Przyjacielski układ - Monika Rępalska - ebook + książka

Przyjacielski układ ebook

Rępalska Monika

4,1

Opis

TORI

Zgodziłam się uczestniczyć w durnym planie mojego najlepszego przyjaciela. Przez tydzień mam udawać jego narzeczoną. I tutaj pojawia się problem: ja nie chcę udawać. Zaraz powiecie: standard, laska zakochuje się w swoim kumplu i oczywiście kończą szczęśliwie. Tutaj nie będzie tak łatwo, wszystko skomplikuje jedna noc…

 

ERIC

Poprosiłem swoją seksowną najlepszą przyjaciółkę, żeby udawała przed moimi rodzicami moją narzeczoną. Plan wydawał się prosty, jedynie nie przewidziałem kilku rzeczy, które totalnie spieprzyły naszą przyjaźń. Teraz staram się to naprawić, tylko czy dam radę?

Przyjaciele na zawsze, tak było wtedy…

 

Autorka „Zniszczonej” i „Aniołów ciemności. Piekielna miłość” w nowym, romantycznym wydaniu. „Przyjacielski układ” niejeden raz wywoła uśmiech na waszej twarzy oraz przywoła podniecający, pełen napięcia dreszcz emocji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 226

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (270 ocen)
138
65
41
20
6
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
marzenka023

Nie polecam

Straszna!
20
Sylwiajabl

Całkiem niezła

ciekawe, ale napisane mało literackim językiem
10
EwelaKar

Z braku laku…

Infantylna, raczej dla nastolatek.
10
Ewelinanowa

Nie oderwiesz się od lektury

Z jajem fajnie się czyta
00
LuiNie2

Z braku laku…

Strasznie płytka. Jakby pisała ją nastolatka. Bohaterowie sztuczni, fabuła oklepana a dialogi... szkoda gadać.
00

Popularność




Copyright © by Monika Rępalska, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autora orazWydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.

Redakcja I: Justyna Karolak

Redakcja II: Kinga Szelest

Korekta I: Paulina Aleksandra Grubek

Korekta II: Aneta Krajewska

Zdjęcia na okładce: © by Ksenia Samorukovaoraz © by Anton Kubalík/123rf

Projekt okładki: Adam Buzek

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek

Ilustracje przy nagłówkach: Adam Buzek

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-67024-08-2

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 17

Rozdział 18

Epilog

Bonus

Podziękowania

Dla moich wiernych czytelników

Prolog

– Eric, nie jesteś poważny. – Otwieram buzię i wytrzeszczamoczy.

Słowa mojego przyjaciela tak bardzo mnie szokują, że dobrze, iż siedzę na krześle, bo inaczej chybabym runęła naziemię.

– Tori, proszę cię. – Klęka przede mną. – Moi rodzice przyjeżdżają jutro i wiedzą, że mam dziewczynę, a nawet mogłem im wspomnieć, żenarzeczoną.

Żeco?!

– Dlaczego ja? W ogóle nad czym ja się zastanawiam, nie będę nikogo udawała. Chodziłeś pół roku z tą całą Emmą i nie przedstawiłeś jej rodzicom? – Widzę, że chce coś powiedzieć, ale teraz się nakręciłam i nie dam mu dojść do słowa, dopóki nie skończę swojego wywodu. – Przecież widziałam was razem dwa dni temu i nie wyglądało mi to jakoś na kryzys. Raczej bym rzekła, że badałeś jej migdałki. Co, nie przeszła badań i wypad? Eric, do diabła, oni nigdy się nie nabiorą na to, że jesteśmy razem. Ja traktuję cię jak brata, a ty mnie jak siostrę. Mówię jeszcze raz: to się nigdy nieuda.

Gdyby to naprawdę wyglądało tak, jak powiedziałam… Może Eric traktuje mnie jak młodszą siostrę, ale ja jego wcale nie uważam za brata. I tu jest problem. Nie mogę udawać jego dziewczyny, bo moje głupie serce pomyślałoby, że to dzieje się naprawdę. A ja nie chcę później sklejać odłamków roztrzaskanego serca w całość po tych kilku dniach udawania. Może i dałabym radę je naprawić, ale zadrapania i pęknięcia byłyby odczuwalne już nazawsze.

– Jesteś moją ostatnią deską ratunku, będę ci wdzięczny do końca życia. – Cały czas płaszczy się przedemną.

Jak ja mam mu odmówić, kiedy patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami niczym głębiny oceanu, które wciągają w swojąotchłań?

– Taa. – Unoszę dopiero co wyregulowanąbrew.

Przyszłam do niego zaraz po wizycie u kosmetyczki. Jego SMS postawił mnie w stan gotowości, gdyż brzmiał, jakby Eric potrzebował pomocy. Dlatego rzuciłam wszystko, co miałam zaplanowane na później, i pobiegłam na łeb na szyję prosto do niego. I czego się dowiaduję? Że mam odgrywać dziewczynę, a może nawet narzeczoną faceta, który rozpala mnie do czerwoności. Kiedy go widzę, moje serce pędzi, jakbym właśnie przebiegła maraton. A gdy się do mnie uśmiecha, moje ciało zamienia się wpapkę.

– To tylko kilka dni, nie musimy się całować, nawet bym cię o to nie prosił. Jak sama zauważyłaś, jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. To podchodziłoby podkazirodztwo.

Boże, niech on już zamilknie, bo zaraz zrobi mi się niedobrze. Czy naprawdę nie widzi we mnie dojrzałej kobiety? A może chodzi o to, że jestem aż taka brzydka? Może przeszkadza mu to, że mam trochę ciałka? No niewiem…

Kiedy się nad tym zastanawiam, on cały czas coś mówi, ale ja oczywiście się na tym nie skupiam, bo wymieniam sobie powody, dlaczego nie jestem w jego guście. W sumie wiem, że to żałosne, ale ja chyba lubię sama siebiekatować.

Gdy Eric patrzy na mnie, czekając na odpowiedź, potrząsam głową, żeby otrząsnąć się ze swoich rozmyślań, i robię najgłupszą rzecz, która zmieniawszystko.

Rozdział 1

– Chyba nie mówisz poważnie? – Prawie jęczę, słysząc słowa mojejsiostry.

Zadzwoniłam do niej, aby się poradzić, co mam zrobić z Erikiem, a ona najpierw mnie pyta, czy ja tak na serio. Kiedy otrzymuje twierdzącą odpowiedź, wybucha perlistymśmiechem.

Początkowo denerwuje mnie jej lekceważące podejście do mojej podbramkowej sytuacji, ale później dołączam do niej i razem śmiejemy się tak mocno, że w moich oczach pojawiają sięłzy.

– Spens, błagam. – Rzucam się na kanapę tak, że leżę na niej do góry nogami, moja głowa zwisa, a włosy dotykają podłogi. – Pomogłabyś siostrze w tak trudnym położeniu. Co mam zrobić? Chcę mu pomóc, ale dobrze wiem, że to się nie uda. Nie potrafię udawać. To ty zawsze nabierałaś ludzi, płakałaś na zawołanie, cholera, nawet do tej pory nie mam pojęcia, jak można mieć objawy grypy ot tak. No dobra, uznajmy, że mi się uda i w jakiś sposób potrafiłabym się sztucznie uśmiechać. Nie, cofnij, nawet tego nie potrafię. To jak mam nabrać jego rodziców, że jesteśmyparą?

Ostatnie słowa prawie wykrzykuję jej do słuchawki. Kurczę, mam nadzieję, że siostra nieogłuchnie.

– Po lewej stronie, na górnejpółce.

No nie wierzę! Zamiast poświęcić choć kilka minut swojej młodszej siostrze, ta gada ze swoim mężem. Klepię się w czoło z głośnymodgłosem.

– No, moim zdaniem jesteś w stanie to zrobić, przecież cały czas udajesz, że nic do niego nie czujesz. Co to dla ciebie? A jak nie chcesz oszukiwać jego rodziców, to zachowuj się, jakbyś była jego dziewczyną, wtedy nie będzie żadnegoudawania.

– To jest ta twoja zarąbista rada? – pytam zniedowierzaniem.

Ta ciąża ryje jej beret. Nie ma opcji, aby to się udało. Jeżeli oni się dowiedzą, że to wierutne kłamstwo, pomyślą, że jestem jakąś wariatką. Kurna! Dlaczego Eric musiał wybrać właśniemnie?

– Posłuchaj siostry i wykorzystaj faceta. A co tam: zabawsię.

Spadam z kanapy i prawie dostaję zawału, jak słyszę głos swojego szwagra, Jensena.

– Co?! – wykrzykuję. – Ty wstrętna małpo, dlaczego ustawiłaś mnie nagłośnomówiący?!

Chce mi siępłakać.

Dlaczego nie mam nikogo, z kim mogę pogadać czy komu się wyżalić? Tak to właśnie jest mieć siostrę. Niewdzięcznica.

– Oj, nie złość się. Jensen to mój mąż, przecież wiesz, że nie mamy przed sobą tajemnic – stara się wytłumaczyć swojezachowanie.

– Tak, ale to ty masz nie mieć przed nim tajemnic, moje życie to innabajka.

Nawet nie wiem, dlaczego się w tej chwili na niej wyżywam, przecież to głupota, a ja robię z tego wielką sprawę. To wszystko przez Erica – gdyby nie ten jego durnowaty pomysł, nie bzikowałabymteraz.

– Czy ty masz okres, że taka drażliwajesteś?

Jeszcze jedno słowo, a zmienię się w Hulka w damskimwydaniu.

– Nie. Mam problem i po prostu zadzwoniłam do siostry z nadzieją, że mi pomoże, a ona się ze mnie naśmiewa i włącza w to swojego męża. Dobry macie kabaret, słuchając mnie? – Wrzucam sobie do ust garść słonych orzeszków, kipiąc ze złości, a może raczej z frustracji przez całą tęsytuację.

– No dobrze, jeszcze raz, naspokojnie.

Przewracamoczami.

– Eric zerwał ze swoją dziewczyną. Teraz przyjeżdżają w odwiedziny jego rodzice, a on pewnie coś im naopowiadał, bo na gwałt szuka kogoś, żeby udawał jego dziewczynę. Ty jako jego przyjaciółka jesteś jego pierwszym wyborem, tylko tutaj zaczynają sięschody.

Wiem, co chcepowiedzieć.

– Bo ty od dawna kochasz tego faceta, cały czas przed nimudając.

– Nie chcę stracić tej przyjaźni. Nie chcę mu odmówić pomocy, ale nie dam rady być jego dziewczyną na niby, grać przed jego rodzicami, kiedy ja tak naprawdę tego pragnę – jęczę już któryś raz z kolei podczas naszejrozmowy.

– Pewnie to będzie moja najgłupsza rada, ale zgódź się. Odegraj swoją rolę oscarowo, a co później z tego wyjdzie, zobaczymy. Maślane oczy robisz na zawołanie, jak go widzisz, więc moim zdaniem przekonasz jego rodziców, że jest między wami wielka miłość. Dla ciebie to będzie nawet dobre, bo złamane serce, które na pewno będziesz miała, pozwoli ci się otworzyć na innych. Tak między nami, Tori, twoje związki się nie udają, bo każdego fajnego kolesia porównujesz do Erica. Może właśnie to sprawi, że będziesz bardziej przystępna dla otoczenia. Jestem w tej chwili suką, ale chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze, moja małasiostrzyczko.

Śmieję się na jej ostatniesłowa.

Kurczę, wiem, że ma rację. I tak podjęłam już decyzję, zanim do niej zadzwoniłam. Po prostu chciałam się jej poradzić i upewnić, że robiędobrze.

– Dziękuję, wiesz, że cię kocham mimo tych słów, które dzisiaj powiedziałam – mówię.

– Oczywiście – mogę sobie wyobrazić, jak się uśmiecha – ja też zawsze jestem ztobą.

– Wiem. Pozdrów moją siostrzenicę lubsiostrzeńca.

Spencer jest w siódmym miesiącu ciąży, jednak postanowili z Jensenem, że nie chcą poznać płci dziecka, bo ma to być dla nich niespodzianka. Najważniejsze, żeby mały szkrab był zdrowy, reszta jest małoistotna.

– Już pogłaskałam od ciebie mój wielgaśny brzuch. No dobrze, kończę, bo właśnie mąż przygotował mi kąpiel. Buziaki, Vi.

Rozmowa z nią zawsze mi pomaga, nawet jak się kłócimy, i tak jest to dla mnieoczyszczające.

Kładę telefon na stoliku kawowym i odpalam swój laptop. Mam robotę do wykonania na wczoraj, a cała ta sprawa z Erikiem jakoś odebrała mi chęci do pracy. I tak nie mam źle, jestem niezależnym fotografem. Długo i ciężko pracowałam, przez co w tej chwili mogę sobie pozwolić na przebieranie wpropozycjach.

Obrabiam zdjęcia do znanego magazynu o zdrowym stylu życia, kiedy zaczyna wibrować moja komórka. Wzdycham ciężko, ale sięgam po nią. Jestem zaskoczona, widząc zdjęcie Erica. Sam je sobie zrobił i przypisał do swojego numeru. Jestem nieco zaskoczona tym, bo w końcu umawialiśmy się, że jutro obgadamy szczegóły. Czuję w kościach, że to, co ma mi do powiedzenia, nijak mi sięspodoba.

– No cześć, co tam? – pytam na wstępie, odebrawszytelefon.

– Cześć, kochanie, jesteśzajęta?

Ups, niedobrze, nigdy się tak do mnie nie zwracał. Albo trenuje i sprawdza, jak to brzmi, albo, w najgorszym wypadku, musi przed kimśudawać.

– Yyy, właśnie pracowałam. Rozumiem, że ktoś jest obok ciebie i musisz teraz odgrywać swoją rolę. Jeśli tak jest, powiedz… – Zastanawiam się przez chwilę. – Powiedz: „Tak, włożyłem te różowe bokserki w serduszka od ciebie”. – Prawie parskam śmiechem, czekając aż topowtórzy.

– Tak, kochanie, mam na sobie te różowe bokserki w serduszka odciebie.

Nie mogę dłużej wytrzymać i wybuchamśmiechem.

– To fajnie, że u ciebie wszystko okej – gra dalej, mówiąc spokojnym tonem – bo jak już ci wspominałem, moi rodzice przyjechali trochę wcześniej i chcieliby poznać swoją przyszłąsynową.

Jak tylko słyszę te słowa, śmiech zamiera mi w gardle i otrząsam się przez chwilę, po czym dochodzę dosiebie.

– Kurwa, zabiję cię – bluzgam.

– Ja też nie spodziewałem się ich tak wcześnie, ale jakbyś mogła wrócić dodomu…

Nie, nie, nie, to się nie dzieje naprawdę. Zgodziłam się zostać jego udawaną dziewczyną, ale narzeczoną? Zabiję go. Chociaż nie, to zdecydowanie będzie za delikatna kara jak dla niego. Najpierw go wykastruję i wsadzę mu jego jaja do gardła, a na koniec zadam śmiertelny cios. Dobra, naczytałam się trochę kryminałów, ale na pewno znajdę dla niego odpowiednią karę. Będzie to powolna i pełna katuszyśmierć.

– Powiedz im, że muszę zostać w pracy. Eric, ja potrzebuję się na to spotkanie przygotować psychicznie. Nawet nie mamy ustalonej wersji. Co im powiem, jak zadadzą mi jakieś pytanie albo jak nasze wersje nie będą się pokrywały? Przemyślałeś to? – Wstaję i krążę po pokoju, żeby rozładować stres i ułożyć jakąś sensowną bajeczkę dla jegorodziców.

– Tori, zanim do ciebie zadzwoniłem, tłumaczyłem właśnie mojej mamie, że dzisiaj nie możesz się wyrwać, ale to nie podlega dyskusji, i tak mam cię przecież odebrać po pracy. Nie możesz wracać po nocy sama dodomu.

Chcę walić głową wścianę.

– Dobra, daj mi pół godziny na ogarnięcie się i możesz po mnie wpaść. Wiedz jedno. Od tej chwili nie jesteś moim przyjacielem, jesteś moim wrogiem numer jeden. A, i dla ciebie jestem Victoria, wyłącznie przyjaciele mogą nazywać mnieTori.

Nie pozwalam mu nic więcej powiedzieć, tylko wciskam czerwoną słuchawkę i głośno krzyczę w sufit. Od dzisiaj sąsiedzi pomyślą, że mieszkają obok kretynki, ale nie zależy mi na ich opinii. Musiałam jakoś odreagować. Boże, przez tę jedną sytuację nabawię się chyba siwych włosów. No cóż, nie zostaje mi nic innego, jak wskoczyć pod szybki prysznic i przygotować się na poznanie swoich przyszłych nibyteściów. Jak źle tobrzmi?

Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, aby oszukiwać własnych rodziców. Cholera, nie mam już pięciu lat. Chociaż od dawna matka mi ględziła, żebym się ustatkował, więc tak jakoś, jak ostatnio do mnie dzwoniła, bez zastanowienia palnąłem, że mam narzeczoną i niedługo planujemy ślub. Teraz wiem, że to było idiotyczne z mojejstrony.

Fakt, miewałem dziewczyny, ale żadna nie nadawała się na tę jedyną, a z drugiej strony dwudziestodziewięcioletni facet, taki jak ja, nie myśli o zakładaniu rodziny. Mam własną firmę, nie narzekam na kasę i nikt mnie nie ogranicza. Więc dlaczego sam stworzyłem sobie takiproblem?

Jest jedna odpowiedź na to pytanie – chcę uszczęśliwićrodziców.

Miałem w planach przedstawić Emmę, ale wiedziałem, że nie spodoba im się taka dziewczyna. Była dobra do pieprzenia, chociaż i tak planowałem przerwać to coś między nami. Zostawiała za dużo swoich rzeczy w moim mieszkaniu i osaczała mnie, co wcale mi się nie podobało. Musiałem przerwać ten sznur, którym powoli mnie oplatała. I wtedy dostałem ten, jakże wspaniały, telefon z informacją, że rodzice planują mnie odwiedzić i chcą poznać mojąnarzeczoną.

Co miałem zrobić? Poprosiłem o pomoc jedyną osobę, co do której miałem pewność, że mi nie odmówi. Tori jest wspaniałą dziewczyną i moją najlepszą przyjaciółką, chociaż nie mam pojęcia, jak to się stało. Ja chciałbym czegoś więcej. Jednak wiem doskonale, że przez ten wybryk cała nasza przyjaźń zostałabyzniszczona.

Ciało Tori jest fenomenalne, nie jest chuda jak inne laski, które jedzą tylko sałatki, a co najważniejsze, nie jest sztuczna. Ma naturalne krągłości, nie ma żadnych implantów, sztucznych włosów czy paznokci, a jej usta nie są napompowane. Ale to nie jest najważniejsze. Ta dziewczyna jest mądra, mogę z nią pogadać na każdy temat, a kiedy coś jej nie pasuje, mówi to prosto w twarz. A jej cięty język… Kurwa, nawet jej pyskówka mnie podnieca. I to właśnie jest jeszcze gorsze, bo poprosiłem ją, aby udawała mojądziewczynę.

Przynajmniej wiedziałem, że nie jest gotowa się zgodzić, dlatego nie powiedziałem, że ma być mojąnarzeczoną.

Nie dość, że pewnie dostałbym w jaja, to byłbym teraz ugotowany i bujałbym się sam z moimi rodzicami, słuchając ichkazań.

Więc jej reakcja, kiedy dzwonię do niej przy mojej matce, wcale mnie nie szokuje. Chociaż mam w planach dać jej popalić za te różowe bokserki. Na początku, jak zwróciłem się do niej „kochanie”, zapanowała cisza. Zapewne zaskoczyłem ją tym zwrotem, ale podobało mi się to, że ją taknazwałem.

Wiem, że jest na mnie wkurzona i że nadal jestem jej przyjacielem, tylko musi ochłonąć. Chociaż w jednym się z nią zgadzam: stwarzając tę farsę, nie jesteśmy przyjaciółmi, teraz jesteśmy parą i zamierzam to w jakimś stopniuwykorzystać.

– I co powiedziała? Skończy wcześniej pracę, prawda? – Moja mama cały czas była przy mnie, kiedy rozmawiałem z Tori, dlatego musiałem zważać na każdesłowo.

– Tak, dla was skończy wcześniej. Zaraz muszę po nią pojechać, to zajmie mi chwilę, więc… – Łapię po drodze kluczyki do samochodu i kieruję się do drzwiwyjściowych.

– Oczywiście, to może ja zrobię coś nakolację?

Planowałem kupić coś po drodze, ale jeżeli chce się czymś zająć, to nie będę jejzabraniał.

– Jasne, kuchnia jest cała twoja. – Pochylam się i całuję jejpoliczek.

– Dobra, mamuśka, daj chłopakowi w końcu wyjść. Widzisz, jak się rwie, aby już jechać. – Mój ojciec staje w korytarzu i obejmuje mamę, lekko ciągnąc ją w głąbmieszkania.

– Och, racja, im szybciej pojedzie, tym szybciej poznam jego piękną narzeczoną. – Uśmiechasię.

Powstrzymuję się przed przewróceniem oczami, bo coś mi się wydaje, że w myślach ma obraz przyjęciaweselnego.

***

Jadę windą na czwarte piętro do mieszkania Tori.

Odrobinę się denerwuję, bo nie mam pojęcia, co zrobi, jak mniezobaczy.

Po tej dziewczynie można spodziewać sięwszystkiego.

Unoszę rękę, żeby wcisnąć dzwonek, ale nie jest mi to dane, bo Tori otwiera drzwi z impetem. Jej mina mówi mi, że mamprzesrane.

– Cześć. – Posyłam jej uśmiech, który, mam nadzieję, stopi lód w jejoczach.

– Jesteś parszywą kanalią, nie było mowy o zaręczynach i niby jak w pięć minut mamy ustalić jakąkolwiekwersję?

Zaczyna się nakręcać. A kiedy jest w takim stanie, chodzi w kółko po pomieszczeniu i mruczy coś pod nosem do siebie. Dokładnie tak jak teraz. Zapomina o mnie i dyskutuje sama zesobą.

– Tori – łapię ją za ramiona, zatrzymując w miejscu – będzie dobrze. Dogadujemy się, wiemy o sobie prawie wszystko, niczym nas nie zaskoczą. Tylko mam prośbę, nie uciekaj ode mnie, jak będę chciał cię przytulić, wziąć na kolana czypocałować.

No dobra, nie wiem, co ona sobie myślała, ale moje ostatnie słowa powodują, że jej oczy niemal wyskakują zorbit.

– Pocałować?! – wykrzykuje.

– No mamy przecież wziąć ślub, a jak wiadomo, na tym etapie pary robią właśnie tego typu rzeczy – mówię, ale coraz bardziej mam się na baczności, bo jeszcze chwila, a chyba będzie planowała mnie ostropoturbować.

– Mój Boże, coś ty im naopowiadał? – Siada zrezygnowana nakanapie.

Oceniam sytuację i kiedy widzę, że jest bezpiecznie, przysiadam się doniej.

– Matka od jakiegoś czasu zaczęła mnie męczyć, abym znalazł sobie żonę, założył rodzinę i tego typu brednie. Sam nie wiem, co mi strzeliło do głowy, że jak zadzwoniła do mnie ostatnim razem, palnąłem jej, że biorę ślub. – Zerkam na nią kątem oka, a gdy nic nie mówi, wzdycham ciężko i kontynuuję: – Palił mi się grunt pod nogami, wiedziałem, że ty jako jedyna zgodzisz się mi pomóc, dlatego…

– Dlatego postanowiłeś powiedzieć mi tylko część prawdy, żebym na to przystała, tak? Bo głupia, naiwna Tori oczywiście wyciągnie przyjaciela z kłopotów. Eric, gdybyś od samego początku wyjaśnił mi, co ijak…

Chyba nie chce mi właśnie oznajmić, że zostawi mnie z tymsamego?

– Tori, to tylko tydzień, zrobię wszystko, o co poprosisz. Błagam, zgódźsię.

Kucam przed nią i biorę jej dłonie w swoje. Teraz zauważam, jakie są malutkie w porównaniu z moimi, ponieważ giną w moim uścisku. A jej delikatna skóra… hamuję się z całych sił, żeby nie zacząć kreślić na niej malutkichkółeczek.

– Ale jeśli coś pójdzie nie tak i mnie znienawidzą albo nazwą jakąś naciągaczką, policzę się z tobą – grozimi.

– Obiecuję, że nic takiego się niestanie.

Kiedy wyciągam do niej dłoń, przyjmuje ją. Bierze jakieś swoje rzeczy, które – jak twierdzi – będą jej potrzebne, po czym zamyka drzwi i w ciszy kierujemy się dowindy.

Tak wygląda cała nasza droga do mojego domu. Zero słów. Jeszcze nigdy między nami tak nie było. Jeśli sądziłem, że ta podróż była męczarnią, to w takim razie to, co zastaję w mieszkaniu, okazuje siękoszmarem.

Rozdział 2

Przez całą drogę milczę, a niech pocierpi, w końcu wpakował mnie w togówno.

Patrzę na otoczenie, które szybko miga za szybami samochodu. Szkoda, że nie mam przy sobie swojego ukochanego aparatu, bo wielkie, czerwone słońce wychodzi zza kłębiastych chmur, nadając panoramie miasta magicznego uroku. Przestaję myśleć o szopce, którą mamy odstawić przed rodzicami Erica, tak że nawet nie zauważam, kiedy jesteśmy namiejscu.

– Gotowa? – odzywa sięEric.

Spoglądam na niego i zauważam niepewność w jego oczach. Wie, że jestem nieprzewidywalna, i obawia się mojegozachowania.

– Nie musisz się martwić, zgodziłam się uczestniczyć w tym przedstawieniu, więc nie wstrzymuj oddechu, bo twarz robi ci się czerwona. I nie jestem gotowa, ale nie mam wyjścia. – Ignoruję jego wyciągniętą dłoń i sama wychodzę zsamochodu.

Eric zawsze był dżentelmenem: otwieranie drzwi, puszczanie przodem i wiele innych rzeczy, które, jak mówił, wyniósł z domu. Jego mama dbała o to, żeby pomimo niechlujstwa potrafił się także ładnie zachować. I rzeczywiście taki jest: połączenie złego chłopca z dobrym to mieszanka wybuchowa, która bardzo wpływa na dziewczyny, kurczę no… na mnie też – nie ma coudawać.

– A, chyba nie wspomniałem, że moja mama jest podekscytowana poznaniem ciebie i trochę sięnakręciła.

Świetnie, teraz mi o tym mówi. Wdech, wydech. Tori, spokojnie, nie możesz zostać przyłapana na tym, jak dusisz go przed jegodomem.

– Czy muszę wiedzieć coś jeszcze? Bo im bliżej poznania twoich rodziców, tym więcej nowych faktów się pojawia, a ja aż taka miła to nie jestem, Eric. Jak coś mi się nie spodoba, jestem gotowa skończyć z tymi wygłupami i cię wydać. Choćby mieli mnie później znienawidzić, wyjawię twój nikczemny plan – straszę go, kiedy wsiadamy do windy i jedziemy do jegomieszkania.

– Nie, chyba to tyle. – Próbuje mnieprzytulić.

Krzyżuję ramiona na piersi i robię obrażoną minę, ale i tak czekam, aż jego silne ramiona mnieobejmą.

– Dobra, już się nie przymilaj – mówię, a on całuje mnie w czubekgłowy.

– Przyjaciele na zawsze. – Używa naszego częstegopowiedzenia.

– Przyjaciele na zawsze – powtarzam.

***

Ja z ramieniem owiniętym wokół pasa Erica, a on z ręką zarzuconą na moim barku – wychodzimy z windy i kierujemy się do paszczy lwa. Zanim Eric ma szansę otworzyć drzwi, pokazuje się w nich bardzo zadbana kobieta, mniej więcej w wieku mojejmamy.

– Och, to wy. – Uśmiecha się i przygląda mi. – Słyszałam jakieś głosy i chciałam zobaczyć, ktoto.

Nie tak mi to wygląda – raczej była ciekawa i chciała mnie zobaczyć, a dam sobie rękę uciąć, że patrzyła przez okno i czekała, aż w końcuprzyjedziemy.

– No weź, mamo, ile ja mam lat, żeby uwierzyć w to, co mówisz. Czekałaś na nas, nieoszukuj.

Widzę, jak jej twarz się czerwienieje. Okej, sama do tego doszłam, ale Eric nie powinien zawstydzać swojejmamy.

Podnoszę wolną rękę i szczypię go bardzo mocno wbok.

– Aua, za co to było? – Puszcza mnie i pociera zapewne bolącemiejsce.

– Nie posądzaj swojej mamy o takie coś i nie zawstydzaj przy obcych. – Patrzę na niego groźnie, upominając go jak małedziecko.

– Jezu, wejdźmy chociaż do środka, żeby siły się wyrównały. – Splata palce z moimi, co sprawia, że motyle w moim brzuchu budzą się do życia i zaczynają trzepotać skrzydełkami, powodując mrowienie w środku. – Tato, te dwie kobiety na mnie naskoczyły, ratuj.

A nie mówiłam, że zachowuje się jak małychłopiec?

Słysząc słowa mojego najlepszego przyjaciela, do salonu, w którym obecnie jesteśmy, wchodzi dobrze zbudowany mężczyzna o hipnotyzujących niebieskich oczach, takich samych jak ma Eric. Nietrudno się domyślić, że to jego tata, nawet rysy twarzy mająpodobne.

– Jesteśmy wszyscy, więc, mamo, tato, to moja narzeczona, Victoria.

Kurczę, denerwuję się prawie tak samo jak pięć lat temu, kiedy zgłosiłam się do pozowania nago w grupierzeźbiarskiej.

Tak, mój mózg czasem pracuje w tak gówniany sposób i co zrobić, taki mójurok.

– Hejka, państwo Adams. – Macham im niezręcznie, posyłając, mam nadzieję, niewyglądający sztucznieuśmiech.

– Kochanie, mów mi Cora – prosi mama Erica, nim wskazuje na mężczyznę stojącego obok niej – a to Roy, mójmąż.

Jego tata kiwa do mnie głową, uśmiechając się ciepło, ale wcześniej zerka na Erica, który mocno mnie obejmuje, przyciskając moje plecy do swojej twardejklaty.

Nie wiem, czy tą pozą broni siebie, czy daje mi swoje oparcie, mówiące „mam cię, jesteśmy w tymrazem”.

Razem to jesteśmy, ale w wielkim gównie. Już widzę, jak jego mama patrzy na nas z nadzieją w oczach. Widać, że jest jedną z tych kobiet, które planują wielki ślub swojego dziecka i najlepiej od razu gromadkę wnuków. Dlatego czuję się źle z tym, że zgodziłam się wziąć udział w tej komedii, przecież nie obejdzie się bez zranienia kilkuosób.

Przez dosłownie kilka sekund stoimy w niezręcznej ciszy, która dla mnie wydaje się wiecznością, nawet słyszę swój ciężki oddech, gdy Eric kreśli, zapewne nieświadomie, kręgi na moim brzuchu, który jest okryty tylko cienkim T-shirtem.

Cora przerywa ciszę – i dzięki jej za to – mówiąc, że kolacja czeka i że ma nadzieję poznać mnie bliżej. Otóż tego boję sięnajbardziej.

– Rozluźnij się – szepcze mi do ucha Eric – jestdobrze.

– Chyba dla ciebie, bo to nie ty zaraz dostąpisz inkwizycji – syczę na niego cicho, żeby nikt nas nieusłyszał.

Mama Erica biega wokół nas, przynosząc pełne talerze pysznie wyglądającej i cudownie pachnącej lazanii. Nie zgodziła się na to, żebym jej pomogła, więc zostałam sama pomiędzy facetami, którzy, no jasne, zaczęli gadać o ostatnim meczu naszej drużynybaseballowej.

– To czym się zajmujesz, kochanie?

Zauważyłam, że tata Erica, oprócz kilku zdań na samym początku, wcale nie zadaje mi pytań. W przeciwieństwie do swojej żony, ona jest jak bramka na lotnisku, która prześwietla odśrodka.

Wcześniej wychwyciłam, jak pan Adams – albo Roy, jak kazała zwracać się do niego mama Erica – myśląc, że nie widzę, uniósł kciuki do mojego przyjaciela, chyba chwaląc jego wybór, przynajmniej taką mamnadzieję.

– Jestem niezależnym fotografem i proszę mówić do mnieTori.

Widzę błysk w jej oku i choć znam ją od niecałych dwóch godzin, to wiem, że coś knuje. Takie samo spojrzenie ma Eric, gdy w jego głowie rodzi się szatańskiplan.

– Roy, to może poprosimy Tori, żeby zrobiła nam sesję, zawsze chciałam uczestniczyć w czymś takim. – Zadowolona odwraca się do męża, który ma zbolałą minę, słysząc o jejpomyśle.

Aż muszę zaśmiać się podnosem.

– Już podbiłaś serce mojej mamy. – Eric nachyla się do mojegoucha.

Zaskakuje mnie, więc nie daję rady opanować dreszczy, które wstrząsają moimciałem.

– Czyżby? – Przekręcam się na krześle w jegostronę.

Kurczę, jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Chciałabym zrobić jakiś krok, ale boję się, że to zniszczy naszą przyjaźń, więc spycham swoje pragnienia głęboko, głęboko.

O dziwo reszta wieczoru upływa bardzo przyjemnie, ale oczywiście za miło to być niemogło.

– Tori, idź się położyć, dziecko, widzę, że jesteś padnięta. – Cora chyba musiała zauważyć, jak ziewam i próbuję siedzieć prosto na kanapie, bo tam przenieśliśmy się pokolacji.

Wstaję, zabieram swoje rzeczy i kieruję się do wyjścia, myśląc już o zapadnięciu się w swoje miękkie łóżko pełne poduszek, gdysłyszę:

– Eric, a dokąd ona sięwybiera?

Zabijciemnie.

Szczerze obawiałem się tej kolacji, bo nigdy nie wiadomo, do czego zdolna jest Tori. Dlatego tak dobrze się dogadujemy, ja jestem w gorącej wodzie kąpany, a ona jest zakręcona. Widziałem, że moja mama ją trochę speszyła, a kiedy miałem czas zamienić słowo z tatą, wyraził swoją aprobatę – nie tylko, jeśli chodzi o wygląd Tori, ale także o jej zachowanie i sposób, w jaki mnie traktuje. Nie boi się mi przywalić nawet przy moich rodzicach, jak coś jej się nie podoba. Nie to, że wcześniej tego nie dostrzegałem, ale będąc dzisiaj tak blisko niej, miałem ochotę ją pocałować. Kurwa, znam tę dziewczynę tak długi czas. Fakt, podobała mi się, byłem czasem zazdrosny o dupków, którzy z nią byli, ale nigdy nie miałem aż tak wielkiej potrzeby fizycznego kontaktu z nią. Starałem się trzymać łapy przy sobie, ale przecież musieliśmy stwarzać jakieś pozory, dlatego moje dłonie w subtelny sposób dotykały ciała Tori. Oczywiście nie było mowy, żebym się zagalopował przy rodzicach, i nie chciałem dostać po mordzie. Nie mogłemprzeginać.

Słowa mamy mrożą mi krew w żyłach. Cholera, zagapiłem się na telewizor i nie spostrzegłem Tori, która ubrana czekała na mnie przy drzwiach. Hmm, myśl, chłopie, jak to przekazać Tori, że przez tydzień ma spać zemną.

Ona mnie zamorduje weśnie.

– Tori, kochanie, rodzice wiedzą, że śpimy razem, nie musisz wracać do swojejpracowni.

Ten błysk w jej oku jest niebezpieczny, a sztywna postawa mówi mi, że ledwo sięhamuje.

– Ericu Thomasie Adamsie, pytałam cię, czy masz mi coś jeszcze do powiedzenia, zaprzeczyłeś, więc myślisz, że co terazzrobię?

Ja pierdolę, jestem przynajmniej dwa razy cięższy od niej i jakieś dwanaście cali wyższy, a trzęsę w tej chwili portkami na sam dźwięk jej srogiegogłosu.

– Ha, to mi się podoba. Ta dziewczyna jest dla ciebie idealna, synku, potrafi cię ustawić dopionu.

Moja mama mnie mija, podchodzi do Tori i coś zaczyna jej szeptać doucha.

– Dam ci radę. Taką, którą sam dostałem od ojca. Przed kobietami nie jesteś w stanie niczego ukryć, a jeśli ci się jakoś uda, to i tak słono za to płacisz. Nawet jeżeli jesteś innego zdania, to dla świętego spokoju się z nią zgadzasz. A, i zazwyczaj jak coś jej nie wychodzi, to jest to twoja wina. No i nie muszę ci wyjaśniać, jak należy się godzić po kłótniach. – Tata klepie mnie po plecach i ponownie skupia wzrok natelewizorze.

Taa, chyba w tym przypadku to nieprzejdzie.

– To co, idziemy do sypialni? Tam będziesz mogła mi skopać tyłek. – Posyłam jejuśmiech.

Nie odwzajemnia go, przechodzi obok mnie, specjalnie trącając mnie mocno ramieniem, i obrażona idzie do mojegopokoju.

Kiedy zamykam dziwi i opieram się o nie plecami, odwraca sięzła.

– Nie było mowy o tym, że nocuję u ciebie, a tak w ogóle twoi rodzice są wspaniałymi ludźmi i nie mam zamiaru brać dalej udziału w tej farsie – wyrzuca.

– Dobra, nie przemyślałem tego. – Faktycznie kwestia spania jakoś mi uciekła. – Ale przecież to nic wielkiego, łóżko jest duże, damy radę się w nimpomieścić.

– Zmieniłeś pościel? Nie chcę tarzać się w twoich wydzielinachcielesnych.

Prawie parskam na słowa „wydzielinycielesne”.

– Dobra, wyjaśnijmy sobie jedno. Nigdy żadna laska nie była w moim łóżku, jak jakąś pieprzyłem, to zazwyczaj u niej w domu. Rozumiesz: szybka ucieczka. Więc moje łóżko jest czyste. W sumie to możesz czuć się zaszczycona, będziesz pierwszą dziewczyną, która będzie ze mną w moimłóżku.

Niby mówię to w żartach, ale, kurwa, faktycznie będzie pierwszą laską w moim łóżku. Czuję w tym momencie szczeniackiepodniecenie.

– I tak śpisz na podłodze – oznajmiaTori.

CO?!

– Co? – wypowiadam swoją myśl na głos. – Nie ma takiej opcji, to moje łóżko i będę w nimspał.

– To w takim razie ja śpię napodłodze.

No proszę, czy my mamy po pięć lat i teraz będziemy się spierać o takągłupotę?

– Przestań, przecież spałaś z facetami i pewnie nie tylko tyle. – Puszczam jej oczko. – Nawet cię nie dotknę, będę przez cały czas leżał na swojej połowie i możemy zbudować między nami mur z poduszek. Przestań, Tori, nie utrudniaj tego jeszczebardziej.

Jak tak gadamy, opadają ze mnie siły i rzeczywiście walnąłbym już wkimę.

– Jezu, czemu ja wcześniej nie zauważyłam, że jesteś takim dupkiem, nigdy bym się z tobą nie zakumplowała. – Kręci głową, ale uśmiech pojawia się na jej twarzy, więc wiem, że jestdobrze.

– Nie uważasz tak. Tak naprawdę bardzo, ale to bardzo mnie lubisz i podobam ci się – mówię.

Dziwne, zazwyczaj po takim tekście znowu by mnie przedrzeźniała, a teraz tego nierobi.

– Musisz mi pożyczyć jakąś swoją koszulę, bo wyobraź sobie, że nie miałam możliwości wzięcia czegoś dospania.

Podchodzę do komody i wyciągam z niej pierwszy lepszy Tshirt. Bierze go ode mnie, po czym kieruje się do łazienki. Słyszę zamykanie zamka, a po kilku minutach lejącą się wodę. Zanim Tori stamtąd wyjdzie, minie pewnie jakiś czas, więc postanawiam pójść do rodziców siedzących wsalonie.

– I jak, dogadaliście się? – pyta mnie mama, kiedy opadam na kanapę obokniej.

– Można tak powiedzieć. – Pocieram twarz. – A wy nie jesteście zmęczeni popodróży?

– Właśnie zamierzaliśmy się zbierać i iść do pokoju. Bardzo podoba mi się ta dziewczyna, bałam się, że będzie jedną z tych chichoczących laleczek Barbie, za którymi kiedyś sięuganiałeś.

No i jak mam zareagować na słowamamy?

– Taa, ona jest jedyna w swoim rodzaju. – Uśmiecham się sam do siebie na myśl o swojej niesfornejkumpeli.

– No, w końcu doczekałam się, że mój malutki syneczek się zakochał. – Głaszcze mnie pogłowie.

– Mamo, nie jestem już mały i nie rób tak – marudzę.

– Cora, daj chłopakowi spokój, jutro będziesz go miała dla siebie cały dzień, teraz do łóżka. – Tato wstaje z kanapy i zaciąga mamę do sypialnigościnnej.

Sprawdzam jeszcze, czy drzwi wejściowe są zamknięte, wyłączam światła i idę dosiebie.

W całym pokoju jest ciemno, no prawie – Tori zostawiła włączoną lampkę po mojej stronie. I dobrze, bo pewnie po ciemku przywaliłbym w coś i jąobudził.

Kurwa, jaja sobierobi.

Zagarnęła całą pościel, owinęła się niczym kokon, a po mojej stronie została tylko jedna poduszka. Oczywiście próba wyrwania kawałka kołdry dla siebie graniczy z cudem, więc podchodzę do szafy i wyciągam jakiś koc. Na dzisiejszą noc to musi mi starczyć, ale jutro sobie o tympogadamy.

Kręcę się z boku na bok już chyba od godziny i nie mogę zasnąć, jakoś leżenie obok Tori mnierozprasza.

Przekręcam się ponownie tak, że leżę teraz twarzą do jej pleców, i jest to śmieszne, ponieważ zastanawiam się, jak ułożyć swoje ciało, żeby jej nieprzeszkadzać.

– Przestaniesz się tak wiercić, całe łóżko chodzi od tych twoichwygibasów.

Nie spodziewałem się tego, Tori zaskakuje mnie, odzywając się z pretensją w głosie. Jakby mogło byćinaczej.

– Nie wiem, jak się ułożyć i zabrałaś mi całą pościel – skarżę się jak dziecko wprzedszkolu.

Nie wiem, o co chodzi, nigdy nie mieliśmy takich problemów. Jak już się kłóciliśmy, to były to poważne sprawy, a nie takie absurdalne jak kradzieżpościeli.

– Boże, jaki ty marudny jesteś. Jak dziecko. Czy tak działa na ciebie bliskość rodziców? – Naśmiewa się zemnie.

Patrzę, jak odrzuca poduszki, które robiły za naszą zaporę. Przysuwa się do mnie, obejmuje ramieniem i przytula. Jej głowa zajmuje miejsce na mojej piersi tak, że mogę się oprzeć o czubek jej głowy. Tori przykrywa naskołdrą.

– Czy tak jest lepiej? Dobra, śpij. – Nie pozwala miodpowiedzieć.

Teraz jest zdecydowanie lepiej. Sam przytulam ją mocniej do siebie i mogę zasnąć. Z Tori owiniętą wokół mnie jest mi bardzowygodnie.

Rozdział 3

Boże, dlaczego ten cholerny budzik dzwoni o tej porze, przecież dopiero co się położyłam. Próbuję się przekręcić, żeby go dosięgnąć, ale coś krępuje moje ruchy. Kurka wodna, co jest? Otwieram powoli oczy, bo słońce przebija się przez okno i razi mnie prosto w twarz. Dopiero teraz zauważam silne, męskie ramię obejmujące moją talię nad kołdrą. Mówiąc szczerze, to wpadam w panikę, bo to nie mój pokój i leżę z jakimś obcym facetem. Chyba nie upiłam się wczoraj i nie zrobiłam niczego głupiego? Najchętniej uciekłabym od niego jak najdalej, ale ciągle mnie więzi. Dopiero chwilę później, jak mój mózg zaczyna pracować, przypominam sobie, że to Eric, a ja jestem u niego w łóżku, oczywiście odgrywając jego narzeczoną przed rodzicami. Jakoś wyginając się, udaje mi się wyłączyć tego mojego wyjca, znaczy budzik w telefonie. Nie powinnam tego robić, ale przekręcam się w stronę Erica i patrzę przez chwilę na jego spokojną twarz, gdy śpi. Już po jednym dniu na szczęce pojawia mu się ciemny zarost, podnoszę dłoń i opuszkami palców dotykam małych igiełek. Kiedy zaczyna się ruszać, szybko zabieram rękę. Nie chcę, aby mnie przyłapał, jak się na niego gapię, a tym bardziej jak go dotykam, więc wyplątuję się z jego objęć. Tylko, cholercia, to jest dość trudne, bo kiedy ja się oddalam, on przyciąga mnie do siebie, mrucząc pod nosem cośniezrozumiałego.

– No kurczę, koleś, weź już przestań być miśkiem koalą, nie jestem twoim prywatnym drzewem, oderwij się ode mnie – warczę cicho, aby go nieobudzić.

Mogłabym dać mu z łokcia tak mocno, ażby spadł z łóżka, lecz moim planem jest wyjście niezauważoną z samego rana i dostanie się do swojegomieszkania.

– Hmm…

Słyszę przeciągłe westchnienie z jego strony i OMFG… Coś twardego i dużego leży sobie na mojej gołejnodze.

Pff, Tori, nie panikuj, to tylko penis, przecież to nie jest dla ciebie coś obcego. Taa, jasne, ale to penis mojego przyjaciela. O mamusiu, w myślach gadam sama do siebie. Mam nierówno podsufitem.

Przez chwilę leżę nieruchomo, ale nie byłabym sobą, gdyby ciekawość nie wygrała. Powoluteńku podnoszę okrycie i nieśmiało zaglądam pod spód. Chcę zobaczyć, z czym mam doczynienia.

Uuu, ooo, jego przyjaciel chyba chce się przywitać. Świerzbią mnie ręce, żeby go dotknąć, ale przecież nie jestem jakąś napaloną, zboczoną laską. Chyba po tej nocy trudno mi będzie patrzeć na Erica albo… powiem inaczej: trudno będzie utrzymać wzrok powyżej jegokrocza.

Boże, moje żarty są takie głupie, ale i tak cicho chichoczę jaknastolatka.

Prawie dostaję zawału, kiedy słyszę szept przy swoimuchu.

– Co cię takśmieszy?

– Ekhm… ja… nic – jąkam się i czuję, że moje policzki sięrozgrzewają.

– Szukamy czegoś? – dopytuje się Eric, chowając głowę podpościelą.

– Niczego – odpowiadam nagle zła. – Przez ciebie nie zdążę do pracy, a muszę zahaczyć o mojemieszkanie.

– Co znowu zrobiłem? – pyta zdezorientowany i siada na łóżku, kiedy ja zbieram swoje rzeczy i idę do łazienki, by sięodświeżyć.

Czy on musi z rana tak dobrze wyglądać? Ja pewnie mam gdzieś zaschniętą ślinę, wyglądam jak miotła z tymi włosami, pęcherz mi zaraz eksploduje, a ten wstaje i od razu nadaje się na okładkęGQ.

– Jeszcze głupio się pytasz, co też zrobiłeś. – Trzymam przed sobą obronnie ubrania, przyciskając je do klatki piersiowej. – Najpierw mnie dusisz i nie chcesz wypuścić ze śmiertelnego uścisku, a później atakujesz swoimpytonem.

Patrzy oniemiały na mój wybuch, po czym – jakby dopiero doszło do niego, co powiedziałam – wybuchaśmiechem.

– Nie mogę – mówi, śmiejąc się – czy ty nazwałaś mojego kutasa atakującym cię pytonem? Boże, Tori, skąd ty bierzesz teteksty?

– W tej chwili cię nie znoszę, idę teraz wziąć prysznic, ale jak wyjdę, nie odzywam się do ciebie, pamiętaj o tym, jak będziesz coś chciał. – Gromię go wzrokiem i trzaskam za sobą drzwiami odłazienki.

***

Po jakichś dwudziestu minutach wychodzę z łazienki odświeżona, ale we wczorajszych ubraniach. Mam nadzieję, że mama Erica nic na ten temat nie powie, bo wyglądałoby na to, że nie mam tu żadnych swoich rzeczy. Nawet zęby musiałam umyć palcem, przecież nie użyję jego szczoteczki, a chuchać nieświeżym oddechem też niezamierzam.

Dobra.

Zza drzwi wyłania się najpierw moja głowa, a następnie – jak widzę, że droga jest wolna – dołącza do niej mójtułów.

Proszę, niech jego rodzice jeszcze śpią, uniknęłabym tej porannejniezręczności.

Kiedy mam już wychodzić z sypialni Erica, dzwoni mój telefon, zerkam na ekran i widzę, że toZoe.

– Panienki Victorii nie ma, czy mogę coś przekazać? – odebrawszy, zmieniam swójgłos.

– A ty co, za księcia wyszłaś i teraz masz służbę czy ci kompletnie na głowępadło?

Jestem otoczona wariatami i bezdusznymiprzyjaciółmi.

– Ha, ha, bardzo śmieszne, cotam?

Idąc do wyjścia, rozglądam się, żeby na nikogo przypadkiem nietrafić.

– Dlaczego cię wczoraj nie było w mieszkaniu, jak z Glorią zrobiłyśmy nalot na twoją chatę? – pytaoskarżycielsko.

– Nie krzycz tak, bo mi bębenki pękną, a poza tym uciekam, więc daj mi chwilę, zanim zaczniesz infiltrację – syczę doniej.

Jestem tak blisko, łapię za klamkę i… dupa, zostaję zdemaskowana przezCorę.

– Kochanie, dokąd tak wcześnie uciekasz, nie zjadłaś śniadania, te pięć minut cię niezbawi.

Normalnie jakbym słyszała swojąmamę.

Staram się być dobra dla ludzi: już nie parkuję w niedozwolonym miejscu; nie wydzieram się na nikogo, kiedy mi coś nie pasuje; a od tygodnia nawet żadnego faceta nie walnęłam w krocze za chamskie zaczepki – to czemu spotyka mnie ciągle kara i czepia się mniepech?

Ze sztucznym uśmiechem odwracam się w stronę mamy Erica, a w słuchawce słyszę piskliwy głosprzyjaciółki.

– Do diaska, gdzie ty jesteś? I, proszę, nie mów, że przerzuciłaś się teraz na kobietki. Boże, ona brzmi jak czyjaś matka albo babka. Tori, nie zamieniasz się chyba w jakiegoś chorego zboka, co?

Rety, tu nawet liczenie do pięciu nie pomoże, żeby opanować ten wybuch, który zaraz nastąpi, jeśli się nierozłączę.

– Pa, Zoe, oddzwonię, jak tylko będę mogła. – Wciskam czerwoną słuchawkę i wzdychamciężko.

Czy teraz moje dni będą zaczynały siękatastrofą?

– Już wszyscy wstali? – pytam.

– Jesteśmy z Royem przyzwyczajeni do porannego wstawania. To jakie plany na dzisiaj, że chciałaś nas opuścić? Czy może zrobiliśmy coś, że nie chcesz przebywać w naszymtowarzystwie?

Zdecydowanie to drugie, ale nie dlatego, że coś zrobili. Jak wczoraj mówiłam Ericowi – to tacy wspaniali ludzie, że czuję gorycz w środku, że ichoszukuję.

Oczywiście nie powiem tego, więc naginam trochęprawdę.

– Och, przestań, Cora, jesteście wspaniałymi ludźmi. Ja po prostu z samego rana mam dużopracy.

Uśmiecha się na moje słowa i ciągnie pod rękę dokuchni.

– Dobrze, że poszłam sprawdzić, co z Tori, bo wyszłaby bez śniadania, tak się spieszyła biedaczka dopracy.

Cora nie omieszkała powiadomić chłopaków o mojej nieudanejucieczce.

– Siadaj, kochanie, mam dla ciebie kawę. Taką, jakąlubisz.

Podlizuch jeden. Eric podstawia mi pod nos moją ukochaną karmelowąmokkę.

– Byłeś U Steve’a? – pytamzaskoczona.

Kawiarnia U Steve’a znajduje się zaraz na rogiem mieszkania Erica. Jestem mile zaskoczona, że poszedł po nią specjalnie dla mnie. To musi być na pokaz albo bał się, że spełnię swoją wcześniejszą groźbę i przestanę się do niego odzywać. Hmm… dobrze to wykombinowałskubaniec.

– Dla ciebie wszystko – mówi i całuje mnie w czubekgłowy.

Ta okazywana czułość, która wygląda jak prawdziwa, strasznie mnie denerwuje. Mam obawy, że grając tak jak on, mogłabym zrobić coś, co całkowicie by nas zmieniło. Już z