Rys dziejow swietego Soboru Trydenckiego - Brzeziński Antoni - ebook

Rys dziejow swietego Soboru Trydenckiego ebook

Brzeziński Antoni

0,0

Opis

Masz więc, łaskawy czytelniku, acz w krótkim i niedostatecznym obrazie, dzieje soboru, który jest i będzie chwałą i chlubą Kościoła na zawsze. Najprzód albowiem obronił wiarę, na którą zacięta, wielce potężna herezja się rzuciła, a gruntownym i wszechstronnym jej rozjaśnieniem wszelkim zapobiegł wątpliwościom w rzeczach tyczących się zbawienia, błędy zaś i matactwa rozumu ludzkiego, odsłonił nam jawnie.

(…)

Trzy wieki już minęły, jak został zamknięty, a do dziś Kościół wspomina go wdzięcznie, i z jego ustaw czerpie pociechy i siły, których mu potrzeba w nieustającej walce przeciw napaściom świata.

Dałby Bóg, aby święte ustawy soboru, zachowane i wykonywane były po wszystkim Kościele, bo one są i będą na zawsze najmocniejszym fundamentem, i zamkiem jego najobronniejszym.

Fragment Zakończenia

 

Ks. Antoni Brzeziński (1820-1898), profesor historii i prawa w seminarium duchownym w Poznaniu, działacz społeczny, kapelan wojsk polskich podczas powstania wielkopolskiego  1848 roku. Ostatnie lata życia spędził w Tarnowie, prowadząc liczne akcje charytatywne.

 

Więc za przykładem idąc zacnych ojców historii kościelnej, przystępujemy do pracy niniejszej z wiarą w nieomylność soborów, i z czcią głęboką ku wszystkiemu, co na nich zostało postanowione. Pragniemy zaś szczerze, najwierniej wszystko opisać, co w czasie trwania soboru w Trydencie się stało, a daj Boże, abyśmy tu żadnego próżnego słowa nie rzucili, za które by nam przyszło przed Bogiem odpowiadać.

Fragment książki

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 188

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Na pod­sta­wie wy­da­nia z 1863 rokudru­kar­ni Ty­go­dni­ka Ka­to­lic­kie­go

ISBN: 978-83-65546-89-0

Fo­to­gra­fie we­wnątrz ksi­ążki:Pa­weł To­bo­ła-Per­t­kie­wicz

Wy­daw­ca:Wy­daw­nic­two PRO­HI­BI­TAPa­weł To­bo­ła-Per­t­kie­wiczwww.pro­hi­bi­ta.plwy­daw­nic­two@pro­hi­bi­ta.plTel: 22 424 37 36www.fa­ce­bo­ok.com/Wy­daw­nic­two­Pro­hi­bi­taul. Dy­mi­ńska 401-519 War­sza­wa

Wy­da­nie tej ksi­ąż­ki, po­dob­nie jak in­nych pro­jek­tów wy­daw­nic­twa Pro­hi­bita, NIE zo­sta­ło sfi­nan­so­wa­ne z pie­nię­dzy po­dat­ni­ków.

Sprze­daż ksi­ąż­ki w In­ter­ne­cie:

Wstęp

Ob­cho­dzi­my w roku bie­żącym trzech­set­let­nią pa­mi­ąt­kę za­mkni­ęcia świ­ęte­go so­bo­ru try­denc­kie­go, a jak do­no­szą dzien­ni­ki, licz­ny za­stęp bi­sku­pów wy­bie­ra się do Try­den­tu, aby wspo­mnie­nie to uczcić i Bogu chwa­łę od­dać. Ko­ściół al­bo­wiem wdzi­ęcz­nie i z chlu­bą na ostat­ni swój so­bór eku­me­nicz­ny spo­gląda, bo z jego ustaw, de­kre­tów i ka­no­nów nowe wzi­ął ży­cie i świe­że a jędr­ne siły. I Pol­ska w swych dzie­jach ko­ściel­nych roz­po­czy­na od przy­jęcia try­denc­kich de­kre­tów okres od­ro­dze­nia swe­go. Dość wspo­mnieć w tym względzie imię ar­cy­bi­sku­pa Sta­ni­sła­wa Karn­kow­skie­go, któ­ry tym był dla Pol­ski, czym świ­ęty Ka­rol Bo­ro­me­usz dla Włoch, a prze­pro­wa­dze­niem ustaw nie­któ­rych so­bo­ru try­denc­kie­go pod­nió­sł na­ukę i du­cha ko­ściel­ne­go w du­cho­wie­ństwie. Wszel­ką też dzia­łal­no­ść gor­li­wą wiel­kie­go bi­sku­pa na­sze­go Sta­ni­sła­wa Ho­zju­sza za­wdzi­ęcza­my wpły­wom bło­go­sła­wio­nym so­bo­ru. Epi­sko­pat pol­ski, idąc za przy­kła­dem tych dwóch przo­dow­ni­ków swo­ich, przez cały wiek XVI i XVII zgro­ma­dza się pil­nie z du­cho­wie­ństwem na kon­cy­lia par­ty­ku­lar­ne, by uchwa­ła­mi wy­da­ny­mi na nich na­pra­wić, co było złe­go, krze­pić, co było sła­be, a wszędzie po­żyt­ków przy­mna­żać Ko­ścio­ło­wi. Tak więc po wszyst­kich die­ce­zjach Pol­ski szcze­rze krząta­no się oko­ło re­for­my, a za­bie­gi po­bo­żne nie były bez owo­ców.

To­też w mia­rę jak wia­ra ka­to­lic­ka i ży­cie ko­ściel­ne po­częło się w Pol­sce po so­bo­rze try­denc­kim pod­no­sić, dy­sy­den­tyzm omdle­wał co­raz wi­ęcej, a nie­zgo­dą w ło­nie wła­snym szar­pa­ny, śmier­tel­ne za­da­wał so­bie cio­sy. Nie prze­śla­do­wa­nie więc re­li­gij­ne, któ­re­go Pol­ska wca­le nie zna­ła, ani za­go­rza­ło­ść Zyg­mun­ta III, ani fa­na­tyzm je­zu­itów, jak pra­wią błęd­nie, wy­gu­bił dy­sy­den­tów pol­skich, ale po­tęga ra­czej oży­wio­nej wia­ry w du­cho­wie­ństwie, na­pra­wa oby­cza­jów i na­uka, zdo­bi­ąca ów­cze­sny stan du­chow­ny u nas, wy­pa­rła z gra­nic Pol­ski obcą wia­rę kra­jo­wi. Zwy­ci­ęstwo to Ko­ścio­ła, było ko­ro­ną ustaw i de­kre­tów re­for­ma­cyj­nych, któ­re Pol­ska wzi­ęła z Try­den­tu.

Że więc bło­go­sła­wio­nej re­for­mie na so­bo­rze try­denc­kim ogło­szo­nej i my Po­la­cy swe od­ro­dze­nie za­wdzi­ęcza­my i za­cho­wa­nie wia­ry świ­ętej, dla­te­go go­dzi się nam uczcić wspo­mnie­niem trzech­set­let­nią rocz­ni­cę jego za­mkni­ęcia. W chęci prze­to wy­wi­ąza­nia się z obo­wi­ąz­ku, któ­ry wdzi­ęcz­no­ść na­kła­da, po­sta­no­wi­li­śmy w krót­kim za­ry­sie po­dać tu dzie­je so­bo­ru, aby przy­po­mnieć i opo­wie­dzieć, co świ­ęta mat­ka na­sza – Ko­ściół Boży – uczy­ni­ła na swo­im ze­bra­niu w Try­den­cie, by od nie­wia­ry, któ­ra na najświ­ęt­sze jego ta­jem­ni­ce tar­gnęła się, obro­nić nas i po­żąda­ny dać ra­tu­nek ku zba­wie­niu.

Wia­do­mo­ści czer­pa­li­śmy do tej pra­cy z źró­deł naj­pew­niej­szych, więc może się przy­czy­nić do oświe­ce­nia i usta­le­nia sądu, któ­ry tak ró­żny jest i po­mi­ędzy pol­skim i uczo­ny­mi o so­bo­rze. Dziś ła­twiej, niż przed kil­ku­dzie­si­ęciu laty prze­ko­nać się o praw­dzie, bo po­mi­ędzy hi­sto­ry­ka­mi na­wet pro­te­stanc­ki­mi co­raz mniej uprze­dzeń do dzie­jów so­bo­ru. Do po­dań zaś Sar­pie­go, ze złej wia­ry wzi­ętych, nikt pew­nie wo­bec re­zul­ta­tów kry­ty­ki hi­sto­rycz­nej nie będzie się już śmiał od­wo­ły­wać.

Był jed­nak czas, w któ­rym Sar­pie­go Hi­sto­ria so­bo­ru try­denc­kie­go1, za je­dy­ne i nie­omyl­ne źró­dło po­wszech­nie była uwa­ża­na, to­też z nie­go bra­no wszyst­kie oszczer­stwa prze­ciw oj­com ze­bra­nym w Try­den­cie, aby zha­ńbić i po­ni­żyć przez to Ko­ściół. I dla tej po­wa­gi, któ­rej imię Sar­pie­go uży­wa­ło nie­za­słu­że­nie w świe­cie uczo­nym, wy­pa­da na wstępie do dzie­jów so­bo­ru, po­dać choć w krót­kim ry­sie ob­raz tego czło­wie­ka2.

Uro­dził się Piotr Sar­pi w We­ne­cji w 1552 roku. Od naj­wcze­śniej­szych lat me­lan­cho­licz­ne uspo­so­bie­nie od­wo­dzi­ło go od za­baw i uciech, i dla tego całą mło­do­ść swą po­świ­ęcał na­ukom, w któ­rych też nad­zwy­czaj­ne czy­nił po­stępy. W 1565 roku wstąpił do za­ko­nu Ser­wi­tów (był to za­kon za­ło­żo­ny w pierw­szej po­ło­wie XIII w. we Flo­ren­cji, ku roz­bu­dza­niu i oży­wia­niu czci Najśw. M. P.), przy­brał imię Pa­wła i od tego cza­su na­zy­wa­no go Fra Pa­olo, czy­li Bra­tem Pa­włem. Wy­so­ka na­uka wy­nio­sła go w roku 26–tym ży­cia na pro­win­cja­ła za­ko­nu. Ry­chło już, zda­je się, sta­nął on w opo­zy­cji na­prze­ciw Sto­li­cy Apo­stol­skiej, tego przy­naj­mniej do­wo­dzi jed­no jego wy­ra­że­nie się w po­uf­nym li­ście, iż na dwo­rze pa­pie­skim in­try­gi tyl­ko pro­wa­dzą do wy­so­kich urzędów. Wia­do­mo­ść o tym li­ście jako i po­dej­rze­nie, któ­re Sar­pi na sie­bie ści­ągnął po­ufa­łym ob­co­wa­niem z Ży­da­mi i he­re­ty­ka­mi we­nec­ki­mi spo­wo­do­wa­ły, że Sto­li­ca Apo­stol­ska od­mó­wi­ła mu po­twier­dze­nia na bi­skup­stwo, na któ­re go Rzecz­po­spo­li­ta We­nec­ka przed­sta­wi­ła. Od tego cza­su da­tu­je się jego nie­na­wi­ść ku pa­pie­żo­wi, a któ­rą nie­któ­rzy przy­pi­su­ją ob­ra­żo­nej z tego po­wo­du du­mie. Na­wet pro­te­stant Ran­ke przy­zna­je to, mó­wi­ąc: „trud­no za­prze­czyć, że do­zna­ne upo­śle­dze­nie, któ­re wro­dzo­nej am­bi­cji ta­mu­je dro­gę, i na męski umy­sł nie bywa bez wpły­wu”3.

Spo­ry Rze­czy­po­spo­li­tej We­nec­kiej, któ­ra wol­no­ść Ko­ścio­ła w swym pa­ństwie chcia­ła przy­tłu­mić i znie­ść ca­łkiem wpływ pa­pie­ża, ze Sto­li­cą Apo­stol­ską, po­da­ły Sar­pie­mu spo­sob­no­ść do wy­stąpie­nia jaw­ne­go w swej opo­zy­cji. Bo­wiem pa­pież Pa­weł, wstąpiw­szy na tron w 1605 roku, z całą ener­gią opa­rł się tym za­ma­chom, naj­przód w osob­nym bre­we, a po­tem w mo­ni­to­rium, w któ­rym po­gro­ził We­ne­cji eks­ko­mu­ni­ką, je­śli­by w prze­ci­ągu 24 dni nie od­stąpi­ła od swych po­sta­no­wień. Wy­ko­na­niu eks­ko­mu­ni­ki opa­rła się We­ne­cja; je­zu­itów któ­rzy ją za­częli ogła­szać wy­pędzi­ła, a pa­pież, oba­wia­jąc się wi­ęk­szych nad­to nie­szczęść, zwłasz­cza że Hen­ryk IV król fran­cu­ski był w przy­mie­rzu z We­ne­cją, a pro­te­stan­ci mo­gli jej przy­jść w po­moc, znió­sł eks­ko­mu­ni­kę trak­ta­tem, za po­śred­nic­twem te­goż Hen­ry­ka za­war­tym. W cza­sie tych za­jść Sar­pi prze­sze­dł do obo­zu zbun­to­wa­nej Rze­czy­po­spo­li­tej i do ta­kie­go przy­sze­dł zna­cze­nia, że go się ra­dzo­no w rze­czach, na­wet po­li­ty­ki się do­ty­czących. Z jego za­sad po­li­tycz­nych, któ­rych się trzy­mał wów­czas, przy­ta­cza nie­któ­re pi­sarz Daru w hi­sto­rii We­ne­cji (ks. 29), a któ­re są na­ce­cho­wa­ne naj­nie­go­dziw­szym ma­chia­we­li­zmem. Przy­ta­cza­my nie­któ­re z nich: w spo­rach za­cho­dzących mi­ędzy mo­żny­mi ka­rać na­le­ży mniej mo­żnych; w spo­rach mi­ędzy szlach­ci­cem a jego pod­da­nym, słusz­no­ść za­wsze szlach­ci­co­wi trze­ba przy­znać; na­czel­ni­ków prze­ciw­ne­go stron­nic­twa, pod ja­kim­kol­wiek po­zo­rem trze­ba wy­gu­bić, omi­ja­jąc prze­cież przy tym zwy­czaj­ne sądy. Tru­ci­zna niech ci za­stąpi kata, bo spo­sób ten mniej jest znie­na­wi­dzo­ny, a pew­niej pro­wa­dzi do celu. Sar­pi też w cza­sie onych za­jść z pa­pie­żem, sło­wem i osob­ny­mi pi­sma­mi po­da­wał spo­so­by, któ­ry­mi by wpływ i zna­cze­nie eks­ko­mu­ni­ki osła­bić i znie­ść mo­żna.

Ta to opo­zy­cja po­łączy­ła go ści­śle z wy­znaw­ca­mi gal­li­ka­ńskich za­sad, a mia­no­wi­cie z osła­wio­nym au­to­rem hi­sto­rii kon­cy­liów eku­me­nicz­nych, Ed­mun­dem Ri­cher. Z nie­na­wi­ści jed­nak ku pa­pie­żo­wi da­lej on po­sze­dł od gal­li­ka­nów, bo mamy do­wo­dy na to, że Sur­pi nie tyl­ko z gal­li­ka­na­mi od­rzu­cał pry­mat pa­pie­ski i inne ko­ściel­ne in­sty­tu­cje, ale że nad­to za­sa­da­mi i prze­ko­na­niem swo­im ca­łkiem prze­sze­dł do obo­zu pro­te­stan­tów. Do­wo­dy te trze­ba tu przy­to­czyć, aby nimi zbić zda­nie nie­któ­rych pro­te­stanc­kich hi­sto­ry­ków, ja­ko­by Sar­pi będąc ka­to­li­kiem miał dla tego na wia­rę u nas za­słu­gi­wać. Znaj­du­je­my je w jego li­stach, któ­rym kal­wi­ńscy pi­sa­rze od­ma­wia­ją au­ten­tycz­no­ści, któ­rych jed­nak wia­ro­god­no­ść Daru, od­kry­cia­mi swy­mi w taj­nym ar­chi­wum we­nec­kim, udo­wod­nił w naj­now­szych cza­sach. Tak np. w li­ście swym z dnia 6 grud­nia 1611 pi­sze: „Cie­szy­łbym się nie­zmier­nie, gdy­by spra­wa re­for­ma­cji po­wio­dła się, bo wiel­ki z niej dla świa­ta uro­śnie po­ży­tek”. Po­dob­nie w wie­lu in­nych li­stach wy­ra­ża ra­do­ść swą z tego, że re­for­ma­cja we Fran­cji po­stępu­je. Wa­żne w tym względzie do­ku­men­ty przy­ta­cza nie­miec­kie pi­smo pe­rio­dycz­ne „Hi­stor. po­lit. Blät­ter” 1843, Heft w roz­pra­wie Blic­ke in die Zu­stän­de Ve­ne­digs zu An­fang des 17. Jahrh., któ­ra się opie­ra głów­nie na pi­śmie Me­mo­ires et Cor­re­spon­dan­ces de Du­ples­sis–Mor­ney, Pa­ris 1826. Mi­ędzy in­ny­mi opo­wia­da nie­ja­ki Dio­ta­ti, ka­zno­dzie­ja ge­new­ski, któ­ry znał oso­bi­ście Sar­pie­go: „Po­zna­łem”– mówi on – „praw­dzi­wy fun­da­ment jego prze­ko­nań: wła­ści­wie nie wie­rzy on, aże­by osob­ne wy­zna­nie wia­ry było czło­wie­ko­wi po­trzeb­ne. Bóg pa­trzy na ser­ce i na wolę; cza­so­wi, jest jego zda­nie, wszyst­ko na­le­ży po­ru­czyć, wy­swo­bo­dze­nie z nie­wo­li nie­za­wod­nie na­stąpi”. Te i tym po­dob­ne wy­ra­że­nia i sądy Sar­pie­go wpro­wa­dza­ją nas w głąb jego za­sad re­li­gij­nych i od­sła­nia­ją wła­ści­we źró­dło jego nie­na­wi­ści ku pa­pie­żo­wi. Był on bo­wiem w du­szy nie­przy­ja­cie­lem Ko­ścio­ła, ale wy­zna­niem swo­im nie był ani lu­te­ra­ni­nem, ani kal­wi­ni­stą w zna­cze­niu, któ­re w onym cza­sie do tych wy­ra­zów przy­wi­ązy­wa­no, był ra­czej pro­te­stan­tem w du­chu ra­cjo­na­li­stów dzi­siej­szych. Tak pro­te­stanc­ki pi­sarz Le­brun opo­wia­da nam, że w 1609 roku nie­ja­ki Lenk, taj­ny agent elek­to­ra Pa­la­ty­na­tu w We­ne­cji, z kil­ku roz­mów mia­nych z Sar­pim prze­ko­nał się, iż on z dru­gim in­nym Fra Ful­gen­tio stał na cze­le licz­ne­go bar­dzo zwi­ąz­ku, któ­ry za­mie­rzał pro­te­stan­tyzm usta­lić w We­ne­cji. Po­dob­nie Hen­ryk IV prze­jął list pre­dy­kan­ta ge­new­skie­go, pi­sa­ny do pew­ne­go kal­wi­na w Pa­ry­żu z tą wia­do­mo­ścią, „iż wnet pra­ce Sar­pie­go i Ful­gen­cju­sza oko­ło za­pro­wa­dze­nia re­for­my w We­ne­cji, za­czną wy­da­wać owo­ce, bo doża i znacz­na część se­na­to­rów już swe oczy otwo­rzy­ła praw­dzie”. Hen­ryk przez po­sła swe­go w We­ne­cji ka­zał ten list wręczyć Se­na­to­wi, wsku­tek cze­go Ful­gen­tio wy­pędzo­ny, a Sar­pie­mu na­ka­za­no, aby w przy­szło­ści miał się na bacz­no­ści4.

