17 września - Rajmund Szubański - ebook

17 września ebook

Rajmund Szubański

0,0
12,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

17 września 1939 roku Armia Czerwona uderzyła na Polskę na całej długości wschodniej granicy II Rzeczypospolitej (ponad 1400 km). Inwazję poprzedziło szczegółowe wywiadowcze rozpoznanie potencjału militarnego polskich sił wojskowych i przygotowanie zakrojonych na szeroką skalę aresztowań polskiej elity państwowej. Atak został przeprowadzony z ogromną siłą na dwóch frontach. Polakom zacięcie zmagającym się od 1 września z armią III Rzeszy został wbity nóż w plecy. Sytuację dodatkowo pogarszała dyrektywa Naczelnego Wodza marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego o unikaniu walk z jednostkami Armii Czerwonej i wycofywaniu oddziałów WP do Rumunii i na Węgry. Mimo to liczne oddziały stawiły opór najeźdźcy. O nich jest ta książka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Odrzucona nota

Ostry dzwo­nek tele­fonu. Jeden, drugi, trzeci… Peł­niący nocny dyżur radca Ignacy Jan­kow­ski pod­niósł słu­chawkę.

– Amba­sada Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej – powie­dział.

– Tu sekre­ta­riat towa­rzy­sza Potiom­kina. Chciał­bym mówić z amba­sa­do­rem.

– O tej porze?

– Tak, to bar­dzo pilne.

– Chwi­leczkę, zaraz go obu­dzę.

Wyrwany z pierw­szego snu amba­sa­dor Wacław Grzy­bow­ski spoj­rzał na zegar. Była 2.15. Co się stało? – pomy­ślał. – Czego oni mogą tak nagle chcieć?

– Słu­cham.

– Tu sekre­ta­riat towa­rzy­sza Potiom­kina. Komi­sarz ma powia­do­mić was o waż­nym oświad­cze­niu naszego rządu. Czy może­cie przy­je­chać do niego o godzi­nie trze­ciej?

– Tak. Mogę się co naj­wy­żej kilka minut spóź­nić.

– W porządku, prze­każę.

Grzy­bow­ski, 52-letni, wysoki, szczu­pły męż­czy­zna o lekko siwie­ją­cych skro­niach, zasta­na­wiał się chwilę, jaki strój prze­wi­duje ety­kieta na tę nie­ty­pową porę: już nie wie­czór, a jesz­cze nie rano. Zde­cy­do­wał się na tużu­rek, ten naj­bar­dziej wszech­stronny ubiór wszyst­kich dyplo­ma­tów. Pole­cił zbu­dzić kie­rowcę, przy­go­to­wać samo­chód, a Jan­kow­skiemu powie­dział, że będzie mu potrzebny wraz z attaché woj­sko­wym puł­kow­ni­kiem Ste­fa­nem Brzesz­czyń­skim i ofi­ce­rem szy­fro­wym na godzinę czwartą.

Peł­niący służbę przy bra­mie amba­sady mili­cjant spoj­rzał na wyjeż­dża­jący samo­chód, zasa­lu­to­wał i, naj­wy­raź­niej zasko­czony, pobiegł do tele­fonu. Amba­sa­dor uśmiech­nął się: po raz pierw­szy od czasu obję­cia pla­cówki w Moskwie będzie jechał bez zwy­kłej „obstawy”…

Był przy­go­to­wany na złe wia­do­mo­ści. Przez kilka ostat­nich dni uka­zy­wały się w „Praw­dzie” i „Izwie­stiach” arty­kuły gwał­tow­nie ata­ku­jące Pol­skę z powodu jej poli­tyki w sto­sunku do Bia­ło­ru­si­nów i Ukra­iń­ców. Ten sam temat pod­jęły roz­gło­śnie radiowe. Poda­wano rów­no­cze­śnie przy­padki naru­szeń gra­nicy przez pol­skie samo­loty woj­skowe. W zesta­wie­niu z pouf­nymi wia­do­mo­ściami o zakro­jo­nej na sze­roką skalę mobi­li­za­cji amba­sa­dor miał pod­stawy do przy­pusz­czeń, że pod takim czy innym pre­tek­stem nastą­pić może wypo­wie­dze­nie pol­sko-sowiec­kiego paktu o nie­agre­sji. Rze­czy­wi­stość miała się oka­zać o wiele gor­sza.

