Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju - Jacek Bartosiak - ebook

Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju ebook

Jacek Bartosiak

4,5
79,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Rzeczpospolita między lądem a morzem oprowadza po naszej historycznej przestrzeni wyznaczającej niezmienne pole gry. Ukazuje procesy i zależności których poznanie jest absolutnie niezbędne dla zrozumienia podstaw istnienia, sukcesu i porażek Rzeczpospolitej. W historii i w XXI wieku.

Świat znalazł się na krawędzi zmian, które ukształtują nowy porządek XXI wieku. Zawirowania światowego systemu dotkną nas nieuchronnie. Na Zachodnim Pacyfiku i w Eurazji niewykluczona jest wojna dominacyjna między USA a Chinami.

Niewykluczone jest powstanie próżni bezpieczeństwa na wschód na naszych granic - wynikającej z rewizji ładu światowego. Coraz bardziej prawdopodobne staje się powstanie nowego systemu handlowo-komunikacyjnego zwanego jako Nowy Jedwabny Szlak. Realizacja tego projektu może powoli a skutecznie rozmontować hierarchiczną konstrukcję Zachodu, dyktującego warunki reszcie świata niezmiennie od kilkuset lat.

Dynamika i głębokość zmian globalnych wymusi na nas konieczność zrozumienia na nowo znaczenia przestrzeni w której żyjemy – obszarów położonych w sąsiedztwie, jak i tych pozornie dalekich, ale które wpływają na sukces lub porażkę Rzeczpospolitej.

Wiele przyczyn skłaniało do napisania tej osobistej książki. Jest ona wynikiem wielu lat refleksji, rozmów, spotkań, narad, konferencji, symulacji i gier wojennych w USA, Europie, Polsce i na wschodniej flance NATO, licznych podróży za Atlantyk i nad Pacyfik, do Ameryki i przez masy lądowe Eurazji. Czyli wspaniałej osobistej przygody. Po to, by zrozumieć położenie Polski. W czasie, przestrzeni i geostrategii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 1430

Oceny
4,5 (4 oceny)
2
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka i projekt graficznyFahrenheit 451

Zdjęcie na okładce (front)© Anton [email protected]ęcie Autora na okładce (tył)©Bartek Syta

MapyPiotr Karczewski

Redakcja i korektaBarbara Manińska

ResearchAndrzej Olejnik

Skład i łamanieTEKST Projekt

Dyrektor projektów wydawniczychMaciej Marchewicz

Copyright © by Jacek BartosiakCopyright©byZona Zero Sp. z o.o., Warszawa 2018

Wydawca Zona Zero Sp. z o.o. ul.Łopuszańska32 02-220 Warszawa Tel. 22 836 54 44, 877 37 35 Faks 22 877 37 34

e-mail:[email protected]

Konwersja: Epubeum

Pamięci moich wszystkich przodków, którzy związali swój los z losem Rzeczypospolitej i z jej wysiłkiem zbrojnym.

Z nieustającą wdzięcznością dla mojej prababci Ireny Andruszkiewicz, z domu Czaplejewskiej oraz jej córki – a mojej babci – Haliny Kozłowskiej z domu Andruszkiewicz, które w latach dzieciństwa przekazały mi przez swoją codzienną miłośći postępowanie uczucie do Rzeczypospolitej.

Jacek Bartosiak

Podstawową cechą charakteru polskiego jest hamletyzm (brak decyzji, pokryty kwietyzmem – słowa… słowa…słowa…– tchórzostwo cywilne, przesadna skłonność do analizy, a unikanie syntezy i wniosków), wytworzony w narodzie polskim przez nałóg ciągłego szukania oparcia poza sobą.

Jerzy Niezbrzycki (ps. Ryszard Wraga), kierownik Referatu „Wschód” Oddziału II Sztabu Generalnego (Głównego) Wojska Polskiego (wywiadu wojskowego Drugiej Rzeczypospolitej przed II wojną światową)

Pomnij na przymierze, gdyż mroczne zaułki ziemi pełne są gwałtu.

Psalm 74, wers 20

WSTĘP

Turyści przyjechali zwiedzać Somossiera, Pytają, czy nie można kupić polskich kości, I szybko obejrzawszy, chcą nowej wzniosłości I nowego oglądać jadą bohatera […] I teraz do Włoch jadą. Zakupili kwiaty, Chcąc na groby je rzucić poetyczną dłonią. Lecz nocą pękły groby i Polacy z bronią Ruszyli, aby żądać za swą krew zapłatyJan Lechoń,Monte Cassino

Książka niniejsza musiała powstać. Zamyka klamrą zupełnie szalony okres wieloletniej pracy, zagranicznych wyjazdów, niezliczonych rozmów, narad, lektur, wykładów, symulacji strategicznych i gier wojennych dotyczących teatru wojennego zachodniego Pacyfiku oraz Europy Środkowej i Wschodniej. Czas ten osadzony był w szczególnym splocie wydarzeń w moim życiu – pełnych doświadczeń, emocji, wrażeń i różnorakich kontekstów. Zachodzących w tle narastających potężnych zjawisk, a potem galopujących wydarzeń międzynarodowych. Inaczej rzecz ujmując – książka zamyka okres dużych zmian globalnych i wielkiej osobistej przygody.

Moja przygoda z geopolityką i geostrategią zaczęła się od szczerej próby wyobrażenia sobie prawie 10 lat temu, jak powinno wyglądać Wojsko Polskie w nadchodzących niepewnych czasach. Potem była wąska grupa pasjonatów, dogłębne samokształcenie, gry wojenne i symulacje strategiczne w Stanach Zjednoczonych, poznawanie strategii wojskowych, uroków geografii oraz uwarunkowań nowoczesnego pola walki, zwieńczone doktoratem z geostrategii zachodniego Pacyfiku. Następnie, z czasem, w kolejnych koncentrycznych kręgach wtajemniczenia i dojrzewania, pojawiało się zrozumienie, na czym polega szerszageostrategia systemowa, której strona wojskowa jest tylko dopełnieniem. Na tej coraz bardziej wymagającej drodze pomocą były liczne książki,raporty, wyjazdy, niezliczone spotkania, think tanki, instytucje, gry strategiczne i symulacje, ale też niezapomniane wszelakie przygody, różne kontynenty i wielkie przestrzenie. Był Atlantyk, Pacyfik i Ocean Indyjski. Była Eurazja, Ameryka, Europa Zachodnia, Środkowa i Wschodnia, a przede wszystkim byli wartościowi ludzie. To wszystko stało się bardzo istotną częścią mojego życia.

Nie sposób powstrzymać potęgującego się zamiłowania, więc pisząc poprzednią książkę –Pacyfik i Eurazja. O wojnie, którą wydałem późnym latem 2016 roku, zacząłem myśleć na temat książki o nas, o naszej przestrzeni i o naszych, polskich wyzwaniach w XXI wieku. Czyli na temat książki o Rzeczypospolitej, pomoście bałtycko-czarnomorskim i państwach położonych w Europie Środkowej i Wschodniej, wciśniętych pomiędzy Niemcy, Rosję i Turcję, poddanych wpływom potęgi morskiej Stanów Zjednoczonych. W czasach współczesnych zaś doświadczających coraz bardziej rosnących wpływów Chin nadchodzących do Europy od wschodu przez masy lądowe Eurazji. Mając dużo do czynienia z anglosaską i szeroko rozumianą zachodnią myślą strategiczną oraz zajmując się od 2015 roku wThe Potomac Foundationw Waszyngtonie oraz od 2016 roku w Fundacji Pułaskiego w Warszawie symulacjami strategicznymi i grami wojennymi na polskim teatrze wojny, zdałem sobie boleśnie sprawę, że na Zachodzie nie myśli się o naszym obszarze w kategoriach jego samodzielności strategicznej i nie uwzględnia się jego podmiotowości geopolitycznej. Nie powstają także książki zajmujące się uwarunkowaniami strategicznymi regionu jako całości, a powstające prace mają charakter bądź czysto historyczny, bądź przyczynkowy, względnie ściśle wojskowy i to zresztą w wąskim, konkretnym ujęciu problematyki, bez waloru syntezy.

W przeciwieństwie do imperium tureckiego, niemieckiego lub rosyjskiego zapomniany został bowiem na Zachodzie konstrukt imperium lądowego Rzeczypospolitej, który przecież przez wiele wieków wpływał na równowagę na kontynencie, tworząc oddzielny obszar rdzeniowy w kluczowym miejscu Europy i Eurazji, kształtując odrębną cywilizację i kulturę strategiczną go obsługującą. Zachodni stratedzy nie zastanawiają się zanadto na temat naszych dylematów strategicznych, traktując nasz obszar jako część „obozu” własnego (po 1991 r.), albo wrogiego (przed 1991 r.), a nie jako samodzielny podmiot wchodzący w XXI wiek z rosnącym potencjałem oraz znakomicie położony w kluczowym miejscu strategicznym Eurazji. W Rosji po 1991 roku traktują nas jako obszar pozostający pod kuratelą strategiczną Stanów Zjednoczonych, choć z własnymi skrywanymi ambicjami dominacyjnymi na całym pomoście bałtycko-czarnomorskim – kosztem Rosji. Chiny z kolei, rozumiejąckonsekwencjewagi położenia geopolitycznego Rzeczypospolitej, dopiero się nas uczą i nabierają w ostatnich latach własnego sądu co do tego, jak rozstrzygane są sprawy dotyczące naszego obszaru.

Dlatego, już w trakcie samego pisania, zrozumiałem, że to będzie wyjątkowo osobista książka. Że będę się starał jako człowiek „stąd” pisać ją z perspektywy dziedzictwa Rzeczypospolitej i jej interesów. Że w związku z tym książka „pisana jest ze środka trzewi” i że po prostu „musiałem” tak uczynić, by uspokoić i uporządkować własne myśli oraz kłębiące się uczucia. Na tej drodze zmierzyłem się z imperialną historią Rzeczypospolitej, jej geografią oraz wielkim, niedocenianym obecnie potencjałem geopolitycznym, które łącznie „zmuszają” do myślenia z dużym rozmachem, by należycie obsługiwać interesy państwa polskiego. Nie zdając sobie często z tego sprawy, zmagamy się bowiem codziennie z bagażem kulturowym, mentalnym, literackim oraz z różnego rodzaju historycznymi sporami i napięciami wynikającymi wprost ze szczególnego położenia Rzeczypospolitej na pomoście bałtycko-czarnomorskim.

Pisząc te słowa, odczuwam jednocześnie ogromną satysfakcję, że wspólnie przywróciliśmy w polskiej debacie w ciągu kilku minionych lat fundamentalne prawidła oraz pojęcia geopolityczne i geostrategiczne. W przyszłości trudno będzie je z niej usunąć. Dla dobra zresztą Nas wszystkich, gdyż uważam, że kształtują one bieg i jakość życia oraz nasze wybory, zarówno w wymiarze osobistym, jak i społecznym czy państwowym. Przewietrzając przy okazji głowę. To co było kiedyś poza debatą, jest teraz w jej środku, to co było nie do pomyślenia, jest już oswojone i dyskutowane. Ta książka ma być kolejnym krokiem w rozmyślaniu o przestrzeni ważnej dla istnienia i pomyślności Rzeczypospolitej.

Przestrzeń ta jest głównym bohaterem książki. Obracana w kolejnych jej częściach niczym moneta w dłoni na różne strony i w różnych perspektywach, mieniąc się różnymi odcieniami w zależności od kąta patrzenia: od strony Atlantyku, od Pacyfiku; od Zachodniej Europy i Niemiec, od Rosji; od Bałtyku, Morza Czarnego, Konstantynopola i od Wielkiego Bliskiego Wschodu. Przede wszystkim opisana jednak została z perspektywy geopolitycznego „zawieszenia” pomiędzy siłami geopolitycznego „Lądu” a geopolitycznego „Morza”. To nader wymagające położenie stanowi prymarną cechę geopolityczną całego pomostu bałtycko-czarnomorskiego, powodując przemożny nacisk zewnętrznych sił na Rzeczpospolitą.

Gdy piszę te słowa w połowie lipca 2018 roku, świat znalazł się w okresie gwałtownych zmian wywołanych rosnącą rywalizacją Stanów Zjednoczonych i Chin, z Rosją w tle – która ukształtuje XXI wiek. Choć po 1989 roku wydawało się nam, że Warszawa leży całkiem bliskoAtlantyku, to okazało się, że jednak geograficznie znajduje się w połowie drogi między Waszyngtonem a Pekinem. Do Pekinu w linii prostej przez masy lądowe Eurazji jestde factonawet bliżej – o nieco ponad 200 kilometrów. Tradycyjnie blisko położone pozostają niezmiennie Niemcy, Rosja i Turcja oraz państwa Europy Środkowej i Wschodniej, tworząc otoczenie państwa polskiego. To może oznaczać, niezależnie od naszej woli, że zawirowania zmieniającego się ładu nas dotkną. Choć – w zależności również od naszych decyzji – mogą dotknąć nas w różnym stopniu.

Niewykluczona jest bowiem na zachodnim Pacyfiku i w Eurazji wojna dominacyjna między USA a Chinami. Co szczególnie dla nas niepokojące – niewykluczona jest również wynikająca z trwającej rewizji ładu światowego próżnia bezpieczeństwa na wschód od naszych granic, jakże dobrze znana nam z historii. Coraz bardziej możliwe staje się jednocześnie powstawanie nowego systemu handlowo-komunikacyjnego Nowego Jedwabnego Szlaku, który spowodowałby z czasem „rozpłynięcie się” konstrukcji Zachodu, którą znamy od kilkuset lat oraz prawdopodobnie zmianę statusu Rosji w Eurazji.

Możliwa jest również, całkiem niebawem, pełnowymiarowa wojna handlowa, w ślad za którą może dojść do eskalacji rywalizacji strategicznej w całej Eurazji, a decyzje administracji amerykańskiej w pierwszej połowie 2018 roku nie oddalają nas od niej. Z nadchodzących zawirowań wyłoni się nowa architektura bezpieczeństwa. Przyspieszając od stycznia 2018 roku pisanie nocami niniejszej książki, obserwowałem, jak amerykański hegemon Oceanu Światowego zaczyna się upominać o wynikający z jego dominacji na wodnej magistrali handlu globalnego status prymatu na szczycie ładu światowego. Robi to rozmontowując porozumienie z Iranem, sankcjonując polityki gospodarcze innych państw niezgodne z wolą Waszyngtonu, rozpoczynając wojnę handlową z Chinami oraz potrząsając strukturą sojuszniczą w ramach NATO. W tych działaniach zmienia formułę prowadzenia polityki z konstruktywistycznej i wielostronnej, opartej na sojuszach i uzgodnionym systemie norm międzynarodowych (które zresztą Waszyngton wcześniej stworzył) na bilateralną, opartą na domniemanej sile dominacyjnej USA na Oceanie Światowym i w systemie gospodarczym świata. Wszystko po to, by nie być skrępowanym gorsetem ładu, który przestał już – jak sądzi Biały Dom – Ameryce służyć i by móc używać swobodnie swojej wielkiej siły geopolitycznej do kształtowania pożądanego zachowania u innych. W tym kontekście padły słowa kanclerz Niemiec Angeli Merkel w maju 2017 roku, że „czasy, gdy mogliśmy całkowicie polegać na innych, minęły do pewnego stopnia, a my, Europejczycy, musimy naprawdę wziąć swój los w swoje ręce”.

Przy czym dwa strukturalne zjawiska osłabiające pozycję Stanów Zjednoczonych zachodzą jednocześnie. Wojskowe systemy antydostępowe Chin i Rosji „wypychają” amerykańską projekcję siły z Eurazji, a przecież na skutecznej projekcji sięgającej daleko od brzegów kontynentu amerykańskiego oparta jest rola polityczna USA. Osłabia to amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa w „szarych strefach” na geopolitycznych skrzyżowaniach ważnych miejsc w Eurazji. Jedną z takich stref jest właśnie nasz pomost bałtycko-czarnomorski. Drugim zjawiskiem osłabiającym pozycję USA jest gospodarcze „łamanie” przez potężne Chiny istniejącego modelu funkcjonowania globalnego ładu gospodarczego, opartego na utrwalonej w ciągu ostatnich 500 lat strukturalnej przewadze morskiego świata – położonych nad Atlantykiem państw brzegowych Zachodniej Europy i USA.

Wszystkie państwa położone w kluczowych uskokach geopolitycznych na wspomnianych skrzyżowaniach przyglądają się rosnącej rywalizacji i szacują stosunek sił na rubieżach wpływów USA. W ciągu ostatnich 10 lat odwiedziłem sporo z nich. Przyglądają się rozwojowi sytuacji Singapur, Wietnam, Filipiny, Indonezja, Malezja, Japonia, Korea Południowa, Tajwan, Pakistan, Turcja i Iran, a także Izrael. Na Kaukazie nerwowo obserwują sytuację Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, a na pomoście bałtycko-czarnomorskim Ukraina, Białoruś, państwa bałtyckie. Przyglądamy się i my.

Stara potęga i dotychczasowy konstruktywistyczny ład nie znikają w jedną noc. Czasem pojedynczy kryzys – wydawałoby się mało istotny – przekracza punkt, w którym utrata dawnej potęgi staje się widoczna tak dla przeciwnika, jak i dla sojusznika. Wtedy wszystkie interesy z nimi związane potrafią się zmienić dosłownie w jedną noc. Rywal zdaje sobie sprawę, że nie musi się bać słabnącego mocarstwa, a sojusznicy, że nie mogą już na nim polegać. Gdy to się wydarza, staje się jasne, że nie można kontynuować starego ładu, bo jego elementy szybko upadają. Sojusze pękają, gdy traci się wiarę w zobowiązania sojusznicze. Słabsze państwa zaczynają działać samodzielnie lub łączą się w grupy tworząc regionalne sojusze. Ambitne regionalne mocarstwa tym szybciej stosują siłę lub groźbę jej użycia, że nie ma już jej ograniczników w dotychczasowym systemie.

Ryzyko takiego rozwoju wypadków jest obecnie coraz większe. W naszym regionie świata w związku z aspiracjami dominacyjnymi Rosji, jednak przede wszystkim w związku z działaniami Chin na Pacyfiku i w Eurazji. Celowo powodowana jest utrata wiarygodności potęgi USA na odległych rubieżach amerykańskich wpływów – w Syrii, na Morzu Czarnym, w Donbasie, na Półwyspie Koreańskim lub na MorzuPołudniowochińskim. Brak reakcji hegemona na taką sytuację przez dłuższy czas może doprowadzić do tego, że nagła ostrzejsza reakcja USA – czy to na Morzu Południowochińskim, w państwach bałtyckich czy w kolejnej odsłonie eskalacji wojny handlowej – może spowodować, że coraz pewniejsi siebie przeciwnicy się nie cofną. I co wtedy?

Jak wiarygodne zatem są gwarancje bezpieczeństwa i obietnice, które składają Amerykanie? Kryzys wiarygodności stanowi funkcję percepcji siły i percepcji determinacji, by jej użyć. Tymczasem zdolności amerykańskie do skutecznej projekcji siły wojskowej daleko od San Diego czy Nowego Jorku zmniejszają się, a retoryka administracji prezydenta Donalda Trumpa na arenie międzynarodowej podważyła stabilność konstruktywistycznego ładu. Wiarygodność oznacza stopień, w którym wierzy się w możliwość spełnienia groźby mocarstwa oraz wypełnienia jego obietnic i zobowiązań. Dla mocarstwa wiarygodność jest bardzo ważnym walorem politycznym, ponieważ w oparciu o ten walor budowane są sojusze korzystne dla tegoż mocarstwa (sojusze bowiem nie polegają na przysługach, lecz na interesach, o czym często zapominamy), a sojusznicy nie boją się zdrady lub pozostawienia w godzinie próby. Mocarstwo, którego groźby są wiarygodne, może powstrzymać zapędy swoich przeciwników w zarodku, a niemal otwartym już konfliktom zapobiegać właśnie dzięki swojej wiarygodności. Jako że wiarygodność jest raczej subiektywną percepcją niż obiektywną rzeczywistością, mocarstwo musi być „brane na poważnie”, aby móc formować sojusze i to jeszcze tak daleko od swoich granic, jak jest w wypadku Stanów Zjednoczonych. Niezależnie od samej zdolności wojskowej do walki wiarygodność przekłada się na zdolność do perswazji przeciwnikom, jak i sojusznikom, że będzie się walczyło z całym tej decyzji ryzykiem i ponosząc wszelkie z tym związane koszty. Skuteczność wiarygodności wymaga – jak pisał Thomas Schelling w 1966 roku wArms and Influence– „projekcji intencji”, co oznacza, że realne zdolności muszą iść w parze ze stosownym komunikowaniem intencji. Henry Kissinger w tym duchu pisał w latach sześćdziesiątych XX wieku wThe Necessity of Choice: Prospects of American Foreign Policy,że „odstraszanie jest połączeniem siły i woli jej użycia oraz oceny obu tych elementów przez potencjalnego agresora. Co więcej, jest kombinacją tych czynników, a nie jedynie ich zwykłą sumą, bowiem jeśli którykolwiek z powyższych czynników równy jest zeru, to odstraszanie upada”.

Amerykanie od czasu II wojny światowej utrzymywali tak rozumianą wiarygodność na skalę globalną przez bez mała cztery pokolenia. Wynikiem są aktualne zobowiązania USA wobec aż około 60 państw na świecie. Wiarygodność zatem jest geopolityczną monetą prymatuglobalnegoStanów Zjednoczonych. Amerykańska wielka strategia i cały system międzynarodowy są zawieszone na tym, czy amerykańskie groźby i obietnice są przekonujące.

Cała ta konstrukcja wymaga subtelnej akrobatyki, bowiem – jak pisał Clausewitz 200 lat temu – „jeden kraj może popierać sprawę innego, ale nigdy nie zrobi tego równie poważnie jak sprawę własną. Odpowiednie siły zostaną wysłane z pomocą, ale jeśli sprawy pójdą źle, operacja zostanie spisana na straty i pojawi się próba wycofania się z najmniejszym możliwym kosztem”. Amerykańska strategia po II wojnie światowej jest walką obu tych organicznych dynamik. Amerykanie robili naprawdę sporo, by przekonać do swojej wiarygodności: zdecydowali się na wojnę w Korei, by uspokoić Japonię i Zachodnią Europę co do swojego zaangażowania w Eurazji, a podczas kryzysu kubańskiego martwili się, że zbyt słaba odpowiedź spowoduje, iż zarówno sojusznicy, jak i przeciwnicy zakwestionująwolę Stanów Zjednoczonych. Eskalacja wojny w Wietnamie za czasów prezydenta Lyndona Johnsona też była wynikiem podobnej kalkulacji – myślano wówczas o Ameryce jako „dobrym doktorze”, który w celu utrzymania wiarygodności zrobi dużo, by udzielić pomocy zagrożonemu sojusznikowi. „Twarz” wynikająca z wiarygodności – pisał wspomniany Schelling – jest współzależnością zobowiązań kraju i jego reputacji. Potęgi, które honorują zobowiązania z przeszłości, mogą znaleźć sojuszników w przyszłości. Wiarygodność przy tym jest stanem dynamicznym, a nie statycznym, ponieważ codziennie zachodzą nowe wydarzenia, pojawiają się nowe informacje, a reakcje wielkich mocarstw wobec nich są „dynamicznie” oceniane przez wszystkich innych. Systemy antydostępowe oraz strategia geopolityczna Chin i Rosji, polegająca na zasianiu wątpliwości, czy naprawdę Stany Zjednoczone dadzą radę utrzymać w Eurazji istniejący porządek, wpisują się w ciąg zjawisk i zdarzeń erodujących wiarygodność Waszyngtonu. Schelling nazwał to strategią „salami” lub strategią „erozji”.

To wszystko zwiastuje zmiany oraz absolutną konieczność zrozumienia przestrzeni, w której funkcjonuje Rzeczpospolita. Geopolityka bowiem nie straciła na znaczeniu. Przeciwnie – w coraz bardziej integrującej się w wyniku rozwoju technologii i komunikacji oraz wzmożonej ludzkiej interakcji, „skurczonej” przestrzeni fizycznej prawidła klasycznej geopolityki odgrywają coraz większą rolę i definiują nowe czasy z przemożną siłą, w tym oddziałują na naszą historyczną przestrzeń wyznaczając niezmiennie pole gry niezbędne dla zrozumienia podstaw istnienia, sukcesu i porażek państwa polskiego. W przeszłości, jak i w XXI wieku. Przyszłość w tym kontekście zapowiada się niezmiernie ciekawie, choć burzliwie i niebezpiecznie.

Część pierwsza książki dotyczy znaczenia i potrzeby geostrategii dla Polski. Zabiera w podróż w przeszłość państwai sygnalizuje zjawiska mogące się pojawić w przyszłości. Definiuje podstawowe kategorie poruszane w książce, określające położenie i status państwa polskiego. Wprowadza pojęcia geopolitycznegohardware’uisoftware’uoraz przedstawia polemikę z krytykami geopolityki, przy czym odnosi się także do odmiennych czy innych poglądów w tej materii.

Część druga jest o Europie – wyjątkowym miejscu, które zawładnęło światem w ciągu ostatnich 500 lat. Tyle tylko, że o Europie opisywanej z punktu widzenia geostrategii postrzeganej z Warszawy i Krakowa, skoncentrowanej na interesach Rzeczypospolitej, niezmiennie zawieszonej pomiędzy geopolitycznym „Lądem” a „Morzem”.

Część trzecia przechodzi do zmierzenia się ze zjawiskiem naporu rosyjskiego imperium od wschodu na pomost bałtycko-czarnomorski, które wisi złowrogo nad losem Rzeczypospolitej. By uniknąć uproszczeń poznawczych, które uznaję za niebezpieczne dla świadomości elit państwa polskiego, spróbowałem w tej części wprowadzić czytelnika w sposóbwidzenia świata przez Rosjan. Oswoić także z geopolitycznym fenomenem nieuchronności rywalizacji z Rosją na pomoście bałtycko-czarnomorskim, co potwierdziła historia Rzeczypospolitej i Rosji ostatnich ponad 500 lat.

Część czwarta dotyczy zewnętrznego amerykańskiego hegemona półwyspu europejskiego, który pojawił się na Starym Kontynencie w XX wieku. O pozycję Stanów Zjednoczonych rozegra się wielka gra geostrategiczna w Eurazji w wieku XXI z istotną rolą Rzeczypospolitej jako położonej w krytycznym miejscu Eurazji – z punktu widzenia zarówno USA, jak i Chin oraz oczywiście Rosji i Niemiec. W tej rozgrywce Rzeczpospolita będzie musiała wziąć udział, albowiem w grze o równowagępo prostu nie da się jej pominąć – nawet choćby wyłącznie z powodu jej kluczowego położenia. W tej części zabieram czytelnika w podróż do potencjalnej przyszłości Eurazji.

Część piąta traktuje o obszarze historycznym Rzeczypospolitej, znajdującym się w strefie zgniotu między „Lądem” a „Morzem”. O jego szczegółowych prawidłowościach geopolitycznych i geostrategicznych, uwarunkowaniach komunikacyjnych i gospodarczych oraz o „wypozycjonowaniu” w systemie światowym i pomysłach, jak może wyglądać przyszłość Rzeczypospolitej.

Część szósta jest najbardziej obszerna. Opowiada o polskim teatrze wojny znajdującym się między Odrą a Dźwiną i Dnieprem, między Bałtykiem, Morzem Czarnym iKarpatami. Ściśle związanym z imperialną przeszłością lądowego imperium Rzeczypospolitej, a także spójniewpisującymsię – z punktu widzenia interesów obecnego państwa polskiego i stanu napięcia na wschodniej flance NATO – w tradycję imperiów lądowych w Eurazji. W części tej omawiam szczegółowo nie tylko prawidłowości polskiego teatru wojny, czerpiąc z przykładów historycznych, lecz także zabieram czytelnika w przyszłość – do września i października roku 2027, by wykazać, jak prawidłowości polskiego teatru wojny pozostają właściwie niezmienne. Z nimi Rzeczpospolita będzie musiała się zmierzyć również w XXI wieku.

Książka opatrzona jest licznymi przypisami, pozostawionymi dla ułatwienia dociekliwemu czytelnikowi na każdej stronie oraz obszerną bibliografią, jak również indeksem. Mam nadzieję, że takie rozwiązanie ułatwi podróże intelektualne po poruszanych kwestiach i po bogatej literaturze przedmiotu.

Książka nie powstałaby oczywiście bez pomocy życzliwych osób. Na samym początku pragnę podziękować mojej rodzinie, w szczególności Mamie i Tacie, którzy nie tylko byli najwierniejszymi czytelnikami i pierwszymi recenzentami powstających części książki, ale przede wszystkim za to, że od atmosfery domu rodzinnego zaczęły się kiedyś poważniejsze rozmowy o Rzeczypospolitej.

Podziękowania należą się również Grzegorzowi Banasiukowi, Jackowi Rasiowi i Pawłowi Szymkiewiczowi za pomoc merytoryczną przy powstawaniu książki i przy jej bieżącym recenzowaniu, co z wielu powodów musiało być trudnym i czasochłonnym zadaniem.

Również dziękuję Magdzie Ucińskiej-Wróbel, która pomagała mi radzić sobie z archiwizacją postępów pracy i gromadzeniem materiałów źródłowych.

Dziękujęcałemu zespołowiThe Potomac Foundationw Waszyngtonie, w którym od 2015 roku zajmowałem stanowiskoSenior Fellow– za gry wojenne w Waszyngtonie, Warszawie, Rydze i Tartu (Dorpacie). W szczególności podziękowania przekazuję charyzmatycznemu wizjonerowi współczesnego pola walki – Philowi Karberowi. Jak również Philowi Petersenowi – bohaterowi zimnej wojny, który dla zrozumienia prawidłowości polskiego teatru wojny przejechał go w latach 2015–2017 wzdłuż i wszerz, nieraz zawstydzając mnie swoją wiedzą. Gregowi Melcherowi, Nicholasowi Myersowi i Tomowi Erhardowi dziękuję za wspólne gry wojenne i symulacje, w tym długie rozmowy podczas legendarnych warsztatów florenckich w latach 2016–2017, podczas których można było swobodnie konfrontować swoje poglądy ze zdaniem przedstawicieli dowództwa wojsk lądowych USA, z osobami zAir-Sea Battle OfficeiOfficeof Net Assessmentw Pentagonie oraz innych instytucji i think tanków zza Atlantyku i z zachodniej Europy.

Dziękuję wszystkim osobom z Fundacji Kazimierza Pułaskiego, gdzie od 2016 roku jestem dyrektorem Programu Gier Wojennych i Symulacji za wspólne przedsięwzięcia, narady i oczywiście organizowane przez Fundację gry wojenne, w których brali udział polscy wojskowi, analitycy i stratedzy, ale również dowódcy NATO i wojsk państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. W szczególności dziękuję Zbigniewowi Pisarskiemu – Prezesowi Fundacji Pułaskiego, oraz Tomaszowi Smurze – wybitnemu cywilnemu analitykowi spraw wojskowych i bezpieczeństwa międzynarodowego.

Dziękuję Krystianowi Zięciowi za pouczające dyskusje o nowoczesnym lotnictwie i operacjach powietrznych.

Dziękuję Profesorowi Bogdanowi Góralczykowi, wybitnemu specjaliście w dziedzinie Chin i zachodniego Pacyfiku za przekazywanie swojej ogromnej wiedzy, za bieżące konsultowanie zachodzących zmian w Eurazji oraz za niebagatelną pomoc w dobraniu literatury dotyczącej Chin. W szczególności zaś za godną podziwu pracowitość i siłę umysłu.

Szacunek należy się Radkowi Pyfflowi, który niczym współczesny Marco Polo przemierzał w ostatnich latach przestrzenie Eurazji i przekazywał nam wszystkim swoje obserwacje oraz przybliżał wiedzę o zachodzących dynamicznie globalnych zmianach, co z wdzięcznością na pewno zostanie mu zapamiętane.

Pragnę podziękować Antoniemu Opalińskiemu za długie rozmowy radiowe i prywatne na tematy poruszane w książce, a szczególnie za dostęp do jego domowej biblioteki o polskim teatrze wojny. Antoni jest nie tylko wspaniałym rozmówcą, ale także znawcą dawnej Rzeczypospolitej, zagadnień Bramy Smoleńskiej i całego wschodniego wymiaru polskiej sztuki wojennej.

Dziękuję Mikołajowi Wildowi i Patrykowi Wildowi za inspirującą wizję Polski przyszłości.

Konradowi Janowskiemu, Dawidowi Fuzowi, Andrzejowi Napierskiemu, Remikowi Iwuciowi i Bartłomiejowi Radziejewskiemu pragnę podziękować za wsparcie przy powstawaniu książki. Bez ich słów otuchy i zachęty, że książka jest potrzebna – mogłaby ona nie powstać.

Dziękuję Wojciechowi Dudziakowi za pomoc przy opracowaniu zagadnienia pomostu bałtycko-czarnomorskiego oraz rosyjskiej i ukraińskiej szkoły geopolitycznej.

Szczególnie dziękuję Piotrowi Skorupińskiemu – nauczycielowi języka polskiego w III Liceum Ogólnokształcącym w Warszawie, który wymagał ode mnie na tyle dużo, że rozkochał mnie w literaturze polskiej, a co za tym idzie – w kodzie kulturowym obszaru pomostu bałtycko- -czarnomorskiego.

Chciałbym również bardzo serdecznie podziękować Wszystkim, którzy w ostatnich latach towarzyszyli mi na wszelki możliwy sposób w aktywności związanej ze zdobywaniem i przekazywaniem wiedzy o geopolityce i geostrategii. Bardzo Wam dziękuję! Jestem bardzo wdzięczny. Wasze zainteresowanie, opinie, komentarze i ogromne wsparcie, które mocno odczuwałem, były mi bardzo potrzebne.

Witam w nowej epoce. Mam nadzieję, że przeszłość była dopiero prologiem dla Rzeczypospolitej. O tym jest ta książka.

Table of Contents

WSTĘP

Landmarks

Cover