Mity o Poznaniu - Marek Rezler - ebook + książka

Mity o Poznaniu ebook

Marek Rezler

4,0

Opis

Poznaniacy mają prawo być dumni ze swojej przeszło tysiącletniej historii. Jednak wokół niej przez ostatnie lata narósł szereg niefortunnych mitów, uproszczeń i przeinaczeń. Wiele faktów uległo zapomnieniu. Książka Marka Rezlera z mocnym uderzeniem trafia w istotę tych nieporozumień. Prostuje wykrzywione opinie, odświeża zapodziane wydarzenia, daje świadectwo o tym, że Poznań nie jest tylko nudnym, biznesowym miastem.

Co robili w Poznaniu Napoleon, Chopin i Piłsudski?

Czy powstanie wielkopolskie w 1918 roku było jedynym zwycięskim?

Czy tzw. solidność Wielkopolan to mit czy rzeczywistość?

Co przeżył Poznań pod niemiecką okupacją?

Dlaczego poznaniacy nie potrafią reklamować swoich dokonań?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 235

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
0
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Copyright © Marek Rezler, 2022 Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2022
Redaktor prowadzący: Bogumił Twardowski
Marketing i promocja: Aleksandra Białek-Borsuk
Redakcja: Agnieszka Czapczyk
Korekta: Anna Gądek, Paulina Jeske-Choińska
Łamanie: Grzegorz Kalisiak
Projekt okładki i stron tytułowych: Magda Bloch
Fotografie na okładce: Cyryl.pl, iStock by Getty Images
Fotografie i ilustracje w tekście: ze zbiorów autora oraz z domeny publicznej
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
ISBN 978-83-67176-10-1
Wydawnictwo Poznańskie Sp. z o.o. ul. Fredry 8, 61-701 Poznań tel. 61 853-99-10redakcja@wydawnictwopoznanskie.plwww.wydawnictwopoznanskie.pl
Konwersja:eLitera s.c.

Wstęp

Nie jestem Wielkopolaninem. Ani pochodzenie rodziców, ani miejsce mojego urodzenia nie mają związku z tym regionem. W Poznaniu osiadłem na stałe, tu mieszkam i pracuję, moja żona pochodzi z Wielkopolski. Choć absolutnie nie znajduję podstaw do narzekania, to jednak mentalnościowo nie pasuję do tego regionu: inaczej rozumuję, inaczej oceniam wiele spraw, konsekwentnie unikam schematu i podporządkowania się określonym konwenansom. Na Poznań i Wielkopolskę patrzę z życzliwym dystansem, jak na swoiste teatrum. Z racji swej specjalności dość wcześnie zauważyłem rozbieżność pomiędzy realiami a rozpowszechnionymi w stolicy Wielkopolski przekonaniami, sądami i poglądami. Szczególny sprzeciw budziło we mnie przywiązanie do wizji i legend, które nie mają uzasadnienia w przeszłości, podczas gdy mieszkańcy Wielkopolski mają w swej tradycji prawdziwe sukcesy, o których na ogół nie wiedzą mieszkańcy innych części Polski. Więcej, wśród samych poznaniaków świadomość tych osiągnięć nie jest wielka. Powszechne w Wielkopolsce hasła: „Siedź w kącie – znajdą cię”, „Pokora niebiosa przebija” i „Przydałoby się nieco skromności”, skądinąd chwalebne w najbliższym otoczeniu i w rodzinie, w przypadku tradycji miasta i regionu okazują się zabójcze. Jeżeli o czymś się nie mówi i nie pisze – to tego czegoś nie ma. Nieumiejętność reklamowania się, wobec aktywności marketingowej mieszkańców innych dzielnic Polski, rodzi kompleksy i skłonność do tworzenia krzepiących legend, które ostatecznie powodują efekt odwrotny. Niekiedy nawet ośmieszają. A Wielkopolanie na to nie zasłużyli. Z drugiej strony, ta odmienność umacniała również (dziś już mniej) poczucie wyższości cywilizacyjnej Poznańskiego wobec innych części kraju.

Sprawa jest o tyle ważna, że okres zaborów utrwalił rozbieżności pomiędzy poszczególnymi dzielnicami Polski. Wiadomo, że nawet w spokojnie funkcjonującym kraju występują różnice pomiędzy mieszkańcami poszczególnych części państwa. Nic w tym złego, to naturalne. Gdy na tę sytuację na ponad sto lat nałożyły się realia wynikające z odmienności mentalnościowych, gospodarczych i administracyjnych trzech różnych władz zaborczych, zróżnicowanie się nasiliło. Nieco inni są mieszkańcy Mazowsza, Małopolski i Poznańskiego. W rezultacie historycy wiedzą, że jeszcze kilkanaście lat niewoli – i Polska by się odrodziła, ale jako państwo federacyjne. Już w okresie międzywojennym odrębność mentalnościowa i cywilizacyjna Wielkopolan fascynowała osoby z centrum kraju. Adolf Neuwert-Nowaczyński w dwu zbiorach felietonów: Poznaj Poznań i Warta nad Wartą pokazał region od strony rzadko znanej mieszkańcom innych części Polski. Po wojnie Stefan Bratkowski (również nie Wielkopolanin) spowodował nie lada przewrót swoim esejem Najdłuższa wojna Polaków i serialem Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy. Był czas, gdy najlepsze opracowania dotyczące Poznania i Wielkopolski wychodziły spod piór osób spoza regionu. Wielkopolanie nie umieli i nie potrafią się reklamować... Nie jest dobrze, gdy w miejsce propagowania często nieuświadomionych zresztą zasług koncentrują się na rozpowszechnianiu legend i nieuzasadnionych opinii. Niepotrzebnie.

Propagandowa bezradność Wielkopolan już od wielu lat budzi mój sprzeciw. W trakcie audycji telewizyjnych i radiowych, wykładów, spotkań autorskich, prelekcji staram się sprawy te wyjaśniać, tłumaczyć, akcentować. Wydaje się, że nadszedł czas na sprecyzowanie wniosków i opinii w formie zbioru esejów przedstawiających realia przeszłości Wielkopolski i Poznania w zestawieniu z krążącymi legendami. Na wskazanie, co niezupełnie odpowiada rzeczywistości, a na co należałoby zwrócić uwagę i podkreślić. Na dowartościowanie bez konieczności stosowania sztucznych argumentów i zabiegów. Na uwzględnienie nie tylko dat, faktów i nazwisk, ale także specyfiki społecznej i psychicznej regionu i mieszkańców.

Nie chodzi o satyrę, o wykpienie, wyszydzenie. Rzecz w tym, by wskazać, kiedy niepotrzebna legenda zastąpiła chwałę faktycznych zasług, które rozpropagowane, a przede wszystkim – uświadomione samym mieszkańcom Poznania i Wielkopolski, przedstawią charakter i zasługi mieszkańców regionu w bardziej rzeczywistym świetle.

W „Kurierze Poznańskim” z 22 grudnia 1930 roku, w artykule wstępnym, stwierdzono m.in.: „Jest niestety objawem ubolewania godnej wygody i ociężałości Poznańczyków, że ze swej strony nie zabierają się do upamiętnienia przełomowego tego okresu [lat 1918–1919 – M.R.]. My zawsze oburzamy się, że inni piszą o nas nieprawdę, ale jesteśmy zbyt leniwi, by czas i pracę poświęcić stwierdzeniu dla potomstwa prawdy”. Słowa te zacytowano we wstępie do opracowania Zygmunta Wieliczki Wielkopolska a Prusy w dobie powstania 1918/19 (Poznań 1930), podpisanym przez pierwszego dowódcę powstania wielkopolskiego, wtedy już generała, Stanisława Taczaka i historyka doktora Kazimierza Kaczmarczyka. Warto się zastanowić nad przyczyną tej refleksji.

Kaplica Dobrawy

W 2014 roku profesor Hanna Kóčka-Krenz, kierująca pracami archeologicznymi na Ostrowie Tumskim w Poznaniu, zwróciła się telefonicznie do twórców audycji telewizyjnej Mój Poznań, moja Wielkopolska z propozycją przyjazdu, gdyż „ma coś interesującego do pokazania”. Po przybyciu na miejsce dziennikarz, historyk i kamerzysta ujrzeli typowy dół – wykop archeologiczny przy południowej ścianie kościoła Najświętszej Marii Panny. Na dnie widniał zarys fundamentów charakterystycznej budowli przedromańskiej. Pani profesor z dumą oznajmiła: „Panowie, to są fundamenty najstarszej murowanej świątyni chrześcijańskiej na ziemiach polskich, starsze od wawelskich – przypuszczalnie kaplicy, w której była pochowana Dobrawa, żona Mieszka I”.

Wrażenie było piorunujące. W wyniku oględzin, wywiadu i zdjęć filmowych powstał piętnastominutowy program, wyemitowany na antenie lokalnych mediów: Ratajskiej Telewizji Kablowej i Wielkopolskiej Telewizji Kablowej. Realizatorzy spodziewali się medialnego trzęsienia ziemi. Tymczasem po prezentacji informacji w poznańskiej prasie nastąpiła cisza.

Wykopaliska