W sie­dzi­bie Ludo­wego Komi­sa­riatu Spraw Zagra­nicz­nych ocze­ki­wał już I zastępca komi­sa­rza, Wła­di­mir Potiom­kin, który po kilku sło­wach ofi­cjal­nego powi­ta­nia odczy­tał przy­by­łemu tekst noty pod­pi­sa­nej przez prze­wod­ni­czą­cego rady Komi­sa­rzy Ludo­wych Wia­cze­sława Moło­towa. Brzmiała ona:

„Wojna pol­sko-nie­miecka ujaw­niła wewnętrzne ban­kruc­two pań­stwa pol­skiego. W ciągu 10 dni dzia­łań wojen­nych Pol­ska utra­ciła wszyst­kie swoje ośrodki prze­my­słowe i kul­tu­ralne. War­szawa nie jest już sto­licą Pol­ski. Rząd pol­ski jest w roz­kła­dzie i nie oka­zuje żad­nych oznak żywot­no­ści. Ozna­cza to, że pań­stwo pol­skie i jego rząd prze­stały ist­nieć. Dla­tego też układy zawarte mię­dzy ZSRS a Pol­ską stra­ciły swą waż­ność.

Pozba­wiona kie­row­nic­twa Pol­ska stała się dogod­nym polem dla wszel­kiego rodzaju przy­pad­ków i nie­spo­dzia­nek, które mogą sta­no­wić zagro­że­nie ZSRS. Z tych powo­dów rząd sowiecki, który dotych­czas pozo­sta­wał neu­tralny, nie może dłu­żej zacho­wy­wać tej postawy wobec takiej rze­czy­wi­sto­ści. Rząd sowiecki nie może dłu­żej obo­jęt­nie patrzeć na to, że pokrewne mu narody ukra­iń­ski i bia­ło­ru­ski, które żyją na tery­to­rium Pol­ski, zostały pozo­sta­wione swemu losowi.

W tych oko­licz­no­ściach rząd sowiecki naka­zał dowódz­twu Armii Czer­wo­nej wydać woj­skom roz­kaz prze­kro­cze­nia gra­nicy w celu wzię­cia w obronę życia i mie­nia lud­no­ści zachod­niej Ukra­iny i zachod­niej Bia­ło­rusi.

Rów­no­cze­śnie rząd sowiecki oświad­cza, iż gotów jest użyć wszel­kich środ­ków, aby wywi­kłać naród pol­ski z nie­szczę­snej wojny, w którą został on wcią­gnięty przez swo­ich nie­ro­zum­nych kie­row­ni­ków, i zapew­nić mu warunki spo­koj­nego życia”.

Gdy skoń­czył, amba­sa­dor odpo­wie­dział mu po chwi­lo­wym namy­śle:

– Odma­wiam przy­ję­cia do wia­do­mo­ści tre­ści tej noty i prze­ka­za­nia jej mojemu rzą­dowi. Wyra­żam naj­bar­dziej kate­go­ryczny pro­test prze­ciwko jej tre­ści i for­mie. Jest to jed­no­stronne zerwa­nie ist­nie­ją­cych i wią­żą­cych oby­dwa pań­stwa ukła­dów, a w szcze­gól­no­ści zawar­tego w lipcu tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stego dru­giego roku paktu o nie­agre­sji, któ­rego waż­ność wygasa dopiero z koń­cem tysiąc dzie­więć­set czter­dzie­stego pią­tego roku. Żaden z argu­men­tów, zmie­rza­ją­cych naj­wi­docz­niej do potrak­to­wa­nia tych ukła­dów jako świstka papieru, nie wytrzy­muje kry­tyki. Mam zupeł­nie pewne i aktu­alne infor­ma­cje, że głowa pań­stwa pol­skiego i jego rząd znaj­dują się na tery­to­rium Rze­czy­po­spo­li­tej. Funk­cjo­no­wa­nie rządu jest z natury rze­czy ogra­ni­czone w wyniku trwa­ją­cej wojny, ale nie to jest w tej chwili naj­istot­niej­sze. Suwe­ren­ność pań­stwa ist­nieje tak długo, dopóki wal­czy jego woj­sko, a nie będzie pan chyba utrzy­my­wał, że armia pol­ska już się nie bije…

