Marna 1914 - Jarosław Centek - ebook + książka

Marna 1914 ebook

Jarosław Centek

3,5

Opis

Gdy latem 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa, na Belgię i Francję spadła niemiecka ofensywa. Po zajęciu Belgii i odrzuceniu wojsk francuskich z Alzacji i Lotaryngii, na początku września armie cesarza Wilhelma II parły na Paryż. Dopiero w bitwie nad Marną, stoczonej pomiędzy 5 a 12 września 1914 roku, Francuzi udaną kontrofensywą zatrzymali pochód nieprzyjaciela i pogrzebali plany wojenne Rzeszy – błyskawicznego rzucenia zachodniego sąsiada na kolana, tak jak w 1870 roku. Do sukcesu Francuzów przyczyniło się sprawne dowodzenie gen. Joffre’a, wielka determinacja oraz... paryskie taksówki, które dowiozły na front świeże oddziały. Bitwę tę nazwano „cudem nad Marną”. Sprawiła ona, że walki na froncie zachodnim przybrały charakter pozycyjny, a ogromny obszar od kanału La Manche po Morze Śródziemne przedzieliły linie zasieków i okopów, w których miliony żołnierzy spędziły następne cztery lata.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 371

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
0
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Wstęp

Od wielu już lat inte­re­sują mnie dzia­ła­nia wojenne w pierw­szej woj­nie świa­to­wej. Posta­no­wi­łem się zmie­rzyć z jedną z naj­waż­niej­szych bitew tego kon­fliktu. Brak tomu jej poświę­co­nego w serii „Histo­ryczne Bitwy” sta­wał się coraz bar­dziej odczu­walny, gdyż w ostat­nich latach przy­było już kilka prac o mniej istot­nych star­ciach Wiel­kiej Wojny. Przed­sta­wie­nie bitwy nad Marną było trudne, ale odda­jąc do rąk Czy­tel­ni­ków niniej­szą książkę, mam nadzieję, że wywią­za­łem się z tego choćby w stop­niu dosta­tecz­nym. Z tego względu liczę, że spo­tka się ona z życz­li­wym przy­ję­ciem.

Bitwa nad Marną zatrzy­mała nie­miecki pochód w głąb Fran­cji i tym samym pogrze­bała plany wojenne Dru­giej Rze­szy. Star­cie to rów­nież ura­to­wało Paryż przed zdo­by­ciem lub choćby oblę­że­niem – jak w woj­nie fran­cu­sko-pru­skiej z lat 1870–1871. Pamię­tać jed­nak należy, że skoro wów­czas to nie zła­mało woli walki z najeźdź­cami, można jedy­nie spe­ku­lo­wać, jak byłoby w 1914 roku.

Niemcy bez wąt­pie­nia potrze­bo­wali zwy­cię­stwa pod Pary­żem, jeżeli zamie­rzali póź­niej znisz­czyć oddziały nie­przy­ja­ciela. Z ich per­spek­tywy była to zatem bitwa roz­strzy­ga­jąca. Z tego względu klę­ska nad Marną była nie­jako począt­kiem końca dla wojsk cesar­skich, choć przy­szło na to cze­kać jesz­cze ponad cztery lata. Niemcy już ni­gdy nie byli tak bli­sko zwy­cię­stwa na Zacho­dzie jak wów­czas. Można oczy­wi­ście przy­wo­łać potężne nie­miec­kie ofen­sywy z wio­sny i lata 1918 roku, nie wolno jed­nakże zapo­mi­nać, że wów­czas po stro­nie Fran­cji i Wiel­kiej Bry­ta­nii sta­nęły już Stany Zjed­no­czone.

Co zaska­ku­jące, w pol­skiej histo­rio­gra­fii bitwa nad Marną zaj­muje miej­sce wręcz odwrot­nie pro­por­cjo­nalne do jej zna­cze­nia. Do tej pory nie powstała żadna jej mono­gra­fia, choć odno­szono się do tego star­cia w wielu kon­tek­stach. Nie można zapo­mi­nać, że to tylko pozor­nie była „obca” bitwa. W sze­re­gach armii nie­miec­kiej wal­czyło prze­cież wielu Pola­ków. Po dru­gie, po prze­gra­nej wojsk cesar­skich wojna zmie­niła się w walki pozy­cyjne, które dopro­wa­dziły do wyczer­pa­nia i klę­ski armie wszyst­kich trzech zabor­ców. To zaś umoż­li­wiło powsta­nie nie­pod­le­głej Pol­ski.

Pod­stawą pracy są przede wszyst­kim histo­rie ofi­cjalne tj. nie­miecka Der Welt­krieg 1914 bis 1918. Ope­ra­tio­nen zu Lande1 i fran­cu­ska Les Armées françaises dans la Grande Guerre2 wraz z załącz­ni­kami zawie­ra­ją­cymi roz­kazy i mel­dunki z pola walki3. Nie mogło także zabrak­nąć bry­tyj­skiej Mili­tary Ope­ra­tions. France and Bel­gium 19144. Pozy­cje te liczą w sumie kilka tysięcy stron opi­sów ruchów wojsk i ana­liz sytu­acji. Cen­nym uzu­peł­nie­niem były now­sze publi­ka­cje doty­czące wrze­śnio­wych zma­gań, napi­sane przez Iana Seniora5, Hol­gera Her­wiga6 oraz Iana Sum­nera7. Należy jed­nak pamię­tać przy tym, że nie­które współ­cze­sne syn­tezy, zwłasz­cza te o cha­rak­te­rze rocz­ni­co­wym, nie zawsze cechują się wyso­kim pozio­mem mery­to­rycz­nym8.

Wyko­rzy­sta­łem także, z natury subiek­tywne, wspo­mnie­nia uczest­ni­ków opi­sy­wa­nych wyda­rzeń. Po stro­nie nie­miec­kiej doty­czy to głów­nie wspo­mnień dowód­ców armii pra­wej flanki9 wraz z obszer­nym wstę­pem do fran­cu­skiego wyda­nia wspo­mnień gene­rała von Hau­sena10. Jeżeli cho­dzi o Bry­tyj­czy­ków i Fran­cu­zów, to sko­rzy­sta­łem ze słyn­nych wspo­mnień 1914 sir Johna Fren­cha11, jak rów­nież publi­ka­cji Fer­di­nanda Focha12 oraz Jose­pha Gal­lie­niego13. Pozwala to spoj­rzeć na wyda­rze­nia rów­nież ich oczami.

Wyko­rzy­sta­łem rów­nież liczne nie­miec­kie i fran­cu­skie histo­rie puł­kowe, jed­nakże nie stały się one głów­nym źród-łem, gdyż pisane były ku pokrze­pie­niu serc, a nie w celu obiek­tyw­nego przed­sta­wie­nia opi­sy­wa­nych wyda­rzeń. Dodat­kowo nie­miec­kie publi­ka­cje tego typu czę­sto opi­sują szcze­gó­łowo drobne epi­zody, pod­czas gdy fran­cu­skie są naj­czę­ściej skraj­nie lako­niczne. Te ostat­nie były wie­lo­krot­nie wery­fi­ko­wane ze źró­dłami archi­wal­nymi, w tym dzien­ni­kami dzia­łań bojo­wych. Z kolei histo­rie jed­no­stek Bry­tyj­skiego Kor­pusu Eks­pe­dy­cyj­nego (BEF) były mi dostępne w ogra­ni­czo­nym zakre­sie. Się­gnię­cie do nich wszyst­kich pozwo­liło na przy­bli­że­nie Czy­tel­ni­kowi realiów pola walki i uczy­nie­nie nar­ra­cji bar­dziej żywą.

Na potrzeby niniej­szego opra­co­wa­nia przy­ją­łem cezurę cza­sową tytu­ło­wego star­cia, zgodną z ofi­cjal­nym wyka­zem bitew i bojów opra­co­wa­nym przez nie­miecki Sztab Gene­ralny, według któ­rego toczyło się ono od 5 do 12 wrze­śnia 1914 roku14. Pozwala to opi­sać całość dzia­łań – od nawią­za­nia stycz­no­ści bojo­wej przez IV KRez z Fran­cu­zami nad Ourcq do zakoń­cze­nia nie­miec­kiego odwrotu na linię rzeki Aisne, jed­nakże z pomi­nię­ciem prób prze­ła­ma­nia tej pozy­cji przez woj­ska fran­cu­sko-bry­tyj­skie po zakoń­cze­niu bitwy nad Marną. Są to nieco szer­sze ramy chro­no­lo­giczne niż funk­cjo­nu­jące w pol­skiej histo­rio­gra­fii od 5 do 9 wrze­śnia 1914 roku15. Alianci rów­nież nieco ina­czej dato­wali prze­bieg bitwy. Dowo­dzący BEF mar­sza­łek sir John French uwa­żał, że bitwa została roz­strzy­gnięta w nocy z 10 na 11 wrze­śnia16. Podob­nie Annika Mom­bauer uznała, że bitwa trwała w dniach 6–10 wrze­śnia17. Dla Fran­cu­zów z kolei zaczyna ona się od gene­ral­nej kontr­ofen­sywy, roz­po­czę­tej 6 wrze­śnia18.

W przy­padku ram tery­to­rial­nych zde­cy­do­wa­łem się ogra­ni­czyć opis do dzia­łań nie­miec­kich 1., 2. i 3. Armii, pozo­stałe przed­sta­wia­jąc jedy­nie skró­towo. Należy przy tym pamię­tać, że według Niem­ców nad Marną toczył się sze­reg bitew, do któ­rych zali­czali także walki toczone przez 4. i 5. Armię19. Dzia­ła­nia tych dwóch związ­ków ope­ra­cyj­nych były jed­nak bar­dziej zwią­zane z twier­dzą Ver­dun niż dra­ma­tycz­nymi wyda­rze­niami na nad Marną i Ourcq. Z tego względu, dla zaosz­czę­dze­nia miej­sca, zostały one w niniej­szej książce przed­sta­wione jedy­nie skró­towo.

Autor publi­ka­cji w tak poczyt­nej serii jak „Histo­ryczne Bitwy” musi się liczyć z tym, że jego książka trafi zarówno do rąk począt­ku­ją­cych czy­tel­ni­ków, jak i takich, któ­rzy mogą już ucho­dzić za znaw­ców tematu. Stąd efekt koń­cowy jest swego rodzaju kom­pro­mi­sem, mają­cym zain­te­re­so­wać tych pierw­szych i nie roz­cza­ro­wać tych dru­gich. Nie jest to łatwe i ni­gdy nikogo cał­ko­wi­cie nie zado­wala, toteż pozwa­lam sobie pro­sić, by Czy­tel­nik miał to na wzglę­dzie i wyka­zał się wyro­zu­mia­ło­ścią w sto­sunku do piszą­cego te słowa.

Ze względu na wyma­ga­nia obję­to­ściowe, jakim pod­le­gają książki z serii, opis wyda­rzeń sta­no­wią­cych tło dla tytu­ło­wej bitwy, ogra­ni­czy­łem do nie­zbęd­nego mini­mum, w miarę moż­li­wo­ści wska­zu­jąc zain­te­re­so­wa­nym pogłę­bie­niem wie­dzy warte prze­czy­ta­nia pol­sko­ję­zyczne publi­ka­cje na ten temat.

Na początku przed­sta­wiam armie stron: nie­miecką, fran­cu­ską i bry­tyj­ską, a następ­nie ich plany wojenne. Pomi­jam przy tym Bel­gów, gdyż nie brali oni udziału w bitwie nad Marną. Kolejne dwa roz­działy niniej­szej publi­ka­cji cha­rak­te­ry­zują prze­bieg dzia­łań na fron­cie zachod­nim w pierw­szym mie­siącu wojny oraz sytu­ację stra­te­giczną w początku wrze­śnia 1914 roku. Następne zaś przed­sta­wiają prze­bieg bitwy dzień po dniu, aż do kry­tycz­nego 9 wrze­śnia, kiedy zapa­dła decy­zja o gene­ral­nym odwro­cie wojsk nie­miec­kich. Manewr ten opi­sa­łem w osob­nym roz­dziale, który obej­muje dzia­ła­nia wojenne w dniach 10–12 wrze­śnia 1914 roku. Oczy­wi­ście w każ­dym z przy­pad­ków naj­wię­cej miej­sca poświę­ci­łem wal­kom na nie­miec­kiej pra­wej flance.

W miarę dostęp­no­ści źró­deł sta­ra­łem się prze­no­sić Czy­tel­nika mię­dzy biur­kami gene­ra­łów i szta­bow­ców a pierw­szą linią frontu. Należy oczy­wi­ście mieć na uwa­dze, że dotar­cie do źró­deł wytwo­rzo­nych przez pro­stych żoł­nie­rzy było dużo trud­niej­sze i nie zawsze moż­liwe w stop­niu, który byłby satys­fak­cjo­nu­jący.

Ponie­waż sta­ra­łem się nie ogra­ni­czać do suchego przed­sta­wie­nia fak­to­gra­fii, a rów­nież doko­nać pew­nego pod­su­mo­wa­nia bitwy i jej ana­lizy, zde­cy­do­wa­łem się umie­ścić te kwe­stie w ostat­nim roz­dziale, co dało moż­li­wość obszer­niej­szego ich potrak­to­wa­nia. Uwy­pu­kli­łem w nim rolę bitwy nad Marną oraz dostar­czy­łem argu­men­tów na rzecz oceny tych zma­gań, jaką wysta­wi­łem na kar­tach niniej­szej pracy. W pierw­szym podroz­dziale przed­sta­wi­łem straty, jakie ponio­sły armie: fran­cu­ska, bry­tyj­ska i nie­miecka w cza­sie opi­sy­wa­nych walk. Następ­nie sta­ra­łem się uka­zać błędy popeł­nione przez obie strony, a tam, gdzie to było moż­liwe, dąży­łem do wska­za­nia osób per­so­nal­nie za to odpo­wie­dzial­nych. Opi­sa­łem rów­nież wnio­ski, jakie można wycią­gnąć z krwa­wych walk nad Marną. Ostatni pod­roz­dział zaś poświę­ci­łem na roz­wa­że­nie kilku sce­na­riu­szy alter­na­tyw­nego prze­biegu star­cia.

Zgod­nie z zasadą przy­jętą w ofi­cjal­nych histo­rio­gra­fiach pierw­szej wojny świa­to­wej, powsta­łych w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym, opis wyda­rzeń pro­wa­dzony jest od pra­wej flanki do lewej z nie­licz­nymi wyjąt­kami. To, że kie­ru­nek ten miał zna­cze­nie dla woj­sko­wych, widać choćby po nume­ra­cji armii nie­miec­kich czy fran­cu­skich. W obu przy­pad­kach armia pra­wo­skrzy­dłowa miała nr 1. Zde­cy­do­wa­łem jed­no­cze­śnie za punkt odnie­sie­nia przy­jąć pozy­cje wojsk nie­miec­kich, toteż jed­nostki ententy opi­sy­wane będą naj­czę­ściej w odwrot­nym kie­runku. Jest to zabieg czy­sto tech­niczny, uła­twia­jący upo­rząd­ko­wa­nie tre­ści piszą­cemu i jej odbiór Czy­tel­ni­kowi.

Pisow­nia cyta­tów z ksią­żek wyda­nych w języku pol­skim w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym została uwspół­cze­śniona. Z kolei w przy­padku prac w języ­kach: angiel­skim, fran­cu­skim i nie­miec­kim wszyst­kie tłu­ma­cze­nia zostały doko­nane przeze mnie. W przy­padku pew­nych wąt­pli­wo­ści, zwłasz­cza przy odręcz­nie pisa­nych dzien­ni­kach bojo­wych jed­no­stek fran­cu­skich, pomocy udzie­lili użyt­kow­nicy forum www.lan­gu­age-lear­ners.org zare­je­stro­wani tam po nic­kami (w kolej­no­ści alfa­be­tycz­nej): AnneL, Arnaud, guy­ome i Spe­ake­asy20. Chciał­bym im w tym miej­scu ser­decz­nie podzię­ko­wać.

Podzię­ko­wa­nia należą się redak­to­rowi Bogu­sła­wowi Bro­dec­kiemu, który cier­pli­wie nama­wiał mnie do napi­sa­nia tej książki, bez czego z pew­no­ścią nie ujrza­łaby ona świa­tła dzien­nego. Wdzięczny jestem rów­nież (w kolej­no­ści alfa­be­tycz­nej): dr. Sła­wo­mi­rowi Kuła­czowi, dr. Łuka­szowi Przy­byle oraz Alber­towi Roko­szowi za pomoc w dotar­ciu do mate­ria­łów poświę­co­nych bitwie nad Marną.

Szcze­gól­nie chciał­bym jesz­cze podzię­ko­wać dr. Łuka­szowi Przy­byle za poświę­ce­nie swo­jego czasu na przej­rze­nie maszy­no­pisu i zgło­sze­nie do niego swo­ich uwag mery­to­rycz­nych, a także za owocne dys­ku­sje, jakie toczy­li­śmy w toku powsta­wa­nia tej książki. Kolej­nym czy­ta­ją­cym maszy­no­pis był dr Rado­sław Wiśniew­ski, który sku­pił się na ana­li­zie logicz­no­ści wywodu oraz sty­li­styce. Rów­nież bez Jego wkładu książka ta byłaby znacz­nie uboż­sza!

Na koniec chciał­bym podzię­ko­wać mojej Żonie Bar­ba­rze, która wyka­zała się ogromną cier­pli­wo­ścią i wyro­zu­mia­ło­ścią wobec męża, który dłu­gie tygo­dnie spę­dzał głów­nie przy kom­pu­te­rze, a nawet jeżeli nie, to i tak myślami był w innym cza­sie i miej­scu; no i za tole­ro­wa­nie w tym cza­sie ksią­żek i papie­rów poroz­kła­da­nych na biurku i dookoła niego. Podob­nie chciał­bym podzię­ko­wać moim dzie­ciom: Nata­lii, Hele­nie, Wero­nice, Jerzemu oraz Sta­ni­sła­wowi, i jed­no­cze­śnie je prze­pro­sić, że wie­lo­krot­nie nie znaj­do­wa­łem dla nich czasu, gdy byłem pogrą­żony w pisa­niu.

Nie chcę zmie­niać poprzed­niego aka­pitu, gdyż miał on być zakoń­cze­niem wstępu. Życie jed­nakże pisze różne sce­na­riu­sze i muszę dopi­sać jesz­cze podzię­ko­wa­nia wszyst­kim tym, któ­rzy poma­gali mi czy wspie­rali mnie modli­twą czy dobrym sło­wem w trak­cie bitwy z nowo­two­rem, którą przy­szło mi nie­spo­dzie­wa­nie sto­czyć; bez względu na wynik, jaki dla mnie ona przy­nie­sie.

Roz­dział I Siły stron

ROZ­DZIAŁ I SIŁY STRON

Uwagi ogólne

Czas mię­dzy wojną fran­cu­sko-pru­ską a pierw­szą wojną świa­tową to okres dyna­micz­nego przy­ro­stu lud­no­ści oraz roz­woju sieci kole­jo­wej i wpro­wa­dza­nia do uzbro­je­nia poszcze­gól­nych armii nowych, coraz bar­dziej śmier­cio­no­śnych rodza­jów broni. Utrzy­my­wa­nie na sto­pie poko­jo­wej wiel­kich mas żoł­nie­rzy było nie­zwy­kle kosz­towne, toteż armie mocarstw, z wyjąt­kiem Wiel­kiej Bry­ta­nii, zde­cy­do­wały się naśla­do­wać sys­tem pru­ski i corocz­nie wcie­lać do sze­re­gów kon­tyn­gent wszyst­kich zdol­nych do nosze­nia broni męż­czyzn, grun­tow­nie ich prze­szko­lić, a następ­nie skie­ro­wać do rezerwy i utrzy­my­wać ich umie­jęt­no­ści na wła­ści­wym pozio­mie za pomocą regu­lar­nych ćwi­czeń. W prak­tyce jed­nak powo­ły­wa­nie wszyst­kich nie było moż­liwe.

Niemcy; Liczeb­ność

Na sto­pie poko­jo­wej armia nie­miecka skła­dała się z kon­tyn­gen­tów róż­nych kra­jów Rze­szy – naj­więk­szym była oczy­wi­ście Kró­lew­ska Armia Pru­ska, do któ­rej włą­czono rów­nież siły mniej­szych lan­dów. Oprócz niej funk­cjo­no­wały woj­ska wir­tem­ber­skie (XIII KA), saskie (XII i XIX KA) oraz bawar­skie, które miały wręcz odrębną nume­ra­cję (I, II, III KA)21. Poza Dywi­zją Kawa­le­rii Gwar­dii nie­miec­kie wiel­kie jed­nostki skła­dały się – z poje­dyn­czymi wyjąt­kami – z dwóch bry­gad pie­choty, bry­gady kawa­le­rii i bry­gady arty­le­rii polo­wej. Na każdy kor­pus przy­pa­dał pułk arty­le­rii cięż­kiej (zwa­nej wów­czas pie­szą). Łącz­nie w 1914 roku na sto­pie poko­jo­wej skła­da­jąca z pobo­ro­wych armia w Niem­czech liczyła około 657 000 żoł­nie­rzy.

Po mobi­li­za­cji Druga Rze­sza powo­łała pod broń 120 000 ofi­ce­rów oraz ponad 3 700 000 żoł­nie­rzy. Z tej liczby armię polową (Fel­dheer) i załogi twierdz sta­no­wiło pra­wie 84 400 ofi­ce­rów i ponad 2 310 000 sze­re­go­wych. Pozo­stali, w licz­bie 35 400 ofi­ce­rów oraz bli­sko 1 390 000 żoł­nie­rzy, wcho­dzili w skład wojsk obszaru tyło­wego (Besat­zung­sheer). W tej licz­bie znaj­do­wały się rów­nież bata­liony, szwa­drony i bate­rie zapa­sowe, pozo­sta­wione przez wyru­sza­jące na front pułki w miej­scach swo­jego sta­cjo­no­wa­nia. Miały one za zada­nie szko­lić uzu­peł­nie­nia dla macie­rzy­stych jed­no­stek. W kry­tycz­nych sytu­acjach jed­nak rów­nież tra­fiały na front.

Trzeba dodać, że wyszko­lo­nych rezer­wi­stów było jesz­cze wię­cej – nieco ponad 4 900 000. Do sfor­mo­wa­nia armii polo­wej wyko­rzy­stano zatem zale­d­wie 70%, pozo­sta­wia­jąc przy mobi­li­za­cji około 1 400 000 nie­wy­ko­rzy­sta­nych. Do tego docho­dziło pra­wie 5 475 000 męż­czyzn w wieku pobo­ro­wym, któ­rzy nie prze­szli prze­szko­le­nia, gdyż Niemcy co roku powo­ły­wali do odby­cia służby zasad­ni­czej zale­d­wie około połowy obję­tych tym obo­wiąz­kiem22. W 1913 roku liczba pomi­nię­tych wynio­sła aż 38 00023.

W Niem­czech obo­wią­zek służby woj­sko­wej reali­zo­wano ten spo­sób, że każdy męż­czy­zna był zobo­wią­zany słu­żyć w armii sta­łej od ukoń­cze­nia 20. roku do roz­po­czę­cia 28. roku życia; przez 2–3 lata (zależ­nie od broni) znaj­do­wał się w służ­bie czyn­nej, a następ­nie w rezer­wie.

