Piotr i Judasz - Krzysztof Wons SDS - ebook

Piotr i Judasz ebook

Krzysztof Wons SDS

5,0

Opis

Dwie historie. Podobne. A jednak odmienne.

Szymon Piotr i Judasz Iskariota. Sporo ich łączyło. Przede wszystkim fascynacja Mistrzem i Jego miłość. Obydwóch Jezus umiłował do końca. Mieli jedno powołanie, ten sam wybór życiowy, wspólnotę uczniów i misję. I Piotr, i Judasz posiadali władzę leczenia wszelkich chorób. Obaj doświadczyli także kryzysu powołania, rozczarowania Jezusem, buntu, odejścia od Mistrza. Ale tylko Piotr wrócił do Jezusa…
Prawdziwa lekcja życia i Miłosierdzia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 196

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kaczkinson

Nie oderwiesz się od lektury

Nie tylko dla tych co w ciemnej nocy. Bardzo dobre postawienie " kropki nad i" po przeczytaniu "Ty wiesz ze Cie kocham" K. Wons, tym razem w formie refleksji i wprowadzenia w głąb Ewangelii, tutaj bez etapów Lectio Divina. Polecam!
10

Popularność




Krzysztof Wons SDS

PIOTR I JUDASZ

Dwie historie i Miłosierdzie

Wydawnictwo WAM

Kraków

© Wydawnictwo WAM, 2013

Redakcja

Agnieszka Caba

Przygotowanie ebooka

Piotr Druciarek

ISBN 978-83-277-0330-9

NIHIL OBSTAT. Przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego

ks. Wojciech Ziółek SJ, prowincjał, Kraków, 15 października 2013 r., l.dz. 169/2013.

WYDAWNICTWO WAM

ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200 • faks 12 42 95 003

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwowam.pl

DZIAŁ HANDLOWY

tel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496

e-mail: [email protected]

KSIĘGARNIA WYSYŁKOWA

tel. 12 62 93 260, 12 62 93 446-447

faks 12 62 93 261

e.wydawnictwowam.pl

Ślepota była nocą. Była noc, gdy Judasz przyjął od Jezusa kawałek chleba i wszedł w niego Szatan (…). Ale również dla Piotra trwała noc, gdy wypierał się Jezusa. Później kogut zapiał, a on zaczął płakać chcąc naprawić swój błąd. Dzień był już bliski.

św. Augustyn

Wszystkim, którzy przeżywają ciemną noc,

dedykuję

Na wstępie

Szymon Piotr i Judasz Iskariota. Imiona ich pojawiają się na stronicach Nowego Testamentu w często odmiennych kontekstach i „klimatach”. Szymon Piotr po Jezusie jest najczęściej wspominaną osobą. Jego imię pojawia się sto pięćdziesiąt dziewięć razy. Imię Judasza Iskarioty siedmiokrotnie mniej, choć też nie rzadko: dwadzieścia trzy razy. O Piotrze czytamy w dziewięciu księgach Nowego Testamentu, o Judaszu w pięciu. W Ewangeliach Marka, Mateusza i Łukasza na liście Dwunastu występują nienaruszalnie na tym samym miejscu, także wtedy, gdy kolejność pozostałych apostołów się zmienia. Piotr konsekwentnie wymieniany jest na pierwszym, Judasz zawsze na ostatnim miejscu. W wykazie Dwunastu oddaleni są od siebie jak dwa przeciwległe bieguny. Piotr określany przez Mateusza jako „pierwszy” (protos), Opoka; Judasz, „autsajder“, z dopiskiem „ten, który Go zdradził” (Mt 10, 2.4). Piotr lider Dwunastu, Judasz – „odszczepieniec” i zdrajca Mistrza. Piotr w ewangelicznych narracjach jest sangwiniczny, chętny do rozmów z Jezusem, pierwszy w wyznawaniu wiary i w składaniu deklaracji, z uczuciami i emocjami na wierzchu, Iskariota tajemniczy, prawie zawsze milczący, skryty i zamknięty, zabierający głos jako ostatni (por. Mt 26, 25). Gdy się odzywa, jest zdawkowy w słowach, pełen pretensji, dwuznaczny, nieszczery. Piotr potrafi się otwarcie buntować, wyrażać głośno swoje myśli, Judasz jest jakby wycofany, ukrywający swoje niezadowolenie i rozczarowanie za fasadą grzecznego wyrazu twarzy. Piotr, w noc pojmania śpiący ze smutku, potem z mieczem w ręku bijący się o Mistrza, Judasz w tę samą noc nieobecny, pojawiający się w otoczeniu zgrai z kijami i mieczami, całujący Jezusa zdradziecko.

A jednak sporo ich łączyło. Pod wieloma względami byli podobni do siebie jak dwie krople wody. Łączyła ich fascynacja Mistrzem i Jego miłość. I pierwszego, i drugiego Jezus umiłował do końca (por. J 13, 1). Łączyło ich powołanie, życiowy wybór, ten sam dzień w kalendarzu i to samo miejsce, w którym stanęli po stornie Jezusa (por. Mk 3, 13), ta sama wspólnota uczniów i ta sama misja. Obydwóch przygotowywał Jezus do głoszenia nauki i wyrzucania złych duchów (por. Mk 3, 14-15), obydwom udzielił władzy wypędzania nieczystych duchów i leczenia wszelkich chorób i słabości (por. Mt 10, 1). Jeden i drugi potrafił się kłócić o pierwsze miejsce. Obaj przeżyli kryzys powołania, rozczarowanie Jezusem, bunt, odejście od Mistrza. Piotra Jezus nazwał szatanem (por. Mk 8, 33), Judasza diabłem (por. J 6, 70-71). Jednemu i drugiemu przepowiedział, że będą kuszeni do odejścia. Obaj poddali się pokusie. Wyparli się i zdradzili Mistrza. Obaj snuli się nocą po uliczkach Jerozolimy z daleka od Jezusa, z obolałą duszą, jeden i drugi z mocną traumą w sercu, jeden i drugi z syndromem niewiernego i raną po upadku, z „silnym zakażeniem sumienia”. Obaj zmagali się z gnębiącym ich poczuciem, że są szubrawcami. Obaj się opamiętali i żałowali. Obaj się „wyspowiadali”… Paradoksalnie, właśnie od momentu spowiedzi zaczęli się różnić, i to mocno. Najbardziej różnił ich żal po upadku. Piotr żałował wpatrzony w miłujące oczy Jezusa, Judasz żałował, patrząc w zimne spojrzenie wspólników grzechu. Piotr wybuchnął płaczem i otworzył się na przebaczenie, Judasz wybuchnął złością na siebie, która ścisnęła jego serce i zamknęła aż do odrzucenia siebie, aż do samozatracenia. Obaj z pewnością od dziecka modlili się Psalmem 51: „Zmiłuj się nade mną Boże w łaskawości swojej”. Piotr wrócił do Jezusa. Judasz nie potrafił. Pierwszy oddał życie za Niego, drugi odebrał sobie życie. Męczennik i samobójca. Dwie historie: Galilejczyka i Judejczyka… i czekające na nich Miłosierdzie.