Grzy­bow­ski nie zgo­dził się rów­nież z przed­sta­wioną mu oceną poło­że­nia mniej­szo­ści naro­do­wych. Stwier­dził, że ta lud­ność czyn­nie udo­wod­niła swoją soli­dar­ność z Pol­ską w jej woj­nie prze­ciwko Niem­com. Wspo­mniał o for­mo­wa­nym legio­nie cze­skim, który także przy­łą­czył się do tej walki.

– Wie­lo­krot­nie w naszych roz­mo­wach ape­lo­wał pan do sło­wiań­skiej soli­dar­no­ści – mówił. – W świe­tle tych fak­tów chciał­bym zapy­tać: a gdzie jest wasza sło­wiań­ska soli­dar­ność? Pod­czas wiel­kiej wojny tery­to­ria Ser­bii i Bel­gii były oku­po­wane, lecz nikomu do głowy nie przy­szło, aby z tego powodu uzna­wać układy z tymi pań­stwami za nie­ist­nie­jące. Napo­leon był kie­dyś w Moskwie, lecz tak długo, jak ist­niała i wal­czyła armia Kutu­zowa, uwa­żano, że Rosja nie upa­dła.

– Panie amba­sa­do­rze – prze­rwał Potiom­kin – weź­mie pan na sie­bie ciężką odpo­wie­dzial­ność przed histo­rią w razie nie­przy­ję­cia doku­mentu tak wiel­kiej wagi. Chciał­bym ponadto dodać, że rząd sowiecki nie ma już w Pol­sce swego przed­sta­wi­ciela, a w związku z tym tylko tą drogą, za pana pośred­nic­twem, możemy zako­mu­ni­ko­wać rzą­dowi pol­skiemu powziętą decy­zję.

– Gdy­bym zgo­dził się na prze­ka­za­nie tej noty swo­jemu rzą­dowi, byłoby to dowo­dem braku sza­cunku nie tylko dla niego, lecz także dla rządu sowiec­kiego – odparł Grzy­bow­ski. – Mam oczy­wi­ście obo­wią­zek poin­for­mo­wa­nia mojego rządu o agre­sji, praw­do­po­dob­nie już popeł­nio­nej, ale niczego wię­cej nie zro­bię. Mam rów­nież nadzieję, że wasz rząd mimo wszystko powstrzyma Armię Czer­woną od zbroj­nego najazdu, gdy nasze woj­ska na­dal sta­wiają opór Niem­com, wal­czą w obro­nie ojczy­zny.

– Naj­wi­docz­niej nie bie­rze pan pod uwagę kry­tycz­nego poło­że­nia i nie­moż­no­ści zaha­mo­wa­nia nie­miec­kiego naporu. Na pod­sta­wie wła­snych źró­deł infor­ma­cji rząd sowiecki doszedł do prze­ko­na­nia, że woj­ska nie­miec­kie nie­uchron­nie dojdą do gra­nic ZSRS.

– Ale nawet naj­bar­dziej pesy­mi­styczne oceny poło­że­nia woj­sko­wego nie mogą zwol­nić waszego rządu z dwu­stron­nie pod­pi­sa­nych umów i zobo­wią­zań. Wojna dopiero się zaczyna, nie można wyklu­czyć, że posu­wa­nie się Niem­ców w głąb Pol­ski będzie im przy­spa­rzać rosną­cych trud­no­ści. Pro­szę sobie przy­po­mnieć rok tysiąc osiem­set dwu­na­sty…

– No cóż, wobec sta­no­wi­ska, jakie pan zajął, muszę całą sprawę prze­dys­ku­to­wać z moim rzą­dem.

– Pro­szę bar­dzo, pocze­kam.

Ocze­ki­wa­nie trwało do godziny 4.30. Potiom­kin wró­cił do swego gabi­netu z posępną miną i oświad­czył:

– Prze­ka­za­łem swoim zwierzch­ni­kom z jak naj­więk­szą dokład­no­ścią wszystko, co mi pan powie­dział. Rząd sowiecki nie może jed­nak zmie­nić raz powzię­tej decy­zji.

– Wobec tego ja także pozo­stanę przy tym, co oznaj­mi­łem. Mogę jedy­nie poin­for­mo­wać swój rząd o fak­cie agre­sji. Żegnam.

Grzy­bow­ski nie przy­jął zatem noty, zacho­wał wła­sny pogląd na bieg wyda­rzeń i po powro­cie do amba­sady, wkrótce po godzi­nie 5.00 nadał radio­gram do urzę­du­ją­cego na Poku­ciu mini­stra spraw zagra­nicz­nych Józefa Becka, który zapo­znał się z jego tre­ścią około godziny 11.00. W amba­sa­dzie tym­cza­sem odbyła się narada. Zebrani jed­no­gło­śnie stwier­dzili, że wsku­tek nowej sytu­acji, zaska­ku­ją­cej dla strony pol­skiej, należy nie­zwłocz­nie zażą­dać wiz wyjaz­do­wych. Dal­szy pobyt per­so­nelu amba­sady w Moskwie sta­wał się bez­ce­lowy, mogły nato­miast wystą­pić nie­prze­wi­dziane kom­pli­ka­cje, utrud­nia­jące wyjazd do Pol­ski.

Jak doszło do tych dra­ma­tycz­nych, brze­mien­nych w następ­stwa wyda­rzeń pamięt­nego dnia 17 wrze­śnia 1939 roku?

Stra­te­gicz­nym, dale­ko­sięż­nym celem Adolfa Hitlera jako przy­wódcy III Rze­szy było zdo­by­cie dla narodu nie­miec­kiego wystar­cza­ją­cej – w jego mnie­ma­niu – prze­strzeni życio­wej. Dał temu wyraz w książce „Mein Kampf”, będą­cej swego rodzaju biblią ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego, i gło­sił ten pogląd przy innych oka­zjach, szer­mu­jąc hasłem „naprawy krzywd trak­tatu wer­sal­skiego”. Od slo­ga­nów i pogró­żek prze­szedł wresz­cie do czy­nów.

Po wchło­nię­ciu Austrii i roz­wią­za­niu za zgodą mocarstw zachod­nich „pro­blemu sudec­kiego”, już od jesieni 1938 roku skie­ro­wał swój wzrok na Pol­skę, licząc począt­kowo na jej ustęp­stwa w kwe­stii Gdań­ska i eks­te­ry­to­rial­nej arte­rii komu­ni­ka­cyj­nej na Pomo­rzu. Gdy w maju 1939 roku, po kilku wcze­śniej­szych son­da­żach, otrzy­mał wyra­żoną przez mini­stra Becka kate­go­ryczną odpo­wiedź odmowną, zde­cy­do­wał się na roz­strzy­gnię­cie zbrojne. Hitler nie miał złu­dzeń, że tym razem nie doj­dzie do powtó­rze­nia „wariantu cze­skiego” – bez­kr­wa­wej anek­sji, zapo­cząt­ko­wa­nej na mocy układu mona­chij­skiego. Posta­no­wił zatem odizo­lo­wać Pol­skę nie tylko od jej zachod­nich sprzy­mie­rzeń­ców, lecz także od Wschodu. Nie chciał zwłasz­cza dopu­ścić do utwo­rze­nia koali­cji swych głów­nych prze­ciw­ni­ków z udzia­łem Związku Sowiec­kiego, co mogło posta­wić Niemcy w obli­czu wojny na dwa fronty.

Zamie­rzony zwrot w zde­cy­do­wa­nie dotych­czas anty­ko­mu­ni­stycz­nej poli­tyce III Rze­szy tra­fił – jak miało się nie­ba­wem oka­zać – na podatny grunt. Od czasu układu mona­chij­skiego spo­glą­dano na Fran­cję i Wielką Bry­ta­nię z podejrz­li­wo­ścią, nie wie­rząc ani w szcze­rość dekla­ro­wa­nej przez te mocar­stwa chęci powstrzy­ma­nia nie­miec­kiej eks­pan­sji, ani też w sku­tecz­ność sto­so­wa­nych w tym celu metod postę­po­wa­nia. Prze­ma­wia­jąc na XVIII Zjeź­dzie Par­tii Komu­ni­stycz­nej w maju 1939 roku, sowiecki dyk­ta­tor Józef Sta­lin oświad­czył, że ZSRS jest zwo­len­ni­kiem wzmoc­nie­nia sto­sun­ków ze wszyst­kimi pań­stwami na zasa­dzie wza­jem­nego posza­no­wa­nia inte­re­sów i nie da się wcią­gnąć w kon­flikty przez „pod­że­ga­czy wojen­nych, któ­rzy przy­wy­kli do tego, by inni wycią­gali za nich kasz­tany z ognia”. W całym jego wystą­pie­niu nie było żad­nych akcen­tów anty­nie­miec­kich, a wła­śnie w cza­sie trwa­nia zjazdu Hitler wydał roz­kaz zaję­cia Czech i utwo­rzył sate­lic­kie pań­stwo sło­wac­kie. Pro­gra­mowy refe­rat Sta­lina odczy­tano w Ber­li­nie jako zapo­wiedź zmiany kursu w dotych­czasowych sto­sun­kach sowiecko-nie­miec­kich. Nie były to tylko gabi­ne­towe spe­ku­la­cje, skoro już w maju i czerwcu Wia­cze­sław Moło­tow, następca Litwi­nowa na sta­no­wi­sku komi­sa­rza spraw zagra­nicz­nych, odbył dwie roz­mowy z amba­sa­do­rem Nie­miec w Moskwie, Frie­dri­chem von Schu­len­bur­giem, i obaj zgod­nie uznali, że mimo ist­nie­ją­cych róż­nic układ o przy­jaźni i neu­tral­no­ści z 1926 roku mię­dzy tymi pań­stwami w isto­cie nie wygasł i mógłby być pod­stawą nowego poro­zu­mie­nia. Zary­so­wała się realna per­spek­tywa dal­szej wymiany zdań i zbli­że­nia sta­no­wisk, nie­za­chwiana z powodu pod­ję­tych póź­niej w Moskwie sowiecko-fran­cu­sko-bry­tyj­skich roko­wań woj­sko­wych. Prze­bie­gały one od początku w atmos­fe­rze wza­jem­nych uprze­dzeń i utknęły w mar­twym punk­cie, gdy 1 sierp­nia komi­sarz obrony Kli­ment Woro­szy­łow wysu­nął pro­po­zy­cję wyra­że­nia zgody na prze­marsz Armii Czer­wo­nej przez obszar Pol­ski i Rumu­nii. Nie­uczest­ni­cząca w roko­wa­niach strona pol­ska uznała, że w spra­wie o tak klu­czo­wym zna­cze­niu rząd ZSRS powi­nien zwró­cić się drogą dyplo­ma­tyczną do War­szawy. Na żadne pośred­nic­two nego­cja­to­rów fran­cu­skich i bry­tyj­skich, nie­upo­waż­nio­nych do wystę­po­wa­nia w cha­rak­te­rze ofi­cjal­nych rzecz­ni­ków sta­no­wiska Moskwy, nie mogła udzie­lić zgody. Wyła­niały się na tym tle także inne wąt­pli­wo­ści i obawy. „Nie mamy gwa­ran­cji, że Rosja­nie, raz wszedł­szy na nasze zie­mie na wscho­dzie, wezmą w ogóle udział w woj­nie” –oświad­czył mini­ster Beck w prze­ka­za­nej 19 sierp­nia fran­cu­skiemu amba­sa­do­rowi w War­sza­wie nega­tyw­nej odpo­wie­dzi.

Impas w roko­wa­niach nie pozo­stał bez echa w Ber­li­nie.

16 sierp­nia mini­ster spraw zagra­nicz­nych Joachim von Rib­ben­trop przed­sta­wił pro­po­zy­cję zawar­cia nie­miecko-sowiec­kiego paktu o nie­agre­sji, pośred­nic­twa w nor­ma­li­za­cji sto­sun­ków sowiecko-japoń­skich oraz wspól­nej gwa­ran­cji dla państw nad­bał­tyc­kich. Dwa dni póź­niej Moło­tow poin­for­mo­wał o zgo­dzie rządu ZSRS na zawar­cie układu, który powi­nien regu­lo­wać wszyst­kie kwe­stie wza­jem­nych inte­re­sów we wschod­niej Euro­pie. Suge­ro­wał jed­no­cze­śnie przy­by­cie Rib­ben­tropa do Moskwy 26 lub 27 sierp­nia. Hitler wysłał wów­czas oso­bi­sty list do Sta­lina, pro­sząc o przy­spie­sze­nie tej wizyty: pier­wotny ter­min ataku na Pol­skę wyzna­czony był na 26 sierp­nia…

Osta­tecz­nie Rib­ben­trop przy­le­ciał do Moskwy 23 sierp­nia i jesz­cze tego dnia, po zgod­nie i pośpiesz­nie prze­pro­wa­dzo­nych roko­wa­niach, pakt o nie­agre­sji został zawarty. Rze­czy­wi­ste inten­cje i następ­stwa tego poro­zu­mie­nia zawie­rał załą­czony do niego „Tajny pro­to­kół dodat­kowy” nastę­pu­ją­cej tre­ści:

„Z oka­zji pod­pi­sa­nia paktu o nie­agre­sji mię­dzy Rze­szą Nie­miecką a Związ­kiem Socja­li­stycz­nych Repu­blik Sowiec­kich, niżej pod­pi­sani peł­no­moc­nicy obu Stron poru­szyli w ści­śle pouf­nej wymia­nie zdań sprawę wza­jem­nego roz­gra­ni­cze­nia stref inte­re­sów oby­dwu stron. Wymiana ta dopro­wa­dziła do nastę­pu­ją­cych usta­leń:

W wypadku tery­to­rialno-poli­tycz­nych prze­kształ­ceń na obsza­rach nale­żą­cych do państw bał­tyc­kich (Fin­lan­dia, Esto­nia, Łotwa i Litwa) pół­nocna gra­nica Litwy two­rzy auto­ma­tycz­nie gra­nicę strefy inte­re­sów Nie­miec i ZSRS, przy czym obie Strony uznają rosz­cze­nia Litwy do rejonu Wilna.

W wypadku tery­to­rialno-poli­tycz­nego prze­kształ­ce­nia tery­to­riów nale­żą­cych do Pań­stwa Pol­skiego, strefy inte­re­sów Nie­miec i ZSRS będą roz­gra­ni­czone w przy­bli­że­niu przez linię Narew – Wisła – San. Zagad­nie­nie, czy inte­resy obu Stron czy­nią pożą­da­nym utrzy­ma­nie odręb­nego Pań­stwa Pol­skiego i jakie mają być gra­nice tego pań­stwa, może być osta­tecz­nie roz­strzy­gnięte dopiero w toku dal­szych wyda­rzeń poli­tycz­nych, w każ­dym razie obie Strony roz­ważą tę sprawę w dro­dze przy­ja­znego poro­zu­mie­nia.

Jeśli idzie o Europę Połu­dniowo-Wschod­nią, to strona sowiecka pod­kre­śla swoje zain­te­re­so­wa­nie Besa­ra­bią. Ze strony nie­miec­kiej stwier­dza się zupełne désintéressement odno­śnie tego tery­to­rium.

Pro­to­kół niniej­szy trak­to­wany będzie przez obie Strony jako ści­śle tajny.

Pod­pi­sali: za rząd Rze­szy Nie­miec­kiej J. von Rib­ben­trop, jako peł­no­moc­nik rządu ZSRS W. Moło­tow”.

31 sierp­nia na nad­zwy­czaj­nej sesji Rady Naj­wyż­szej ZSRS jed­no­gło­śnie raty­fi­ko­wano zawarty układ. Jego nie­ofi­cjalny załącz­nik, ozna­cza­jący wykre­śle­nie Pol­ski z mapy Europy, pozo­sta­wał jesz­cze w cie­niu i nie pod­le­gał żad­nej dys­ku­sji. Decy­du­jąc się na takie uło­że­nie sto­sun­ków z rzą­dem III Rze­szy, Sta­lin kie­ro­wał się wła­snym wyra­cho­wa­niem. Sojusz woj­skowy z mocar­stwami zachod­nimi niósł groźbę uwi­kła­nia Związku Sowiec­kiego w wojnę z Niem­cami, poro­zu­mie­nie z Hitle­rem zapew­niało znacz­nie więk­sze korzy­ści kosz­tem nie­wiel­kiego wysiłku Armii Czer­wo­nej. Układ pozwa­lał na zaję­cie wycze­ku­ją­cego sta­no­wi­ska w roz­po­czy­na­ją­cej się woj­nie, otwie­rał drogę do prze­su­nię­cia zachod­niej gra­nicy na głę­bo­kim przed­polu Bia­ło­rusi i Ukra­iny, roz­sze­rzał dostęp do Bał­tyku, zapew­niał wresz­cie przy­wró­ce­nie nor­mal­nych sto­sun­ków z Japo­nią, co nastą­piło po zakoń­cze­niu spro­wo­ko­wa­nego przez nią zatargu zbroj­nego na Dale­kim Wscho­dzie. W tych uwa­run­ko­wa­niach tkwiła istota poli­tyki Sta­lina, który u progu wojny odrzu­cił wszel­kie skru­puły prawne i moralne wobec wymie­nio­nych w pak­cie Rib­ben­trop–Moło­tow państw trze­cich.

Nie­unik­nioną kon­se­kwen­cją tego układu stała się dla Związku Sowiec­kiego koniecz­ność zbroj­nego wystą­pie­nia i zagar­nię­cia obsza­rów poło­żo­nych na wschód od linii roz­gra­ni­cze­nia inte­re­sów, a także zna­le­zie­nia for­muły, która mogłaby uspra­wie­dli­wić inwa­zję przed świa­tową opi­nią publiczną. Te kwe­stie pod­no­szone były w wymia­nie depesz dyplo­ma­tycz­nych na linii Moskwa–Ber­lin, wobec Pol­ski zasto­so­wano począt­kowo grę pozo­rów. Już dru­giego dnia wojny amba­sa­dor Miko­łaj Sza­ro­now zwró­cił się do mini­stra Becka z zapy­ta­niem, dla­czego Pol­ska nie wsz­częła jesz­cze per­trak­ta­cji w spra­wie dostaw mate­ria­łów wojen­nych ze Związku Sowiec­kiego, a takie obiet­nice czy­nił komi­sarz obrony Kli­ment Woro­szy­łow w swym wywia­dzie, zamiesz­czo­nym 27 sierp­nia na łamach dzien­nika „Izwie­stia”. Beck nie­zwłocz­nie pole­cił amba­sa­dorowi Grzy­bow­skiemu zba­da­nie tej oferty. Oka­zało się, że w opi­nii rządu sowiec­kiego sytu­acja ule­gła zmia­nie na sku­tek przy­stą­pie­nia do wojny Fran­cji i Wiel­kiej Bry­ta­nii. W grę mogła wcho­dzić wyłącz­nie sprawa zakupu surow­ców. Dla strony pol­skiej nawet i to nie było bez zna­cze­nia, posta­no­wiono więc dele­go­wać wice­pre­zesa Sto­wa­rzy­sze­nia Eks­por­to­wego Prze­my­słu Wojen­nego, majora Kazi­mie­rza Zaręb­skiego, w celu prze­pro­wa­dze­nia wstęp­nych roz­mów. Wyje­chał on do ZSRS dopiero 12 wrze­śnia i po kil­ku­dnio­wym poby­cie w Kijo­wie udał się do Moskwy, gdzie przy­był 17 wrze­śnia, już po roz­mo­wie Grzy­bow­skiego z Potiom­ki­nem.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki