"Ryms" magazyn o literaturze (dla dzieci i nie dla dzieci) - zbiorowy  - ebook

"Ryms" magazyn o literaturze (dla dzieci i nie dla dzieci) ebook

Zbiorowy

0,0

Opis

“Ryms” nr 38 ukazał się w marcu br.  Jest w nim kilka nowych działów i w związku z tym osób piszących – PS Staronia, w którym przeczytacie teksty Przemka Staronia, Z Kafką nad morzem – felietony Marty Pilarskiej, Las rzeczy małych – przyroda i literatura w opracowaniu Sylwii Stano; Stos na sztos - wybór książek redaktorek - Marty Lipzyńskiej-Gil oraz Sylwii Stano,  POetry Calling, wiersze debiutantów oraz znanych poetów oraz  Szkolna gazetka, w którym dajemy głos dzieciom szkolnym oraz młodym dorosłym.

Spis treści

Sedno

Co nam dają nagrody? – Małgorzata Gałysz-Wróbel
Nagroda nagrodzie nierówna –  Marta Lipczyńska-Gil
Hola, hola, literatura! – Sylwia Stano
Niech żyje papier! – Agata Napiórska
Czy rozmiar ma znaczenie? Czyli mów do mnie jeszcze – Marta Pilarska
Mały Koneser – kameralny festiwal w Warszawie – Marta Lipczyńska-Gil
Łączy nas bajka – o festiwalu w Rzeszowie
Letnie przesilenie  – o DKK w Gdańsku pisze Natalia Soszyńska
Asana Las – Zofia Karaszewska
Czy festiwale i nagrody literackie są potrzebne? – ankieta

W cztery oczy

Najważniejsza jest energia, która płynie między ludźmi – rozmowa z Małgorzatą Rejmer

Ryms o gzyms

Dlaczego warto czytać na głos? – Ewelina  Szyszkowska 
W d… mamy wasze nagrody! – Sylwia Stano
Prace nagrodzone w konkursie Ryms o gzyms
Potrzeba wioski do wypełnienia wniosku – Marta Lipczyńska-Gil

Z Kafką nad morzem

Proza życia – Marta Pilarska

PS Staronia

To się nie godzi

Mistrzowie 

O Stanisławie Zameczniku  – Marta Lipczyńska-Gil

Poetry Calling

Klaudia Pieszczoch
Marta Pilarska
Marta Lipczyńska-Gil
Agata Jabłońska

Recenzje

Paulina Bandura – Miasto zwycięstwa
Joanna Szeligowska – This is a Poem that Heals Fish
Joanna Szeligowska – Operation Alphabet
Joanna Piekarska – Czarny Kapturek
Małgorzata Gałysz-Wróbel – Żaba

Stos na sztos

Wybór książek naczelnej Marty Lipczyńskiej-Gil oraz sekretarzyni Sylwii Stano

Las rzeczy małych

Krzyżówka
Ciekawostki przyrodnicze (i nie tylko)
Zagadki

Szkolna gazetka – co polecają młodzi

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 129

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



ISSN 1897-8851

CENA 15 PLN(w tym 8% VAT)

1/2025

Wydawca:Wydawnictwo Hokus-Pokus, adres biura:Marciniaka 17, 04-682 Warszawa, www.ryms.pl Redakcja:Redaktor Naczelna: Marta Lipczyńska-Gil, sekretarzyni red. Sylwia Stano, KOREKTA: Ewa WilczyńskaStali współpracownicy:Paulina Bandura, Marta Pilarska, Przemek Staroń, Joanna Szeligowska, Ewelina Szyszkowska, Alicja SzygułaProjekt graficzny:Redgil.pl// Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych. Zastrzega sobie prawo doedycji, redagowania i skracania nadesłanych tekstów. Nakład: 1000 egz.

38

WYDAWCA:

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

magazynO literaturze

Po co nam festiwale?

Hola, hola, literatura!

– festyn na PolesiuNiech żyje papier!

Mały Koneser

– kameralny festiwal w Warszawie

Najważniejsza jest energia, która płynie między ludźmi

– rozmowa z Małgorzatą Rejmer

il. Stanisław Zamecznik

magazyn O literaturze

ryms.pl

STR

2

Sedno Rymsa

DZIEĆ-LICIE, ZNAJ SWOJE MIEJSCE

To, że literatura dla dzieci jest niemal nieobecna w mediach głównego nurtu wie każdy, kto choć odrobinę się nią in-teresuje. Jeszcze na początku lat 2000 o kulturze i rozrywce dla dzieci i mło-dzieży mówiono w telewizji, radiu, pi-sano w ogólnopolskich dziennikach i tygodnikach.Wraz z rozwojem mediów społecznościowych oraz przymusem mak-symalizacji zysków rynek medialny w Pol-sce musiał się zmienić. Stopniowo redakcje kulturalne zostały okrojone do niezbędnego minimum, większość pism upadła, a tema-tyka kultury dziecięcej została wypchnięta poza główny nurt.

Dziś o książkach dla najmłodszych oby-wateli możemy dowiedzieć się z nielicz-nych mediów tradycyjnych. Często mocno sprofilowanych lub specjalistycznych (Czy RYMSowy magazyn, którego najnowszy numer właśnie trzymacie w rękach, nie jest doskonałym przykładem hermetycznego medium dla dzieć-litowych pasjonatów?). Ostatecznie, istnieją tysiące profili w me-diach społecznościowych, prowadzonych zarówno przez pasjonatów i znawców współ-czesnej literatury dziecięcej, jak i amatorów polecających sprawdzone przez nich tytuły. Abstrahując od ich zróżnicowanego poziomu merytorycznego, to niezwykle ważne i cenne inicjatywy. To z mediów społecznościowych gros rodziców, bibliotekarzy czy nauczycieli (niekoniecznie czytających „Książki. Maga-zyn do Czytania”, słuchających Polskie Ra-dio Dzieciom, Trójkową Zagadkową Niedzielę czy Niedzielny Poranek RDC) czerpie dziś informację o nowościach.

Ale jak spośród tysięcy mniej lub bardziej autentycznych „polecajek” wyłuskać tytuły

najciekawsze, najbardziej wartościowe lite-racko i graficznie, wyznaczające nowe trendy i rozbudzające dziecięcą wyobraźnię? Zwłasz-cza gdy spora część z nich to efekt współpracy z wydawcą?

To, co może łączyć z jednej strony eksper-tów i znawców literatury dziecięcej, z drugiej zaś jej pasjonatów, zajmujących się populary-zowaniem książek i obserwujących ich konta „zwykłych” rodziców, to instytucje nagród literackich.

PO CO NAM NAGRODY?

W Polsce istnieje co najmniej kilkanaście znaczących inicjatyw konkursowych. To zarówno nagrody literackie, edytorskie, graficzne dla książek wydanych przez polskich twórców, jak i konkursy na pro-jekt książki, które umożliwiają twórcom wydanie nowego dzieła.Niektóre presti-żowe i mogące się pochwalić długoletnią tra-dycją, niektóre prężnie radzące sobie z pro-mowaniem nagrodzonych książek, a także bardziej lokalne lub o mniejszym zasięgu medialnym. I choć cele mają wspólne – wy-brać najlepszą/ najciekawszą/ najbardziej wartościową książkę wydaną w ostatnim czasie w Polsce, to zarówno same kryteria oceny, składy jurorskie, jak i sposób koor-dynacji oraz promocji konkursu bywa bar-dzo różny. Podobnie zresztą jak zasobność budżetu i źródła finansowania organizacji konkursów. To wszystko sprawia, że każdego roku mamy możliwość poznania w miarę szerokiej (i śmiem twierdzić, że całkiem re-prezentatywnej) próbki najnowszej polskiej literatury dla dzieci.

Inne tytuły mają szansę na nominację do kon-kursu Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY, inne do Nagrody im. Kornela Makuszyń-

skiego, jeszcze inne do Nagrody Żółtej Ci-żemkiczy nagrody im. Ferdynanda Wspa-niałego. W przypadku ilustracji i opracowania graficznego – do Nagrody Edytorskiej Do-bre Stronyczy w konkursie Najpiękniejsza Książka Roku PTWK. Nie wspominając o ini-cjatywach gatunkowych, jak Nagroda Magel-lanaczy Mądre Książki.

Cieszą też stosunkowo nowe i prężne kon-kursy. Literacka Podróż Hestiito nie tylko kolejna nagroda literacka. To przedsięwzięcie ambitne, którego celem jest wyłonienie naj-lepszej opowieści dla czytelników w wieku od lat 10 wzwyż. Autor/-ka zwycięskiej publikacji otrzymuje przyzwoitą nagrodę pieniężną, a organizatorzy dzięki żmud-nej pracy, dobrym relacjom z instytucjami kultury i mainstreamowymi mediami oraz sporemu budżetowi zapewniają długotrwałą i cenną promocję nie tylko laureata, lecz także wszystkich nominowanych. Organizowany od ponad dekady przez Wydawnictwo Dwie Siostry międzynarodowy konkurs na projekt książki ilustrowanej JASNOWIDZEnie ogra-nicza się co prawda do polskich twórców. Jest również konkursem na projekt książki. Jed-nak systematycznie wzbogaca polski rynek o tytuły oryginalne, śmiałe, awangardowe, które nie miałyby często szansy ukazać się jako projekty komercyjne.

Od kilku lat grupa blogerów – pasjonatów dobrych książek dla dzieci i młodzieży od-dolnie organizuje plebiscyt LOKOMOTYWA. I choć plebiscyt to nie konkurs, udało im się stworzyć niezwykle wartościową inicjatywę – co roku tytaniczną pracą wybierają spośród nowych tytułów najbardziej wartościowe pu-blikacje w kilku kategoriach. Ogłoszeniu no-minacji towarzyszą wnikliwe uzasadnienia merytoryczne. W minionym roku „maszyni-ści” LOKOMOTYWY zostali nominowani do

Małgorzata Gałysz-Wróbel

Co nam dają nagrody?

Można przegrać lub wygrać, ale nie można, do cholery, rezygnować.(M. Hłasko, „Wilk”)

Dzięki szerokiemu wachlarzowi inicjatyw konkursowych w Polsce, o różnych kryteriach oceny, różnej specyfice i z różnymi gremiami jurorskimi, mamy możliwość przyjrzeć się pewnemu spectrum tego, co najciekawsze na rynku. Ta różnorodność jest właśnie wartością unikalną. Nie dostajemy mapy z zaznaczonym miejscem ukrytego skarbu, a kompas wskazujący różne kierunki czytelniczej podróży.

STR

3

REKLAMA

Sedno Rymsa

nagrody za upowszechnianie czytelnictwa w konkursie Książka Roku 2024 Polskiej Sekcji IBBY.

DLACZEGO DOBRZE JEST WYJŚĆ POZA BAŃKĘ?

Ale konkursy poświęcone wyłącznie książce dla niedorosłych są organizowane głównie przez środowisko. I ich efekty rzadko kiedy wykraczają poza świadomość osób działa-jących aktywnie w przestrzeni literatury dziecięcej.

Dlatego wyjątkową rolę w kalejdoskopie polskich konkursów odgrywa Nagroda Lite-racka m.st. Warszawy. To nie tylko prestiżowe wyróżnienie dla twórców, nagroda pieniężna czy przedsięwzięcie o medialnym zasięgu. To osobna kategoria w poważnym konkursie głównego nurtu, w którym autorzy i autorki tworzący dla czytelników młodszych trak-towani są na równi z autorami książek dla dorosłych (słowo „poważny” zazwyczaj jest zarezerwowane do kultury wysokiej, tej nie--dziecięcej). A to pozwala szerszemu odbiorcy – niekoniecznie śledzącemu nowinki z herme-tycznego świata literatury dziecięcej – zorien-

tować się, jak piękne, wartościowe, oryginalne i ważne potrafią być książki dla dzieci.

Zrównanie statusu twórców dla dzieci i dla dorosłych, obecność książki dziecięcej „na salonach” i w przestrzeni szerszej niż spro-filowane media to Święty Graal naszego śro-dowiska. Od lat w kuluarach mówi się o tym, jak istotną zmianą byłoby powołanie kategorii dla książki dziecięcej w najważniejszej nagro-dzie literackiej w Polsce, czyli Nagrodzie Li-terackiej NIKE. Wszak zbiór wspólny między podzbiorem autorów dotychczas nominowa-nych do nagrody NIKE i autorów doskonałych tytułów dla młodszych czytelników z roku na rok pięknie się powiększa…

PANACEUM NA MIAŁKOŚĆ CZY ZWYKŁE BICIE PIANY?

Jeśli ktoś oczekuje, że konkursy powinny być remedium na wszelkie choroby to-czące środowisko książki dziecięcej, spa-dek czytelnictwa, zanikająca umiejętność głębokiego czytania, empatii czy krytycz-nego myślenia, to jest bardzo naiwny.

Można też narzekać na nikłe przebicie medialne inicjatyw konkursowych, ich roz-

proszenie, przewidywalność lub nieobiek-tywność werdyktów; na to, że nagrody nic nie dają. W końcu ich przełożenie na sprzedaż jest znikome, prestiż dla twórców – umowny i ra-czej hermetyczny, a zasięg medialny mniejszy niż gazetka rabatowa dyskontu. Bezdyskusyj-nie jednak umożliwiają wydawcom wyda-wanie książek misyjnych, o wysokiej jakości merytorycznej i edytorskiej – ambitniejszych, poruszających trudniejsze tematy, które nie poradziłyby sobie komercyjnie. Kto wie, czy nie są naszym ostatnim sojusznikiem wo-bec nieubłagalnych mechanizmów wolnego rynku, pogoni za łatwą i szybką rozrywką?

Skoro szeroko pojęta literatura dla dzieci i młodzieży od lat jest traktowana po ma-coszemu przez redakcje mediów głównego nurtu, a krytyka literacka zanika – konkursy literackie z jury eksperckimi są cennym kom-pasem merytorycznym, na który możemy liczyć.

Można więc jojczyć, można nic nie robić i patrzeć, jak rynek jest zalewany przez potop nieudolnie napisanych, zilustrowanych i wy-danych książek, które będą kształtować umy-sły kolejnych pokoleń. A można też cieszyć się z tego, że mamy, co mamy.

magazyn O literaturze

ryms.pl

STR

4

Wydmuszka

Od 15 lat codziennie zerkam na ekran małego telewizora z logo TVP Kultura. To lampka, która rozświetla ciemność. Stoi na niej świnia z porcelany – symbol dobrobytu i szczęścia. Tworzą udany duet. Telewizorek dostałam w 2010 roku do rąk własnych na gali nagrody Gwarancje Kultury organizowanej przez TVP Kultura w kategorii Osiągnięcia w twórczym rozwoju Dzieci i Młodzieży za pismo i wortal Ryms. Gala odbyła się w forcie Sokolnickiego na warszawskim Żoliborzu.

Weszłam na scenę na trzęsących się no-gach, stanęłam przed nominowanymi oraz zaproszonymi gośćmi. Nagrodę wręczyła mi Zofia Dubowska-Grynberg, która dwa lata wcześniej odebrała nagrodę w tej samej ka-tegorii za książkę „Zachęta do sztuki”. Prze-mówiłam bez kartki, podziękowałam jak na Oscarach i zeszłam. Gala była emitowana w telewizji – mali synowie pod opieką babci i dziadka oglądali wydarzenie w domu.

Podczas gali widać było, że owa kategoria była jakby z innej bajki, sam prowadzący wy-darzenie – Michał Chaciński miał z nią kłopot, nie za bardzo wiedział, co to za wytwór.

Po całym zamieszaniu została mi lampka, a po latach przeświadczenie, że ta nagroda nie wniosła nic nowego do mojego życia. Nie odbyły się żadne wywiady w zakładach pracy, żadne roz-mowy kulturalne w telewizji, nikt nigdy nie zaprosił mnie do żadnego programu, a było ich wtedy w TVP Kultura kilka…

I teraz z perspektywy lat, po zdobyciu nowych doświadczeń, zastanawiam się, po co w ogóle utworzono tak niewygodną dla wszystkich kategorię. Owszem, to dobrze wygląda w moim CV i notce biograficznej. Gwarancja Kultury brzmi dumnie, godnie, poważnie, ale mam poczucie, że nikt mnie poważnie nie potraktował – od organizato-rów po prowadzącego galę.

Osoby na stanowiskach lubią głosić hasła, że dzieci to ludzie, nadzieja, przyszłość. Dobro. Hasła: Kultura jest ważna, jedna, wspólna są dobre na transparenty, tylko w zderzeniu z rze-czywistością ciągle czuję, że robię w kulturze niepoważnej, że ciągle muszę udowadniać, że to, co robię, ma sens, jest wartościowe, ważne, godne. Nawet nagrody, które otrzymuję.

Po tamtej edycji ową niewygodną kate-gorię… zlikwidowano. Dla mnie Gwarancja Kultury okazała się nagrodą wydmuszką, na-grodą bez zaopiekowania się nagrodzonymi…

Ale statuetka jest w pytę.

Zastrzyk

Za to 2024 rok był rokiem Fermentu w mie-ście!Książka wymyślona i napisana przeze mnie, a zilustrowana i zaprojektowana przez Martę Ignerską została nominowana do 17. Na-grody Literackiej m.st. Warszawy w kategorii literatura dla dzieci i młodzieży. To było dla mnie totalne zaskoczenie! W dodatku egzem-plarz dla jury wiozłam ostatniego dnia przyj-mowania zgłoszeń, bo kilka dni wcześniej pomyliłam adres i książki poleciały w Polskę, a nie do biura nagrody w Warszawie.

Co dała mi ta nagroda? Całkiem sporo. Satysfakcję z samej nominacji, bo nomino-wane są tylko trzy tytuły w poszczególnych kategoriach, a nie kilkanaście. Bo wszystkie książki są prezentowane w mediach, głównie społecznościowych na etapie nominacji. Krót-kie filmiki latają po sieci jak ćmy przy świe-tle. Bo galę, która odbyła się w auli Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie przy Wybrzeżu Kościuszkowskim zorganizowano na niezłym poziome – prowadząca była przygotowana, zaprezentowano wszystkie książki podczas krótkich, zgrabnie zmontowanych filmów, jury odczytało laudacje o wszystkich nomino-wanych tytułach. Potem były koreczki, wino białe i czerwone do wyboru oraz dużo wody z kranu w karafkach.

Po zakończeniu gali wszyscy nominowani otrzymali przelewy. To, że zwycięzcy tej na-grody otrzymują nagrody finansowe, było wiadome od dawna, ale od jakiegoś czasu honoraria dostają też nominowani twórcy i twórczynie. To zastrzyk, który dla twórczyń takich artystycznych, szalonych książek jak Ferment w mieściemoże być jak przetoczenie krwi. Albo podanie dożylnie elektrolitów.

W przypadku tej nagrody marzy mi się jednak, aby po ogłoszeniu wyników nie za-pominano o nominowanych (jest ich garstka). Zamiast przeprowadzać kolejny wywiad o tym samym ze zwycięzcami, oddać głos nomino-wanym, którzy też mają coś do powiedzenia.

Ryms o Gzyms

Po wielu latach sama powołałam do życia nagrodę Ryms o Gzyms, w której pięciooso-bowe jury szuka nowych tekstów najpełniej oddających hasło przewodnie – w pierw-szej edycji tym hasłem była DZIKOŚĆ. Ta nagroda, bardzo młoda, została zorganizo-wana spontanicznie w ubiegłym roku w ra-mach festynu Hola, Hola, Literatura! Nie było gali, bo wyniki zostały ogłoszone podczas wakacji i już wiemy, że nie jest to dobry ter-min. Dlatego w tym roku wyniki poznamy w listopadzie i wtedy odbędzie się wręcze-nie nagród i wyróżnień. Od początku jest to nagroda finansowa – za trzy pierwsze miej-sca ustalone są kwoty. Jak na nową, jeszcze niewypromowaną nagrodę, powołaną przez małe niezależne wydawnictwo, to chyba cał-kiem nieźle.

I co dalej?

Nagrody są potrzebne, każdy lubi być do-ceniony, a twórcy, jako istoty nadwrażliwe, potrzebują dopieszczenia w szczególności. Jednak ważne, żeby były one przemyślane, ich kryteria dopracowane, a jury było kompe-tentne, bardzo zróżnicowane pod względem płci, specjalizacji i jak najbardziej neutralne, co niestety nie zawsze się zdarza. Bardzo zna-mienne jest, że w wielu komisjach różnych konkursów przewijają się te same osoby, kilka nazwisk pojawia się w 3–4 konkursach jed-nocześnie od lat, co jest, delikatnie mówiąc, mało poważne.

Marzą mi się nagrody nieuwikłane po-litycznie, których gale są organizowane ze smakiem, pomysłem, niekoniecznie „na bogato”. Gale prowadzone spraw-nie, dowcipnie, bez patosu. Ale najważ-niejsze jest, żeby nagrodzeni czuli się potraktowani poważnie, niezależnie od kategorii, w której są nominowani.

...

PS Podczas ubiegłorocznej gali Nagrody m.st Warszawy radna Agnieszka Wyrwał po-dała liczbę nagród literackich w Polsce. Padła liczba 99, jeśli dodamy do tego naszą – Ryms o Gzyms, mamy teoretycznie 100.

Sedno Rymsa

Marta Lipczyńska-Gil

Nagroda nagrodzie nierówna

STR

5

Dlaczego droga przez Polesie i Hola? Bo do-bra droga to polna droga. Dzika droga, nieko-szona po bokach, trochę szalona. „Nasza” pro-wadziła obok pola gryki, przez brzezinę, aż na łąkę. To ważne, bo wysmukłe, młode, nieomal lśniące pnie pełne są wdzięku i optymizmu, a nazwa brzozy pochodzi być może z san-skrytu od słowa bhurga i znaczy „drzewo, na którego korze można pisać”. Chciałabym czytać to, co piszą drzewa do siebie.

W żółwim tempie

Często słyszę deklaracje, że trzeba zwolnić i się wylogować. To możliwe, a na Polesiu jakby prostsze. Miejsce, które jest jednym z ostat-nich siedlisk żółwia błotnego, gatunku, który liczy ponad 200 milionów lat, ma w sobie coś, co zdaje się namawiać: „Hola, hola, zwolnij”! A wtedy wydarza się to, co w zeszłe wakacje między drzewami. Bo jak wiemy, każda dobra historia zaczyna się pod drzewem. U nas pod każdym inna.

Pod klonem

Tu działo się najwięcej. Zaczęliśmy od kina pod gwiazdami i filmu Dyby Lach Przynoszę ci dzikość, czyli opowieści o rzekach w Polsce. Od rana przetaczały się burze, ale klon jest symbolem pozytywnego myślenia i wyko-rzystywania intuicji – a że kochamy deszcz, ryzyko się opłaciło. Podczas rozmowy z reży-serką oraz pokazu filmu niebo rozbłyskiwało, grzmiało ze wszystkich stron, na ekran i po-rozstawiane na trawie leżaki nie spadła jed-nak ani jedna kropla. Zaczęło padać dopiero, kiedy goście się rozeszli.

Następne dni potoczyły się Pieszo i powoli, jak tytuł książki Eweliny Szyszkowskiej, od

której zaczęliśmy spotkania z pisarkami i pi-sarzami. Było zabawnie i poważnie. Studenci Akademii Teatralnej śpiewali Kwiaty PolskieTuwima, razem z „Projektem Warszawiak” i Wojciechem Bonowieczem przywróciliśmy do naszego uniwersum Bursę. Nie dało się już nie myśleć wierszami. Na sam koniec zaś pod klonem pojawił się Mistrz Nam z pokazem sztuk walki i Tai-Chi.

Pod sumakiem

Pod sumakiem spotkaliśmy się tylko raz, ale cóż to był za asambl! Sumak jest symbolem dobrego życia i tak właśnie toczył się nam czas, bowiem Maria Ekier