Poskromienie złośnicy - Agnieszka Kowalska-Bojar - ebook

Poskromienie złośnicy ebook

Kowalska-Bojar Agnieszka,

4,2

Opis

Pamiętacie znakomitą komedię Dama za burtą?

Joanna jest piękną, odnoszącą sukcesy w pracy kobietą i najmłodszym dziekanem w historii renomowanej uczelni. Niestety, ma także opinię osoby niezwykle wymagającej i takiej, która ludzi niżej wykształconych traktuje z pogardą. Pewnego dnia dyscyplinarnie zwalnia z pracy jednego z robotników, oskarżając go o kradzież, której nie dokonał. Zadowolona, bez wyrzutów sumienia wyjeżdża na wakacje i tam przypadek sprawia, że traci pamięć. Trafia w ręce Konrada, wcześniej zwolnionego pracownika, który postanawia się na niej odegrać. Wmawia Joannie, że jest jej mężem, zdewastowana chałupa wymarzonym domem, a trzech siostrzeńców ich synami. Jednak kiedy pomiędzy nimi zaczynają pojawiać się uczucia, sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót. 

#niegrzecznenowele to seria odprężających i relaksujących, często jednowątkowych historii. Ich mała objętość gwarantuje, iż nie będziesz musiała odkładać czytania na później.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 81

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (53 oceny)
31
9
8
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Marta5151

Całkiem niezła

Taka sobie...
31
gaga1405

Nie oderwiesz się od lektury

Joanna to ambitna, odnosząca sukcesy zarazem wyniosła dziekan na renomowanej uczelni. Przez pomyłkę oskarża jednego z fizycznych pracowników o kradzież. Gdy mimo braku winy mężczyzna zostaje zwolniony, kobieta nie ma zamiaru odczuwać z tego powodu wyrzutów sumienia i wyjeżdża na urlop. Niefortunny upadek, z którego ratuje ją nie kto inny jak zwolniony z jej powodu Konrad, wywołuje u niej chwilową utratę pamięci. Mężczyzna ma zamiar wykorzystać niedyspozycję kobiety a przy okazji dać jej nauczkę do końca życia. Podaje się za jej męża, a swoich siostrzeńców za ich wspólne dzieci. Kobieta trafia do zdezelowanego domku jako żona prostaka, matka wyrodnych dzieciaków, której miejsce jest przy garach. Między świeżo upieczonymi, fikcyjnymi małżonkami zaczyna iskrzyć. Jak poradzą sobie w nowej sytuacji? Joannę, poznajemy jako wredną babę, która ocenia ludzi przez pryzmat wykształcenia, wykonywanej pracy oraz wyglądu. Samej przed sobą ciężko jej się przyznać, że zwyczajny, prosty mężczyzna, po ...
10
ESzach

Nie oderwiesz się od lektury

Extra
10
Gryzmula

Całkiem niezła

Gdyby nie humor sytuacyjny ocena byłaby jeszcze niższa. Bardzo banalna i naciągana historyjka.
11
Melania22

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




#niegrzecznenowele

Poskromienie

złośnicy

Agnieszka Kowalska-Bojar

www.motylewnosie.pl

Poznań 2023

Copyright © Agnieszka Kowalska-Bojar

Wydanie I

Poznań 2023

Ebook ISBN 978-83-66352-45-2

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione bez wcześniejsze pisemnej zgody autora oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.

Korekta i redakcja: Roma Wośkowiak

Wydawnictwo:

motyleWnosie

[email protected]

Ebooki i książki kupisz na stronie:

www.motylewnosie.pl

www.sklep.motylewnosie.pl

Takie jak ona doprowadzały go do szewskiej pasji. Pomimo tego, że z natury był niezwykle spokojnym oraz opanowanym mężczyzną, to widok tej kobiety działał na niego niczym czerwona płachta na byka. Bynajmniej nie dlatego, że była piękna, inteligentna i mimo młodego wieku zajmowała tak wysokie stanowisko. Od pierwszego spotkania traktowała go ze słabo maskowaną pogardą, na każdym kroku podkreślając występujące pomiędzy nimi różnice. Konrad doskonale zdawał sobie sprawę, że dzieli ich przepaść: on nie miał nawet matury, ona była najmłodszym dziekanem w historii uczelni, w dodatku na wydziale elektryki politechniki, typowo męskim kierunku. Jednak doskonale znał się na swoim fachu i nie potrzebował uwag wypowiadanych pełnym wyższości głosem.

– To wszystko ma być gotowe, gdy wrócę z urlopu – oznajmiła, patrząc z góry na klęczącego mężczyznę, który majstrował przy gniazdku. Dlaczego akurat jej trafiał się ten troglodyta za każdym razem, gdy zgłaszała awarię? – Inne również są do wymiany. Wszystkie – dodała z naciskiem.

– Wiem. – Podniósł głowę, spoglądając z niechęcią.

Kolejny raz zaskoczył ją błękit jego oczu, które otoczone były gęstymi, ciemnymi rzęsami, ze zmarszczkami w kącikach i prosto zarysowanymi brwiami, z których jedna już siwiała, tak jak krótko obcięte włosy na głowie. Może dla innych stanowiłby łakomy kąsek, ale nie dla niej. Gustowała w inteligentnych, pewnych siebie mężczyznach, których codziennym strojem był garnitur, a dłonie mieli zadbane, ze starannie opiłowanymi paznokciami. Nie jak ten tu: silne, opalone, o krótkich, zgrubiałych palcach, ze smugami brudu. Czy ten człowiek nie wiedział, do czego służy mydło? „To okropne, że na uczelni zatrudniano takich prostaków” – pomyślała z niechęcią. Ale to się zmieni, gdy tylko ona zostanie rektorem. Żadnych stanowisk typu robotnik wysoko wykwalifikowany.

– Moja asystentka wszystko przygotuje do malowania.

– Wystarczy odsunąć stoły i przykryć je folią – odparł krótko.

– Wykluczone. Jeszcze pan coś zniszczy. Proszę tu niczego nie dotykać! – zastrzegła, podchodząc do biurka. Obcasy miarowo zastukały na drewnianej podłodze i mężczyzna odruchowo spojrzał w jej kierunku. Albo raczej w kierunku zgrabnych, smukłych nóg, obleczonych w delikatne pończoszki. Choć niechętnie, to jednak musiał przyznać w duchu, że niewiele kobiet mogło się poszczycić tak zgrabnymi łydkami. Natura odwaliła kawał niezłej roboty, wyposażając panią dziekan w ciało i twarz bogini, wyrazisty charakter oraz bystry umysł. Nawet on, choć nie cierpiał tego zarozumiałego babska, patrząc na nią, odczuwał mrowienie w podbrzuszu. Przypomniał sobie niektóre oglądane pornosy i uśmiechnął się pod nosem. Nie, nigdy w życiu! Ten sopel lodu z pewnością i seks uprawiał według dokładnie ustalonego planu.

Nie zorientował się, że w pokoju zapadła cisza. Kobieta stała obok biurka, patrząc z niedowierzaniem w pustą szufladę. Pustą, choć jeszcze kwadrans temu wkładała do niej plik banknotów. Potem zamknęła ją na mały kluczyk i na chwilę wyszła do łazienki. Jak wróciła, ten mężczyzna siedział na jednym z krzeseł, żując gumę i rozmawiając przez telefon. Burknął jedynie coś na powitanie.

No tak… Podniosła głowę, a w zielonych oczach ukazał się gniew. Nie dosyć, że prostak, to i złodziej! Można się tego spodziewać po takim odrażającym typie. Musi mieć pieniądze przy sobie. Pewnie ukrył je w jednej z obszernych kieszeni spodni.

– Proszę nie opuszczać pokoju.

Uniósł pytająco brwi, podczas gdy ona sięgnęła po słuchawkę telefonu. Ze zdziwieniem się przysłuchiwał, gdy wzywała ochronę i swojego zastępcę. O co u diabła chodziło?

– Mam dużo pracy. Ja także za dwa dni idę na urlop.

– Proszę zostać! – Nie zabrzmiało to, jak prośba, ale jak rozkaz.

– No dobrze – zgodził się niechętnie, siadając na krześle. Wygodnie się oparł, skrzyżował ramiona i wpatrywał się w kamienną twarz kobiety. Była wściekła. Ale dlaczego? Przez niego? Może zauważyła, że gapił się na jej nogi?

– Gdzie jedzie pani na wakacje? – przerwał krępującą ciszę.

– Nie twoja sprawa!

– Och! Już jesteśmy na ty?

– Niedoczekanie! – warknęła. – Nie ten poziom, gorylu!

Zmrużył oczy, zmieniając pozycję. Pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach. Skrzywiła się, ale nie drgnęła.

– Nie lubisz mnie od samego początku, prawda? Nie lubisz, choć nie wiem dlaczego. Każdy z nas wykonuje tutaj swoją pracę.

– Pracę? – odparła z pogardą. – Takich jak ty łatwo zastąpić. Jest was tysiące. Tysiące robaków egzystujących według prostych schematów, płodzących podobnych sobie, żyjących na kredyt, co wieczór z butelką piwa gapiących się w telewizor. Śmierdzicie potem i tanimi perfumami, za paznokciami macie brud, a na dodatek myślicie tylko o jednym!

Trochę przegięła. Takich, jak siedzący przed nią mężczyzna, nie spotykało się zbyt wielu. Wysoki, postawny, z włosami przyprószonymi siwizną i oczyma w kolorze najczystszego błękitu. Do tego kwadratowy podbródek, wysokie kości policzkowe, surowe i wyraziste rysy twarzy. Gdyby znalazła jego odpowiednik w garniturze i z tytułem naukowym, to kto wie… Jednak z tym tu nie chciała mieć nic wspólnego.

– Wredna suka! – odgryzł się błyskawicznie. – Daj się w końcu komuś przelecieć, to może zaczniesz zachowywać się jak człowiek.

– Co proszę? – Aż zabrakło jej tchu. – Jak mnie nazwałeś?

– Wredną suką. Uważam, że to niezwykle trafne i łagodne określenie.

– Poniesiesz konsekwencje…

Drzwi się otworzyły i do środka weszło dwóch ochroniarzy o niepewnych minach, a za nimi niewysoki facecik, w dużych okularach i czerwonym krawacie.

– Błażeju, dobrze, że jesteś. Wydarzyło się coś okropnego, coś, co nie powinno mieć miejsca na naszej uczelni. – Kobieta łaskawie pozwoliła ucałować swoją dłoń.

W tym samym czasie Konrad głowił się nad jej słowami. Może przesadził z tą suką, ale naprawdę miał dość pogardy i obraźliwych określeń. Robak egzystujący z piwem? Śmierdzący potem?

– Dokonano kradzieży.

Wstał. Teraz on poczuł gniew. O czym ta baba bredzi? Jakiej kradzieży? Z jej oskarżycielskiego wzroku wynika, że to on jest winny. Ochroniarze mieli coraz bardziej niepewne miny. Nic dziwnego, przewyższał każdego z nich o głowę, nie wspominając już o szerokości ramion.

– Mnie oskarżasz? – spytał cicho.

– Tak. Zamknęłam w tej szufladzie pieniądze. Wyszłam jedynie do łazienki, a kiedy wróciłam, pieniędzy już nie było. Same nie zniknęły. I proszę nie zwracać się do mnie tak poufale.

– Niczego nie ukradłem!

– Panie… eee… Nie pamiętam pańskiego imienia.

– Konrad – odparł krótko.

– Panie Konradzie. Przykro mi, ale takie są fakty. Nie było mnie – spojrzała na zegarek i zmrużyła oczy – dokładnie siedemnaście minut.

– Szybki seks w damskiej toalecie? Kim jest tak niecnie wykorzystany biedak? – zadrwił, podchodząc bliżej. Ręce włożył do kieszeni, by nie zauważyli, że zacisnął je w pięści.

Poczerwieniała.

– Pomijając niski poziom pana insynuacji, zniknęły pieniądze. Może kwota nie była duża, ale dla takiego jak pan…

– Na piwo by wystarczyło? – spytał zgryźliwie. – Nie kradnę, chociaż z pewnością śmierdzę potem. Tak zazwyczaj bywa, kiedy człowiek pracuje. Pracuje, a nie udaje, że to robi.

– Chwileczkę! – Błażej przerwał im tę konwersację tylko dlatego, że przez moment miał wrażenie, iż rzucą się sobie do gardeł. Nienawiść aż z nich tryskała, a obopólna niechęć była widoczna na kilometr. Mętnie pomyślał, że szkoda, bo stanowiliby parę jak z obrazka. Zaraz potem odetchnął i powiedział: – Wystarczy krótka rewizja i po problemie.

– Nie! – wycedził Konrad przez zaciśnięte zęby.

– Ależ proszę być rozsądnym! Nie mówię o rozbieraniu się, ale o pokazaniu, co ma pan w kieszeniach.

– Powiedziałem nie! Jeśli chcecie, wzywajcie policję.

– Właśnie to zamierzam zrobić! – Kobieta sięgnęła po telefon.

– Joanno, proszę! Nie ma powodów…

– Są! – oświadczyli zgodnie.

– Więc dzwoń! – rzucił drwiąco mężczyzna i rozsiadł się na fotelu. – Zaczekam.

– W takim razie jestem pewna, że zdążyłeś je gdzieś ukryć.

– Teleportowałem do własnego portfela.

– Niesamowite. Znasz znaczenie tak skomplikowanego słowa?

– Byłem fanem Star Treka.

– Moi państwo! – Błażej spojrzał na nich z wyraźnym potępieniem. – Zachowujecie się niczym dwoje dzieci w piaskownicy. Joanno, zastanów się. Skąd miałby wiedzieć, że włożyłaś cokolwiek do szuflady?

– Nie wiem. Nie interesuje mnie to.

– Dzwoń po tę policję, bo mam ciekawsze rzeczy do roboty niż wysłuchiwanie wydumanych historyjek nawiedzonych, podstarzałych bab.

Zrobiła to, o co prosił. Ochrona niepewnie przestępowała z nogi na nogę, Błażej wyglądał na zakłopotanego, a Konrad czuł coraz większą wściekłość. Jak śmiała? Bezczelna, wredna małpa, która sądziła, że pozjadała wszystkie rozumy. Nie dosyć, że rewizja będzie poniżająca, to nawet jeśli niczego nie znajdą, może stracić pracę. Przyszła pora, by utrzeć jej nosa. Po prostu miał ochotę to zrobić, bez względu na konsekwencje. Wstał i ze spokojem zaczął rozpinać koszulę.

– Co robisz?

– Rozbieram się. Sprawdzisz wszystko osobiście, a potem mnie przeprosisz. – Rzucił w nią zdjętą sztuką odzieży.

– Rozbierasz? – spytała słabo, rumieniąc się gwałtownie.

Był doskonale zbudowany, miał zbrązowiałą od słońca skórę i pokryte tatuażami ramiona. Na dodatek właśnie zdjął spodnie i kopnął je w jej kierunku. Nogi miał owłosione niczym leśny faun i mocno umięśnione. Dotarło do niej, że niezwykle poważnie traktował swoje słowa – właśnie szykował się do zdjęcia bokserek.

– Nie! Wystarczy! – zaprotestowała gwałtownie, ale nie posłuchał. Ochroniarze wraz z Błażejem mieli dość dziwne miny; wyglądali, jakby z ledwością powstrzymywali wybuch śmiechu. Odskoczyła do tyłu, gdy u jej stóp wylądowała męska bielizna.

– Więc jak? Mam jeszcze się wypiąć i pokazać, że nic nie wsadziłem sobie w tyłek? – odezwał się drwiąco. – A może chcesz tam wsadzić palec, by sprawdzić to osobiście?

Odwróciła głowę, omijając go wzrokiem. Policzki miała purpurowe, szyję w czerwone plamy, a w oczach prawdziwy gniew. Co za cham!

– To jest szczyt bezczelności! – wybuchnęła. – Postaram się, by cię zwolniono. Po pierwsze nadal jesteś oskarżony o kradzież, bo pieniądze nie mogły tak po prostu wyparować. Po drugie nie ma tu miejsca na tak odrażających prostaków.

– Ach tak? – Podszedł bliżej i ze spokojem sięgnął po porzucone na podłodze ciuchy. – Tylko spróbuj, laluniu!

Nie zdążył zrobić nic więcej. Za jego plecami otworzyły się drzwi i do środka wszedł dystyngowany, starszy pan, ubrany w elegancki garnitur. W zasadzie wszedłby, gdyby nie powitał go widok gołych, męskich pośladków. Konrad się odwrócił i pomyślał, że jednak zwolnienie ma jak w banku. Nawet jeśli został niesłusznie oskarżony, nawet jeśli ta szurnięta baba była do niego uprzedzona, nie wita się rektora całej uczelni wypiętym, nagim zadkiem.

***

Joanna z zadowoleniem przyjrzała się spakowanej walizce, schludnie ułożonym kosmetykom w małym kuferku, a na samym końcu własnemu odbiciu. Poprawiła jeszcze włosy, lekko przypudrowała nos i postanowiła, że najwyższa pora wyjeżdżać. Spojrzała na zegarek. Czas się zgadza, może zapakować bagaż do samochodu i udać się na długo wyczekiwany urlop.