Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poznaj Alicję, szesnastoletnią outsiderkę z Poznania, która dźwiga na swoich młodych barkach ciężar rodzinnych tajemnic. Samotna Alicja ucieka w świat słów, pisząc poruszające opowiadania. Gdy jej literacki świat jest zagrożony, Alicja – ku zaskoczeniu wszystkich – postanawia zawalczyć o swoje marzenia i stanąć w szranki o posadę redaktora naczelnego szkolnej gazety. Czy introwertyczna dziewczyna, zmagająca się z presją szkolnego środowiska i osobistymi demonami, ma szansę pokonać popularnego Krystiana?
W chaosie szkolnych wyborów, narastających problemów domowych i nowych wyzwań Alicja niespodziewanie spotyka Tomka – studenta, który staje się dla niej nie tylko korepetytorem, ale i bratnią duszą. Czy to właśnie on pomoże jej zrzucić skorupę latami krępującą jej serce i odnaleźć drogę do prawdziwego szczęścia?
„Odpowiem, jak dorośniesz” to wzruszająca opowieść o odwadze, pierwszej miłości i trudnej drodze do odnalezienia siebie. Zanurz się w historię Alicji i zobacz, jak młoda dziewczyna w obliczu przeciwności losu uczy się walczyć o siebie i swoich bliskich.
Maja Szanecka-Żółdak – autorka książek dla dzieci i młodzieży, między innymi „Pieskie sprawy Tymona i Lusi”, „Nastolatki nie mają lekko” i „Bzzz! Na skrzydłach przygody”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 219
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Maja Szanecka-Żołdak
@lindcopl
e-mail: [email protected]
Tytuł oryginału:
Odpowiem, jak dorośniesz
Tom 1
„W świecie Alicji”
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana
ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana
w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody
Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.
Ten e-book jest zgodny z wymogami
Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA)
Wydanie I, 2025
Opracowanie: Joanna Misztal
Projekt okładki: Daniel Rusiłowicz
Grafika na okładce:
robert_em © Unsplash
Copyright © dla tej edycji:
Wydawnictwo Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2025
ISBN 978-83-68254-20-4
– Cześć, jestem Alicja, miło mi cię widzieć tak niezwykle rozczochraną – błaznowałam rano przed łazienkowym lustrem. Leniwie sięgnęłam po szczoteczkę do zębów, na którą niespiesznie nałożyłam białą pastę. To jedyny niekłamanie jasny element w moim szarym życiu, pomyślałam i postanowiłam zanotować tę błyskotliwą myśl jeszcze przed śniadaniem. Mogła mi się przydać w jakimś opowiadaniu czy artykule do „Gazety Szkolnej”.
Lubię pisać, dzięki temu staję się na chwilę kimś innym. Kreuję swój świat i sprawiam, że jest on bardziej kolorowy i niezwykły, nie muszę się już ukrywać w cieniu innych. Mogę stać się waleczną dziewczyną, która niczego się nie boi, albo być księżniczką wymarzonego królestwa, podziwianą i kochaną przez wszystkich. Pisząc, mogę być, kim chcę, a jedyne, co mnie wtedy ogranicza, to moja wyobraźnia. W mojej prawdziwej historii paleta kolorów jest o wiele skromniejsza. Dominuje w niej dużo czerni i szarości, bo w takich barwach postrzegam swój świat. I nie kojarzę ich ze stabilnością, sukcesem, modą czy nowoczesną ekspresją, jak widzą je współcześni dizajnerzy, ale raczej ze smutkiem, którego nie sposób się pozbyć.
Mam szesnaście lat, mieszkam z mamą w zwykłym bloku na zwykłym osiedlu i chodzę do drugiej klasy najzwyklejszego poznańskiego liceum. Ten rok szkolny rozpoczął się dla mnie podle. Siedziałam jak zwykle sama w ostatniej ławce i wraz z resztą klasy oczekiwałam na nowy plan lekcji. Wszyscy odświętnie ubrani, roześmiani, rozgadani, a ja tradycyjnie trzymałam się nieco z boku. Nikt na to nie zwracał uwagi, bo zawsze byłam outsiderką, do czego najwyraźniej wszyscy już przywykli. Nie lubiłam nawiązywać bliższych znajomości, nie chciałam zanadto otwierać się przed ludźmi, głównie z lęku przed zranieniem czy upokorzeniem, co na jedno wychodzi, bo finalnie oznacza ból. Dlatego nauczyłam się żyć w pewnej izolacji i to dawało mi namiastkę bezpieczeństwa. Nie powiem, brakowało mi czasem kogoś bliskiego, komu mogłabym szczerze się wygadać, a teraz zazdrościłam koleżankom, które dzieliły się opowieściami o wakacjach. Roześmiane i pogodne, co trudno było powiedzieć o mnie i moim mizernym wyglądzie. Zawsze chowałam się za gęstymi włosami, pozwalając grzywce opadać do połowy oczu i skutecznie chronić twarz przed wzrokiem innych.
Obserwowałam Elwirę, piękną i popularną w całej szkole „królową internetu”, jak sama o sobie mówiła. Szeptała teraz do koleżanek coś zabawnego, na co wskazywał ich nieustanny chichot. Elwira zawsze miała nienaganną fryzurę, lśniące włosy zebrane w zgrabny kucyk, który na końcu przybierał kształt spirali. Podziwiałam jej delikatny i nieprzesadny makijaż, praktycznie nierzucający się w oczy, a jednocześnie podkreślający atuty jej urody. Minispódniczka i wpuszczona w nią obcisła pastelowa bluzka dopełniały jej słodki obrazek, jak wycięty z kreskówki.
Ubawione dziewczyny pewnie opowiadały sobie o ostatniej imprezie, na którą oczywiście nikt mnie nie zaprosił. Wcale się temu nie dziwię, skoro trzymam dystans, ubieram się inaczej, jestem dziwna, noszę tylko czarne ciuchy, a na przerwach zawsze coś czytam, stwarzając towarzyską barierę. Najłatwiejsza do zaakceptowania byłaby ta moja czerń. Pewnie już nawet była oceniana w kategorii jakiejś ekstrawagancji, choć nijak nie wpisywała się w konkretny styl. Moje naturalnie czarne i proste włosy oraz przydługa grzywka mogły sugerować, że jestem emo. Jednak nie malowałam oczu czarnym eyelinerem, nie kolorowałam pasemek na różowo ani nawet na biało, zresztą wcale nie robiłam makijażu. Byłam, jaka byłam, chuda, przeciętna, a to, że najlepiej się czułam, wskakując w dopasowane jeansy, czarne topy i bluzy, najlepiej z kapturem, wynikało z takiej mojej wewnętrznej potrzeby. W tych ciuchach czułam się sobą. Moda mnie zbytnio nie interesowała, nie jestem też typem sportowca, a już zupełnie brakuje mi przebojowości. W zasadzie nie mogę się niczym szczególnym pochwalić. Nawet piszę pod pseudonimem Pisarz, bo nie chcę, żeby ktoś wiedział, że to ja tworzę te fantazje, wyczarowuję świat romantycznych historii. Sprawia mi to radochę, a nawet wielką satysfakcję, bo wiem, że cieszą się one zainteresowaniem, a „Gazeta Szkolna” zyskała na popularności, od kiedy zaczęłam publikować w niej swoje teksty. Nie chciałam się ujawnić. W każdym opowiadaniu trochę odkrywałam siebie, wystawiałam się jak na tacy, a to mogło skutkować przykrymi dla mnie konsekwencjami. Nie chcę być zraniona. Tak jest lepiej.
– Dzień dobry! – głos wychowawczyni ginął w klasowym harmiderze. Drobna i niepozorna, wyróżniała się pośród nauczycieli naszego liceum swoim uśmiechem. Żaden tam sztuczny czy wymuszony grzeczną uprzejmością. Był to uśmiech szczerze życzliwy, generujący powszechną sympatię do niej. Podczas rozmowy z nią człowiek czuł się lepiej.
– Ej, klasa, proszę już o spokój – zaklaskała, zaznaczając tym swoją obecność. – Mam trochę spraw do przekazania.
Jej delikatny głos nadal ginął w szumie gorących rozmów, aż w końcu Arek uciszył klasę, rycząc na całe gardło, że natychmiast mają się zamknąć. Poskutkowało.
– Dziękuję, ale mogłeś być nieco milszy wobec kolegów – zaśmiała się wychowawczyni.
– Proszę mi wierzyć, tylko to na nich działa – odpowiedział.
Klasa wybuchła śmiechem, zagłuszając ciche pukanie do drzwi. Tymczasem do klasy weszła wicedyrektorka wraz z jakimś chłopakiem. Zwykły, niczym niewyróżniający się poza wysokim wzrostem ciemny blondyn został nam przedstawiony jako nowy uczeń naszej klasy.
Dyrektorka dokonała jego prezentacji z taką atencją, jakby nowy koleś był co najmniej jakimś maharadżą czy też inną, równie egzotyczną personą.
– To może już sam się przedstawię – odezwał się nowy, przerywając dyrektorce. – Mam na imię Krystian, dołączyłem do waszej klasy, bo moi rodzice musieli się przeprowadzić do Poznania. Wcześniej mieszkaliśmy we Francji, gdzie tata był szefem działu wielkiej firmy, która od niedawna ma swój oddział w Poznaniu. W związku z tym dostał nowe stanowisko i całą rodziną się tu znaleźliśmy. Ot i w skrócie cała moja historia.
– Imponujące, prawda? – rozpływała się w zachwytach dyrektorka, a ja się bałam, że za chwilę puszczę pawia od tych jej „ochów” i „achów”. Co za durna baba! Wystarczy dobrze ustawiony tatuś i ta poczwarka lewituje ze szczęścia, bo ma w szkole VIP-a. Ciekawe, dlaczego nie poszedł do szkoły prywatnej, tylko do średnio prestiżowego liceum.
– To może jeszcze trzy pytania od klasy, a potem już wrócimy do planu lekcji? – zaproponowała wychowawczyni.
Krystian przytaknął. Stał pewny siebie, bystrym wzrokiem rozglądając się po klasie. Domyślałam się, że szuka jakiegoś wolnego miejsca dla siebie. Pierwsza wyrwała się Aśka, ciekawa, czy ma dziewczynę. Klasa ryknęła śmiechem, a on tylko pokręcił przecząco głową. Niektórzy znacząco przewracali oczami, bezgłośnie oceniając pytanie Aśki, ale reszta klasy komentowała je między sobą, powodując głośny szmer. Arek znów interweniował:
– Cisza! Teraz ja!
Arek, najwyższy z naszej klasy, urodzony sportowiec, był w szkolnej reprezentacji piłki nożnej i podobno grał bardzo dobrze. Słyszałam też, że należy do klubu sportowego i marzy o ekstraklasie.
– Interesujesz się sportem? Jaką dyscypliną najbardziej? A może sam coś trenujesz? – brzmiało drugie pytanie.
Krystian z szerokim uśmiechem znów zaprzeczył. Nie wiem dlaczego, ale wkurzała mnie ta jego radosna pewność siebie, więc teraz ja nie wytrzymałam i wyrwałam się z ostatnim pytaniem:
– To czym się interesujesz?
Przez chwilę nasze spojrzenia skrzyżowały się, jego uśmiech przygasł, ale przecież sam się zgodził na te pytania, więc niech teraz odpowiada. Przez moment milczał, ale po chwili odezwał się, patrząc to na mnie, to na resztę klasy.
– Mam mnóstwo zainteresowań. Lista jest długa, więc nie będę się rozwodził, bo zajęłoby to trochę czasu, a wszyscy czekają na plan zajęć. Najkrócej mówiąc, chciałbym się zająć „Gazetą Szkolną”. Pani dyrektor mi ją pokazała i w rozmowie przyznała mi rację, że przydałoby się nad nią trochę popracować. Po prostu ją podrasować – dodał.
Co za nędzny dupek, pomyślałam. Nie dość, że mnie wkurzył, to do tego wystraszył, że nie będę miała gdzie pisać. Stracę moją najważniejszą odskocznię.
– Przecież „Gazeta” ma już pełną obsadę – rzuciłam jeszcze ze spokojem, a reszta klasy przyglądała się nam zdziwiona. Kto wie, niektórzy może dopiero pierwszy raz mnie dziś zauważyli. Czasem lepiej późno niż wcale, ironizowałam w myślach.
– Słyszałem, że niedługo odbędzie się konkurs na redaktora naczelnego. Zgłoszę swoją kandydaturę i jestem przekonany, że uda mi się objąć to stanowisko – zdradzał swoje plany Krystian.
Otworzyłam usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale nie miałam już okazji, bo wychowawczyni zaprosiła Krystiana do ławki, a sama przystąpiła do omawiania planu lekcji i innych bieżących spraw dotyczących rozpoczynającego się nowego roku szkolnego. Nie rozmawiałam już z Krystianem, w zasadzie to szybko poszłam do domu. Mama nadal była w pracy, a pracowała w firmie produkującej meble, w dziale produkcyjnym. Miała co prawda wykształcenie pedagogiczne, ale nigdy nie pracowała w swoim zawodzie. Pierwsze lata siedziała w domu ze mną, potem tata się upierał, że po to zarabia na rodzinę, by mama mogła być panią domu, ale już po rozwodzie musiała szybko coś znaleźć, by utrzymać nas obie. Tyrała czasem na dwie zmiany, bo to dawało jej lepszą płacę. Teraz była na popołudniówce. Choć nigdy o tym nie wspomniała, widziałam, że to nie jest jej wymarzona praca, może nawet jej wcale nie lubiła, bo tylko w dniu wypłaty uśmiech rozjaśniał jej twarz.
Do wieczora byłam sama, więc zaczęłam pisać. Kończyłam już kolejną baśniową opowieść. Zaczęłam to moje pisanie, kiedy pewnego dnia zatęskniłam za naiwnymi, ale pełnymi optymistycznych rozwiązań dziecięcymi bajkami. Pomyślałam wtedy, że w prawdziwym życiu brakuje magii, dlaczego więc jej nie przywołać, by znów poczuć się jak dziecko? Ale nie pisałam tekstów dla dzieci, moje baśnie były o nastolatkach i dla nastolatków. W każdym opowiadaniu magia wkraczała w ich świat i porządkowała wszystko to, co wydawało się niemożliwe do osiągnięcia. Mnie to relaksowało, a sądząc po zainteresowaniu czytelników „Gazety Szkolnej”, nie tylko ja potrzebowałam bajki w prawdziwym życiu.
DALSZA CZĘŚĆ DOSTĘPNA W WERSJI PEŁNEJ
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
