74,00 zł
Ta książka to esencja tego, co sprawia, że język nie tylko interesuje językoznawców, ale też może zafascynować każdego z jego użytkowników. Viorica Marian ukazuje język jako nieodłączny, a zarazem wyjątkowy element człowieczeństwa. Zaprasza w podróż, która całkowicie zmienia spojrzenie na związki języka z myśleniem i emocjami – to wyprawa, z której nikt nie wraca taki sam.
Jagoda Ratajczak, tłumaczka, autorka książek Języczni. Co język robi naszej głowie oraz Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język
Viorica Marian, autorka tej niezwykłej książki, staje w jednym szeregu obok takich językoznawców jak Steven Pinker i George Lakoff.
Daniel H. Pink, autor bestsellerów Kiedy oraz Żałować czy nie żałować?
Uwaga autorki koncentruje się na tym, jak język formuje umysł i użytkowników języka oraz co się dzieje – na poziomie jednostkowym i społecznym – gdy w tym umyśle znajduje się kilka języków.
Gerry Altmann, autor książki The Ascent of Babel
Wciągająca i osobista podróż wprowadzająca w tajniki supermocy, z której nie zdawaliśmy sobie dotąd sprawy!
Morten H. Christiansen, profesor psychologii i kognitywistyki
Książka wyjaśnia między innymi, w jaki sposób opanowanie co najmniej dwóch języków pomaga nam udoskonalić myślenie, przedłużyć życie oraz stać się lepszymi dla siebie nawzajem. Każdy, kto ją przeczyta, też może odnieść takie korzyści!
Shimon Edelman, profesor psychologii na Uniwersytecie Cornella, autor książki Computing the Mind
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 349
Rok wydania: 2025
Marka wydawnicza Bo.wiem
Seria #nauka
Projekt serii Marta Jaszczuk
PROJEKTokładki Sebastian Wojnowski
NA OKŁADCE Phrenology head from The Household Physician, Boston 1905. Fot. William Creswell.
Tytuł oryginału The Power of Language: How the Codes We Use to Think, Speak, and Live Transform Our Minds
Copyright © 2023 by Viorica Marian All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form. This edition published by arrangement with Dutton, an imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC
Permissions appear on pages 287–288 and constitute an extension of the copyright page.
Copyright © for the Polish translation by Aleksander Gomola, 2025 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2025
Wydanie I, Kraków 2025 All rights reserved
Niniejsza książka stanowi utwór chroniony na podstawie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Prawami do tego utworu dysponuje Wydawca – Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Bez zgody Wydawcy niedopuszczalne jest kopiowanie, rozpowszechnianie lub inne korzystanie z niniejszej książki w całości lub z jej fragmentów z wyjątkiem dozwolonego użytku osobistego lub publicznego.
ISBN 978-83-233-5501-4 (druk)ISBN 978-83-233-7673-6 (epub, mobi)
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków tel. 12-663-23-80 Dystrybucja: tel. 12-631-01-97 tel. kom. 506-006-674, e-mail: [email protected] Konto: PEKAO SA, nr 80 1240 4722 1111 0000 4856 3325
www.bowiem.wuj.pl
Dla Aimee, Nadii iGrace oraz wszystkich językowych pasjonatów na całym świecie
„Opanować inny język to posiąść inną duszę”.
(słowa przypisywane Karolowi Wielkiemu, pierwszemu cesarzowi rzymskiemu)
Wstęp– albo zapraszam
Legenda głosi, że w starożytnym Babilonie stała wieża tak wysoka, że można by ją uznać za pierwszy w dziejach ludzkości drapacz chmur. Zapisy historyczne potwierdzają istnienie takiego obiektu na terenie dzisiejszego Iraku. W Biblii czytamy, że właśnie ta budowla – wieża Babel, której wierzchołek miał sięgać nieba – jest przyczyną istnienia na Ziemi wielu języków. Kiedy Bóg spostrzegł, że ludzie próbują dosięgnąć jego siedziby, powiedział: „Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić” (Rdz 11,6)*. Aby im w tym przeszkodzić, rozproszył ich po całym globie i rozdzielił języki, by nie mogli się porozumiewać ani kontynuować swojego przedsięwzięcia.
Język jako furtka prowadząca do nieba – takie stwierdzenie potwierdza bez wątpienia jego moc. Historia wieży Babel pokazuje, w jaki sposób język może być narzędziem zarówno włączania, jak i wykluczania; jak może ułatwiać komunikację lub ją utrudniać. Także inne religie zgadzają się co do tego, że jeśli chcemy sięgnąć wyżyn równych w wierzeniach religijnych niebu, musimy zwrócić się ku językowi. Na przykład Koran mówi, że ludzkości mogą być przekazane tylko te koncepcje religijne, dla których mamy odpowiedni język: „My wysyłaliśmy posłańców przemawiających tylko językiem swojego ludu, aby mogli jasno tłumaczyć” (Sura XIV,4)**.
W opowiadaniu Una stella tranquilla (Spokojna gwiazda) ocalały z Holokaustu włoski pisarz Primo Levi pięknie pisze o ograniczeniach języka i sposobie myślenia o świecie:
Do dyskusji o gwiazdach nasz język jest nieadekwatny i wydaje się śmieszny, jakby ktoś próbował orać piórkiem. To język (…) zrodzony wraz z nami, odpowiedni do opisywania obiektów mniej więcej tak dużych i długowiecznych, jak my; ma nasze wymiary, jest ludzki.
Levi zauważa, że z czasem wymyślano nowe słowa na określenie rozmiarów cechujących rzeczy mniejsze i większe od tych, które można dostrzec gołym okiem, na opisanie temperatur wyższych od temperatury ognia oraz nazwy liczb, takie jak miliony i miliardy – czyli wielkości, o których istnieniu wcześniej nie wiedzieliśmy.
Czy to język podąża za naszym najbardziej aktualnym, najdoskonalszym na danym etapie rozumieniem świata, czy też nasze rozumienie świata podąża za językiem? Jeśli szukamy potwierdzenia dla istnienia ograniczeń dotyczących relacji język–myśl, możemy przyjrzeć się prowadzonym obecnie badaniom nad uczeniem się maszynowym. Kiedy neuronaukowcy z Uniwersytetu Stanforda, wykorzystując duże zbiory danych behawioralnych, przyglądali się podziałowi pracy w mózgu związanej z wykonywaniem zadań kognitywnych (takich jak czytanie lub podejmowanie decyzji), wówczas algorytmy obliczeniowe grupowały wzorce jego aktywności neuronalnej inaczej, niż sugerowałyby to wzorce klasyfikacji oparte na języku. Podobnie jak wczesne próby „zlokalizowania” w mózgu różnych języków ujawniły sieci w dużej mierze nakładające się na siebie, tak samo nie dostrzeżono w nim granic między pozornie odrębnymi procesami umysłowymi. Zamiast tego klasyfikacje dokonane przez algorytmy obliczeniowe sugerują istnienie konstruktów, dla których nie mamy (jeszcze) nazw, wszechświata gwiazd, który próbujemy przeorać piórkiem. Nawet nasze konstrukty mentalne dotyczące takich pojęć jak „pamięć” i „percepcja” nie korespondują z dokładnymi opisami konstruktów, które wyłoniły się z uczenia się maszynowego. Okazało się, że pamięć i percepcja zachodzą na siebie, co sugeruje, że słownictwo, którego używamy do ich opisu, oraz nasz sposób myślenia o nich wciąż pozostają nieprecyzyjne. Pamięć i percepcja nie są kategorialnie odrębne ani w ludzkiej, ani w sztucznej inteligencji, mimo etykiet, które stosujemy, aby je rozróżnić. Być może wciąż brak nam narzędzi pozwalających dokładniej badać i nazywać zarówno nasze stany mentalne, jak i kategorie istniejących w świecie zjawisk. Samo przekonanie co do istnienia wyraźnie wyodrębnionych obiektywnych kategorii istniejących poza naszą interpretacją świata (nieważne, czy będą to stany mentalne, kolory, czy typy ludzi) może być złudzeniem utrwalanym przez język. Niezależnie od tego, czy takie „prawdziwe” kategorie istnieją, kategorie językowe i mentalne, które tworzymy my sami, mają kolosalne znaczenie, ponieważ rodzą konsekwencje w tak różnych obszarach, jak percepcja, nauka, a skutkiem niektórych z nich bywa fanatyzm.
Relacje między umysłem a językiem to przedmiot badań psycholingwistyki. Kiedy trzydzieści lat temu rozpoczęłam studia magisterskie, chciałam nie tylko lepiej zrozumieć, w jaki sposób osoby wielojęzyczne, takie jak ja, przetwarzają język, ale także dowiedzieć się czegoś więcej na temat ludzkich zdolności i ograniczeń poznawczych oraz neuronalnych. Ta książka to synteza moich własnych badań nad językiem i umysłem dotyczących wielojęzyczności oraz badań innych psycholingwistów poświęconych temu zagadnieniu. Napisałam ją w języku angielskim będącym moim trzecim językiem, wykorzystując równocześnie w pracy nad nią moją znajomość rumuńskiego (mojego języka ojczystego), rosyjskiego (mojego drugiego języka) oraz wiedzę dotyczącą języków badanych przeze mnie osób, w tym amerykańskiego języka migowego (American Sign Language– ASL), kantońskiego, niderlandzkiego, francuskiego, niemieckiego, japońskiego, koreańskiego, mandaryńskiego, polskiego, hiszpańskiego, tajskiego, ukraińskiego i wielu innych.
Jako dziecko często zwracałam uwagę na różne interesujące aspekty języków używanych w moim otoczeniu, co zresztą jest typowe dla każdego, kto uczy się języka obcego. Dlaczego na przykład Rosjanie mówią o moście „on” i „most” jest w tym języku rzeczownikiem rodzaju męskiego, dla Niemców „most” to „ona”, bo to rzeczownik rodzaju żeńskiego, a w angielskim „most” jest zupełnie pozbawiony rodzaju gramatycznego? No i jeszcze rumuński, mój język ojczysty, który ma tę dziwną właściwość, że „most” jest w nim rodzaju męskiego, ale w liczbie mnogiej rodzaj zmienia się na żeński. Jak te cechy języków wpływają na umysły ludzi i ich sposób myślenia o mostach, zwłaszcza jeśli władają kilkoma językami, w których rzeczowniki oznaczające tę samą rzecz lub ideę mogą mieć odmienne rodzaje gramatyczne?
Przeprowadzone niedawno eksperymenty pokazują, że osoby mówiące po niemiecku częściej postrzegają i opisują most jako „piękny”, „elegancki”, „delikatny”, „spokojny”, „ładny” i „smukły”. Osoby mówiące po hiszpańsku raczej postrzegają i opisują ten sam most jako „ogromny”, „niebezpieczny”, „długi”, „mocny”, „solidny” i „strzelisty”. Skąd ta różnica? Rzeczownik „most” ma w niemieckim i hiszpańskim odmienny rodzaj gramatyczny. Czy na podstawie wymienionych przymiotników możemy go odgadnąć? Zgadza się, w hiszpańskim „most” jest rodzaju męskiego. Wciąż trwają obrady, dlaczego rumuńskie mosty zmieniają swój rodzaj gramatyczny. (Nie tylko mosty; w tym języku znajdziemy także wiele innych rzeczowników, które w liczbie pojedynczej są rodzaju męskiego, a w liczbie mnogiej stają się żeńskie). To, do jakiego stopnia rodzaj gramatyczny obiektów w naszym otoczeniu wpływa na nasz sposób myślenia o nich, nie pozostaje bez wpływu na dzisiejsze dyskusje dotyczące używania zaimków rodzajowych i szerzej – języka nacechowanego rodzajowo, właśnie dlatego że takie zaimki skutecznie generują ukryte skojarzenia wpływające na postrzeganie przez użytkowników języka samych siebie oraz innych ludzi.
Nazwy albo – mówiąc inaczej – etykiety językowe, którymi się posługujemy, mają znaczenie. Rzecz tak banalna, jak zmiana określenia, za pomocą którego opisujemy jakieś osoby: kiedy na przykład zamiast „niewolnicy” mówimy „ludzie zniewoleni” lub „ludzie, którzy byli w przeszłości zniewoleni” – to powoduje natychmiastową zmianę mentalną w naszej głowie w kwestii ich postrzegania.
Dzięki kontaktom z wieloma różnymi językami nabywamy umiejętności potrzebnych do tego, aby likwidować narastające podziały społeczne i tworzyć rozwiązania pojawiające się na horyzoncie problemów o skali globalnej. Jeśli potrafimy docenić bezpośrednio użyteczność i piękno innego języka oraz światopoglądu, to zgodzimy się chyba, że tym samym rzadziej będziemy popadać w fanatyzm czy demonizować różniących się od nas ludzi.
Każda osoba świadoma potęgi języka będzie także miała się na baczności, ilekroć ktoś podejmie próbę manipulowania nią za pomocą słów, niezależnie od tego, czy będą to politycy, reklamodawcy, prawnicy, współpracownicy czy członkowie rodziny. Niektórym ludziom płaci się krocie za manipulowanie językiem w taki sposób, byśmy kupowali te, a nie inne produkty, głosowali na tę, a nie inną partię lub ferowali takie, a nie inne wyroki. Władając kilkoma językami, jesteśmy bardziej wyczuleni na to, jak słowa kształtują nasze odczucia, ponieważ bezpośrednio doświadczamy subtelnych różnic językowych.
Nieuwzględnienie takich różnic może prowadzić do katastrofy. Sonda NASA – Mars Climate Orbiter – mająca badać klimat Marsa, spłonęła doszczętnie w atmosferze Czerwonej Planety. Setki milionów dolarów, lata pracy i miesiące lotu poszły z dymem tylko dlatego, że ktoś nie przekonwertował jednostek miary z systemu anglosaskiego na system metryczny. Informację o znacznie bardziej tragicznych skutkach, jeśli nie błędnego tłumaczenia, to na pewno błędnej interpretacji czyichś słów, znajdziemy w udostępnionych niedawno opinii publicznej dokumentach Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych.
Kiedy przywódcy aliantów – Truman, Churchill, Stalin i Czang Kaj-szek – spotkali się w Niemczech w 1945 roku, pod koniec drugiej wojny światowej, wystosowali do premiera Japonii Kantarō Suzuki ultimatum z żądaniem bezwarunkowej kapitulacji, stwierdzając równocześnie, że jakakolwiek negatywna odpowiedź spowoduje „natychmiastowe i całkowite zniszczenie” jego kraju. Gdy dziennikarze poprosili premiera Suzukiego o wypowiedź w tej sprawie, ten, jak to często mają w zwyczaju politycy, odparł, że wstrzymuje się od komentarza. Użyte przez niego słowo mokusatsu pochodzące od słowa „cisza” można przetłumaczyć na wiele sposobów – od „pozostawanie w mądrej bierności” przez „niezwracanie uwagi” po „traktowanie kogoś lub czegoś z cichą pogardą”. Dyplomatyczne nieporozumienie miało wymiar epokowy; źle wybrane tłumaczenie zinterpretowano na Zachodzie jako wrogą reakcję premiera. Agencja Bezpieczeństwa Narodowego pisze:
To słowo ma także inne znaczenia całkowicie odmienne od tego, co chciał powiedzieć Suzuki. Niestety, międzynarodowe agencje informacyjne uznały za stosowne poinformować świat, że w oczach japońskiego rządu ultimatum było „niewarte komentarza”. Urzędnicy amerykańscy, rozgniewani tonem oświadczenia Suzukiego, (…), postanowili działać bezwzględnie. W ciągu dziesięciu dni podjęto decyzję o zrzuceniu bomby atomowej, w rezultacie czego zrównano z ziemią Hiroszimę.
A teraz coś lżejszego: gdy studiowałam na Emory University w Georgii, rodzinnym stanie prezydenta Stanów Zjednoczonych Jimmy’ego Cartera, ten co roku spotykał się ze studentami z zagranicy. Któregoś razu, dla rozluźnienia nastroju, prezydent, z charakterystyczną dla siebie serdecznością i poczuciem humoru, podzielił się historią swojego przemówienia, które wygłosił podczas wizyty w Japonii. Jak wspomniał, rozpoczął je od opowiedzenia dowcipu. Gdy tylko tłumacz przełożył jego słowa na japoński, cała sala ryknęła śmiechem. Po przemówieniu Carter spytał tłumacza, dlaczego jego dowcip wywołał aż tak entuzjastyczną reakcję. Tłumacz, naciskany, wyznał wreszcie, że nie wiedział, jak przetłumaczyć dowcip, i zamiast tego powiedział: „Prezydent Carter zażartował. Dlatego teraz wszyscy muszą się zaśmiać”.
Wiele bym dała, gdyby po każdym moim dowcipie rozlegała się salwa śmiechu. Nauka obcego języka nie sprawi, że nagle zaczniemy tryskać humorem, przerodzimy się w geniuszy czy staniemy się bardziej seksowni. Nie przybędzie nam od tego włosów na głowie ani nie zostaniemy miliarderami – choć zachodzi związek między wielojęzycznością a dochodami.
Oto niektóre wyniki badań przeprowadzonych w laboratoriach na całym świecie na temat konsekwencji nauki obcego języka:
•U osób starszych wielojęzyczność opóźnia o cztery do sześciu lat chorobę Alzheimera oraz inne rodzaje demencji, zwiększając rezerwy poznawcze.
•U dzieci nauka drugiego języka oznacza znacznie wcześniejsze uświadomienie sobie arbitralności etykiet językowych – mleko może nazywać się „mleko”, leche lub mołoko albo możemy sobie na nie wymyślić jakieś inne słowo. Świadomość tego, że świat i system opisujących go symboli nie są ze sobą tożsame, prowadzi do bardziej rozwiniętych umiejętności metajęzykowych kładących podwaliny pod jeszcze bardziej zaawansowane procesy metapoznawcze oraz rozumowanie wyższego rzędu.
•Posługiwanie się więcej niż jednym językiem pozwala danej osobie w ciągu całego jej życia z lepszymi rezultatami wykonywać zadania powiązane z funkcjami wykonawczymi mózgu, dzięki czemu potrafi lepiej skupić się na tym, co istotne, oraz ignorować to, co nieistotne.
•Znając kilka języków, wyraźniej dostrzegamy powiązania między elementami rzeczywistości w innym wypadku niedostrzegalne, co skutkuje lepszymi wynikami w zadaniach wymagających kreatywności i nieszablonowego myślenia.
•Gdy posługujemy się językiem nieojczystym, rośnie prawdopodobieństwo podejmowania przez nas bardziej logicznych i korzystniejszych społecznie decyzji.
Rosnąca w szybkim tempie globalna społeczność internetowa oraz łatwość podróżowania oznaczają, że większość z nas prędzej czy później będzie musiała komunikować się z ludźmi mówiącymi innymi językami. Możemy się w tych osobach zakochać, mogą zostać naszymi przyjaciółmi czy członkami naszej rodziny, będziemy z nimi chodzić do szkoły lub razem pracować.
Każdy z nas używa języka. Ale tylko garstka pojmuje jego moc. To tak, jakbyśmy byli w posiadaniu jakiejś cennej rzeczy, zupełnie o tym nie wiedząc. Czasami czuję się jak rzeczoznawca w programie Skarby ze strychu pokazujący, że niepozorny zakurzony przedmiot znaleziony w pudle leżącym pod krokwiami ma w rzeczywistości ogromną wartość.
Jestem psycholingwistką, ponieważ kocham języki i fascynuje mnie wzajemne oddziaływanie na siebie języka i umysłu. Mam nadzieję, że po lekturze tej książki każdy uświadomi sobie ukryte w nim niesamowite możliwości, lepiej zrozumie działanie ludzkiego umysłu i rozbudzi drzemiący w sobie potencjał.
* Wszystkie cytaty biblijne za: Pismo Święte Starego iNowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wydanie piąte, Poznań–Warszawa 2014 (przyp. tłum.).
Koran, przeł. Józef Bielawski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 303.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Jednostka
„Granice mego języka oznaczają granice mego świata”.
Ludwig Wittgenstein
1 Językowy zawrót głowy
Żyjemy w świecie kodów. Niektóre, jak oprogramowanie, odznaczają się ścisłością, a inne płynnością – jak nasz język ojczysty. Jedne, jak matematyka, wychodzą poza ludzkie doświadczenie. Inne są przepełnione fanatyzmem. Jeszcze inne przypominają poezję. Wszystko to języki. Wszystko to kody.
Nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy, nasze umysły cały czas wykorzystują wiele różnych kodów – matematyki, muzyki, języków mówionych lub migowych. Ludzki mózg jest zdolny pomieścić wiele takich form komunikacji, a kiedy je sobie przyswajamy, stają się furtkami prowadzącymi do nowej wiedzy i doświadczeń. Zaczynamy postrzegać świat inaczej niż dotąd, a w rezultacie nasze mózgi ulegają transformacji.
Wiele osób wciąż nie dostrzega korzyści płynących z nauki języków obcych. Dzieje się tak tylko dlatego, że konsekwencje wielojęzyczności są rozumiane opacznie, bagatelizowane, a nawet upolityczniane. Tymczasem znajomość innych języków może prowadzić do nowych sposobów myślenia, które w innym wypadku byłyby dla nas nieosiągalne. Tak jak wiedza matematyczna umożliwia wiele niewyobrażalnych bez niej rzeczy, takich jak konstruowanie sztucznej inteligencji, zstępowanie na dno oceanów lub wznoszenie się ku innym planetom, i tak jak nauka notacji muzycznej pozwala usłyszeć wzorce dźwiękowe skomponowane przed wiekami lub w innym zakątku globu, podobnie nauka innego języka otwiera nas na nowy sposób kodowania rzeczywistości i nowe formy myślenia.
Wszyscy grający w Boggle wiedzą, o czym mówię: nic tak nie irytuje podczas tej gry, jak to, kiedy ktoś odwraca w swoją stronę tackę z kostkami. Możliwe, że my sami niejednokrotnie tak robiliśmy, gdy nasz mózg coś nagle odkrył – obrócenie tacki zmieniło naszą perspektywę, zobaczyliśmy te same litery w inny sposób, dostrzegliśmy więcej słów i poprawiliśmy swój wynik.
Dokładnie tak samo każdy opanowany przez nas nowy język pozwala nam w inny niż dotąd sposób uzyskiwać i interpretować informacje, zmieniając sposób myślenia i odczuwania, wpływając na to, co widzimy, dostrzegamy i zapamiętujemy, oddziałując na nasze decyzje, pomysły i spostrzeżenia oraz działania. Gdy spojrzymy na tackę z literami pod innym kątem, w mózgu aktywują się odrębne neurony i inne niż przedtem sieci neuronowe generują nowe odpowiedzi na pytanie: „Jakie słowa widzę?”. Podobnie w codziennym życiu mózg udziela różnych odpowiedzi w zależności od tego, jak odbierane przez niego dane są organizowane przez język.
Pojedyncze słowo może być nośnikiem złożonego pojęcia, takiego jak „grawitacja”, „genom” lub „miłość”, kodując duże porcje informacji w postaci małych jednostek komunikacyjnych i optymalizując w ten sposób ich przechowywanie i uczenie się. Koncepcja języka jako systemu symboli to podstawa nauki badającej język i umysł.
Możliwości jednego systemu symbolicznego zawsze mają swoje granice. Przyswojenie sobie kilku takich systemów i częste z nich korzystanie zmienia zaś sposób działania umysłu oraz strukturę mózgu. W takiej sytuacji można mówić nie tylko o kumulacji skutków, ale także o ich transformacyjnym działaniu.
Dla niektórych z nas zaskakująca może być informacja, że większość ludzi jest dwujęzyczna lub wielojęzyczna. Obecnie na świecie mówi się ponad siedmioma tysiącami języków. Największą liczbę użytkowników mają angielski i mandaryński (oba ponad miliard), dalej hindi i hiszpański (każdy ponad pół miliarda), a następnie francuski, arabski, bengalski, rosyjski i portugalski. Dwu- lub wielojęzyczność to raczej norma niż wyjątek. Spójrzmy: językiem urzędowym w Indonezji jest indonezyjski, którym posługuje się ponad dziewięćdziesiąt cztery procent populacji tego kraju, ale jest to pierwszy język tylko dla dwudziestu procent mieszkańców. Językiem pierwszym z największą liczbą użytkowników jest jawajski, ale posługuje się nim tylko trzydzieści procent Indonezyjczyków. W wielu krajach Europy, Azji, Afryki i Ameryce Południowej dzieci od urodzenia przyswajają sobie co najmniej dwa języki, a potem uczą się kolejnych w szkole lub jako dorośli. Mieszkańcy takich krajów jak Luksemburg, Norwegia i Estonia są w ponad dziewięćdziesięciu procentach dwu- lub wielojęzyczni. Około dwóch trzecich Europejczyków mówi co najmniej dwoma językami (Komisja Europejska szacuje, że jedna czwarta mówi trzema lub więcej) i podobnie dwujęzyczna jest ponad połowa populacji Kanady. Liczby te są jeszcze większe w przypadku osób z wyższym wykształceniem – w tej grupie wśród obywateli Unii Europejskiej ponad osiemdziesiąt procent zadeklarowało znajomość co najmniej dwóch języków.
W wielu państwach kilka języków urzędowych to element świadomej polityki. Kanada ma dwa języki urzędowe, Belgia trzy, a Republika Południowej Afryki aż dziewięć. W Indiach konstytucja gwarantuje status urzędowy ponad dwudziestu językom, a wielojęzyczność to w tym kraju norma. Na całym świecie około sześćdziesięciu sześciu procent dzieci dorasta w rodzinach dwujęzycznych, a w wielu krajach nauka języka obcego jest obowiązkową częścią programu szkolnego.
Nawet w Stanach Zjednoczonych, kraju tradycyjnie jednojęzycznym, szybko rośnie odsetek osób znających co najmniej dwa języki. Z danych statystycznych wynika, że ponad jedna piąta mieszkańców posługuje się w domu językiem innym niż angielski; w 2020 roku było to dwadzieścia dwa procent, lecz w ciągu ostatnich czterdziestu lat liczby te uległy podwojeniu i wciąż rosną, zbliżając się w dużych miastach do pięćdziesięciu procent.
Gospodarstwa domowe w USA, w których mówi się językiem innym niż angielski.
A przecież dopiero stawiamy pierwsze kroki na drodze do zrozumienia działania wielojęzycznego umysłu. Dlaczego? Ponieważ do tej pory psycholingwiści grali w Boggle, nie obracając tacki z literami. Większość badań koncentrowała się i nadal koncentruje na populacjach jednojęzycznych, co oznacza, że patrzymy na mózg i jego możliwości przez pryzmat osób mówiących jednym językiem, w rezultacie czego obraz, który otrzymujemy, jest nie tylko ograniczony i niepełny, ale też w wielu przypadkach błędny.
Koncentracja w badaniach kognitywnych wyłącznie na osobach jednojęzycznych to jak badanie chorób serca i cukrzycy jedynie u białych mężczyzn, a następnie ekstrapolacja wyników na wszystkich ludzi. Obecnie wiemy, że choroby serca objawiają się inaczej u kobiet niż u mężczyzn, a cukier odmiennie metabolizuje się u mieszkańców Zachodu niż w rdzennych populacjach Ameryki Północnej i Południowej. Mózgi ludzi mówiących więcej niż jednym językiem lub dialektem mają inną architekturę językową, poznawczą i neuronalną niż mózgi osób jednojęzycznych. Zbyt długo różnice te postrzegano jako szum, a nie sygnał; jako problematyczne, a nie prototypowe złożone systemy ludzkiej natury, którymi są w rzeczywistości.
Jakie niebezpieczeństwa wiążą się z pomijaniem w badaniach zróżnicowania językowego? Jednym z przykładów jest amerykańska ustawa imigracyjna (Immigration Act) z 1924 roku podpisana przez prezydenta Calvina Coolidge’a, która faworyzowała imigrację z krajów północno-zachodniej Europy i ograniczała napływ imigrantów z krajów Europy Południowo-Wschodniej, Azji i Afryki. Uzasadnieniem dla tej dyskryminującej polityki mającej „poprawić” pulę genetyczną Stanów Zjednoczonych były, jak już dzisiaj wiadomo, błędne badania psychometryczne dotyczące poziomu inteligencji różnych grup etnicznych i rasowych – „badania eugeniczne” nieuwzględniające różnic językowych oraz kulturowych, wykorzystujące dane zebrane od osób często nieposługujących się językiem, w którym zadawano im pytania. Wyobraźmy sobie, że przypłynęliśmy do Stanów Zjednoczonych z jakiejś wioski w Europie, znaleźliśmy się w ośrodku dla imigrantów na Ellis Island i zostajemy poddani testowi na „inteligencję” przeprowadzanemu w języku, którego nie znamy. Czy można się dziwić, że osoby władające angielskim lub innymi językami germańskimi osiągały w takich testach lepsze wyniki niż osoby posługujące się językami znacznie odmiennymi od angielskiego?
Chociaż ustawę ostatecznie uchylono, to nacechowana uprzedzeniami polityka imigracyjna nadal roznosi się szerokim echem. Brak zrozumienia osób wielojęzycznych wciąż skutkuje niepełnym i wypaczonym obrazem ludzkiego potencjału, ograniczonymi możliwościami jednostek, negatywnym nastawieniem do imigrantów i języków obcych oraz dyskryminującą polityką edukacyjną i społeczną. Uwzględnienie osób wielojęzycznych w badaniach naukowych może pomóc uzyskać dokładne odpowiedzi na pytania dotyczące tego, kim jesteśmy.
Do niedawna nie mieliśmy narzędzi pozwalających studiować wielojęzyczne mózgi, jednak dzięki postępom w nauce i diagnostyce obecnie dysponujemy nowymi technikami badawczymi, takimi jak: funkcjonalne obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego (fMRI), mierzące stopień natlenienia krwi w mózgu; elektroencefalografia (EEG), odwzorowująca aktywność elektryczną w mózgu; okulografia, pozwalająca rejestrować ruch gałek ocznych i rozszerzanie się źrenic; uczenie się maszynowe; i wreszcie ogromne zbiory danych z różnych krajów dostępne w Internecie.
W eksperymentach przeprowadzanych w moim laboratorium dowodzimy za pomocą okulografii, że to, na co zwracamy uwagę i co zapamiętujemy w codziennym życiu, warunkowane jest przez języki, które znamy i którymi w danej chwili się posługujemy.
W trakcie tych eksperymentów sadzamy przy biurku osoby biling-walne i rejestrując ruch ich gałek ocznych, prosimy je o przesuwanie różnych przedmiotów. Pomysł eksperymentu zasadza się na tym, że nazwy niektórych z tych przedmiotów częściowo nachodzą na siebie fonetycznie w różnych językach. Przykłady to angielskie marker (mazak) i rosyjskie marka (znaczek pocztowy), angielskie glove (rękawiczka) i rosyjskie głaz (oko) lub angielskie shark (rekin) i rosyjskie szarik (kulka, balonik). Prowadząc badania będące częścią mojej pracy doktorskiej, musiałam się sporo nachodzić po sklepach, szukając przedmiotów przydatnych w takich eksperymentach; dzisiaj te badania można już przeprowadzać zdalnie, wykorzystując do tego kamery internetowe. Analizy ruchów gałek ocznych pokazują, że kiedy osoby bilingwalne słyszą słowa w jednym języku (na przykład angielskie marker, glove lub shark), ich wzrok bezwiednie wędruje w kierunku przedmiotów, których nazwy pokrywają się z tymi nazwami w drugim języku (na przykład marka, głaz i szarik w rosyjskim).
Osoby bilingwalne, podobnie jak jednojęzyczni użytkownicy angielskiego, spoglądają na przedmioty, których angielskie nazwy częściowo zachodzą na siebie: marker i marbles (kulki do gry) lub spear (włócznia) i speaker (głośnik), ale tylko ludzie władający rosyjskim i angielskim kierują wzrok ku przedmiotom, których nazwy zachodzą na siebie w obu językach: marker i marka lub spear i spiczki (zapałki). Jednojęzyczni użytkownicy angielskiego nie spoglądają na takie przedmioty częściej niż na inne, które mają przed sobą. Ta różnica między osobami dwujęzycznymi i jednojęzycznymi badanymi z wykorzystaniem dokładnie tych samych bodźców wskazuje, że ruchy gałek ocznych w kierunku przedmiotu, którego nazwa brzmi podobnie w innym języku, spowodowane są równoległą aktywacją drugiego języka w umyśle osoby bilingwalnej.
W innym prostym i pomysłowym eksperymencie, czyli zadaniu demonstrującym tak zwany efekt Stroopa, badanym pokazuje się wyrazy takie jak CZARNY lub ZIELONY zapisane różnymi kolorami i prosi o nazwanie koloru, którym zostały napisane, bez zwracania uwagi na ich treść. Gdy badani mają przed sobą słowo CZARNY zapisane czarnym kolorem, potrafią nazwać ten kolor szybciej niż wówczas, gdy demonstrowany im wyraz to ZIELONY. Okazuje się, że osoby wielojęzyczne osiągają w tym eksperymencie lepsze wyniki. Ich zdolność do zwracania uwagi na kolor, w którym coś zostało zapisane (informacja istotna w eksperymencie), oraz ignorowania znaczenia samego słowa (informacja nieistotna) to pośredni skutek doświadczenia osób wielojęzycznych zmuszonych ciągle skupiać się na jednym języku i hamować bodźce pochodzące z innych znanych im języków. Z biegiem czasu zdolność hamowania takich bodźców sprawia, że mózg takich osób potrafi lepiej skupić się na istotnych parametrach oraz ignorować informacje nieistotne, co jest cechą charakterystyczną funkcji wykonawczej.
Wpływ wielojęzyczności nie ogranicza się do funkcji wykonawczych, ale rozciąga się na pamięć, emocje, percepcję i niemal każdy aspekt naszego doświadczania świata. Jedno z badań wykazało, że gdy osobom dwujęzycznym władającym mandaryńskim i angielskim pokazuje się posąg przedstawiający osobę stojącą z podniesioną ręką i patrzącą w dal, prosząc o jego nazwanie, to kiedy odpowiadały po angielsku, częściej mówiły „Statua Wolności”, a kiedy w mandaryńskim – „Przewodniczący Mao”. Pytane, gdzie i kiedy Japonia przeprowadziła pierwszy atak podczas drugiej wojny światowej, odpowiadając po angielsku, częściej mówiły „Pearl Harbor, 1941”, a po mandaryńsku – „Lugouqiao, 1937” (pierwsze wydarzenie to atak na Stany Zjednoczone, a drugie to wcześniejsze o cztery lata zaatakowanie przez Japończyków Chin). Poproszeni o wskazanie kobiety, która odniosła w życiu sukces pomimo niepełnosprawności fizycznej, odpowiadając po angielsku, częściej wskazywali Helen Keller, a w języku mandaryńskim – Zhang Haidi. Osoby uczestniczące w eksperymencie znały obie odpowiedzi na powyższe pytania, jednak szybkość i prawdopodobieństwo pojawienia się tej, a nie innej zmieniały się w zależności od języka, którym mówiły w danej chwili. Ponieważ język i kultura są ze sobą ściśle powiązane, język jest nośnikiem kultury, a zmiana języka zmienia perspektywę kulturową danej osoby.
Nawet nasze osobiste wspomnienia dotyczące dzieciństwa, związków z innymi ludźmi oraz tego, co przeżyliśmy, różnią się u osób wielojęzycznych w zależności od języka. Takie osoby częściej przypominają sobie zdarzenia powiązane z określonym językiem, gdy właśnie nim się posługują. W innym badaniu osoby dwujęzyczne częściej przypominały sobie wydarzenia z dzieciństwa (przed wyemigrowaniem do Stanów Zjednoczonych), gdy mówiły w swoim ojczystym języku, kiedy natomiast mówiły po angielsku, częściej przypominały sobie wydarzenia z życia w Ameryce.
Jedna z moich studentek przesłała mi następującą wiadomość:
Chciałam sprawdzić, jak to jest w moim wypadku, dlatego, rozmawiając za pomocą aplikacji FaceTime z mamą, poprosiłam ją, by na początku rozmowy zadała mi pytanie dotyczące jakiegoś wspomnienia w języku chińskim, a następnie, pod koniec rozmowy, zadała mi to samo pytanie ponownie, ale tym razem po angielsku. (Trudno oczywiście mówić w tym wypadku o obiektywności eksperymentu, ale i tak był to ciekawy pomysł!) Pytanie zadane mi przez mamę, brzmiało: „Jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie dotyczące zabawy?”. Kiedy zapytała mnie o to po kantońsku, przypomniałam sobie plac zabaw obok naszego dawnego mieszkania, ale kiedy zwróciła się do mnie po angielsku, pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy, była zabawa „w królewnę” w przedszkolu. Choć na początku wydawało mi się dziwne, że na takie samo pytanie udzieliłam dwóch różnych odpowiedzi, to zastanawiając się dłużej, dostrzegałam w tym coraz więcej sensu. Jako mała dziewczynka rozmawiałam z rodzicami na placu zabaw po kantońsku, natomiast w przedszkolu mówiliśmy po angielsku.
To, że dostępność wspomnień różni się w zależności od języka – zjawisko to nazywa się pamięcią zależną od języka (language-dependent memory) – nie jest bez znaczenia, gdy w czasie procesu przesłuchuje się dwujęzycznych świadków lub gdy w ramach terapii chcemy uzyskać od dwujęzycznych klientów dostęp do traumatycznych wydarzeń z ich przeszłości.
Wspomnienia wysuwające się na pierwszy plan kształtują nasz sposób myślenia o sobie oraz naszą perspektywę. Języki, którymi władamy, mogą nawet wpływać na to, jak doświadczamy miłości i nienawiści. „Kocham cię” inaczej brzmi wypowiadane w języku ojczystym niż w języku obcym, ponieważ ten pierwszy odznacza się większą siłą emocjonalną. To również tłumaczy, dlaczego niektóre osoby wielojęzyczne wolą używać języka innego niż ojczysty, gdy odczuwają potrzebę dystansu emocjonalnego. Nie znaczy to, że są jak wyzbyci emocji Wolkanie z serialu Star Trek, pozwala im to jednak oderwać się emocjonalnie od intensywnych skojarzeń języka ojczystego. Jak powiedział kiedyś Nelson Mandela: „Jeśli mówisz do kogoś w języku, który rozumie, twój przekaz dociera do jego głowy. Jeśli zwracasz się do niego w jego ojczystym języku, trafiasz do jego serca”.
To twierdzenie może wydawać się przesadne, niemniej osoba wielojęzyczna potrafi całkiem dosłownie odczuwać inne emocje w stosunku do ludzi, wydarzeń lub zjawisk, używając takiego, a nie innego języka. Prawdopodobieństwo, że poruszą nas jakieś wulgaryzmy, zmienia się w zależności od tego, czy słyszymy je w języku ojczystym, czy w innym. Osoby wielojęzyczne zgłaszają nie tylko odczuwanie innych emocji, ale także odmienne reakcje fizjologiczne (czego dowodem są reakcje skórno-galwaniczne mierzące stopień pobudzenia, potencjały związane z jakimś zdarzeniem oraz wyniki funkcjonalnego obrazowania metodą rezonansu magnetycznego monitorującego aktywność mózgu), a umysły tych ludzi, w zależności od języka, podejmują różne powodowane emocjami decyzje. Dokładny związek między pozytywnymi i negatywnymi emocjami a językiem różni się w zależności od osoby. Niekiedy drugi język ma bardziej pozytywne konotacje, ponieważ kojarzy się z wolnością, możliwościami, dobrobytem finansowym i ucieczką przed prześladowaniami, podczas gdy język ojczysty łączy się w świadomości danego człowieka z ubóstwem, prześladowaniami i trudnościami. U niektórych ludzi jest odwrotnie – drugi język kojarzy się z trudnościami, z którymi mierzą się jako imigranci, dyskryminacją oraz brakiem bliskich relacji, podczas gdy język ojczysty oznacza dla nich więzi rodzinne, przyjaźnie i miłość rodzicielską. Wiele innych osób sytuuje się pomiędzy tymi dwoma biegunami, mając z każdym z języków zarówno pozytywne, jak i negatywne skojarzenia.
Duża liczba badań dotyczących tego, co określa się zbiorczo jako „efekt języka obcego”, wskazuje, że w różnych sferach życia, począwszy od ocen moralnych po alokacje finansowe, ludzie podejmują bardziej logiczne i racjonalne decyzje, posługując się w danej chwili językiem nieojczystym. I tak na przykład w jednej z wersji klasycznego eksperymentu służącego do badania systemu wartości badanej osobie mówi się, że w kierunku pięciu robotników pracujących na torach zbliża się szybko rozpędzony wagon, którego ci nie widzą. Następnie informuje się ją, że ona sama stoi na moście nad torami kolejowymi, a obok niej jest mężczyzna dźwigający ciężki plecak. Jeśli zepchnie go z mostu na tory, mężczyzna zginie, ale wagon się zatrzyma – i w ten sposób badana osoba uratuje pięciu robotników. Czy dopuszczalne jest zabicie jednego człowieka, aby ocalić pięciu?
Kiedy osoby dwujęzyczne odpowiadały na to pytanie w języku ojczystym, taką możliwość dopuszczało tylko dwadzieścia procent badanych. Gdy odpowiadały w języku obcym, ten odsetek wzrastał do trzydziestu trzech procent. Bardziej utylitarne podejście wynikało po prostu ze zmiany języka.
W innym eksperymencie, tym razem dotyczącym skłonności do oszukiwania, osoba dwujęzyczna miała rzucić kostką, a następnie podać wynik (który znała tylko ona), by uzyskać nagrodę proporcjonalną do liczby oczek. Gdyby wszyscy badani byli uczciwi, należało oczekiwać, że rozkład wyników będzie odpowiadał prawdopodobieństwu pojawienia się na kostce dowolnej liczby od 1 do 6, tymczasem badani, gdy zadawano im pytanie w ich języku ojczystym, częściej zgłaszali, że wyrzucili 5 lub 6. Okazuje się zatem, że język wpływa na to, jak często skłonni jesteśmy oszukiwać, jak utylitarystyczna jest nasza postawa, oraz na ogólny proces podejmowania decyzji. Można nawet powiedzieć, że gdy jesteśmy dwujęzyczni, uczciwość przemawia głośniej w naszym drugim języku.
Zasadniczo rzecz biorąc, język zmienialudzi, wysuwając na pierwszy plan różne strony ich osobowości i „włączając” odmienne tożsamości. Może nie tak bardzo, jak w przypadku doktora Jekylla i pana Hyde’a, niemniej inny język może wydobyć na powierzchnię aspekt tożsamości pozostający w uśpieniu w języku ojczystym.
Nauka innego języka, poza tożsamością, wspomnieniami i relacjami międzyludzkimi, pozwala nam także w inny niż dotąd sposób strukturyzować otaczający nas świat. Rodzimi użytkownicy języka angielskiego przyjmują zazwyczaj, że tęcza składa się z siedmiu kolorów. W rzeczywistości jest ich nieskończenie wiele, ponieważ przechodzą jeden w drugi w formie płynnie zmieniających się odcieni, między którymi brak wyraźnych granic. Postrzeganie i konceptualizacja tęczy przez użytkowników angielszczyzny uwarunkowane są nazwami kolorów, które podsuwa im język, a osoby posługujące się innymi językami, w których występują inne słowa na oznaczenie kolorów, widzą i wyobrażają sobie tęczę w odmienny sposób.
Rozgraniczenia nakładane na postrzeganie barw tęczy i kategoryzowanie rzeczywistości za pomocą słów będących filtrami, przez które spoglądamy na świat, nie ograniczają się do percepcji wzrokowej, ale dotyczą również zapachów, smaków, wrażeń dotykowych, postrzegania czasu oraz niezliczonych innych doświadczeń. Koneser wina lub whisky dysponuje znacznie bogatszym słownictwem pozwalającym mu opisać bukiet, smak i finisz alkoholu, dzięki czemu potrafi rozpoznać i zapamiętać subtelne różnice niedostrzegalne dla innych osób. Podobnie szef kuchni lub perfumiarz mają do dyspozycji w swoim języku nazwy smaków i zapachów pozwalające im dostrzec, rozróżnić, stworzyć i zapamiętać subtelne różnice między składnikami. Takie właśnie nazwy odgrywające rolę etykiet i będące częścią tego lub innego języka wpływają na nasze postrzeganie świata. Niezależnie od tego, gdzie miałaby przebiegać granica takiego wpływu, mamy dowody na to, że przynajmniej niektóre postrzegane przez nas i zapamiętywane aspekty rzeczywistości różnią się w zależności od tego, jakimi etykietami je opatrujemy. Nauka nowego języka umożliwia nam przetwarzanie informacji płynących z otaczającego nas środowiska bez ograniczeń narzucanych przez język, którym władaliśmy do tej pory.
Nasze postrzeganie rzeczywistości powiązane jest nie tylko ze słownictwem danego języka, lecz także z wzorcami aktywacji neuronów mózgowych różniącymi się u poszczególnych osób w zależności od indywidualnych doświadczeń. To, co postrzegamy jako rzeczywistość, jest, zasadniczo rzecz biorąc, wynikiem aktywności naszego mózgu. Ponieważ nasze percepcje i myśli są powiązane z wzorcami aktywacji neuronów, różne języki aktywują zaś różne sieci neuronalne, osoby mówiące wieloma językami zdolne są przekraczać te mentalne granice w sposób, który musi budzić zdumienie. To, co widzimy lub słyszymy, zależy od tego, które neurony w mózgu ulegną prawdopodobnie aktywacji, ich aktywacja uwarunkowana jest zaś tym, które neurony zostały wcześniej pobudzone w wyniku naszych niedawnych doświadczeń. Gdy osoby dwujęzyczne przełączają się na inny język, zmieniają się również ich sieci aktywacji neuronalnej, a wraz z nimi postrzeganie i interpretacja rzeczywistości, co pozwala na korzystanie z wielu równocześnie aktywowanych sieci neuronalnych, a tym samym, jak się wydaje, egzystowanie do pewnego stopnia w kilku wymiarach.