Opowieści buddyjskie dla małych i dużych - Ajahn Brahm - ebook + książka

Opowieści buddyjskie dla małych i dużych ebook

Ajahn Brahm

0,0

Opis

Książkazawierazbiór 108 motywujących opowieści buddyjskich wpływających na rozwój osobisty i duchowy. Ich treść idealnie dopasowuje się do aktualnej rzeczywistości wpływając na zmianę twojej świadomości i duchowości. Opowiadanezdoząinteligentnegohumoru, w sposób żartobliwy bawią, a także skłaniajądorefleksjii medytacji. Bajki buddyjskie czytane dzieciomucząnietylkowspółczuciadlainnych, alerozwijająwnichdobroć, miłość, pozytywną energięorazwzmacniają relacje i poczuciewłasnejwartości. Dorośli natomiast odnajdują w nich radość, prawdziwe szczęście, zrozumienie i spokój, jak również pomoc w rozwiązywaniu codziennych problemów. Dowiadują się także, na czym polega prawo karmy według filozofii buddyzmu. Otwórz wrota swojego serca.


Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 230

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



REDAKCJA: Natalia Paszko

SKŁAD: Tomasz Piłasiewicz

PROJEKT OKŁADKI: Piotr Pisiak

TŁUMACZENIE: Iwona Madej

Wydanie I

Białystok 2026

ISBN 978-83-8301-969-7

Tytuł oryginału: Opening the door of your heart

Copyright © Ajahn Brahm 2004, 2008

Opening the Door of Your Heart was first published in Australia in 2004 by Lothian Books and the Polish Language Edition is published by arrangement with Hachette Australia Pty Ltd through Graal Ltd.

© Copyright for the Polish edition by Studio Astropsychologii, Białystok, 2012.

All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żadna część tej książki nie może być powielana w jakimkolwiek procesie mechanicznym, fotograficznym lub elektronicznym ani w formie nagrania fonograficznego. Nie może też być przechowywana w systemie wyszukiwania, przesyłana lub w inny sposób kopiowana do użytku publicznego lub prywatnego – w inny sposób niż „dozwolony użytek” obejmujący krótkie cytaty zawarte w artykułach i recenzjach.

Książka ta zawiera informacje dotyczące zdrowia. Wydawca dołożył wszelkich starań, aby były one pełne, rzetelne i zgodne z aktualnym stanem wiedzy w momencie publikacji. Tym niemniej nie powinny one zastępować porady lekarza lub dietetyka ani też być traktowane jako konsultacja medyczna lub inna. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś koniecznie skonsultować się z lekarzem, zanim samodzielnie rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia. Wydawca ani Autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek negatywne skutki dla zdrowia, mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.

15-762 Białystok

ul.15-762 Białystok

ul. Antoniuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – redakcja

85 654 78 06 – sekretariat

85 653 13 03 – dział handlowy – hurt

85 654 78 35 – talizman.pl – detal

strona wydawnictwa: studioastro.pl

Więcej informacji znajdziesz na portalu psychotronika.pl

Fragment

Przedmowa

Wprowadzenie

Doskonałość i wina

Dwie złe cegły

Świątynny ogród

Co zostało zrobione, uważa się za skończone

Rady głupca, jak osiągnąć spokój umysłu

Wina i rozgrzeszenie

Przestępstwo kryminalne

Dzieciaki klasy B

Dziecko w supermarkecie

Wszyscy mamy coś na sumieniu

Uwalnianie się od winy, i to na zawsze

Miłość i poświęcenie

Miłość bezwarunkowa

By wrotaTwojego serca stały otworem

Małżeństwo

Oddanie

Kogut i kaczka

Wdzięczność

Romantyczna miłość

Prawdziwa miłość

Strach i ból

Uwolnienie się od strachu

Przewidywanie przyszłości

Hazard

Czym jest strach?

Strach przed publicznymi wystąpieniami

Strach przed bólem

Uwalnianie bólu

TM, czyli transcendentalna medycyna ratunkiem dla bolących zębów

Żadnych zmartwień

Gniew i przebaczenie

Gniew

Proces sądowy

Wyciszenie

Demon żywiący się gniewem

W porządku! To byłoby na tyle! Żegnam!

Jak powstrzymać pucz

Negocjacje i przebaczanie

Pozytywne przebaczanie

Budowanie szczęścia

Pochlebstwem sforsujesz wszelkie drzwi

Jak zostać VIP-em

Z uśmiechem przyklejonym do twarzy

Bezcenne nauki

Nic nie trwa wiecznie

Heroiczne poświęcenie

Kupa łajna

To za wiele, by o tym marzyć

Bycie koszem na śmieci

A może to sprawiedliwe!

Poważne problemy i ich zbawienne rozwiązania

Prawo karmy

Filiżanka herbaty, gdy już nie ma innego wyjścia

Płynąc z prądem

Pomiędzy tygrysem a wężem

Życiowa rada

W czym tkwi problem?

Podejmowanie decyzji

Obwinianie innych

Trzy pytania cesarza

Krowa, która płakała

Mała dziewczynka i jej przyjaciel

Wąż, burmistrz i mnich

Zły wąż

Mądrość i wewnętrzny spokój

Skrzydła współczucia

Troska o syna

Czym jest mądrość?

Rozsądne jedzenie

Rozwiązywanie problemu

Słyszeć, nie słuchając

Czym mądrość nie jest

Czym grozi gadulstwo

Gadatliwy żółw

Masz prawo mówić wszystko

Umysł i rzeczywistość

Egzorcysta

Największa rzecz na świecie

W poszukiwaniu inteligentnego umysłu

Nauka

Sztuka milczenia

Ślepa wiara

Wartości i życie duchowe

Najpiękniejszy dźwięk

Co tkwi w imieniu?

Potęga piramid

Drogocenne kamienie

Wtedy będę szczęśliwy

Rybak z Meksyku

Kiedy spełniły się wszystkie moje marzenia

Wolność i pokora

Dwa rodzaje wolności

Którą wolność wybierasz?

Wolny Świat

Kolacja z Amnesty International

Kodeks ubioru mnicha

Śmiejąc się z siebie samego

Pies, który śmiał się ostatni

Zniewaga i oświecenie

Kiedy doznałem oświecenia

Pirat drogowy, czyli: Uwaga – „świnia na drodze”

Hare Kryszna

Młotek

Baw się i żartuj, ale nie wyśmiewaj innych

Głupiec

Cierpienie i uwalnianie

Co może zdziałać zwykłe pranie

Poruszające doświadczenie

Biedaczysko ze mnie; oni to szczęściarze!

Rada, gdy dopadnie cię choroba

Co jest złego w chorowaniu?

Z wizytą u chorego

Jaśniejsza strona śmierci

Żal, strata i fetowanie życia

Opadające liście

Dobre i złe strony śmierci

Mężczyzna, który miał cztery żony

Parskanie śmiechem

Robak i jego ukochana kupa gnoju

Słownik trudniejszych pojęć

Uwagi i przypisy

O Autorze

Przypisy

Polecamy

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pragnę wyrazić gorące podziękowania Ronowi Storeyowi za żmudne przepisywanie na maszynie pierwszego rękopisu; mnichom z mojej wspólnoty zakonnej za opiekę i pomoc; i w końcu mojemu wydawcy – Magnolii Florze – z wydawnictwa Lothian Books za jej cenne uwagi i słowa otuchy, jakimi otoczyła mnie w trakcie pisania tej mojej pierwszej książki.

Przedmowa

Życie to mozaika epizodów, a nie ustalony schemat pojęć. Idee mają charakter generalizujący, zawsze w jakiś sposób odbiegają od prawdy. Historia, z całym jej ciągiem znaczeń i bogactwem szczegółów, znacznie bliższa jest prawdziwemu życiu. To dlatego wolimy życiowe historie niż abstrakcyjne teorie. Uwielbiamy bajeczki z dobrym zakończeniem.

Od kilku dobrych już lat wykorzystywałem w swoich wykładach historyjki zamieszczone w niniejszej publikacji, kiedy pewna młoda kobieta poprosiła, abym spisał je w formie książki. Była wtedy w trakcie traumatycznego rozwodu, a te historie, jak mi powiedziała, powstrzymały ją od samobójstwa. „Proszę, zrób to, aby mogły pomóc innym, tak jak pomogły mnie” – błagała.

Mnich lubi nieskomplikowane życie, więc odwlekałem to. „Nie rób dzisiaj niczego, co możesz odłożyć do jutra, ponieważ dzisiejszej nocy możesz umrzeć!” – to moje mnisie credo. Napisała więc sama kilka opowiadań i wysłała je do mnie. Były w tak nieporadnym stylu (podejrzewam, że ta mądra kobieta zrobiła to umyślnie), iż nie miałem wyboru – musiałem napisać je od nowa. Niespodziewanie zajęło mi to zaledwie miesiąc; nie przemęczając się, pracowałem dwie godziny dziennie. Pisało mi się łatwo. Od tego czasu opowiadania rozeszły się w tysiącach egzemplarzy, przetłumaczono je na wiele języków. W ostatnim tygodniu dowiedziałem się, że nakład w Tajlandii osiągnął ponad 100 000 egzemplarzy. Będąc mnichem buddyjskim, spokojnie obserwuję wznowienia z nową okładką, zwłaszcza że uważam je za reinkarnację poprzedniego wydania.

Jakiś rok albo dwa temu zadzwonił do mnie pastor kościoła protestanckiego z Adelajdy, pytając, czy mógłby wykorzystać kilka z tych historyjek w swojej książce poświęconej pracy misjonarskiej. Zgodziłem się ochoczo, dziękując przy tym za komplementy skierowane pod moim adresem. Przypowieści o mądrości mają na celu pokonywanie barier dzielących dobrych ludzi – wyznawców różnych religii lub niewierzących.

W 2007 roku wiele z tych opowieści ukazało się seryjnie w największym dzienniku w Tajlandii. Ostatnio znajomy powiedział mi, że słyszał, jak jego kolega ateista opowiadał jedną z moich historii podczas tradycyjnego australijskiego grilla. Jakieś dwa tygodnie temu pewna kobieta w średnim wieku przyleciała do Perth wprost ze Szwajcarii tylko po to, by podziękować mi osobiście za tę książkę. Przybyła do mojego zakonu, ściskając namiętnie mocno sfatygowany egzemplarz niemieckiego wydania. Opowiadała, że cierpi na depresję, zaburzenia lękowe i masę innych schorzeń. Miała za sobą drogie terapie u licznych psychologów i zażywała rozmaite leki. Gdy natknęła się na tę książkę, zmieniła sposób patrzenia na swoje życie i jest teraz znacznie szczęśliwszą kobietą, wolną od wszelkich farmaceutyków. To dlatego musiała odbyć podróż, przemierzając niemal pół świata, by mi podziękować. Gdy z radością podpisałem jej wymęczone niemieckie wydanie, rozpłakała się.

To właśnie nazywam moimi tantiemami autorskimi. Niech owe proste życiowe historyjki z tej książki nadal pomagają uśmierzać ból współczesnego życia, pozwalając nam spojrzeć na nie pod innym kątem. Jeśli tak się dzieje, czegóż więcej mógłby oczekiwać buddyjski mnich?

Ajahn Brahm

2008

Wprowadzenie

By napisać książkę, gromadziłem te wszystkie historie przez ponad trzydzieści lat, żyjąc jako mnich buddyjskiej tradycji leśnej linii Therawady. Przez całe wieki Therawada była głównym medium duchowości dla mieszkańców Tajlandii, Birmy, Sri Lanki, Kambodży oraz Laosu. Obecnie ta forma buddyzmu rozrasta się na Zachodzie – i na Południu, gdyż mieszkam w Australii!

Często słyszę pytanie, czym różnią się główne linie buddyzmu – Therawada, Mahajana, Wadżrajana i Zen. Odpowiadam, że są one niczym ten sam rodzaj tortu, ale każdy z nich oblany jest innym lukrem: z wierzchu mogą inaczej wyglądać i tak też smakować, ale gdy sięgniesz głębiej do tradycji, napotkasz ten sam smak – smak wolności. Na samym początku był tylko jeden buddyzm.

Budda nauczał w północnych Indiach około 2600 lat temu – to cały wiek przed Sokratesem. Nauczał nie tylko mnichów i mniszki – lecz także tysiące zwykłych śmiertelników: od rolników zajmujących się uprawą ryżu, do zamiataczy ulicznych i nawet prostytutek. Mądrość Buddy nie przyszła jako objawienie ze strony boskiej istoty. Wyrosła z głębokiego, wnikliwego zrozumienia prawdziwej natury życia. Nauki Buddy płynęły wprost z jego serca, otwartego dzięki głębokiej medytacji. A oto sławne powiedzenie Buddy: „To w tym wysokim ciele obdarzonym umysłem rodzi się prawdziwa wiedza o początku i końcu świata”1.

Fundamentalnym centrum nauk Buddy były Cztery Szlachetne Prawdy. Zmieniając ich zasadniczy porządek dla potrzeb tej książki, przedstawiłem je w sposób następujący:

1.Szczęście.

2.Przyczyna szczęścia.

3.Brak szczęścia.

4.Przyczyna braku szczęścia.

Opowiadania zamieszczone tutaj skupiają się wokół Drugiej Szlachetnej Prawdy, przyczyny szczęścia.

W swoich naukach Budda zwykł był wykorzystywać opowiadania. Mój nauczyciel z północno-wschodniej Tajlandii, nieżyjący już Ajahn Chah, też nauczał, opowiadając historie. Pewnego razu, gdy Ajahn Chah zakończył swój dyskurs, posypały się historyjki, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, zwłaszcza te zabawne. Ponadto były to historie, które swoją głębią wskazywały, jak wstąpić na ścieżkę wewnętrznego szczęścia. Przypowieści stanowiły przesłanie, niosące jego nauki.

Opowiadania wykorzystywałem także w trakcie nauczania buddyzmu i medytacji w Australii, Singapurze i Malezji przez ponad dwadzieścia lat, a kilka najlepszych przedstawiłem w niniejszej książce. Mówią one same za siebie, taką przynajmniej mam nadzieję, dlatego do minimum ograniczyłem swój komentarz. Każda historia może być rozumiana w wielu płaszczyznach, stąd im więcej razy je czytasz, tym więcej objawiają prawd.

Niech te historie o prawdziwym szczęściu sprawią ci tyle radości, co tym, którzy je usłyszeli. I może pomogą ci zmienić życie na lepsze, tak samo, jak pomogły wielu innym.

Ajahn Brahm

Mojemu nauczycielowi, Ajahnowi Chahowi,

który żył w pokoju ze sobą;

Moim towarzyszom – mnichom,

którzy przypominali mi, jak piękna jest cisza;

I mojemu ojcu, który nauczył mnie życzliwości.

Pozwól sobie na chwilę wyciszenia,

a zrozumiesz,

jak bezmyślnie pędziłeś na ślepo.

Naucz się milczeć,

a zauważysz,

że mówiłeś zbyt wiele.

Bądź miły,

a uświadomisz sobie,

że zbyt krytycznie osądzałeś innych.

– Starożytne chińskie przysłowie

Miłość i poświęcenie

Kiedy miałem około trzynastu lat, ojciec wziął mnie na stronę i powiedział coś, co zmieniło moje życie. Byliśmy sami w starym samochodzie, na jakiejś bocznej uliczce, w jednej z biedniejszych dzielnic na obrzeżach Londynu. Zwrócił się do mnie tymi słowami:

– Synu, cokolwiek byś zrobił w swoim życiu, wiedz jedno. Drzwi mojego domu są dla ciebie zawsze otwarte.

Wówczas byłem tylko młodym nastolatkiem. Nie bardzo rozumiałem, o co mu chodziło, ale wiedziałem, że było to coś ważnego, więc zapamiętałem to. Mój ojciec zmarł trzy lata później.

Kiedy zostałem mnichem w północno-wschodniej Tajlandii, myślałem nad tamtymi słowami mojego ojca. Pamiętam, że wówczas naszym domem było małe czynszowe mieszkanko w biednej części Londynu i nie miało nic wspólnego z domem, którego drzwi mogłyby stać otworem. Ale wtedy uświadomiłem sobie, że nie o to naprawdę chodziło mojemu ojcu. Za jego słowami, niczym klejnot owinięty w bawełnę, kryło się najbardziej klarownie sformułowane wyrażenie miłości, jakie znam: „Synu, cokolwiek byś zrobił w swoim życiu, wiedz jedno. Wrota mego serca zawsze stoją dla ciebie otworem”.

Mój ojciec ofiarował mi bezwarunkową miłość. Bez żadnych „ale”. Byłem jego synem i to wystarczało. To było wspaniałe. To było prawdziwe. Właśnie to miał na myśli.

Trzeba dużo odwagi i mądrości, by powiedzieć komuś takie słowa, by otworzyć drzwi swojego serca przed drugim człowiekiem bez żadnych „ale”. Być może pomyślimy, że w ten sposób możemy zostać wykorzystani, ale to tak nie działa, a przynajmniej ja się z tym nie spotkałem. Kiedy ktoś obdarowuje cię tym rodzajem miłości, to jakbyś otrzymywał drogocenne prezenty. Dbaj o tę miłość, trzymaj blisko swojego serca, by jej nie utracić. Nawet jeśli wówczas tylko częściowo rozumiałem słowa mojego ojca, nie śmiałbym zranić tego człowieka. Jeśli obdarzysz takimi słowami kogoś ci bliskiego, wówczas on sięgnie wyżej – nigdy niżej – by napotkać twoją miłość.

Kilkaset lat temu, w leśnej grocie gdzieś w Azji mieszkało siedmiu mnichów, medytujących nad formą bezwarunkowej miłości, którą opisałem w poprzedniej historii. Był tam przewodni mnich, jego brat i jego najlepszy przyjaciel. Czwarty był wrogiem przewodniego mnicha: po prostu nie mogli ze sobą wytrzymać. Piąty w grupie był mnichem bardzo wiekowym, tak posuniętym w latach, że w każdej chwili spodziewano się jego śmierci. Szósty był chory – i to na tyle, że też mógł w każdej chwili umrzeć. I ostatni, siódmy, był zupełnie do niczego. Zawsze chrapał, kiedy rzekomo miał medytować; nie potrafił zapamiętać swojego mantrowania, a jeśli już udało mu się, gubił tonację. Nie potrafił nawet właściwie obchodzić się ze swoimi szatami. Ale inni go tolerowali i dziękowali mu za naukę cierpliwości.

Pewnego dnia banda zbirów odkryła jaskinię. Leżała tak daleko, była tak zakamuflowana, że mieli ochotę przejąć ją na własną bazę, więc postanowili zabić wszystkich mnichów. Mnich przewodni, na szczęście, miał wyjątkową siłę perswazji. Spróbował – nie pytajcie mnie, w jaki sposób – namówić całą bandę, by zostawili ich w spokoju, pozwalając odejść, z wyjątkiem jednego, którego mieliby zabić, jako przestrogę dla pozostałych, by nikomu nie zdradzili miejsca jaskini. Nic lepszego nie mógł mnich przewodni zrobić.

Pozostawiono go samego na parę minut, by zdecydował, którego mnicha ma poświęcić, żeby inni uszli z życiem.

Kiedy opowiadam tę historię swoim słuchaczom, robię przerwę, by zadać pytanie:

– No więc, jak myślicie, którego mnicha wybrał?

W tym momencie część widowni przestaje zasypiać, a reszta budzi się. Przypominam im, że był tam przewodni mnich, brat, najlepszy przyjaciel, wróg, stary mnich i chory mnich (obydwaj tuż przed śmiercią) i mnich nieudacznik. Jak myślicie, kogo wybrał?

Niektórzy sugerują wroga.

– Nie – odpowiadam.

– Swojego brata?

– Źle.

Zawsze wskazują mnicha nieudacznika – ależ jesteśmy nieżyczliwi! I dopiero mam ubaw, gdy ujawniam prawdę: mnich przewodni nie był w stanie wybrać.

Jego miłość do brata była dokładnie taka sama, ani mniejsza, ani większa, jak miłość do najlepszego przyjaciela – która była dokładnie taka sama, jak jego miłość do wroga, do starego mnicha, schorowanego mnicha, i nawet do tego starego nieudacznika. Doprowadził on znaczenie tych słów do perfekcji: wrota mojego serca będą stać dla ciebie otworem, cokolwiek byś zrobił, kimkolwiek byś był.

Wrota serca mnicha przewodniego były otwarte dla wszystkich, z bezwarunkową, niewyróżniającą nikogo, łatwo płynącą miłością. A co więcej, jego miłość do innych była równa miłości, jaką darzył siebie. Wrota swojego serca miał otwarte także dla siebie. To dlatego nie mógł wybrać pomiędzy sobą a innymi.

Przypominam swoim słuchaczom, wyznawcom religii Jezusa, że ich księgi powiadają: „Kochaj bliźniego jak siebie samego”. Nie więcej niż siebie i nie mniej niż siebie, lecz tak samo jak siebie. Oznacza to, by szanować innych tak samo jak siebie samego, a siebie samego jak innych.

Dlaczego słuchaczom najczęściej wydaje się, że mnich przewodni powinien skazać siebie na śmierć? Dlaczego w naszej kulturze jest tak, że zawsze poświęcamy się w ofierze dla innych i jest to uważane za właściwe? Dlaczego jesteśmy bardziej wymagający, krytyczni, ganiący wobec siebie niż wobec innych? Jest tak z jednego, jedynego powodu: nie nauczyliśmy się jeszcze kochać siebie. Jeśli sprawia ci trudność, by powiedzieć drugiemu: „Wrota mojego serca są zawsze otwarte dla ciebie, bez względu na to, co zrobisz”, jest to niczym w porównaniu z trudnością, z jaką zmagasz się, mówiąc sobie: „Ja. Ktoś, z kim jestem tak blisko od niepamiętnych lat: ja sam. Wrota mojego serca są otwarte także dla mnie. Dla całego mnie, bez względu na to, co zrobiłem. Zapraszam, wejdź”.

To właśnie dla mnie znaczy miłość wobec innych: nazywa się to przebaczeniem. Jest wychodzeniem na wolność z więzienia winy; oznacza bycie w zgodzie z samym sobą. I jeśli zbierzesz się na odwagę, by powiedzieć te słowa do siebie, szczerze, w zaciszu swojego wewnętrznego świata, wówczas wzniesiesz się, nie oddalisz, by spotkać idealną miłość. Pewnego dnia każdy z nas musi do siebie powiedzieć te lub podobne słowa, szczerze, bez żadnych wygłupów. Kiedy to zrobimy, to tak, jakby nasza część, do tej pory odrzucana, żyjąca gdzieś na zewnątrz, tak długo pozbawiona ciepła, nagle powróciła do domu. Poczujemy się zjednoczeni całością i otwarci na szczęście. Jedynie wówczas, gdy pokochamy siebie w ten sposób, zrozumiemy, czym jest prawdziwa miłość do drugiego człowieka, ni więcej, ni mniej.

I proszę, zapamiętaj, nie musisz być doskonały, bez wad, by obdarzyć się taką miłością. Jeśli czekasz na doskonałość, ona nigdy nie przybędzie. Musisz otworzyć wrota własnego serca dla siebie samego, bez względu na swoje dotychczasowe czyny. Kiedy już znajdziesz się wewnątrz, będziesz doskonały.

Ludzie często pytają mnie, co stało się z tymi siedmioma mnichami, gdy przewodni mnich powiedział bandytom, że nie potrafi dokonać wyboru.

Opowieść, którą słyszałem wiele lat temu, nic o tym nie mówiła: skończyła się tam, gdzie ja skończyłem2. Ale wiem, co się później wydarzyło. Domyśliłem się, co musiało z tego wynikać. Kiedy mnich przewodni wytłumaczył bandytom, dlaczego nie potrafi wybrać pomiędzy sobą a innym mnichem, i przedstawił im znaczenie miłości i przebaczenia w taki sposób, jak ja wam to opisałem, wówczas wszystkich bandytów ogarnęło wielkie zdumienie. Byli pod takim wrażeniem, że doznali olśnienia i nie tylko puścili mnichów wolno, ale też sami zostali mnichami!

Zanim wstąpiłem do zakonu, byłem kilkakrotnie żonaty.

Częścią mojej pracy jako mnicha jest udzielanie posługi religijnej w trakcie buddyjskiej ceremonii zaślubin. Zgodnie z buddyjską tradycją, świecki buddysta jest oficjalnym celebrantem ceremonii małżeńskiej, jednak wiele par uważa mnie za kogoś, z kim zawarło małżeństwo. A zatem poślubiłem tym sposobem wiele kobiet i jednocześnie wielu mężczyzn.

Powiada się, że istnieją trzy formy pierścieni małżeńskich: pierścionek zaręczynowy, obrączka ślubna i okowy męczeństwa.

Należy zatem po ślubie spodziewać się kłopotów. Kiedy pojawia się problem, ludzie, z którymi połączyłem się w małżeństwie, przychodzą do mnie na rozmowę. Jako mnich lubiący łatwe życie, przeplatam swoją posługę zawarcia małżeństwa następnymi opowieściami właśnie po to, by uchronić od tych kłopotów tak długo, jak to tylko możliwe.

Miłość bezwarunkowa

By wrotaTwojego serca stały otworem

Małżeństwo

Strach i ból

Gdy wina patrzy na mur naszej przeszłości i widzi jedynie dwie felerne cegły, które w nim ułożyliśmy, wówczas strach przygląda się murowi naszej przyszłości i widzi jedynie to, co może pójść źle. Jeśli jesteśmy oślepieni strachem, nie możemy widzieć pozostałej części muru, który zrobiony jest z tego, co mogłoby się powieść. Receptą na pokonanie naszego strachu jest dostrzeganie muru w całości, co pokazuje następna opowieść z moich ostatnich prelekcji wygłoszonych w Singapurze.

Cykl czterech prelekcji został zaplanowany wiele miesięcy wcześniej, zarezerwowano wielką i bardzo drogą salę na 2500 miejsc w Suntec City w Singapurze, na przystankach autobusowych porozwieszano plakaty. A tu nagle pojawił się kryzys z SARS*. Kiedy przyleciałem do Singapuru, wszystkie szkoły były pozamykane, w blokach komunalnych zarządzono kwarantannę, a władze doradzały mieszkańcom, by nie uczestniczyli w żadnych publicznych zgromadzeniach. W tym czasie panował ogromny strach. Zapytano mnie:

– Czy powinniśmy to odwołać?

Tamtego ranka nagłówki pierwszych stron gazet ostrzegały czarno na białym, że u dziewięćdziesięciu dziewięciu mieszkańców Singapuru potwierdzono SARS. Zapytałem, ilu mieszkańców liczyła wówczas populacja Singapuru. Około czterech milionów.

– A zatem – zauważyłem – oznacza to, że 3 999 901 singapurczyków nie ma SARS! Kontynuujemy!

– A co będzie, gdy ktoś złapie SARS? – mówił strach.

– A co będzie, jeśli nie? – mówił rozsądek. A rozsądek miał po swojej stronie większe prawdopodobieństwo.

I tak rozpoczęły się prelekcje. Pierwszego wieczoru przyszło półtora tysiąca osób i liczba słuchaczy stopniowo rosła, aż do czwartego wykładu, przy całkowicie zapełnionej widowni. W prelekcjach uczestniczyło około 8000 osób. Nauczyli się, jak pokonywać irracjonalny strach i zrozumieli, że pozwoli im to wzmocnić swoją odwagę w przyszłości. Czerpali przyjemność ze spotkań i opuszczali je zadowoleni, co oznaczało, że ich walczący z wirusami system immunologiczny został wzmocniony. A także, co zawsze podkreślałem na koniec każdej prelekcji, ponieważ śmiali się z moich zabawnych opowiadań, ćwiczyli płuca, czym wzmacniali swój układ oddechowy. Oczywiście, żadna z osób obecnych na moich prelekcjach nie zachorowała na SARS.

Możliwości na przyszłość są nieograniczone. Kiedy skupiamy się na przypuszczalnych niepowodzeniach, nazywamy to strachem. Kiedy pamiętamy o innych możliwościach, które zazwyczaj są bardziej prawdopodobne, nazywamy to wolnością, czy też uwalnianiem się od strachu.

Ludzie w większości chcieliby poznać przyszłość. Niektórzy są na tyle niecierpliwi, że korzystają z usług wyroczni i wróżek. Mam dla ciebie ostrzeżenie w sprawie rozlicznych wyroczni: nigdy nie wierz biednym wróżbiarzom!

Medytujący mnisi uważani są za biegłych w przepowiadaniu przyszłości, ale współpraca z nimi jest niełatwa.

Pewnego dnia wierny uczeń Ajahna Chaha, z długim już stażem, poprosił wielkiego mistrza, by przepowiedział mu przyszłość. Ajahn Chah odmówił: porządni mnisi nie zajmują się wróżbiarstwem. Ale uczeń nalegał. Przypomniał Ajahnowi Chahowi o tym, jak często dawał mu jałmużnę, udzielał subwencji na zakon, służył za szofera i to nie tylko w swoim samochodzie, i za własne pieniądze, nie mówiąc już o swojej pracy i rodzinie. Ajahn Chah zobaczył determinację, z jaką pragnął on poznać własną przyszłość, więc odparł, że zrobi wyjątek od obowiązującej zasady niewróżenia.

– Daj mi rękę. Niech zobaczę twoją dłoń.

Uczeń był pod wrażeniem. Ajahn Chah nigdy nie czytał z dłoni żadnemu uczniowi. To było coś nadzwyczajnego. Ponadto Ajahna Chaha uważano za świętego, o wielkich nadprzyrodzonych zdolnościach. Wszystko, co powiedział, zawsze się sprawdzało. Ajahn Chah wodził po liniach dłoni ucznia swoim palcem wskazującym. Często mówił pod nosem: „O, to ciekawe”, lub: „No, no, no”, „Niesamowite”. Biedny uczeń niemal umierał z ciekawości.

Kiedy Ajahn Chah skończył, wypuścił dłoń ucznia i rzekł do niego:

– Uczniu, oto, jak jawi się twoja przyszłość.

– Tak, tak – natychmiast powiedział uczeń.

– A ja nigdy się nie mylę – dodał Ajahn Chah.

– Wiem, wiem. A zatem. Jaka będzie moja przyszłość? – zapytał uczeń, a jego emocje sięgały zenitu.

– Twoja przyszłość będzie niepewna – powiedział Ajahn Chah. I nie mylił się!

Pieniądze trudno zgromadzić, ale łatwo stracić – a najpewniejszym sposobem ich utraty jest hazard. Wszyscy hazardziści to i tak w ostatecznym rozrachunku przegrani. A jednak ludzie lubią wierzyć w szczęśliwą przyszłość, dlatego chcą zbić fortunę, uprawiając hazard. Opowiadam następne dwie historie, by pokazać, jak niebezpieczne jest przewidywanie przyszłości, nawet gdy mamy ku temu jakieś przesłanki.

Pewnego dnia przyjaciel przebudził się ze snu, który był tak realistyczny, że niemal prawdziwy. Śniło mu się, że pięć aniołów dało mu pięć wielkich dzbanów złota wartego fortunę. Otworzył oczy, jednak w pokoju nie było żadnych aniołów ani żadnych dzbanów złota. Ale sen należał do bardzo osobliwych.

Poszedł do kuchni i zobaczył, że żona usmażyła mu na śniadanie pięć jajek i podała na pięciu tostach. Zauważył datę porannej gazety, piąty maja (piąty miesiąc). Działo się coś dziwnego. Przerzucił gazetę, zatrzymując się na ostatnich stronach z wyścigami konnymi. Zamurowało go, kiedy przeczytał, że w Ascot (pięć liter), w gonitwie numer pięć koń numer pięć miał imię… Pięć Aniołów! Ten sen to był omen.

Wziął sobie wolne popołudnie. Wyciągnął z konta pięć tysięcy dolarów. Poszedł na tor wyścigowy, do piątego bukmachera i zrobił zakład: pięć tysięcy dolarów na konia numer pięć o imieniu Pięć Aniołów, w gonitwie numer pięć. Taki sen nie mógł się nie spełnić. Szczęśliwy numer pięć nie mógł być pomyłką. Sen nie był pomyłką. Koń miał piątkę.

Druga historia zdarzyła się kilka lat temu w Singapurze. Pewien Australijczyk poślubił uroczą Chinkę z Singapuru. Pewnego razu, kiedy odwiedzili rodzinę, jego szwagrowie wybierali się właśnie na popołudniowe wyścigi konne i poprosili, by z nimi poszedł. Zgodził się. Ale zanim dotarli na tor, nalegali, by wstąpić do słynnej buddyjskiej świątyni i zapalić tam kadzidełka, modląc się w intencji wygranej. Na miejscu okazało się, że wewnątrz panuje duży nieporządek. Wzięli szczotki, mopy, trochę wody i wypucowali całą świątynię. Potem zapalili swoje trociczki, poprosili o pomyślność i wyszli, udając się prosto na tor. Wszyscy przegrali z kretesem.

Tej nocy Australijczyk miał sen o wyścigach konnych. Po przebudzeniu doskonale pamiętał imię zwycięskiego konia. Kiedy zobaczył w gazecie Straits Times, że rzeczywiście w popołudniowej gonitwie ścigał się koń o tym imieniu, zadzwonił do szwagrów, by podzielić się tą nowiną. Nie uwierzyli, że chiński duch strzegący singapurskiej świątyni mógłby powiedzieć białemu człowiekowi imię zwycięskiego konia, więc zignorowali jego sen. On poszedł na tor. Postawił znaczną sumę na rzeczonego konia. Koń wygrał.

Chińskie świątynne duchy niewątpliwie muszą lubić Australijczyków. Jego szwagrowie byli wściekli.

Uwolnienie się od strachu

Przewidywanie przyszłości

Hazard

Uwagi i przypisy

Niemal wszystkie historie, zamieszczone w tej książce, przekazywane były ustnie w naszej klasztornej tradycji. Wiele ma swoje korzenie w starych pismach buddyjskich, ale ich treść rozbudowywana jest w każdym przekazie tak, by dopasować ją do aktualnej rzeczywistości. Niemniej, niektóre to bardziej współczesne anegdoty, które wzbogacają głębię przekazu naszych buddyjskich opowieści.

W przypadku, gdy opowiadania wywodzą się z konkretnych tekstów buddyjskich, ich źródło podano poniżej. Do źródeł innych nie udało mi się dotrzeć, prawdopodobnie zasłyszałem je i zapamiętałem jeszcze w pierwszych latach mojego życia jako buddysty. Niektóre z nich wielokrotnie opowiadano potem w książkach, czego potwierdzenie znajduję niemal wszędzie. Jednak główne źródło to moje własne doświadczenie, zwłaszcza z lat spędzonych jako mnich, kiedy to historie te rodziły się lub słyszałem je podczas inspirujących uroczystości w świątynnych holach.

1Devaputta Samayutta, Sutta Nr 26, w moim tłumaczeniu.

2 Historia ta zrodziła się na bazie wielu źródeł, w szczególności na oryginale Dhammapady, wers 110 i wersów Theragathy, autorstwa światłego mnicha Adhimutta Thero.

Polecamy