Poezja naszych dni. Tom 3 - Antologia - ebook

Poezja naszych dni. Tom 3 ebook

Antologia

3,0

Opis

Poezja naszych dni  to zbiór wierszy opublikowanych przez Wydawnictwo Borgis w ramach projektu, którego celem było stworzenie antologii poezji współczesnej podejmującej tematy bliskie człowiekowi XXI wieku.

W książce znalazło się 169 utworów 43 poetów – są to teksty zarówno debiutantów, jak i pisarzy mogących pochwalić się sporym dorobkiem literackim. Autorzy reprezentują różne pokolenia, wykonują różne zawody, pochodzą z różnych zakątków Polski, więc spojrzenie każdego z nich na otaczającą nas rzeczywistość jest inne i niepowtarzalne. Różnorodna jest również tematyka wierszy – mówią one o miłości i rozmaitych jej obliczach, opiewają piękno natury, ale też pokazują kruchość naszej egzystencji. Kilka z nich nawiązuje do życia w cieniu pandemii koronawirusa oraz szukania swego miejsca w postpandemicznej rzeczywistości.

Pomimo swej odmienności wszystkie teksty opublikowane w trzecim tomie antologii Poezja naszych dni składają się na portret świata, w którym żyjemy, gdzie problemy codzienności są równie ważne jak ponadczasowe uczucia i wartości.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 90

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ElzbietaKus

Całkiem niezła

Warto przeczytać. Ja zabieram sobie dwa wiersze z tego tomu: ''Dotyk?'' i '' ..Zaglądasz w moje wnętrze ''. Są piękne. Dziękuję :)
00

Popularność




Redaktor prowadzący

Monika Bronowicz-HossainAgnieszka Wójtowicz-Zając

Redakcja i korekta

Agata Czaplarska

Opracowanie graficzne i skład

Marzena Jeziak

Projekt okładki

Aleksandra Sobieraj

© Copyright to anthology by Borgis 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydanie I

Warszawa 2022

ISBN 978-83-67036-44-3

Wydawca

Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis

Druk: Sowa Sp. z o.o.

Spis treści

Od Wydawcy 7

AUTORZY

Julia Antończyk 9

Maryla Blizowska 17

Elżbieta Działo-Zięba 25

Ilona Dzijak-Muniak 33

Anna Magdalena Filipiak 39

Anna Gałązka 47

Sara Ghazaryan 59

Matylda Godawa-Sośniak 65

Jacek Karol Grzybowski 71

Monika Hankus 81

Ewa Kaczmarczyk 89

Piotr Kałążny 97

Iwona Kamińska 103

Aleksandra Kasprzak 109

Joanna Klepner 117

Kacper Kordalski 123

Jan Czesław Kozakowski 129

Tomasz Koźmiński 139

Kalina Kruszewska 149

Magdalena Krzywotulska 155

Maria Kujawa-Szymonowicz 163

Regina Maria Kusak 171

Igor Łucyków 181

Kamila Mańkowska 189

Bogusia Mat 195

Justyna Nadwodna 199

Michalina Papis 205

Szymon Piątkowski 213

Justyna Piec-Głogowska 219

Julita Polak 227

Krystyna Popis 235

Jadwiga Prokop 245

Alicja Rupińska 253

Michał Franciszek Sadowski 263

Monika Stanisławowska 271

Pola Stechura 277

Magdalena Suchecka 285

Szarobury 299

Irena Ukraińska-Małolepsza 313

Adriana Wierzba 319

Dawid Ziąber 325

Grzegorz Żegleń 333

Justyna Żuławnik 341

Jedyną rzeczą, która może uratować świat,jest odzyskanie świadomości o świecie.To właśnie czyni poezjaAllen Ginsberg

Oddajemy w ręce czytelników książkę, która jest efektem wspólnej pracy ludzi wrażliwych na brzmienie i znaczenie słów. Dziś, kiedy naszą komunikację zdominowała szybka wymiana informacji, poezja staje się sposobem na przywrócenie piękna dialogu z drugim człowiekiem, nawet jeśli rozmawiamy z kimś, kogo nie widzimy, kogo nie potrafimy dotknąć lub usłyszeć. Ale na tym polega wyjątkowość wierszy. Dzięki temu, że twórczość poetycka jest tak intymnym, osobistym i delikatnym sposobem wyrażania siebie, jesteśmy w stanie zaufać poetom, w których widzimy ludzi czujących i wiedzących więcej, chcących dzielić się z innymi swoimi emocjami i doświadczeniem.

Antologia „Poezja naszych dni” tom 3 to zbiór niezwykły: jego autorzy piszą bowiem o codzienności, eksplorują przestrzeń naszych wspólnych doświadczeń, w których pojawiają się najróżniejsze emocje – te pozytywne, związane z nadzieją na lepszą przyszłość, ale też i takie, które odczuwamy wtedy, gdy nie wszystko układa się zgodnie z naszymi planami. Autorzy „Poezji naszych dni” dzielą się swoim życiem, budując ponadczasową przestrzeń wspólnej refleksji o świecie i przywracając tym samym poezji należyte miejsce w literackim dialogu o sprawach ważnych, bo dotyczących człowieka.

Wydawca

Julia Antończyk absolwentka PZ nr 11 Szkół Ogólnokształcących im. Stanisława Wyspiańskiego w Kętach. Studentka na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej w Lublinie. Instruktorka ZHP Chorągwi Krakowskiej. Przyboczna dziewiątej drużyny starszoharcerskiej Zodiak w Chorągwi Krakowskiej. Autorka prac malarskich i rysunkowych w DK w Kętach.

Wiersze:

Pojmane ciało bez ducha

Nie ma nas

Przeobrazić się muszę

Nadzieje jak węże

Pojmane ciało bez ducha

Rozbiliście oczy moje

Żywą zieleń kwitnącą

Na kawałków setki

Lustro potłuczone

Straszne odbija

Demony w oczach moich

Zamiast ludzi

Przekrzywiliście ciało w mojej duszy

I duszę w moim ciele

Tak, że rozeszły się te dwie istoty

Żyją równolegle

I oto palce wasze

Jeden po drugim

Wywołały we mnie namiętność

Waszą

Instrumenty waszych dłoni

Karierowiczów

Ojców kultury

Światłych

Już nie czuję ciepła ciał waszych

Tylko parę z maszyn

Rozgrzanych do zimnej białości

Co chcąc mielić i przegryzać ciało moje

Zaszczuwają piękno

By je nazwać imieniem

Doskonalszym od mego

I tak wykradliście mi Ciało

I nie mogę się już dotknąć

Aby dotyk nie rozpruwał mi skóry

I nie mogę się już w duchu zjednoczyć

By duch mój kończyny powykręcane

Mógł utrzymać na glebie

Straszne są sny wasze

Nie ma nas

Nie ma nas, Mój Drogi

Na tych ścieżkach

Co, gdy w górę patrzyliśmy

Gwiazdy plotły się w strzały

Z ognistymi ogonami

Te warkocze owijały nas

I każdy oddech

Był brany

Miarowo

Równo przy sobie

Nie ma nas

Na tych ulicach

Co latarnie każde

Światy nowe otwierały

I kończyły przy sobie

A to jezioro

Co w łodzi przecinaliśmy

Milcząc ku sobie

I w miłości i magii tajemnej

Nuciliśmy

O miejscach pięknych i smutnych

Co zostawiliśmy

Samym sobie

Przeobrazić się muszę

W suchym słońcu martwoty

Rodzę się

Na nowo

W suchej korze świerku

Łupię swoje ciało

Na nowo

By ducha w ciało przyoblec

I dać szansę nową

Muszę zrzucić skórę

To będzie bolało

Muszę duszę porzucić

I przyjąć na nowo

To będzie umieranie

By życie trwało

Nadzieje jak węże

Słońce tak złociste

Lecz nie rozgrzeje lodów

Mej istoty

Każdą nadzieję co sypie los pod nogi moje

Oczy moje widzą jako węże podstępne

Nadzieja jako przekleństwo

I serce moje uschnięte

Dusza pojmana

Stopa oderwana od ziemi i od nieba

Nie mogę zostać uratowana

Bo dla oczu moich nie ma nadziei

Są węże

Maryla Blizowska urodzona 8 sierpnia 2000 roku w Dzierżoniowie. Od najmłodszych lat pisała wierszyki. Z upływem czasu zaczęła to robić na poważnie. Do postępu jej twórczości poetyckiej popchnęła ją szczególnie gra w teatrze, która nauczyła ją, czym jest sztuka, oraz dodała pewności siebie. Do pisania inspiruje ją każde, zarówno nowe, jak i stare przeżycie.

Wiersze:

Dobre myśli

Malibu

No wybacz

Pozer

Dobre myśli

Myślę nieskromnie,

Że skoro Cię znalazłam,

To mogę bez łez w oczach

Nocami zatracać się w gwiazdach,

Gdyż one ‒ jak powiadają,

Jak płaczą wierzby ‒

Zawsze nad nami czuwają,

A Ty, przyszedłeś.

Odciążyłeś mi barki.

Zabrałeś myśli markotne

O Kimś, kto miał oczy jak niezapominajki.

Niedające się zapomnieć pamiątki.

Jak niedokończone bajki.

Moje Nie-Zapominajki.

Markotne, gdyż miały za dużo znaczenia.

Zgryźliwe, bo gryzą mi resztki sumienia.

A Ty po prostu równomiernie,

Czule odtruwasz mnie

Codziennie.

Podał ktoś truciznę z winogronu i wiśni.

A Ty mi darujesz

same

dobre

myśli

Malibu

Mieli spokojną czerwoną kafejkę,

Do której raczej nikt nie przychodził.

A oni i tak się wpychali w kolejkę.

I nikt im nie wadził i nikt nie zawodził.

I w drodze do, i w drodze z.

Masa nowych dziwnych słów.

I ona zła, i on też zły.

Cokolwiek mówisz, mów mi, mów.

Pijani włóczyli się czasem za ręce.

Mieli do siebie nawzajem podejście.

Ułatwiało pite przy ich piosence

Pierwsze malibu z baru na mieście.

No wybacz

Rzuca prosto w twarz.

Wyklina.

W stronę Jego mać.

Wyzywa.

Nie wylewa łez.

Zaklina.

Ona z Niego kpi… kpi… kpi.

Aż po wszystkie dni.

No wybacz.

Potem po prostu zamyka drzwi.

Pozer

Nie dowie się niczego o czasie

Ten, co na nic nie czeka.

O miłości w żadnym razie,

Kto nie chce wpleść się w człowieka.

Kto nie może ujmująco

Podnieść nieco kącik ust,

I się spojrzeć na Nią drwiąco,

Jakby Mu trafiła w Gust.

Zamknąć uszy na oszczerstwa,

Że ma typ apetyt wilczy.

Głosi osądy pełne pozerstwa.

Jej do ucha milczy, milczy.

Elżbieta Działo-Zięba urodzona w 1983 roku w Mielcu. Od ponad 20 lat zatrzymuje słowem chwile, utrwala subtelne i ulotne emocje, również na płótnie. Romantyczka twardo stąpająca po ziemi, posiadająca wykształcenie humanistyczne (psychoterapeuta, pedagog) oraz ścisły umysł. Artystyczne wnętrze, niespokojny duch, wciąż poszukujący swojego miejsca na ziemi. Niektórzy twierdzą, że jej poezja dotyka najbardziej ukrytych zakamarków ludzkiej duszy. Według przyjaciół kreatywna do granic niemożliwości. Jej priorytetami życiowymi są rodzina i przyjaciele, ale swoje szczęście i spełnienie odnajduje również w tworzeniu.

Wiersze:

Nie wiem, kim jesteś…

*** (Zaglądasz w moje wnętrze…)

Flamenco

Dotyk?

Nie wiem, kim jesteś…

Nie wiem, kim jesteś

I dokąd zmierzasz,

Ale po prostu bądź obok mnie.

Idź razem ze mną,

Bądź obok, blisko,

Krok za mną. Gdziekolwiek chcesz.

Nie bój się gestu,

Przytulić chcesz? Przytul.

I z oczu mych otrzyj łzę.

Nie bój się jej,

Jak nie boisz się siebie,

I nie bój, nie bój się mnie.

***

Zaglądasz w moje wnętrze

Przez moje wiersze,

Niczym przez dziurkę od klucza,

Ja ciszą kolejny dzień witam.

Zniknąć mogłabym, ale trwam, jestem

I twej cichej obecności się uczę.

Ty nic nie powiesz.

Ja nie zapytam.

Z energii, którą daję,

Niewiele już wraca,

Więc sprawa jest bardzo prosta.

A być tylko po to, by się

Spalać, zatracać…

To mało… za mało, by zostać.

Flamenco

Zatańczyłabym dla ciebie flamenco,

Prosto w oczy twardo ci patrząc.

Zatańczyłabym dla ciebie flamenco

I kończyłabym, by znowu je zacząć.

Uwodziłabym cię, kusiła,

Żeby za chwilę Cię wzrokiem porzucić.

Zapomniałabym się i wiła,

By za chwilę do ciebie powrócić.

Ty byś czekał spragniony mej duszy

I ciała, które byłoby jednym płomieniem.

Patrzyłabym, czy się poruszysz,

Czy wciąż patrzysz, kryjąc rumieniec.

Gdybyś wstał… gdybyś zaczął tańczyć

Wokół mnie, to bym nie przestała.

Gdybyś dotknął… spłonęłabym żywcem

I z popiołów dla Ciebie powstała.

Między nami jest takie flamenco,

W którym życie nam takt ułożyło.

Między nami jest takie flamenco,

Które kolejny raz się skończyło.

Trochę żal, że nie grają gitary,

Że brak śpiewu i światła pogasły.

Było pięknie… były dreszcze i ciary,

Lecz publiczność już wstaje. Oklaski.

Dotyk?

Dotyk? Gest? Ruch?

Tak subtelne, jakby ich prawie nie było.

Spojrzenie na ułamek ułamka sekundy.

Coś się stało, a przecież nic się nie wydarzyło.

Tyle niedopowiedzeń, braku słów, zawstydzenia.

Nie ma nic i tyle jest do powiedzenia.

I myśli, które krążą jak przed deszczem jaskółki nisko.

Ćwiczymy dystans bezpieczny. Niebezpiecznie blisko.

Ilona Dzijak-Muniak swoją przygodę z poezją rozpoczęła w szkole podstawowej, kiedy to z okazji Dnia Nauczyciela napisała cykl wierszyków o nauczycielach. Na poważnie pisze wiersze od 2014 roku. W 2019 roku zajęła III miejsce w VIII edycji konkursu „Przychodzi wena do lekarza”. W 2020 roku otrzymała wyróżnienie w konkursie „Poeta naszych dni” zorganizowanym przez Wydawnictwo Borgis, zaś w 2021 roku wyróżnienie w XII edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetycko-Prozatorskiego dla lekarzy i lekarzy dentystów „Puls Słowa”. Od września 2019 roku jest członkiem Unii Polskich Pisarzy Lekarzy. Tworzenie poezji to dla niej sposób na rozładowanie stresu i okiełznanie emocji. Jej przewodniczką po świecie poezji jest Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.

Wiersze:

Filmoteka

Listopad

Terra Nova

Wdzięczność

Filmoteka

W dworcowej poczekalni w Iks

ich drogi los splótł w warkocze.

Spojrzenie, w pół przerwany gest –

zatrzymane w myślach przezrocze.

Oglądam wciąż ten niemy film,

klatka po klatce, we wspomnieniach.

Nic nieznaczący dworzec w Iks

ocalam tak od zapomnienia.

Listopad

Przyszła bezsłoneczna jesień:

przedwczesne zmierzchy,

spóźnione świty,

przyziemne myśli i depresje,

niebo całunem chmur przykryte.

Wilgotnych liści wiatr nie niesie,

w burych kałużach brak odbicia,

mgły rozsnuwają zgniłe wyże,

a drzewa marzną bez okrycia.

Terra Nova

Świat stanął do góry nogami,

nad głową mam oceany

i morza,

i stalaktyty gór.

Mam niebo pod stopami,

chodzę po Mlecznej Drodze,

na butach osiadł

gwiezdny kurz.

Wdzięczność

Dziękuję

za zapach zakurzonych chodników

zroszonych ciepłym deszczem.

Dziękuję

za kiczowatość natury.

Dziękuję

za łzy smutku i dreszcze

rozkoszy.

Dziękuję

za świergot ptaków o świcie.

Dziękuję

za życie.

I za co jeszcze?

Za świadomość,

za to, że jestem.

Anna Magdalena Filipiak urodziła się 25 kwietnia 1984 roku w Puławach. Poetka, autorka tekstów piosenek. Z wykształcenia animator i menadżer kultury, pedagog. Z zamiłowania wokalistka, czego dowodem są recitale autorskie. Obecnie mieszka w rodzinnym mieście, gdzie także pracuje jako instruktor ds. recytacji i teatru oraz konferansjer. Jej hobby i pasja są ściśle związane z zawodem, który wykonuje i dzięki któremu wciąż się rozwija i spełnia.

Wiersze zaczęła pisać w wieku 13 lat. Jest laureatką wielu konkursów poetyckich, prozatorskich, recytatorskich i poezji śpiewanej na szczeblu wojewódzkim, ogólnopolskim i międzynarodowym. Jako studentka była związana z Kołem Młodych przy Związku Literatów Polskich oddział w Lublinie i uczestniczyła w Warsztatach Literackich ZLP „Między pokoleniami”. W 2004 roku została uhonorowana tytułem „Amicus Librorum” przez Bibliotekę Miejską w Puławach. Wieloletnia stypendystka w dziedzinie kultury Marszałka Województwa Lubelskiego. Wyróżniona również Nagrodą Prezydenta Miasta Puławy i Starosty Puławskiego za działalność kulturalną.

Debiutowała udziałem w almanachu polskiej poezji religijnej „A duch wieje kędy chce” (Lublin 2001 r., t. XI). Od 2001 roku jej wiersze pojawiają się w antologiach, almanachach, zbiorach poezji, miesięcznikach literackich, kwartalnikach literacko-artystycznych i publikacjach literackich, m.in.: Antologii poezji patriotycznej pisarzy Lubelszczyzny „Jak ojczyźnie służyć” (Lublin 2009 r.).

Dotąd wydała następujące tomy poetyckie: „Mój Ogród” (Lublin 2001 r.), „Białe Piórko” (Puławy 2004 r.), „Po co tu bywam” (Lublin 2009 r.) i „Dotykam słów intymnie” (Puławy 2019 r.).

Jest marzycielką, która potrafi również twardo stąpać po ziemi. Kocha zwierzęta i przyrodę. Szanuje życie w każdej jego postaci i przejawie. Nie znosi nieszczerości, braku empatii i niewrażliwości.

Wiersze:

Jesień

Oddech

Przed burzą

Szukam

Jesień

Stada wron

nakreślone czarną pastelą

w krajobrazie

jesiennego nieba

budzą niepokój

Obumarłe drzewa

w kolorze

wypłowiałych lisich ogonów

i cisza

przerysowana jak szyba

chłodem

ostrego wiatru

Oddech

Ptaki moich myśli

przysiadły cichutko

na gałęziach

krzewów i drzew

budzących się z zimowego snu

to wiosna

to głęboki oddech

to uśmiech bez powodu

to czas

naszego pożegnania

a miłość…

miłość

uleciała

Przed burzą

Przy szalejącym

silnym wietrze

leżąc pod ciepłym kocem

jestem spokojniejsza

Podobno

większość ludzi

boi się i nie może zasnąć

Ja wsłuchuję się

w jego gniew

nieustającą melodię

przeplecioną niemym dźwiękiem nocy

Wiatr

redukuje mój lęk

strach

moją samotność

a może

i redukuje mi

brak

Twojej obecności

Szukam

Tysiące pytań bez odpowiedzi

Cisza

uczy przetrwania w tłumie

Czasami nie rozumiem

nie chcę zrozumieć

drewnianych myśli rzucanych na wiatr

To co rzeczywiste

topi się w dłoni

przechodząc w sen

który nie pachnie jak w dzieciństwie

ciastkami wypiekanymi przez babcię

Omijam ludzkie żmije

Proszę niebo o tęczę

i zawieszam nad łóżkiem

Nie patrzę pod nogi

horyzont jest taki rozległy

Człowiek ramionami

nie obejmie świata

Wśród gwiazd

szukam swojej

Anna Gałązka jest młodą poetką urodzoną w Krakowie, obecnie mieszka w Warszawie. Pisać wiersze, tak białe, jak rymowane, zaczęła już w wieku 10 lat. W latach szkolnych brała udział w kilku konkursach poetyckich. Anna pisze głównie wiersze białe, malownicze i melancholijne, choć lubi bawić się nieoczywistą formą. Jej poezja to zapis osobistych refleksji, przeżyć, wspomnień odwiedzonych miejsc i ciągów skojarzeń. Wiersze przepełnione są bezruchem nieba o zmierzchu, słowa płyną wolno.

Wiersze:

Ta noc do innych niepodobna

Baśń rozwianych mgieł

Zamknij oczy – idziemy do Słońca

Wylej na dni skute lodem gorący, złoty miód

Ta noc do innych niepodobna

Ta noc do innych jest niepodobna

Czerwone światła ulicznych neonów

Rozpościerają macki

Łapią za gardła latarnie

I przyciskają do bruku

Noc napiera zewsząd

Jak dziki czarny zwierz

Napiera dyszącymi bokami na pręty

Wilgotna lepka mgła

Wisi tuż nad ziemią

Łapie trupio zimnymi palcami

Za łydki za uda za ręce za oczy za serca

Ta noc do innych jest niepodobna

Rozplątuje swoje włosy

Otwiera oczy

Otwiera usta

I krzyczy jak martwy ptak

Pod teatrem pod miastem

Podczas gdy nad sceną

Gasną światła

Noc dyszy ciężko

Czuję oddech na karku

I nagle jest cicho

I wszystko zamiera

W pół kroku

W pół słowa

W pół oddechu

Pod sklepami zamarli bezdomni

Zamarły bezdomne psy

W pół śnie

W pół łyku

W pół winie

W powietrzu zamarł mdły zapach benzyny

W nim zamarł kierowca

Mdłym jak zapach benzyny wzrokiem

Wpatrzył się w licznik

I zamarł

W pół wzroku

W pół ruchu

W pół oddechu

W tę noc do innych niepodobną

Idę na najdalszy dach w tym przeklętym mieście

Idę w tę noc na ostatnie piętro

Na dach na koniec na skraj

Miasto lśni zduszonym blaskiem

Wygląda jak śliska ryba

Martwa pod powierzchnią

Chyba mam już dość

Tego świata tej nocy

Zbliżam się do krawędzi

Robię krok w przepaść

I zamieram

W pół kroku

W pół upadku

W pół sło

Baśń rozwianych mgieł

W odległej, spowitej mleczną mgłą krainie

Pną się sosny wysoko na dzikiej równinie

Tam przed wielu laty w upały i mrozy

Żył pewien człowiek w domu z drzewa brzozy

Żył człowiek wśród lasu

W czas powodzi i susz

Otulony udami traw zielonych wzgórz

Po ścianach wysoko lawenda się pnie

Do ziemi do ziemi wiatr drzewa gnie

W dmuchawców zawiei

W boru ciemnej kniei

Żyje zwierz dziki

Lecz się lęka płomieni

Człowiek ciemną nocą ogień w borze pali

Błyszczą zimnym światłem sznury gwiazd korali

Śpiew ciszę przerywa i pnie drzew oplata

Szumi w drzew konarach i śpi nocą w kwiatach

Gdzie ciemno i mroźno

Gdzie bór i ostępy

Zapuścił się człowiek w najdziksze odmęty

W sercu tej kniei człek pochował serce

A co po nim zostało

Ten śpiew i nic więcej

Wiej ty wietrze, wiej

Do skrzypiących solą rej mnie weź

Do cienistych lasów

Gór skalistych pasów

W horyzontu biel

Gdzie bieleje stary krzyż

Tam, gdzie nieba sięga ryż, mnie weź

Wiej ty wietrze, wiej

W boru ciemną toń mnie weź

W borze schował człowiek serce

A co po nim pozostało

Ta jedyna baśń

Nic więcej

Zamknij oczy – idziemy do Słońca

Zobaczyliśmy się złą porą

Po niewłaściwej stronie miasta

Padał deszcz ze śniegiem

Wiatr wychładzał kości

Tobie prąd dygotał w krwiobiegu

A ja gdzieś się spieszyłam

Czymś niepokoiłam

Słońce jeśli się pojawiało

To tylko jak w piosence Maanamu

Świeciło pilotom w oczy

Wraz z latem przyszła odwilż

Spóźniona tego roku

A zimne języki cofnęły się w końcu

Z serc i ust

Liście rozgrzewają się

A drogi w lasach pachną jak ozon w deszczu

Wilgotna ziemia nadaje powietrzu

Tropikalny zapach

Wiatry wieją gdzieś znad Kapadocji i Cejlonu

W naszych sklepach dojrzewają pomarańcze

Idziemy znów tą drogą przez las

Prąd trzeszczy na słupach

Zbliża się wieczór