Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dziesięć zasad, które pozwolą chrześcijańskim artystom zmienić świat
„Revolutionary!” to napisana bez ogródek, prowokacyjna książka. Autor wzywa w niej chrześcijan do wykorzystywania danej im przez Boga kreatywności na rzecz głoszenia Ewangelii poza murami kościoła. W tym celu korzysta z dziesięciu prostych biblijnych zasad, popartych autentycznymi przykładami ze swojego życia.
David Pierce jest obdarowanym ewangelizatorem, artystą, dynamicznym mówcą i wizjonerem. David Pierce jest założycielem i dyrektorem zarządzającym organizacji Steiger (www.steiger.org). To obdarowany ewangelizator, artysta, dynamiczny mówca i wizjoner.
Poprzez służbę jego zespołu No Longer Music tysiące ludzi na całym świecie przyszło do Jezusa. Jego wysiłki zapoczątkowały falę nowych służb, Kościołów i misjonarzy, co z czasem zaowocowało powstaniem międzynarodowej organizacji misyjnej pod nazwą Steiger (www.steiger.org), której autor jest założycielem i dyrektorem zarządzającym.
„Revolutionary!” to pozycja absolutnie niezbędna w biblioteczce każdego chrześcijańskiego artysty (a w zasadzie każdego chrześcijanina). Druga co do ważności lektura, tuż po Biblii. To POTĘŻNY proroczy krzyk skierowany w stronę płytkiej chrześcijańskiej kultury, która desperacko potrzebuje autentycznych przykładów życia skupionego na królestwie, a zarazem kreatywnego i „wywrotowego”.
Chad Johnson, założyciel Come&Live!
Lektura obowiązkowa dla każdego, kto naprawdę chce wykorzystać swoje powołanie i platformę wpływu do głoszenia Ewangelii.
Alan Greene, założyciel i dyrektor Lifelight Communications, Inc.
David Pierce jest założycielem i dyrektorem zarządzającym organizacji Steiger International (www.steiger.org). To obdarowany ewangelizator, dynamiczny mówca i wizjoner.
We wczesnych latach osiemdziesiątych, u szczytu popularności ruchu punkowego w Europie, David Pierce zainicjował studium biblijne na barce (o nazwie Steiger 14) zacumowanej w pobliżu głównego dworca w Amsterdamie. Chciał dotrzeć do pozbawionej wszelkich perspektyw młodzieży tego miasta. Tam też powstał zespół No Longer Music (NLM) – narzędzie do komunikowania Ewangelii Jezusa ludziom, których noga nigdy nie postałaby w kościele. Od tamtej pory David niesie przesłanie o Jezusie w najbardziej nieprzyjazne miejsca – głosił w zamkniętych dla obcokrajowców krajach islamskich, klubach dla terrorystów, wioskach squatersów, na festiwalach anarchistycznych, w kartelach, w miejscach spotkań narkomanów, na festiwalach muzyki punk i gothic, w klubach satanistycznych i na zlotach New Age.
Na oczach Davida tysiące ludzi przychodziło do Jezusa, a jego wysiłki zapoczątkowały całą falę nowych służb, Kościołów i misjonarzy, co z czasem zaowocowało powstaniem międzynarodowej organizacji misyjnej pod nazwą Steiger International. Ona została powołana, żeby docierać z Jezusem do świeckiej młodzieży na całym świecie i prowadzić ją w uczniostwie.
David swoimi nauczaniami zapala do działania również członków istniejących Kościołów. Co roku głosi w kościołach, na konferencjach i w szkołach na całym świecie, dzieląc się informacjami o tej nowatorskiej służbie, dzięki czemu chrześcijanie mogą się na nowo w pełni zaangażować w działania na rzecz zagubionych w swojej okolicy i na całym świecie.
Historia Davida inspiruje całą społeczność chrześcijańską do współpracy z Bogiem na rzecz docierania do serc młodzieży w każdym miejscu kuli ziemskiej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 98
Rok wydania: 2023
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Jakiś czas temu w Nashville, w stanieTennessee, przemawiałem na spotkaniu,w którym uczestniczyli członkowieznanych chrześcijańskich zespołówi przedstawiciele wytwórni płytowychzwiązanych z tą branżą. Mówiłem im,że serce Boga jest otwarte dla wszystkich zagubionych, i zachęcałem, żeby traktowaliscenę jako doskonałą platformę, poprzezktórą można głosić prawdę ludziom,którzy słuchali dotąd tylko kłamstw.Wzywałem ich, żeby odważnie mówilio Jezusie w każdym miejscu i czasie,bo dla Niego nie istnieją zamknięte drzwi.
Po spotkaniu podszedł do mnie jedenz muzyków, którego zespół właśniepodpisał kontrakt z wytwórnią, i powiedział: „Kiedy zaczynaliśmy, graliśmy w świeckichklubach i opowiadaliśmy ludziom o Jezusie. Czuliśmy, że to jest to, czego Bóg od nas chce.A teraz, kiedy podpisaliśmy ten kontrakt,musimy grać w klubach chrześcijańskichi występować na tych wszystkichchrześcijańskich wydarzeniach. Mam wrażenie, jakbyśmy się sprzedali”. Oczekiwał pewnie,że temu zaprzeczę, ale nie mogłem.Spojrzałem tylko na niego i odpowiedziałem: „Masz rację, sprzedaliście się”.
Jestem przekonany, że zdobywanie ludzi dla Jezusa poprzez media – płyty, radio, filmy czy telewizję – ma ogromny potencjał. Powód jest prosty – media zawsze przyciągały i zawsze będą przyciągać uwagę człowieka. Głęboko wierzę, że chrześcijanie, którzy są na sto procent oddani Bogu, mogą wykorzystać te narzędzia, żeby doprowadzić ludzi do pokuty i wskazać im drogę, która prowadzi prosto w stęsknione ramiona Zbawiciela.
– Keith Green
Wstęp
W 2011 roku pojechałem z moją żoną Jodi do Bejrutu, stolicy Libanu. Miałem właśnie po raz drugi wystąpić w libańskim MTV. Siedzieliśmy więc w studiu telewizyjnym, przygotowując się do wywiadu, na który zaprosił mnie Jyad Murr. Wiele źródeł potwierdza, że to właśnie Murr upowszechnił na Bliskim Wschodzie muzykę rockową. Obecnie jest wiceprezesem koncernu medialnego będącego właścicielem MTV Liban.
Po raz pierwszy spotkaliśmy się w 2008 roku, kiedy przyszedł z jedną ze swoich córek na koncert No Longer Music w centrum Bejrutu. Po występie miałem okazję się za nich pomodlić i tak się zaprzyjaźniliśmy.
W 2010 roku zaproponował, żebym ponownie odwiedził Bejrut i po raz pierwszy udzielił wywiadu dla MTV Liban. Miałem wtedy możliwość otwarcie mówić o Jezusie w tej części świata, do której Ewangelia prawie nie dociera. Ku mojemu zaskoczeniu spotkało się to z tak pozytywnym odbiorem, że Jyad zaproponował mi powtórzenie całej akcji w kolejnym roku.
Przed pierwszym wywiadem ustaliliśmy z Jyadem, że będę mówił na temat „Jezusa, rock and rolla i mocy”. Miałem też wytłumaczyć, że wiara w Jezusa wiąże się z miłością, a nie z nienawiścią. W tej części świata jest to wyjątkowo istotne przesłanie, bo chrześcijaństwo kojarzone jest tu właśnie z nienawiścią i przemocą.
Opowiadałem więc, że Jezus był kimś więcej niż tylko kolejnym prorokiem czy nauczycielem. W świecie islamu takie stwierdzenie brzmi niesamowicie radykalnie. Na koniec powiedziałem, że „ponieważ On wrócił do życia, wyrok śmierci nad moim życiem może zostać złamany”.
Wywiad w języku arabskim był transmitowany na całym Bliskim Wschodzie. Po wszystkim podszedłem do Jyada, żeby podziękować mu za zaproszenie, a on zapewnił mnie, że jestem tu „zawsze mile widzialny i Liban stoi przed nami otworem”.
To prawdziwy cud, że mogłem tak szczerze mówić o Jezusie. Tylko Bóg mógł otworzyć przed nami te drzwi1.
Musimy zrozumieć, że Bóg pragnie pokazywać swoją moc na zewnątrz Kościoła. Szuka mężczyzn i kobiet, którym nie wystarcza oglądanie jej tylko w granicach wyznaczonych przez kościelną kulturę. Ludzi, którzy są gotowi zrobić wiele, żeby doświadczać Jego działania w przestrzeni świeckiej. Na własne oczy widziałem tyle przykładów Bożego działania na zewnątrz Kościoła, że mógłbym nimi zapełnić kilka książek. Na Jamajce ujrzałem, jak po naszym koncercie zatwardziali członkowie gangów ze łzami w oczach upadali na kolana i pokutowali. Widziałem, jak moc Boża objawia się w rozsławionym przez Prince’a klubie First Avenue w Minneapolis, gdzie barman tak się trząsł, że nie był w stanie pracować.
Ludzie muszą dziś widzieć realnego Jezusa, a tam, gdzie się Go głosi – wylewa się Jego moc. Mogę zaświadczyć, że jeśli zdecydujesz się wyjść z chrześcijańskiego „getta” i odważnie ogłaszać przesłanie Jezusa, On zacznie się poruszać w zadziwiający sposób. Podam wam inny przykład: Byłem w stolicy Chile, Santiago, z moim zespołem No Longer Music. Graliśmy w znanym lokalnym klubie, gdzie było mnóstwo ludzi uzależnionych od twardych narkotyków. Wszędzie były wymiociny, nawet na scenie. Toalety były w takim stanie, że praktycznie nie dało się z nich korzystać. Wokalista zespołu otwierającego koncert wypił tak dużo alkoholu i zażył tyle speedu, że po występie zemdlał za kulisami. Kiedy w czasie naszego koncertu ludzie uświadomili sobie, że śpiewamy o Jezusie, zaczęli krzyczeć, bluźnić i pokazywać nam środkowy palec. Właściciel klubu posunął się nawet do tego, że na ekranie za naszymi plecami wyświetlił film pornograficzny.
Po koncercie zorientowałem się, że pomimo tych wszystkich przeciwności Boża moc była bardzo wyraźnie odczuwalna. Jeden chłopak, próbując opisać, co się z nim działo, stwierdził, że kiedy głosiłem, czuł płynącą ode mnie moc życia.
Następnego dnia graliśmy w hali magazynowej. Poprosiłem, żeby ktoś z lokalnego Kościoła przyszedł i tłumaczył moje głoszenie po koncercie. Zanim jednak tłumacz zdążył się odezwać, Cocke, gitarzysta znanej chilijskiej grupy metalowej, z którą pojechaliśmy w trasę, choć sam nie był chrześcijaninem, zaczął mnie tłumaczyć zza pulpitu dźwiękowców. Z wielką pasją przetłumaczył to, co mówiłem, na hiszpański i powiedział wszystkim obecnym w klubie, że Jezus jest odpowiedzią.
Po występie spytałem Cocke’a, dlaczego postanowił mnie tłumaczyć. Wyjaśnił, że kiedy zacząłem głosić, on cały się spocił, jego ciało zaczęło się trząść i poczuł, jakby ktoś wypychał mu słowa z ust. Kilka dni później Cocke przyszedł na spotkanie w miejscowym kościele, upadł na kolana i oddał życie Jezusowi. Zobaczył, że On to nie suche gadanie, tylko moc, której warto poddać swoje życie. Od tamtej pory życie Cocke’a uległo całkowitej zmianie, a Bóg dał mu serce radykalnego ewangelizatora.
Kiedy w czasie innej trasy byliśmy w São Paulo w Brazylii, pewien gość, który prowadził klub z męskim striptizem, zaproponował, że może nam użyczyć swój lokal na spotkanie po koncercie. Stwierdziliśmy, że to świetny pomysł, bo ludzie, którzy widzieli nasz koncert w klubach dla gotów, nigdy nie pojawiliby się w żadnym lokalu kojarzonym z chrześcijaństwem. Zaczęliśmy spotkanie od normalnej muzyki uwielbieniowej. My graliśmy, a facet, który organizował striptizerów dla klubu, rozmawiał w tym samym czasie przez telefon w swoim biurze w piwnicy. Kilka minut później wszedł do nas na górę i powiedział: „Słyszałem, jak gracie, i jakaś moc weszła do mojego biura i rozbiła lustro na ścianie”. Zabrał mnie do swojej kanciapy i faktycznie – wszędzie pełno było odłamków szkła. „Czuję, że to nie tylko lustro się rozbiło, ale że rozbija się też coś w moim wnętrzu” – stwierdził. Następnie ten wytatuowany twardziel padł mi w ramiona i łkał jak dziecko, bo doświadczył mocy Jezusa.
Niektórzy chrześcijańscy artyścisą bardziej wypełnieni sztuką niż Chrystusem i czasami wydaje mi się, że trzeba być Bogiem, żeby zrozumieć znaczenieich doskonałych, kreatywnych tekstów.
– Glenn Kaiser
Kościół istnieje tylko po to, żeby przyciągać ludzi do Chrys-tusa, żeby czynić z nich małych Chrystusów. Jeśli tego nie robi, to na nic wszystkie katedry, duchowni, misje, kazania, a nawet sama Biblia. Bóg stał się człowiekiem w tym jedynym celu.
– C. S. Lewis
Platforma
Kilka pierwszych lat służby spędziłem nie na scenie, ale na ulicach i w klubach Amsterdamu. Czułem, że Bóg chce, żebym najpierw poznał ludzi, którzy żyją w oddzieleniu od Kościoła. Przez dwa lata mój czas wypełniały więc wyłącznie wizyty w klubach, rozmowy z ludźmi, zadawanie im pytań i słuchanie. Zapisywałem imiona spotykanych ludzi i godzinami w modlitwie prosiłem Boga, żeby otworzył na nich moje serce i dotykał ich życia swoją mocą. To właśnie w tamtym okresie Bóg zaczął mi dawać odczuć, jak mocno kocha zagubionych.
Z miłości do nich zachęcił mnie do założenia zespołu, który miał być narzędziem pozwalającym dotrzeć z Ewangelią do naturalnego otoczenia wszystkich zagubionych, tak jak to czynił sam Jezus.
Ostateczną motywacją Chrystusa była miłość. W Mt 9,36 czytamy, że współczuł ludowi, ponieważ „był utrudzony i opuszczony jak owce, które nie mają pasterza”. Każdy zgodzi się, że żyjemy w świecie, który desperacko chce usłyszeć prawdę. Jeśli prawdziwie kochamy ludzi, tak jak kochał ich Jezus, to czy nie powinniśmy wykorzystać każdej platformy, poprzez którą można im tę prawdę zakomunikować? Wszystko sprowadza się do odpowiedzi na pytanie: co jest twoją motywacją twórczą? Czy to miłość do Jezusa i serce współczujące zagubionym sprawiają, że chcesz dzielić się prawdą, czy też to sztuka stała się twoim bożkiem?
Wierzę, że sztuka to Boży dar, a nasza zdolność do kreacji stanowi dowód na to, że zostaliśmy stworzeni na Jego obraz. Sztuka może być formą uwielbienia, może sprawiać nam przyjemność, a nawet być źródłem utrzymania. Wierzę jednak, że jeśli naprawdę kochamy ludzi, to chcemy, żeby poznali prawdę. Jako artysta niewątpliwie czerpię przyjemność z procesu twórczego, ale wielokrotnie byłem świadkiem, jak Bóg może używać sztuki, aby przemieniać złamane życia. To właśnie jest moją główną motywacją jako twórcy.
Smuci mnie fakt, że tak niewielu artystów chrześcijańskich traktuje swoją sztukę jako narzędzie docierania do zagubionych. Wygląda na to, że większość z nich, kiedy zaczyna zajmować się sztuką, nastawia się głównie na chrześcijańskich odbiorców. Ci, którzy decydują się tworzyć dla świeckiej publiczności, mówią o Jezusie w sposób zawoalowany albo wcale. Często słyszę, jak zespoły mówią: „Nie jesteśmy zespołem ewangelizacyjnym. Nie obarczaj nas tym brzemieniem, że musimy mówić ludziom o Jezusie. Jesteśmy po prostu muzykami, którzy przy okazji idą za Nim”.
A teraz wyobraźcie sobie zespół anarchistyczny, który powiedziałby: „Nie jesteśmy zespołem anarchistycznym, jesteśmy tylko zespołem złożonym z anarchistów. Nie chcemy nikomu narzucać anarchii. Chcemy tylko, żeby ludzie widzieli anarchię w naszym życiu”. Skoro wszyscy dookoła mogą bez ogródek mówić, co uważają, to dlaczego tak wielu chrześcijanom wydaje się, że powinni siedzieć cicho? Zwłaszcza że ich przesłanie niesie za sobą tak ogromny autorytet.
Świat jest pozbawiony nadziei. To miejsce, gdzie szatan niszczy miliony ludzi poprzez kłamstwa rozsiewane za pośrednictwem przemysłu rozrywkowego i muzycznego, a także globalnej popkultury, która na tych ludziach żeruje. Czy Bóg nie chciałby, żeby Jego imię zostało wywyższone w tych wszystkich miejscach?
Ostatecznie jest to kwestia serca. Co jest celem twojej twórczości? Jesteśmy powołani, by służyć Bogu wszystkim, co posiadamy, a w to wpisuje się także sztuka, którą tworzymy.
Wierzę, że Bóg ma złamane serce, ponieważ zbyt często członkowie Kościoła, którzy dostali od Niego zdolności artystyczne, nie wykazują chęci otwartego dzielenia się prawdą z ludźmi spoza Kościoła.
Faktycznie, powołaniem niektórych jest utrzymywanie się ze swojej twórczości. Jednak niezależnie od zawodu, jaki wykonujemy, jesteśmy powołani do bycia świadkami Chrystusa. Na końcu wszyscy zdamy sprawę z tego, jak wykorzystaliśmy dane nam możliwości. Czy nasz czas, energię i talent spożytkowaliśmy dla Boga i Jego chwały, czy dla nas samych?
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że większość ludzi na świecie codziennie zastanawia się, skąd wziąć pieniądze na następny posiłek. My natomiast jesteśmy na tyle bogaci, że możemy poświęcać czas na tworzenie sztuki. Co więcej, ten luksus jest jednocześnie platformą, za której pośrednictwem możemy mieć wpływ na wiele osób.
Jezus szuka artystów, którzy chcą mówić ludziom prawdę.W Rz 10,14 czytamy: „Ale jak mają wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje?”.
Pewnego wieczoru graliśmy w klubie jazzowym w Biszkeku w Kirgistanie. Zebrała się tam spora grupa reprezentantów miejscowej elity muzycznej. Pojawiła się też ekipa telewizyjna, która miała zrobić z nami wywiad i nagrać nasz występ. Po koncercie podeszła do mnie dyrektor artystyczna i poprosiła o rozmowę.
– Lepiej będzie, jeśli następny występ pozostawimy bez tłumaczenia – zasugerowała. – Wasza sztuka jest dobra sama w sobie i nie potrzebuje tłumacza.
Wiedziałem, że mówi tak tylko dlatego, że nasze proste przesłanie o Jezusie uraziło niektórych widzów. Stwierdziłem więc:
– Większości ludzi się podobało, tak?
– Tak – przyznała.
– Chodzi więc tylko o tych kilka osób, którym nasz przekaz się nie spodobał?
– Tak – potwierdziła ponownie.
– No to dlaczego pozwalasz, żeby ci faszyści mówili ci, co masz robić? – spytałem. – Dobra sztuka konfrontuje ludzi. Powinna prowokować i ja chcę ich prowokować. Nie interesuje mnie robienie rzeczy, przy których ludzie pozasypiają.
– Masz rację – zgodziła się.
Pozwolili nam więc przetłumaczyć kolejny występ, a po koncercie ta kobieta oddała życie Jezusowi. Pytanie brzmi: skoro przesłanie Chrystusa niesie za sobą tak wielki autorytet, to dlaczego artyści chrześcijańscy tak się z tym kryją? Mam pewną teorię: to dlatego, że kiedy zaczynasz mówić o Jezusie, to wkraczasz na pole bitwy.
Byliśmy kiedyś w arabskim miasteczku w południowej Turcji, tuż przy granicy z Syrią. W okolicy nie było żadnych chrześcijan, teren zamieszkiwali wyłącznie muzułmanie. Po plaży walały się rozbite butelki, śmieci i zdechłe szczury. Kiedy rozstawialiśmy sprzęt na głównej ulicy, bo tam miał się odbyć koncert, czuliśmy, że nad tym miejscem unosi się duch ciemności. Było tu tak samo brudno jak na plaży. Pomogłem rozładować sprzęt, a potem poszedłem się przejść, żeby pozapraszać ludzi na koncert. Wszyscy byli do mnie przyjaźnie nastawieni. Kiedy już rozdałem wszystkie ulotki, zacząłem wracać w stronę miejsca, gdzie mieliśmy grać. Kiedy tak szedłem, zobaczyłem, jak w moją stronę zmierza wyrośnięty facet koło dwudziestki.
Pomyślałem, że to idealny kandydat do zaproszenia na nasz koncert. Przywitałem się więc, pokazałem, gdzie będziemy występować, i powiedziałem:
– Musisz przyjść na nasz koncert, spodoba ci się.
Kiedy jednak to mówiłem, popchnął mnie i przyparł do muru. Próbowałem odejść, ale nie chciał mnie puścić. W pewnym momencie wyciągnął długi, cienki nóż w kształcie igły (dowiedziałem się potem, że taki nóż nazywany jest nożem zamachowca). Podniosłem ręce i zacząłem go przepraszać. Chciałem mu wytłumaczyć, że chodziło mi tylko o zaproszenie na koncert. On zaczął złowrogo powtarzać po mnie: „Przepraszam, przepraszam!” i podniósł rękę z nożem, żeby zadać mi cios. Na szczęście niedaleko nas stał jakiś gość, który zaczął coś krzyczeć w stronę napastnika. Ten wtedy wstrzymał cios i po prostu odszedł.
Wszystko działo się tuż przed koncertem, a ponieważ nie chciałem straszyć kolegów z zespołu, to nic im nie powiedziałem. Nie mogłem jednak uchronić ich przed pozostałymi przeciwnościami losu. Przez cały czas trwania koncertu wiał bardzo silny wiatr, który nawiewał wszędzie piasek i prawie przewracał nam sprzęt.
Mimo tak niekorzystnych warunków Bóg dał mi niezwykłego ducha wolności, żebym mógł otwarcie i odważnie głosić Jezusa do setek osób, które zgromadziły się z każdej strony sceny.
Członkowie zespołu jeszcze przez kilka godzin po koncercie rozmawiali z ludźmi o Jezusie. Modliłem się o trzech młodych chłopaków, których twarze zaczęły dosłownie lśnić – tak mocno dotykała ich Boża obecność. Gorąco nam dziękowali i zostawili nam swoje namiary, bo chcieli wziąć udział w korespondencyjnym kursie biblijnym. Nasz występ spotkał się z niewiarygodnym odzewem. Jak powiedział nam miejscowy misjonarz, ostatni raz Ewangelia była w tym rejonie głoszona tak bezpośrednio ponad tysiąc lat temu. Nasza ewangelizacja miała jednak wymiar nie tylko historyczny – był to przede wszystkim potężny cud. Boża moc tak mocno poruszyła dwustu mieszkańców tego arabskiego miasta, że modlili się na głos i deklarowali chęć pójścia za Jezusem.
Wielokrotnie znalazłem się w szalonych okolicznościach ze względu na zaangażowanie mojego zespołu w otwarte głoszenie Jezusa. Ludzie nie raz pluli na nas podczas koncertów. Któregoś razu ktoś rzucił w twarz naszemu dźwiękowcowi palącego się papierosa. Innego razu musieliśmy się siłować z właścicielem klubu, bo chciał wyłączyć mikrofon w czasie, kiedy mówiłem. Wyśmiewano mnie. Na niektórych koncertach absolutnie nikt nie klaskał, ale też nikt nie wychodził. Kiedyś ktoś rzucił we mnie butelką. Spudłował, ale butelka rozbiła się i raniła w nogę naszego perkusistę. Ze względu na nasze przesłanie, zakazywano nam występów w klubach. Naśmiewano się z nas, ponieważ mówiliśmy o Jezusie.
Pewnego razu graliśmy w klubie w Nowej Zelandii po dwóch innych chrześcijańskich zespołach. Ich występ wszystkim się podobał, bo nie mówili nic o Jezusie. Potem na scenę weszliśmy my i wszyscy szybko się zorientowali, kim jesteśmy i o czym mówimy. Właściciel klubu przekazał mi karteczkę z wiadomością: „Zamykajcie seta”. Musieliśmy skończyć w połowie występu.
Poszedłem na parking i zacząłem się zastanawiać: Boże, może traktuję to wszystko zbyt hardcorowo. Patrz, wszystkim w klubie podobały się tamte dwa zespoły, a nam kazali skończyć w połowie występu. Czy ja się przypadkiem nie mylę? Czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy byli subtelniejsi i po prostu robili muzykę? Może tak trzeba do tego podejść?
Kiedy się tak modliłem, Bóg spytał mnie: „Czy zamierzasz się wstydzić krzyża? Czy zamierzasz się wstydzić mnie?”. Odpowiedziałem więc: „OK, nie będę się z Tobą kryć, nawet gdyby mieli nas już nigdzie nie zaprosić. Będę nadal mówić ludziom prawdę”.
W tym wszystkim chodzi o oddanie kontroli nad twoim życiem. Jezus powiedział: „Bo kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je”(Mt 16,25). Bez względu więc na to, czy jesteś prezesem wielkiej firmy, czy artystą, Jezus wzywa cię do poddania się i posłuszeństwa Jemu.
Wielu chrześcijańskich artystów twierdzi, że chcą być radykalni dla Jezusa, ale kierują się zasadami, które narzuca świat. Jeśli chcesz być naprawdę „radykalny”, tak żeby mogła się wylewać Boża moc, będziesz musiał działać wbrew ogólnie przyjętej mądrości. Na początku będziesz musiał zrozumieć, że sztuka sama w sobie nie jest dobrą motywacją, a to stoi w całkowitej sprzeczności z podejściem, jakie ma reszta świata. I większość chrześcijan.
Ludzie zazwyczaj mówią coś w stylu: „Bóg dał mi talent do grania na gitarze, a ja kocham muzykę, chcę więc być gitarzystą dla Boga. Chcę szukać okazji, żeby wyrazić samego siebie, a lubię konkretny rodzaj muzyki. Będę więc grać muzykę, która mi się podoba. Czuję się najlepiej wśród takich, a nie innych ludzi, więc właśnie dla tej grupy będę grać”.
Jeśli jednak idziesz za Jezusem, to nie liczy się, na co masz ochotę albo nie masz ochoty – liczy się Boże powołanie nad twoim życiem. To znaczy, że On decyduje, co gramy lub co tworzymy, i od Niego zależy, do kogo mamy z tym dotrzeć. To całkowite odwrócenie perspektywy.
Kiedy zaczynałem działać dla Boga, powiedział mi, że mam wziąć za cel punków i anarchistów w Amsterdamie, i zapewniam cię, że nie było to dla mnie fajne. Ta subkultura w najmniejszym stopniu mnie nie pociągała. Nie podobały mi się ani ten rodzaj muzyki, ani cała otoczka, no i nie lubiłem chodzić do klubów. Nie było w tym dla mnie nic atrakcyjnego, ale wiedziałem, że Bóg powołał mnie, żeby dotrzeć właśnie tam. Czy powinienem był posłuchać? Czy miałem w sobie chęć poddania moich własnych planów na rzecz posłuszeństwa wobec Bożych planów dla mojego życia?
Ostatecznie mój zespół No Longer Music powstał z całkowitego poddania się Bożym zamierzeniom. Niestety, wielu chrześcijan przyjmuje inną postawę i mówi: „Boże, chcę to robić, więc pobłogosław mi”. Wierzę jednak, że gdybyśmy mieli prawidłowe podejście do naszego życia i talentów, powinniśmy powiedzieć: „Boże, poddaję wszystko Tobie. Pokaż mi, co mam robić”.
W tej książce omawiam dziesięć zasad, których nauczyłem się w ciągu ponad trzydziestu lat głoszenia Dobrej Nowiny o Jezusie poprzez muzykę i inne formy sztuki w świeckich lokalach na całym świecie.
W celu zilustrowania tych zasad używam głównie przykładów z dziedziny muzyki, sztuk wizualnych i teatru, bo z tymi obszarami jestem najmocniej związany. Uważam jednak, że obowiązują one również w innych dziedzinach sztuki, a także ogólnie w życiu każdego, kto chce naśladować Jezusa.
Jeśli zechcesz porzucić swój plan na rzecz planu, jaki ma Bóg, zaczniesz wieść życie wywrotowca, do którego zostałeś stworzony.
Praca z tym rozdziałem
1. Poświęć kilka minut i szczerze oceń, jaka jest główna motywacja twojej działalności twórczej. Co napędza cię do działania? 2. Czy spotkałeś się ze sprzeciwem, kiedy poprzez swoją twórczość głosiłeś Jezusa? Jak zareagowałeś?3. Punkt do rozważenia i dyskusji: „Dobra sztuka konfrontuje ludzi. Powinna prowokować i ja chcę ich prowokować. Nie interesuje mnie robienie rzeczy, przy których ludzie pozasypiają”. 4. Oceń, czy jesteś skłonny zrezygnować ze swoich planów i marzeń na rzecz planów, jakie Bóg ma względem ciebie.5. Zapamiętaj i rozważaj: Rz 10,14 i Mt 16,25.
Modlitwa pociąga za sznur, którego koniec przywiązany jest do wielkiego dzwonuw niebie. Niektórzy są tak gnuśni w modlitwie, że ledwie potrącą sznurem; inni szarpną nim tylko od czasu do czasu. Ten jednak, kto pozostaje w łączności z niebem, odważnie chwyta sznur i nieprzerwanie ciągnie goze wszystkich sił.
– Charles Spurgeon
Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają.
– Hbr 11,6
ZASADA 1:
Bóg nagradza tych, którzy szukają Go całym sercem
Istnieją miliony utalentowanych muzyków i artystów. Świat nie potrzebuje więc kolejnego wybitnego artysty – potrzebuje Jezusa. Jeśli jesteś powołany, żeby mieć wpływ na środowisko świeckie –a sądzę, że wielu czytelników takie powołanie ma – to musisz znać Chrystusa. To kwestia kluczowa.
To prawda, powinieneś starać się tworzyć rzeczy wysokiej jakości. Jednak tak wielu chrześcijańskich artystów, którzy na początku chcieli działać dla Boga, w końcu zaczyna gonić za tymi samymi rzeczami co artyści świeccy. Poświęcają cały swój czas na doskonalenie umiejętności artystycznych i uważają, że to sprawa kluczowa. Wydaje im się, że bez tego nie będą w stanie wywrzeć żadnego wpływu.
Glenn Kaiser, znany w latach siedemdziesiątych chrześcijański artysta, stwierdził, że „chęć zaimponowania niewierzącym naszą doskonałością artystyczną to, przy całym zamiłowaniu Boga do doskonałych ofiar, pułapka i głupota”.
Musimy zrozumieć, że autorytet i moc nie wynikają z jakości naszej twórczości – nadaje je Bóg. Problem większości artystów chrześcijańskich polega na tym, że są zbyt skoncentrowani na sztuce.
Wydaje mi się, że typowy zespół chrześcijański myśli sobie: przed próbą powinniśmy się pomodlić. Modlą się więc: „Jezu, pomóż nam podczas dzisiejszej próby!”. Potem grają przez kilka godzin, a na koniec mówią: „Dzięki, Jezu, że dzisiejsza próba była taka fajna”.
Czy to jednak naprawdę szukanie Boga, czy tylko czcze słowa? Do Niego powinniśmy podchodzić z taką samą pasją i intensywnością, jak do naszej twórczości. Wołaj do Niego, módl się po nocach, chodź na długie spacery modlitewne, proś Boga, żeby wziął w swoje ręce twoją twórczość i napełnił ją swoją mocą. Nie ograniczaj Go, całym sercem staraj się dowiedzieć, czego On pragnie. Na modlitwę poświęcaj tyle samo czasu, ile na malowanie, pisanie, kręcenie filmów czy próby. Gdyby więcej chrześcijańskich artystów wzięło to sobie do serca, to bylibyśmy świadkami przewrotu na chrześcijańskiej scenie.
Co by się stało, gdyby na każdą godzinę poświęconą twórczości przypadała minimum godzina szukania Boga? To byłaby totalna rewolucja!
Ludzie często pytają mnie, jak to się dzieje, że mój zespół, No Longer Music, dostaje tyle zaproszeń z całego świata. Chcą znać szczegóły naszej strategii promocyjnej, a ja tłumaczę im, że jeśli za tym, co robimy, stoi Bóg, to żadne narzędzia promocji ani zaplecze finansowe nie są potrzebne. To świat twierdzi, że są niezbędne. Zespoły nie muszą nawet wydać płyty. Nie potrzebują zestawu promocyjnego. Nie potrzebują kontraktu z wytwórnią. Jeśli jest z tobą Bóg, te rzeczy po prostu nie są ci potrzebne.
Przez ostatnich dwadzieścia pięć lat No Longer Music ruszał w niezliczoną liczbę tras koncertowych, podczas których grywał w klubach, barach i na świeckich festiwalach muzycznych na całym świecie nie dlatego, że miał doskonały marketing i promocję, ale dlatego, że Bóg otwiera drzwi tym, którzy Go szukają. Nie uważam, że stosowanie narzędzi promocyjnych przez chrześcijańskich artystów jest złe. Uważam tylko, że gdyby zaufali Bogu i szukali Go, Jego odpowiedź w znacznym stopniu przewyższyłaby konwencjonalne metody.
Pewnego dnia spacerowałem po plaży przed moim domem i z jakiegoś powodu zacząłem myśleć o Brazylii. Powiedziałem Bogu: „Bardzo bym chciał, żeby mój zespół mógł jakoś działać w Brazylii”. Kiedy wróciłem do domu, zastałem w skrzynce maila od gościa z São Paulo, Sandro Baggio. Pisał: „Słyszałem, że przyjeżdżacie do Brazylii. Czy mogę wam zorganizować trasę?”. Bóg położył mi na sercu Brazylię i choć nie miałem w tym kraju żadnych kontaktów i nie prowadziliśmy tam żadnej akcji promocyjnej, otworzył nam drzwi do występów nie tylko tam, lecz także w innych krajach Ameryki Południowej. Szukaj Boga, a On otworzy przed tobą nowe możliwości!
Jakiś czas później zacząłem myśleć na temat Bliskiego Wschodu i tak jak poprzednio, zacząłem od modlitwy. „Boże, tak bardzo bym chciał robić coś na Bliskim Wschodzie. Chciałbym oglądać tam Twoją moc”. Podobnie jak wtedy, sprawdziłem maila. Okazało się, że napisał do mnie David Wilson, człowiek, który mieszka w Stambule w Turcji i zajmuje się organizacją koncertów: „Organizuję właśnie trasy po Bliskim Wschodzie. Chcesz, żebym wam coś zorganizował? Powiedz, dokąd chcecie jechać, a ja wam to przygotuję”.
Jeśli za twoimi działaniami stoi Bóg, to na pewno otworzy dla ciebie drzwi. Wszystko stanie się możliwe. Bóg uwielbia, kiedy Go szukamy. Uwielbia, kiedy wołamy do Niego. I nagradza tych, którzy szukają Go całym sercem.
Jeśli znajomość Boga stanie się twoim priorytetem, poczujesz niesamowitą wolność, bo przestaną cię ograniczać ziemskie przeszkody.
Kiedyś mieliśmy zagrać w pewnym klubie, ale kiedy menadżer nas zobaczył, zatrzasnął nam drzwi przed nosem i powiedział: „Nie ma opcji, że tu zagracie”. Jednak z jakiegoś powodu nie widziało mi się, żeby już stamtąd iść. Usiedliśmy więc na parkingu przed klubem i zaczęliśmy się modlić. Nie prosiliśmy gościa, żeby pozwolił nam zostać, ale też nie odeszliśmy. Po prostu usiedliśmy i modliliśmy się, żeby Bóg otworzył nam drzwi i pomógł zagrać w tym klubie. Po jakichś dwóch godzinach przyszedł do nas ten sam menadżer i powiedział: „No już niech wam będzie, możecie zagrać”. Ostatecznie koncert wyszedł świetnie, a wiele osób oddało życie Jezusowi.
Kiedy wkroczymy na świecki teren, czekają nas wyczerpujące duchowe bitwy. Również i z tego powodu uważam, że intensywne przygotowanie duchowe jest absolutnie niezbędne – to dlatego podczas naszych tras doświadczamy potężnych przejawów Bożej obecności. Im bardziej szukamy Boga, tym bardziej Jego moc będzie się objawiać w świeckich miejscach poprzez naszą służbę. Właśnie dlatego przygotowanie duchowe jest dla mnie absolutnym priorytetem.
Kiedy przygotowujemy się do trasy koncertowej, każdego dnia, zanim zaczniemy próbę, poświęcamy przynajmniej godzinę na studiowanie Biblii i modlitwę. Często oddzielamy się od reszty zespołu, żeby pobyć trochę w samotności i delektować się Bożą obecnością.
Kiedy jesteśmy już w trasie, codziennie mamy wyznaczony czas na wspólną i indywidualną modlitwę. Czasami nasze działania są tak intensywne, że odczuwam potrzebę modlitwy dwadzieścia cztery godziny na dobę – ustanawiamy wtedy w zespole łańcuch modlitewny. Zazwyczaj modlimy się dwójkami i zmieniamy co godzinę, również w nocy. To nie jest sucha, nudna modlitwa, tylko ekscytujący czas z Bogiem. Czasami ktoś tak się wciągnie w modlitwę, że przegapia koniec swojej zmiany – to niesamowite uczucie, kiedy modlisz się, a następnego dnia widzisz, jak Bóg faktycznie działa. To daje człowiekowi mnóstwo energii.
W 2 Krn 16,9 jest napisane: „Gdyż Pan wodzi oczyma swymi po całej ziemi, aby wzmacniać tych, którzy szczerym sercem są przy nim […]”. Bóg pragnie cię używać, żeby zmieniać świat, ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy szczerze Go szukasz. Owszem, staraj się, żeby twoja twórczość była doskonała, ale pamiętaj, że sztuka nie zmieni świata – może to uczynić tylko Boża moc. Jeśli zaczniesz desperacko szukać Boga i prosić Go, żeby otworzył przed tobą nowe możliwości, to poprzez twoją twórczość będzie On w stanie przekroczyć wszelkie granice.
Praca z tym rozdziałem
1. Jakie są konsekwencje obietnicy zawartej w Hbr 11,6 w odniesieniu do twojej twórczości?2. Oceń swoje życie modlitewne. Jeśli wpływ twojej twórczości i jej przesłania byłyby uzależnione od jakości twojego życia modlitewnego, to jakich efektów mógłbyś oczekiwać? 3. Przeanalizuj, w jaki sposób spędzasz czas. Porównaj, ile godzin spędzasz na pracy twórczej, a ile na szukaniu Boga (przez modlitwę i czytanie Słowa). 4. Punkt do rozważenia i dyskusji: „To nie jakość naszej twórczości jest źródłem nowych możliwości – jest nim Bóg”.5. Uczciwie oceń, co według ciebie jest źródłem nowych możliwości. W czym pokładasz zaufanie? 6. Zapamiętaj i rozważaj: Hbr 11,6 i 2 Krn 16,9.
Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi, wiedząc, że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie.
– Kol 3,23–24
ZASADA 2:
Jest jeden Widz
W ciągu lat doświadczyłem chyba wszystkiego, co może przeżyć artysta na scenie. Grałem w wypełnionych po brzegi salach koncertowych, a także w świecących pustkami klubach. Grałem na wielkich, doskonale wyposażonych scenach, a także na klepisku, gdzie nie działało prawie nic. Nauczyłem się, że z Bogiem nie istnieją zmarnowane szanse. On może wykorzystać wszystko dla swoich celów.
Pewnego razu zostaliśmy zaproszeni na duży festiwal w Brazylii. Miejscowe zespoły bały się, że – ponieważ jesteśmy zespołem z zagranicy – sprzątniemy im sprzed nosa publiczność, więc kazali nam zagrać na samym początku. Pod sceną było miejsce dla około pięciu tysięcy ludzi, ale kiedy mieliśmy zaczynać, było jeszcze absolutnie pusto. Otwieraliśmy festiwal – nic dziwnego, że nikt jeszcze nie przyszedł. Za kulisami powiedziałem kolegom, że musimy zagrać jeszcze lepiej, niż gdyby było pełno ludzi, bo będziemy występować tylko dla Jezusa. On był naszym jedynym Widzem i chcieliśmy dać z siebie wszystko. Zagraliśmy więc pełen koncert przed zupełnie pustą widownią i było świetnie.
Są takie dni, kiedy Bóg chce nam przypomnieć, że tak naprawdę występujemy przed jednym Widzem. Oczywiście kocham grać dla tłumów, ale ostatecznie wszystko, co robię, to przede wszystkim akt uwielbienia samego Boga.
Przez te wszystkie lata Bóg regularnie przypominał mi, że to On tu rządzi. Kiedy wiem, że to On panuje nad wielkością tłumu, czuję wolność. Bóg prosi nas, żebyśmy oddali Mu wszystko, co mamy do zaoferowania, a On zajmie się rezultatem. Dla Niego nie ma zmarnowanych chwil. Nasz brazylijski koncert był uwielbieniem dla Boga. Uważam, że On zaaranżuje momenty w twoim życiu, które pokażą, czy jesteś skłonny występować dla jednego Widza.
Można tu przywołać słowa Pawła z Kol 3,23–24: „Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi, wiedząc, że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie”.
Kiedy grasz dla jednego Widza, to zaczynasz od tego, co daje ci Bóg. Na początku naszej działalności nie dysponowaliśmy zbyt dobrym sprzętem, ale cieszyliśmy się z tego, co było. Często grywaliśmy w małych klubach dla niewielkiej publiczności, ale zawsze byliśmy Bogu wdzięczni za możliwości, jakie nam dawał.
Kiedy wspominam nasze skromne początki, myślę, że Bóg obserwował, czy będziemy Mu wierni. Czy dysponując tylko kiepskim sprzętem, garścią piosenek i ledwie kilkoma widzami, nadal będziemy dawać z siebie wszystko? Kiedy Bóg zobaczył, że jesteśmy wierni w małym, zaczął nam powierzać więcej.
Zaczynaj od tego, co masz, czyli bądź skłonny grać wszędzie tam, gdzie Bóg ci to umożliwia, i nie odrzucaj Go, nawet jeśli jedynym twoim widzem miałaby być sprzątaczka w klubie. Oznacza to też, że bez względu na to, czy grasz dla tysiąca widzów, czy dla dwudziestu, dawaj z siebie sto procent. Czy jeśli wiem, że będzie mała publiczność, to przygotowuję się do występu równie porządnie? Czy modlę się równie intensywnie?
Nie możesz wiedzieć, w jaki sposób Bóg wykorzysta coś, co tobie wydaje się bez znaczenia. Moja modlitwa, mój wysiłek i moje przygotowania powinny być takie same bez względu na wielkość publiczności. Nigdy nie wiesz, dlaczego Bóg posyła cię akurat w to miejsce. Może mieć w tym swój cel, którego nie widzisz, a może przygotowuje cię do czegoś większego w przyszłości.
Kiedyś poproszono mnie, żebym przemawiał na jednym z największych chrześcijańskich festiwali w USA. Pod głównymi scenami były setki tysięcy ludzi, a mnie przydzielono jakąś małą estradkę w namiocie, za którą odpowiadały dzieciaki z liceum. Kiedy się tam zjawiłem, konferansjer przez pomyłkę zapowiedział, że nikt teraz nie będzie występował, mimo że byłem zapisany w programie. Obecna w sali garstka ludzi podążyła więc w stronę wyjścia – z tyłu pozostało tylko kilka osób. Właśnie wtedy zacząłem głosić.
Wszystko we mnie krzyczało, żeby stamtąd wyjść. Co ja robię w tym durnym małym namiociku? Była to jednak próba. Zdecydowałem, że będę głosił z takim samym zaangażowaniem, jakbym głosił na głównej scenie do tysięcy ludzi. Głosiłem dla jednego Widza.
Niedługo potem Bóg zorganizował mi pierwszy wywiad w MTV Liban, który transmitowano milionom widzów ze świata arabskiego. Myślę, że Bóg chciał najpierw zobaczyć, czy będę wierny w „małym”, żeby móc dać mi coś „dużego”.
Bóg oczywiście może posługiwać się artystami, którzy występują przed tłumami i mają świetny sprzęt. Nie o tłumy i sprzęt przecież tu chodzi – liczy się serce. Czy jesteś skłonny służyć Bogu w małych rzeczach, z lichym sprzętem i przy zerowej widowni? Bóg wykorzysta te małe rzeczy, żeby ukształtować twój charakter i móc cię użyć do większych zadań w przyszłości.
Bóg wykorzysta doświadczenia, które zdają się nic nie znaczyć, żeby zbudować twoją wiarę. W 1 Sm 17,33 Dawid zgłasza się do walki z Goliatem. Saul i jego ludzie wyśmiewają się z niego, ale zwróćcie uwagę, co odpowiada Dawid: „Sługa twój pasał owce ojca swego i bywało tak, że przyszedł lew lub niedźwiedź i porwał jagnię z trzody; wtedy ja biegłem za nim, pokonywałem go i wyrywałem je z paszczy jego; a jeśli rzucił się na mnie, to go chwytałem za grzywę, tłukłem i zabijałem go; otóż lwa i niedźwiedzia kładł trupem sługa twój i ten Filistyńczyk nieobrzezany będzie jak jeden z nich, ponieważ lży szeregi Boga żywego. I rzekł jeszcze Dawid: Pan, który mnie wyrwał z mocy lwa czy niedźwiedzia, wyrwie mnie też z ręki tego Filistyńczyka”.
Dawid doświadczył Bożej wierności, kiedy stawał naprzeciw lwa i niedźwiedzia, a Bóg wykorzystał te doświadczenia, żeby zbudować jego wiarę, był więc gotowy na starcie z Goliatem.
W początkach naszej służby Bóg wykorzystywał małe zwycięstwa, żeby zbudować moją wiarę i przygotować na większe zadania, które na mnie czekały. Umiałem zaufać Bogu w wielkich bitwach, ponieważ widziałem Jego zwycięstwa w tych małych.
W graniu dla jednego Widza chodzi ostatecznie o twoją motywację. Jeśli do działania twórczego motywuje cię chęć wywyższenia Boga, to bez względu na liczebność publiki, jakość sprzętu czy atrakcyjność okoliczności będziesz dawać z siebie wszystko. Nie będzie czegoś takiego jak zmarnowane szanse, bo w każdych okolicznościach będziesz umiał wielbić Boga i zaufać, że w ten sposób kształtuje On twój charakter i buduje wiarę.
Służba Bogu poprzez sztukę to często trudne zadanie. Bardzo łatwo jest popaść w zniechęcenie. Dzięki temu, że staram się skupić na jednym Widzu, jest mi łatwiej wytrwać w tym, do czego Bóg mnie powołał.
Praca z tym rozdziałem
1. W jaki sposób występowanie przed „jednym Widzem” wpływa na twoją motywację i nastawienie do twórczości?2. Punkt do rozważenia i dyskusji: „Bóg chciał najpierw zobaczyć, czy będę wierny w małym, żeby móc dać mi coś dużego”.3. Czy twoja modlitwa, wysiłek i przygotowania są zawsze takie same, bez względu na wielkość publiczności? 4. W jaki sposób Bóg wykorzystał pozornie nieistotne doświadczenia w twoim życiu, żeby zbudować twoją wiarę?5. Zapamiętaj i rozważaj: Kol 3,23–24.
Tytuł oryginału: Revolutionary! Ten Principles That Will Empower ChristianArtists to Change the World
Autor: David Pierce, (Aaron Pierce oraz Benjamin Pierce)
Tłumaczenie: Aleksandra Adamczewska
Redakcja: Tomasz Powyszyński
Korekta: Bartosz Szpojda, Agnieszka Luberadzka
Skład i przygotowanie do druku: Sylwia Cupek
Projekt graficzny okładki: Sylwia Cupek
Druk: Drukarnia Totem, Inowrocław
Copyright © 2013 by David Pierce
Published and distributed by Steiger International
PO Box 480, Huntington, MA, 01050, U.S.A.
Do dystrybucji na terenie całego świata:
Wydawnictwo Szaron
ul. 3 Maja 49a, 43-450 Ustroń
tel.: 797 802 444
e-mail: [email protected]
wydawnictwo.szaron.pl
Książkę można nabyć:
Księgarnia i hurtownia Szaron
43-450 Ustroń, ul. 3 Maja 49a
tel.: 503 792 766
e-mail: [email protected]
szaron.pl
Książka wydana we wspópracy z:
Steiger Polska
ul. Cieplicka 6, 53-608 Wrocław
e-mail: [email protected]
steiger.org.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Wydanie I, Ustroń 2021
ISBN 978-83-8247-020-8