Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Po letnich zawirowaniach przychodzi czas pozornego jesiennego spokoju, wraz z pierwszymi liśćmi powoli opada kurz niedawnych wydarzeń. Oliwii jednak wcale nie tak łatwo oswoić się z nową rzeczywistością. Podwójna zmiana stanu skupienia przyjaciółki, zamach na własne życie, podróż tam iz powrotem... Zdecydowanie nie jest już kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora.
I jeszcze ta tajemnica, której musi strzec, mimo że wolałaby być z Marleną szczera jak zawsze. A przecież ona sama też jest ważna! Uświadamia sobie to coraz bardziej z pomocą świetnej terapeutki, która wydaje się doskonale rozumieć, co czuje Oliwia. Czas więc działać, a pierwsze kroki dziewczyna stawia w kierunku domu kogoś, kto było nie było - uratował jej życie.
Nie ma jednak pojęcia, że poznanie tego człowieka zapoczątkuje kolejny życiowy rollercoaster. A gdy dojdzie do tego dziwne zachowanie przyjaciółki, z którą wszystko już było w porządku...
Dowiedz się kto i dlaczego chce zaszkodzić przyjaciółkom. Poznaj zupełnie inne twarze bohaterów i sam/a zdecyduj, po której jesteś stronie! Pamiętaj jednak, że nic nie jest takim jak się wydaje, a pozory lubią mylić.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 299
Rok wydania: 2022
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Melka Kowal-Głuc
Tekst: Melka Kowal-GłucRedakcja: Magdalena Wołoszyn-Cępa | @obledniebezblednieKorekta: Sylwia Chojecka | odslowado.plSkład: Tomasz Chojecki | odslowado.plProjekt okładki: Karolina Pawłowska | @cup.of.laynaGrafiki: © zzayko – adobe.stock.com
ISBN wydanie elektroniczne: 978-83-965515-2-8
Dystrybucja: https://soymel.pl/
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, fonograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Instagram: https://www.instagram.com/s0ymel/TikTok: https://www.tiktok.com/@s0ymel
Dla mojego męża za to, że jest moim początkiem i końcem <3
I
Kasia wyglądała dzisiaj zupełnie jak pracowita wróżka. Rude włosy falowały za nią niczym peleryna, gdy w zdenerwowaniu przemierzała pokój w tę i z powrotem. Wraz z moją przyjaciółką nazywałyśmy ją żartobliwie Wróżką Kasiuszką – a wszystko przez połączenie przepięknego koloru włosów z niewielkim wzrostem, sporą liczbą piegów i cudownymi jasnymi oczami. Charakter również miała świetny, tym bardziej przykro mi było patrzeć na to, jak stresuje się sytuacją, w której postawił ją los. Wypieki na policzkach doskonale świadczyły o tym, że zaraz zakomunikuje mi coś, co w jej mniemaniu mi się nie spodoba. Siedziałam w jej gustownie urządzonym biurze i czekałam, aż w końcu Kasia zbierze się na odwagę i powie, co ją trapi.
– Oliwio… – Jej głos delikatnie drży. – W obliczu tego PR-owego kryzysu, z którym obecnie się mierzymy, musimy podziękować ci za udział w programie – wyrzuca jednym tchem, jakby się bała, że się rozmyśli. – Bardzo mi przykro.
I faktycznie widzę i wiem, że mówi szczerze. Po całej akcji z wtargnięciem Elwiry na plan produkcji bardzo się oberwało. Okazało się bowiem, że jedna z uczestniczek jest córką kogoś wysoko postawionego, i nieważne, że dziewczyna była zagrożona tylko w teorii. Jej ojciec dołożył wszelkich starań, by uprzykrzyć życie wszystkim tym, którzy byli odpowiedzialni za powstawanie tego programu. Kasia dostała rykoszetem.
Ktoś dodatkowo bardzo się postarał, żeby na stole pojawiło się ultimatum – czyli albo ja odejdę, albo oni kładą program na łopatki. Oczywiście ja „nic nie wiem”, ale Paulina, jedna z uczestniczek, która trzyma się blisko z resztą dziewczyn i zna wszystkie plotki, potajemnie mnie informuje. Mały sojusz, który zawiązał się między wszystkimi nami na planie, runął jak domek z kart, gdy reszta się dowiedziała, że to poniekąd przeze mnie powstało to całe zamieszanie. Domyślam się też, że nie odpowiada im fakt, że Nataniel miał w tym udział wraz ze mną, a przecież prawie każda z nich na niego leciała. Każda, łącznie ze mną. Niestety nie widziałam go od tego czasu i nie mogłam podziękować za pomoc. W kontrakcie mamy zawarty zakaz kontaktów z innymi uczestnikami poza programem w trakcie jego trwania. Trudno też byłoby odnaleźć Nataniela, jeśli nie wiem, jak wygląda, bo nie zdejmował z twarzy maski tygrysa. Sytuacja patowa.
Delikatne chrząknięcie wyrywa mnie z zamyślenia i uświadamiam sobie, że nawet nie odpowiedziałam jeszcze Kasi.
– Nic nie szkodzi – mówię naprędce. – Jasne, to nie fair, że to ja byłam ofiarą, a traktuje się mnie jak zgniłe jajo, ale nie ma w tym twojej winy.
Dziewczyna oddycha z ulgą, słysząc moje słowa, i w końcu siada naprzeciw przy białym biurku. Zakłada niesforny kosmyk włosów za ucho i po raz pierwszy lekko się uśmiecha.
– Bałam się, że będziesz się na mnie gniewać z tego powodu, ale walczyłam jak lwica, żebyś nie została z niczym. – Puszcza mi oczko, a ja zamieniam się w słuch.
Kasia z zadziorną miną otwiera jedną z szuflad i wyciąga białą kopertę. Przesuwa ją w moim kierunku, zachęcając gestem, bym ją otworzyła. Nie zwlekam i zręcznym ruchem rozdzieram papier. Na moje kolana wysypuje się kolorowe konfetti, które sprawia, że marszczę brwi i zerkam podejrzliwie na Kasię. Wygląda na to, że to jakiś jej wróżkowy psikus – albo to, co zaraz przeczytam, warte jest świętowania.
Na niewielkiej kartce widnieje klauzula zobowiązująca mnie do niekierowania żadnych roszczeń w stronę telewizji oraz agencji, które odpowiadają za program. Jeśli podpiszę dokument, dostanę okrągłą sumkę, która ustawi mnie do końca życia. Nie planowałam ich pozywać, ale skoro udało się jej wynegocjować dla mnie taką kasę, to widocznie do zgarnięcia było dużo więcej.
Kasia, jakby odgadując, o czym myślę, przerywa ciszę.
– To, co ci teraz powiem, nie może opuścić murów tego biura, ale należy ci się prawda.
Pokazuję jej żartobliwie, że zamykam buzię na kłódkę i wyrzucam klucz, a ona kontynuuje:
– Miałaś i masz pełne prawo pozwać firmę za to, że nie dopełnili procedur bezpieczeństwa, przez które ucierpiałaś fizycznie i psychicznie. W dodatku jestem pewna, że wygrałabyś sprawę w sądzie, gdyby do tego doszło… – Zawiesza głos.
– Aleee? – dopytuję.
– Ale sprawa trwałaby latami, a oni zrobiliby wszystko, by przeciągnąć ją tak, żeby skończyły ci się środki na prawników. Mało tego, dołożyliby wszelkich starań, żeby wykończyć cię nie tylko finansowo, ale też psychicznie. Nie zasługujesz na to. – Rozkłada dłonie w geście bezradności, tak jakby nie załatwiła mi właśnie sumy pozwalającej na wygodne życie bez zmartwień. – To, że zostałaś zaatakowana, to wina luki w ochronie, która powstała nie wiedzieć czemu. Ktoś coś spartolił i ta sprawa bardzo mi śmierdzi, ale nikt się do niczego nie przyzna. Samo to, że ci to mówię, stawia mnie w pozycji zagrożenia, ale ufam, że zachowasz to dla siebie – tłumaczy zatroskanym głosem.
– Kasiu, niesamowicie doceniam, że stanęłaś za mną wtedy, gdy wszyscy związani z tą sprawą się ode mnie odwrócili. Dziękuję ci za szczerość, a to, co udało ci się im wytargać, to i tak więcej, niżbym oczekiwała. Zastanawiają mnie tylko dwie rzeczy…
– Jakie? – Jest lekko zdenerwowana, jakby się bała, że odrzucę ugodę i wpakuję nas obie w gówno aż po szyję.
– Dlaczego ktoś taki jak ty pracuje dla takich harpii? – pytam bez ogródek.
– Ja… To wszystko należy do mojego ojca – mówi zawstydzona. – Nie znam niczego innego, a wiem, że gdybym odeszła, na sto procent pokrzyżowałby mi plany.
Nie mogę się powstrzymać, by nie zapytać:
– Dlaczego? Dlaczego miałby zrobić ci coś tak okropnego?
– Widzisz… Jestem jego jedynym dzieckiem. Oczywiście marzył o synu, który przejąłby po nim interes i rządził żelazną ręką, dokładnie tak, jak robił to on. Niestety los obdarzył go córką, która ma charakter zupełnie inny od niego, a podobny do charakteru jego zmarłej żony. – Uśmiecha się smutno, a mnie robi się jej szkoda. – Ojciec mnie jednocześnie kocha i nienawidzi za to, że mu ją przypominam. Myślę, że nigdy nie pogodził się z tym, że tego samego dnia, gdy zyskał mnie, stracił ją. A fakt, że jestem zupełnie jak ona, stał się cierniem w jego oku. Nigdy nie pozwoli mi odejść, bo ktokolwiek by mnie przyjął, albo zaraz sprzedałby ojcu firmę, albo zwolnił mnie, bojąc się jego gniewu.
Sięgam ręką przez stół, by w geście pocieszenia złapać ją za dłoń.
– Wiesz, myślę, że on nie chce cię wypuścić, bo wie, że jesteś wspaniała i równoważysz jego trudny charakter, a ludzie, którzy z tobą pracują, kochają cię właśnie za dobre serce. – Ściskam jej drobne palce, a ona posyła mi nieśmiały uśmiech. – On musi wiedzieć, że kiedy przyjdzie Twój czas, będziesz tysiąc razy lepsza od niego w zarządzaniu firmą i zmienisz jej oblicze na lepsze. Nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłaś, bo stanięcie przeciw ojcu musiało być dla ciebie trudne. – Wdzięczność przelewa się przeze mnie wielką falą.
– Nie ma sprawy, miałam dość tego, z jaką bezdusznością traktuje niewinnych ludzi. Udało mi się go przechytrzyć, bo umknął mu kruczek prawny, który zawarłam w umowie. Żałuję, że nie mam zdjęcia jego miny, gdy przed całym zarządem wyciągnęłam asa z rękawa i musiał zrobić to, czego chciałam. – Jej perlisty śmiech aż rozświetla pomieszczenie.
– Błagam, opisz mi ją chociaż. – Szczerzę się zachęcająco. Zawsze jestem gotowa i chętna na takie historie. Na szczęście Kasi nie trzeba długo namawiać.
– Na początku odjęło mu mowę, patrzył na mnie przez długi stół z rozdziawionymi ustami, jak karp na Wigilię. – Gdy naśladuje jego minę, parskam śmiechem. Nie mam pojęcia, jak wygląda jej ojciec, ale to, jak go udaje, rozwala mnie na łopatki. – Potem poczerwieniał, a na końcu usiadł pokonany na swoim miejscu i mogłabym przysiąc, że gdy członkowie zarządu przegłosowali moją propozycję, to pod całym tym gniewem aż pękał z dumy! Na odchodne, oczywiście gdy nikt nie widział, poklepał mnie po plecach i powiedział: „Szach mat, młoda”. Biorę to za komplement, choć trochę się obawiam, czym mi się odpłaci.
Po nieco smutnej atmosferze nie ma już śladu, obie cieszymy się z triumfu Kasi, który niejako okazał się także moim zwycięstwem.
Już mam się zbierać do wyjścia, gdy przypominam sobie o drugiej sprawie.
– Wyświadczyłaś mi ogromną przysługę, ale mam jeszcze jedno pytanie…
– Mów śmiało, zobaczę, co da się zrobić – odpowiada niemal od razu.
– Nie zdążyłam podziękować Natanielowi za pomoc. Gdyby nie wkroczył do akcji mimo swoich obrażeń, to dzisiaj by mnie tutaj nie było. Możesz dać mi do niego jakikolwiek kontakt?
Błaganie w moim głosie musi być doskonale słyszalne, bo Kasia z miejsca sięga po kartkę, bazgroli coś przez chwilę, po czym przesuwa ją w moim kierunku.
– Nataniel odszedł z programu, a przynajmniej tak zakładam, biorąc pod uwagę fakt, że nie odebrał żadnego z moich telefonów ani nie odpisał na żadną z wiadomości. Ostatni raz go widziałam, gdy po całym zdarzeniu opuszczał plan. Zapisałam ci jego adres i numer telefonu. Może tobie uda się z nim skontaktować.
Zgarniam podsuniętą kartkę i chowam ją do kieszeni moich ulubionych krótkich spodenek w kolorze lawendowym. Kupiłam je niedawno w przepięknym – różowym i kobiecym – sklepie na Krakowskiej i absolutnie przepadłam.
II
Następnego ranka
Obrzydliwy zapach wyrywa mnie z objęć snu z brutalnością neandertalczyka. Nie muszę się zastanawiać, co go spowodowało. Zdzich rozwalony w najlepsze tuż przy moim łóżku podtruwa mnie regularnie od dnia, w którym ze mną zamieszkał. Czasem się zastanawiam, czy po takiej aromaterapii w moim mózgu nie zajdą nieodwracalne zmiany. Zdzisiu wygląda, jakby chciał powiedzieć: „Gorsza już nie będziesz, hue, hue”. Z niewyjaśnionych przyczyn ten pies ma vibe młodszego upierdliwego brata i chyba właśnie za to go kocham. To by też wyjaśniało, dlaczego babcia mi go dała. Wiedziała, że osiągniemy porozumienie.
III
Oliwia
Łzy przerażenia ciekną mi po policzkach. Upiorne wrzaski ściskają moje serce mocniej niż imadło. Czyjeś silne ręce podrywają mnie do góry.
IV
Coś się zmieniło, Oliwia czuła to gdzieś głęboko w środku. Cichy głosik w jej głowie podpowiadał, że powinna się przygotować, że skądś nadejdzie cios. Poczucie nieuchronności nie opuszczało jej przez cały wieczór, a teraz tylko się nasiliło. Raz po raz zerkała nerwowo na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę. Najwyższy czas, by w końcu kupiła zegarek, bo przez ciągłe podświetlanie ekranu zużyła już połowę baterii.
V
Marlena
Ostre światło i irytujące pikanie zmuszają mnie do otwarcia oczu. Sen po raz pierwszy od dawna dał mi wytchnienie. Nie ma skrawka na moim ciele, który by mnie nie bolał. Zapewne to też było powodem mojego przebudzenia.
Podziękowania
I znów spotykamy się na końcu książki! Uwierzycie, że to już druga?! Ja czasem nadal nie dowierzam! W rok 2022 weszłam z poczuciem, że chcę dla siebie innego życia. Że chcę przestać się bać i znaleźć w końcu „swoje miejsce”. Czułam, że pisanie jest mi przeznaczone, ale brakowało mi odwagi. Dlatego chciałabym podziękować: