Rozmowa szlachcica polskiego z cudzoziemcem - Piotr Zbylitowski - ebook

Rozmowa szlachcica polskiego z cudzoziemcem ebook

Piotr Zbylitowski

0,0

Opis

Rozmowa szlachcica polskiego z cudzoziemcem – utwór Piotra Zbylitowskiego opublikowany w 1600 w Krakowie. Utwór ma formę dialogu. Zawiera krytykę nowych mód, afirmację tradycji sarmackiej oraz pochwałę umiaru i prostoty, które są charakterystyczne dla szlachty, w przeciwieństwie do kultury dworskiej. Prostota nie oznacza jednak życia prostackiego i surowego, ani ucieczki od cywilizacji. Stanowi raczej poszukiwanie we współczesnym świecie sposobów realizacji cnotliwego życia (za Wikipedią).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 59

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

Piotr Zbylitowski

 

Rozmowa szlachcica polskiego

z cudzoziemcem

 

(DRUKOWANA PIERWSZY RAZ R. 1600 W KRAKOWIE)

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Tekst wg edycji:

Piotr Zbylitowski

Rozmowa szlachcica polskiego z cudzoziemcem

Kraków 1860

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7639-094-9 

 

 

 

Dedykacje

NA HERB WIELMOŻNEGO PANA,

PANA JANA Z CZARNKOWA CZARNKOWSKIEGO,

KASZTELANA NAKIELSKIEGO etc. etc.

W jasnym Olimpie siedząc bogowie radzili,

A wszystek świat jakoby przystojnie rządzili,

Każdego zacne sprawy pilno roztrząsając,

Okiem swem nieśmiertelnem na ziemię patrzając.

Potem za godne sprawy upominki dają,

Za niesłuszne zaś słowy bardzo przykro łają.

Nuż dalej, gdy swój święty sąd już zagaili,

O możnych domu książąt ze Człopy wspomnieli,

A iż był zasłużony przed dawnemi laty,

Czemże (prawi) darować taki dom bogaty?

Zawiążmy im w ten węzeł cnotę, rozum, męstwo,

Niechaj zawsze miewają zacne dostojeństwo;

A iście mocne bywa boskie zawiązanie,

I dekreta niezmienne albo rozkazanie.

Trzęsiesz mój drogi węźle cnoty rozlicznemi,

I będziesz trząsł na wieki mężmi wybornymi.

Nie wypuścisz ty z siebie żadnego prostaka,

Albo jako to bywa, wieli nieboraka.

Ale każdy swych przodków sławy naśladując,

W sławie wysokiej buja pod niebo stąpając.

Trzęśże mój zacny węźle dokąd staje świata,

Lub stryja, lub synowca, lub mądrego brata.

Nie dawnegoć to było owo teraz czasu,

Gdyśwa, zacna Nałęczy, zażyła niewczasu

Na wodzie straszno przykrej morza baltyckiego,

Gdyśwa potem stanęła u brzegu szwedzkiego.

Jako się gęstym hufcem z gór Nimfy sypały,

Aby się w twojej krasie pilno dziwowały.

A tyś swe na chorągwi roztoczył ogony,

A pod tobą twój okręt czynił swe rozgony.

A cóż kiedy pospołu trzech braciej ujrzały,

Jako sie im Dryady wielce dziwowały;

Jedna do drugiej mówi: Ja się tego imę, —

A druga zaś: Ja tego w chłodny gmach swój przyjmę. —

Nic z tego grube Nimfy, zostańcie tu prawi,

Bo się z nas na ojczystym każdy brzegu stawi.

Tam sprzyjazna Cyprydo jednemu gotuje

W zacnym domu łożnicę, strojno przyprawuje,

A drugiego troszeczkę zatrzyma na rzeczy,

Ale przecię jego stan ma na pilnej pieczy.

Trzeciego zaś małżonka czeka wyglądając,

A morskie niepogody przeklina wzdychając.

Pomniż zacna Nałęczy, co rzekła Pomona,

Będąc w moskiewskich puszczach, więc go znała ona:

O! by tu był udatny Piotr, siestrzyce moje,

Jakobyście oczy nań obróciły swoje.

Czegobyście z chciwości po morzu goniły,

Chociajbyście niemądre w balthanach tonęły.

Tego długo płakały moskiewskie boginie,

Jego pięknej urody nierychło wieść zginie.

Bo wtenczas pierwszym kwiatem zdobił swe jagody,

Kiedy przy królu stawał z szablą ten Piotr młody.

Do wielmożnego Pana, Pana

JANA Z CZARNKOWA

CZARNKOWSKIEGO,

KASZTELANA NAKIELSKIEGO, etc. etc.

pana swego miłościwego,

Piotr Zbylitowski,

życzliwy i powolny sługa.

Cóż mi po tem wyliczać możne przodki twoje,

Zacny panie, nie zdoła temu pióro moje.

Jaśniejsza słońca domu twego sława wszędy,

Gdzie ocean szeroki, albo i tam kędy

Atlas wysoki grzbietem swoim nieba wspiera,

Gdzie Cyklops swą zaworą jaskinią zawiera.

Do ciebie się ja wracam prędko pana swego,

Kilkiem słów przypomniawszy zacność domu twego.

Jako wysoki ród swój z domu książąt dawnych

Wiedziesz, po drugiej stronie z domu hrabiów sławnych;

Jako rozliczne cnoty z takową zacnością

W tobie są pomięszane, i z wielką ludzkością;

Jako godności pełno w tobie się znajduje,

To miejsce senatorskie łacno pokazuje,

Któregoć w młodym wieku słusznie pozwolono,

Bo w tobie co potrzeba snadnie obaczono.

Żyj długo o panie mój, w Nestorowe lata,

Żyj w szczęściu, w sławie dobrej, zażyj długo świata.

Do tegoż J. M. Pana

CZARNKOWSKIEGO,

KASZTELANA NAKIELSKIEGO.

Nie jestem wychowaniec bogiń helikońskich,

Anim się wody napił źrzódeł hypokreńskich,

Anim kapłaństwa godzien Feba uciesznego,

Ani mi Latoides śpiewać dał wdzięcznego

Rytmu Muzom: Ceres mnie ku sprawie swej wzywa,

I często ręka moja lemiesza dobywa.

Ceres, powtóre rzekę, ćwiczy, pracy hojna,

Każe mi Ceres milczeć, bogini spokojna.

Panie mój, przez te czasy myśliłem więc sobie,

Czembym się miał zasłużyć twej zacnej osobie.

W odległym kraju będąc z wyroku boskiego,

Siadłszy na swej chudobie miejsca ojczystego.

Próżno złotem, gdyż tego pełno w skarbie twoim,

A ja zaś tego nie mam w chudym domu swoim.

Próżno drogim klejnotem, koniem wielkiej ceny,

Bo to w skarbie i w stajni twej nie są nowiny:

Tedy z tym podłym darem ważyłem się stawić

Przed twą zacną osobę: rytmem cię zabawić;

A jeśliże są godne twej pańskiej zabawy

Rytmy moje, okaż im swój umysł łaskawy.

Przyjmi, o zacny panie, wdzięczną twarzą moje

Wiersze podłe, okaż im obyczaje swoje

Pełne ludzkości wrodnej i wielkiej swobody,

Czego wiadom obficie dosyć wiek mój młody.

Przyjmi jakoś przyjmował zawsze służbę moję,

Choć prostą lecz życzliwą, w hojną łaskę swoję.

Chcęć służyć póki czerstwe dopuszczą mi lata,

I sam, alboć drugiego poślę jeszcze brata.

Kiedy mnie wiotha starość potem zasię znidzie,

A siwy włos na skronie i na głowę przydzie,

Przecię ja wziąwszy w ręce paciorki, ja ciebie

Nie zapomnię, usiadłszy w kąciku więc sobie.

Póki sprzyjazne Parki pomkną nić żywota,

Póki sroga Laheza pozwoli mi świata,

Dotąd mię będzie budzić wielka łaska twoja,

Dotąd nie wypłonieje życzność laty moja.

O zacny senatorze, chęć co mam ku tobie,

Pewnie będzie zamkniona zemną w ciemnym grobie.

Cudzoziemiec.

Już trzykroć cztery razy księżyc swoje rogi

Porównywał, jakom się podjął swojej drogi,

Abym cokolwiek zwiedził świata wesołego,

Widzeniem wielu rzeczy wsparł dowcipu swego;

Gdyż człowiek nim się więcej rzeczom przypatruje,

Tem się też w głowie jego coś więcej znajduje.

Abym swe młode lata raczej w drodze trawił,

Niż się w ojczystym kraju próżną rzeczą bawił.

Wolę ja poczciwy zbiór ojca swego sadzić

Na to, abym świat widział, niż go doma stracić.

Bo iście znamienite ztąd pożytki mamy,

Gdy nie wszyscy w rozkosznych domach zostawamy.

By był mężny Ulises także doma siedział,

Srogiej Scylle, Harybdis onby był nie wiedział.

By był przeważny Jazon do Kolchu nie płynął,

Pewnieby dziś przewagą po świecie nie słynął,

Ani królewskiej córy, ni runa złotego

Nie miałby był i skarbu bardzo kosztownego.

By był zacny Kolumbus morzem nie żeglował,

Pewnieby możny Hyspan nowych insuł nie znał.

Tom ja pilno w swej głowie też rozbierał sobie,

Odważyłem się wrócić w którejkolwiek dobie

Do ojczyzny; jeśli też nie będą człowieku

Parki świata życzyły, a ujmąli wieku,

Jednako włożyć ciało do grobu ciemnego,

Widzieć albo nie widzieć kraju ojczystego.

Widziałem już gdzie Tubal państwa swe zakładał,

Widziałem jako z gruntu cne miasto przekładał

Przeważny on Annibal, Kartago rzeczone,

Jako prawa, wolności, przezeń rozmnożone.

Widziałem jako Etna wraca sprosnym dymem,

Którą Maro opisał swoim wdzięcznym rymem.

Nakoniec przedzierałem nawą straszne wały

Oceańskie, które mnie przecię nie zalały.

Niepróżnym wiadomości jakie prawa wszędy,

W Afryce i w Azyi, i tam zwłaszcza kędy

Julus młody na koniu swoim darsko toczył,

Gdzie srogi Mezentius w przeciwniki wskoczył.

Nad to jednak najwięcej tegom życzył sobie,

I to, o gospodarzu, za rzecz istą tobie

Powiem: abym sarmacką zwiedził waszę stronę,

Poznał ludzi, i prawa, i waszę obronę.

Przed laty, jako słuch jest i znać pisma dają,

Które męstwa Wandalów godnie wyświadczają,

Powiedają: ich wojska srogi Mars szykował,

Sam Wulkanus im, prawi, mocne zbroje kował.

Więc strachem światu były, a możne królestwa

Nie mogły mieć nad niemi żadnego zwycięstwa.

Jako w budownym Rzymie swego dowodzili,

Jako łacno tam i sam prędko przechodzili;