Paleta uczuć - Renata Czaban-Kryczka - ebook + książka

Paleta uczuć ebook

Renata Czaban-Kryczka

4,0

Opis

Łucja od dawna kocha się w Dominiku. Paulina wciąż wzdycha do brata swojej najlepszej przyjaciółki. Żadna z nich nie podejrzewa, że nadchodzące lato będzie przełomowym czasem w ich życiu. Obie dziewczyny bowiem w końcu zaznają prawdziwej, odwzajemnionej miłości. Letnie spacery w świetle księżyca, wycieczki rowerowe, pływanie w jeziorze i bezsenne noce spędzone na rozmowach z ukochanymi... Wydaje się, że ta sielanka mogłaby trwać wiecznie. Wkrótce jednak pewne wydarzenia z przeszłości położą się cieniem na tym idealnym, wakacyjnym obrazku.
Jak poradzą sobie bohaterowie w zderzeniu z trudną do zaakceptowania rzeczywistością? Czy wybory, jakich dokonają, pozwolą im stworzyć dojrzałe, w pełni udane związki?

Często miała jego obraz przed oczami. Mimo że wówczas był ze swoją ówczesną dziewczyną, to wywarł na Pauli duże wrażenie. Zafascynował ją. Był tak różny od tych wszystkich chłopaków, z jakimi miała do czynienia. Wiadomo, był starszy, dojrzalszy, ale też pełen czaru i uroku. Wiedziała, że jeśli kiedykolwiek miałaby się ponownie zakochać, to tylko w nim. Jedyna rzecz, jaka u niego raziła, to jego rozwiązłość, z którą Paulina nie miała zamiaru się zmagać. Wolała więc trzymać się od niego z daleka, co jednak nie było zbyt łatwe, zważywszy na fakt, że to ukochany brat Łucji. Chcąc nie chcąc, dostała go w pakiecie razem ze swoją przyjaciółką.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 555

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (39 ocen)
18
8
8
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ROZDZIAŁ 1

Gdy Łucja opuszczała salę po ostatnim egzaminie tego semestru, poczuła, że w jej życiu wkrótce zajdą duże zmiany. Była zadowolona z tego, co jej do tej pory ofiarowało, jednak brakowało w nim ekscytacji. Lubiła spokój i harmonię, ale w ostatnich latach nic ciekawego się w jej życiu nie wydarzyło. Postanowiła więc chwycić byka za rogi i zmienić tyle, ile się da, nie robiąc przy tym spustoszenia.

Miała kochającą rodzinę, która na pewno zaakceptuje zmiany, jakie wprowadzi. Rodzice wspaniali, a rodzeństwo niesamowicie fajne: starszy brat Adrian, z którym jest najbliżej, oraz bliźniacy, M razy dwa – Mikołaj i Malwina. Oboje są cudowni, ale o całe pięć lat młodsi. Teraz z każdym rokiem ta różnica się zaciera, ale do niedawna była dość istotna.

Z Adrianem różnica wieku wynosi tylko trzy lata, więc nigdy nie miała wrażenia, że brat jest dużo od niej starszy. Łączy ich wiele wspólnych zabaw i przygód. Młodsze rodzeństwo było dla nich bardziej jak maluchy, które się przypałętały, niż jak towarzysze zabaw. Ale teraz Malwina stała się jej młodszą przyjaciółką, a Mikołaj kumplem dla starszego brata. Jest już w takim wieku, że bracia mogą razem iść na piwo, pogadać o dziewczynach.

Miała też grono zaufanych przyjaciół, zarówno wśród dziewczyn, jak i chłopaków. Ostatnio najważniejszą przyjaciółką stała się jej koleżanka ze studiów – Paulina. Ta dziewczyna wiele razy udowodniła, że jest osobą, na którą zawsze może liczyć.

Osobą, która potrafi skutecznie pocieszyć, ale też i skutecznie zwrócić uwagę, gdy, nie daj Boże, człowiek źle się zachowa lub źle postąpi. Taka właśnie jest Paula. Zaprzyjaźniły się od razu, cztery lata temu i od tamtej pory były dla siebie bardziej jak siostry niż koleżanki. Właśnie za chwilę się zobaczą. Mają jeszcze kilka godzin, zanim rozjadą się do domów. Jednak nie rozstają się na długo, bo za dwa tygodnie Paula ma przyjechać do Łucji, zaś Łucja w sierpniu ma odwiedzić Paulę.

– Łucjo, zaczekaj.

Łucja zatrzymała się i zaczekała, aż Paulina do niej podejdzie. Paula niestety ostatni egzamin miała jeszcze przed sobą. Dopiero za kilka dni będzie wolna.

– Jak ci poszło? – spytała przyjaciółkę.

– Nieźle, dostałam piątkę. Całe szczęście, że to już ostatni egzamin w tym semestrze. Miałam pytanie dotyczące dystrybucji selektywnej i musiałam opisać rodzaje argumentacji w procesie sprzedaży – wyrecytowała Łucja spokojnie.

– A ja miałam opowiedzieć o optymalnych cenach produktu. – Paula wzięła Łucję pod rękę i udały się w stronę kawiarenki. – O której wyjeżdżasz do domu?

– Mam nadzieję, że o siedemnastej. Adrian obiecał, że będzie po szesnastej. Wyjedziemy, jak tylko zniesiemy moje rzeczy, więc najszybciej, jak się da. – Łucja zapatrzyła się przed siebie. Z zadumy wytrącił ją kelner. Zamówiły po małej kawie i powróciły do przerwanej rozmowy.

– Paula, oczywiście pamiętasz o naszych planach, prawda? Mam nadzieję, że Adam nie zawrócił ci na tyle w głowie, abyś zapomniała o przyjeździe do mnie. – Z rozbawieniem spojrzała na przyjaciółkę.

– No co ty! Adam nie ma nic do powiedzenia, jeśli chodzi o moje plany wakacyjne. – Szybko odwróciła twarz, aby nie spojrzeć Łucji w oczy.

– Słuchaj, co się stało? Już się nie spotykacie? Myślałam, że to coś poważnego, byliście taką fajną parą, a Adam wydawał się taki zakochany. – Przez stolik chwyciła Paulinę za rękę. – I dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że coś się stało?

– Nic się nie stało. No, może poza tym, że nie chciałam mu dać tego, czego oczekiwał po kilku randkach. Ja już nic nie rozumiem. Jestem jakimś dziwolągiem tylko dlatego, że nie chcę iść na trzeciej randce do łóżka.

– Nie martw się. I nie, nie jesteś żadnym dziwolągiem. A jeśli tak, to ja też jestem, i całkiem mi z tym dobrze – zachichotała. – Zobaczysz, jak do mnie przyjedziesz, dopiero zaszalejemy. Wiesz, mówiłam ci tyle razy, że latem u nas jest wielu wczasowiczów. Większość to warszawiacy, młodzi i przystojni. A ja, wychodząc z sali, postanowiłam, że zmienię trochę swoje dotychczasowe życie. I mam zamiar to zrobić właśnie w te wakacje. Zaszalejemy. Oczywiście w granicach rozsądku – dodała.

– Jesteś kochana, zawsze wiesz, jak mi poprawić humor. Od razu mi lepiej. Chodź, dopijemy kawę i pomogę ci się do końca spakować. – Dziewczęta w lepszych humorach opuściły kawiarnię.

Gdy zbliżały się do akademika, drogę zastąpił im przystojny blondyn o niesamowicie niebieskich oczach, niemal identycznych jak oczy Łucji. Trudno byłoby nie zauważyć, że to rodzeństwo. Są do siebie tak bardzo podobni. Gdziekolwiek Paula by go nie zobaczyła, od razu domyśliłaby się, kogo ma przed sobą.

Tyle razy widziała go na zdjęciach i kilka razy na żywo, ale to nie odzwierciedlało jego aparycji. Kiedy się uśmiechnął, serce Pauli zadrżało. Jeszcze żaden mężczyzna tak na nią nie podziałał. Czuła, że się czerwieni, i miała wrażenie, że cały mózg jej wyparował. Już po ostatnim razie, gdy się widzieli, nie mogła o nim zapomnieć.

Często miała jego obraz przed oczami. Mimo że wtedy był ze swoją ówczesną dziewczyną, to wywarł na Pauli duże wrażenie. Zafascynował ją. Był tak różny od tych wszystkich chłopaków, z jakimi miała do czynienia. Wiadomo, był starszy, dojrzalszy, ale też pełen czaru i uroku. Wiedziała, że jeśli kiedykolwiek miałaby się ponownie zakochać, to tylko w nim. Jedyna rzecz, jaka u niego raziła, to jego rozwiązłość, z którą Paulina nie miała zamiaru się zmagać. Wolała więc trzymać się od niego z daleka, co jednak nie było zbyt łatwe, zważywszy na fakt, że to ukochany brat Łucji. Chcąc nie chcąc, dostała go w pakiecie razem ze swoją przyjaciółką.

– Adrian! Braciszku, co ty tu robisz tak wcześnie? Jeszcze nie jestem gotowa do wyjazdu! – Łucja rzuciła się bratu w ramiona.

– Spokojnie, siostrzyczko, mamy czas. – Rozbawiony ujął jej rękę, jednocześnie z zaciekawieniem obserwując koleżankę siostry.

– Ach tak? Paulinko, chyba pamiętasz mojego niesfornego, niebezpiecznego starszego brata Adriana. – Zwróciła wzrok w stronę chłopaka. – Pamiętasz Paulę, prawda?

– Bardzo mi miło znów cię widzieć. Pamiętam ją doskonale. Cały czas o niej opowiadasz. – Pochylił się nad Pauliną i z nonszalancją cmoknął ją w dłoń. – Ostatnio, gdy się widzieliśmy, byłem, co prawda, zajęty, ale zapamiętałem, jak jesteś piękna. No i okazuje się, że moja pamięć mnie nie zawodzi.

Łucja zwróciła uwagę na zaczerwienione policzki przyjaciółki. Wydała jej się dziwnie zakłopotana.

– Ja też ciebie nie zapomniałam. Zresztą przy Łucji to niemożliwe. Wiele o tobie opowiada. Oj, wiele. – Zaśmiały się obie. Adrian, niczym niezrażony, zwrócił się do siostry:

– Siostrzyczko, idź się przygotuj, przyjdę po ciebie za godzinę. A czy ty, Paulo, zgodzisz się oprowadzić mnie po miasteczku studenckim? Chciałbym zobaczyć, co się tu zmieniło przez ostatnie cztery lata. – Posłał jej jeden ze swoich uwodzicielskich uśmiechów.

Dziewczyna z przyjemnością przystała na propozycję tego ciemnego blondyna o niebieskich jak niebo w słoneczny dzień oczach. Chłopak niezmiernie ją intrygował.

– Z przyjemnością, chociaż miałam pomóc Łucji. – Spojrzała na przyjaciółkę.

– Nie ma już nic do pakowania. Idźcie, ja sobie poradzę. Będę czekała w naszym pokoju – powiedziała dziewczyna.

Łucja jeszcze chwilę stała i przyglądała się oddalającej się parze. Wspominała, jak to było cztery lata temu, gdy stała mniej więcej w tym samym miejscu i cieszyła się, że jest już studentką.

***

Cztery lata wcześniej

 

Kiedy po raz pierwszy pojawiła się na kampusie, zachwyciło ją niemal wszystko, co tu się działo. Kierując się do swojego akademika, przystanęła na małym placyku. Rozglądała się na wszystkie strony. Nikogo tu wówczas nie znała. Wszyscy jej znajomi z liceum rozjechali się po całej Polsce. Ona wybrała Olsztyn, dlatego że studiował tu jej starszy brat i mówił wiele dobrego o tym uniwersytecie, a zwłaszcza o tutejszych wykładowcach.

Miała już wszystko zaplanowane. Zaczyna od ekonomii, chce uzyskać jak najlepszą średnią. Dobrze, gdyby udało się uzyskać stypendium naukowe, bo odciążyłoby to rodziców. A na drugim roku chciałaby zacząć studiować filologię angielską. Przejść na system indywidualnego nauczania i pięć lat zrobić w dwa albo w dwa i pół roku. Takie miała plany. Być może trochę za ambitne, ale lepiej mierzyć wyżej, żeby było z czego zrezygnować.

Stała już dłuższą chwilę i przyglądała się ludziom. Nie była osobą jakoś szczególnie zacofaną. Dużo z rodzicami podróżowała, sporo widziała, nie tylko w Polsce. Odbyli całą rodziną wiele wycieczek zagranicznych, ale nawet w zachodnich krajach nie widziała takich dziwolągów, takich ekscentryków, po prostu tylu niezwykłych, młodych ludzi.

Te ubrania, fryzury, makijaże, tak różne i tak niesamowicie intrygujące. Miała nadzieję, że na jej kierunku i na jej roku będzie miała okazję poznać wielu różnorodnych ludzi. Gdy tak stała i dumała, zobaczyła niezwykle piękną dziewczynę. Szła w jej kierunku. Miała plecak zarzucony na jedno ramię i rozmawiała z zabójczo przystojnym mężczyzną. Łucja stała jak zamurowana. Przyglądała się tej parze i uśmiechnęła się do siebie. Dziewczyna była w jej wieku, widać było, że też jest nowa. Wysoka i szczupła, a mimo to zaokrąglona tam, gdzie powinna być zaokrąglona młoda kobieta. Ale to nie jej szczupła sylwetka zwracała uwagę, lecz długie, piękne, grube, rude włosy zaplecione w warkocz, a do tego zjawiskowe, ogromne, zielonoszare oczy. Wypisz wymaluj Anna Shirley, czyli Ania z Zielonego Wzgórza. Łucja nie mogła się powstrzymać, podbiegła do tej pary i uśmiechnęła się.

 

– Dzień dobry! Jestem Łucja Orzechowska. Czy mam przyjemność z Anią Shirley? – zapytała z szerokim uśmiechem.

– Niestety, ale muszę cię rozczarować. Jestem tylko zwykłą Pauliną Radecką – odpowiedziała dziewczyna, również uśmiechając się do Łucji. – Ale zdarza mi się tak samo często być w „otchłani rozpaczy”. Jestem też tak ambitna jak Ania, nie lubię, jak żartuje się z mojego wyglądu, jestem lojalna, mądra i odważna – zaśmiała się. – Dość już tej autoreklamy. Miło mi cię poznać, Łucjo. A to mój tata, Waldemar Radecki.

– Tato, moja koleżanka Łucja, chyba mogę już tak mówić? – zapytała, przyglądając się nowo poznanej koleżance.

Pan Waldemar uścisnął dłoń Łucji i obdarzył dziewczynę szerokim, zniewalającym uśmiechem.

– Miło mi panią poznać. Mam nadzieję, że się panie polubią i że będzie to początek wielkiej przyjaźni.

– Jestem tego pewna. Ale mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. W pierwszej chwili nie skojarzyłam nazwiska, ale okazuje się, że będziemy zajmowały ten sam pokój w akademiku.

– To cudownie! – ucieszyła się Paulina. – Tatku, widzisz, ile mnie dziś spotyka przyjemności?

– Cieszę się. Będzie wam się dobrze razem mieszkało, jestem o tym przekonany.

– To co, idziemy zanieść bagaże? – zapytała Łucja. – W pokoju jest mój tata. Zaniósł już tam część moich rzeczy. Ja chciałam trochę poobserwować otoczenie. Musisz wiedzieć – zwróciła się do Pauliny – że bardzo lubię obserwować otoczenie oraz ludzi. Tak więc nie zdziw się, jeżeli się czasami zatrzymam i będę patrzeć na osoby wokół nas zgromadzone.

– Postaram się to zapamiętać.

Kiedy dotarli do pokoju, Łucja przedstawiła swojego tatę.

– Panie Waldemarze, Paulinko, to mój cudowny tata, Paweł Orzechowski.

Pan Paweł ucałował delikatnie dłoń Pauli i uścisnął dłoń panu Waldkowi.

– Miło was poznać. Pani Paulinko, kogoś mi pani przypomina.

– Tak, tatku, na pewno Anię z Zielonego Wzgórza – zaśmiała się Łucja. – Ja też tak zareagowałam.

– No tak, ale nie o Anię mi chodzi. Moja babcia miała tak samo śliczne włosy jak pani, oczy też miała w podobnym kolorze. A jej temperament znany był w całej wiosce. Dziadek często musiał uciekać z domu, jak wrócił po kieliszeczku. Wszyscy się jej bali. Była naprawdę piękną, do tego bardzo mądrą kobietą, ale charakterek miała paskudny – zaśmiał się głośno. Pozostali zawtórowali mu równie gromkim śmiechem.

– Mogę zaręczyć za Paulinkę, charakter u niej jest raczej spokojny. Ale jak się bardzo zdenerwuje, to lepiej być nieco dalej od niej – powiedział radosnym głosem pan Waldemar.

– Tato! Co ty wygadujesz? Ja się nigdy nie denerwuję, jestem oazą spokoju. – Zatrzepotała rzęsami, uśmiechając się szeroko.

– To co, zostawiamy bagaże i może udamy się do miasta? Zjemy jakiś obiad. Panie Waldku – tata Łucji zwrócił się do drugiego mężczyzny – daleko ma pan do domu?

– Jestem z Gdańska. Paulinka mieszka w Mielnie razem z matką. Mogę cały dzień spędzić w Olsztynie. Lubię jeździć nocą.

– To co, dziewczynki, rozpakujecie się później, a teraz potowarzyszycie nam, starym piernikom?

– Tato, nie wyjeżdżaj mi tu ze starym piernikiem. Jesteś tylko panem w średnim wieku. – Poklepała ojca po plecach. – Z chęcią będziemy wam towarzyszyć. Co ty na to? – zwróciła się do Pauliny.

– Idziemy!

Tak zaczęła się przyjaźń między Łucją a Anią. Wróć, między Łucją a Pauliną. Dziewczyny bardzo się polubiły, a tata Łucji w Paulince zobaczył swoją synową dla najstarszego syna Adriana. Wiedział, że teraz ona i Adrian są za młodzi na tak poważny związek, ale może za kilka lat, kto wie… Panowie też przypadli sobie do gustu. Wyrazili chęć spotkania się w przyszłości.

Łucja wiele opowiadała Pauli o swojej rodzinie: o rodzicach, braciach i cudownej młodszej siostrze. Paula opowiedziała o swoich rodzicach i przyjaciołach. Żałowała, że nie miała nigdy siostry, tylko młodszego przyrodniego braciszka, którego bardzo kochała.

***

Kiedy już skończyła wspominać swój pierwszy studencki dzień, udała się do swojego pokoju, aby dokończyć pakowanie. Nie bardzo jej to szło, gdyż nigdy nie była osobą zbyt dobrze zorganizowaną. Takie sprawy najczęściej zostawiała na ostatnią chwilę. Tym razem mobilizowały się wzajemnie z Paulą, ale i tak zostało jeszcze kilka rzeczy, które należało spakować.

Nie zabierały wielu klamotów, ale nawet po selekcji zapełniały one kilka kartonów i toreb. Część rzeczy już rozdały ludziom z młodszych roczników, reszta też miała trafić do innych pokoi. Po wakacjach chciały coś wynająć w „mieście”. Miały już dosyć tych studenckich imprez. Tych kłótni po i w trakcie balang. Niektórzy studenci potrafili imprezować codziennie. I nic ich nie obchodziło, że niektórzy chcą się uczyć czy po prostu mieć chwilę spokoju.

Dlatego też uważały, że wynajęcie mieszkania to w tym wypadku najlepsza rzecz. Obie miały pieniądze z udzielanych korepetycji albo z nauczania w szkole językowej. Łucja miała nadzieję, że też nieźle zarobi w firmie brata. Adrian otwierał oddział w Olsztynie. Bardzo jej zależało, aby zarobić pieniądze na wynajem, bo chciała odciążyć rodziców. Jej rodzeństwo Mikołaj i Malwina w tym roku mieli zacząć studia. Oboje chcieli studiować w Warszawie. I teraz był czas, aby rodzice skupili się na tej dwójce.

Po spakowaniu ostatniego kartonu przysiadła na swoim już starym łóżku i rozpłakała się. Sama nie wiedziała, dlaczego te łzy pociekły. Pewnie to tęsknota za latami, które tu spędziła. Tak to już chyba jest, że ten czas, który tu spędziła, zawsze będzie przywoływać miłe i te mniej miłe wspomnienia.

ROZDZIAŁ 2

Adrian i Paulina spacerowali pomiędzy budynkami osiedla studenckiego.

– Wiesz, gdy cię zobaczyłem pierwszy raz, to pomyślałem, że odwiedziła nas Ania Shirley. Ten sam kolor włosów, ten sam kolor oczu, no i te niesamowicie piękne piegi na twoim nosku – powiedział Adrian, uśmiechając się do dziewczyny.

– Jesteś taki sam jak twoja siostra. Ona też nazwała mnie Anią z Zielonego Wzgórza, gdy mnie pierwszy raz zobaczyła cztery lata temu.

– No bo bardzo ją przypominasz. – Adrian przyglądał się dziewczynie bardzo wnikliwie, na co ona reagowała rumieńcem na policzkach. Było jej tak ładnie z tymi czerwonymi policzkami. Nie mógł uwierzyć, że wcześniej nie był świadomy tego, jaka jest śliczna. Zawsze zwracał na nią uwagę, gdy była w pobliżu, ale dziś, gdy ujrzał ją, jak szła wraz z Łucją, jego serce zabiło tak mocno, jakby miało zamiar zaraz gdzieś wyskoczyć. Zobaczył ją w zupełnie innym świetle. Zapragnął jej tak, jak jeszcze nigdy wcześniej nikogo nie pragnął.

– Tak, wiem. Wiele osób mi to mówiło. Nawet twoja mama – odpowiedziała Paula.

– Pamiętam, jak Łucja była chora, miała wtedy około sześciu lat. Mama była zajęta bliźniakami, tata jej pomagał. A Łucja leżała biedna w łóżku i narzekała na nudę. Była osłabiona, nie mogła sama za bardzo czytać, więc poprosiła mnie, żebym jej poczytał. Całą serię książek o Ani dostała na urodziny i dotychczas nie miała czasu ich czytać. Zasiadłem pod oknem w jej pokoju i zacząłem czytać, i wyobraź sobie, że tak mnie wciągnęła ta historia, że przychodziłem do niej przez kilka dni, aż w końcu przeczytałem jej całą serię. Jednego dnia strasznie się zdenerwowałem, bo podczas gdy ja byłem w szkole, ona sobie czytała. Musiała jeszcze raz przebrnąć przez tę część, którą już przeczytała. Ale te książki były tak wciągające, że nie miała nic przeciwko – zaczął wspominać.

– Tak, Łucja mi opowiadała, jak to jej brat zakochał się w głównej bohaterce – zaśmiała się. – Ale tak poważnie to byłeś dobrym bratem. Chwali ci się to, że poświęciłeś jej tyle czasu podczas choroby. Ja zawsze chciałam mieć starszego brata, który by mnie chronił – zakończyła ze smutkiem.

– Zdaje się, że Łucja mówiła, że masz brata.

– Tak, mam cudownego przyrodniego brata, ale on jest ode mnie młodszy o prawie osiem lat.

– No tak, ja też mam młodsze rodzeństwo i też są ode mnie młodsi o osiem lat. Wcześniej ta różnica była zauważalna bardziej, teraz już trochę się zaciera. Oboje są nad wyraz dojrzali, więc dogadujemy się bez problemów. No, może z małymi wyjątkami. – Uśmiechnął się do dziewczyny. – Paulinko, powiedz mi, czy kręci się przy tobie jakiś Gilbert?

– Żadnego Gilberta nie ma. Ale to nie znaczy, że wskoczę ci do łóżka. – Popatrzyła mu w oczy.

– A kto tu mówi o wskakiwaniu do łóżka, wystarczy, że się w nim położysz – zaśmiał się, ale widząc twarz dziewczyny, spoważniał. – Przepraszam, ja tylko żartuję z tym łóżkiem.

– Słuchaj, wiele o tobie słyszałam, trochę też widziałam, a to, co widziałam, nie podobało mi się. Traktujesz kobiety przedmiotowo.

– Mówisz, przedmiotowo… może i masz rację. Ale związki, w których dotychczas byłem, opierały się głównie na seksie. Dziewczyny, z którymi się spotykałem, tak samo podchodziły do tych spraw. Liczył się dobry seks i nic poza tym. Od czasu do czasu spotykaliśmy się gdzieś w mieście. Połowa z nich lubiła się mną przechwalać przed koleżankami.

– I co, nie złościło cię to, że traktują cię jak… jak trofeum? – spytała zdumiona.

– Ja tak tego nie widzę. Może i byłem trofeum, ale przyznaj, że całkiem niezła ze mnie nagroda. – Znów posłał w jej stronę uśmiech zwycięzcy.

– Rzekłabym, że pierwszorzędna – odpowiedziała z przekąsem.

– Po co ta ironia? Nie musisz ze mnie od razu kpić. Jestem, jaki jestem. Lubię czasem się zabawić, te dziewczyny też. One od początku wiedziały, o co w tym wszystkim chodzi. Że nie mają szans na poważny związek. Pół roku to maksymalny czas, kiedy się spotykaliśmy. Potem koniec. Przeważnie rozstania były bezbolesne. – Wzruszył ramionami i zapatrzył się przed siebie.

Paula stała i przyglądała mu się. Nie wierzyła, że jest tak pusty, za jakiego chce uchodzić. Z opowiadań przyjaciółki wiedziała, że lubi on pomagać ludziom, którym coś w życiu nie wyszło, że jest wolontariuszem, często w szpitalach odwiedza chorych, i to głównie na onkologii, wiedziała też o tym, że gdy tylko jest w rodzinnym domu, chodzi do swojej byłej szkoły i udziela za darmo korepetycji z matematyki. Więc jego obraz, jaki jej się teraz ukazał, nie podobał jej się zupełnie.

– A czy żadna z nich się w tobie nie zakochała? Nie chce mi się wierzyć, że do tego nie doszło. – Zadając to pytanie, chciała wywnioskować, jak on podchodzi do poważnych związków.

– Wiesz, tego to nie wiem, żadna z nich mi tego nie mówiła. Ale jak mogły się we mnie zakochać, skoro tak naprawdę mnie nie znały? Nie interesowało ich to, co lubię czytać, oglądać, czym się zajmuję w wolnej chwili – powiedział z goryczą i drwiną.

– Teraz to ty jesteś ironiczny – odparła, ale w duszy przyznała mu rację. No bo jak można zakochać się w kimś, o kim nic się nie wie?

– Masz rację. Przepraszam. Ale twoje słowa dały mi do myślenia. – Szli dalej, chwilę milcząc. Ale ta cisza wcale nie była męcząca, ona była taka naturalna.

– John Grisham, Frederick Forsyth, Robert Ludlum i… chyba Sidney Sheldon, jeśli się nie mylę. Lubisz oglądać głupkowate komedie, niekoniecznie romantyczne, i udzielasz się jako wolontariusz. – Przestała mówić, gdy tylko zobaczyła jego spojrzenie. Patrzył na nią jak na jakiegoś dziwoląga. – Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć. – Zaczerwieniła się po same korzonki włosów.

– Spoko. Widzę tylko, że moja siostrzyczka dużo o mnie opowiadała.

Jezu! Ta dziewczyna jest niesamowita. Piękna, mądra, a do tego tak naiwnie rozkoszna. Ona zna mnie prawie tak jak rodzina. Musiały wiele o mnie rozmawiać – rozmyślał.

– Nie. Mówiła tyle samo, co o innych członkach waszej rodziny. Nie wyróżniała ciebie jakoś szczególnie. Ja po prostu… – Nie dokończyła.

– Co ja po prostu? – spytał. Trochę się zastanawiała, wyglądało to tak, jakby bała się do czegoś przyznać.

– Ja lubię obserwować. A muszę przyznać, że ty jesteś bardzo intrygujący. To, co zaobserwowałam, nie pasowało mi do tego, jak cię postrzegają inni. Wiedziałam, a przynajmniej taką miałam nadzieję, że nie jesteś tak płytki i taki luzacki, za jakiego chcesz uchodzić. Znam trochę twoich rodziców i wiem, że oni nie wychowaliby tak bardzo płytkiego faceta. Takiego, dla którego oprócz dobrej zabawy nic się nie liczy.

– Może masz i rację – zaśmiał się. – Pani Paulinko, jest pani bardzo mądrą młodą kobietą. Musi się pani ze mną wkrótce umówić. – Spojrzał jej prosto w oczy. – A tak poważnie to skąd wiesz o pozostałych rzeczach?

– Wiedziałam, jakie książki lubisz, bo nieraz pomagałam Łucji wybierać je dla ciebie. Wiedziałam, że lubisz książki o tematyce prawniczej, zresztą Grishama sama uwielbiam, czytałam wszystko, co do tej pory wydano w Polsce, ale czytałam też po angielsku. O filmach sam kiedyś powiedziałeś, jak byłam u was w zeszłym roku. O tym, że jesteś wolontariuszem, wiem od twojej mamy. Bardzo mi to zaimponowało. Jesteś fajnym facetem, z którym wiele dziewczyn chciałoby się spotykać. Ale ja nie jestem dla ciebie.

– Dlaczego tak sądzisz? – spytał.

– Bo ja nie pójdę z tobą do łóżka! – krzyknęła z irytacją.

– A ty znowu z tym łóżkiem. Głodnemu chleb na myśli – zaśmiał się.

– Ja mam swoje zasady odnośnie do związków. Nie zgodziłabym się na związek ograniczony terminem, kiedy ma się skończyć. Może trwałby miesiąc, dwa czy dziesięć, tego nigdy nie wiadomo, ale nie ma co wyznaczać dat jego zakończenia.

– Rozumiem, interesuje cię związek bezterminowy, to jest dopuszczalne. Co jeszcze?

– Ja nie chodzę do łóżka… – Nie dał jej dokończyć:

– Znowu to łóżko. Paulinko, naprawdę zaraz pomyślę, że tylko o tym marzysz.

– Ja nie pójdę z nikim do łóżka przed ślubem – dokończyła.

– To ile ślubów masz już za sobą? – spytał z poważną miną.

– Żadnego – odpowiedziała szybko i odwróciła głowę w drugą stronę, chcąc ukryć zażenowanie.

– Żadnego? Czyli rozumiem, że ty jesteś nadal dziewicą? – zapytał zaskoczony. – O matko, w tych czasach dwudziestoczteroletnia dziewica to trochę zaskakujące.

– Dlaczego?! – oburzyła się, a po chwili go zaatakowała: – A myślisz, że twoja siostra to co? Myślisz, że sypia z każdym, kto jej się nawinie?

– Nie no, wiem, że Łucja jest dziewicą. Ona czeka na Dominika. Wszyscy o tym wiedzą, tylko chyba nie on.

– I to się chwali, chce to zrobić z kimś, na kim jej zależy. I dobrze by było, gdyby też i jemu na niej zależało. Ja też zrobię to tylko z kimś, kogo będę kochać. Nie wcześniej. Więc jak widzisz, nie mogę się z tobą spotykać. Czekam na swoją wielką miłość. – Uśmiechnęła się słodko do niego.

Boże, co ja robię? O czym ja z nim rozmawiam? Ten facet jest niebezpieczny, zwłaszcza dla mnie. Ale tak strasznie mi się podoba. Cała aż się trzęsę, gdy na mnie patrzy. Drży całe moje ciało. Jak ja wytrzymam dłużej w jego towarzystwie? – rozmyślała Paulina. Z zadumy wyrwał ją jego głos.

– Paulinko, bardzo mi się podobasz. Chciałbym się z tobą spotykać jak chłopak z dziewczyną. Chcę, żeby to był prawdziwy związek. Związek bezterminowy. Przyjmę wszystkie twoje zasady. Dostosuję się do nich i zobaczymy, co z tego wyniknie. Proszę. – Popatrzył jej prosto w oczy z poważną miną. Nie chciał, żeby pomyślała, iż żartuje. – Mówię poważnie. Daj nam szansę.

– Nie jestem pewna, czy ja do ciebie pasuję. Ja jestem z natury spokojna, ciebie energia aż roznosi.

– Z tym damy sobie radę. To żaden problem.

– Ale na pewno problemem będzie to, że nie będę z tobą sypiała, a ty, z tego, co wiem, nie lubisz się obchodzić bez kobiet.

– Paula, przestań, nie jestem jakimś erotomanem. Jestem w stanie wytrzymać długo bez seksu. Nawet rok czy dwa. Tym się nie przejmuj – powiedział z uśmiechem. – Chociaż wiem, że będzie ciężko, bo będąc w pobliżu takiej wspaniałej kobiety jak ty, cały czas będę nabuzowany, ale zapewniam cię, że dam radę – dodał.

– Wiesz, nie ukrywam, podobasz mi się, i to bardzo. – Zawstydziła się. – Chyba nie powinnam tego mówić, ale trudno, stało się. Przyznam też, że działasz na mnie wyjątkowo mocno, ale ja…

– Proszę, nie mów, że nie spróbujesz. Daj nam szansę. Proszę.

– A jeśli nam się nie uda, to stracę nie tylko chłopaka, ale i przyjaciółkę – powiedziała Paula.

– Słuchaj, jesteśmy dorośli. Jeżeli nam nie wyjdzie, to myślę, że będziemy mogli zostać przyjaciółmi. – Patrzył jej prosto w oczy z miną małego szczeniaczka.

– Dobra! – powiedziała już z lekkim uśmiechem. A on złapał ją do góry, okręcił się z nią dookoła i pocałował prosto w usta. Paula poczuła, jak przez jej ciało przeleciał niesamowity dreszcz. Tymczasem Adrian pogłębił pocałunek. Już nie całował delikatnie, ale mocno i zaborczo. W końcu przerwał dla zaczerpnięcia powietrza, Paula wykorzystała ten moment i odsunęła się trochę od niego.

– Poczekaj. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć. Przyjadę do was za dwa tygodnie. Zobaczymy, co wówczas się wydarzy. Może wtedy już nie będę ci się podobała.

– Niemożliwe – zapewnił stanowczo. – Nigdy w życiu.

– Możliwe, wiem to z doświadczenia. Wtedy zadecydujemy. I jeszcze jedna sprawa: jeśli będziemy się spotykać, to będziemy na wyłączność dla siebie. Żadnych przygód na boku. Jeśli poznasz kogoś, to musisz mi o tym powiedzieć i zakończymy nasz związek, i vice versa.

– Oczywiście, że na wyłączność. Nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. – Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się lekko. – Zawsze byłem monogamistą.

– Dobrze, przemyśl to wszystko sobie przez te dni. A teraz wracajmy do Łucji. – Posłała mu niesamowicie seksowny uśmiech. Odwróciła się i skierowała w stronę akademika. Adrian szedł obok, ale z każdym krokiem przysuwał się do niej. Złapał ją za rękę i splótł swoje palce z jej palcami. Paula spojrzała na ich złączone dłonie i uśmiechnęła się do siebie. To było takie przyjemne uczucie. Miała kilku chłopaków, ale byli to przeważnie rówieśnicy albo o rok starsi. Adrian zaś był o trzy lata starszy, a do tego od dwóch lat ma swoją firmę i widać ta odpowiedzialność sprawia, że wydaje się bardziej dojrzały od większości swoich rówieśników. Może warto zaryzykować? – dumała Paulina. – Może warto dać mu szansę? Wiem, że nie jest on zepsuty, a raczej uczuciowy i empatyczny. Może warto dać mu się poznać i poznać go jeszcze bardziej.

Gdy spotkali się z Łucją w pokoju, dziewczyny nie mogły się pożegnać. Adrian sam zaczął znosić rzeczy siostry do samochodu, żeby dać im jeszcze chwilę. Łucja od razu zauważyła, że coś się wydarzyło pomiędzy jej bratem a przyjaciółką, ale nie poruszyła tego tematu. Miały na to czas. Pogadają sobie po przyjeździe Pauli do nich za dwa tygodnie. Gdy zeszły na dół, pożegnały się. Łucja wsiadła do samochodu i zerknęła w boczne lusterko. Widziała, że Adrian powiedział Pauli coś miłego, bo dziewczyna uśmiechała się szeroko. Potem pochylił się i ucałował ją w usta. Był to szybki, ale głęboki pocałunek. Zobaczyła, że dziewczyna cała spąsowiała. Nawet dekolt jej sukienki cały był pokryty czerwienią.

No, no, no, ale się dzieje – pomyślała Łucja. – To będą ciekawe wakacje.

ROZDZIAŁ 3

– Siostrzyczko, coś cię trapi? Jesteś taka milcząca, to do ciebie niepodobne. – Adrian nie mógł już dłużej znieść jej milczenia. Łucji z reguły buzia się nie zamykała, zwłaszcza gdy tak długo się nie widzieli. A teraz siedziała cicho, cały czas spoglądając przez boczną szybę. – Jedziemy już od godziny, a ty nie odezwałaś się do mnie ani razu.

– Oj, daj spokój. Nic mi nie jest – odpowiedziała z roztargnieniem Łucja. I dalej patrzyła w okno.

– Czyżby? – spytał.

– Jestem po prostu zmęczona, to był długi tydzień. Chciałam jak najszybciej pozaliczać te egzaminy, więc zarywałam noce, ale teraz będę miała dużo czasu na odpoczynek. – Blady uśmiech rozjaśnił nieco jej twarz. Lecz Adrian nie dał się zwieść. Wiedział, że nie mówi prawdy, mieli przecież tak podobne charaktery i zmęczenie egzaminami nie może być powodem jej zmartwienia, tym bardziej, że pozaliczała większość na piątki.

– Nie jestem przekonany, czy to tylko zmęczenie.

Westchnienie, jakie wydała, tylko potwierdziło jego przypuszczenia.

– No, dobrze. Powiem ci. Chodzi o Paulinę, martwię się o nią – w końcu odpowiedziała.

– Martwisz się o Paulinę?! Dlaczego? – spytał zdziwiony.

– Tak, i nie przerywaj mi. – Z wyrzutem spojrzała na brata. – Posłuchaj, Paulina dwa miesiące temu zaczęła spotykać się z chłopakiem z ostatniego roku. Dla niej to była poważna sprawa, a on to traktował jako kolejną przygodę. Wiesz, opowiadałam ci już kiedyś, że Paulina miała wyjść za mąż, ale na tydzień przed ślubem jej narzeczony wyjechał na weekend z jej koleżanką. Długo nie mogła się z tego otrząsnąć, długo nie chciała się z nikim spotykać. A ten Adam tak o nią zabiegał, szalał na jej punkcie, a teraz powiedział jej, że muszą się rozstać na okres wakacji, że muszą dać sobie wolną rękę. On po prostu szukał powodu, aby z nią zerwać. Paulina wmówiła sobie, że to oczywiście jej wina. Że to jej zasady odstraszają tych chłopaków.

– Co za bałwan. To zwykły szczeniak. Ja uważam, że te zasady są w porządku i powinna nadal się ich trzymać. A swoją drogą to nie myślałem, że tamta Paulina i ta, którą dzisiaj spotkałem, to ta sama osoba. Nie rozumiem, czemu ci mężczyźni są takimi idiotami. To jest najfajniejsza dziewczyna, jaką ostatnio poznałem, taka piękna, seksowna, inteligentna, czyli taka, o jakiej faceci marzą. I bardzo, ale to bardzo podobają mi się jej zasady.

– Och, widzę, że wpadła ci w oko. A do tego opowiedziała ci o tych zasadach. Zaskakujące. – Łucja już nie patrzyła przez okno, teraz przyglądała się z zainteresowaniem bratu.

– O nie! Tylko tak mówię. Zresztą nie zaprzeczę, jest piękna. – I to bardzo piękna – pomyślał, ale nie zamierzał przyznać się jej do swojej fascynacji Pauliną. – Ale nie w moim typie.

– A jaki jest twój typ, braciszku? Blondynka z wielkim biustem czy teraz już może brunetki? – Przekomarzanie się z nim zawsze sprawiało Łucji przyjemność.

– Myślisz o Izie? To stara historia.

– Jak to stara? Nie spotykasz się z nią od tygodnia czy dwóch.

– Przestań!

Czy ona zawsze musi drwić z moich związków? – zastanawiał się.

– No, od kiedy?

– Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, to cztery miesiące temu wyprowadziłem się od niej.

– I dopiero teraz mi to mówisz? Brawo, braciszku, pierwsza poważna decyzja w twoim życiu.

– Widzę, że lubisz się ze mnie nabijać. Bardzo ci dziękuję. – Z udawaną złością pogroził siostrze palcem. Nie chcąc narazić się na dalsze kpiny z jej strony, postanowił nie prostować stwierdzenia siostry.

– Jakże przyjemniejsza jest podróż, gdy można porozmawiać, prawda?

– Jak zwykle masz rację, braciszku. – Dojeżdżali właśnie do ich rodzinnej miejscowości. – À propos Pauli, to już miałeś okazję ją poznać. Była dwa lata temu u nas latem, ty przyjechałeś wtedy chyba z Iwoną. Ta twoja flama cały czas dogryzała Pauli. Czepiała się jej koloru włosów. Wiedźma, sama wyglądała wtedy jak jakaś dziwaczka. Miała różowo-fioletowe włosy. Nie wiem, jak ktoś tak mało interesujący i tak mało atrakcyjny fizycznie mógł zwrócić twoją uwagę. Nie mówię, że była brzydka, bo jak to ktoś kiedyś powiedział, nie ma brzydkich kobiet, są tylko bogate i biedne, ale ona miała w sobie coś, co nie pozwalało jej polubić. Te twoje laski były różne, mniej lub bardziej sympatyczne, ale Iwona swoim podłym zachowaniem biła je wszystkie na głowę. – Spojrzała na brata. Nie była pewna, czy go nie uraziła swoją opinią. Jednak widząc uśmiech na jego twarzy, odwróciła wzrok i z rozmarzeniem wyjrzała przez okno.

– Dlatego szybko z nią skończyłem. Też mnie drażnił jej okropny charakter. Gdy wyjechaliśmy od rodziców, to całą drogę truła mi o Pauli. Rzeczywiście, czepiała się jej koloru włosów, piegów i tej niesamowitej figury. Oczywiście niesamowitej według mnie, a nie jej.

– Wiesz, myślę, że to będą wyjątkowe wakacje. Muszę uporządkować swoje życie, ale najpierw muszę trochę odpocząć i poszaleć. Ale wszystko w swoim czasie. Jak Paula dojedzie, nadrobimy zaległości, zwłaszcza w umawianiu się na randki – rozmarzyła się Łucja. – Zaprosiłam Paulę do nas. Przyjedzie za dwa tygodnie. – Spojrzała na brata, ale nie zauważyła u niego żadnej reakcji, czyżby się pomyliła?

– Wiem, powiedziała mi – odpowiedział po dłuższej chwili.

– Taaak? – zapytała zaskoczona.

– No nie patrz tak na mnie.

Czy ona musi się mi tak przyglądać? Nic się przed nią nie ukryje.

– Zapytałem ją, czy moglibyśmy się spotykać, a ona najpierw zapytała mnie o Izę, a potem szybko dodała, że ją zaprosiłaś do nas. Wiesz, bardzo się zmieszała, gdy wspomniała o Izie. Pewnie się złapała na tym, że wydała wasze babskie sekrety. A tak w ogóle to dosyć wiele o mnie wie. Musiałyście chyba dużo rozmawiać na mój temat? – zaśmiał się.

– Nie schlebiaj sobie, dużo nie mówiłam, tylko tyle, co o innych. Ona jest po prostu spostrzegawcza – dodała, chociaż miała swoje przemyślenia. Podejrzewała, że Paulina podkochuje się w jej bracie. Lubiła zawsze słuchać o nim różnych rzeczy, nieraz sama dopytywała się o niego. Ale Adrian nie musi o tym wiedzieć. Jeśli Paula będzie chciała mu o tym powiedzieć, to powie w swoim czasie.

– Wiem, że nic szczególnego na mój temat jej nie mówiłaś, sama mi o tym powiedziała.

Dobrze, że już dojeżdżamy do domu – pomyślała Łucja. – Myślę, że temat Pauliny na razie wyczerpaliśmy. – Żeby przerwać napięcie, jakie przed chwilą nastąpiło, zmieniła temat rozmowy.

– Ciekawe, co mama przygotowała na kolację. Najchętniej zjadłabym jakąś zapiekankę.

– Zaraz się przekonamy. – To powiedziawszy, skręcił w prawo na nowo powstałym skrzyżowaniu. A od skrzyżowania do domu dzieliło ich już tylko pięćset metrów.

– Jak dobrze być w domu – powiedziała rozmarzonym głosem.

– Łucjo, mam do ciebie prośbę, nie wspominaj mamie o Izie, dobrze? – Popatrzył siostrze prosto w oczy.

– A co, boisz się, że mama zacznie cię ponownie swatać?

– Uważaj, żeby w tym roku ciebie nie próbowała z kimś poznać.

– Nie martw się, a co do ciebie, to powiem, że masz już kogoś na oku.

Żeby uniknąć kolejnej „małej” sprzeczki, szybko uchyliła drzwi samochodu. Wysiadając, wpadła wprost w ramiona rodziców i młodszego brata.

– Nasza mała córeczka przyjechała, nareszcie! – Mama ze łzami w oczach nie chciała wypuścić córki z uścisku.

– No tak, mała przyjechała, a gdzie ta najmłodsza? – Łucja przytuliła się mocno do mamy, a potem podbiegła w stronę taty. Ten złapał ją na ręce i zakręcił się z nią w kółko.

– Witaj, kochanie, jak to dobrze mieć cię w domu. – Tata ucałował córeczkę w policzek. Łucja uściskała go i zaśmiała się głośno.

– A ze mną nikt się nie przywita? Gdybym wiedział, tobym jej nie przywiózł. – Z udawaną złością przypomniał o swojej obecności Adrian.

– No, chodź, synku, mamusia i ciebie przytuli. – Jednak zamiast tego to Adrian uniósł mamę do góry, przytulił i cmoknął ją w czoło. – A gdzie Iza? Nie przywiozłeś jej? – zapytała mama.

Adrian wymienił spojrzenia z Łucją.

– Wiesz, mamusiu, poprosiłam Adriana, żeby był sam, ponieważ chciałam z nim porozmawiać.

Adrian z wdzięcznością spojrzał na siostrę. Ale to mamę bardziej zdenerwowało, niż przypuszczali.

– Chciałaś porozmawiać? Mów mi szybko, co się stało, że chciałaś z Adrianem porozmawiać sam na sam!

Chciała pomóc bratu, a sama się wpakowała w kłopoty. Mama nie da jej teraz spokoju, dopóki się nie dowie, dlaczego chciała porozmawiać z bratem. Trzeba szybko zmienić temat. Potem coś wspólnie wymyślą.

– Jestem strasznie głodna. Chodźmy szybko do domu coś zjeść. Mamuś, a kiedy wraca Malwina? Mam nadzieję, że będę mogła chociaż trochę pobyć z moją młodszą siostrzyczką. – Łucja jeszcze raz uścisnęła mamę, wzięła za rękę i poszły do domu. A tam czekała na nich pyszna makaronowa zapiekanka – ulubione danie Łucji. I mnóstwo sałatek ze świeżych warzyw z przydomowego ogródka.

– Malwinka powinna przyjechać za miesiąc. Jest na zgrupowaniu kadry. Mówiła, że da sobie jeszcze z pół roku, a potem zamierza zakończyć karierę sportową.

– Czyli podjęła decyzję? – zapytał Adrian. – Mnie nic nie powiedziała.

– Stwierdziła, że za rzadko cię widuje i że nie ma czasu z tobą rozmawiać. – Mama kiwnęła głową, spoglądając na syna, a potem potwierdziła słowa młodszej siostry. – Chce się skupić na medycynie. Połączenie nauki i treningów na pewno byłoby trudne – westchnęła.

– Słuchajcie, chciałabym wam powiedzieć, że zaprosiłam na lipiec koleżankę. Powinnam was najpierw zapytać, ale mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu.

– Ja jestem za! – krzyknął uradowany Adrian. Miał nadzieję, że mama, szykując się na przyjęcie gościa, da mu spokój i nie będzie mieć czasu na umawianie go z córkami swoich koleżanek.

– Ależ, kochanie, wiesz, że my z mamą lubimy, gdy jest u nas dużo osób. A czy to będzie Paulinka? – zapytał tata.

– Tak. To Paula. Miałam ją od razu zabrać, ale ona chciała się jeszcze spotkać z tatą, Joanną i braciszkiem. Pewnie mamę też odwiedzi, ale raczej nie zabawi u niej długo.

– À propos Pauli, to musisz do niej zadzwonić. – To mówiąc, tata spojrzał się na Adriana. – Paula prosiła, żebyś do niej zadzwonił, jak tylko zajedziecie.

Gdy spojrzała na brata, nie wierzyła własnym oczom. Ten przystojniak się zaczerwienił. Teraz już jest pewna. Przeczucie jej nie zawiodło. Już gdy się żegnały z Paulą, zauważyła, że ta dziwnie się zachowywała.

– No idź, zadzwoń do niej i pozdrów ją od nas wszystkich. Powiedz, że pokój na nią czeka.

Jak to fajnie zobaczyć tak zakłopotanego macho. Mam tylko nadzieję, że nie zachowa się wobec Pauli tak jak jego poprzednik Adam.

– Siostrzyczko, wiem, że jesteś zmęczona egzaminami, ale chciałbym z tobą porozmawiać o studiach. – Mikołaj skłamał, chciał tak naprawdę porozmawiać z siostrą o swojej dziewczynie.

– Jasne, że z tobą porozmawiam. Jeszcze sama pamiętam, jak się denerwowałam pierwszymi dniami na uczelni. – Mówiąc to, podziękowała mamie za pyszną kolację i poszła z młodszym bratem do jego pokoju.

– Czy to czasami nie za wcześnie denerwować się studiami? – Łucja przyjrzała się swojemu bratu. Tak się zmienił od jej ostatniego pobytu w domu. Tak zmężniał, głos też mu się zmienił. Niestety, czas leci, on już ma dziewiętnaście lat. To już niemal dorosły mężczyzna. Tylko jakoś tak się dziwnie zachowuje.

– Tak, masz rację, że za wcześnie, nawet jeszcze nie wiem, czy się dostałem. Wyniki będą za dwa dni. Chciałem z tobą porozmawiać o czymś innym.

– Tak?

– Posłuchaj, z Anią, jak wiesz, spotykamy się od trzech lat.

– Ty też?! – Łucja nie wytrzymała. W jednym dniu dowiedzieć się o trzecim nieudanym związku to jednak za dużo.

– Co, ty też?

– Nie, nic. Przepraszam. Mów dalej.

– Słuchaj, tak jak mówiłem, z Anią spotykamy się od trzech lat. Planowaliśmy, że razem pójdziemy na studia. Mieliśmy razem zamieszkać. Miało być tak wspaniale, ale ostatnio zacząłem się nad tym zastanawiać. Czy na pewno chcę razem z nią studiować? Chociaż jestem pewien, że ona na prawo się nie dostanie. Za słabo zdała maturę.

– No, nie każdy może prawie wszystko zdać na sto procent – powiedziała zgryźliwie Łucja, lekko się przy tym uśmiechając.

– No tak, nie każdy może. A wracając do tematu: czy mam z nią razem zamieszkać? No bo wiesz, wszyscy czekają na to, aż wyjadą na studia. Zaczną się imprezy, prawdziwe studenckie życie. Sama wiesz najlepiej, o co mi chodzi – spytał z błaganiem w oczach.

– No tak. Nie wiem, co mam ci powiedzieć. – Co mam mu powiedzieć? Też jechałam na studia z takimi samymi marzeniami. Marzeniami o wolności, niezależności. Może rzeczywiście jest jeszcze za wcześnie na tak poważny związek. Może nie powinni jeszcze razem mieszkać. – A co na to Ania, rozmawiałeś z nią na ten temat? – zadała pytanie, aby tylko odwlec odpowiedź.

– Nie. Ona cały czas mówi, jak to będzie wspaniale. Jak to będziemy wspólnie się uczyć, robić zakupy, gotować, chodzić na imprezy – mówił ze smutkiem.

– Ja uważam, że możecie razem studiować, ale zamieszkać to wam radzę oddzielnie. Zresztą, ty powinieneś zamieszkać z Malwiną u Adriana. Przyda jej się opieka. Wiesz, jaka jest nasza siostrzyczka, niby taka samodzielna, a jednak tak bardzo krucha i wrażliwa. A z Anką będziecie się mogli codziennie widywać, możecie przecież całe dnie spędzać razem, rozstawać się tylko na noc. Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Decyzja i tak należy do was. Musicie usiąść i porozmawiać. Ona pewnie dostanie miejsce w akademiku, ty raczej nie masz co o tym myśleć. Mieszkanie Adriana jest duże, fajnie urządzone, będzie wam tam wygodnie. Nawet wtedy, gdy zechce mi się przyjechać do was w odwiedziny, to będzie miejsce, abym mogła się u was zatrzymać. A teraz, jeśli to wszystko, to wybacz, ale chciałabym się położyć spać, jestem padnięta. W tym tygodniu prawie nie spałam. Jutro pogadamy, OK?

– OK. Dziękuję, siostrzyczko.

O Boże, on mówi tak samo jak Adrian. Ma podobną barwę głosu. Zresztą jest tak samo przystojny jak Adrian w jego wieku. Mam tylko nadzieję, że charakter będzie miał trochę lepszy, zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety. Dobrze by było, gdyby mógł trochę odetchnąć od Anki. Dziewczyna zrobiła się bardzo napastliwa. Trochę za wcześnie zaczęli się spotykać „na poważnie”. Powinni przystopować. Ale to już ich sprawa – myślała Łucja.

Weszła do swojego pokoju, pościeliła łóżko, poszła wziąć szybki prysznic, a potem zanurzyła się w świeżej pościeli i położyła się spać. Usnęła, jak tylko przyłożyła głowę do poduszki, i śniła o pięknym, przystojnym blondynie o brązowych oczach.

ROZDZIAŁ 4

Zapomniałam, jak to jest, gdy rano budzi cię słońce świecące prosto w oczy. W akademiku nigdy go nie było za dużo. Z Pauliną zawsze mówiłyśmy, że w naszym pokoju, niezależnie od pory roku, zawsze jest zimno i ponuro. Na szczęście teraz będę mieć go pod dostatkiem. Mam nadzieję, że uda mi się w tym roku opalić.

Rozmyślania o słońcu i o opaleniźnie przerwało wtargnięcie Mikołaja i Adriana do pokoju siostry.

– Co ty jeszcze w łóżku? – Z udawanym oburzeniem młodszy z braci ucałował siostrę.

– Ubieraj się szybko. Masz pięć minut. Zaraz jedziemy. – Adrian wydał siostrze rozkaz i opuścił pokój Łucji.

– Dokąd on chce nas zabrać? Jest przecież tak wcześnie, chcę jeszcze poleżeć. – Łucja z ociąganiem wstała z łóżka. – Powiedz Adrianowi, że będę gotowa za dziesięć minut, wezmę tylko prysznic. No już, uciekaj.

Gdy zeszła na dół, zobaczyła braci czekających przy samochodzie. Adrian był bardzo zniecierpliwiony, ale nie zamierzał prawić siostrze kazań. W końcu to jej pierwszy dzień wakacji.

– Czy dowiem się wreszcie, dokąd nas zabierasz?

– Wszystko w swoim czasie – odburknął.

– Ktoś tu wstał lewą nogą albo za długo myślał o pewnej rudowłosej dziewczynie – zaśmiała się.

– Planuję dokonać małego zakupu i chcę się was poradzić – powiedział już nieco milszym głosem.

– Chyba nie zamierzasz kupić pierścionka zaręczynowego Izie? – Mikołaj nie zdawał sobie sprawy, że tak niewinnym pytaniem doprowadzi niemal do szału starszego brata.

– Wiesz co, młody. Pierścionek to możesz kupić swojej Ani i zrób to jak najszybciej, bo jak pojedziesz na studia, to nie będziesz miał do kogo wracać.

– Adrian! Przestań, Mikołaj nie chciał ci dogryźć, przecież on nie wie, że już nie jesteście razem. – Łucja, zaskoczona nagłym wybuchem starszego brata, próbowała nieco ochłodzić gorącą atmosferę.

– Przepraszam, stary! Nie wiedziałem nic o waszym rozstaniu. A co do Ani, to nie masz racji, bo zaplanowaliśmy razem wyjechać i razem zamieszkać. Choć po wczorajszej rozmowie z Łucją nie jestem pewien, czy razem zamieszkamy. Chyba wolę mieszkać u ciebie. Będę miał Malwinę na oku, no i koszt utrzymania będzie mniejszy. Nie chcę tak naciągać rodziców.

– Przepraszam! Ale doprowadza mnie do wściekłości to, że wy wszyscy mieliście rację co do naszego związku. Tylko ja nie chciałem tego do siebie dopuścić. Jednak przejrzałem na oczy. I jak by to mama powiedziała: Lepiej późno niż wcale. – Nieco już odprężony, skierował samochód za miasto. – Cieszę się, że zamieszkasz z nami. Ja zamierzam więcej czasu poświęcić rozwojowi firmy, więc ktoś będzie czuwał nad małą.

– No to może w końcu nam powiesz, dokąd jedziemy? – zapytała Łucja.

– OK. Mam zamiar kupić działkę nad jeziorem. Wybrałem już miejsce. – Po chwili dojechali do celu.

– Jak tu pięknie, tak zielono, cicho, niesamowite miejsce. A wydawało mi się, że znam wszystkie piękne miejsca wokół jeziora. Kiedyś często tędy przejeżdżaliśmy razem z rodzicami. Czy rodzice wiedzą coś o twoich planach? – Łucja była oczarowana miejscem wybranym przez brata na działkę rekreacyjną.

– Tak, wiedzą. Przywiozłem ich tu na początku maja. Mama mówiła, że to jej wymarzone miejsce na mały, biały domek.

– To od kiedy będziemy mogli tu przyjeżdżać? Czy będzie to możliwe jeszcze w tym roku? Pauli się spodoba. Ona lubi ciszę i spokój.

– Tak myślisz? – zapytał nieco zakłopotany.

Nie, to niemożliwe, on znów się zaczerwienił. Ostatnio, gdy wymawia imię Paulina, to się czerwieni. Chyba się nie zakochał? Nie, to niemożliwe, żeby Adrian tak szybko się zakochał.

– Tak, tak myślę. Paulina uwielbia takie krajobrazy, a tu jest naprawdę cudownie. Ja już się zakochałam w tym miejscu. A czy znasz sąsiadów? Wiesz, kto ma działkę obok?

– Zaraz się przekonamy. Ktoś jest w domku po prawej. Poczekajcie, pójdę sprawdzić.

Kiedy Adrian poszedł w stronę domku, Łucja ruszyła nad jezioro. Tak tu cicho i spokojnie, dojście do jeziora jest znakomite. Kładka, jak widać, jest nowa i bezpieczna. Jeszcze wiele trzeba tu pracy. Ale jak już kupi się tę działkę, to pomału doprowadzi się ją do porządku. To jest tylko dziesięć kilometrów od domu, spokojnie można tu przyjeżdżać rowerem. Dla niej to żaden problem. Bardzo lubi jeździć rowerem, więc przyjeżdżanie na działkę będzie dla niej przyjemnością. Zajęta podziwianiem przyrody nie zwróciła uwagi na zbliżającego się do niej mężczyznę.

– Witaj, Łucjo! Dawno nie miałem okazji się z tobą spotkać.

Na dźwięk tego pięknego barytonu miała ochotę odwrócić się i krzyknąć, ale nadal stała, patrząc na taflę jeziora. Bała się, że to wyobraźnia spłatała jej figla i usłyszała głos z przeszłości. Głos, który przyprawiał ją o drżenie serca. W końcu odwróciła się w stronę przybysza z wypiekami na twarzy.

– Cześć, Dominik. Tyle czasu. – I niewiele myśląc, rzuciła mu się w ramiona. Równie szybko wysunęła się z mocnego uścisku i zmieszana odwróciła głowę. – Co ty tu robisz?

– Właśnie wstałem, gdy usłyszałem samochód na podjeździe. – Mężczyzna uśmiechał się jak przysłowiowa mysz do sera.

– To twoja działka? – zapytała nieco zakłopotana.

– Nie, moich rodziców. Ale po ciężkich przeżyciach chciałem być sam, a znasz moją mamę. Nie przepuści, jak nie będzie wszystkiego wiedziała, a jak na razie nie chcę rozmawiać z nią o moich sprawach. A co u ciebie słychać? Jak ci się żyje w Olsztynie? – Przyglądał się dziewczynie.

Jest jeszcze piękniejsza, niż była. To już młoda kobieta, a nie dziewczyna. – Serce waliło mu tak mocno, że bał się, iż ona to usłyszy.

– Dzięki, wszystko w porządku. Olsztyn jest fajnym miastem. Nie jest za duży, jest taki, jak powinien być. Ja niezbyt dobrze się czuję w dużych miastach.

Ojejku, co ja wygaduję, myślałam, że takie chwile już nigdy nie nadejdą. Dawno nie zdarzało mi się, żebym prowadziła tak bezsensowną rozmowę.

– Dawno przyjechałaś? – Dominik również czuł się zakłopotany. Ta dziewczyna zawsze go onieśmielała. Mógł z nią swobodnie rozmawiać tylko w szkole podstawowej, gdy siedzieli w jednej ławce. Taka pogodna, uczynna i zawsze można było spisać od niej zadania z matematyki. W liceum wszystko się zmieniło. Wyrosła na piękną kobietę, no, może nastolatkę. Wtedy przestał czuć się przy niej tak swobodnie, zaczęła go onieśmielać. A teraz znów stoi przed nim taka piękna, a on nadal nie umie z nią poprowadzić swobodnej rozmowy. Rzadko mu się to zdarza.

– Wczoraj wieczorem. Adrian po mnie zajechał, wracając z Warszawy. A ty, od kiedy jesteś?

Widzę, że on jest równie skrępowany jak ja. Weź głęboki oddech, nie jesteś na egzaminie maturalnym. – Łucja próbowała przywołać się do porządku.

– Przyjechałem tydzień temu, ale mam jeszcze miesiąc wolnego, bo od sierpnia zaczynam nową pracę. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Z tego, co wiem, to w lipcu ma być prawie cała nasza paczka z ogólniaka, więc może spotkamy się przy jakimś ognisku. Będzie jak dawniej. – Mówił szybko, co tylko ślina przyniosła mu na język.

– Fajnie by było. W poprzednich latach cały czas się mijaliśmy. Część przyjeżdżała w lipcu, część w sierpniu. A wiesz, że Adrian chce kupić działkę obok was?

– Tak, wiem. Ta działka należy do mnie, chcę ją sprzedać. Rodzice i tak tu nigdy nie przyjeżdżają, więc po co nam taka duża. Mnie wystarczy tylko to, co ogrodzone. – Na początku nie chciał sprzedać tej działki, ale gdy dowiedział się, kto chce ją nabyć, szybko zmienił zdanie. Wiedział, że dzięki temu będzie mógł od czasu do czasu spotkać się z Łucją. A teraz, gdy ją zobaczył, wszelkie wątpliwości się rozwiały.

– Nie szkoda ci? Wiesz przecież, że jak my tu zaczniemy bywać, to nie będziesz miał chwili spokoju.

– Spokoju to mam aż nadto. – Mówiąc to, posłał Łucji czarujący uśmiech.

Uśmiech ten przyprawił Łucję o szybsze bicie serca. Zapomniała już, jak Dominik potrafi być czarujący. Chociaż nigdy nie spotykała się z nim jako dziewczyna, z którą chodzi się na randki, zawsze obserwowała go, jak czaruje inne dziewczyny. Z zazdrością patrzyła na te, z którymi się umawiał, a ją zawsze traktował jak kumpla, z którym można porozmawiać na różne tematy, a potem i to się skończyło. Sama nie mogła zrozumieć, co się stało. Dlaczego przestał z nią rozmawiać?

Pochłonięci wspomnieniami i rozmową nie zauważyli zbliżających się braci Łucji.

– Wołamy cię, a ty nic nie słyszysz. Musimy już wracać. Obiecałem mamie przywieźć cię jak najszybciej, ponieważ nie zdążyłaś zjeść śniadania i jeszcze nam tu padniesz.

– Dobrze, dobrze, już jedziemy. Dominik, mam nadzieję, że niedługo się znów spotkamy.

– A możemy dziś wieczorem, powiedzmy o dwudziestej?

Co ja wyprawiam? Umawiam się z Łucją na randkę. Zawsze marzyłem o tej dziewczynie. Mam nadzieję, że zaraz czegoś nie zepsuję.

– Bardzo chętnie. No to do dwudziestej. Pa! – Nachyliła się i cmoknęła go w policzek.

 

Jak tylko odjechali, Dominik spakował swoje rzeczy i udał się w drogę powrotną do domu. Pomyślał, że mama bardzo się zdziwi, widząc go dziś. Miał wrócić do domu za tydzień. Musiał kilka spraw przemyśleć. Dlatego potrzebował ciszy i spokoju. Ale teraz stwierdził, że spokoju miał już wystarczająco dużo.

Teraz musi się skupić na życiu osobistym. Sprawy zawodowe przemyślał w miarę dogłębnie, decyzje, które podjął, są chyba słuszne. A teraz pomyśli o Łucji, druga taka szansa może mu się już nie trafić.

Czekał na nią kilka lat. Chciał dać jej trochę swobody, chciał, żeby poznała trochę życie, zanim zwiążą się na stałe. Bo na pewno to już będzie na zawsze. Kochał ją od lat i wierzył, że będzie ją kochał do końca. Wierzył, że to Łucja jest tą jedyną. I wyczuwał, że on też nie jest jej obojętny.

Kiedy podjechał pod dom, było tak, jak myślał – mama wybiegła z domu zdziwiona jego widokiem.

– Dominik! Co się stało?

– Nic, przyjechałem wcześniej, bo znudziła mi się cisza – powiedział z uśmiechem.

– Ta. Uwierzę, że to cisza cię przegoniła – odpowiedziała mu z uśmiechem.

– Tak naprawdę to jestem umówiony na wieczór, a poza tym chcę posiedzieć z tatą w ogrodzie.

– Świetnie. Ucieszy się. Dziś ma jeden z tych lepszych dni. – Zamyśliła się. – Może kawę wypijemy w altance?

– Jasne. Zaniosę tylko swoje rzeczy do pokoju i pogadam z Marysią.

Muszę się więcej zajmować młodszą siostrzyczką. Odkąd tata zachorował, ona się strasznie w sobie zamknęła. Nie do końca rozumie, co ta choroba robi z jej ukochanym tatusiem. Ja, mimo że tyle lat starszy od niej, nie mogę sobie z tym poradzić, więc nie ma co się dziwić, że prawie trzynastoletnia dziewczynka nie wie, co ma robić.

– Synku, nie zapytałam cię, czy jadłeś śniadanie.

– Tak, zjadłem, zanim odwiedził mnie na działce Adrian z rodzeństwem – mówił, wypakowując swoje rzeczy z samochodu.

– Adrian z rodzeństwem? Przyjechał zobaczyć działkę? – Patrzyła na syna. – Czy jesteś pewien, że chcesz odsprzedać im część działki?

– Komuś obcemu bym nie odsprzedał, a ich towarzystwo dobrze nam zrobi.

– Na pewno – dodała pani Dorota i pomyślała, że szczególnie towarzystwo Łucji dobrze mu zrobi. Czas, żeby coś zrobili z uczuciem, jakie do siebie odczuwają. – Czy Łucja z nim była? – zapytała niewinnie.

– Tak, to głównie z jej przyczyny wcześniej wróciłem. Umówiliśmy się na wieczór. Oczywiście tęskniłem też za wami – dodał zakłopotany.

– Jasne. Chodź, pomogę ci z tym bagażem. – Wzięła najmniejszą torbę i poszła w stronę domu.

Dominik rozpakował bagaż i wszystko poukładał, po czym poszedł do pokoju siostrzyczki. Zapukał do drzwi i wszedł, nie czekając na zaproszenie.

– Cześć, mała. Jak tam leci?

– Dominik! – krzyknęła, zrywając się z łóżka i rzucając mu się na szyję. – Już wróciłeś? Cieszę się. Pewnie nudziło ci się tam bez nas? Co masz zamiar teraz robić? Czy…

– Spokojnie, siostra – przerwał jej potok słów. – Nie tyle pytań naraz. Tak, wróciłem, i tak, strasznie mi się bez was nudziło, zwłaszcza bez ciebie. A teraz mam zamiar zabrać ciebie i tatę do ogrodu. Posiedzimy, pogadamy, a potem może zechcesz mi towarzyszyć w drodze po lody.

– Tylko w drodze? – uśmiechnęła się szelmowsko.

– Oj, mała, mała. Jaka ty jesteś wygadana. – Uściskał ją serdecznie. – Jadłaś już śniadanie?

– Nie, ale nie mam ochoty.

– Dlaczego, kotku?

– Wiesz, cały czas martwię się o tatę, o mamę też. Ale tata bardziej mnie martwi.

– Kotku, ja też się martwię. Ale z tego, co wiem, dziś ma dobry dzień, więc korzystajmy z okazji i spędźmy go razem. Mam pomysł, może na obiad coś zamówimy, żeby mama mogła spędzić ten dzień z nami, a nie musiała stać w kuchni. Co ty na to?

Jezu! Trzeba coś z tym zrobić. Ona nie może się tak zamartwiać, jest na to za młoda. Długo jej nie mówiliśmy o tym, że tata jest chory, ale ona wyczuła wszystko. Widziała mnie smutnego, mamę często płaczącą, no i tatę coraz to słabszego, chodzącego często do lekarza. Tata nigdy nie chorował i może w tym tkwił problem. Gdyby chorował, to może badałby się częściej i może wcześniej wykryto by u niego raka trzustki. A tak, gdy go rozpoznano, było już za późno. Nie chcieliśmy jej nic mówić na początku. Uważaliśmy, że jeśli będzie nieświadoma zagrożenia, to będzie dla niej lepiej. Ale się pomyliliśmy. Ona jest nad wiek rozwinięta. Dodała dwa do dwóch i wyszło jej, że dzieje się w domu coś niedobrego. Po odkryciu tego, co przed nią ukryliśmy, załamała się. I zamiast jednego problemu mieliśmy dwa. Trzeba było jej wszystko na spokojnie wyjaśnić. Na szczęście mamy brata przyrodniego, który jest na ostatnim roku medycyny. Przyjechał, wyjaśnił i pocieszył. Nie ma to jak brat – pomyślał Dominik.

– To co, idziemy?

– Dominik, ty chyba nie zauważyłeś, że jestem jeszcze w piżamie – zaśmiała się głębokim, radosnym śmiechem, którego dawno u niej nie słyszał.

– Wybacz, ale pomyślałem, że to jakieś bajeranckie ciuszki, które teraz wszyscy noszą. – Zawtórował jej. – Zatem wyszykuj się. Widzimy się za…?

– Za dwadzieścia minut. Kocham cię, mój starszy bracie. – Dominika zamurowało, łzy zapiekły go pod powiekami. Odetchnął kilka razy i odwrócił się w stronę siostry.

– Ja też cię kocham, moja mała siostrzyczko. Cieszę się, że cię mam, że cię mamy. Jesteś naszym małym promykiem szczęścia. Proszę, nie zmieniaj się nigdy. – Podszedł i uściskał ją mocno.

Dwadzieścia minut potem Marysia była już na dole. Weszła do kuchni i zobaczyła mamę szykującą kawę i kakao dla niej.

– Cześć, mamuś! Jaki mamy dziś piękny dzień. Pomóc ci w czymś? – Podeszła i ucałowała mamę w policzek.

– Cześć, kochanie, rzeczywiście dzień dziś jest piękny. Idziemy do altanki na kawę, idziesz z nami?

– Jasne. Dominik mi mówił.

– Jak chcesz pomóc, to weź talerz z ciastem. Tata już poszedł z Dominikiem. – Marysia wzięła talerz, mama tacę z kawą i obie udały się do ogrodu. Dziś mieli spędzić spokojny, letni dzień.

Szkoda, że nie ma z nami Mateusza – pomyślała pani Dorota.

 

– I znów to samo. – Adrian był jak zwykle niezadowolony z milczenia siostry. Zawsze wolał słuchać jej paplaniny, niż znosić ciszę, a do tego Mikołaj poszedł za przykładem siostry i też się nie odzywał.

– O co ci znowu chodzi? Czy nie można chwili w spokoju posiedzieć? – Oburzona arogancją brata postanowiła tym bardziej się nie odzywać.

– Zaraz będziesz się mamie tłumaczyć ze swojego zachowania.

– Dlaczego mam się tłumaczyć?

No nie, to już lekka przesada, co on sobie myśli?

– Jak opowiem mamie, że stałaś jak zaczarowana, gdy podszedł do ciebie twój chłopak.

– Jaki mój chłopak? Dominik nigdy nie był moim chłopakiem. A zresztą, co to kogo obchodzi? – Nabrała powietrza. – A może ja powiem mamie o Izie albo o Paulinie? Od której mam zacząć? – Riposta była szybka i dokładna.

– No dobra, wygrałaś. Ja nic nie powiem i ty też, zgoda? – odpowiedział ze złością.

– Nie, nie zgoda. I nie próbuj mnie więcej szantażować! – wykrzyknęła wzburzona.

Co ten Adrian sobie wyobraża. Myśli, że będzie mnie, mnie… szantażował? – myślała intensywnie, co ma zrobić. – On rzadko tak się zachowywał. A może to moja wina. To spotkanie z Dominikiem strasznie mną wstrząsnęło i wybiło z równowagi. Dlatego taka jestem drażliwa.

– Siostrzyczko, przestań, złość urodzie szkodzi. Adrian przecież żartował, a ty zawsze bierzesz wszystko na poważnie. Zachowujecie się jak dzieci – skwitował całą sytuację Mikołaj. – Tak powiedziałaby mama i miałaby rację. Dzieciaki.

Czy oni nigdy nie przestaną robić sobie na złość? Dobrze, że Adrian jutro rano wyjeżdża. Sama Łucja nie jest nigdy tak skora do sprzeczek.

– A swoją drogą o co chodzi z tą Pauliną? – Mikołaj pytanie kierował do Adriana, ale odpowiedzi oczekiwał od Łucji.

– Wszystko w swoim czasie. – Łucja nie chciała ponownej sprzeczki ze starszym bratem, więc dała mu okazję do podjęcia decyzji. Jednak on nie kwapił się do udzielenia odpowiedzi, więc uznano temat za zamknięty.

– Jutro rano wracam do Warszawy. Zmieniły się nieco moje plany urlopowe. Przyjadę w połowie lipca.

Dziewczyna, zaskoczona nagłą zmianą planów urlopowych brata, zaczęła bacznie mu się przyglądać. Czy za zmianą terminu urlopu krył się przyjazd Pauli? Chyba tak.

Czyżby mojego brata trafiła strzała Amora? Muszę jeszcze dziś z nim porozmawiać. Rozmyślania Łucji przerwał głos młodszego brata.

– Powiedźcie mamie, że wrócę na obiad. Zatrzymaj się przy kościele. Tam wysiądę, umówiłem się z Anią. – Mikołaj nie czekał, aż brat zatrzyma pojazd, wyskoczył szybko z samochodu.

– Cholerny głupiec! – krzyknął za nim Adrian, a Mikołaj tylko się odwrócił, pomachał im ręką i poszedł w swoją stronę. – Wiesz, myślę, że nasz najmłodszy brat pierwszy stanie na ślubnym kobiercu. A ty jak myślisz?

– Ja myślę, że to będziesz ty. Ale mama by się ucieszyła. – Gdy zobaczyła bladość wstępującą na jego twarz, postanowiła nie kontynuować tego tematu. Co prawda, do domu już blisko, ale wolała nie ryzykować jego omdlenia za kierownicą.

ROZDZIAŁ 5

Dzień ciągnął się niemiłosiernie długo. Łucja miała wrażenie, że wszystkie zegary nagle się popsuły, a na pewno ich wskazówki złośliwie przesuwają się za wolno. Nagle ogarnął ją lekki niepokój. Nie była pewna, czy wizytę Dominika ma uważać za randkę, czy traktować ją jako spotkanie dawnych znajomych po latach.

Tak, zdecydowanie trzeba się nastawić na spotkanie po latach. Spotkamy się, porozmawiamy, powspominamy dawne czasy. Będzie fajnie. Trzeba tylko uważać, aby nie popełnić jakiegoś nietaktu.

Z rozmyślań wyrwał Łucję dźwięk telefonu. Dzwoniła Paulina.

– Cześć, mała! Jak ci minęły pierwsze dwa dni w domu? – Głos Pauliny był bardzo kojący. Słychać było w nim wiele radości. Ciekawe, czym to było spowodowane?

– Dziękuję, świetnie. Ale będzie jeszcze lepiej, jak tylko przyjedziesz. Mam nadzieję, że nie zmieniłaś planów wakacyjnych. Oczekujemy cię za dwa tygodnie.