Najnowszy model - Cezary K. Kęder - ebook

Najnowszy model ebook

Cezary K. Kęder

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Tak, autor powinien się w tym miejscu zwyczajowo pochwalić: że się urodził, wydał książki, publikował w prasie, redagował oraz że kto trzeba się o nim wyraża. Niewątpliwie. Ale nie ma już bodaj powodu, by się do siebie mizdrzyć.

To jest normalna książka z wierszami.

Trzeba do niej umieć czytać.

Więc jeśli umiesz — czytaj. Jeśli nie — zajrzyj jeszcze kiedyś. Nie śpiesz się.

 

Książka, choć złożona z utworów napisanych w ciągu ponad dziesięciolecia, a przy tym gatunkowo różnorakich (od poematu do quasi-aforyzmu), stanowi kompozycję zborną i zręcznie pomyślaną. Decyduje o tym styl (niesłychanie wyrazisty, zarazem brutalny i czuły) oraz ostre podejście do rzeczywistości i pisania. Jest to rzadki przykład poezji gorąco i z pełną świadomością paradoksalnie zaangażowanej – w świat, który żywi się złudzeniem swej oczywistości, i w język poetycki, który żywi złudzenie swego do świata dostępu czy nawet wpływu. Wątpić w poezję jako rytuał – i poezji nie przekreślić, widzieć świat krytycznie jak np. Różewicz – i nie przestać się nim interesować, być może w taki sposób dałoby się sformułować „credo” autora Najnowszego modelu. (Piotr Śliwiński)

Jest w książce – zwyczajowo – takie miejsce, gdzie się autor przedstawia, gdzie się „chwali, że się urodził, wydał książki, publikował w prasie, redagował, że kto trzeba się o nim wyraża”. Jest takie miejsce w książce niewątpliwie. Są także autorzy, którzy takie wywnętrznianie uznają za się-mizdrzenie autora do siebie, wolą w tym miejscu zaznaczyć, że książka, którą w ręku się właśnie trzyma, ogląda się, ba, czyta nawet, jest normalną książką z wierszami, co stawia ją w stan podejrzenia, co sprawia, że się odnosi wrażenie, że coś z tą normalnością na bakier książka stoi. Trzeba do tej, rzekomo, normalnej książki z wierszami „umieć czytać”… Umieć czytać! Jeśli nie umiesz, „nie śpiesz się” – sugeruje nota na skrzydełku okładki tomiku poetyckiego Cezarego K. Kędera. (Paweł Lekszycki, „ArtPapier”)

 

Cezary K. Kęder – urodzony w 1965 roku w Bytomiu pisarz i muzyk, autor powieści Antologia twórczości postnatalnej (1996), Rurand. Prequel (2013), książek poetyckich Sekwencje (1994). Najnowszy model (Świat Literacki, 2004; Wyd. FA-art, 2014), Straszny melodramat (no i to serduszko) (2010), a także tekstów Formacji Fantazman (CD Tu będę, 2012; EP Skomlenie, 2014). Dodatkowo: duch sprawczy kwartalnika literackiego „FA-art" i Formacji Fantazman.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 17

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

Cezary K. Kęder

 

Najnowszy model

 

 

 

 

Skomlenie

Widziałem najtęższe umysły mojego pokolenia zapatrzone w Amerykę jak poprzednie pokolenie w Rosję

 

organizatorów o anielskich głowach i łysiejących włosach płonących pragnieniem zrobienia z kogoś siebie wśród nocnej ciszy i pokrzykiwań

 

którzy chlali wódę bo tak nakazywał rozum i dobre obyczaje tego kraju

 

którzy uważali że z niczego da się zrobić coś tylko trzeba mocno chcieć i powtarzać dookoła że to niemożliwe

 

którzy owszem pieprzyli się jak dzikie osły ale z rozwagą a jeśli bez opamiętania to raczej w ukryciu

 

którzy zaczynali i nie kończyli i kończyli nie zaczynając bowiem przemawiała przez nich zdrowa samcza nieświadomość doniosłości zwykłej ludzkiej skończoności

 

którzy kochali się w sobie aż do samogwałtu

 

którzy byli beatnikami nowej generacji przesuniętymi w miejscu o kilka tysięcy kilometrów i w czasie o kilkadziesiąt lat a mianem do tego tytułu było bicie piany

 

którzy którzy

 

którzy uważali że kobieta zaczyna się na podpaskach a kończy na podpaskach i słusznie bo nie byliby organizatorami

 

którzy robili karierę artystyczną bądź też robili artystycznie karierę mlaskając przy tym jak gówno w butach

 

którzy religię traktowali jak maczugę do zadawania narkozy wiarę zaś jak religię made in Poland

 

którzy uważali że coś się skończyło i uparcie coś zaczynali

 

którzy urodzili się kiedy im było wygodnie bo wcześniej nie było czasu a potem mogłoby być za późno

 

którzy bardzo również

 

którzy nudzili się w niedzielę w domu a niespodziewanym gościom opowiadali o potrzebie życia rodzinnego

 

którzy jeździli tam i nazad bo uważali że to najlepszy sposób na ból istnienia

 

którzy kopulowali mimo wszystko z kim popadło bo żądza władzy ich oficjalnie nie rajcowała

 

którzy byli w Paryżewie, Nowym Joricku i słonej Italii po żeby być po to

 

którzy odbyli święty stosunek ze swoją ślubną bo minęło już kilka wersów i najwyższy czas

 

którzy śpieszyli się wciąż chociaż nie trzeba było się śpieszyć — niby dokąd

 

którzy po raz n–ty rozważali możliwość i jak zawsze powiadali że nie ma żadnych możliwości

 

którzy rozbrajająco nabierali cały świat i tych kilku jeszcze myślących

 

którzy uprawiali sztukę, najczęściej nagą i za pieniądze

 

którzy dociskali gaz do dechy w swoich mustangach FSO 1500 i odjeżdżali

 

do tych pól rozmaitych między Opolem a Wrocławiem

do tych łąk wyzłacanych koło Olkusza i Krakowa

do tych jezior wielkich: Wigry Świdry i Udry

do Centrum Centrum koło Belwederu i Marszałkowskiej

 

którzy dochodzili zwolna do prawdy że Moloch jest i dobrze

 

którzy rośli rano z wymiaru żony do wymiaru biura a wieczorem z powrotem

 

którzy roztaczali wokół wizje cywilizacji nowego podejścia do kultury i zapach starego potu

 

którzy wewnętrzną pustkę osłaniali agresywnością co brano za siłę charakteru i charyzmę

 

którzy ponieważ znów minęło kilka wersów zaspokoili swoją żonę w desperacji uciekając się do numeru z wałkiem od ciasta

 

którzy świecąc oczami po dwóch piwach utwierdzali się wzajemnie w swych zaletach

 

którzy w barach Wołomina rozkoszowali się zapachem kiszonej kapusty

 

którzy do szóstej rano przesiadywali nad szklanką wódki w night clubie „Nietoperz”

 

którzy byli na bakier z prawem podatkowym czapką przepisami ruchu drogowego armatą i cukrzycą

 

którzy popadali w ciężką zadumę nad motylem fruwającym przy płocie chorzowskich „Azotów”

 

którzy kupowali odkurzacz żeby odkurzyć stare pomysły na życie po życiu

 

którzy żeby odgrzać stare kotlety pożyczali od młodej matki podgrzewacz do butelek

 

którzy z wystawionym fiutem wyczekiwali na studentki w parku przy uniwersytecie

 

którzy kochali jeść kochać jeść kochać i jeść

 

którzy w południe następnego dnia byli dokładnie tacy sami jak w południe poprzedniego dnia tylko dalsi o 24 godziny

 

którzy słyszeli kiedyś o Kancie i Niczem ale raczej słyszeli niż słyszeli

 

którzy czytali co im wpadło w ręce a więc „Życie Bytomskie”, „Życie Warszawy”, „Poznańskie Koziołki”, „Gdańskiego Neptuna” oraz „Szkiełko i Oko”

 

którzy w godzinę po świętym stosunku z żoną dobierali się do sekretarki

 

którzy ciągle byli w drodze albo do pracy, albo do domu

 

którzy wypożyczali filmy wideo głównie z cywilizacją obrazkową i morderstwami

 

którzy opowiadali sobie te filmy przed obiadem w czasie i po obiedzie a przede wszystkim wieczorem

 

którzy dogadzali sobie kupując słodycze, papierosy, alkohol i czasem marihuanę bo to zbliżało ich do ideału

 

którzy pisali nadęte powieści o polucjach i menstruacjach hermafrodytycznych bohaterów

 

którzy dochodzili do przekonania, wracali, jeszcze raz dochodzili, wracali i szli na piwo

 

którzy byli beatnikami bardziej beatnikowskimi niż sami beatnicy

 

którzy doprowadzeni do ostateczności rybą na święta, marmoladą z okularów i sękaczem sięgali po ostateczność

 

którzy uciekali drogą przed siebie niosąc na grzbiecie plecak ze słomą makową na kompot

 

którzy pracowali usilnie nad przypadkowym spotkaniem, przypadkowym błyskiem geniuszu i przypadkiem jako takim

 

którzy mieli o sobie dobre mniemanie, bo o kimś trzeba mieć dobre mniemanie

 

którzy kręcili głową, walili się ręką w łysą pałę i wołali wielkim głosem:

 

O Matuszko Ameryko czemuś mnie ambitnego syna tak długo odrzucała

O Matuszko Ameryko kiedy ja znam Twoją topografię lepiej niż własną kieszeń

O Ameryko Twoją namiastkę odkrywam w Wilkowicach i gminie Pyry

O Ameryko z satelity do nas zstępująca i niosąca kiść

O Matuszko Ameryko nadziejo ubogich duchem

 

nota bene

Skomlenie, 1992, powstało jako tekst do katalogu wystawy „4”, której wernisaż odbył się w katowickim BWA w grudniu 1992 r.; było publikowane w „Twórczości” nr 10/1994.

 

Aplauz, 1999, publikowany w „Odrze” nr 2/2001.

 

Wiersze: 1997–2003.

 

 

[tekst na skrzydełko okładki]

 

Tak, autor powinien się w tym miejscu zwyczajowo pochwalić: że się urodził, wydał książki, publikował w prasie, redagował oraz że kto trzeba się o nim wyraża. Niewątpliwie. Ale nie ma już bodaj powodu, by się do siebie mizdrzyć.

 

To jest normalna książka z wierszami.

 

Trzeba do niej umieć czytać.

 

Więc jeśli umiesz — czytaj. Jeśli nie — zajrzyj jeszcze kiedyś. Nie śpiesz się.

 

Strona redakcyjna

Cezary K. Kęder

Najnowszy model

Katowice 2014

 

 

Copyright © by Konrad C. Kęder

 

Pierwodruk: Świat Literacki, Warszawa 2004

 

Projekt okładki

Katarzyna Bochenek

 

 

ISBN: 978-83-60406-50-2

 

Wydawnictwo FA–art

40–013 Katowice, ul. Staromiejska 6 lok. 10d

 

 

Zamówienia

www.FA–art.pl

prenumerata@FA–art.pl