Po ukoń­cze­niu okresu rezerwy męż­czyźni zali­czani byli do Lan­dwhry, gdzie przy­na­le­żeli do ukoń­cze­nia 39. roku życia. Następ­nie kwa­li­fi­ko­wano ich do landsz­turmu, gdzie pozo­sta­wali do ukoń­cze­nia 45 lat. Znaj­do­wali się tam rów­nież męż­czyźni od 17. do 45. roku życia, któ­rzy nie prze­szli prze­szko­le­nia woj­sko­wego24. Zarówno żoł­nie­rze lan­dwery i landsz­turmu mieli wyko­ny­wać drugo-, a nawet trze­cio­rzędne zada­nia, np. służbę war­tow­ni­czą. W prak­tyce jed­nak zło­żone z nich jed­nostki zna­la­zły się w polu i brały udział w wal­kach.

Orga­ni­za­cja

Mobi­li­za­cja ozna­czała nie tylko znaczny przy­rost liczebny, ale także daleko idące zmiany w orga­ni­za­cji wiel­kich jed­no­stek. Nie­miecka dywi­zja pie­choty na sto­pie wojen­nej skła­dała się z dwóch bry­gad pie­choty, a te z kolei z dwóch puł­ków (po trzy bata­liony i jed­nej kom­pa­nii ckm każdy). Do tego docho­dziła jazda dywi­zyjna, którą sta­no­wił „pół­pułk” (Halb-Regi­ment) kawa­le­rii, liczący trzy szwa­drony. Wspar­cie ogniowe dla wiel­kiej jed­nostki zapew­niała bry­gada arty­le­rii z dwoma puł­kami (każdy po dwa dywi­zjony skła­da­jące się z trzech bate­rii oraz kolumny amu­ni­cyj­nej). Nie były one jed­nakże jed­no­li­cie zor­ga­ni­zo­wane. O ile jeden z regi­men­tów posia­dał na wypo­sa­że­niu jedy­nie armaty 7,7 cm, o tyle w dru­gim jeden z dywi­zjo­nów miał hau­bice polowe kali­bru 10,5 cm. W skład dywi­zji wcho­dziły rów­nież: 1–2 kom­pa­nie pio­nie­rów, 1–2 kom­pa­nie sani­tarne oraz kolumna mostowa. Łącz­nie nie­miecka dywi­zja pie­choty eta­towo liczyła w zaokrą­gle­niu 17 000 żoł­nie­rzy, 4000 koni i 600 wozów tabo­ro­wych.

Na szcze­blu dwu­dy­wi­zyj­nego kor­pusu armij­nego docho­dziły: eska­dra lot­ni­cza (sześć samo­lo­tów), dywi­zjon łącz­no­ści, plu­ton reflek­to­rów oraz dywi­zjon cięż­kich hau­bic 15 cm (cztery bate­rie) wraz z kolumną amu­ni­cyjną. Oprócz tego ten zwią­zek ope­ra­cyjny dys­po­no­wał służ­bami tyło­wymi, jak laza­rety, kolumny amu­ni­cyjne dla arty­le­rii polo­wej i cięż­kiej itp. Łącz­nie kor­pus liczył 24 bata­liony pie­choty, 6 szwa­dro­nów kawa­le­rii, 28 bate­rii arty­le­rii oraz 3 kom­pa­nie pio­nie­rów25.

Nie­miecka dywi­zja rezer­wowa miała pra­wie iden­tyczną orga­ni­za­cję pie­choty (jedna z dwóch dywi­zji w kor­pu­sie rezer­wo­wym miała dodat­kowy rezer­wowy bata­lion strzel­ców26) oraz kawa­le­rii dywi­zyj­nej, z tą jedy­nie róż­nicą, że two­rzyły je jed­nostki rezer­wowe. Wyraźna róż­nica poja­wiała się dopiero w arty­le­rii, którą sta­no­wił zale­d­wie jeden pułk (dwa dywi­zjony, w każ­dym trzy bate­rie po cztery armaty 7,7 cm oraz kolumna amu­ni­cyjna). Dodat­kowo ta wielka jed­nostka dys­po­no­wała rezer­wo­wymi: kom­pa­nią sani­tarną, kolumną mostową oraz 1–2 kom­pa­niami pio­nie­rów. Na szcze­blu dwu­dy­wi­zyj­nego kor­pusu rezer­wowego docho­dził jedy­nie rezer­wowy oddział łącz­no­ści oraz kolumny amu­ni­cyjne arty­le­rii polo­wej itp. służby tyłowe. Łącz­nie ten zwią­zek ope­ra­cyjny posia­dał: 25 bata­lio­nów pie­choty, 6 szwa­dro­nów kawa­le­rii, 12 bate­rii arty­le­rii oraz 3 kom­pa­nie pio­nie­rów27. Widać zatem, że jed­nostki rezer­wowe miały znacz­nie mniej­szą siłę ognia nie tylko ze względu na mniej­szą liczbę luf, ale przede wszyst­kim na cał­ko­wity brak arty­le­rii stro­mo­to­ro­wej.

W wyniku mobi­li­za­cji z ist­nie­ją­cych na sto­pie poko­jo­wej bry­gad jazdy Niemcy sfor­mo­wali też dywi­zje kawa­le­rii28. Skła­dały się one z trzech bry­gad po dwa czte­rosz­wa­dro­nowe pułki każda. Do tej wiel­kiej jed­nostki przy­dzie­lano bata­lion strzel­ców (wraz z kom­pa­nią ckm oraz kom­pa­nią kola­rzy). Jed­nostki orga­niczne dywi­zji to: pod­od­działy łącz­no­ści i pio­nie­rów, dywi­zjon arty­le­rii kon­nej (trzy bate­rie po cztery armaty 7,7 cm wraz z kolumną amu­ni­cyjną) oraz pod­od­dział ckm (sześć sztuk)29. Łącz­nie dys­po­no­wała ona około 5000 żoł­nie­rzami, 5300 końmi oraz 200 wozami30. Dywi­zje kawa­le­rii pod­po­rząd­ko­wy­wano „wyż­szym dowód­com kawa­le­rii”, któ­rzy dys­po­no­wali tyl ko nie­wiel­kimi szta­bami bez jakich­kol­wiek jed­no­stek orga­nicz­nych, gdyż pod­le­głe im jed­nostki były samo­dzielne pod wzglę­dem służb tyło­wych. Dla uprosz­cze­nia jed­nak w niniej­szej książce nie­miec­kie związki ope­ra­cyjne jazdy nazy­wane będą kor­pu­sami kawa­le­rii, mimo iż ofi­cjal­nie nimi nie były, nie posia­dały także żad­nych jed­no­stek szcze­bla kor­pu­śnego31.

Poważ­nym zanie­dba­niem armii nie­miec­kiej, które zemściło się w cza­sie walk nad Marną, był nie­do­ro­zwój łącz­no­ści, co utrud­niło (czy wręcz unie­moż­li­wiło) sprawne poro­zu­mie­wa­nie się pomię­dzy poszcze­gól­nymi szta­bami i dowódz­twami armii a Wielką Kwa­terą Główną.

Uzbro­je­nie

Pod­sta­wową bro­nią nie­miec­kiej pie­choty był kara­bin wz. 98 (Gewehr 98) z maga­zyn­kiem na pięć naboi, który nie był nową kon­struk­cją, ale zasad­ni­czo udo­sko­na­le­niem wzoru 88. Skon­stru­owano do niego rów­nież nowe poci­ski ostro­łu­kowe ze sta­lo­wym płasz­czem, które dzięki mniej­szej masie osią­gały pręd­kość począt­kową 885 m/s32. Dola­ty­wały wpraw­dzie na około 4000 m, jed­nakże sku­teczny zasięg ognia był dużo niż­szy, choć i tak prze­kra­czał moż­li­wo­ści obser­wa­cyjne strzelca. Amu­ni­cja ta miała także znaczną ener­gię kine­tyczną. Pocisk z tego kara­binu był w sta­nie prze­bić war­stwę suchego drewna sosno­wego gru­bo­ści 10 cm z odle­gło­ści nawet 1800 m, a na mniej­szy dystans nawet 60 cm. Do 350 m moż­liwe było prze­strze­le­nie płyt żela­znych gru­bo­ści 7 mm. Ochronę zapew­niały dopiero 9,5 mm pan­ce­rze sta­lowe naj­lep­szej jako­ści. Pocisk prze­cho­dził rów­nież przez mur gru­bo­ści poje­dyn­czej cegły, a w pia­sek czy zie­mię wbi­jał się na 90 cm33. Pod­kre­ślić przy tym należy, że kara­bin 98 cecho­wał się przy tym bar­dzo dobrą cel­no­ścią. Nie był jed­nakże pozba­wiony wad. Przede wszyst­kim był sto­sun­kowo wraż­liwy na zabru­dze­nia. Do sła­bych stron kara­binu woj­skowi zali­czali też fakt, iż więk­szość spo­wo­do­wa­nych przez niego ran dość szybko się goiła. Gene­rał Frie­drich von Tay­sen, inspek­tor pie­choty, po 1921 roku w swoim stu­dium na temat kara­binu wz. 98 jasno stwier­dził, iż przy kon­stru­owa­niu tej broni za bar­dzo myśle­li­śmy o bali­styce, a za mało o dzia­ła­niu na cel34.

Do kara­bi­nów wz. 98 sto­so­wano bagnety wz. 1898, któ­rych głow­nie na 1/3 były obo­sieczne, nada­wały się zarówno do kłu­cia, jak i cię­cia. Dłu­gość głowni wyno­siła 520 mm, bagnetu – 652 mm, a kara­binu z nasa­dzo­nym bagne­tem – 177 cm. Nie­mniej jed­nak takie połą­cze­nie oka­zało się mało prak­tyczne. Manew­ro­wa­nie czymś tak dłu­gim było utrud­nione, a same głow­nie dość czę­sto się zgi­nały i łamały35.

Bro­nią wspar­cia pie­choty był ciężki kara­bin maszy­nowy Maxim wz. 08. Był on ciężki w peł­nym tego słowa zna­cze­niu – bez pod­stawy ważył 23 kg (z czego około 3 kg przy­pa­dało na wodę w chłod­nicy), z pod­stawą zaś 54 kg. Była to solidna i nie­za­wodna kon­struk­cja, jed­nakże skła­dała się z wielu drob­nych czę­ści, które wyma­gały bar­dzo sta­ran­nego i umie­jęt­nego obcho­dze­nia się z nimi, gdyż w prze­ciw­nym razie powstaje bar­dzo wielka ilość róż­nego rodzaju zacięć, któ­rych roz­po­zna­wa­nie i usu­wa­nie jest bar­dzo trudne i wymaga dużo czasu. Ckm wz. 08 zasi­lany był z 250-nabo­jo­wej taśmy tą samą amu­ni­cją kali­bru 7,92 mm, co kara­bin 98. Osią­gał przy tym szyb­ko­strzel­ność prak­tyczną 400 strz/min36.

W począt­ko­wym okre­sie wojny w każ­dym pułku pie­choty znaj­do­wała się kom­pa­nia ckm, wypo­sa­żona w 12 sztuk tej broni. Nie­miecki regu­la­min prze­wi­dy­wał uży­cie ich przy ataku w linii strze­lec­kiej, jeżeli to moż­liwe, ukry­tych przed roz­po­zna­niem nie­przy­ja­ciela. Gdy poru­szano się sko­kami, miały kryć ogniem żoł­nie­rzy wyko­nu­ją­cych ruch naprzód. W obro­nie zaś nale­żało poczy­nić wszyst­kie przy­go­to­wa­nia, które pod­no­siły sku­tecz­ność ognia i osłony37.

W prak­tyce uży­cie ceka­emów w ataku było skom­pli­ko­wane, choć sto­so­wano np. przy­go­to­wa­nie ogniowe, ostrze­li­wu­jąc pozy­cje obroń­ców w trak­cie natar­cia. Nie­mniej jed­nak znacz­nie więk­szy wpływ na prze­bieg dzia­łań wojen­nych miało wyko­rzy­sta­nie ich w obro­nie, co wal­nie przy­czy­niło się do prze­kształ­ce­nia wojny w wojnę pozy­cyjną.

Jak wspo­mniano wcze­śniej, w dywi­zjach pie­choty znaj­do­wały się dwa rodzaje puł­ków arty­le­rii polo­wej. Pierw­szy posia­dał na wypo­sa­że­niu jedy­nie armaty 7,7 cm. Masa tych dział wyno­siła 1020 kg, a z przod­kiem 1910 kg. Mogły one strze­lać bądź gra­na­tami, bądź szrap­ne­lami (300 lotek) z regu­lo­wa­nym zapal­ni­kiem cza­so­wym z mak­sy­malną nastawą na 5000 m. Dla poci­sku z zapal­ni­kiem ude­rze­nio­wym zasięg ognia wyno­sił do 8000 m. Oby­dwa rodzaje poci­sków ważyły 6,85 kg. Szyb­ko­strzel­ność docho­dziła do 20 strza­łów na minutę38. Pod wzglę­dem dono­śno­ści ustę­po­wała wyraź­nie fran­cu­skiej arma­cie polo­wej 75 mm.

Jak wspo­mniano, w bry­ga­dzie arty­le­rii polo­wej jeden dywi­zjon miał na wypo­sa­że­niu hau­bice kali­bru 10,5 cm. Wystrze­li­wały one na odle­głość 6300 m poci­ski ważące 15,8 kg. Zasięg ognia był sto­sun­kowo nie­wielki, gdyż nie był dla kon­struk­to­rów prio­ry­te­tem. Uwa­żano, że będą strze­lać z osło­nię­tych sta­no­wisk, co miało im zapew­nić ochronę przed prze­ciw­dzia­ła­niem ze strony nie­przy­ja­ciela. Główną zaletą tych dział był stromy tor lotu poci­sku, co umoż­li­wiało nie tylko pro­wa­dze­nie ognia pośred­niego, ale także raże­nie celów ukry­tych w for­ty­fi­ka­cjach polo­wych. W począt­ko­wym okre­sie wojny dawały one Niem­com znaczną prze­wagę.

Niemcy na początku XX wieku roz­bu­do­wy­wali swoją ciężką arty­le­rię (zwaną przez nich arty­le­rią pie­szą), która była im nie­zbędna do szyb­kiego zneu­tra­li­zo­wa­nia twierdz bel­gij­skich, co w ich mnie­ma­niu było pierw­szym kro­kiem do poko­na­nia Fran­cji. Jako pierw­szą wpro­wa­dzono 15 cm (149,7 mm) hau­bicę wz. 02, a przed wybu­chem wojny poja­wił się kolejny typ, ozna­czony jako wz. 1339. Przed mobi­li­za­cją zdo­łano skon­stru­ować do tych dział pocisk, który dawał dobre wyniki przy strze­la­niu do umoc­nień drew­niano-ziem­nych gru­bo­ści 2 m. Zasięg ognia cięż­kiej hau­bicy polo­wej wz. 13 wyno­sił 8500 m40. W 1905 roku przy­jęto na uzbro­je­nie 10 cm armatę wz. 0441. Posia­dała ona zasięg ognia do 10 300 m oraz dosta­teczną ruchli­wość. Przy­go­to­wano do niej zarówno szrap­nele, jak i gra­naty42.

Przed wybu­chem wojny zdo­łano jesz­cze skon­stru­ować hau­bicę43 21 cm (Mörser)44. Działo to było kom­pro­mi­sem pomię­dzy siłą raże­nia poci­sku arty­le­rii oblęż­ni­czej a moż­li­wo­ścią wyko­rzy­sta­nia w polu. Do trans­portu roz­kła­dane było na trzy czę­ści prze­wo­żone za pomocą trak­cji kon­nej. Zasięg jego ognia wyno­sił 9400 m. W ważą­cym 120 kg poci­sku znaj­do­wało się 17 kg mate­ria­łów wybu­cho­wych. Działo to było w sta­nie nisz­czyć nie tylko umoc­nie­nia polowe, a nawet lżej­sze obiekty beto­nowe czy pan­cerne45.

Niemcy roz­wi­jali rów­nież ciężką arty­le­rię pła­sko­to­rową. Pierw­szą nowo­cze­sną kon­struk­cją była armata 10 cm wz. 04. Mio­tała ona poci­ski ważące 18,75 kg na odle­głość do 10 300 m z teo­re­tyczną szyb­ko­strzel­no­ścią do 10 strza­łów na minutę. W latach 1909–1911 przy­jęto na uzbro­je­nie armatę 13 cm, która zapew­niła wpraw­dzie dono­śność 14 000 m, jed­nakże sku­tecz­ność jej 40-kilo­gra­mo­wych poci­sków (szrap­neli i gra­na­tów) oka­zała się nie­za­do­wa­la­jąca. Masa działa przy tym wzro­sła na tyle, że konieczny był jego trans­port w dwóch czę­ściach46.

W cza­sie bitwy zamie­rzano uży­wać stro­mo­to­ro­wej arty­le­rii cięż­kiej do nisz­cze­nia umoc­nień, a pła­sko­to­ro­wej do pro­wa­dze­nia ognia kontr­ba­te­ryj­nego, dzięki czemu nie­miec­kie działa polowe mogłyby bez prze­szkód pro­wa­dzić przy­go­to­wa­nie ogniowe i wspie­rać nacie­ra­jącą pie­chotę. Z tego względu cięż­kie bate­rie powinny masze­ro­wać na końcu sił głów­nych dywi­zji, do któ­rej ją przy­dzie­lano47.

Praw­dziwą dumę arty­le­rii nie­miec­kiej sta­no­wiły jed­nak działa naj­więk­szych kali­brów. Pod koniec XIX wieku Niemcy posia­dali sześć cięż­kich moź­dzie­rzy nad­brzeż­nych kali­bru 30,5 cm, któ­rych głów­nym zada­niem – wbrew nazwie – było nisz­cze­nie twierdz. Wystrze­li­wały one pocisk prze­ciw­pan­cerny o wadze 400 kg na odle­głość do 8200 m. W modelu wpro­wa­dzo­nym w 1910 roku zasięg ognia wzrósł nawet do 12 000 m. Pocisk prze­bi­jał kopuły ze stali pan­cer­nej gru­bo­ści 25 cm lub pan­ce­rze z żelaza wal­co­wa­nego do 36 cm, ale nie radził sobie ze stro­pami żel­be­to­wymi gru­bo­ści powy­żej 1,5 m48.

Jesz­cze potęż­niej­sza była słynna „Gruba Berta” – hau­bica 42 cm, która była w sta­nie znisz­czyć każdą ówcze­sną for­ty­fi­ka­cję49. Dla ukry­cia praw­dzi­wego celu powsta­nia tego działa została ona ofi­cjal­nie nazwana krótką armatą mary­narki. Masa tego kolosa wyno­siła około 115 ton. Przy­go­to­wa­nie sta­no­wi­ska bojo­wego zaj­mo­wało od 29 do 36 godzin. Zasięg ognia zaś wyno­sił 13 675 m. W uży­ciu była rów­nież wer­sja o mniej­szej dono­śno­ści, za to przy­sto­so­wana do ciągu mecha­nicz­nego50.

Co cie­kawe, począt­kowo cesarz Wil­helm II nie chciał wpro­wa­dze­nia tarcz ochron­nych przy dzia­łach polo­wych, ponie­waż oba­wiał się, że ucierpi na tym duch ofen­sywny armii nie­miec­kiej. Dał się jed­nak prze­ko­nać stwier­dze­niem, że ich brak pozwoli Fran­cu­zom na łatwe wyeli­mi­no­wa­nie arty­le­rzy­stów, a następ­nie zwró­ce­nie się prze­ciwko pie­cho­cie i zada­nie jej poważ­nych strat51.

W chwili wybu­chu wojny Niemcy posia­dali łącz­nie pra­wie 7000 dział arty­le­rii lek­kiej, z czego w armii polo­wej zna­la­zły się 4534 armaty 7,7 cm oraz 1068 hau­bic 10,5 cm. Arty­le­ria ciężka zaś dys­po­no­wała: ponad 400 cięż­kimi hau­bicami polo­wymi kali­bru 15 cm, ponad 100 hau­bicami 21 cm, 16 arma­tami kali­bru 10 cm. W skład stro­mo­to­ro­wej arty­le­rii oblęż­ni­czej wcho­dziły: sie­dem „Gru­bych Bert” kali­bru 42 cm, 10 moź­dzie­rzy 30,5 cm, 80 hau­bic 21 cm, 520 hau­bic 15 cm (w tym 120 star­szych typów); pła­sko­to­ro­wej zaś: 32 armaty 13 cm oraz 176 armat 10 cm. Łącz­nie dawało to 1369 dział cięż­kich. Do tego w twier­dzach i umoc­nie­niach nad­brzeż­nych znaj­do­wało się kolejne 4378 luf, jed­nakże tylko 72 nowo­cze­sne52.

Zgro­ma­dzone zapasy amu­ni­cji do dział polo­wych zbli­żały się do 5 000 000 poci­sków – w przy­bli­że­niu 700 na armatę oraz 670 na hau­bicę. Wyli­cze­nie liczby amu­ni­cji dla arty­le­rii cięż­kiej jest bar­dziej skom­pli­ko­wane ze względu na mno­gość kali­brów, jed­nakże dla przy­kładu można podać, że do hau­bic 15 cm zgro­ma­dzono ponad 850 000 poci­sków, a do armat 10 cm ponad 270 00053.

Niemcy dys­po­no­wali też spo­rym lot­nic­twem, gdyż już w 1910 roku było oczy­wi­ste, że nowa broń będzie przy­datna na polu walki. Wów­czas też sfor­mo­wano pierw­szą jed­nostkę lot­ni­czą. Samo­loty uczest­ni­czyły rów­nież w przed­wo­jen­nych manew­rach.

W 1914 roku, w wyniku mobi­li­za­cji, sfor­mo­wano 29 polo­wych oddzia­łów lot­ni­czych (po sześć samo­lo­tów), a w więk­szych twier­dzach dodat­kowo cztery for­teczne oddziały lot­ni­cze (po cztery maszyny). Na fron­cie zachod­nim utwo­rzono je w Metzu i Stras­burgu. Łącz­nie wysta­wiono 232 samo­loty w pierw­szej linii, nie licząc zapa­so­wych. Każda z nie­miec­kich armii posia­dała wła­sny park lot­ni­czy. Na front zachodni tra­fiły 182 maszyny ze 194 potrzeb­nych eta­towo.

Wśród typów pano­wała spora róż­no­rod­ność – oprócz jed­no­pła­to­wych Rum­ple­rów A.II Taube, można było spo­tkać dwu­pła­towce: Alba­tros B.I, Avia­tik B.I, LVG B.I, DFW B.I oraz Otto54.

Tak­tyka

Pod­kre­ślić należy, że o ile regu­la­miny wyzna­czały ramy tak­tyczne, o tyle dowódcy kor­pu­sów posia­dali pewną swo­bodę w szko­le­niu pod­le­głych sobie jed­no­stek. Pro­wa­dziło to do innego roz­ło­że­nia akcen­tów i tym samym róż­nic w wyszko­le­niu.

Jeżeli cho­dzi o tak­tykę, to regu­la­min pie­choty pod­kre­ślał, że ofi­cer jest wzo­rem dla swo­ich ludzi; swoim przy­kła­dem pociąga ich za sobą. Utrzy­muje żoł­nie­rzy w naj­ostrzej­szej dys­cy­pli­nie i pro­wa­dzi ich do zwy­cię­stwa nawet po ogrom­nym wysiłku i cięż­kich stra­tach. Ma przy tym być dla nich wier­nym pomoc­ni­kiem i winien cie­szyć się ich bez­gra­nicz­nym zaufa­niem. Zada­niem pod­ofi­cera było wspar­cie ofi­cera w tych dzia­ła­niach, a w razie potrzeby także i jego zastą­pie­nie. Wewnętrzna zwar­tość oddzia­łów spo­czywa na jego nie­za­wod­no­ści i wier­no­ści obo­wiąz­kowi55. Kła­dziono przy tym nacisk na samo­dziel­ność dowódcy i poje­dyn­czego strzelca – z tego względu regu­la­min wręcz zaka­zy­wał wyćwi­cze­nia wybra­nych sytu­acji bojo­wych.

W myśl regu­la­minu pie­chota jest bro­nią główną. Wraz z arty­le­rią zwal­cza wroga ogniem. Sama łamie jego ostatni opór. Dźwiga główny cię­żar walki i ponosi naj­więk­sze ofiary. Za to czeka ją naj­więk­sza sława. Pod­kre­ślano przy tym, że w natar­ciu nale­żało kie­ro­wać się zasadą za wszelką cenę naprzód na wroga56.

Co warte pod­kre­śle­nia, uwa­żano, że atak polega na ostrze­li­wa­niu prze­ciw­nika, w razie koniecz­no­ści znajm­niej­szej odle­gło­ści, nato­miast o poko­na­niu prze­ciw­nika prze­są­dza szturm na broń białą57.

Na nowo­cze­snym polu bitwy sama pie­chota nie mogłaby nic zdzia­łać bez wspar­cia dział. Miała go udzie­lić arty­le­ria polowa, a która – według sto­sow­nego regu­la­minu – łączy silne dzia­ła­nie poci­sku z wysoką szyb­ko­strzel­no­ścią i potrafi samo w sobie silne dzia­ła­nie ognia jesz­cze wyraź­nie wzmoc­nić nie­spo­dzie­wa­nym poja­wie­niem się. Wska­zy­wano, że szyb­ko­strzel­ność działa musi być wyko­rzy­stana do cza­so­wego obez­wład­nie­nia prze­ciw­nika szyb­kimi, krót­kimi i sil­nymi falami ognia. […] Głów­nym zada­niem arty­le­rii polo­wej jest jak naj­sku­tecz­niej­sze wspie­ra­nie pie­choty. Jej dzia­ła­nie w boju nie może być ani w cza­sie, ani w prze­strzeni oddzie­lone od tej pie­choty. Zasad­ni­czo musi wciąż zwal­czać te cele, który są naj­nie­bez­piecz­niej­sze dla wła­snej pie­choty58.

W regu­la­mi­nie wyszko­le­nia arty­le­rii cięż­kiej pisano zaś, że: łączy silne dzia­ła­nie poci­sku z dużym zasię­giem i wystar­cza­jącą szyb­ko­strzel­no­ścią. Ruchli­wość jej ele­men­tów o ciągu kon­nym jest dopa­so­wana do przy­pa­da­ją­cych jej zadań […] Część arty­le­rii pie­szej może jako ciężka arty­le­ria zostać przy­dzie­lona oddzia­łom polo­wym. Naj­cięż­sze hau­bice (Mörser)są potrzebne do nisz­cze­nia umoc­nień sta­łych i polo­wych […] Do dział stro­mo­to­ro­wych sto­suje się głów­nie gra­naty, do pła­sko­to­ro­wych szrap­nele, gra­naty i cza­sami kar­ta­cze. Cięż­kie hau­bice polowe i oblęż­ni­cze strze­lały jedy­nie gra­na­tami59. Arty­le­ria pie­sza ma we współ­dzia­ła­niu z arty­le­rią polową wspie­rać pie­chotę. Osiąga to głów­nie przez obez­wład­nie­nie arty­le­rii. Jej ogień ma roz­strzy­ga­jące zna­cze­nie prze­ciwko widocz­nej i łatwej do wykry­cia arty­le­rii, prze­ciwko woj­sku w ukry­ciach lub za nimi, a zwłasz­cza prze­ciwko moc­niej roz­bu­do­wa­nym pozy­cjom pie­choty60.

Warto wspo­mnieć także o regu­la­mi­nie kawa­le­rii, który był odbi­ciem kon­ser­wa­ty­zmu ofi­ce­rów tej broni. Stwier­dzał on, że walka konna jest domi­nu­ją­cym spo­so­bem walki kawa­le­rii. Zasad­ni­czo pro­wa­dzona jest ona więk­szymi zgru­po­wa­niami we współ­dzia­ła­niu z arty­le­rią konną i kara­bi­nami maszy­no­wymi. Dopiero w dru­gim punk­cie wspo­mi­nano, że kawa­le­ria jest dzięki swej broni strze­lec­kiej zdolna także do walki pie­szo. Jest w sta­nie – zwłasz­cza przy wspar­ciu arty­le­rii i kara­bi­nów maszy­no­wych – sta­wiać opór oddzia­łom róż­nych broni […] Tam, gdzie wymaga tego sytu­acja, nie unika także ataku. Czę­sto będzie łączyć walkę pie­szo z walką konno61. Regu­la­min zawie­rał także wska­zówki, jak pro­wa­dzić walkę konno i pie­szo w róż­nych sytu­acjach. Jed­nakże oprócz racjo­nal­nych sfor­mu­ło­wań, jak tylko żoł­nierz, który opa­no­wał walkę ogniową, pew­nie użyje kara­binka62, poja­wiają się zale­ce­nia cał­ko­wi­cie ode­rwane od rze­czy­wi­sto­ści. Naj­lep­szym tego przy­kła­dem jest punkt o szarży na kara­biny maszy­nowe: jeżeli wal­czą one w związku z nie­przy­ja­ciel­ską kawa­le­rią, to cho­dzi o to, żeby je zwią­zać moż­li­wie małymi siłami i przez to odcią­gnąć ich nisz­czy­ciel­skie dzia­ła­nie od wła­snych sze­re­gów. Czę­sto wystar­czy do tego celu jeden szwa­dron. Ata­ku­jeon w jed­nym rzu­cie z moż­li­wie wielu stron63. Idea odwró­ce­nia uwagi jak naj­bar­dziej słuszna, jed­nakże szanse powo­dze­nia takich szarż raczej nie były zbyt duże…

Kawa­le­ria samo­dzielna, pod­le­gła bez­po­śred­nio OHL lub dowódz­twom armii, winna pró­bo­wać moż­li­wie wcze­śnie uzy­skać wgląd w sytu­ację u nie­przy­ja­ciela. Powinna sta­rać się nie tylko wyrzu­cić nie­przy­ja­ciel­ską kawa­le­rię z pola bitwy, lecz także wyprzeć albo prze­ła­mać wysu­nięte oddziały wszyst­kich broni prze­ciw­nika i prze­drzeć w pobliże kolumn nie­przy­ja­ciela64.

Łukasz Przy­było jako cha­rak­te­ry­styczne cechy dok­tryny nie­miec­kiej tego okresu wska­zał nie­zwy­kłą agre­syw­ność oraz dąże­nie do osią­gnię­cia roz­strzy­ga­ją­cego zwy­cię­stwa poprzez oskrzy­dle­nie prze­ciw­nika. Jed­no­cze­śnie jed­nak Niemcy doce­niali zna­cze­nie siły ognia, toteż dopro­wa­dzili do dużego nasy­ce­nia pie­choty bro­nią maszy­nową, a dywi­zji arty­le­rią. W odróż­nie­niu od Fran­cu­zów brali pod uwagę moż­li­wość obrony ogniem, żeby zwią­zać nie­przy­ja­ciela. Podob­nie jak ich prze­ciw­nicy, przy­go­to­wy­wali się jedy­nie na krótką wojnę, jed­nak zadbali o sfor­mo­wa­nie kor­pu­sów rezer­wo­wych, by wzmoc­nić jak naj­szyb­ciej armię polową65.

Kolejną cechą cha­rak­te­ry­styczną dok­tryny nie­miec­kiej była nie­za­leż­ność dowód­ców szcze­bla tak­tycz­nego i ope­ra­cyj­nego w podej­mo­wa­niu decy­zji, co nazy­wano Auftrags-tak­tik66. Pole­gała ona na przy­dzie­la­niu pod­wład­nemu zada­nia wraz z siłami i ze środ­kami do jego wyko­na­nia bez inge­ro­wa­nia w spo­sób jego reali­za­cji. Zapew­niała każ­demu dowódcy dużą swo­bodę do wyka­za­nia się ini­cja­tywą67. Za jej pre­kur­sora uwa­żany jest mar­sza­łek Hel­muth von Moltke (star­szy), jed­nakże jej początki się­gają cza­sów przed zjed­no­cze­niem Nie­miec. Osta­tecz­nym zwy­cię­stwem Auftrags-tak­tik były prze­pisy cyto­wa­nego wcze­śniej regu­la­minu wyszko­le­nia pie­choty z 1906 roku68.

Fran­cja; Liczeb­ność

O ile w 1911 roku na sto­pie poko­jo­wej Fran­cja posia­dała armię liczącą około 608 000 żoł­nie­rzy, to – dzięki prze­dłu­że­niu w 1913 roku służby woj­sko­wej do trzech lat – w sierp­niu 1914 roku tę liczbę udało się pod­nieść do 736 000. Została ona następ­nie zwie­lo­krot­niona przez mobi­li­za­cję69, roz­po­czętą 2 sierp­nia. Do jej zakoń­cze­nia 18 sierp­nia pod broń powo­łano w sumie 2 200 000 żoł­nie­rzy w jed­nost­kach linio­wych oraz 1 540 000 w tery­to­rial­nych (starsi wie­kiem rezer­wi­ści, pod­le­ga­jący pobo­rowi w latach 1886–1899). Łącz­nie pod bro­nią zna­la­zło się 4 622 000 męż­czyzn70. Tak dobre wyniki osią­gnięto dzięki temu, że jedy­nie 1/5 spo­śród obję­tych powszech­nym obo­wiąz­kiem służby woj­sko­wej nie była powo­ły­wana do odby­cia obo­wiąz­ko­wej służby woj­sko­wej71.

Po zakoń­cze­niu czyn­nej służby woj­sko­wej rekruci przez 11 lat słu­żyli w rezer­wie, następ­nie sie­dem lat w armii tery­to­rial­nej oraz dal­sze sie­dem w rezer­wie armii tery­to­rial­nej72. Z tego względu for­mo­wane w cza­sie mobi­li­za­cji dywi­zje rezer­wowe (DRez) wciąż nada­wały się do walki w polu, w prze­ci­wień­stwie do jed­no­stek tery­to­rial­nych (DTer), skła­da­ją­cych się ze star­szych wie­kiem żoł­nie­rzy.

Orga­ni­za­cja

Fran­cu­ska dywi­zja pie­choty skła­dała się z dwóch bry­gad po dwa pułki. Każdy z nich miał trzy bata­liony pie­choty oraz kom­pa­nię ckm. Jazdę dywi­zyjną sta­no­wił zale­d­wie plu­ton wydzie­lany z kawa­le­rii kor­pu­śnej. Wspar­cie ogniowe zapew­niał pułk arty­le­rii z trzema dywi­zjo­nami po trzy bate­rie, wypo­sa­żony jedy­nie w armaty 75 mm. Dodat­kowo każda wielka jed­nostka posia­dała odpo­wied­nie for­ma­cje sani­tarne i saper­skie.

Dwie dywi­zje two­rzyły kor­pus, który dodat­kowo dys­po­no­wał: puł­kiem kawa­le­rii, puł­kiem arty­le­rii (armaty 75 mm), rezer­wową bry­gadą pie­choty (dwa dwu­ba­ta­lio­nowe pułki). Oprócz tego w jego skład wcho­dziły pod­od­działy: reflek­to­rów, łącz­no­ści, sape­rów czy mostowe. Kor­pus posia­dał także swoją wła­sną eska­drę lot­ni­czą. Zależ­nie od potrzeb i skrom­nych moż­li­wo­ści prze­wi­dy­wano przy­dzie­le­nie mu także kilku bate­rii arty­le­rii cięż­kiej. Łącz­nie ten zwią­zek ope­ra­cyjny liczył 28 bata­lio­nów (sie­dem kor­pusów miało dodat­kowo 29. bata­lion – strzel­ców), sześć szwa­dro­nów kawa­le­rii oraz 33 bate­rie arty­le­rii73.

Fran­cu­ska dywi­zja rezer­wowa w począt­ko­wym okre­sie wojny rów­nież skła­dała się z dwóch bry­gad pie­choty, po trzy dwu­ba­ta­lio­nowe pułki w każ­dej. Jazdę dywi­zyjną sta­no­wił rezer­wowy pułk kawa­le­rii (cztery szwa­drony), a wspar­cie ogniowe zapew­niał rezer­wowy pułk arty­le­rii (trzy dywi­zjony po trzy bate­rie armat 75 mm każdy). Dodat­kowo w skład tej wiel­kiej jed­nostki wcho­dzili sape­rzy, for­ma­cje sani­tarne itp.74. Te wiel­kie jed­nostki łączono w grupy dywi­zji rezer­wo­wych (GDR), które nie posia­dały jed­nakże żad­nych jed­no­stek kor­pu­śnych75.

Armia fran­cu­ska dys­po­no­wała rów­nież dywi­zjami kawa­le­rii. Skła­dały się one z trzech bry­gad (odpo­wied­nio huza­rów, dra­go­nów i kira­sje­rów76) po dwa pułki (w każ­dym cztery szwa­drony). Oprócz tego znaj­do­wały się w nich pod­od­działy kola­rzy, pio­nie­rów, łącz­no­ści oraz sani­tarne. Wspar­cie ogniowe zapew­niały dwie bate­rie arty­le­rii kon­nej. Do dys­po­zy­cji dowódcy jed­nostki był też klucz samo­lo­tów77.

Uzbro­je­nie

Pod­sta­wową bro­nią fran­cu­skiego pie­chura był kara­bin Lebel wz. 86/93 kali­bru 8 mm, pierw­szy na świe­cie (jako wz. 86) strze­la­jący amu­ni­cją na proch bez­dymny. Zasi­lany był ruro­wym maga­zyn­kiem na osiem naboi scho­wa­nym w łożu pod lufą. Przed walką żoł­nierz mógł przy­go­to­wać dzie­sięć naboi, umiesz­cza­jąc dodat­kowo po jed­nym w dono­śniku i komo­rze nabo­jo­wej. Łado­wa­nie maga­zynka jed­nakże było pro­ce­sem sto­sun­kowo skom­pli­ko­wa­nym i dłu­go­trwa­łym, przez co żoł­nierze uni­kali tego w cza­sie walki i korzy­stali z kara­binu, jak z broni jed­no­strza­ło­wej, każ­do­ra­zowo wkła­da­jąc do niej tylko jeden nabój. Wadą był także brak bez­piecz­nika z praw­dzi­wego zda­rze­nia. Zgro­ma­dzono takie zapasy tej broni, że w chwili wybu­chu wojny w skła­dach mobi­li­za­cyj­nych znaj­do­wało się 2 880 000 kara­binów wz. 86

Uży­wano amu­ni­cji ostro­łu­ko­wej, któ­rej wyso­kie wła­ści­wo­ści bali­styczne współ­grały z dobrymi przy­rzą­dami celow­ni­czymi. Jed­nakże w miarę opróż­nia­nia maga­zynka zmie­niało się nieco wywa­że­nie kara­binu, co utrud­niało pro­wa­dze­nie cel­nego ognia do tego samego celu.

Na kara­bin nakła­dany był bagnet z czwór­gra­nia­stą głow­nią dłu­go­ści 520 mm. Na pierw­szy rzut oka wyglą­dał groź­nie, w prak­tyce jed­nak był nie­po­ręczny oraz czę­sto się łamał. Żoł­nie­rze nazy­wali go piesz­czo­tli­wie „Roza­lią”78.

Fran­cuzi ze względu na liczne obszary pustynne w swo­ich kolo­niach zde­cy­do­wali się na wypo­sa­że­nie swej armii w kara­biny maszy­nowe chło­dzone powie­trzem, a nie wodą. Począt­kowo nie chcieli zaku­pić kon­struk­cji Hotch­kissa, ale skon­stru­owali w pań­stwo­wym arse­nale St. Etienne kara­bin maszy­nowy wz. 07. Broń ta była źle zapro­jek­to­wana – skom­pli­ko­wana i zawodna. Ważyła 25,4 kg, strze­lała poci­skami kali­bru 8 mm, które miały pręd­kość wylo­tową 700 m/s. Jej szyb­ko­strzel­ność teo­re­tyczna to 400 do 600 strz/min, jed­nakże zasi­lana była ze sztyw­nych taśm meta­lo­wych na zale­d­wie 24 lub 30 naboi79. Dopiero w toku dzia­łań wojen­nych zde­cy­do­wali się przy­jąć ckm Hotch­kiss do uzbro­je­nia.

Fran­cuzi skon­stru­owali świetną armatę 75 mm wz. 1897, wypro­du­ko­waną w zakła­dach Schne­idera. Na sta­no­wi­sku bojo­wym ważyła ona 1250 kg, a poci­ski wystrze­li­wała na mak­sy­malną odle­głość 11 200 m. Dłu­gość lufy wyno­siła 2,721 m, co odpo­wia­dało 36 kali­brom. Szyb­ko­strzel­ność teo­re­tyczna wyno­siła aż 25 strza­łów na minutę, jed­nakże dozwa­lano tylko na 12, gdyż w prze­ciw­nym razie można było dopro­wa­dzić do uszko­dze­nia ele­men­tów. Rewo­lu­cyjną czę­ścią tego działa był ole­jowo-powietrzny opo­ro­pow­rot­nik, który miał za zada­nie wyha­mo­wać ener­gię odrzutu po wystrzale, a następ­nie prze­su­nąć lufę na jej nor­malną pozy­cję.

Do armaty 75 mm wz. 97 sto­so­wano amu­ni­cję zespo­loną. Opra­co­wano przy tym różne jej rodzaje – od szrap­nela (zawie­rał 290 lotek) po poci­ski odłam­kowe czy burzące (z opóź­nio­nym zapło­nem), które ważyły 6–7 kg80.

Ze względu na zalety tej armaty, skraj­nie ofen­sywną dok­trynę, kon­ser­wa­tyzm czę­ści woj­sko­wych, biu­ro­kra­cję i prze­py­chanki poli­tyczne Fran­cuzi zanie­dbali roz­wój arty­le­rii cięż­kiej. Zigno­ro­wali przy tym doświad­cze­nia z dru­giej wojny bur­skiej oraz wojny rosyj­sko-japoń­skiej, które jed­no­znacz­nie dowio­dły przy­dat­no­ści tej broni. Jed­nakże w cza­sie manew­rów w kraju nad Sekwaną nie wie­dziano, jak z niej korzy­stać. Jak traf­nie zauwa­żył gene­rał Fréderic Geo­r­ges Herr: naro­dził się dogmat indy­wi­du­al­nej mocy szyb­ko­strzel­nego działa i jako jego bez­po­śred­nie następ­stwo prze­ko­na­nie, że na fron­cie 200 m bate­ria z czte­rech armat 75 mm jest w sta­nie dać wszystko, czego można żądać od arty­le­rii81.

W chwili wybu­chu wojny Fran­cuzi posia­dali 3840 armat 75 mm z zapa­sem 1300 poci­sków na działo, przy czym zakła­dali dzienną pro­duk­cję w licz­bie 13 600 sztuk. Do tego docho­dziło jed­nak tylko 308 dział arty­le­rii cięż­kiej, w tym jedy­nie 104 nowo­cze­sne szyb­ko­strzelne hau­bice 155C wz. 190482. Sfor­mo­wano z nich 20 dywi­zjo­nów przy­dzie­lo­nych do armii (zob. tabela 1.1). Dopiero w toku wojny nastą­piła szybka jej roz­bu­dowa. Przy­kła­dowo armatę ciężką 105 mm skon­stru­owano dzięki umo­wie z rosyj­skimi zakła­dami Puti­łowa, w 1913 roku przy­jęto do uzbro­je­nia armii fran­cu­skiej, ale jej pro­duk­cja nabrała tempa dopiero pod koniec 1914 roku. Z kolei w listo­pa­dzie 1914 roku wzno­wiono także pro­duk­cję armat 155 mm, ozna­cza­nych jako wz. 1877–1914 (lufa działa wz. 1877 na now­szej lawe­cie)83.

Tabela 1.1. Podział arty­le­rii cięż­kiej mię­dzy armie fran­cu­skie 5 sierp­nia 1914 roku

Dywi­zjony arty­le­rii cięż­kiej

Łącz­nie

w tym

hau­bic 155 mm CTR

hau­bic 120 mm C Baquet

armat 120L de Bange

1. Armia

4

2

2

2. Armia

5

2

2

1

3. Armia

5

1

1

3

4. Armia

1

1

5. Armia

5

2

2

1

Razem

20

8

7

5

Źró­dło: AFGG, I/1, s. 592–619.

Fran­cu­skie siły powietrzne na sto­pie poko­jo­wej liczyły: 23 eska­dry armijne, trzy eska­dry kawa­le­rii oraz sek­cję lot­nic­twa arty­le­rii, a także dzie­sięć ste­row­ców. W 1914 roku zmo­bi­li­zo­wano 200 pilo­tów oraz 162 samo­loty, przy czym łącz­nie z maszy­nami rezer­wo­wymi było ich 340. Głów­nym zada­niem maszyn lata­ją­cych miało roz­po­zna­nie. Bom­bar­do­wa­nia były począt­kowo zastrze­żone jedy­nie dla ste­row­ców. Także tu pano­wała spora róż­no­rod­ność pod wzglę­dem typów: dwu­pła­towe „pcha­cze”84 Far­man HF.20, Voisin L; samo­loty ze śmi­głem cią­gną­cym – dwu­pła­towe: Cau­dron G 2 i G 3, Bre­guet U1, Dorand DO 22 oraz jed­no­pła­towe: Blériot XI, Deper­dus­sin TT, Nie­uport IV, Morane-Saul­nier L85.

Tak­tyka

We fran­cu­skim regu­la­mi­nie wyszko­le­nia pie­choty z kwiet­nia 1914 roku stwier­dzano, że zada­nia przy­dzie­lone przez dowódz­two zawsze skła­dają się na wyko­na­nie ataku, a w pew­nych przy­pad­kach, na obro­nie frontu. Przy­po­mi­nano przy tym, że obie te formy walki powinny być pro­wa­dzone do końca, a jeśli to konieczne do cał­ko­wi­tego poświę­ce­nia, a także, iż siły moralne oży­wiają uży­cie środ­ków mate­rial­nych; domi­nują we wszyst­kich decy­zjach dowód­ców i muszą inspi­ro­wać wszyst­kie dzia­ła­nia oddzia­łów. Honor i patrio­tyzm budzą naj­szla­chet­niej­sze odda­nie; dys­cy­plina i soli­dar­ność gwa­ran­tują dzia­ła­nie dowo­dze­nia i zbież­ność wysił­ków; wola zwy­cię­stwa i duch poświę­ce­nia zapew­niają suk­ces86.

Pie­chota jest bro­nią główną. Ona zdo­bywa i utrzy­muje teren. Wyrzuca nie­przy­ja­ciela z jego punk­tów opar­cia […] Pie­chota działa przez ruch i przez ogień. Uwa­żano, że roz­strzy­ga­jący jest ruch naprzód, jed­nakże musi otwo­rzyć mu drogę przy­go­to­wa­nie ogniowe87. Żoł­nie­rze mieli otwie­rać ogień tylko na sku­tecz­nych odle­gło­ściach i w sytu­acji, w któ­rej pie­chota nie mogła się bez tego ruszyć. Natar­cie odbywa się szyb­kimi sko­kami wspie­ra­nymi ogniem arty­le­rii i sąsied­nich oddzia­łów, dopóki jeden nie znaj­dzie się wystar­cza­jąco bli­sko wroga, aby zbli­żyć się do niego do wyko­na­nia ostat­niego skoku z bro­nią białą. Z kolei w zakry­tym tere­nie czy w nocy walka może zostać zre­du­ko­wana do podej­ścia, po któ­rym nastę­puje natych­mia­stowy atak bagne­tem88. Roz­wa­ża­nia na temat roli pie­choty koń­czono stwier­dze­niem, że jej zada­nia dadzą się wyko­nać jedy­nie ogrom­nym kosz­tem ener­gii fizycz­nej i moral­nej oraz krwa­wymi ofia­rami. Z tego względu zada­nie pie­choty na polu bitwy jest naj­bar­dziej chwa­lebne ze wszyst­kich89. Sfor­mu­ło­wa­nia te zatem były bar­dzo zbli­żone do opisu roli pie­choty w regu­la­mi­nie nie­miec­kim, ale na tym podo­bień­stwa się koń­czyły, ponie­waż prak­tyka była różna.

Regu­la­min pie­choty defi­nio­wał rolę ofi­cera w cza­sie walki. Zada­niem jego było zwięk­sza­nie zapału żoł­nie­rzy, uni­ka­nie dla nich zbęd­nego zmę­cze­nia, jed­nak w razie potrzeby miał nie wahać się narzu­cać im wszel­kie poświę­ce­nia konieczne do odnie­sie­nia suk­cesu. Ma obo­wią­zek utrzy­mać, mię­dzy nimi ści­słą dys­cy­plinę i kiedy jest to konieczne wymu­szać ich posłu­szeń­stwo. Od pod­ofi­cera z kolei wyma­gano nie tylko, żeby wspie­rał dowódcę, ale także w razie potrzeby mógł go zastą­pić. O sze­re­go­wym żoł­nie­rzu zaś pisano w regu­la­mi­nie, że musi zaak­cep­to­wać wszel­kie zmę­cze­nie, sta­wić czoło wszyst­kim nie­bez­pie­czeń­stwom, gdyż to jego war­tość osta­tecz­nie roz­strzyga o wyniku walki90.

Gene­rał Herr pisał, że spo­dzie­wano się wojny, która będzie wojną krótką, o szyb­kich prze­su­nię­ciach, w któ­rych manewr ode­gra główną rolę; będzie wojną ruchową. Bitwa będzie głów­nie walką dwóch pie­chot, w któ­rej zwy­cię­stwo zosta­nie po stro­nie licz­niej­szych bata­lio­nów; woj­sko powinno być woj­skiem sta­nów liczeb­nych, a nie woj­skiem sprzętu. Arty­le­ria będzie tylko bro­nią pomoc­ni­czą, z jedy­nym zada­niem wspie­ra­nia natarć pie­choty91.

Według Łuka­sza Przy­były dok­tryna fran­cu­ska opie­rała się wyłącz­nie na dzia­ła­niach ofen­syw­nych przy cał­ko­wi­tej rezy­gna­cji z obrony. Nisko oce­niano siłę ognia nowo­cze­snych broni, prze­ce­nia­jąc jed­no­cze­śnie czyn­nik moralny, który miał być roz­strzy­ga­jący na polu bitwy. Dąże­nie do szyb­kich roz­strzy­gnięć pocią­gnęło za sobą wpraw­dzie sprawny apa­rat mobi­li­za­cyjny oraz wysoki odse­tek pobo­ro­wych, któ­rzy rze­czy­wi­ście odby­wali służbę woj­skową. Nie mniej jed­nak ceną za te poglądy był brak przy­go­to­wa­nia do dłu­giej i wyczer­pu­ją­cej wojny czy wspo­mniane już wcze­śniej zanie­dba­nie roz­woju arty­le­rii cięż­kiej, która była w oce­nach fran­cu­skich zbyt powolna w sto­sunku do pla­no­wa­nego tempa dzia­łań92. Z kolei Douglas Porch nad­mierny kult ofen­sywy przy­pi­suje sła­bo­ści orga­ni­za­cyj­nej oraz mate­ria­ło­wej armii fran­cu­skiej, która dodat­kowo miała jego zda­niem nie posia­dać jed­no­li­tej dok­tryny. Nato­miast mało zde­cy­do­wane dowódz­two powo­do­wało, że ambitni młodsi ofi­ce­ro­wie mogli narzu­cać swoje wizje zwierzch­ni­kom. Dodat­kowo sys­tem szko­le­nia ofi­ce­rów pre­fe­ro­wał szta­bow­ców, któ­rzy czę­sto nie umieli się odna­leźć na polu bitwy93. Warto przy tym pod­kre­ślić, że pogląd, iż armia fran­cu­ska nie posia­dała dok­tryny, poja­wił się w lite­ra­tu­rze przed­miotu znacz­nie wcze­śniej. Pole­mi­zo­wał z nim już Pas­cal-Marie-Henri Lucas94.

Szkoła ofen­sywna powstała pod auspi­cjami gene­rała dywi­zji Fer­di­nanda Focha oraz ppłka Louisa de Grand­ma­ison. Pierw­szy z nich stał na czele Szkoły Wojen­nej, drugi zaś oddziału ope­ra­cyj­nego Sztabu Gene­ral­nego95. Wpa­jali ją na tyle sku­tecz­nie, że fran­cu­scy ofi­ce­ro­wie uwa­żali, że tylko ofen­sywa, cią­gle i zawsze, ofen­sywa do osta­tecz­no­ści, miała być […] wyj­ściem we wszyst­kich wypad­kach. Sku­tek tego był pro­sty – nie uwzględ­niano dosta­tecz­nie skut­ków ognia; uży­wano jesz­cze zbyt gęstych szy­ków, zanie­dby­wano łącz­ność; a wszystko to dla­tego – by móc posu­wać się szybko, gdyż raz wyru­szyw­szy do natar­cia, nie nale­żało przy­pusz­czać zatrzy­ma­nia się po dro­dze96. Nic zatem dziw­nego, że w odczu­ciu Niem­ców wyszko­le­nie strze­lec­kie fran­cu­skiej pie­choty stało nisko, cho­ciaż nie­któ­rzy żoł­nie­rze potra­fili radzić sobie z kara­bi­nem. Chwa­lili pod tym wzglę­dem zwłasz­cza jed­nostki strzel­ców alpej­skich97.

Nic dziw­nego zatem, że prze­po­jona duchem ofen­syw­nym na szcze­blu ope­ra­cyj­nym i tak­tycz­nym armia fran­cu­ska ponio­sła w począt­ko­wym okre­sie wojny ogromne straty. W ich wyniku w roku 1914 roku z sze­re­gów ubyło 492 000 żoł­nie­rzy, w tym 360 000 zabi­tych, zmar­łych z ran i cho­rób oraz zagi­nio­nych98. Jesz­cze więk­sze liczby podaje Douglas Porch – miały wynieść łącz­nie 995 000 ludzi99.

Wielka Bry­ta­nia; Liczeb­ność

Bry­tyj­skie siły zbrojne funk­cjo­no­wały w zupeł­nie inny spo­sób niż armie na kon­ty­nen­cie. Nie było powszech­nego obo­wiązku służby woj­sko­wej, a jedy­nie armia zawo­dowa oparta na zaciągu ochot­ni­czym. Z tego względu Wielka Bry­ta­nia nie dys­po­no­wała milio­nową rze­szą prze­szko­lo­nych rezer­wi­stów. W poniż­szych roz­wa­ża­niach zde­cy­do­wa­łem się pomi­nąć siły for­mo­wane z tubyl­ców w kolo­niach, zwłasz­cza Bry­tyj­ską Armię Indyj­ską (Bri­tish Indian Army), gdyż nie wzięły one udziału w bitwie nad Marną.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Wyko­rzy­stano w pracy przede wszyst­kim Der Welt­krieg 1914 bis 1918, Ber­lin 1925, t. 1, a także Der Welt­krieg 1914 bis 1918, Ber­lin 1926, t. 3; Samej zaś bitwy doty­czy Der Welt­krieg 1914 bis 1918, Ber­lin 1926, t. 4. [wróć]

Wyko­rzy­stano wolu­miny tomu pierw­szego wraz z anek­sami: Les armées françaises dans la Grande guerre, dalej AFGG nr tomu/nr wolu­minu). Bitwy nad Marną doty­czą zaś bez­po­śred­nio: AFGG, I/3, cz. 1, Paris 1931, oraz AFGG I/3, cz. 2, Paris 1932. [wróć]

Warto przy tym dodać, że wolu­miny z załącz­ni­kami (ozna­czane w przy­pi­sach jako Ann) liczą w sumie kilka tysięcy stron! [wróć]

J.E. Edmonds, Mili­tary ope­ra­tions. France and Bel­gium, 1914, t. 1, wyd. 3, Lon­don 1937. [wróć]

I. Senior, Inva­sion 1914. The Sche­lief­fen Plan to the Bat­tle of the Marne, Oxford–New York 2014. [wróć]

H.H. Her­wig, Marne 1914. Eine Schlacht, die die Welt veränderte?, Pader­born 2016. [wróć]

I. Sum­ner, The First Bat­tle on the Marne 1914. The French „miracle” halts the Ger­mans, Oxford 2010. [wróć]

J. Cen­tek, B. Cen­tek, „Samo­bój­stwo Europy” Andrzeja Chwalby. Udana syn­teza Wiel­kiej Wojny?, „Prze­gląd Histo­ryczny”, 2014, nr 4, s. 697–708; J. Cen­tek, Andrzej Chwalba – „Samo­bój­stwo Europy” – recen­zja [online], [dostęp 19.02.2020],Dostępny https://www.youtube.com/watch?v=Q4w8BbMDqtk. [wróć]

K. von Bülow, Mein Bericht zur Mar­ne­schlacht, Ber­lin 1919; A. von Kluck, Der Marsch auf Paris und die Mar­ne­schlacht 1914, Ber­lin 1920; M. von Hau­sen, Erin­ne­run­gen an den Mar­ne­fel­dzug 1914, Leip­zig 1920. [wróć]

C. Man­gin, Préface, [w:] M. von Hau­sen, Souve­nirs de la cam­pa­gne de la Marne en 1914, Paris 1922, s. 7–21. [wróć]

J. French, 1914, wyd. 2, Lon­don 1919. [wróć]

F. Foch, Mémoires pour servir à l’histo­ire de la guerre 1914–1918, t. 1, Paris 1931. [wróć]

J. Gal­lieni, Obrona Paryża, War­szawa 1924. [wróć]

Die Schlach­ten und Gefechte des gros­sen Krie­ges 1914–1918. Quel­len­werk nach den amtli­chen Bez­e­ich­nun­gen zusam­men­ge­stellt vom Gros­sen Gene­ral­stab, Ber­lin 1919, s. 28–30. [wróć]

Mała ency­klo­pe­dia woj­skowa, War­szawa 1970, t. 2, s. 267 nn. [wróć]

J. French, op. cit., s. 137. [wróć]

A. Mom­bauer, The Bat­tle of the Marne. Myths and Reality of Ger­many’s “Fate­ful Bat­tle”, „The Histo­rian”, 2006, nr 4, s. 747. [wróć]

Od tej daty zaczyna się tom fran­cu­skiej histo­rii ofi­cjal­nej poświę­cony tej bitwie. Zob. AFGG I/3, cz. 1, s. IX. [wróć]

Die Schlach­ten und Gefechte…, s. 28–32. [wróć]

cja­reck [J. Cen­tek], Ple­ase help me read short frag­ment of a French docu­ment [online], [w:] A lan­gu­age lear­ners’ forum [dostęp 19.02.2020], Dostępny w World Wide Web: https://forum.lan­gu­age-lear­ners.org/view­to­pic.php?f=17&t=12662. [wróć]

Dla odróż­nie­nia w niniej­szej pracy okre­ślane są one dodat­kowo przy­miot­ni­kiem „bawar­ski” – np. I KA (baw.), choć nie był to ele­ment ofi­cjal­nej nazwy. [wróć]

Der Welt­krieg 1914 bis 1918. Kriegsrüstung und Krieg­swirt­schaft, t. 1, Ber­lin 1930 (dalej cyt. Kriegsrüstung und…), s. 217–219; J.L. Sny­der, The ide­ology of the offen­sive. Mili­tary deci­sion making and the disa­sters of 1914, Ithaca 1989, s. 42; M. Zgór­niak, Tery­to­rium Pol­ski w pla­nach wojen­nych państw cen­tral­nych i Rosji w chwili wybu­chu pierw­szej wojny świa­to­wej – 1914 rok, „Dzieje Naj­now­sze”, 2004, nr 3, s. 22. [wróć]

O. Stein, Ilość czy jakość? Obraz wojny i pro­jekty nie­miec­kich zbro­jeń woj­sko­wych w okre­sie armii maso­wych 1871–1914, „Europa Orien­ta­lis. Stu­dia z Dzie­jów Europy Wschod­niej i Państw Bał­tyc­kich”, 2014, nr 5, s. 10. [wróć]

Hand­buch zur deut­schen Militärgeschichte 1648–1939, cz. V: Von der Entlas­sung Bismarcks bis zum Ende des Ersten Welt­krie­ges (1890––1918), wyd. H. Meier-Welc­ker, W. von Gro­ote, Frank­furt am Main 1968, s. 49–51. [wróć]

D.V.E. Nr. 267: Feld­dienst-Ord­nung, Ber­lin 1908, zał. 1, s. 5; Der Welt­krieg…, t. 1, s. 686. [wróć]

Były to pod­od­działy eli­tar­nej pie­choty, w któ­rych dbano szcze­gól­nie o umie­jęt­no­ści strze­lec­kie. Okre­ślano je ter­mi­nem Jäger (niem. strze­lec, myśliwy), w Kor­pu­sie Gwar­dii był jesz­cze Garde Schützen Bata­il­lon (schütze – niem. strze­lec), jed­nak w 1914 roku niczym się nie róż­niły. Miały one (z wyjąt­kiem bawar­skich) 5. kom­pa­nię wypo­sa­żoną w sześć ckm. W 1913 roku dodano im także kom­pa­nię kola­rzy. Zob. Hand­buch zur deut­schen Militärgeschichte…, cz. V, s. 164. [wróć]

Der Welt­krieg…, t. 1, s. 687. [wróć]

Na sto­pie poko­jo­wej, jak wspo­mniano wcze­śniej, ist­niała jedy­nie Dywi­zja Kawa­le­rii Gwar­dii. Pozo­stałe zaś two­rzono jedy­nie na czas spe­cjal­nych ćwi­czeń (Zob. D.V.E. Nr. 270: Bestim­mun­gen für die größeren Truppenübungen, Ber­lin 1908, s. 15–17). [wróć]

Der Welt­krieg…, t. 1, s. 687. [wróć]

Feld­dienst-Ord­nung, zał. 1, s. 5. [wróć]

Zob. np. H. Cron, Die Orga­ni­sa­tion des deut­schen Heeres im Welt­kriege, Ber­lin 1923, s. 52; Hand­buch zur deut­schen Militärgeschichte…, cz. V, s. 229; J. Cen­tek, Man­fred von Rich­tho­fen i kawa­le­ria nie­miecka w począt­ko­wym okre­sie I wojny świa­to­wej, [w:] Man­fred von Rich­tho­fen (1892–1918) oraz jego pol­scy krewni. W setną rocz­nicę zakoń­cze­nia I wojny świa­to­wej i śmierci Czer­wo­nego Barona, pod red. J. Kuzic­kiego, Rze­szów 2018, s. 71. [wróć]

Einem, Erin­ne­run­gen eines Sol­da­ten 1853–1933, Leip­zig 1933, s. 84. [wróć]

D.V.E. Nr. 240: Schießvorschrift für die Infan­te­rie, Ber­lin 1909, s. 12–17, pkt. 22–27. [wróć]

Bun­de­sar­chiv-Militärarchiv Fre­iburg, RH 12-2/95, von Tay­sen, Ver­wen­dung des Gewehrs 98 im Welt­krieg 1914–18. [wróć]

M. Pró­szyń­ski, Bagnet nie­miecki wz. 1871/84, War­szawa 1990, s. 12 nn. [wróć]

J. Kwa­ci­szew­ski, Ciężki kara­bin maszy­nowy Maxim 08, Toruń 1925, s. 5 nn. [wróć]

D.V.E. Nr. 130: Exe­rzier-Regle­ment für die Infan­te­rie, cz. IV, Ber­lin 1911, s. 35 nn, pkt. 618–621. [wróć]

Kriegsrüstung und…, s. 234–237; W. Balck, Roz­wój tak­tyki w ciągu Wiel­kiej Wojny, War­szawa 2012, wyd. 2, s. 17. [wróć]

Einem, op. cit., s. 87. [wróć]

Kriegsrüstung und…, s. 247 nn. [wróć]

Einem, op. cit., s. 87. [wróć]

Kriegsrüstung und…, s. 250; O. Grün, Die Artil­le­rie, [w:] G. Wetzell, Die Deut­sche Wehr­macht 1914–1939. Rückblick u. Aus­blick, Ber­lin 1939, s. 211. [wróć]

Działo to raz jest nazy­wane hau­bicą, raz moź­dzie­rzem. Zwo­len­nicy obu roz­wią­zań mają na to swoje argu­menty. Zali­czam się do tych pierw­szych. Podob­nie sprawy mają się w przy­padku słyn­nej „Gru­bej Berty”. [wróć]

Einem, op. cit., s. 88. [wróć]

Kriegsrüstung und…, s. 248 nn; O. Grün, op. cit., s. 211. [wróć]

S. Pataj, Arty­le­ria lądowa 1871–1970, War­szawa 1975, s. 214, 218, Kriegsrüstung und…, s. 250 nn. [wróć]

F.G. Herr, Arty­le­ria. Jaka była, jaka jest i jaka powinna być, wyd. 2, War­szawa 2013, s. 28. [wróć]

Kriegsrüstung und…, s. 252. [wróć]

Einem, op. cit., s. 88. [wróć]

Kriegsrüstung und…, s. 253–256. [wróć]

Einem, op. cit., s. 86. [wróć]

Der Welt­krieg…, t. 9, Ber­lin 1933, s. zał. 3; por. F.G. Herr, op. cit., s. 29, przyp. 36. [wróć]

Der Welt­krieg…, t. 9, zał. 3. [wróć]

M. Bow­den, The Great War’s Finest. An ope­ra­tio­nal History of the Ger­man Air Service, t. 1, b.m.w., 2017, s. 8–41, 359. [wróć]

D.V.E. Nr. 130: Exe­rzier-Regle­ment für die Infan­te­rie vom 29. Mai 1906, Ber­lin b.d., s. 81 nn., pkt 266. [wróć]

Ibi­dem, s. 78–81. [wróć]

Ibi­dem, s. 95, pkt 324. [wróć]

D.V.E. Nr. 414: Exe­rzier-Regle­ment für die Fel­dar­til­le­rie: (Ex. R.f.d.Fa.), Ber­lin 1907, s. 165, pkt 363 nn. [wróć]

D.V.E. Nr. 200: Exe­rzier-Regle­ment für die Fußartillerie (Ex. R.f.d.Fßa.), Ber­lin 1908, s. 110 nn., pkt. 353–357. [wróć]

Ibi­dem, s. 111, pkt 358 (brzmie­nie wg „Änderung B”). [wróć]

D.V.E. Nr. 367: Exe­rzier-Regle­ment für die Kaval­le­rie (Ex. R.f.d.K.)., München 1909, s. 134, pkt 389 nn. [wróć]

Ibi­dem, s. 149, pkt 452. [wróć]

Ibi­dem, s. 149, pkt 451. [wróć]

Feld­dienst-Ord­nung…, s. 41 nn., pkt 133. [wróć]

Ł. Przy­było, Dok­tryny wojenne. Histo­ria i ocena, War­szawa 2018, s. 85. [wróć]

Ibi­dem. [wróć]

S. Leisten­sch­ne­ider, Auftrag­stak­tik im preußisch-deut­schen Heer 1871 bis 1914, Ham­burg 2002, s. 137. [wróć]

Ibi­dem, s. 136 nn. [wróć]

J.L. Sny­der, op. cit., s. 42 nn.; O. Stein, op. cit., s. 9. [wróć]

J.-B. Duro­selle, Wielka wojna Fran­cu­zów 1914–1918, War­szawa 2006, s. 65. [wróć]

J.L. Sny­der, op. cit., s. 42. [wróć]

Hand­buch zur deut­schen Militärgeschichte…, cz. V, s. 41. [wróć]

Der Welt­krieg…, t. 1, s. 690 nn. [wróć]

Ibi­dem, s. 691. [wróć]

AFGG, X/1, Paris 1923, s. 597–605. [wróć]

W począt­ko­wym okre­sie wojny wciąż nosili jesz­cze meta­lowe hełmy oraz zbroje, co było wów­czas już zupeł­nym prze­żyt­kiem. [wróć]

Ibi­dem. [wróć]

M. Pró­szyń­ski, Bagnet fran­cu­ski wz. 1886 do kara­binu Lebel, War­szawa 1991, s. 3 nn; A. Kon­stan­kie­wicz, Broń strze­lecka woj­ska pol­skiego: 1918–1939, War­szawa 1986, s. 64–66. [wróć]

J.H. Wil­l­banks, Machine guns. An illu­stra­ted history of their impact, Santa Bar­bara 2004, s. 166. [wróć]

P.H.S.I. Alvin, F. d’André, Les Canons de la vic­to­ire. 7e édition du Manuel d’artil­le­rie lourde, revue et considérablement augmentée, Paris-Limo­gnes-Nancy 1923, 7. wyd. 7, s. 39–76; K. Szcze­głow, 75 mm armata wz. 1897, War­szawa 1988. [wróć]

F.G. Herr, op. cit., s. 23. [wróć]

P.H.S.I. Alvin i F. d’André, op. cit., s. 1; D. Porch, The march to the Marne. The French army 1871–1914, Cam­bridge–Lon­don–New York 1981, s. 232–245. [wróć]

P.H.S.I. Alvin i F. d’André, op. cit., s. 111, 149. [wróć]

Posia­dały kra­tow­ni­cowy kadłub i umiesz­czone za kabiną śmi­gło pcha­jące. [wróć]

AFGG I/1, wyd. 2, Paryż 1936, s. 520; D. Méchin, 1914 de la bata­ille de la Marne á guerre des tranchées, „Bat­tles Aériennes”, 2014, nr 3, pas­sim. [wróć]

Règlement de mano­eu­vre d’infan­te­rie du 20 avril 1914, Paris 1915, s. 123 nn., pkt 298 nn. [wróć]

Ibi­dem, s. 124, pkt 300. [wróć]

Ibi­dem. [wróć]

Ibi­dem, s. 125, pkt 300. [wróć]

Ibi­dem, s. 124, pkt 299. [wróć]

F.G. Herr, op. cit., s. 23. [wróć]

Sze­rzej zob. Ł. Przy­było, op. cit., s. 77. [wróć]

D. Porch, op. cit., s. 214–221. [wróć]

P.-M.-H. Lucas, Roz­wój myśli tak­tycz­nej we Fran­cji i w Niem­czech pod­czas wojny 1914–1918 r., wyd. 2, War­szawa 2013, s. 14 nn. [wróć]

Ł. Przy­było, Dok­tryny wojenne: histo­ria i ocena, War­szawa 2018, s. 76. [wróć]

P.-M.-H. Lucas, op. cit., s. 16. [wróć]

Ströhlin, Die Kamp­fwe­ise unse­rer Feinde, wyd. 3, Ber­lin 1916, s. 1–3. [wróć]

J.-B. Duro­selle, op. cit., s. 107. [wróć]

D. Porch, op. cit., s. 213. [wróć]