Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książkę dedykuję wszystkim pogubionym w relacjach, którzy nie potrafią być sami i też nie umieją być z kimś. Pokażę Wam, jak traktować drugiego człowieka w miłosnej, biznesowej, społecznej, rodzinnej i macierzyńskiej relacji jak zwykłego PRZYJACIELA, wspaniałego TOWARZYSZA życia, KUMPLA w pracy, KOMPANA w podróży i NAUCZYCIELA w rozwoju osobistym.
Dołożę Wam do miłosnych więzi trochę WOLNOŚCI w relacji i pokażę, jak nie stracić swojej tożsamości. Czyli wszystko o tym, jak być spełnionym i szczęśliwym BĘDĄC SOBA w relacji z drugim człowiekiem.
O czym jest ta książka?
Oddaję w Twoje ręce fantastyczną książkę o tym, jak zbudować świadomą relację ze sobą i innymi ludźmi. Pokażę Ci zupełnie inną perspektywę patrzenia na związki, miłość, tęsknotę, zakochanie, samotność, zdradę, intymność i seks. Opowiem o WOLNOŚCI W ZWIĄZKU dwóch zakochanych w sobie przyjaciół i o pozwoleniu na BYCIE SOBĄ w relacji z drugim człowiekiem. Zobaczycie, jak my, kobiety przenosimy w dorosłe życie dziecinną zabawę w „domek i lalki”, a bajki dla dziewczynek traktujemy jako realny świat. Uświadomicie sobie też wiele ukrytych, niewypowiedzianych roszczeń, nieszczerych intencji oraz ogromną ilość wymysłów, z jakimi wchodzimy w relacje z ukochanym mężczyzną, co serwujemy naszym dzieciom, rodzinie i ludziom w pracy. Piszę o dokonywaniu MĄDRYCH WYBORÓW w życiu osobistym i zawodowym, o liczeniu na siebie, sile wiary i sięganiu po najlepsze. Podaję tu kawał porządnej wiedzy o tym, jak ważny jest nasz rozwój zawodowy i z jakimi problemami spotykamy się na tej drodze. Podzielę się swoją wiedzą, jak wyprowadzić firmę z kłopotów finansowych i jak ją rozwinąć w kryzysie. Będzie sporo praktycznie podanej wiedzy o „zapleczu” prowadzenia biznesu opartego na relacjach. Obnażę tutaj drogę swojej osobistej transformacji, która mnie zaprowadziła do zawodowego mistrzostwa. Zobaczycie jak ważne są silne, mądre, szczere i prawdziwe relacje z partnerami biznesowymi, współpracownikami i klientami. Sporo uwagi poświęcam temu, abyście stawiały na samorozwój, miały swoje pieniądze i brały odpowiedzialność za swoje własne życie. Dlaczego to tak ważne? Bo tylko wtedy wybierzecie sobie zupełnie innego mężczyznę do swojego życia. Tak zaczną stawać na waszej drodze wartościowi ludzie, którzy pomogą wam wzrastać.
To przewodnik do DOBREGO ŻYCIA KOBIET, jeśli tylko zdobędą się na odwagę zagrać w nim GŁÓWNĄ ROLĘ i stać się jego REŻYSEREM.
O autorce
Jolanta Lewicka – projektantka bielizny, założycielka marki Li Parie, mentorka i autorka warsztatów wspierających samoakceptację. Od lat pracuje z kobietami i mężczyznami, pomagając im budować autentyczne relacje z własnym ciałem i emocjami. W swojej pracy łączy psychologię, doświadczenie w pracy z ciałem oraz głęboki szacunek do indywidualności każdego człowieka.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 445
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę dedykuję wszystkim osobom pogubionym w relacjach, które nie potrafią być same ani nie umieją być z kimś.
Pokażę, jak w relacji – miłosnej, biznesowej, społecznej, rodzinnej, macierzyńskiej – traktować drugiego człowieka jako przyjaciela, wspaniałego towarzysza życia, kumpla w pracy, kompana w podróży i nauczyciela w rozwoju osobistym.
Do Waszych miłosnych więzi dołożę trochę więcej poczucia wolności i pokażę, jak nie stracić swojej tożsamości. Opowiem o tym, jak być spełnioną i szczęśliwą, będąc sobą w relacji z drugim człowiekiem.
Body coach i relation coach. Ekspertka brafittingu, założycielka polskiej marki Li PARIE.
Projektantka i współproducentka modowej kolekcji bielizny, ubrań i akcesoriów.
Witaj w mojej drugiej książce – „Relation Book”. Pierwsza, „Body Book”, opowiada o wspaniałej relacji ze swoim ciałem. W bardzo prosty sposób piszę w niej o zwykłym patrzeniu na swoje ciało, aby zobaczyć w nim siebie. O tym, jak przywracać się do obecności w ciele, zamiast ciągle z niego uciekać do kłębowiska myśli w głowie i huśtawek emocji, które targają naszym sercem. O akceptacji mimo zmian związanych z upływem czasu, wahaniami wagi, macierzyństwem. „Body Book” to również przewodnik po sposobach komunikacji, czyli o tym, jak rozmawiać z ciałem, zadawać pytania i słuchać. Niezwykle przystępnie podana porcja świadomości, czym są jedzenie, ubranie i ruch. Opowiadam o sile zwykłego polubienia swojego ciała – bo lubienie jest podstawą działania z pasją. Opisuję ten magiczny moment, kiedy przez ciało łączymy się z całym swoim potencjałem. Poznaj to niezwykle przyjemne uczucie przypominające motyle w brzuchu, kiedy rodzi się miłość. Gdy działasz na rzecz siebie i stajesz się dobra dla siebie, budzi się w Tobie wdzięczność za to, że w ogóle masz ciało. Zaczynasz zauważać, że ciało jest świadome, i odkrywasz, czym jest miłość do fizycznego ciała i jak wiele jest profitów tej niedocenianej od wieków relacji.
Najważniejsze odkrycia, których dokonasz po przeczytaniu „Body Book”:
Twoje ciało staje się piękne, gdy je pokochasz. Miłość do ciała przynosi wolność od krytyki własnej i innych. Gdy dbasz o relację ze swoim ciałem, przestajesz sobie dowalać, rozglądać się wokół i żebrać o pochwały innych. Zbudowanie relacji ze swoim ciałem daje niezwykłą radość i siłę; powoduje, że sama zaczynasz dawać sobie wsparcie i przyciągasz do siebie ukształtowanych i świadomych ludzi – prywatnie i zawodowo. Uświadamiasz sobie, czym jest bycie dobrą dla siebie i jak zbudować wiarę w swoje możliwości. Bo w walce z ciałem, którą toczysz od lat, nikt nie wygrywa. W relacji ze swoim ciałem odnajdujesz pokój i spokój. Z małych, zwykłych chwil zaczynasz budować szczęście. Wszędzie. Każdego dnia. Dajesz sobie pozwolenie na bycie sobą i zauważasz, że tylko wtedy jesteś najlepsza. Uświadamiasz sobie, że relacja z ciałem jest związana z rozwojem osobistym. Gdy dodasz do niej swój potencjał – intelektualny, emocjonalnego i fizyczny – staniesz się kompletna.A teraz zapraszam do „Relation Book”.
„Relation Book” jest o pięknej, prawdziwej, świadomej relacji z samą sobą. To autobiograficzna opowieść o wszystkich możliwych relacjach, które nawiązałam – o tym, jak mnie ukształtowały i zbudowały moją świadomość.
Pokażę Ci zupełnie inną perspektywę patrzenia na związki, miłość, tęsknotę, zakochanie i seks, który tak naprawdę jest intymnością ze sobą i wszystkim wokół.
Opowiem o pozwoleniu na bycie sobą w relacji z drugim człowiekiem, o wolności w związku dwóch zakochanych w sobie przyjaciół.
Opowiem o złotych klatkach, słodkich niewolach, przyciąganiu się przeciwieństw, zazdrości, manipulowaniu i odgrywaniu zróżnicowanych ról.
Opowiem o serialowych matkach, żonach, pielęgniarkach i kochankach, które poświęcają swoje życie dla życia i szczęścia innych.
Opowiem o tym, jak my, kobiety, w dorosłe życie przenosimy zabawę w domek i lalki i traktujemy ją jak realny świat.
Opowiem o ukrytych, niewypowiedzianych, nieszczerych intencjach, kłamstwach, oczekiwaniach, wyobrażeniach, wymysłach, sekretach i roszczeniach, z jakimi wchodzimy w relacje.
Opowiem o najważniejszym aspekcie, czyli o tym, kto i czym za to wszystko ma zapłacić – o fatalnych relacjach z pieniędzmi i problemach finansowych, które sprawiają, że jesteśmy uwikłane w związki z innymi ludźmi.
„Relation Book” może być niekomfortowa, bo obnaża serwowane od pokoleń nieprawdy, sztampowe zachowania, zasady i społeczne nakazy, które zwyczajnie nam nie służą, a które automatycznie powielamy, implementujemy do naszego życia i uznajemy za prawdę. Często z kompletnym pominięciem najważniejszego istnienia na tej planecie, czyli nas samych.
Będzie kawa na ławę jak w „Body Book”.
Będzie mieszanka oczyszczających łez i śmiechu – głównie z siebie i z głupoty własnej.
Z każdą kartką będą pękać bańki mydlane wyobrażeń na temat relacji.
Doświadczysz wielu nieprzyjemnych, niekomfortowych i szokujących momentów dożylnie podanej prawdy, która przyniesie Ci umiejętność odbierania relacji takimi, jakie naprawdę są.
Staniesz się kobietą, która po latach kompletnego zagubienia zacznie tworzyć świadome i bliskie relacje z samą sobą i z innymi.
Jaka jest Twoja świadomość relacji z innymi ludźmi?
Czym jest świadomość relacji z innymi ludźmi?
To gotowość, aby widzieć ludzi i związki takimi, jakie są. Bez ocen, osądów i projekcji. Bez nieprawdziwych wyobrażeń, wymyślania i roszczeń. Masz widzieć drugiego człowieka i widzieć siebie – i zauważać to, kim się stajesz w danej relacji. To wszystko. Masz po prostu widzieć, co się dzieje w Twojej rzeczywistości, zamiast ukrywać ją przed samą sobą i wszystkimi innymi. Po co masz widzieć? Żeby decydować i zmieniać.
Wiem, że akurat tego najbardziej nam się nie chce robić. Wolimy nie widzieć. Wolimy udawać, że to się nie dzieje. Żeby mieć święty spokój. Tyle że święty spokój ma swoją cenę.
Jak to patrzenie ma wyglądać?
Najzwyczajniej w świecie spójrz na swoje relacje trochę z boku, z lotu ptaka, aby bez emocji zobaczyć, w co się zaplątałaś. Postaraj się zrobić to na chłodno. Czyli wyobraź sobie, że nie kochasz tej osoby, dajesz jej wolność wyboru i nie chcesz jej zmieniać.
Ach…. To taaak wygląda?!
OK, teraz to widzę!
Niesamowite, że wcześniej kompletnie tego nie widziałam!
To co ja mogę teraz z tym zrobić?
Jakiego wyboru mam dokonać?
Czego jeszcze tutaj nie zauważam?
Co ukryłam sama przed sobą?
Jak mogę zobaczyć wszystko, co powinnam tutaj widzieć?
Czy jestem gotowa dostrzegać wszystko, co mi się tutaj nie podoba?
Zadawaj sobie pytania i odpowiadaj na nie.
I czekaj…
Świadomość się pojawi.
Zawsze się pojawia.
Powstrzymaj się od automatycznych odpowiedzi.
Żadne: „O nie! Dlaczego on taki jest?”, „To nie miało tak wyglądać!”, „Ja nie tak sobie to wymyśliłam!”, „Nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie!”.
To pierwsze jest prawdą.
To drugie jest kłamstwem.
Sama tworzysz i jedno, i drugie.
Czy jesteś gotowa zobaczyć gorzką prawdę o sobie i swoich związkach?
Czy jesteś gotować uwolnić się od kłamstw i zacząć budować prawdę ze sobą i z innymi?
A może wolisz żyć w iluzji i słodkiej nieprawdzie?
A może lubisz siebie okłamywać i tkwić we własnych kłamstwach?
Kłamstwo zawsze jest niewolą, a prawda – wolnością.
Wybieraj.
Masz wolność wyboru.
Możesz wybrać dla siebie lub przeciwko sobie.
I zmierz się z konsekwencjami tego wyboru.
Bo to Twój wybór.
Nikogo innego nie obchodzi.
Albo zapłacisz za niego życiem, albo będziesz się nim rozkoszować.
Każdy musi dokonywać własnych wyborów.
Ciągle musimy wybierać.
Nie jest to łatwe, ale zapewnia spokojny sen.
Z czasem znajdziesz wiele radości w ciągłym dokonywaniu wyborów i będziesz się nimi ożywiać, wejdą Ci w krew.
Przeciwieństwem samodzielnego decydowania jest czekanie, aż inni dokonają wyboru za Ciebie. Oczywiście, że wybiorą przeciwko Tobie. Dla siebie. To naturalny wybór.
Gdy wybierzesz przeciw sobie, to komu zrobisz dobrze, a kogo zranisz?
Gdy wybierzesz dla siebie, to komu zrobisz dobrze, a kogo okradniesz z dobrego?
Kto ucierpi z powodu Twojego wyboru?
Ważne, żebyś wiedziała, że w wyborach chodzi o Ciebie.
Po prostu.
Wybieraj.
Nikt nie jest bardziej znienawidzony niż ten, kto mówi prawdę.PLATON
Pamiętaj też, jaka jest cena świętego spokoju.
Świadomość to rozumienie bez emocji, które zaciemniają obraz, i bez myśli, które podsuwają czarny scenariusz. To postrzeganie ludzi takimi, jacy są naprawdę. Tym jest świadomość. To początek wszystkiego w relacjach.
Po co wchodzimy w relacje z drugim człowiekiem?
To podstawowe pytanie, które warto sobie zadać. Zwykle bardzo dobrze znasz wszystkie odpowiedzi. Bądź gotowa je sobie uświadomić.
Po co wchodzisz w relację z drugim człowiekiem i jakie są Twoje ukryte intencje?
Kim się stajesz w relacji z ludźmi i jakie role odgrywasz?
Do czego jest Ci potrzebny drugi człowiek i jaki obszar Twojego życia ma zaspokajać?
Czy po to dołączasz ludzi do swojego życia, aby zaspokoić wszystkie swoje życiowe potrzeby, czy też relacja staje się częścią Twojego życia lub jego dopełnieniem?
Co wnosisz do relacji i jakie są Twoje ukryte roszczenia wobec drugiego człowieka?
Jaka jest Twoja relacja z samą sobą?
Kim są dla Ciebie więzi z rodziną?
Jak ważne są dla Ciebie relacje zawodowe?
Jaka jest Twoja relacja z pieniędzmi?
Co jest Twoją sekretną intencją wobec ludzi, których wybierasz do swojego życia?
Wiele lat nie miałam pojęcia, o co chodzi w relacji z facetami. Totalny chaos w głowie i sercu. Myślałam, że to się samo dzieje. Że ludzie wybierają się za młodu, a potem trwają ze sobą.
Czułam, że mam dużo miłości w sobie. Chciałam nią obdzielić cały świat. Byłam przekonana, że wystarczy kochać drugiego człowieka i być dla niego dobrą, żeby dał mi to samo, a nawet dwa razy więcej. Wydawało mi się, że w ten sposób stworzymy świetny związek, będziemy się szanować i razem wzrastać. Myślałam, że miłość do drugiego człowieka stanowi podstawę.
Wiedziałam również, że ważny jest seks – sprawia, że ludzie łączą się w pary, i całkiem sporo załatwia w relacji. Atrakcyjność zespala, a nawet uzależnia. A ludzie wiążą się na wieki. Sądziłam, że nawet gdy będziemy kompletnie różni, to miłość i dobroć zmienią drugiego człowieka w tak samo dobrego jak ja. I że wystarczy, że wyglądamy dobrze obok siebie i mamy kilka podobnych poglądów.
Straciłam wiele cennych lat, bo żadna z tych rzeczy nie zapewniła mi trwałej relacji.
Większość z nas kompletnie się w tym gubi albo zatraca. Dlatego obnażę się i pokażę Ci wydarzenia z mojego życia, które na zawsze odmieniły mój los.
I. Obecność, czyli bądź obecna w relacji
Najważniejsze, abyś była obecna w relacji, którą wybrałaś. Gdy Cię w niej nie ma, to już po wszystkim – relacja się rozsypie.
Co to znaczy, że w relacji brakuje Twojej obecności?
A to, że wybierasz bycie z drugim człowiekiem, a mimo to opuszczasz tę relację.
Dzieje się tak z wielu powodów.
Fizycznie przebywamy w domu, siedzimy przy jednym stole, śpimy w jednym łóżku i wspólne spędzamy wakacje. Ładnie się ubieramy i w trakcie rodzinnych imprez pozujemy do zdjęć. Spora część naszego bycia ze sobą to kręcenie się po domu i skupianie na sprawach organizacyjnych: porządkach, zakupach, dzieciach i zwyczajnych czynnościach.
Mówiąc o byciu obecną w relacji, mam na myśli niewypowiedziane połączenie między dwojgiem ludzi. Nie muszą być fizycznie cały czas ze sobą, bo nawet gdy są daleko od siebie, trwa między nimi silna więź, ciągle płynie i toczy się pełnia życia, a jedno wyraźnie wpływa i reaguje na drugie.
Bycie obecną w relacji to odczuwanie swojej silnej obecności i połączenia w każdej chwili. To poczucie, że jesteś w życiu swoim i partnera, a więź między Wami jest bardzo trwała. Czujesz i widzisz siebie i każdą sprawę, której doświadczasz. Czujesz, że relacja jest żywa i ma swoją intensywność, a wszystko wokół wibruje.
Bycie obecną to rozumienie bez słów, które sprawia, że wszystko staje się jasne. Szybko wiadomo, o co chodzi. Kiedy jesteś w połączeniu, blisko siebie, nie trzeba dużo gadać. Nieważne, czy dzieje się lepiej czy gorzej.
Bycie obecną to też gotowość do tego, aby widzieć, że w relacji dzieje się źle.
Relacja z drugim człowiekiem jest jak dom, który tętni życiem. Miejsce pełne krzątaniny, odgłosów, zapachów. Miejsce pełne buzującej energii do zamieszkania razem. Wnoszenia zakupów i wyrzucania śmieci. Ciszy i tupotu stóp po podłodze. Zapachu obiadu z kuchni i odgłosów wody napuszczanej do wanny. Płaczu dzieci i skrzypienia łóżka w środku nocy. Rozmów i wybuchów śmiechu. Szczekania psa i wirowania pralki. Brzęczącej kosiarki w ogródku i zapachu koszonej trawy. Dymu z grilla i kapania wody z balkonu po przelaniu kwiatków.
W relacji jest intensywne połączenie w każdej dziedzinie – bez odstawiania siebie na boczne tory. I bez tracenia siebie z oczu i z uważności.
Brak obecności w relacji jest jak opuszczony dom, który straszy pustką, zimnem, mrokiem i śmiercią. Nawet jeśli ładnie wygląda, wiesz, że nie ma w nim życia. To witryna. Koniec czegoś. Echo i wiatr. Wokół kręcą się typy spod ciemnej gwiazdy.
Dom zbudowało dwoje ludzi. Niby są zameldowani, niby w nim mieszkają, ale emocjonalnie już dawno się z niego wyprowadzili.
Troszkę trzeba się postarać i pouczyć o relacji, ale nade wszystko uświadomić sobie konieczność obecności w relacji. To jak obecność w ciele. Mamy ciągle być w ciele i nieustannie się do niego wprowadzać. W każdej sekundzie naszego życia.
Szukaj połączenia z człowiekiem, którego wybrałaś. Przypomnij sobie, jak bardzo jesteś wdzięczna, że pojawił się w Twoim życiu. Uśmiech, parę słów, spojrzenie, krótka rozmowa. Buziak wysłany w ciągu dnia, zdjęcia fajnego, wspólnego momentu z przeszłości. Mówienie do siebie z czułością i z szacunkiem. Traktowanie siebie jak najlepszych przyjaciół.
Nie przestawaj zadawać mu pytań. Bądźcie ciągle w swojej rzeczywistości. Czerpcie zwykłą radość z odczuwania obecności drugiej osoby. Gdy rano witacie się uśmiechem. Gdy kręcicie się po domu, łapiąc na chwilę swoje spojrzenia. Gdy wykonujecie jakieś czynności. Nie mijajcie się bez słowa czy gestu, tylko korzystajcie z każdej okazji, żeby siebie zaczepić. Wzrokiem, uśmiechem, dotykiem. A potem wracajcie do swoich światów.
Nie musicie ciągle wisieć na sobie, żeby być ze sobą i ze wszystkim wokół. Nie musicie też izolować się od siebie. Czerpcie radość ze zwykłego bycia i patrzenia na swoje życie.
Nie trzeba robić czegoś nadzwyczajnego. To zwyczajne bycie stanowi dla nas największe wyzwanie.
Gdy gdzieś Cię poniesie, nie udawaj, że jesteś fizycznie, że wpadłaś na chwilę, nie odgrywaj roli. Miej odwagę mówić, na ile i w jaki sposób chcesz być w tej relacji. Szczerość obu stronom przynosi wolność i jasność.
Nie izoluj się. Nie uciekaj. Wejdź i naturalnie bądź. Cała w swoim wyborze. Zrelaksuj się i daj drugiemu człowiekowi przestrzeń do bycia.
Może myślisz, że jesteś jego całym światem, podczas gdy on potrzebuje takiej przestrzeni, jaka Tobie jest potrzebna. Niech Ci powie, ile i czego mu potrzeba, a Ty powiedz szczerze, ile możesz dać i co czyni Cię szczęśliwym człowiekiem.
Bądźcie.
Nie przedstawiaj od razu rozwiązań, jak ma wyglądać Wasze życie.
Nie obiecuj, że będziecie ze sobą na zawsze.
Ani siebie, ani partnera nie wiń za to, że któreś z Was chce za mało albo za dużo.
Oboje bądźcie gotowi usłyszeć każdą odpowiedź i wyrażać siebie w relacji.
Ile razy wolimy zrobić coś dla relacji, zamiast być ze sobą w tej relacji? Czasami wpadamy na szalony pomysł zrobienia czegoś po to, aby poczuć, że jesteśmy ze sobą. „A teraz zróbmy coś szalonego…!”, „Wyjedźmy gdzieś daleko na wakacje!”, „Ucieknijmy od tego wszystkiego”, „Bądźmy na wyłączność”, „Nadgońmy stracony czas”.
Po co to robić? Tam nie znajdziemy nic, bo nie było chwili, aby się zatrzymać i w spokoju pobyć.
Bycie w połączeniu, komunikacja, patrzenie i widzenie siebie, uśmiech, szczerość i prawda, zwykłe złapanie się za ręce i powiedzenie tego, co naprawdę chcemy powiedzieć – to naprawdę się liczy.
Bycie z pozwoleniem i akceptacją robi najważniejszą robotę.
Bądź ciągle obecna w swojej relacji. Jak skała. I nieustannie do niej wracaj. W każdej sekundzie życia.
Pewnie teraz przypomniałaś sobie wiele momentów z przeszłości, kiedy kompletnie nie było Cię w relacji. Inne wybory zaabsorbowały Cię bardziej niż człowiek, który miał być „na całe życie” .
To mogą być dzieci, które nie wiadomo kiedy stały się całym Twoim światem.
To może być służba całej rodzinie, wobec której odrabiasz dług „za pieluchy”.
To mogą być koleżanki, bo to „przyjaźń dalej niż po grób”.
To mogą być podróże, bez których nie możesz oddychać.
To mogą być nałogi, które zawłaszczyły Twoją rzeczywistość.
To może być praca, którą kochasz nad życie i do której zawsze lecisz jak na skrzydłach.
To może być pasja, która przyspiesza Twój oddech.
To może być rozwój osobisty, dzięki któremu czujesz, że żyjesz.
Wiele z tych rzeczy wybierasz jako pierwsze, tyle że nawet o tym nie wiesz. To się dzieje niepostrzeżenie. Jak? A tak, że czasami domowy zwierzak potrafi zdominować Twoją codzienność i sprawić, że reszta idzie w odstawkę. Relacja ze zwierzakiem staje się nadrzędna.
Obecność w relacji jest wyborem, którego nieustannie masz dokonywać.
Pamiętasz listę obecności w szkole? Trzeba było wstać z ławki, być przytomną, ożywioną, potwierdzić swoją obecność i przygotowanie do lekcji. Wtedy wydawało się to głupie, ale czy nie przypomina przypadkiem naszego codziennego życia, relacji ze sobą, relacji prywatnych i zawodowych?
Czy jesteś obecna tam, gdzie jesteś?
Czy masz plan, pomysł?
Czy jesteś przygotowana do tego dnia?
A może zapomniałaś odrobić lekcji, nie wzięłaś zeszytu, pies pogryzł książkę, babcia zmarła, byłaś chora, więc tak sobie posiedzisz na tej ławce…
II. Pozwolenie, czyli pozwól, aby partner był tym, kim jest
Tkwi w tym prawdziwa trudność. Dla kobiet to jedno z największych wyzwań w relacji z drugim człowiekiem. Ciągle próbujemy zmieniać wszystkich wokół, narzucać im normy zachowania, sposoby postępowania. To w ogóle nie działa. Tylko ich męczymy entuzjazmem, zapałem, cierpliwością, siłą i poczuciem humoru, a najbardziej tym, że chcemy ich inspirować do lepszego życia. Im jest dobrze tak, jak jest. Tylko nam to przeszkadza. Tylko nas to razi. Wstydzimy się za nich i ciągle ich popychamy. Chcemy decydować i wiedzieć lepiej. Stają się popychadłami. Chcemy mówić im, co jest dla nich dobre, co powinni, a czego nie powinni, żeby było im dobrze, zamiast po prostu zająć się swoim życiem i pozwolić, aby inni świadomie i samodzielnie decydowali o tym, co robić i jak. Nawet gdy mają ochotę doszczętnie zmarnować swoje życie, trzeba się na to zgodzić.
Tym jest pozwolenie: zgodą na to, co nam się nie podoba. Zgodą na ograniczenia innych i na to, że kochają być nieszczęśliwi. Nie gwałć ich swoim patrzeniem na świat. Twój świat jest tylko Twoim światem. Ludzie bardzo często naprawdę bywają szczęśliwi z powodu tego, że są nieszczęśliwi. Lubią taplać się w swoim nieszczęściu. Bycie chodzącą kupą nieszczęścia to niezły patent na to, żeby nikt niczego od nich nie chciał. Robią tak, aby przetrwać. Trzeba się zgodzić i na to.
Hmm… Ciekawy wybór… Skoro Ci odpowiada, to siedź i rób nic. Zostań tam, to naprawdę świetne miejsce, najlepsze, jakie możesz dzisiaj mieć.
Wiem, wiem, nie jest łatwo zgodzić się na trudne wybory innych. Bo na te łatwe każdy z łatwością potrafi się zgodzić. Żadna sztuka. Są łatwe, więc nie wymagają wysiłku. Po prostu trzeba robić nic. „Myślenie inaczej” pojawia się wtedy, gdy musisz zgodzić się na to, co nie „po twojemu”. Popróbuj, a przekonasz się, co się wydarzy w Twoim życiu. Nie masz nic do stracenia, skoro to, co robisz, dzisiaj nie działa.
Stale chcemy przerabiać mężczyzn na swoją modłę, żeby byli tacy, jakich sobie wymyślimy. Bo wiemy najlepiej, kiedy będzie im lepiej. Co jednak nas irytuje? Fakt, że się nie zmieniają, czy świadomość, że nigdy się nie zmienią?
Tak, on się nie zmieni. To Ty musisz się zmienić. A właściwie musisz zmienić sposób, w jaki postrzegasz i jego, i siebie w tej relacji.
Dla siebie.
Nie dla niego.
Nie chcemy widzieć i akceptować ludzi takimi, jacy są. Mamy to kompletnie w nosie. Czy w ogóle interesuje Cię, kim jest ten facet? Czy jesteś gotowa go zobaczyć, czy chcesz mu wytłumaczyć i przekonać go, jaki powinien być? Pewnie zaraz mu to powiesz. Ten film nakręciłaś sobie znacznie, znacznie wcześniej; zanim go poznałaś, już wiedziałaś, jak ma wyglądać związek. W zasadzie niewiele Cię interesuje, czego chce i jaki jest. Ty wiesz lepiej – i będziesz go do tego przekonywać. Masz receptę na niego. Zabawisz się w doktor wszechmogącą.
Owszem, zmieniamy się w związkach pod swoim wpływem, ale przebiega to dokładnie odwrotnie. Już Ci wyłuszczam ten temat.
Gdy spotykasz faceta, patrz na niego i go poznawaj. Otwórz oczy i zobacz, kim jest. Nie okłamuj ani siebie, ani jego. Zwłaszcza siebie. Miej szczere intencje i bądź gotowa zobaczyć wszystko, z czym go bierzesz.
Kim był przed Tobą?
Jakie są jego relacje z otoczeniem, z ludźmi w pracy, z rodziną?
Patrz i przyjmuj wszystko. Nie projektuj.
Wiele rzeczy może Ci się nie podobać. Ale dobrze to widzieć i nie oceniać.
Może będzie podrywaczem, który kocha romansować z dziewczynami. Jeśli tak, nie udawaj, że tego nie widzisz. Nie knuj w głowie, że Twoja miłość jest inna od wszystkich i go zmieni w nudnego tatusia w kapciach, drwala, który narąbie drzewa do chaty i będzie w milczeniu patrzył na tę szopkę, którą mu urządzasz.
Nie masz takiej mocy. Twoje pozwolenie na niego, Twoja zgoda na jego naturę mogą sprawić, że sam zdecyduje, czy chce dalej podrywać i romansować. Może uzna, że jest zainteresowany kimś, kto pierwszy powiedział mu, że jako podrywacz też jest w porządku. Niech ma Twoją zgodę na siebie. Niech zobaczy, że go widzisz. Bądź pierwszą dziewczyną, która jest gotowa zobaczyć, kim on naprawdę jest. Tylko to może sprawić, że jako świadome istnienie podejmie decyzję dla siebie i być może dla Ciebie. Najlepszą decyzję, bo związaną z tym, kim chce być w tej relacji.
Tak dochodzi do zmian. Musisz być gotowa myśleć inaczej, jeśli chcesz budować świadome, dojrzałe i zupełnie inne relacje niż Twoi przodkowie.
Bo pamiętaj:
O wykształceniu, świadomości, wolności i niezależności finansowej, które mamy, marzyły wszystkie kobiety przed nami.
Zależy mi, żebyś zrozumiała, czym jest POZWOLENIE.
Pozwalam ci być takim, jaki jesteś.
Nie przerabiam cię.
Sam decyduj. Sam wybieraj.
Nawet jeśli zechcesz zniszczyć ten związek, masz moją zgodę.
Jeśli chcesz odejść, też masz moją zgodę.
Daję sobie pozwolenie na ciebie w tej relacji.
I daję sobie pozwolenie na siebie.
Chcę tu być totalnie sobą.
I ty też bądź sobą.
Dajmy sobie taki prezent.
Niech każdy realizuje się i spełnia w taki sposób, w jaki uwielbia.
Niczego, kochanie, nie zmieniaj.
Bądź taki, jaki byłeś przede mną.
Mnie też nie zmieniaj.
Jestem tym, kim jestem.
Jeśli zdecyduję się zmienić, to będzie to moja decyzja.
Uszanuj ją.
Jeśli niczego nie zechcesz zmieniać w swoim życiu, uszanuję twoją decyzję.
Zostań tam, gdzie chcesz być.
Dalej będę realizowała siebie, a ty – siebie.
Jesteś moim przyjacielem, kocham cię i akceptuję bezwzględnie.
Nawet gdy robisz głupoty.
Nawet gdy zachowujesz się odmiennie niż ja.
Ponieważ jesteś moim kumplem, przyjmuję cię takiego, jakim jesteś.
Zawsze możesz na mnie liczyć, a nasze połączenie jest bardzo mocne i ponad emocjami i trudnymi wyborami, których czasami dokonamy przeciwko sobie.
Kocham cię, przyjacielu.
Zawsze masz miejsce obok mnie i moje totalne pozwolenie na ciebie.
Niech to będzie punkt wyjścia do dalszego rozwoju w relacji.
Jean-François, mój życiowy partner, Francuz, pracuje dla dużej amerykańskiej firmy, mimo że z wykształcenia i pasji jest muzykiem. Często do późna w nocy gra na pianinie. Wiem, że tego potrzebuje. Zawsze tak było. Muzyka go leczy. Muzyka przywracała go do życia w najtrudniejszych momentach. Nie złoszczę się, kiedy chata trzęsie się całymi nocami, bo wiem, że nie może przestać grać, że tego potrzebuje. Wiem też, że w ten sposób musi wykrzyczeć z siebie wszystko.
Zwykle wracam późno z pracy. Razem ze wspólniczką prowadzę bardzo dynamiczną polską firmę Li PARIE, w której projektujemy, szyjemy i sprzedajemy kobietom na całym świecie przepiękne kolekcje bielizny, ubrań i akcesoriów. W trakcie codziennych transmisji na żywo, wideoporad i w przymierzalniach naszego showroomu edukujemy i uświadamiamy kobiety w różnym wieku i o różnych figurach, jak mogą ubierać swoje ciała, aby dobrze wyglądać i czuć się wygodnie, lekko, młodo i modnie. Jestem totalnie ześwirowana na punkcie swojej pracy i mogłabym z niej nie wychodzić. Każdy dzień jest intensywny, pełen zmian i ludzi. Mój żywioł to codzienne dwugodzinne występy na żywo, spotkania z kobietami, projektowanie, kontakt z dostawcami z całego świata, ustalenia z grupami naszych doradczyń klienta, ambasadorek i klientek. Zwykle wracam do domu wtedy, kiedy mam potrzebę wrócić i kiedy załatwię wszystkie sprawy, którymi uwielbiam się zajmować. Przydałoby mi się trochę spokoju i ciszy w domu po zwariowanym dniu, ale mój szalony pianista po całym dniu home office’u nie przestaje grać i śpiewać. Jest w swoim muzycznym świecie. No weź złam serce i każ mu się zamknąć…!
Przytoczę jeszcze malutki przykład z plaży, abyś sobie uświadomiła, czym jest pozwolenie na siebie w relacji.
Mieszkamy w dwóch krajach. Gdy przebywamy we Francji, zwykle sporo czasu spędzamy na plaży. Jean-François rozkłada dmuchane lazy bagi, abyśmy mogli się położyć, zrelaksować i swobodnie popalać. Najczęściej spaceruję po ogromnej plaży, nagrywam filmiki i robię dużo zdjęć, ponieważ zawsze zabieram ze sobą nasze najnowsze kolekcje. Gdy najdzie mnie ochota na bieganie, to się przebiegnę, potem wykąpię w morzu i ponownie wyjdę na spacer z psem. Bywa, że mija spory kawałek dnia, a z lazy baga schodzi powietrze. Jean-François niestrudzenie je nadmuchuje i żartuje, że już prawie wieczór, a ja nawet nie usiadłam…
Cóż, on kocha się opalać i leżeć, ja lubię aktywne spędzać czas, być w ruchu. Mnie wystarczy chwila na słońcu i już jestem opalona, on rezerwuje na to dwa tygodnie i bez przerwy przesuwa leżak równolegle albo prostopadle do promieni słońca.
Zawsze wtedy powtarzamy sobie: „Pozwólmy w tej relacji każdemu być sobą”.
I tak tworzymy nasze różnorodne szczęście! Nie złoszczę się, że Jean-François lubi leżeć plackiem, odpoczywać, celebrować życie; nie ciągnę go na siłę do kąpieli, nie zmuszam do uprawiania sportu, nie męczę go swoim stylem życia. Znam go i szanuję jego sposób spędzania czasu. Szanuję jego wybory, które są zupełnie inne od moich. Nie krytykuję go ani mu nie wytykam, że przesuwa leżak w zależności od położenia słońca.
Jean-François z kolei rozumie, że nie mogę usiedzieć w jednym miejscu; potrzebuję być w ruchu, potrzebuję doświadczać, działać i podążać za tym, co mnie interesuje.
Nikt nikogo nie zatrzymuje.
Nikt nikogo nie popycha.
Nikt nikomu niczego nie wytyka.
Nikt nikogo nie męczy swoim sposobem myślenia i działania.
Nikt nie cierpi za miliony.
Nikt nikogo nie uszczęśliwia na siłę.
Nikt dla nikogo nie poświęca siebie.
Nikt nie tkwi w tym związku za karę.
W tej relacji każdy jest wolny.
W tej relacji każdy jest sobą.
W tej relacji realizujemy siebie i idziemy po siebie.
W tej relacji dajemy sobie przestrzeń do zatracania się w tym, co kochamy robić.
Tym jest świadoma relacja.
III. KOMUnIKACJA, CZYLI SZCZERE ROZMOWY O RZECZACH, KTÓRE NIE DZIAŁAJĄ
Najważniejszą sprawą w relacji z drugim człowiekiem jest umiejętność szczerego rozmawiania ze sobą rozmawiać o rzeczach, które nie działają. Bo o drobiazgach każdy potrafi mówić. Moją receptą jest zwyczajna rozmowa. Jak kumple, którzy siadają, żeby omówić jakąś sprawę.
Co jest ważne w rozmowie, którą chcesz przeprowadzić z mężczyzną?
Nie skupiaj się na całym życiu oraz wszystkich bolączkach z ostatnich dwudziestu lat.
Nie wracaj do spraw, które zostały zamknięte. To strata czasu i kiepski początek rozmowy.
Zacznij od jednej kwestii.
Odstaw na bok telenowelowe emocje.
Bądź szczera.
Głupota i emocje jedynie zadymiają rozmowę. A omawianie problemów dotyczących relacji z ludźmi wokół, czyli mamami, siostrami, koleżankami lub przypadkowymi osobami, niczego nie wnosi.
Masz rozmówić się z facetem, którego ta sprawa dotyczy, a całej reszcie daj święty spokój. Ludzie wokół Ciebie mają się zająć swoimi sprawami. Za siebie. A Ty zajmij się swoimi sprawami. Za siebie.
Sprawa, która dotyczy Ciebie i Twojego partnera, musi być załatwiona między Tobą a nim. Miej odwagę zamknąć ją w tym gronie, w którym powstała. Dasz radę.
Bądź mądra. Rozmawiasz z przyjacielem. To taki człowiek, którego się nie robi w konia, ponieważ dobrze nas zna. Ważna i trwała postać w naszym życiu. To więcej niż kolejna rzekomo wielka miłość, która dziś kocha, a jutro nienawidzi. To człowiek-baza, z którym rozmawia się o wszystkim.
Nie startuj z gotowym rozwiązaniem, bo taka rozmowa nie będzie miała sensu.
Nie ma po co wygłaszać monologu.
Wystartuj z otwartą głową, aby zobaczyć, co się dzieje po drugiej stronie.
Zadawajcie proste, szczere pytania. Niech każde z Was się otworzy i powie, co mu przeszkadza. Poczekajcie na trochę więcej świadomości i zamiast tracić czas na usprawiedliwianie problemów, wspólnie poszukajcie rozwiązań.
Co z tym można zrobić?
Co jest do załatwienia?
Jak się do tego zabrać z wiarą, że można rozplątać to, co zostało zaplątane?
Każdy supeł był kiedyś prostym sznurkiem. A ludzie zawsze znajdą rozwiązanie, jeżeli im zależy.
Każdy ma coś za kołnierzem – i musi się tym zająć za siebie, aby poprawić to, co nie działa w relacji. Z demonami przeszłości musimy się zmierzyć bez przerzucania odpowiedzialności na partnera.
Warto poprosić drugą osobę, aby zadała nam kilka pytań. To bardzo pomocne i obnażające dla obu stron.
„Zapytaj mnie, o co chcesz. Szczerze ci odpowiem. Być może pierwszy raz w życiu, przed tobą i przed sobą. Jestem już taka zmęczona”.
Odkryjesz niesamowitą rzecz: że partner zapyta dokładnie o to, z czym masz problem. Trafi w punkt! Jak strzałą prosto w serce.
Potem Ty zadaj pytania, zamiast oceniać, komentować, wytykać i krytykować.
Pytaj o to, po co partner robi to, co robi.
Zwyczajnie.
Jaki to ma sens?
Komu to służy i jaki chce osiągnąć efekt?
Jakie ma intencje?
Czy myśli o tym, co robi, czy działa na automacie?
Zarzucaj go pytaniami.
Nie musi odpowiadać od razu. Niech budzi się świadomość, czyli widzenie spraw takimi, jakie są, zamiast takimi, jakie chcemy, aby były.
Każdy lubi, gdy zadaje mu się pytania. To daje poczucie ważności i uwagi.
Umówcie się, że jesteście kumplami, osobami dorosłymi, nie rozhisteryzowanymi dzieciakami, które paplają, aby popaplać, pokrzyczeć i sobie ulżyć.
Ważna zasada, którą musicie przyjąć: rozmowa jest dożylna, szczera i prawdziwa. Nie będziecie jej toczyć codziennie. Jedna wyjaśniająca – i idziecie dalej. Nieważne, jaką decyzję każde z Was podejmie.
Po rozmowie nikt się nie obraża, nie ma cichych dni ani tygodniowych gniewów. Rozmowa otwiera sprawy, które trzeba ruszyć, którymi i tak trzeba się zająć.
Zadawajcie sobie tony pytań, żeby odsłaniało się to, co się naprawdę dzieje, czyli żeby zyskiwać świadomość sytuacji i poszukiwać rozwiązań. Bo rozwiązania przyjdą. Zawsze przychodzą, gdy dwoje ludzi rozmawia ze sobą i szuka pomocy. Przekonajcie się, że nie wiadomo skąd i w jak dziwnych okolicznościach zaczną pojawiać się w Waszych głowach możliwości i perspektywy, których przed rozmową w ogóle nie braliście pod uwagę. To tak, jakby w zadymionym pokoju otworzyć okno i poczuć świeże powietrze, które rozrzedza atmosferę i pozwala trzeźwo myśleć.
Ustalcie, że nie ma takich tematów, które mogą Was pokonać, nawet gdy któreś z Was zrobiło coś strasznego. To i tak się już stało i istnieje w Waszej rzeczywistości. Trzeba posprzątać.
Sekrety trzeba obnażyć, bo łażenie z nimi zabiera tony energii i wzmacnia separację. Kłamstwo boli i zawsze ciąży w relacji. A prawda i rozłożenie tematu na czynniki pierwsze dają światło i przynoszą ulgę.
Kto nabroił, ten poniesie konsekwencje. Zacznie to rozwiązywać. Druga osoba nie będzie się domyślać, śledzić ani roztrząsać z innym tego, co tylko Was dotyczy.
Sprawy posuwają się do przodu, żeby jak najszybciej było między Wami czysto.
Nie każda tragiczna relacja kończy się rozwodem. Ucieczka jest prosta. Trudniej zostać, zebrać całą Waszą mądrość i spojrzeć na to, co się porobiło. To sztuka życia. Dzięki temu wzrastamy. Dlatego stawcie temu czoła.
W dalszej części książki poznasz kilka sytuacji z mojego życia. Dowiesz się, jak metodą prób i błędów dochodziłam do szczerych rozmów i z synem, i ze współpracownikami, i ze wspólniczką w pracy, i z rodziną, i z ukochanym.
IV. INTYMNOŚĆ, CZYLI JAK SZYBKO I ŁATWO WRÓCIĆ DO RELACJI
Ta intymność gdzieś nam się gubi. Sama wiele razy na to pozwoliłam. Zassał mnie dom, wciągnęły mnie kuchnia, obiady, dziecko, lekcje i troski życia codziennego. Zawłaszczył mnie biznes. Najpierw opuściłam swoje pierwsze małżeństwo, potem drugie, a potem kolejne związki. Wiele razy opuszczałam również swoje własne, osobiste, fizyczne ciało. Bywało, że się rozleniwiałam, a moje podniecenie i ekscytacja ulatywały do czegoś innego. Miałam kompletnie w nosie, że obok mnie jest facet. Ulatywał żar, a ja stawałam się starą ciotką, która bardziej straszyła, niż zapraszała do niesamowitych harców w łóżku.
Szybko się nudziłam i równie szybko zapuszczałam się w intymnej relacji. Nie chciało mi się żaru w sypialni. Przecież on jest zaklepany, będzie zawsze pod ręką, więc mogę mieć go trochę w nosie. Komu się poskarży…? Oczywiście, że mu tego nie powiem, ale on doskonale będzie o tym wiedział. A jeśli przestanie mu stawać na mój widok, to pomyśli, że może to z nim jest coś nie tak. Nawet nie przyjdzie mu do głowy, że moje myśli, emocje i to, czym rezonowało moje ciało w stosunku do niego, sprawiały, że i po czwartej wiagrze by mu opadł. Naprawdę byłam daleka od zapraszania do wspaniałej intymności.
Pamiętam wakacje na Majorce z moim drugim mężem. Jak on mnie denerwował, gdy dobierał się do mnie w nocy…! No co za głupi dziad! Pojechałam odpocząć, a ten się zaciął na seksy w łóżku! Spać mi się chciało. Kazałam pogasić światła, nakryłam się kołdrą po zęby i wcisnęłam w drugi koniec przepastnego łóżka. Ale gdzie tam, i tak się przyczołgał! A kiedy próbowałam go zniechęcić i mówiłam nieprzyjemne rzeczy, działało jedynie na chwilę, a potem zaczynał od nowa.
Teraz nie jestem z siebie dumna. Wtedy uważałam, że nie po to się wychodzi za mąż. Czy powinnam być zdziwiona, że po jakimś czasie znalazł sobie inną kobietę? Teoretycznie nie powinnam, ale odegrałam taką telenowelę, że chłopak do dziś nie rozumie, co złego zrobił!
Wróćmy do intymności…
Gdy zostawałam sama, rzucałam się na seks i kochanków, żeby intymność szybko wróciła. Jakbym nagle chciała nadrobić stracony czas. Chciałam przez ciało i seks szybko stworzyć relację. Myliłam te dwa pojęcia. Myślałam, że niesamowite łóżko to zapowiedź fantastycznego związku. Nic bardziej mylnego! A nie daj Boże, gdy ten przypadkowy, nieszczęsny chłopina rzeczywiście jest dobry w łóżku – wtedy powstaje poważny problem w głowie. Wiesz, o czym mówię. To mocno uderza. I łatwo można wszystko pomylić. Bywa, że po takiej nocy przychodzi nagła i raptowna wielka miłość. Takie ogromne zakochanie. Znam wiele kobiet, które z powodu wieloorgazmicznych nocy utknęły w strasznych relacjach. I to jest dopiero pułapka!
Otóż seks to seks. Ciało go potrzebuje, tak jak bliskości, dotyku i czułości. Ale prawdziwie bliska relacja z drugim człowiekiem to zupełnie inna bajka.
W tych samotnych latach wibrator furczał co parę dni, a ja kuliłam się w ogromnym łóżku, bo nie miałam do kogo się przytulić. Wtedy najbardziej potrzebowałam bliskości. A gdy już ją miałam, ten początkowo bardzo apetytywny czas przechodził w kompletną olewkę. Wpadałam z jednej skrajności w drugą.
Dorosnąć. Również w tym temacie. Nie chodzi o seks ani obowiązek świadczenia intymności wobec drugiej osoby. Nie chodzi też o prokreację. Tak, pojawienie się i wychowanie dzieci to ogromna część naszego życia. Ale mówię o łączeniu się ze sobą przez intymność, która jest ogromnie ważna i której nie wolno zabijać!
Intymność to połączenie przez ciało, które sprawia, że bardzo szybko możemy wrócić do bliskości siebie jako dwa istnienia. Piszę o tym w „Body Book”, że intymność z ukochanym jest świetną okazją do tego, aby łatwo – i szybko – wzajemnie do siebie powrócić. Zatrzymać myśli kotłujące się w głowie i emocje szalejące w sercu, które nie pozwalają wykorzystywać swojego potencjału i skupiać się na tym, gdzie jesteśmy i co robimy. Piszę też o tym, jak my, kobiety, możemy w łóżku być szefami mężczyzn i nie pozwalać na to, aby robili z nami, co chcą. Abyśmy mogły być całe obecne w ciele, zamiast, jak to często bywa, rzucać zmęczone, skręcone ciała na pierzynę i pastwę losu. Abyśmy nie wnosiły do sypialni bagaży bieżącego dnia i nie pozwalały, aby wysypywało się z nich kłębowisko wszystkiego, czego akurat teraz w sypialni nie powinno być. Abyśmy nie kładły się bezsilne, z głowami pełnymi śmieciowych myśli i helikopterem emocji w sercu. Nie ma takiego chłopa, który by się przez to przebił. Nie da rady. Nie może. Tylko my same możemy to zrobić. Chyba że chłop jest robotem, który albo utknie w połowie drogi, albo dokończy zaczętą i rozgrzebaną intymność, myśląc jednak o kimś – lub o czymś – zupełnie innym. Bo przyznasz chyba, że w połowie drogi raczej trudno i głupio będzie mu się zatrzymać…
To właśnie dzieje się w naszych kobiecych ciałach w sypialni. Dlatego myśli i emocje trzeba wywalić za drzwi – tam, skąd przyszły. Odesłać do osób, miejsc i czasów, z których je podłapałyśmy. O czym myśli Polka, kiedy uprawia seks z mężem? Przeczytaj fragment „Body Book”.
Oto wewnętrzy dialog, który rozgrywa się w większości nas – zestaw najczęściej pojawiających się refleksji, przemyśleń, spraw i emocji, które towarzyszą nam w sytuacjach intymnych.
Boże, jak ja wyglądam?! Czy widać mój wystający brzuch i obwisły biust?
To światło mnie denerwuje…!
Oj, sufit trzeba będzie przemalować…
Dlaczego najadłam się tej cebuli? Znowu mam wzdęcia…
Nie zdążyłam się wydepilować, bo Zośka dopiero na środę mogła mnie zapisać.
Jaką kość rozmrozić na jutro na zupę?
Nie zadzwoniłam do mamy…! Siedzi tam pewnie sama…Zadzwonię, gdy on skończy.
Fuck! Nie obcięłam paznokci u nóg!
W piątek pofarbuję sobie odrosty. Szkoda, że dzisiaj się nie udało…
Czy pies się załatwił, gdy go wyprowadziłam? Zrobił tylko siku czy coś więcej?
Trzeba go jeszcze raz wyprowadzić…
Ciekawe, czy syn już zasnął. Pewnie znowu gra na komputerze i zaśpi do szkoły.
Jak mnie ta Grażyna dzisiaj wkurzyła…! Boże, co za niedojda życiowa! Jak tacy ludzie żyją…?! Leń i oszukaniec! Wszystko muszę za nią robić, pięć razy powtarzać, a później sprawdzić, bo i tak się pomyli!
Która godzina?! Muszę nastawić budzik przed szóstą.
O której mam jutro pierwsze spotkanie?
O Jezu, jak mi się chce spać…! Niech on już kończy…
Co ja jutro złożę na tę potańcówkę? Chyba szpilki zostawiłam w siłowni…
Dobrze, że mi się przypomniało – muszę spakować stanik do siłowni. Rany, chyba go nie uprałam!
Chyba w salonie znowu okno otwarte, bo skrzypi.
Czy ja naprawdę mam taki duży tyłek? Ta głupia Kaśka tak się dzisiaj na mnie gapiła… Nic nie powiedziała, ale ja wiem…
Znowu się nie wyśpię! Gdyby niczego nie chciał, już dawno bym spała! Zboczeniec jeden…
Boże, no nic nie czuję…
I choćby naszym ukochanym był Brad Pitt i zrobił szpagat na łóżku, nic by nie zdziałał. Nie ma szans. Nas tam nie ma. Jest tylko nasze ciało. Porzuciłyśmy je w sypialni. Nic nie czujemy. Ale jak mamy czuć, skoro nas tam nie ma? Jesteśmy emocjonalnie uwięzione w kuchni, na spacerze z psem, w rozmowie z mamą, z synem. Jesteśmy w pracy, w siłowni, tańczymy na imprezie, walczymy ze wzdęciami, z odrostami, z depilacją i z budzikiem…
Intymność to powrót do siebie i do relacji. Do komunii, do połączenia, do tego, żeby runęły wszystkie bariery i żebyście spojrzeli na siebie. Jak na początku, kiedy po raz pierwszy złapaliście się wzrokiem. I kiedy wszystko się zaczęło.
Łóżko to dla relacji święte miejsce. Nie można tam wyprawiać cyrku na kółkach. Potrzeba trochę więcej wiedzy i świadomości. A nade wszystko potrzeba wydorośleć!
Łóżko to piękna, intymna część relacji. Czułość, dotyk, przytulenie, spojrzenie i uwielbienie. Przede wszystkim my, kobiety, musimy zacząć patrzeć na siebie, zamiast czekać, aż facet nam to wszystko powie, zrobi i się nami zachwyci, aby na końcu rzucić się na nas jak Tarzan. To tak nie działa. Chyba że w głupiutkich filmach o miłości. Albo w innym rodzaju filmów. Wiesz jakich…
Sama zacznij budować intymność i wspaniałość siebie. Czyli weź swój tyłek w troki. Nie czekaj na cuda. Cuda owszem, pojawią się, ale znacznie późnej – gdy trochę się na siebie powkurzasz i zrobisz rewolucję w głowie, sercu i ciele. Gdy zaprowadzisz nowy porządek. Gdy wykonasz pracę nad sobą. Gdy przejdziesz przepoczwarzenie, czyli taką transformację, jakbyś się urodziła na nowo. Niestety musisz tak zrobić, aby wszystko, co stare, więcej się za Tobą nie wlokło.
No to zaczynamy…!
Połączmy się ze swoim boskim ciałem. Wróćmy do niego! Gdy nie ma nas w ciele, to intymność tylko nam przeszkadza i nas drażni. To tak, jakby ktoś ciągle zawracał nas do domu, do którego wcale nie chcemy wracać, bo jedną nogą jesteśmy już gdzie indziej. A tam, gdzie mamy zawrócić, nie chcemy iść. Bo pusto i wiatr hula.
Sama musisz chcieć zamieszkać w ciele i zbudować magię tego miejsca. Wracaj do ciała, powitaj się z każdą jego częścią i poczuj, że je masz. Sięgnij do „Body Book”. Pomóż sobie złapać kontakt ze swoim ciałem i poczuj wdzięczność, że wróciliście do siebie.
To takie przyjemne łączyć się z ciałem…! Powoli zaczniesz odczuwać radość z powrotu. Rozgość się w swojej fizycznej rzeczywistości i odetchnij trochę. Ciału też daj odsapnąć. Postaraj się je rozprzestrzenić. Pociągnij energię z nieba i ziemi, połącz się z całym wszechświatem. Robisz to po to, aby rozluźnić tyłek spięty codziennymi życiowymi troskami.
Wyobraź sobie, że swoje ciało wypełniasz sobą. Czuj siebie wszędzie – w każdym narządzie, w każdej tkance, w każdej komórce. Poczuj, jak w Twoim ciele tętni życie. Uświadom sobie, gdzie jest granica między Twoim fizycznym ciałem a światem poza Tobą.
Teraz weź 5 powolnych, głębokich i omiatających ciało oddechów i poczuj spokój – i pokój – w ciele. Daj sobie małą chwilę uważności. Będziesz wiedziała, że wróciłaś.
Po cichu powiedz sobie coś wspierającego. Zauważ, jak głos zmieni Ci się na bardziej spokojny. To zajmie chwilę, ale wyraźnie odczujesz, że jesteś w ciele. Będziesz sobą. Połączysz się ze swoim potencjałem i staniesz się naturalnym, pięknym i intymnym zaproszeniem.
Zrelaksuj się i pozwól, aby inni też mogli odetchnąć w Twojej obecności. To dobry początek, aby łączyć się z drugim człowiekiem. Tak rodzi się intymność.
Intymność to poczucie pokoju, spokoju, szczęścia, piękna i dobra siebie. Nikt nam tego nie musi mówić ani robić. Oddech i powrót do ciała są po to, aby energia mogła przez nie swobodnie płynąć i aby to, co stoi w ciele, mogło się łączyć ze wszechświatem i rozprzestrzeniać. Czyli całe spięcie w ciele, wszystkie zakręcone myśli i podpięte do nich emocje mają rozpuszczać się z każdym oddechem i ulatywać z ciała.
Jeśli chodzi o intymność z ukochanym, najpierw powolutku, subtelnie i mądrze odpal randki w swojej głowie. Najpierw sama ze sobą, a potem z partnerem. Nie chodzi o to, żebyś nagle zaczęła wyskakiwać z łazienki w przebraniu pielęgniarki. Nie strasz człowieka! Mów do niego. Rozmawiaj z nim, informuj go. To żywe istnienie, on i tak wszystko rozumie. Bądź naturalna, prawdziwa. Bądź sobą. Bądź Tobą!
Opowiedz mu o tym, co chcesz zrobić. Naturalnie. Powiedz mu szczerze, że trochę zapomniałaś o tej relacji. Że intymność dokądś uleciała, że coś Cię od niej odciągnęło. Ale przyszedł moment, w którym czujesz, że chcesz wrócić. Że chciałaś mu to powiedzieć i przeprosić za opuszczenie relacji. To Twój przyjaciel, który nadal z Tobą jest, mimo że Ciebie tutaj nie było. Ucieszy się na Twój powrót. Nie będzie zły, że go opuściłaś. Powie Ci, że nie chce tego pamiętać i żebyś tym razem została na dłużej.
Warto wybrać sobie coś pięknego do relacji i umieć z tym być. Mówię o bieliźnie, która pozwala czerpać przyjemność ze zwykłego patrzenia na siebie. Poinformuj ukochanego, że coś takiego właśnie przytargałaś do domu. Że chciałabyś na jego oczach założyć na swoje ciało te śliczne zestawy. Po to, żeby na Ciebie patrzył. Nawet nie musi ich z Ciebie zdejmować. Niech zostaną na Twoim ciele, będą tworzyć obrazy.
Nie każ mu się na siebie rzucać. Może już, bidulina, nie może, nie ma siły. Ale nie przestawaj. Przekonaj się, co takie intymne połączenie może Wam wzajemnie przynieść.
W Li PARIE stworzyłam sekretny dział inspirowany moim francuskim życiem i takimi słynnymi osobowościami jak Chantal Thomass, z którą miałam przyjemność współpracować w najbardziej romantycznych i twórczych miejscach w Paryżu. To dział relacji, który nazywa się Rendez Vous.
Rendez Vous służy połączeniu.
Rendez Vous służy powrotom do zapomnianych i rozerwanych związków.
Rendez Vous służy bliskości i intymności.
Rendez Vous to dekoracyjne kolekcje, które zakładasz na swoje ciało na oczach ukochanego. Paski imitują cienie na ciele tancerek kabaretu Moulin Rouge, do których właśnie Chantall Thomass zaprojektowała zapierające dech w piersiach kreacje dla tancerzy, akrobatów i sportowców. Absolutnie wyjątkowa i wysublimowana kolekcja bielizny do intymnej relacji, która w oszałamiający sposób ubiera ciało kobiety.
Rendez Vous to oddziałujące na wyobraźnię i budzące skrywane fantazje Open Bra, Open Pants, Collars, Harness, pasy, podwiązki, kołnierze, chokery.
Rendez Vous to koronki, tiule, hafty, kabaretki i woale, które ciało kobiety otulają tajemnicą.
Rendez Vous tworzą intrygujące obrazy na nagim ciele i eksponują najpiękniejsze jego części.
Zakładanie tej kolekcji na oczach ukochanego to niezwykle intymny moment, który sprawia, że spadają wszystkie bariery. Jak kurtyna w czasie przedstawienia, która odsłania kolejne sceny. Paradoksalnie obnażenie zbliża nas do siebie.
Rendez Vous sprawia, że każda kobieta staje się atrakcyjna i dobrze się czuje ze swoim ciałem. Bielizna dodatkowo buduje wartość jej boskiego ciała i je honoruje.
A co robi w tym czasie ukochany?
Uwierz mi – nie będzie mógł oderwać od Ciebie wzroku!
Czerp z tego patrzenia! Jest piękne i ma magiczną siłę.
Wiele byśmy w życiu dały, żeby ktoś nas pożerał wzrokiem.
Tak, kobieta w kolekcji Rendez Vous staje się zaproszeniem, a obrazy, które pozostają po tak dojrzałej intymności, pracują w naszych głowach na zawsze. Bo w intymnej relacji też trzeba się rozwijać.
Zawsze zalecam, aby po prostu powiedzieć facetowi, że kupujesz sobie bieliznę, którą założysz na jego oczach. Dla siebie – abyś zobaczyła, jak pięknie możesz wyglądać, i dla niego – aby po prostu patrzył. Warto wyjaśnić, jakie jest przeznaczenie takiej bielizny i jaką ma pełnić funkcję.
Przed intymnym momentem zapytaj, czy ma ochotę patrzeć, jak zakładasz na siebie bieliznę. Patrzcie wtedy na siebie. Bądź z tym, co masz na sobie. W bardzo naturalny sposób. Nie musisz wykonywać dziwnych ruchów ani stawiać wyuczonych kroków. Wystarczy zwykłe bycie w ciele. Dekoruj siebie tą piękną kolekcją. Po prostu stań przed lustrem w blasku delikatnych świec lub w subtelnym świetle, przy dźwiękach muzyki i z kieliszkiem wina w ręce.
Zawsze polecam choć na chwilę założyć szpilki do łóżka. Jeśli w ogóle ich nie nosisz, uważaj, żeby intymny wieczór nie skończył się wywrotką i napadami śmiechu.
Na spokojnie. Bez nerwowych ruchów. Na bosaka, na palcach. Najbezpieczniej. Bądź ze swoim ciałem, bądź ze sobą, bądź z partnerem, bądź w tej bieliźnie. Poczujcie, jak Wam dobrze z tym patrzeniem. Przekonajcie się, jak to pięknie łączy. Zauważcie, co się między Wami zaczyna dziać. Bądźcie blisko siebie. Najbliżej, jak to możliwe. Niech popłyną uśmiechy lub łzy. Jak po długim powrocie do siebie. Wytrzymajcie swój wzrok. On jest najpiękniejszy.
Jak mawiała Kora: „Niech intymność się dzieje, kiedy przychodzi na nią ochota”. Najpiękniejsze przeżycia powstają z małych chwil, które łapią nas w dziwnych miejscach, momentach i okolicznościach.
Łap fale wtedy, kiedy przychodzą. Nie planuj. Niech intymność stanie się częścią Twojej rzeczywistości. Niech będzie wiecznie żywa. Jeżeli zastanie Was rano w łazience, nie czekajcie do wieczora, nie planujcie. Niech intymność się dzieje na wirującej pralce. Pozwólcie, aby swobodnie płynęła przez Wasze ciała. Nie zatrzymujcie jej. Wtedy będzie najpiękniejsza!
Zabieraj bieliznę Rendez Vous na wyjazdy, wypady rodzinne i wakacje. Przekonaj się, że największa ochota pojawia się wtedy, gdy mama śpi za ścianą…
Komunikujcie sobie swoją intymność. Nigdy nie wiadomo, kiedy i co się zadzieje. A sama świadomość, że mamy ją ciągle w sercu i w głowie, nakręca obie strony. Ekscytacja intymnością dodaje nam młodości, zabawy i życia. A wtedy nie masz co martwić się o swoje zdrowie.
Chcę Ci powiedzieć o intymności, która nie jest seksem. To przede wszystkim intymność w mówieniu prawdy. Kiedy masz pozwolenie, aby żyć w prawdzie, jest tak, jakbyś stanęła przed drugim człowiekiem bez ubrania, totalnie nago. I nieważne, jak to wygląda. Miej odwagę stawać przed sobą w totalnym odsłonięciu siebie. Tak się rodzą niewypowiedziana intymność i prawdziwa bliskość, które sprawiają, że obie strony, stojąc obnażone, czują się bezpiecznie.
V. POCZUCIE HUMORU, CZYLI UŚMIECH, DOBRA ZABAWA I POCZUCIE HUMORU W RELACJI
Chyba zapomnieliśmy, że po to jesteśmy w związku, żeby się dobrze bawić, być szczęśliwymi i choć trochę wzajemnie się do siebie pouśmiechać. Najwyższy czas, aby sobie o tym przypomnieć i przestać być takimi strasznymi smutasami w codziennym trudzie i znoju.
Po co marzą nam się te „poważne związki”? Takie na bardzo, bardzo serio. Chcemy złapać chłopa, posadzić na kanapie i przycisnąć kolanem, żeby codziennie był w domu. W kapciach. I żeby był nasz. Na własność. I już. Niech siedzi na tyłku. Niech ta sprawa będzie w końcu załatwiona, żeby wszyscy wokół wiedzieli, że jesteśmy „normalne” i wszystko z nami OK. A cała reszta jakoś sama się ułoży. Zostawiamy to na pastwę losu. Czekamy na długie i szczęśliwe życie.
Tyle że tak to nie działa.
Z relacji czasami robimy śmiertelnie poważne sprawy. Umieramy w nich i bez nich. Jakby to było najważniejsze zadanie naszego życia. Powychodzić za mąż, porobić te wszystkie rzeczy, które wszyscy robią, jakoś przetrwać ze sobą lata i umrzeć w świętym spokoju. Siadamy obok siebie z zaciśniętymi twarzami, posępni jak na stypie i tylko się zastanawiamy, o co i o kogo by się dzisiaj pomartwić.
A gdzie humor, uśmiech i ten błysk w oku?
Gdzie radość z dzielenia życia, przebywania ze sobą, tworzenia wspólnej rzeczywistości, wzajemnego inspirowania się i wzrastania?
Gdzie cieszenie się ze zwykłego gapienia się na siebie?
Gdzie zaczepki, żarty i salwy śmiechu?
Gdzie patrzenie na siebie z podziwem, że nasze życie się zmienia, a my zmieniamy się razem z nim?
Gdzie szczęście z samego faktu, że jesteśmy razem?
Gdzie uśmiech na powitanie dnia i drobne buziaki bez okazji?
Gdzie się podziała nasza atrakcyjność? Intelektualna, emocjonalna i fizyczna.
Radość nic nie kosztuje, trzeba jedynie zrobić wysiłek i regularnie wydobywać ją z czeluści naszego zwyczajnego, zatroskanego, smutnawego życia.
Czas podjąć decyzję, że tworzysz szczęście. Robisz je sama, codziennie i z prostych rzeczy.
W tej relacji.
Teraz.
Co chwilę.
Dla dobrego samopoczucia, zwykłej zabawy i dla kondycji psychicznej i emocjonalnej Was obojga.
Nie ustajesz w działaniach.
Dla zdrowia i higieny.
A atrakcyjność relacji przyjdzie po drodze…
Przecież to cudne uczucie uśmiechać się do siebie i dzielić ze sobą ciepłe spojrzenia. Lubimy się bawić, słuchać muzyki, tańczyć, delektować się winem, dobrym jedzeniem, wspólnym spacerem. Opowiadać sobie zabawne sytuacje z naszego życia i wzajemnie się rozbawiać. Nie traćcie tej radochy! Po to się wybraliście, żeby było Wam raźnej, weselej, cieplej, radośniej. I po to, żebyście nigdy, przenigdy nie stracili uśmiechu radości na swój widok.
Ważny jest też dystans do siebie. Żeby nie wstydzić się swoich słabości, przywar i zwykłych ułomności, nie łazić z nimi latami, nie ukrywać ich, tylko przyznać się do nich. I tak je widać. Nikt nie jest doskonały. Nasza nieudolność, nasza nieumiejętność są prawdziwe. Urocze. Świat nas pokocha, gdy będziemy potrafiły o nich mówić, a nawet się z nich zaśmiać. Świat nas pokocha za tę odwagę obnażenia. Dlatego miejmy dystans do tego, co w nas siedzi od pokoleń, co nam inni sprzedali i co powielamy, chociaż nie wiemy po co. Pozwolenie sobie na robienie błędów, doświadczanie bardzo pomaga na ego, które zabiera nam spontaniczne życie.
W każdej najtrudniejszej i irracjonalnej sytuacji możemy odnaleźć coś zabawnego, co pokaże nam zupełnie inne światło, podniesie naszą energię i odczaruje ten ciężki moment. Popróbujcie!
Gdyby człowiek nie mógł się śmiać, żartować i być szczęśliwy w relacji, to po co żyć?
VI. BYCIE SOBĄ I BYCIE WIĘCEJ
Po to wchodzimy w relację z drugim człowiekiem, aby mieć więcej siebie. Rozwijać skrzydła, kwitnąć, wzrastać i ubogacać siebie. A zamiast tego co robimy najczęściej? Umniejszamy sobie, aby partner poczuł się przy nas lepiej. Nie trzeba tego robić. Nie wolno odcinać siebie ani składać siebie w ofierze, aby związek rozkwitł. Relacja umrze. Razem z amputacją i kastracją naszego potencjału. Nie zadziała. Kiedy okradasz, sabotujesz i zapierasz się siebie, zabijasz związek na samym starcie. Czynisz go nieprawdziwym, kalekim, pozbawionym Ciebie.
Często automatycznie robimy również inną głupotę: stawiamy drugą osobę na piedestale, oddajemy jej hołd i regularne pucujemy postument, aby oświetlał nas swoim blaskiem. Chcemy być miłe, chcemy pomóc drugiej sobie, podwyższyć jej status, dodać jej wartości. Takie działanie tylko szkodzi. Osoba stojąca na piedestale szybko zaczyna patrzeć na nas z góry. I przestaje być nami zainteresowania. Tracimy w jej oczach, gdy automatycznie stawiamy siebie w gównianym miejscu pod tą fikcyjną sceną.
Po co tak robić?
Komu to służy?
Dla kogo pracuje?
Głupie to!
Nie musisz tego robić. Każdy jest taki, jaki jest. A w związku jesteśmy po to, aby to w sobie zobaczyć.
Facet, który ciągnie Cię w dół, doskonale wie, co robi i po co to robi. Głupi nie jest.
Ty też nie jesteś głupia. Zauważ to. Jeżeli partner zmaga się ze swoimi ograniczeniami, trzeba natychmiast mu o tym powiedzieć. Będzie musiał coś z nimi zrobić, zamiast dostosowywać Cię do swoich ograniczeń. Skoro nie daje rady, niech ma świadomość, że się na to nie zgadzasz. Niech się ogarnie i szuka ratunku i rozwiązań. Wierz w niego, że znajdzie. Jeżeli nie, obnażysz między Wami prawdę, która i tak istnieje. Będziecie wiedzieli, na czym stoicie, zamiast się okłamywać. Każde z Was będzie musiało coś z tym zrobić. Bo to, co zobaczycie, usłyszycie i sobie powiecie, zostanie w Waszych głowach. Chłop albo się weźmie do roboty, albo nie. On o tym zdecyduje. Nie Ty. Ty możesz się na to zgodzić lub nie. Sama decydujesz, na co się zgadzasz, i ponosisz konsekwencje swoich decyzji.
Dobrze zawsze podążać za swoim głosem i być szczerą w relacji – to może zmienić w drugim człowieku wszystko. Puść. Niech sam coś z tym zrobi. Zdejmij z siebie jego sprawy i zajmij się sobą. A on niech się bierze do roboty. Da radę. Każdy jego wkład może być ważnym krokiem do pójścia ze sobą dalej.
Bądźcie ze sobą szczerzy. Jego problem to jego problem. Nie wtrącaj się. Uświadom mu tylko, że problemy są po to, aby je rozwiązywać. I zostaw. Popatrz, co z tym zrobi. Szybko przyjdzie odpowiedź.
Zadawaj sobie ciągle pytanie.
Kim jesteś tej relacji?
Kwitniesz czy się kurczysz?
Jesteś sobą czy kimś innym?
Bądź gotowa zobaczyć, jak to wygląda.
VII. WSPARCIE ZAWODOWE
Fajnie dzielić się ze sobą wiedzą, praktykami i wymieniać doświadczenia związane z działaniami zawodowymi. Każdy ma pasję, fach, który jest ważny, wartościowy i interesujący dla drugiej osoby. Mamy naturalną potrzebę dzielenia się swoimi zawodowymi światami. O ile to oczywiście możliwe i o ile obie strony są aktywne zawodowo. Gdy kobieta nie pracuje, też ma potrzebę uznania jej działań i podkreślenia ważności jej dni. Warto się tym wzajemnie interesować i dawać sobie uznanie za to, co robimy.
Lubię słuchać, jak Jean-François przegotowuje się codziennie do pracy i spotkań; jak skupia się na tym, co robi, i wykonuje jedną czynność po drugiej; jak prowadzi negocjacje, nadzoruje pracę zespołu, ustala wiele szczegółów i wyraża swoje opinie. Przyglądam się też, jaką mentalność mają Francuzi i jak działają w relacjach z innymi narodowościami. Obserwuję pracę nad motywowaniem i utrzymywaniem dużego zespołu.
Jean-François robi to od wielu lat. Firma mieści się w Nowym Jorku, istnieje na rynku od ponad 100 lat i jest częścią ogromnego funduszu inwestycyjnego. Większości swoich szefów nigdy nie widział ani nie poznał. Jego praca to nieustanne analizy danych na ekranie komputera. Startuje o 9.00 rano, kończy często po 10–12 godzinach konferencji i niekończących się rozmów przez telefon. Nigdy nie narzeka. On po prostu działa.
Lubię rozmawiać z nim o pracy. Szukam wiedzy, doświadczenia i inspiracji dla siebie. Jean-François zawsze pyta o moją pracę, dzieli się uwagami i spostrzeżeniami. To ważne, co widzi jako osoba postronna, siedząca z boku. Ta wiedza wiele razy pomogła mi podjąć mądre decyzje. Cieszę się, że mogę mieć w nim tak profesjonalne wsparcie zawodowe. To wielkie szczęście dla mnie. Sama wiele razy pokazywałam mu nowe możliwości prowadzenia różnych spraw, kiedy stracił poczucie bezpieczeństwa i wartości w swojej pracy. Pracujemy w dwóch zupełnie różnych obszarach. Ja od zera zbudowałam swoją firmę w pokomunistycznej Polsce, on działa w światowej korporacji mającej naukowe zaplecze i wielopokoleniowy dorobek.
Jeżeli masz możliwość wymieniać się z partnerem doświadczeniami związanymi z życiem zawodowym – czerp z tego.
Warto zobaczyć, co niesiemy za sobą od dzieciństwa.
Jakie obrazy, rozmowy i słowa towarzyszyły relacjom ludzi wokół Ciebie? Ojcu z matką, bliskiej rodzinie, sąsiadom, znajomym z miasta lub wioski oraz społecznościom, w których dorastałaś.
Czego nauczyłaś się z obserwacji ludzi wokół siebie, z rodzinnych opowieści?
Czego dowiedziałaś się o pożądaniu i dzikiej namiętności z przeczytanych książek, z lektur szkolnych, z bajek i ognistych romansów, czyli harlequinów i Greyów?
Jakie obrazki zostały w Twojej głowie po obejrzeniu reklam telewizyjnych, kultowych filmów, seriali, wiadomości, sensacji i gorących newsów?
Jakie są Twoje wyobrażenia o relacjach po przeczytaniu artykułów w czasopismach, sensacji i plotek, po obejrzeniu sesji zdjęciowych i słuchaniu opowieści o ludziach z show-biznesu?
Czym są relacje w show biznesie? Warto sobie uświadomić, z czym porównujesz swoje prawdziwe, realne życie.
Czym są obrazy, komunikaty i dźwięki, którymi jesteś bombardowana?
Czy to są wartości i ideały, do których chcesz dążyć?
Czy to jest życie, którym chcesz się inspirować w swojej codzienności?
W show-biznesie relacje są produktem na pokaz, na sprzedaż. Tak! Są biznesem. Tak jak możemy sprzedawać produkty i usługi, tak samo możemy sprzedawać informacje. Kupujemy je, czytamy, oglądamy i komentujemy. Potem zostają w naszych głowach jako śmieciowe produkty. Pamiętasz, jakie to uczucie, gdy ktoś chce Ci sprzedać gorący news spod lady, przed wszystkimi? Pamiętasz, jak cenna jest informacja, o której rzekomo nikomu nie można powiedzieć aż do grobowej deski?
Miałam szczęście pracować ze słynnymi osobami. Pierwszymi damami, księżniczkami, ludźmi ze świata polityki i gwiazdami występującymi na dużych scenach. Robiłam przeglądy bieliźnianej szafy, przygotowywałam bazy pod kreacje na występy, przemowy, wielkie gale, występy w telewizji, programy, seriale, filmy. Towarzyszyłam prywatnym, nieoficjalnym spotkaniom w domowej garderobie, w majtkach i staniku. Uczestniczyłam w romansach, schadzkach i rozwodach. Przysłuchiwałam się dziwnym historiom, jakie mojej małej wiejskiej głowie nawet się nie śniły. Przeszukiwano mnie i sprawdzano, czy nie wnoszę urządzeń rejestrujących rozmowy i relacje. Zobowiązywałam się do zachowywania w tajemnicy wszystkiego, co widziałam i słyszałam. Szanuję swoją pracę i szanuję swoich klientów. Wiem, że gwiazdy potrzebują czuć się bezpieczne. A bezpieczeństwo zapewnia jedynie praca z ekspertką, która w trudnych warunkach stworzy niemożliwe – na przykład w środku nocy uszyje i dowiezie stanik, gorset czy majtki na poranny występ w środku lasu.
Dlaczego o tym piszę?
Byłam w szoku, kiedy od, wydawałoby się, zaprzyjaźnionych dziennikarek dostawałam niezliczone propozycje opowiedzenia o tym, co widziałam na tyłku znanej osoby. Albo wypytywano mnie o romanse, ciąże i zdrady. Dziwiło mnie, jak cenne są te rzekomo sensacyjne wieści i ile energii zabiera ich zdobycie. Po co? Że potem je sprzedać. Tak, sprzedać.
I jak się ma to, co widzisz na ekranie i czytasz w gazetach, do tego, co widziałam naprawdę…? A nijak!
Czym więc jest ten słynny show-biznes? To sprzedaż obrazów i treści. Czyli robienie biznesu. Czyli robienie pieniędzy z życia na pokaz.
Newsy, wiadomości, zdjęcia mają swoje rankingi, a każdy ranking ma swoją cenę. Wizerunki osób, momenty z ich życia, które mogą się dobrze sprzedać, bo „trafiają do ludzkich serc”, to potężna wiedza i siła, której kompletnie nie jesteśmy świadomi. Nijak ma się to wszystko do prawdziwego życia. To show nastwione na jak największy odbiór i sprzedaż obrazów i treści. Publiczne życie to scena, na której aktorzy odgrywają swoje role pod publikę. My na to wszystko patrzymy. Tkwimy bezwiednie przed telewizorami. Trochę po to, żeby się pogapić, odpocząć od naszego codziennego życia, zabić czas, trochę po to, żeby czegoś nowego się dowiedzieć, czymś się zainspirować, sprawdzić, jak dobrze lub jak kiepsko dzieje się innym. Chcemy uciec od szarej rzeczywistości i wyłączyć się na chwilę. I godziny mijają na oglądaniu czegoś, co nie jest naszym własnym, prawdziwym życiem. Zaciera się granica, za którą świat odgrywany pod publikę włazi do naszej rzeczywistości. Traktujemy go jak prawdziwe życie. Przejmujemy wzorce oraz kanony zachowania i wyglądu. Kopiujemy, powielamy i się wkurzamy, że nijak się ma do naszego nudnego życia, które w porównaniu z tym wykreowanym rzeczywiście jest do dupy.
Jaki z tego wniosek?
A taki, że z ekranu nie dowiesz się, jak dobrze żyć, jak tworzyć trwałe relacje i jakie wartości powinny towarzyszyć Twojej codzienności. Nie porównuj się z tym, co widzisz za szybą. Bo to tak, jakby słoniowi i małpie dać zadanie „Kto pierwszy skoczy na drzewo?”. Wygrany jest z góry znany. Małpa się ubawi po pachy, a słoń uzna, że jest złym zwierzęciem”.
OK, to lecimy z tymi relacjami…!
Najpierw trochę się rozejrzymy. A właściwie zerkniemy w tył.
Od swojej osobistej relacji ze sobą. Czyli od siebie. Najpierw musisz złapać relację ze swoim fizycznym ciałem – dopiero po tym możliwy jest kontakt ze sobą. Połączysz się ze swoim potencjałem, aby stworzyć wspaniałość siebie. Tak staniesz się zaproszeniem dla innych wspaniałych ludzi, którzy zaczną dołączać do Twojej rzeczywistości zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Obydwie płaszczyzny są ważne dla naszego spełnienia i rozwoju osobistego. Brak jednej z nich zawsze staje się powodem frustracji w związkach.
Przekonasz się, że o związkach trzeba się uczyć! I ta nauka okaże się ważnym i bardzo ekscytującym zajęciem.
O związkach kompletnie nic nie wiemy. Albo kopiujemy przodków, albo stajemy się ich przeciwieństwem. Żaden z tych wyborów nie jest nasz. Często sobie obiecujemy, że zrobimy inaczej niż ojciec i matka, że nigdy nie będziemy mieć takiego życia, jakie oni mieli, i że dokonamy tego, czego im się nie udało.
Czy w tym wyborze jesteśmy sobą?
Niestety nie.
Dlaczego?
Gdy robisz coś odwrotnego do tego, co robili rodzice, wcale nie jest to Twój wybór. To tylko przeciwieństwo ich wyboru. Robienie im na przekór nie oznacza, że wybór jest Twój.
Gdy automatycznie kopiujesz życie rodziców, to też nie jest Twój wybór. Wybierasz dla nich. Wybierasz ich kopię. Ciebie tam nie ma. Jesteś poza sobą. Często nawet tego nie zauważasz. Twój sposób ubierania, zachowanie, mówienie, myślenie, a nawet uprawianie seksu są takie, jakie były u Twojej matki lub Twojej babki. Bo tylko takie wzorce znasz, widziałaś w dzieciństwie. Bo tylko takie słowa i gesty pamiętasz. Bo sposób, w jaki Twoi przodkowie się traktowali, wszedł w Ciebie i w Tobie siedzi. Ale to nie znaczy, że masz żyć tak, jak oni żyli. Nigdy dotąd nie zapytałaś siebie, jaki jest Twój wybór. Do dziś.
Od teraz zacznij wybierać dla siebie. Nikogo nie skrzywdzisz.
Aby wiedzieć, co jest twoim wyborem, zacznij zadawać sobie pytania.
Jak naprawdę chcesz, aby wyglądało Twoje życie?
Jak naprawdę chcesz, aby wyglądały Twoje związki z innymi ludźmi?
Co sprawia Ci radość i przyspiesza Twój oddech?
Gdzie chciałabyś być, kim się stać i gdzie widzisz siebie za kilka lat?
Co sprawia, że jesteś tam cała?
Co dodaje Ci życia?
I nie odpowiadaj sobie sama. Czekaj na świadomość. Przyjdzie.
Żeby złapać siebie, musisz się oduczyć życia i wyborów innych. W telefonie jest taka opcja „Zapomnij”. Ty też musisz zapomnieć, aby sparować się ze sobą i z innymi. Bez balastu przodków. Czyli aby zbudować siebie od nowa.
Musisz się odpętlić od życia rodziców. Stać się osobą dorosłą i świadomą swoich wyborów. Przestać być córeczką mamy i taty, czyli tak myśleć, mówić i robić, aby ich zadowolić. Rodzice mają siebie, wybrali siebie – i Ty też masz zacząć wybrać siebie i dla siebie. Wyobraź sobie, że przestają być istotni w Twoim życiu. Zrzuć ich z piedestału ważności, aby stworzyć przestrzeń do realizacji siebie. To się nazywa dorastanie, przed którym tak często uciekamy. Jego podstawą jest odpępowienie.
Ile razy kopiujemy to, co działo się w domu…! Automatycznie kopiujemy zachowania mamy i ojca. Bo „to powinno być tak, a to tak”. Bo „mój tata był taki wspaniały”. Bo „moja mama opiekowała się domem”. Bo „byłam ulubioną córeczką tatusia”. Szukanie faceta, który musi być taki jak Twój tata, oznacza, że chcesz być dziewczynką, za którą ktoś weźmie odpowiedzialność.
Gdzie tu miejsce dla mężczyzny?
Gdzie tu miejsce na Wasze życie? Nowe, zupełnie odrębne, po swojemu.
Po co matce i ojcu wchodzić do łóżka?!
Facet jako ojciec i Ty jako córeczka tatusia w życiu i łóżku… Już wiesz, że taka relacja się nie uda…
Moja mama była dobrym człowiekiem. Powiedziała mi, że świat mnie nie skrzywdzi, jeżeli będę dla wszystkich dobra. Mam pomagać ludziom, siedzieć cicho i czekać, aż mnie docenią.
Kochała mieć dużo dzieci i dużą rodzinę. Bycie na służbie rodziny stanowiło dla niej największą wartość. Mąż Janek, mimo że był lokalnym Don Juanem, też podzielał jej podejście.
Mama tylko takie życie znała. Tylko takie życie obserwowała w małej miejscowości Borucza, u ojca i matki, u sąsiadów, w kościele i na weselach. I taki obraz relacji przyjęła. Nie znała innego. Uznała go za jedyny i najlepszy. Przekonywała, że musi być realizowany przez wszystkich wokół. Bo taki obraz miała w głowie. Wszystkie inne wydawały jej się niezrozumiałe, niewłaściwe i złe.
Lot na autopilocie przodków. Ileż to razy leciałam na tym autopilocie…! Czy dało mi to szczęście i spełnienie…?
Jako dziecko najpierw wypierałam, a potem połknęłam wszystko jak papkę. Chciałam pokazać, że dam radę. Tak jak mama. Oczywiście, że to było kompletnie bez sensu. Dopiero gdy się oduczyłam, gdy zapomniałam, gdy zrobiłam reset tego, co podłapałam w dzieciństwie, zaczęłam uczyć się relacji z całym światem. Od nowa. Od początku. Od zera. Krok po kroku. Jakbym obudziła się ze śpiączki i stawiała nieporadne kroki po swoje nowe życie.
Zapytałam kiedyś mamę, czy jest szczęśliwa. Szybko mi odpowiedziała, że nigdy nie była. Gdy pewnego dnia przeglądałyśmy zdjęcia, przyznała, że kompletnie nie miała czasu dla siebie. Jakby jej świat nie istniał. Była dla wszystkich, ale dla siebie nie miała chwili. Nawet nie miała czasu okazywać nam, że nas kocha. Zabrakło jej fizycznie siły. Życie przeleciało jej bez okazywania czułości i miłości swoim największym skarbom – dzieciom. Owszem, w niedzielę wciąż gotuje swoje słynne pierogi z serem i zaprasza na obiad. W taki sposób kocha. Przez jedzenie. Dopiero po latach zaczęła mówić przez telefon: „Kocham cię, córcia. Nie mówiłam ci tego, kiedy byłaś mała. Wiesz, teraz mam w końcu na to czas. A w zasadzie to już mało czasu”. Gdy widzi swoje zdjęcia z przeszłości, dociera do niej, że nie dbała o siebie. Kompletnie zatracona atrakcyjność. Wygląda jak „śmierć na chorągwi”. Była zdziwiona, że ojciec cały czas widział w niej „głęboko ukryte resztki kobiety”. Wydało mi się to bardzo odkrywcze.
Czasami tkwimy uwięzione w czym, czego nie chcemy. Nie możemy ruszyć. A ta niemoc wynika tylko z dwóch rzeczy:
– z niewiary w siebie (bardziej wierzymy innym niż sobie; złamanego grosza nie damy za swoje słowo, bo sądzimy, że nikt nam nie uwierzy, i kompletnie odcinamy siebie w relacjach);
– z utraty swojej wartości (ważność nadajemy innym i na innych przenosimy, a jednocześnie umniejszamy sobie i sabotujemy siebie).
O wartości człowieka wcale nie świadczy to, jak bardzo jest dobry dla innych, tylko to, jak dobry jest dla siebie.
To nasz największy deficyt. Jesteśmy niedobre dla siebie, często okropnie siebie traktujemy. Okradamy się ze wszystkiego, z czego tylko uda nam się oskubać. Z czasu, uwagi, szacunku, honoru i godności. To takie smutne…
Nikt nam tego nie robi.
Same sobie to robimy.
Gdzieś w środku zgadzamy się na to i pozwalamy innym, aby nam to robili. Same poddajemy siebie bolesnej kastracji.
Świat wcale nie jest dla nas zły. To my jesteśmy okrutne dla siebie. W zasadzie – najokrutniejsze. To, że inni ranią nas i poniżają, nie mówi o nich, tylko o nas. O braku wiary i o tym, jak nisko oceniamy siebie. Dlatego zgadzamy się na wszystko.