Paper Birds - Natalia Kulpińska - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Paper Birds ebook i audiobook

Natalia Kulpińska

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

428 osób interesuje się tą książką

Opis

Nie zawsze milczenie oznacza spokój, a krzyk chaos. Świat nie jest też jedynie czarny albo biały, a rzeczy, które na pozór wydają się błahe, dla niektórych przybierają formę wysokich murów nie do przeskoczenia.

 

Lilly to dziewczyna zagadka dla wielu osób. Jedni ją kochają, inni jej zazdroszczą, a kolejni nienawidzą. Na pozór skromna, cicha dziewczyna, której jedynym życiowym celem jest nauka i praca, daje się wciągnąć w bardzo niefortunną grę.

 

Nie bywa na imprezach studenckich, stroni od ludzi, a tym bardziej od mężczyzn, co wielu jest bardzo nie na rękę, każdy bowiem chciałby tego niepozornego wróbelka zaliczyć. Daje się jednak wciągnąć w towarzystwo, które pod maską przyjaźni kryje chęć upokorzenia jej dla zwykłej, głupiej uciechy.

 

Co, jeśli do tego wszystkiego dojdzie prawdziwy chaos o imieniu Tristan? Krnąbrny, chadzający swoimi ścieżkami, niczym kot, mężczyzna nienawidzący każdego poza swoją sąsiadką, której okazuje sympatię w bardzo specyficzny sposób. Przedrzeźnia ją, wyzywa od ptasich móżdżków i zostawia papierowe ptaszki z origami na parapecie jej pokoju, do którego wspina się po rynnie, gdy nikt nie widzi.

 

Z pozoru pozbawiony empatii, w obliczu cierpienia najbliższych z chęcią skorzysta z tak wyszukanego narzędzia jak zemsta.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 264

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 0 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Aleksander Orsztynowicz-CzyżMagdalena Herman-Urbańska

Oceny
4,3 (10 ocen)
6
2
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Antiochia1

Nie oderwiesz się od lektury

wciągająca 😍
10
MarteXa

Dobrze spędzony czas

Bardzo przyjemny romans
10
Klaudiakasperska

Z braku laku…

Niestety zmęczyłam się tą książką :/ książka to młodzieżówka
10
Pozimka

Całkiem niezła

Trochę mnie zmęczyła
10
Marchewka1980

Nie oderwiesz się od lektury

Od przyjaźni do milosci...piekna historia . Polecam
00



Tej autorki w Wydawnictwie WasPos

CYKL QUEEN OF MUERTE

Queen Of Muerte. Tom 1

Queen Of Revenge. Tom 2

POZOSTAŁE POZYCJE

Ciebie tu nie ma

Sky Is The Limit (duet z A.P. Mist)

Sparkle&Shadow (duet z A.P. Mist)

Nigdy, może, zawsze

Soul Tattoo

His Game, Her Rules

Paper Birds

W PRZYGOTOWANIU

Nie zapomnij o mnie (październik 2025 r.)

Trzy kroki we mgle (listopad 2025 r.)

Freedom of Darkness (luty 2026 r.)

Yesterday, Tomorrow (czerwiec 2026 r.)

Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka

Copyright © by Natalia Kulpińska, 2025Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta I: Adriana Rak

Korekta II: Magdalena Czmochowska

Projekt okładki: Patrycja Kiewlak

Zdjęcie na okładce: Adobe Firefly

Zdjęcie na szóstej stronie: AI Generator

Ilustracje przy nagłówkach: pngtree.com

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w Internecie

ISBN 978-83-8290-832-9

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

PROLOG

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Epilog

PROLOG

Lilly

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju i płakałam. Wiatr wiał za oknem, jakby próbował wczuć się w mój nastrój, a deszcz walił w szybę z taką intensywnością, że aż chwilami myślałam, iż cienka tafla szkła tego nie wytrzyma i pęknie tak samo, jak moje serce.

Przekładałam w palcach papierowego ptaszka origami, którego kilka godzin wcześniej znalazłam tak jak zawsze na parapecie. Z tą różnicą, że ten był inny niż wszystkie. Oznaczał zakończenie pewnego etapu w moim życiu i pójście w nieznane, którego tak bardzo pragnęłam, a jedocześnie bałam się, że nie podołam.

Otworzyłam kartonowe pudełko i wrzuciłam ptaszka do pozostałych. Ostatni raz spojrzałam na kolekcję, którą gromadziłam latami, uśmiechnęłam się gorzko i przykryłam pokrywą.

Byłam emocjonalną wariatką, która przeżywała dosłownie wszystko, co działo się w jej życiu. Dla innych to były błahostki – jak teraz zmiana szkoły – dla mnie to ogromny krok naprzód, tym bardziej że od sierpnia miałam rozpocząć studia medyczne, i to na Harvardzie.

To było wielkie marzenie moich rodziców, którzy również byli lekarzami, a dodatkowo tata wykładał na tej uczelni. Był najlepszym specjalistą w dziedzinie chirurgii. Ja miałam mniej ambitne plany i pragnęłam zostać pediatrą.

Miałam najlepszych rodziców na świecie, którzy nie ograniczali moich wyborów, nie podcinali skrzydeł i zawsze stali po mojej stronie. Zaakceptowali fakt, że przyjaźnię się z tym naszym dziwnym sąsiadem, Tristanem, choć na początku ich przerażał.

Kiedy weszliśmy w okres dojrzewania, zaczął się buntować.

Ja, z pozoru grzeczna, ułożona dziewczyna, spędzałam z nim naprawdę dużo czasu. Obawiali się, że sprowadzi mnie na złą drogę, a ja zaprzepaszczę przez niego studia, na które on sam nie chciał chodzić. Twierdził, że podstawowa nauka mu wystarczy i ze snobami nie będzie się zadawał. Mnie się bardziej wydawało, że zwyczajnie nie ma pieniędzy.

Jego tata prowadził skromny warsztat samochodowy w domu i on mu w nim pomagał. Był w tym dobry i nie raz naprawiał też nasze samochody.

Tristan… Trudno było go w jakikolwiek sposób określić. Wymykał się stereotypom, bo pomimo że wyglądał jak łobuz i często się tak zachowywał, miał dobre serce.

Swoją sympatię do mnie okazywał w bardzo specyficzny sposób, do którego zwyczajnie musiałam przywyknąć, i przymykać oko.

Z rozmyślań wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.

Mama nie wchodziła, dopóki jej nie pozwoliłam. Istniała bowiem możliwość, że akurat przebywa u mnie sąsiad, który wchodził do mojego pokoju po rynnie i drabince podpierającej rosnące przy ścianie róże.

Oficjalnie nikt o tym nie wiedział, ale moi rodzice nie byli głupi, głusi ani ślepi.

– Wejdź – powiedziałam zachrypniętym głosem.

Wiedziała, że mam podły nastrój, bo wraz z zakończeniem licencjatu straciłam swoje grono sprawdzonych znajomych, którzy rozpierzchli się po różnych uczelniach. Na Harvard poszła garstka, i to niekoniecznie tych, których lubiłam i którzy lubili mnie.

– Zrobiłam twoją ulubioną herbatę – oznajmiła i postawiła na szafkę nocną wielki kubek z parującym płynem, po czym usiadła obok mnie. – To tylko nowe doświadczenie – dodała, gładząc mnie po włosach.

Miałam w niej przyjaciółkę i największe wsparcie.

– Tak, ale dobrze wiesz, jak znoszę zmiany.

– Na szczęście nawet nie musisz się wyprowadzać, bo uczelnię masz pod samym nosem, a to, że się boisz, to normalne. Wierzę w ciebie, wiem, że dasz radę.

– Jestem dorosłą kobietą, a mażę się jak dzieciak. – Zaśmiałam się przez łzy i wierzchem dłoni wytarłam mokre od łez policzki.

– Jesteś wrażliwa i masz dobre serce, to nie wada, lecz wielka zaleta – powiedziała spokojnie i przytuliła mnie do siebie. – Fakt, takim ludziom żyje się trudniej na tym świecie, ale za to piękniej i mocniej wszystko odczuwasz. Żyjesz podwójnie.

– Dlatego na co dzień udaję twardziela, a wszystkie emocje uwalniam wieczorami, kiedy wiem, że nikt nie patrzy.

– Z tego powodu Tristan zakrada się do ciebie tak późno? – zapytała z rozbawieniem.

– Wiesz o tym jednak? – Zaśmiałam się i upiłam łyk herbaty. – Nic złego nie robimy.

– Możesz mu powiedzieć, że może wchodzić jak człowiek, drzwiami, a nie udawać małpę.

Tym razem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

Tristan zaczął się zakradać w ten sposób jakiś czas temu. Okna mojego pokoju wychodziły na drugą stronę drogi, więc nikt nie był w stanie zobaczyć sąsiada. Wpadał na chwilę. Czasem rozmawialiśmy o tym, jak minął nam dzień, a czasem tylko milczeliśmy. Nigdy nie było pomiędzy nami chemii czy jakiegokolwiek przyciągania. Znaliśmy się od dzieciaka, więc traktowałam go bardziej jak brata niż faceta.

– Jest dzikusem, więc pewnie zew natury go wzywa. Obiecuję, że jeśli coś zepsuje, to będzie naprawiał.

– Między wami nic nigdy nie zaszło?

– Nie. I nie zajdzie. Mamo, to Tristan… – prychnęłam, jakby to wszystko wyjaśniało.

– Właśnie dlatego, że to on, nie jestem pewna, czy już na zawsze zostaniecie tylko kumplami – stwierdziła z rozbawieniem. – To fajny chłopak, ale lekko pogubiony. Chyba wciąż szuka swojej ścieżki w życiu.

– Lubię go, ale nic więcej. Znam go od maleńkości, to obrzydliwe, gdybym miała go pocałować, a już tym bardziej… – Urwałam, bo na samą myśl, że miałabym pójść z nim do łóżka, zrobiło mi się niedobrze. – To przyjaciel. Możesz być spokojna, dzieci z tego nie będzie – dodałam. – Poza tym studia są dla mnie ważniejsze niż związki. Dlaczego właściwie zaczęłaś ten temat?

– Nie wiem – odparła i wzruszyła ramionami. – Oboje jesteście dorośli, spędzacie ze sobą dużo czasu…

– Nie! – przerwałam jej. – To tylko przyjaźń i proszę, nie wmawiaj mi, że jest inaczej.

Rozdział 1

Lilly

– Dzisiaj idziemy z dziewczynami obejrzeć mecz rugby – oznajmiła Hailey, kiedy po zajęciach wychodziłyśmy ze szkoły.

Ona, jak zresztą większość uczniów tego kierunku, mieszkała w akademiku. Nie pochodziła z Cambridge, więc codzienne dojazdy, tak jak w moim przypadku, nie wchodziły w grę.

– Dołączysz do nas? – zapytała, kiedy wyraźnie się zamyśliłam, szukając odpowiedniej wymówki. – Później planujemy wyskoczyć gdzieś na piwo.

Nie lubiłam takich wyjść, ale chciałam się dostosować do znajomych. Zauważyłam bowiem, że patrzą na mnie podejrzliwie i podchodzą z lekkim dystansem. Mój tata wykładał na tej uczelni, przez co byłam uważana za pupilka profesorów oraz niejednokrotnie oskarżana o szczególne względy podczas rekrutacji. Na nic się zdały tłumaczenia, że pracowałam tak samo ciężko jak inni. A może nawet jeszcze ciężej, żeby właśnie nie spotykać się później z takimi osądami.

– Pewnie! – zawołałam z udawanym entuzjazmem.

Byłam typem samotnika. Nie potrzebowałam wokół siebie wielu osób. Nie lubiłam tych studenckich imprez, gdzie alkohol lał się strumieniami. Wolałam spotkanie w wąskim gronie zaufanych znajomych, spacer lub wieczorne wyjście na drinka do lokalu.

Problem polegał na tym, że wszyscy moi znajomi rozjechali się na wszystkie strony świata, by studiować.

Hailey poznałam cztery miesiące temu na jednym z pierwszych wykładów. Nie znałam właściwie nikogo na tej uczelni, co było zaskakujące, ponieważ mieszkałam naprawdę niedaleko od niej i liczyłam, że więcej moich znajomych zdecyduje się na naukę tutaj. Była prestiżowa, a przecież większość tych snobów, z którymi miałam okazję studiować na licencjacie, uwielbiała takie pokazówki.

Tutaj jednak liczyła się przede wszystkim wiedza. Nie można było kupić sobie miejsca. Ciężka praca nie każdemu się podobała, przez co wielu nie próbowało, a inni rezygnowali po niedługim czasie.

– Będzie Seth – powiedziała konspiracyjnym tonem, wbijając we mnie świdrujące spojrzenie swoich niebieskich oczu.

– No i? – Spojrzałam na nią z zaciekawieniem.

– Nie widziałaś, jak się na ciebie gapi? Podobasz mu się!

W jej głosie było coś dziwnego. Jakby zazdrość i złość, że wybrał sobie mnie na swój obiekt westchnień, a jednocześnie niezdrowe podniecenie.

– Tyle jego, że sobie popatrzy – stwierdziłam z rozbawieniem i wzruszyłam ramionami.

– Nie mów, że byłabyś w stanie dać mu kosza, gdyby zaprosił cię na randkę – odparła wyraźnie zaskoczona.

Właściwie nie rozumiałam celu tej rozmowy. Badała, czy może się koło niego zakręcić? Naprawdę potrzebowała mojego błogosławieństwa? Przecież nawet się nie przyjaźniłyśmy, a ja byłam daleka od „przywłaszczania” sobie facetów. Nie interesowali mnie.

Na tym etapie najważniejsza dla mnie była nauka. Bardzo zależało mi, żeby zostać najlepszym lekarzem w Cambridge, a później i w całych Stanach.

Na studiach licencjackich popełniłam ten błąd, że związałam się na jakiś czas z chłopakiem, który ostatecznie zmienił uczelnię, miasto, a na końcu dziewczynę. Przeżywałam to i przez rok naprawdę trudno mi było utrzymać wysoką średnią.

Nie chciałam tego powtórzyć.

– Nie zaprosi, to po pierwsze – powiedziałam stanowczo. – Po drugie nie interesuje mnie ani Seth, ani żaden inny chłopak z uczelni.

– Masz kogoś poza uczelnią? – zapiszczała z emocji, aż zatrzymała się w miejscu, mierząc mnie zaaferowanym spojrzeniem.

– Chryste! Nie!

– Weź lepiej zacznij korzystać z życia, bo zostaniesz sama jak palec – prychnęła z pogardą.

– O to się nie martw. – Zaśmiałam się. – Poza tym dobrze mi samej. Faceci to tylko problem.

– Wiesz co? W sumie masz rację. Skoro ty nie chcesz Setha, to ja go sobie wezmę – powiedziała to w taki sposób, jakby był jakimś towarem w sklepie, który można zdjąć z półki. – Połowa facetów na uczelni ogląda się za tobą – dodała, czym już całkowicie wyprowadziła mnie z równowagi.

– Do czego zmierzasz? – warknęłam wściekła i omal nie weszłam na pasy na czerwonym świetle. – Gadasz ciągle o tych facetach, choć wiesz, że ten temat mnie nie interesuje. Bierz sobie ich wszystkich!

Miałam jej dość. Nie należałam do dziewczyn, z którymi chodziło się na zakupy odzieżowe, plotkowało o facetach i upijało w środku tygodnia winem lub uciekało z zajęć.

Tak, według większości ludzi byłam po prostu nudna. Według Tristana tak samo dziwna jak on, według siebie normalna… Taka po prostu byłam. Nie chciałam się wpisywać w określone ramy. A zdanie postronnych ludzi na mój temat mnie nie interesowało.

– Wrzuć na luz, a będzie ci się żyło lepiej – wymamrotała i przyspieszyła kroku. – Będziesz chciała przyjść po południu, to przyjdź. Nie, to nie. Nie będę cię zmuszać. Chciałam po prostu być miła.

Nie goniłam jej, pozwoliłam, by odeszła kawałek, a kiedy się nie obejrzała, zwyczajnie odpuściłam podążanie w jej kierunku i skręciłam w osiedlową drogę. Nadkładałam kawałek drogi, ale przynajmniej miałam ciszę i spokój.

Zamiast do domu ruszyłam w stronę niewielkiego stawu, przy którym miałam swoje ulubione miejsce ukryte w trzcinach. Zaszywałam się tam zawsze, kiedy chciałam chwilę pobyć sama.

Nie zawsze mi się to udawało, bowiem Tristan również często tam przychodził. Spędziliśmy tam niejedną noc, gapiąc się w gwiazdy i milcząc. Dogadywaliśmy się świetnie, ale milczeliśmy jeszcze lepiej.

Bez skrępowania, parcia, by mówić cokolwiek, byleby tylko podtrzymać rozmowę. Opieraliśmy się plecami o siebie, on wyciągał papierosa, a ja po prostu patrzyłam w niebo, opierając głowę o jego kark.

Przysiadłam w wygniecionym miejscu i spojrzałam w spokojną taflę wody. Przez to, jaka byłam i jakie miałam priorytety, mocno odstawałam od ogółu ludzi w moim wieku. Mieli mnie za nudnego dziwaka, a faceci w większości chcieli po prostu zaliczyć.

To było tak przykre, że kiedy pierwszy raz dostałam propozycję pójścia do łóżka, byleby dany jegomość mógł się pochwalić, że zaliczył największą cnotkę na uczelni, zwyczajnie przestałam kogokolwiek do siebie dopuszczać.

Wolałam być sama niż paść ofiarą jakiegoś napaleńca. Poza moimi rodzicami nie znałam dobrych par. Rodzice Tristana byli rozwiedzeni, on mieszkał z ojcem, bo sam, jako nastolatek, tak wybrał. Z jakiegoś powodu nie chciał się wynieść do innego miasta, mimo że matka oferowała mu bogatsze i wygodniejsze życie.

Dobrze to o nim świadczyło, bo nie były dla niego ważne pieniądze. Ja potrzebowałam ich jedynie do rozwoju osobistego. Nie utożsamiałam się z tymi wszystkimi snobami, którzy chwalili się co chwilę nowym telefonem, samochodem lub mieszkaniem.

Niestety, Harvard przyciągał takie osobliwości i gdyby nie to, że wypuszczał również najlepszych specjalistów, nigdy w życiu bym tam nie poszła.

– Cześć, ptasi móżdżku. – Usłyszałam za plecami i mimowolnie się uśmiechnęłam.

– Cześć, nierobie – odparłam złośliwie i poczułam całusa w czubek głowy.

Ten specyficzny facet zawsze witał mnie w swój dziwny sposób. Kiedy rodzice pierwszy raz usłyszeli, jak się do mnie zwraca, chcieli urządzić mu pogadankę wychowawczą. Długo musiałam im tłumaczyć, że to nasz język przyjaźni i nie ma na celu obrażać, ale rozluźnić atmosferę. Oboje uznali, że jesteśmy nienormalni, ale kompletnie dali spokój.

Z kolei ojciec Tristana był równie specyficzny, jak i on. Poważny odludek, który stronił od wszystkich i wszystkiego. Kontaktował się jedynie z klientami swojego warsztatu. Czasem pogadał z moim tatą. Najlepszy kontakt miał ze mną. Chwilami miałam wrażenie, że lepszy niż z własnym synem.

– Jakie to tym razem problemy cię trapią? – zapytał Tristan i przysiadł blisko mnie.

Poczułam zapach dymu papierosowego wymieszanego z gumą miętową i mocnymi, korzennymi perfumami.

– Żadne. Nie można już posiedzieć nad wodą? – prychnęłam wściekła, że tak łatwo mnie rozgryzł.

– Okłamywać możesz te swoje puste koleżaneczki lub napakowanych sterydami cwaniaczków, ale nie mnie – odparł, nie patrząc nawet w moją stronę.

Przyglądałam się jego ostremu profilowi, zarysowanej szczęce i nonszalanckiemu uśmiechowi, który właśnie wymalował się na jego twarzy.

– Na co się gapisz? Uważaj, bo jeszcze się zakochasz – dodał i szturchnął mnie w bok.

– W tobie? Musiałabym być głucha i ślepa.

Zaśmiałam się, a między nami zapadło milczenie, co oznaczało, że żadne z nas nie musi już nic dodawać. Rozmowa była zakończona, bo nie potrzebowaliśmy niczego tłumaczyć.

Lubiłam tę naszą dziwną przyjaźń. Tristan był moją ostoją w tym niekoniecznie pasującym do mnie świecie, bo on z kolei pasował do mnie idealnie.

Położyłam mu głowę na ramieniu i głośno westchnęłam.

Byłam pewna, że podążam we właściwym kierunku, ale podczas takich sytuacji włączało mi się dodatkowe myślenie. A co, jeślibym wyluzowała? Dała się ponieść rozrywkom przewidzianym dla ludzi w moim wieku?

– Koleżanka chce, żebym poszła z nią na jakiś mecz rugby, a później na piwo – powiedziałam w końcu, czując, że muszę to z siebie wyrzucić.

– Wiedziałem! – Parsknął śmiechem. – Ty oczywiście nie chcesz, bo uważasz to za mało interesujące. Nie odmówiłaś jednak, bo chcesz się przypodobać nowym znajomym.

– Spadaj! – burknęłam, niemniej jednak spodziewałam się, że będzie czytał we mnie jak w otwartej księdze. Znaliśmy się od dziecka.

– Zrobisz, jak zechcesz, ale ja ci ciągle powtarzam, żebyś szła za głosem serca. Nie rób nic, co nie jest zgodne z twoimi poglądami. Nie próbuj się przypodobać komuś, kogo masz totalnie gdzieś.

– Tak, jeszcze mi powiedz, że nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. – Roześmiałam się, a kiedy zobaczyłam jego pobłażliwe spojrzenie, zaśmiałam się jeszcze głośniej.

– Żartuj sobie, ale później nie przychodź do mnie z płaczem – odparł poważnie.

Wiedziałam, że ma rację. Znał mnie lepiej niż ja siebie, ale zawsze źle się słuchało pouczeń.

– Nie przyjdę. Poza tym ja nie płaczę.

– Tak, jasne. Myślisz, że nie siedziałem już pod twoim oknem, uczepiony do tej cholernej rynny, i nie słyszałem, jak chlipiesz w kącie? Chcesz, to udawaj przed całym światem, jaka jesteś silna, ale przede mną nie musisz. Wiem więcej, niż ci się wydaje – powiedział, a ja zamarłam.

Myślałam, że moje łzy są tylko dla mnie i poza rodzicami nikt o nich nie wie.

– Właśnie zwłaszcza przed tobą chcę wyglądać na silną – odpowiedziałam ze smutkiem.

– Dobrze wiesz, że jestem tym, przy którym nie musisz udawać silnej ani nawet taka być.

– Pójdę na ten mecz.

– Powodzenia. Może zostaniesz dziewczyną kapitana. To chyba jest modne, prawda?

– Zamknij się już, Sullivan.

– Uważaj na siebie, wróbelku – powiedział, wstał i odszedł.

Zawsze tak robił, kiedy postępowałam nie tak, jak uważał. Nigdy nie brał udziału w moich durnych decyzjach i twierdził, że jeśli za pierwszym razem go nie posłuchałam, oznacza to, że już nigdy tego nie zrobię.

Znów odczekałam dłuższą chwilę i ruszyłam tą samą ścieżką, prawdopodobnie w tym samym kierunku – do domu. Musiałam się uszykować na to „wielkie” wydarzenie.

Rozdział 2

Tristan

Wkurzało mnie w Lilly to, że na siłę chce się przypodobać, a później najczęściej cierpi z tego powodu. Ludzie bywali bezduszni, a ona zbyt wrażliwa.

Lilly nienawidziła zmian. Lubiła rutynę, zaufany krąg znajomych i sprawdzone miejsca. Na wszelkie nowości reagowała płaczem, ale nie była na tyle sprytna, by ukryć to przede mną. Znałem ją na wylot, po podpuchniętych i zaczerwienionych oczach potrafiłem poznać, że w jej życiu znów ma się coś zmienić.

Oprócz tego nie zawsze zamykała okno, kiedy oddawała się chwili słabości, więc doskonale słyszałem, co się z nią dzieje.

Pójście na te cholerne studia przypłaciła ogromnym stresem. Była jednak ambitna i pragnęła zostać pediatrą. Podziwiałem ją za to, bo moja edukacja zakończyła się na szkole średniej.

Nie potrafiłem dostosować się do systemu.

Zawsze robiłem wszystko na przekór, nie słuchałem się, a kiedy mi coś nie odpowiadało, zwyczajnie wychodziłem z zajęć.

Odpaliłem papierosa i zwiesiłem nogi, siedząc na parapecie otwartego okna w moim pokoju. Umówiłem się z kumplem, bo mieliśmy iść razem na piwo.

Był piątek, więc po całym tygodniu pracy u ojca w warsztacie chciałem w końcu wyluzować.

Z powodu rozpoczęcia studiów Lilly miała mniej czasu, zatem nasze wieczorne schadzki w jej pokoju były już rzadkością, ponieważ kiedy pisałem do niej, że idę, ona najczęściej odpowiadała, że już zasypia, bo jest wykończona.

– Gotowy? – odezwał się mój kumpel, który wysiadł właśnie z taksówki.

– Jasne – odparłem, zgasiłem papierosa, zduszając go w popielniczce, i zeskoczyłem na dół.

Mój pokój mieścił się na parterze, więc nie było obaw, że sobie coś połamię.

Tony był moim kumplem właściwie od zawsze i kiedy potrzebowałem męskiego towarzystwa, wybór padał na niego.

Nie zwierzałem mu się jednak z najbardziej osobistych rzeczy.

W zasadzie jedyną osobą, która znała mnie na wylot, była Lilly. Tylko jej dałem dostęp do mojej głowy i po części do serca.

Była prawdziwą przyjaciółką, na którą zawsze mogłem liczyć, choć odbywało się to na naszych dziwnych zasadach.

Przyjaźniliśmy się bowiem tylko tutaj, w naszych domach, na naszych podwórkach. Chodziliśmy nad staw, czasem do sklepu – i to tyle. Nie wychodziliśmy razem do miasta na piwo. Nie mieliśmy wspólnych znajomych. Jakby poza tymi domami nasza przyjaźń się kończyła, a każde z nas szło w swoją stronę.

Tak było od dawna i dopiero kilka tygodni temu zacząłem to dostrzegać i starać się zrozumieć, dlaczego tak robimy.

Może z obawy, że świat zewnętrzny zbyt mocno wpłynąłby na naszą znajomość?

– Dokąd idziemy? – zapytał i przybił mi głośną piątkę, po czym poklepał po plecach.

– Obojętnie – odparłem, wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i odpaliłem jednego.

– Paliłeś przed chwilą – skarcił mnie kumpel, przez co spojrzałem na niego jak na idiotę.

– A ty bawisz się w moją matkę czy w Lilly? – prychnąłem niezadowolony.

Nienawidziłem, kiedy ktoś mi mówił, co mam robić.

– Nie znam ani twojej matki, ani Lilly – odparł złośliwie. – Może powinieneś mnie w końcu poznać bliżej z tą twoją sąsiadeczką. – Poruszył wymownie brwiami.

– Po moim trupie! Zrobisz jej krzywdę.

– Podobno cię nie kręci.

– To moja przyjaciółka i chyba normalne, że nie chcę, byś ją przeleciał dla własnej uciechy.

– Dla jej trochę też – odpowiedział zadziornie, a mnie krew w żyłach się zagotowała.

– Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, przywalę ci w ryj! – warknąłem przez zaciśnięte zęby.

– Ona aby na pewno jest tylko przyjaciółką? – zapytał podejrzliwie. – Zachowujesz się tak, jakby należała do ciebie.

– Skończmy już dyskusję o Lilly! – Uciąłem ten temat. Nie zamierzałem się nikomu z niczego tłumaczyć.

Rozsiedliśmy się w najbliższym pubie. Między nami było tak, że nigdy nie chowaliśmy do siebie urazy. Ta krótka sprzeczka nic nie wniosła w naszą relację.

Trzymałem Lil z dala od moich napalonych kumpli, bo każdy z nich myślał tylko o jednym. Musiałem z przykrością przyznać, że obracam się w gronie imbecyli, którzy kobiety traktują jak laleczki do zabawy.

– Whisky z colą. – Usłyszałem głos kumpla, wyrywający mnie z niemiłych przemyśleń.

Ostatnio dość często myślałem o mojej sąsiadce. Łapałem się na tym, że stoję zawieszony nad jakąś czynnością, zastanawiając się, co robi lub czy ktoś mógł jej robić coś złego, zwłaszcza po takich słowach, jakie usłyszałem od Tony’ego.

– Mieliśmy pić piwo – stwierdziłem, trzymając się wcześniejszych ustaleń.

– Zmieniłem zdanie. – Wzruszył ramionami i rzucił do kelnera. – Dwa razy!

Pokręciłem głową z dezaprobatą i spojrzałem w głąb sali. W kącie zobaczyłem grupkę piszczących dziewczyn, kilku napinających się facetów i Lilly.

Sprawiała wrażenie, jakby za cholerę nie chciała tam być. Znałem jej mimikę na wylot. Uśmiechała się, uczestniczyła w rozmowie, a raczej przytakiwała i starała się nie wypaść z rytmu, ale najzwyczajniej w świecie się nudziła.

W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały, na jej twarzy wymalowała się ulga, a zaraz po niej strach. No tak, byłem znany z tego, że nie przebieram w słowach i potrafię być zbyt szczery.

Nie ruszyłem się, zostawiając ją na pożarcie tym piraniom.

Zajęliśmy miejsca przy barze i choć Tony chciał iść w bardziej ustronny kąt, ja upierałem się, by zostać. Miałem stąd dobre miejsce do obserwacji i mogłem nabijać się z męczarni przyjaciółki.

Tak, byłem złośliwy, bo mogłem ją wybawić z tej sytuacji, ale nie chciała mnie słuchać wcześniej, więc niech teraz cierpi.

Po dłuższym czasie i kilku drinkach zarówno mnie, jak i jej najwyraźniej zaczęły jednak puszczać hamulce. Upust tego miał miejsce, kiedy szła do ubikacji. A żeby to zrobić, musiała przejść obok mnie.

Nawet na mnie nie spojrzała. Była już lekko wstawiona, co również było do niej niepodobne. Chęć przypodobania się tym bogatym dupkom była silniejsza niż zdrowy rozsądek i własne zasady.

Kiedy wracała, chwyciłem ją za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę.

– Co robisz?! – pisnęła wzburzona i obrzuciła mnie lekko mętnym spojrzeniem.

– Jesteś pijana! – warknąłem przez zęby, a cała ta scena zwróciła uwagę jej znajomych.

– I co z tego? – Wzruszyła ramionami i zabawnie czknęła.

Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.

– Jesteś za grzeczna na takie wybryki, panno Sparrow – wyszeptałem.

Tony się tylko przyglądał. Wiedział, że to Lilly, bo zamienili ze sobą kilka zdań. Nie było tak, że kompletnie się nie znali, bo zważając na moją zażyłość z sąsiadką, nie dało się jej całkowicie odseparować.

– A ty zbyt opiekuńczy – wymamrotała.

Jeden z chłopaków z jej ekipy ruszył w naszą stronę. Rozjuszony jak byk na corridzie. Jedynie przewróciłem oczami, spojrzałem jej głęboko w oczy, po czym skupiłem się na intruzie.

– Wyjdziesz w tej chwili ze mną – powiedziałem do dziewczyny, nie spuszczając wzroku z chłopaka.

– Nie jesteś moim ojcem, żeby mi rozkazywać. Ani chłopakiem, ani…

– Zostaw ją, dupku! – krzyknął, przerywając jednocześnie wywód pijanej Lilly.

– Jeśli puszczę ją, będę miał wolną rękę, żeby ci przyjebać – odparłem spokojnie. – A wierz mi, że tego nie chcesz. Ja zresztą też nie – dodałem.

Uniósł dłonie w poddańczym geście i cofnął się o krok.

– Tristan… – jęknęła i spojrzała na mnie błagalnie.

– Jesteś pijana i nie zostawię cię w takim stanie. Pożegnaj się ze znajomymi i wracamy do domu – oznajmiłem tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Ale…

– Lilly, to dla twojego dobra – westchnąłem głośno i zmierzyłem intruza groźnym spojrzeniem.

– Dobrze – powiedziała w końcu.

Była naprawdę mocno wstawiona. Musiała dużo wypić.

– Zmywamy się, Tony – zwróciłem się do kumpla i dopiłem swojego drinka.

– Jasne – mruknął niezadowolony. – Idź do domu, superbohaterze.

– Zamknij się! Widzimy się za kilka dni – rzuciłem na odchodne i wyszedłem, pozwalając Lilly się pożegnać.

Odpaliłem papierosa, wciągnąłem dym do płuc i spojrzałem w rozgwieżdżone niebo.

– Apodyktyczny dupek! – warknęła, kiedy zbliżała się do mnie chwiejnym krokiem.

Objąłem ją w pasie i pocałowałem w skroń.

– Ciebie też dobrze znów widzieć, ptasi móżdżku. – Roześmiałem się i pociągnąłem ją, zmuszając, by ruszyła z miejsca.

Do przejścia mieliśmy jakiś kilometr.

Marzyłem o łóżku i szczerze mówiąc, cieszyłem się, że dzięki tej małej złośnicy mogłem już stamtąd wyjść.

Była dla mnie najważniejsza i nic nie mogłem poradzić na to, że się o nią troszczę.

Chwilami miałem wrażenie, że nie jest dostosowana do obecnego świata. Nie nadążała za nim, stając się podatną na ciosy. Ta krucha dziewczyna tylko udawała twardzielkę, a wewnątrz trzęsła się niczym osika.

Przeżywała wszelkie zmiany i to dzisiejsze wyjście było częścią desperackich starań o dostosowanie się do otoczenia. Szkoda tylko, że to otoczenie nie chciało brać przykładu z niej. Świat byłby znacznie piękniejszy.

– Przepraszam za tego dupka – wymamrotała. – I dziękuję, że mnie stamtąd zabrałeś. Chyba przesadziłam z alkoholem… – Wtuliła się we mnie i kurczowo złapała moją skórzaną kurtkę.

– Nic się nie stało, mała. Dobrze, że nie musisz wracać sama. Jak było?

– Okropnie. Nienawidzę tych snobów.

– To dlaczego starasz się im przypodobać? – zapytałem z rozbawieniem.

– Nie wiem. Może po prostu w końcu chciałabym do kogoś pasować? – powiedziała filozoficznie.

– Pasujesz sama do siebie – odparłem poważnie. – Zostań sobą, a gwarantuję ci, że znajdziesz ludzi, którzy cię zaakceptują. Udając, już nigdy nie zaznasz szczęścia, bowiem w kółko będą cię otaczać ludzie, których normalnie byś omijała.

– Filozof! – prychnęła.

– Mów, jak chcesz, ja wolę określenie „przyjaciel” – powiedziałem, a między nami znów zapadła ta kojąca cisza.

Rozdział 3

Lilly

Usiadłam w milczeniu w ostatniej ławce. Uwielbiałam wykłady z anatomii, ale tego dnia zdecydowanie pragnęłam zapaść się pod ziemię. Nie tyle było mi wstyd za Tristana, co za siebie, że upiłam się tak mocno i pozwoliłam traktować jak gówniarę.

Oceniające spojrzenia znajomych, z którymi byłam w weekend w klubie, dosłownie wypalały mnie na wylot. Czekałam, kiedy ktoś z nich pierwszy się odezwie i skrytykuje zachowanie mojego przyjaciela. Oni go nie znali, więc tym bardziej jego zachowanie mogło im się wydać zbyt stanowcze i agresywne.

Teoretycznie nie potrzebowałam tych ludzi do życia, ale z drugiej strony naprawdę chciałam się dopasować i chociaż trochę poczuć się jak zwyczajna studentka, a nie starsza pani skryta w ciele dwudziestoparolatki. Bo tak chwilami się zachowywałam.

Byłam nudna i choć osobiście tę moją nudę uwielbiałam, to jednak fajnie by było czasem może wyjść z kimkolwiek z domu. Gubiłam się we własnych postanowieniach i potrzebach.

Z Tristanem spotykaliśmy się jedynie u mnie, czasami u niego i w naszym miejscu nad stawem. Nie imprezowaliśmy razem, nie chodziliśmy ze wspólnymi znajomymi na piwo. Tak jakby nasza przyjaźń ograniczała się do najbliższego podwórka, za którego furtką wszystko się kończyło.

Czyżby nagle dopadło mnie pragnienie bycia komuś potrzebną i kochaną?

To było dziwne, bowiem nikt nie wstaje nagle rano z zupełnie odmiennymi priorytetami niż te, z którymi się kładł wieczorem do łóżka.

– Możesz mi wyjaśnić, kim był ten koleś w barze i dlaczego z nim wyszłaś? – burknął Seth, kiedy podszedł do mnie na przerwie.

Stałam z Hailey na zewnątrz budynku.

Oprócz nas były jeszcze dwie inne dziewczyny.

Poczułam dłoń mężczyzny na swoich lędźwiach i lekko się spięłam.

Do tej pory nie posunął się ani razu do takiej bliskości, choć wiedziałam, że chce mnie poderwać.

– Tristan jest moim przyjacielem – odparłam zgodnie z prawdą.

– Coś za mocno się rządzi jak na przyjaciela – powiedział i zaśmiał się złośliwie. – Możesz mu przekazać, że następnym razem nie będę taki potulny i oberwie w łeb za panoszenie się przy tobie. Nie jest mile widziany w naszym gronie.

– Słucham?! – warknęłam i obrzuciłam go gniewnym spojrzeniem.

– Zostawcie nas samych – nakazał pozostałym, a ci o dziwo grzecznie posłuchali.

Chwilami czułam się tu jak w szkole średniej, a nie na studiach. Ludzie potrafili się zachowywać bardzo dziecinnie. Mój przyjaciel był nadopiekuńczy, a z kolei Seth wydawał się zwyczajnym egoistą.

– I kto tu się rządzi? – zapytałam poirytowana i odsunęłam się na taką odległość, by nie mógł mnie dotknąć.

Oplotłam ramiona wokół talii, tworząc z nich swego rodzaju tarczę. Od samego początku roku Seth wyrażał zbyt mocną ochotę na poderwanie mnie. Nie pomagały moje odmowy i zapewnienia, że nie potrzebuję żadnych związków. Musiałam przyznać, że jest naprawdę wytrwały i uparty.

– Tylko przyjaciel? – Jego głos momentalnie złagodniał.

Zauważył chyba, że znów mu się wymykam. Nie lubiłam zazdrośników i mężczyzn, którzy chcieli kobietę tylko dla siebie.

– Traktuję go jak brata. Znamy się całe życie – odparłam też dużo spokojniej.

Seth był fajnym facetem.

Trochę zbyt pewnym siebie, ale to raczej działało na jego plus. Problem polegał na tym, że ja naprawdę nic do nikogo nie mogłam poczuć, przez co nie miałam w sobie potrzeby miłości, związku i wszystkiego, co się z tym łączyło.

Może i bym chciała, ale nie zamierzałam się zmuszać i wchodzić w sztuczne relacje. Dobrze mi było samej, jednocześnie coraz częściej zaczynałam rozmyślać o tym, czy kiedykolwiek sobie kogoś znajdę i czy powoli nie zbliża się taki czas, by się z kimś połączyć.

Czułam się coraz bardziej zagubiona, a nowe miejsce i ludzie nie pomagały w tym, by dalej być nudną sobą. Odkąd zaczęłam studia, coś mi się też poprzestawiało w głowie i moje życie wiecznego singla zaczynało powoli być zagrożone.

– W takim razie dlaczego potraktował mnie jak namolnego gówniarza?

Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i stanął w rozkroku, wbijając we mnie pełne zainteresowania i pożądania spojrzenie.

Nie byłam pewna siebie ani zarozumiała, ale zauważyłam, że podobam się mężczyznom. Wielu z nich zwracało na mnie uwagę, a na naszym roku dosłownie nie mogłam się od nich opędzić. Seth był najbardziej upartym zawodnikiem.

– Jest czasami nadopiekuńczy, jak starszy brat. – Wzruszyłam ramionami i mimowolnie się uśmiechnęłam, bo przypomniał mi się tamten wieczór i to, jak bezpiecznie się przy nim czułam.

– Odwiozę cię dzisiaj po zajęciach do domu – oznajmił jak gdyby nigdy nic i podszedł bliżej.

Zamarłam, a mój wzrok spoczął na jego wargach.

Kiedy jednak napotkałam jego płonące spojrzenie, zawstydzona odwróciłam głowę, bo niechętnie musiałam przyznać, że ciekawi mnie i interesuje. Tylko wciąż bałam się z kimkolwiek związać albo chociażby spróbować.

– Nie ma takiej potrzeby.

– Nalegam. Nic ci przecież nie zrobię. – Położył dłoń na moim policzku i przejechał kciukiem po skórze. Poczułam, jak rumieniec oblewa moją twarz.

Z tej krępującej sytuacji uratował mnie sygnał rozpoczynających się zajęć. Ruszyłam przed siebie niczym taran, ale dosłownie po chwili Seth pojawił się obok.

– Idziemy na te same zajęcia i zapewniam się, że nie musimy na nie biec – odparł roześmiany i splótł nasze palce.

– Co ty robisz? – Wyszarpałam rękę i jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku.

– Próbuję jakoś do ciebie dotrzeć – wyznał skruszony. – Nie pomogły inne sposoby, więc zamierzam działać bezpośrednio.

Coś się zmieniło ostatnio w jego zachowaniu. Kilka miesięcy temu był zarozumiałym dupkiem, a teraz nagle okazało się, że można z nim nawet pogadać i o dziwo jest naprawdę fajny.

Musiałam zachować czujność, bo tak radykalne zmiany nie zawsze były podyktowane jedynie dobrymi intencjami. Wolałam dmuchać na zimne niż później cierpieć.

Nie miałam silnej psychiki, twardej dupy i serca z kamienia. Właśnie przez to, że wewnątrz byłam krucha i łatwopalna, starałam się unikać wszelkiego rodzaju sytuacji lub relacji, które mogłyby mnie złamać.

– Lilly! – warknął i pociągnął mnie za łokieć, zmuszając, bym przerwała swoją dziką szarżę korytarzami ogromnego budynku. – Zaczekaj no, bo przy tobie tracę oddech.

– Musisz zatem więcej biegać – odparłam zgryźliwie. – Chcę iść już na zajęcia.

– Nasza randka aktualna? – zapytał, na co zmarszczyłam brwi.

– Randka? Przed chwilą mówiłeś, że tylko odwieziesz mnie do domu – prychnęłam.

– Odwiozę po randce. – Obdarzył mnie pięknym uśmiechem.

– Nie dziś – powiedziałam i znów ruszyłam przed siebie.

Sala wykładowa mieściła się na samym końcu tego gmachu i myślałam, że nigdy tam nie dotrę. Wykładowcą był dobry znajomy mojego taty, więc naprawdę nie chciałam się spóźnić, a to się właśnie w tej chwili działo.