Galilejczyk i Judejczyk

Błogosławieni od urodzenia

Jeden urodził się w Galilei, drugi w Judei. Do sprawy ich pochodzenia jeszcze wrócimy. Obaj otrzymali piękne imiona – przywołujące Boga. Na pierwszego wołali w domu Shimeon, Shimon, Szemiel – „Bóg mnie wysłuchał”, na drugiego Jehuda, Jehud-el – „Niech będzie uwielbiony Bóg”. Biblia nie wspomina o obrzędzie nadawania imienia, natomiast na podstawie podań tradycji żydowskiej wiemy, że swoje imiona po raz pierwszy usłyszeli w ósmym dniu życia, podczas ceremonii obrzezania na znak przymierza z Bogiem (Kpł 12, 13; Rdz 17, 12). Ceremonia odbywała się w synagodze lub w domu. Rabini mówili, że bierze w niej udział sam Eliasz, posłaniec Przymierza. Przychodził jako świadek i obrońca chłopca. Kiedy więc Szymona i Judasza wnoszono na rękach, uczestniczący w ceremonii byli przekonani, że razem z nimi przybywa Eliasz. Wszyscy zebrani wypowiadali błogosławieństwo: „Błogosławiony, który przychodzi”. A więc: „Błogosławiony Szymon, błogosławiony Judasz, błogosławiony niewidzialny gość Eliasz, ich obrońca”. Modlitwa kończyła się życzeniami dobrego życia: „Jak został wprowadzony do Przymierza, tak niech będzie wprowadzony i do Tory, i pod ślubny baldachim, i do dobrych uczynków”. Tak mógł wyglądać ósmy dzień życia Szymona i Judasza. W tym szczęśliwym dla nich dniu Bóg powiedział do Szymona i Judasza po imieniu: „Służ Mi i bądź nieskazitelny” (Rdz 17, 1).

W domu z pewnością rodzice nieraz wspominali dzień ich obrzezania. Przypominali im, o czym Mojżesz uczył w Torze: że najważniejsze, czego oczekuje od nich Jahwe, to wierność przymierzu całym sercem: „Czego żąda od ciebie Pan, Bóg twój? Tylko tego, byś się bał Pana, Boga swojego, chodził wszystkimi Jego drogami, miłował Go, służył Panu, Bogu twemu, z całego swojego serca i z całej swej duszy, strzegł poleceń Pana i Jego praw, które ja ci podaję dzisiaj dla twego dobra. (...) Dokonajcie więc obrzezania waszego serca” (Pwt 10, 12-13.16). Ilekroć obrzezani chłopcy słyszeli swoje imiona, tylekroć słyszeli Boga, który dopytywał o ich serca. Jako Hebrajczycy wiedzieli, że imiona, które noszą, kryją w sobie tajemnicę Boskiego zamiaru wobec nich, wyrażają samą istotę ich osoby, ich tożsamość i sens życia. Rodowe imiona przypominały Szymonowi i Judaszowi, że w ich historii od początku był i jest obecny Bóg. Wysłuchuje Szymona i chce być uwielbiony w życiu Judasza. Jest Bogiem kochającym tak samo Galilejczyka, jak i Judejczyka. Chociaż mieszkali daleko od siebie i nie znali się nawzajem, jako Hebrajczycy wzrastali w tym samym przekonaniu dziedziczonym od ojców, że od dnia narodzin są obdarowywani przez Boga. Przyszli na świat z czystą duszą, którą ukształtował i tchnął w nich sam Jahwe. Hebrajczyk po dziś dzień modli się codziennie: „Och Boże, dusza, którą mnie obdarowałeś, jest czysta. Ty tworzyłeś ją, Ty kształtowałeś ją, Ty tchnąłeś ją we mnie”1.

„Synowie przykazań”

Ojciec Szymona – Jona (J 1, 42) i ojciec Judasza – Szymon Iskariota (J 13, 26) byli pierwszymi, którzy troszczyli się o wychowanie religijne swoich synów. Tak nakazywało prawo (Wj 13, 8; Pwt 4, 9; Ps 78, 5). Ich pierwszym miejscem nauki czytania i pisania był dom. W określone dni przychodzili do synagogi, gdzie czekali na nich nauczyciele – rabini. Tradycja żydowska pozwala przypuszczać, że już jako mali chłopcy, mając zaledwie cztery lub pięć lat, rozpoczęli naukę w elementarnej szkole religijnej. Uczyli się przede wszystkim Tory. Ich religijna formacja trwała najprawdopodobniej do trzynastego roku życia. Potem nadszedł wielki dzień. W pierwszą sobotę po trzynastych urodzinach obchodzili uroczystość bar micwa: Szymon i Judasz mogli powiedzieć: „Jestem synem przykazań”, „Stałem się dojrzały”. Tego dnia, gdy przyszli do rodzinnej synagogi, zostali wezwani do pulpitu i odczytali fragment To­ry. Być może wygłosili także pierwszy własny komentarz do świętych Pism. Tamtego uroczystego dnia otrzymali szczególne prezenty: tales – modlitewny szal z frędzlami na każdym rogu oraz tefilin – dwa małe pudełeczka na długich paskach czarnej skóry. W pude­łeczkach znajdywały się wypisane na pergaminie wersety Tory. Odtąd mieli obowiązek zakładać tefilin przy porannej modlitwie, tak jak nakazywała im Tora: „Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami” (Pwt 6, 8). Od tego dnia ponosili religijną i moralną odpowiedzialność za swoje czyny, za wypełnianie nakazów Tory. Co działo się dalej w ich religijnym wychowaniu, tego nie wiemy. Tylko niektórzy chłopcy kontynuowali naukę. Z pewnością Szymon syn Jony do nich nie należał. W Dziejach Apostolskich elity religijne uważały go za człowieka niewykształconego i prostaka (por. Dz 4, 13). Możemy natomiast powiedzieć z całą pewnością, że wiarę w jedynego Boga przyswajali przede wszystkim w rodzinnym domu. W gronie rodzinnym na różne sposoby obchodzili najważniejsze święta religijne i uczyli się życia w wierze ojców. Ilekroć wchodzili do swojego domu, przypominali sobie najświętsze słowa Tory, że Bóg jest ich Panem jedynym. Na framudze, przy drzwiach wejściowych domu, umieszczony był święty tekst z Tory: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach” (Pwt 6, 4-9). Kiedy wchodzili do domu, całowali z szacunkiem słowa Tory. Święty tekst przymocowany do odrzwi domu był jak pieczęć położona na ich sercu, na ich serdecznym wyznaniu wiary. Przypominał nieustannie o szacunku dla Jahwe i o Jego obecności w ich życiu.

Nostalgia za Mesjaszem

W hebrajskich domach panował klimat religijnej nostalgii za Bożymi obietnicami. Wyczuwało się narastające napięcie związane z oczekiwaniem Mesjasza – zbawcy. Wołanie o jego przyjście dało się słyszeć nie tylko w synagodze, ale także w biednych i bogatszych domach. Pytanie o dzień Mesjasza żywe było w rodzinnych rozmowach. Dyskutowano często w czasie posiłków (Mk 2, 1-2; 14, 3; Łk 11, 37). Rosło zniecierpliwienie. Szymon i Judasz musieli czuć się upokorzeni, patrząc na rzymskiego okupanta, który deptał ich świętą ziemię. Hebrajczycy od czasu powrotu z wygnania nigdy nie czuli się bardziej poniżeni i pozostawieni na pastwę okrutnego losu, jak właśnie teraz, gdy podlegali władzy Rzymu. Wyglądali wyzwolenia, marzyli o zapowiadanym przez proroków królestwie mesjańskim. Czytając zwój Tory i Proroków, poili się Słowem Boga jak spragnieni wody na pustyni, z nadzieją, że ich pragnienie zostanie wreszcie ugaszone. Lecz te same wersety Bożych obietnic, które budziły w nich nadzieję, otwierały także rany pamięci o tym, co działo się na ich oczach; wywoływały ból z powodu wciąż niespełnionych obietnic. Także w Szymonie i Judaszu musiało rodzić się pytanie o obecność Boga w ich historii. Czy jest nadal z nimi, tak jak był z ich przodkami? Możemy przypuszczać, że kiedy wchodzili do rodzinnej synagogi, aby słuchać czytań z Tory i Proroków, lub gdy modlili się psalmami, w ich myślach i sercu pojawiały się te same żale i pytania, z którymi ich ojcowie zwracali się do Jahwe: „Wystawiłeś nas na wzgardę sąsiadom, na śmiech i urąganie naszego otoczenia. Uczyniłeś nas przedmiotem przysłowia wśród pogan, ludy potrząsają głową nad nami (…). Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się! Nie odrzucaj na zawsze! Dlaczego ukrywasz Twoje oblicze? Zapominasz o nędzy i ucisku naszym?” (Ps 44, 14-15.24-25). „Jak długo, Boże, będzie urągał nieprzyjaciel? Czy wróg na zawsze będzie bluźnił Twemu imieniu? Czemu cofasz swą rękę i trzymasz swą prawicę w zanadrzu?” (Ps 74, 10-11).

Z różnych kontekstów Ewangelii, a także Dziejów Apostolskich wiemy, że nadzieja na przyjście Mesjasza nigdy nie zanikła w narodzie. Była pielęgnowana w domach, synagogach, a zwłaszcza w świątyni jerozolimskiej. Podobny klimat oczekiwania musiał panować w domach syna Jony i syna Szymona. Bez wątpienia Szymon Galilejczyk i Judasz Judejczyk wzrastali w przekonaniu, że ich naród został wybrany spośród wszystkich ludów i że Bóg przeznaczył dla niego szczególną misję. Że wkroczy w historię swego narodu z całą mocą i nastąpi panowanie Jego Królestwa i Jego Prawa. Czekali na Mesjasza jak każdy wierzący Hebrajczyk. W pewnym momencie ich drogi zejdą się ze sobą. Obaj spotkają Jezusa. Staną się uczniami Rabbiego z Nazaretu. Każdego z nich wezwie po imieniu.

Galilejczyk z Betsaidy

Z Ewangelii Jana dowiadujemy się, że dom rodzinny Szymona Piotra znajdował się w Betsaidzie, starożytnej wiosce rybackiej, położonej na północnym brzegu jeziora Galilejskiego2. O Betsaidzie wspominają także pozostali ewangeliści3. W języku hebrajskim bet-sajedah oznacza „dom rybołówstwa” – miejsce obfitujące w ryby. Właśnie tam – w skromnej rybackiej mieścinie – wychowywał się Szymon syn Jony. Jego osobowość, mentalność i zachowanie były silnie naznaczone przez charakter rodzinnego środowiska. Trwałe ślady w jego mentalności pozostawiło przywiązanie do ojcowizny, umiłowanie pracy rybaka i zarabianie na dom. Z pewnością nieraz wracał myślami do rodzinnych stron, które zostawił. Pewnego dnia przypomni Jezusowi z nostalgią: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”4. Zanim spotkał Jezusa, rodzinna Galilea była dla niego wszystkim.

Szymon Piotr żył i rósł w atmosferze swoistego kosmopolityzmu. Wynikało to głównie z tego, że w pobliżu galilejskiej Betsaidy przebiegały ważne szlaki handlowe. Łączyły one Damaszek na północnym wschodzie z Tyrem na północnym zachodzie i z Dekapolem na południe od Jeziora Galilejskiego. Północno-zachodni brzeg jeziora znajdował się na słynnej Via Maris, ważnym szlaku karawan biegnącym od Damaszku do Cezarei w Samarii, znanym już w czasach Izajasza (Iz 9, 1). Łatwo się domyślić, że także okolice i sama Betsaida były pod wpływem różnych kultur, a ludność, ze względu na istniejący tam rynek handlowy, mówiła różnymi językami. Charakterystyka środowiska, w którym wzrastał Piotr, może nam powiedzieć coś niecoś o jego życiu przed spotkaniem z Jezusem. Jak przypuszczają historycy, mając bezpośredni kontakt z obcokrajowcami, od dziecka słyszał ludzi mówiących w języku greckim, którego uczył się spontanicznie i który poznał na tyle, aby mógł się nim posługiwać na użytek pracy handlowej. Ślad hellenizacji jego rodziny widać już w jego imieniu, a jeszcze bardziej w imieniu brata. Rzeczywiste imię Piotra – Szymon jest grecką formą aramejskiego Symeon. Imię brata – Andrzej jest całkowicie imieniem greckim, podobnie jak imię ich współziomka z Betsaidy, Filipa. Nie ma więc wątpliwości, że dom Piotra był pod wpływem kultury helleńskiej, skoro rodzice nadali swym synom takie właśnie imiona. Oto dlaczego u Izajasza i w Ewangelii Galilea nazywana jest ziemią pogan5. Piotr od dziecka dojrzewał, a potem, jako dorosły mężczyzna, pracował, w środowisku, które od wieków znajdowało się pod wpływem języka i kultury greckiej. Niektórzy historycy twierdzą, że mówił dobrze po grecku. Tak więc mógł znać trzy języki – ojczysty aramejski, hebrajski – język liturgii w synagodze, do której uczęszczał w szabat, i język grecki. Nie można też wykluczyć, że od rzymskich żołnierzy nauczył się parę zdań po łacinie, które służyły mu w handlu z rzymskimi klientami.

Rybacy, tacy jak Szymon Piotr, nie byli ludźmi bogatymi i wpływowymi, ale też nie przymierali głodem i nie należeli do najniższych warstw społeczeństwa. Stosując dzisiejsze kryteria, można Rybaka z Betsaidy zaliczyć do klasy średniej. Razem z synami Zebedeusza prowadził małe „przedsiębiorstwo rybackie” i pracował prawdopodobnie na własny rachunek. Jego łódź z pewnością nie była małą łupinką, skoro mogła pomieścić trzynaście osób6. Jednak pod względem statusu społeczno-moralnego rybacy nie cieszyli się wielkim prestiżem. W Galilei mówiono o nich pogardliwie, że „cuchną rybą”. W traktacie rabinicznym Qiddushin, poświęconym kultowi religijnemu, rybacy uznawani byli za nieczystych, za osoby o wątpliwej reputacji.

Judejczyk z Keriotu

O Judaszu wiemy niewiele z pięciu źródeł biblijnych: z czterech Ewangelii i z Dziejów Apostolskich. O pochodzeniu i tożsamości Judasza, w odróżnieniu od Piotra, nie dowiadujemy się prawie nic. Jego przydomek Iskariota jedni próbują kojarzyć z łacińskim sicarius, sugerując, że Judasz był uzbrojony w sztylet, zwany po łacinie sica, a więc był jednym z zelotów, którzy dokonywali skrytobójczych mordów na okupantach. Według tej hipotezy byłby więc obok Szymona Gorliwego (Zeloty) drugim w gronie Dwunastu sykariuszem – należącym do zwolenników radykalnej walki z rzymskim okupantem, oczekującym na mesjasza-wodza, który wyzwoli Izraela i uczyni z niego mesjańskie imperium. Takie myślenie było powszechnie obecne wśród Żydów, także w gronie apostołów (por. Dz 1, 6). Inni egzegeci tłumaczą, że Iskariota to późniejszy przydomek Iszkarija – fałszywy, jeszcze inni widzą w nim zwykłą transkrypcję hebrajsko-aramejskiego rdzenia „ten, który miał Go wydać”, co nawiązywałoby do określenia, które dwukrotnie występuje w Ewangelii św. Jana (por. J 6, 71; J 12, 4). Jednak zdecydowana większość badaczy twierdzi, że przydomek Judasza jest grecką transkrypcją hebrajskiego isz K’riot, czyli „człowiek z Keriotu” i wskazuje na miejsce jego pochodzenia. Potwierdzenie tego mamy w niektórych starożytnych odpisach Ewangelii św. Jana zawierających zapis „Judasz z Kariotu”7. Biblia kilkakrotnie wspomina miejscowość o nazwie Keriot. W Księdze Jozuego w wykazie miejscowości pokolenia Judy (Joz 15, 25) znajdujemy Keriot – Chesron (QeriyyotHesron). Tłumaczenie nazwy jest niepewne. Septuaginta tłumaczy ją jako „miasta (lub wioski) Hesronu” (hai poleis Aseron). Natomiast w przekładzie Wulgaty nazwa przetłumaczona jest jako „miasto”. Judejskie Keriot znajdowało się około 10 kilometrów na południe od Hebronu i około 36 kilometrów na południe od Jerozolimy. W Księgach Proroka Jeremiasza i Proroka Amosa wspomniana jest także inna miejscowość o nazwie Keriot – główne miasto Moabu położone na wschód od Morza Martwego (Jr 48, 24; Am 2, 2). Judasz najprawdopodobniej pochodził z judejskiej wioski Keriot położonej blisko Hebronu i Jerozolimy. Tam znajdowała się jego ojcowizna. Możemy tak wnioskować, ponieważ nosi w Ewangeliach ten sam przydomek co jego ojciec Szymon, trzykrotnie nazywany Szymonem Iskariotą (J 6, 71; 13 2. 26). Jak się potem okaże, Judasz był jedynym uczniem w gronie Dwunastu pochodzącym z Judei. Pozostali apostołowie pochodzili z Galilei. Zdaniem niektórych egzegetów fakt ten dowodzi, że był osobowością nietuzinkową i że nauka Jezusa musiała go mocno pociągać, skoro jako Judejczyk wyprawił się za Nim z południa na północ – z „centrum duchowości” Izraela do „peryferyjnej” Galilei.

Prestiż pochodzenia

Z relacji ewangelisty Jana dowiadujemy się, że Szymon, Galilejczyk, po raz pierwszy spotkał Jezusa nie w Galilei, lecz w Judei (J 1, 42). Możemy przypuszczać, że także Judejczyk Judasz, zanim przywędrował za Jezusem do Galilei, spotkał Go najpierw w Judei, ciągnąc za tłumami słuchaczy. Jednak potem udał się za Nim aż do Galilei. Tak więc Szymon z Galilei, aby spotkać Jezusa, musiał udać się do Judei. Judasz z Judei, aby stać się uczniem Jezusa, musiał udać się do Galilei. Wspólną „ojczyzną” Galilejczyka i Judejczyka stanie się Jezus.

Co do pochodzenia różnili się bardzo – tak jak południe różni się od północy. Między Judeą a Galileą istniał duży rozdźwięk. Judasz zdaniem swoich ziomków Judejczyków, którzy uważali siebie za „wiernych Jahwe”, miałby się czym pochwalić. Pochodził z „lepszej” części Palestyny. Natomiast Szymon z Betsaidy nie powinien mieć powodów do chluby. Judejczycy posiadali Jerozolimę i świątynię Jahwe. Patrzyli na Galilejczyków z poczuciem wyższości. Fakt, że ktoś pochodził z Galilei, był dla Judejczyków wystarczającym powodem, by powątpiewać o czystości jego wiary. Z zarozumiałością wykazywali, że żaden z proroków nie powstał z Galilei (J 7, 52). „Nie ma tam nic dobrego” – powtarzali (por. J 1, 46; 7, 41). Lekceważyli Galilejczyków. Wypominali im niezdrowe kontakty z poganami. Mateusz, przywołując słowa Izajasza (Iz 8, 23; 9, 1), przypomni, że Galilea od wieków postrzegana była jako „ciemnogród”, ziemia intelektualnych i duchowych analfabetów, upadłych moralnie, że to po prostu „Galilea pogan!” – ziemia „spoganiałych Galilejczyków” (por. Mt 4, 15-16). Judejczycy drwili z Galilejczyków, wypominając im, że nie wydali ani jednego wybitnego doktora Prawa. Nie opanowali nawet języka ojczystego. Rozpoznawano ich właśnie po niechlujnej wymowie. Powstało wiele anegdot wyśmiewających ich językowe nieuctwo. Talmud Babiloński opowiada, że pewnego dnia jakiś Galilejczyk podróżujący po ziemi judzkiej poprosił o amr. Nikt nie potrafił go zrozumieć. Wyśmiewano „prostacki dźwięk” jego wymowy i zaczęto go pouczać: „Jeśli chcesz osła do podróży, powinieneś powiedzieć hamor, głupi Galilejczyku; jeśli chcesz napić się wina, poproś o hemer. A jeśli potrzebna ci owca na złożenie ofiary, to powiedz emar. Ale amr nie oznacza niczego”. Z Ewangelii wiemy, że właśnie mowa Piotra zdradziła jego galilejskie pochodzenie. „Twoja mowa cię zdradza” – usłyszał (Mt 26, 73).

Cokolwiek by nie powiedzieć o Galilejczykach takich jak Szymon syn Jony, uważanych przez Judejczyków za semi-Hebrajczyków, w swoim sposobie przeżywania wiary byli oni bardzo konkretni i solidni. To właśnie z obawy przed pogańskimi wpływami licznie napływających obcokrajowców ich pobożność była prostsza niż Judejczyków, pozbawiona rozbudowanych formalizmów, a praktyki religijne zachowywane rygorystycznie. Uważani byli za ludzi honoru. W Talmudzie Babilońskim czytamy o Galilejczykach, że są „bardziej przywiązani do honoru niż do pieniędzy”. Ewangelista Mateusz opisuje wydarzenie, kiedy to Piotr unosi się honorem i oburza na zarzut poborców świadczeń, że Mistrz nie płaci podatku (Mt 17, 24-27). Z tą postawą kontrastuje mocno moralność Judasza, którego Jan nazwie wprost złodziejem, gdyż wykradał pieniądze ze wspólnej kasy (por. J 12, 6).

Historyk Flawiusz chwali mieszkańców Galilei za jeszcze inne cechy, że mianowicie „od dziecka zaprawiali się do wojny, zawsze było ich dużo i nigdy nie brakowało ani mężom odwagi, ani krainie mężów”. Samorzutnie nasuwa się skojarzenie ze sceną Ewangelii, w której widzimy uczniów chwytających za miecze, gotowych bronić Mistrza, gdy ten zapowiada nadchodzące niebezpieczeństwo (por. Łk 22, 38). Oczami wyobraźni widzimy krewkiego Piotra, który w Ogrodzie Oliwnym gwałtowanie dobywa miecza, by bronić Jezusa przed pojmaniem. Mistrz stanowczo studzi jego wojownicze zapędy (por. J 18, 10).

Także z wielu stronic Ewangelii dowiadujemy się, że co do swego pochodzenia więcej powodów do dumy miałby Szymon. To właśnie Galileę, a nie Judeę wybrał Jezus na miejsce zamieszkania i swojej pierwszej misji. Osiedlił się w Kafarnaum i przebywał w domu Szymona syna Jony (por. Mk 1, 29-31). Judasz, chcąc związać życie z Jezusem, będzie musiał przeprowadzić się z „pobożnej” Judei do pogańskiej Galilei – „cienistej krainy śmierci” (por. Mt 4, 16). Galilea była bardziej otwarta na naukę Jezusa. O mieszkańcach Kafarnaum Józef Flawiusz napisał, że „zawsze lubili rzeczy nowe, z natury usposobieni do zmian, buntowniczy”. Jezus rozpoczął misję wśród mieszkańców Galilei, którzy byli bardziej otwarci na nowość Ewangelii niż religijnie sztywni Judejczycy (por. Mk 1, 21-28). Galilejczycy potrafili być wierni Prawu, lojalni wobec świątyni i kapłaństwa, a jednocześnie wolni od wpływów judejskich środowisk faryzeuszów, kontestujących i Jana Chrzciciela, i Jezusa.

Nie ma sensu licytować się, które miejsce pochodzenia jest godniejsze pochwały: Piotra czy Judasza. Biorąc pod uwagę to, jak potraktowano Jezusa, ani Galilejczyk, ani Judejczyk nie mają się czym pochwalić. Galilea i Judea w najważniejszym momencie okazały się tak samo oporne wobec wezwania do nawrócenia i przyjęcia Ewangelii. Co więcej: stały się wspólnikami zdrady i zaparcia się Jezusa. Wystarczy przytoczyć kilka bliźniaczo podobnych zachowań. Galilejscy ziomkowie z Nazaretu wyrzucą Go z rodzinnej synagogi i wyprowadzą poza miasto, aby strącić z góry (por. Łk 4, 28-29). Judejczycy, podobnie, potraktują Go okrutnie: najpierw będą chcieli go ukamienować w świątyni (por. J 8, 59), potem Go osądzą, pobiją, wyprowadzą poza mury miasta Jerozolimy i ukrzyżują rękami rzymskiego okupanta. W synagodze w Nazarecie Jezus będzie się skarżył boleśnie: „Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” (Łk 4, 25). Zacznie także wyrzucać galilejskim miastom, w których dokonał najwięcej cudów, że się nie nawróciły. Wśród ostro upomnianych znajdzie się nawet rodzinne miasteczko Piotra: „Biada tobie Betsaido!” (Mt 11, 21; Łk 10, 13). Podobnie zacznie się skarżyć na Jerozolimę, blisko której znajdował się najprawdopodobniej rodzinny dom Judasza. Nazwie ją morderczynią proroków, miastem pustym, odtrącającym miłość Jahwe (Łk 13, 34-35). Skarga Jezusa przerodzi się w płacz, w głośny szloch. Wyleje On łzy nad świętym miastem, że jest ślepe i że nie rozpoznało dnia swego nawiedzenia (Łk 19, 41-44). Jezus niejednokrotnie dawał do zrozumienia zarówno Judejczykom, jak i Galilejczykom, że jedni nie są lepsi od drugich. Tak samo potrzebują nawrócenia. Pewnego dnia przyszli do Niego żydzi, donosząc o Galilejczykach, że ich krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Byli przekonani, że skoro tragedia miała miejsce podczas składania ofiary, znaczyło to, że sam Bóg odmówił opieki Galilejczykom. Zostali ukarani, ponieważ okazali się niewierni Bogu. Jezus odpowiedział stanowczo: „Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie”. I od razu dodał: „Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13, 1-5). Jeszcze jeden przykład: Galilejczycy, którzy tłumnie chodzili za Jezusem, nie bardzo angażowali się w Jego życie. Woleli podziwiać Go… i stać z boku. Jezus będzie nad tym bolał. Usłyszą gorzkie słowa: że czczą Go tylko wargami, a sercem są daleko (por. Mk 7, 6-7). Judejczycy najpierw zgotują Mu u bram Jerozolimy „hosannowe święto”, a potem wśród histerycznych krzyków poślą Go na krzyż. Czarnych podobieństw pomiędzy Galileą i Judeą naprawdę jest sporo. W materii grzechu zdrady i zaparcia się Jezusa mogłyby sobie podać ręce: północ z południem w zmowie przeciw Rabbiemu z Nazaretu. Żałosnym tego obrazem będzie proces Jezusa prowadzony wspólnie przez Heroda, władcę Galilei, oraz arcykapłanów i uczonych w Piśmie z Jerozolimy (por. Łk 23, 8-10). Gdy więc chodzi o miejsce pochodzenia, ani Szymon z Galilei, ani Judasz z Judei nie mają się czym szczycić. Pochodzą ze stron, które w decydującym momencie historii odrzuciły Jezusa.

Jednakże ani miejsce pochodzenia, ani krążące o nich opinie, ani powoływanie się na bliskie kontakty z Jezusem nie czynią Szymona i Judasza wielkim lub małym. Wielkim lub małym czyni człowieka jego wielkie lub małe życie. Zaś wielkie lub małe życie zależy od wielkich lub małych wyborów życiowych. Potrzebujemy więc spotkania z Piotrem i Judaszem z bliska, bez jakichkolwiek uprzedzeń, bez etykietowania, bez z góry ustalonych opinii. Spotkajmy się z nimi na tyle, na ile pozwalają nam na to przekazy biblijne. Mamy przed sobą dwie historie, których początki, podobnie jak w przypadku każdego człowieka, sięgają o wiele dalej, niż wskazywałyby na to ludzkie metryki urodzenia.

Umiłowani i wybrani

Zatrzymajmy się przy historii powołania i wybrania Szymona i Judasza. Dwa momenty, które opisują ich tożsamość i osobowość, pozwalają nam spojrzeć na nich głębiej, to znaczy z perspektywy Jezusa. Nie interesują nas jedynie suche fakty z ich historii. Niewiele ich zresztą znamy. Interesuje nas głównie teologia ich historii. Kiedy czytamy Ewangelie i Dzieje Apostolskie, musimy uznać, że dane biograficzne z ich życia okazują się jedynie orientacyjne. Dotyczy to zwłaszcza Judasza. Kiedy zaś wchodzimy na drogę lectio divina, czyli Bożego czytania – zgłębiania sensu duchowego biblijnych wersetów, wówczas o Piotrze i Judaszu możemy się dowiedzieć znacznie więcej.

Pierwsze spotkania Szymona z Jezusem8

Już wspomnieliśmy, że w Ewangelii św. Jana Szymona syna Jony widzimy po raz pierwszy nie w jego rodzinnej Galilei, jak opisują Marek, Mateusz i Łukasz, lecz w Judei, w miejscowości Betania, „na drugim brzegu Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu” (J 1, 28). Właśnie tam pierwszy raz spotkał Mistrza z Nazaretu. Z wyliczeń wiemy, że miał wtedy około trzydziestu lat. Do spotkania doszło dzięki młodszemu bratu Andrzejowi, który powiedział mu o Nim, a potem do Niego przyprowadził. Nie wiemy, dlaczego Szymon mieszkający w Galilei przebywał wówczas w tamtych stronach. Być może, jak twierdzą niektórzy, przybył do Jerozolimy ze świąteczną pielgrzymką z okazji żydowskiej Paschy9. A może przyciągnęły go tam wieści o działalności Jana Chrzciciela, którego uczniem był właśnie jego młodszy brat Andrzej. Nie wiemy tego. Wiemy natomiast, że do Jezusa nie przyszedł z własnej woli. Przyszedł bez większego entuzjazmu. Jan zapisał dosłownie, że Andrzej zaprowadził go (egagen auton)(J 1, 42). Użył formy czasownika, która sugeruje, że Szymon zachowywał się pasywnie, jakby się ociągał, prowadzony za rękę przez „bardziej wierzącego” młodszego brata. Potrzebował jego pomocy, by spotkać się z Jezusem. Jak wyglądało jego pierwsze spotkanie z Jezusem? Ewangeliści stosunkowo dużo piszą o tym fakcie. Są różne relacje. Zacznijmy od Jana.

Relacja Jana

Szymon słyszy od brata Andrzeja: „Znaleźliśmy Mesjasza – to znaczy: Chrystusa”. Znaleźliśmy Tego, którego szukaliśmy! Jan zapisał krótko: „I przyprowadził go do Jezusa”. Na spotkaniu z Jezusem Szymon milczy. Nie wypowiada ani słowa. Milczący pozostanie także po spotkaniu. Jedyny spośród pierwszych uczniów wymienionych przez Ewangelistę (J 1, 29-52), który nie mówi nic o swoim spotkaniu z Jezusem.

Ewangelista Jan przenosi naszą uwagę na Jezusa: „A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: «Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas» – to znaczy: Piotr” (J 1, 42). Dla Szymona spotkanie staje się przełomem w życiu. Ten przełom Jan streszcza w dwóch słowach: „wejrzał” i „rzekł”: „Jezus wejrzawszy na niego (emblepsas auto) rzekł (eipen): „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas» – to znaczy: Piotr”. Wejrzał oznacza coś więcej niż zwykłe oglądanie wzrokiem. W języku Jana znaczy „przypatrzył się uważnie”, przeniknął zewnętrzną warstwę i dotarł do najgłębszej prawdy o Szymonie, ukrytej w jego wnętrzu. W spojrzeniu Jezusa Szymon otrzymuje nowe widzenie siebie samego, zdolność wewnętrznego poznania. Poznaje swoje imię, w którym ukryty jest najgłębszy sens i wartość jego życia – to, kim naprawdę jest w oczach Jezusa. Słyszy: „Ty będziesz nazywał się Kefas”. Spotkanie z Jezusem zmieniło Szymona. Pomogło mu odkryć jego rzeczywistą tożsamość, która najgłębszą rację i wartość czerpie nie z tego, za kogo był uważany w domu swego ojca Jony, nie z tego, czym zajmował się do tej pory, ale ze spojrzenia Jezusa, ze spotkania z Jego Osobą. W oczach Jezusa odkrył, że nie jest jedynie rybakiem. W Jezusie jest skałą.

Do tej pory Szymon widział siebie jedynie jako „syna Jana”, wieśniaka, który wyuczył się profesji rybaka i swoje życie spędzał blisko jeziora. Dostrzegał jedynie warstwę zewnętrzną swojego życia. Postrzegał siebie przez swój dom, przez swoją pracę, przez swoje relacje z ludźmi Galilei, przez swoje pasje, także przez to, co inni mówili o nim i jak go traktowali. Widział siebie przez to wszystko, czym żył i kim był do tej pory. Jezus przenika w Szymonie wąskie horyzonty postrzegania siebie i dociera do głębi rzeczy, do warstwy ukrytej. Wnika do jego wnętrza. Widzi jego życie głębiej, niż mogą zobaczyć ludzkie oczy.

Widzi Szymona wewnętrznie. Jest to spojrzenie, o którym czytamy w Psalmie 139: „Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły (…). Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza, zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć”. Spojrzenie Jezusa zaczęło zmieniać patrzenie Szymona na siebie, na własną historię życia, na własne powołanie.

Relacja Marka i Mateusza

Gdy Jezus postanawia udać się z powrotem do Galilei, Piotr najprawdopodobniej wraca razem z Nim. Udają się do Kafarnaum, gdzie obecnie Szymon ma swój własny dom. Jest żonaty. Nie wiemy, kiedy wyprowadził się z Betsaidy. W każdym razie zamieszkał w Kafarnaum, położonym na północnym brzegu jeziora Genezaret, na wschód od Jordanu i 35 kilometrów od Nazaretu, rodzinnej miejscowości Jezusa. Także Jezus przeniósł się do Kafarnaum. Jak podaje Mateusz, po powrocie do Galilei opuścił Nazaret i osiadł w Kafarnaum, które odtąd stało się Jego miastem. Nie tylko osiadł w mieście Piotra, ale także zamieszkał w jego domu.

Ten fakt, bez wymuszania na tekście jakichkolwiek interpretacji, każe nam zwrócić uwagę na więź między rybakiem z Betsaidy i Mistrzem z Nazaretu. Stawała się ona coraz bliższa i bardziej zażyła. Możemy przypuszczać, że Piotr przekonywał się o Jego wiarygodności, zdumiewał Jego zwyczajnością i nadzwyczajnością, zachwycał pięknem i głębią Jego osobowości. Czuł się przy Nim coraz pewniejszy i bezpieczniejszy.

W czytelniku rodzi się spontanicznie żal, że ewangeliści nie napisali nic więcej o ukrytym życiu Piotra, który gości u siebie Jezusa. Pojawia się naturalne pragnienie, aby pobyć z nimi w jednym domu i przyglądać się, jak dojrzewa ludzka przyjaźń między Piotrem i Mistrzem.

Marek wspomina pewien epizod związany z rodzinnym domem Piotra. Jezus pewnego dnia uzdrowił w jego domu teściową, a wieczorem u drzwi rybaka zebrane było całe miasto. Jezus uzdrowił wtedy wielu chorych i uwolnił od złych duchów (por. Mk 1, 33-34). Nazajutrz widzimy Piotra, jak biega z towarzyszami i szuka Jezusa, który wczesnym rankiem wymknął się z domu na modlitwę. Gdy Go znalazł, wołał: „Wszyscy Cię szukają” (Mk 1, 35). Widzimy Piotra, który boi się stracić Jezusa, zależy mu na Nim, nie odstępuje Go na krok. Według relacji Marka wcześniej wydarzyło się coś bardzo ważnego (Mk 1, 16-18). Drugi przełom po tym, który opisał ewangelista Jan. Wspomina o nim także Mateusz (Mt 4, 18-20).

Trzymajmy się relacji Marka, z której korzysta także Mateusz. Pewnego dnia spotykamy Jezusa nad brzegiem Jeziora Galilejskiego, gdzie, jak możemy przypuszczać, Piotr i jego brat Andrzej spędzali wiele czasu. To było miejsce ich codziennej, nierzadko nocnej pracy. Marek opisuje, jak Jezus, przechodząc obok brzegiem Jeziora, zobaczył zapracowanych Piotra i jego brata Andrzeja i powołał ich, aby Mu towarzyszyli. Zwróćmy uwagę na kilka szczegółów, które wprowadzają nas w istotę kolejnego przełomu. To nie jest zwykłe spotkanie. Marek opisuje je w taki sposób, abyśmy zwrócili uwagę na spojrzenie i słowa Jezusa: „Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami”. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi” (Mk 1, 16-17).

Marek użył słowa w aoryście. „Ujrzał” (eiden). W jednym momencie „punktualnie” przeniknął ich swoim spojrzeniem, które jak strzała przeszywa „wnętrzności”. Dociera do najgłębszych pokładów ich jestestwa – tam gdzie tętni życiem cały świat ich pasji, marzeń, silnych potrzeb i myśli. Widzi Piotra i Andrzeja zanurzonych „rękami i nogami” w jeziorze. Przenika ich związek z jeziorem, ich dotychczasowy związek z codziennym życiem. Przenika wszystko, czym żyją, ich pragnienia i oczekiwania. Przeszywa i wypełnia swoim spojrzeniem. Jest to spojrzenie, które penetruje wewnętrzną sytuację życiową tego, którego dotyka.

Tak patrzeć potrafi tyko Bóg. Jego spojrzenie nigdy nie jest oderwane od konkretnej ludzkiej kondycji, jakakolwiek by ona była. Uwalnia, wzywa, przemienia, zbawia. Spojrzenie jest tak penetrujące, że przeniknięty nim Piotr już nie jest tym samym człowiekiem co wcześniej. Czuje się inną osobą. Podobnie jak w relacji ewangelisty Jana, kiedy usłyszał swoje „nowe imię”, którego nikt nie znał prócz tego, kto je objawił, i tego, kto je otrzymał (por. Ap 2, 17).

Według relacji Marka dzieje się coś więcej. Piotr razem z Andrzejem słyszą: „Chodźcie za Mną” (deute opiso mou). Spojrzenie Jezusa przenika i daje nowe widzenie osobistych związków życiowych, zaś Słowo pociąga, aby pójść za nowym widzeniem rzeczy. Forma czasownika „rzekł” (eipen) zdradza klimat bliskości i zażyłości, z jaką zwraca się Jezus do rybaków. Zdaje się przywoływać domową atmosferę więzi, jaka rodziła się między Piotrem i Jezusem, odkąd Mistrz zamieszkał u niego.

W klimacie zażyłości padają słowa, które kryją w sobie silne wezwanie: Piotr i Andrzej mają zmienić kierunek życia. Mają zostawić to, czym żyli do tej pory, i pójść za Nim. Dotąd chodzili za swoimi pragnieniami, za swoimi życiowymi pasjami. Odtąd mają iść za Nim. W słowach Jezusa, pełnych mocy, ukryta jest prawda, która mogłaby nam umknąć, dlatego Marek pomaga nam ją wydobyć. Dosłownie czytamy: „Chodźcie za Mną”, a uczynię was (poieso), byście stali się rybakami ludzi”. Są to słowa wyraźnie władcze. Użyty czasownik poieo odpowiada dokładnie hebrajskiemu asah. Piotr i Andrzej słyszą dosłownie: „Stworzę was rybakami ludzi!”. Słowo Jezusa ma moc sprawczą. To, co mówi, potrafi zamienić w czyn.

Relacja Łukasza

Łukasz, to samo wydarzenie spotkania z Jezusem i powołania Szymona wzbogaca o nowe spojrzenie i nowe wątki. Pomaga nam poznać Piotra z nieco innej jeszcze strony. Łukasza cechuje jemu właściwy kunszt narratora, a także pewna psychologiczna i teologiczna przenikliwość. Ujawnia człowieczeństwo, temperament i osobowość Piotra. Widzimy Szymona, który w spotkaniu z Jezusem przeżywa różne stany. Zmaga się wewnętrznie. Musi „swoje przewalczyć”, zanim do Niego przylgnie.

Przede wszystkim Łukasz zmienia kolejność wydarzeń w pierwszych spotkaniach z Jezusem. W odróżnieniu od relacji Marka u niego Jezus najpierw przychodzi do domu Szymona i uzdrawia teściową. Łukasz pisze o tym tak naturalnie, iż pozwala nam się domyślać, że Szymon, zanim wejdzie w doświadczenie powołania, zna Jezusa od pewnego czasu, a Jego odwiedziny w domu Piotra nie są czymś wyjątkowym. Czerpiąc z Marka, chce nam powiedzieć, że między Piotrem i Jezusem nawiązywały się „domowe” relacje. Jezus uczestniczył w jego rodzinnym życiu.