Nikita - Kowalska-Bojar Agnieszka - ebook
BESTSELLER

24 osoby interesują się tą książką

Opis

Książka zawiera sceny przemocy, treści kontrowersyjne i wulgaryzmy. Czytasz ją na własną odpowiedzialność. Jest przeznaczona dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia. Autorka nie popiera zawartych w niej zachowań, a jedynie je opisuje. Ostrzeżenie proszę potraktować poważnie! To nie jest żaden chwyt reklamowy! Jeśli ktoś nie lubi takich książek, proszę nie czytać, bo wystawianie później opini, że była za "mocna" bardzo źle świadczy o samym czytającym.

TO NIE JEST ROMANS! TO THRILLER EROTYCZNY!  Z powodu braku odpowiedniej kategorii, trafił do powyższej, chociaż z pewnością wielu osobom będzie przeszkadzała spora dawka seksu w treści.

W pościgu za pewną kobietą Nikita trafia do Polski. Nałogowy gwałciciel, morderca, członek rosyjskiej bratwy i złodziej w prawie. Nie zna litości, nigdy nie waha się pociągnąć za spust. Ludzkie życie znaczy dla niego tyle, co przydrożny pył, niezależnie kogo ma zabić – mężczyznę, kobietę czy dziecko. To prawdziwa bestia, patrząca na świat zupełnie inaczej niż normalny człowiek, której słabością jest przeszłość, powracająca w sennych koszmarach.

A gdy pojawia się dawny wróg – człowiek, którego Nikita bezgranicznie nienawidzi – przychodzi pora, aby zawrzeć nietypowy sojusz. Nietypowy, bo sojusznikiem okazuje się Iwona, córka wysoko postawionego oficera policji. Zadziorna, przebojowa i wygadana, z bronią przy boku oraz umiejętnościami walki, których nie powstydziłby się nawet Nikita.

Co może się zdarzyć, gdy tak nietypowa para wyruszy w podróż, śladem uciekającego wroga, a na dodatek pojawi się pożądanie? Czy wzajemna fascynacja pokona niechęć oraz wymaże błędy przeszłości? Jak to mówią: „oko za oko, ząb za ząb”. A od nienawiści do namiętności czasami jeden krok!

Okładka: model Wojtek Czerski, fot. Aga Rzymek

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 306

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (380 ocen)
246
71
38
17
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Glusiek21

Nie oderwiesz się od lektury

Oczywiście nie zawiodłam się 😀 Książka mega i już nie mogę się doczekać Nataniela i oczywiście Nikolaja a również zaintrygował mnie Noriaki 😀
50
AndziaG

Nie polecam

jeśli wyjąć z tej książki seks i przemoc nie zostaje absolutnie nic nie polecam
30
Garbielka
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Nie jest to książka dla wrażliwych ludzi i nie spotkasz tutaj tęczy i jednorożców, tylko bohatera, który przez to co go spotkało w dzieciństwie, staje się potworem, który ze swoimi ofiarami robi dokładnie to, co zafundowała jemu i jego rodzeństwu jego własna matka, dopóki na swojej drodze nie spotka Iwony, która jak się okazuje, tak naprawdę nie jest lepsza od niego, jeżeli chodzi o seksualne upodobania i tylko jej udaje się dostać do jego skamieniałego serca.
30
kaskaziolkowska

Nie oderwiesz się od lektury

Jak najbardziej polecam. Nie rozumiem z kat tyle krytyki. Panie które czytają nudne romanse nie powinny sięgać po tego rodzaju książki. Nie zrozumia tylko głupio wypisują głupie opinie.
20
lezak_2006

Dobrze spędzony czas

Nie spodziewałam się, że w ofercie polskich autorek romansów natknę się na taką pozycję. Ciężko mi ją ocenić. Na pewno brawa dla autorki za odwagę. Powieść epatuje przemocą i brutalnością z jaką spotkałam się w rewelacyjnych kryminałach Chrisa Cartera i.in. podobnie piszących autorów. Jak sama autorka zastrzega - nie popiera, a tylko opisuje wypaczone wzorce postępowania. Książka na pewno mocna. Bardzo często można się wzdragać, czuć niesmak lub obrzydzenie, jednak nie można przejść obok niej obojętnie
20

Popularność



Kolekcje



Nikita

SERIA

PSYCHOLE

Agnieszka Kowalska-Bojar

Nikita

www.motylewnosie.pl

Poznań 2022

Copyright © Agnieszka Kowalska-Bojar

Wydanie I

Poznań 2022

Książka ISBN 978-83-66821-23-1

E-book pdf ISBN 978-83-66821-24-8

E-book epub ISBN 978-83-66821-25-5

E-book mobi ISBN 978-83-66821-26-2

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autora oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.

Na okładce: Wojtek Czerski, fot. Aga Rzymek

Redakcja: Roma Wośkowiak

Korekta: Roma Wośkowiak, Kinga Kloc

Skład i łamanie: Wielogłoska Katarzyna Mróz-Jaskuła, www.wielogloska.pl

Wydawnictwo

motyleWnosie

[email protected]

E-booki i książki kupisz na stronie

www.motylewnosie.pl

www.sklep.motylewnosie.pl

Druk i oprawa: Perfekt – Gaul i Wspólnicy sp.j.

Książka zawiera sceny przemocy, treści kontrowersyjne iwulgaryzmy.

Czytasz ją nawłasną odpowiedzialność.

Jest przeznaczona dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.

Autorka nie popiera zawartych wniej zachowań, ajedynie je opisuje.

Ostrzeżenie proszę potraktować poważnie!

To nie jest żaden chwyt reklamowy!

Dla Kasi Dołgań! Dziękuję za Twoje dobre serce i bezcenną pomoc!

Dla Aniki! Jesteś nieoceniona!

Dla Ani Maj i Darii Głowackiej – za całe wsparcie!

Kawałek po kawałku, złam mnie i odbuduj…

Prolog

Rzucił papierosa na ziemię, a później zdusił go czubkiem buta.

Czekanie było tym, co lubił. Obserwowanie ofiary, osaczanie, odkrywanie każdego jej sekretu. Brutalny gwałt toukoronowanie całej akcji, główny cel, nie jej treść. Zresztą on już oddawna nie używał tak wulgarnego słowa. Dla niego było tospełnienie.

Zapalił kolejnego papierosa.

Czasami kończyło się naseksie, czasami musiał dobić ofiarę, bo wamoku ekstazy posunął się zadaleko. Na szczęście natakie polowania nie wypuszczał się zbyt często, zadowalał się dziwkami. Ten seks też dostarczał przyjemności, przynosił rozkosz, lecz musiał być mocny, brutalny, balansujący nagranicy bezpieczeństwa.

Jak uNikolaja, pomyślał zniechęcią.

Nienawidził tego padalca iswojego zauroczenia tym człowiekiem. Jednak pomimo tej nienawiści żywił doniego coś wrodzaju szacunku, podziwu, bo Nikolaj wydawał się ideałem, doktórego Nikita uporczywie dążył. Wydawał się, bo przez tę kurwę, zupełnie mu się odmieniło. Zmiękł, spokorniał, anasamym końcu dał się zabić. Itodla kogo? Dla zwykłej dziwki. Takich jak ona miał dziesiątki, amógł mieć setki.

Co zadebil, pomstował wduchu Nikita, bo gdy tylko wracał pamięcią dotamtych wydarzeń, czuł jedynie wściekłość. Głównie zjednego powodu. To on chciał strzelić mu włeb, patrząc prosto woczy. Niestety, musiał się zadowolić porzuceniem jego truchła gdzieś wlesie.

Zdusił kolejnego papierosa, bo zczeluści bramy wynurzyła się ofiara. Nie znał jej imienia, nic nie wiedział ojej życiu, prócz tego, co miało mu pomóc wprzeprowadzeniu akcji. Zresztą nie obchodziło go to. Ani trochę.

Jak cień podążał zawysoką, smukłą blondynką. Typ urody, jaki uwielbiał ijaki go rajcował. Do tego jasna cera, błękitne oczy, twarz owysokich kościach policzkowych ikształtnych ustach. Zawsze wybierał tak samo, chociaż nigdy nie zastanawiał się dlaczego. Dlaczego właśnie taki typ kobiety, anie inny. Wolał tego nie robić, bo wracały wtedy duchy przeszłości, októrej tak bardzo chciał zapomnieć.

Znał trasę, jaką pokonywała zpracy dodomu. Wiedział, gdzie mieszkała. Znał też kod, dzięki któremu mógł dostać się downętrza zimnej klatki schodowej. Był niezwykle cichy, zwinny iszybki. Kiedy ona wyjęła klucze ztorebki, on pojawił się zajej plecami. Kiedy nacisnęła klamkę, zaatakował. Otoczył ramieniem smukłą szyję, zasłonił dłonią wczarnej, skórzanej rękawiczce rozchylone dokrzyku usta.

Miał wtym wprawę.

– Cicho – wyszeptał, zaciągając się zapachem strachu. Do ekstazy doprowadziło go szybkie imocne bicie jej serca. Trzepotało zprzerażenia jak umalutkiego ptaszka, ztaką siłą, żewyczuwał je mimo grubej tkaniny płaszcza. – Cicho, tomoże cię nie zabiję – dodał, rozbawiony własnymi słowami. Słowo „może” było tutaj kluczowe.

Ostrożnie zamknął drzwi, alenie zapalił światła. Kochał mrok. Ten zawsze był jego sprzymierzeńcem, wrogiem ofiary. Nie puścił jej, bo wiedział, żeodrazu zaczęłaby krzyczeć. Ogłuszył uderzeniem, aby później wyjąć zkieszeni strzykawkę zpropofolem. Dwie dawki dawały mu około dziesięciu minut naprzygotowania. Chusteczki zchloroformem były dla naiwniaków, którzy nie mieli bladego pojęcia, żetaki sposób obezwładniania ofiary działa dopiero pokilku minutach. Wbił igłę wwypukłą żyłę nanadgarstku, awtedy kobieta zakwiliła, bo podczas wstrzyknięcia często występował ból. Jej ciało najpierw zaczęło drżeć, aby poniespełna pół minuty bezwładnie zawisnąć wjego objęciach.

Lubił tę metodę, bo pozwalała uniknąć komplikacji. Zaplanowana utrata świadomości, podczas której mógł wszystko przygotować.

Zaniósł ją dosypialni. Zapalił małą lampkę, rozebrał, alenie dokońca, jedynie płaszcz ibuty. Potem wyjął zkieszeni kajdanki. Sam również pozbył się wierzchniego odzienia. Przeczesał palcami włosy istanął przy nieprzytomnej ofierze, zastanawiając się, jak może się zabawić.

– Doskonale – mruknął.

Najczęściej uwielbiał brać je odtyłu, przygniatać ciężarem własnego ciała, kontrolować każdy ruch. Apod koniec chwytać zawłosy, odginając głowę pod takim kątem, żekrzyczały zbólu. Czasami zdarzało mu się przesadzić. Wtedy krzyk się urywał, aNikita wbijał się poraz ostatni zwściekłością ikończył. To doprowadzało go dofurii, bo seks ztrupami nie był jego działką. Jemu trafiały się tylko wypadki przy pracy.

Zakleił usta ofiary grubą taśmą. Potem ją skrępował. Łóżko miało wspaniałą metalową ramę, doktórej przykuł smukłe nadgarstki. Później usiadł naprzeciwko, zapalając papierosa. Iczekał.

Ocknęła się poniecałym kwadransie. Powieki zatrzepotały, akiedy uniosły się wgórę, dostrzegł czysty błękit jej oczu. Uśmiechnął się szeroko, bo kochał ten moment. Niedowierzanie, strach, niema prośba ookazanie litości. Drżenie ciała, nieśmiałe próby wyswobodzenia się inasamym końcu konwulsyjne drganie, jakby wagonii. Dokładnie wtej kolejności.

Palił papierosa, obserwując każdy ztych etapów. Gdy wkońcu kobieta opadła wyczerpana nałóżko, aposzczupłych policzkach spłynęły łzy, Nikita wstał, pochylił się izlizał je czubkiem języka.

– Będziesz grzecznie nie współpracować, toprzeżyjesz – wyszeptał. – Uwielbiam, jak protestujecie, jak krzyczycie, jak cierpicie! – Przy ostatnich słowach jego twarz wykrzywiła się wparoksyzmie gniewu. – Słyszysz, suko? Rozumiesz?

Skinęła głową, bulgocząc coś niewyraźnie. Po gładkim czole spłynęła strużka potu. Pociła się, aten pot miał zapach obłędnego przerażenia.

– Podnieciłem się – mruknął. – Całkiem nieźle.

Sięgnął poleżący zboku nóż, poczym energicznym ruchem rozciął białą bluzkę. Na tym nie poprzestał. Pozbywał się jej odzieży metodycznie, nieśpiesznie. Aż domomentu, gdy była całkiem naga.

– Fajnie się trzęsiesz, dziwko! – roześmiał się cicho.

Chwycił dopalającego się papierosa izdusił go nabiałym udzie. Wygięła ciało włuk, azjej oczu pociekły kolejne łzy. Nie mogła krzyczeć, spod taśmy wydobył się zaledwie stłumiony jęk. Nikita wyprostował się, zdjął bluzę, rozpiął spodnie izsunął bieliznę, lecz się nie rozebrał. Naprężony członek przykuł uwagę ofiary, która chyba właśnie zrozumiała, co ją czeka.

Wystudiowanym gestem położył nanim dłoń. Zacisnął palce iprzesunął nimi kilkukrotnie potwardym penisie. Na czubku żołędzi ukazały się mleczne kropelki, pokazujące, jak bardzo oprawca był podniecony.

– Lubię nasucho – wyjaśnił, figlarnie puszczając oczko. – Bo lubię nie tylko zadawać, aleiodczuwać ból.

Dosiadł ją okrakiem. Palce niczym szpony zacisnął nadużych piersiach. Uniósł biodra, aby sekundę później je opuścić.

Tak, bolało, aleon mówił prawdę. Lubił ten rodzaj bólu, gdy wchodził wsuche, nieprzygotowane najego atak wnętrze. Przymknął nachwilę powieki, delektując się przyjemnością, akiedy je otworzył…

Jęczała, wariując zprzerażenia, bo to, co dostrzegła wciemnych oczach oprawcy, doprowadziło ją doszaleństwa. Konwulsyjnie zaciskała palce, wiła się, próbowała uwolnić, chociaż tonie miało najmniejszego sensu. Gorzej, jeszcze bardziej go tym podniecała. Apotem uderzył ją poraz pierwszy. Wymierzał policzek zapoliczkiem, coraz głośniej dysząc. Zdarł zjej ust taśmę, bo już nie była wstanie głośno krzyczeć. Wkońcu splunął pomiędzy rozchylone wargi iwsadził tam palce prawej dłoni. Tak głęboko, żekobieta zaczęła się krztusić.

– Tak! – krzyczał wamoku, czując zbliżającą się ekstazę. – Kurwa, tak!

Po zmarszczonym pod wpływem emocji czole spływał pot. Twarz miał wykrzywioną, zmienioną, woczach obłęd. Zęby zacisnął ztaką siłą, żeprzypominał szczerzącego się drapieżnika. Mięśnie napinały się irozluźniały, podczas gdy kobieta pod nim powoli traciła przytomność.

Dygotał, gdy nadszedł orgazm. Jęczał, tryskając wporanione wnętrze itak mocno ściskając krągłe piersi, żeślady potym uścisku miały boleć jeszcze przez kilka długich tygodni. Akiedy jego członek wyrzucił ostatnią porcję spermy, Nikita opadł nazmaltretowane ciało.

– Zajebiście – wycharczał. – Dobra jesteś, wiesz otym?

Sturlał się złóżka, wstał isięgnął popapierosy. Palił, patrząc nadygoczącą, łkającą kobietę.

– Błagam… – zaczęła, awtedy brutalnie ją kopnął.

– Zamknij ryja! Inie psuj nastroju. – Wostatnich słowach pobrzmiewało już rozbawienie. – Ładnie podziękujesz, tocię nie zabiję.

– Dzię… kujęęę… – wyjąkała.

– Za odlotowy seks. Całym zdaniem proszę.

Łykając łzy, wykrztusiła wkońcu słowa, których żądał.

– Dobrze, ateraz kilka słów napożegnanie. – Pochylił się, delikatnie wplótł palce wrozsypane niczym aureola włosy, poczym brutalnie zanie pociągnął. – Piśniesz słówko policji czy komukolwiek, towrócę. Prędzej czy później, alewrócę. Awtedy – pokręcił głową, cmokając – nie chciałbym być natwoim miejscu. Zrozumiałaś?

– Taakkk…

– Bo wiesz, co zrobię? – Kciukami delikatnie dotknął oczu, apochwili zwiększył siłę nacisku. – Nie, nie zabiję cię. To byłoby zbyt proste. Wepchnę palce prosto dotwojej głowy. Wtedy gałki oczne pękną, kości oczodołów połamią się, aty dokońca życia będziesz ślepa. Zrozumiałaś, suko?

Nie czekał nakolejną twierdzącą odpowiedź. Zwinął dłoń wpięść iuderzył ją prosto wtwarz. Wybił kilka zębów, prawdopodobnie złamał też kości szczęki zatokowej, aletogo nie obeszło. Trysnęła krew, apowieki kobiety zatrzepotały. Zemdlała.

– Polecam się naprzyszłość – zakpił, oblizał zaschnięte usta, poczym sięgnął poporzuconą napodłodze bluzę. Włożył ją i, nie kłopocząc się zatarciem zasobą śladów, opuścił mieszkanie ofiary.

Kiedy stanął wbramie nadole, znów zapalił. Zaciągnął się dymem, powracając myślami doprzeżytej ekstazy. Po chwili postawił kołnierz płaszcza, wyszedł naulicę ipogrążył się wmroku.

Zabawił się. Teraz pora nazadanie, jakie miał dowykonania.

I

Nikita leżał na łóżku w hotelowym pokoju, paląc papierosa i czytając dostarczone mu informacje. Aby dorwać tę wywłokę, był gotowy zapłacić każdą cenę za jakikolwiek ślad, który mógłby na nią naprowadzić. Odrzucił połączenie przychodzące i się zamyślił.

Siergiej chciał, aby wrócił. Wprzeciwieństwie doNikity nie czuł potrzeby szukania zemsty naKamili. Stało się ityle. Nikolaj poniósł najwyższą karę. Teraz jednak trzeba było dalej troszczyć się ointeresy, zwłaszcza żezaczęły się aresztowania namocy nowej ustawy. Kilku złodziei wprawie już postawiono przed sądem iKuzniecow miał większe zmartwienia niż zbiegła kobieta, która itak wniczym nie mogła mu zaszkodzić.

Nikita patrzył natozupełnie inaczej. Poprzez pryzmat osobistych animozji iniechęci, nie potrafił tak łatwo pogodzić się zfaktem, żetonie on zabił Nikolaja.

Kurwa! Marzył otym przez połowę swojego popierdolonego życia. Wzasadzie odmomentu, wktórym poznał tego popaprańca. Chciał mu udowodnić, żejest sprytniejszy, silniejszy, bardziej szalony. Ico? Nic, bo odebrano mu tę możliwość.

Znalazł więc sobie cel zastępczy. Kobietę, przez którą Nikolaj zginął. Którą kochał, tego akurat Nikita był pewien, chociaż ztaką pogardą odnosił się dojakichkolwiek uczuć.

Jego już nie dorwie, aleją tak.

Itoona zapłaci ten rachunek. Najpierw będzie ją gwałcił nawszelkie sposoby, jakie tylko przyjdą mu dogłowy, potem torturował. Na końcu zabije. Co prawda tobędzie wbrew jego zasadom, aleten jeden raz mógł znich zrezygnować. Tylko iwyłącznie dla zemsty.

Rozmarzył się. Pomysłów miał sporo, co jeden, tolepszy. Wynajął już domek stojący nauboczu, aby nikt nie słyszał krzyków katowanej ofiary. Zorganizował odpowiedni sprzęt. Brakowało mu tylko jednego – cholernego Nikolaja, któremu mógłby pokazać, jak zabawia się zjego kobietą.

Westchnął. Trudno, zadowoli się tym, co ma.

Sięgnął pozimną kawę, przy okazji dostrzegł spore wybrzuszenie wspodniach. Uśmiechnął się zprzekąsem. Zawsze, kiedy myślał ozemście, pojawiało się podniecenie. Wypił duszkiem gorzki napój, poczym zapalił kolejnego papierosa. Telefon cicho piknął, sygnalizując przyjście wiadomości. Nikita ją przeczytał itym razem roześmiał się nagłos.

Miał ją.

Wiedział, gdzie się ukryła.

Wstał i, ziewając, przeciągnął się. Pora naprysznic imoże ruszać wtrasę. Im szybciej, tym lepiej, żeby znów mu nie umknęła. Już dwa razy tozrobiła, czym tylko podsyciła tlący się wnim gniew. Tym razem jej się nie uda.

Godzinę później jechał pod adres, który jeden zludzi Kuzniecowa, działający wPolsce, przysłał mu SMS-em. Pobudzony ipodniecony, bo był pewien, żetym razem mu się uda. Dorwie ją! Nareszcie ją dorwie. Aż jęknął, czując, jak wgórę wystrzeliło podniecenie. Odruchowo położył też dłoń natwardym penisie izaczął lekko go masować. Wkońcu nie wytrzymał irozpiął zamek spodni, poczym odsunął materiał bielizny, wydobywając nabrzmiałą męskość. Jechał, masturbując się, awgłowie miał tylko jeden obraz.

Bezwolna, skazana najego łaskę, rozciągnięta naprzybrudzonym materacu, zobłędnym przerażeniem woczach. Wbłękitnych oczach, takich, jakie uwielbiał uswoich ofiar czy kochanek.

Męska dłoń przyspieszyła, ciszę zakłócił chrapliwy oddech, aleNikita się nie zatrzymał. Docisnął gaz i, pędząc krętą drogą, wijącą się pośród gęstego lasu, doprowadził się doorgazmu.

Zatrzymał się, dopiero gdy skończył. Nie gasząc silnika, sięgnął pochusteczki, starannie wszystko wyczyścił, bo nie lubił plam naubraniu, wyrzucił je przez okno i, pogwizdując, ruszył dalej.

Nie zamierzał bawić się wpodchody. Chciał spotkać się znią oko woko. Napawać się jej strachem, aswoją przewagą. Wykrzyczeć wtwarz całą gorycz. Co dziwne, innej wersji wydarzeń nie brał pod uwagę.

Bo dlaczego ten pojebany Arnautow musiał zginąć?!

Nawigacja kazała mu skręcić wgruntową drogę poprawej stronie. Później poprowadziła go prosto docelu. Sprawnie zaparkował nazaniedbanym podwórku, poczym wysiadł, sięgając pobroń.

Dookoła panowała niczym niezmącona cisza, zakłócana jedynie szumem lasu. Znieba lał się słoneczny żar, alenaNikicie nie robiło tożadnego wrażenia. Zsunął okulary przeciwsłoneczne nanos, poczym rozejrzał się znamysłem. Dostrzegł stojący wcieniu samochód. Terenowy, mocno zabłocony.

Czyli była tutaj.

Uśmiechnął się zsatysfakcją, asymetrycznie, drapieżnie. Ibez wahania ruszył wstronę domu.

Drewniany ganek skrzypiał pod jego stopami. Drzwi okazały się otwarte, awśrodku grało cicho niewielkie radio. Rozejrzał się czujnie popomieszczeniu, które było połączeniem kuchni oraz salonu. Notował takie szczegóły jak parująca jeszcze filiżanka zherbatą czy niedbale porzucony naoparciu krzesła wilgotny ręcznik.

– Wypadałoby zapukać.

Wykonał błyskawiczny półobrót, aletonie była Kamila.

To była całkiem obca mu kobieta.

Niewysoka, raczej niska, szczupła, lecz proporcjonalnie zbudowana. Cerę miała jasną, porcelanową, włosy całkiem czarne, obcięte napazia, zrówno przyciętą grzywką nad zmysłowo zarysowanymi brwiami. Twarz trójkątną, ozaokrąglonym podbródku. Zielone oczy, wąski, zgrabny nos iusta, których kształt mógł doprowadzić doszaleństwa. Lekko rozchylone, wkolorze intensywnej czerwieni, znieco wysuniętą dolną wargą, która nadawała twarzy rysę uporu ikrnąbrności.

– Czego chcesz? – zapytała popolsku, mierząc go czujnym spojrzeniem. Ale on całkiem dobrze radził sobie ztym językiem.

– Szukam kogoś.

– Kamili? – Zmrużyła oczy. – Jesteś Nikita?

Powiedzieć, żego zaskoczyła, tozbyt mało.

– Tak. – Skoro itak wiedziała, kim jest, nie było sensu kłamać. – Muszę znią porozmawiać.

– Porozmawiać? – powtórzyła szyderczo, poczym szybkim ruchem wyciągnęła broń iwycelowała wjego pierś. – Spierdalaj, ruski patałachu! Wpodskokach, bo odstrzelę ci jaja. Panimajesz?

Nie słowa, alepełen lekceważenia ton głosu zmiejsca doprowadził go dofurii. Powstrzymała tylko lufa broni, prawie dotykająca jego ciała.

– Aty, kto? Zatrudniła harcerkę doobrony? – spytał szyderczo.

– Przeciwko takiemu, jak ty, harcerka wystarczy. – Kobieta wydęła pogardliwie usta. – No dalej, bo nie lubię się powtarzać. Spadaj iżebym cię tu więcej nie widziała, bo nie będę się już patyczkować, tylko odrazu pociągnę zaspust.

Nie miał wyjścia. Musiał się wycofać, bo nagle zwątpił, czy kobieta się nie zawaha. Wyglądała nazdecydowaną zrealizować własne groźby. Upokorzony iwściekły wrócił dosamochodu, poczym wsiadł ibez słowa ruszył wdrogę powrotną.

Iwona odetchnęła.

Zablokowała broń izatknęła ją zapasek spodni. Kamila miała rację, ten typek zpewnością nie zjawił się tutaj wcelu przyjacielskiej pogawędki. Mimo iż wyglądał jak najgorętsze marzenie znajbardziej mokrego, kobiecego snu, nie wzbudził ani jej zachwytu, ani zaufania. Wciemnych, prawie czarnych oczach, wktórych źrenice zlewały się ztęczówkami, dostrzegła wyrachowanie iobojętność. Więcej, dostrzegła wnich zło. Szaleństwo. Coś obrzydliwego, co wzbudziło wniej odrazę, chociaż całość…

Był wysoki, szczupły, aleidobrze zbudowany, co uwypukliła jeszcze czarna koszulka opinająca ramiona. Spodnie ibuty też miał wtym kolorze, zapaskiem dostrzegła zatkniętą broń, naczubku głowy okulary przeciwsłoneczne wdrucianych oprawkach. Cerę miał smagłą, charakterystyczny rys uporu nakształtnych wargach, seksowny dołeczek wbrodzie ilekki ślad zarostu.

Mroczny, niebezpieczny icholernie przystojny. Dostrzegła też coś dziwnego. Panował wściekły upał, aon miał nadłoniach czarne, skórzane rękawiczki. Chociaż jeśli zjawił się tutaj wzłych zamiarach, może ten fakt nie powinien zaskakiwać.

Gdyby nie była uprzedzona, bo Kamila szczerze wszystko jej opowiedziała, topewnie oniemiałaby zzachwytu najego widok. Amoże poprostu zaufała swojej intuicji, która podpowiadała, żeten typek, jak mało kto, zasługiwał nakulkę zbroni?

Zastanowiła się nad tym, czy zjawił się tutaj sam. Jeśli tak, tonie stanowiło toproblemu. Zjednym facetem poradziłaby sobie bez trudu. Nawet jeśli był bezlitosnym bydlakiem. Gorzej, gdyby towarzyszyła mu drużyna napakowanych osiłków. Tak czy inaczej, Kamila powinna się spakować iznów zniknąć. Powinna chronić swoje nienarodzone dziecko.

Iwona wygrzebała zkieszeni telefon iodnalazła właściwy numer.

– Halo? To ja. Zjawił się twój stary znajomy, ten, októrym opowiadałaś. Tak, Nikita. Nie, raczej był sam, aleitak musisz znów zniknąć nakilka tygodni. Załatwiłam ci nową miejscówkę. Bądź grzeczną dziewczynką inie wydziwiaj. – Przy ostatnich słowach się uśmiechnęła.

Kamila popowrocie dokraju zgłosiła się napolicję. Niestety, niewiele osób chciało dać wiarę jej słowom. Wśród nich była właśnie Iwona, córka komendanta, która może nie została policjantką, alejej umiejętności przekraczały zdolności zwykłego funkcjonariusza.

Od piątego roku życia trenowała ju-jitsu. Od siódmego karate. Od dwunastego krav magę. Potrafiła posługiwać się bronią, wyjątkowo celnie strzelała. Miała licencję pilota namałe samoloty. Bez problemu prowadziła każdy motocykl ikażdy pojazd, włączając wtotiry. Była twarda, wytrzymała iznakomicie rzucała nożem. Mało kiedy chybiała. Ojciec oddawna namawiał ją nakarierę wpolicji, aleona nigdy nie była dotego przekonana.

Nie lubiła ograniczeń, ata służba takie wręcz narzucała. Stój, bo strzelam? Ha! Od razu wycelowałaby ipociągnęła zaspust. Niech bydlę wie, żenie pozostanie bezkarne, azbrodnia, nawet najlżejsza, nie popłaca.

Smutna, przygaszona blondynka wraz zeswoją niesamowitą historią poruszyła serce Iwony. Akiedy jeszcze miała okazję poznać szczegóły…

Były prawie równolatkami, chociaż Iwona miała wygląd nastolatki. To zwiodło niejednego, bo wsmukłym ciele drzemało sporo siły iwytrzymałości. Kamila nie mogła życzyć sobie lepszej ochrony niż ta niepozorna kobietka owielkim sercu, wktórym odrazu znalazło się miejsce nawspółczucie. Niby wszystko odbyło się nazasadzie zlecenia, aleobie wiedziały jedno – tonie pieniądze były wtym najważniejsze.

Iwona napisała wiadomość zadresem, wysłała ją, poczym nawszelki wypadek usunęła, apóźniej weszła dodomu irozejrzała się znamysłem. Musiała spakować rzeczy osobiste Kamili. Poczuła całkiem realny żal. Biedna, tyle ją spotkało idalej musi uciekać. Trzeba będzie zrobić ztym porządek.

Nikita nie odjechał daleko. Zatrzymał się wśrodku lasu, wysiadł zsamochodu izaczął krzyczeć, kopiąc pobliskie drzewo. Musiał jakoś dać ujście swojej wściekłości.

Żeby, kurwa, zwykła baba tak go potraktowała!

Jak prawie każdy zjego środowiska nie miał dobrego zdania okobietach. Miały swoje miejsce wich świecie, zktórego nie wolno było im się wyłamać. Jedyną, której należał się bezsprzeczny szacunek, była matka, aletutaj pojawiały się wspomnienia, które ztaką siłą wypierał.

Nie, jego matka nie zasługiwała naszacunek.

– Pierdolony worek naspermę! – warczał, przypominając sobie nieznajomą zdomku, inadal kopał nieszczęsne drzewo. – Cholerny kurwiszon! Jeszcze cię dorwę iwtedy zobaczymy, kto będzie górą!

Szybko się uspokoił. Zemsta nazimno smakowała owiele lepiej, noimiała też większe szanse powodzenia. Przetarł dłońmi spoconą twarz, poczym sięgnął potelefon. Jego informator nic nie wspominał otym, żeKamila będzie miała towarzystwo. Pora sprawdzić, oco chodzi. Przecież, docholery, płacił zawiarygodne informacje!

– Jewgienij, toja – powiedział, zcałej siły opanowując szarpiące nim emocje. – Brunetka, niska, zbronią, robi zaochronę tej dziwki. Kto tojest, bo żenie ta, której szukałem, topewne. Nie wiesz? To się, kurwa, dowiedz! Itomigiem, bo nie lubię opóźnień.

Przestał się miotać i, zapaliwszy papierosa, przysiadł namasce samochodu. Palił ipatrzył wkierunku, gdzie znajdowało się miejsce jego klęski. Lecz on niejednokrotnie udowodnił, żepotrafi przegraną przekuć wzwycięstwo.

Tak, jak wtedy, gdy znalazł sposób, aby Nikolaj skrzywdził Kamilę.

Jednym, prostym posunięciem zemścił się nanim zawszystkie upokorzenia.

Uśmiechnął się nawspomnienie wyrazu twarzy wroga, gdy bez skrępowania powiedział, żezna jego sekret. To dopiero była satysfakcja! Ajeszcze większą poczuł, gdy zdradził mu, żetonie Kamila była źródłem tych informacji.

Te przyjemne myśli zburzył natarczywy dźwięk telefonu.

– Co masz? – spytał krótko Nikita.

– Dosyć sporo, bo kumpel zna tę babę. Córeczka wysokiego rangą policjanta, alesama nie pracuje dla mundurowych. Prowadzi własną agencję ochrony. Pewnie ta twoja Kamila…

– Nie moja! – warknął znagłą złością.

– Dobra, pewnie ta nie twoja Kamila ją zatrudniła. Doskonale strzela, świetnie się bije, jest zawzięta inieprzekupna. Mam ci podesłać kilku ludzi dopomocy?

– Wal się! – Nikita dał ujście swojej złości, tym optymistycznym akcentem kończąc rozmowę.

Wsiadł dosamochodu. Musiał przygotować plan, podjąć odpowiednie kroki iznaleźć ustronne miejsce. Zabawi się tak, jak lubi. Wsumie powszystkim może nawet odpuści Kamili. Siergiej coraz bardziej niecierpliwił się jego przedłużającą nieobecnością wPetersburgu. On akurat nie widział potrzeby szukania zemsty, która drążyła jego siostrzeńca.

Nikita się rozmarzył. Co prawda jego marzenia zawsze dotyczyły tego samego, alejemu tonie przeszkadzało. Skuje ją iweźmie odtyłu. Może jakieś tortury? Mało inwazyjne, bo tym razem pragnął, aby ofiara przeżyła icierpiała, karmiąc się wspomnieniami.

Doświadczenie wtych sprawach miał całkiem spore. Zacisnął palce nakierownicy, opuszczając głowę ipatrząc przed siebie zponurym uśmiechem naustach. Całkiem spore, tozamało powiedziane. On był wtym prawdziwym specjalistą.

Trudno, Siergiej będzie musiał pogodzić się zjego nieobecnością. Śledzenie potencjalnej ofiary zawsze zajmowało kilka dni. Śledzenie tej, może zabrać owiele więcej czasu. Tydzień, dwa, może nawet cały miesiąc. Lecz Nikita, gdy tylko chciał, potrafił wykazać się niezwykłą cierpliwością.

Odpalił iruszył krętą, leśną drogą. Powolutku układał plan. Plan, który, chociaż Nikita jeszcze otym nie wiedział, miał się stać punktem zwrotnym jego życia.

Bo prowadził nie wprzyszłość, anaspotkanie przeszłości.

II

W mieszkaniu panowała cisza, zakłócana jedynie nieznacznym szumem dochodzącym z zewnątrz. Starannie zamknął za sobą drzwi, po czym skierował się prosto do kuchni.

Gdy był tu pierwszy raz, nie miał czasu, aby się rozejrzeć. Szybko zamontował niewielką kamerkę, przez którą podglądał później zwyczaje tej dziwki. Zdwóch powodów nie zamierzał uderzać otwarcie. Sporo się oniej dowiedział itonie był łatwy łup. Umiała się bić, abroń nosiła nie dla ozdoby. Uznał więc, żelepszym rozwiązaniem będzie działanie pocichu. Poza tym, co tu dużo mówić, kochał torobić wten sposób.

Wracała zawsze podwudziestej. Wweekendy wogóle nie pojawiała się wdomu. Szybki prysznic, herbata zdużej, złocistej puszki, przygaszone światła inasam koniec opuszczone rolety.

Wyjął zkieszeni czarne, skórzane rękawiczki. Ubrał je, starannie wygładził każdą nierówność, poczym sięgnął podzbanek filtrujący wodę. Odmierzył kilka kropli bezbarwnej substancji, uśmiechając się zwyraźną satysfakcją.

To będzie zajebista, odlotowa noc!

Ta szmata zaśnie, nieświadoma tego, co ją czeka. Specyfik, jakiego użył, gwarantował, żetobędzie mocny, bardzo mocny sen. Zadowolony Nikita wycofał się doprzedpokoju, atam dostrzegł uchylone drzwi dołazienki ipalące się zanimi światło. Zaskoczony uniósł brwi, podszedł izajrzał dośrodka. Całkiem zwyczajne pomieszczenie, mokry ręcznik porzucony napodłodze, obok niego bielizna… Odruchowo pochylił się isięgnął pocoś białego zabarwionego czerwienią. Czubkiem języka polizał szorstki materiał, przymykając oczy. Zamruczał zzadowolenia, bo bezsprzecznie była tokrew. Zgadywał, żemiesiączkowa. Wraz zzapachem moczu ikobiecego wnętrza tworzyła tak piorunującą mieszankę, żeomało co nie oszalał zpodniecenia. Nie miał jednak czasu natego typu zabawy. Wepchnął kobiece majtki dokieszeni, poczym opuścił mieszkanie równie bezszelestnie, jak się wnim pojawił.

Kilka godzin później siedział wsamochodzie, wpatrując się wciemne okna napierwszym piętrze kamienicy. Niewiele jednak mógł dostrzec, bo dziwka opuściła już rolety. Poza tym lało jak zcebra itotakże ograniczało widoczność. Lecz Nikicie tonie przeszkadzało. Umiał być cierpliwy, chociaż nieobce były mu również niekontrolowane wybuchy szału. Sięgnął doschowka pofoliowy woreczek iznamysłem przyjrzał się kilku okrągłym pigułkom. Zawsze brał jedną, aby nie skończyć zaszybko. Chociaż zdrugiej strony, będzie miał całą noc. Może ją zgwałcić nie raz, akilka razy, tak, jak sobie tylko wymarzy. Nie bał się nazywać rzeczy poimieniu.

Był pieprzonym zbokiem, aleświadomość tego jedynie podniecała, bawiła.

Wyrzuty sumienia? Jakie wyrzuty ijakiego sumienia?

Wrzucił pigułki dośrodka iwzamian zatowyjął bieliznę, którą zabrał zesobą zmieszkania. Przyłożył dotwarzy izaciągnął się nietypowym aromatem. Jego kutas momentalnie zaczął twardnieć. Nikita poruszył się niespokojnie, apóźniej wpakował sobie majtki doust, aby poczuć też ich smak.

Zamknął oczy. Prawa dłoń powędrowała wkierunku krocza. Oddychał szybko, coraz głośniej. Kurwa! To będzie seks jego życia! Będzie ją brał wkażdej pozycji, odtyłu, odprzodu, ruchał wusta i… Musiał przystopować, inaczej zachwilę wytryśnie.

Światła wmieszkaniu zgasły. Spojrzał nazegarek iwypluł materiał zust. Zaczeka jeszcze kwadrans. Powinno wystarczyć. Zwiąże ją, zaknebluje iwrzuci dobagażnika. Wykorzysta lokum, które przygotował dla Kamili, aby spełnić każdą swoją fantazję.

Pora zacząć działać.

Nieco później czarny samochód mknął opuszczonymi ulicami, ajego kierowca uśmiechał się szeroko, wesoło pogwizdując. Plan wypalił wstu procentach. Teraz czas najego najprzyjemniejszą część. Zastanawiał się tylko, czy ją zabije, czy nie.

Zobaczy się, pomyślał, skręcając wboczną, polną drogę. Pomimo ciemności bez problemu dotarł docelu. Niski, drewniany dom, mocno zaniedbany, położony wgłębi lasu. Na szczęście był prąd ibieżąca woda, chociaż Nikicie aż tak bardzo natym nie zależało.

Wniósł bezwładne ciało dośrodka irzucił brzuchem nazakurzone łóżko. Zkieszeni wyjął kajdanki, poczym przykuł nadgarstki ofiary dometalowej ramy. Baba umiała się bić, wolał nie ryzykować inie zgrywać bohatera. Na koniec ją rozebrał, zdejmując spodnie odpidżamy, alezostawiając koszulkę, poczym usiadł nakrześle izapalił.

Miał jeszcze trochę czasu, zanim się ocknie.

Zgrabne nogi, jędrna pupa, ładnie zarysowane ramiona. Dało się zauważyć, żeostro ćwiczyła. Ciemne, prawie czarne włosy. Nie lubił brunetek, wolał blondynki, aleteraz nie miało toznaczenia. Twarz oregularnych rysach ite usta… Oblizał się, wyobrażając sobie, jak wpycha pomiędzy rozchylone wargi nabrzmiałego kutasa.

Ależ sobie poużywa! Ta wywłoka zrozumie, żejemu nie grozi się bronią. Żadna baba nie będzie go obrażała!

Kobieta nieznacznie się poruszyła, awtedy Nikita stanął przy wezgłowiu łóżka, aby mogła go zauważyć. Zatrzepotały powieki, spomiędzy rozchylonych warg dobiegło ciche westchnienie.

Na początku wzielonych oczach dostrzegł jedynie zaskoczenie, jakby nie rozumiała, co się stało. Później pojawiła się wnich wściekłość, która sprawiła mu satysfakcję. Przykucnął, napawając się widokiem bezbronnej ofiary.

– Wiesz, co cię czeka? Dwadzieścia trzy centymetry czystej przyjemności – wyszeptał ioblizał wargi. – Nie szarp się, dziwko, bo toitak nic nie da. Trzeba było wtedy grzecznie powiedzieć, dokąd uciekła ta wywłoka, toteraz ona by tutaj leżała, nie ty.

Mimo tych słów nadal nie dostrzegał wniej strachu.

– To jak zaczniemy? Jak lubisz? – Uśmiechnął się figlarnie, wstając irozpinając spodnie.

Nie rozebrał się, bo nie znosił nagości podczas seksu. Co dziwniejsze wynikało tozfaktu, żebrzydził się kontaktem cielesnym zinnymi ludźmi, zwłaszcza zkobietami. Seks tojedno, aledotyk nagiego ciała doprowadzał go doszaleństwa.

To był piękny widok. Leżała przykuta doramy łóżka, zpodwiniętą koszulką iwypiętymi pośladkami. Po wewnętrznej stronie uda dostrzegł spływającą strużkę krwi. Widocznie nadal miała miesiączkę. Wnętrzem dłoni zebrał tę krew, poczym rozsmarował ją pomiędzy pośladkami. Na czubku penisa pojawiły się mleczne kropelki, asam Nikita oddychał głośno, spazmatycznie, tak bardzo był podniecony.

Bezwolna kobieta, poczucie władzy ikrew. Ból, poniżenie irozkosz. To wszystko przeplatało się zsobą, tworząc coś wyjątkowego, coś, co doprowadziło go naskraj ekstazy. Kochał touczucie, kochał być popierdolony. Męski kciuk zanurzył się wciasnej dziurce. Iwona naprężyła ciało, próbując się wyswobodzić, lecz pomimo wszystkich swoich umiejętności nie miała żadnych szans.

Doskonale znała ciemną stronę życia, ajednak gdy pomyślała otym, zjaką łatwością naruszył jej bezpieczeństwo, mir domowy, czuła ogromną gorycz. Ileż tokobiet czy bezbronnych dzieci zasypia we własnym łóżku ijuż nigdy się nie budzi? Albo budzi się poto, by niewyobrażalnie cierpieć? Jak tomożliwe, żekomuś takiemu jak ten popapraniec, tak łatwo wejść doczyjegoś mieszkania? Ibez żadnych konsekwencji czynić zło?

Zasnęła wswoim domu, który uważała zaazyl. Aobudziła się skuta, zdana nałaskę tego pieprzonego ruska!

– Wiesz, żelubię, jak boli? – Ochrypły szept niemal boleśnie wwiercał się wuszy. – Iciebie, imnie. Aty jesteś tak cholernie ciasna, żebędzie bolało. Kurwa, zajebiście! Popełniłaś błąd, grożąc mi bronią, więc chociaż wolę blondynki oniebieskich oczach, dla ciebie zrobię wyjątek.

Nie odpowiedziała. Jakakolwiek reakcja słowna mogła doprowadzić go doszału. AIwona, mimo iż poniżona izwiązana, już układała wgłowie plan zemsty. Jednak nie dała rady dokońca zachować opanowania. Poczuła ciężar męskiego ciała, gdy dosiadł ją okrakiem. Szorstkość materiału jego dżinsów, twardą, nabrzmiałą męskość, napierającą narowek pomiędzy pośladkami.

Nikita obficie splunął, apóźniej starannie torozsmarował.

– Nie zabrałem oliwki. – Znów się roześmiał. – Miałaś kiedyś wdupie takiego chuja? Czy może wolisz, jak zaspokaja cię kobieta? Pytam, dziwko, aty masz odpowiadać! – Brutalnie szarpnął ciemne włosy, odginając głowę Iwony dotyłu.

– Takiego chuja nie miałam – wycedziła, aon zupełnie niespodziewanie poczuł niechętny podziw.

Nie płakała, nie błagała olitość. Miała być zastraszoną, uległą suką itylko to, aona… była wściekła! Zupełnie nietypowa reakcja. Inietypowa kobieta. To podnieciło go jeszcze bardziej. Pochylił się nad szczupłym ciałem, zaciskając obie dłonie nasmukłej szyi, blokując dostęp powietrza ipatrząc prosto wzielone oczy. Tak długo, aż wkońcu dostrzegł wnich to, co chciał dostrzec.

Przerażenie.

Prędzej czy później każda toczuje.

– Zrozumiałaś, głupia cipo, co może cię spotkać? Zrozu-miałaś?

– Tak. – Głos tylko odrobinę jej drżał.

– Wtakim razie zasłużyłaś nagrę wstępną – oświadczył wspaniałomyślnie, poczym zmienił pozycję. Ukląkł przed Iwoną itrzymał wmocnym uścisku jej głowę wgórze. – Ssij, szmato! – rozkazał, akiedy kobieta nie zareagowała, uderzył ją wtwarz.

Pierwszy raz niemal delikatnie. Drugi cios był owiele mocniejszy. Trzeci przyniósł zesobą ból. Akiedy poraz kolejny uniósł ramię, dostrzegł, jak starała się odsunąć.

To mu się spodobało. Wepchnął twardego penisa pomiędzy drżące wargi izastygł wbezruchu, zsatysfakcją patrząc wzasnute łzami zielone oczy.

– Żadnych numerów – zastrzegł. – Bo zajebię bez litości, zrozumiałaś?

Lekkie skinięcie głowy ipełen nienawiści wzrok. Idealnie, pomyślał weuforii, poczym zaczął się poruszać. Rżnął ją prosto wusta, ocierając się owewnętrzną stronę policzków. Czasami, gdy dostrzegał, żesię dławi, wycofywał nakilka sekund, dawał złapać jeden spazmatyczny oddech, poczym znów wchodził zcałym impetem. Tak pięknie się dusiła, żesam ten widok mógł doprowadzić go doorgazmu.

– Dobra suka zciebie – wysapał iznów wbił się posam koniec, apóźniej zamarł.

Czerwona twarz ofiary powiedziała mu więcej niż jakiekolwiek słowa. Puścił ją, dopiero gdy zaczęła drżeć. Nie miał ochoty jej zabijać, bo todopiero był wstęp, zamierzał bawić się tak przez całą noc.

– Brudna polska szmata! – Splunął prosto wumęczoną twarz kobiety, poczym wstał iznów usiadł naniej okrakiem. – Ale zasłużyłaś naprzyjemność.

Wszedł wnią jednym, szybkim ruchem, tak mocnym, żewrzasnęła zbólu. Jego też bolało pomimo sporego nawilżenia, alekochał ten rodzaj bólu.

– Przestań!

Po raz pierwszy się złamała. Miała wrażenie, żenie wytrzyma takiego cierpienia, żeogromny penis rozerwie ją nastrzępy. Już nad sobą nie panowała. Wrzeszczała błagalnie, aleNikita nie zamierzał się wycofywać.

Nigdy się nie wycofywał.

Uderzył ją tylko wtwarz. Tak mocno, żenamokrym policzku został purpurowy ślad. Potem jeszcze raz ijeszcze raz. Uderzał irżnął ją, uderzał irżnął, pogrążając się wekstazie, jakiej jeszcze nigdy nie przeżył. Nie przestał nawet wtedy, gdy kobiece krzyki ucichły, aofiara już tylko lekko pojękiwała. Wręcz przeciwnie, towszystko niesamowicie go podniecało.

– Widzisz, suko… – sapał. – Lubisz tak, co?

Przyspieszył. Wbijał się tak mocno itak głęboko, jak chyba nigdy wcześniej. Nie trwało todługo, bo był naskraju wytrzymałości. Głośno krzyczał, spuszczając się jej wtyłek izaciskając palce niczym szpony nakobiecych biodrach. Apóźniej opadł obok ijuż tylko dyszał.

Ona również się nie poruszyła. Łykała jedynie łzy bólu oraz upokorzenia, obiecując sobie wduchu, żezłapie tego gnojka izrobi mu tosamo. Dokładnie tosamo! To pragnienie rosło wniej, pęczniało iparadoksalnie dodawało siły, aby się nie załamać iprzeżyć.

Dorwie go, chociażby nakońcu świata.

Nikita sięgnął potelefon. Już oddobrej godziny ktoś próbował się doniego dodzwonić. Spojrzał nanumer ispochmurniał. Siergiej? Czego on znowu chce?

Wstał i, nie zapinając spodni, wyszedł nazewnątrz. Kwadrans później wiedział już, żenie zabawi się przez całą noc. Musiał wracać itowtrybie pilnym. Kuzniecow przekazał mu wiadomość, która zelektryzowała go znacznie bardziej niż wizja kolejnego gwałtu.

Doprowadził się doporządku włazience, napił herbaty, anasamym końcu podszedł doznieruchomiałej ofiary. Ajednak kiedy spojrzał wzielone oczy, nie ujrzał wnich cierpienia czy strachu, anienawiść iżądzę zemsty.

– Byłaś zajebista, alemuszę spadać – roześmiał się, klepiąc ją poczerwonym policzku. – Może dokończymy innym razem?

– Masz to, jak wbanku – wycedziła.

– Tak, mam. – Rozbawiła go swoim gniewem.

Wyjął zkieszeni strzykawkę, poczym umiejętnie jej użył, chociaż Iwona próbowała się odsunąć. Nie dała jednak rady umknąć silnemu uściskowi. Kiedy poczuł, jak zwiotczała, rozkuł ją. Nic więcej, bo nic więcej nie był jej winien. Zabrał swoje rzeczy, wsiadł dosamochodu iruszył wstronę granicy.

Życie było cudowne! Odlotowy seks iinformacja, która wprawiła go weuforię. Takiego prezentu odlosu się nie spodziewał.

III

Powrót do domu okazał się trudnym zadaniem, zwłaszcza że nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, co ją spotkało. Ubrała się i złapała stopa, po czym przerażony kierowca użyczył jej telefonu, a ona zadzwoniła po jedną z niewielu osób, która potrafiła zachować dyskrecję.

Dopiero stojąc przed lustrem, mogła przyjrzeć się temu, co jej zrobił Nikita. Była wściekła naniego irównie mocno nasiebie samą. Jak mogła tak zlekceważyć potencjalnego wroga? Jak mogła zaniedbać podstawowe środki bezpieczeństwa? Była zbyt pewna siebie iponiosła tego konsekwencje. Pilnowała Kamili, przydzieliła jej nawet dwóch ludzi doochrony, anie wzięła pod uwagę, żeten psychol będzie chciał się zemścić naniej. Własna głupota napełniała ją rozgoryczeniem.

Zrzuciła zsiebie brudną, przepoconą odzież i, tłumiąc jęk, weszła pod prysznic. Letnia woda przyniosła odrobinę ukojenia. Iwona zamknęła oczy i, oparłszy się ozimną ścianę, pozwoliła, aby tysiące kropli spłukało zniej przyprawiający omdłości zapach jego spermy, jego podniecenia ipotu.

Cholerny skurwiel! Pierdolony, podstępny bydlak!

Aona nie lepsza, bo…

Musiała towykrzyczeć. Nie tylko żal, ból iupokorzenie, aleznacznie więcej. Wściekłość naniego inasiebie. Nawet chyba bardziej nasiebie. Bo mimo całej tej sytuacji, gwałtu, bicia ibólu, podnieciła się. Na szczęście ten skurwiel tego nie zauważył. Zresztą, toniczego by nie zmieniło.

Wspominając własne uczucia, waliła zaciśniętymi pięściami wścianę.

Zawsze kręcił ją ostry, wyuzdany seks, ależeby gwałt? Kurwa, kurwa ijeszcze raz kurwa!

Dopiero gdy wyrzuciła zsiebie wszystkie negatywne emocje, opadła zsił. Na uginających się nogach wyszła spod prysznica, owinęła się ręcznikiem iprzeszła dokuchni, gdzie przygotowała sobie dużego, mocnego drinka. Popijając wódkę zsokiem, usiadła przy stole isię zamyśliła.

Nie zamierzała tego tak zostawić. Syndrom pourazowy czy depresja tonie było dla niej. Nie poddała się, nie pogrążyła wrozpamiętywaniu doznanej krzywdy. Wręcz przeciwnie, Iwona planowała. Paszport miała, musiała wystarać się jedynie owizę, chociaż jako córka mundurowego pewnie będzie miała spory problem, aby ją dostać. Od Kamili wycygani podstępem adres domu Kuzniecowa. Była pewna, żenie przeszmugluje broni przez granicę, więc poprzez rozległe znajomości musi zorganizować sobie coś namiejscu. Jej czarny Range Rover napolskich blachach zbytnio rzucałby się woczy, więc wrachubę wchodziła także zmiana auta. Czekało ją żmudne poznawanie zwyczajów tego jebanego sukinsyna, apotem obmyślenie pułapki, wjaką miał wpaść. Inakońcu… Szeroko się uśmiechnęła, nie zważając naból poranionych warg. Na końcu wsadzi mu wdupę grubego, sztucznego fiuta, o