Podstępna śmierć - Rajmund Szubański - ebook + audiobook + książka

Podstępna śmierć audiobook

Rajmund Szubański

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Gazy bojowe po raz pierwszy zastosowano na większą skalę w trakcie pierwszej wojny światowej. Przed wybuchem drugiej wojny światowej wielkie mocarstwa miały ogromne ilości broni chemicznej. Po wybuchu konfliktu żadna z walczących stron nie zdecydowała się na jej użycie. Produkcji jednak nie wstrzymano i nieustannie powiększano zapasy. Autor książki próbuje odkryć przyczyny takiego postępowania i dociec, czy nie było prób użycia broni chemicznej w czasie największego światowego konfliktu zbrojnego.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 54 min

Lektor: Jacek Jońca

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Odpowiemy przeciwuderzeniem!

– Prze­cho­dzę teraz do naj­istot­niej­szej czę­ści dzi­siej­szego raportu… – szef OSS1, puł­kow­nik Wil­liam Don­no­van, się­gnął po kilka kolej­nych kar­tek gęsto wypeł­nio­nych pismem maszy­no­wym. Zgod­nie z usta­lo­nym zwy­cza­jem ostatni punkt jego wystą­pie­nia pod­czas coty­go­dnio­wych narad w gabi­ne­cie pre­zy­denta z udzia­łem kie­row­ni­czego gre­mium sił zbroj­nych USA doty­czył taj­nych badań i doświad­czeń, pro­wa­dzo­nych w pań­stwach osi, zwłasz­cza w Niem­czech i Japo­nii. Była to już wyłączna domena wywiadu, bo tylko z jego źró­deł prze­ni­kały co pewien czas infor­ma­cje o wysił­kach nie­przy­ja­ciela nad opra­co­wa­niem nowych typów broni, amu­ni­cji i sprzętu, jesz­cze nie­wdro­żo­nych do pro­duk­cji seryj­nej, ale już znaj­du­ją­cych się w róż­nych fazach pro­jek­tów, pro­to­ty­pów bądź pod­da­wa­nych inten­syw­nym pró­bom poli­go­no­wym. Tym razem przed­mio­tem uwagi zebra­nych miała być broń szcze­gól­nego rodzaju, naj­groź­niej­sza ze zna­nych i po raz pierw­szy użyta w koń­co­wym okre­sie I wojny świa­to­wej.

– Od dłuż­szego czasu – kon­ty­nu­ował Don­no­van – nasza sieć sygna­li­zuje o nie­po­ko­ją­cych postę­pach Niem­ców w pro­wa­dzo­nych przez nich przy­go­to­wa­niach do uży­cia che­micz­nych środ­ków bojo­wych, to zna­czy gazów. Zdo­ła­li­śmy już uzy­skać pod tym wzglę­dem dosyć pełny i przej­rzy­sty obraz sytu­acji, któ­rego lek­ce­wa­żyć nie można. Wnio­ski przed­sta­wię póź­niej, na wstę­pie chciał­bym bowiem przy­po­mnieć wła­ści­wo­ści broni che­micz­nej. Jak wia­domo, dla życia ludz­kiego naj­groź­niej­sze są, a raczej były do nie­dawna, ozna­czane żół­tym krzy­żem gazy żrąco-parzące, jak ipe­ryt lub luizyt, oraz wyróż­niana krzy­żem zie­lo­nym grupa gazów duszą­cych w rodzaju fos­genu czy chlo­ro­pi­kryny. Niemcy przy­wią­zują wagę także do innych, pozor­nie mniej groź­nych, rodza­jów che­micz­nych środ­ków bojo­wych. Gazy łza­wiące, wystę­pu­jące u nich pod fabryczną nazwą O-Salz albo han­dlową Omega, mają zmu­sić zaata­ko­wa­nych do zało­że­nia masek, utrud­nia­jąc im w ten spo­sób orien­ta­cję i ogra­ni­cza­jąc zdol­ność do wyko­na­nia wysiłku fizycz­nego. Zupeł­nie prze­ciwne zada­nie mają inne gazy draż­niące z grupy ozna­czo­nej krzy­żem nie­bie­skim, jak np. adam­sit. Dzia­ła­jąc na ślu­zówkę nosa i gar­dła powo­dują gwał­towny kaszel, toteż bar­dzo mała ich ilość, jaka przy wde­chu dostaje się do dróg odde­cho­wych, powo­duje koniecz­ność zrzu­ce­nia maski. Pro­duk­cję gazów bojo­wych wzno­wiono w Niem­czech po doj­ściu do wła­dzy par­tii naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nej. Przy­go­to­wa­nia do wojny z uży­ciem gazów pro­wa­dzone były jed­nak już znacz­nie wcze­śniej, czego wyra­zem może być nacisk, jaki dowódz­two Reich­swehry kła­dło na roz­wój tzw. Nebel­trup­pen, oddzia­łów rakie­to­wych mio­ta­czy poci­sków do kła­dze­nia zasłon dym­nych i roz­sie­wa­nia che­micz­nych środ­ków bojo­wych. Inne doświad­cze­nia pro­wa­dzono nad roz­py­la­niem gazów z samo­lo­tów oraz sto­so­wa­niem nie­wiel­kich prze­no­śnych pojem­ni­ków do ska­ża­nia terenu.

W tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stym czwar­tym roku dowódz­two sił zbroj­nych wyku­piło przed­się­bior­stwo Mon­ta­nin­du­strie GmbH, za pośred­nic­twem któ­rego mogło odtąd finan­so­wać oraz ukie­run­ko­wy­wać dzia­łal­ność nie­miec­kiego prze­my­słu zbro­je­nio­wego. Wyso­kość pro­wa­dzo­nych poprzez Mon­ta­nin­du­strie inwe­sty­cji wzro­sła z około szes­na­stu milio­nów marek w tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stym pią­tym roku do prze­szło miliarda w roku tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stym dzie­wią­tym. Zarówno Mon­ta­nin­du­strie, jak i osła­wiony kon­cern che­miczny I.G. Far­be­nin­du­strie, ode­grały decy­du­jącą rolę w przy­go­to­wa­niu i roz­wi­nię­ciu pro­duk­cji gazów bojo­wych.

– Może nieco dokład­niej – prze­rwał dowódca mary­narki, admi­rał Ernest King. – nie inte­re­suje nas sama nazwa kon­cernu, skąd­inąd dobrze znana, ale to, co się za nią kryje.

– To stara histo­ria. Kilka czo­ło­wych nie­miec­kich przed­się­biorstw che­micz­nych, jak znana firma far­ma­ceu­tyczna Bayer czy wytwór­nia barw­ni­ków Hoechst powo­łały do życia w tysiąc dzie­więć­set dwu­dzie­stym szó­stym roku Indu­strie­ge­me­in­schaft der deut­schen Teer­farb­fa­bri­ken, wspól­notę inte­re­sów nie­miec­kiego prze­my­słu barw­ni­ków ani­li­no­wych. IG Far­be­nin­du­strie czy IG Far­ben to skróty tej nazwy. Wła­śnie zakłady IG Far­ben w Ludwig­sha­fen wypro­du­ko­wały w tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stym szó­stym roku pierw­sze tony gazu łza­wią­cego, chlo­ro­ace­to­fe­nonu, któ­rego wytwa­rza­nie pod­jęła wkrótce potem fabryka w Seeltze koło Hano­weru. Kolej­nym eta­pem było zbu­do­wa­nie w Ammen­dorf nowego zakładu, wytwa­rza­ją­cego różne odmiany gazu parzą­cego, ipe­rytu, skąd prze­ka­zano go do skład­nic Wehr­machtu w tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stym ósmym roku po raz pierw­szy. W tym cza­sie roz­po­czął pracę w Lödenburg inny, nowy zakład, gdzie pro­du­ko­wano gaz draż­niący arsi­nol. Wspo­mnia­łem o tym, że gazy parzące były przez wiele lat naj­groź­niej­szym rodza­jem che­micz­nego środka bojo­wego. Tym­cza­sem w latach trzy­dzie­stych udało się nie­miec­kim naukow­com pra­cu­ją­cym nad otrzy­ma­niem nowych środ­ków owa­do­bój­czych odkryć wyjąt­kowo tok­syczne wła­ści­wo­ści pochod­nych orga­nicz­nego kwasu fos­fo­ro­wego. Tak powstał zupeł­nie nowy rodzaj gazów bojo­wych, pora­ża­ją­cych cen­tralny układ ner­wowy. Dla dokład­nego zro­zu­mie­nia tej sprawy potrzebny byłby obszerny wykład, powiem więc tylko, że ta brą­zowa sub­stan­cja paruje w powie­trzu i dostać się może do orga­ni­zmu zarówno przez drogi odde­chowe, jak i przez skórę. Jeden, dwa mili­gramy wchło­nię­tego gazu powo­dują upo­rczywe, silne bóle głowy, osła­bia­jąc zdol­ność kon­cen­tra­cji, pięć, dzie­sięć mili­gra­mów skur­cze mię­śni, osła­bie­nie wzroku i upo­śle­dze­nie sys­temu prze­wo­dze­nia sygna­łów ner­wowych, a wię­cej niż pięt­na­ście mili­gra­mów cał­ko­wite pora­że­nie sys­temu oddy­cha­nia i śmierć. Od tego gazu nie chroni żadna ze sto­so­wa­nych obec­nie masek prze­ciw­ga­zo­wych. Na skalę labo­ra­to­ryjną otrzy­mano go po raz pierw­szy w tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stym siód­mym roku, a prze­pro­wa­dzone wkrótce potem doświad­cze­nia na zwie­rzę­tach wyka­zały wyjąt­kową jego tok­sycz­ność: gdy dla fos­genu śmier­telne stę­że­nie wyno­siło trzy tysiące pięć­set mili­gra­mów w metrze sze­ścien­nym powie­trza, to w tym przy­padku wystar­czało tylko czte­ry­sta mili­gra­mów. Mie­li­śmy sporo trud­no­ści z jego roz­szy­fro­wa­niem. W róż­nych mel­dun­kach wystę­po­wały nazwy: Z-Stoff, Tri­lon-83, Gelan, Grünring-3 lub Stoff-100. Teraz wiemy, że były to uży­wane w róż­nych sta­diach badań i eks­pe­ry­men­tów kryp­to­nimy tego samego pre­pa­ratu wytwa­rza­nego obec­nie pod nazwą Tabun. Wyna­lazcą jego jest nie­jaki dok­tor Ger­hard Schra­der. Zdo­by­li­śmy o nim tro­chę infor­ma­cji, może się to przy­dać. Wiek, czter­dzie­ści lat, od tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stego roku pra­cuje w ośrodku badaw­czym firmy Bayer w Wup­per­tal-Elber­feld w West­fa­lii. Jest on także współ­twórcą innego gazu, który od jego nazwi­ska i nazwisk współ­pra­cow­ni­ków: Ambrosa, Rit­tera i Lin­dego otrzy­mał nazwę „Sarin”, choć sto­so­wano także i inne, jak T-46 lub T-114. Jest on czte­ro­krot­nie sil­niej­szy od Tabunu!

W dal­szej czę­ści swego raportu Wil­liam Don­no­van dość szcze­gó­łowo omó­wił dal­szy roz­wój pro­duk­cji gazów w Niem­czech.

Poin­for­mo­wał zebra­nych, że pro­duk­cja ich wyma­gała zasto­so­wa­nia szcze­gól­nych środ­ków ostroż­no­ści i spe­cjal­nych tech­no­lo­gii, stąd zapa­dła decy­zja wytwa­rza­nia ich w nowych zakła­dach. Szu­ka­jąc wła­ści­wej loka­li­za­cji, brano pod uwagę przede wszyst­kim odle­głość od bry­tyj­skich baz lot­ni­czych. Wybór padł na nie­wiel­kie mia­steczko Brzeg Dolny nad Odrą na pół­noc od Wro­cła­wia, gdzie w 1939 roku roz­po­częto wstępne prace. Wstrzy­mano je po zwy­cię­stwie nad Fran­cją, wzno­wione zostały po napa­ści na Zwią­zek Radziecki.

Rów­no­le­gle ze wzro­stem pro­duk­cji Wehr­macht pod wzglę­dem orga­ni­za­cyj­nym przy­go­to­wy­wał się do wojny che­micz­nej. Już w 1938 roku ist­niały dwa liniowe dywi­zjony rakie­to­wych moź­dzie­rzy i wkrótce utwo­rzono dwa dal­sze, które w chwili wybu­chu wojny dys­po­no­wały stu mio­ta­czami wzór 35. Każdy z nich mógł w ciągu jed­nej minuty wystrze­lić na odle­głość trzech kilo­me­trów do pięt­na­stu dzie­się­cio­cen­ty­me­tro­wych poci­sków o wadze sied­miu kilo­gra­mów. Koszt takiego mio­ta­cza wyno­sił tysiąc pięć­set marek, na jego wypro­du­ko­wa­nie potrzeba było tylko dwie­ście godzin robo­czych. W razie potrzeby masowa pro­duk­cja nie przed­sta­wia­łaby więk­szych trud­no­ści.

Do ska­że­nia terenu skon­stru­owano pół­gą­sie­ni­cowe pojazdy ze zbior­ni­kami o pojem­no­ści dzie­wię­ciu­set litrów, jak też samo­chody z przy­cze­pami, przy pomocy któ­rych można było roz­sie­wać w ciągu sekundy jeden kilo­gram che­micz­nego środka bojo­wego.

Przy­go­to­wa­nia takie pro­wa­dziła także i Luft­waffe. Ponie­waż prak­tyczne doświad­cze­nia wyka­zały wkrótce, że bez­po­śred­nie roz­sie­wa­nie środ­ków che­micz­nych z samo­lo­tów, wyma­ga­jące wyko­ny­wa­nia lotów na bar­dzo małych wyso­ko­ściach i z nie­wielką pręd­ko­ścią, nie może być sto­so­wane we współ­cze­snych warun­kach bojo­wych – przy­stą­piono do pro­duk­cji dwu­stu­pięć­dzie­się­cio­ki­lo­gra­mo­wych bomb, zawie­ra­ją­cych obok nie­wiel­kiego ładunku wybu­cho­wego, także sto pięć­dzie­siąt litrów gazu bojo­wego w płyn­nej postaci. Pozo­ru­jące zasto­so­wa­nie gazów bojo­wych jed­nostki mio­ta­czy, pio­nie­rów i lot­nic­twa uczest­ni­czyły we wszyst­kich więk­szych przed­wo­jen­nych ćwi­cze­niach Wehr­machtu.

Mówiąc o nie­miec­kich poglą­dach na moż­li­wo­ści zasto­so­wa­nia gazów bojo­wych, Don­no­van pod­kre­ślił, że Niemcy będą dążyć w dzia­ła­niach obron­nych do stwo­rze­nia sze­ro­kiej ska­żo­nej strefy zapo­ro­wej na podej­ściach do wła­snych pozy­cji, nato­miast pod­czas dzia­łań zaczep­nych do zbom­bar­do­wa­nia miast w kraju prze­ciw­nika w celu zakłó­ce­nia pracy w prze­my­śle, spa­ra­li­żo­wa­nia komu­ni­ka­cji oraz wywo­ła­nia paniki wśród lud­no­ści.

Jak­kol­wiek Wehr­macht już w chwili wybu­chu wojny dys­po­no­wał znacz­nymi ilo­ściami che­micz­nych środ­ków bojo­wych, to jed­nak z początku uży­cie ich uwa­żano w nie­miec­kim kie­row­nic­twie poli­tycz­nym i woj­sko­wym za zbędne, wobec szyb­kich zwy­cięstw w kolej­nych kam­pa­niach. Za nie­do­sta­teczne uwa­żano nato­miast zabez­pie­cze­nie lud­no­ści cywil­nej. Do 1942 roku wypro­du­ko­wano 28 milio­nów masek prze­ciw­ga­zo­wych, co wystar­czało dla około 40 pro­cent lud­no­ści. Poza tym jakość masek prze­zna­czo­nych dla cywi­lów znacz­nie odbie­gała od jako­ści masek woj­sko­wych. Gdy te ostat­nie chro­niły na przy­kład przed chlo­ro­pi­kryną przez 35 minut, to cywilne tylko 18 minut. W odnie­sie­niu do fos­genu porów­na­nie to było jesz­cze bar­dziej nie­ko­rzystne, wyno­sząc w wypadku maski woj­sko­wej 31 minut, nato­miast cywilna chro­niła tylko 5 minut.

Roz­bu­dowa prze­my­słu gazów tru­ją­cych trwała cały czas. Do ist­nie­ją­cych zakła­dów doszły jesz­cze: Wol­fen w Sak­so­nii, gdzie wytwa­rzano fos­gen, Hüls, gdzie pro­du­ko­wano ipe­ryt, i Hah­nen­berg, tam gazy draż­niące. Fabryka ipe­rytu w Tro­st­berg koło Gen­dorf roz­po­częła pro­duk­cję w maju 1942 roku, pod koniec tegoż roku zatrud­niała już 1750 robot­ni­ków i prze­szło 300 pra­cow­ni­ków umy­sło­wych. Jak na wysoce zauto­ma­ty­zo­wany zakład che­miczny była to liczba znaczna, świad­cząca o maso­wej pro­duk­cji. Koszt tej budowy prze­kro­czył 100 milio­nów ówcze­snych marek.

Duże nakłady finan­sowe ponie­siono w związku z budową zakła­dów w Dyhern­furth. Z koń­cem 1942 roku pra­co­wało tam już bli­sko tysiąc robot­ni­ków i prze­szło stu pra­cow­ni­ków umy­sło­wych. W naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nym dla zdro­wia dziale napeł­nia­nia płyn­nym gazem poci­sków arty­le­ryj­skich zatrud­niono więź­niów obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. We wrze­śniu 1942 roku roz­po­częto tu wytwa­rza­nie tabunu, rów­no­cze­śnie przy­stę­pu­jąc do wzno­sze­nia następ­nej czę­ści zakła­dów, gdzie miał być pro­du­ko­wany sarin. Przy robo­tach budow­la­nych pra­co­wało tam trzy tysiące więź­niów.

Roz­po­częto też budowę fabryki zwa­nej „Seewerke” w Fal­ken­ha­gen nie­da­leko Frank­furtu nad Odrą W 1943 roku pra­co­wało tam prze­szło pół­tora tysiąca robot­ni­ków budow­la­nych i bli­sko sze­ściu­set mon­te­rów zaj­mu­ją­cych się insta­lo­wa­niem urzą­dzeń pro­duk­cyj­nych.

Mówiąc o struk­tu­rze orga­ni­za­cyj­nej tej dzie­dziny prze­my­słu puł­kow­nik Wil­liam Don­no­van powie­dział, że reali­za­cję całego pro­gramu powie­rzono IG Far­be­nin­du­strie. Powo­łano tak zwany Komi­tet C, był to skrót od nazwy „Che­miczne Środki Bojowe”, na któ­rego czele stał che­mik, pro­fe­sor Otto Ambros. Usta­lono, że wcho­dził on także w skład urzędu do spraw surow­ców przy kie­ro­wa­nym przez Spe­era Mini­ster­stwie Pro­duk­cji Wojen­nej, dzięki czemu fabryki che­micz­nych środ­ków bojo­wych miały stale zapew­nione pierw­szeń­stwo w dosta­wach.

Kie­row­nic­two IG Far­ben zor­ga­ni­zo­wało całe spe­cja­li­styczne przed­się­bior­stwo budow­lane pod nazwą „Lura­nil”, które reali­zo­wało wymie­nione inwe­sty­cje. Nato­miast dla zarzą­dza­nia nowymi zakła­dami utwo­rzono pod­le­ga­jącą także IG Far­ben firmę Anor­gana.

Prace badaw­cze kon­cen­tro­wały się w ist­nie­ją­cym od 1934 roku w cyta­deli daw­nej twier­dzy Span­dau Labo­ra­to­rium Obrony Prze­ciw­ga­zo­wej, które roz­ro­sło się następ­nie do skła­da­ją­cego się z sze­ściu zakła­dów insty­tutu. Pro­wa­dziły je także mniej­sze firmy, prze­waż­nie far­ma­ceu­tyczne, jak Orga­cid, Ergen­than, Lonal i wiele innych.

– To cie­kawe – zauwa­żył szef sztabu wojsk lądo­wych, gene­rał Geo­rge Mar­shall, odkła­da­jąc fajkę. – W tej kwe­stii pro­po­no­wał­bym przy­go­to­wa­nie osob­nego doku­mentu. Te wszyst­kie zakłady czy wytwór­nie warto dokład­niej roz­po­znać. Inte­re­suje mnie jed­nak inne pyta­nie. Docie­rają do nas wia­do­mo­ści, że w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych zało­żo­nych przez hitle­row­ców na tere­nie Pol­ski przy­stą­piono do maso­wego zabi­ja­nia więź­niów gazem o nazwie „cyklon”. Co wiemy na ten temat? Czy idzie o jakiś zupeł­nie nowy, nie­znany jesz­cze gaz bojowy, czy też o che­miczny śro­dek, który w stę­żo­nej dawce powo­duje śmierć ludzi?

– Nie obciął­bym for­mu­ło­wać wią­żą­cych opi­nii, ale ta druga wer­sja zdaje się być bar­dziej praw­do­po­dobna. Prze­ma­wia za nią już sam fakt likwi­do­wa­nia więź­niów w zamknię­tych pomiesz­cze­niach czy raczej komo­rach, a więc w warun­kach sztucz­nie stwo­rzo­nych, czego nie wymaga uży­cie gazu bojo­wego. O ile nam wia­domo, cyklon pro­du­ko­wany jest na dużą skalę w zakła­dach pod­le­głych bez­po­śred­nio IG Far­be­nin­du­strie…

Mil­czący dotąd pre­zy­dent Roose­velt spoj­rzał uważ­nie na refe­ru­ją­cego, jakby wła­śnie ten szcze­gół zain­te­re­so­wał go naj­bar­dziej.

– Będę ocze­ki­wał bliż­szych infor­ma­cji w tej spra­wie – powie­dział. – Nie wyklu­czam, że wyko­rzy­stamy ją już wkrótce, jeśli sygnały o postę­po­wa­niu Niem­ców w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych będą się powta­rzać.

Don­no­van ski­nął głową i dodał:

– Doło­żymy wysił­ków, aby speł­nić pole­ce­nia pana pre­zy­denta. W pełni podzie­lam opi­nię, że ostrze­że­nie nie­przy­ja­ciela, który dopusz­cza się maso­wych mor­derstw na więź­niach, posłu­gu­jąc się gazem, byłoby wska­zane. Ta sprawa, chciał­bym zauwa­żyć, należy jed­nak do admi­ni­stra­cji, a nie do wywiadu. Jeśli pano­wie pozwolą – zmie­nił ton – przejdę do zasad­ni­czych wywo­dów. Otóż mamy rów­nież mel­dunki, że w pobliżu obozu w Auschwitz czy­nione są przy­go­to­wa­nia do roz­po­czę­cia budowy wytwórni, która ma zająć się pro­duk­cją dwu­fos­genu, naj­sil­niej­szego obec­nie gazu duszą­cego. Tak więc, jak wynika z cało­kształtu danych, Niemcy nie szczę­dzą wysił­ków, aby i w tej dzie­dzi­nie roz­wi­nąć swoje zaple­cze, znane od dawna z wyso­kiej wydaj­no­ści. Co do tego nie ma żad­nych wąt­pli­wo­ści, ale wyła­nia się pyta­nie, czy według ich kal­ku­la­cji jest ono dosta­tecz­nie silne, by zary­zy­ko­wać atak gazowy z wszyst­kimi jego następ­stwami…

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Offi­ces of Stra­te­gic Servi­ces, służba wywia­dow­cza USA. [wróć]