Pamiętnik Świętego Mikołaja - Zabokrzycki Adam - ebook + książka

Pamiętnik Świętego Mikołaja ebook

Zabokrzycki Adam

4,2

Opis

W Laponii doszło do sensacyjnego wydarzenia. Święty Mikołaj udostępnił dzieciom swój pamiętnik! Pamiętnik został natychmiast przetłumaczony na wszystkie języki świata i oto także polskie dzieci mogą się dowiedzieć o tym, co dotąd trzymane było w głębokiej tajemnicy: Kim jest tak naprawdę Święty Mikołaj? Czy sędziwy Święty idzie z postępem czasu? Czy zamierza coś zmienić w tradycji mikołajek i świąt Bożego Narodzenia? Jak wygląda jego codzienne życie? Kto pomaga mu produkować i rozwozić po całym świecie miliony prezentów? Jak zorganizowana jest praca w sławetnej fabryce zabawek? Czy było już jakieś dziecko, które Święty Mikołaj zaprosił na przejażdżkę swoimi saniami? Ni mniej, ni więcej jak 7 tajemnic Świętego Mikołaja do odkrycia w tej pasjonującej książce, napisanej i zilustrowanej z fantazją i poczuciem humoru, a zarazem stającej w obronie chrześcijańskich wartości.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 60

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (17 ocen)
8
6
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




PIERWSZA TAJEMNICA Codzienne życie Świętego Mikołaja

– Cock-a-doodle-do! Kukuryku! – zapiał kogut w dwóch językach. Święty Mikołaj miał ponad tysiąc siedemset lat, a mimo to był bardzo postępowy i – o czym przekonacie się niebawem – za pan brat z najnowszymi cudeńkami techniki. W kwestii budzika wolał jednak rozwiązania tradycyjne. Zawsze, od pierwszych chwil życia na ziemi po dziś dzień, budził go wierny kogut.

– Cock-a-doodle-do! Cocorico! – powtórzył budzik z czerwonym grzebieniem, tym razem w wersji angielsko-francuskiej.

– Co u licha?! – mruknął Święty Mikołaj. Poruszył nerwowo wąsem i nasunął szlafmycę głębiej na oczy. – Ledwie przyłożyłem głowę do poduszki, a tu pobudka? Niemożliwe! Musiało mi się coś przyśnić – wymamrotał i przewrócił się na prawy bok.

– Kukuryku! – rozległo się po raz trzeci. No teraz nie było już wątpliwości.

Święty Mikołaj otworzył najpierw prawe oko, potem lewe…

– Faktycznie, słońce w całej krasie. Trzeba wstawać i brać się do roboty – powiedział półgłosem i rześko zeskoczył z łóżka.

Przeciągnął się kilka razy, zrobił parę skłonów i poczuł się jak nowo narodzony. Był koniec lipca. Słońce w Laponii – pięknej lesistej krainie na północy Europy, w której mieszka Święty Mikołaj – świeciło o tej porze roku dzień i noc i w ogóle nie zachodziło.

– Dobra nasza – stwierdził dobroczyńca wszystkich dzieci na świecie – najpierw mycie, potem śniadanie i do dzieła. Muszę przejrzeć najnowsze zamówienia na prezenty złożone przez Internet oraz przysłane w SMS-ach i tradycyjną pocztą, czyli dostarczone w formule snail mail.

Święty Mikołaj zawsze jadał skromnie, no chyba że Wielki Bruno – niedźwiedź pracujący na co dzień jako listonosz leśny – podrzucił mu na obiad łososia złowionego w krystalicznie czystej wodzie rzeki Kemi lub Rapa. Taki łosoś to dar niebios, najlepsze lekarstwo na jego sfatygowane serce.

Tego dnia Święty Mikołaj przygotował sobie na śniadanie dwa jajka na miękko, od siostry budzika, kokoszki Velmy, świeżutki chleb żytni z odrobinką masła i – jak co dzień – solidną łyżkę miodu, dzięki któremu nigdy nie miewał kwaśnej miny. Nawet wtedy, gdy dzieci prosiły go o rzeczy… zupełnie nie dla dzieci. Na koniec miał zamiar wypić aromatyczną kawę z mlekiem renifera. Delicje!

Ledwie Święty Mikołaj zasiadł do stołu, rozległ się dźwięk SMS-a, a na ogromnym panelu odbiorczym, gdzie były wyszczególnione wszystkie kraje świata, wyświetliła się nazwa w czterech językach: „Polska, Poland, Polen, Pologne”.

– Wiadomość z Polski? Ciekawe od kogo – powiedział do siebie Święty Mikołaj.

Nacisnął przycisk i odczytał treść SMS-a. Znał język polski, podobnie jak i wszystkie inne języki świata, jednak polskie zbitki spółgłoskowe, takie jak grz, szcz, chrz czy żcz, były naprawdę trudne do wymówienia nawet dla takiego poligloty jak on.

Autorem SMS-a był ośmioletni Krzyś z Warszawy. Jako fan NBA marzył o bilecie na finał rozgrywek ligi koszykarskiej.