Modlitwa uwolnienia 1 - Neal Lozano - ebook

Modlitwa uwolnienia 1 ebook

Neal Lozano

5,0

Opis

Książka mówi nie tyle o demonach, ile o tym, iż musimy uświadomić sobie, jakie otworzyliśmy im drzwi i pokazuje, jak możemy je zamknąć.

Pisząc ją skupiłem się na uwolnieniu od złych duchów w kontekście zwykłego chrześcijańskiego życia. Wielu ludzi korzysta z pomocy psychoterapeutów, wyznaje swoje grzechy, stara się prowadzić życie skoncentrowane na Bogu i robi wszystko, co jest w ich mocy, by uwolnić się od duchowych więzów w pewnych dziedzinach swego życia, a jednak im się to nie udaje. Wielu pełnych wiary i ducha chrześcijan zmaga się z ukrywanymi grzechami, nałogami czy lękiem, którego źródło tkwi w kłamstwie przykrywającym działanie złych duchów. Być może nigdy nie przyszło im do głowy, że mogą potrzebować uwolnienia. 

 Mam nadzieję, że ta książka przyczyni się do przywrócenia zrównoważonego, bezpiecznego i pełnego wiary podejścia do posługi uwalniania. Jednak moim głównym celem jest przemówienie do serc tych, którzy szukają głębszego nawrócenia ku naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi. Jezus jest tym, który nas wyzwala, On jest Prawdą i On powiedział, że Prawda nas wyzwoli.

Neal Lozano

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 209

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ta książ­ka jest ta­nia.

KU­PUJ LE­GAL­NIE.

NIE KO­PIUJ!

Neal Lo­za­no

Tłu­ma­cze­nie:

Mał­go­rza­ta Wój­cik i Ka­ta­rzy­na Gło­wac­ka

MO­DLI­TWA

UWOL­NIE­NIA

CZ. 1

Mo­dli­twę o uwol­nie­nie

we­dług mo­de­lu „pię­ciu klu­czy”

pro­wa­dzi­my w Do­mach Mi­ło­sier­dzia

w róż­nych miej­scach w Pol­sce.

Szcze­gó­ły tu­taj:

www.dom.je­zu­ici.pl

Ni­hil ob­stat: L. dz. 2009/21/P

Za po­zwo­le­niem

Przełożone­go Pro­win­cji Wiel­ko­pol­sko-Ma­zo­wiec­kiej

To­wa­rzy­stwa Je­zu­so­we­go – o. Da­riu­sza Ko­wal­czy­ka SJ

War­sza­wa, 12 lu­te­go 2009 r.

Książ­ka nie za­wie­ra błę­dów teo­lo­gicz­nych

Ty­tuł ory­gi­na­łu

Un­bo­und. A Prac­ti­cal Guide to De­li­ve­ran­ce

Tłu­ma­cze­nie

Małgo­rza­ta Wój­cik

Ka­ta­rzy­na Głowac­ka

Ko­rek­ta

Jo­an­na Sztau­dyn­ger

Gra­fi­ka

Bo­gu­mi­ła Dzie­dzic

© by Moc­ni w Du­chu

Łódź 2016

Wszel­kie pra­wa za­strzeżone

ISBN 978-83-61803-39-3

Tom 1 ISBN 978-83-61803-37-9

Moc­ni w Du­chu – Cen­trum

90-058 Łódź, ul. Sien­kie­wi­cza 60

tel. 42 288 11 53

moc­ni.cen­trum@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl

Za­mó­wie­nia

tel. 42 288 11 57, 797 907 257

moc­ni.wy­daw­nic­two@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl/sklep

Wy­da­nie VII

Po­dzię­ko­wa­nia

Przez kil­ka lat wal­czy­łem z my­ślą na­pi­sa­nia książ­ki o uwol­nie­niu spod wpły­wu złych du­chów. Po­nie­waż nie by­ła­by to moja pierw­sza książ­ka, zda­wa­łem so­bie spra­wę z tego, jak wie­le pra­cy wy­ma­ga tego ro­dza­ju przed­się­wzię­cie. Mu­sia­łem mieć pew­ność, że był to plan Boga, nie zaś tyl­ko mój ko­lej­ny po­mysł. Po po­wro­cie z jed­ne­go z wy­jaz­dów mi­syj­nych, pod­czas któ­re­go by­łem świad­kiem nie­zwy­kłe­go dzia­ła­nia Boga, wraz z moją żoną Ja­net ze­bra­li­śmy się na mo­dli­twie dzięk­czy­nie­nia z na­szy­mi brać­mi i sio­stra­mi z Domu Bo­że­go Świa­tła, chrze­ści­jań­skiej wspól­no­ty z Ar­d­mo­re w Pen­syl­wa­nii. Kie­dy skoń­czy­li­śmy się mo­dlić, Ann Ste­vens, na­sza wie­lo­let­nia przy­ja­ciół­ka i czło­nek wspól­no­ty, po­pa­trzy­ła na mnie i po­wie­dzia­ła: „Kie­dy za­mie­rzasz na­pi­sać tę książ­kę? Ja będę ci po­ma­gać!”. W tym mo­men­cie po­czu­łem, jak­by czas się za­trzy­mał. Mi­ja­ły mi­nu­ty, a te sło­wa wciąż we mnie brzmia­ły. Wie­dzia­łem, że prze­mó­wił Bóg. To było Jego sło­wo i wie­dzia­łem, że mogę li­czyć na Jego po­moc. Chcę po­dzię­ko­wać Ann za jej wspar­cie, ale przede wszyst­kim za wy­po­wie­dze­nie słów, któ­re uwol­ni­ły we mnie wia­rę.

Pra­gnę po­dzię­ko­wać mo­je­mu współ­pra­cow­ni­kowi i przy­ja­ciół­ce, mo­jej uko­cha­nej żo­nie Ja­net, któ­ra nie­ustan­nie wspie­ra­ła mnie swo­ją za­chę­tą. Bez jej wsta­wien­nic­twa, ro­ze­zna­nia i cier­pli­wo­ści nie był­bym w sta­nie na­pi­sać tej książ­ki. Ja­net, dzię­ku­ję ci za ofia­rę, jaką zgo­dzi­łaś sie po­nieść i za two­ją go­to­wość nie­sie­nia po­mo­cy wszyst­kim, któ­rzy są w po­trze­bie.

Ja­net sta­ła na cze­le ca­łej ar­mii re­dak­to­rów i asy­sten­tów, któ­rzy po­rząd­ko­wa­li to, co na­pi­sa­łem. Wy­ra­zy po­dzię­ko­wa­nia na­le­żą się Ann Ste­vens, Jacqu­eli­ne Har­per, Ra­cher Ba­der, Kathy Pugh, Gosi Wój­cik, Evelyn Ben­ce i An­gie Kiesling.

Pra­gnę po­dzię­ko­wać Pa­blo Bot­ta­rie­mu za to, że we mnie wie­rzył i stał się wo­bec mnie na­rzę­dziem Bo­że­go współ­czu­cia i mą­dro­ści. Dzię­ku­ję ojcu Mi­cha­elo­wi Scan­la­no­wi za to, że słu­żył mi przez całe lata swo­ją radą i wspar­ciem, sta­jąc się dla mnie ska­łą Bo­żej mą­dro­ści w dzie­dzi­nie uwol­nie­nia. Dzię­ku­ję Cra­igo­wi Hill za to, cze­go na­uczy­łem się pod­czas jego se­mi­na­rium Od prze­kleń­stwa do bło­go­sła­wień­stwa. Chcę po­dzię­ko­wać wszyst­kim, któ­rzy nio­sąc po­moc tym, któ­rzy są w po­trze­bie, zgro­ma­dzi­li i prze­ka­za­li wie­dzę, któ­ra sta­ła się moim udzia­łem, choć nie pa­mię­tam już, z ja­kie­go po­cho­dzi źró­dła.

Pra­gnę po­dzię­ko­wać tym, któ­rzy prze­czy­ta­li pierw­szą wer­sję książ­ki, a któ­rych uwa­gi były dla mnie nie­oce­nio­ne: ojcu Edwar­do­wi Cen­shaw, pa­sto­ro­wi Cli­fto­no­wi Mar­ti­no­wi, wie­leb­ne­mu Tho­ma­so­wi Her­ro­no­wi, ojcu Mi­cha­elo­wi Scan­la­no­wi, Ber­to­wi Ghezzi, Be­no­wi Dun­ning, Bil­lo­wi i Bar­ba­rze Ca­sa­da, wresz­cie Jane Cam­pbell, re­dak­to­ro­wi z wy­daw­nic­ta Cho­sen Bo­oks.

Szcze­gól­ne po­dzię­ko­wa­nia skła­dam wszyst­kim tym, któ­rzy za­ufa­li mi, po­wie­rza­jąc swo­je ta­jem­ni­ce i skła­da­jąc świa­dec­two Bo­że­go dzia­ła­nia w swo­im ży­ciu. Wszyst­kim, któ­rzy po­zwo­li­li mi po­dzie­lić się swy­mi hi­sto­ria­mi w tej książ­ce chcę po­wie­dzieć: „Dzię­ku­ję”. Praw­dzi­wie po­ję­li­ście Boży dar. Otrzy­ma­li­ście bło­go­sła­wień­stwo – te­raz prze­ka­zu­je­cie je in­nym.

Wstęp

On uwol­nił nas spod wła­dzy ciem­no­ści i prze­niósł do kró­le­stwa swe­go umi­ło­wa­ne­go Syna, w któ­rym mamy od­ku­pie­nie – od­pusz­cze­nie grze­chów.

Kol 1, 13-14

Świa­do­mość ist­nie­nia sza­ta­na i dzia­ła­nia złych du­chów w na­szym ży­ciu jest za­zwy­czaj zni­ko­ma aż do chwi­li, w któ­rej do­świad­czy­my mi­ło­ści Boga w Je­zu­sie Chry­stu­sie. Wte­dy dy­na­micz­ne dzia­ła­nie Du­cha Świę­te­go prze­mie­nia nas i umac­nia do sta­wa­nia się Jego świad­ka­mi.

To do­świad­cze­nie sta­ło się moim udzia­łem w stycz­niu 1970 roku. Gdy mo­dlo­no się nade mną o chrzest w Du­chu Świę­tym, Bóg ob­ja­wił mi swo­ją mi­łość i moje ży­cie na za­wsze się zmie­ni­ło1. Nie­dłu­go po­tem zo­ba­czy­łem, jak sza­tan pró­bu­je sta­wiać prze­szko­dy na mo­jej dro­dze słu­że­nia Panu, na przy­kład zsy­ła­jąc cho­ro­bę przed sa­my­mi re­ko­lek­cja­mi. Pierw­szy raz ból ple­ców, któ­re­go nie­raz mia­łem jeszcze do­świad­czyć, do­padł mnie, gdy sam mia­łem na­uczać. Uświa­do­mi­łem so­bie, że po­przez strach sza­tan sta­ra się mnie znie­chę­cić. Za­czą­łem poj­mo­wać, że po­ku­sa to nie tyl­ko wal­ka z oso­bi­stą sła­bo­ścią, ale tak na­praw­dę stra­te­gicz­na, de­mo­nicz­na kam­pa­nia, ma­ją­ca na celu spro­wa­dze­nie mnie z pro­stej dro­gi i znisz­cze­nie mo­jej wia­ry. Kie­dy czy­ta­łem Pi­smo świę­te, za­uwa­ży­łem, jak wie­le razy Je­zus mó­wił o dzia­ła­niu złych du­chów i o wol­no­ści. In­try­go­wa­ły mnie hi­sto­rie ta­kie jak ta, któ­rą opi­su­je św. Łu­kasz (4, 33-37):

„A był w sy­na­go­dze czło­wiek, któ­ry miał w so­bie du­cha nie­czy­ste­go. Za­czął on krzy­czeć wnie­bo­gło­sy: Och, cze­go chcesz od nas, Je­zu­sie Na­za­rej­czy­ku? Przy­sze­dłeś nas zgu­bić? Wiem, kto je­steś: Świę­ty Boży. Lecz Je­zus roz­ka­zał mu su­ro­wo: Milcz i wyjdź z nie­go! Wte­dy zły duch rzu­cił go na śro­dek i wy­szedł z nie­go, nie wy­rzą­dza­jąc mu żad­nej szko­dy. Wpra­wi­ło to wszyst­kich w zdu­mie­nie i mó­wi­li mię­dzy sobą: Cóż to za sło­wo? Z wła­dzą i mocą roz­ka­zu­je na­wet du­chom nie­czy­stym, i wy­cho­dzą”.

Czy­tałem wszyst­ko, co wpadło mi wręce na te­mat uwol­nie­nia. Uważ­nie słu­cha­łem opo­wie­ści lu­dzi, któ­rzy zo­sta­li uwol­nie­ni z du­cho­wych wię­zów w imię Je­zu­sa Chry­stu­sa. Pe­wien mło­dy czło­wiek bar­dzo od­da­ny Bogu i roz­wa­ża­ją­cy wstą­pie­nie do za­ko­nu, po­wie­dział mi, że przez całe lata wal­czył z grze­chem ma­stur­ba­cji. Wy­zna­wał go, opie­rał się mu i ro­bił wszyst­ko, co mu na­ka­zy­wa­no, a jed­nak nie mógł wy­zbyć się tego przy­mu­su. Pew­ne­go dnia po spo­tka­niu mo­dli­tew­nym ktoś po­mo­dlił się za nie­go, sprze­ci­wia­jąc się złe­mu du­cho­wi w imię Je­zu­sa Chry­stu­sa i czło­wiek ten zo­stał uwol­nio­ny od drę­czą­ce­go go grze­chu.

Co­raz głę­biej zda­wa­łem so­bie spra­wę z tego, że w swo­im ży­ciu pra­gnę więk­szej wol­no­ści i że tego sa­me­go po­trze­bu­ją lu­dzie wo­kół mnie. Je­dy­ną po­mo­cą, jaką mo­głem za­ofia­ro­wać znę­ka­nym wal­ką z wro­giem chrze­ści­ja­nom, były tak do­brze mi zna­ne, sło­wa Pi­sma świę­te­go, któ­re wy­da­wa­ło mi się, że ro­zu­miem: „Prze­ciw­sta­wiaj­cie się dia­błu, a uciek­nie od was” (Jk 4, 7), „Po­zna­cie praw­dę, a praw­da was wy­zwo­li” (J 8, 32). Cho­ciaż nie­wąt­pli­wie praw­dą jest, że mamy opie­rać się po­ku­som i kłam­stwom sza­ta­na, wie­dzia­łem, że cze­goś tu jesz­cze bra­ku­je. Mu­sia­łem jed­nak za­cze­kać, aż Pan sam mi to po­ka­że.

Pięt­na­ście lat póź­niej pe­wien czło­wiek po­słu­żył Bogu jako na­rzę­dzie do uwol­nie­nia mnie spod wpły­wu mocy złe­go du­cha. Było to bar­dzo re­al­ne du­cho­we znie­wo­le­nie, za­ko­rze­nio­ne w głę­bo­kim zra­nie­niu. Na prze­strze­ni wie­lu lat dane mi było po­słu­żyć set­kom in­nych lu­dzi w ten sam spo­sób. To wy­da­rze­nie mia­ło dla mnie szcze­gól­ne zna­cze­nie. Je­stem jed­nak prze­ko­na­ny, że uwol­nie­nie spod wła­dzy złych du­chów w 98 pro­cen­tach opie­ra się na po­zna­niu praw­dy – o tym, kim jest Bóg, co do nas mówi i kim nas stwo­rzył – na opie­ra­niu się po­ku­som, na­wra­ca­niu się z grze­chów, wy­rze­ka­niu się dzieł sza­ta­na i prze­ba­cza­niu tym, któ­rzy nas skrzyw­dzi­li. Może dwa, może mniej pro­cent po­le­ga na wy­rzu­ca­niu złych du­chów. Ta książ­ka mówi nie tyle o de­mo­nach, ile o tym, iż mu­si­my uświa­do­mić so­bie, ja­kie otwo­rzy­li­śmy im drzwi i po­ka­zu­je, jak mo­że­my je za­mknąć. Z mocy złych du­chów uwal­nia nas mo­dli­twa, kar­mie­nie się sło­wem Bo­żym, uczest­ni­cze­nie we Mszy świę­tej i in­nych na­bo­żeń­stwach, przyj­mo­wa­nie sa­kra­men­tów. Uwol­nie­nie nie jest jed­no­ra­zo­wym wy­da­rze­niem, ale nie­prze­rwa­nym pro­ce­sem mającym miej­sce wna­szym co­dzien­nym ży­ciu.

Pi­sząc tę książ­kę, nie mia­łem na celu przed­sta­wie­nia do­wo­dów na ist­nie­nie sza­ta­na2. Sku­pi­łem się tu na uwol­nie­niu od złych du­chów w kon­tek­ście zwy­kłe­go chrze­ści­jań­skie­go ży­cia. Wie­lu lu­dzi ko­rzy­sta z po­mocy psy­cho­te­ra­peu­tów, wy­zna­je swo­je grze­chy, sta­ra się pro­wa­dzić ży­cie skon­cen­tro­wa­ne na Bogu i robi wszyst­ko, co jest w ich mocy, by uwol­nić się od du­cho­wych wię­zów w pew­nych dzie­dzi­nach swe­go ży­cia, a jed­nak im się to nie uda­je. Wie­lu peł­nych wia­ry i du­cha chrze­ści­jan zma­ga się z ukry­wa­ny­mi grze­cha­mi, na­ło­ga­mi czy lę­kiem, któ­re­go źró­dło tkwi w kłam­stwie przy­kry­wa­ją­cym dzia­ła­nie złych du­chów. Być może ni­gdy nie przy­szło im do gło­wy, że mogą po­trze­bo­wać uwol­nie­nia.

Jako naśla­dow­cy Chry­stu­sa mu­si­my dokład­nie zre­wi­do­wać swo­je na­sta­wie­nie do posługi uwol­nie­nia. Wiel­ką po­pu­lar­no­ścią cie­szą się obec­nie róż­ne­go ro­dza­ju książ­ki, fil­my i ar­ty­ku­ły pra­so­we opo­wia­da­ją­ce o eg­zor­cy­zmach. Jed­na ze zna­nych ksią­żek opo­wia­da ze szcze­gó­ła­mi wie­le hi­sto­rii o dzia­ła­niu i ob­ja­wia­niu się złych du­chów i cy­tu­je sło­wa, któ­re wy­po­wia­da­ły de­mo­ny przez oso­by opę­ta­ne przez sza­ta­na. Po­dob­no w Sło­wa­cji nie ma książ­ki ouwol­nie­niu, którą można by prze­czy­tać nie oba­wiając się po­tem noc­nych kosz­ma­rów. Hi­sto­rie te mogą mieć po­zy­tyw­ny wpływ na oso­by, któ­re wątpią wist­nie­nie sza­ta­na. Mogą także służyć jako ostrzeżenie dla tych, któ­rzy chcą zagłębiać się wdzie­dzinę mocy du­cho­wych bez Chry­stu­sa. To, że wie­le osób w Ko­ście­le ni­gdy nie sły­sza­ło wy­raź­ne­go ostrze­że­nia o nie­bez­pie­czeń­stwach, któ­re wią­żą się z dzia­ła­niem złych du­chów, jest wiel­kim błę­dem. Nie­świa­do­mi za­gro­że­nia, za­pusz­cza­ją się w nie­bez­piecz­ne re­jo­ny.

Z dru­giej stro­ny ta­kie hi­sto­rie zbyt wie­le uwa­gi po­świę­ca­ją sza­ta­no­wi. Są źró­dłem lęku, jed­ne­go z naj­bar­dziej pier­wot­nych środ­ków, ja­ki­mi sza­tan po­słu­gu­je się, by roz­sze­rzyć swo­je pa­no­wa­nie. Ta­kie hi­sto­rie mogą spra­wiać wra­że­nie, ja­ko­by sza­tan miał wiel­ką moc, dzię­ki któ­rej może sprze­ci­wiać się na­wet imie­niu Je­zu­sa Chry­stu­sa. Je­śli na­sza wie­dza o sza­ta­nie i o tym, jak po­win­ni­śmy ra­dzić so­bie z jego za­ku­sa­mi na na­sze ży­cie, za­wie­ra się w krót­kiej mi­gaw­ce z fil­mów przed­sta­wia­ją­cych przy­pad­ki eks­tre­mal­ne, nasz ob­raz jest bar­dzo za­fał­szo­wa­ny. A gdy ta­kie skraj­ne przy­kła­dy sta­ną się dla nas wy­znacz­ni­kiem, trud­niej bę­dzie przy­znać, że sami po­trze­bu­je­my po­mo­cy w co­dzien­nym ży­ciu, a w ten spo­sób utra­ci­my szan­sę na przy­ję­cie zbaw­czej mocy Je­zu­sa w tej trud­nej dzie­dzi­nie ży­cia.

Gdy moja żona była w cią­ży z na­szym pierw­szym sy­nem, cho­dzi­li­śmy do szko­ły ro­dze­nia. Chcie­li­śmy zro­zu­mieć cały pro­ces pro­wa­dzą­cy do na­ro­dzin no­we­go czło­wie­ka i nie bać się tej no­wej rze­czy­wi­sto­ści, któ­ra była dla nas czymś zu­peł­nie nie­zna­nym. Dzię­ki wie­dzy, jaką nam tam prze­ka­za­no, by­li­śmy w sta­nie opa­no­wać nasz strach. Tę książ­kę na­pi­sa­łem z tego sa­me­go po­wo­du: pra­gnę prze­ka­zać ci moją wie­dzę o tym, jak współ­pra­co­wać z Pa­nem, gdy On bę­dzie cię uwal­niał. Jest ona na­pi­sa­na z ser­ca do ser­ca, by na tej dro­dze słu­żyć ci po­mo­cą.

Z ogrom­nym sza­cun­kiem my­ślę o tych, któ­rzy słu­żą in­nym mo­dli­twą o uwol­nie­nie od złych du­chów. Je­stem prze­ko­na­ny, że jest wie­le spo­so­bów sku­tecz­nej mo­dli­twy o uwol­nie­nie.

Po­pro­si­łem moją zna­jo­mą psy­cho­log, chrze­ści­jan­kę, aby prze­czy­ta­ła wstęp­ną wer­sję tej książ­ki i po­wie­dzia­ła mi, co o niej są­dzi. Książ­ka bar­dzo jej się spodo­ba­ła, po­wie­dzia­ła wręcz, że mam za­dat­ki na bar­dzo do­bre­go psy­cho­lo­ga. Je­dy­nym pro­ble­mem było to, że ona nie wie­rzy­ła w ist­nie­nie sza­ta­na. Ja­kiś czas później prze­sła­ła mi na­stę­pu­ją­ca aneg­do­tę:

Dwóch chłop­ców wra­ca­ło ze szkół­ki nie­dziel­nej, w któ­rej sły­sze­li ka­za­nie o sza­ta­nie. Je­den z nich za­py­tał:

– No i co my­ślisz o tym ca­łym sza­ta­nie?

– Pa­mię­tasz, jak to było ze świę­tym Mi­ko­ła­jem? – od­parł dru­gi. – To pew­nie po pro­stu twój tata.

Ro­zu­miem jej scep­ty­cyzm. Ja także widzę wtej aneg­do­cie pewną prawdę. Wpływ złych du­chów na na­sze życie często za­ko­rze­nio­ny jest wdoświad­cze­niach wcze­sne­go dzie­ciństwa, wbra­ku re­la­cjizro­dzi­ca­mi, wtrauma­tycz­nych doświad­cze­niach.Pi­smo święte mówi: „Wróg twój jak lew ryczący krąży iszu­ka, kogo by pożreć” (1 P 5, 8). Jakiż może być lep­szy łup dla lwa niż ktoś, kto zo­stał zra­nio­ny?

W naj­szer­szym zna­cze­niu tego sło­wa, uwol­nie­nie jest sy­no­ni­mem zba­wie­nia. To moc Boga, któ­ra nisz­czy dzie­ła sza­ta­na w na­szym ży­ciu tak, by­śmy mo­gli przy­jąć dzie­dzic­two, ja­kie jest na­szym udziałem wJe­zu­sie Chry­stu­sie: kró­le­stwo Boże (por. Kol 1, 13; 1 J 3, 8). Uwol­nie­nie z mocy złych du­chów usu­wa prze­szko­dy, ja­kie sto­ją na dro­dze do otrzy­ma­nia bło­go­sła­wień­stwa Ojca w Je­zu­sie Chry­stu­sie. Jed­nak dla wie­lu ten cu­dow­ny dar nie­sie ze sobą ne­ga­tyw­ne sko­ja­rze­nia, czę­sto nie bez po­wo­du – nad­miar ma­ni­fe­sta­cji, na­wią­zy­wa­nie nie­po­trzeb­ne­go dia­lo­gu z de­mo­na­mi, cy­to­wa­nie słów, któ­re mówi zły duch tak, jak­by mia­ły one rze­czy­wi­ste zna­cze­nie, in­ge­ro­wa­nie w in­tym­ność du­szy czło­wie­ka bez jego zgo­dy, kon­cen­tro­wa­nie się na de­mo­nie za­miast na oso­bie, za któ­rą się mo­dli­my. Mam na­dzie­ję, że ta książ­ka przy­czy­ni się do przy­wró­ce­nia zrów­no­wa­żo­ne­go, bez­piecz­ne­go i peł­ne­go wia­ry po­dej­ścia do po­słu­gi uwol­nie­nia. Jed­nak moim głów­nym ce­lem jest prze­mó­wie­nie do serc tych, któ­rzy szu­ka­ją głęb­sze­go na­wró­ce­nia ku na­sze­mu Panu, Je­zu­so­wi Chry­stu­so­wi. To Je­zus jest tym, któ­ry nas wy­zwa­la, On jest praw­dą i On po­wie­dział, że praw­da nas wy­zwo­li.

Jak czy­tać tę książ­kę

Za­pra­szam cię do oso­bi­stej po­dró­ży przez pierw­szą część książ­ki (roz­dzia­ły 1-9). Każ­dy roz­dział koń­czy się mo­dli­twą i re­flek­sją, któ­ra ma na celu po­móc ci wejść w dia­log z Bo­giem. Mo­żesz prze­być tę dro­gę sam lub z za­ufa­nym przy­ja­cie­lem, albo z gru­pą przy­ja­ciół, na któ­rych cze­le stoi ktoś, komu ufasz. Mo­dlę się, byś po­tra­fił wyjść na spo­tka­nie Du­cha Świę­te­go, któ­ry dzia­ła­jąc w to­bie, po­pro­wa­dzi cię ku więk­szej wol­no­ści. Część pierw­sza to re­flek­sja, nad za­sa­da­mi, któ­re sta­no­wią fun­da­ment mo­dli­twy o uwol­nie­nie. Mają po­móc ci po­czy­nić krok w wie­rze. Mo­żesz prze­czy­tać te roz­dzia­ły przed lub po mo­dli­twie o uwol­nie­nie. Pa­mię­taj: im wię­cej zro­zu­miesz, tym mniej wła­dzy nie­przy­ja­ciel bę­dzie miał nad tobą. Two­ja wie­dza po­mo­że usu­nąć strach i ogra­ni­czyć praw­do­po­do­bień­stwo wpro­wa­dza­ją­cych za­męt ma­ni­fe­sta­cji złych du­chów.

Roz­dzia­ły 1-9 oma­wia­ją na­stę­pu­ją­ce praw­dy:

• Po­kła­da­jąc na­szą na­dzie­ję w Je­zu­sie, może­my pro­sić o bło­go­sła­wień­stwo, któ­re­go po­trze­bu­je­my.

• Je­zus jest na­szą na­dzie­ją, On jest na­szym Zba­wi­cie­lem.

• Je­zus wy­ba­wia nas od grze­chu i ni­we­czy plan, jaki sza­tan ma dla na­sze­go ży­cia.

• Je­zus ob­ja­wia nam praw­dę o na­szych wła­snych ser­cach, by­śmy dą­ży­li do na­wró­ce­nia.

• Je­zus daje nam moc do prze­ba­cze­nia i wy­rze­cze­nia się nie­przy­ja­cie­la w na­szym ży­ciu.

• Wimie­niu Je­zu­sa mamy władzę nad sza­ta­nem.

• Bóg chce nam bło­go­sła­wić przez ob­ja­wie­nie nam, kim je­ste­śmy, by­śmy mo­gli wy­peł­nić na­sze po­wo­ła­nie.

Dru­ga część książ­ki mówi o tym, jak po­ma­gać in­nym w mo­dli­twie o uwol­nie­nie3 i jak sto­so­wać w prak­ty­ce za­sa­dy opi­sa­ne w pierw­szej czę­ści. Część dru­ga bę­dzie po­moc­na tak­że dla tych, któ­rzy rzad­ko mają spo­sob­ność do mo­dle­nia się za in­nych.

Oso­by pełniące funk­cje pa­sto­ral­ne idusz­pa­ster­skie, mogą prze­czy­tać tę część wpierw­szej ko­lej­ności. Wta­kim przy­pad­ku do­brze jest wró­cić po­tem do pierw­szej części ina mo­dli­twie roz­ważyć fun­da­ment położony wpierw­szych dzie­więciu roz­działach. Opi­sa­ne tu za­sa­dy mogą stać się uży­tecz­nym na­rzę­dziem w przy­go­to­wa­niu tych, któ­rzy pra­gną uwol­nie­nia i umoc­nie­niu tych, nad któ­ry­mi mo­dli­twa nie­daw­no się od­by­ła.

Moim gorącym pra­gnie­niem jest, aby ci zczy­tel­ni­ków, któ­rzy dotąd bez­sku­tecz­nie szu­ka­li po­mo­cy, 
dzię­ki tej książ­ce od­zy­ska­li na­dzie­ję. Zwra­ca­jąc się o po­moc do Pana, trwaj­my w naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych prak­ty­kach wia­ry: uwiel­bie­niu, mo­dli­twie, żalu za grze­chy, po­ście, dys­cy­pli­nie, pod­da­jąc się pro­wa­dze­niu du­cho­we­mu, a tak­że stu­diu­jąc Ewan­ge­lię, któ­ra ma moc wy­pro­wa­dza­nia na wol­ność uwię­zio­nych. Mo­dli­twa o uwol­nie­nie nie jest ma­gicz­ną pi­guł­ką. Jest to część chwa­leb­ne­go, trwa­ją­ce­go wciąż dzie­ła Du­cha Świę­te­go, któ­ry prze­mie­nia ży­cie tych, któ­rych ksz­tałtuje na ob­raz ipo­do­bieństwo Syna (por. Rz 8, 29).

Nikt nie jest od­por­ny na dzia­ła­nie złych du­chów. Sza­tan sta­ra się ku­sić, oszu­ki­wać, wią­zać i nisz­czyć dzie­ła Boga w na­szym ży­ciu. Ta książ­ka mówi o wol­no­ści od jego wpły­wów, wol­no­ści na­dziei. Wol­ność ta sta­je się na­szym udzia­łem, gdy uczy­my się współ­pra­co­wać z ła­ską Boga i wkra­czać w zwy­cię­stwo, któ­re On już dla nas zdo­był.

1 Hi­sto­rię tę opo­wia­dam w swo­jej pierw­szej książ­ce pt. The Ol­der Bro­ther Re­turns (wyd. pol­skie Uwol­nie­nie ser­ca.Po­wrót star­sze­go bra­ta).

2 Nie zaj­mo­wa­łem się bez­po­śred­nio bi­blij­ny­mi i teo­lo­gicz­ny­mi do­wo­da­mi na ist­nie­nie sza­ta­na. Książ­ka ta nie jest tak­że apo­lo­gią mo­dli­twy o uwol­nie­nie. Zro­bi­ło to już przede mną wie­lu in­nych. Rze­czy­wi­stość ist­nie­nia sza­ta­na sta­no­wi wą­tek, któ­ry prze­wi­ja się przez całą tę książ­kę - gdy cy­tu­ję Pi­smo świę­te i opo­wia­dam hi­sto­rie tych, któ­rzy od­zy­ska­li wol­ność. Mó­wiąc o sza­ta­nie czy złych du­chach, nie uży­wam prze­no­śni. Mam na my­śli re­al­ną dia­bo­licz­ną isto­tę lub za­stęp istot, któ­re mają rze­czy­wi­ste toż­sa­mo­ści.

3De­fi­ni­cja ter­mi­nów: 1) Ter­mi­nu „uwol­nie­nie” uży­wam na okre­śle­nie uwol­nie­nia spod wpły­wu złych du­chów, nie zaś w jego szer­szym zna­cze­niu zba­wie­nia. 2) To, co przy­zwy­cza­ili­śmy się już na­zy­wać „mo­dli­twą o uwol­nie­nie” tech­nicz­nie rzecz bio­rąc nie jest mo­dli­twą, czy­li roz­mo­wą z Bo­giem. Na­zy­wa się ją mo­dli­twą, po­nie­waż wszyst­ko, co ma miej­sce pod­czas tego spo­tka­nia, od­by­wa się w kon­tek­ście mo­dli­twy, w któ­rej pro­si­my Je­zu­sa, aby przy­szedł jako ten, któ­ry wy­zwa­la. 3) Wresz­cie, mó­wiąc o uwol­nie­niu jako o po­słu­dze mam na my­śli słu­że­nie, współ­pra­cę z Du­chem Świę­tym, udział w po­słu­dze Je­zu­sa. Dla nie­któ­rych chrze­ści­jan wy­star­cza to już do pod­ję­cia po­słu­gi, jed­nak dla więk­szo­ści sta­ła po­słu­ga może mieć miej­sce wy­łącz­nie w kon­tek­ście Ko­ścio­ła, gdzie pod­le­ga wła­ści­we­mu au­to­ry­te­to­wi.

Roz­dział 1  

Wol­ność na­dziei

Je­zus stał się zba­wie­niem. Oca­lił czło­wie­ka od peł­nej zła i po­zba­wio­nej na­dziei sy­tu­acji, w któ­rej się zna­lazł; ze­rwał kaj­da­ny, któ­re wią­za­ły go z prze­szło­ścią i dał mu moc, któ­ra spra­wi­ła, że go­tów był wyjść na spo­tka­nie przy­szło­ści.

Wil­liam Barc­lay

–Do wi­dze­nia. Dziękuję. Te­raz mam na­dzieję!

Ży­cie bar­dzo do­świad­czy­ło Annę4, gdy była jesz­cze mło­dą dziew­czy­ną. Jej oj­ciec dużo po­dró­żo­wał, ale na­wet wte­dy, gdy był w domu, po­zo­sta­wał emo­cjo­nal­nie nie­obec­ny. Ży­cie Anny, któ­rą wraz ze star­szym bra­tem wy­cho­wy­wa­ła mat­ka al­ko­ho­licz­ka, peł­ne było cier­pie­nia, udrę­ki i lęku. Kie­dy przy­szła do mo­jej żony Ja­net i do mnie, wszyst­ko świad­czy­ło o ogro­mie smut­ku, jaki w so­bie no­si­ła. Mó­wi­ła nie­pew­nie, a roz­ma­wia­jąc z nami, nie była w sta­nie pod­nieść gło­wy. Nie­daw­no przy­szła do wspól­no­ty „La­tar­nia Mor­ska” na Sło­wa­cji i za­czę­ła kro­czyć za Je­zu­sem.

– Czy jest ktoś, komu po­win­naś prze­ba­czyć? – za­py­ta­li­śmy.

– Tak, ale je­śli wam po­wiem, boję się, że ko­goś zra­nię. – Jed­nak chwi­lę później wy­zna­ła: – Moja mama pije.

– Anno, je­śli chcesz być wol­na, mu­sisz po­zwo­lić Je­zu­so­wi po­móc so­bie w prze­ba­cze­niu – po­wie­dzia­łem jej. – Ty po­dej­mij de­cy­zję i wy­po­wiedz sło­wa prze­ba­cze­nia, a Je­zus zro­bi resz­tę. Chcesz to zro­bić?

– Tak – po­wie­dzia­ła.

Jed­nak nie mogła po­wtó­rzyć za mną krót­kiej mo­dli­twy. Wogó­le nie była wsta­nie mówić. Kie­dy mo­dliłem się za nią inasłuchi­wałem wdu­chu, Pan po­zwo­lił mi do­świad­czyć ago­nii jej sa­mot­no­ści i roz­pa­czy.

– Pa­nie, – mo­dliłem się głośno – Anna żyła dotąd wcha­osie, ni­gdy nie wiedząc, cze­go może się spo­dzie­wać. Chciała wszyst­ko na­pra­wić, ale nie po­tra­fiła. – Anna zaczęła płakać. – Inie może zro­zu­mieć, dla­cze­go Ty nic nie zro­biłeś. Prze­cież je­steś Bo­giem i nie ma dla Cie­bie rze­czy nie­moż­li­wych. Pła­ka­ła przed Tobą, bła­ga­ła Cię, noc w noc jej po­dusz­ka mo­kra była od łez, a Ty nie od­po­wia­da­łeś.

Anna nie mo­gła już po­wstrzy­mać szlo­chu, zła­ma­na cię­ża­rem wie­lu lat bólu. Ja­net i tłu­macz­ka pła­ka­ły ra­zem znią, Bóg po­zwa­lał im także doświad­czyć głębi jej bólu. Mo­dliłem się da­lej: – Pa­nie, nie ro­zu­miem. Nie ro­zu­miem, dla­cze­go nic nie zro­bi­łeś – ra­zem pła­ka­li­śmy przed Pa­nem.

–Anno, czy te­raz chcesz wy­rzec się du­cha nie­prze­ba­cze­nia, zra­nie­nia iudręcze­nia? – za­py­tałem – Czy po­wiesz: Prze­ba­czam ci, mamo?

Anna była go­to­wa. Wie­dzia­ła, że inni ro­zu­mie­ją jej cier­pie­nie. Przede wszyst­kim zaś te­raz, gdy mo­gła wy­do­być swój ból na świa­tło dzien­ne, po­zna­ła go w inny spo­sób.

– Prze­ba­czam ci, mamo, to, że pi­łaś i to, że mnie od­rzu­ci­łaś, i cały ten za­męt, i ból. Prze­ba­czam ci, że nie ko­cha­łaś mnie tak, jak tego po­trze­bo­wa­łam. Po­tem Anna wy­rze­kła się smut­ku, sa­mo­od­rzu­ce­nia, po­tę­pie­nia i sa­mo­oskar­że­nia. To były jej pierw­sze kro­ki ku wol­no­ści. Cze­ka­ła ją jesz­cze dłu­ga dro­ga, ale wie­dzie­li­śmy, że mo­że­my ją za­wie­rzyć wspól­no­cie wie­rzą­cych, któ­rzy będą wspie­rać ją na dro­dze po­szu­ki­wa­nia Bo­że­go pla­nu i od­rzu­ca­niu za­my­słów sza­ta­na.

Na­stęp­ne­go dnia jej twarz roz­po­go­dzi­ła się, a ra­dość za­stą­pi­ła przy­gnę­bie­nie. Od­kry­li­śmy jej nie­zwy­kłe po­czu­cie hu­mo­ru. Przy­pro­wa­dzi­ła do nas swo­ją ro­dzi­nę, by nas so­bie przed­sta­wić. Za­nim wy­je­cha­li­śmy, cze­ka­ła po­nad go­dzi­nę, aby móc zro­bić so­bie z nami zdję­cie i wy­po­wie­dzieć te sło­wa, któ­re wciąż po­ru­sza­ją na­sze ser­ca. – Dzię­ku­ję. Te­raz mam na­dzie­ję.

Roz­pacz­li­wa po­trze­ba na­dziei

Anna jest zwy­kłą oso­bą, któ­ra zna­la­zła się w bar­dzo trud­nej i bo­le­snej sy­tu­acji. Po­czu­cie bez­na­dziei i roz­pa­czy po­wo­li ją nisz­czy­ło. Choć oko­licz­no­ści mogą być bar­dzo róż­ne od tych, w któ­rych znaj­du­jesz się ty sam, po­myśl, czy jest taka dzie­dzi­na w two­im ży­ciu, w któ­rej nie mo­żesz wy­zbyć się po­czu­cia bez­na­dziei? Czy tak samo jak Anna, dzień po dniu, bła­gasz Boga o po­moc i nic się nie zmie­nia? Czy do two­je­go ser­ca wkra­dła się nie­chęć do Boga i po­czu­cie od­dzie­le­nia, któ­re po­ja­wia się, gdy chcesz się do Nie­go zbli­żyć? Czy jest coś, co wy­zna­wa­łeś na spo­wie­dzi wie­le razy, a mimo to nic się nie zmie­nia?

Nie­kie­dy po­trze­ba na­dziei jest bar­dziej sub­tel­na, ukry­ta. Mój do­bry zna­jo­my, Da­wid, przy­szedł do mnie, pro­sząc o radę, po­nie­waż nie mógł so­bie po­ra­dzić w kil­ku dzie­dzi­nach swo­je­go ży­cia. Za­py­ta­łem go, czy chciał­by wy­rzec się pew­nych rze­czy, o któ­rych mó­wił. Zgo­dził się. A oto jak opo­wie­dział swo­ją hi­sto­rię:

„Mo­dli­łem się szcze­rze z Ne­alem, ale nie czu­łem nic nie­zwy­kłe­go. Jed­nak, gdy Neal wspo­mniał o wy­rze­cze­niu się roz­pa­czy i bez­na­dziei, coś się zmie­ni­ło. Gdy pró­bo­wa­łem od­rzu­cić te du­chy, czu­łem, że to­czy się we mnie wal­ka. Wią­za­ło się z tym tak wie­le emo­cji, że z trud­no­ścią tyl­ko uda­ło mi się wy­mó­wić te sło­wa. Kie­dy to zro­bi­łem, po­czu­łem, że wraz z du­cha­mi, któ­re od­rzu­ci­łem, nie­po­kój i ból od­cho­dzą. Było to krót­kie, wyraźne i bar­dzo re­al­ne do­świad­cze­nie. Za­raz po­tem ogar­nął mnie spo­kój i po­czu­cie ulgi.

Ja­kiś ty­dzień później mia­ła miej­sce sy­tu­acja, któ­ra w prze­szło­ści spra­wi­ła­by mi wie­le bólu, a na­wet mo­gła­by do­pro­wa­dzić do roz­pa­czy (mimo że nie roz­po­znał­bym tych uczuć). Choć do mo­je­go ser­ca wkradł się nie­po­kój, nie roz­wi­nął się on tak jak w prze­szło­ści w coś bar­dziej mrocz­ne­go, co kry­je się gdzieś głę­biej. Wie­rzę, że w mo­ich emo­cjach ispo­so­bie myśle­nia, któ­re pro­wa­dziły mnie wdół do tego ciem­ne­go miej­sca, za­mknięte zo­stały ja­kieś drzwi. Już tego nie ma. Moim za­da­niem jest te­raz pil­no­wać, by te drzwi nie zo­stały po­now­nie otwar­te”.

Ja rów­nież by­łem za­sko­czo­ny. Zna­łem Da­wi­da jako peł­ne­go en­tu­zja­zmu chrze­ści­ja­ni­na, za­wsze go­to­we­go do słu­że­nia i nie­sie­nia po­mo­cy in­nym. Pięt­na­ście lat wcze­śniej Da­wid do­świad­czył za­wo­du ze stro­ny ko­goś, kogo bar­dzo po­wa­żał. Są­dził, że ta spra­wa jest już za­mknię­ta. Jed­nak tam­ta sy­tu­acja z prze­szło­ści spra­wi­ła, że duch bez­na­dziei, nie­roz­po­zna­ny, ukry­ty dla Da­wi­da i lu­dzi wo­kół nie­go, zy­skał do­stęp do nie­go i za­czął krą­żyć w jego ży­ciu.

W pew­nym sen­sie Da­wid po­go­dził się z bra­kiem na­dziei. Być może i ty stra­ci­łeś na­dzie­ję w ja­kiejś dzie­dzi­nie swo­je­go ży­cia i sta­rasz się stłu­mić w so­bie to po­czu­cie za­wo­du. Nie­któ­rzy z nas przy­zwy­cza­ja­ją się do ta­kie­go spo­so­bu my­śle­nia: „taki już je­stem”, „mu­szę z tym po pro­stu żyć”, „nie jest tak źle, ja­koś wy­trzy­mam”.

Zbyt znie­chę­co­ny, by mieć na­dzie­ję?

Moja zna­jo­ma wal­czy­ła z nad­mier­ną chę­cią do je­dze­nia. Kie­dyś na­pi­sa­ła: „Nie­daw­no od­kry­łam, że znów wra­cam do tego nie­chluj­ne­go spo­so­bu je­dze­nia, gdy nie je­stem głod­na. Za­miast gło­du, pre­tek­stem do je­dze­nia sta­je się każ­da oka­zja, gdy je­stem zła, sfru­stro­wa­na lub sa­mot­na. Ohy­da! Wró­ci­ło te kil­ka ki­lo­gra­mów, któ­re uda­ło mi się zrzu­cić, a wraz z nimi po­czu­cie bez­rad­no­ści, winy, gnie­wu, de­pre­sja. By­łam ogrom­nie sfru­stro­wa­na, bo choć wie­dzia­łam, że tak nie moż­na, wciąż wal­czy­łam z wła­snym nie­po­słu­szeń­stwem. Czu­łam się od­cię­ta od Boga, jak­bym nie mo­gła Go usły­szeć czy zbli­żyć się do Nie­go, za­nim nie uda mi się za­pa­no­wać nad tą sfe­rą mo­je­go ży­cia. Nie­trud­no so­bie wy­obra­zić ogro­mu po­czu­cia winy i po­tę­pie­nia, jaki po­ja­wia się przy ta­kim my­śle­niu. Tak czy ina­czej, utknę­łam i nie mo­głam zro­bić ani kro­ku da­lej. Zmę­czy­ła mnie nad­wa­ga i po­czu­cie, że ta dzie­dzi­na ży­cia wy­mknę­ła mi się spod kon­tro­li.”

Może i ty od­naj­du­jesz się w jej pro­ble­mie? Moż­na by w tym miej­scu pod­sta­wić cały sze­reg in­nych wa­row­nych twierdz: „boję się od­rzu­ce­nia”, „je­stem na­ło­go­wą per­fek­cjo­nist­ką”, „je­stem uza­leż­nio­ny od por­no­gra­fii”, „boję się śmier­ci”, „boję się sa­mot­no­ści”, „nie po­tra­fię prze­ba­czyć” czy też „my­ślę o sa­mo­bój­stwie”.

Oczy­wi­ście, nie na­le­ży wszyst­kich tych pro­ble­mów przy­pi­sy­wać wy­łącz­nie dzia­ła­niu złych du­chów, ale w wie­lu przy­pad­kach jest to wła­śnie ta dzie­dzi­na, któ­rej nie bie­rze­my pod uwa­gę, szu­ka­jąc Bo­że­go uzdro­wie­nia.

WKsiędze Przysłów (13, 12) czy­ta­my: „Prze­wle­kłe cze­ka­nie jest raną dla du­szy, zisz­czo­ne pra­gnie­nie jest drze­wem ży­cia”. Na­dzie­ja to ufne ocze­ki­wa­nie do­bra, a osta­tecz­nym do­brem jest Nie­bo. Pi­smo świę­te mówi, że Chry­stus w nas jest tą wła­śnie na­dzie­ją, na­dzie­ją chwa­ły (Kol 1, 27). Czy Ewan­ge­lia daje nam w na­szym po­czu­ciu znie­wo­le­nia po pro­stu na­dzie­ję na Nie­bo? Nie. W Li­ście do Ko­lo­san (1, 13-14) jest na­pi­sa­ne: „On uwol­nił nas spod wła­dzy ciem­no­ści i prze­niósł do kró­le­stwa swe­go umi­ło­wa­ne­go Syna, w któ­rym mamy od­ku­pie­nie – od­pusz­cze­nie grze­chów”. Już zo­sta­li­śmy oca­le­ni, zba­wie­ni, prze­nie­sie­ni z jed­ne­go kró­le­stwa do dru­gie­go, jed­nak wy­peł­nie­nie się tej rze­czy­wi­sto­ści wciąż nie sta­je się na­szym udzia­łem. Przy­cho­dzi mi na myśl lud Izra­ela, któ­ry błą­ka się po pu­sty­ni. Przez Moj­że­sza Bóg wy­pro­wa­dził ich z kra­ju, w któ­rym gnę­bie­ni byli przez egip­skich nad­zor­ców, a jed­nak oni wciąż no­si­li w so­bie men­tal­ność nie­wol­ni­ka. Całe po­ko­le­nie Izra­eli­tów wy­mar­ło na pu­sty­ni, za­nim lud był go­to­wy na to, by współ­pra­cu­jąc z Bo­giem, do­świad­czyć speł­nie­nia się Jego obiet­ni­cy. Czy i w so­bie wi­dzisz taką nie­wol­ni­czą men­tal­ność, z któ­rą na­le­ży się roz­pra­wić?

Zbyt za­wie­dzio­ny, by szu­kać po­mo­cy?

Być może wie­le lat temu odbyła się nad tobą mo­dli­twa ouwol­nie­nie, któ­ra po­zo­sta­wiła wto­bie tak strasz­ne wspo­mnie­nia, że nie chcesz jej już ni­gdy więcej przeżyć. Może ktoś mo­dlił się nad tobą bez po­wo­dze­nia lub też modlący się nie oka­za­li ci miłości isza­cun­ku właśnie wte­dy, gdy naj­bar­dziej odsłoniłeś swoją słabość? Może masz znie­ksz­tałcone wy­obrażenie 
o uwol­nie­niu od złych du­chów i ogar­nia cię lęk na myśl, że może w to­bie sie­dzieć ja­kiś de­mon?

Być może wie­le razy już by­łeś u swe­go kie­row­ni­ka du­cho­we­go czy księ­dza. Wy­zna­wa­łeś swo­je grze­chy i przyj­mo­wa­łeś do­bre rady – co masz ro­bić, ja­kie mo­dli­twy od­ma­wiać, za­chę­tę do uni­ka­nia złe­go i wpro­wa­dze­nia dys­cy­pli­ny w swo­ich my­ślach i czy­nach – jed­nak cią­głe po­raż­ki do­pro­wa­dzi­ły cię do jesz­cze głęb­szej roz­pa­czy.