Bos­su­et, któ­re­go nikt nie po­sądzi o zby­tek ul­tra­mon­ta­ni­zmu, zbi­ja­jąc zda­nie hi­sto­ry­ka pro­te­stanc­kie­go Bur­net, któ­ry w hi­sto­rii swej re­for­ma­cji na­zy­wa Sar­pie­go ka­to­li­kiem, przy­po­mi­na mu inne jego zda­nie w pi­śmie dru­gim (Vie de Gu­il­lau­me Be­dell, eve­que de Kil­mo­re en Ir­lan­de, p. 9, 19–20, któ­ry ba­wił w We­ne­cji i któ­re­mu Sar­pi otwo­rzył swo­je ser­ce), w któ­rym tak Bur­net cha­rak­te­ry­zu­je Sar­pie­go: „Był to pro­te­stant skry­ty, któ­ry li­tur­gię an­gli­ka­ńską za wzór naj­do­sko­nal­szy uwa­żał; w cza­sie spo­rów Pa­wła V z We­ne­cją pra­co­wał nad zu­pe­łnym ze­rwa­niem nie tyl­ko z dwo­rem, ale na­wet i Ko­ścio­łem rzym­skim; miał się za człon­ka ko­ścio­ła ska­żo­ne­go i spo­łe­cze­ństwa ba­łwo­chwal­cze­go; słu­chał spo­wie­dzi, od­pra­wiał Mszę św., a wy­rzu­ty su­mie­nia swe­go uspo­ka­jał opusz­cza­niem znacz­nej części ka­no­nów”. Bos­su­et sam po przy­to­cze­niu tego ustępu z pi­sma Bur­ne­ta, tak skre­śla we­wnętrz­ne uspo­so­bie­nie Sar­pie­go: „Był to pro­te­stant w ha­bi­cie mni­cha, któ­ry od­pra­wiał ofia­rę Mszy świ­ętej bez wia­ry, i człon­kiem po­zo­stał Ko­ścio­ła, któ­re­go obrząd­ki ze­wnętrz­ne uwa­żał za ba­łwo­chwal­stwo”5.

Uma­rł Sar­pi w 71 roku ży­cia swe­go, a fa­łszem jest, co pi­szą, że miał być za­mor­do­wa­nym, jak rów­nie i to, że stron­ni­cy wła­śni mie­li go zgła­dzić, sprzy­krzyw­szy so­bie jego pa­no­wa­nie.

Osądź sam, ła­ska­wy czy­tel­ni­ku, po prze­czy­ta­niu uwag po­wy­ższych, czy pi­sa­rzo­wi tak lu­źnych zdań i po­jęć re­li­gij­nych, a tak nie­go­dzi­wych za­sad w po­li­ty­ce, skry­wa­jące­mu nie­na­wi­ść prze­ciw Ko­ścio­ło­wi, a za­ci­ęte­mu wy­ra­źnie prze­ciw­ni­ko­wi pa­pie­stwa, mo­żna dać wia­rę w opo­wia­da­niu hi­sto­rii so­bo­ru, któ­re­go głów­nym za­da­niem było do­gmat ko­ściel­ny przed na­pa­ścią he­re­tyc­ką obro­nić i znie­wa­żo­ny ma­je­stat wła­dzy pa­pie­skiej naj­wy­ższą czcią oto­czyć? Sar­pi w dzie­jach so­bo­ru try­denc­kie­go nic in­ne­go nie wi­dzi, jed­no nie­prze­rwa­ny wątek in­tryg i ma­tactw dwo­ru pa­pie­skie­go, a opi­su­jąc je, chciał do resz­ty zo­hy­dzić przed świa­tem god­no­ść na­stęp­cy Pio­tro­we­go. Przy­jęli też nie­przy­ja­cie­le Ko­ścio­ła pra­cę jego gło­śny­mi okla­ska­mi, a po­ci­ski bra­ne z niej tym się sta­ły nie­bez­piecz­niej­sze, że je za­sła­nia­ła po­wa­ga wia­ry ka­to­lic­kiej, któ­rej au­tor mie­nił się być wy­znaw­cą.

Ko­ścio­ło­wi i wszyst­kim du­szom szcze­rze do nie­go przy­wi­ąza­nym, dzie­ło Sar­pie­go nie­ma­ło bo­le­ści i smut­ku przy­czy­ni­ło. Wzi­ęli się też nie­któ­rzy ucze­ni ka­to­li­cy do pió­ra, aby ha­nieb­ne ode­przeć za­rzu­ty. Od­zna­czył się mi­ędzy nimi Sci­pio Hen­ri­ci, ale pra­ca jego nie wy­rów­ny­wa­jąca ta­len­tom i zdol­no­ściom Sar­pie­go, wpły­wom zgub­nym za­po­biec nie mo­gła. Wda­ła się w tę spra­wę sama na­wet Sto­li­ca Apo­stol­ska, i za jej usi­ło­wa­niem kil­ku człon­ków To­wa­rzy­stwa Je­zu­so­we­go pod­jęło się no­we­go opra­co­wa­nia hi­sto­rii so­bo­ru. Do­zwo­lo­ny im był wstęp do wszyst­kich ar­chi­wów i bi­blio­tek rzym­skich, wy­da­no im na­wet nie­dru­ko­wa­ne ko­re­spon­den­cje. Pra­cy jed­nak po­ru­czo­nej nie do­ko­na­li, a nie wia­do­mo, ja­kie tego były po­wo­dy.

Przy­słał wresz­cie Pan Bóg Ko­ścio­ło­wi swe­mu dziel­ne­go ob­ro­ńcę, któ­ry i ge­niu­szem i za­cno­ścią cha­rak­te­ru o wie­le prze­wy­ższał Sar­pie­go. Był to Sfo­rza Pal­la­vi­ci­no (1607–1667), uro­dzo­ny w Rzy­mie. Za­cny ro­dem, ale za­cniej­szy cno­ta­mi. Jest wie­le ry­sów w jego ży­ciu, świad­czących o rzad­kiej szla­chet­no­ści du­szy, i o za­mi­ło­wa­niu praw­dy, w któ­rej obro­nie nie wa­hał się utra­cić ła­skę Urba­na VIII i Alek­san­dra VII, pa­pie­ży. W roku 1623 opusz­cza świat, któ­ry mu najświet­niej­szą obie­cy­wał przy­szło­ść i wstępu­je do za­ko­nu je­zu­itów. Ofia­ro­wa­ny so­bie po dwa­kroć ka­pe­lusz kar­dy­nal­ski od­rzu­ca, a we­zwa­ny po raz trze­ci, na roz­kaz ge­ne­ra­ła przyj­mu­je go w 1659 roku.

Pal­la­vi­ci­no dwa­dzie­ścia lat pra­co­wał nad hi­sto­rią so­bo­ru i wy­dał ją po wło­sku w Rzy­mie mi­ędzy ro­kiem 1656 a 16576. Pra­ca ta naj­wy­ższych po­chwał god­na we względzie sty­lu i języ­ka, na­le­ży do naj­zna­ko­mit­szych po­mni­ków li­te­ra­tu­ry wło­skiej, we względzie hi­sto­rycz­nym wiel­kie od­da­ła usłu­gi Ko­ścio­ło­wi.

