O dobroci - o. Frederick William Faber - ebook + audiobook

O dobroci ebook i audiobook

o. Frederick William Faber

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

o. Frederick William Faber – O dobroci

 

Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!

Oto krótka nauka o DOBROCI. Jest ona, jak wszystkie pisma o. Fabera – wielkiej nauki i wielkiej świątobliwości zakonnika, pełna najzbawienniejszych prawd, a tym pożyteczniejszych i potrzebniejszych, że odnoszą się one do potocznego życia, do codziennych relacji ludzi między sobą.

Autor, rozbierając ten przedmiot ze zwykłą sobie głębokością poglądów i z przedziwną znajomością serca ludzkiego, umie dopatrzyć się w DOBROCI coś nieoddzielnego wprawdzie od miłości, ale stanowiącego pewną odrębność.

Można też powiedzieć, że to, co on tu mówi o DOBROCI, taki ma związek z miłością bliźniego, jaki na przykład miałoby rozprawianie o zapachu róży z rozprawianiem o samym kwiecie tę woń wydającym. Jak róża nie jest tym samym co jej miły zapach i jej zapachu bez niej by nie było, tak i DOBROĆ jest nieoddzielna od miłości.

/o. Prokop kapucyn

 

APPROBATUR NO 1262

Datum Plociae die 12 mensis Augusti 1889 a.

Admiuistrator Dioecesis Plocensis, Episcopus Suffraganeus ✝Henricus Pectus Epus

 

Tytuł oryg: Kindness. W tekście korzystano z wyd. S. Niemiery, Warszawa 1890. Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono. Na okładce ilustracja autorstwa Piotra Stachiewicza.

 

KSIĄŻKA:

Oprawa miękka – miła w dotyku dzięki okładzinie soft – touch

Wydanie I

Format 11,5 x 18 cm

Liczba stron – 104

ISBN 978-83-67415-44-6

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 97

Rok wydania: 2023

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 7 min

Rok wydania: 2023

Lektor: Lektor naJejgłowie

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




o. Frederick William Faber

O DOBROCI

Przekład wolnyo. Prokopa kapucyna

Dobryś Ty, Panie, a według dobrotliwości Twojej naucz mnie dobroci

Ps 119 (118), 68, 66

„NA JEJ GŁOWIE”

WYDAWNICTWO ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO

2023

Redakcja: zespół „naJejgłowie”

APPROBATUR NO 1262

Datum Plociae die 12 mensis Augusti 1889 a.

Admiuistrator Dioecesis Plocensis,

Episcopus Suffraganeus

✝Henricus Pectus Epus

Tytuł oryg: Kindness.

W tekście korzystano z wyd. S. Niemiery, Warszawa 1890.

Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.

Na okładce ilustracja autorstwa Piotra Stachiewicza.

Wydanie I

ISBN 978-83-67415-90-3

Wydawnictwo Życia Wewnętrznego

Kielnarowa 224c, 36-020 Tyczyn

tel. +48 501 202 186

e-mail: [email protected]

www.naJejglowie.pl

Notka biograficzna

Ojciec Frederick William Faber (1814-1963) urodził się w rodzinie protestanckiej, lecz łaska Boża od dzieciństwa pracowała w tej wielkiej i żarliwej duszy. Studia wyższe ukończył na Oksfordzie, dokąd przybył nasiąknięty ideami kalwińskimi. Po paru miesiącach pobytu na Oksfordzie zaczęła się w nim dokonywać zmiana, a to pod wpływem ruchu1, jaki w owym czasie powstał w High Church, a na którego czele stał John Henry Newman, późniejszy konwertyta i kardynał, któremu Faber całą duszą był oddany.

Głęboko religijna natura młodego Fabera łaknęła i szukała prawdy i woli Bożej, nie zaś własnego zadowolenia. Choć szczerze sympatyzował z duchem cały ten ruch ożywiającym, to jednak decydujących kroków nie podejmował.

Od dzieciństwa czuł powołanie do stanu duchownego, tak jednak rozumiał godność jego i powagę, że w jednym z listów z owej epoki życia pisze: „Czuję doskonale, że nie mógłbym znaleźć szczęścia, a choćby tylko zadowolenia w żadnym innym stanie czy zawodzie. Powołanie do stanu duchownego opromieniało cały mój wiek chłopięcy, było jedynym snem mej młodości, i to tak dalece, że czasem myślę, iż rzeczywiście Bóg mnie powołuje! Jednak poziom, na jakim w moim przekonaniu stoi stan kapłański, jest tak wysoki, a jednocześnie czuję, że tak bardzo do niego nie dorosłem, że chwilami zaczynam wątpić, czy mógłbym godnie odpowiedzieć tak wielkiemu powołaniu”.

Ostatecznie został Faber pastorem i osiadł w parafii w Elton, skąd niemal zaraz po zainstalowaniu się wyruszył do Rzymu. Pobyt w Rzymie, prywatna audiencja u ówczesnego papieża Grzegorza XVI i te słowa Ojca Świętego: „Oby łaska Boża wespół z twą dobrą wolą uwolniły cię z sieci anglikanizmu, doprowadzając do prawdy Kościoła świętego” – byłyby doprowadziły Fabera od razu w Rzymie do Kościoła, gdyby nie Newman. Ten zaś wciąż jeszcze śledził, badał i zgłębiał.

Po powrocie do Anglii objął Faber swe obowiązki duszpasterskie w Elton. Znana z oziębłości i obojętności religijnej nowa jego trzódka dawała rozległe i bogate pole jego gorliwości. Starannie unikając polemik, wybierał takie nauki, które by wzbudzały w duszach miłość Boga i pobudzały do oddawania należnej Mu czci. Ulubionym tematem Fabera było nabożeństwo i cześć do Najświętszego Serca Jezusowego, przemawiające wymownie do każdego chrześcijanina. Niezależnie od własnych wątpliwości i zmagań wewnętrznych skupiał młody pastor wszystkie swe wysiłki na gorliwej pracy o zbawienie powierzonych jego pieczy dusz. Odwiedzał chorych, pocieszał strapionych, cierpiących pouczał, jak przez cierpienia mogą się uświęcać, jednocząc się z cierpieniami Zbawiciela, i nie żałował trudu ni wysiłku, aby podtrzymać na duchu ludzi słabej woli i dodać zachęty w ich dążeniu do dobra. Jego zupełna bezinteresowność i serdeczne oddanie się sprawom parafii w połączeniu z głębią jego nauk, ze świętością i surowością życia, zdobyły mu niebawem przemożny wpływ na umysły i serca. Zmiana, jaka się w parafii wnet dokonała, była wprost cudowna. Zwłaszcza przemożny był wpływ jego na młodzież.

W roku 1845 przeszedł Newman na łono Kościoła. Rozwiały się wreszcie ostatnie wątpliwości i wielki ten mąż, którego potężny intelekt, nieskalana prawość charakteru i czystość życia w podziw wprawiały zarówno protestantów, jak i katolików, ustosunkował się teraz do Kościoła z lojalnością i posłuszeństwem, równającym się wielkości jego umysłu i serca. Dotychczas on to właśnie opóźniał nawrócenie Fabera; z chwilą jednak gdy sam otrzymał łaskę wiary, pospieszył natychmiast podzielić się radosną nowiną z byłym swym uczniem, przynaglając, by ten natychmiast poszedł za jego przykładem. Umysł Fabera od dawna był przygotowany, toteż postanowił on dłużej nie zwlekać.

16 listopada 1845 roku po raz ostatni odprawił nabożeństwo w Elton. W czasie modlitw wieczornych po krótkim wstępie oznajmił parafianom, że uznawszy niedające się w żaden sposób obronić błędu protestantyzmu, opuszcza Kościół anglikański, przechodząc na katolicyzm. Wieść ta padła na słuchaczy jak grom z jasnego nieba. Błagano go z płaczem, aby jeszcze poddał rewizji swą decyzję…

Już następnego ranka wraz ze służącym i siedmioma parafianami, którzy postanowili wraz z nim prosić o przyjęcie na łono Kościoła, opuścił Faber Elton. Smutek, żal i ból jego trzódki były nie do opisania; łzy lały się z oczu, a głosy łkaniem przerywane wołały za nim: „Gdziekolwiek będziesz, niech cię, ojcze, Bóg błogosławi”. Była to chwila niewysłowionego cierpienia również dla Fabera, lecz ofiarę tę składał przecież samemu Bogu – czyż więc mógł się oglądać na to, co Jego sługę miało to kosztować? Tegoż jeszcze dnia wieczorem Faber i jego towarzysze przyjęci zostali do Kościoła katolickiego przez ks. dr Wareinga, biskupa Northampton. Dnia następnego przyjęli Komunię Świętą i otrzymali sakrament bierzmowania.

Na wezwanie ojca Moore’a udał się Faber do Birmingham i tam, za aprobatą późniejszego kardynała Wisemana, utworzył wraz ze swymi ośmioma konwertytami z Elton zgromadzenie zakonne, którego mianowany został przełożonym. Od pierwszej jednak chwili przejścia na katolicyzm wzdychał Faber do stanu kapłańskiego, toteż po odbyciu odpowiedniego przygotowania doczekał się urzeczywistnienia najgorętszych swych pragnień i w Wielką Sobotę, 3 kwietnia 1846 roku, otrzymał święcenia kapłańskie.

Przepełniony wdzięcznością ku Bogu za otrzymane tak wielkie łaski, skierował Faber całą swą energię, całą wiedzę i siły wszystkie na usługi Pana swego i Boga. Pragnął, by świat cały poznał i pokochał Prawdę jedyną; w tym celu mówił, pracował i pisał. Całe życie było w nim pragnienie, aby nie zginęła ani jedna dusza, krwią Chrystusa odkupiona; w tym pragnieniu, połączonym z gołębią dobrocią i niewyczerpującą się nigdy cierpliwością, leży tajemnica bogatych owoców jego duszpasterstwa.

Ojciec Faber był do głębi duszą modlitewną; w modlitwie szukał wsparcia i pomocy nawet w najdrobniejszych swych poczynaniach. Tak o tym pisze: „Biorąc to tylko na rozum, trudno jest mierzyć skuteczność modlitwy, lecz niech nam dane będzie spędzić choćby tydzień na prawdziwie rzetelnej służbie Bożej, na ćwiczeniach życia duchowego, a stanie przed nami jasna ponad wszelkie ludzkie wyjaśnienia cudowna rzeczywistość”. A w innym miejscu mówi: „Całe doświadczenie nasze zbiega się ze słowami Boga, aby nam potwierdzić, że nieodmienny odmienić się daje modlitwie”.

W roku 1848 powrócił do Anglii ojciec Newman jako superior oratorianów. Ojciec Faber wraz z garstką swych towarzyszy został przyjęty do tego zgromadzenia i mianowany niebawem mistrzem nowicjatu. Wobec ogromnie licznego napływu kandydatów ukazała się potrzeba otworzenia nowego domu w Birmingham, gdzie o. Faber przebywał do śmierci w charakterze przełożonego. Umarł w sile wieku, bo mając lat 49, wpatrzony w Chrystusa konającego, a wzrok jego w chwili zgonu wyrażał bezmierną słodycz i radosne jakieś zdumienie2.

Pomimo ogromu ciężkich obowiązków, nieodłącznych od godności przełożonego i pracy związanej z kierownictwem tysięcy dusz, do niego się garnących, pozostawił o. Faber liczne prace poświęcone zagadnieniom etyki katolickiej, ascezy i życia wewnętrznego.

Dziełko jego Kindness – Dobroć (inny polski tytuł: O dobroci) – to drobny fragment z jego twórczości literackiej. Choć czcigodny autor umarł w roku 1863, to jednak myśli jego przedziwnie są aktualne, a przeczytanie i przemyślenie ich, a tym bardziej wprowadzenie w czyn i życie, przyczynić się powinno niewątpliwie do podniesienia naszego poziomu duchowego i na całość życia publicznego oddziałać powinno jak najdodatniej w duchu prawdziwej cichości i dobroci Najświętszego Serca Jezusowego.

Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!

Od tłumacza

Pobożni nasi Czytelnicy znają już przetłumaczone z angielskiego na nasz język niektóre z cennych dzieł ojca Fabera, filipina, jednego z najznakomitszych pisarzy ascetycznych, jakimi cieszy się nasz Kościół. Zdało się nam więc, że im przysługę wyświadczymy, podając tu w wolnym przekładzie i tę jego rozprawę, czyli konferencję o dobroci. Jest ona, jak wszystkie pisma tego wielkiej nauki i wielkiej świątobliwości zakonnika, pełna najzbawienniejszych nauk, a tym pożyteczniejszych i potrzebniejszych, że odnoszą się one do potocznego życia, do codziennych stosunków ludzi między sobą.

Sądząc po tytule, zdawać by się mogło, że gdy idzie tu o dobroć, właściwiej byłoby dać temu tytuł rozprawy o miłości bliźniego. Dobroćbowiem jednych względem drugich niczym innym nie jest, jak aktami tej miłości. Lecz nasz Autor, rozbierając ten przedmiot ze zwykłą sobie głębokością poglądów i z przedziwną znajomością serca ludzkiego, umie dopatrzyć się w dobroci coś nieoddzielnego wprawdzie od miłości, ale stanowiącego pewną odrębność. I z takiego zapatrywania się na dobroć wywodzi on prześliczne nauki, a jak słusznie powiada, nie dość przez nas uwzględniane.

Można też powiedzieć, że to, co on tu mówi o dobroci, taki ma związek z miłością bliźniego, jaki na przykład miałoby rozprawianie o zapachu róży z rozprawianiem o samym kwiecie tę woń wydającym. Jak róża nie jest tym samym co jej miły zapach, ale jej zapachu bez niej by nie było, tak i dobroć jest nieoddzielna od miłości. Gdy więc tym sposobem rozprawa ta w gruncie jest nauką o miłości bliźniego, czyż już to samo ważności i pożyteczności jej nie dowodzi, gdy wiemy, że Pan Jezus powiedział: Po tem poznają, żeście uczniami Moimi, jeśli miłość jeden dla drugiego mieć będziecie(J 13, 35)?

O, jak właściwie utrzymuje ojciec Faber, że „ponieważ nasze zachowanie się w stosunkach jednych do drugich jest głównym źródłem najdotkliwszych naszych cierpień, więc z tego wynika, że gdybyśmy stale rządzili się dobrocią, świat teraźniejszy stałby się całkiem inny i ledwie że niepodobny do raju ziemskiego” (rozdz. I).

Niech Cię to więc, kochany Czytelniku, skłoni i do odczytania tej pięknej rozprawy, i do jak najwierniejszego zastosowania się do zawartych w niej nauk. Do czego niech Ci raczy dopomóc najwyższa Rozdawczyni jak wszelkich łask Bożych, tak i łaski dobroci, nasza Przenajświętsza i Przenajdroższa Matka Niebieska, do której westchnij, proszę pokornie, za tego, który tę książeczkę dla Twojego pożytku na nasz język przełożył.3

Tłumacz

Pisałem w klasztorze zakroczymskim w święto Przenajświętszej Panny Śnieżnej roku Pańskiego 1889.

ROZDZIAŁI

O dobrociw ogólności

Filozofowie i moraliści na wyścigi rozprawiać lubią o nędzy człowieka i o jego opłakanej zależności od zewnętrznych wypadków tego świata; i tak dalece przesada, z jaką o tym piszą lub mówią, jakby granic nie ma, że w końcu oceniamy płytkość ich rozumowania i wcale ono nie trafia do nas.

Nie masz wątpliwości, że człowiek bardzo jest bezsilny i ze wszech stron napotyka tego dowody. Gdy nad nim w powietrzu zaszaleje burza, musi być bierny, a jeśli pod nim zatrząśnie się ziemia, nie wie nawet, gdzie uciec. Niełatwo mu kierować na morzu statkiem, jeśli nim przeciwne wiatry miotają, albo na ziemi uchronić się od morowej zarazy, gdy do okolic jego się dostała. Upały i mrozy, słoty i posuchy dokuczają mu na przemian, a rady na nie znaleźć nie może. Dziesięć razy on i mniejszy, i słabszy od słonia, a zabiegów i pracowitości w utrzymaniu doczesnego bytu samo Pismo Boże każe mu uczyć się od nędznej mrówki, która go w tym przewyższa.

Wszystko to jest niezaprzeczoną prawdą. Ale pomimo tego człowiek posiada ogromną potęgę i jako najwyższy władca tego świata przyobleczony jest w różne przywileje panującego, zapewniające mu jego władzę najwyższą. Posiada on zwłaszcza władzę, na którą za mało zwracamy uwagi, a o której teraz właśnie mówić zamierzam. Tą zaś władzą jest możność zmniejszenia cierpień ludzkich tak dalece, że życie człowieka na tym padole płaczu stać się może zupełnie inne od tego, jakie jest w istocie, a możność ta zawiera się w tym, co nazywamy dobrocią. Ponieważ nasze zachowanie się w stosunkach jednych do drugich jest głównym i najobfitszym źródłem najdotkliwszych naszych cierpień, z tego więc wynika, że gdybyśmy stale rządzili się dobrocią