"Ryms" magazyn o literaturze (dla dzieci i nie dla dzieci) - zbiorowy  - ebook

"Ryms" magazyn o literaturze (dla dzieci i nie dla dzieci) ebook

Zbiorowy

0,0

Opis

 

Wstępniak

Marta Lipczyńska Gil  

 

Sedno 

Hipopotu – felieton Michała Rusinka

Poeta i Świat – mowa noblowska Wisławy Szymborskiej

Bujniej już nie można było, czyli zieleń w „Wierszach wszystkich” Wisławy Szymborskiej – Sylwia Stano

„Byczek Fernando” – zapis męki twórczej (o adaptacji „Byczka Fernando”) – Maciej Wojtyszko 

 

W cztery oczy 

Wszystko zaczęło się od Szymborskiej – wywiad Georginy Gryboś z Przemkiem Staroniem

 

Recenzje

Doroto Groyecka  o wierszu „Kałuża”

Agata Napiórska o wierszu „Życie na poczekaniu” 

Pi razy śmiech Roman Kurkiewicz o wierszu „Liczba Pi”

Przemek Staroń o wierszu „Monolog psa zaplątanego w dzieje” 

 

Życiorys Wisławy Szymborskiej (skrócona wersja)

O Fundacji Wisławy Szymborskiej

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 77

Rok wydania: 2023

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



ISSN 1897-8851

CENA 15 PLN(w tym 8% VAT)

rok wisławy szymborskiej

WYDAWCA:

magazynO KSIĄŻKACH

DLA DZIECI I MŁODZIEŻY

Pi razy śmich

– o „Liczbie Pi” pisze Roman KurkiewiczByczek Fernando

– zarys męki twórczej – Maciej Wojtyszko

Wszystko zaczęło się od Szymborskiej

– Georgina Gryboś rozmawia

z Przemkiem Staroniem

ISSN 9781897885109

36

Wydawca:Wydawnictwo Hokus-Pokus, adres biura:ul. Marciniaka 17, 04-682 Warszawa, www.ryms.pl Redakcja:Redaktor Naczelna: Marta Lipczyńska-Gil, [email protected], KOREKTA: Ewa Wilczyńskawspółpracownicy:Paulina Bandura, Dorota Groyecka, Agata Napiórska, Roman Kurkiewicz, Michał Rusinek, Sylwia Stano, Przemek Staroń, Maciej WojtyszkoProjekt graficzny:gil // Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych. Zastrzega sobie prawo doedycji, redagowania i skracania nadesłanych tekstów. Nakład: 2000 egz.

Magazyn O KSIĄŻKACH DLA DZIECI I MŁODZIEŻY

ryms.pl

STR

2

Sedno Rymsa

Zawsze podchodziłam z dużym dystansem do obchodów tzw. roków pisarzy i pisarek. A tu, proszę, ogłaszają 2023 Rokiem Wisławy Szym-borskiej, słucham Michała Rusinka  w radiu, który mówi o tym, co fundacja planuje, i na-gle spływa na mnie myśl – robię „Rymsa” poświęconego Szymborskiej! Rozpisuję te-maty, szybko nadaję do Pauliny Bandury, czy fundacja w to wchodzi, i oto jest! „Ryms” poświęcony w całości jednej osobie. Kobiecie. Poetce. Noblistce. 

Co sprawiło, że się ugięłam? Po_ez-ja no-blistki, którą lubię od dawna, bo jest tak bli-sko człowieka i natury… Poczucie humoru au-torki, dystans do siebie i świata. Jej zadziorne kolaże. I to, w jaki sposób fundacja celebruje rok noblistki. 

Fundacja poszła niestandardowo, tak jak lubię – oto mamy m.in. kolekcję ubrań i ak-cesoriów firmy Medicine z wierszami, rękopi-sami poetki! Bomba! Park Szymborskiej przy ul. Karmelickiej, mural obok parku, którego tematem przewodnim jest wiersz „Nic dwa razy…”, dzięki takim inicjatywom poezja zaczęła otaczać człowieka, stykać się wręcz z jego skórą. 

I mamy „Rymsa”, który oczywiście nie wy-czerpuje tematu w pełni, ale jest takim ład-nym akcentem i mam nadzieję, że zachęci do tego, aby czytać poezję o każdej porze, w róż-nych pozach i miejscach. Po cichu i na głos, sobie i dzieciom przed snem. 

Świetnie sprawdza się czytanie poezji na łące (Sylwio, dziękuję za spacer po Łące Golędzi-nowskiej z tomem wierszy pani Wisławy, to było piękne popołudnie!).

Fajnie jest nosić bluzy i T-shirty z wierszami i po prostu przyglądać się światu. 

Marta Lipczyńska-Gil

PS Portret pani Wisławy z uśmiechem Jokera wykonała niepokorna Mania Strzelecka!

Wyklejanki Wisławy Szymborskiej z archiwum Fundacji

Niektórzy lubią poezję

Niektórzy –

czyli nie wszyscy.

Nawet nie większość wszystkich, ale mniejszość.

Nie licząc szkół, gdzie się musi,

i samych poetów,

będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.

Lubią –

ale lubi się także rosół z makaronem,

lubi się komplementy i kolor niebieski,

lubi się stary szalik,

lubi się stawiać na swoim,

lubi się głaskać psa.

Poezję –

tylko co to takiego poezja.

Niejedna chwiejna odpowiedź

na to pytanie już padła.

A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego

jak zbawiennej poręczy.

Wisława Szymborska,

„Wiersze wszystkie”, Znak 2023

Rok Szymborskiej dał mi szansę poznania wielu świetnych nauczycieli, bibliotekarzy i animatorów kultury, którzy chcą przedstawić Poetkę i jej twórczość dzieciom i młodzieży. Do młodszych docierają zazwyczaj za pośred-nictwem jej wyklejanek, starszym opowiadają o życiu i czytają wiersze Noblistki. Mam na-dzieję, że ten numer „Rymsa” będzie dla nich wsparciem i inspiracją. Szymborską wzięli na warsztat ludzie zajmujący się na co dzień słowem i edukacją: Maciej Wojtyszko, Prze-mek Staroń, Sylwia Stano, Dorota Groyecka, Georgina Gryboś, Agata Napiórska, Roman Kurkiewicz. W numerze znalazła się również treść Odczytu Noblowskiego Szymborskiej z 1996 r. – niech i ona inspiruje! Dziękuję Marcie Lipczyńskiej za tę inicjatywę na finał jubileuszu! 

Paulina Bandura

STR

3

Wyklejanka Wisławy Szymborskiej z archiwum Fundacji

Michał Rusinek

Hipopotu

Dzięki Wisławie Szymborskiej zacząłem tłumaczyć, a potem nawet pisać książki dla dzieci. A było tak: pewnego dnia, kiedy „szuraliśmy papierami”, czyli pracowali-śmy u niej w mieszkaniu, przyszedł Jerzy Illg, redaktor naczelny wydawnictwa Znak. Chciał ją bowiem namówić, żeby przetłuma-czyła książkę z wyborem wierszy dla dzieci A.A. Milne’a. Odpowiedziała: „Jurku, ale ja nie znam angielskiego i nigdy nie pisałam dla dzieci!” Wtedy Jurek rozejrzał się po pokoju, w którym byłem już tylko ja, spojrzał na mnie z lekko zbolałą miną i spytał: „No to może ty?” Tak entuzjastycznie zachęcony — przetłuma-czyłem na próbę dwa wierszyki, w tym jeden o wyścigu po szybie dwóch kropelek deszczu. Jedną z nich nazwałem Jurkiem — w ramach podziękowania za ten entuzjazm.

Owszem, Szymborska nie znała angiel-skiego (uważała, że nie można traktować poważnie języka, w którym zaimek „ja” pisze się wielką literą), ale to nieprawda, że nie pi-sała nigdy dla dzieci. Maciej Wojtyszko pisze w tym numerze „Rymsa” o adaptacji scenicznej „Byczka Fernando” Munro Leafa, której doko-nała na zlecenie krakowskiego Teatru Grote-ska. Do dzieci miała stosunek raczej powścią-gliwy, to znaczy czekała, aż dorosną i będzie można z nimi normalnie porozmawiać. Pew-nego dnia zaczęła mnie intensywnie wypyty-wać o moje dzieci: czy się zmieniły, bo dawno ich nie widziała, no i do kogo są właściwie po-dobne. Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że bardziej są podobne do swojej mamy. „Wie pan co? Dobre i to…” — odpowiedziała Wisława Szymborska. A potem ułożyła dla nich fraszkę, której rękopis mi wręczyła:

Hipopotam, wielki zwierz,

w ramach zwierzęcego zlotu,

do Krakowa zajrzy też,

gdzie go nazwą Hipopotu.

Nie zamęczałem jej moją twórczością i moimi przekładami dla dzieci, ale pewnego dnia zapytała, co ostatnio wydałem. Miałem tzw. dobry rok, ukazało się kilka moich ksią-żek, przekładów, jakieś wznowienia. Zaczą-łem je więc wymieniać. Ona tego wysłuchała, a potem powiedziała: „To niesamowite! Do tej pory tak dużo pisali wyłącznie grafomani!”

Kilka lat później zachwyciłem się twór-czością Edwarda Goreya, poety i rysownika. Przetłumaczyłem trzy jego książki, ale zanim zostały wydane, przyniosłem jej swoje prze-kłady. A ona, mimo że nie znała oryginałów, bo i nie znała przecież angielskiego, znalazła mi błąd w jednym z wierszy: coś jej zazgrzy-tało, coś odbiegało od humoru pozostałych

tekstów. Miała umiejętność wnikliwej lektury. Szkoda, że nie prowadziła zajęć z creative wri-ting. Albo inaczej: miałem szczęście, że byłem jej — prawdopodobnie jedynym — studentem.

Magazyn O KSIĄŻKACH DLA DZIECI I MŁODZIEŻY

ryms.pl

STR

4

Podobno w przemówieniu pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. A więc mam je już poza sobą… Ale czuję, że i następne zdania będą trudne, trzecie, szóste, dziesiąte, aż do ostatniego, ponieważ mam mówić o poezji. Na ten temat wypowiadałam się rzadko, prawie wcale. I zawsze towarzyszyło mi przekonanie, że nie robię tego najlepiej. Dlatego mój odczyt nie będzie zbyt długi. Wszelka niedoskona-łość lżejsza jest do zniesienia, jeśli podaje się ją w małych dawkach.

Dzisiejszy poeta jest sceptyczny i podejrz-liwy nawet – a może przede wszystkim – wo-bec samego siebie. Z niechęcią oświadcza pu-blicznie, że jest poetą – jakby się tego trochę wstydził. Ale w naszej krzykliwej epoce dużo łatwiej przyznać się do własnych wad, jeżeli tylko prezentują się efektownie, a dużo trud-niej do zalet, bo są głębiej ukryte, i w które samemu nie do końca się wierzy… W różnych ankietach czy rozmowach z przypadkowymi ludźmi, kiedy poecie już koniecznie wypada określić swoje zajęcie, podaje on ogólnikowe „literat” albo wymienia nazwę dodatkowo wykonywanej pracy. Wiadomość, że mają do czynienia z poetą, przyjmowana jest przez urzędników czy współpasażerów autobusu z lekkim niedowierzaniem i zaniepokojeniem. Przypuszczam, że i filozof budzi podobne za-kłopotanie. Jest jednak w lepszym położeniu, bo najczęściej ma możność ozdobienia swojej profesji jakimś tytułem naukowym. Profesor filozofii – to brzmi już dużo poważniej.

Nie ma jednak profesorów poezji. To by przecież znaczyło, że jest to zatrudnienie wymagające specjalistycznych studiów, re-gularnie zdawanych egzaminów, rozpraw teoretycznych wzbogaconych bibliografią i odnośnikami, a wreszcie uroczyście otrzy-mywanych dyplomów. A to z kolei ozna-czałoby, że po to, żeby zostać poetą, nie wystarczą kartki papieru zapisane choćby najświetniejszymi wierszami – konieczny jest i to przede wszystkim, jakiś papierek z pie-czątką. Przypomnijmy sobie, że na takiej wła-śnie podstawie skazano na zesłanie chlubę poezji rosyjskiej, późniejszego Noblistę, Josifa

Brodskiego. Uznano go za „pasożyta”, ponie-waż nie miał urzędowego zaświadczenia, że wolno mu być poetą…

Przed kilkoma laty miałam zaszczyt i ra-dość poznać Go osobiście. Zauważyłam, że on jeden, spośród znanych mi poetów, lubił mó-wić o sobie „poeta”, wymawiał to słowo bez wewnętrznych oporów, z jakąś nawet wyzywa-jącą swobodą. Myślę, że to przez pamięć bru-talnych upokorzeń, jakich doznał w młodości.

W krajach szczęśliwszych, gdzie godność ludzka nie jest naruszana tak łatwo, poeci pragną być oczywiście publikowani, czytani i rozumiani, ale nie robią już nic albo bardzo niewiele, żeby na co dzień wyróżniać się wśród innych ludzi. A jeszcze tak niedawno temu, w pierwszych dziesięcioleciach naszego wieku, poeci lubili szokować wymyślnym strojem i ekscentrycznym zachowaniem. Było to jednak zawsze widowisko na użytek publiczny. Przychodziła chwila, kiedy poeta zamykał za sobą drzwi, zrzucał ze siebie te wszystkie peleryny, błyskotki i inne po-etyczne akcesoria, i stawał w ciszy, w ocze-kiwaniu na samego siebie, nad niezapisaną jeszcze kartką papieru. Bo tak naprawdę tylko to się liczy.

Rzecz charakterystyczna. Produkuje się ciągle dużo biograficznych filmów o wiel-kich uczonych i wielkich artystach. Zadaniem ambitniejszych reżyserów jest wiarygodne przedstawienie procesu twórczego, który w rezultacie prowadził do ważnych odkryć na-ukowych czy powstawania najsłynniejszych dzieł sztuki. Można z jakim takim sukcesem ukazać pracę niektórych uczonych: laborato-ria, przeróżne przyrządy, mechanizmy wpro-wadzone w ruch są zdolne przez pewien czas utrzymać uwagę widzów. Ponadto bardzo dramatyczne bywają chwile niepewności, czy powtarzany po raz tysiączny ekspery-ment, z drobną tylko modyfikacją, przyniesie wreszcie spodziewany wynik. Widowiskowe potrafią być filmy o malarzach – można od-tworzyć wszystkie fazy powstawania obrazu