Neymar. Chłopak, który urodził się, by grać w piłkę - Yvette Żółtowska-Darska - ebook + książka

Neymar. Chłopak, który urodził się, by grać w piłkę ebook

Yvette Żółtowska-Darska

0,0

Opis

WEJŚCIE NA SZCZYT JEST TRUDNE, ALE POZOSTANIE NA NIM OKAZUJE SIĘ JESZCZE TRUDNIEJSZE. NEYMAR JÚNIOR COŚ O TYM WIE

Kiedy miał 4 miesiące, cudem uszedł z życiem. W wieku 14 lat zrezygnował z przejścia do Realu Madryt, a kilka lat później jednym irokezem odmienił fryzury milionów nastolatków na całym świecie. W wieku 21 lat stał się idolem już nie tylko Santosu, ale także całej Brazylii.

Młody Neymar miał wszystko, co potrzebne piłkarzowi, by wejść do panteonu największych gwiazd: wyjątkową technikę, magiczny drybling, niekonwencjonalny strzał i niedostępną innym piłkarzom fantazję. W wieku 25 lat był gwiazdą Barcelony i najsłynniejszym piłkarzem swojego pokolenia. Ale zdecydował się na krok, który zmienił wszystko. W 2017 roku za rekordowe 222 miliony euro przeniósł się do Paris Saint-Germain. Stał się najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii futbolu i… zakładnikiem pieniędzy, które za niego zapłacono. Dziś, pokonany przez kontuzje i niepohamowany styl życia, wrócił tam, gdzie wszystko się zaczęło – do ukochanej Brazylii.

NEYMAR to nie tylko historia chłopca, który potrafi czarować piłką. To opowieść o dorastaniu i życiowych decyzjach, za które zawsze ponosi się konsekwencje. A także o tym, że zrobienie kroku w tył nie musi być porażką. Czasem po prostu oznacza krok w tył i tyle. Z tym też da się żyć.

Przeczytaj i przekonaj się, że to wszystko WYDARZYŁO SIĘ NAPRAWDĘ

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 142

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dla Mila i wszystkich dzieci Bo jeśli kochacie coś robić, możecie być w tym naprawdę dobrzy. A kiedy staniecie się bardzo dobrzy, możecie być… WYJĄTKOWI.

WSTĘP

Był raz sobie radosny, zwinny chłopczyk o kręconych włosach, ciemnych oczach i rozbrajającym uśmiechu. Urodził się w Brazylii, wielkim państwie w Ameryce Południowej, które 500 lat temu odkryli portugalscy żeglarze.

Brazylia to kraj o fascynującej, choć smutnej historii. Od najdawniejszych czasów jej tereny zamieszkiwani Indianie. Potem przybyli tam osadnicy z Portugalii, zwani konkwistadorami, którzy siłą podbili tutejsze ziemie, po czym – również przemocą – sprowadzili na nowy kontynent mieszkańców Afryki, z których uczynili swoich niewolników. W XIX wieku niewolnictwo zostało zniesione, a do Brazylii w poszukiwaniu pracy zaczęły przybywać miliony ludzi z Europy i Azji.

Właśnie ta mieszkanka kultur oraz gorący klimat sprawiły, że charakter Brazylijczyków różni się od naszego, europejskiego. To temperament latynoski, właściwy mieszkańcom Ameryki Łacińskiej (tak nazywa się kraje Ameryki Południowej oraz hiszpańskojęzyczne państwa Ameryki Północnej), wzmocniony domieszką afrykańskiej krwi. Temperament, który sprawia, że życie Brazylijczyków toczy się w ruchu: na plaży, na ulicy, w rytm tańca i muzyki lub – co ważne dla naszej opowieści – w rytm piłki nożnej. Bo taniec i piłka nożna są w Brazylii jak religia. To dlatego nasz ciemnowłosy bohater urodził się – jak to się mówi – z piłką we krwi. A że jego tata był zawodowym piłkarzem, to…

Więcej Wam teraz nie powiem.

Przeczytacie o tym za chwilę.

Imię naszego bohatera znane jest dziś nie tylko w Brazylii czy Ameryce Południowej. Słyszał o nim cały świat. On zaś nie jest już małym chłopcem, ale silnym i walecznym piłkarzem. Genialnym napastnikiem, zbliżającym się niestety już nieuchronnie do końca swojej sportowej kariery. Jest też supertatą. Ma kilkunastoletniego syna i dwie cudowne córeczki. A że jego rodzinne nazwisko jest długie i skomplikowane, świat zna go z jego oryginalnego imienia.

Wiecie już, o kim będzie ta opowieść, prawda?

O chłopcu, którego imię brzmi Neymar.

Neymar Júnior.

ROZDZIAŁ 1TATA PIŁKARZI BRAZYLIJSKIE MEGALOPOLIS, czyli gdzie urodził się nasz bohater

Brazylia to państwo gigantyczne – jedno z największych na świecie. Mieszka tu 200 milionów ludzi, a jej powierzchnia zajmuje obszar, który odpowiada praktycznie połowie Europy. Wyobraźcie sobie, że odległość z jednego krańca Brazylii na drugi to nierzadko odległość jak między Francją a Polską. Dlatego właśnie kraj jest podzielony na 27 regionów zwanych stanami (tak jak w USA), a każdy z nich to niemal odrębne państwo.

Nasz mały bohater przyszedł na świat w stanie o nazwie São Paulo (wymawiaj: Sau Paulu). To największy stan w Brazylii, a jego stolica, również o nazwie São Paulo, jest – uwaga – największym miastem Brazylii, Ameryki Południowej, a także… całej półkuli południowej naszego globu. Trudno zresztą nazwać São Paulo miastem. Mieszka tu 12 milionów mieszkańców, a to przecież prawie 1/3 ludności Polski! Założone 500 lat temu São Paulo to metropolia – a właściwie MEGALOPOLIS – czyli miasto tak wielkie i potężne, że z biegiem czasu wchłonęło dziesiątki sąsiednich miejscowości. Miasto, od którego zależy cały region. Które pozwala żyć już nie tysiącom, ale setkom tysięcy mieszkających w pobliżu ludzi, którzy codziennie dojeżdżają tam do pracy.

Nic dziwnego, że w São Paulo jest gwarno i kolorowo, a także – jak w całej Brazylii – bardzo kontrastowo. Są ogromne wieżowce i są niziutkie domki ze spadzistymi dachami. Są bogate dzielnice i są fawele, czyli brazylijskie dzielnice nędzy. Są ultranowoczesne budynki ze szkła i są wraki spalonych samochodów. Są też boiska do piłki nożnej, barwne latawce i dzieci, które jeżdżą na rowerach. Piękne widoki nieodległych gór Itapeti i chaotyczny ruch uliczny, gdzie każdy jeździ, jak chce, i wszyscy na wszystkich trąbią.

Nasz bohater nie urodził się jednak w samym São Paulo, ale w oddalonym od niego o 50 kilometrów (czyli w tutejszej skali o tyle, co nic) mieście Mogi das Cruzes (wymawiaj: Modżi dasz Kruzesz). Leży ono u podnóża gór Itapeti i – podobnie jak São Paolo – zostało założone prawie pół tysiąca lat temu. Przypomina o tym stojąca w jego centrum trochę dziwaczna stalowa rzeźba, która przedstawia założyciela miasta – portugalskiego konkwistadora Gaspara Vaza (wymawiaj: Gaspara Wasza). Mogi das Cruzes liczy 400 tysięcy mieszkańców i jest ważnym ośrodkiem przemysłowym. Znajdują się tam fabryki produkujące samochody, traktory i inne maszyny. Jest też huta, dla której pracowników w dzielnicy o nazwie Rodeio powstało osiedle pomalowanych na pastelowo 4-piętrowych bloków mieszkalnych noszące malowniczą nazwę Szafirowe Osiedle –Condomínio Safira (wymawiaj: Kondominjo Szafira).

To właśnie tam, przy ulicy Ezelino da Cunha Glória (wymawiaj: Ecelino da Kunja Gloria) pod numerem 593 C, mieszkali państwo Nadine i Neymar da Silva Santos (wymawiaj: Nadin i Nejmar da Silwa Szantusz). Co ciekawe, pan Neymar wcale nie pracował w hucie i nie pochodził z Mogi. Był zawodowym piłkarzem. W 1989 roku został zawodnikiem największego tutejszego klubu – União Mogi (wymawiaj: Unjao Modżi). To wtedy przybył do miasta, a klub wynajął dla niego wygodne, ale skromne mieszkanie na wspomnianym osiedlu.

I to właśnie tutaj, na Szafirowym Osiedlu w Mogi das Cruzes, na przedmieściach wielkiego São Paolo, nasz mały bohater spędzi pierwsze 4 lata życia. Chłopczyk przyjdzie na świat w szpitalu Santa Casa de Misericórdia (wymawiaj: Santa Kasa de Miserikordia) nad ranem w środę 5 lutego 1992 roku. Słodkiego bobaska oraz jego uszczęśliwionych rodziców ze szpitala do domu przywiezie przyjaciel pana Neymara, pan Atílio Suarti, fizjoterapeuta w klubie União.

Nim jednak dowiecie się, jakie imię otrzyma chłopiec i jak potoczą się jego losy, pozwólcie, że opowiem Wam troszkę o jego rodzicach.

Neymar da Silva Santos, tata naszego bohatera, urodził się w 1965 roku w leżącym nad Oceanem Atlantyckim portowym mieście Santos (tak, tak, zabawnym zbiegiem okoliczności jedno z jego nazwisk to zarazem nazwa miasta, w którym się urodził). Jego ojciec, Ilzemar (wymawiaj: Ilcemar), był mechanikiem samochodowym, mama Berenice (wymawiaj: Berenis) zajmowała się domem. Chłopiec od najmłodszych lat kochał piłkę nożną. Kiedy miał 14 lat, zaczął grać w młodzieżówce słynnego klubu Santos FC (tego samego, którego zawodnikiem był ongiś legendarny brazylijski piłkarz – Pelé). Grał w ataku z numerem 7 i był znakomity. W wieku 16 lat, już jako zawodowy piłkarz, przeszedł do Portuguesy Santisty (wymawiaj: Portugueszy Szantiszty), innego wielkiego klubu z miasta Santos. Potem kilkakrotnie zmieniał kluby i przenosił się z miasta do miasta. W końcu zaczął chorować na gruźlicę, poważną chorobę płuc, i lekarze orzekli, że przez rok nie może grać w piłkę. By się utrzymać, musiał znaleźć jakąś pracę. Został mechanikiem w warsztacie samochodowym swojego taty.

Po niecałym roku wrócił do piłki, ale jego tata nie był zadowolony. Kochał piłkę nożną, ale chciał, żeby syn miał pewny zawód. Bycia piłkarzem za taki nie uważał. Bał się, że jedna kontuzja może przekreślić cały dorobek jego syna. Mimo oporów ojca chłopak przyjął propozycję klubu Jabaquara. Z pracy w warsztacie jednak nie zrezygnował. W ciągu tygodnia pracował jako mechanik, grał tylko w weekendy. W klubie nie brał wynagrodzenia za grę. Determinacja się opłaciła. Neymar rozegrał kilka dobrych meczów, w tym jeden towarzyski przeciwko União Mogi – klubie ze znanego Wam już Mogi das Cruzes. Był tak dobry, że sędzia polecił go szefom União i niedługo potem Neymar przeszedł do tego klubu. Przeprowadził się do Mogi das Cruzes i zamieszkał na wspomnianym wcześniej Szafirowym Osiedlu. Pan Ilzmar już nie protestował, był dumny z syna.

W União Neymar błyszczał i coraz lepiej zarabiał. Do tego stopnia, że sprawił rodzicom dom w leżącym obok Santosu mieście São Vicente (wymawiaj: Sao Viczente). Sam mieszkał w klubowym mieszkaniu w Mogi das Cruzes, ale stać go już było na kupienie dobrego samochodu. Był nim nowiutki czerwony chevrolet monza firmy General Motors (wymawiaj: szewrolet monza, Dżeneral Motors)*.

I wiecie co? Jako mechanik samochodowy Neymar da Silva Santos poznał różne samochody. Ale nawet on, wybierając dla siebie solidnego chevroleta, nie wiedział jeszcze, jak dobrze robi. Za dwa lata czerwona monza uratuje życie jemu, jego żonie i ich malutkiemu synkowi – bohaterowi tej książki.

* Chevrolet Monza był modelem produkowanym przez General Motors specjalnie na Amerykę Łacińską (terminem tym określa się Amerykę Południowej oraz hiszpańskojęzyczne państwa Ameryki Północnej). W Europie jego odpowiednikiem był Opel Ascona C.

ROZDZIAŁ 2NADINEI IMIĘ DLA SYNKA, czyli bardzo romantyczna historia

W wieku 26 lat Neymar da Silva Santos osiągnął życiową stabilizację. Grał w dobrym klubie, był doceniany oraz… zakochany. Pragnął założyć rodzinę i oświadczył się ślicznej, młodszej od siebie o 2 lata Nadine Gonçalves (wymawiaj: Nadin Gonsalwesz). Poznali się, kiedy on miał 18, a ona – 16. Nadine była wysoką brunetką o pięknych oczach i długich włosach. Miała w sobie ogromnie dużo ciepła, często się uśmiechała i marzyła, żeby mieć synka, który będzie piłkarzem, tak samo jak jej narzeczony. Dziewczyna przyjęła oświadczyny i w ten oto sposób w 1991 roku w São Vicente – mieście, gdzie mieszkali rodzice pana młodego – odbył się ślub pary bardzo zakochanych w sobie ludzi.

Rok później, w lutym 1992 roku na świat przyszedł – jak już wiecie – synek państwa da Silva, a jego rodzice stanęli przed dylematem znanym chyba wszystkim rodzicom świata: jakie imię wybrać dla dziecka? Wcześniej nie wiedzieli, czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka, więc nie przywiązywali się do konkretnych imion. Teraz nadszedł czas na ostateczną decyzję. Po powrocie ze szpitala do domu pani Nadine zaproponowała:

– A gdyby tak naszego syna Matheus (wymawiaj: Mateusz)?

– Czemu nie? Ładne imię – zgodził się mąż, ale trochę bez przekonania.

Ponieważ pani Nadine też nie była do końca pewna tego imienia, wspólnie z mężem uradzili, że – nim pan Neymar zarejestruje synka w urzędzie stanu cywilnego – wypróbują „Matheusa” w domu.

Po tygodniu okazało się, że imię nie jest takie złe, ale wszyscy w rodzinie i tak mówią na chłopca Juninho, co jest zdrobnieniem słowa „Júnior” (wymawiaj: Żuninjo, Żunior). Juninho. Mały Junior. Juniorek. Słodko, ale przecież nie dadzą dziecku w dokumentach na imię „Juniorek”. Ostatecznie staje więc na „Matheusie”, a zadaniem taty jest teraz dokonać odpowiednich formalności w urzędzie.

Czy domyślacie się już, co się stało? W połowie drogi z domu do urzędu stanu cywilnego młody tata zmienił zdanie.

– Kochanie – powiedział do żony po powrocie. – Nie dałem młodemu na imię Matheus. Nasz syn nazywa się Neymar Júnior.

O dziwo, pani Nadine nie protestowała.

Uśmiechnęła się do męża, a do synka ciepło powiedziała:

– No to będziesz Neymar. Jak tata.

– Neymar Júnior – dopowiedział uszczęśliwiony mąż.

Parę dni potem pan Neymar wyjechał z zespołem na zgrupowanie. Wieczorem, kiedy wszyscy siedzieli sobie w hotelu, wesoło pokrzykując i omawiając wydarzenia dnia, Neymar Senior wyjął najnowsze zdjęcia synka. Koledzy zaczęli komplementować Júniora, a podekscytowany tata wypalił z poważną miną:

– Mój ojciec nie chciał, żebym był piłkarzem. Ale ja zrobię wszystko, by Juninho nim został. I jak tu z wami siedzę, przysięgam, że… – tu nabrał głęboko powietrza i z pełną mocą oznajmił: – …że mój syn będzie najlepszym piłkarzem w Brazylii!

Trener i piłkarze wybuchli gromkim, ale życzliwym śmiechem. Bardzo lubili Neymara da Silvę, a od tej chwili wszyscy wiedzieli, że chłopak ma już nie jedną, ale dwie miłości w życiu.

Syna i piłkę.

ROZDZIAŁ 3ULEWNY DESZCZI GÓRSKA DROGA, czyli dzień, który zmienił wszystko

Kilkusettysięczne São Vicente – miasto, w którym pan Neymar kupił dom rodzicom – leży nad oceanem, niedaleko Santosu i znajduje się jakieś 100 kilometrów od Mogi das Cruzes. Ma piękną piaszczystą plażę, na której mieszkańcy uwielbiają spędzać wolny czas. Nic więc dziwnego, że młodzi państwo da Silva, kiedy tylko mogli, wsiadali w samochód i jechali odwiedzić rodziców pana Neymara. Zwłaszcza po urodzeniu synka, kiedy wiedzieli, jak bardzo uszczęśliwią dziadków widokiem wnuka. A i dla malutkiego Juninho było o wiele zdrowiej spędzać weekendy na plaży São Vicente niż siedzieć w dusznym i upalnym Mogi.

Była sobota, czerwiec 1992 roku. Juninho miał 4 miesiące. Neymar da Silva Senior rozegrał bardzo udany mecz, w którym strzelił gola. Ponieważ było jeszcze wcześnie, razem z żoną postanowili, że pojadą w odwiedziny do dziadków. Młody tata zapakował niezbędne rzeczy do czerwonej monzy. Synka włożył w fotelik samochodowy, który przypiął na tylnym siedzeniu. Pani Nadine zajęła miejsce obok męża i cała trójka raźno wyruszyła w dwugodzinną podróż przez góry Itapeti do São Vicente. Juninho zasnął smacznie w foteliku, gdy tylko tata odpalił silnik.

Niestety w górach, jak to w górach, pogoda bywa zmienna i tego akurat dnia góry Itapeti przywitały państwa da Silvę ulewnym deszczem. Deszcz zalewał szyby, a wycieraczki nie nadążały z odprowadzaniem wody. Jazda zrobiła się bardzo trudna, tym bardziej, że droga przez góry była wąska –jednopasmowa o dwukierunkowym ruchu. W pewnej chwili, kiedy pan Neymar zjeżdżał z gór, a jego auto zaczęło nabierać prędkości, z przerażeniem dostrzegł, że na horyzoncie pojawił się nagle inny samochód. Zmierzał prosto w kierunku auta państwa da Silva, ale nie był po swojej stronie drogi. Pan Neymar odruchowo przekręcił kierownicę, by odbić w bok, i wcisnął pedał gazu. Chciał uciec przed nadjeżdżającym autem. Niestety jechał na piątym biegu i reakcja jego monzy na przyspieszenie była zbyt wolna. Nie zdołał umknąć autu z naprzeciwka. Samochód jechał prosto na niego i pan Neymar nie mógł temu w żaden sposób przeciwdziałać.

Wszystko rozegrało się w ułamkach sekund. Auto wjechało w monzę, uderzając w drzwi po stronie kierowcy. Lewa noga pana Neymara wylądowała na prawej, a kości w obrębie miednicy zostały pogruchotane. Tata naszego bohatera usłyszał krzyk żony. Sam zdołał jeszcze krzyknąć: „Umieram!” i stracił przytomność. Kiedy ją odzyskał, wokół słychać było tylko padający deszcz.

Choć czuł potworny ból poniżej bioder, pan Neymar nie myślał o sobie, ale o żonie i synku. Pani Nadine siedziała obok niego z zamkniętymi oczami i głową odchyloną do tyłu. Oddychała, ale była nieprzytomna. „Juninho!” – wykrzyknął w myślach tata, usiłując odwrócić się do tyłu. Z tylnego siedzenia nie dochodził żaden odgłos. Słychać było tylko deszcz. „Gdyby żył, to by płakał”  – przemknęło przez myśl przerażonemu ojcu. Mimo straszliwego bólu nadludzkim wysiłkiem zdołał się odwrócić i jednym spojrzeniem omiótł przestrzeń za sobą: szyby w aucie były wybite, wszędzie leżało potłuczone szkło. Na tylnym siedzeniu również znajdowało się tylko szkło. Nie było ani fotelika, ani Juninho.

Neymar da Silva Santos zastygł z przerażenia, a jego serce ścisnęło się w niewiarygodnym bólu, po tysiąckroć silniejszym niż ten, który obejmował wówczas jego ciało.

– Juninho… Boże, nie… Tylko nie Juninho… Zabierz mnie, ale ocal mojego syna… Błagam… – zdążył wyszeptać, po czym znów zemdlał.

Kiedy pani Nadine odzyskała przytomność, zobaczyła, że leży w odłamkach szkła, a po jej rękach spływa krew.

– Juninho…. – wyszeptała, usiłując się odwrócić, ale z bólu znów zemdlała.

Gdy się ocknęła, spojrzała za siebie i zamarła. Zobaczyła dokładnie to samo, co wcześniej ujrzał jej mąż.

Puste tylne siedzenie.

– Szyba… – usłyszała agonalny jęk męża. – Musiał wypaść przez tylną szybę…

Kobieta chwyciła za klamkę samochodowych drzwiczek. Zebrała w sobie wszystkie siły, by je otworzyć, ale na skutek zderzenia samochód był tak zdeformowany, że te ani drgnęły. Na szczęście. Pani da Silva spojrzała przez wybite okno i ścierpła z przerażenia. Samochód znajdował się nad urwiskiem. Każde przechylenie, każdy ruch autem mógł spowodować, że monza runie w przepaść. Uwięziona w samochodzie mama zdołała się obrócić i zajrzała za siedzenie. Na podłodze za sobą ujrzała leżący luzem fotelik synka. Był pusty.

Po twarzy pani Nadine popłynęły łzy.

– Nie…Boże, tylko nie to… Nie zabieraj nam Juninho. Ocal go…. Błagam…

Tymczasem koło monzy zatrzymały się dwa samochody.

– Czy ktoś jest ranny? Czy pani mnie słyszy?! Proszę pani… – Jak z zaświatów doszedł do pani Nadine obcy męski głos. – Żona pojechała sprowadzić pomoc. Zaraz tu będzie pogotowie. Halo, proszę pani… Czy może pani mówić?

Przy wybitym oknie po stronie męża pani da Silva dostrzegła mężczyznę. Na dźwięk jego głosu pan Neymar otworzył oczy.

– Nasz synek… – wyszeptał. – Gdzie jest nasz synek? Niech pan go szuka… Proszę…

– Dziecko? Tu było dziecko? – spytał przerażony mężczyzna, po czym zwrócił się do pana Neymara: – Czy może się pan ruszać?

– Nie… – odpowiedział pan da Silva i po raz kolejny stracił przytomność.

– Ma 4 miesiące… Jechał na tylnym siedzeniu. W foteliku… – mówiła przez łzy pani Nadine. – Musiał wypaść przez okno… Błagam, niech go pan znajdzie…

Mężczyzna rozejrzał się wokół, ale na drodze leżało tylko potłuczone szkło. Pełen najgorszych przeczuć otworzył tylne drzwi auta. Odsunął leżący do góry nogami fotelik i… odetchnął z ulgą. Pod siedzeniem leżał becik z dzieckiem. Chwilę potem jednak mężczyzna znów zdrętwiał. Kiedy wziął niemowlę na ręce, zobaczył, że jego twarz i ubranko są całe we krwi. Na szczęście w oddali słychać już było sygnał ambulansu.

Pan Neymar odzyskał przytomność dopiero w szpitalu. Koło łóżka zobaczył panią Nadine, która uśmiechała się do niego swoim cudownym, kojącym uśmiechem. Na rękach trzymała ich synka. Był cały i zdrowy. Miał tylko bandaż na głowie.

– Żyjecie – odetchnął z ulgą tata. – Jak dobrze. Tak się bałem.

Z całą pewnością można powiedzieć, że rodzina da Silva miała szczęście w nieszczęściu. Krew na twarzy Juninho, która tak bardzo wystraszyła mężczyznę udzielającego im pomocy, pochodziła z małej rany na czole. Chłopca skaleczył odłamek szkła z rozbitego okna i było to jedyne obrażenie, jakiego doznał. A mogło być o wiele gorzej. Również pani Nadine – poza kilkoma ranami i otarciami na rękach – nic się nie stało. Jeszcze tego samego dnia wraz z synkiem opuściła szpital.

Niestety z panem Neymarem nie było już tak dobrze. Miał poważne złamania kości w obrębie miednicy, w wyniku których doszło do jej przesunięcia się (fachowo mówiąc – przemieszczenia), i przeszedł natychmiastową operację. Zabieg się udał, ale miednica wymagała całkowitego unieruchomienia jeszcze przez długie miesiące tak, by pogruchotane kości mogły się zrosnąć. W normalnej sytuacji połamane kości wkłada się w gips. Niestety, w przypadku miednicy jest to niemożliwe. By unieruchomić pana Neymara, lekarze musieli zastosować specjalny pas, na którym jego ciało wisiało w powietrzu.

Na takim iście piekielnym metalowym stelażu tata naszego bohatera spędził 10 dni w szpitalu, a następnie 4 miesiące w domu. W pierwszych tygodniach pana da Silvę bolało wszystko, ale nie to go dręczyło. Przerażał go czas dochodzenia do zdrowia i to, co będzie potem. Po wyjęciu z żelaznej konstrukcji czekało go wiele miesięcy żmudnej rehabilitacji i ćwiczeń. Lekarze dawali mu szansę powrotu na boisko, ale nie wcześniej niż po roku! Doskonale zdawał sobie sprawę, że odniesione obrażenia odcisną trwałe piętno na jego karierze sportowca i nawet jeśli wróci kiedyś na boisko, nie będzie już mowy o formie sprzed wypadku. A miał przecież zaledwie 27 lat!

Był jeszcze drugi aspekt wypadku: przez najbliższy rok pan Neymar nie mógł pracować i pozostawał bez jakichkolwiek zarobków. Ponieważ miał na utrzymaniu żonę i synka, sytuacja nie wyglądała dobrze. Niejeden twardziel na jego miejscu by się załamał, prawda? Jednak pan Neymar jest mądrym człowiekiem i choć przepłakał niejedną bezsenną noc, widział tę sprawę trochę inaczej. Po pierwsze, ŻYŁ i – pomijając wyczynową grę w piłkę nożną – miał wszelkie szanse na powrót do normalnego życia. Po drugie i najważniejsze, ŻYLI, cali i zdrowi, jego synek i żona. A razem zawsze jakoś dadzą sobie radę.

I oczywiście dali radę. Bo z każdej, nawet najgorszej sytuacji można wybrnąć, jeśli się nie poddamy i zaakceptujemy, że nasze życie się po prostu… zmieni.

Neymar. Chłopak, który urodził się, by grać w piłkę

Copyright © Yvette Żółtowska-Darska 2025

Copyright © Jacek Sarzało 2025

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2025

Koncepcja graficzna całości i wybór zdjęć – Yvette Żółtowska-Darska

Projekt okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Projekt stron fotograficznych – Piotr Dziurian

Ilustracje – Anna Wizgird-Todorov

Zdjęcia na okładce – Sipa USA / Alamy Stock Photo

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski

Korekta – Agnieszka Zygmunt-Bisek

Skład i łamanie – TYPO2 Jolanta Ugorowska

Przygotowanie e-booka – Natalia Patorska

Zdjęcia – Forum, BE&W, Getty Images, Shutterstock

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2025

ISBN mobi: 9788384062036

ISBN epub: 9788384062043

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Julia Siuda, Zuzanna Pieczyńska

Promocja: Aleksandra Parzyszek, Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Małgorzata Folwarska, Marta Sobczyk-Ziębińska, Natalia Nowak, Magdalena Ignaciuk-Rakowska, Martyna Całusińska, Aleksandra Doligalska

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Małgorzata Pokrywka, Patrycja Talaga

E-commercei IT: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz

Administracja: Monika Czekaj, Anna Bosowiec

finanse: Karolina Żak

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl