Ogień i krew cz.1 - George R.R. Martin - ebook

Ogień i krew cz.1 ebook

George R.R. Martin

4,2

17 osób interesuje się tą książką

Opis

300 lat przed wydarzeniami opisanymi w Grze o tron,

kiedy Westeros rządziły smoki…

Opowieść o ekscytujących dziejach dynastii Targaryenów…

Wiele stuleci przed wydarzeniami opisywanymi w pierwszym tomie cyklu, Grze o tron, Targaryenowie – jedyna rodzina smoczych lordów, która przeżyła zagładę Valyrii – zamieszkali na Smoczej Skale, nad którą panowali przez z górą dwa stulecia, nim postanowili podbić całe Westeros. Ogień i krew zaczyna się opowieścią o legendarnym Aegonie Zdobywcy, który stworzył Żelazny Tron, a następnie opisuje dzieje kolejnych pokoleń Targaryenów walczących o utrzymanie tego sławetnego krzesła, aż po wojnę domową, która omal nie zniszczyła ich dynastii.

Co naprawdę wydarzyło się podczas Tańca Smoków? Dlaczego tak niebezpiecznie było odwiedzać Valyrię po Zagładzie? Jak wyglądało życie w Westeros w czasach, gdy nad niebem panowały smoki? Jakie były najstraszliwsze zbrodnie Maegora Okrutnego? Dlaczego Aegonowi Zdobywcy nie udało się podbić Dorne?

To tylko niektóre z pasjonujących pytań, na które odpowiada ta szczegółowa kronika spisana przez uczonego arcymaestera z Cytadeli. Książka zawiera też ponad osiemdziesiąt nowych czarno‑białych ilustracji autorstwa Douga Whetleya.

Ogień i krew będzie dla świata Westeros tym, czym jest Silmarillion dla Śródziemia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 558

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (810 ocen)
388
253
118
37
14
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
dabrowkowa

Nie oderwiesz się od lektury

Osobiście, podobała mi się bardziej pierwsza część, niż druga (w niej interesujące jedynie jest około pierwszych 150 stron). Niesamowite wykreowanie świata połączono z z podręcznikiem historii, kroniką pisaną przez lata. Nie każdemu przypadnie to do gustu, ale mnie osobiście oczarowało "zbieranie" historii, grzebanie w różnych zdaniach świadków wydarzeń. Ogrom materiału, który sprytnie został przeniesiony na ekrany w Rodzie Smoka. Nie ma tu dużo dialogów, nie ma może wartkiej akcji. Jednak, są losy Targaryenów, przedstawione jak nigdzie indziej.
10
MichalCichy

Nie oderwiesz się od lektury

Dobra
10
paulciaaa92_2

Nie oderwiesz się od lektury

"Ogień i krew" przyjechała do mnie dokładnie w momencie, kiedy zaczynała się emisja serialu "Ród smoka". Nie oglądałam ani nie czytałam "Gry o tron" więc ucieszyłam się że będę mogła poznać historię jeszcze na trzysta lat wstecz (bo w tych dwóch tomach to właśnie tam się cofamy) i dopiero później wziąć się za "Grę o tron", w przypadku której postanowiłam zacząć od słuchowiska, a później obejrzeć serial. I gdyby nie fakt, że "Ród smoka" wciągnął mnie od pierwszego odcinka, to najpierw bym przeczytała książki, ale tym razem było odwrotnie. Czy żałuję? Zaraz opowiem. Ale zacznijmy od fabuły. Jak już wyżej wspomniałam, cofamy się trzysta lat wstecz względem wydarzeń z Gry o tron. Targaryenowie mieszkają na smoczej skale i dowiadujemy się również wielu świetnych ciekawostek, np. o tym jak powstał żelazny tron. Martin postanowił, że w tych opowieściach przybliży nam powody, dla których wybuchła wojna domowa, opowie nam bardzo dużo o smokach. I to może być dla jednych wadą, a dla...
00
islabeel

Całkiem niezła

Wprowadzenie do "Gry o tron", ale bez znajomości całego cyklu trudno by było zrozumieć realia świata Westeros. "Ogień i krew" ma formę kroniki, co pozbawiło ją mięsistości, energii i klimatu obecnych w serii "Gry o tron". Momentami dywagacje kronikarza są przynudne, a w zalewie nazwisk i tytułów można utknąć. Jednak uwielbiem onomastykę w wydaniu Martina, te nazwy są cudne: Pieśń Nocy, Koniec Burzy, Deepwood Moot i wiele innych...
00
buraki_cukrowe

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00

Popularność




George R.R. Martin Ogień i krew cz. 1 Tytuł oryginału Fire and Blood vol. 1 ISBN Copyright © 2018 by George R.R. Martin Illustrations copyright © 2018 by Penguin Random House LLC Copyright © for the Polish edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2018All rights reserved Jacket design: David G. Stevenson Jacket illustration: Bastien Lecouffe Deharme Niektóre zamieszczone w niniejszej książce fragmenty zostały opublikowane wcześniej (w formie skróconej albo w całości) w następujących tomach: „Conquest”, published in The World of Ice & Fire by George R. R. Martin, Elio M. García, Jr., and Linda Antonssen, copyright © 2014 by George R. R. Martin; „The Sons of the Dragon”, published in The Book of Swords (edited by Gardner Dozois), copyright © 2017 by George R. R. Martin; „The Princess and the Queen”, published in Dangerous Women (edited by George R. R. Martin and Gardner Dozois), copyright © 2013 by George R. R. Martin and Gardner Dozois; „The Rogue Prince”, published in Rogues (edited by George R. R. Martin and Gardner Dozois), copyright © 2014 by George R. R. Martin and Gardner Dozois. Fragment Podbój Aegona ukazał się pierwotnie w książce Świat Lodu i Ognia wydanej przez Wydawnictwo Czwarta Strona (Poznań 2014). Przedruk za zgodą Wydawnictwa Poznańskiego, Sp. z o.o. Redakcja Adriana Staniszewska Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 faks 61 852 63 26 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Dla Lenore, Eliasa, Andrei i Sida Moich pomocników z gór

PODBÓJ AEGONA

Maesterzy z Cytadeli, prowadzący kroniki dziejów Westeros, wykorzystują datę Podboju Aegona jako punkt wyjściowy historii minionych trzystu lat. Daty urodzin, śmierci, bitew oraz innych wydarzeń opatruje się skrótami o.P. (od Podboju) albo p.P. (przed Podbojem).

Prawdziwi uczeni zdają sobie sprawę, że podobnemu datowaniu daleko do precyzji. Podbój Siedmiu Królestw przez Aegona Tar­ga­rye­na nie dokonał się w jeden dzień. Od wylądowania Aegona do jego koronacji w Starym Mieście minęły z górą dwa lata… a nawet wtedy Podbój jeszcze się nie skończył, ponieważ Dorne pozostało nieposkromione. Próby wcielenia Dor­nijczyków do królestwa podejmowano sporadycznie przez cały okres panowania króla Aegona, a także jego synów, co uniemożliwia ustalenie precyzyjnego czasu końca wojen podbojowych.

Nawet wokół daty początku istnieją pewne nieporozumienia. Wielu błędnie uważa, że panowanie króla Aegona I Tar­ga­rye­na zaczęło się dnia, gdy wylądował on u ujścia Czarnego Nurtu, pod trzema wzgórzami, na których później zbudowano Królewską Przystań. Ale to nieprawda. Dzień Lądowania Aegona czcił sam król oraz jego potomkowie, lecz Zdobywca liczył czas swego panowania od dnia, gdy Wielki Septon Wiary koronował go i namaścił w Gwiezdnym Sepcie Starego Miasta. Koronacja odbyła się dwa lata po Lądowaniu Aegona, długo po tym, gdy wszystkie trzy wielkie bitwy wojen podbojowych zakończyły się zwycięstwem. Wynika z tego, że większa część właściwego Podboju wydarzyła się w latach 2–1 p.P. — przed Podbojem.

W żyłach Tar­ga­rye­nów płynęła czysta krew Valyrian, smoczych lordów ze starożytnego rodu. Dwanaście lat przed Zagładą Valyrii (414 p.P.) Aenar Tar­ga­rye­n sprzedał swe ziemie we Włościach i w Krainach Długiego Lata, po czym przeniósł się ze wszystkimi żonami, bogactwem, niewolnikami, smokami, rodzeństwem i kuzynami na Smoczą Skałę, posępną wyspiarską cytadelę zbudowaną u stóp dymiącej góry na wąskim morzu.

U szczytu swej potęgi Valyria była największym miastem w całym znanym świecie, centrum cywilizacji. W obrębie jej błyszczących murów czterdzieści potężnych rodów rywalizowało o władzę i chwałę na dworze i w radzie, na przemian rosnąc w siły i tracąc je w bezkresnej, niekiedy subtelnej, a często gwałtownej walce o dominację. Tar­ga­rye­nowie z pewnością nie zaliczali się do najpotężniejszych rodów smoczych lordów i rywale uznali ich ucieczkę za kapitulację oraz dowód tchórzostwa. Jednakże dziewicza córka lorda Aenara, w czasie późniejszym znana jako Daenys Marzycielka, przewidziała, że Valyrię zniszczy ogień. Gdy po dwunastu latach Zagłada rzeczywiście nadeszła, ze wszystkich smoczych lordów ocaleli jedynie Tar­ga­rye­nowie.

Smocza Skała przez dwa stulecia była najdalej wysuniętą na zachód placówką Valyrii. Położenie pośrodku Gardzieli umożliwiało jej lordom blokadę Czarnej Zatoki i pozwalało zarówno Tar­ga­rye­nom, jak ich bliskim sojusznikom, Velaryonom z Driftmarku (pomniejszemu rodowi wywodzącemu się z Valyrii), wypełniać skarbce mytem pobieranym od przepływających tamtędy kupców. Okręty Velaryonów, a także innego sprzymierzonego z nimi valyriańskiego rodu, Celtigarów ze Szczypcowej Wyspy, dominowały nad środkową częścią wąskiego morza, podczas gdy Tar­ga­rye­nowie władali niebem dzięki smokom.

Mimo to w ciągu pierwszego stulecia po Zagładzie Valyrii (słusznie zwanego Stuleciem Krwi) ród Tar­ga­rye­nów z reguły łakomie spoglądał na wschód, nie na zachód, i nie wykazywał większego zainteresowania sprawami Westeros. Gaemon Tar­ga­rye­n, brat i mąż Daenys Marzycielki, został lordem Smoczej Skały po Aenarze Wygnańcu i stał się znany jako Gaemon Wspaniały. Po śmierci Gaemona władzę objęli jego syn Aegon i córka Elaena. Następnymi lordami byli ich syn Maegon, jego brat Aerys, a następnie synowie Aerysa — Aelyx, Bae­lon i Daemion. Potem władzę nad Smoczą Skałą objął Aerion, syn Daemiona, najmłodszego z trzech braci.

Aegon, znany historii jako Aegon Zdobywca i Aegon Smok, przyszedł na świat na Smoczej Skale w roku 27 p.P. Był jedynym synem i drugim dzieckiem lorda Smoczej Skały Aeriona i lady Valaeny z rodu Velaryonów, która po matce również pochodziła z rodu Tar­ga­rye­nów. Aegon miał dwie siostry z prawego łoża, starszą, Visenyę, i młodszą, Rhae­nys. Smoczy lordowie z Valyrii od dawna mieli w zwyczaju zawierać małżeństwa między rodzeństwem, celem zachowania czystości krwi, Aegon jednak wziął za żony obie swe siostry. Zgodnie z tradycją powinien poślubić tylko starszą, Visenyę, zawarcie ślubu również z Rhae­nys było czymś niezwykłym, choć nie bezprecedensowym. Niektórzy powiadają, że Aegon z Visenyą ożenił się z obowiązku, z Rhae­nys zaś z pożądania.

Jeszcze przed zawarciem małżeństwa wszyscy troje okazali się smoczymi lordami. Z pięciu smoków, które przyleciały z Valyrii z Aenarem Wygnańcem, tylko jeden dożył czasów Aegona — ogromna bestia zwana Balerionem Czarnym Strachem. Dwa pozostałe, które żyły w tym okresie — Vhagar i Meraxes — były młodsze, wykluły się już na Smoczej Skale.

Według pospolitej legendy, często powtarzanej przez ignorantów, Aegon nigdy nie postawił stopy na westeroskiej ziemi, zanim wyruszył na Podbój, to jednak nie może być prawdą. Wiele lat przedtem na jego rozkaz wyrzeźbiono i udekorowano Malowany Stół: potężnemu drewnianemu blatowi, długiemu na jakieś pięćdziesiąt stóp, nadano kształt Westeros i namalowano na nim wszystkie lasy, rzeki, miasta oraz zamki Siedmiu Królestw. Aegon z pewnością interesował się zachodnimi ziemiami już na długo przed wydarzeniami, które doprowadziły do wybuchu wojny. Istnieją też wiarygodne świadectwa potwierdzające, że Aegon i jego siostra Visenya odwiedzili w młodości Cytadelę Starego Miasta, a także polowali z sokołami na Arbor, jako goście lorda Redwyne’a. Mogli zawitać również do Lannisportu, ale w tej sprawie relacje są sprzeczne.

Westeros w czasach młodości Aegona było podzielone na siedem swarliwych królestw. Bardzo rzadko się zdarzało, by dwa albo trzy spośród tych królestw nie toczyły ze sobą wojny. Rozległą, zimną i kamienistą północą władali Starkowie z Winterfell. Nad pustyniami Dorne panowali książęta z rodu Martellów. Bogate w złoto krainy zachodu należały do Lannisterów z Casterly Rock, żyzne Reach do Gardenerów z Wysogrodu. Dolina, Paluchy i Góry Księżycowe były zaś domeną rodu Arrynów. Jednakże najbardziej wojowniczymi królami w czasach Aegona byli dwaj, których ziemie leżały najbliżej Smoczej Skały — Harren Czarny i Argilac Arogancki.

Ze swej wielkiej cytadeli zwanej Końcem Burzy królowie burzy z rodu Durrandonów władali ongiś całą wschodnią połową Westeros, od Przylądka Gniewu aż po Zatokę Krabów, ich potęga jednak już od stuleci słabła. Od zachodu ziemie te podskubywali królowie Reach, od południa nękali ich Dor­nijczycy, od strony Tridentu i terenów położonych na północ od Czarnego Nurtu napierał zaś Harren Czarny ze swymi żelaznymi ludźmi. Król Argilac, ostatni z Durrandonów, powstrzymał na pewien czas schyłek swego państwa. Odparł najazd Dor­nijczyków jeszcze jako chłopiec, przepłynął wąskie morze, by dołączyć do wielkiego sojuszu przeciwko imperialistycznym „tygrysom” z Volantis, natomiast dwadzieścia lat później zabił Garse’a VII Gardenera, króla Reach, w bitwie na Letnim Polu. Argilac zestarzał się jednak, sławna czarna grzywa jego włosów posiwiała i stracił biegłość we władaniu bronią.

Położonym na północ od Czarnego Nurtu dorzeczem władał krwawą ręką Harren Czarny z rodu Hoare’ów, król wysp i rzek. Dziadek Harrena, Harwyn Twardoręki, odebrał Trident dziadkowi Argilaca, Arrecowi, którego przodkowie przed wiekami obalili ostatnich rzecznych królów. Ojciec Harrena poszerzył swe władztwo dalej na wschód, aż po Duskendale i Rosby. Sam Harren większą część swego długiego, blisko czterdziestoletniego panowania poświęcił na budowę gigantycznego zamku nieopodal Oka Boga, ale ponieważ Harrenhal był już prawie ukończony, żelaźni ludzie mogli poszukać nowych terenów do podbicia.

Żadnego króla w Westeros nie bano się bardziej niż Harrena Czarnego. Jego okrucieństwo stało się legendarne we wszystkich Siedmiu Królestwach. Żaden władca Westeros nie czuł się też bardziej zagrożony niż król burzy Argilac, ostatni z Durrandonów — starzejący się wojownik niemający żadnego dziedzica poza dziewiczą córką. Dlatego król Argilac zwrócił się do Tar­ga­rye­nów ze Smoczej Skały, oferując lordowi Aegonowi rękę swej córki wraz ze wszystkimi ziemiami na wschód od Oka Boga aż po Czarny Nurt w charakterze posagu.

Aegon Tar­ga­rye­n wzgardził propozycją króla burzy. Przypomniał mu, że ma już dwie żony i nie potrzebuje trzeciej. Natomiast krainy oferowane jako posag już od z górą pokolenia należały do Harrenhal i Argilac nie mógł mu ich oddać. Stary król burzy najwyraźniej zamierzał wykorzystać Tar­ga­rye­nów jako ciągnący się wzdłuż Czarnego Nurtu bufor, oddzielający jego ziemie od posiadłości Harrena Czarnego.

Lord Smoczej Skały przedstawił inną ofertę. Przyjmie wymienione przez Argilaca ziemie, jeśli król burzy odda mu również Hak Masseya oraz lasy i równiny ciągnące się na południe od Czarnego Nurtu, aż po Wendwater i górny bieg Manderu. Pakt przypieczętowałoby małżeństwo córki króla Argilaca z Orysem Baratheonem, który od dziecka był przyjacielem i obrońcą lorda Aegona.

Argilac Arogancki z gniewem odrzucił te warunki. Szeptano, że Orys Baratheon jest przyrodnim bratem lorda Aegona, pochodzącym z nieprawego łoża. Król burzy nie pohańbi córki, oddając jej rękę bękartowi. Sama ta sugestia sprawiła, że wpadł w furię. Argilac kazał uciąć ręce posłańcowi Aegona i odesłał mu je w skrzynce. „To są jedyne ręce, które otrzyma ode mnie twój bękart” — napisał.

Zamiast wysyłać odpowiedź, Aegon wezwał na Smoczą Skałę swych przyjaciół, chorążych i najważniejszych sojuszników. Nie było ich wielu. Wierność Tar­ga­rye­nom przysięgali Velaryonowie z Driftmarku oraz Celtigarowie ze Szczypcowej Wyspy. Z Haka Masseya przybyli lord Bar Emmon z Ostrego Przylądka oraz lord Massey ze Stonedance. Obaj byli zaprzysiężeni Końcowi Burzy, ale silniejsze więzi łączyły ich ze Smoczą Skałą. Lord Aegon i jego siostry naradzili się z nimi, a następnie udali do zamkowego septu, by pomodlić się do westeroskich Siedmiu, choć Aegona nigdy nie uważano za zbyt pobożnego.

Siódmego dnia z wież Smoczej Skały wyfrunęła chmara kruków, mających zanieść słowa lorda Aegona Siedmiu Królestwom Westeros. Ptaki wysłano do siedmiu władców, do Cytadeli Starego Miasta, do lordów wielkich i małych. Wszystkie niosły tę samą wiadomość: od dzisiaj w Westeros będzie tylko jeden król. Ci, którzy ugną kolan przed Aegonem z rodu Tar­ga­rye­nów, zachowają swe ziemie i tytuły. Ci, którzy staną przeciwko niemu z bronią w ręku, zostaną obaleni, upokorzeni i zniszczeni.

Istnieją różne relacje na temat tego, ilu ludzi pożeglowało ze Smoczej Skały z Aegonem i jego siostrami. Niektórzy twierdzą, że było ich trzy tysiące, inni piszą tylko o setkach. Skromny zastęp Tar­ga­rye­nów wylądował u ujścia Czarnego Nurtu, na jego północnym brzegu, gdzie nad małą wioską rybacką górowały trzy lesiste wzgórza.

W czasach Stu Królestw wielu pomniejszych władców ubiegało się o władzę nad ujściem rzeki. Byli wśród nich Darklynowie z Duskendale, Masseyowie ze Stonedance, a także dawni rzeczni królowie — Muddowie, Fisherowie, Brackenowie, Blackwoodowie czy Hookowie. W różnych epokach na szczytach trzech wzgórz wznoszono forty i wieże, które następnie niszczono w kolejnych wojnach. Gdy przybyli Tar­ga­rye­nowie, przywitały ich jedynie zwietrzałe kamienie oraz porośnięte zielskiem ruiny. Choć pretensje do ujścia rościły sobie zarówno Koniec Burzy, jak i Harrenhal, nikt go nie bronił, a najbliższe zamki należały do pomniejszych lordów, którzy nie dysponowali zbyt wielkimi siłami i nigdy nie wsławili się w walce, a co ważniejsze — nie mieli zbyt wielu powodów, by darzyć miłością swego tytularnego władcę, Harrena Czarnego.

Aegon Tar­ga­rye­n szybko wzniósł wokół szczytu najwyższego z trzech wzgórz palisadę z połączonych ziemią kłód i wysłał siostry do najbliższych zamków, by uzyskały ich kapitulację. Rosby bez walki poddało się Rhae­nys i złotookiej Meraxes. W Stokeworth do Visenyi próbowało strzelać kilku kuszników, ale płomienie Vhagar podpaliły dach donżonu i zamek skapitulował.

Pierwszą prawdziwą przeszkodą dla Zdobywcy okazali się lord Darklyn z Duskendale i lord Mooton ze Stawu Dziewic, którzy połączyli swe siły i poprowadzili trzy tysiące ludzi na południe, by zepchnąć najeźdźców z powrotem do morza. Aegon rozkazał Orysowi Baratheonowi zaatakować przeciwników z marszu, podczas gdy sam opadł na nich z góry na grzbiecie Czarnego Strachu. Obaj lordowie polegli w jednostronnej bitwie, a syn Darklyna oraz brat Mootona poddali potem swe zamki i zaprzysięgli miecze rodowi Tar­ga­rye­nów. Duskendale było w owych czasach najważniejszym westeroskim portem na wąskim morzu i wzbogaciło się na towarach, które przez nie przechodziły. Visenya nie pozwoliła złupić miasteczka, choć nie zawahała się przed skonfiskowaniem jego bogactw, które znacznie powiększyły skarbiec najeźdźców.

Być może to właśnie jest odpowiedni moment, aby omówić różnice charakterologiczne między Aegonem Tar­ga­rye­nem a jego siostrami, królowymi.

Visenya, najstarsza z rodzeństwa, była wojowniczką w tym samym stopniu, co sam Aegon i czuła się w kolczudze równie swobodnie, jak w jedwabiach. Nosiła u pasa valyriański miecz, Mroczną Siostrę, i nauczyła się nim bieg­le władać, od dziecka ćwicząc u boku brata. Choć miała srebrnozłote włosy i fioletowe oczy Valyrian, cechowała się szorstką, surową urodą. Nawet ci, którzy najbardziej kochali Visenyę, uważali ją za srogą, poważną i nieprzejednaną. Niektórzy mówili też, że bawiła się truciznami i parała mrocznymi czarami.

Rhae­nys, najmłodsza z trojga Tar­ga­rye­nów, była przeciwieństwem siostry: figlarna, ciekawa, impulsywna i skłonna do ulegania kaprysom. Nie była prawdziwą wojowniczką — uwielbiała muzykę, tańce i poezję i utrzymywała wielu minstreli, komediantów oraz lalkarzy. Powiadają jednak, że spędzała na smoczym grzbiecie więcej czasu niż jej brat i siostra razem wzięci, ponieważ nade wszystko kochała latać. Słyszano kiedyś, jak powiedziała, że przed śmiercią pragnie przelecieć na Meraxes nad morzem zachodzącego słońca, by sprawdzić, co leży na jego zachodnich brzegach. Nikt nigdy nie kwestionował tego, że Visenya pozostaje wierna bratu i mężowi, natomiast Rhae­nys otaczała się przystojnymi młodymi mężczyznami i szeptano, że przyjmuje niektórych z nich w swej sypialni w te noce, które Aegon spędzał z jej starszą siostrą. Mimo plotek dworscy obserwatorzy nie mogliby przeoczyć faktu, że na każdą noc z Visenyą król spędza dziesięć nocy z Rhae­nys.

O dziwo, sam Aegon Tar­ga­rye­n był dla współczesnych sobie równie wielką zagadką, co dla nas. Władającego wykutym z valyriańskiej stali Blackfyre’em króla uważano za jednego z największych wojowników epoki, ale nie znajdował w boju przyjemności. Nigdy nie stawał w szranki ani nie uczestniczył w walce zbiorowej. Jego wierzchowcem był Balerion Czarny Strach, ale dosiadał go tylko przed bitwą albo po to, by przemieszczać się szybko nad lądem i morzem. Przyciągał ludzi pod swe chorągwie imponującą charyzmą, lecz nie miał bliskich przyjaciół poza Orysem Baratheonem, towarzyszem z lat młodości. Kobiety go pożądały, on jednak zawsze był wierny siostrom. Jako król głęboko ufał małej radzie, pozostawiając jej większość codziennego trudu rządzenia… ale nie wahał się przejąć dowództwa, gdy uważał to za konieczne. Choć surowo traktował buntowników i zdrajców, okazywał łaskę dawnym wrogom, którzy ugięli kolan.

Po raz pierwszy okazał tę cechę charakteru w Aegonforcie, prostym zamku z drewna i ziemi, który rozkazał zbudować na szczycie wzniesienia, od tej pory zawsze zwanego Wielkim Wzgórzem Aegona. Po zdobyciu kilkunastu zamków i skonsolidowaniu władzy nad ujściem Czarnego Nurtu po obu stronach rzeki wezwał do siebie pokonanych lordów. Wszyscy złożyli miecze u jego stóp, a Aegon kazał im wstać i zatwierdził ich tytuły oraz prawa do należących do nich ziem. Swym najdawniejszym zwolennikom przyznał nowe zaszczyty. Daemona Velaryona, Lorda Przypływów, mianował starszym nad okrętami, głównodowodzącym floty królewskiej. Tristona Masseya, lorda Stonedance, uczynił starszym nad prawami, Crispiana Celtigara zaś starszym nad monetą. Orysa Baratheona ogłosił natomiast „moją tarczą, moim dzielnym namiestnikiem, moją silną prawą ręką”. Dlatego właśnie maesterzy uważają Orysa za pierwszego królewskiego namiestnika.

Smoczy lordowie z dawnej Valyrii nigdy nie używali heraldycznych chorągwi, które od wieków były tradycją wśród lordów z Westeros. Gdy więc rycerze Aegona rozwinęli jego wielki czarny sztandar bojowy z czerwonym, trójgłowym, ziejącym ogniem smokiem, lordowie uznali to za znak, że naprawdę stał się on jednym z nich i będzie godnym królem dla Westeros. Kiedy królowa Visenya włożyła bratu na głowę diadem z valyriańskiej stali wysadzany rubinami, a królowa Rhae­nys ogłosiła go „Aegonem, Pierwszym Tego Imienia, królem całego Westeros i Tarczą Swego Ludu”, smoki ryknęły, a lordowie i rycerze donośnie wyrazili swą aprobatę… najgłośniej jednak krzyczeli prostaczkowie — rybacy, parobkowie oraz ich żony.

Siedmiu królów, których Aegon Smok zamierzał pozbawić korony, nie okazywało jednak radości. W Harrenhal i Końcu Burzy Harren Czarny oraz Argilac Arogancki zwołali już chorągwie. Na zachodzie król Mern z Reach ruszył traktem oceanicznym do Casterly Rock, by spotkać się z królem Lorenem z rodu Lannisterów. Księżna Dorne wysłała kruka do Smoczej Skały, proponując, że wesprze Aegona w walce z królem burzy Argilakiem… ale jako równoprawna sojuszniczka, nie poddana. Drugą propozycję sojuszu przysłał młodociany król Orlego Gniazda, Ronnel Arryn, czy raczej jego matka, która w zamian za pomoc Doliny w walce z Harrenem Czarnym zażądała wszystkich ziem położonych na wschód od Zielonych Wideł Tridentu. Nawet król Torrhen Stark z Winterfell debatował na północy ze swymi lordami chorążymi oraz doradcami do późnych godzin, rozważając, co począć w sprawie tego kandydata na zdobywcę. Cały kraj czekał niespokojnie na to, co teraz uczyni najeźdźca.

Już kilka dni po koronacji Aegon ponownie ruszył w pole ze swymi armiami. Największa część jego zastępu przekroczyła Czarny Nurt, zmierzając na południe, na Koniec Burzy, pod dowództwem Orysa Baratheona. Towarzyszyła tej armii królowa Rhae­nys, dosiadająca Meraxes o złotych oczach i srebrnych łuskach. Flota Tar­ga­rye­nów, prowadzona przez Daemona Velaryona, opuściła Czarną Zatokę i zawróciła na północ, w stronę Gulltown oraz Doliny. Leciała z nią królowa Visenya na Vhagar. Sam król pomaszerował na północny wschód, w kierunku Oka Boga i Harrenhal, kolosalnej fortecy będącej dumą i obsesją Harrena Czarnego.

Wszystkie trzy natarcia Tar­ga­rye­nów spotkały się z zaciekłym oporem. Lordowie Errol, Fell i Buckler, chorążowie Końca Burzy, zaskoczyli przednią straż oddziału Orysa Baratheona podczas przeprawy przez Wendwater, zabijając ponad tysiąc ludzi, a potem uciekając pomiędzy drzewa. Pośpiesznie zgromadzona flota Arrynów, wzmocniona przez tuzin braavoskich okrętów starła się z flotą Tar­ga­rye­nów nieopodal Gulltown i pokonała ją. Wśród zabitych był admirał Aegona, Daemon Velaryon. Samego Aegona zaatakowano na południowym brzegu Oka Boga i to nie raz, lecz dwukrotnie. Bitwa Trzcin zakończyła się zwycięstwem Tar­ga­rye­nów, ale ponieśli oni ciężkie straty pod Łkającymi Wierzbami, gdy dwaj synowie króla Harrena przeprawili się przez jezioro w drakkarach o wyciszonych wiosłach i uderzyli na nich od tyłu.

Owe porażki okazały się jednak tylko drobnymi przeszkodami. W ostatecznym rozrachunku nieprzyjaciele Aegona nie potrafili znaleźć odpowiedzi na jego smoki. Ludzie z Doliny zatopili jedną trzecią okrętów Tar­ga­rye­nów i przechwycili niemalże drugie tyle, ale gdy królowa Visenya opadła na nich z nieba, ich własne jednostki spłonęły. Lordowie Errol, Fell i Buckler ukrywali się w znanych sobie lasach aż do chwili, gdy królowa Rhae­nys spuściła z uwięzi Meraxes i przez puszczę przemknęły ściany ognia obracające drzewa w pochodnie. Zwycięzcy spod Łkających Wierzb, wracający do Harrenhal przez jezioro, byli zaś kiepsko przygotowani na atak Baleriona, który opadł na nich z porannego nieba. Drakkary Harrena spłonęły. A razem z nimi jego synowie.

Wrogów Aegona nękali z kolei ich nieprzyjaciele. Gdy Argilac Arogancki zgromadził swych ludzi w Końcu Burzy, piraci ze Stopni wykorzystali ich nieobecność, atakując brzegi Przylądku Gniewu, a z Gór Czerwonych wyległy dor­nijskie hufce, łupiąc Pogranicze. Natomiast w Dolinie młody król Ronnel musiał stawić czoło rebelii na Trzech Siostrach, gdy Siostrzanie odrzucili zwierzchnictwo Orlego Gniazda i ogłosili swą królową lady Marlę Sunderland.

Wszystkie te wydarzenia jednak były tylko drobnymi utrapieniami w porównaniu z tym, co spotkało Harrena Czarnego. Choć ród Hoare’ów panował nad dorzeczem od trzech pokoleń, ludzie znad Tridentu nie darzyli miłością władających nimi żelaznych ludzi. Harren Czarny doprowadził do śmierci tysięcy z nich podczas budowy wielkiego zamku Harrenhal, a do tego złupił dorzecze w poszukiwaniu surowców i swym apetytem na złoto doprowadził do ruiny zarówno lordów, jak i prostaczków. Dlatego dorzecze, pod dowództwem lorda Edmyna Tully’ego z Riverrun, powstało teraz przeciwko niemu. Gdy Tully’ego wezwano do obrony Harrenhal, opowiedział się po stronie rodu Tar­ga­rye­nów, wciągnął na wieżę zamku smoczą chorągiew i wyruszył ze swymi rycerzami oraz łucznikami, by połączyć siły z Aegonem. Jego bunt dodał odwagi innym rzecznym lordom. Panowie Tridentu jeden po drugim wyrzekali się Harrena, by poprzeć Aegona Smoka. Blackwoodowie, Mallisterowie, Vance’owie, Brackenowie, Piperowie, Freyowie, Strongowie… wszyscy oni zwołali pospolite ruszenie i skierowali się na Harrenhal.

Król Harren Czarny nagle zorientował się, że przeciwnicy mają przewagę liczebną, i poszukał schronienia w swej niezdobytej ponoć twierdzy. Harrenhal, największy zamek, jaki kiedykolwiek zbudowano w Westeros, mógł się poszczycić pięcioma gigantycznymi wieżami, niewyczerpalnym źródłem słodkiej wody, ogromnymi podziemnymi kryptami pełnymi zapasów oraz potężnymi murami z czarnego kamienia, wyższymi niż jakakolwiek drabina i zbyt grubymi, by można je było rozbić taranem czy pociskami z trebusza. Harren zamknął bramy i wraz z ocalałymi synami oraz resztą stronników przygotowywał się do przetrzymania oblężenia.

Aegon ze Smoczej Skały miał jednak inne plany. Gdy tylko połączył siły z Edmynem Tullym i innymi rzecznymi lordami, by otoczyć zamek pierścieniem, wysłał pod bramę maestera z chorągwią pokoju, proponując rokowania. Harren wyszedł mu na spotkanie. Był już stary i siwy, lecz w swej czarnej zbroi nadal wyglądał groźnie. Obu królom towarzyszyli niosący chorągiew oraz maester. Dzięki temu wypowiedziane przez nich słowa zapamiętano do dziś.

— Poddaj się — zaczął Aegon — a będziesz mógł zachować tytuł lorda Żelaznych Wysp. Poddaj się teraz, a twoi synowie przeżyją i będą władali po tobie. Mam pod twoimi murami osiem tysięcy ludzi.

— Nie dbam o to, co jest pod nimi — odparł Harren. — Te mury są mocne i grube.

— Ale nie aż tak wysokie, by mogły powstrzymać smoki. Smoki potrafią latać.

— Budowałem z kamienia — ripostował Harren. — Kamień się nie pali.

— Po zachodzie słońca twoja dynastia wygaśnie — odrzekł mu Aegon.

Powiadają, że Harren splunął tylko w odpowiedzi na te słowa i wrócił do zamku. Gdy znalazł się w środku, posłał wszystkich swych ludzi na mury, uzbrojonych we włócznie, łuki i kusze, obiecując ziemie i bogactwa każdemu, kto strąci smoka.

— Gdybym miał córkę, smokobójca otrzymałby również jej rękę — oznajmił Harren Czarny. — Zamiast tego dam mu jedną z córek Tully’ego albo wszystkie trzy, jeśli tego zapragnie. Będzie też mógł wybrać którąś z dziewuch Blackwoodów, Strongów albo córkę innego ze zdrajców znad Tridentu, tych lordów żółtego błota.

Potem Harren Czarny wycofał się do swej wieży, otoczony strażnikami domowymi, by zjeść kolację z ocalałymi synami.

Kiedy zgasły ostatnie promienie słońca, ludzie Harrena Czarnego wbili spojrzenia w otaczającą ciemność, ściskając włócznie i kusze. Gdy smok się nie zjawiał, niektórzy zaczęli myśleć, że groźby Aegona były czcze. Tar­ga­rye­n wzbił się jednak na Balerionie wysoko nad chmury, aż smok stał się maleńki jak mucha widoczna na tle księżyca. Dopiero wtedy opadł, daleko za ochronnym pierścieniem murów. Balerion, o skrzydłach czarnych jak smoła, runął z nocy, a gdy pojawiły się pod nim potężne wieże Harrenhal, dał rykiem wyraz swej furii i skąpał je w czarnym ogniu znaczonym wirami czerwieni.

Kamień nie płonie, zgodnie z przechwałką Harrena, ale jego zamku nie wzniesiono wyłącznie z tego surowca. Drewno i wełna, konopie i słoma, chleb, solona wołowina i zboże — wszystko to stanęło w płomieniach. Żelaźni ludzie starego króla również nie byli z kamienia. Dymiący, krzyczący, lizani językami ognia, biegali po dziedzińcach i spadali z murów, by rozbić się o ziemię. Zresztą i kamień popęka i stopi się, jeśli płomień jest wystarczająco gorący. Rzeczni lordowie obozujący pod murami opowiadali później, że wieże Harrenhal żarzyły się czerwonym blaskiem na tle nocy jak pięć ogromnych świec… i że świece te zaczęły się wykręcać i topić, a po ich murach ciekły strużki płynnego kamienia.

Harren i jego ostatni synowie zginęli w pożarze, który pochłonął owej nocy jego monstrualną fortecę. Ród Hoare’ów umarł razem z nim, tym samym kresu dobiegła władza Żelaznych Wysp nad dorzeczem. Następnego dnia, pod dymiącymi ruinami Harrenhal, król Aegon przyjął hołd lenny Edmyna Tully’ego, lorda Riverrun, i mianował go najwyższym lordem Tridentu. Inni lordowie dorzecza również złożyli hołdy — Aegonowi jako królowi oraz Edmynowi Tully’emu jako swemu seniorowi. Gdy popioły ostygły już na tyle, że ludzie mogli bezpiecznie wejść do zamku, miecze poległych, często połamane, stopione albo powyginane w stalowe wstążki pod wpływem smoczego ognia, zebrano, załadowano na wozy i wysłano do Aegonfortu.

Na południowym wschodzie chorążowie króla burzy okazali się zdecydowanie bardziej lojalni od tych, którzy przysięgali wierność Harrenowi. Argilac Arogancki zgromadził w Końcu Burzy liczny zastęp. Siedziba Durrandonów była potężną fortecą, a jej wielki mur kurtynowy przewyższał grubością nawet mury Harrenhal. Ją również uważano za niezdobytą. Jednakże wieści o końcu, jaki spotkał króla Harrena, szybko dotarły do uszu jego starego wroga, Argilaca. Lordowie Fell i Buckler, cofający się przed nadciągającym nieprzyjacielem (lorda Errola zabito), zawiadomili go o królowej Rhae­nys i jej smoku. Stary, wojowniczy król ryknął, że nie zamierza zginąć jak Harren, upieczony we własnym zamku niczym prosię z jabłkiem w pysku. Wiedział, co to walka, i zamierzał sam rozstrzygnąć o własnym losie, z mieczem w dłoni. Tak oto Argilac Arogancki po raz ostatni wyruszył z Końca Burzy, by stawić czoło wrogom w otwartej bitwie.

Widok oddziałów króla burzy nie zaskoczył Orysa Baratheona i jego ludzi; królowa Rhae­nys ujrzała z grzbietu Meraxes, jak Argilac opuszczał Koniec Burzy, i mogła zdać namiestnikowi dokładną relację z liczebności oraz rozmieszczenia nieprzyjacielskich oddziałów. Orys zajął silną pozycję na wzgórzach na południe od Spiżowej Bramy i okopał się tam, czekając na przybycie wojsk Argilaca.

Gdy armie w końcu się spotkały, krainy burzy dowiod­ły, że zasługują na swą nazwę. Rankiem zaczęło miarowo padać, a w południe ulewa przerodziła się w wyjącą nawałnicę. Lordowie chorążowie Argilaca nakłaniali go do odłożenia ataku na następny dzień, w nadziei, że deszcz minie, ale król burzy miał nad najeźdźcami blisko dwukrotną przewagę liczebną, a do tego prowadził prawie cztery razy więcej rycerzy i ciężkiej jazdy. Widok chorągwi Tar­ga­rye­nów powiewających nad jego wzgórzami wprawił go we wściekłość. Stary, doświadczony wojownik nie mógł też nie zauważyć, że wiatr wieje z południa, ciskając deszcz prosto w twarze nieprzyjaciół na wzgórzach. Dlatego Argilac Arogancki wydał rozkaz ataku i zaczęła się bitwa znana historykom jako Ostatnia Burza.

Walki trwały do późna w nocy, były krwawe i znacznie mniej jednostronne niż w Harrenhal. Argilac Arogancki trzykrotnie wiódł swych rycerzy do szarży na pozycje Baratheona, ale stoki były strome, a grunt od deszczu zrobił się miękki i błotnisty. Rumaki grzęzły w nim i przewracały się, aż wreszcie szarże traciły wszelką spójność i impet. Ludzie z krain burzy radzili sobie lepiej, gdyż wysyłali do ataku na wzgórza pieszych włóczników. Oślepieni deszczem najeźdźcy nie widzieli wspinających się ku nim wrogów, dopóki nie było za późno, a mokre cięciwy czyniły ich łuki bezużytecznymi. Padło jedno wzgórze, a po nim drugie. Czwarta i ostatnia szarża króla burzy oraz jego rycerzy przebiła się przez centrum szyków Baratheona… po to tylko, by nadziać się na królową Rhae­nys i Meraxes. Nawet na ziemi smok wyglądał straszliwie. Dickona Morrigena i Bękarta z Czarnej Przystani, dowodzących strażą przednią, pochłonął smoczy płomień, podobnie jak rycerzy straży osobistej króla Argilaca. Rumaki wpadły w panikę i uciekły przerażone, tratując podążających za nimi jeźdźców. Szarża pogrążyła się w chaosie. Sam król burzy spadł z siodła.

Argilac nie zaprzestał jednak walki. Gdy Orys Baratheon ruszył w dół błotnistego stoku ze swymi ludźmi, ujrzał, że stary władca walczy z sześcioma ludźmi, a u jego stóp leży drugie tyle trupów.

— Odsuńcie się — rozkazał Baratheon. Zsiadł z konia, by zmierzyć się z królem burzy w równej walce, a potem zaoferował mu ostatnią szansę poddania się. Argilac przeklął go w odpowiedzi. Tak oto stanęli do konfrontacji: stary, wojowniczy król o białych włosach powiewających na wietrze oraz gwałtowny, czarnobrody namiestnik Aegona. Obaj ponoć zadali sobie wzajem po jednej ranie, ale na koniec życzenie ostatniego z Durrandonów się spełniło. Zginął z mieczem w dłoni i przekleństwem na ustach. Śmierć króla odebrała ludziom z krain burzy wszelką wolę walki. Gdy tylko rozeszły się wieści o upadku Argilaca, jego lordowie oraz rycerze rzucili miecze i uciekli.

Przez kilka następnych dni obawiano się, że Koniec Burzy może czekać ten sam los, co Harrenhal, albowiem córka Argilaca, Argella, zamknęła bramy przed Orysem Baratheonem oraz zastępem Tar­ga­rye­nów, a następnie ogłosiła się królową burzy. Gdy Rhae­nys przeleciała na Meraxes nad murami zamku, by rozpocząć rokowania, Argella oświadczyła jej, że obrońcy Końca Burzy prędzej zginą do ostatniego człowieka niż ugną kolan przed kimkolwiek.

— Możesz zdobyć mój zamek, ale zyskasz w ten sposób tylko kości, krew i popioły — oznajmiła.

Jednakże żołnierze z jej garnizonu nie mieli wielkiej ochoty umierać. Nocą wznieśli chorągiew pokoju, otworzyli bramę i zaprowadzili lady Argellę — zakneblowaną, nagą i zakutą w łańcuchy — do obozu Orysa Baratheona.

Powiadają, że Baratheon własnymi rękami zdjął z dziewczyny łańcuchy, otulił ją płaszczem, nalał wina i przemówił do niej łagodnie, opowiadając o odwadze i śmierci jej ojca. Potem, by uczcić poległego króla, przyjął herb i dewizę Durrandonów jako własne. Jeleń w koronie stał się jego znakiem, Koniec Burzy siedzibą, a lady Argella żoną.

Gdy Aegon Smok wraz z sojusznikami podporządkował sobie dorzecze i krainy burzy, pozostali królowie Westeros uświadomili sobie, że teraz kolej na nich. W Winterfell król Torrhen zwołał chorągwie wcześnie, wiedząc, że z uwagi na wielkie odległości na północy zebranie wojsk będzie wymagało czasu. Królowa Sharra z Doliny, władająca jako regentka w imieniu swego syna, Ronnela, schroniła się w Orlim Gnieździe, zadbała o umocnienia i wysłała armię do Krwawej Bramy, wrót Doliny Arrynów. W latach młodości królową Sharrę wysławiano jako „Kwiat z Góry”, najpiękniejszą pannę w Siedmiu Królestwach. Być może licząc na to, że zwabi Aegona urodą, wysłała mu swój portret i zaproponowała, że go poślubi, pod warunkiem że Aegon mianuje jej syna, Ronnela, swym następcą. Choć portret w końcu dotarł do Aegona, nie wiemy, czy kiedykolwiek odpowiedział on na jej propozycję. Miał dwie własne królowe, a Sharra Arryn, dziesięć lat od niego starsza, była już zwiędłym kwiatem.

Tymczasem dwaj wielcy królowie zachodu zawarli sojusz i zebrali własne armie, pragnąc raz na zawsze skończyć z Aegonem. Z Wysogrodu wymaszerował Mern IX z rodu Gardenerów, król Reach, prowadząc potężny zastęp. Pod murami zamku Goldengrove, który był siedzibą rodu Rowanów, spotkał się z Lorenem I Lannisterem, królem Skały, wiodącym swe wojska z krain zachodu. Dwaj władcy na spółkę dowodzili największą armią, jaką dotąd widziano w Westeros: pięćdziesiąt pięć tysięcy ludzi, w tym około sześciuset lordów, wielkich i małych, oraz ponad pięć tysięcy konnych rycerzy.

„To nasza żelazna pięść” — przechwalał się król Mern. Czterej synowie jechali u jego boku, a dwóch młodych wnuków służyło mu w charakterze giermków.

Dwaj monarchowie nie mitrężyli czasu w Goldengrove; armia tak wielka musiała cały czas pozostawać w ruchu, by nie zjeść wszystkiego w okolicy. Sojusznicy natychmiast wymaszerowali, zmierzając w kierunku północ, północny wschód przez wysokie trawy i pola porośnięte złotą pszenicą.

Gdy tylko obozujący u brzegów Oka Boga Aegon dowiedział się o nowych wrogach, zebrał armię i ruszył im na spotkanie. Miał pięć razy mniej ludzi niż dwaj królowie, a większość z nich przysięgła wierność lordom dorzecza, których lojalność wobec rodu Tar­ga­rye­nów była świeża i niewypróbowana. Mając mniejszy zastęp, Aegon mógł jednak poruszać się szybciej od nieprzyjaciela. W miasteczku zwanym Kamiennym Septem dołączyły do niego dwie królowe na swych smokach — Rhae­nys przyleciała z Końca Burzy, Visenya zaś ze Szczypcowego Przylądka, gdzie odebrała wiele pośpiesznych przysięg lennych od miejscowych lordów. Troje Tar­ga­rye­nów wspólnie obserwowało spod nieba swoje wojska, które przeprawiły się przez Czarny Nurt w jego górnym odcinku i popędziły na południe.

Obie armie spotkały się na szerokich, otwartych równinach na południe od Czarnego Nurtu, nieopodal miejsca, gdzie w przyszłości miał biec złoty trakt. Dwaj królowie wielce się uradowali, gdy zwiadowcy poinformowali ich o liczebności i rozmieszczeniu armii Tar­ga­rye­nów. Najwyraźniej mieli pięciu ludzi na jednego człowieka Aegona, a gdy chodziło o rycerzy, ich przewaga była jeszcze większa. Teren był szeroki i otwarty, jak okiem sięgnąć poroś­nięty trawą oraz pszenicą, idealny dla ciężkiej jazdy. Aegon Tar­ga­rye­n nie mógł zająć wyżej położonej pozycji jak Orys Baratheon przed Ostatnią Burzą; grunt był zaś twardy, nie błotnisty. Wiedzieli, że nie będzie im też przeszkadzał deszcz. Dzień był bezchmurny, choć wietrzny. Od kilkunastu dni nie padało.

Król Mern przyprowadził na bitwę o połowę więcej ludzi niż Loren i dlatego zażądał dla siebie zaszczytu dowodzenia centrum. Jego synowi i dziedzicowi, Edmundowi, powierzono prowadzenie straży przedniej. Król Loren i jego rycerze sformowali prawe skrzydło, natomiast lewe przypadło lordowi Oakheartowi. Nie było tu naturalnych barier, na których mogłaby się wesprzeć linia Tar­ga­rye­nów, dwaj królowie zamierzali więc otoczyć Aegona z obu flank, a następnie uderzyć od tyłu, podczas gdy ich „żelazna pięść”, potężny klin zakutych w zbroje rycerzy i wielkich lordów, rozbije centrum armii przeciwnika.

Aegon Tar­ga­rye­n ustawił swych ludzi w szyku przypominającym z grubsza półksiężyc, najeżony włóczniami i pikami. Łuczników i kuszników ulokował tuż za nim, lekką jazdę zaś na obu skrzydłach. Dowództwo nad swym zastępem przekazał Jonowi Mootonowi, lordowi Stawu Dziewic, jednemu z pierwszych wrogów, którzy przeszli na jego stronę. Sam zamierzał toczyć walkę z nieba, razem ze swymi królowymi. Aegon również zauważył brak deszczu. Trawa i pszenica otaczające armie były wysokie i dojrzałe do żniw… a także bardzo suche.

Tar­ga­rye­nowie zaczekali, aż dwaj władcy rozkażą zadąć w trąby i ruszą naprzód pod morzem chorągwi. Król Mern osobiście prowadził szarżę na środek nieprzyjacielskich szyków, na swym złocistym ogierze, a jego syn, Gawen, jechał obok, trzymając sztandar z wielką zieloną dłonią na białym polu. Z krzykiem i wrzaskiem furii, popędzani przez dźwięk rogów i trąb, Gardenerowie i Lannisterowie pędzili na wrogów, nie zważając na deszcz strzał. Odepchnęli na boki szeregi włóczników. Złamali ich szyki. Ale wtedy Aegon i jego siostry byli już w górze.

Aegon unosił się nad szeregami wrogów na Balerionie, przemykając przez sztorm włóczni, kamieni i strzał, i opadał raz po raz, rażąc nieprzyjaciela płomieniami. Rhae­nys i Visenya roznieciły pożary pod wiatr od szyków dwóch królów oraz na ich tyłach. Suche trawy i pola pszenicy zajęły się natychmiast. Podmuchy wiatru wznieciły dodatkowo płomienie, kierując obłoki dymu prosto w twarze atakujących. Konie wpadły w panikę, czując smród ognia. Obłoki dymu szybko gęstniały, oślepiając jeźdźców i ich wierzchowce. Szyki armii dwóch królów zaczęły się załamywać, gdy ze wszystkich stron otoczyły ich ściany ognia. Ludzie lorda Mootona którzy zajęli bezpieczną pozycję pod wiatr od pożogi, czekali gotowi z łukami i włóczniami, szybko rozprawiając się z poparzonymi, płonącymi ludźmi, wyłaniającymi się na chwiejnych nogach z tego piekła.

Później tę bitwę nazwano Polem Ognia.

W płomieniach zginęło z górą cztery tysiące ludzi. Kolejny tysiąc padł od mieczy, włóczni i strzał. Dziesiątki tysięcy ucierpiały od poparzeń, niektórzy tak poważnie, że przez całe życie nosili blizny. Wśród poległych znalazł się król Mern IX, podobnie jak jego synowie, wnuki, bracia, kuzyni oraz powinowaci. Jeden z jego bratanków przeżył trzy dni, a kiedy wreszcie skonał, ród Gardenerów wygasł. Król Loren ze Skały ocalił życie, bo gdy tylko zorientował się, że bitwa jest przegrana, przez ścianę płomieni i dymu przedarł się na koniu w bezpieczne miejsce.

Tar­ga­rye­nowie stracili niespełna stu ludzi. Królowa Visenya została raniona strzałą w bark, ale wkrótce wróciła do zdrowia. Gdy już smoki nasyciły się ciałami poległych, Aegon rozkazał zebrać z pola bitwy miecze i wysłać je w dół rzeki.

Lorena Lannistera pojmano następnego dnia. Król Skały złożył swój miecz i koronę u stóp Aegona, ugiął przed zwycięzcą kolan i złożył mu hołd. Aegon, zgodnie z obietnicami, pomógł wstać pokonanemu wrogowi, potwierdził jego prawa do ziem i mianował lordem Casterly Rock oraz namiestnikiem zachodu. Chorążowie Lorena podążyli za jego przykładem, podobnie jak wielu lordów z Reach, tych, którzy umknęli przed smoczym ogniem.

Jednakże podbój zachodu nie był jeszcze zakończony, król Aegon rozłączył się więc z siostrami i pomaszerował na Wysogród, pragnąc uzyskać jego kapitulację, nim jakiś inny pretendent zdąży zagarnąć Reach dla siebie. Zamek był w rękach zarządcy, Harlana Tyrella, którego przodkowie od stuleci służyli Gardenerom. Tyrell bez walki oddał Zdobywcy klucze do twierdzy i przysiągł mu poparcie. W nagrodę Aegon przyznał mu Wysogród ze wszystkimi ziemiami, mianował go namiestnikiem południa oraz najwyższym lordem Manderu i uczynił seniorem wszystkich dawnych wasali Gardenerów.

Król Aegon miał zamiar pomaszerować dalej na południe, by zmusić do kapitulacji Stare Miasto, Arbor oraz Dorne, ale gdy przebywał w Wysogrodzie, dobiegły go wieści o nowym wyzwaniu. Torrhen Stark, król północy, przekroczył Przesmyk i wtargnął na teren dorzecza, prowadząc trzydzieści tysięcy swych barbarzyńskich wojowników. Aegon natychmiast ruszył mu na spotkanie, mknąc przed swoją armią na grzbiecie Baleriona Czarnego Strachu. Wysłał też wiadomość do obu swych królowych, a także do wszystkich lordów i rycerzy, którzy ukorzyli się przed nim po Harrenhal i Polu Ognia.

Gdy Torrhen Stark dotarł do brzegów Tridentu, przekonał się, że na południe od rzeki czeka na niego zastęp o połowę liczniejszy od jego armii. Lordowie z dorzecza, ludzie z zachodu, z krain burzy i z Reach… wszyscy stawili się na wezwanie Aegona. A nad ich obozem Balerion, Meraxes i Vhagar zataczały na niebie coraz szersze kręgi.

Zwiadowcy Torrhena widzieli ruiny Harrenhal, gdzie pod gruzami nadal żarzył się powolny, czerwony ogień. Król północy słyszał też wiele relacji z Pola Ognia. Wiedział, że jeśli spróbuje sforsować rzekę, taki sam los może spotkać jego. Niektórzy z lordów chorążych namawiali go, by mimo to zaatakował, zapewniając, że męstwo ludzi z północy zatriumfuje. Inni nalegali, by zawrócił do Fosy Cailin i stanął do walki na północnej ziemi. Bękarci brat króla, Brandon Snow, zaproponował, że przeprawi się w pojedynkę przez Trident pod osłoną ciemności i zabije smoki, gdy te będą spały.

Król Torrhen wysłał Brandona Snowa na drugi brzeg Tridentu, ale w towarzystwie trzech maesterów, nie po to, by zabijał, lecz żeby rokował. Przez całą noc w obie strony przekazywano wiadomości. Rankiem Torrhen Stark sam przeprawił się przez Trident, a na jego południowym brzegu uklęknął, położył starożytną koronę królów zimy u stóp Aegona i przysiągł, że zostanie jego człowiekiem. Wstał już nie jako król, lecz lord Winterfell i namiestnik północy. Od tego dnia Torrhena Starka pamięta się jako Króla Który Klęknął… ale żaden człowiek z północy nie pozostawił swych spalonych kości nad brzegiem Tridentu, a miecze, które Aegon otrzymał od lorda Starka i jego wasali, nie stopiły się, nie wypaczyły ani nie wygięły.

Potem Aegon Tar­ga­rye­n i jego królowe raz jeszcze się rozstali. Aegon ponownie skierował się na południe, maszerując na Stare Miasto, natomiast jego siostry dosiadły smoków. Visenya miała podjąć drugą próbę zdobycia Doliny Arrynów, natomiast Rhae­nys skierowała się ku Słonecznej Włóczni i pustyniom Dorne.

Sharra Arryn wzmocniła fortyfikacje Gulltown, przesunęła spory zastęp pod Krwawą Bramę i trzykrotnie zwiększyła liczebność garnizonów w Kamieniu, Śniegu i Niebie, zamkach strażniczych ulokowanych na drodze wiodącej do Orlego Gniazda. Wszystkie te umocnienia na nic się jednak zdały przeciwko Visenyi Tar­ga­rye­n, która przeleciała nad nimi na skórzastych skrzydłach Vhagar i wylądowała na wewnętrznym dziedzińcu Orlego Gniazda. Gdy regentka Doliny wypadła na zewnątrz, by stawić jej czoło, prowadząc tuzin strażników, zobaczyła, że Ronnel Arryn siedzi na kolanach Visenyi i gapi się z zachwytem na smoka.

— Mamo, czy mogę się przelecieć z panią? — zapytał młodziutki król. Nie wypowiedziano żadnych gróźb, nie padły gniewne słowa. Obie królowe uśmiechnęły się tylko do siebie i wymieniły uprzejmości. Potem lady Sharra posłała po trzy korony (diadem regentki, który nosiła, małą koronę syna oraz Sokolą Koronę Góry i Doliny, noszoną od tysiąclecia przez królów z rodu Arrynów) i oddała je królowej Visenyi razem z mieczami garnizonu. Powiadają, że mały król trzykrotnie okrążył na smoku szczyt Kopii Olbrzyma, a po wylądowaniu był już małym lordem. Tak oto Visenya Tar­ga­rye­n zdobyła Dolinę Arrynów dla królestwa brata.

Rhae­nys Tar­ga­rye­n nie poszło tak łatwo. Książęcego Wąwozu, przejścia przez Góry Czerwone, strzegł oddział dor­nijskich włóczników, ale królowa ich nie zaatakowała. Przeleciała górą, nad czerwonymi i białymi piaskami, i opadła na Vaith, by zażądać jego kapitulacji. Przekonała się jednak, że zamek porzucono. W miasteczku pod jego murami zostały tylko kobiety, dzieci i starcy. Gdy ich pytała, gdzie się podziali lordowie, odpowiadali tylko: „Tu ich nie ma”. Rhae­nys podążyła wzdłuż rzeki do Bożej Łaski, siedziby rodu Allyrionów, lecz ją również opuszczono. W miejscu ujścia Zielonej Krwi do morza natrafiła na Miasto z Desek, gdzie setki popychanych tyczkami łodzi, skifów rybackich, barek, łodzi mieszkalnych oraz wraków prażyło się w promieniach słońca — połączone sznurami, łańcuchami i trapami w pływające miasto. Na krążącą w górze Meraxes spoglądała tylko garstka dzieci i starych kobiet.

W końcu smok zaniósł królową do Słonecznej Włóczni, starożytnej siedziby rodu Martellów, gdzie znalazła księżną Dorne, czekającą na nią w opuszczonym zamku. Meria Martell miała osiemdziesiąt lat, jak mówią nam maesterzy, i władała Dor­nijczykami od sześćdziesięciu. Była bardzo gruba, ślepa i prawie łysa, skórę miała pożółkłą i obwisłą. Argilac Arogancki zwał ją „Żółtą Ropuchą z Dorne”, ale ani wiek, ani ślepota nie stępiły jej umysłu.

— Nie będę z tobą walczyła — oznajmiła — ani nie uklęknę przed tobą. Dorne nie ma króla. Powtórz to bratu.

— Zrobię to — odparła Rhae­nys — ale wrócimy tu, księżno, i następnym razem przyniesiemy ze sobą ogień i krew.

— To wasze słowa — skwitowała księżna Meria. — Nasze brzmią: „Niezachwiani, Nieugięci, Niezłomni”. Możecie nas spalić, pani… ale nas nie ugniecie, nie złamiecie ani nie zdołacie nami zachwiać. Tu jest Dorne. Nie jesteście u nas mile widziani. Wracajcie na własne ryzyko.

Tak oto królowa i księżna się rozstały, a Dorne pozostało niezdobyte.

Na zachodzie Aegon Tar­ga­rye­n spotkał się z cieplejszym powitaniem. Stare Miasto — największy gród w całym Westeros — otaczały potężne mury, a władali nim Hightowerowie z Wysokiej Wieży, najstarszy, najbogatszy i najpotężniejszy ze szlacheckich rodów Reach. Stare Miasto było zarazem centrum Wiary. Mieszkał tam Wielki Septon, Ojciec Wiernych, głos nowych bogów na Ziemi, którego słuchały miliony wyznawców we wszystkich królestwach (poza północą, nadal pozostającą pod władaniem starych bogów). Miał też na swe rozkazy bojowników Wiary Wojującej, wojenne zakony zwane przez prostaczków Gwiazdami i Mieczami.

Gdy jednak Aegon Tar­ga­rye­n zbliżył się do Starego Miasta ze swym zastępem, zastał otwarte bramy oraz lorda Hightowera, czekającego, by złożyć mu hołd. Okazało się, że kiedy do miasta dotarły pierwsze wieści o Lądowaniu Aegona, Wielki Septon zamknął się w Gwiezdnym Sepcie na siedem dni i siedem nocy, szukając przewodnictwa bogów. Siedział tam ponoć tylko o chlebie i wodzie, a przez wszystkie spędzone na jawie godziny modlił się bezustannie przed kolejnymi ołtarzami. Siódmego dnia Starucha uniosła w końcu swą złotą lampę i oświetliła przed nim drogę. Jego Wielka Świątobliwość zobaczył, że jeśli Stare Miasto stawi Aegonowi zbrojny opór, z pewnością strawią je płomienie, a Wysoka Wieża, Cytadela i Gwiezdny Sept legną w gruzach.

Manfred Hightower, lord Starego Miasta, był ostrożnym i pobożnym człowiekiem. Jeden z jego młodszych synów służył w Synach Wojownika, inny zaś złożył niedawno śluby septona. Gdy Wielki Septon opowiedział lordowi o wizji zesłanej mu przez Staruchę, ten zdecydował, że nie będzie stawiał oporu Zdobywcy. Dlatego ludzie ze Starego Miasta nie spłonęli na Polu Ognia, mimo że Hightowerowie byli chorążymi Gardenerów z Wysogrodu. Również z tego powodu lord Manfred wyjechał na spotkanie zbliżającemu się Aegonowi Smokowi i ofiarował mu swój miecz, swoje miasto i swoją przysięgę. (Niektórzy powiadają, że ofiarował mu też rękę najmłodszej córki, ale Aegon odmówił uprzejmie, by nie obrazić swych dwóch królowych).

Trzy dni później, w Gwiezdnym Sepcie, Jego Wielka Świątobliwość osobiście namaścił Aegona siedmioma olejami i ogłosił go Aegonem z rodu Tar­ga­rye­nów, Pierwszym Tego Imienia, królem Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi, władcą Siedmiu Królestw oraz protektorem królestwa. (Wspomniano o „Siedmiu Królestwach”, mimo że Dorne nie skapitulowało — ani wtedy, ani jeszcze przez z górą stulecie).

Przy pierwszej koronacji Aegona, u ujścia Czarnego Nurtu, była obecna tylko garstka lordów, na drugiej jednak stawiły się ich setki. Dziesiątki tysięcy gapiów wznosiło okrzyki na jego cześć, kiedy przejeżdżał na grzbiecie Baleriona ulicami Starego Miasta. Wśród świadków drugiej koronacji Aegona byli też maesterzy i arcymaesterzy z Cytadeli. Być może właśnie dlatego tę chwilę, a nie pierwszą koronację w Aegonforcie, odprawioną w dzień Lądowania, uważa się za początek panowania Aegona.

Tak oto z Siedmiu Królestw Westeros wola Aegona Zdobywcy i jego sióstr wykuła jedno wielkie państwo.

Wielu sądziło, że po zakończeniu wojen król Aegon uczyni Stare Miasto swą królewską siedzibą, inni zaś myśleli, że będzie władał ze Smoczej Skały, starożytnej wyspiarskiej cytadeli rodu Tar­ga­rye­nów. Król zaskoczył jednak wszystkich, oznajmiając, że zamierza wznieść swój zamek w nowym mieście, powstającym już u stóp trzech wzgórz położonych przy ujściu Czarnego Nurtu, w miejscu, gdzie wraz ze swymi siostrami pierwszy raz postawił stopę na ziemi Westeros. Miasto to nazwano Królewską Przystanią. Stamtąd właśnie Aegon Smok władał swym królestwem, zasiadając na wielkim, metalowym tronie wykonanym ze stopionych, pogiętych, przekutych mieczy wszystkich jego poległych wrogów. To niebezpieczne krzesło cały świat wkrótce poznał jako Żelazny Tron Westeros.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki