Poezje. Tom 7 - Maria Konopnicka - ebook

Poezje. Tom 7 ebook

Maria Konopnicka

0,0

Opis

„Poezje TOM VII” to zbiór wierszy Marii Konopnickiej, poetki i nowelistki okresu realizmu. Jest ona uznawana za jedną z najwybitniejszych polskich pisarek.
"Poezje TOM VII" to zbiór 30 utworów autorstwa Marii Konopnickiej. W skład tego zbioru wchodzą takie wiersze jak „Prometeusz i Syzyf”; „Czas”; „Burza”; „Podmuchy wiosny”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 57

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maria Konopnicka

POEZJE TOM VII

Wydawnictwo Avia Artis

2023

ISBN: 978-83-8226-956-7
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

POEZYE DOBY OSTATNIEJ

Ach, ta przecudna, cicha łąka

Ach, ta przecudna, cicha łąka, Gdzie myśl się moja we snach błąka, Gdzie marzeń płynie zdrój... — Anioły po niej chodzą rano Ścieżyną w perły usypaną, Cały ich chodzi rój. Do stóp aniołom wieją szaty, W tulipanowe zwite kwiaty, W irysów długi pąk... Z barków im skrzydeł wieją tęcze, Pióreczek pawich półobręcze, A lilje kwitną z rąk. Ani się modlą, ani kłonią, Same są światłem, cudem, wonią, Same są hymnem łask... Przedporankową, błogą ciszą, Wszechukojeniem świata dyszą, Jutrzenny roniąc blask. Piersi im pasze stuła złota, Chodzą anioły jasne Giotta Na tłach szmaragdów, róż... Spokojne chodzą i bezpieczne, Nim wsiąkną w jakieś drogi mleczne, Nim buchnie hejnał zórz. ............ Ach, ta przecudna, cicha łąka, Gdzie myśl się moja we snach błąka, Jak lekki tuman mgły... — Szatan tam po niej chodzi nocą, Gdy się stokrocie gwiazd rozzłocą, I roni gorzkie łzy. Z zwieszoną głową chodzi blady, A gdzie anielskie ujrzy ślady, Zgubionych lilij pęk, Przypada usty gorącemi Do tej ścieżyny, do tej ziemi, Wybucha w głośny jęk. I w płacz uderza, w głośne łkanie, I śniade czoło kłoni na nie, Całuje ślady stóp... Bez dumy płacze i bez mocy, Aż zajdzie w pomierzch czarnej nocy, Jak w najczarniejszy grób. ............ A zaś anioły idą rano Ścieżyną w perły usypaną, Rój cały chodzi rad... Wtem nagle ujrzą łzy szatana, I upadają na kolana, By zetrzeć z ziemi ślad. I myją go rannemi rosy I ocierają w złote włosy, W lilje kwitnące z rąk... I ocierają w jasne szaty, W tulipanowe zwite kwiaty, W irysów długi pąk. I osuszają stułą złotą I stopeczkami trawy gniotą, By łez tych zatrzeć grzech... ............ — A tam, gdzie mdleją nocy cienie, Jęk z mroków słychać i westchnienie I gorzki, gorzki śmiech.

Nasz sztandar

Nasz sztandar tkała żywa moc, Co śmierci się nie lęka! Przez chmurne dnie, przez głuchą noc Tkała go duchów ręka. My jej drgającą snuły nić, Z serca, co żarem bije... Ten tylko naród godzien żyć, Co czuje sam, że żyje! Nasz sztandar powiał w jasność zórz Na drzewcu z tego drzewa, Co korzeniami wszerz i wzdłuż Wrosło w tej ziemi trzewa. I nikt i nic, przez żaden trud, Nie zerwie węzła tego, Co z ziemią wiąże wierny lud, A ziemię z duchem jego! Nasz sztandar jedno hasło ma I jedno zawołanie: — W jedności, w pracy żyje, trwa, Jest z klęski — zmartwychwstanie. My go z czcią niesiem w życia chram Od ziemi, od macierzy... — Ten tylko wejdzie do jutra bram, Kto w jutro swoje wierzy!

Na Jungfrau

Już się ranek rozbiela Na dzień wielki wesela... Grają w zorzach hejnały, Rwie się ze snu świat cały: — Kiedyż będzie, kiedyż będzie Panna Młoda gotowa? — Grzmi po szczytach muzyka, Już Pan Młody przecyka, Już śle jutrznie różane Po słóweczko żądane: — Kiedy będzie, kiedy będzie Panna Młoda gotowa? — Idą drużki do Paniej, O tej zorzy, o raniej, Idą drużki z rozmajem, Napotkały się wzajem: — Jeszcze nie jest, jeszcze nie jest Panna Młoda gotowa! — Młody zbroję przywdziewa, Świat jutrzenną pieśń śpiewa, Zbierają się drużbowie, Kraczą skalni orłowie: — Kiedyż będzie, kiedyż będzie Panna Młoda gotowa? — — Jeszcze nie czas, nie chwila, Jeszcze noc się przesila, Jeszcze w morzach śpią wody, Jeszcze drzemią narody, — Jeszcze nie jest, jeszcze nie jest Panna Młoda gotowa! — Patrzą Ludy-Łazarze, Rychło im się ukaże, Rychło im się wyjawi, Kto ich z śmierci wybawi, — Rychło będzie, rychło będzie Panna Młoda gotowa? — Posłał Młody dwie rzeki Na gościniec daleki, Posłał rzeki dwie w posły, By mu wieści przyniosły: — Kiedy będzie, kiedy będzie Panna Młoda gotowa? — — Idźcie, rzeki, do Pana, Że już napół odziana, Że na czoła granity Wian ognisty już zwity, — Tylko nie jest, tylko nie jest ślubna suknia gotowa. Idą rzeki z powrotem Zatrzasnęły dźwierz grzmotem Zatrzasnęły dźwierz burzą, Głuche jęki im wtórzą: — Jeszcze nie jest, jeszcze nie jest Panna Młoda gotowa. — Huczą wichrem organy, Już Pan Młody przybrany, Z pierścieniami mnich czeka, Złoty ornat obleka... — Kiedyż będzie, kiedyż będzie Panna Młoda gotowa? — Idą burze i cisze, Świat się w sobie kołysze, Idą czasy i wieki, Grom gdzieś warczy daleki: — Kiedyż będzie, kiedyż będzie Panna Młoda gotowa? — Ocknęły się otchłanie, Słychać ludów wołanie: — Otwierajcie wierzeje, Bo już świta! Już dnieje! — Już być musi, już być musi Panna Młoda gotowa! Panna Młoda się chmurzy, We mgłach lico zanurzy... — Jeszcze nie czas, nie chwila, Jeszcze złe się przesila, Jeszcze nie jest, jeszcze nie jest Panna Młoda gotowa. — Jak od lądu do lądu Róg otrąbi dzień sądu, Jak rozpękną wierzeje, Jak w przepaściach rozdnieje, Jak powstaną doliny, Jak się zniży wirch siny, Jak grom sądny wypali, Jak pół świata rozwali, — Wtedy będzie, wtedy będzie Panna Młoda gotowa.

Rota

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród, Nie damy pogrześć mowy! Polski my naród, polski lud, Królewski szczep piastowy, Nie damy, by nas zniemczył wróg… — Tak nam dopomóż Bóg! Do krwi ostatniej kropli z żył Bronić będziemy Ducha, Aż się rozpadnie w proch i w pył Krzyżacka zawierucha. Twierdzą nam będzie każdy próg… — Tak nam dopomóż Bóg! Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, Ni dzieci nam germanił. Orężny wstanie hufiec nasz, Duch będzie nam hetmanił, Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg… — Tak nam dopomóż Bóg!

Posłom wielkopolskim

...A my myśleli, że wy tam staniecie W królewskim ziemic swoich majestacie, Że wy, prastary wiec, piastowe kmiecie, Grom w piersiach macie, A zaś na piersiach — ryngraf szczerozłoty Lechickiej dumy i lechickiej cnoty. A my myśleli, że wy tam staniecie W pożarach czucia i w tryskaniu ducha, Że głos wasz rozbrzmi na całe stulecie, Które was słucha... Że wśród tej pełnej krzywd i gwałtów sali Płomień wam buchnie z serc i strop zapali. A my myśleli, że wasze prawice Stężeją jakimś wiekopomnym gestem, Że w twarz ciśniecie wrogom rękawice, Wołając: »Jestem!« Że tej obelgi z was żaden nie strzyma I sam nad siebie urośnie w olbrzyma! A my myśleli, że rzuci tam wami Duch, jak piorunem, w krzyżackie te głowy, Że nikt z was ucha polskiego nie splami Końcem tej mowy... Że się krwią własną wpierw każdy zachłyśnie, Niż gwałt pieczęcią milczenia przyciśnie. A my myśleli...  — Lecz żaden wybraniec Ludu nie powstał rycerzem swej ziemi, Żaden jej nie był za miecz i za szaniec... Wy — byli niemi! Żaden z was nie legł, jak Rejtan, u proga Z ogromnym krzykiem: »Przez pierś moją droga!« Żaden, posłowie, z was nie wyrósł mężem Dziejowym ponad zatrwożone tłumy... Żaden nie błysnął śmiertelnym orężem Wzgardy i dumy — I nie skamieniał posągiem słonecznym Honoru Polski i stróżem jej wiecznym! A my myśleli...