Pokonaj lęk i obawy. Wykorzystaj swój potencjał przez potęgę podświadomości - Joseph Murphy - ebook

Pokonaj lęk i obawy. Wykorzystaj swój potencjał przez potęgę podświadomości ebook

Murphy Joseph

4,3

Opis

Możesz stać się tym, kim chcesz – przypomina autor poradników wszechczasów dr J. Murphy.

Obudź się i żyj! Nikt nie jest skazany na brak szczęścia, lęk i zmartwienia, życie w ubóstwie ani problemy ze zdrowiem. Masz moc pokonywania przeciwności losu i osiągania szczęścia, harmonii i dobrobytu. Masz w sobie siłę, żeby wzbogacić własne życie.

Psycholodzy już dawno odkryli, jak wielką moc ma pozytywne myślenie i wzorce zapisane w podświadomości. Dr Murphy zaś uczy, jak skutecznie wpływać na podświadomość i zastępować szkodliwe przekonania wzorcami prowadzącymi do sukcesu w określonej dziedzinie życia. Radzi, jak uporać się z dojmującym lękiem i obawami, które odbierają radość i utrudniają życie. Uczy, jak wyzbywać się niepewności, a wzbudzać w sobie ufność i znajdować wewnętrzną siłę, która doprowadzi cię do poczucia spełnienia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 218

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (4 oceny)
2
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Polecamy

Tego autora pole­camy:

Wyko­rzy­staj potęgę pod­świa­do­mo­ści w pracy

______

Poko­naj lęk i obawy

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści

______

Zdo­bądź bogac­two i odnieś suk­ces

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści

______

Zdo­bądź pew­ność sie­bie i poczu­cie wła­snej war­to­ści

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści

______

Zyskaj zdro­wie i ener­gię życiową

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści

***

Pierw­sza z serii sze­ściu ksią­żek

napi­sana przez Jose­pha Mur­phy’ego, dok­tora teo­lo­gii i nauk huma­ni­stycz­nych, zre­da­go­wana i uak­tu­al­niona zgod­nie z potrze­bami XXI wieku przez Arthura R. Pella

WPROWADZENIE DO SERII

Obudź się i żyj! Nikt nie jest ska­zany na brak szczę­ścia, lęk i zmar­twie­nia, życie w ubó­stwie, pro­blemy ze zdro­wiem ani poczu­cie odrzu­ce­nia i niż­szo­ści. Bóg stwo­rzył wszyst­kich ludzi na swoje podo­bień­stwo i dał nam moc poko­ny­wa­nia prze­ciw­no­ści losu i osią­ga­nia szczę­ścia, har­mo­nii, bogac­twa i dobro­bytu.

Masz w sobie siłę, żeby wzbo­ga­cić wła­sne życie! Spo­sób doko­na­nia tego nie jest tajem­nicą. Jest on pro­pa­go­wany, opi­sy­wany i prak­ty­ko­wany od tysiąc­leci. Nauczają go wszyst­kie wiel­kie reli­gie. Obecny jest w świę­tych księ­gach hebraj­skich, ewan­ge­liach, grec­kich pismach filo­zo­ficz­nych, Kora­nie, bud­dyj­skich sutrach, Bha­ga­wad­gi­cie oraz dzie­łach Kon­fu­cju­sza i Laozi. Znaj­dziesz go w pra­cach współ­cze­snych psy­cho­lo­gów i teo­lo­gów.

Sekret ten sta­nowi pod­stawę filo­zo­fii Jose­pha Mur­phy’ego, jed­nego z naj­bar­dziej inspi­ru­ją­cych pisa­rzy i wykła­dow­ców XX wieku. Był on nie tylko duchow­nym, ale też wiel­kim inter­pre­ta­to­rem świę­tych ksiąg i róż­nych reli­gij­nych tek­stów. Jako pastor i dyrek­tor Kościoła Boskiej Nauki1 w Los Ange­les co nie­dziela przy­cią­gał na swoje wykłady i kaza­nia do pół­tora tysiąca osób. Jego codzien­nej audy­cji radio­wej słu­chały miliony ludzi. Napi­sał ponad trzy­dzie­ści ksią­żek, a naj­bar­dziej znana, opu­bli­ko­wana w 1963 roku The Power of the Uncon­scious Mind [Potęga pod­świa­do­mo­ści – przyp. tłum.] natych­miast stała się best­sel­le­rem. Okrzyk­nięto ją jed­nym z naj­lep­szych porad­ni­ków, jaki kie­dy­kol­wiek powstał. Sprze­dała się w milio­nach egzem­pla­rzy i na­dal jest kupo­wana na całym świe­cie.

Po tym suk­ce­sie Mur­phy zaczął pro­wa­dzić wykłady w róż­nych kra­jach i zawsze pod­czas nich pod­kre­ślał, jak zwy­kli ludzie rady­kal­nie pod­nie­śli jakość swo­jego życia dzięki wyko­rzy­sta­niu pew­nych ele­men­tów jego kon­cep­cji. Poda­wał też prak­tyczne wska­zówki, w jaki spo­sób każdy może wzbo­ga­cić swoje życie.

Joseph Mur­phy był pro­pa­ga­to­rem ruchu Nowej Myśli. Nurt ten powstał na prze­ło­mie dzie­więt­na­stego i dwu­dzie­stego wieku, a jego pod­wa­liny stwo­rzyli filo­zo­fo­wie i wielcy myśli­ciele pro­pa­gu­jący nowy spo­sób patrze­nia na życie, piszący o nim i prak­ty­ku­jący go. Połą­czyli podej­ście meta­fi­zyczne, duchowe i prag­ma­tyczne z naszym spo­so­bem myśle­nia i życia i odkryli sekret osią­ga­nia tego, czego naprawdę pra­gniemy.

Filo­zo­fia ta nie była reli­gią w tra­dy­cyj­nym zna­cze­niu, ale opie­rała się na bez­wa­run­ko­wej wie­rze w istotę wyż­szą, wieczną obec­ność, Boga. Nada­wano jej różne nazwy, takie jak Nowa Myśl albo Nowa Cywi­li­za­cja. Zwo­len­nicy tego ruchu pro­pa­go­wali nowy spo­sób życia, nio­sący ze sobą nowe metody i dosko­nal­sze rezul­taty. Opie­rali swoje rozu­mo­wa­nie na kon­cep­cji, iż ludzka dusza jest połą­czona z ato­mo­wym umy­słem uni­wer­sal­nej mate­rii, który wiąże naszą egzy­sten­cję z uni­wer­sal­nym pra­wem obfi­to­ści. Jeste­śmy więc zdolni do takiego jego wyko­rzy­sta­nia, które pro­wa­dzi do wzbo­ga­ce­nia naszego życia. Musimy pra­co­wać nad osią­gnię­ciem naszych celów, choć po dro­dze możemy doświad­czyć cier­pie­nia i smutku. Doko­namy tego tylko wtedy, gdy odkry­jemy i zro­zu­miemy prawo, które Bóg zaszy­fro­wał w prze­szło­ści.

Sedno Nowej Myśli można pod­su­mo­wać nastę­pu­jąco:

Możesz stać się tym, kim chcesz zostać.

Nasze osią­gnię­cia i nie­po­wo­dze­nia wyni­kają bez­po­śred­nio z naszych myśli. W spra­wie­dli­wie urzą­dzo­nym wszech­świe­cie, gdzie utrata rów­no­wagi ozna­cza cał­ko­wite znisz­cze­nie, jed­nostka musi pono­sić abso­lutną odpo­wie­dzial­ność. Nasze sła­bo­ści i mocne strony, czy­stość i nieczy­stość są tylko i jedy­nie nasze i nie należą do nikogo innego. To my, a nie ktoś inny, jeste­śmy ich przy­czyną. Tylko my możemy więc na nie wpły­wać. Całe nasze szczę­ście i cier­pie­nie rodzi się w naszym wnę­trzu. To, jak myślimy, warun­kuje to, kim jeste­śmy; i dopóki nie prze­sta­niemy myśleć w okre­ślony spo­sób, dopóty tacy będziemy. Jedyną drogą roz­woju i zwy­cię­stwa jest uwznio­śle­nie naszych myśli. Jedyną przy­czyną, dla któ­rej pozo­sta­jemy słabi, podli i nie­szczę­śliwi, jest nasz brak ochoty do tej zmiany.

Wszyst­kie osią­gnię­cia, zarówno w sfe­rze biz­nesu, inte­lektu, jak i ducha, są wyni­kiem zde­cy­do­wa­nie ukie­run­ko­wa­nej myśli, pod­le­gają temu samemu prawu, a ich pod­stawą jest jedna metoda. Różni je jedy­nie cel. Ci, któ­rzy pra­gną osią­gnąć nie­wiele, nie­wiele też muszą poświę­cić; ci, któ­rzy pra­gną osią­gnąć wię­cej, muszą poświę­cić wię­cej; a ci, któ­rzy chcą osią­gnąć bar­dzo dużo, poświęcą rów­nież bar­dzo dużo.

Nowa Myśl ozna­cza nowe życie: ze wszech miar zdrow­sze, szczę­śliw­sze i bar­dziej satys­fak­cjo­nu­jące. Zostało ono prze­po­wie­dziane na pod­sta­wie sta­rych jak świat, uni­wer­sal­nych praw umy­słu i nie­skoń­czo­nej ducho­wo­ści, która jest obecna w sercu i umy­śle każ­dego czło­wieka. Wła­ści­wie Nowa Myśl nie do końca jest nowa, ponie­waż powraca do tra­dy­cji tak sta­rej jak rodzaj ludzki. Jest czymś nowym dla nas – gdy odkry­wamy prawdy o życiu, uwal­nia­jące nas od nie­do­statku, ogra­ni­czeń i nie­szczę­ścia. W tym momen­cie Nowa Myśl staje się powra­ca­jącą, roz­sze­rza­jącą się świa­do­mo­ścią twór­czej siły w naszym wnę­trzu, prawa umy­słu i naszego boskiego poten­cjału do tego, żeby być, żeby doko­ny­wać i wyra­żać wię­cej naszych indy­wi­du­al­nych i natu­ral­nych umie­jęt­no­ści, zdol­no­ści i talen­tów. Klu­czowe zna­cze­nie dla prawa umy­słu ma kon­cep­cja, iż nowe myśli, poglądy, postawy i prze­ko­na­nia two­rzą nowe warunki: „To nasze prze­ko­na­nia decy­dują o tym, co nam się przy­da­rza” – dobre, złe, obo­jętne. Istota Nowej Myśli polega na cią­głym odra­dza­niu umy­słu, tak żeby­śmy mogli utwier­dzić się w tym, co dobre i dopusz­czalne oraz co sta­nowi dosko­nałą boską wolę.

Dowieść tego ozna­cza wie­dzieć na pewno i dys­po­no­wać na ten temat solidną wie­dzą i doświad­cze­niem. Prawdy Nowej Myśli są prak­tyczne, pro­ste do przed­sta­wie­nia i każdy może je zre­ali­zo­wać – jeśli i kiedy się na to zde­cy­duje. Konieczne jest tylko otwar­cie umy­słu i goto­wość serca: na starą prawdę przed­sta­wioną w nowy i inny spo­sób, na zmianę i odrzu­ce­nie prze­sta­rza­łych prze­ko­nań oraz na przy­ję­cie nowych poglą­dów i pojęć – będą­cych źró­dłem dosko­nal­szej wizji życia czy też uzdra­wia­ją­cej siły w naszym wnę­trzu.

Odra­dza­nie umy­słu jest jedy­nym celem i prak­tyką ruchu Nowej Myśli. Bez niego nie ma mowy o zmia­nie. Praw­dziwa Nowa Myśl two­rzy i wpro­wa­dza w życie zupeł­nie nową postawę oraz nową świa­do­mość inspi­ru­jącą nas i umoż­li­wia­jącą nam wkro­cze­nie w „życie bar­dziej obfite”.

Tkwi w nas nie­ogra­ni­czona siła podej­mo­wa­nia decy­zji i cał­ko­wita wol­ność wyboru – albo się dosto­so­wać, albo zmie­nić. Dosto­so­wa­nie się (kon­for­mizm) ozna­cza życie zgod­nie z tym, co przy­brało lub uzy­skało formę – co jest widoczne i oczy­wi­ste dla naszych zmy­słów, poglą­dów, prze­ko­nań narzu­co­nych nam przez innych. Dosto­so­wa­nie się ozna­cza bycie rzą­dzo­nym przez „prze­lotne i nie­pewne mody i oko­licz­no­ści danej chwili”. Suge­ruje, iż nasze obecne śro­do­wi­sko ma formę (kon-form-izm), a my nie powin­ni­śmy poda­wać jej w wąt­pli­wość. Ota­czają nas przy­kłady nie­spra­wie­dli­wo­ści, nie­pra­wi­dło­wo­ści i nie­rów­no­ści, które cza­sem stają się naszym udzia­łem. Powin­ni­śmy sta­wić im czoło i zro­bić wszystko, co w naszej mocy, żeby roz­wią­zać te pro­blemy, opie­ra­jąc się na wła­snej uczci­wo­ści i inte­li­gen­cji.

Ogól­nie mówiąc, na świe­cie panuje prze­ko­na­nie, iż o naszej sytu­acji decy­duje śro­do­wi­sko – że typową reak­cją jest ule­ga­nie obec­nemu sta­nowi i jego cicha akcep­ta­cja. Jest to naj­gor­szy rodzaj kon­for­mi­zmu: świa­domy defe­tyzm. Naj­gor­szy, ponie­waż dobro­wolny. Odda­jemy wła­dzę i całe nasze zaan­ga­żo­wa­nie zewnętrz­nej, zasta­nej sytu­acji, oto­cze­niu i prze­szło­ści – z wyboru, z powodu nie­wie­dzy na temat funk­cjo­no­wa­nia naszej cudow­nej i pier­wot­nej zdol­no­ści: twór­czej siły umy­słu.

Jeden z naj­bar­dziej aktyw­nych i prze­ko­nu­ją­cych człon­ków ruchu Nowa Myśl oraz współ­za­ło­ży­ciel Unity School of Chri­stia­nity Char­les Fil­l­more głę­boko wie­rzył w oso­bi­stą odpo­wie­dzial­ność. W swo­jej książce The Reve­aling Word napi­sał (jasno i wyraź­nie): „Naszym praw­dzi­wym śro­do­wi­skiem jest nasza świa­do­mość. Zewnętrzne śro­do­wi­sko zawsze odpo­wiada naszej świa­do­mo­ści”.

Każdy, kto jest otwarty i gotowy na przy­ję­cie odpo­wie­dzial­no­ści, stoi na dro­dze do odmiany – odro­dzenia umy­słu, które pozwoli nam zacząć nowe życie. Odmie­niać zna­czy „zmie­niać warunki lub stan” (na bar­dziej war­to­ściowe i satys­fak­cjo­nu­jące), „nie­do­sta­tek na obfi­tość; samot­ność na towa­rzy­stwo; ogra­ni­cze­nie na peł­nię; cho­robę na peł­nię zdro­wia”. Poprzez tę wewnętrzną mądrość i siłę ujawni się w nas uzdra­wia­jąca obec­ność.

Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że pew­nych rze­czy nie możemy zmie­nić: ruchu pla­net, następ­stwa pór roku, przy­pły­wów i odpły­wów oce­anu oraz wschodu i zachodu słońca. Nie możemy też zmie­nić umy­słów i spo­sobu myśle­nia innych ludzi – ale możemy zmie­nić sie­bie. Kto jest w sta­nie powstrzy­mać albo zakłó­cić pracę two­jego umy­słu, wyobraźni czy woli? Tylko ty możesz prze­ka­zać tę wła­dzę dru­giej oso­bie. Odra­dza­jąc wła­sny umysł, dajesz sobie szansę na zmianę. „To jest klucz do nowego życia. Twój umysł jest urzą­dze­niem reje­stru­ją­cym, a wszyst­kie prze­ko­na­nia, wra­że­nia, opi­nie i poglądy, jakie zaak­cep­to­wa­łeś, są odci­śnięte w two­jej głęb­szej pod­świa­do­mo­ści”. Możesz jed­nak go zmie­nić. Możesz skie­ro­wać go na szla­chetny i bli­ski Bogu tor myśle­nia oraz uzy­skać har­mo­nię z wewnętrz­nym, nie­skoń­czo­nym duchem. Doma­gaj się piękna, miło­ści, pokoju, mądro­ści, twór­czych idei, a nie­skoń­czo­ność odpo­wie ci na to, odmie­nia­jąc twój umysł, ciało i oko­licz­no­ści. Twoja myśl jest pośred­ni­kiem pomię­dzy twoim duchem, cia­łem i wymia­rem fizycz­nym.

Prze­miana zaczyna się wraz z medy­ta­cją, roz­my­śla­niem i przy­swa­ja­niem sobie ele­men­tów, które chcemy prze­żyć i urze­czy­wist­nić. Wie­dza teo­re­tyczna jest dobra i potrzebna – musimy wie­dzieć, co robimy i dla­czego. Ale fak­tyczna prze­miana zależy cał­ko­wi­cie od uak­tyw­nie­nia naszych wewnętrz­nych darów – tej nie­wi­dzial­nej i nie­uchwyt­nej siły, którą posiada każdy z nas.

Tylko w ten spo­sób osta­tecz­nie zerwiemy więzy daw­nych nie­szczęść i cier­pień. Ponadto siła ta leczy rany po trud­nych prze­ży­ciach i ból emo­cjo­nalny. Wszy­scy pra­gniemy i potrze­bu­jemy spo­koju ducha, chcemy, by ten naj­wspa­nial­szy dar poja­wił się w naszym oto­cze­niu. Men­tal­nie i emo­cjo­nal­nie kon­tem­plujmy boski spo­kój, wypeł­nia­jąc nim umysł i serce, całą naszą istotę. „Naj­pierw mów­cie: «Pokój temu domowi»”2.

Wyłącz­nie roz­my­śla­nie nad bra­kiem spo­koju, har­mo­nii, szczę­ścia i zgody oraz ocze­ki­wa­nie, że spo­kój sam się zama­ni­fe­stuje, przy­po­mina ocze­ki­wa­nie na to, żeby z pestki jabłka wyro­sła gru­sza. Nie ma to wła­ści­wie żad­nego sensu; pod­waża wszel­kie zasady zdro­wego roz­sądku. Ale wła­śnie tak funk­cjo­nuje świat. Jeśli chcemy uzy­skać rezul­taty, musimy szu­kać spo­so­bów odmiany umy­słu, a jeśli to konieczne – wyra­zić skru­chę. W wyniku tego odro­dze­nie i prze­miana poja­wią się w spo­sób natu­ralny. Jest to waru­nek doko­na­nia prze­miany w życiu, rezy­gna­cji z przy­sto­so­wy­wa­nia się do wybo­rów narzu­ca­nych przez świat czy podej­mo­wa­nia decy­zji zgod­nie z nastę­pu­ją­cymi i mani­fe­stu­ją­cymi się wyda­rze­niami. Waru­nek roz­po­zna­wa­nia przy­czyn leżą­cych u pod­staw zda­rzeń w świe­cie mate­rial­nym – usta­lo­nych przez czło­wieka dok­tryn, dogma­tów i rytu­ałów – i wkro­cze­nia do wewnętrz­nej, meta­fi­zycz­nej kra­iny praw­dzi­wej Nowej Myśli.

Słowo „meta­fi­zyczny” stało się syno­ni­mem nowo­cze­snego zor­ga­ni­zo­wa­nego ruchu. Po raz pierw­szy posłu­żył się nim Ary­sto­te­les w trzy­na­stym tomie swo­ich dzieł, uwa­ża­nym przez nie­któ­rych za jego naj­więk­sze osią­gnię­cie, a zaty­tu­ło­wa­nym po pro­stu Meta­fi­zyka. Słow­ni­kowa defi­ni­cja tego poję­cia brzmi: „Nauka o czy­stej egzy­sten­cji, wykra­cza­jąca poza naukę przy­rod­ni­czą”. Meta zna­czy „ponad” lub „poza”. „Meta­fi­zyka” zna­czy zatem „ponad” lub „poza fizykę”, ponad lub poza aspekt fizyczny: świat formy. Meta wykra­cza dalej, meta jest duchem umy­słu. U pod­staw wszyst­kiego leży meta, czyli umysł.

Z biblij­nego punktu widze­nia duch Boga jest dobry. „Ci, któ­rzy czczą Boga, czczą ducha lub prawdę”. Kiedy jest w nas duch dobroci, prawdy, piękna, miło­ści i dobrej woli, jest w nas też Bóg, prze­nika nas. Bóg, prawda, życie, ener­gia, duch – czy nie da się tego zde­fi­nio­wać? Jak można to zde­fi­nio­wać? „Defi­nio­wać to ogra­ni­czać”. Mówi o tym piękna stara medy­ta­cja: „Nie­zmienny w swej naj­głęb­szej isto­cie: wieczny, dosko­nale zjed­no­czony, pełny, kom­pletny, dosko­nały; JESTEM nie­po­dzielny, ponad­cza­sowy, bez kształtu i wieku – bez twa­rzy, formy czy postaci. JESTEM niemą, stałą obec­no­ścią w ser­cach wszyst­kich ludzi”. Musimy uwie­rzyć i przy­jąć, że wszystko, co sobie wyobra­zimy i uznamy za praw­dziwe, spraw­dzi się; wszyst­kiego, czego życzymy innym, życzymy sobie.

Emer­son pisał: „Jeste­śmy tym, o czym myślimy przez cały dzień”. Innymi słowy: duch, myśl, umysł i meta są mani­fe­sta­cją twór­czej obec­no­ści i siły – i tak jak w natu­rze (prawa fizyczne) każdą siłę można wyko­rzy­stać na dwa spo­soby. Na przy­kład wodą możemy się oczy­ścić albo się w niej uto­pić; elek­trycz­ność może dostar­czać ener­gii uła­twia­ją­cej życie lub śmier­cio­no­śnej. Biblia mówi: „Ja stwa­rzam świa­tło i ciem­ność; daję pokój i zło; Ja, Pan, doko­nuję tego wszyst­kiego – ranię i leczę; bło­go­sła­wię i prze­kli­nam”. Nie karze nas żadne gniewne bóstwo – sami się karzemy, nie­pra­wi­dłowo wyko­rzy­stu­jąc swój umysł. Mamy też wiel­kie szczę­ście (odno­simy korzy­ści), kiedy poj­miemy tę fun­da­men­talną zasadę i obec­ność oraz nauczymy się nowej myśli i zaak­cep­tu­jemy ją.

Meta­fi­zyka jest zatem nauką o przy­czy­no­wo­ści – nie zaj­muje się skut­kiem czy zama­ni­fe­sto­wa­nym rezul­ta­tem, ale przy­czyną tego skutku lub rezul­tatu. Meta­fi­zyka pod­cho­dzi do kwe­stii ducho­wych tak jak naukowcy do świata formy. Bada umysł czy przy­czy­no­wość, w któ­rej two­rzy się lub z któ­rej wywo­dzi to, co widzimy. Jeżeli umysł albo przy­czyna się zmie­nią, zmieni się też sku­tek.

Piękno i siła meta­fi­zyki polega moim zda­niem na tym, że nie ogra­ni­cza się ona do żad­nego kon­kret­nego prze­ko­na­nia, tylko jest uni­wer­salna. Można być żydem, chrze­ści­ja­ni­nem, muzuł­ma­ni­nem, bud­dy­stą, a jed­no­cze­śnie meta­fi­zykiem. Nie­któ­rzy poeci, naukowcy i filo­zo­fo­wie nie mają żad­nych prze­ko­nań; ich wiara jest meta­fi­zyczna. Dosko­na­łym meta­fi­zykiem był Jezus, bo rozu­miał umysł i wyko­rzy­sty­wał go, żeby poma­gać innym, inspi­ro­wać ich i uzdra­wiać. Kiedy zapy­tano Mahatmę Gan­dhiego (czło­wieka o „wiel­kiej duszy”), jaką reli­gię wyznaje, odpo­wie­dział: „Jestem chrze­ści­ja­ni­nem… żydem… bud­dy­stą… hin­du­istą… Jestem każ­dym z nich”.

Ter­min „Nowa Myśl” stał się popu­lar­nym ogól­nym okre­śle­niem. Ten zło­żony z przed­sta­wi­cieli wielu Kościo­łów, ośrod­ków, grup modli­tew­nych i insty­tu­cji meta­fi­zyczny ruch poka­zał jed­ność rodzaju ludz­kiego z życiem nie mają­cym ogra­ni­czeń, wro­dzoną god­no­ścią i war­to­ścią jed­nostki. Tak naprawdę kła­dzie nacisk na jed­nostkę, a nie zor­ga­ni­zo­waną struk­turę czy dzia­ła­nie. Ale nie ozna­cza rów­nież nic nowego. Meta­fi­zyka jest wła­ści­wie naj­star­szą ze wszyst­kich reli­gij­nych kon­cep­cji. Ujaw­nia, że naszym celem jest mani­fe­sto­wa­nie boskiej obec­no­ści i uni­wer­sal­nych zasad Dobra. „Przy­by­łem, żeby dać ci życie bar­dziej obfite”. Ujaw­nia naszą toż­sa­mość – „dzieci nie­skoń­czo­no­ści” – to, że jeste­śmy miło­wani i mamy war­tość duchową jako nie­od­łączne czę­ści Świę­tego (obej­mu­ją­cego wszystko) Stwórcy.

Meta­fi­zyka umoż­li­wia nam i uła­twia powrót do naszego Boskiego Źró­dła oraz kła­dzie kres oddzie­le­niu i poczu­ciu alie­na­cji, błą­ka­nia się po jało­wej, wro­giej pustyni. Meta­fi­zyka zawsze była, jest i będzie dostępna dla wszyst­kich – cier­pli­wie czeka, aż ją odkry­jemy i doznamy obja­wie­nia. Wiele tysięcy osób poznało ją poprzez któ­re­goś z jej zwo­len­ni­ków. Kształ­to­wała się stop­niowo i zwy­kle uznaje się, że zapo­cząt­ko­wał ją Phi­neas P. Quimby, który w roku 1937 w fascy­nu­ją­cym arty­kule zamiesz­czo­nym w „New Tho­ught Maga­zine” opi­sał swoje osią­gnię­cia. Po kilku latach eks­pe­ry­men­to­wa­nia z mesme­ry­zmem Quimby doszedł do wnio­sku, że nie cho­dzi o samą hip­nozę, lecz warun­ko­wa­nie pod­świa­do­mo­ści, które pro­wa­dzi do zmiany. I cho­ciaż nie był on zbyt grun­tow­nie wykształ­cony, to dzięki swo­jemu bły­sko­tli­wemu i docie­kli­wemu umy­słowi został uznany za bar­dzo ory­gi­nal­nego myśli­ciela. W dodatku był płod­nym pisa­rzem i auto­rem dzien­ni­ków (jego dzieła i opu­bli­ko­wane archiwa szcze­gó­łowo opi­sują ewo­lu­cję jego odkryć) oraz wni­kli­wym czy­tel­ni­kiem Biblii (spo­rzą­dził kopie dwóch trze­cich Sta­rego i Nowego Testa­mentu, wyszu­ku­jąc przy­padki uzdro­wie­nia). Zauwa­żył, iż zna­cze­nie wielu frag­men­tów Pisma Świę­tego nie jest jasne, co powo­duje błędne rozu­mie­nie słów Jezusa Chry­stusa.

Przez cały XX wiek w ramach ruchu Nowa Myśl dzia­łało wielu natchnio­nych nauczy­cieli, auto­rów, duchow­nych i wykła­dow­ców. Chas E. Bra­den z uni­wer­sy­tetu w Chi­cago nazy­wał tych ludzi zbun­to­wa­nymi duchami, ponie­waż naprawdę bun­to­wali się oni duchowo prze­ciwko dogma­ty­zmowi, obo­wią­zu­ją­cym rytu­ałom i prze­ko­na­niom. Nie­zgoda na nie­kon­se­kwen­cje spra­wiła, że reli­gia zaczęła wywo­ły­wać obawy. Bra­den rów­nież odmó­wił akcep­to­wa­nia sta­tus quo i zre­zy­gno­wał z kon­for­mi­zmu.

Nowa Myśl jest indy­wi­du­alną prak­tyką życio­wych prawd – pro­ce­sem zacho­dzą­cym stop­niowo. Dzi­siaj możemy się dowie­dzieć nie­wiele, ale jutro tro­chę wię­cej. Ni­gdy nie doj­dziemy do punktu, w któ­rym nie ma już nic do odkry­cia. Jest to pro­ces nie­skoń­czony, nie­ogra­ni­czony i wieczny. Mamy na to cały potrzebny nam czas – wiecz­ność. Wiele osób nie potrafi zaak­cep­to­wać sie­bie i wła­snych pora­żek. Ale póź­niej odkry­wają one, że nie­po­wo­dze­nia są oka­zją do nauki i że dzięki nim nie trzeba tych błę­dów powta­rzać. Może się wyda­wać, że robimy bar­dzo małe postępy, ale: „Przez swoją wytrwa­łość oca­li­cie wasze życie”.

W książce Pray Your Way Thro­ugh It: The Reve­la­tion Mur­phy zauważa, że Niebo okre­ślano jako świa­do­mość, a zie­mię jako mani­fe­sta­cję. Twoim nowym nie­bem jest twój nowy punkt widze­nia – nowa płasz­czy­zna świa­do­mo­ści. Widząc – a cho­dzi tutaj o widze­nie duchowe – zda­jemy sobie sprawę, że w abso­lu­cie wszystko jest bło­go­sła­wień­stwem, har­mo­nią, nie­skoń­czoną miło­ścią, mądro­ścią, cał­ko­wi­tym spo­ko­jem, dosko­na­ło­ścią. Ziden­ty­fi­kuj się z tymi praw­dami, uspo­kój morze stra­chu, znajdź pew­ność, wiarę i stań się sil­niej­szy i pew­niej­szy sie­bie.

W książ­kach z tej serii Joseph Mur­phy zsyn­te­ty­zo­wał głę­bię tej siły i nadał jej zro­zu­miały i prag­ma­tyczny kształt, co umoż­li­wia natych­mia­stowe wpro­wa­dze­nie jej w życie. Zawie­rają one wykłady, kaza­nia i audy­cje radiowe, w któ­rych Mur­phy oma­wia metody mak­sy­ma­li­zo­wa­nia wła­snego poten­cjału poprzez siłę pod­świa­do­mo­ści.

Jako że dok­tor Mur­phy był duchow­nym pro­te­stanc­kim, wiele przy­kła­dów i cyta­tów pocho­dzi z Biblii, nie należy jed­nak trak­to­wać pojęć ilu­stro­wa­nych przez te cytaty jako sek­ciar­skich. Prze­ka­zują one bowiem prawdy uni­wer­salne i są gło­szone przez wiele reli­gii i kon­cep­cji filo­zo­ficz­nych. Mur­phy stale powta­rzał, że sedno wie­dzy tkwi w pra­wie życia, pra­wie wiary. Nie jest to prze­ko­na­nie kato­lic­kie, pro­te­stanc­kie, muzuł­mań­skie ani hin­du­istyczne. Jest to prze­ko­na­nie czy­ste i pro­ste. „Nie rób dru­giemu, co tobie nie­miłe”.

Po śmierci dok­tora Mur­phy’ego w 1981 roku jego duchowe dzieło kon­ty­nu­owała żona Jean Mur­phy. Pod­czas wykładu w 1986 roku ponow­nie wyło­żyła jego filo­zo­fię: „Chcę prze­ka­zać męż­czy­znom i kobie­tom wie­dzę o ich boskim pocho­dze­niu i mocach, jakimi dys­po­nują. Chcę powie­dzieć, że moc ta pocho­dzi z wnę­trza i że są swo­imi wybaw­cami, zdol­nymi osią­gnąć wła­sne zba­wie­nie. Jest to prze­kaz zawarty w Biblii i dzie­więć­dzie­siąt pro­cent naszego obec­nego pomie­sza­nia wynika z błęd­nej, dosłow­nej inter­pre­ta­cji prze­kształ­ca­ją­cych życie prawd, które Biblia ofe­ruje”. „Chcę dotrzeć do więk­szo­ści, do czło­wieka z ulicy, kobiety prze­cią­żo­nej obo­wiąz­kami, któ­rej zdol­no­ści i umie­jęt­no­ści są tłu­mione. Chcę pomóc innym – na każ­dym eta­pie czy pozio­mie świa­do­mo­ści – poznać cuda ukryte we wnę­trzu”.

O swoim mężu dok­tor Jean powie­działa: „Był prak­tycz­nym misty­kiem, obda­rzo­nym inte­lek­tem bada­cza, zmy­słem przy­wód­czym i ser­cem poety. Jego prze­kaz można pod­su­mo­wać nastę­pu­jąco: Jesteś kró­lem, władcą swo­jego świata, albo­wiem jesteś jed­nym z Bogiem”.

Dok­tor Mur­phy głę­boko wie­rzył, że boski plan dla ludzi zakłada ich zdro­wie, bogac­two i szczę­ście. Sprze­ci­wiał się teo­lo­gom i innym ludziom twier­dzą­cym, że pra­gnie­nie jest złe, i nawo­łu­ją­cym do zdu­sze­nia go w sobie. Był prze­ko­nany, że pozby­cie się pra­gnie­nia ozna­cza apa­tię – brak uczu­cia, brak dzia­ła­nia. Nauczał, iż pra­gnie­nie jest darem od Boga i nie ma w nim nic złego. Zdrowo i pra­wi­dłowo jest pra­gnąć tego, by stać się czymś wię­cej i kimś lep­szym niż wczo­raj. Co może być złego w pra­gnie­niu zdro­wia, obfi­to­ści, towa­rzy­stwa i bez­pie­czeń­stwa? Pra­gnie­nie leży u pod­staw wszel­kiego postępu. Bez niego nic nie dałoby się osią­gnąć. Jest siłą twór­czą i należy je wła­ści­wie ukie­run­ko­wać. W wypadku osoby bied­nej doty­czy bogac­twa, w wypadku cho­rej – zdro­wia, samot­nej zaś – towa­rzy­stwa i miło­ści.

Musimy wie­rzyć, że potra­fimy popra­wić nasze życie. Prze­ko­na­nie to – nie­za­leż­nie od tego, czy praw­dziwe, fał­szywe czy neu­tralne – utrzy­my­wane w nas przez jakiś czas, zostaje przy­swo­jone przez nasz umysł. Jeżeli nie zosta­nie wyparte przez prze­ciw­stawne prze­ko­na­nie, w końcu przy­bie­rze formę i zosta­nie wyra­żone czy doświad­czone jako fakt, forma, waru­nek, oko­licz­ność, wyda­rze­nie życiowe. Dys­po­nu­jemy wewnętrzną siłą zmie­nia­jącą prze­ko­na­nia nega­tywne w pozy­tywne, a tym samym zmie­nia­jącą nasze życie na lep­sze.

Wyda­jesz roz­kaz, a twoja pod­świa­do­mość szybko go wypeł­nia. Odpo­wiada ci zgod­nie z cha­rak­te­rem myśli w niej obec­nej. Psy­cho­lo­dzy i psy­chia­trzy zwra­cają uwagę na to, że kiedy myśli są prze­ka­zy­wane do pod­świa­do­mo­ści, ich ślad powstaje w komór­kach mózgu. Gdy pod­świa­do­mość je przy­swoi, natych­miast przy­stę­puje do reali­za­cji. Działa na zasa­dzie sko­ja­rzeń i wyko­rzy­stuje każdą cząstkę wie­dzy, jaką zgro­ma­dzi­li­śmy w ciągu życia, żeby zre­ali­zo­wać swój zamiar. Czer­pie z two­jej nie­ogra­ni­czo­nej wewnętrz­nej ener­gii i mądro­ści, tak usta­wia prawa natury, żeby osią­gnąć cel. I cza­sem wydaje się, że natych­miast przy­nosi roz­wią­za­nie pro­ble­mów, innym razem zaś trwa to kilka dni, tygo­dni albo dłu­żej.

Nawy­kowe myśle­nie naszej świa­do­mo­ści zosta­wia głę­bo­kie ślady w podświa­do­mo­ści. Jest to dla nas korzystne, jeżeli nasze nawy­kowe myśli są har­mo­nijne, spo­kojne i kon­struk­tywne. Jeśli zaś pod­da­jemy się lękowi, zmar­twie­niom i innym nega­tyw­nym odczu­ciom, lekiem może być roz­po­zna­nie wszech­mocy naszej podświa­do­mo­ści i zapro­wa­dze­nie w niej wol­no­ści, szczę­ścia, dosko­na­łego zdro­wia i dobro­bytu. Nasza pod­świa­do­mość, twór­cza i zjed­no­czona z Boskim Źró­dłem, zacznie wytwa­rzać wol­ność i szczę­ście, któ­rego szcze­rze pra­gnę­li­śmy.

To pierw­sza uak­tu­al­niona seria sze­ściu ksią­żek zawie­ra­ją­cych wykłady Mur­phy’ego, która prze­nosi jego nauki w XXI wiek. Aby je wzbo­ga­cić i roz­sze­rzyć, doda­li­śmy do nich mate­riały z wykła­dów jego żony i przy­kłady ludzi, któ­rych suk­ces potwier­dza kon­cep­cję Jose­pha Mur­phy’ego.

Wspo­mniana seria zawiera nastę­pu­jące książki:

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści, poko­naj lęk i obawy

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści, zdo­bądź bogac­two i odnieś suk­ces

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści, zdo­bądź pew­ność sie­bie i poczu­cie wła­snej war­to­ści

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści, zyskaj zdro­wie i ener­gię życiową

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści, roz­wiń swoje życie duchowe

Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści, wzbo­gać swoje życie

Sama lek­tura tych ksią­żek nie poprawi two­jego życia. Aby praw­dzi­wie zmak­sy­ma­li­zo­wać swój poten­cjał, musisz zgłę­biać te zasady, wziąć je głę­boko do serca, zin­te­gro­wać z wła­snym umy­słem i wyko­rzy­stać jako nie­ro­ze­rwalny aspekt swo­jego podej­ścia do wszel­kich spraw życia.

prof. Arthur R. Pell, redak­tor

luty 2005

(w prze­kła­dzie Anny Zdziem­bor­skiej)

Divine Science – sto­wa­rzy­sze­nie reli­gijne zało­żone w 1885 roku w San Fran­ci­sco przez Malindę E. Cra­mer. [wróć]

Wszyst­kie cytaty i para­frazy Pisma Świę­tego za: Biblia Tysiąc­le­cia. [wróć]

PRZEDMOWA

W życiu każ­dego czło­wieka zda­rzają się chwile, w któ­rych domi­nują lęk i zmar­twie­nia. Przy­czy­nami mogą być czyn­niki glo­balne, na przy­kład wojna, głód, nie­po­koje spo­łeczne lub kata­kli­zmy. Mogą to być też zda­rze­nia z życia oso­bi­stego, doty­ka­jące bez­po­śred­nio nas lub naszych bli­skich: cho­roba, bez­ro­bo­cie, długi, pro­blemy mał­żeń­skie lub tro­ska o dzieci.

Są to trau­ma­tyczne doświad­cze­nia, które nas przy­tła­czają i odzie­rają nasze życie z wszel­kiej rado­ści i szczę­ścia. Nie zawsze potra­fimy zapo­bie­gać kata­stro­fom lub szybko nieść pomoc innym, nie­mniej wszy­scy jeste­śmy zdolni radzić sobie z pro­ble­mami tak, aby nie zdru­zgo­tały naszego życia.

W swo­jej książce dr Mur­phy poka­zuje, jak dzięki modli­twie i medy­ta­cji można roz­wi­nąć siłę, by sta­wić czoło trud­no­ściom, z któ­rymi się bory­kamy, i upo­rać się z depre­sją, jaka zwy­kle im towa­rzy­szy. Trzeba na­dal szu­kać prak­tycz­nych roz­wią­zań, jed­nak sto­so­wa­nie się do wska­zó­wek dr. Mur­phy’ego czę­sto powo­duje przy­spie­sze­nie tego pro­cesu, a z pew­no­ścią umoż­li­wia sku­tecz­niej­sze radze­nie sobie w trud­nych sytu­acjach.

W przy­padku cho­roby konieczne jest korzy­sta­nie ze zdo­by­czy medy­cyny; w razie utraty pracy należy zna­leźć inną; jeżeli wystą­pią pro­blemy natury praw­nej, warto sko­rzy­stać z pomocy adwo­kata. Dr Mur­phy nie chce, aby­śmy liczyli na Boga, gdy w grę wcho­dzi lecze­nie, szu­ka­nie pracy lub roz­wią­zy­wa­nie pro­ble­mów praw­nych bądź innego rodzaju. Jed­nak zwra­ca­jąc się do Boga, możesz pod­trzy­mać swoje morale. Poza tym – jak autor poka­zuje za pomocą przy­kła­dów i histo­rii, które można zna­leźć na kar­tach jego ksią­żek – Bóg działa w nie­od­gad­niony spo­sób i czę­sto przy­nosi ludziom wie­rzą­cym roz­wią­za­nia pro­ble­mów.

We wszyst­kich swo­ich dzie­łach dr Mur­phy poleca modli­twy i medy­ta­cje o udo­wod­nio­nej sku­tecz­no­ści. W tej książce sięga po psalmy jako cudowne źró­dło inspi­ra­cji i pomocy w prze­zwy­cię­ża­niu zmar­twień i obaw.

Od tysięcy lat psalmy sta­no­wią istotny aspekt jude­ochrze­ści­jań­skiej tra­dy­cji reli­gij­nej. Wewnętrzne, ezo­te­ryczne zna­cze­nie psal­mów ujaw­nia Nie­skoń­czoną Uzdra­wia­jącą Moc obecną w czło­wieku. Księga Psal­mów, zwana cza­sami „Małą Biblią”, jest skarb­nicą ducho­wych i prak­tycz­nych bogactw – wiel­kim źró­dłem inspi­ra­cji i pocie­sze­nia dla wszyst­kich męż­czyzn i kobiet z każ­dego śro­do­wi­ska spo­łecz­nego i zawo­do­wego.

Księga Psal­mów odnosi się do wszel­kich moż­li­wych sta­nów psy­chicz­nych – od otchłani roz­pa­czy po szczyty eufo­rii. W żad­nym poje­dyn­czym tomie świę­tych ksiąg świata nie zetkniemy się z tak wie­loma rodza­jami ducho­wych i codzien­nych doświad­czeń.

Są psalmy, które trak­tują o zado­wo­le­niu, spo­koju umy­słu, szczę­ściu, rado­ści, cudzie i chwale stwo­rze­nia, miej­scu czło­wieka we wszech­świe­cie. Spo­tkamy się tu jed­nak rów­nież ze smut­kiem, roz­pa­czą, cho­robą, żałobą, poni­że­niem, roz­sta­niem lub wymów­kami, ze zdradą lub nie­bez­pie­czeń­stwem, nie­lo­jal­no­ścią przy­ja­ciół i wspól­ni­ków. Napi­sano rów­nież psalmy doty­czące zagro­że­nia dla całego narodu, a także ryzyka w życiu oso­bi­stym.

Róż­no­rod­ność nastro­jów i postaw wobec życia i Boga odzwier­cie­dla ludz­kie doświad­cze­nie: od uża­la­nia się nad sobą, samot­no­ści, uskar­ża­nia się, roz­pa­czy, smutku, pokory, tęsk­noty, mści­wo­ści i samo­za­do­wo­le­nia po radość, dzięk­czy­nie­nie, wiarę i duchowe unie­sie­nie – wibru­jące poczu­cie jed­no­ści z życiem, Bogiem, wszech­świa­tem, dostro­je­nie do oto­cze­nia.

„Mała Biblia” odnosi się do tych wszyst­kich i wielu innych sta­nów psy­chicz­nych. Dla­tego powie­dziano, że w psal­mach może się odna­leźć każdy czło­wiek, w każ­dej sytu­acji i w każ­dym sta­nie psy­chicz­nym. Psalmy pozwa­lają odczuć, że naprawdę jeste­śmy synami i cór­kami Boga, dziećmi nie­skoń­czo­nej, odwiecz­nej obec­no­ści, żywej obec­no­ści żyją­cego Boga, koniecz­nego wyrazu nie­ogra­ni­czo­nego życia.

„Psalmy pozwa­lają zapo­cząt­ko­wać roz­mowę z naszym praw­dzi­wym «ja» i poma­gają nawią­zać z nim rela­cję. Tym, kto mówi, i tym, kto sły­szy, jeste­śmy my sami – Bóg prze­ma­wia­jący w nas i poprzez nas”.

Źró­dłem wszyst­kich 150 psal­mów jest oczy­wi­ście Stary Testa­ment, spi­sany w sta­ro­żyt­nym hebraj­skim i prze­tłu­ma­czony na więk­szość języ­ków świata. Tak jak w każ­dym tłu­ma­cze­niu, tu rów­nież mamy do czy­nie­nia z róż­nymi wer­sjami pier­wot­nego zna­cze­nia poszcze­gól­nych słów i wyra­żeń. Ist­nieje kilka angiel­skich prze­kła­dów Biblii. W tej książce dr Mur­phy posłu­guje się języ­kiem Biblii Króla Jakuba, chyba naj­bar­dziej zna­nego tłu­ma­cze­nia Pisma Świę­tego. Autor pod­kre­śla ponadto, że słowa Biblii mają zna­cze­nie sym­bo­liczne i nie powinny być trak­to­wane dosłow­nie. Sym­bo­lika ta została obja­śniona w tek­ście.

Psalmy nie są tu jedy­nym mate­ria­łem do roz­wa­żań. W książce przed­sta­wiono rów­nież inne modli­twy i medy­ta­cje, które mogą się oka­zać pomocne czy­tel­ni­kom w prze­zwy­cię­ża­niu obaw i przy­wra­ca­niu spo­koju umy­słu.

ROZDZIAŁ 1

ROZPRAW SIĘ Z NIEPOKOJEM

Jeśli długo się czymś zamar­twiasz, tra­cisz siły życiowe, entu­zjazm i ener­gię… i sta­jesz się fizycz­nym i psy­chicz­nym wra­kiem. Leka­rze spe­cja­li­zu­jący się w cho­ro­bach psy­cho­so­ma­tycz­nych zwra­cają uwagę na to, że prze­wle­kły nie­po­kój leży u pod­staw wielu cho­rób, takich jak astma, aler­gia, pro­blemy z ser­cem, nad­ci­śnie­nie tęt­ni­cze i wielu innych – zbyt licz­nych, by można je tu wymie­nić.

Umysł nie­spo­kojny to umysł zdez­o­rien­to­wany, podzie­lony, jałowo roz­trzą­sa­jący sprawy, które nie mają nic wspól­nego z prawdą. Nie­wy­klu­czone, że po prze­bu­dze­niu myślisz o czymś cał­kiem innym, nie­mniej rze­czy­wi­stą przy­czyną zmar­twień są twoja opie­sza­łość, leni­stwo, apa­tia i obo­jęt­ność. Tre­ścią myśli może być prze­cież har­mo­nia, pokój, piękno, wła­ściwe postę­po­wa­nie, miłość i zro­zu­mie­nie. Można zastą­pić myśli nega­tywne kon­struk­tyw­nymi.

Twój pro­blem tkwi w twoim umy­śle. Załóżmy, że pra­gniesz cze­goś i że gdy­byś to osią­gnął, roz­wią­zał­byś swój pro­blem. Kiedy jed­nak przy­glą­dasz się real­nym warun­kom i oko­licz­no­ściom, w twoim umy­śle powstaje nega­tywna myśl, a pra­gnie­nie zde­rza się z lękiem. Nie­po­kój polega na tym, że umysł akcep­tuje nega­tywne warunki. Zdaj sobie sprawę, że twoje pra­gnie­nie jest darem Boga. Bóg jest Duchem Żywym, który mieszka w tobie i nama­wia cię, żebyś w swoim życiu wspiął się wyżej. Mówi ci także, że nie ma takiej mocy, która sprze­ci­wi­łaby się Bogu, Żywemu Duchowi w twoim wnę­trzu. Ist­nieje tylko jedna Moc – nie dwie, trzy lub cztery, lecz tylko ta Jedyna, która działa jako całość, w har­mo­nii i pokoju. Nie ma w Niej podzia­łów ani wewnętrz­nego skłó­ce­nia. Wszech­mo­gąca Potęga daje opar­cie, ujaw­nia­jąc ci dosko­nały plan roz­woju. Jest to prze­ko­na­nie, które zapew­nia spo­kój.

Gdy opa­dają cię nie­spo­kojne myśli, przy­po­mnij sobie, że dzięki Nie­skoń­czo­nej Inte­li­gen­cji twoje pra­gnie­nie, ideał lub cel reali­zują się zgod­nie z boskim porząd­kiem. W ten spo­sób wypie­rasz z umy­słu nega­tywne myśli. Trzy­maj się tego nasta­wie­nia, a nadej­dzie dzień i cie­nie się roz­pierzchną.

Po jed­nym z moich wykła­dów pewien słu­chacz popro­sił mnie o radę. Mar­twił się kie­dyś o swoje zdro­wie, ale lekarz, zba­daw­szy go sta­ran­nie, oświad­czył mu, że jest cał­kiem zdrów na ciele, cierpi jed­nak na lęki i ner­wicę. Ner­wica lękowa – to fachowy ter­min ozna­cza­jący po pro­stu dłu­go­trwałe zamar­twia­nie się. Z kolei cza­sow­nik „mar­twić się”, jeśli poszu­kać jego pier­wot­nego zna­cze­nia, ozna­cza „dusić, dła­wić” – i to wła­śnie robił sobie mój roz­mówca.

Cią­gle się mar­twił o pie­nią­dze, swoją firmę i przy­szłość. Nie­po­kój blo­ko­wał jego wizję suk­cesu i pomyśl­no­ści i pozba­wiał go ener­gii. Czuł się wiecz­nie zmę­czony i przy­gnę­biony.

Pora­dzi­łem mu, aby trzy lub cztery razy dzien­nie znaj­do­wał chwilę spo­koju i uro­czy­ście oświad­czał, że otrzy­mał już od Wszech­moc­nego inspi­ra­cję i nadzieję oraz że jedyne, czego mu potrzeba, to sprzy­mie­rzyć się z Nie­skoń­czo­no­ścią i pozwo­lić, aby prze­pły­wały przez niego nie­ogra­ni­czona har­mo­nia, pokój i miłość. Dora­dzi­łem mu nastę­pu­jąca afir­ma­cję:

„Boże, Naj­wyż­sza Mądro­ści, obdarz mnie tym pra­gnie­niem. Wszech­mo­gąca Potęga mieszka we mnie i pozwala mi być, dzia­łać i mieć. Mądrość i Siła Wszech­mo­gą­cego wspie­rają mnie i umoż­li­wiają speł­nie­nie wszyst­kich moich celów. Regu­lar­nie i sys­te­ma­tycz­nie roz­my­ślam o mądro­ści i sile Wszech­mo­gą­cego. Nie sku­piam się już na prze­szko­dach, opóź­nie­niach, ogra­ni­cze­niach i nie­po­wo­dze­niach. Wiem, że jeśli będę stale myśleć w ten spo­sób, wzmoc­nię swoją wiarę i ufność, nabiorę wię­cej sił i opa­no­wa­nia, albo­wiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miło­ści, i trzeź­wego myśle­nia”.

Jakiś czas póź­niej otrzy­ma­łem od tego czło­wieka list, w któ­rym zapew­nił mnie, że tak wła­śnie postę­po­wał, regu­lar­nie i meto­dycz­nie. Wypo­wia­dane prawdy dotarły do jego pod­świa­do­mo­ści, a wów­czas jego mózg prze­słał uzdra­wia­jące wibra­cje do każ­dej cząstki jego ciała. Kiedy już zna­la­zły się w pod­świa­do­mo­ści, prawdy te dzia­łały jak „duchowa peni­cy­lina”: nisz­czyły wirusy zmar­twie­nia, stra­chu, lęku i wszyst­kich nega­tyw­nych myśli. W ciągu mie­siąca męż­czy­zna osią­gnął świa­do­mość siły, mocy i inte­li­gen­cji, którą Bóg zaszcze­pił w nim w chwili przyj­ścia na świat. Poko­nał obawy, przyj­mu­jąc duchowe lekar­stwo Naj­wyż­szej Mądro­ści i Nie­skoń­czo­nej Inte­li­gen­cji, zamknięte w jego wła­snej pod­świa­do­mo­ści.

Jakiś czas temu odwie­dziła mnie przy­gnę­biona kobieta. Powie­działa, że strasz­nie się mar­twi o córkę, która wstą­piła do Kor­pusu Pokoju i wyje­chała do odle­głego i nie­bez­piecz­nego zakątka Afryki. Nauczy­łem zatro­skaną matkę kon­kret­nej modli­twy, którą miała odma­wiać wie­czo­rem i rano w inten­cji wła­snej i córki. Po roku młoda kobieta szczę­śli­wie zakoń­czyła podróż po Afryce, wró­ciła do domu i wyszła za mąż za swo­jego daw­nego chło­paka.

I znowu jej matka przy­szła do mnie, zmar­twiona tak samo jak wcze­śniej. Znów nie­po­ko­iła się o córkę. Teraz z kolei oba­wiała się, że ta poślu­biła nie­od­po­wied­niego męż­czy­znę; innym razem przy­znała jed­nak, że jest on wspa­nia­łym mężem. „Kiedy córka zaszła w ciążę – mówiła – oba­wiałam się, że dziecko przyj­dzie na świat mar­twe albo nie­peł­no­sprawne. Ona jed­nak uro­dziła prze­śliczne maleń­stwo”. Nie­po­ko­iła się też, że córce bra­kuje pie­nię­dzy. Jej rze­czy­wi­stym zmar­twie­niem było jed­nak co innego.

Istotą jej trud­no­ści było poczu­cie nie­pew­no­ści. Ta kobieta była nie tylko nie­doj­rzała emo­cjo­nal­nie, ale i duchowo. Gdyby miała duchową doj­rza­łość, ze spo­ko­jem bło­go­sła­wi­łaby swo­jemu zię­ciowi i córce, świa­doma tego, że są pro­wa­dzeni przez Boga, postę­pują wła­ści­wie, kie­rują się boskim pra­wem i porząd­kiem i pokój Boży gości w ich duszach. Wie­dzia­łaby, że Bóg zapew­nia im pomyśl­ność wykra­cza­jącą poza ich naj­śmiel­sze marze­nia. Jak więc mogłaby się o nich mar­twić?

Ona po pro­stu była zatro­ska­nym czło­wie­kiem. Jej praw­dziwy pro­blem pole­gał na tym, że nie sprzy­mie­rzyła się z Nie­skoń­czo­no­ścią. Jej myśli nie były myślami Boga.

Kiedy twoje myśli są myślami Boga, jest w nich Jego Moc. To takie pro­ste… Musisz oczysz­czać swój umysł tak, jak sprzą­tasz swój dom. Jeżeli nie utrzy­mu­jesz domu w czy­sto­ści, zasie­dlają go roz­ma­ite owady, które prze­no­szą cho­roby, ze ścian zaczyna się łusz­czyć farba i dzieją się naj­róż­niej­sze złe rze­czy. Umysł jest twoim domem. Musisz w nim cią­gle sprzą­tać i napeł­niać go Bożymi praw­dami, które wysie­dlają z niego wszystko, co nie pocho­dzi od Boga.

Zdo­ła­łem poka­zać tej kobie­cie, że sama two­rzy swoje zmar­twie­nia. Dzięki temu mogła zastą­pić nie­pew­ność praw­dzi­wym poczu­ciem bez­pie­czeń­stwa. Napi­sa­łem dla niej spe­cjalną modli­twę, na pod­sta­wie Psalmu 91, wiel­kiego psalmu schro­nie­nia. Jeżeli jesteś osobą zatro­skaną, odma­wiaj tę modli­twę:

„Kto prze­bywa w pie­czy Naj­wyż­szego, mieszka w cie­niu Wszech­moc­nego umy­słu. Wszyst­kie moje myśli pod­le­gają pra­wom har­mo­nii, pokoju i dobrej woli; na tym polega moja dys­cy­plina. W moim umy­śle miesz­kają szczę­ście, radość i głę­bo­kie poczu­cie bez­pie­czeń­stwa. Wszel­kie myśli, które gosz­czą w moim umy­śle, sprzy­jają mojej rado­ści, poko­jowi i ogól­nemu dobru. Żyję, dzia­łam i trwam w atmos­fe­rze bra­ter­stwa, miło­ści i jed­no­ści. Wszy­scy ludzie, któ­rzy miesz­kają w moim umy­śle (ludzie miesz­kający w twoim umy­śle to myśli, wyobra­że­nia, wizje, uczu­cia, reak­cje emo­cjo­nalne itd.), są dziećmi Boga, czyli Jego wyobra­że­niami. W moim umy­śle pozo­staję w pokoju ze wszyst­kimi człon­kami mojej rodziny i całą ludz­ko­ścią. Życzę mojej córce i jej rodzi­nie tego samego dobra, któ­rego pra­gnę dla sie­bie. Miesz­kam teraz w domu Boga. Rosz­czę sobie prawo do pokoju i szczę­ścia, bo wiem, że będę miesz­kać w domu Pana po naj­dłuż­sze czasy”.

Kobieta czę­sto powta­rzała te prawdy w ciągu dnia, a one – cudowne wibra­cje duchowe – neu­tra­li­zo­wały i uni­ce­stwiały cho­ro­bliwy ośro­dek nie­po­koju w jej pod­świa­do­mo­ści, przy­po­mi­na­jący men­talną, zaognioną ranę. Nasiąk­nąw­szy cudow­nymi ducho­wymi praw­dami, została owład­nięta głę­boką wiarą we wszystko, co dobre. Teraz ta kobieta z rado­ścią ocze­kuje od życia tego, co naj­lep­sze.

Jest wiele modlitw, za pomocą któ­rych możesz upo­rać się z nie­po­ko­jem. Codzien­nie rano, nim przy­stą­pisz do wypeł­nia­nia swo­ich obo­wiąz­ków, znajdź sobie spo­kojne miej­sce i utoż­sa­miaj się umy­słowo i emo­cjo­nal­nie z tymi oto praw­dami:

„Żyję, poru­szam się i jestem w Bogu (Bóg jest obecną w tobie Zasadą Życia, a prze­cież wiesz dosko­nale, że żyjesz; Bóg jest Pro­to­pla­stą lub Ojcem wszyst­kiego, i dla­tego w każ­dej reli­gii świata mówi się «Ojcze nasz»). Bóg żyje, działa i ist­nieje we mnie. Ja JESTEM świą­ty­nią Boga Żywego. Bóg mieszka w moim wnę­trzu. Jestem zanu­rzony w Boskiej Obec­no­ści, która ota­cza mnie, obej­muje i spo­wija. Mój umysł jest Umy­słem Boga, a mój duch jest Duchem Boga. Nie­skoń­czona Obec­ność we mnie jest Jedyną Obec­no­ścią i Jedyną Potęgą, któ­rej nie można poko­nać, zablo­ko­wać, zneu­tra­li­zo­wać ani spa­ra­li­żo­wać. Jest Wszech­mo­gący. Poru­sza się jako całość. Nie ma w Nim podzia­łów ani wewnętrz­nego skłó­ce­nia. Jest wszech­po­tężny, wszech­wie­dzący i wszech­obecny. Gdy jed­no­czę się w myśli z tą Nie­skoń­czoną Siłą, zdaję sobie sprawę z tego, że jestem więk­szy od jakie­go­kol­wiek pro­blemu. Męż­nie zma­gam się ze wszyst­kimi trud­no­ściami, bo wiem, że Bóg jest od nich sil­niej­szy. Wiem też, że Boska Inte­li­gen­cja, która jest we mnie, obda­rzy mnie wszelką potrzebną siłą, mocą i twór­czymi pomy­słami. Wiem, że Nie­skoń­czo­ność leży roz­cią­gnięta w uśmiech­nię­tym odpo­czynku1 w moim wnę­trzu, gdzie wszystko jest szczę­śli­wo­ścią, har­mo­nią i poko­jem. Zestra­jam się teraz z Nie­skoń­czo­no­ścią, a Jej mądrość, potęga i inte­li­gen­cja uak­tyw­niają się w moim życiu i wywie­rają na nie silny wpływ. Takie jest prawo mojego ist­nie­nia i wiem, że Pokój Boży napeł­nia moją duszę. Wiem, że nie można myśleć jed­no­cze­śnie o dwóch róż­nych rze­czach. Nie mogę rów­no­cze­śnie roz­pa­mię­ty­wać porażki i kon­tem­plo­wać suk­cesu”.

Czy wymia­tasz ciem­ność ze swo­jego domu? Nie – po pro­stu włą­czasz świa­tło, które roz­pra­sza mrok, jak słońce roz­pę­dza mgły. Ciem­ność to nie­obec­ność świa­tła, wystar­czy więc zapa­lić świa­tło w swoim umy­śle. Możesz powie­dzieć do sie­bie: „Prze­by­wam w pie­czy Naj­wyż­szego i w cie­niu Wszech­moc­nego miesz­kam. Powiem do Pana: Ucieczko moja i Twier­dzo, mój Boże, któ­remu ufam. Okryje mnie swymi pió­rami i schro­nię się pod Jego skrzy­dła. Jego wier­ność to puklerz i tar­cza”. Czy nie cudow­nie jest tak mówić? Czy nie cudow­nie skła­dać takie zapew­nie­nia? Czy nie wspa­niale jest to wie­dzieć? Czy nie cudow­nie, cudow­nie jest to robić, prak­ty­ko­wać – i widzieć, jak pierz­chają zmar­twie­nia?

Odwie­dził mnie kie­dyś pewien kie­rowca cię­ża­rówki. Był spa­ni­ko­wany. Prze­żył dwa poważne wypadki. Zda­wał sobie sprawę, że jeśli przy­trafi mu się trzeci, zosta­nie zwol­niony z pracy. Kiedy tylko wspi­nał się do szo­ferki, trząsł się ze stra­chu. Powie­dzia­łem mu, że nie może jed­no­cze­śnie oba­wiać się cze­ka­ją­cej go podróży i poświę­cać jej Bogu. Kie­rowca musiał zastą­pić nie­po­kój pew­no­ścią sie­bie i poczu­ciem bez­pie­czeń­stwa. Zawsze przed wyjaz­dem w nastę­pu­ją­cych sło­wach powie­rzał Bogu sie­bie i swoją cię­ża­rówkę:

„Bóg pro­wa­dzi mnie, dokąd­kol­wiek się udaję. Boża miłość idzie przede mną i spra­wia, że moja droga jest dosko­nała i rado­sna. Moja cię­ża­rówka należy do Boga. Ta świa­do­mość pro­wa­dzi mnie i kie­ruje wszyst­kimi moimi poczy­na­niami. Gdy jadę, pod­daję się Bożemu prawu i porząd­kowi. Prze­miesz­czam się z mia­sta do mia­sta bez prze­szkód, w rado­ści i z miło­ścią. Bło­go­sła­wię wszyst­kim pozo­sta­łym kie­row­com. Życzę im zdro­wia, szczę­ścia, spo­koju i wła­ści­wego postę­po­wa­nia. Wiem, że wszyst­kie czę­ści mojego samo­chodu zostały obmy­ślane zgod­nie z Bożym pla­nem i dzia­łają bez zarzutu. Jestem zawsze opa­no­wany, pogodny i spo­kojny. Jestem stale uważny, świa­domy i oży­wiony przez Ducha Świę­tego. Miłość spo­wija mnie i wyprze­dza; pro­wa­dzi mnie pro­stymi, rado­snymi i dosko­na­łymi dro­gami. Zawsze ota­cza mnie święty krąg wiecz­nej Bożej Miło­ści, która wie­dzie mnie drogą pro­stą, rado­sną i cudowną”.

W ciągu ostat­nich trzech lat ani razu nie uległ wypad­kowi, nie otrzy­mał man­datu ani nie był wzy­wany do sądu. Zaczął wypeł­niać swój umysł tymi praw­dami i odrzu­cił wszyst­kie nie­spo­kojne myśli, które go daw­niej prze­śla­do­wały. Powie­dział mi: „Przy­wy­kłem do odma­wia­nia tej modli­twy w tra­sie. Nauczy­łem się jej na pamięć. To nie jest żadna abra­ka­da­bra. Jestem świa­domy tego, co robi­łem i dla­czego. Wie­dzia­łem, że wsz­cze­piam te idee w swoją pod­świa­do­mość i że wszystko, co się w niej wyryje, wyłoni się z niej w postaci formy, funk­cji, doświad­cze­nia i zda­rzeń. Wie­dzia­łem też, że moje udu­cho­wione myśli wywo­łują drga­nia o wyso­kiej czę­sto­tli­wo­ści, które tłu­mią drga­nia o niskiej czę­sto­tli­wo­ści”.

Kie­rowca na dobre pozbył się lęku i nie­po­koju. Wie teraz, że modli­twa może coś zmie­nić. Jest to oczy­wi­ście kwe­stia dys­cy­pliny. Modle­nie się jest nawy­kiem – i to bar­dzo dobrym. Jak nauczy­łeś się cho­dzić? Choć wiele razy pró­bo­wa­łeś przejść przez pokój, jed­nak upa­da­łeś. W twoim umy­śle two­rzył się pewien wzo­rzec myślowy. Zaczy­na­łeś poru­szać nogami i dalej już jakoś szło. Stop­niowo prze­cho­dze­nie na drugą stronę pokoju sta­wało się natu­ralne. Innymi słowy, cią­gle powta­rzany wzo­rzec myślowy lub czyn­ność stają się twoją drugą naturą – reak­cją pod­świa­do­mo­ści na świa­dome myśle­nie i dzia­ła­nie. To rów­nież jest modli­twa.

Kilka lat temu byłem w pew­nym skle­pie w Wichita. Wła­ści­ciel popro­sił mnie o przej­ście na drugą stronę lady i poka­zał mi napis nad kasą: „Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (to frag­ment Psalmu 23). Dodał, że trzy razy został obra­bo­wany, a dwu­krot­nie przy­kła­dano mu lufę do głowy.

„Po trze­cim napa­dzie chcia­łem sprze­dać sklep i zająć się czymś innym, ale prze­cież tak wiele zain­we­sto­wa­łem w to miej­sce. Cho­dziło nie tylko o pie­nią­dze, ale też o rela­cje z klien­tami i przy­wią­za­nie do lokal­nej spo­łecz­no­ści. W końcu posta­no­wi­łem zostać. Żar­li­wie modli­łem się o ten sklep. Wciąż na nowo czy­ta­łem Biblię, w któ­rej znaj­do­wa­łem pocie­sze­nie i odwagę, zwłasz­cza w Psal­mie 23.

Roz­my­ślam nad tym zda­niem z psalmu, a ono koi mój umysł. Uzna­łem tę Nie­skoń­czoną Obec­ność i Potęgę, która mieszka we mnie, za swo­jego wspól­nika. Wiele razy w ciągu dnia ośmie­lam się mówić: «Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja, która jest we mnie, jest moją wyż­szą jaź­nią, moim star­szym wspól­ni­kiem. Ona pro­wa­dzi mnie i strzeże.

Boża siła i mądrość są dla mnie zawsze dostępne. Nie jestem sam». Czuję się teraz bez­pieczny, bo wiem, że krąg Bożej miło­ści ota­cza mój sklep, mnie i wszyst­kich moich klien­tów. Przy­wy­kłem odma­wiać tę modli­twę: «Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pocie­sza. Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszyst­kie dni mego życia i zamiesz­kam w domu Pana po naj­dłuż­sze czasy»”.

Twój umysł jest domem Boga. Jest miej­scem, w któ­rym prze­cha­dzasz się i roz­ma­wiasz z Bogiem, ponie­waż Bóg jest Naj­wyż­szą Inte­li­gen­cją, Nie­skoń­czoną Mądro­ścią w tobie, zamkniętą w głębi two­jej pod­świa­do­mo­ści.

Wła­ści­ciel sklepu doświad­czył lęku i obaw – i prze­zwy­cię­żył je.

W ciągu ostat­nich czte­rech lat nie miał żad­nych kło­po­tów i osią­gnął nie­wia­ry­godny suk­ces. Zro­zu­miał, że nie­po­kój jest irra­cjo­nal­nym myśle­niem. Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja, Bez­kre­sna Mądrość – którą nazy­wamy Bogiem – puka do drzwi two­jego serca. Te drzwi są zamknięte od wewnątrz. Jedyne, co musisz zro­bić, to ją wpu­ścić i pozwo­lić jej zetknąć się z two­imi myślami. Ona unie­sie cię, uzdrowi, natchnie, popro­wa­dzi i otwo­rzy przed tobą nowe drzwi eks­pre­sji, będzie cię strzec i wzmac­niać. To wła­śnie ta Obec­ność i Potęga goi ska­le­cze­nie na twoim palcu. Jeśli się opa­rzysz, ona zmniej­sza obrzęk i obda­rza cię nową skórą i nowymi tkan­kami. Jest tą, która zja­wiła się z pierw­szym ude­rze­niem two­jego serca i która opie­kuje się tobą, kiedy śpisz.

W grun­cie rze­czy, kiedy z niej nie korzy­stasz, to tak, jakby cię wcale nie było. Dla­tego wła­śnie powie­dzia­łem, że nie­po­kój jest leni­stwem.

Pewien inży­nier opo­wie­dział mi, jak radzi sobie ze zmar­twie­niami. Przy­gląda im się z tech­nicz­nego punktu widze­nia. „Kiedy w pracy napo­ty­kam pro­blem tech­niczny, wyod­ręb­niam go i roz­kła­dam na czyn­niki pierw­sze. Następ­nie zadaję sobie pyta­nia: Jakie jest źró­dło pro­blemu? Jakie jest zna­cze­nie poszcze­gól­nych czę­ści? Jak wyko­rzy­stać daną część do roz­wią­za­nia całego pro­blemu? Jeżeli cho­dzi o moje zmar­twie­nia, pytam: Czy mają one jakąś moc? Czy ist­nieje zasada leżąca u ich pod­łoża?”

Chłodne, racjo­nalne rozu­mo­wa­nie i logiczna ana­liza pozwa­lają mu podzie­lić zmar­twie­nia i uświa­do­mić sobie, że są one jedy­nie cie­niami poja­wia­ją­cymi się w jego umy­śle – złud­nymi i zwod­ni­czymi. Nie mają nic wspól­nego z rze­czy­wi­sto­ścią; są jedy­nie men­tal­nymi cie­niami.

Cień nie ma mocy! Nie­po­kój jest wła­śnie takim cie­niem zja­wia­ją­cym się w umy­śle. Nie ist­nieje; żadna zasada ani prawda nie leżą u jego pod­łoża. Zmar­twie­nia nie są niczym innym jak zbio­ro­wi­skiem ponu­rych cieni.

Leka­rze mogliby zaświad­czyć, że wielu pacjen­tów do tego stop­nia mar­twi się wyima­gi­no­wa­nymi cho­ro­bami, iż zaczyna odczu­wać ich objawy. W medy­cy­nie cho­roby takie nazywa się „psy­cho­so­ma­tycz­nymi”. Słowo to powstało z dwóch wyra­zów: psy­che, który ozna­cza umysł, i soma – ciało. Myśli powsta­jące w umy­śle znaj­dują odzwier­cie­dle­nie w reak­cjach ciała. Mój przy­ja­ciel, pomoc­ni­czy pastor w jed­nej z para­fii w Los Ange­les, mar­twił się, że ma chore serce. Ponie­waż jego prze­ło­żony, star­szy od niego o dwa­dzie­ścia lat, nie­dawno prze­był atak serca, mój przy­ja­ciel był pewien, że grozi mu to samo. Poszedł więc do kar­dio­loga, który wyko­nał EKG i stwier­dził, że pacjent ma zdrowe serce i że jego pro­blem jest natury psy­cho­so­ma­tycz­nej. Gdy mój przy­ja­ciel dowie­dział się, że jego prze­ło­żony miał atak serca, zaczął się nad­mier­nie nie­po­koić o sie­bie, a nawet odczu­wał bóle w klatce pier­sio­wej i inne objawy pro­blemów kar­dio­lo­gicz­nych. Oto, co powie­dział mu lekarz: „Powi­nien pan sto­so­wać się do tego, czego pan naucza. Lekar­stwa na pana pro­blem nie znaj­dziemy w pod­ręcz­ni­kach medycz­nych, ale w Księ­dze nad Księ­gami. Pro­szę wciąż od nowa czy­tać Psalm 27 i medy­to­wać nad nim tak długo, aż fał­szywe wyobra­że­nie opu­ści pana psy­che, a soma zare­aguje w odpo­wiedni spo­sób”. To potrwało zale­d­wie kilka tygo­dni. Mój zna­jomy wcie­lał w życie wielką zasadę trans­for­ma­cji: setki razy powta­rzał dobrą myśl, aż jego umysł pojął prawdę, która przy­nio­sła mu wol­ność i pogodę ducha.

To wymaga tro­chę pracy, ale jest moż­liwe. Dla­tego nazwa­łem to dys­cy­pliną – chę­cią wpro­wa­dze­nia zamiaru w czyn. „Chcę to prze­zwy­cię­żyć, spo­tkać się z tym oko w oko. To tylko cień w moim umy­śle. Nie zamie­rzam odda­wać wła­dzy cie­niom”. Przy­czyną bólów – dole­gli­wo­ści o cha­rak­te­rze emo­cjo­nal­nym – było obse­syjne roz­trzą­sa­nie myśli o cho­rym sercu, które oka­zało się zdrowe. Pacjent został zatem w pełni ule­czony – ale z czego? Z fał­szy­wego wyobra­że­nia, które powstało w jego umy­śle.

Kolej­nego przy­kładu na to, jak modli­twa i medy­ta­cja mogą pomóc w prze­zwy­cię­że­niu nie­po­koju i przy­wró­ce­niu zdro­wia, dostar­czyła mi wizyta pew­nego męż­czy­zny, z pozoru spo­koj­nego i odnaj­du­ją­cego się w życiu. Kiedy do mnie przy­szedł, był bar­dzo zalęk­niony i zmar­twiony. Dowie­dział się od leka­rza, że ma wyso­kie ciśnie­nie tęt­ni­cze krwi, prze­kra­cza­jące 200, w związku z czym powi­nien mniej się dener­wo­wać i wię­cej relak­so­wać. „Nie mogę się nie przej­mo­wać – powie­dział. Mam zbyt wiele do zro­bie­nia, a w mojej orga­ni­za­cji jestem pod ogromną pre­sją”. Doprawdy, ten czło­wiek cier­piał z powodu nagro­ma­dzo­nych drob­nych zmar­twień i fru­stra­cji.

Zapro­po­no­wa­łem, żeby zasto­so­wał w swoim życiu pro­ste prawdy: że nie może być wiecz­nie chory; że jest tu po to, aby sta­wić czoło pro­ble­mom i je poko­nać, zamiast przed nimi ucie­kać; został wypo­sa­żony (pod wzglę­dem psy­chicz­nym i ducho­wym) we wszystko, czego trzeba, aby pora­dzić sobie z dowol­nymi pro­ble­mami nie­za­leż­nie od ich istoty – sta­nąć z nimi oko w oko, męż­nie się z nimi zma­gać, mówiąc: „Mam pro­blem, ale mam rów­nież Nie­skoń­czoną Inte­li­gen­cję, i tylko ona zna odpo­wiedź”. Wszyst­kie warunki, oko­licz­no­ści i zda­rze­nia mogą się zmie­niać. Wszystko, co zostało stwo­rzone, pew­nego dnia prze­mi­nie. Prawdę mówi stara mak­syma: „Wszystko ma swój kres”. Ale twój umysł i Duch – twoja oso­bo­wość – nie prze­miną ni­gdy.

Pierw­szym kro­kiem, jaki musiał wyko­nać ten męż­czy­zna, było odwró­ce­nie uwagi od cho­roby i pro­ble­mów zawo­do­wych i powie­rze­nie Twór­czej Inte­li­gen­cji – tej, która zamiesz­kuje jego wnę­trze i która stwo­rzyła jego ciało – misji uzdro­wie­nia go i odno­wie­nia jego życia. Nauczy­łem go poniż­szej medy­ta­cji, którą miał powta­rzać kilka razy dzien­nie, oraz dora­dzi­łem, aby sta­now­czo afir­mo­wał nastę­pu­jące pro­ste prawdy – i bez­wa­run­kowo w nie wie­rzył:

„Co jakiś czas w ciągu dnia będę odwra­cał uwagę od bolą­czek i kon­flik­tów tego świata, powra­cał w obję­cia Obec­no­ści Bożej, która jest we mnie, i jed­no­czył się z Twór­czą Inte­li­gen­cją, rów­nież miesz­ka­jącą w moim wnę­trzu. Wiem, że otrzy­muję duchowy i psy­chiczny pokarm i że mój umysł obmywa Boża rzeka pokoju. Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja odsła­nia przede mną dosko­nałe kon­cep­cje roz­wią­za­nia każ­dego pro­blemu. Odrzu­cam zewnętrzny aspekt spraw i potwier­dzam pry­mat Obec­no­ści i Potęgi w moim wnę­trzu. Pochła­nia mnie wielka prawda o tym, że Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja jest moim prze­wod­ni­kiem, a wła­ściwe dzia­ła­nie Boga jest naj­do­sko­nal­sze z moż­li­wych. Cudowna, uzdra­wia­jąca Obec­ność prze­nika każdy atom mojego jeste­stwa. Boża rzeka pokoju prze­pływa przez mój umysł i serce; jestem zre­lak­so­wany, opa­no­wany, spo­kojny i pogodny. Wiem, że Boża Obec­ność, która mnie stwo­rzyła, scala mnie teraz i dosko­nali. Dzię­kuję za cudowne uzdro­wie­nie, które wła­śnie teraz się we mnie doko­nuje”.

Wypo­wia­da­jąc takie afir­ma­cje regu­lar­nie, wiele razy w ciągu dnia, czło­wiek ten zdo­łał wyprzeć ze świa­do­mo­ści codzienne bolączki i utra­pie­nia. Bada­nie lekar­skie, które odbyło się mie­siąc póź­niej, wyka­zało, że ciśnie­nie się unor­mo­wało. Męż­czy­zna odkrył, że nowe nasta­wie­nie umy­słu przy­wró­ciło cie­le­sną inte­gral­ność. Dziś, kiedy ogar­nia go nie­po­kój z powodu napię­cia i pre­sji, jakim pod­lega w pracy, powta­rza swoje motto wid­nie­jące na biurku: „Żadna z tych spraw nie jest w sta­nie wytrą­cić mnie z rów­no­wagi”.

Czy mar­twisz się róż­nymi rze­czami? Jeżeli nie masz zda­nia w jakiejś kwe­stii, na przy­kład przed­sta­wio­nej w dzi­siej­szej gaze­cie, nie możesz cier­pieć z jej powodu. Nie ma opi­nii – nie ma cier­pie­nia. Jeśli ogó­rek jest gorzki, nie jedz go. Jeśli twoją drogę zara­stają cier­ni­ste krzewy, omiń je.

Wsłu­chaj się w Nie­skoń­czo­ność. Jeśli to zro­bisz, jakże możesz być nie­spo­kojny? Czy nie ty sam jesteś przy­czyną swo­jego nie­po­koju? Wysła­wiaj Bożą mądrość, która mieszka w tobie. Powiedz do sie­bie: „Wzno­szę swe oczy ku górom, skąd nadej­dzie mi pomoc”.

KRÓTKO MÓWIĄC

Gdy opa­dają cię nie­spo­kojne myśli, przy­po­mnij sobie, że dzięki Nie­skoń­czo­nej Inte­li­gen­cji twoje pra­gnie­nie, ideał lub cel reali­zują się zgod­nie z boskim porząd­kiem. W ten spo­sób wypie­rasz z umy­słu nega­tywne myśli.

Kiedy twoje myśli są myślami Boga, jest w nich Jego moc. Musisz oczysz­czać swój umysł tak, jak sprzą­tasz dom. Umysł jest twoim domem. Musisz w nim cią­gle sprzą­tać i napeł­niać go Bożymi praw­dami, które wysie­dlają z niego to, co nie pocho­dzi od Boga.

Cią­gle powta­rzany wzo­rzec myślowy lub czyn­ność stają się twoją drugą naturą – reak­cją pod­świa­do­mo­ści na świa­dome myśle­nie i dzia­ła­nie. To rów­nież jest modli­twa.

Twój umysł jest domem Boga. Jest miej­scem, w któ­rym prze­cha­dzasz się i roz­ma­wiasz z Bogiem, ponie­waż Bóg jest Naj­wyż­szą Inte­li­gen­cją, Nie­skoń­czoną Mądro­ścią w tobie, zamkniętą w głębi two­jej pod­świa­do­mo­ści.

Wszyst­kie warunki, oko­licz­no­ści i zda­rze­nia mogą się zmie­niać. Wszystko, co zostało stwo­rzone, pew­nego dnia prze­mi­nie. Prawdę mówi stara mak­syma: „Wszystko ma swój kres”. Ale twój umysł i Duch – twoja oso­bo­wość – nie prze­miną ni­gdy.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Ralph Waldo Emmer­son, Pole­ga­nie na sobie w: Szkice, przeł. Andrzej Tre­tiak, Topo­rzeł, Wro­cław 1994. [wróć]

Tytuł ory­gi­nału: Maxi­mize Your Poten­tial Thro­ugh the Power of Your Sub­con­scious Mind to Over­come Fear and Worry

MAXI­MIZE YOUR POTEN­TIAL THRO­UGH THE POWER OF YOUR SUB­CON­SCIOUS MIND TO OVER­COME FEAR AND WORRY. One of a Series of Six New Books By Joseph Mur­phy, DD, Ph.D. Edi­ted and Upda­ted for the 21st Cen­tury By Arthur R. Pell, Ph.D. Copy­ri­ght 2005 The James A. Boyer Revo­ca­ble Trust. Exc­lu­sive worl­dwide rights in all lan­gu­ages ava­ila­ble only thro­ugh JMW Group Inc. Publi­shed by SIAT Publi­shing Co., Ltd. in Korea under license from JMW Group Inc.

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2012, 2017, 2022

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Agnieszka Horzow­ska

Pro­jekt serii i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: Piotr Majew­ski

Foto­gra­fia na okładce: soma­va­rapu madhavi/Shut­ter­stock

Wyda­nie II e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Poko­naj lęk i obawy. Wyko­rzy­staj swój poten­cjał przez potęgę pod­świa­do­mo­ści, wyd. II, Poznań 2023)

ISBN 978-83-8338-758-1

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer