Rzeczywisty nierzeczywisty - Maciej Cisło - ebook

Rzeczywisty nierzeczywisty ebook

Cisło Maciej

0,0
17,97 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Dla autora ostatecznym kryterium wartości liryki jest to, czy „sama wchodzi do głowy”, czy nie. Kryterium takie może się wydawać nieco uproszczone, jest jednak skuteczne, co potwierdzą wszyscy naprawdę kochający poezję, a nie „męki wyższego rzędu”, uchodzące za mowę wiązaną, wedle znanej kpiny zawartej w „Ars poetice” Czesława Miłosza.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 45

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Maciej Cisło

Rzeczywisty nierzeczywisty

Wiersze z komentarzami i bez

Zredagowała Anna Cisło-Khan

Autorką ilustracji na okładce książki jest Zuzanna Majer

IlustratorZuzanna Majer

RedaktorAnna Noemi Cislo-Khan

© Maciej Cisło, 2020

© Zuzanna Majer, ilustracje, 2020

Wszystkim, którzy lubią wiersze zachęcające do nauczenia się na pamięć, polecam ten właśnie tomik. Myślę, że ostatecznym kryterium wartości liryki jest to, czy „sama wchodzi do głowy”, czy nie. Kryterium takie może się wydawać nieco uproszczone, jest jednak skuteczne, co potwierdzą wszyscy naprawdę kochający poezję, a nie „męki wyższego rzędu”, uchodzące za mowę wiązaną, wedle znanej kpiny zawartej w „Ars poetice” Czesława Miłosza. AUTOR

ISBN 978-83-8221-378-2

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Rzeczywisty nierzeczywisty

Pamiętam, że umarłem jutro

lub za tysiąc lat temu;

lub wyobrażam sobie,

że się nigdy nie urodzę,

bo nie zejdą się z sobą, nie zeszli,

moi przodkowie.

Słowa te kreśli człowiek powszechny,

naraz rzeczywisty i nierzeczywisty,

skoro każdy człowiek pojedynczy

może się przytrafić sobie

i światu — albo nie.

Maja

Kim jestem: tylko swym najbliższym krewnym,

synem mego ojca;

wędruję w myślach ku wewnętrznym horyzontom,

które odsuwają się ode mnie jak prawdziwe widnokręgi.

Nieuchwytny ja — i pełen tajemnic świat…

Lecz dobrze jest nie rozumieć wielu rzeczy:

gdyż pojąć znaczy też pojmać i zniewolić.

Rozum bywa ukrytym łowcą niewolników.

Niech zatem trwa tajemnica,

jej urok, sfinks i boskość,

Maja, odsłaniające zasłanianie —

jak mokra sukienka na piersiach dziewczyny w deszczu.

Niby nie całkiem wiem, kim jestem, za to dobrze wiem, kim nie jestem, mianowicie tobą, nim czy nią nie jestem, i to do tego stopnia, że wy wszyscy wydajecie mi się istnieć tylko na niby [tu stosowna ikonka persyflażowa]. Owszem, człowiek posiada jakieś zdolności empatyczne do wczuwania się w bliźnich, ale raczej dość ograniczone. Na poziomie organicznym najlepiej widać, jak potężne jest w nas ego odgraniczające od non-ego. Pacjentom po transplantacji podaje się leki immunosupresyjne, zapobiegające odrzuceniu przeszczepu serca, nerek czy wątroby… No i tak to wygląda. Nawet jeśli niedokładnie wiemy, kim jesteśmy, to raczej dokładnie wiemy — nasz organizm wie — kim nie jesteśmy.

W śmierci nieśmiertelni

Człowiek wchodzi do ciemnego pokoju,

Zapala światło, gasi,

Wchodzi do ciemnego snu,

Zapala się światło snu, gaśnie,

Człowiek zapada się w nie wiadomo co.

No właśnie.

Mówią że sny bez snów podobne są

Do śmierci bez śmierci.

Umierający we śnie

Może nie czują, że odeszli.

W śmierci nieśmiertelni.

Rekord zwany bogiem

Oglądany z zewnątrz jesteś niczym,

pyłkiem i sekundą w dziejach świata.

Lecz od wewnątrz ty sam jesteś światem;

dusza czuje w sobie nieskończoność

i pragnie wiecznie się rozwijać, rosnąć,

zaskakiwać siebie sobą i przewyższać,

aż być może, za najdalszym progiem,

do pobicia rekordu zwanego bogiem —

Poznawanie-zaznawanie

Aby zrozumieć dobro i zło Stworzyciela,

spróbuj sam cokolwiek stworzyć.

Tylko ten, kto nic nie robi,

nigdy się nie myli.

Jeśli pragniesz pojąć Wielkiego Ducha —

bądź wielko-

duszny.

Prawdziwe poznawanie

jest zaznawaniem.

Organizm na straty

Ach, organizm! Organizm jest na straty,

przecież w zaświaty go ze sobą nie zabiorę.

Aż dziw, że chce mi się być z nim na „ty”,

z czymś tak małoznacznym i na straty.

Z ciałem bratają się tylko wariaty!

Z tym nieszczęsnym upiorem-ubiorem.

Ach, organizm, organizm jest na straty.

Przecież w zaświaty go ze sobą nie zabiorę.

Mikro-makro-kosmos-chaos

Na fejsbukowej „osi czasu” umieściłem kiedyś taki anons: „Mikro-makro-kosmos-chaos: ta oto rytmiczna zbitka słowna nie chce się ode mnie odczepić. Pragnęłaby może, abym ją rozwinął w jakiś wiersz. Ale żaden wiersz nie przychodzi mi w związku z nią do głowy. Zerknijcie: może Wy ją rozwiniecie?” Ku swemu zaskoczeniu już po pół godzinie otrzymałem, jako odpowiedź na swój wpis, interesujący utwór:

„Dzięki Ci, Boże, za rozmiar mikro,

i choć okruchem jestem w kosmosie,

nie wiedzieć czemu, nie jest mi przykro.

Dzięki Ci, Boże, za rozmiar mikro!

Wśród różnych makro dryfuję z ikrą,

szukam idei w wiecznym chaosie.

Dziękuję Bogu za rozmiar mikro,

ja, co okruchem jestem w kosmosie”.

Autorką powyższego okazała się Bożena Pierga, którą nie pierwszy raz podziwiam za jej niezwykłą sprawność rymotwórczą. Ja bym nie umiał zrobić w pół godziny tak sensownego trioletu.

Aneta-Atena

Napisałem wierszyk dla Anety, mojej żony, która woli, żeby ją nazywać Anią. Ania w metryce ma imię „Aneta”, ale od zawsze się tego imienia wypiera. Szkoda, bo ja bardzo lubię Anety. Oto mój „Wiersz dla Anety”:

Aneta, wspak czytana Atena,

woli, abym ją nazywał Anią.

Nie zgadza się z „Anetą” jej wena;

„Atena do Aten! — śmieje się Aneta —

a ty mów mi Ania, bom polska kobieta,

i lubię też rym do Ani: Anioł”.

Aneta, wspak czytana Atena,

woli, abym ją nazywał Anią.

28 lipca 2015

Systematycznie przekabacam się na Kabaty. To znaczy od kiedy przeprowadziliśmy się na Mokotów, jeżdżę wciąż rowerem w poprzek i dookoła Lasku Kabackiego. Najbardziej lubię tam rozległą polanę o prostej nazwie Polana, obsianą żytem, kartoflami i kapustą. Siedziałem dziś na skraju kartofliska i patrzyłem, jak wiatr podnosi z zagonów tumany pyłu i kręci nimi lejkowato. I przypomniała mi się mitologiczna Przypołudnica, zwana też „Rżaną Babą”, którą wpisałem kiedyś do jednego ze swych utworów. Wiersz nosił tytuł „Mitologia słowiańska”. Przypołudnicę wyobrażano sobie jako istotę owiniętą w podnoszone przez wiatr płachty kurzawy. (Do wiersza wpisałem też między innymi chtoniczne bóstwo o imieniu Nija. Etymologicznie „Nija” to stwór, który, ledwie się go ujrzy, zaczyna „nijaczeć, zanikać”.