Śle­po­ta jed­nak i zła wola dłu­go opie­ra­ły się przy­zna­niu lau­ru zwy­ci­ęstwa Pal­la­vi­ci­nie­mu i wy­ższo­ści nad Sar­pim, prze­ciw któ­re­mu głów­nie jego dzie­ło było wy­mie­rzo­ne. Na­szym do­pie­ro cza­som na­le­ży się za­słu­ga po­zna­nia się na war­to­ści Pal­la­vi­ci­nie­go pra­cy7.

Oto co pi­sze o niej Stam­berg, pro­te­stant: „Hi­sto­ria so­bo­ru try­denc­kie­go jest dzie­łem god­nym po­dzi­wu, nie­po­rów­na­nym na­uką i by­stro­ścią sądu. Za­mie­rzył on so­bie zbić błędy Pa­wła Sar­pie­go i udo­wod­nił mu nie mniej, jak 366 jaw­nych, zło­śli­wych fa­łszów i błędów. Czas, któ­ry ka­żde nie­ro­zum­ne zda­nie osądza, przy­wió­dł i prze­ciw­ni­ków Pal­la­vi­ci­nie­go do mil­cze­nia, a jak ko­lej cza­su dała nam w pi­śmie Sar­pie­go po­znać na­tchnie­nia na­mi­ęt­no­ści, nie­na­wi­ści i po­śpie­chu, tak i spro­wa­dzi­ła uzna­nie wier­no­ści i pil­no­ści, któ­rej kar­dy­nał użył do swe­go dzie­ła. Czci­my w nim nie tyl­ko grun­tow­ne­go, roz­trop­ne­go i by­stre­go dzie­jo­pi­sa­rza, ale i na­ukę teo­re­tycz­ną bez po­rów­na­nia, gdy Sar­pie­mu na na­uce teo­re­tycz­nej ca­łkiem zby­wa; po­dzi­wia­ją w nim język, któ­ry na rów­ni go sta­wia z naj­wi­ęk­szy­mi mi­strza­mi Włoch”.

Ta­kie jest zda­nie pro­te­stan­tów. I my więc ka­to­li­cy śmia­ło chlu­bić mo­że­my się dzie­łem, któ­re do naj­zna­ko­mit­szych pło­dów na polu li­te­ra­tu­ry dzie­jo­wej na­le­ży, a Panu Bogu win­ni­śmy dzi­ęko­wać, że w kar­dy­na­le Pal­la­vi­ci­nim ze­słał męża Ko­ścio­ło­wi, któ­ry w dzie­jach so­bo­ru jego, nowy zło­żył wie­niec na skro­niach Mat­ki na­szej świ­ętej.

Bo też nie było so­bo­ru, któ­ry by w po­dob­nie trud­nych cza­sach i oko­licz­no­ściach, taką chwa­łą oto­czył Ko­ściół i tak w dzie­jach swych od­bił wy­ra­źnie rządy Opatrz­no­ści Bo­żej i dzia­ła­nie Du­cha Św. Mimo naj­roz­licz­niej­szych bo­wiem in­te­re­sów i in­tryg po­li­tycz­nych, któ­ry­mi pa­ństwa eu­ro­pej­skie, nie­zgod­ne mi­ędzy sobą, po­psuć dzie­ło so­bo­ru się po­ku­si­ły; mimo ró­żnic, prze­ci­wie­ństw i nie­na­wi­ści na­ro­do­wych, któ­re i na świ­ętym ze­bra­niu w Try­den­cie się ście­ra­ły, mimo na­mi­ęt­no­ści wresz­cie ludz­kich, któ­re gwa­łtem się ci­snęły, by po­kój mi­ędzy bi­sku­pa­mi za­kłó­cić; so­bór do­ko­nał za­da­nia naj­zu­pe­łniej – iście za spra­wą i po­mo­cą Du­cha Świ­ęte­go. Nie­życz­li­wi Ko­ścio­ło­wi pi­sa­rze, stro­nę je­dy­nie ludz­ką hi­sto­rii so­bo­ru pod­no­sząc, gu­bią się w do­my­słach o ta­jem­nych spręży­nach in­tryg dwo­ru pa­pie­skie­go, i za przy­kła­dem Sar­pie­go wi­dzą w nim tyl­ko mi­zer­ną ro­bo­tę po­li­ty­ki i ego­izmu, nie ba­cząc na to, że wszyst­ko w świe­cie, co najświ­ęt­sze jest na­wet i naj­szla­chet­niej­sze, ułom­no­ścią na­tu­ry ludz­kiej jest ska­żo­ne, a że rządy Boże i Opatrz­no­ść w Ko­ście­le, tym sil­niej swym bla­skiem ude­rza­ją, im sprzecz­niej­sza z nimi jest zła wola ludz­ka. „Wi­dok bło­ta w hi­sto­rii” – tak mówi pi­ęk­nie nasz Zyg­munt Kra­si­ński – „po­wi­nien być bo­dźcem do pod­nie­sie­nia oczu do góry, a tam wi­ęcej la­zu­ru nad gło­wą, niż bru­du pod sto­pa­mi. Im wi­ęcej podłych i nik­czem­nych wi­dzę, tym moc­niej czu­ję Boga, tym wi­ęcej dzi­wu­ję się Jemu”8.

My dzie­ci Ko­ścio­ła św. wie­my to z wia­ry, któ­ra jest nie­omyl­na, a któ­rą za­wsze, ry­chlej czy pó­źniej i dzie­je, je­że­li uczci­wie się pi­szą, po­świad­cza­ją, że z bi­sku­pa­mi na so­bór ze­bra­ny­mi Duch jest Świ­ęty, któ­ry ich wy­ro­ka­mi kie­ru­je. Ja­kie­kol­wiek są więc jego ko­le­je, czy po ja­snych go­ści­ńcach świa­tła nie­bie­skie­go, czy po ciem­nych dro­gach nie­udol­no­ści ludz­kiej, za­wsze Duch Świ­ęty pro­wa­dzi oj­ców na­szych ko­ściel­nych pew­nym trak­tem praw­dy ob­ja­wio­nej, a co bie­rze­my z ich ust, to jest na­uką Bożą, a co oni roz­po­rządzą, to jest Bo­skim roz­po­rządze­niem.

Hi­sto­ry­ko­wi ko­ściel­ne­mu nie go­dzi się ina­czej sądzić, je­śli do spi­sa­nia hi­sto­rii so­bo­ru się za­bie­ra. Za­tem jed­nak nie idzie, aby się miał wy­rzec sądu wła­sne­go i bez­stron­no­ści, i praw­dę miał krzyw­dzić. Bo i ow­szem, w zgo­dzie i po­ko­ju z Ko­ścio­łem, któ­ry jest mat­ką wszel­kiej praw­dy, przy­by­wa swo­bo­dy w umie­jęt­no­ści, i skry­tych nie­raz ta­jem­nic praw­dy hi­sto­rycz­nej łac­niej do­ciec. To­też naj­znacz­niej­si hi­sto­ry­cy nasi z czcią głębo­ką i wier­no­ścią ku Ko­ścio­ło­wi łączy­li śmia­łą otwar­to­ść w sądze­niu złych po­stęp­ków choć naj­wy­ższych do­stoj­ni­ków ko­ściel­nych. Ta­kim był Ba­ro­niusz, u nas Jan ar­chi­dia­kon, Dłu­gosz i inni.

Więc za przy­kła­dem idąc za­cnych oj­ców hi­sto­rii ko­ściel­nej, przy­stępu­je­my do pra­cy ni­niej­szej z wia­rą w nie­omyl­no­ść so­bo­rów, i z czcią głębo­ką ku wszyst­kie­mu, co na nich zo­sta­ło po­sta­no­wio­ne. Pra­gnie­my zaś szcze­rze, naj­wier­niej wszyst­ko opi­sać, co w cza­sie trwa­nia so­bo­ru w Try­den­cie się sta­ło, a daj Boże, aby­śmy tu żad­ne­go pró­żne­go sło­wa nie rzu­ci­li, za któ­re by nam przy­szło przed Bo­giem od­po­wia­dać.

Przy­pi­sy:

← 1 Na­pi­sa­ne po wło­sku. Mamy pod ręką tłu­ma­cze­nie fran­cu­skie: Hi­sto­ire du Con­ci­le de Tren­te par Fra–Pa­oio Sar­pi, tra­du­ite par Le Co­uray­er, a Ba­sle, 1738.

← 2 Co­uray­er: Vie de Sar­pi, we wstępie do dzie­ła po­da­ne­go pod nrem 1.; Dr Bri­schar: Beur­the­iiung der con­tro­ver­sen Sar­pis und Pal­la­vi­ci­nis, Tu­bin­gen, 1844.

← 3 Ran­ke: Die römi­schen Päp­ste II, 310.

← 4 Rohr­ba­cher: Hi­sto­ire uni­ver­sel­le de l’égli­se Ca­tho­li­que, Pa­ris 1852. t. 24. p. 10.

← 5 Bos­su­et: Hi­sto­ire des va­ria­tions, t. 7. nr 109.

← 6 Ła­ci­ńskie wy­da­nie: Vera oecu­me­ni­ci Con­ci­lii Tri­den­ti­ni hi­sto­ria, Co­lo­niae Agri­pi­nae, 1717.

← 7 Ersch u. Gru­ber, En­cyc­lop.: Pal­la­vi­ci­no.

← 8 List z Mo­na­chium 1842, wy­dru­ko­wa­ny w „Dzien­ni­ku Po­znan­skim” r. 1859. N. 254.

 

Przygotowania do soboru i wypadki poprzedzające zwołanie jego1

Za­bu­rze­nia re­for­ma­cji lu­ter­skiej wstrząsnęły całą bu­dow­lą ko­ściel­ną i po­li­tycz­ną w Niem­czech; wszel­kie usi­ło­wa­nia ce­sa­rza i ksi­ążąt do­brej woli, aby po­kój za­kłó­co­ny przy­wró­cić, żad­ne­go skut­ku po­my­śl­ne­go nie wy­da­ły; je­dy­ny ra­tu­nek jesz­cze obie­cy­wa­no so­bie po­wszech­nie w zwo­ła­niu so­bo­ru eku­me­nicz­ne­go, któ­ry by sta­now­czy wy­rok w rze­czach wia­ry wy­dał, rany za­da­ne Ko­ścio­ło­wi za­go­ił, a nad­uży­cia, prze­ciw któ­rym spra­wie­dli­wie gło­sy się pod­no­si­ły usu­nął, i tym spo­so­bem pro­te­stan­tom wszel­ki od­jął po­zór do nie­na­wi­ści na­prze­ciw Ko­ścio­ło­wi. Dla­te­go ni­g­dy nie wo­ła­no tak po­wszech­nie so­bo­ru i ni­g­dy też nie było tak ko­niecz­ne jego zwo­ła­nie.

Lu­ter sam od­wo­ły­wa­niem się i swą ape­la­cją do so­bo­ru eku­me­nicz­ne­go chciał moc eks­ko­mu­ni­ki, któ­rą Leon X na nie­go rzu­cił, w oczach prze­ciw­ni­ków osła­bić. Tak samo we­zwa­ny na zje­ździe wor­mac­kim, aże­by błędy swo­je ka­cer­skie od­wo­łał, przy­rze­kł pod­dać się wy­ro­ko­wi so­bo­ru. Na sej­mie w No­rym­ber­dze w roku 1523 żąda­no od le­ga­ta Chie­ra­ga­ti, któ­ry się ska­rżył na nie wy­ko­na­nie edyk­tu wor­mac­kie­go, aże­by w któ­ry­mś mie­ście nie­miec­kim był zwo­ła­ny so­bór. Ha­drian VI nie był prze­ciw­ny temu żąda­niu, ale ry­chła śmie­rć prze­szko­dzi­ła mu w wy­ko­na­niu za­mia­ru.

Po­dob­nie i na­stęp­ca jego Kle­mens VII nie może być spra­wie­dli­wie ob­wi­nia­ny, ja­ko­by się sprze­ci­wiał zwo­ła­niu so­bo­ru (pa­no­wał od 1523–1534), zwa­ża­jąc tak na uspo­so­bie­nia pro­te­stan­tów względem kon­cy­lium, jak i wy­pad­ki po­li­tycz­ne, któ­re w pierw­szych la­tach jego pa­no­wa­nia za­szły. Bo Lu­ter i jego zwo­len­ni­cy żąda­li wpraw­dzie so­bo­ru, ale „wol­ne­go”, tj. gdzie nie sam epi­sko­pat z pa­pie­żem mia­łby moc wy­ro­ko­wa­nia w rze­czach wia­ry, ale i ka­żdy inny; żąda­li nie tyl­ko na­pra­wy oby­cza­jów, ale i na­pra­wy na­uki ko­ściel­nej, i to w spo­sób nowy, ni­g­dy do­tąd przez kon­cy­lia nie­prak­ty­ko­wa­ny. Lu­ter nad­to żad­ne­mu już kon­cy­lium nie przy­zna­wał nie­omyl­no­ści. Przy tym wy­pad­ki i za­bu­rze­nia po­li­tycz­ne, jak oto woj­na chło­pów w roku 1525, woj­na Ka­ro­la V z Fran­cisz­kiem I, na­resz­cie nie­szczęśli­we za­jścia mi­ędzy ce­sa­rzem a Kle­men­sem VII, ra­bu­nek Rzy­mu i uwi­ęzie­nie pa­pie­ża w zam­ku Anio­ła, całe Niem­cy po­dzie­li­ły na nie­przy­ja­zne so­bie stron­nic­twa, co wszyst­ko nie­prze­ła­ma­ną było prze­szko­dą do zwo­ła­nia so­bo­ru. Ku­ria rzym­ska mo­gła się ta­kże oba­wiać, by na przy­szłym so­bo­rze nie po­wtó­rzy­ło się to, co się nie­daw­no sta­ło na kon­cy­lium ba­zy­lej­skim. Sar­pi na te wszyst­kie oko­licz­no­ści nie zwa­ża­jąc, po­da­je, że Kle­mens dla­te­go nie chciał zwo­łać so­bo­ru, iż się bał, aby dla nie­pra­we­go swe­go po­cho­dze­nia i sy­mo­nii nie był prze­zeń zrzu­co­ny z tro­nu. Pra­wo­ść jego uro­dze­nia urzędow­nie zo­sta­ła udo­wod­nio­ną, sy­mo­nii zaś nikt mu inny nie za­rzu­cił i świa­dec­twem też żad­nym nie da się hi­sto­rycz­nie uza­sad­nić2.

Mimo tych jed­nak prze­ciw­no­ści, pa­pież po zwy­ci­ęstwie ce­sa­rza nad Fran­cisz­kiem kró­lem fran­cu­skim w bi­twie pod Pa­wią (1525), gdy tyl­ko po­kój na chwi­lę się po­ja­wił, za­czął my­śleć nad zwo­ła­niem so­bo­ru, i wy­dał roz­po­rządze­nia względem re­for­my dwo­ru pa­pie­skie­go. Na nie­szczęście nowe wy­pad­ki nie­przy­ja­zne prze­szko­dzi­ły spe­łnie­niu za­mia­ru. Wnet bo­wiem po­tem przy­ja­zny sto­su­nek pa­pie­ża z ce­sa­rzem ze­rwa­ny zno­wu, woj­sko ce­sar­skie zdo­by­wa i ra­bu­je Rzym. W 1529 roku w Spi­rze był zjazd, gdzie lu­te­ra­nie za­ło­ży­li sprze­ciw uchwa­le sej­mu, aby wszyst­ko po­zo­sta­ło aż do so­bo­ru in sta­tu quo, i aże­by nie wol­no było pra­wić na­prze­ciw Sa­kra­men­to­wi Ołta­rza, Mszy św. nie zno­szo­no, a przy­naj­mniej aby nie za­ka­zy­wa­no słu­chać jej. Co zaś pro­te­stan­ci trzy­ma­li o so­bo­rze, do­wia­du­je­my się z li­stu Lu­tra do Me­lanch­to­na, w któ­rym pi­sze: „Je­że­li igra­ją so­bie z obiet­ni­cą so­bo­ru, one dia­bły zwo­dzące, tedy i ja będę igrał z nimi, ape­lu­jąc od ich gró­źb do one­go kon­cy­lium pró­żne­go, któ­re­go ni­g­dy nie będzie, aby­śmy tym­cza­sem po­kój mie­li”. W spra­woz­da­niu swo­im nad de­kre­tem ce­sar­skim z dnia 22 wrze­śnia tak pi­sze Lu­ter: „Kon­cy­lium w tym zna­cze­niu ma być bra­ne, że ich (tj. pro­te­stan­tów) na­uka jest praw­dzi­wa i bez nie­go, i ża­den anioł z nie­ba nie może jej zmie­nić, ale i anioł, gdy­by się miał na to od­wa­żyć, po­wi­nien być klątwą uka­ra­ny i wy­klu­czo­ny; ce­sarz wiec, bi­sku­pi i pa­pież tym mniej o tym sądzić mogą”.

Bez­po­śred­nio po sej­mie w Au­gs­bur­gu w 1530 roku, we­zwał zno­wu ce­sarz pa­pie­ża, aby zwo­łał so­bór, a lubo w pi­śmie swo­im uzna­je trud­no­ści, któ­re ko­le­gium kar­dy­na­łów po­da­ło, sądzi jed­nak, że w so­bo­rze je­dy­ny tyl­ko może być ra­tu­nek. Od­no­szą się te sło­wa ce­sa­rza do pi­sma pa­pie­ża z 30–go lip­ca 1530 roku, w któ­rym te­nże oświad­czy swą go­to­wo­ść do zwo­ła­nia so­bo­ru, ale żądał przy tym, aby pro­te­stan­tów sta­rał się ce­sarz przy­wie­ść do obiet­ni­cy pod­da­nia się wy­ro­ko­wi so­bo­ru, ina­czej bo­wiem mo­gli­by go ogło­sić za nie wol­ny, je­że­li we­dle ich my­śli nie będzie urządzo­ny. Wsku­tek ato­li dal­szych ukła­dów z ce­sa­rzem, zo­sta­ło jed­no­gło­śnie na kon­sy­sto­rzu z dnia 28 li­sto­pa­da 1531 roku zwo­ła­nie so­bo­ru po­sta­no­wio­ne. Pod dniem 10 grud­nia wy­da­ne były sto­sow­ne bre­wia do wszyst­kich ksi­ążąt, a pa­pież trak­to­wał z Ka­ro­lem i Fer­dy­nan­dem względem przy­szłe­go so­bo­ru, tym­cza­sem zaś ce­sarz uko­ńczył szczęśli­wie woj­nę z Tur­ka­mi, i po­wtór­nie w Bo­no­nii oso­bi­ście na­ra­dzał się z pa­pie­żem względem przy­szłe­go so­bo­ru. Nie­ma­łą trud­no­ść mia­no­wi­cie w zwo­ła­niu na­rzu­ca­ła wąt­pli­wo­ść, czy Fran­cja będzie chcia­ła wzi­ąć udział, to­też pa­pież w pi­śmie swo­im z 10 maja 1532 roku pi­sze do ce­sa­rza: „Je­że­li król fran­cu­ski prze­ciw­nym się oka­że so­bo­ro­wi, tedy oświad­czam otwar­cie, że so­bór bez nie­go może zu­pe­łnie prze­ciw­ne wy­dać owo­ce nad te, któ­rych się po nim spo­dzie­wa­ją”. Wsku­tek na­rad w Bo­no­nii usta­no­wio­ne zo­sta­ły wa­run­ki w celu bez­pie­cze­ństwa i za­cho­wa­nia na­le­żnej po­wa­gi so­bo­ro­wi, a pa­pież dla spo­wo­do­wa­nia udzia­łu ksi­ążąt nie­miec­kich, wy­słał se­kre­ta­rza swe­go Ran­go­ni do Nie­miec i do Fer­dy­nan­da, do Fran­cji zaś i An­glii le­ga­ta Ubal­di­no. Spo­mi­ędzy tych wa­run­ków trzy na­stępu­jące tu wy­mie­nia­my: 1. So­bór ma być wol­ny, i w ten spo­sób od­pra­wia­ny, jak od po­cząt­ku wszyst­kie po­wszech­ne so­bo­ry; 2. Ci, któ­rzy udział w nim brać będą, mają przy­rzec, że wy­ro­kom jego pod­da­dzą się; 3. Aż do tego cza­su żad­ne no­wo­ści w rze­czach wia­ry nic mają być w Niem­czech za­pro­wa­dza­ne. Te wa­run­ki, acz­kol­wiek słusz­ne i spra­wie­dli­we ze sta­no­wi­ska ka­to­lic­kie­go, od pro­te­stan­tów nie mo­gły być przy­jęte, bo z przy­jęciem ich mu­sie­li­by się byli wy­rzec fun­da­men­tal­nej swej za­sa­dy, któ­ra in­dy­wi­du­al­ny i su­biek­tyw­ny ro­zum nad po­wa­gę Ko­ścio­ła sta­wia­ła. Że pro­te­stan­ci we­dle tego nie mo­gli szcze­rze ży­czyć so­bie so­bo­ru po­ka­zu­je się i z tego, co nam Pal­la­vi­ci­no opo­wia­da, że na sej­mie w Wor­ma­cji nun­cjusz Ale­an­der, nie mo­gąc się opędzić na­ga­by­wa­niom o so­bór ze stro­ny pro­te­stan­tów, udał, że otrzy­mał go­ńca z Rzy­mu z wia­do­mo­ścią, iż so­bór ma być zwo­ła­ny; od tego cza­su nikt z pro­te­stan­tów nie miał go wi­ęcej na­pa­sto­wać. To­też ksi­ążęta pro­te­stanc­cy, po na­ra­dze­niu się nad tymi wa­run­ka­mi w Schmal­kal­den, oświad­czy­li le­ga­to­wi 1–go lip­ca 1533 roku, że dwóch pierw­szych wa­run­ków przy­jąć nie mogą, bo so­bór po­wa­dze pa­pie­skiej pod­da­ny nie może się zwać wol­nym, iż ta­kie­go tyl­ko chcą so­bo­ru, w któ­rym Pi­smo św. ma roz­strzy­gać a nie po­wa­ga pa­pie­ża i scho­la­sty­ków. Meu­zel pro­te­stant do­brze na to mówi: „For­ma i tre­ść tego oświad­cze­nia nie były od­po­wied­nie, aby pa­pie­ża na­kło­nić do przy­jęcia so­bo­ru. Bo i naj­bar­dziej bez­stron­ne osądze­nie rze­czy, nie mo­gło po za­sa­dzie, któ­ra jako głów­ny wa­ru­nek po­sta­wio­na była, aże­by spo­ry o wia­rę były na so­bo­rze wy­ro­ka­mi Pi­sma św. roz­sądza­ne. Ni­cze­go in­ne­go się spo­dzie­wać, jed­no utarcz­ki słow­nej, po­dob­nej do tej, któ­ra w Lip­sku się od­by­ła, a z któ­rej ka­żda by stro­na wy­szła z tym ro­zu­mie­niem, że prze­ciw­ni­ka miej­sca­mi Pi­sma św. Po­ko­na­ła”3.

W ostat­nim roku pa­no­wa­nia swe­go, Kle­mens nie za­nie­chał sta­rań oko­ło zwo­ła­nia so­bo­ru, nie mógł jed­nak za­mia­ru przy­wie­ść do skut­ku, bo nie miał pew­no­ści, czy Fran­cja, a z nią i An­glia, przy­stąpią. 12–go pa­ździer­ni­ka 1533 roku zje­chał się Kle­mens z Fran­cisz­kiem w Mar­sy­lii, gdzie ma­łże­ństwo jego ku­zyn­ki Ka­ta­rzy­ny z Me­di­cis z sy­nem Fran­cisz­ka Hen­ry­kiem za­wi­ąza­ne zo­sta­ło. Na tym to zje­ździe sta­rał się Kle­mens na­kło­nić Fran­cisz­ka do udzia­łu w so­bo­rze, i za po­śred­nic­twem jego po­zy­skać ksi­ążąt lu­te­ra­ńskich, któ­re to sta­ra­nia za po­wód tej tak da­le­kiej pod­ró­ży po­da­je pa­pież w bre­we swo­im do kró­la Fer­dy­nan­da z 20 mar­ca 1534 roku, do­da­jąc, że Fran­ci­szek, ze względu na trud­no­ści i oko­licz­no­ści cza­su, nie sądzi, aby so­bór mógł te­raz z po­żyt­kiem być zwo­ła­nym. „Fran­cja za­wsze trzy­ma­ła się tej po­li­ty­ki” – mówi do­brze Bu­cholz – „aby Niem­cy ja­kim bądź spo­so­bem osła­biać, wo­la­ła więc nie­zgo­dę w rze­czach re­li­gii utrzy­my­wać, prze­to też pod­bu­rza­ła Tur­cję prze­ciw Niem­com, a na­wet z ligą szmal­kaldz­kich ksi­ążąt wi­ąza­ła się”4.

Kle­mens uma­rł 25 wrze­śnia 1534 roku, a po nim, 13 pa­ździer­ni­ka tego roku, na­stąpił Pa­weł III.

Za­raz w po­cząt­kach pa­no­wa­nia swe­go, Pa­weł, pe­łen ener­gii, naj­usil­niej sta­rał się o zwo­ła­nie so­bo­ru, i prze­ciw­nie, mówi Pal­la­vi­ci­no, jak Kle­mens trud­no­ści, on bło­go­sła­wie­ństwa jego przed­sta­wiał5. To­też na pierw­szym już kon­sy­sto­rzu, 13 li­sto­pa­da 1534 po­sta­no­wio­ne zo­sta­ło wy­słać do ksi­ążąt chrze­ści­ja­ńskich po­słów, by ich we­zwać na so­bór i by wszel­kie prze­szko­dy sta­ra­li się usu­nąć.

Do Nie­miec wy­sła­ny był Ver­ge­riusz, bi­skup z Capo d’Istria. Aże­by zaś wszel­ki po­zór do sprze­ci­wia­nia się od­jąć pro­te­stan­tom, na miej­sce ze­bra­nia ob­ra­ne zo­sta­ło mia­sto Man­tua, w udziel­nym będące ksi­ęstwie, i zu­pe­łnie od pa­pie­ża nie­za­le­żne, nad­to od­stąpił Pa­weł od ośmiu onych wa­run­ków, od któ­rych przy­jęcia po­przed­nik za­le­żnym uczy­nił udział w so­bo­rze, od­da­jąc rzecz tę do roz­strzy­gni­ęcia sa­me­mu so­bo­ro­wi. Ver­ge­riusz w prze­je­ździe swo­im przez Wit­ten­ber­gę miał spo­tka­nie z Lu­trem, i w re­la­cji swo­jej o roz­mo­wie z nim, któ­rą Pal­la­vi­ci­no przy­ta­cza to po­da­je: iż Lu­ter dość grzecz­nie brał się względem nie­go, trzy­ma­jąc w ci­ągu roz­mo­wy bi­ret w ręku, że się py­tał, an qu­idqu­am in Ita­lia de ipso au­di­vis­sem, eum esse ebrio­sum Ger­ma­num („aza­lim sły­szał co o nim we Wło­szech, że jest pi­ja­kiem Niem­cem”), lecz sko­ro wsz­częła się roz­mo­wa o so­bo­rze, miał się gnie­wem za­pa­lić i tu po­wie­dzieć: Ve­niam in Con­ci­lium, et me ca­pi­te di­mi­nu­tum volo, nisi meas opi­nio­nes de­fen­de­ro ad­ver­sus uni­ver­si mun­di ho­mi­nes. Non est ira mea, sed ira Dei6. U ksi­ążąt pro­te­stanc­kich Ver­ge­riusz nic nie wskó­rał, bo po na­ra­dze­niu się w Schmal­kal­den pod dniem 21 grud­nia dali od­po­wie­dź le­ga­to­wi, iż pa­pież jako ich prze­ciw­nik żad­ne­go zna­cze­nia nie może mieć w przy­szłym so­bo­rze, a je­że­li ma się zwać wol­nym, tedy i świec­cy win­ni mieć pra­wo gło­so­wa­nia.

Pa­pież, po po­wro­cie le­ga­ta do Rzy­mu, prze­ko­naw­szy się z jego re­la­cji, że w do­bry spo­sób do żad­nej ugo­dy z pro­te­stan­ta­mi nie przyj­dzie, przed­sta­wił ce­sa­rzo­wi, iż prze­mo­cą tyl­ko i bro­nią będzie mo­żna zmu­sić ich do po­wro­tu na łono Ko­ścio­ła. Że jed­nak ce­sarz po­trze­bo­wał po­mo­cy ksi­ążąt pro­te­stanc­kich, bo po za­szłej wów­czas śmier­ci ksi­ęcia me­dio­la­ńskie­go Fran­cisz­ka Sfo­rzy, wspól­nie z Fran­cisz­kiem ro­ścił so­bie do tego ksi­ęstwa pre­ten­sje, dla­te­go wo­lał ła­god­niej­szych użyć spo­so­bów. Tu też pa­pież, wsku­tek na­ra­dy z ce­sa­rzem w Rzy­mie, wy­dał pod dniem 2 czerw­ca 1536 roku bul­lę kon­wo­ka­cyj­ną, któ­rą na dzień 23 maja 1537 roku so­bór w mie­ście Man­tua zo­stał za­po­wie­dzia­ny; z tą też bul­lą do wszyst­kich ksi­ążąt ka­to­lic­kich nun­cju­sze wy­sła­ni zo­sta­li, a mi­ędzy in­ny­mi do Pol­ski Pam­phi­lus Stra­sol­dus, bi­skup z Ra­gu­zy, do Nie­miec le­gat Vor­stiusz. Pro­te­stanc­cy ksi­ążęta jak daw­niej tak i te­raz oświad­czy­li się prze­ciw so­bo­ro­wi, teo­lo­go­wie np. mar­gra­biów bran­den­bur­skie­go i no­rym­ber­skie­go żąda­li wprost, aby pa­pież, bi­sku­pi i kar­dy­na­ło­wie żad­ne­go pra­wa do gło­so­wa­nia na so­bo­rze nie mie­li: Der Papst sei ein An­ti­christ, (ta­kie było ich zda­nie) und bis er sich von die­ser An­kla­ge ge­re­inigt ha­ben wer­de, mus­se man ihn He­iden. Żad­ne per­swa­zje i przed­sta­wie­nia z stro­ny ce­sa­rza nic nie po­mo­gły.

Tym­cza­sem so­bór za­po­wie­dzia­ny nie mógł się roz­po­cząć w Man­tui, bo ksi­ążę żądał dla bez­pie­cze­ństwa i spo­koj­no­ści pu­blicz­nej od pa­pie­ża po­mo­cy woj­ska, żo­łdem jego utrzy­my­wa­ne­go; na co pa­pież już dla tego sa­me­go nie chciał przy­stać, by się nie zda­wa­ło, ja­ko­by pod opie­ką ba­gne­tów so­bór szu­kał bez­pie­cze­ństwa, i aże­by tym na nowo nie zra­zić pro­te­stan­tów. Dla­te­go bul­lą z 20 maja 1537 roku pro­ro­ga­cję so­bo­ru ogło­sił. Trud­no było te­raz pa­pie­żo­wi wy­na­le­źć sto­sow­ne miej­sce, bo ze względu na Fran­cję nie mógł ob­rać mia­sta nie­miec­kie­go, ze względu zaś na pro­te­stan­tów mia­sta po­ło­żo­ne­go w pa­ństwie ko­ściel­nym. Na­resz­cie za przy­zwo­le­niem We­ne­cji zo­stał so­bór na dzień 1 maja 1538 roku w mie­ście Vi­cen­za za­po­wie­dzia­ny. Pa­pież wy­słał na­tych­miast do Vi­cen­zy trzech kar­dy­na­łów jako le­ga­tów przy­szłe­go so­bo­ru. Le­ga­ci na pró­żno kil­ka mie­si­ęcy cze­ka­li na przy­by­cie bi­sku­pów, a gdy ża­den nie sta­nął, zo­sta­ła dal­sza pro­ro­ga­cja ogło­szo­na.

Pa­pież wszel­ki­mi si­ła­mi sta­rał się po­go­dzić Fran­cisz­ka z ce­sa­rzem. Uda­ło mu się też oby­dwóch mo­nar­chów spro­wa­dzić do mia­sta Niz­zy w Pie­mon­cie; sam na­wet przy­był, aby po­go­dziw­szy ich, po­łączo­ne siły zwró­cić na obro­nę Włoch prze­ciw Tur­ko­wi, i na­kło­nić do zgod­ne­go udzia­łu w so­bo­rze. Za­bie­gi przez cały mie­si­ąc czy­nio­ne w tym celu, le­d­wo na­kło­ni­ły mo­nar­chów do za­wie­sze­nia bro­ni na 10 lat. Po­mi­ędzy zaś wa­run­ka­mi po­ko­ju był i ten po­ło­żo­ny, aby Fran­ci­szek wzi­ął udział w so­bo­rze. Ta­kie zaś było roz­jątrze­nie mi­ędzy nimi, że opu­ści­li Niz­zę bez wi­dze­nia się na­wet z sobą. Oby­dwaj jed­nak żąda­li od­ro­cze­nia so­bo­ru, dla­te­go, że oko­licz­no­ści cza­su nie sprzy­ja­ły mu.

Z swej stro­ny, ce­sarz, prze­ko­naw­szy się o nie­przy­ja­znym uspo­so­bie­niu Fran­cisz­ka, a przy tym od Tur­ka za­gro­żo­ny, chciał utrzy­mać zgo­dę z ksi­ążęta­mi pro­te­stanc­ki­mi, i po­sta­no­wił dla­te­go za po­śred­nic­twem ko­lo­kwiów i kon­fe­ren­cji ró­żni­ce kon­fe­syj­ne za­ła­go­dzić, a tym spo­so­bem i po­my­śl­niej­szy wy­pa­dek so­bo­ro­wi za­pew­nić. Sto­li­ca Apo­stol­ska prze­wi­dy­wa­ła, że sej­my i ko­lo­kwia do ni­cze­go już nie do­pro­wa­dzą i nie­przy­chyl­nie przy­jęła wia­do­mo­ść o za­mia­rze ce­sar­skim, a przez le­ga­ta swe­go Ale­an­dra przedło­ży­ła ce­sa­rzo­wi „jak nie­bez­piecz­ne są po­dob­ne ko­lo­kwia Ko­ścio­ło­wi, pro­te­stan­ci bo­wiem wy­ra­źnie już żąda­ją od­rzu­ce­nia ar­ty­ku­łów wia­ry, i że so­bór jest naj­sto­sow­niej­szym, ka­no­nicz­nym i za­wsze uży­wa­nym środ­kiem w po­dob­nych oko­licz­no­ściach. Zwa­ża­jąc jed­nak na trud­ne po­ło­że­nie ce­sa­rza i Fer­dy­nan­da, na roz­dwo­je­nie Nie­miec, i na nie­po­do­bie­ństwo ry­chłe­go zwo­ła­nia so­bo­ru, ustąpił pa­pież ce­sa­rzo­wi i na żąda­nie jego wy­słał Kam­pe­giu­sza z czte­re­ma teo­lo­ga­mi na ko­lo­kwium, ce­sarz w tym celu do Spi­ry zwo­łał sejm, dla gra­su­jącej jed­nak cho­ro­by prze­nió­sł go do Ha­ge­nau, gdzie do sta­now­czej uchwa­ły nie przy­szło. Nowe więc ko­lo­kwium roz­pi­sa­ne zo­sta­ło do Wor­ma­cji. Ekiusz i Me­lanch­ton wy­bra­ni byli na ko­lo­ku­to­rów i od 2 do18 stycz­nia 1540 roku dys­pu­to­wa­li z sobą nad nie­któ­ry­mi ar­ty­ku­ła­mi. Gdy jed­nak dys­pu­ta żad­ne­go nie wy­da­ła re­zul­ta­tu, ko­lo­kwium prze­nie­sio­ne zo­sta­ło do Re­gens­bur­ga 8 kwiet­nia 1541 roku.

Pa­pież wy­słał zno­wu le­ga­ta Con­ta­ri­ni, ce­sarz oso­bi­ście był obec­ny. Pod kie­run­kiem umiar­ko­wa­ne­go i ła­god­ne­go le­ga­ta bar­dzo po­my­śl­nie roz­wi­ja­ła się z po­cząt­ku dys­pu­ta, i to na pod­sta­wie pi­sma, zwa­ne­go Re­gens­bur­skie In­te­rim; zgod­nie na­wet uło­żo­ne zo­sta­ły ar­ty­ku­ły co do po­jęcia na­tu­ry ludz­kiej, grze­chu pier­wo­rod­ne­go, od­ku­pie­nia i uspra­wie­dli­wie­nia. Tym­cza­sem Lu­ter, do­wie­dziaw­szy się o zgo­dzie, a prze­wi­du­jąc, że tym spo­so­bem dzie­ło ca­łe­go jego ży­cia wni­wecz się może ob­ró­cić, wy­mó­gł na swym elek­to­rze, iż przez Ams­dor­fa su­ro­wo ka­zał zga­nić Me­lanch­to­no­wi jego po­stępo­wa­nie, roz­ka­zu­jąc, aże­by nie wa­żył się od au­gs­bur­skiej kon­fe­sji i zdań Lu­tra od­stąpić. Nic nie po­mo­gły wszel­kie prze­sta­wie­nia przez ksi­ążęta lu­ter­skie czy­nio­ne Lu­tro­wi. Elek­tor sa­ski sam za­pro­te­sto­wał prze­ciw punk­tom przy­jętym, a wresz­cie od­wo­łał swo­ich teo­lo­gów: Me­lanch­to­na, Ams­dor­fa i Kru­ci­ge­ra. Tak samo i ze stro­ny ka­to­li­ków ode­zwa­ła się opo­zy­cja na­prze­ciw In­te­rim, a mia­no­wi­cie z stro­ny Ekiu­sza, iż wy­ra­źnie i sta­now­czo nie była w nim okre­ślo­na na­uka ko­ściel­na. I pa­pież nie po­twier­dził umó­wio­nych ar­ty­ku­łów. Ksi­ążęta ka­to­lic­cy sil­nie dla­te­go za­żąda­li so­bo­ru, jako je­dy­ne­go ra­tun­ku dla Nie­miec. Tak się sko­ńczy­ło pa­mi­ęt­ne ko­lo­kwium Re­gens­bur­skie z 1541 roku, po któ­rym pa­pież po­sta­no­wił sta­now­czo zwo­łać so­bór.

Z uchwa­łą w tej mie­rze wy­da­ną, wy­sła­ny był le­gat Mo­ro­nus na sejm w Spi­rze, na 9 lu­te­go roku 1542 zwo­ła­ny, któ­ry aże­by żąda­niu Fer­dy­nan­da od­po­wie­dzieć, by w Niem­czech był so­bór od­pra­wio­ny, przed­sta­wił dwa na pół nie­miec­kie mia­sta: Cam­bray i Try­dent. Zgo­dzo­no się na mia­sto Try­dent. Pro­te­stan­ci zaś ani na wy­bra­ne miej­sce, ani na to, że pa­pież miał so­bór zwo­łać, nie chcie­li przy­stać. Mimo to, na kon­sy­sto­rzu 22 maja po­sta­no­wio­no na dzień 1 li­sto­pa­da 1542 ogło­sić go.

W celu roz­po­częcia so­bo­ru wy­sła­ni zo­sta­li do Try­den­tu kar­dy­na­ło­wie Mo­ro­nus, Pa­ris i Po­lus, nie wprzód jed­nak mie­li go otwo­rzyć, ażby z czte­rech przed­niej­szych kra­jów chrze­ści­ja­ńskich wy­star­cza­jąca licz­ba bi­sku­pów nie ze­bra­ła się. Ale kil­ku le­d­wo bi­sku­pów wło­skich i nie­miec­kich w pierw­szych mie­si­ącach przy­by­ło. Król bo­wiem fran­cu­ski i Ka­rol, oby­dwaj nie­za­do­wo­le­ni ze zwo­ła­nia so­bo­ru, nie dali bi­sku­pom swym po­le­ce­nia do wy­jaz­du. Pa­pież po­słał na­wet na sejm w No­rym­ber­dze le­ga­ta Otto Truch­sess (któ­ry i do Pol­ski z ogło­sze­niem so­bo­ru był wy­sła­ny), aby ksi­ążęta nie­miec­kie do udzia­łu w so­bo­rze we­zwać. Tym­cza­sem woj­na wy­bu­chła, a pa­pież 11 li­sto­pa­da 1542 roku wy­dał bre­we do Fran­cisz­ka i ce­sa­rza, wzy­wa­jąc ich do po­ko­ju i do zgo­dze­nia się na so­bór, w na­stępu­jącym zaś roku zje­chał się z ce­sa­rzem na zam­ku w Bus­se­to, po­mi­ędzy Par­mą a Pia­cen­zą. Nie­pew­ną jest rze­czą, jaki był cel wła­ści­wy zjaz­du. Sar­pi po­da­je, że pa­pież chciał wy­móc na ce­sa­rzu dla wnu­ka swe­go ksi­ęstwo me­dio­la­ńskie, i ofia­ro­wał mu na­wet po­moc na­prze­ciw Fran­cisz­ko­wi, a trak­to­wa­nia względem so­bo­ru zu­pe­łnie za­nie­chał. Pal­la­vi­ci­no do­wo­dzi, że to po­da­nie jest pro­stą baj­ką, opie­ra­jącą się na wie­ściach, a nie na do­wo­dach hi­sto­rycz­nych. Le­ga­ci pa­pie­scy sze­ść mie­si­ęcy na pró­żno cze­ka­li na bi­sku­pów; dla­te­go pa­pież bul­lą z 6 lip­ca 1543 roku od­ro­czył so­bór do cza­su sto­sow­niej­sze­go. Dla za­bu­rzeń wo­jen­nych nie mógł być jed­nak i w roku na­stęp­nym zwo­ła­ny.

W Niem­czech tym­cza­sem od­pra­wia­ły się sej­my, a z nich naj­wa­żniej­szy, spir­ski z 1544 roku, na któ­rym ce­sarz, po­trze­bu­jąc do woj­ny z Fran­cu­zem i Tur­kiem po­mo­cy ksi­ążąt, nie­sły­cha­nych do­tąd pro­te­stan­tom przy­wi­le­jów ustąpił, tak iż pra­wie pro­te­stan­tyzm mógł się uwa­żać za uzna­ny w pa­ństwie. Pa­pież ostre mu za to w osob­nym bre­we uczy­nił wy­rzu­ty. Zwy­ci­ęstwa ce­sa­rza nad Fran­cisz­kiem spro­wa­dzi­ły na­resz­cie po­kój w Cre­spy 18 wrze­śnia 1543 roku, a jed­nym z wa­run­ków jego było zwo­ła­nie so­bo­ru. Wiel­ka ra­do­ść była z tego w Rzy­mie. Pa­pież na po­dzi­ęko­wa­nie Panu Bogu urządził so­len­ne pro­ce­sje, a w zgo­dzie z ce­sa­rzem i kró­lem fran­cu­skim ogło­sił bul­lą so­bór w Try­den­cie na 15 mar­ca 1545 roku.

Przy­pi­sy:

← 1 Źró­dła do hi­sto­rii so­bo­ru try­denc­kie­go po­da­ne są w zna­nym kom­pen­dium hi­sto­rii ko­ściel­nej X. Al­zo­ga. Uni­ver­sal Ge­schich­te d. Chri­sti. Kir­che, Ma­inz 1860 (wyd. VII. pag. 860). Głów­niej­sze z nich były do tej pra­cy uży­te, prze­wod­ni­kiem zaś był nam Pal­la­vi­ci­no. Aże­by unik­nąć zby­tecz­nych cy­ta­tów, w tych tyl­ko miej­scach przy­to­czy­my au­to­rów, z któ­rych czer­pie­my, gdzie będzie po­trze­ba.

← 2 Do­brze od­po­wia­da Rohrb. czy­by kto przy­stał na taką ope­ra­cje: „Słu­chaj, ucho two­je jest w nie­bez­pie­cze­ństwie, ale po­dam ci pro­ste na to le­kar­stwo: po­zwól so­bie choć raz je­den wy­ci­ąć gło­wę z ra­mion i przy­szyć do grzbie­tu, a cho­ro­ba znik­nie. Wie­lu z now­szych pi­sa­rzy a mi­ędzy in­ny­mi i Sar­pi uwa­ża­ją te ope­ra­cje za bar­dzo pro­stą i ła­twą do wy­ko­na­nia”.

← 3 Men­zel: Ge­schich­te der Deut­schen II, 37.

← 4 I. c. IV. 298.

← 5 Pal­lav. III. 17. n. 2.

← 6 Pal­lav. III. 18. n. 9.

 

Sobór trydencki. Od rozpoczęcia ażdo przeniesienia do Bolonii

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Sobór trydencki. Od przeniesienia do Bononii,aż do jego suspensy

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Sobór trydencki. Od nowego zwołania aż do ukończenia jego

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

Zakończenie

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl