9,69 zł
Tomik zawiera wiele odniesień do życia autora. W jego twórczości przewijają się zarówno wątki miłosne — „Przechadzka”, „Zakazany owoc”; erotyk „Etna”, przez wiersze oddające nostalgię za czasami, gdy świat nie pędził jak obecnie — np. „Wyprzedaż”, „Życie”, „Reminiscencje”. Niektóre utwory kieruje wprost do młodego pokolenia — „Rady dla małolata”, „Nie wszystko złoto” czy „Cztery siostry”. Sięga również po wątki filozoficzne — „Eksploracja”, „Czym wena?”, czy „Dlaczego piszę”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 19
© Bogdan Jerzy Brzózka, 2021
Tomik zawiera wiele odniesień do życia autora. W jego twórczości przewijają się zarówno wątki miłosne — „Przechadzka”, „Zakazany owoc”; erotyk „Etna”, przez wiersze oddające nostalgię za czasami, gdy świat nie pędził jak obecnie — np. „Wyprzedaż”, „Życie”, „Reminiscencje”. Niektóre utwory kieruje wprost do młodego pokolenia — „Rady dla małolata”, „Nie wszystko złoto” czy „Cztery siostry”. Sięga również po wątki filozoficzne — „Eksploracja”, „Czym wena?”, czy „Dlaczego piszę”.
ISBN 978-83-8221-988-3
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Rodzicom dedykuję.
Pytania — podania,
podania — pytania;
— a że gdzie
— a że jak
— a że po co
i że skąd?
Przecież świat
wcześniej był,
przywiał mnie
gwiezdny pył,
chromosomy igrek iks,
boska iskra —
życia prąd.
Pompa wciąż
tłoczy krew,
mięśni stal
ścięgien zgrzyt;
czuję endorfin zew,
marny pył —
ziemski byt.
Scenarzysta uśmiechając się ukradkiem,
oko puścił do mnie
lat temu pięćdziesiąt…
i jeszcze pięć.
Nie pytał, czy zagrać mam chęć —
rekwizytor wyposażył pokoik na poddaszu
bardziej niż skromnie.
— Obsadzam Cię w głównej roli,
w mojej nowej sztuce — tytuł jej: Życie.
(Neon wyświetlił napis PREMIERA)
— I zapamiętaj! Grasz bez dublera;
Musisz tę sztukę za pierwszym razem
zagrać znakomicie.
Sztuka jak sztuka — niemowlę, dziecko,
później młodzieniec — progres wciąż większy.
Tak wpół spektaklu, autor miał wenę;
statyści nowi weszli na scenę:
żona, syn, córka, córka, syn młodszy —
klakier drze mordę: Standing ovation!!!
Tak na wariackich papierach trochę,
i na kolanie wszystko pisane;
pusta rubryka: „GAŻA” w kontrakcie,
i grać tak non stop?
A o antrakcie,
też nie pomyślał nikt
żeby wpisać coś
tam, gdzie trzeba…
A bisy?
Czy bisy są przewidziane?
Słońce uśmiecha się promieniście,
na pięciolini nuty — jaskółki.
Wirtuoz wiatr gra z lasem do spółki,
w tańcu obłędnym wirują liście.
Strach na wróble do rytmu podzwania,
wtóruje mu młyńskie koło stare.
Szumią pszczoły brzemienne nektarem,
słonecznik w pas różyczce się kłania.
Chór ptaków niczym orkiestra dęta,
bocian klekocze, a świerszcz gra solo.
Rechoczą żaby przejęte rolą,
kurek z remizy —
za dyrygenta.
Grafitowo ołowiany świt,
wśliznął się
jak kosmaty kot
przez uchylony brezent,
liżąc poświatą struny gitary,