Na intymnym gruncie - pod redakcją Gordona Wheelera,Stephanie Backman - ebook

Opis

Dekonstruktywistyczny, intersubiektywny, oparty na dialogu i fenomenologiczny model pracy terapeutycznej z parami.

Terapia par od dawna uważana jest za jedną z najbardziej wymagających form psychoterapii ze względu na sposób, w jaki stawia terapeutom wyzwanie łączenia spostrzeżeń psychologii dynamicznej z siłą i klarownością teorii systemów. W tym ekscytującym tomie Gordon Wheeler i Stephanie Backman, terapeuci par z szerokim wykształceniem i wieloletnim doświadczeniem, przedstawiają radykalne nowe podejścia, które w końcu integrują psycho dynamiczną, systemową i behawioralną szkołę myślenia.

Opierając się na spostrzeżeniach psychologii i psychoterapii Gestalt, autorzy pokazują nam, w jaki sposób prawdziwie fenomenologiczne podejście, oparte na własnych doświadczeniach klientów, staje się kluczem do wzrostu świadomości relacyjnej i elastyczności w życiu pary. Piętnaście wciągających rozdziałów demonstruje zastosowanie tego podejścia do kwestii intymności, władzy i nadużyć, „oporu”, wzrostu i wstydu – oraz do tak różnorodnych zagadnień jak przemoc w relacji partnerskiej, par i rodzin rekonstruowanych, rodzin patchworkowych, par lesbijskich, homoseksualnych.

Autorzy proponują przy tym świeżą perspektywę, która ożywi pracę terapeutów par, niezależnie od podejścia i nurtu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 630

Rok wydania: 2023

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



On intimate ground: A Gestalt Approach to Working with Couples

Copyright © by Gordon Wheeler, Stephanie Backman, 1994

Copyright © for the Polish translation by Hanna Pustuła, 2023

Copyright © for this edition by Oficyna Związek Otwarty, 2023

Redakcja: Aleksandra Małek

Korekta: Joanna Wysłowska

Redakcja merytoryczna (rozdz. 6 i 7): A. Pixie Frączek

Opieka redakcyjna: Anna Bal

Projekt okładki: Paweł Sky

Układ typograficzny i łamanie: Paweł Sky

Wydanie I

Warszawa 2023

ISBN 978-83-965225-9-7

Oficyna Związek Otwarty

ul. Kaliska 5/6, 02-316 Warszawa

www.oficynazwiazekotwarty.pl

[email protected]

PrzedmowaModel gestaltowski w kontekścieGordon Wheeler

Czytelnik, który zetknął się z podejściem gestaltowskim w psychoterapii tylko w wersji z późnych warsztatów Perlsa z ich psychodramami i pustymi krzesłami (naszym zdaniem bardzo sympatycznej i pouczającej), powinien przygotować się na duże zaskoczenie. Zamiast perlsowskich konfrontacji, hiperindywidualizmu i perkusyjnych rytmów przedstawiamy zupełnie inną perspektywę, czerpiącą ze spuścizny Kurta Lewina, Kurta Goldsteina, Laury Perls, Fritza Perlsa (szczególnie z jego wczesnych prac), Paula Goodmana, Isadore’a Froma, a także autorów ostatniego dwudziestolecia: Edwina i Sonii Nevisów, Ervinga i Miriam Polsterów, Gary’ego Yontefa, Josepha Zinkera i innych. Od wielu z nich bezpośrednio się uczyliśmy; wszyscy w taki czy inny sposób kładą nacisk na kontakt i kontekst, dialog, wzrastanie w relacji, perspektywę fenomenologiczną i konstruktywistyczną wizję self jako „organizatora pola” i artystę życia.

Ponieważ to podejście mocno odbiega od pewnych rozpowszechnionych sądów, chyba warto zastanowić się pokrótce, czym jest ten konkretny model gestaltowski i jak wpisuje się on w szerszy kontekst psychologiczny i psychoterapeutyczny. Nie zajmie nam to dużo czasu, tym bardziej że historia psychologii jako nauki ogranicza się do jednego stulecia: to wystarczająco długo, by zapewnić perspektywę, ale też dostatecznie krótko, by można było szybko podsumować główne nurty.

Model gestaltowski w kontekście innych modeli

Od narodzin modelu percepcyjnego Gestalt, który całkowicie zrewolucjonizował nasze pojmowanie poznania i doświadczenia człowieka, minęło pełne sto lat. Zapewne dziś trochę lepiej niż jego najwcześniejsi twórcy rozumiemy konsekwencje przyjęcia tej perspektywy dla postrzegania zachowania, afektu, poznania i znaczenia, które są składowymi doświadczenia. Oto niektóre z nich:

• Inaczej, niż zakładały dawne modele: asocjacyjny i behawioralny, postrzegamy w całościach, a nie w kawałkach i fragmentach czy indywidualnych bodźcach, które w jakiś sposób dodają się do siebie; analizujemy, a w każdym razie próbujemy analizować, całe pole naraz, a poszczególne części przyjmują znaczenie w relacji do tego kontekstu poznawczego.

• Doświadczamy całości analizowanego pola; przeżywanie danego zdarzenia nie wynika tylko z samego zdarzenia, lecz także ze znaczenia, jakie mu nadajemy. Psychoterapia, bez względu na terminologię stosowaną przez konkretną szkołę, musi obejmować zbadanie tego konstruowanego znaczenia.

• A to oznacza, że nie istnieje widzenie bez interpretowania ani spostrzeganie wolne od odczuć i oceny. Nie ma czegoś takiego, jak doświadczenie poprzedzające znaczenie: oba są owocem tego samego aktu i procesu przyjmowania świata. Potwierdzają to współczesne badania mózgu, dostarczające coraz więcej dowodów na to, że w organizowaniu spostrzegania i poznania uczestniczy cały mózg oraz że afekt wpływa na spostrzeganie i pamiętanie.

• Nasze zachowanie nie jest po prostu produktem wewnętrznych „dążeń” i „schematów wzmocnienia”, jak w klasycznych modelach: freudowskim i behawiorystycznym. Apetyty, popędy i warunkowanie mogą czasem odgrywać istotną rolę, ale nasze faktyczne zachowanie jest zawsze zależne od i zorganizowane według naszej własnej „mapy” albo analizy całości pola, całościowej oceny ryzyka i postrzeganych zasobów w relacji do postrzeganych potrzeb i celów.

• To samo odnosi się do perspektywy systemowej. Modele systemowe zdają się czasem sugerować, że „siły systemowe”, „homeostaza” i temu podobne rzeczy istnieją realnie, a nie jako tylko wzorce albo sposoby opisu. Zgodnie z ujęciem gestaltowskim warunki systemowe są jak najbardziej częścią pola, ale znów liczy się przede wszystkim subiektywne, konstruowane rozumienie tych warunków systemowych przez daną osobę i to ono decyduje o jej reakcji. Innymi słowy, ważna jest nie tyle nasza wizja „systemu pary”, ile subiektywne spostrzeganie go przez tworzące tę parę osoby, i to ono musi zostać poddane badaniu.

• To z kolei oznacza, że działamy i reagujemy nie w odpowiedzi na zdarzenia jako takie, lecz w odpowiedzi na naszą percepcję wzorców zdarzeń i ich znaczenia „w polu”, dzięki której jesteśmy w stanie zorientować się w zmieniających się okolicznościach. Jeśli się nad tym zastanowić, musimy być w ten sposób „zaprogramowani”, ponieważ dla naszego przetrwania albo przygotowania się do przyszłych zdarzeń najważniejsze jest nie to, co się faktycznie wydarzyło, lecz to, co jak sądzimy, zdarzy się następnie, a zatem jest funkcją naszego rozumienia pola.

• Te wzorce i sposoby rozumienia są ważnymi subiektywnymi konstruktami, założeniami i oczekiwaniami, którymi możemy się dzielić i które mogą być wspierane przez oboje partnerów albo przez szerszą grupę społeczną lub być przedmiotem konfliktu między partnerami, członkami rodziny albo grupy społecznej. I znów, kluczowe znaczenie dla terapii ma wydobycie na powierzchnię albo „zdekonstruowanie” tych oczekiwań, które dopóki nie zaczniemy o nich mówić, często pozostają nieuświadomione.

• W kontaktach z innymi nasze działania i reakcje wynikają nie z samych zachowań osób, z którymi mamy do czynienia, lecz z naszego wyobrażonego albo projekcyjnego rozumienia cudzych motywów i uczuć, stojących za zachowaniami. W psychologii społecznej na tej intuicji opiera się teoria atrybucji, czerpiąca obszernie z prac Kurta Lewina. Z klinicznego i rozwojowego punktu widzenia oznacza to, że model gestaltowski jest w swej istocie intersubiektywny w sposób, w jaki nie zawsze i z trudem są takimi modele psychodynamiczny, behawioralny i systemowy.

• I znowu, przeżywana przez nas rzeczywistość zawsze jest subiektywnym konstruktem, który łączy w sobie to, co spostrzegamy w danym momencie „tam, na zewnątrz” („postać” w terminologii Gestalt) oraz założenia i oczekiwania, wnoszone przez nas w dany moment („tło” w terminologii Gestalt; „przeniesienie” w języku psychoanalizy).

• By zmiana zachowania była trwała, musi się zmienić ta subiektywna rzeczywistość, konstruowana „mapa” albo tło wcześniejszych spostrzeżeń, oczekiwań i przekonań, tworzących dynamikę obecnego „przypadku” zachowania (w sensie „warunków kontrolujących” i interakcji z naporem tego, co jest „tam, na zewnątrz”).

• Przez uczenie się rozumiemy wprowadzenie takiej zmiany w naszej „mapie”, aby w przyszłości nasze konstruowane pojmowanie świata kształtowało odmienne zachowania. I znowu, dotyczy to każdego modelu uczenia się. W ujęciu gestaltowskim spostrzeganie, słuchanie, uczenie się i przeorganizowywanie zachowań to w gruncie rzeczy jeden i ten sam proces: sprawdzanie nowej „figury znaczenia” względem tła, wcześniejszego rozumienia i vice versa.

• Znaczenia, uczucia ani doświadczenia nie da się zobaczyć. Jeśli chcesz się dowiedzieć, w jaki sposób osoba konstruuje pole albo jak go doświadcza, musisz ją o to zapytać albo najpierw sprawdzić przez interwencję i następnie zapytać. Na tym polega stosowanie w praktyce metody action research Lewina. Jeśli chcesz poznać niewidzialne zasady i struktury systemu („tło”), wprowadź nową „figurę” (interwencja albo eksperyment) i zobacz, jak zachowa się system. Reakcja osoby, pary albo rodziny stanie się tematem dla dialogu.

• Warunki tego dialogu mają kluczowe znaczenie dla powstania nowego pojmowania i uczenia się, to znaczy zmiany struktury tła. Fenomenologiczne podejście naszego modelu oznacza po prostu dążenie do zrozumienia, jak wygląda świat z perspektywy pacjenta czy klienta, jak dana osoba organizuje i konstruuje znaczenie być – wszystkich tych rzeczy, których może nawet nie umie wyrazić słowami, ale zaczyna, częściowo i po raz pierwszy, formułować w dialogu. W ten sposób model gestaltowski wprowadza zapożyczoną z filozofii tradycję fenomenologiczną do empirycznego i intersubiektywnego świata laboratorium i praktyki klinicznej.

• Poznanie drugiej osoby oznacza, dla terapeuty albo dla partnera, poznanie własnej konstrukcyjnej aktywności, w sensie procesu i treści. To jest intymność – poznanie wewnętrznego świata albo „tła” drugiej osoby i pokazanie jej twojego świata. To sprawia, że intymność i proces intymności jest jakościowo różny od innych procesów interpersonalnych.

• Widziane zależy od punktu widzenia. Wieloraka rzeczywistość – w łonie pary, rodziny, grupy i systemu społecznego – jest nie tylko nie do uniknięcia, lecz stanowi wręcz esencję kontaktu, dialogu, wymiany, „oporu”, a także, jeśli już o tym mowa, kreatywności. Podobnie jak w przypadku większości, a może nawet wszystkich powyższych uwag, ma to bezpośrednie, doniosłe przełożenie na terapię, zwłaszcza na terapię par.

• I wreszcie, aby wpłynąć na drugą osobę w sposób trwalszy niż przez doraźne mobilizowanie metodą nagród i kar, trzeba co najmniej w jakiejś mierze „wniknąć w jej świat”, żeby stworzyć przynajmniej możliwość zorganizowania go w nieco inny sposób, co będzie miało skutki dla przyszłych zachowań i doświadczeń. Już na etapie planowania efektywnych schematów zachowań i bodźców wzmacniających potrzebna jest znaczna wiedza o tym, jak wygląda świat z punktu widzenia osoby, na którą chcemy wpłynąć, co jest dla niej ważne, czego chce, oczekuje albo się boi, ponieważ inaczej zaproponowane przez nas czynniki wzmacniające nie spełnią swojego zadania. I znowu, z takiej perspektywy wynikają istotne różnice w podejściu do terapii jednostek, par i rodzin.

Model gestaltowski jest więc z gruntu konstruktywistyczny i „dekonstruktywistyczny”, intersubiektywny, oparty na dialogu i fenomenologiczny pod względem podstawowych wglądów oraz założeń teorii i metodologii. Dziś podobne podejście próbuje sobie przyswoić kilka innych nurtów psychoterapii, poszukujących rozwiązań, które lepiej nadawałyby się do pracy z doświadczeniem pary albo rodziny niż stare podejście „self w izolacji”. (Znakomitym przykładem takiej owocnej inkorporacji jest praca Stone Center oparta na modelu „self w relacji”, wywiedzionym z perspektywy feministycznej). Przez fenomenologiczny rozumiemy po prostu: dążący do zrozumienia struktury i dynamiki konstruowania doświadczenia. W modelu gestaltowskim perspektywa fenomenologiczna nie tylko wyraża się w poszanowaniu, w sensie klinicznym i etycznym, integralności doświadczenia pacjenta, lecz także jest kluczem do zmiany zachowania z powodów, które nakreśliliśmy wyżej i które omówimy szerzej w poszczególnych rozdziałach. Naszym zdaniem „konstruktywizm fenomenologiczny” daje największe nadzieje na ostateczne osiągnięcie długo nieuchwytnego celu, którym jest stworzenie jednolitej roboczej teorii ludzkiego zachowania i doświadczenia, łączącej albo przynajmniej rozpatrującej w jednym szerokim kontekście rozmaite zastosowania i obszary niezwykle różnorodnej dziedziny, jaką jest psychologia, od neuropsychologii do subiektywizmu, od pracy klinicznej z indywidualnym pacjentem przez różne „poziomy systemu” pracy terapeutycznej – par, rodzinnej, grupowej, organizacji, w wymiarze całego społeczeństwa. Wspólny język, odnoszący się do różnych dynamik – indywidualnej, relacyjnej i systemowej – przydałby się zwłaszcza terapeutom par i rodzin, którzy pracują na styku intrapsychicznego i interpersonalnego oraz są zmuszeni do nieustannego przekładania biegów, przechodzenia z jednego poziomu na drugi. Bez posuwania się do twierdzenia, że model Gestaltu w obecnej formie jest spełnieniem tego dalekosiężnego celu, chcemy zauważyć (i mamy nadzieję zademonstrować w kolejnych rozdziałach), że elastyczność, z jaką porusza się między różnymi poziomami uważności i interwencji, jest jedną z jego najmocniejszych stron. Brak elastyczności zawsze przeszkadzał w pracy terapeutów par z nurtów psychodynamicznego, behawioralnego i systemowego, z których Gestalt dużo zaczerpnął i które próbuje integrować. Oczywiście każdy model jest mapą albo analogią, czymś wiążącym nieznane ze znanym poprzez wybór kilku centralnych tematów i skupienie się na nich. Dobrym sposobem na scharakteryzowanie dowolnego modelu – i sprawdzenia, czy „pasuje” do twojego indywidualnego stylu i osobistych wartości – jest przyjrzenie się jego kluczowym metaforom, za pomocą których redukuje on pole o nieskończonej liczbie szczegółów do prostszych całości. Gestalt czerpie centralne metafory z kontekstualnych i holistycznych idei ewolucji i ekologii, względności i indeterminizmu. Mówi zatem o organizmie i rozwoju, o organizacji i kontakcie, o self jako podmiocie, o granicy, energii i polu. Pod tym względem ostro kontrastuje z klasycznym modelem freudowskim i z modelem behawiorystycznym, które zapożyczyły swoje porównania ze starszego naukowego słownika newtonowskich sił, akcji i reakcji, przyczynowości linearnej, obiektów, a nie podmiotów, oraz z XIX-wiecznego imaginarium kodów telegraficznych, hydrauliki, lokomotywy parowej z jej zaworami bezpieczeństwa i niezmiennych trajektorii, choć oczywiście wszystkie te trzy wielkie tradycje kliniczne – psychodynamiczna, behawioralna i systemowa – w ciągu minionych stu lat przeszły ogromną ewolucję, co więcej, naszym zdaniem była to ewolucja w kierunku „pola jako całości” albo Gestalt.

I znów, dzięki zorientowaniu na teorię pola (field model), język Gestalt szczególnie dobrze nadaje się do mówienia o intersubiektywnym polu społecznym pary, rodziny, miejsca pracy, grupy albo – w terminologii Gestalt – intersubiektywnym, wewnętrznym świecie indywidualnego pacjenta. O tym, co z tego wynika dla terapeutów par, w teorii i praktyce klinicznej, opowiemy w poszczególnych rozdziałach tej książki. Podzieliliśmy je na trzy części – Teoria, Praktyka i Perspektywy – ale należy podkreślić, że ten podział nie jest ścisły; służy raczej uwypukleniu pewnych aspektów. Przygotowując do wydania niniejszy zbiór artykułów, kierowaliśmy się znanym powiedzeniem Lewina, że nie ma nic praktyczniejszego od dobrej teorii. Dążyliśmy do tego, by każdy rozdział zawierał elementy zarówno teorii, jak i praktyki (oraz perspektywy). Staraliśmy się również unikać gestaltowskiego – i w ogóle jakiegokolwiek – żargonu, a w miejscach, gdzie użycie terminologii Gestalt wzmacniało klarowność wywodu, zachęcaliśmy autorów do wprowadzania synonimów i parafrazowania technikaliów, modelu, który dąży do bycia jak najbliżej doświadczenia. Mamy nadzieję, że w ten sposób udało nam się przygotować książkę, którą można otworzyć na dowolnym rozdziale, zgodnie z prywatnym bądź zawodowym zainteresowaniem czytelnika, i czytać bez konieczności przebrnięcia najpierw przez wykład z podstaw teorii.

Rozdziały są bardzo różne i obejmują cały wachlarz tematów, od indywidualnych zagadnień, takich jak: intymność, język, władza (z zastosowaniem klinicznym i przykładami), po konkretne przypadki i populacje klientów, takie jak: osoby, które padły w przeszłości ofiarą przemocy, związki jednopłciowe, powtórne małżeństwa (z punktów widzenia teorii i szerszej perspektywy). Łączą je ze sobą pewne powtarzające się gestaltowskie tematy i implikacje, z których większość wymieniamy w niniejszym Wstępie.

Te same zagadnienia, w bardziej bezpośredniej i praktycznej formie, omówimy szerzej w Przedmowie. Zamiast wyczerpującej prezentacji teorii Gestalt, łatwej do znalezienia w wielu innych publikacjach, postaramy się zaprezentować model i zorientować w nim czytelnika, przedstawiając szereg problemów czy też wymiarów funkcjonowania par i procesu terapeutycznego, które zastosowanie perspektywy Gestaltu klaryfikuje. Dzielimy te zagadnienia na takie kategorie, jak: „fenomenologia i opór”, „granice i energia”, „wsparcie i wstyd”, „podejście eksperymentalne”, „satysfakcja” oraz „szerszy kontekst i wnioski”. W każdej grupie skupiamy się na dwóch rzeczach: ujęciu tych aspektów albo problemów z perspektywy Gestaltu, a następnie pokazaniu, jak zastosowanie takiej perspektywy klaryfikuje pracę terapeuty, w jaki sposób może on ją wykorzystać, bezpośrednio i praktycznie, do zorientowania się w dynamice pary, a para do wykonania stojących przed nią zadań rozwojowych.

Zadaniom tym poświęcony jest rozdział 1, który omawia szczególną naturę intymności i procesu intymności z fenomenologicznej perspektywy Gestaltu, kładąc nacisk na jej znaczenie dla zbudowania umiejętności związanych z procesem terapeutycznym i interwencją, zarówno dla terapeuty, jak i obojga partnerów. Zdaniem piszącego te słowa intymność nie jest dodatkiem do osobistego rozwoju jednostki ani tym bardziej czynnikiem go hamującym, lecz odgrywa zasadniczą rolę w procesie rozwoju self. Wprowadzenie tej perspektywy modyfikuje nasze wyobrażenie o zadaniach pary i terapeuty oraz o sposobach ich realizacji.

W rozdziale 2 Judith Hemming, wybitna przedstawicielka szkoły Gestalt z Wielkiej Brytanii, z głęboką empatią pisze o osadzaniu najgłębszych i najbardziej ulotnych tęsknot i lęków klienta w klaryfikującejterminologii teorii i klinicznego eksperymentu, co jest jedną z największych zalet modelu gestaltowskiego. Ten rozdział mógłby się znaleźć w dowolnym miejscu tej książki. Postanowiliśmy umieścić go w części teoretycznej, ponieważ twórczo integruje teorię i zastosowanie tak, że się nawzajem przenikają i wzbogacają.

W rozdziale 3 Hunter Beaumont, amerykański gestaltysta mieszkający i piszący w Niemczech, podejmuje temat niezwykle trudnych związków, będących w procesie, który zagraża spójności self jednego lub obojga partnerów, zamiast ją wspierać. Mowa tu o pacjentach standardowo diagnozowanych jako osobowość „narcystyczna” albo „pogranicza” (borderline), którzy często odczuwają intymność procesu terapeutycznego jako zagrożenie dla stabilności i zaangażowania self. Beaumont nie tylko omawia self i proces self takich niełatwych przypadków klinicznych, lecz także nadaje nowe ramy i podbudowę teoretyczną procesowi dialogu. Ostatnio ten termin często pojawia się w kontekście pracy z parami i rodzinami jako coś bardzo godnego polecenia, ale niemal nikt nie próbuje go zdefiniować ani zakotwiczyć w teorii. Beaumont pokazuje, że podobnie jak omówiona w rozdziale 1 intymność, dialog jest koniecznością, wynikając wprost z fenomenologicznej perspektywy Gestalt, skupionej na zdolności self do samoorganizacji. Wcześniejsza wersja tego tekstu, opublikowana w 1999 roku na łamach „British Gestalt Journal”, otrzymała Nevis Prize for Outstanding Contribution in the Field of Gestalt. Z dumą i satysfakcją prezentujemy ten tekst, w nieco odmiennej formie, czytelnikom w Ameryce.

Netta i Marvin Kaplanowie, dzielący czas między Kanadę i Izrael, poświęcili wiele lat prezentowaniu – w formie wykładów i w druku – teorii organizacji self i jej relacji do modelu Gestalt. Tutaj ponownie podejmują ten temat, tym razem w kontekście terapii par i rodzin. Terminy „samoorganizacja” i „samoorganizujące się systemy” również są od pewnego czasu wszechobecne w dyskursie terapii par i rodzin, często bez wyraźnego związku z subiektywnymi procesami afektu i doświadczenia jednostki. I znów, dzięki zdolności elastycznego poruszania się między poziomami intrapsychicznym, interpersonalnym i systemowym w tym samym klinicznym języku, model gestaltowski klaryfikuje ten związek iugruntowuje go w zastosowaniu klinicznym.

Część II, Praktyka,jest najobszerniejsza, co wydaje się jak najbardziej na miejscu w przypadku modelu, który kładzie nacisk na eksperyment i empiryzm. Otwiera ją tekst Patricii Papernow, cieszącej się ogólnokrajową renomą specjalistki od powtórnych małżeństw i procesu rodziny patchworkowej (stepfamily process). Podejście Papernow do terapii par żyjących w powtórnych małżeństwach, zorganizowane zgodnie z modelem gestaltowskim, jest rozwojowe, odnoszące się do doświadczenia i bogato okraszone anegdotami. W 1993 roku jej książka Becoming a Step Family otrzymała Nevis Prize dla najlepszej publikacji książkowej z dziedziny Gestalt. Papernow przedstawiła w niej swoje podejście do terapii pary jako takiej, gdyż relacja partnerów jest kluczem do zdrowia i powodzenia rodziny patchworkowej. Powtórne małżeństwa i rodziny patchworkowe stają się w naszym społeczeństwie statystyczną normą, dlatego zapoznanie się ze specyficzną dynamiką i problemami tej bardzo powszechnej i stanowiącej duże wyzwanie populacji przyda się każdemu terapeucie, nawet jeśli nie prowadzi on terapii par.

W rozdziale 8 Isabel Fredericson i Joseph Handlon, którzy sami tworzą taki związek, rozpatrują te same zagadnienia pod nieco innym kątem, omawiając swoją pracę z życiowym tłem powtórnych małżeństw. Podobnie jak inne rozdziały poświęcone tej kategorii klientów artykuł realizuje podwójny cel: przybliża terapeutom problemy, z których powinni zdawać sobie sprawę, pracując z takimi małżeństwami, oraz ilustruje zastosowania modelu Gestalt w tego rodzaju przypadkach. Fredericson i Handlon, mający wieloletnie doświadczenie zarówno w nauczaniu, jak i w pracy klinicznej, są szczególnie dobrze przygotowani do podjęcia tego tematu. Ich tekst niewątpliwie da do myślenia nawet (a może przede wszystkim!) tym terapeutom i innym osobom, które same doświadczyły życia w powtórnym małżeństwie.

W rozdziale 6 Allan Singers kieruje naszą uwagę na specyficzne problemy terapii par gejowskich: co je łączy z parami różnopłciowymi i czym się od nich w istotny sposób różnią. W teorii Gestalt zmiana tła z konieczności zmienia znaczenie figury; o ile figura intymnego kontaktu z drugim i pragnienie intymności są uniwersalne, o tyle życiowe tło takich par w społeczeństwie różni się wyraźnie od życiowego tła par różnopłciowych. Singer precyzyjnie określa te różnice, nie tracąc z oczu uniwersalnego kontekstu, oraz przedstawia zastosowania modelu gestaltowskiego doukierunkowania pracy terapeutycznej i ugruntowania tej niezwykle złożonej perspektywy.

Podobnie podchodzi do tematu Fraelean Curtis w rozdziale o parach lesbijskich i „lesbijskim doświadczeniu”, chociaż jak podkreślają ona sama i autorzy innych rozdziałów w części II, nie istnieje jedno powszechne „lesbijskie doświadczenie”; jest ich tyle, ile osób identyfikujących się jako lesbijki i lesbijskich par – to samo dotyczy powtórnych małżeństw, ofiar przemocy i tak dalej. I znów, naszym zdaniem szczególną zaletą modelu gestaltowskiego jest zdolność uwzględniania niezwykle złożonej specyfiki indywidualnego doświadczenia osoby albo pary bez prześlizgiwania się nad tym, co wspólne dla całej konkretnej grupy tożsamościowej ani nad uniwersalnością na najbardziej podstawowym poziomie wszystkich poruszonych kwestii.

W rozdziale 9 Barbro i Mikael Curmanowie opisują swoje szwedzkie doświadczenia z prowadzeniem gestaltowskiej grupy dla par. Demonstrują i wyjaśniają, dlaczego terapia grupowa jest formatem szczególnie dobrze przystosowanym do zgłębiania problemów pary – z pewnymi wyłuszczonymi w tekście zastrzeżeniami. Curmanowie, głęboko zaangażowani w działalność Skandynawskiej Akademii Gestalt, reprezentują coraz liczniejszą, bardzo produktywną gestaltowską społeczność w Europie, gdzie kolejne państwa oficjalnie uznają Gestalt (i nauczające go instytucje) za pełnoprawną, na równi z modelami psychodynamicznym i behawioralnym, metodę pracy licencjonowanych psychoterapeutów, refundowaną przez narodowe systemy ochrony zdrowia. Co więcej, podobnie jak w przypadku trzech innych rozdziałów tej książki, autorzy tekstu poświęconego procesowi i terapii par sami są parą. Jesteśmy przekonani, że przydaje to ich spojrzeniu dodatkowej głębi, ponieważ jak to ujął Paul Goodman, z perspektywy Gestalt rozróżnienia na „terapię” i „prawdziwe życie”, „osobiste” i „zawodowe” bywają niekiedy przydatne, ale w istocie stanowią „fałszywe dychotomie”. Reprezentują one bieguny albo aspekty, a nie oddzielne kategorie zunifikowanego pola doświadczenia.

Część II zamyka artykuł Pameli Geib i Stuarta Simona o terapii par, w których jedno z partnerów padło w dzieciństwie ofiarą traumy albo przemocy. Zdarza się, że przepracowywanie takich doświadczeń, burzliwe i trudne zarówno dla klienta, jak i terapeuty, niezamierzenie, choć być może nieuchronnie, prowadzi do odtworzenia przemocowej dynamiki, aczkolwiek w znacznie łagodniejszej i subtelniejszej formie, poprzez obsadzenie ofiary traumy w podobnej roli ofiary w obecnym związku, nawet kiedy przemoc jest w nim całkowicie nieobecna. Dzieje się tak, gdy długa i ciężka walka ze skutkami dawnej traumy jest przeżywana w obecnej relacji jako w pewien sposób ważniejsza i prawdziwsza od obecnego doświadczania drugiego partnera. Model gestaltowski, fenomenologiczny i odwołujący się do teorii opartej na całości pola, wspiera i klaryfikuje zasadniczą rolę przykładania jednakowej wagi do doświadczeń i punktów widzenia obojga partnerów w teraźniejszości, a także konieczność i realną możliwość czynienia tego bez bagatelizowania brutalnej prawdy i niszczącej siły dawnego doświadczenia przemocy.

Część III, Perspektywy, rozpoczyna kapitalny artykuł Roberta Lee o terapii par w kontekście teorii wstydu. Lee posiada ogromną wiedzę na temat dynamiki wstydu w procesie terapii i jest doskonale obeznany z literaturą przedmiotu. I znów, ten rozdział z równym powodzeniem mógłby się znaleźć w każdej z trzech części książki. Zdecydowaliśmy się umieścić go właśnie tutaj ze względu na tę potrójną perspektywę, w której każde dwa aspekty wspierają i są wspierane przez pozostały, trzeci. Od pewnego czasu obserwujemy narastanie zainteresowania wstydem wynikające z psychologii self w nurcie psychodynamicznym. Naszym zdaniem jest to bardzo ważne nie tylko ze względu na centralne miejsce kwestii wstydu w praktyce klinicznej i w doświadczeniu jednostki, lecz przede wszystkim dlatego, że niejako zmusza model psychodynamiczny do odchodzenia od postrzegania self w izolacji w kierunku perspektywy pola społecznego, znacznie wykraczającej poza bogaty we wglądy, ale nieco ograniczony język relacji z „obiektem”. Sądzimy, że przyjęcie w tym zakresie perspektywy Gestalt pchnęłoby ten nurt w logicznym kierunku, doprowadzając do powstania modelu, który zamiast próbować „dopisywać” relacyjną terminologię do teorii operującej obiektami, a nie podmiotami, wyprowadzi jednostkę poza granice jej interpsychicznego świata.

Joseph Melnick i Sonia March Nevis, autorzy wielu wspólnych publikacji na tematy związane z Gestaltem, dzielą się w naszej książce owocami wielu lat doświadczenia i głębokich przemyśleń na temat powiązanych wspólną dynamiką konceptów intymnej bliskości i władzy. Ich klaryfikacja fundamentalnie nierozdzielnej natury intymności i władzy z punktu widzenia procesu wzbogaci warsztat każdego terapeuty, nawet jeśli w swojej praktyce zawodowej nie pracuje on z parami.

Kwestie języka od dawna fascynują Cynthię Oudejeans Harris, która poświęciła swoją ostatnią książkę (przełożoną z niemieckiego) biegunowo przeciwnemu dopełnieniu języka, jakim jest milczenie, a konkretnie milczeniu niemieckich rodzin po II wojnie światowej na temat okropności czasów nazizmu i jego konsekwencjom dla rozwoju i poczucia tożsamości następnych pokoleń (The Collective Silence [Zbiorowa cisza], 1993). W tekście zamieszczonym w naszej książce autorka zgłębia wpływ języka używanego w terapii i w życiu pary na sposób konstruowania doświadczenia i budowania relacji. Jej wywód odnosi dobrze znany gestaltowski postulat, by „mówić do” (speaking to) (w przeciwieństwie do „mówienia o”, speaking about), do teorii lingwistyki i emocjonalności, a także do praktyki klinicznej.

Perspektywa relacyjna, jeden z czynników szczególnie predestynujących terapię Gestalt do pracy z parami, zyskuje nowy wymiar w rozdziale 14, w którymRichard Borofsky i Antra Kalnins Borofsky opisują model dawania i przyjmowania, służący jako narzędzie strukturyzujące i diagnostyczne w terapii par. Tym, co jest tutaj szokująco wręcz nowe, jest osadzenie dobrze znanego tematu w perspektywie całościowego pola. Autorzy dają nam do ręki narzędzie, bardzo przydatne terapeutom w ważnych momentach procesu terapeutycznego z różnymi klientami, nie tylko z parami.

Jak najbardziej stosownym zakończeniem niniejszej książki jest rozdział Josepha Zinkera i Sonii March Nevis, niekwestionowanych pionierów i mistrzów gestaltowskiej terapii par. Zinker jest dziś bez wątpienia najsłynniejszym obok Ervinga i Miriam Polsterów autorem Gestalt. Podobnie jak ten rozdział, jego najnowsza książka, In Search of Good Form: Gestalt Therapy with Couples and Families (W poszukiwaniu dobrej formy. Gestaltowska psychoterapia par i rodzin, 1994), jest owocem ponad dziesięcioletniej współpracy z Nevis. Autorów łączy zainteresowanie teorią i praktyką stosowania modelu gestaltowskiego w pracy z „intymnymi systemami”. Zinker i Nevis od długiego czasu kierują Ośrodkiem Studiów nad Intymnymi Systemami (Center for Studies of Intimate Systems) przy Gestalt Institute w Cleveland. Wydają też biuletyn przybliżający ich podejście do terapii par gestaltystom i terapeutom innych nurtów na całym świecie. W niniejszej książce łączą osobiste ciepło, mądrość i głęboką wiedzę teoretyczną z doświadczeniem pracy terapeutycznej z parami. I znów ich wnikliwe spostrzeżenia i szczególna perspektywa przydadzą się każdemu terapeucie i każdej terapeutce w pracy z dowolnym klientem i w odniesieniu do dowolnego aspektu życia w relacji.

Epilog napisała moja koleżanka i współredaktorka, Stephanie Backman, której dobroć i delikatność, widoczne zarówno w życiu osobistym, jak i w pracy terapeutycznej, odcisnęły niezatarty ślad na każdej stronie tej książki i zaważyły na całym procesie przygotowywania jej do druku. Spojrzenie Backman na „estetyczny aspekt” terapii jest żywą ilustracją integracji prywatnego z zawodowym i zdyscyplinowanego wykorzystania osobistego doświadczenia, charakterystycznych dla Gestaltu w jego najlepszym wydaniu. Z perspektywy teorii Gestalt odrzucenie kluczowej roli doświadczenia jednostki na rzecz mitycznego „obiektywizmu”, który zwykle chroni terapeutę albo badacza, a nie interes klienta, stanowi potencjalnie katastrofalny błąd. Backman wykazuje, że subiektywność, zamiast tworzyć „fałszywą dychotomię” z wiedzą fachową, może ugruntować i ukierunkować tę wiedzę i profesjonalizm w sposób, który pomaga terapeucie zogniskować uwagę i oferuje model wykorzystania jego doświadczenia dla dobra klienta. I znów, takie podejście może wzbogacić pracę każdego terapeuty i każdej terapeutki, pracujących w modelu Gestalt lub w innych modelach z parami, klientami indywidualnymi, rodzinami, nie tylko w terapii, lecz także w innych kontekstach i sytuacjach.

To właśnie nasza książka, menu bogate i pożywne. Mamy nadzieję, a właściwie jesteśmy przekonani, że zaprezentowane w niej idee i perspektywy dadzą każdemu czytelnikowi, bez względu na jego/jej macierzystą tradycję terapeutyczną i indywidualną kombinację doświadczeń i metod terapeutycznych, równie wiele, co nam. Liczymy na to, że pobudzą go do myślenia i pomogą w bieżącej reorganizacji pola, równoznacznej ze wzrastaniem jako takim. Wierzymy, że uzna je za ożywcze i energetyzujące. Dedykujemy tę książkę z miłością naszym nauczycielom z Gestalt Institute w Cleveland. Jednocześnie chcemy wyrazić głęboką wdzięczność naszej redaktorce Becky McGovern i jej kolegom z wydawnictwa Jossey-Bass, a zwłaszcza Mary White, która niezłomnie wspierała ten projekt, oraz Tomowi Backmanowi, który pilnował gospodarstwa, kiedy my trudziliśmy się na innej niwie.

Cambridge, stan Massachusetts

Sierpień 1994 roku

Naszym nauczycielom i mentorom,

Założycielom Gestalt Institute w Cleveland

Marjorie Creelman

Cynthii Oudejeans Harris

Elaine Kepner

Edowi Nevisowi

Sonii March Nevis

Josephowi Zinkerowi

i nieodżałowanym Rennie Fantz i Billowi Warnerowi

od których nadal wiele się uczymy,

z miłością, wdzięcznością i szacunkiem

Stephanie Backman i Gordon Wheeler

Redaktorzy

• Dr Gordon Wheeler jest psychologiem pracującym zarówno z dziećmi, jak i z dorosłymi, w prywatnym gabinecie i w ramach szkoły psychoterapii. Jest członkiem kadry dydaktycznej Gestalt Institute w Cleveland i dyrektorem wydawnictwa GIC Press, współpracującego z Jossey Bass, Inc. Do jego najnowszych publikacji należą Gestalt Reconsidered: A New Approach to Contact and Resistance (1991) i The Collective Silence (1993, przetłumaczone z niemieckiego razem z Cynthią Oudejean Harris). Obecnie pracuje nad książką poświęconą wyobrażeniom męskości w Iliadzie Homera.

• Stephanie Backman, MSSA (Master of Science in Social Administration), BCD (Board Certified Diplomate in Clinical Social Work), praktykuje w prywatnych gabinetach w Portland w stanie Maine i w Wellfleet w stanie Massachusetts. Jest wykładowczynią Gestalt Institute w Cleveland, certyfikowaną superwizorką American Association for Marriage and Family Therapy i członkinią American Family Therapy Academy.

• Dr Hunter Beaumont jest psychologiem klinicznym, prowadzi prywatny gabinet psychiatryczny w Monachium. Szkolił się, a następnie wykładał w Gestalt Institute w Los Angeles. W 1980 roku wyjechał do Niemiec. Jest autorem wielu niemieckojęzycznych publikacji dotyczących zaburzeń self i charakteru z perspektywy Gestaltu.

Autorzy i autorki

• Antra Kalnins Borofsky, Ed.M. (Master of Education), prowadzi prywatną praktykę jako terapeutka Gestalt oraz terapeutka małżeństw i rodzin. Od dziewiętnastu lat pracuje z osobami, parami i grupami. Razem z mężem współzakładała i współprowadzi Center for the Study of Relationship przy Boston Gestalt Institute. Mieszka w Cambridge w stanie Massachusetts.

• Dr Richard Borofsky, Ed.D. (Doctor of Education), jest psychologiem klinicznym, prowadzącym prywatną praktykę w Cambridge w stanie Massachusetts. Od dwudziestu trzech lat współprowadzi Boston Gestalt Institute i szkoli gestaltowskich terapeutów zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie. Razem z żoną współzakładał i współprowadzi Center for the Study of Relationship przy Boston Gestalt Institute. Wykłada na wydziale medycznym Uniwersytetu Harvarda.

• Barbro Curman jest kliniczną psycholożką dziecięcą oraz współzałożycielką Skandynawskiej Akademii Gestalt, gdzie kieruje czteroletnim studium psychoterapii. Pracuje w prywatnym gabinecie, w którym zajmuje się zarówno prowadzeniem psychoterapii, jak i doradztwem dla organizacji.

• Mikael Curman jest z wykształcenia ekonomistą i od wielu lat doradza szwedzkim korporacjom. Od 1985 roku prowadzi również prywatny gabinet psychoterapeutyczny, w którym pracuje z osobami, parami i grupami.

• Fraelean Curtis, LICSW (Licensed Independent Clinical Social Worker), BCD, jest klinicystką z dziewiętnastoletnim doświadczeniem. Wykłada gościnnie w Salem State College School of Social Work w stanie Massachusetts i pracuje w prywatnym gabinecie w Bostonie. Udziela konsultacji, prowadzi superwizje i warsztaty z zakresu pracy z lesbijkami i gejami.

• Dr Isabel Fredericson od 1968 roku pracuje jako terapeutka Gestalt z indywidualnymi klientami, parami, grupami i niewielkimi organizacjami. Nauczała i naucza w kilku koledżach i uniwersytetach, jest zasłużoną członkinią kadry wykładowczej Gestalt Institute w Cleveland. Razem z mężem Josephem Handlonem współzałożyła Santa Barbara Gestalt Training Center.

• Dr Pamela Geib, Ed.D., wykłada psychiatrię na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Harvarda i jest członkinią kadry dydaktycznej Programu Terapii Rodzin w Cambidge Hospital. Prowadzi prywatne gabinety w Cambridge i w Newton w stanie Massachusetts, pracując przede wszystkim z parami i z młodzieżą.

• Dr Joseph H. Handlon jest director emeritus i byłym dyrektorem Programu Psychologicznego Fielding Institute. Wykładał na Uniwersytecie Princeton i na wydziałach medycznych Uniwersytetu Stanforda i Case Western Reserve University. Razem z żoną, Isabel Fredericson, współzałożył Santa Barbara Gestalt Training Center.

• Dr med. Cynthia OudejeanHarrisjest współzałożycielką Gestalt Institute w Cleveland i członkinią tamtejszej kadry dydaktycznej. Prowadzi prywatną praktykę psychiatryczną, pracuje z klientami indywidualnymi, parami i rodzinami. Do jej najnowszych publikacji należy przekład z niemieckiego (wspólnie z Gordonem Wheelerem) The Collective Silence: German Identity and the Legacy of Shame.

• Judith Hemming, M.A., jest stowarzyszoną członkinią i superwizorką Gestalt Psychoterapy Training Institute of Bretain i zastępczynią redaktora naczelnego „British Gestalt Journal”. Ma wykształcenie pedagogiczne i pracuje jako psychoterapeutka, trenerka i konsultantka w Londynie i za granicą.

• Dr Marvin L. Kaplan przepracował wiele lat jako profesor psychologii klinicznej na Uniwersytecie w Windsor (Kanada, Ontario), gdzie nauczał gestaltowskiej terapii grupowej i terapii rodzin. Razem z Nettą Kaplan prowadzi w kilku krajach warsztaty szkoleniowe, poświęcone głównie samoorganizacji doświadczenia, stanowiącej podstawę pracy w nurcie Gestalt. Ma na swoim koncie liczne publikacje na ten temat. Od 1990 roku Kaplanowie mieszkają w Izraelu.

• Dr Netta R. Kaplan prowadzi w Izraelu prywatną praktykę, gdzie stosuje podejście z naciskiem na samoorganizację doświadczenia w pracy z klientami indywidualnymi, parami, rodzinami i grupami. Oprócz tego doktor Kaplan zajmuje się programami szkoleniowymi i konsultingiem w Izraelu i Irlandii.

• Robert Lee, Ph.D. cand., jest licencjonowanym terapeutą małżeńskim i rodzinnym. Szkolił się w Gestalt Institute w Cleveland. Jest autorem licznych publikacji poświęconych tematowi wstydu; obecnie redaguje książkę o gestaltowskim ujęciu dynamiki wstydu. Przyjmuje w prywatnych gabinetach w Cambridge i w Newton w stanie Massachusetts, gdzie specjalizuje się w terapii par.

• Dr Joseph Melnick jest psychologiem klinicznym, który przeszedł szkolenie w Gestalt Institute w Cleveland. Wykładał psychologię na University of Kentucky na stanowisku adiunkta, a obecnie prowadzi prywatny gabinet psychoterapii i consultingu w Portland w stanie Maine. Dr Melnick ma na swoim koncie szereg publikacji z zakresu psychoterapii i jest redaktorem naczelnym czasopisma „International Gestalt Review”. Pracuje nad książką poświęconą procesowi tranzycji.

• Dr Sonia March Nevis od przeszło trzydziestu lat jest członkinią kadry dydaktycznej Gestalt Institute w Cleveland. Kieruje Center for the Study of Intimate Systems; wcześniej zarządzała działem kształcenia zawodowego GIC. Szkoli terapeutów Gestalt na całym świecie. Obecnie prowadzi prywatny gabinet terapeutyczny specjalizujący się w pracy z parami i rodzinami. Jest również superwizorką dojrzałych psychoterapeutów.

• Patricia Papernow, Ed.D., jest znaną w całym kraju znawczynią rozwoju i procesu tworzenia rodziny patchworkowej. Jej najnowsza książka, Becoming a Stepfamily (1993), poświęcona normalnym etapom rozwoju powtórnych małżeństw i rodzin patchworkowych, została uhonorowana Nagrodą Nevisów dla wybitnej publikacji z dziedziny Gestaltu. Dr Papernow często wypowiada się i jest cytowana w ogólnokrajowej prasie i telewizji w sprawach związanych z rodzinami patchworkowymi. Pracuje w prywatnych gabinetach psychoterapeutycznych w Cambridge i Newton w stanie Massachusetts.

• Stuart Simon, LICSW, BDC, studiował opiekę społeczną na Uniwersytecie w Bostonie. Jest absolwentem Intensive Postgraduate Training Program (intensywnego podyplomowego programu szkoleniowego) w Gestalt Institute w Cleveland. Prowadzi w Bostonie prywatny gabinet, który skupia się przede wszystkim na pracy z parami, grupami i dorosłymi ofiarami traumy w dzieciństwie.

• Allan Singer, LICSW, BDC, prowadzi prywatny gabinet psychoterapeutyczny w Bostonie w stanie Massachusetts. Uczył się Gestaltu w Gestalt Institute of New England i w Gestalt Institute w Cleveland. Często odwiedza koledże i kliniki, w których wygłasza wykłady o tematyce związanej z problemami gejów, lesbijek i osób biseksualnych.

• Dr Joseph Zinker jest długoletnim członkiem kadry dydaktycznej Gestalt Institute w Cleveland, gdzie kieruje programami podyplomowymi i uczestniczy w pracach Center for the Study of Intimate System. Jego Proces twórczy w terapii Gestalt (wydanie amerykańskie Creative Process in Gestalt Therapy, 1977) został uznany za Książkę Roku przez czasopismo „Psychology Today” i do dziś pozostaje klasyczną pozycją bestsellerową. Ostatnia książka dr Zinkera nosi tytuł In Search of Good Form: Gestalt Therapy with Couples and Families (1994). Zinker jest jednym z najbardziej znanych autorów, nauczycieli i trenerów Gestaltu na świecie. Wygłasza wykłady i prowadzi warsztaty w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Europie, Ameryce Południowej i Azji.

WprowadzenieDlaczego Gestalt?Gordon Wheeler

Dlaczego właśnie model gestaltowski, dlaczego niezmiernie zajęci klinicyści i inni zainteresowani życiem oraz problemami par mieliby poświęcić mu uwagę? Co ma nam do powiedzenia, czego nie powiedziały już inne modele, inne głosy? Większość z nas, terapeutów par i rodzin, prawdopodobnie jest wytworem i autorem mniej lub bardziej niezręcznego połączenia metod i podejść terapii psychodynamicznej i systemowej. Konstruujemy z nich sobie elastyczne rusztowania, które wspierają naszą pracę i nadają jej kierunek. Być może dołączyliśmy do niego wglądy i techniki zaczerpnięte z innych modeli, które uznaliśmy za przydatne po wyczerpaniu możliwości i technik naszej macierzystej tradycji. Modele: poznawczy, behawioralny i poznawczo-behawioralny, strukturalny i strategiczny, eriksonowski (terapia nastawiona na skuteczność działania), neurolingwistyczny, uzależnień i współuzależnienia, wychodzenia z przemocy, samoregulacji systemu i autopsychoterapii, by wymienić tylko niektóre, przyczyniły się do zwiększenia naszych kompetencji w tej niełatwej dziedzinie, choć czasem odbywało się to kosztem poczucia osadzenia i pewności siebie. Po co dodawać kolejny głos do tego wprawiającego w konfuzję, kakofonicznego niekiedy wielogłosu? Mówiąc najprościej jak można: co takiego zrobi dla nas Gestalt i co my będziemy mogli dzięki niemu zrobić, czego nie moglibyśmy uczynić z tym, co już mamy? Czy to nowe spojrzenie stanie się konkurencją dla wcześniejszych? Czy je zastąpi? Czy też, jak postaramy się wykazać niżej, Gestalt spełni swoją holistyczną obietnicę, umieszczając inne modele w szerszym kontekście, przeobrażając repertuar dostępnych nam technik dokonywania sensownych wyborów organizujących doświadczenie w znaczące całości? Ostatecznie każda metoda czy szkoła psychoterapii sprowadza się do konkretnej interwencji w konkretnym momencie wobec konkretnej pary na podstawie konkretnych informacji i w imię konkretnego celu. Modele organizują oszałamiający niekiedy materiał, skupiają nasze spojrzenie, oferują sposób widzenia, który wspiera i uwydatnia konkretne wybory. Ale jak zorganizować modele? Perspektywa gestaltowska, z jej teoretycznym i fenomenologicznym naciskiem na sposób organizacji doświadczenia, może się tu bardzo przydać, o czym powiemy poniżej.

Model Gestalt

Model gestaltowski wywodzi się z pionierskich studiów nad percepcją, prowadzonych sto i więcej lat temu przez Sigmunda Exnera, Christiana von Ehrenfelsa, Maxa Wertheimera, Kurta Koffkę i Wolfganga Köhlera (chociaż organizacją doświadczenia interesowali się już starożytni Grecy, a w XVIII i XIX wieku temat podjęli europejscy filozofowie, zwłaszcza Immanuel Kant, którego prace wywarły z kolei duży wpływ na Paula Goodmana). Te wczesne rozważania nad procesem spostrzegania zostały rozszerzone na obszar praktyki klinicznej i nauk społecznych między innymi przez Kurta Goldsteina, a zwłaszcza przez Kurta Lewina, najważniejszego prekursora psychologii społecznej oraz badań nad dynamiką procesu grupowego i rozwoju organizacji. Dzięki Lewinowi percepcyjny model Gestaltu wyszedł poza próg laboratorium i wkroczył do „życiowej przestrzeni” celów, wyborów, konfliktów, wymiany oraz innych procesów i problemów „prawdziwego życia”. Jednakże sam termin „psychoterapia Gestalt” wszedł do użycia dopiero w 1951 roku, wraz z ukazaniem się przełomowej publikacji Paula Goodmana Terapia Gestalt. Pobudzenie i wzrost w osobowości człowieka (wydanie polskie: 2022, przyp. red.), która ze swej strony była kontynuacją zapomnianej już, jak się wydaje, wcześniejszej monografii Fritza Perlsa.

Na podstawie „zasad” spostrzegania i poznania sformułowanych przez pokolenie pionierów oraz pod silnym wpływem poglądów Ranka na self jako artystę, Goodman stworzył nową wizję self jako integratora pola – „narządu”, funkcji czy też relacji osobistego, pozornie osobnego świata „wewnętrznego” życia („indywidualności” w rozumieniu tradycji Zachodu) z „zewnętrznym” światem innych ludzi, którzy są oczywiście we własnym procesie integrowania pola. Goodman nazywa tę relację „kontaktem”. Proces jej budowania, przekładania „wewnętrznego” i „zewnętrznego” na spójne działanie, nazwał self. Jak więc widzimy, model Gestalt od początku jest w swej istocie relacyjny – intersubiektywny, jakbyśmy dziś powiedzieli – co odróżnia go pozytywnie od wielu innych modeli klinicznych, oczywiście łącznie z psychodynamicznym i jego pochodnymi, które do dziś szukają sposobu dodania potrzeb wynikających z relacji do swojego pierwotnego, z założenia indywidualistycznego podejścia do natury człowieka. Z punktu widzenia naszego obecnego celu – zgłębienia dynamiki i terapii par – co najmniej korzystne będzie rozpoczęcie od modelu, który uznaje realność obu głównych biegunów doświadczenia i życia, indywidualności oraz relacji, a nie takiego, który w swoich podstawowych założeniach na temat natury ludzkiej i self odrzuca drugi z nich, by potem zrobić nagły zwrot i próbować włączyć do terapii problemy w związkach.

Od czasów Goodmana i Perlsa doczekaliśmy się szeregu wszechstronnych i wyczerpujących publikacji i opracowań na temat modelu gestaltowskiego, poczynając od klasycznych dzieł Ervinga i Miriam Polsterów (1973) i Josepha Zinkera (1977/1991) przez rewizjonistyczną krytykę rozwojową autorstwa piszącego te słowa (Wheeler 1991), po znakomity, przystępnie napisany ogólny zarys pióra Joela Latnera (1992). Wspomniane tytuły, oraz wiele innych, są dostępne w księgarniach i bibliotekach. Zamiast je tutaj streszczać, przejdźmy od razu do palącego pytania, które ma bardziej praktyczne znaczenie dla nas wszystkich, profesjonalistów i laików zainteresowanych życiem par i wyzwaniami w związkach, a mianowicie: co ten model może zrobić dla nas i dlaczego powinniśmy zainwestować swój czas i energię, żeby go poznać? Odpowiedzi na powyższe pytania zorganizowaliśmy pod sześcioma nagłówkami, odnoszącymi się do sześciu „soczewek”, czy też nowych sposobów widzenia, które możemy zyskać, poświęcając trochę czasu na poznanie podejścia Gestalt, by następnie móc je zastosować do problemów i wyborów w naszym myśleniu i naszej pracy: 1) perspektywa fenomenologiczna: doświadczenie, proces, opór; 2) granice (i pojęcie energii); 3) wsparcie (i jego przeciwieństwo: wstyd); 4) eksperyment i postawa eksperymentująca; 5) satysfakcja i 6) kontekst. Każda z tych części dotyczy odmiennego tematu lub grupy tematów, obecnych również w innych modelach terapeutycznych; klaryfikują je i wprowadzają do praktycznego zastosowania zgodnie z perspektywą Gestaltu.

Perspektywa fenomenologiczna Doświadczenie, proces, opór

Co rozumiemy pod nieco onieśmielającym słowem fenomenologia? Mówiąc prostym językiem, fenomenologia bada sposoby organizacji doświadczenia. W naszej książce używamy tego terminu w znaczeniu tego, jak zorganizowane jest czyjeś życie z punktu widzenia tej osoby, tak jak ona to widzi i rozumie. Przyjęcie perspektywy fenomenologicznej zakłada, że staramy się wniknąć w doświadczenie innego człowieka, zrozumieć jego świat i jego w nim zachowanie tak, jak on sam ich doświadcza, a nie z jakiegoś zewnętrznego, przyjętego z góry punktu widzenia. Kiedy to wyrazić w ten sposób, sprawa wydaje się prosta i oczywista, warto jednak podkreślić, że nie jest to perspektywa większości szkół psychoterapii i teorii osobowości.

Większość systemów objaśniających ludzkie zachowania i doświadczenia jest retrospektywna (obecne zachowanie w jakiś sposób „wynika” z przeszłości), obiektywna (patrzy na daną osobę z zewnątrz), albo jedno i drugie. Według systemów retrospektywnych, jak choćby klasycznego modelu psychodynamicznego i większości modeli behawioralnych, dane zachowanie wynika z jakiegoś wydarzenia albo wzorca wydarzeń w przeszłości. Modele „popędowe”, na przykład freudowski, szukają w przeszłości konfiguracji zdarzeń, w której wewnętrzny popęd albo energia zostały uwolnione w pewien określony sposób, a następnie ten sposób staje się szablonem uwalniania energii popędu w przyszłości, mniej więcej tak, jak w przypadku seksualnego fetyszu albo innej kompulsji. Taka osoba uważana jest za niezdolną do dokonywania wyborów odnośnie do danego wzorca lub nawet nieświadomą jego istnienia (w każdym razie do momentu, kiedy terapeuta oświeci ją swoją interpretacją).

Jeśli się nad tym zastanowić, klasyczna teoria uczenia się i modele behawioralne w gruncie rzeczy podchodzą do zachowań w ten sam sposób, jak ich odwieczni rywale, freudyści. Obecne zachowanie znowu uchodzi za bezpośredni skutek wydarzeń z przeszłości albo „schematów wzmocnienia”, które w jakiś sposób wyznaczyły nieubłagane wzorce powtarzających się zachowań. I znów, dana osoba zasadniczo nie ma tu nic do powiedzenia: jest aktorem, nosicielem zachowania, ale nie czynnikiem decydującym, prawdziwym źródłem lub twórcą czegoś nowego. W obu modelach znaczenie zachowania jest ustalane z zewnątrz przez terapeutę albo badającego, który odkrywa przyczynę w przeszłości. Znaczenie odnosi się do przyczyny w przeszłości, ma zostać ujawnione, a następnie zmienione w toku terapii (przez terapeutę). Znaczenie i przyczyna w przeszłości są ze sobą tożsame: inne znaczenie nie istnieje. W takim modelu pacjent naturalnie jest ostatnim człowiekiem, który może mieć użyteczne zdanie na temat znaczenia własnego zachowania, z którego nie zdaje sobie sprawy, dopóki nie ujawni go spojrzenie z zewnątrz. Jeśli w takim systemie o cokolwiek go pytamy, to tylko po to, by zgromadzić więcej danych historycznych wspierających nasz (obserwatorów z zewnątrz) konstrukt możliwej przyczyny i znaczenia.

To wszystko oczywiście bardzo odbiega od tego, jak doświadczamy życia. Żyjąc i doświadczając życia, organizujemy je nie retrospektywnie, lecz perspektywicznie: żyjąc, zawsze i z konieczności organizujemy po to, by gdzieś się dostać, coś osiągnąć, czegoś innego uniknąć, do czegoś się zbliżyć, coś sobie zapewnić, uzyskać, załatwić, a czemuś innemu zapobiec, jednocześnie (co ma zasadnicze znaczenie) organizujemy te wszystkie cele względem siebie nawzajem, w naszych wzajemnych relacjach. Na tym polega życie; nie pożylibyśmy długo i nie zaszli daleko, gdybyśmy nie byli „zaprogramowani” do takiego właśnie organizowania siebie i swojego świata. Moje życie – w każdym razie w sferze „działania” – jest poniekąd ogromną tkaniną o skomplikowanym splocie, utkaną z wszystkich celów (małych i dużych), do których dążę; wszelkiej maści ryzyka, które staram się ograniczać; zagrożeń, których próbuję uniknąć; planów, nadziei, lęków, odległych i bliskich; i niezliczonych wzajemnych powiązań, transakcji i kompromisów, które przybliżają mnie do jednych celów, lecz oddalają od innych, wszystko to razem i jednocześnie, łączone najlepiej, jak umiem w danych warunkach i danym momencie.

Zatem jeśli mnie spytasz, dlaczego coś robię, moja odpowiedź najpewniej nie będzie się odnosiła do przeszłości, lecz do jakiejś sprawy bieżącej albo przyszłych okoliczności, do celu albo ryzyka, które zgodnie z moją najlepszą subiektywną oceną sytuacji wydają się przybliżać do mnie albo ode mnie oddalać i które muszę wzmocnić, osłabić albo w jakiś inny sposób zarządzać nimi poprzez moje zachowanie w teraźniejszym polu, takim, jakim je widzę. Innymi słowy, dla mnie, jako dla tego, kto działa lub reaguje (actor or reactor), moje teraźniejsze zachowanie ma teraźniejszy powód w teraźniejszym świecie, tak jak go rozumiem i jak sobie go wyobrażam. By odwołać się do słów Kurta Lewina, przyczyny obecnego zachowania szukamy w jakiejś dynamice w polu (zob. Marlow, 1964). Moje doświadczenie, jeśli mnie o nie zapytasz (i jeśli będę wierzył, że naprawdę chcesz je poznać), to nie tylko moje zachowanie ani nawet nie tylko moje myśli i uczucia, lecz wszystko to razem wzięte, zabarwione przez moje cele i w relacji z nimi, w obecnym polu, takim, jakim je widzę. Innymi słowy doświadczenie nie wynika w prostym sensie z przeszłości, lecz jest zawsze teraźniejsze i zorientowane na przyszłość. Jeśli spytasz mnie, dlaczego coś robię, na ogół (znów, zakładając, że wierzę, iż naprawdę chcesz to wiedzieć) możesz oczekiwać, że udzielę ci tego rodzaju spójnego wyjaśnienia.

To prawda, że niektóre moje zachowania mogą być niezrozumiałe nawet dla mnie. Twoje pytanie, „jak mi się wydaje, co takiego właściwie robię” w pewnych obszarach, może mnie wprawić w zakłopotanie albo nawet zawstydzić, ponieważ wolałbym nie odpowiadać na nie lub nagle zdałem sobie sprawę, że nie mam na podorędziu dobrej odpowiedzi. Jednak takie zakłopotanie świadczy o tym, że sam od siebie oczekuję, iż będę umiał w miarę sensownie wyjaśnić, co robię i czemu to ma służyć. Dochodzenie do przyczyny własnego zachowania poprzez rozmowę z rozumiejącym przyjacielem, partnerem, terapeutą, a czasem nawet z obcą osobą, jest rzeczą najzwyklejszą na świecie. Zgodnie z podejściem fenomenologicznym nie oznacza to wcale, że rządzi mną nieuświadomiony popęd albo jakaś mistyczna siła z przeszłości; wskazuje raczej na brak większego doświadczenia w tego rodzaju rozmowach z sobą samym i z innymi. Może brak mi języka uczuć albo nie mam zwyczaju zastanawiać się nad moim zachowaniem czy doświadczeniem (zwróć uwagę, że język uczuć czy nawyk tego rodzaju refleksji nie są tutaj „dobrami luksusowymi”, dostępnymi tylko nielicznym dzięki psychoterapii, lecz naturalnymi i potrzebnymi osiągnięciami rozwojowymi, które przekładają się bezpośrednio na jakość życia danej osoby w prawdziwym świecie, na mniej lub bardziej udaną organizację spójnego i satysfakcjonującego życia).

Z puntu widzenia rozwoju jednostki, w tym przypadku powiedzielibyśmy, że niemal na pewno nie dostałem „empatycznego odzwierciedlenia”, które pomaga wykształcić taki język i nawyk. Ale – i ma to kluczowe znaczenie zarówno dla psychoterapii, jak i dla relacji w związku – obecność takiej empatii, takiego słuchania i odzwierciedlenia teraz pomoże mi rozwinąć te umiejętności teraz i, szybciej lub wolniej, dokonam odkrycia aktualnych przyczyn leżących u podstaw mojego sposobu organizowania siebie i mojego świata „tu i teraz”. W toku tego procesu, na poziomie meta, odkryję także, jak odkrywać takie rzeczy o sobie samym i o drugim człowieku. I znowu, to wszystko ma zasadnicze, bezpośrednie konsekwencje dla życia i dla terapii par.

Nie twierdzę, że przeszłość nie ma wpływu na moje życie i doświadczenie. Ma wpływ, w tym bardzo niebezpośrednim sensie, że to ona ukształtowała oczekiwania i przekonania, żywione przeze mnie teraz na temat teraźniejszości. I właśnie te oczekiwania i przekonania, razem z moimi pragnieniami i aktualnymi wyobrażeniami o mnie i o świecie teraz, napędzają, kształtują i hamują moje zachowanie i doświadczenie w teraźniejszości. Dla terapeuty oznacza to drobną, ale decydującą zmianę nacisku i kierunku z „Co ci się przydarzyło? Jak byłeś traktowany w przeszłości?” na „Czego się spodziewasz po swoim partnerze albo partnerce teraz? Czego się boisz i na co liczysz teraz? Jakiego traktowania spodziewasz się teraz, ze strony tej osoby, w tej relacji?”. A następnie: „Co chcesz z tym zrobić teraz? Czy chcesz zawieść swoje oczekiwania, chcesz je przezwyciężyć, zostać przy tym, w jakiś sposób chcesz to sprawdzić?”. Oczywiście oba te rodzaje pytań – odnoszących się do przeszłości i odnoszących się do teraźniejszości – mają swoje miejsce w większości modeli terapii par i oba występują tutaj; decydująca różnica polega na przesunięciu akcentu, co z kolei przekłada się na przesunięcie w teatrze działania z tego, co daleko, na to, co blisko, z osobnych historii partnerów w przeszłości na aktualny świat ich obecnej relacji i tego, co chcą z nim zrobić. To wszystko mieści się w postawie eksperymentującej, która jest konsekwencją fenomenologicznego przesunięcia nacisku z przeszłości na teraźniejszość i którą omówimy obszerniej poniżej.

W taki sam sposób przesunięcie nacisku na perspektywę fenomenologiczną zmienia rozumienie innego kluczowego pojęcia psychoterapii par, procesu – kolejnego „słowa wytrychu”, które słyszymy bardzo często, lecz zwykle pozostaje ono niezdefiniowane i generalnie nie wiadomo, do czego konkretnie się odnosi. To jasne, że proces (w dowolnym systemie) nie może oznaczać „wszystkiego, co się dzieje”, bo wtedy przygniotłaby nas bezładna masa nieistotnych „danych”; właściwie nawet nie „danych”, ponieważ to określenie zakłada pewną selekcję i organizację „dudniącego, brzęczącego chaosu” nieustannie napływających wrażeń sensorycznych według podziału na kategorie i elementy. W ujęciu Gestaltu przez proces rozumiemy zdarzenia i zachowania (łącznie z „wewnętrznymi” zdarzeniami i zachowaniami, myślami, uczuciami i przekonaniami) związane z tym, co dana osoba albo osoby starają się zrobić w danym momencie i w życiu: nie „wszystko, co się dzieje”, lecz zdarzenia odnoszące się do kierunku, w którym każda z tych osób stara się kroczyć, do znaczenia, jakie ona lub on nadają obecnemu polu, takiemu, jakim je widzą, oraz do organizacji tego wszystkiego zgodnie z jej lub jego subiektywnymi spostrzeżeniami i celami.

To rozróżnienie przekłada się bezpośrednio na psychoterapię i rozwój jako taki. Co, jeśli dana osoba nie ma wyraźnej wizji, dokąd chce dojść albo od czego chce się oddalić, albo choćby nawyku odczuwania związku między zachowaniem i celem, działaniem i skutkami? Z perspektywy Gestaltu należałoby zacząć od powiedzenia, że wszyscy, klinicyści i nieklinicyści, natychmiast rozpoznajemy taki obraz jako patologiczny. Jeśli jesteśmy klinicystami, zaczynamy myśleć w takich kategoriach jak „targany impulsami”, „socjopatyczny”, „zaburzenia zachowania”, a nawet „uszkodzenia organiczne” i „opóźniony rozwój”. Szukamy nieprawidłowości w rozwoju wczesnodziecięcym, poważnych zakłóceń w okresie tworzenia pierwszych więzi, zranień może jeszcze przed „narcystycznym” etapem rozwoju (ponieważ osoba „narcystyczna”, czy też „o organizacji narcystycznej”, jak wolimy mówić, wykazuje spójną organizację wokół wrażliwego, kruchego procesu tworzenia się self). Ale to wszystko wspiera naszą gestaltowską perspektywę z fenomenologicznego i „bliskiego doświadczeniu” punktu widzenia: to znaczy, zgodnie z gestaltowskim ujęciem, organizowanie self i zachowania wokół tego, co jest dla nas ważne, w takim sensie, jak to tutaj przedstawiliśmy, jest rzeczą typowo ludzką i z gruntu zdrową (stąd podejrzenie zakłóceń w okresie tworzenia pierwszych więzi, ponieważ tym, czego brakuje albo co zostało osłabione, jest właśnie podstawowe ogniwo między self i troską, zachowaniem i celem). Tak jesteśmy i tak musimy być „zaprogramowani”, na tym polega życie i spójne self w parach i innych związkach międzyludzkich.

W lżejszych przypadkach to ogniwo, to zorganizowane połączenie, udaje się zwykle wydobyć i przeprowadzić jego klaryfikację w dialogu z bliską osobą (tutaj: partnerem przy wsparciu terapeuty). I znowu, rezultatem tego procesu, tego dialogu, jest nie tylko klaryfikacja obecnego konfliktu czy niezadowolenia, lecz także wsparcie procesu poznawania siebie i drugiej osoby w przyszłości oraz poprawa jakości życia. Jednakże nawet jeśli doszło do bardzo poważnego uszczerbku, jako gestaltowcy nadal wychodzimy ze sprawdzonego empirycznie założenia, że te połączenia są przynajmniej potencjalnie obecne i że taka osoba ma naturalne predyspozycje czy też jest „zaprogramowana”, by „zaskoczyć” i zacząć organizować w ten sposób swoje self.

Ta perspektywa całkowicie zmienia nasze pojmowanie „oporu” – tego, czym jest i czemu służy. Jeśli jestem pacjentem albo partnerem, który boryka się z niezrozumieniem, z mojego punktu widzenia mój opór oznacza po prostu, że moim zdaniem jak dotąd nadal mnie nie rozumiesz. Oczywiście pod spodem zawsze, w mniejszym lub większym stopniu, tkwi element protestu (albo rezygnacji, rozpaczy lub wszystkich trzech naraz), przekonanie, że ani ty, ani nikt inny nie potrafi mnie zrozumieć, że sam nie potrafię tego wyjaśnić (co wychodzi na to samo) tak, by ktoś mnie naprawdę zrozumiał. I znów musimy pamiętać, że to przekonanie, zwątpienie, rezygnacja lub rozpacz istnieją tutaj, w teraźniejszości, i że muszą stać się przedmiotem dialogu, odkrycia i eksperymentu – rozegrać się w kontekście terapii i życia pary.

Innymi słowy, opór jest informacją, kluczowym sprzężeniem zwrotnym w systemie dialogu i w życiu. Jak dobrze wiedzą terapeuci, najtrudniejsze w leczeniu problemy wynikają nie z oporu, lecz z poddania się i depresji, z utraty nadziei; w takiej sytuacji nawet opór może spowodować korzystną zmianę pola. Kiedy tak się dzieje, terapeuta powinien w pierwszej kolejności wesprzeć energię oporu, podnieść rozpacz do poziomu sprzeciwu, wysłuchać z szacunkiem zdławionego głosu, pochwalić każde wyartykułowanie bólu, a to wymaga szczerej chęci dowiedzenia się, co doskwiera pacjentowi albo jednemu z partnerów, po prostu, bez przylepiania łatek klinicznej diagnozy i wartościujących etykietek w rodzaju: „nadmiernie roszczeniowy”, „niedojrzały” czy chociażby „borderline” albo „narcystyczny”. Koniec końców pacjent „borderline” to po prostu osoba, którą w jakiś sposób, w tej chwili, podczas tej rozmowy, zraniłem tak boleśnie, nie do wytrzymania, że czuje, iż grozi jej, że się rozpadnie. Kiedy to się dzieje, zmuszanie jej albo jego do zobaczenia, jak łatwo wpada w takie stany, na nic się nie przyda. (Jak to ujął jeden z moich osobistych mentorów Gestaltu, Edwin Nevis, to nie jest „chwila na naukę”; zresztą ta osoba sama aż za dobrze wie, jak bardzo jest wrażliwa). Przeciwnie, niezależnie od tego, czy jest, czy nie jest nadwrażliwa, w pierwszej kolejności ma za zadanie poradzić sobie z tym, co się wydarza i ze zranieniem poprzez dialog (albo dialog między partnerami i terapeutą w roli nauczyciela i przewodnika). Ten proces, zgodnie z perspektywą fenomenologiczną, przy uszanowaniu sposobu, w jaki pacjent najlepiej jak umie konstruuje doświadczenie i znaczenie, nieuchronnie odsłoni przed nami, jak i gdzie, nieznacznie lub ogromnie, zraniliśmy albo zawiedliśmy tę osobę. Od tego momentu w grę wchodzi nasz własny system self, nasza spójność i granice, od których zależy nasz wybór między wysłuchaniem i usprawiedliwianiem się, obroną i otwarciem się na drugiego człowieka, który stanowi jeszcze jedną dwubiegunową dynamikę w relacji dwojga ludzi i w życiu.

Granice i „energia”

Niemal wszystkie szkoły psychoterapii par i rodzin posługują się terminem „granica”, choć zwykle nie próbują go zdefiniować ani nie określają wyraźnie jego znaczenia dla procesu i dla terapii. W terminologii Gestalt granica to po prostu każda „zmiana w polu”. Ponieważ spostrzegamy, odnotowując różnice, w kategoriach procesu granica, spostrzeganie i świadomość są ze sobą tożsame. A skoro nasze „pole” z definicji jest polem fenomenologicznym, naszym spojrzeniem na świat taki, jakim go widzimy, granica oznacza jakąś różnicę „tam”, która coś dla mniezmienia (uznanie przez model gestaltowski, że organizujemy wokół tego, co jest dla nas ważne, i w powiązaniu z tym, co uważamy za dostępne). Podobnie jak spostrzeganie granica w modelu gestaltowskim nie jest po prostu znakiem, biernie odnotowywaną różnicą, lecz zawsze jest zorganizowana w jakąś spójną całość; oto cała rewolucja, wywołana w psychologii poznawczej przez Gestalt przeszło sto lat temu. Oznacza to tyle, że spostrzeganie, odnotowanie różnicy albo granicy nie istnieje bez znaczenia, przeanalizowania albo odgraniczenia samej percepcji, „tego, na co patrzymy”, w sensie miejsca i wartości w całym polu czy też „przestrzeni życia” (by znów użyć dobrze znajomego określenia Kurta Lewina). Wytworzenie granicy i wytworzenie znaczenia, znów w sensie procesu, jest tym samym aktem konstruowania, procesem wpisanym w naturę ludzką (przez „naturę ludzką” rozumiemy, że nie możemy tego nie robić).

Wobec tego, jakie różnice są ważne, w danym momencie, dla każdego z partnerów albo dla jakiegokolwiek innego pacjenta czy osoby? Gestaltowski psycholog Kurt Lewin odpowiedział na to pytanie, stwierdzając, że pole organizuje potrzeba. To rzecz, „o którą ci chodzi” w danym momencie (albo w życiu) nadaje wartość, pozytywną lub negatywną, różnym charakterystykom świata, takim, jakimi je widzisz (i znów dochodzimy do gestaltowskiej tożsamości widzenia i nadawania wartości). To oczywiście następny sposób powtórzenia tego samego, o czym mówiliśmy w poprzednim podrozdziale: organizujemy „pole” – przyglądamy mu się, wybieramy jego części, nadajemy im wartość i odnosimy je do pewnej całościowej organizacji, do stanu ukierunkowanego na pewien cel – w relacji do tego, na czym nam zależy. Jeśli tego nie robimy, nasze zachowanie jest chaotyczne albo sztywno powtarzalne, co na jedno wychodzi; w obu przypadkach uznajemy wzór lub brak wzoru za patologię, być może nawet głęboką.

Na mniej skrajnym poziomie, na którym mieści się większość zgłaszających się na terapię par i innych pacjentów, widzimy, że niewyraźne granice – wokół self, wokół stanów emocjonalnych, wokół tego, kto jest kim i kto czego chce – przekładają się na niewyraźny i niezadowalający proces życia. W pewnym sensie tak musi być, biorąc pod uwagę obraz życia i procesu, który tu budujemy. Jeśli nie doświadczam wyraźnej granicy albo zdecydowanej różnicy między mną i tobą – dajmy na to, nie jest dla mnie jasne, które z nas chce tej rzeczy, lubi albo nie lubi innej, doświadcza uczucia albo reakcji, na przykład gniewu, smutku, podniecenia seksualnego i tak dalej – wtedy inwestowane przeze mnie energia i działanie z założenia będą niepewne, niezdecydowane, niekonsekwentne, za duże albo za małe (za słabe). W rezultacie proces, w którym oboje jesteśmy, też będzie w pewnej mierze niepewny i niezadowalający. Analogicznie, jeśli moje doświadczenie nie ma jasno określonych granic wewnętrznych – na przykład nie odczuwam wyraźnej różnicy między tym, czego chcę, i tym, czego nie chcę, albo tym, co myślę o danej rzeczy i tym, co w związku z nią czuję (co przecież może iść w różnych lub wprost przeciwnych kierunkach) – moja energia i gotowość do pracy, do organizowania wokół realizacji pewnego określonego celu znów siłą rzeczy będą nieadekwatne lub w jakiś sposób przeciwskuteczne. I znów, kiedy się zastanowić, to wszystko jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem czy też „bliskie doświadczeniu”: skoro to potrzeba organizuje pole, a ja nie potrafię wyraźnie, w sposób zorganizowany poczuć, na czym ona polega albo czyja właściwie jest, moje możliwości osiągnięcia satysfakcji zaczynają się wyraźnie zmniejszać.

Mówimy tu o granicach w kategoriach energii.Tym samym wkroczyliśmy na terytorium kolejnego pojęcia z dziedziny psychologii, do którego wszyscy się chętnie odnoszą, ale którego nikt dotąd nie zdefiniował. Tutaj przez energię rozumiemy po prostu zdolność do pracy, do organizowania i do posuwania się w kierunku jakiejś upragnionej rzeczy lub celu (albo do odsuwania się od niechcianej rzeczy lub niechcianego rezultatu, zgodnie z naszym najlepszym rozeznaniem). Jednakże ten proces wcale nie jest taki prosty! Mówiąc pokrótce, musimy najpierw wiedzieć, czego chcemy i co czujemy (umieć dojść do tego w dialogu, tak jak to wyżej opisaliśmy), skupić na tej rzeczy uwagę, dostrzegać i podejmować wszystkie pośrednie kroki (ponieważ większość rzeczy, które są dla nas ważne i na których nam zależy, wcale nie jest prosta do uzyskania i zwykle nie wystarczy sięgnąć po nie ręką), zmobilizować wsparcie (w tym także, co bardzo ważne, naszego partnera, partnerkę albo inne osoby), zarządzać rywalizującymi „figurami potrzeby” i innymi rzeczami, które rozpraszają uwagę, poruszać się (dosłownie albo w przenośni) w „przestrzeni życia” – jednocześnie przez cały czas wiążąc i integrując ten cel, tę działalność, z niezliczonymi innymi celami i problemami, wielkimi i małymi, które składają się na złożoność życia (ponieważ życie nie podsuwa nam kolejnych zadań, aż kiedy skończymy poprzednie). Na tym polega życie i dlatego to wszystko jest tak przeraźliwie skomplikowane i najeżone potencjalnymi problemami. Nic dziwnego, że jedną z naszych najgłębszych potrzeb jest potrzeba znalezienia przyjaciela albo partnera/partnerki, który umiałby widziećnas w całej złożoności tego konstruktu i tego doświadczenia – i swoim widzeniem, poprzez dialog, wspierać nas w odkrywaniu siebie, to znaczy wspierać proces rozróżniania i integrowania, rozpoznawania granic i inwestowania w celu poprawy jakości życia. Tak działa intymna bliskość i dlatego jest nam ona niezbędna do życia i do wzrastania.

Przekładając ten wywód na język praktyki klinicznej, możemy powiedzieć, że ilość wolnej energii do pracy, w relacji dwojga ludzi lub w każdej w innej sytuacji, zależy bezpośrednio od stanu granic w systemie. By wyjaśnić, co to konkretnie oznacza, odwołajmy się do wymiaru czasu. Przesuwanie się w kierunku celu (albo oddalanie od zagrożenia) z oczywistych względów odbywa się w czasie, a nie tylko w przestrzeni (samo określenie „przestrzeń życia” zawiera pojęcie czasu). Oznacza to, że mobilizacja i dotarcie gdziekolwiek, osiągnięcie czy uzyskanie czegokolwiek, w pojedynkę lub z drugą osobą, wymaga pomieszczenia i utrzymania pewnego poziomu i kierunku energii na przestrzeni czasu. Bez wysiłku potrzebnego do utrzymania rozpędu i kierunku całe działanie spali na panewce, zboczy na manowce, rozejdzie się po kościach, rozpraszając na inne konieczności życia, zwolni, by w końcu utknąć w miejscu, albo przesunie się na inną potrzebę lub konflikt – podobnie jak rozmowy wielu par z problemami. Granica oznacza tutaj ciągły wybór konsekwentnej mobilizacji wokół obranego celu, czyli dokonywanie ewaluacji i podejmowanie na bieżąco działań i sekwencji działań, które albo mieszczą się w granicach tej aktywności i jej sprzyjają albo nie mieszczą się w jej granicach i ją torpedują. Na tym polega znaczenie granic w prawdziwym życiu na przestrzeni czasu. Uciekając się do przenośni, możemy je sobie wyobrazić jako naczynie „zawierające” energię, siłę i kierunek pracy. Jeśli granice są dziurawe (granice tego, co wiem, co czuję, czego chcę albo, na poziomie interpersonalnym, kto jest kim i kto obiera dany kierunek i nadaje znaczenie polu), energia potrzebna do tego, by dojść dokądkolwiek, zaczyna „wyciekać”. Rezultatem jest dezorganizacja i niezadowolenie, niepewność, co się właściwie zdarzyło i w którym miejscu wszystko poszło nie tak.

Na najbardziej praktycznym poziomie, w psychoterapii Gestalt, widząc, że para albo inny klient przeżywają pomieszanie i niezadowolenie, robimy krok do tyłu i zachęcamy ich do zbadania stanu granic systemu – granic między osobami i granic klarowności i artykułowania własnego doświadczenia. Robimy to ze wszystkich nakreślonych wyżej powodów, które sprawiają, że praca życia we dwoje wymaga zorganizowania energii w konkretnym kierunku, na przestrzeni czasu, i że proces określania granic ma kluczowe znaczenie dla wzajemnych oddziaływań w życiu, jeśli ma ono zmierzać w kierunku satysfakcjonującego rezultatu – czy tym rezultatem będzie wykonana praca, wychowane dziecko, udany seks albo inny wspierający kontakt, czy też sam proces dialogu, w którym partnerzy są dla siebie „czynnikiem” określającym granice albo organizującymi lustrami i kontenerami dla bieżącego doświadczenia i nieustannej ewolucji self tej drugiej osoby.

Wsparcie i wstyd

Jako gestaltyści wolimy zacząć od kategorii fenomenologicznych, „najbliższych doświadczeniu”. Jeśli tak na to spojrzeć, wsparcie jest po prostu tym, czego potrzebuję, by dojść tam, gdzie chcę dojść. Innymi słowy, żeby wiedzieć, co byłoby dla mnie wspierające, musisz najpierw zrozumieć, co staram się osiągnąć lub zrobić, jak wygląda mój świat w moich własnych oczach – i znów wracamy do perspektywy fenomenologicznej. Kiedy sam nie mam jeszcze jasności co do tego, gdzie chcę w danym momencie dotrzeć – co czuję, czego chcę, dokąd pchają mnie moje popędy i moje zaangażowanie – wtedy potrzebuję wsparcia w postaci dialogu w warunkach intymności (z terapeutą albo z osobą, z którą jestem w związku), bo on pomoże mi to odkryć. Dialog jest procesem aktywnego słuchania (obejmujący sprzeciw, granicę, doświadczenie różnicy), empatycznym albo intersubiektywnym badaniem tego, co tworzy wewnętrzny świat osoby. Może się zdarzyć, że dialog doprowadzi do negocjacji na temat wsparcia o bardziej materialnym charakterze: na przykład jeśli potrzebuję, żeby partner zajął się dziećmi albo wziął na siebie większą odpowiedzialność za budżet, by umożliwić mi powrót na studia, zmianę pracy albo w innym sensie przestawienie mojego życia na nowe tory. (Potrzebuję również wsparcia polegającego na zrozumieniu, dlaczego chcę to zrobić, znów w moim własnym świecie: niekoniecznie zgody, która jest czymś innym, ale spojrzenia na sprawę i na mnie z mojego punktu widzenia). Tak czy inaczej, to właśnie jest wsparcie, które wymaga najpierw podzielenia się moim światem i klaryfikacji, co przesuwa problem z powrotem w granice osiągalnego, w dziedzinę rzeczy możliwych do przeprowadzenia ludzkimi siłami, bez autodestrukcyjnego wysiłku.

Skutkiem nieobecności wsparcia jest pole charakteryzujące się stresem i oporem. W końcu tym właśnie, w sensie fenomenologicznym, jest stres: wyzwaniem bez wsparcia, sprawą, z którą borykam się sam. Kiedy już wiem, dokąd mam zmierzać, moja potrzeba wsparcia może być wpisana w zadanie (na przykład jeśli wymaga ono energii więcej niż jednej osoby); albo może wynikać z mojego procesu określania granic i kierowania własną energią, we wszystkich znaczeniach, o których była mowa wyżej; albo może być tak, że potrafię sam poradzić sobie z pracą, ale jestem zbyt samotny z doświadczeniem. I znowu ma to bezpośrednie i praktyczne przełożenie na terapię par. Opór jednego z partnerów (wobec terapeuty albo drugiego partnera) stanowi kluczowe sprzężenie zwrotne; to znak, że wsparcie w polu doświadczenia jest z definicji zbyt niskie. W takim momencie nie interpretujemy ani nie korygujemy własnej konstrukcji pola pacjenta, lecz przechodzimy do okazania mu wsparcia albo wspieramy go w uzyskaniu potrzebnego mu wsparcia od nas albo od drugiego partnera. I znów, pierwszym i najważniejszym wsparciem jest poznanie i uznanieświata doświadczenia danej osoby.