Rosyjscy tyrani - Iwona Kienzler - ebook + audiobook + książka

Rosyjscy tyrani ebook i audiobook

Kienzler Iwona

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Iwona Kienzler w swojej najnowszej książce zestawia biografię Władimira Putina i drogę, która zaprowadziła go na szczyty władzy, z barwnie nakreślonymi sylwetkami najbardziej krwawych carów Rosji. Kolejni Rosyjscy tyrani próbowali udowodnić światu i swoim rodakom, że terror jest podstawą siły i rękojmią sukcesów. Nie przypadkiem współcześni historycy często porównują Władimira Putina do jego carskich poprzedników, takich jak: Iwan Groźny, Piotr Wielki czy Katarzyna Wielka.

Autorka przekonuje, że złudne poczucie potęgi, wyjątkowości, szczególnej misji dziejowej Rosjan i ich ojczystego kraju, nie tylko jest mocno osadzone w rosyjskiej tradycji i jej historiografii, ale wypływa przede wszystkim z zakorzenionego przez wieki stylu sprawowania władzy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 453

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 14 godz. 38 min

Lektor: Iwona Kienzler

Oceny
4,1 (12 ocen)
5
4
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
sotko

Nie oderwiesz się od lektury

Miejscami nieco przestanie wielkich słów używano. Ale generalnie ok
00
PrzemekW100

Dobrze spędzony czas

Bardzo ciekawa książka, chociaż z mojej perspektywy najciekawsza końcówka
00

Popularność




© Copyright by Lira Publishing Sp. z o.o., Warszawa 2023

Konsultacja: Sylwia Łapka-Gołębiowska

Redaktor prowadząca: Ewa Kubiak

Redakcja: Ewa Popielarz

Korekta: Roman Bąk, Ewa Popielarz

Skład: Igor Nowaczyk

Projekt okładki: Magdalena Wójcik

Retusz zdjęcia okładkowego: Katarzyna Stachacz

Redakcja techniczna: Kaja Mikoszewska

Zdjęcia na okładce i źródła ilustracji: domena publiczna, commons wikimedia.org, kremlin.ru (TASS News Agency) CC 4.0 (s. 242)

Zdjęcie autorki: ©Maciej Zienkiewicz Photography

Producenci wydawniczy: Anna Laskowska, Magdalena Wójcik, Wojciech Jannasz

Wydawca: Marek Jannasz

Lira Publishing Sp. z o.o.

Wydanie pierwsze

Warszawa 2023

ISBN: 978-83-67654-22-7 (EPUB); 978-83-67654-23-4 (MOBI)

Lira Publishing Sp. z o.o.

al. J.Ch. Szucha 11 lok. 30, 00-580 Warszawa

www.wydawnictwolira.pl

Wydawnictwa Lira szukaj też na:

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Wstęp

Za czasów prezydentury Borysa Jelcyna cały świat postrzegał Rosję jako europejską demokrację. I wciąż chciał ją tak postrzegać, gdy urząd prezydenta objął namaszczony przez niego następca – Władimir Władimirowicz Putin, którego na szczyty władzy wyniosło nie tyle poparcie Jelcyna, ile umiejętne działania marketingowe, przede wszystkim w obrębie mediów kierowanych przez jednego z rosyjskich oligarchów. Po raz pierwszy zasiadł zresztą na fotelu nie jako zwycięzca wyborów, ale jako zastępca ustępującego ze stanowiska poprzedniego prezydenta. Jego nominacja była dla światowej opinii publicznej zupełnym zaskoczeniem. Niewielu się spodziewało, że zamiast po rozpisaniu kolejnych wyborów odejść w polityczny niebyt, zadomowi się na dobre na Kremlu. Co więcej, nie dość, że na fotelu prezydenta będzie zasiadał przez kolejne dwie kadencje, to jeszcze ominie prawo i sięgnie po najwyższe stanowisko po raz trzeci. I nawet w najczarniejszych koszmarach nikomu się nie śniło, że za sprawą tego w gruncie rzeczy niepozornego człowieka świat nie tylko wróci do zimnowojennej retoryki, ale wręcz stanie na skraju ogólnoświatowego konfliktu i groźby użycia broni masowej zagłady. Do myślenia dawał fakt, że zaprzysiężenie na trzecią kadencję Putina zostało zorganizowane z przepychem godnym carów: w Moskwie zamknięto ulice, a sam Kreml, na którym odbywała się ceremonia, otoczono szczelnym kordonem. Uroczystość odbyła się w niegdysiejszej siedzibie rosyjskich carów, w kapiącej od złota carskiej sali tronowej i w obecności 2,5 tysiąca gości z całego świata. Szumnie i z przytupem.

Dziś nikt nie zaprzecza, że Putin stał się typowym autokratą. Zdaniem niektórych politycznych obserwatorów, przyglądających mu się uważnie już w czasach jego pierwszej kadencji, miał na to zadatki od początku – i wręcz doprowadził do wskrzeszenia feudalnych zależności z epoki carów. Podległy mu rząd, przynajmniej teoretycznie, stara się odgórnie reformować społeczeństwo, ale korzyści z tego mogą czerpać wyłącznie ludzie sprawujący władzę bądź z nią związani, jak rosyjscy oligarchowie popierający Putina. Paradoksalnie taka polityka przynosi profity rządzącym, bo rozbudza w społeczeństwie pragnienie ładu i silnej władzy – władzy, która przywróci Rosji jej mocarstwową wielkość, utraconą po rozpadzie ZSRR. A Putin doskonale realizuje się w roli silnego przywódcy, czemu służy starannie pielęgnowany przez niego wizerunek macho. Jego poczynania na arenie międzynarodowej dają Rosjanom złudne poczucie potęgi ich ojczystego kraju. Bez wątpienia takiemu postrzeganiu roli prezydenta i całego państwa sprzyja fakt, że przekonanie o wyjątkowości Rosji i jej szczególnej misji dziejowej jest nie tylko mocno osadzone w rosyjskiej tradycji i jej historiografii, ale niejako zostało uświęcone przez Cerkiew. Autorem koncepcji Moskwy jako Trzeciego Rzymu, a więc państwa predystynowanego do przejęcia schedy po „drugim Rzymie”, czyli Bizancjum, był żyjący na przełomie XV i XVI stulecia prawosławny mnich i uczony Filoteusz z pskowskiego monasteru Przemienienia Pańskiego. Inni rosyjscy historycy uzasadniali ten fakt rzekomym pochodzeniem książąt włodzimierskich od brata cesarza Oktawiana Augusta, co oczywiście jest niezgodne z prawdą historyczną, ale – jak byśmy to dziś powiedzieli – okazało się świetnym chwytem marketingowym. Podobnie jak dzisiaj zmyślona przez kremlowską propagandę biografia dziadka Putina, Spirydiona (niektóre źródła podają imię: Spirydon), mistrza patelni, gotującego zarówno dla dworu carskiego, jak i dla komunistycznych wodzów: Lenina i Stalina.

Rosyjski przywódca zadziwił świat, umiejętnie łącząc w swojej propagandzie dwie, pozornie niemożliwe do pogodzenia epoki w historii Rosji: okres, w którym państwem władali carowie, i czas, gdy u władzy byli komuniści. Sam chętnie odwoływał się do Stalina, który w oficjalnej propagandzie Kremla bynajmniej nie był krwawym, okrutnym tyranem, ale wielkim wodzem, któremu niemal w pojedynkę udało się pokonać III Rzeszę i faszyzm. Takie podejście do generalissimusa nie dziwi, podobnie jak uwielbienie dla „krwawego Feliksa”, czyli Feliksa Dzierżyńskiego, wszak Putin to były funkcjonariusz KGB. Zdumiewa natomiast to, że równie chętnie nawiązywał do wielkich koronowanych władców Rosji, przede wszystkim Piotra I Wielkiego i Iwana Groźnego, ale także do Aleksandra III. Z kolei historycy widzą w jego rządach i poczynaniach jako głowy państwa podobieństwo do dwóch pierwszych z wymienionych monarchów, ale także do innych: Katarzyny Wielkiej, Pawła I czy Mikołaja I. Cesarzowa, przyjmując pozę oświeconej władczyni, skutecznie mamiła świat widmem jakobinizmu i rewolucji francuskiej, wysyłającej na szafot monarchów i arystokratów. W konsekwencji zaś wraz z Prusami i Austrią mogła dokonać rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W jej ślady poszedł Putin, usprawiedliwiając swoją agresję na Ukrainę koniecznością jej denazyfikacji, przy czym był znacznie mniej skuteczny w swoich działaniach niż jego prekursorka. W dobie internetu i innych środków masowego przekazu nie jest łatwo zwodzić opinię publiczną, zwłaszcza jeżeli za przeciwnika ma się tak medialną osobę, jak Wołodymyr Zełenski, człowiek obdarzony niemałą charyzmą.

Rządy Putina były dla wielu takim samym rozczarowaniem, jak niegdyś panowanie cara Pawła I, syna Katarzyny Wielkiej, jednej z największych despotek w historii imperium Romanowów. Po nowym carze, podobnie jak po Putinie, spodziewano się, że odmieni oblicze Rosji, wprowadzając ją na drogę nowoczesnego rozwoju, wszak Paweł w młodości był wielkim liberałem. Jako władca przedzierzgnął się jednak w tyrana, a przynajmniej za takiego uznali go jego poddani. Zasadnicza różnica między następcą Katarzyny a Putinem jest taka, że Romanow w młodości faktycznie miał bardzo liberalne poglądy, ale szok, jaki przeżył po zwycięstwie rewolucji 1789 roku, zmienił go w ultrakonserwatystę, podczas gdy Putin liberałem nigdy nie był. Za takiego jednak był uznawany przez współpracowników Jelcyna, a przede wszystkim przez zachodnich przywódców.

Prezydenta Rosji wiele łączy także z synem Pawła I – Mikołajem I. Podobnie jak wspomniany car Putin jest przekonany o swojej nieomylności. Wprowadził, a w zasadzie reaktywował w Rosji cenzurę, zakładając kaganiec opozycji i wszystkim politycznym przeciwnikom. Także jego machinacje z historią Rosji, a konkretnie z przedstawianiem jej w podręcznikach szkolnych i środkach masowego przekazu, jako żywo przypominają działania wspomnianego władcy. Ale to nie jedyna kwestia łącząca Putina z Romanowem. Car ów walczył słowem i czynem z liberalnymi i rewolucyjnymi prądami ogarniającymi ówczesną Europę, zaś współczesny przywódca Rosji przeciwstawił swoje państwo, ostoję tradycyjnych wartości, zbrodniczym, lewackim ideologiom panoszącym się w zachodnich państwach. I miał w tej kwestii pełne poparcie rosyjskiego Kościoła. Co więcej, tak jak wojna krymska, w którą Rosję wplątał rozmyślnie Mikołaj I, zrujnowała w oczach świata mit o potędze wojskowej imperium Romanowów, tak konflikt w Ukrainie wszczęty w 2022 roku przez Putina obnażył słabość rosyjskich sił zbrojnych. A przecież po reformach przeprowadzonych przez dwóch najbardziej zaufanych współpracowników Putina – byłego ministra obrony Federacji Rosyjskiej, Anatolija Sierdiukowa, i Siergieja Szojgu, który w 2012 roku zastąpił go na tym stanowisku – armia rosyjska miała być prawdziwą potęgą. Tymczasem światowe media donosiły o zniszczeniach nowoczesnych pojazdów wojskowych przez znacznie słabsze ukraińskie wojska, o zestrzeleniach przez Ukraińców nowoczesnych samolotów oraz o czołgach „skradzionych przez Cyganów”. Putina to jednak nie powstrzymało, bo przecież, tak jak niegdyś rosyjscy carowie, uważa się za prawdziwego samodzierżcę, przekonany, że dla obywateli swego państwa jest „żywym prawem”. I podobnie jak samowładni władcy Rosji cieszy się poparciem Kościoła prawosławnego, zresztą publicznie manifestując swoją wiarę i przywiązanie do Cerkwi.

Prezydent tylko z pozoru wiedzie spartańskie życie. Wprawdzie jada wyjątkowo skromne potrawy, ale sam widelec, którym je spożywa, wart jest tyle, co dobrej jakości laptop. Zdaniem wielu, pomimo że według oficjalnych statystyk najbogatszym człowiekiem roku 2022 jest Elon Musk, to rosyjski przywódca, o ile nie bije go na głowę, to przynajmniej depcze mu po piętach. Według bardzo, ale to bardzo ostrożnych szacunków majątek prezydenta wynosił w 2022 roku co najmniej 70 miliardów dolarów. Dziennikarze doliczyli się 11 samochodów, 43 samolotów, 15 helikopterów, 4 statków, tysięcy hektarów ziemi, 20 pałaców oraz wielu willi i dacz będących jego własnością. Można przypuszczać, że ambicją prezydenta jest dorównanie pod tym względem ostatniemu carowi Rosji, Mikołajowi II, którego majątek obecnie jest wyceniany na 300 miliardów dolarów.

Z kolei manifestowany przez Putina wizerunek silnego mężczyzny, macho o imponującej muskulaturze i tężyźnie fizycznej, kochającego zarówno sporty ekstremalne, jak i niebezpieczeństwo, przypomina poczynania Piotra Wielkiego, który także lubił chełpić się swoją nadludzką wręcz siłą i wytrzymałością. A przyglądając się stosunkowi Putina do opozycji i politycznych oponentów, trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby dane mu było władać kilkaset lat wcześniej, ulice Moskwy byłyby gęsto usiane szubienicami. Ponieważ w cywilizowanej współczesnej Europie takie praktyki są nie do przyjęcia, rosyjski przywódca pozbywał się przeciwników i krytyków za pomocą trucizn wytwarzanych w tajnych posowieckich laboratoriach lub przez nasyłanie na nich „nieznanych sprawców”.

Wprawdzie teza, jakoby Putin przymierzał się do objęcia władzy monarszej, wywołuje dziś tylko uśmiech pobłażania, ale kto wie, co kryje się w umyśle byłego aparatczyka. Niejednokrotnie dawał światu do zrozumienia, że raz zdobytej władzy nie zamierza się zrzec, a kiedy zajdzie taka potrzeba – zmieni konstytucję. Raz już do tego doszło, i to za sprawą „żywej legendy”, pierwszej kobiety w kosmosie, Walentiny Tierieszkowej, która jako deputowana do Dumy Państwowej w 2021 roku wystąpiła z projektem zmian umożliwiających Putinowi start w kolejnych, trzecich wyborach prezydenckich. Wśród Rosjan są i tacy, którym marzyły się jeszcze dalej idące zmiany – w lipcu 2022 roku politycy zrzeszeni w szeregach Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji wysunęli pomysł, aby Władimira Putina nie tytułować prezydentem, a więc terminem, który – jak argumentowali – jest obcy tradycji rosyjskiej. Zamiast tego zaproponowali rosyjskie słowo pravitel’, które można przetłumaczyć jako „rządzący” albo po prostu „władca”. Zdaniem pomysłodawców owych zmian termin ten znacznie bardziej odzwierciedlałby zakres władzy sprawowanej przez Putina. Na pomyśle się wówczas skończyło, chociaż sondaże wskazywały, że „wieczny prezydent” cieszy się niesłabnącą popularnością wśród przeważającej części Rosjan. Rosyjska płeć piękna dosłownie uwielbia Putina, i to pomimo wprowadzenia prawa jawnie przyzwalającego na przemoc wobec kobiet – w 2017 roku dekryminalizowano przypadki przemocy domowej, które nie kończą się śmiercią ani poważnymi uszkodzeniami ciała. Mało tego, młode aktywistki z proputinowskiej organizacji Patriotki RF nie tylko uznają go za ideał mężczyzny, ale wręcz noszą... bieliznę z jego wizerunkiem. Dla wielu kobiet to prawdziwy wzór cnót, uosabiający siłę fizyczną i duchową, poczucie humoru i godność, w dodatku niepijący i niepalący. Jako przywódca podniósł Rosję z kolan i przyniósł jej nadzieję na lepszą przyszłość. Jak tu go nie kochać?

Niniejsza publikacja przedstawia losy Władimira Władimirowicza Putina i drogę, która zaprowadziła tego niepozornego człowieka z KGB na szczyty władzy. Zostanie on ukazany na tle carów Rosji, z którymi sam chętnie się identyfikuje bądź do których porównują go współcześni historycy.

Car Iwan IV Groźny (mal. Wiktor Michajłowicz Wasniecow, 1897 r.)

ROZDZIAŁ 1
Iwan IV Groźny – psychopata na tronie
Rosja w czasach Rurykowiczów

Car Iwan IV Groźny, do którego bywa porównywany Putin, był idolem jednego z najbardziej krwawych tyranów w dziejach świata – Józefa Stalina. Trzeba przyznać, że generalissimus obrał sobie godnego patrona; władca był bowiem opromieniony zasłużoną sławą sadysty i tyrana, budząc postrach zarówno wśród poddanych, jak i współpracowników, o najbliższej rodzinie nie wspominając. Wielu współczesnych historyków podejrzewa u cara cyklofrenię, chorobę psychiczną charakteryzującą się cyklicznymi, patologicznymi wahaniami nastrojów – od depresji do euforii. Inni widzą u niego objawy ostatniego stadium kiły, której miał się nabawić na skutek zamiłowania do rozkoszy łoża; jeszcze inni upatrują źródła psychicznych problemów władcy w traumatycznych przeżyciach z okresu dzieciństwa.

Bohater niniejszego rozdziału był członkiem dynastii Rurykowiczów, założonej przez legendarnego wodza Warengów – Ruryka. Warengowie byli skandynawskimi wikingami, wywodzącymi się z obecnej Szwecji i Danii i zamieszkującymi wybrzeża Bałtyku, zwanego we wczesnym średniowieczu Morzem Rusów lub Morzem Warengów. Ów na poły legendarny Wiking miał w 862 roku przybyć na Ruś i podbić Wielki Nowogród, Białe Jezioro oraz Izborsk, by na opanowanym terenie założyć swoje państwo. Jego następca zaś, książę Oleg Mądry, doprowadził do zjednoczenia południowych i północnych księstw ruskich. W ten sposób powstała Ruś Kijowska, stanowiąca początkowo związek luźnych księstw, które aż do drugiej połowy X stulecia zachowywały bardzo szeroką autonomię. Kolejni władcy dążyli do scentralizowania państwa, a w 988 roku książę Włodzimierz I, żonaty z siostrą ówczesnego cesarza bizantyjskiego, Anną, przyjął chrzest i tym samym uczynił z chrześcijaństwa wschodniego religię państwową.

W XI wieku Ruś Kijowska uległa rozbiciu dzielnicowemu, ale centrum państwa pozostało w Kijowie, a panujący tam książęta stali w hierarchii feudalnej wyżej niż władcy pozostałych księstw. W latach 1054–1224 Ruś stała się widownią aż 83 trzech wojen domowych, ale Kijów utrzymał swoją dominującą rolę do 1169 roku, kiedy dostał się pod panowanie księcia włodzimierskiego, Andrzeja Bogolubskiego. Nowy władca wprawdzie zyskał tytuł wielkiego księcia, ale nie przeniósł stolicy do Kijowa, którego znaczenie stopniowo malało na rzecz Włodzimierza. W 1240 roku praktycznie wszystkie ziemie ruskie, z wyjątkiem księstw połockiego i pińskiego, zostały podbite przez Chanat Kipczacki, szerzej znany jako Złota Orda. Zwycięzcy nie objęli jednak władzy na zdobytych terenach, ale zadowolili się zatwierdzaniem kandydata do tronu książęcego we Włodzimierzu, pełniącego zwierzchnią rolę nad władcami wszystkich ruskich księstw. Tym samym wzrosło znaczenie Włodzimierza jako głównego ośrodka politycznego i religijnego całej Rusi. Trwające przez niemal ćwierć tysiąclecia uzależnienie od Mongołów skutecznie izolowało Ruś od Europy Środkowo-Wschodniej i Zachodniej – zarówno pod względem cywilizacyjnym, jak i kulturowym.

Pierwszym ruskim władcą, który odważył się z sukcesem zawalczyć o niezależność, okazał się nowogrodzki książę Aleksander Newski. A czas, w którym przyszło mu władać, był wyjątkowo trudny: Ruś nadal znajdowała się pod hegemonią Złotej Ordy, na zachodzie coraz większe zagrożenie stanowili niemieccy kawalerowie mieczowi, a na północy – Szwedzi. Aleksander jednak okazał się świetnym politykiem i jeszcze lepszym wodzem. W 1240 roku nad Newą pokonał wojska szwedzkie, a rok później inflancką gałąź zakonu krzyżackiego na Jeziorze Czudzkim, skutecznie zapobiegając ekspansji na ziemie ruskie. Udało mu się także pokonać wojska litewskie nękające Ruś. Ciesząc się zaufaniem chana Sartaka, otrzymał od niego tron we Włodzimierzu, a wraz z nim – tytularne zwierzchnictwo nad pozostałymi księstwami. Dopiero po śmierci Aleksandra Newskiego niespodziewanie urosło znaczenie stosunkowo niewielkiego Księstwa Moskiewskiego, na którego tronie od 1263 roku zasiadał najmłodszy syn Aleksandra, Daniel, zapamiętany przez historię jako mądry władca i założyciel moskiewskiej linii Rurykowiczów, do której należał także Iwan IV Groźny. Moskwa, którą przyszło władać Danielowi, nie była wielkim księstwem, ale leżała z dala od Złotej Ordy, toteż Tatarzy nie nękali jej najazdami. Poza tym przez jej terytorium przebiegały wewnątrzruskie szlaki handlowe, z czego umiejętnie korzystał zarówno sam Daniel, jak i jego późniejsi następcy.

Iwana IV Groźnego uznaje się za pierwszego cara w historii państwa rosyjskiego, choć nieoficjalnie tym tytułem posługiwał się już jego dziadek ze strony ojca, wielki książę moskiewski Iwan III Srogi, zasiadający na tronie w Moskwie w latach 1462–1505. Ten ostatni tytułował się tak w swoich ustnych wypowiedziach, zwracając się do zagranicznych posłów, a także w listach do władców państw niedorównujących znaczeniem Księstwu Moskiewskiemu. Jako car figurował zatem w korespondencji do Lubeki, Rewla, Narwy, Inflant i Szwecji, natomiast nigdy nie używał tego tytułu wobec ówczesnych potęg – pisząc do cesarza czy do królów Polski. Na co dzień zadowalał się tradycyjnym tytułem wielkiego księcia, by z czasem dodać sobie tytuły gosudara[1] i samodzierżcy, a nieco później także księcia wszystkiej Rusi. Nigdy nie krył się zresztą ze swoimi roszczeniami do zwierzchnictwa nad wszystkimi ziemiami ruskimi. Za panowania tego władcy Wielkie Księstwo Moskiewskie powiększyło swój obszar aż sześciokrotnie. Iwan III Srogi zapisał się też w historii jako ten, który wyzwolił państwo od trwającej 250 lat niewoli mongolskiej.

Niewątpliwym jego sukcesem było również zawarte w 1472 roku małżeństwo z Zofią Paleolog, bratanicą ostatniego cesarza Bizancjum, Konstantyna XI. Urodzona jako Zoe, Greczynka po śmierci rodziców została otoczona ojcowską opieką przez samego papieża Pawła II, po którego zgonie kuratelę nad wówczas już owdowiałą, ale wciąż młodą i atrakcyjną kobietą przejął jego następca, Sykstus IV. I to właśnie on postanowił wydać potomkinię bizantyjskich władców za Iwana III Srogiego. Papież żywił bowiem nadzieję, że w ten sposób nawiąże poprawne stosunki z Rusią, ale może nawet łudził się, iż moskiewski książę pod wpływem Zoe powróci na łono Rzymu. Czas pokazał, że mariaż nie spełnił papieskich oczekiwań – Greczynka nie tylko dokonała konwersji na prawosławie, przyjmując przy tej okazji imię Zofia, ale przez całe życie starała się wzmocnić rosyjski Kościół prawosławny. Miała niemały wpływ na swojego małżonka i wprowadziła na dwór książęcy zwyczaje bizantyjskie. Jej też Wielkie Księstwo Moskiewskie, a w konsekwencji także Rosja, zawdzięcza swój późniejszy herb dwugłowego orła, który pierwotnie był godłem Paleologów. Jak się okazuje, nawet nazwa „Rosja” została użyta po raz pierwszy właśnie za czasów Iwana III Srogiego i pochodzi od greckiej nazwy Rusi – Rhōssía, która po raz pierwszy pojawiła się w dziele Konstantyna VII Porfirogenety O ceremoniach dworu cesarskiego.

Zdaniem rosyjskiego historyka żyjącego na przełomie XVII i XVIII stulecia, Nikołaja Karamzina, małżeństwo Zoe z Iwanem III Srogim miało przełomowe znaczenie dla historii Rosji. Zarówno sam książę, jak i jego doradcy wierzyli, iż „sam Bóg mu zsyła tak znakomitą małżonkę, latorośl królewskiego drzewa, którego cień uspokajał niegdyś całe chrześcijaństwo prawosławne, nierozdzielne; że błogosławiony ten związek [...] uczyni Rosję niejako nową Bizancją i nada monarchom naszym prawa cesarzy greckich”[2].

Jednak wbrew temu, co można czasem przeczytać w niektórych opracowaniach, to nie Zofia była twórczynią koncepcji Trzeciego Rzymu. Myśl, jakoby to właśnie Moskwa była predestynowana do przejęcia schedy po wschodnim imperium, pojawiła się wówczas, gdy cesarstwo jeszcze istniało, ale było już kolosem na glinianych nogach. Koncepcję tę zawdzięczamy żyjącemu w latach 1450–1525 mnichowi i uczonemu Filoteuszowi, wiodącemu pobożny żywot w monasterze Przemienienia Pańskiego Eleazara Pskowskiego w Pskowie. Ów zakonnik wystosował list do ówczesnego władcy Moskwy – przy czym nie ma pewności, czy był to Iwan III, czy jego następca, Wasyl III – w którym chciał przestrzec księcia przed godzeniem w interesy Kościoła. Jak pouczał, pierwszy Rzym upadł z powodu herezji, drugi, czyli Bizancjum, stał się łupem muzułmanów, a Moskwa jako trzeci Rzym musi stać na straży prawdziwej wiary. Filoteusz pisał zatem do księcia: „wszystkie cesarstwa chrześcijańskie zeszły się w twoim jedynym, albowiem dwa Rzymy upadły, trzeci stoi, a czwartego nie będzie, gdyż twoje królestwo chrześcijańskie przez żadne inne nie zostanie zastąpione”[3]. Podchwyciła to Cerkiew, głosząc wszem wobec, iż Ruś podoba się Bogu, gdyż jej władcy i mieszkańcy żyją w czystości wiary, dlatego w przyszłości właśnie to państwo stanie się dziedzicem Konstantynopola. Potwierdzeniu owej tezy służyły też prace moskiewskich uczonych, których zwieńczeniem był traktat genealogiczny z lat 20. XVI stulecia – Historia książąt włodzimierskich. Anonimowi autorzy dowodzili, iż niegdysiejsi książęta włodzimierscy wywodzą się od... brata cesarza Oktawiana Augusta, Prusa, którego rzymski imperator miał wysłać z misją wojskową nad Wisłę. Założyciel dynastii, Ruryk, według owej legendy nie był wodzem Waregów, ale potomkiem Prusa, a co za tym idzie – również Oktawiana.

Ambicje Moskwy wspierała Cerkiew, pierwotnie zależna od patriarchów Konstantynopola. Pierwszym zwierzchnikiem Kościoła na Rusi mianowanym nie przez hierarchę konstantynopolskiego, aczkolwiek przy jego milczącej akceptacji, był Iona (Jonasz), powołany na to stanowisko w 1448 roku. On też zaprzestał używania tytułu metropolity kijowskiego i tytułował się metropolitą moskiewskim, z zachowaniem tytułu metropolity Rusi. W ten sposób rosyjska Cerkiew uniezależniła się od patriarchatu konstantynopolskiego. Odtąd metropolitów mianował wyłącznie wielki książę, kierując się jednakże wyborem synodu. Kropkę nad i postawił w 1470 roku Iwan III, który ogłosił, że patriarcha Konstantynopola nie ma żadnych uprawnień do Cerkwi ruskiej, ponieważ ta odtąd de facto podlegała świeckiej władzy książęcej.

Ze względu na, zdaniem wielu, nadmierne bogacenie się Cerkwi na przełomie XV i XVI stulecia pojawiły się głosy zmierzające do wprowadzenia reform i postulujące zrzeczenie się przez Kościół posiadanych ziem, ale na postulatach się skończyło. Kościół zachował swoje dobra, oferując w zamian Rurykowiczom poparcie dla ich władzy absolutnej. Odtąd duchowni oficjalnie rozwijali koncepcję Moskwy jako trzeciego Rzymu i głosili wywodzącą się jeszcze z czasów Bizancjum tezę, iż cesarz wprawdzie „cielesnej powłoce jest podobny ludziom, to w swojej władzy pozostaje Bogiem”[4]. Co ciekawe, owa symbioza pomiędzy władzą świecką a Kościołem przetrwała burze dziejowe, z upadkiem caratu i komunizmu włącznie, a dzisiaj obserwujemy jej renesans.

Ze swoją bizantyjską żoną Iwan III doczekał się aż dziesięciorga dzieci, w tym córki Heleny, którą w 1495 roku wydał za ówczesnego wielkiego księcia Litwy, a od 1501 roku także króla Polski, Aleksandra Jagiellończyka. Jednak najstarszy syn rosyjskiego władcy i Zoe, Wasyl, formalnie nie był następcą tronu, ten tytuł należał się bowiem księciu Dymitrowi, pochodzącemu z pierwszego małżeństwa władcy – z Marią, księżniczką twerską. Aby umocnić prawa swego pierworodnego, Iwan III uczynił go w 1477 roku współwładcą i osadził w 1485 roku w Twerze, rodzinnym księstwie swej pierwszej żony. Gdy w 1490 roku chorujący od dawna na podagrę Iwan zmarł w nieznanych bliżej okolicznościach, wizja Dymitra zasiadającego na moskiewskim tronie nie przypadła do gustu księżnej Zofii, której marzyło się, aby władzę w Moskwie przejął jej najstarszy syn, Wasyl. I w końcu dopięła swego – w 1502 roku na skutek knowań „greckiej czarownicy”, jak nazywali ją poddani jej męża, Dymitr wraz z matką trafił z rozkazu swego dziada do więzienia, gdzie zmarł po sześciu latach, być może otruty z polecenia Zofii. W ten sposób książę Wasyl mógł w 1505 roku objąć władzę.

Nowy władca moskiewskiego księstwa okazał się godnym następcą swojego ojca: już po pięciu latach od objęcia tronu zdobył Psków, a cztery lata później – Smoleńsk. W 1521 roku przejął we władanie księstwo riazańskie, udało mu się też znacznie osłabić Chanat Kazański, co w przyszłości miało doprowadzić do całkowitego uzależnienia go od następcy Wasyla. Sukcesom w polityce zewnętrznej towarzyszyły także reformy państwa, których celem było umocnienie centralnej władzy książęcej, jak również rozkwit ruskiej kultury, piśmiennictwa i malarstwa. Jak na udzielnego władcę przystało, Wasyl zadbał też o spłodzenie następcy tronu.

Smutne dzieciństwo

Przyjściu na świat bohatera niniejszego rozdziału towarzyszyła niezdrowa atmosfera, na przyszłym carze ciążyło bowiem złowróżbne proroctwo. Otóż patriarcha grecki z Jerozolimy, oburzony planami matrymonialnymi Wasyla III, przestrzegał go: „Wasylu, jeśli zawrzesz drugie małżeństwo, będziesz miał niegodziwego syna; twoje ziemie ogarnie groza i zaleją łzy; popłyną strugi krwi; spadną głowy możnych; miasta padną pastwą płomieni!”[5]. Ponieważ pierwsza żona księcia, Sołomonia (Salomea) Jurewna Saburowa, nie obdarzyła go dziećmi, po 20 latach pożycia oddalił ją od siebie i zamknął w klasztorze[6]. Odtrącona księżna resztę życia spędziła jako mniszka Zofia w monasterach – początkowo w moskiewskim klasztorze Narodzenia Matki Bożej, a potem w monasterze Opieki Matki Bożej w Suzdalu, gdzie zmarła w 1542 roku, otoczona wielką czcią i szacunkiem. W 1916 roku Kościół prawosławny wyniósł ją na ołtarze.

Tymczasem owładnięty pragnieniem spłodzenia potomka i następcy tronu Wasyl, nie przejmując się ani protestami cerkiewnych hierarchów, ani złorzeczeniami oddalonej małżonki, 21 stycznia 1526 roku pojął za żonę Helenę Glińską. Przyszła wielka księżna pochodziła z możnego tatarsko-ruskiego rodu kniaziów Glińskich, wywodzących swój rodowód od tatarskiego wodza Mamaja, który omal nie został chanem Złotej Ordy. Stryj Heleny, Michał Gliński, był uważany za zdrajcę i spędził kilka lat w moskiewskim więzieniu, wtrącony tam za tajne rokowania z Polską. Jak można się domyślić, wolność, podobnie jak łaskę księcia, odzyskał zaraz po ślubie Wasyla i Heleny, ale jego wcześniejsze postępki położyły się cieniem na księżnej, której możni przyglądali się z wielką podejrzliwością. Urodziwa dziewczyna różniła się od typowych rosyjskich żon i matek – pruderyjnych, wierzących w zabobony i w zaciszu własnego domu pielęgnujących cnoty niewieście. Helena była niebywale inteligentna i ambitna, na domiar złego wywodziła się z katolickiej rodziny, ale Wasyl był w niej ślepo zakochany.

Wkrótce w sercach przeciwników księżnej zatliła się nadzieja na pozbycie się krewnej zdrajcy z otoczenia władcy. Mijały lata, a Helena nie obdarzyła Wasyla upragnionym potomkiem, w kraju natomiast krążyły pogłoski o bezpłodności księcia. W końcu jednak los się do niego uśmiechnął i żona, po trzech latach małżeńskiego pożycia, zaszła w ciążę, co uznano za prawdziwy cud. Niewykluczone jednak, że w sprawę narodzin księcia wcale nie były zaangażowane siły nadprzyrodzone. „Dobrze poinformowani” twierdzili bowiem, iż biologicznym ojcem mającego się urodzić dziecka nie jest książę, ale jeden z bojarów, główny koniuszy, a zarazem członek Dumy – Iwan Owczina-Tielepniew-Oboleński.

Oczywiście nikt nie ośmielił się tego powiedzieć Wasylowi prosto w oczy, a pochlebcy i pieczeniarze zapewniali go, że mający się narodzić syn będzie władcą wybitnym, o czym świadczyć miały różnego rodzaju nadprzyrodzone znaki i przepowiednie. Autorem jednej z nich był obdarzony profetycznymi zdolnościami mnich Domicjan, który nazwał księżną „matką Tytusa o wielkim geniuszu”. Kiedy 25 sierpnia 1530 roku przebywającą w książęcej rezydencji Kołomienskoje (obecnie na obrzeżach Moskwy) Helenę dopadły bóle porodowe, nad Kremlem rozszalała się nawałnica, a w jedną w zamkowych wież uderzył piorun, co odczytano jako zapowiedź narodzin wielkiego władcy.

Ku zaskoczeniu wszystkich noworodek płci męskiej, który wówczas przyszedł na świat, narodził się z dwoma zębami. Na wieść o tym tatarski chan Kazania miał powiedzieć rosyjskiemu posłowi, który obwieścił mu tę nowinę: „Narodził się wam władca, który ma już dwa zęby. Jednym zgryzie nas, Tatarów, ale drugim zgryzie was!”[7].

Dwa lata później na świat przyszedł młodszy syn Wasyla i Heleny – Jurij. Radość z narodzin księcia wkrótce zmąciło odkrycie, że chłopczyk jest głuchoniemy[8], więc jako człowiek ułomny nie może być brany pod uwagę w kwestiach dynastycznych. Wasylowi nie dane było jednak zbyt długo cieszyć się ojcostwem – kiedy jego żona powiła drugiego syna, władca był już poważnie chory. Lekceważąc ostrzeżenia medyków i zapewne licząc na cud, odbył tradycyjną pielgrzymkę do podmoskiewskich monastyrów, a gdy wracał do domu na początku grudnia 1533 roku, poczuł się na tyle dobrze, że postanowił wziąć udział w polowaniu, które miało się okazać ostatnim w jego życiu. Istnieją dwie wersje wydarzeń odnośnie do bezpośredniej przyczyny zgonu władcy. Według jednej z nich podczas łowów książę spadł z konia i zranił się w nogę. W ranę wdało się zakażenie, z którym ówczesna medycyna nie umiała sobie poradzić. Druga wersja głosi, iż Wasyl wpadł do lodowatej wody w trakcie przeprawy przez most na rzece Moskwie i omal nie utonął w jej lodowatych odmętach. Księcia wprawdzie udało się uratować, ale wypadek nadwyrężył jego zdrowie. Kiedy władca zdał sobie sprawę, iż jego dni są policzone, nakazał, by przyprowadzono do niego obu synów. Młodszemu nadał księstwo Uglicz, a starszemu przekazał Księstwo Moskiewskie, jednocześnie zobowiązując dostojników państwowych do złożenia przysięgi na wierność zaledwie trzyletniemu Iwanowi. Wasyl zmarł w nocy z 3 na 4 grudnia 1533 roku. Zanim zamknął oczy na zawsze, zdążył jeszcze przyjąć święcenia zakonne i nowe imię – Warłam. Formalnie jego następcą na tronie był starszy syn, którego koronowano już 4 grudnia, ale ze względu na wiek dziecka władzę w kraju objęła rada wyznaczona przez umierającego księcia, w której nadrzędną rolę odgrywał stryj Heleny, Gliński.

Wkrótce jednak do głosu doszły, wcześniej głęboko skrywane, ambicje wdowy, którą nawet przy najlepszych chęciach trudno uznać za chodzące wcielenie cnót niewieścich. Księżna, korzystając ze wsparcia swojego faworyta Iwana Tielepniewa-Oboleńskiego, obaliła radę ustanowioną przez jej nieżyjącego męża i ogłosiła się regentką. O ile zmarłego Wasyla nie sposób uznać za władcę okrutnego, o tyle gwałtowna i porywcza z natury Helena dała się wszystkim we znaki. Swoje rządy zaczęła od wydania rozkazu aresztowania swoich dwóch szwagrów, młodszych braci Wasyla, książąt Jerzego i Andrzeja. Obaj wkrótce zmarli, a ich 30 najwierniejszych stronników księżna kazała poddać okrutnym torturom, po których wszyscy zawiśli na szubienicach, wzniesionych ku przestrodze na trasie między Moskwą a Nowogrodem. Regentka nie miała litości nawet dla własnych krewnych, o czym boleśnie przekonał się jej stryj, Michał Gliński, kiedy nieopatrznie zadarł z bratanicą. W lipcu 1534 roku na rozkaz księżnej został wtrącony do więzienia, gdzie wkrótce zmarł. Ambitna kobieta krwawo rozprawiła się także z braćmi, Iwanem i Andrzejem Szujskimi, którzy zgłosili swoje pretensje do moskiewskiego tronu krótko po śmierci Wasyla. Szukając sojusznika, postawili na niewłaściwego konia, bowiem zwrócili się o pomoc do namiestnika nowogrodzkiego, Borysa Gorbatego, który – pomny na przysięgę złożoną małemu Iwanowi – bezzwłocznie wydał ich księżnej. Jednak poczynania Heleny, a zwłaszcza jej wystąpienie przeciwko własnemu stryjowi, Michałowi Glińskiemu, którego oskarżyła ni mniej, ni więcej, tylko o otrucie Wasyla III, wzburzyły bojarów. Obawiając się o własne bezpieczeństwo i nie chcąc dopuścić do wzrostu znaczenia wspierającego ją kochanka, postanowili pozbyć się niewygodnej władczyni. Posłużyli się środkiem znanym od wieków – trucizną. Nieszczęsna księżna zmarła 3 kwietnia 1538 roku w wielkich boleściach, osieracając ośmioletniego Iwana i jego młodszego brata.

Wkrótce w kraju rozpętała się wojna podjazdowa o wpływy i władzę, chociaż formalnie na tronie zasiadał małoletni Iwan. Z tej walki zwycięsko wyszli książęta Iwan i Wasyl Szujscy, którzy po stracie Iwana i Andrzeja przejęli władzę w rodzie. Oni też z czasem zaczęli władać Księstwem Moskiewskim, zapisując się w historii wyjątkowo negatywnie, gdyż ich rządy odznaczały się okrucieństwem i zupełnym brakiem troski o los państwa. Z Szujskimi rywalizowali książęta Bielscy, których przodkowie przybyli do Moskwy z terenów Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, ale ostatecznie Iwan, głowa rodu Bielskich, trafił przed oblicze kata. Po ich upadku do głosu doszli krewni małoletniego cara ze strony matki, Glińscy, zyskując coraz mocniejszą pozycję na dworze.

Książęta, podobnie jak walczący między sobą o wpływy bojarzy, przypominali sobie o tytularnym władcy, Iwanie, tylko przy okazji świąt i oficjalnych uroczystości, kiedy stroili chłopca w piękne szaty i sadzali go na tronie, przed którym bili pokłony. On sam musiał czuć się w ich otoczeniu jak szmaciana lalka, przerzucana z kąta w kąt. Bywało, że wraz z młodszym bratem kładł się spać z pustym żołądkiem, bowiem nikt na dworze nie pomyślał, żeby nakarmić osieroconych chłopców. Po latach Iwan, wspominając te ciężkie czasy, pisał do jednego z książąt: „Kiedy nasza matka, bogobojna caryca Helena, opuściła królestwo doczesne, by się przenieść do królestwa Bożego, zostaliśmy, mój brat Jerzy i ja, sierotami w pełnym znaczeniu tego słowa... Nasi poddani ujrzeli, że urzeczywistnia się ich pragnienie: dostawali bezpańską monarchię. Nas, swoich władców, mieli za nic, rzucili się na podbój bogactw i zaszczytów, zadając sobie wzajemnie ciosy. Co do mojego brata Jerzego i mnie, traktowali nas jak obcych albo żebraków. Jakiż niedostatek zarówno odzieży, jak i pożywienia musieliśmy znosić! Nie pozostawiono nam żadnej wolności. Nie wychowywano nas tak, jak godzi się wychowywać dzieci. Przytoczę jedno wspomnienie: bawimy się w jakąś chłopięcą grę, a książę Iwan Szujski rozwala się na ławce z łokciem opartym na łożu mojego ojca i z nogami na krześle. Nie zwraca na nas najmniejszej uwagi ani jako krewny, ani jako magnat, ani jako sługa swoich panów. Kto mógłby znieść tyle pychy?”[9].

Małoletniego cara zewsząd otaczały intrygi, knowania i spiski bojarów, których z czasem szczerze znienawidził. Jego ukochaną opiekunkę, Agrafienę, mściwi Szujscy zesłali do odległego klasztoru – tylko dlatego, że była siostrą kochanka zmarłej księżnej Heleny, Iwana Tielepniewa-Oboleńskiego, który już wcześniej zginął zamorzony głodem z ich rozkazu. Pozostawiony sam sobie i pozbawiony opieki matki, której agonię miał wciąż przed oczami, w dodatku bezustannie drżąc o życie swoje i młodszego brata, Iwan wyładowywał frustrację w wyjątkowo okrutnych zabawach, znęcając się nad złapanymi w pułapki zwierzętami. Zrzucał je z dachu, ptakom wyrywał skrzydła, wydłubywał oczy i rozrywał nożem ich brzuchy, znajdując w tym perwersyjną przyjemność. Nie wróżyło to dobrze na przyszłość...

Otuchę przynosiła mu również modlitwa i wizyty w cerkwi. Dzięki matce biegle czytał już jako ośmiolatek, spędzał więc czas na lekturze bogobojnych ksiąg i żywotów świętych. Kiedy podróżował po kraju, zawsze starał się odwiedzać pustelnie i klasztory, prosząc mieszkających tam świętych mężów o błogosławieństwo. Wiara i religia zajmowały poczesne miejsce w jego życiu nawet później – już jako dojrzały człowiek i samowładca przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji długo modlił się na klęczkach, oddając cześć wszechmocnemu Bogu i prosząc Go o wsparcie.

Bagatelizowany przez przeciwników młodzieniec okazał się nader niebezpiecznym przeciwnikiem, o czym boleśnie przekonał się Andrzej Szujski. Został on pojmany 29 grudnia 1543 roku, a następnie zamordowany przez ludzi nasłanych przez syna Wasyla III. Młody władca konsekwentnie pozbywał się potencjalnych konkurentów do tronu – systematycznie odsuwał od władzy kolejnych przedstawicieli książęcego rodu Szujskich, pozbawiając ich majątków i życia, a ich stronników skazując na wygnanie. Iwan dał w ten sposób dobitnie do zrozumienia, że kiedy tylko osiągnie pełnoletność i przejmie rządy w państwie, nie będzie potulną kukiełką w rękach starszych i doświadczonych doradców.

Car reformator

Długie rozmyślania i modlitwy w cerkwi oraz nabożne lektury doprowadziły Iwana do utwierdzenia zaszczepionego mu jeszcze przez ambitną matkę przekonania, że jego władza nie tylko pochodzi od Boga, ale stanowi wręcz emanację Najwyższego. Marny tytuł książęcy już mu nie wystarczał i siedemnastoletni wówczas książę postanowił ogłosić się carem. W swoim własnym mniemaniu był do tego uprawniony, wszak jego babka po mieczu, Zofia, wywodziła się z bizantyjskiej dynastii Paleologów.

Wsparty autorytetem Cerkwi i mając poparcie metropolity Makarego, młody władca dopiął swego i 16 stycznia 1547 roku podczas ceremonii w soborze Uspieńskim na Kremlu został koronowany na cara. Hierarcha przekazał młodemu władcy regalia: krzyż wysadzany drogimi kamieniami oraz barmę – bogato zdobiony kołnierz zakrywający ramiona. Na głowie Iwana nie zalśnił jednak cesarski diadem, ale czapka Monomacha, bo tak nazywało się tradycyjne insygnium moskiewskich książąt.

Młody Iwan, przyjmując święcenia z rąk Makarego, był święcie przekonany, że insygnium pochodzi z Bizancjum. Wysyłał przy tej okazji wyraźny sygnał wszystkim mieszkańcom Rusi oraz całemu światu, że ma boże błogosławieństwo, a rolę trzeciego Rzymu, z woli Najwyższego, obejmie Moskwa, która zjednoczy pod swoim panowaniem wszystkie ruskie ziemie. Sam uważał się za pomazańca bożego, a przyjęcie tytułu cesarza traktował jako spełnienie woli Stwórcy. Gotów był to udowodnić wszystkim, posiłkując się swoją wiedzą i inteligencją oraz sięgając po argumenty z historii i Biblii.

Cesarz Maksymilian II, uznawszy, iż tytuł moskiewskiego władcy narusza monopol i autorytet władców Świętego Cesarstwa Rzymskiego, zaproponował Iwanowi, by używał on tytułu cesarza wschodniego bądź cesarza Wszechrusi. Tytułu cara nie uznali także władcy sąsiadującej z Rusią Rzeczypospolitej, pozostając przy nazywaniu wschodnich monarchów wielkimi książętami Moskwy, co uległo zmianie dopiero za panowania Katarzyny II. Kiedy Iwan Groźny w obliczu konfliktu z Rzeczpospolitą o Inflanty pisał buńczuczne listy do króla Stefana Batorego, dowodził swojej wyższości jako monarchy dziedzicznego nad elekcyjnym i wyprowadzał swoje pochodzenie od potomków rzymskiego cesarza Oktawiana Augusta, co miało dowieść historycznych praw książąt moskiewskich do spornych ziem w Inflantach. Na Batorym owe genealogiczne wywody nie zrobiły żadnego wrażenia i odpowiedział moskiewskiemu władcy w mało dyplomatyczny sposób: „Ty kacie narodu ludzkiego, tobie byłoby ciężko, gdybyś się był tym sposobem nie urodził, bo byś był państwa żadnego nigdy nie dostał, musiałbyś być pasterzem albo zbójcą”[10].

Nowy władca moskiewski, obsypany po wyjściu ze świątyni deszczem złotych monet, co miało sprawić, że skarbiec księstwa nigdy nie będzie pusty, musiał się jeszcze ożenić, jako że było to równoznaczne z osiągnięciem pełnoletności. Już 3 lutego pojął więc za żonę swoją krajankę, księżną Anastazję Romanową-Zacharin-Kokoszkinę. Małżeństwo okazało się wyjątkowo udane, ale o jego losach, podobnie jak o wybrance cara, opowiemy w innym miejscu. Teraz zajmiemy się reformami Iwana, do których przystąpił niemal bezzwłocznie po koronacji. A czas był ku temu najwyższy, gdyż po latach izolacji, będących wynikiem zależności od Mongołów, Wielkie Księstwo Moskiewskie uchodziło za kraj zacofany i tkwiący w poprzedniej epoce. Taki obraz państwa utrwalały świadectwa zachodnich kupców, chętnie zapuszczających się na jego terytorium w poszukiwaniu cennych surowców, przede wszystkim drewna i skór. Większość ziem w księstwie stanowiła do tego własność Kościoła, który pod tym względem przewyższał stan posiadania samego księcia.

Najwyższą warstwę społeczną tworzyli bojarzy, przedstawiciele klasy panującej, którzy w ramach Dumy Bojarskiej, organu doradczego wielkich książąt moskiewskich, a później carów, współuczestniczyli w rządzeniu państwem. Nieco niżej od bojarów stali tak zwani dworianie, drobna szlachta, tradycyjnie związana z wielkim księciem. Ci w zamian za służbę wojskową, która obejmowała stawiennictwo na każde wezwanie władcy, otrzymywali liczne przywileje i nadania ziemskie. Taki układ sił sprawiał, że to właśnie oni byli najbardziej zainteresowani wzmocnieniem władzy księcia, a potem cara, jak również pozbawieniem bojarów ich przywilejów. Stosunkowo liczną, ale zarazem najmniej znaczącą grupą społeczną była drobna szlachta, nazywana dziećmi bojarskimi. Jej członkowie służyli władcom, ale także bojarom, w charakterze dworskich urzędników i dowódców wojskowych w prywatnych armiach. Cały stan szlachecki, począwszy od bojarów, a na bojarskich dzieciach skończywszy, określany był mianem ludności służebnej (ros. służyje ludi), w odróżnieniu od mieszczaństwa i chłopstwa, których członkowie tworzyli odrębny stan – ludzi obarczonych ciężarami feudalnymi (ros. tjagłyje ludi). Duchowieństwo stanowiło niewielki odsetek poddanych młodego cara, podobnie jak Kozacy, przy czym dokładnej liczebności tej ostatniej grupy nie da się dziś oszacować ze względu na trudną do określenia przynależność państwową. Część z nich uznawała bowiem zwierzchność Rzeczypospolitej, a część – Chanatu Krymskiego.

Świeżo koronowany car Iwan, mówiąc oględnie, nie darzył bojarów zbytnim zaufaniem i nosił się z zamiarem ukrócenia ich potęgi, w czym wspierali go dworianie. Potrzebował jedynie pretekstu, który nadarzył się w czerwcu 1547 roku, kiedy Moskwę ogarnęła fala pożarów. Do dziś nie wiadomo, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy też ktoś wzniecił ogień celowo; dość, że drewniana zabudowa stołecznego miasta zapłonęła, a żywioł rozprzestrzeniał się błyskawicznie. W efekcie ogień strawił trzy kremlowskie sobory, dwa pałace, skarbiec i dach na soborze Uspieńskim oraz rezydencji cara, a metropolita Makary omal nie stracił życia, ratując cudowny obraz Bogurodzicy. W płomieniach zginęło wówczas 1700 ludzi, a strat materialnych nawet nie próbowano szacować. Po tragedii car wraz z dworem przeniósł się do pobliskiego Worobiewa, ale w mieście szerzyły się plotki, jakoby pożary były efektem czarów, o które oskarżono, wciąż potężnych, Glińskich. Wściekły tłum dokonał na nich samosądu, ściągając tym samym na siebie gniew Iwana, któremu upadek spokrewnionych z nim książąt był przecież na rękę. Władca wykorzystał pożar i późniejsze niepokoje do usunięcia z urzędów części bojarów. Ale dla dworian to było za mało – drobnej szlachcie marzyły się znacznie poważniejsze reformy. Niełatwego zadania namówienia do nich cara podjął się Jermołaj Erazm, spod którego pióra wyszedł między innymi niezmiernie wówczas poczytny utwór O kniazie Piotrie i Fiewronii Muromskich, opowiadający o walce fikcyjnego kniazia z podstępnymi bojarami. Jermołaj wspierał poczynania Iwana Siemionowicza Pierieswietowa, głównego ideologa obozu reformatorskiego, który w latach 1547–1550 przesłał na ręce władcy szereg projektów reform. Wprawdzie propozycje zmian przypadły do gustu Iwanowi, bowiem zawierały postulat nieograniczonej władzy carskiej, ale mimo to nie palił się do wcielania ich w życie.

Sytuacja uległa zmianie w 1549 roku, kiedy zwołano sobór ziemski, złożony z Dumy Bojarskiej, przedstawicieli hierarchów Cerkwi oraz drobnej szlachty i kupców. W tym samym czasie car powołał do życia nowy organ doradczy – Radę Wybraną, odpowiednik współczesnego rządu, w której najważniejszymi ludźmi byli: książę Andriej Michajłowicz Kurbski, dworianin Aleksiej Fiodorowicz Adaszew, który z czasem przejął kontrolę nad skarbem państwa i sprawami zagranicznymi, oraz protopop (kapłan prawosławny wyższego stopnia) Sylwester, w którego gestii znalazły się wkrótce sprawy wewnętrzne i kościelne. Trzej wymienieni członkowie Rady nadzorowali także prace soboru. Wynikiem obrad było wprowadzenie szeregu reform, które opublikowano w wydanym rok później SudiebnikuIwana IV, czyli zbiorze praw obejmującym 90 artykułów. Regulowały one prawo państwowe, cerkiewne oraz administracyjne.

Przede wszystkim wprowadzono nowy podział administracyjny państwa: miejsce prowincji, zarządzanych przez namiestników z nominacji wielkiego księcia, wywodzących się zwykle z bojarów, zajęły teraz guby, na czele których stali starości gubni, wybierani wśród dworian oraz dzieci bojarskich. Starostów wspierali diakowie gubni oraz ciełowalnicy, czyli sędziowie przysięgli. Ci ostatni wraz ze starostą sprawowali władzę sądowniczą w gubach. W ten sposób odebrano bojarom wpływ na lokalny samorząd. Przy tej okazji Iwan zlikwidował także tak zwane kormlenije, przywilej, z którego korzystali namiestnicy i inni przedstawiciele administracji prowincjonalnej, nadający im prawo egzekwowania uposażenia w walucie i naturze bezpośrednio od podporządkowanej im ludności. Dworianie byli usatysfakcjonowani, podobnie jak bojarskie dzieci. Na mocy reform członkowie tej ostatniej warstwy, stanowiący podporę władzy cara, zostali wyjęci spod jurysdykcji powszechnej i odtąd podlegali wyłącznie władcy, który sam sprawował nad nimi władzę sądowniczą.

Pięć lat później Iwan IV przeprowadził kolejne reformy, polegające na likwidacji dotychczasowych kancelarii, które zastąpiono tak zwanymi prikazami. Zdaniem współczesnych historyków powołane wówczas przez cara urzędy przypominały współczesne ministerstwa, aczkolwiek nie miały tak wyraźnie określonych kompetencji czy zakresów działania. Bywało, że car, nie przejmując się wcześniej określonym przeznaczeniem danego prikazu, powierzał mu załatwienie jakiejś sprawy wyłącznie podług własnego uznania. Bez wątpienia jednak najważniejszymi prikazami w państwie były posolskij i rozbojnyj, w których gestii znajdowały się sprawy zagraniczne i wewnętrzne. Natomiast prikaz pomiestnyj obejmował swoim zasięgiem sprawy cywilne. Iwan powołał do życia również szereg prikazów wojskowych, powierzając im pieczę nad wojskiem, które także zostało zreformowane. Kolejną zmianą w dziedzinie wojskowości było wprowadzenie w 1556 roku Ułożenia o służbie – dekretu zrównującego w obowiązkach wszystkich posiadaczy dóbr ziemskich w całym państwie. Zgodnie z tym dokumentem każdy szlachcic był zobowiązany do osobistego pełnienia służby wojskowej, jak również do zakupu uzbrojenia i pełnego ekwipunku. Ponadto musiał wystawić na własny koszt jednego konnego wraz z kompletnym uzbrojeniem z każdych 100 ćwierci ziemi (około 50 hektarów). Każdy szlachcic po ukończeniu 15 roku życia był wpisany na listę wojskową (desjatnię) i podlegał obowiązkowi stawienia się na wyprawę wojenną, a w okresie pokoju – na przeglądy wojskowe. Uchylających się od służby czekały wysokie kary pieniężne, podobnie jak tych, którym udowodniono zaniedbywanie broni bądź ekwipunku. Nie istniały jednak żadne przepisy określające jakość i rodzaj broni mającej pozostawać na wyposażeniu wojska, co – podobnie jak nałożony na żołnierzy obowiązek samodzielnego uzbrajania się – miało negatywny wpływ na jakość uzbrojenia armii Iwana IV.

Bez wątpienia zasługą cara było utworzenie zalążka stałej armii w postaci formacji strzelców. W przeciwieństwie do istniejących wcześniej piszczelników byli oni formacją nierozwiązywalną i pozostającą na państwowym żołdzie. Strzelcy nosili też jednolite umundurowanie – czerwone kurtki, a ich uzbrojenie składało się z szabel, piszczeli lontowych lub rusznic i krótkich berdyszy, które służyły także jako podpórki do broni palnej. Za panowania Iwana IV zaczęto także prowadzić zaciąg żołnierzy cudzoziemskich, z których formowano niewielkie oddziały piechoty. W ich skład wchodzili przebywający uprzednio w rosyjskiej niewoli zagraniczni żołnierze: Niemcy, Szkoci, Francuzi, Duńczycy oraz Inflantczycy.

W systemie obronnym ówczesnej Rosji niebagatelną rolę odgrywały twierdze i umocnienia, zwłaszcza na południowych rubieżach kraju, gdzie nieustannie dochodziło do najazdów tatarskich. Iwan Groźny wprawdzie nie przeprowadził żadnych prac, które umocniłyby istniejące fortyfikacje, ale skoncentrował się na solidnym obsadzeniu załogami wszystkich warowni na terenie swego państwa, jak również na dostarczaniu obrońcom zapasów broni i żywności.

W efekcie wspomnianych reform rosyjskie siły zbrojne zostały całkowicie podporządkowane władzy centralnej – carowi, co umożliwiło ugruntowanie samodzierżawia. Ale sprawy wojska nie tylko z tego powodu leżały władcy na sercu – Iwan Groźny zamierzał umocnić swoje państwo reformami wewnętrznymi i rozszerzyć obszar swego panowania, podbijając nowe terytoria.

Iwan Groźny idzie na wojnę

Wstępując na tron, małoletni Iwan nie był władcą potężnego państwa. Obszar, który pozostawił mu zmarły ojciec, obejmował jedynie północno-zachodnią część współczesnej Rosji, ale rzeczywista władza moskiewskich książąt rozciągała się na obszarze około kilkuset tysięcy kilometrów. Obok Moskwy obejmował on tereny dawnych księstw twerskiego i suzdalskiego, jak również terytorium wokół założonego wówczas na północy portu Archangielsk. Wprawdzie jarzmo Złotej Ordy zostało już zrzucone, ale kraj nadal zmagał się z atakami Tatarów z Chanatów Kazańskiego, Astrachańskiego i Syberyjskiego od wschodu, a także Tatarów z Chanatu Krymskiego – od południa. Stosunki z Rzeczpospolitą również nie układały się zbyt dobrze, podobnie jak z rosnącą w siłę Szwecją. Cara i jego doradców trapiły też poczynania Ordy Nogajskiej, sprawującej kontrolę nad szlakami handlowymi wiodącymi na Daleki Wschód, które miały kluczowe znaczenie dla gospodarki i handlu Rosji. Z czasem nadrzędnym celem polityki zagranicznej Iwana Groźnego stało się zatem przejęcie kontroli nad wspomnianymi szlakami handlowymi oraz uzyskanie dostępu do Bałtyku.

W 1552 roku car odnotował swój pierwszy sukces – w walce z chanem kazańskim Jedigerem, który objął władzę w Kazaniu po obaleniu promoskiewskiego chana Szacha Alego. Nowy władca czuł się pewnie na swoich włościach, skoro miał nie tylko poparcie krymskiego chana, ale nawet samej Turcji. Niezrażony tym faktem Iwan wysłał wojska na Kazań i ostatecznie w październiku 1552 roku opanował miasto, a niepokorny Jediger dostał się do niewoli. Czas pokazał, że był to pierwszy etap zwycięskiej ofensywy na Wschodzie. W ciągu następnych kilku lat wojska Iwana Groźnego podbiły tereny zamieszkiwane przez Mordwinów, Czuwaszów i Udmurtów, a w 1556 roku zdobyły Chanat Astrachański. Mniej więcej w tym samym czasie droga do Chin otworzyła się dla rosyjskich kupców, zwierzchnictwo cara uznali bowiem władcy Chanatu Syberyjskiego oraz Ordy Nogajskiej.

Zachęcony sukcesami na Wschodzie Iwan ostrzył sobie zęby na Inflanty, znajdujące się wówczas we władaniu Kawalerów Mieczowych. Był to region o wielkim znaczeniu handlowym, z największym portem w Rydze, gdzie koncentrował się handel ze Wschodem. Do opanowania tego złotodajnego obszaru przymierzała się nie tylko Rosja, ale także państwa skandynawskie oraz Rzeczpospolita. Dla Iwana zdobycie Inflant miałoby niebagatelne znaczenie, bo wprawdzie do Rosji należał port w Archangielsku nad Morzem Białym, ale nie było to idealne okno na świat, skoro sezon żeglugowy trwał tam zaledwie cztery miesiące. Już w 1558 roku rosyjskim wojskom udało się opanować całą wschodnią część państwa Kawalerów Mieczowych, wraz z Dorpatem i Narwą, a tym samym uzyskać dostęp do Bałtyku. Iwan błyskawicznie przekształcił Narwę w główny port handlowy swego księstwa, ale to nie było jego ostatnie słowo.

Poczynaniom tym bacznie przyglądała się Rzeczpospolita. W oczach panującego wówczas Zygmunta Augusta samozwańczy car Iwan był wciąż tylko moskiewskim księciem. W 1561 roku polskiemu monarsze udało się osiągnąć bezkrwawe zwycięstwo: ówczesny wielki mistrz zakonu Gotthard Kettler podjął decyzję o sekularyzacji zgromadzenia i poddał się władzy polskiego króla, zachowując dla siebie jako dożywotnie lenno jedynie Kurlandię. W ten sposób reszta władztwa Kawalerów Mieczowych stała się kondominium polsko-litewskim. Jak się łatwo domyślić, przeciwnicy Rzeczypospolitej w rywalizacji o dominum Maris Baltici nie zamierzali bezczynnie się temu przyglądać. Dwa lata później wybuchł konflikt zbrojny pomiędzy Polską i sprzymierzoną z nią Danią a Szwecją i Wielkim Księstwem Moskiewskim. W 1568 roku, kiedy na tronie Szwecji zasiadł Jan III Waza, żonaty z najmłodszą siostrą Zygmunta Augusta, Katarzyną Jagiellonką, nastąpiło poważne przetasowanie sił i Szwecja sprzymierzyła się z Polską, by walczyć odtąd przeciwko Danii i Wielkiemu Księstwu Moskiewskiemu. Konflikt ten, który do historii przeszedł pod nazwą pierwszej wojny północnej, zakończył się kongresem pokojowym w Szczecinie. Na mocy zawartego tam porozumienia dokonano podziału Inflant pomiędzy Rzeczpospolitą, Danię, Szwecję i Moskwę. W efekcie wyspy Ozylia i Dago przypadły Danii, Szwecja opanowała Estonię z Rewlem i Białym Kamieniem, natomiast wschodnie Inflanty z miastami Dorpat, Felin i Marienburg znalazły się pod panowaniem Moskwy. Rzeczpospolita przejęła pozostałą część terytorium, w tym miasta Dynenburg, Mitawę, Parnawę, Wolmar, a przede wszystkim bogatą Rygę. Potężna twierdza w Połocku, wcześniej będąca we władaniu Zygmunta Augusta, została przejęta przez Iwana Groźnego.

Śmierć polskiego króla w 1572 roku skutecznie przekreśliła jakiekolwiek próby dalszego podboju Inflant, zwłaszcza że część możnowładców litewskich i polskich skłaniała się do oddania korony Rzeczypospolitej właśnie carowi lub jego synowi, Fiodorowi. Wbrew pozorom był to uzasadniony ruch – Litwa oraz zachodnie rubieże Polski zmagały się z zarazą i nieurodzajem, a osłabione państwo nie mogłoby skutecznie przeciwstawić się agresji ze Wschodu. Poza tym część litewskiej szlachty, niezadowolona z zawartej w 1569 roku unii lubelskiej, na mocy której Wielkie Księstwo straciło na rzecz Korony Wołyń, Kijowszczyznę oraz Bracławszczyznę, łudziła się, że dzięki Iwanowi lub jego synowi uda się ponowne przyłączyć te obszary do Litwy.

Sam Iwan początkowo zareagował na przedstawioną mu propozycję z entuzjazmem, choć musiał zdawać sobie sprawę, że jego władza w Rzeczypospolitej jako króla elekcyjnego będzie bardzo ograniczona. Przez pewien czas jednak mamił wszystkich obietnicą zgody na koronowanie jego syna Fiodora, ale obwarował ją warunkiem odzyskania dla Moskwy Kijowa i Kurlandii, na co Rzeczpospolita nie mogła i nie chciała się zgodzić. Wprawdzie szlachta ostatecznie obrała królem przybysza z Francji, Henryka Walezego, ale dzięki owej grze o tron prowadzonej z carem udało się podtrzymać kruchy rozejm, a co za tym idzie – stan posiadania Rzeczypospolitej. Jak wiadomo, Walezjusz nie zasiadał zbyt długo na wawelskim stolcu i kiedy tylko na horyzoncie pojawiła się perspektywa zdobycia korony w ojczystej Francji, czym prędzej czmychnął z Polski. W efekcie został zdetronizowany i rozpoczęła się kolejna elekcja. Tym razem królem obwołano księcia Siedmiogrodu, Stefana Batorego, urodzonego żołnierza i znamienitego wodza, który na tronie zasiadł 1 maja 1576 roku.

Tymczasem Iwan postanowił wykorzystać fakt, że w obliczu bezkrólewia sprawa Inflant w oczach Rzeczypospolitej straciła na znaczeniu. Kontynuował więc rozbudowę swojej armii, intensywnie się zbroił i budował wzdłuż granic państwa potężne, nowoczesne twierdze drewniano-ziemne. Do portu w Archangielsku wpływały statki wiozące ciężkie armaty. Batory wprawdzie nie upominał się o Inflanty, starając się zachować rozejm, ale obie strony wiedziały, że jest to sytuacja przejściowa, bo nowy władca zmagał się z niepokornym Gdańskiem, którego mieszkańcy nie chcieli uznać jego zwierzchności, co doprowadziło do wojny. Król bezskutecznie oblegał silnie ufortyfikowany gród nad Motławą, a w tym czasie wojska Iwana Groźnego wkroczyły na Inflanty, by opanować Parnawę i Salis. I to bez uprzedniego wypowiedzenia wojny! Wedle oficjalnej wersji wydarzeń, rozgłaszanej przez moskiewską propagandę, Moskwa nie miała wojować z Rzeczpospolitą, tylko... z Niemcami. Podczas gdy Batory oblegał Gdańsk, wojska cara zajmowały kolejne miasta inflanckie, dochodząc aż po Dźwinę. W ręce Iwana wpadł Dynenburg, ważna twierdza strzegąca szlaku z Inflant do Wilna, skąd wojska moskiewskie w każdej chwili mogły uderzyć na stolicę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Sytuacja była bardzo niebezpieczna i wkrótce wznowiono działania wojenne, które ostatecznie zakończyły się 15 stycznia 1582 roku podpisaniem poniżającego dla Moskwy rozejmu w Jamie Zapolskim.

Historyk rosyjski Nikołaj Karamzin w swojej Historii państwa rosyjskiego orzekł, iż oblężenie Pskowa przez wojska Batorego, które doprowadziło do zawarcia wspomnianego rozejmu, było de facto zwycięstwem Moskwy. Rzeczypospolitej nie udało się zdobyć twierdzy, co zdaniem Karamzina uratowało księstwo. Jednak przyglądając się bliżej warunkom zawartego w Jamie Zapolskim rozejmu, można dojść do zupełnie przeciwnego wniosku. Rzeczpospolita odzyskała obszary utracone przed rokiem 1570, a więc zamki na ziemi połockiej i witebskiej, co umożliwiło odtworzenie dawnej granicy między Rzecząpospolitą a Wielkim Księstwem Moskiewskim. Ziemie te pozostały w granicach naszego kraju aż do rozbiorów, zaś Moskwa musiała na wiele lat zapomnieć o dostępie do Bałtyku.

Sam Iwan nie był wybitnym wodzem, z pewnością daleko mu było do Batorego czy polskich hetmanów w rodzaju Jana Zamoyskiego lub Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna”, którego zagony zniszczyły ponad 400 tysięcy kilometrów państwa moskiewskiego. Swoim zwyczajem za to car przed każdą bitwą modlił się żarliwie, zawierzając swoje wojska Bogu. A kiedy wracał do Moskwy, bezzwłocznie po przekroczeniu bram miasta zrzucał z siebie zbroję i na głowę zakładał czapkę Monomacha, by w pokutnym stroju, z krzyżem na szyi udać się do soboru na Kremlu, gdzie uczestniczył w nabożeństwie dziękczynnym. Wiara i religia były niezmiernie ważne w życiu Iwana Groźnego, co bynajmniej nie przeszkodziło mu w zdobyciu w pełni zasłużonej sławy jednego z najbardziej okrutnych władców nie tylko w historii Rosji, ale i w dziejach całego świata.

Krwawy tyran

Wbrew powszechnemu mniemaniu przydomek „Groźny” nadany synowi i następcy Wasyla III nie niósł w czasach jego panowania żadnych złowrogich konotacji. Oznaczał wówczas tyle co „władny”, a noszący go władca w opinii ludu budził powszechny respekt i szacunek. Z czasem jednak potężny car zaczął wzbudzać wyłącznie strach, i to nie tylko pośród swoich wrogów. Paradoksalnie był święcie przekonany, że właśnie takie postępowanie przystoi władcy, w czym upewniała go lektura dzieł Pierieswietowa, uznawanego przez wielu współczesnych historyków za duchowego ojca rosyjskiego absolutyzmu. W jego utworach można było przeczytać chociażby takie twierdzenia: „Bóg kocha sprawiedliwość najbardziej ze wszystkiego; Władca nie może utrzymać swego królestwa bez terroru... Sprawiedliwość przynosi Bogu szczerą radość. Aby zaprowadzić sprawiedliwość w państwie i utrzymać ją, władcy nie wolno oszczędzać nawet swojego ulubieńca, jeśli okaże się on winny. Nie może być władcy, który by rządził, nie budząc grozy. Królestwo bez terroru to jak rumak, któremu jeździec nie założył uzdy”[11]. Car okazał się pojętnym uczniem i zawsze pamiętał o tym, że „bez grozy nie da się utrzymać państwa”, o czym nader boleśnie przekonali się obrońcy Rygi w 1559 roku. Tatarzy w służbie Moskwy po zdobyciu miasta wycięli w pień miejscowy zakon bernardynów, Żydów potopiono w rzece, a resztę ludności zakuto w dyby i wywieziono do Moskwy. Kiedy w 1577 roku wojska Iwana oblegały Rewel, któremu nie mógł przyjść z odsieczą Batory, zajęty wówczas wojowaniem z niepokornym Gdańskiem, w obronę miasta zaangażowała się cała miejscowa ludność. Obrońcy desperacko starali się odeprzeć rosyjskie wojska, robiąc wszystko, byleby nie dostać się pod jarzmo okrutnego władcy. Ostatecznie wysiłek się opłacił. Leżący nad Zatoką Fińską Rewel był jedynym miastem w Estonii, które oparło się wojskom Iwana. Za to w zdobytym przez Rosjan Lennewarden na rozkaz cara staremu marszałkowi Gaspardowi von Münster wyłupiono oczy, a potem zachłostano go na śmierć. Inni dowódcy estońskich miast także ginęli okrutną śmiercią: wbijani na pal, siekani toporem bądź ćwiartowani. Carscy żołdacy gwałcili kobiety... W owych czasach nie istniało pojęcie zbrodni wojennej i rzadko który zdobywca okazywał łaskę mieszkańcom zdobytych terenów.

Tymczasem Iwan Groźny sięgał po terror także w okresie pokoju, co więcej – powołał nawet specjalną formację siejącą strach i pogrom wśród poddanych. Coś na kształt tajnej policji, w skład której wchodzili jego osobiści gwardziści. Jej członkowie nazywali sami siebie opricznikami. Pierwotnie opricznina odnosiła się do kwestii terytorialnych, a konkretnie do carskiej reformy, polegającej na wyłączeniu znacznych obszarów państwa spod władzy bojarów, przy czym pozyskane w ten sposób ziemie miały przejść bezpośrednio we władanie Iwana Groźnego. Władca konsekwentnie realizował to zamierzenie, stopniowo i systematycznie powiększając swój stan posiadania.

Sprytny car zdawał sobie oczywiście sprawę, że musi zapewnić akceptację dla swoich kontrowersyjnych poczynań przynajmniej u części swoich poddanych, a żeby to osiągnąć, trzeba będzie zniechęcić jak największą część społeczeństwa do wciąż potężnych i bogatych bojarów. W tym celu uknuł przebiegłą intrygę. W 1564 roku wraz z rodziną udał się na pielgrzymkę. Nie było w tym nic niezwykłego, w końcu pielgrzymował już w przeszłości, ale tym razem zabrał ze sobą cały skarbiec, znacznie większą niż zazwyczaj świtę, a przed wyjazdem nie wyznaczył nikogo, kto pod jego nieobecność zajmowałby się sprawami państwa. Po miesiącu car dotarł do osady Aleksandrowska Słoboda, by zatrzymać się tam na dłużej i wysłać do Moskwy dwa oficjalne listy. W pierwszym, adresowanym do elit oraz duchowieństwa, władca zaatakował bojarów, szlachtę oraz urzędników, oskarżając ich wszystkich o „zdradzieckie czyny”, za jakie uznał chociażby uchylanie się od służby wojskowej czy defraudację pieniędzy ze skarbu. Oświadczył jednocześnie, iż rozczarowany postawą bojarów i szlachty, zrzeka się tronu. W drugim liście, skierowanym do ludu, car informował o swojej abdykacji, przyrzekając powrót na tron i do stolicy pod warunkiem udzielenia mu nieograniczonej władzy. Przerażeni perspektywą rozruchów bojarzy oraz urzędnicy, obwiniani przez władcę za wszelkie zło, bez wahania przystali na warunki nieobecnego cara. W ten sposób Iwan stał się władcą absolutnym, wspieranym przez swoją własną policję – opriczników. A ponieważ bał się nie tylko swego przyrodniego brata – rzekomo urodzonego przez księżnę Sołomonię w klasztorze – który niczym deus ex machina mógł w każdej chwili pojawić się na scenie historii, ale także spisku ze strony poddanych, wprowadził w swoim państwie prawdziwe rządy terroru.

Już sam widok opriczników mógł budzić grozę: odziani na czarno, poruszali się na karych koniach i przypominali zjawy z najmroczniejszych koszmarów. Na czaprakach i czapkach każdego z nich widniały wyhaftowane symbole ich działalności: psia głowa oraz miotła, co miało budzić stosowne skojarzenia. Psia głowa oznaczała, że opricznicy rozszarpią ciała wrogów cara niczym wściekłe psy, zaś miotła symbolizowała porządki w państwie. Naczelnym zadaniem opriczników było znajdowanie zdrajców, których mogli pojmać bądź zabić na miejscu, przy czym nie wolno było oszczędzać nikogo podejrzanego, nawet jeżeli byłby nim członek ich własnej rodziny... Zgodnie z zamiarem cara lojalni wobec niego do bólu opricznicy mieli stanowić gwarancję, że bojarzy nigdy nie zagrożą jego władzy. Trzeba przyznać, że plan się powiódł. Jedną z pierwszych ofiar terroru był książę Włodzimierz Staricki, niesłusznie oskarżony o próbę otrucia cara. W efekcie nieszczęśnik został zmuszony do wypicia trucizny. Taka sama kara spotkała Bogu ducha winne jego żonę i dziewięcioletnią córkę.

Siłę gniewu władcy poznali na własnej skórze mieszkańcy Nowogrodu Wielkiego, miasta będącego solą w oku Iwana IV. Antypatia cara była jak najbardziej uzasadniona, gdyż Nowogród, podobnie jak Twer i Psków, stanowił konkurencję dla Moskwy, ponadto rościł sobie pretensje do przywództwa cerkiewnego całej Rusi. Mało tego, władze miasta uważały, że Księstwo Moskiewskie bezprawnie przywłaszczyło sobie tytuł Trzeciego Rzymu. Miasto wciąż zachowywało niezależność, obowiązywało w nim swoiste ludowładztwo, oparte na staroruskich zasadach podziału władzy między księcia, bojarów i wiec. Co gorsza – otwarcie przeciwstawiało się hegemonii Kremla, a dzięki handlowi z Europą było bajecznie bogate, przewyższając pod tym względem Moskwę.

Pod koniec 1569 roku na dwór cara zawitał przybysz z Nowogrodu, niejaki Piotr z Wołynia, który oświadczył władcy, jakoby nowogrodzianie prowadzili potajemne pertraktacje z Wielkim Księstwem Litewskim. Mężczyzna upierał się nawet, że istnieje akt na piśmie, poddający miasto władzy wielkiego księcia, a zarazem polskiego króla, podpisany przez arcybiskupa Nowogrodu Pimena. Ów akt miał być przemyślnie schowany za obrazem Bogurodzicy w nowogrodzkim soborze Świętej Zofii. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w taką wersję wydarzeń, bo przecież tajnych i kompromitujących dokumentów nie chowa się w miejscu, do którego dostęp ma tak wielu ludzi. Ale Iwan nie zajmował się takimi drobiazgami i na przełomie 1569 oraz 1570 roku wyruszył na czele ślepo mu oddanych opriczników z ekspedycją karną.

Po drodze zatrzymał się w mieście Klin, dokonując pogromu jego mieszkańców, którzy – do bólu wierni Moskwie – niczym nie zasłużyli sobie na ten los. Iwanowi chodziło jednak o to, by wieści o jego pochodzie dotarły do innych miast, które zdjęte strachem miały uznać w nim cesarza, bożego namiestnika na ziemi. Swój cel poniekąd osiągnął, bo zgłosiło się do niego wielu uciekinierów z Nowogrodu i innych miast z północy, przezornie poddających się jego władzy. Nic im to jednak nie dało, bowiem władca kazał zamęczyć ich na śmierć. Podobnie postąpił z mieszkańcami Tweru, gdzie przez dwie doby carscy ludzie plądrowali domy i zabijali mieszkańców. Do jednych „tylko” strzelano, innych przypalano ogniem lub rozrywano kleszczami. Los samego Nowogrodu był już przesądzony. Zgodnie z przekazami z epoki przez kolejne pięć tygodni od momentu wkroczenia oddziałów carskich do tego miasta Bogu ducha winni ludzie byli zbierani na głównym placu, gdzie mordowano ich na oczach samego Iwana. Oprawcy oblewali ich łatwopalną cieczą i podpalali albo topili pod lodem w zamarzniętej rzece Wołchow. Gdy któryś z nieszczęśników próbował wydostać się spod lodu, stojący na skraju przerębla żołnierz odrąbywał mu palce. Podczas tego pogromu zginęło co najmniej 25 tysięcy ludzi, a niektóre źródła mówią nawet o 60 tysiącach zabitych. Bez wątpienia liczby ofiar dopełnili ci, którzy stracili życie na skutek chorób i głodu, jaki zapanował w ograbionym do cna mieście. Po Nowogrodzie przyszła kolej na Psków, którego mieszkańcy przywitali cara chlebem i solą, prosząc go na klęczkach, by postąpił z nimi jak z niewolnikami, co okazało się dobrym posunięciem. Władca, którego próżność została w ten sposób mile połechtana, pozbawił życia jedynie 200 pskowian...

Iwan znajdował osobliwą przyjemność w oglądaniu ludzkiego cierpienia i ponoć uwielbiał przypiekać ofiary żywym ogniem. Współcześni badacze upatrują przyczyny okrucieństw sławetnego cara w chorobie psychicznej, na podstawie zachowanych świadectw z epoki posądzając go o cyklofrenię bądź upatrując źródła jego psychicznych problemów w traumatycznych przeżyciach z okresu dzieciństwa. Niektórzy widzą w jego zachowaniu objawy kiły w zaawansowanym stadium, bo car był równie rozpustny, co okrutny.

Jeżeli zaszła taka potrzeba, Iwan nie miał litości nawet dla swoich przyjaciół i sojuszników, o czym przekonali się jego niegdysiejsi doradcy, a zarazem czołowi członkowie Rady Wybranej: książę Kurbski, Aleksiej Fiodorowicz Adaszew oraz Sylwester. Wszyscy trzej popadli w niełaskę. Adaszew zmarł w więzieniu, dokąd trafił na rozkaz cara, który skazał na śmierć także jego krewnych. Sylwester po stracie przychylności władcy usunął się na własną prośbę z dworu, wybierając życie w klasztorze, co bynajmniej nie oznaczało końca kłopotów. Iwan wyciągnął go stamtąd i po krótkim, ale wyczerpującym śledztwie zesłał do monasteru na Wyspach Sołowieckich na Morzu Białym, gdzie ten dokonał żywota. Nie był zresztą jedynym człowiekiem, który nie wrócił z zesłania – zsyłka praktycznie była tożsama z wyrokiem śmierci. Jak odnotowali przebywający w Moskwie w owych czasach dwaj Inflantczycy Johann Taube i Elert Kruse, zesłańcy często musieli „ruszyć w drogę zimową porą, przez głęboki śnieg. Jeśli ktokolwiek z mieszczan w miastach lub chłopów we wsiach udzielił chorym schronienia chociażby na godzinę jedną, zabijano go bez litości. Zmarłych nie wolno było grzebać w ziemi, lecz ich ciała pozostawiano jako zdobycz dla ptaków, psów i dzikich zwierząt”[12]. Andriej Kurbski wprawdzie dowiódł swojej wierności w czasie wojny inflanckiej, ale i on został skazany na zesłanie. Książę jednak nie miał zamiaru poddać się woli samodzierżcy i w kwietniu 1564 roku przeszedł na stronę polską, za co został sowicie wynagrodzony przez ówczesnego króla, Zygmunta Augusta, nadaniem licznych dóbr na Wołyniu. Nie obyło się przy tym bez ofiar – mściwy car rozkazał stracić matkę i dziewięcioletniego syna swojego niegdysiejszego współpracownika. Niepokorny książę wymieniał korespondencję z Iwanem, oskarżając go przy tej okazji o liczne zbrodnie, a władca niezmiennie namawiał go do powrotu do ojczyzny, gdzie Kurbski miałby dać przykład i za swoją zdradę ponieść męczeńską śmierć. Jak można się domyślić, książę ani myślał posłuchać rad władcy i nigdy do Moskwy nie wrócił. Żywota dokonał w swojej nowej ojczyźnie, we własnym łożu w 1583 roku.

Współcześnie szacuje się, że ofiarą opriczników padło około 4 tysięcy spośród 300 tysięcy ówczesnych mieszkańców Księstwa Moskiewskiego, przy czym liczba ta dotyczy oficjalnie skazanych. Nikt nie wie, ilu zginęło w trakcie tortur, ilu nie przetrzymało więzienia czy zesłania. Spośród opriczników najgorszą sławę zdobył Grigorij Skuratow-Bielski, zwany potocznie Malutą, człowiek pozbawiony skrupułów, niewątpliwie mający skłonności sadystyczne. „Szczwana szelma”, jak nazywano go na moskiewskim dworze, lubował się w obcinaniu uszu, nosów, a zwłaszcza genitaliów. Słynął przy tym z wielkiej pobożności, gdyż zarówno przed rozpoczęciem tortur, jak i po ich zakończeniu modlił się żarliwie do Boga, który miał go wspomagać w owym krwawym dziele. Uczestniczył we wszystkich możliwych nabożeństwach i godzinami bił pokłony przed świętymi ikonami, w czym naśladował swojego pana i władcę.

Co ciekawe, mimo swego okrucieństwa Iwan był kochany i podziwiany przez lud, wszak wszystko, co robił, czynił z woli Boga. Opowiadano nawet historię, będącą zapewne wytworem propagandy dworu, o pewnym bojarze, którego z rozkazu Iwana wbito na pal. Ponoć skazaniec żył jeszcze przez kilka godzin i rozmawiał nawet z żoną i dziećmi, którym wśród niewyobrażalnego bólu powtarzał jak mantrę: „Niech Pan Bóg wspiera cara i zsyła nań szczęście i błogosławieństwo”[13]. Nie znaczy to oczywiście, że wszyscy bez wyjątku tolerowali poczynania krwawego tyrana. Książę Kurbski otwarcie go potępiał, ale jemu, jako emigrantowi bezpiecznie żyjącemu w Rzeczypospolitej, przychodziło to stosunkowo łatwo. Znalazł się jednak inny odważny, który przeciwstawiał się wszechmocnemu władcy. Był to Fiodor Kołyczow, szerzej znany pod swoim zakonnym imieniem Filip, obranym, kiedy wstąpił do klasztoru na Wyspach Sołowieckich. Tam przez 15 lat wiódł życie pobożnego, ubogiego mnicha, zyskując przy okazji sławę świętego męża, a z czasem zostając ihumenem klasztoru. Do Moskwy został wezwany w 1566 roku, by objąć stanowisko metropolity Wszechrusi, wakujące po śmierci Afanasija. Kiedy przemierzał kraj w drodze do miejsca przeznaczenia, był świadkiem niewiarygodnych zbrodni opriczników, działających z poruczenia Iwana Groźnego. To, co zobaczył, wstrząsnęło nim tak bardzo, że postanowił nawrócić cara na dobrą drogę. Swoje postanowienie konsekwentnie realizował, wchodząc z władcą w otwarty spór. Z czasem obrócili się przeciwko niemu inni duchowni, a jeden z nich nawet obłożył go klątwą. Ale Filip się nie ugiął i nadal żądał od cara zaprzestania krwawych praktyk, a przede wszystkim zlikwidowania opriczników. Pewnego dnia Filip został pojmany podczas liturgii i wtrącony do więzienia, gdzie usiłowano zamorzyć go głodem. W końcu władca okazał mu łaskę, zsyłając go do klasztoru Świętego Nikoły, ale były to tylko pozory przychylności Iwana. Car nakazał zgładzenie opornego duchownego. Wierny Maluta osobiście zamordował Filipa, dusząc go poduszkami, a kolejni osadzeni na stanowisku metropolity byli już powolnymi kukiełkami w rękach cara.