Rozmyślania o męce Pana Jezusa - bł. Klara Fey - ebook

Rozmyślania o męce Pana Jezusa ebook

bł. Klara Fey

0,0

Opis

Bł. Klara Fey – Rozmyślania o męce Pana Jezusa

 

Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!

W czasach obecnych wszyscy głębiej myślący dochodzą do przekonania, że udoskonalenie, a zatem i uszczęśliwienie, można osiągnąć tylko przez życie wewnętrzne, że dusza, stworzona przez Boga i dla Niego, tylko oświecona Jego światłem i prowadzona Jego ręką może znaleźć drogę do swego przeznaczenia i szczęścia wiecznego.

Wobec tego z radością powitać należy każdy środek dopomagający do pogłębienia życia wewnętrznego. Jeden z takich środków stanowią „Rozmyślania o męce Pana Jezusa” autorstwa bł. Matki Klary Fey.

Chociaż pomyślane są w pierwszym rzędzie dla duchownych, każda jednak dusza, dążąca do doskonałości, z łatwością będzie mogła zastosować je do osobistych warunków i wyciągnąć z nich obfity owoc.

 

IMPRIMATUR

Poznań, 2 października 1930 r., ✝bp Dymek – Wikariusz Generalny

 

Tyt. oryg.: Stifterin der Genossenschaft vom armen Kinde Jesus. Tekst wg Wydawnictwa OO. Dominikanów, Lwów 1932. Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.

 

KSIĄŻKA:

Oprawa miękka – miła w dotyku dzięki okładzinie soft – touch

Wydanie I

Format 11,5 x 18 cm

Liczba stron – 338

ISBN 978-83-67415-68-2

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 292

Rok wydania: 2023

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




BŁ. Klara Fey

Rozmyślania o męce Pana Jezusa

Przekład z języka niemieckiego

„NA JEJ GŁOWIE”

WYDAWNICTWO ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO

2023

Redakcja: zespół „naJejgłowie”

Korekta: Weronika BorowskaRafał Fałda

NIHIL OBSTATPoznań, 30 września 1930ks. dr Noryśkiewicz

IMPRIMATURPoznań, 2 października 1930 r.✝bp Dymek – Wikariusz Generalny

Tyt. oryg.: Stifterin der Genossenschaft vom armen Kinde Jesus. Tekst wg Wydawnictwa OO. Dominikanów, Lwów 1932.

Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.

Wydanie I

ISBN 978-83-8366-005-9

Wydawnictwo Życia Wewnętrznego

Kielnarowa 224c, 36-020 Tyczyn

tel. +48 501 202 186

e-mail: [email protected]

www.naJejglowie.pl

Przedmowa

Od początku swego Zgromadzenia1, kiedy liczyło ono jeszcze bardzo niewielu członków, Matka Klara Fey codziennie wypracowywała dla swych towarzyszek jakąś myśl – osnutą bądź to na słowach Pisma Świętego, bądź na jednym z przykładów Chrystusa lub życia świętych – dla rozmyślania i zastosowania w życiu.

Z tych naszkicowanych tematów, pisanych ręką Matki na luźnych ćwiartkach papieru, stopniowo zgromadził się spory zbiór, który siostry, coraz liczniej wstępując do Zgromadzenia, wielokrotnie przepisywały. Wkrótce po śmierci założycielki, która nastąpiła 8 maja 1894 roku, szkice te zostały wydrukowane jako rękopis w czterech tomach i rozpowszechnione w Zgromadzeniu, a także udzielone niektórym z przyjaznych jej osób.

Ponieważ rozmyślania te tak wiernie oddają indywidualne życie duszy Matki, którą ogólnie bardzo czczono, nadawały się one szczególnie do utrzymywania ducha jej Zgromadzenia, tak że siostry prawie nigdy nie odczuwały potrzeby sięgania po inny przedmiot rozmyślania. Jeszcze za życia Matki były jednak, zwłaszcza między młodszymi siostrami, takie, które miały trudności w odprawianiu uporządkowanego i owocnego rozmyślania według tych krótko ujętych wskazówek. Stosując się do wyrażonych niejednokrotnie życzeń, aby podać obszerniejsze przykłady rozmyślań, Matka Klara od 1867 roku raz albo dwa razy w tygodniu zaczęła odprawiać z siostrami rozmyślania głośno. W ten sposób powstały w Zgromadzeniu tzw. rozmyślania głośne lub wielkie.

Przy tych rozważaniach, odprawianych z siostrami w chórze, posługiwała się Matka dla pamięci skrawkiem papieru, na którym miała zanotowane punkty i ewentualne cytaty, trzymając go w złożonych rękach. Mówiła zresztą swobodnie, a dwie siostry wszystko dokładnie zapisywały. Powstały w ten sposób tekst przedkładano potem Matce, która go przeglądała i czyniła w nim według swego uznania małe poprawki. W tym stanie, w jakim rozmyślania wychodziły z ręki Matki, odbijano je do użytku poszczególnych domów Zgromadzenia.

Przy drukowaniu niniejszej książki2 uczyniono tylko nieznaczne poprawki dla usunięcia małych nierówności, co zresztą myśli i treści rozmyślań prawie w niczym nie zmienia.

Ze względu na błogi wpływ, jaki wywarło rozpowszechnienie poza obrębem Zgromadzenia naszego Życiorysu i Ćwiczenia duchownego Matki Klary Fey, zapragnęłyśmy udostępnić szerszym kołom także jej rozmyślania.

Modlitwa myślna stanowi główny strumień, z którego życie wewnętrzne, wyłaniające się z Ćwiczenia duchownego, stale musi się zasilać, jeżeli ma się owocnie rozwijać. W czasach obecnych wszyscy głębiej myślący dochodzą do przekonania, że udoskonalenie, a zatem i uszczęśliwienie, można osiągnąć tylko przez życie wewnętrzne, że dusza, stworzona przez Boga i dla Niego, tylko oświecona Jego światłem i prowadzona Jego ręką może znaleźć drogę do swego przeznaczenia i szczęścia wiecznego. Wobec tego z radością powitać należy każdy środek dopomagający do pogłębienia życia wewnętrznego. A jeden z takich środków stanowią Rozmyślania o męce Pana Jezusa Matki Klary. Chociaż pomyślane są w pierwszym rzędzie dla duchownych potrzeb zakonnic, każda jednak dusza, dążąca do doskonałości, z łatwością będzie mogła zastosować je do osobistych warunków i wyciągnąć z nich obfity owoc.

Pokora i skromność naszej Matki nigdy nie dozwalały, aby powstała w niej myśl, że jej rozmyślania kiedyś mogą się rozpowszechnić i szerzyć błogosławieństwo poza obrębem jej Zgromadzenia. Szukając jednak we wszystkim zawsze tylko chwały Bożej, Matka Klara, z właściwą sobie uprzejmością i ujmującą prostotą, zapewne zgodziłaby się na ogłoszenie drukiem tych rozmyślań; uczyniłaby to z tą samą gotowością, z jaką jedynie dla zbawienia swych sióstr odsłaniała najgłębsze swoje myśli i uczucia i odprawiała te rozmyślania głośno, mając wzrok utkwiony tylko w Panu, obecnym w Najświętszym Sakramencie.

Mamy też wielką nadzieję, że Matka Klara wstawi się do Boga, by błogosławieństwo, które na jej własną duszę tak hojnie spłynęło i w tak piękne obfitowało owoce, stało się udziałem także tych, którzy posługując się jej rozmyślaniami, przejmą się jej duchem.

Czterdzieści rozmyślań o męce Pana Jezusa

Rozmyślanie 1

Umywanie nóg

Modlitwa

O Jezu, wierzymy, że tu prawdziwie jesteś obecny. Niegodni jesteśmy stanąć przed Tobą. Ale Ty nas oczekujesz i pełen miłości przywołujesz. Przychodzimy więc, o Panie, i żałujemy z całego serca, żeśmy Cię tak często obrażali. Odpuść nam i pomóż, byśmy się stali inni, lepsi. Ześlij na nas Ducha Świętego, by nas nauczył prawdy Twojej. O Maryjo, Matko Boża, o św. Józefie, św. Aniołowie Stróżowie i św. patronowie nasi, módlcie się za nami!

Jezus umywa nogi Piotrowi

Przygotowanie

Wyobraźmy sobie Wieczernik, w którym Pan Jezus spożywał baranka wielkanocnego z uczniami swymi. Widzimy Go wstającego od stołu i przepasującego się prześcieradłem. Zaczyna umywać nogi uczniom swoim. Zamknijmy się z Panem naszym w tym Wieczerniku i trwajmy przy Nim.

Rozważmy, jak Pan Jezus uczniom swoim umywa nogi, szczególnie Piotrowi. Spójrzmy na Pana przyjmującego korną postawę sługi. On, Pan Nieba i Ziemi, stał się jako ten, co służył! Chyli się nisko do nóg uczniów swoich, nie waha się dotknąć zakurzonych ich stóp, umywać ich i ocierać.

Przychodzi do Piotra. Ten się przeraża, widząc Mistrza u swych nóg. Przecież on Go już uznał za Syna Boga żywego! „Panie, nie będziesz mi umywał nóg na wieki” (J 13, 8). Lecz Pan Jezus nie daje się powstrzymać, wywalcza sobie miejsce u nóg swego apostoła. Grozi wiernemu uczniowi, że nie będzie miał udziału z Nim, jeżeli nie da sobie nóg umyć. Wtedy Piotr się poddaje. Pragnie mieć z Panem cząstkę za wszelką cenę, nawet choćby Mistrz jego musiał okupić ją największym poniżeniem, nawet choćby na widok poniżenia Mistrza serce miało mu pęknąć. Łzy jego mieszają się z wodą, w której Jezus umywa mu nogi.

Moment ten nasuwa dużo myśli do rozważania. Dziś jednak zatrzymamy się na pokorze, której Pan Jezus chciał nam dać przykład. Jeżeli dobrze przyjrzymy się Panu w tym Jego poniżeniu się, czyż nie powstanie w naszym sercu chęć doznawania podobnych poniżeń, szukania upokorzeń i lubowania się w nich? Jezus umywa swym uczniom nogi. Jest to zajęcie najniższe, służba niewolnicza. Czyż nam wobec tego może się jeszcze wydać jakakolwiek praca zbyt upokarzająca lub niska? Czyż nie powinniśmy raczej pragnąć niskich zajęć? Czy wobec takiego przykładu może być między nami jeszcze mowa o jakimś upośledzeniu i nieuszanowaniu naszej osoby? Czy widok Pana Jezusa nie powinien raczej wzbudzić w nas pragnienia, by dążyć za Nim tą samą drogą? Czyż odtąd nie powinno nam być najmilsze wszystko, co jest najniższe i najmniej pokaźne? Czy nie powinniśmy na przykład chętniej pozostawać w klasie niższej niż wyższej, a w jakimkolwiek urzędzie zajmować raczej najniższy niżeli najwyższy stopień? Czy na tym najniższym stopniu nie znajduje się sam Pan Jezus? Czy jeszcze możemy coś uważać o sobie, o swoim rozumie lub wykształceniu? Czy tylko z niechęcią mamy przestawać z duszami prostymi i pokornymi? Czy może kiedykolwiek wyjść z ust naszych podobne zdanie jak: „Ta albo tamta osoba jest zbyt prosta lub ograniczona dla mnie!”? O, wstydź się, oblubienico Chrystusowa! Czy nie wiesz, że tylko pokora jest w stanie zbliżyć cię do twego Oblubieńca? Staraj się więc z całej siły pracować w tym kierunku.

Jezus umywa nogi nawet Judaszowi

Przygotowanie

Prośmy Zbawiciela o łaskę, byśmy podczas tego rozmyślania zapalili się do praktykowania cnót, odpowiadających tej tajemnicy, i powzięli dobre postanowienia.

Rozważmy, jak Pan Jezus umywa nogi nawet Judaszowi, zdrajcy.

Pan Jezus przychodzi i do Judasza – i przed nim upada na kolana jak przed innymi; nie okazuje żadnej różnicy. Żaden z uczniów nie spostrzegł, że Jezus wie, iż Judasz jest Jego zdrajcą. Tę samą pokorę, tę samą miłość okazuje On Judaszowi co i innym uczniom. Jeszcze próbuje nieszczęśliwego pozyskać; pada mu do nóg i gdy je umywa, przemawia do jego serca, ofiaruje mu przebaczenie, żeby się tylko nawrócił. Ale Judasz się odwraca. Pan Jezus to widzi, czyta w czarnej jego duszy; pomimo to okazuje mu tę samą pokorę i tę samą miłość.

Słabość nasza nie pozwala nam naśladować podobnego przykładu nawet w przybliżeniu. Przyjrzyjmy się jednak, jak się zachowujemy wobec tych, którzy nam osobiście zadali jakieś cierpienie, uchybili nam lub wyrządzili jakąś krzywdę, często niechcący albo nawet nieświadomie. Nie chodzi w tym wypadku o zdrajcę ani nawet o jakiegoś wroga. W najlepszych zgromadzeniach żyją osoby, które są nam przeciwne, które nas nieraz w kłopot wprawiają. Jeżeli nam się wydaje trudne oddać przysługę takiej osobie, upokorzyć się przed nią, to spójrzmy w duchu na Pana Jezusa, Mistrza naszego, chylącego się do nóg Judasza – do tych nóg, które chodzą drogami zdrady! Zobaczmy, jak On je umywa, jak je tuli do siebie, gotów byłby je całować. Tak, w tej chwili Pan Jezus nawet gotów jest dać zdrajcy ten pocałunek.

Jeżeli przyjrzymy się Panu Jezusowi, a chociaż trochę Go kochamy, niezawodnie zapragniemy gorąco naśladować Go i w tym, choć w małej mierze. Badajmy serce swoje, które tak łatwo się gniewa, a tak trudno przebacza, daruje i zapomina. Może ktoś z otoczenia nie jest dla nas tak miły jak inni, może od niego doznajemy czasem jakiejś przykrości; postarajmy się tej właśnie osobie oddać, o ile tylko można, nawet najniższą usługę, dowieść jej naszej serdecznej miłości, a przynajmniej naszych dobrych chęci.

Nikt nie powinien po nas poznać, że wewnętrznie mamy chociażby najdrobniejszy żal do kogoś. Jeżeli nam to z trudem przychodzi, spójrzmy na Zbawiciela! Z miłości ku Niemu zdobędziemy się na małe ofiary w tej sprawie, przezwyciężymy się raz, drugi, a wreszcie – odniesiemy zupełne zwycięstwo.

Zróbmy dzisiaj mocne postanowienie. Zapytajmy się, gdzie może nam się nadarzyć dziś sposobność do poniżenia się. Może moglibyśmy komuś okazać jakąś małą usługę? Może usunąć się w cień przed innymi, zająć ostatnie miejsce, dać innym pierwszeństwo? Szczególnie gdzie możemy znaleźć sposobność usłużenia tej właśnie osobie, od której może doznaliśmy przykrości; jak by to jej okazać swą życzliwość, dobrą wolę? Czyńmy mocne i praktyczne postanowienia. W ciągu dnia całego wracajmy często myślą do tego rozważania, a jako wiązankę duchowną weźmy słowa Pana Jezusa do apostołów: Jeżeli ja, wasz Mistrz i Pan, umyłem wam nogi, więc i wy jeden drugiemu nogi umywać powinniście (J 13, 14).

O Jezu! Synu Ojca Przedwiecznego, otom ja, Twoje biedne stworzenie, najmniejsze ze wszystkich Twych dzieci! Pragniesz być nazwany Oblubieńcem; uczyńże serce moje według Serca Twego! Udziel mi łaski, bym się stał mały w oczach własnych i bym chętnie uchodził za małego w oczach bliźnich. Daj, bym polubił niskie zajęcia i poniżające usługi! Niech z miłości ku Tobie stanę się sługą wszystkich!

Moja ukochana Matko Maryjo! Naucz mnie ducha pokory, ażebym się stał podobniejszy do Twego boskiego Syna.

Święty Józefie, pokorny, wierny sługo i opiekunie, wstaw się za mną, abym się stał prawdziwie pokorny!

Rozmyślanie 2

Ustanowienie Przenajświętszego Sakramentu

Wstęp

Stawmy się w obecności Bożej. Upokorzmy się i wzbudźmy żal serdeczny za swoje grzechy. Prośmy Ducha Świętego o światło i pomoc w tym rozmyślaniu.

Jak bardzo Pan Jezus pragnie nam się udzielić

Przygotowanie

Przedstawmy sobie Wieczernik, w którym Pan Jezus swoje Najświętsze Ciało i Krew podaje uczniom na pokarm. I nas On wtedy miał na myśli. W duchu przystąpmy więc tam i my, i trwajmy u nóg Jego.

Zwróćmy uwagę, z jaką tęsknotą Najświętsze Serce Pana Jezusa pragnie się nam oddać. Pożądaniem pożądałem spożywać tę paschę z wami (Łk 22, 15), mówił Jezus do uczniów swoich i do wszystkich. Czy można wyrazić swą tęsknotę silniejszymi słowami niż te? Czego Jezus nie uczynił i czego się nie podjął, by nam dać poznać, jak bardzo pragnie z nami się złączyć! Próbuje wszelkich sposobów, obietnic, gróźb, obiecuje żywot wieczny, obiecuje, że będziemy przynosili obfite owoce, jeżeli Go przyjmiemy. Grozi pozbawieniem nas życia wiecznego, jeżeli nie będziemy spożywali tego Chleba Anielskiego. Wszystkich przywołuje do siebie, z tej królewskiej uczty nikogo nie chce wykluczać. Tęsknota Serca Jego nagli Go, by wszystkich do siebie przygarnąć. Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę (Mt 11, 28). Przywołuje dzieci, które dopiero zaczęły poznawać swego Zbawiciela, nie wyklucza posiwiałych grzeszników, o ile tylko pragną się nawrócić. Dla wszystkich bez wyjątku przygotowana jest ta wspaniała niebiańska uczta. Pan i Zbawiciel nasz z niewymowną tęsknotą pragnie wszystkim się udzielić.

Święta Mechtylda miała widzenie, w którym Pan Jezus jej powiedział: „Żadna pszczółka nie kwapi się tak do kwiatów, by zdobyć miód, jak ja śpieszę, by się udzielać duszom”.

Zastanówmy się krótko, jaką drogę musiał Pan Jezus przebyć, by wstąpić do naszych serc, abyśmy z tego poznali miarę i wielkość Jego tęsknoty.

Najpierw zechciał zstąpić z Nieba do żłóbka nędznego, a potem ze żłóbka przejść na krzyż – jakąż długą, uciążliwą i ciernistą drogę przebył! Jaką korzyść ma Pan Jezus, że się nam oddaje? Dla siebie żadną! W sercach naszych znajduje jedynie przejmujące zimno. Tylko miłosierdzie pobudza Go, by do nas przychodzić. Miłosierdzie Jego ma zostać uwielbione w nas; nędzę naszą obrał Pan Jezus na tron dla swej litości; Wszechmoc chciała zamieszkać w niedołężności naszej! Pożądaniem pożądałem spożywać tej paschy z wami!

A teraz zapytajmy siebie, jak się ma sprawa z naszym pragnieniem, z naszą tęsknotą za tym Chlebem Anielskim. Pan Jezus żadnej korzyści z tego nie ma, że się nam oddaje; my zaś możemy posiąść skarb niezmierny. Czyż więc nie powinniśmy tęsknić do tego Najwyższego Dobra? Jak jesteśmy nikczemni, jakże bezgranicznie niewdzięczni, jeżeli przez mały trud dajemy się powstrzymać od jak najczęstszego przyjmowania tego pokarmu niebiańskiego! Jezus przeszedł daleką, trudną i ciernistą drogę, by do nas się zniżyć, a nam wystarczy zaledwie kilka kroków uczynić, by wyjść na Jego spotkanie, i to nam jeszcze za wiele? Serdeczna skrucha, jeżeli trzeba Spowiedź, odprawiona ze szczerym żalem, trochę przezwyciężenia siebie, odmówienie sobie tej lub owej wygody, większa wierność w wypełnianiu obowiązków powołania, ściślejsze przestrzeganie reguły – czy to za dużo? Czyżby to nas mogło za wiele kosztować, jeśli chodzi o osiągnięcie tak nieocenionego skarbu? Jezus idzie ku nam ciężką, krzyżową drogą, a my nie mielibyśmy skwapliwie i z radością podnieść się z naszego posłania na myśl: „Pójdę do Komunii Świętej!”? Czyż nam tak trudno przezwyciężyć małe lenistwo, by pospieszyć do Jezusa? Bez wysiłku trudno zdobyć cenny skarb. Musimy chyba nie znać skarbu, jaki zawiera Komunia Święta, skoro żałujemy trudu, by go osiągnąć.

Przyjrzyjmy się nieco bliżej temu, co nas dotąd czasami wstrzymywało od przyjęcia Komunii Świętej. Postanówmy mocno odtąd nie opuszczać żadnej Komunii Świętej, gdyż inaczej straty nasze będą niepowetowane. Nigdy nie będziemy mogli naprawić tego, co w ten sposób straciliśmy. Może właśnie od tej Komunii Świętej zależało otrzymanie łaski rozstrzygającej o naszym udoskonaleniu? Prośmy Boga zawsze o wielkie pożądanie, prawdziwe pragnienie Komunii Świętej. To będzie oznaką zdrowia duszy!

Jak w zupełności, bez zastrzeżeń nam się udziela

Przygotowanie

Prośmy Pana Jezusa, by napełnił serca nasze tęsknotą za tą wielką Tajemnicą, by rozpalił w nas miłość do tego Najwyższego Dobra.

Rozważymy z jaką miłością, jak niepodzielnie i bez zastrzeżeń Pan Jezus nam się oddaje. Dla wszystkich stał się człowiekiem, dla wszystkich żył, cierpiał i umarł. Przez Komunię Świętą każdej duszy z osobna udziela wszystko to, co w ogólności uczynił dla wszystkich. Gdybym był sam jeden na świecie, uczyniłby dla mnie jednego to samo, co uczynił dla wszystkich. W Komunii Świętej Pan Jezus znalazł sposób, by wszystko przydzielić dla mnie osobno. Jeśli przyjmuję Pana Jezusa, Zbawcę naszego, do biednego serca mego, przyjmuję zarazem wszystkie skarby łask Jego świętego dziecięctwa; wtedy Pan Jezus udziela mi wszystkich łask i zasług swego świętego, ukrytego życia w Nazarecie. Wszystkie one są wtedy moją istotną własnością. Wszystkie cuda, które Pan Jezus uczynił, wszystkie słowa, które wygłaszał w swym życiu publicznym, to wszystko jest moje, moje własne!

I modlitwa Pana Jezusa należy do mnie, modlitwa tak żarliwa; cała modlitwa Pana Jezusa moja się staje w Komunii Świętej – za mnie! I gorzkie cierpienia i konanie – za mnie; i krwawa, ofiarna śmierć – za mnie; i dla mnie ustanowienie Najświętszego Sakramentu. Tu przyjmuję Ciało, które Pan Jezus ofiarował za wszystkich, a całe jest ono tu dla mnie jednego i wyłącznie moje. Tak, wszystko: Ciało i Dusza Jego, wszystkie rany, cała miłość Jego, całe Najświętsze Serce, nic nie wyłączając, wszystko bez zastrzeżeń – dla mnie!

Rozważmy to głęboko i zapytajmy siebie: „Cóż oddam Panu za wszystko, co mi daje?”. Zbadajmy serce swoje, czy także jest gotowe wszystko Mu oddać. Przyjrzyjmy się sami sobie i zapytajmy swej duszy: czego jeszcze brak mej ofierze? Duszy ogołoconej, która wszystko oddała, wszystkiego się wyrzekła, nawet samej siebie, daruje Pan Jezus w Komunii Świętej najwięcej; takiej duszy okazuje największe względy.

Czy będziemy mogli jeszcze zastrzec sobie cokolwiek, jeżeli rozważymy miłość, z którą Pan Jezus nam się oddaje? Czy nie jest to czasem drobiazg, coś łatwego, czego trudno nam się zrzec i ofiarować to Panu? Może w tej lub innej rzeczy nie chcemy być w zupełności posłuszni? A może od dawnych lat nosimy się z myślą, by zabrać się do wiernego spełniania swej reguły, a nie możemy się zdobyć na mocne postanowienie? Czy nie dziś właśnie należy uczynić silne postanowienie poprawy? Albo może pragniemy więcej czuwać nad wzrokiem, może darmo nad tym pracujemy? Czy nie dziś właśnie zrobić należy bardziej stanowczy wysiłek pod tym względem?

Uczyńmy mocne postanowienie, stanowcze, praktyczne! Prośmy Pana Jezusa o łaskę zupełnego oddania się Mu.

Rozmyślanie 3

Śmiertelna trwoga Zbawiciela w Ogrójcu

Wstęp

Stawmy się w obecności Bożej. Upokorzmy się i wzbudźmy żal serdeczny za grzechy. Błagajmy o pomoc łaski Ducha Świętego. Prośmy Matkę Najświętszą i św. Józefa o wstawiennictwo.

Ubolewanie Pana Jezusa nad grzechami całego świata

Przygotowanie

Wyobraźmy sobie Ogrójec. Noc ciemna. Pan Jezus pozostawił swych uczniów; nawet od trzech najpoufalszych się oddalił. Jest sam. Przystąpmy do Niego i trwajmy u nóg Jego.

Rozważmy, jak Serce Zbawiciela ubolewa nad grzechami całego świata. Gdy kapłan ma podać wiernym Najświętsze Ciało Pana Jezusa, mówi: „Oto Baranek Boży, oto, który gładzi grzechy świata!”. Kiedy Pan Jezus ustanawiał Przenajświętszy Sakrament, darował się nam ze wszystkim, co Jego. Kilka godzin potem, gdy idzie do Ogrójca, widzimy, że bierze na siebie wszystko, co nasze! Cóż my jesteśmy? Grzesznicy! Co posiadamy? Wszystko, co w nas jest dobrego, nie z siebie mamy, więc jeżeli Pan Jezus bierze na siebie to, co nasze, bierze właśnie grzechy nasze, grzechy całego świata. Jego bezgraniczna miłość nie wyłącza żadnego człowieka. By ratować, zbawić wszystkich, musi wziąć na siebie wszystkie grzechy, wielkie i małe, bo i najmniejszy nie może być zgładzony, jeżeli On go nie weźmie na siebie.

Rzućmy okiem na niezliczoną ilość grzechów – od upadku pierwszych rodziców naszych i zbrodni Kaina począwszy, aż do ostatniego, który zostanie popełniony do końca świata. Wszystkie te grzechy bez wyjątku bierze Pan Jezus na siebie. I ten nawet grzech bogobójstwa, który wszystkie inne przewyższa jak góra pagórki – i tym się obarcza.

Widząc wszystkie te niezliczone grzechy, a wśród nich i nasze, Zbawiciel nasz drży i wzdryga się, boleść i trwoga śmiertelna Go przejmują. Jego miłość jednak silniejsza jest od śmierci. Pan Jezus chce wszystko dźwigać, wszystkie grzechy nasze i całego świata. Pomyślmy, jak jeden grzech może trwożyć, niepokoić i męczyć biedne serce ludzkie, jeżeli to serce zdaje sobie sprawę z wielkości swej winy. W jak okropną trwogę, przerażenie i niepokój grzechy mogą wprawić człowieka umierającego! Wszystkie te męczarnie, wszelki strach, boleść wszystkich pokutujących Pan Jezus wtedy wziął na siebie, chcąc za wszystko odpokutować. A nie tylko za grzechy tych, którzy korzystają z Jego dobroci i miłosierdzia, ale i za tych grzeszników, którzy w zatwardziałości serca trwając, zgubieni będą. Za wszystkich chciał zadośćuczynić, i to było właśnie Jego największą boleścią, że nie wszyscy zechcą się zbawić. Lecz i do tych nieszczęsnych wyciąga ręce, ubolewa nad nimi, jęczy i przywołuje ich do siebie.

Do szeregu tych niezliczonych grzeszników należymy i my, każdy z nas. W owej chwili i my stanęliśmy wszyscy przed oczyma Jego z winami naszymi i niewdzięcznością. I my przyczyniliśmy się do tego, by trwożyć i tak okrutnie męczyć Serce Zbawiciela.

Rzućmy okiem na życie nasze od chwili, kiedyśmy zaczęli odróżniać dobro od złego. Zapytajmy się, czy choć jeden dzień przeszedł, w którym byśmy się nie przyczynili grzechem do powiększenia, i tak już nieznośnych, cierpień Pana Jezusa. Wszak On cierpiał i pokutował za najlżejszą próżną myśl naszą, za każde niestrzeżone poruszenie namiętności, każdą lekkomyślność, każde słowo niebaczne. Czy grzechy nasze nie są liczniejsze od włosów głowy naszej? A za wszystko Zbawiciel musiał się trwożyć i zadośćuczynić, inaczej nigdy nie moglibyśmy uzyskać odpuszczenia.

Pan Jezus najlepiej zna cały ogrom i ciężar grzechu, tej strasznej obrazy nieskończenie świętego Boga! Któż zdoła opisać mękę Jego Serca na widok grzechów całego świata? Jednocześnie staje Mu przed oczyma Jego wynagradzająca męka. Widzi, że Mu przyjdzie wszystko przecierpieć, wszystko aż do najdrobniejszego szczegółu. Święte Jego człowieczeństwo przeraża się i wzdryga przed takim ogromem cierpienia, jednak ofiaruje się wszystko znieść, wszystko wycierpieć, bylebyśmy tylko zostali uratowani.

Przejmijmy się głęboko tą trwogą śmiertelną Zbawiciela naszego, w którą wprawiła Go Jego miłość ku nam. Pan Jezus musiałby umrzeć z samej trwogi w tym stanie, gdyby Go nie podtrzymywała miłość, która nagliła do jeszcze większych cierpień. Żałujmy serdecznie za grzechy dzieciństwa i młodości swojej, za grzechy całego życia naszego. Prośmy Pana Jezusa, by dał nam wielką skruchę, a uciekajmy się do Jego boleści, trwogi i cierpień za nasze grzechy, bo żal nasz nie wystarcza.

Jego smutek nad niewdzięcznością i niewiernością tych dusz, które szczególnie Mu się poświęcają

Przygotowanie

Prośmy Pana, by dał nam prawdziwy, szczery żal i wielką skruchę za nasze grzechy.

Rozważmy teraz ból Serca Jezusowego z powodu niewdzięczności i wiarołomstwa tylu dusz, które są Mu poświęcone. Gdy Pan Jezus pod ciężarem grzechów całego świata upadł, lękał się i drżał, zapewne oglądał się, czy nie znajdzie takiej duszy, która by Go chciała pocieszyć, a na pewno szukał przede wszystkim wśród tych, którym okazał największą miłość. Wszystkie zakony stanęły przed Jego oczyma i tam szukał pocieszenia. Ale jakże często i tu najmiłosierniejszego Pana spotykało rozczarowanie. Nie było nikogo, kto by Go pocieszył w smutku! Przed jedną wierną oblubienicą swą skarżył się Pan razu pewnego, że Go nic tak nie boli, jak niewierność Jego oblubienic. „Nawet lekka obraza ze strony tych, którym okazałem większą miłość, bo je wybrałem, im zaufałem, boli mnie bardziej niż wielka obelga doznana od obcych”.

O, jakże Pan nasz wyróżnia tych, których oderwał od świata i powołał do swej szczególnej służby! Tych właśnie wybrał, przygarnął do Serca swego, uczynił ich powiernikami swymi, dlatego najwięcej bolą Go niewierności osób zakonnych. Te sprzeniewierzenia się bowiem trafiają wprost do Serca Jego i je przebijają. Przecież wszystkie grzechy raniły bardzo Pana Jezusa, jednak grzechy popełnione przez osoby zakonne najbardziej Go zatrważały. Te grzechy przede wszystkim sprawiły, że drżał i trząsł się, że bojaźń śmiertelna Go ogarniała, że pot krwawy Go oblewał.

Rzućmy teraz okiem na czas przeżyty w zakonie. Zapytajmy siebie, czy choć jeden dzień upłynął, w którym byśmy Pana Jezusa nie obrazili przez niewierność, niewdzięczność, oziębłość lub lenistwo? Powiedzmy sobie: Pan Jezus dla mnie krwawym potem się poci, a ja jestem zbyt leniwy, by zrobić najmniejszy wysiłek, by przełamać się w czymkolwiek. Badajmy biedne serce swoje, wyszukajmy szczególnie to, co w nas najbardziej Pana Jezusa obraża. Zapytajmy siebie, jak skorzystaliśmy z tajemnicy Jego miłości, z Najświętszego Sakramentu? Niedbalstwo i obojętność względem największego dobrodziejstwa boli Serce Pana Jezusa najbardziej. Żałujmy z całego serca przed Panem i Oblubieńcem naszym, że zasmuciliśmy Jego Serce. Prośmy Go, by dał nam umrzeć w swojej łasce i nie dopuścił, byśmy kiedykolwiek dobrowolnie obrazili Jego Najświętsze Serce. Udawajmy się dziś w duchu często na Górę Oliwną. Święta Teresa miała zwyczaj czynienia tego co wieczór i mówiła, że tam wzięła początek jej modlitwa wewnętrzna.

Rozmyślanie 4

O modlitwie Pana Jezusa na Górze Oliwnej

Wstęp

Wzbudźmy w sobie żywą wiarę w obecność Pana Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie. Błagajmy Go o pomoc, byśmy jak największą korzyść odnieśli z tego rozmyślania. Prośmy także Matkę Najświętszą, św. Józefa i wszystkich świętych o pomoc.

Ojcze mój, jeśli możebna, niechaj odejdzie ode mnie ten kielich (Łk 22, 42) te słowa Pana Jezusa pouczają nas, jaka powinna być nasza modlitwa

Przygotowanie

Przenieśmy się w myśli na Górę Oliwną do Ogrójca i trwajmy przy Zbawicielu, który tak bardzo jest pogrążony w smutku.

Widzimy, z jak głęboką pokorą Pan nasz i Zbawiciel modli się do swego Ojca Niebieskiego, okryty niby szatą grzechami całego świata i naszymi. Odczuwa cały wstyd i poniżenie się grzeszników. Najbardziej piekący rumieniec wstydu, jaki kiedykolwiek zapłonął na obliczu człowieka grzeszącego, pokrywa teraz czoło Zbawiciela. Całe zawstydzenie, które ktokolwiek kiedykolwiek odczuwał przy wyznawaniu swych grzechów, ogarnęło Zbawiciela naszego. Hańba, poniżenie wszystkich zbrodniarzy, za swe zbrodnie prowadzonych na śmierć, obciążają niewinnego Baranka Bożego. Jezus ugina się pod ciężarem cierpień, pochyla się, rzuca się na ziemię. Czy nie zdawałoby się, jakby chciał się skryć pod ziemię ze wstydu za nasze grzechy?

Ach, jakaż pokora w Sercu Zbawcy! Co za modlitwa! Jak pokornie błaga Ojca! Uczmy się od Niego tego pierwszego, najpotrzebniejszego warunku dobrej modlitwy. Kto nie potrafi się upokorzyć, nie umie też modlić się jak należy. Tylko pokorna modlitwa zostaje wysłuchana, tylko na pokornych Najwyższy spojrzy łaskawym wzrokiem. Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu (Łk 18, 13), mówił celnik i odszedł usprawiedliwiony. Przed każdą modlitwą upokarzajmy się głęboko. Poznawajmy i uznawajmy w głębi serca naszego, że na żadne wysłuchanie nie zasługujemy, wtedy najprędzej zostaniemy wysłuchani.

Chociaż Pan Jezus tak niezmiernie głęboko się upokorzył i uniżył, niemniej wielka była również ufność Serca Jego. Ojcze mój, jeżeli możebne, niechaj odejdzie ode mnie ten kielich. Mimo że bierze na siebie grzechy całego świata, za wszystkich grzeszników pokutuje, wstydzi się za nas i smuci się, jednak nie traci ufności i woła: Ojcze! Zachęca tym Pan Jezus każdego syna marnotrawnego, by miał odwagę powrócić do Ojca i nazwać Go znów Ojcem.

Ojcze mój, jeżeli możebne, niechaj odejdzie ode mnie ten kielich – ile ufności w tych słowach! Drugą więc cechą dobrej modlitwy, i to jedną z najważniejszych, jest właśnie ufność. Powinniśmy się zwracać do Boga jak dzieci do ojca swego, ufając mocno, że Jego ojcowskie Serce da nam to, co dla nas jest pożyteczne. Choć jesteśmy grzesznikami, On zawsze pozostanie naszym Ojcem. Im słabsi i nędzniejsi jesteśmy w oczach własnych, z tym większą ufnością idźmy do Ojca, On nam nie poda kamienia zamiast chleba (Łk 11, 11-13).

Wreszcie rozważmy, z jaką wytrwałością Pan Jezus się modli, z jaką gorliwością, jak serdecznie! Po raz trzeci słyszymy Go powtarzającego te same słowa: Ojcze, jeżeli możebna, niech odejdzie ode mnie ten kielich. A Ewangelista święty mówi: Gdy spadła nań trwoga śmierci, modlił się dłużej. O, jak wielki wysiłek zawierała ta modlitwa w Ogrójcu, co to za męczące było zmaganie się! Tu Zbawiciel mocował się i walczył aż do potu krwawego, a nie ustawał w modlitwie. Im większa trwoga Go ogarniała, tym gorętsze stawało się Jego błaganie.

Wytrwałość jest właśnie trzecią cechą dobrej modlitwy. Modlitwa jest pracą: nawet chleb duchowy mamy spożywać w pocie czoła. Nie myślmy, że wystarczy powierzchowna, pośpieszna, ustna modlitwa, by znaleźć wysłuchanie. Ach, jak prędko tracimy nadzieję, gdy nam się zdaje, że nie zostaliśmy wysłuchani. Często słyszy się: „Odmówiłem już kilka nowenn, a Bóg mnie nie wysłuchuje!”. Ale pytanie: jaka była modlitwa podczas tych nowenn? Może to była modlitwa warg? A jeśli Pan Jezus uważa, że będzie dla nas pożyteczne, byśmy długo prosili i żebrali u Niego, czy nie powinniśmy zamiast się zniechęcać, raczej upokorzyć się i jeszcze gorliwiej się modlić? A jak modlił się Pan Jezus? Z jakim wysiłkiem? Nasza modlitwa nie kosztowała nas nigdy ani jednej kropli krwi, a Jezus aż oblewa się krwawym potem!

Módlmy się więc lepiej; z wytrwałością, z natarczywością – zostaniemy na pewno wysłuchani. Bo jeżeli nam Bóg, Pan nasz, nie da tego właśnie, o co prosimy, to jednak z pewnością w każdym razie udzieli nam tego, co stanowi największy owoc modlitwy – zjednoczenie woli naszej z Jego świętą wolą.

W słowach: Lecz nie moja, ale Twoja wola niech się stanie (Łk 22, 42) upatrujemy najwyższy owoc modlitwy

Przygotowanie

Prośmy Pana Jezusa, jak to czynili kiedyś apostołowie, aby raczył nas nauczyć dobrze się modlić.

To najzupełniejsze poddanie woli naszej woli Bożej będzie przedmiotem rozważania naszego w tym miejscu, stosownie do słów Pana Jezusa: Ojcze, nie moja, ale Twoja wola niech się stanie! Jeżeli chcesz, bym był ubiczowany i cierniem ukoronowany, to i ja tego chcę; chcesz, bym wziął na siebie ciężar krzyża, przyjmę go z radością i będę go chętnie niósł. Ojcze, chcesz, bym wylał krew na krzyżu, niech się stanie wola Twoja i Nie jako ja, ale jako Ty chcesz (Mt 26, 39). Jeśli chcesz, bym oddał życie w największym opuszczeniu i udręczeniu, chcę spełnić wolę Twoją. Ojcze, jeżeli możebna, niech odejdzie ode mnie ten kielich, wszakże nie jako ja chcę, ale jako ty; nie moja, ale Twoja wola niech się stanie.

Pan Jezus wcześniej widzi całą swą mękę; święte człowieczeństwo Jego drży i truchleje, upada na duchu na widok przyszłych cierpień. Ale Ojciec Go nie wysłuchuje, kielicha nie odbiera, chce, by Syn Jego wypił go do ostatniej kropli – i Syn poddaje swoją wolę woli Ojca. Dlatego po skończonej modlitwie na Górze Oliwnej idzie do uczniów swoich i mówi do nich: Wstańcie, pójdźmy; oto który mnie wyda, blisko jest (Mt 26, 46), i dobrowolnie idzie na jego spotkanie. Największym owocem modlitwy jest zjednoczenie woli naszej z najświętszą wolą Boga. Święty Franciszek Salezy nazywa to poddanie się ekstazą miłości, gdyż człowiek niejako z siebie samego wychodzi, czyni ofiarę z własnej woli i jednoczy się ze świętą wolą Boga – oto co powinna spowodować nasza modlitwa, jeżeli jest dobra; o to powinniśmy się starać. Święta Teresa uważa, że wszelka doskonałość polega na tym, by wola nasza była zjednoczona z wolą Bożą.

W każdej więc modlitwie trzeba szczególnie dążyć do osiągnięcia tego zjednoczenia z wolą Bożą przez pokorne, ufne i wytrwałe błaganie. Zastanawiajmy się często w naszych rozmyślaniach i rozważaniach nad tym największym owocem, a badajmy siebie i szukajmy, czego nam najbardziej brakuje, abyśmy mogli szczerze powiedzieć: „Nie jako ja chcę, ale jako Ty chcesz, Ojcze mój!”.

W czym sprzeciwia się jeszcze nasza wola najbardziej woli Bożej? Czego przychodzi nam najtrudniej się wyrzec? W czym jeszcze nie możemy bezzwłocznie spełnić woli naszych przełożonych? Żałujmy za naszą chwiejność. Prośmy Pana Jezusa, by nam dał łaskę poddania się Jego woli za wszelką cenę. Starajmy się przewidzieć dziś mogące się nadarzyć okoliczności, gdzie byśmy mogli okazać się słabsi i upaść, w których moglibyśmy oprzeć się woli Bożej. Przyzwyczajajmy się w drobnych i łatwiejszych sprawach prędko i chętnie poddawać wolę naszą woli Bożej, mówiąc w sercu: „Ojcze mój, Ty tak chcesz, więc i ja tak chcę!”. W ten sposób stopniowo nauczymy się i w większych rzeczach zupełnie zjednoczyć się z wolą Bożą.

Naszym częstym aktem strzelistym dzisiaj będzie: „Pokarmem moim jest, abym pełnił wolę Oblubieńca mego!”.

Rozmyślanie 5

O zdradzie Judasza

Modlitwa

O Jezu, wierzę, żeś rzeczywiście tu jest obecny. Ty oczekujesz, by nas łaskami obdarzać. Niegodni jesteśmy, Panie, stanąć przed Tobą, ale żałujemy serdecznie, żeśmy Cię kiedykolwiek obrazili. Przebacz według wielkiego miłosierdzia Twego! Oświeć nas, byśmy poznali wolę Twoją!

O Maryjo, Matko nasza, błogosław nas! Święty Józefie i święci patronowie nasi, módlcie się za nami!

Złośliwość Judasza

Przygotowanie

Przedstawmy sobie Ogrójec w Getsemani: w oddali widzimy zgraję uzbrojoną w miecze i kije. Przy świetle kagańców się zbliża. Jezus ze swymi uczniami idzie jej na spotkanie.

Przypatrzmy się, jak zdrajca ze zgrają, która przyszła, by pojmać Jezusa, występuje przeciw słodkiemu Zbawicielowi. Judasz stoi nawet na czele, przewodniczy nieprzyjaciołom swego Pana. Kimże jest Judasz? Jednym z dwunastu, których Pan Jezus wyróżnił przed całym światem, których wybrał, by najpoufalej z nimi obcować. Jednym z tych dwunastu, którzy zawsze byli z Mistrzem, którzy byli domownikami Jego, współbiesiadnikami. Judasz był powiernikiem Pana! Pan Jezus obdarzył go obfitymi łaskami; jak ojcowie Kościoła twierdzą, Judasz nawet czynił cuda w imię Jezusa. I ten sam Judasz, tak wyróżniony, jakże upadł! Z jakiej wysokości stoczył się i do jakiej przepaści spadł!

Okropny ten upadek jednak nie od razu nastąpił. Stopniowo, krok za krokiem postępował Judasz coraz dalej na drodze nieprawości. Stopniowo się oddalał; zaczął od małych sprzeniewierzeń, aż zakończył najokropniejszym odstępstwem – haniebną zdradą. Częstokroć Mistrz przestrzegał go, on jednak nie słuchał ostrzeżeń i w końcu stał się głuchy na głos Pana.

Rzućmy okiem na jego życie, na poszczególne rysy, o których święci ewangeliści nam opowiadają. Jeśli głębiej zastanowimy się, uderzy nas przede wszystkim jeden szczegół: świętokradztwo Judasza. Już podczas przepowiedni ustanowienia Najświętszego Sakramentu, kiedy Pan Jezus rzekł: