Malwina i Krzysiek - w dialogu - Michalina Chwalisz - ebook

Malwina i Krzysiek - w dialogu ebook

Michalina Chwalisz

3,0

Opis

Co siedzi w głowie współczesnych polskich licealistów?
Jak się żyje w tym dziwnym okresie między dzieciństwem a dorosłością?

W codziennych rozmowach kuzynów Malwiny i Krzyśka przewijają się tematy od polityki po uzależnienie od gumy do żucia. Żart często okazuje się najlepszą reakcją na problemy, a nikogo się tak dobrze nie ripostuje jak własnych bliskich.
Czytając „Malwina i Krzysiek – w dialogu”, przypomnicie sobie nagłówki gazet, lektury maturalne a także odwiedzicie kilka miejsc w Warszawie i nie tylko.

„Malwina i Krzysiek – w dialogu” to lekka, przyjemna i bardzo optymistyczna opowieść, skłaniająca do wielu refleksji. Z niezwykłą wnikliwością opowiada o codzienności nastolatków, pokazując ich wszelkie boleści i troski. Bez dwóch zdań jest to jedna z tych książek, które przywracają dobry nastrój i wywołują uśmiech na twarzy. Polecam z całego serca!
Adriana Rak – blog „Tajemnicze książki”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 53

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (3 oceny)
0
2
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Copyright © by Michalina ChwaliszWydawnictwo WasPos, 2018All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania orazudostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwapod groźbą odpowiedzialności karnej.

RedakcjaAngela Dłubak

KorektaMałgorzata IgrasAdriana Rak

Projekt okładkiMagdalena Zielińska

Skład i łamanieWydawnictwo WasPos

Wydanie IISBN 978-83-66070-38-7

Wydawnictwo WasPosWarszawa, tel. 517-315-854,www.waspos.pl, [email protected] w drukarniTotem.com.pl

Honorowe krwiodawstwo

– Zostanę Honorowym Krwiodawcą – wypaliła nagle Malwina, podnosząc wzrok znad kubka zkawą.

Siedzieliw Starbucksie przy rondzie ONZ od dobrych dwóch godzin, a wzmocniona latte, w przeciwieństwie do entuzjazmu dziewczyny, zdążyła już dawnoostygnąć.

– Do tego chyba trzeba mieć osiemnastkę? – bardziej stwierdził niż zapytał Krzysiek. Nie chciał od razu zniechęcać dziewczyny, ale znał swoją kuzynkę na tyle długo, że przywyknął do jej chaotycznychpomysłów.

– No trzeba, trzeba, ale przeżyję jakoś te półtora roku. Będę gromadzić czerwone krwinki – Malwina wypięła dumnie biust okryty farbowaną chustą. – Zresztą nie wiesz jeszcze najlepszego, więc nie przerywaj. Najlepsze jest to, że można zadarmo...

– ... jeździć komunikacją miejską? – Krzysiek nie wytrzymał. Przygody związane z Zarządem Transportu Miejskiego były stałym elementem ich rozmów i łatwo można było zgadnąć, że w którymś momencie temat zejdzie na cenybiletów.

– Nienawidzę cię, wiesz? Zawsze musisz zniszczyć mi puentę. Ale czy to nie cudowne? Jak nie będę miała kasy albo nie będę chciała robić prawa jazdy, to takim prostym sposobem wszystkie przejazdy mam za darmo. Na dodatek przed oddaniem krwi robią ci większość badań, za które u lekarza poszłoby trochę kasy. Jakby co wykryją HIV-a, żółtaczkę...

– Nie masz jeszcze chłopaka, a już się martwisz HIV-em? Ładnie, na kogo cię wychowałem? – Kuzyn udawał zgorszonego, jednak widząc, że Malwina robi się czerwona, szybko się zreflektował. – To ile tej krwi możnaoddać?

– Około pół litra naraz. Później trzeba zrobić minimum trzy miesiące przerwy, chyba że oddajesz płytki krwi, to wystarczą dwa tygodnie. Żeby zostać Honorowym Krwiodawcą, musisz oddać w sumie siedemnaście litrów.

– Siedemnaście litrów? Boże święty! Przecież człowiek ma chyba w sobie pięć...? Skąd tylekrwi?

– Nasz organizm szybko się regeneruje. Ta krew się jakoś odtwarza... – Kuzynka gestykulowała zajadle, starając się przywołać wszystkie informacje z dziedziny biologii, jakie pamiętała jako ambitna uczennica klasy humanistycznej. Efekt chyba nie przekonał Krzyśka. Chłopak nienawidził lekarzy. Nienawidził igieł. Szczerze powiedziawszy, wizja wylewania z siebie wiader krwi w celu jeżdżenia za darmo jakimś zatęchłym autobusem wydawała mu się małokusząca.

– Noi dostajesz osiem czekolad – Malwina triumfalnie klasnęła wręce.

To już brzmiało lepiej. Czekoladę można uznać za dobrą motywację.

– Wystarczy pojechać do dziadków na święta, żeby napchać się słodyczami – wzruszył ramionami. – Czyli na osiemnastkę planujesz wielki tatuaż na plecach i konsumpcję ośmiuczekolad?

– Nie do końca. Osób z tatuażami nie biorą. Za łatwo o zakażenie, nie chcą ryzykować. Także dziary póki co odpuszczam.

– Zawsze możesz zrobić je na starość. Skóra trochę ci obwiśnie, ale będziesz niezłą punkową babcią – doradził niezbyt taktownie Krzysztof. Malwina zmarszczyłanos.

– Pomyślmy, ile by to zajęło... Czekaj – dziewczyna włączyła funkcję kalkulatora w komórce i zamyśliła się. – Siedemnaście litrów podzielić na pół, podzielić na trzy miesiące... Dziesięć? To lata czy miesiące? Jakoś dużo – zmartwiłasię.

– Chyba razy trzy miesiące, a nie podzielić. A podziel to przez dwanaście miesięcy – przewrócił oczami Krzysiek. Gdy w swoim liceum miał do czynienia z dziewczynami tak opornymi na przedmioty ścisłe jak Malwina, strasznie się irytował. Jednak dyskusje z kuzynką bardziej bawiły go irozczulały.

– Wychodzi osiem lat. To będę już stara, masakra. Za stara na tatuaż. I załatwię to do dwudziestego szóstego roku życia, jeśli będę cały czas zdrowa. Sama nie wiem. Chyba potrzebuję następnejkawy.

Krzysiek uznał temat Honorowego Krwiodawstwa za chwilowozamknięty.

Singin in the Rain

– No to powiedz mi... Kim chciałbyś zostać w przyszłości? – Malwina przykleiła twarz do szyby baru Loving Hut i patrzyła na deszcz zalewający miarowo schody stacji Metra Politechnika. Była już trochę zmęczona, ale to ona wymyśliła comiesięczną ankietę pod uroczym tytułem „Poznajmy się lepiej” i nie miała zamiaru się poddawać. Zwłaszcza, że było to dopiero drugie spotkanie z tej serii, a przygotowała w sumie pięćdziesiąt czterypytania.

Krzysiek skończył właśnie żuć ostatnią sajgonkę. Zadowolony, odchylił się na krześle i poklepał po brzuchu. Chętnie zająłby się teraz tylko i wyłącznie trawieniem, ale dobre przygotowanie Malwiny zbiło go z tropu. Posiłek popił wodą gazowaną i popadł wzadumę.

Co jej powiedział do tej pory? W metrze dowiedziała się, że jego jedynym nałogiem są różowe orbitki. Kiedy płacił Wietnamczykowi za jedzenie, wyznał, że podrabiane adidasy kupuje zawsze w Hali Banacha. Wychodząc do toalety usłyszała, że chciałby nie być poważnym człowiekiem, ale nie potrafi. Może tyle wystarczy? To i tak największa ilość zwierzeń, jaką z siebie wykrzesał przez ostatnie osiemnaście lat.

– That’s a hard one – mruknął. – Bez przesady, to akurat wiesz. Będę ratował ludzkie życia, jak mój tatuś. Albo odziedziczę po mamusi kancelarię adwokacką – zaśmiał sięgorzko.

Kuzynka popatrzyła na niego ze współczuciem. Racja, to pytanie było niezbyt trafione, zwłaszcza dla osoby w klasie maturalnej, bombardowanej zagadnieniem swojej przyszłości kilka razydziennie.

– Sorry, nie pomyślałam – powiedziała. – Chyba nie będę cię już męczyć. Wiesz, kim ja chcę dziś być? Tak cudownie leje, że wyszłabym i zaśpiewała „Singin’ in the Rain”. I do tego piękne stepowanie. Studenci z Politechniki by oniemieli. Szkoda, że założyłamtrampki.

Krzysiek pokiwał głową. Niewątpił.

Gdyby Malwina miała ciut więcej energii, na sto procent zaczęłabystepować.

– Chcesz coś jeszcze? – Machnął ręką w stronęmenu.

– Dzięki, nie. Wiem, że masz dużo kieszonkowego, żeby mnie rozpieszczać, ale przez nasze gastronomiczne obrady muszę kupować coraz większe ciuchy. Idziemy. – Kuzynka już stała, podciągając getry na swoich umięśnionych łydkach. – Muszę kupić kątomierz, pamiętaj.

– Zupełnie zmokniemy – stwierdziłKrzysiek.

– Właśnie taki miałam zamiar. Dlatego nigdy nie biorę ze sobą parasola. Uwielbiam, jak mascara spływa mi popoliczkach.

Po powrocie do domu Krzysiek włączył laptopa i wpisał słowo „maskara” w wyszukiwarkę Google.

Podryw na Ukrainę

Wrzesień to idealna pora na licealne imprezy. Jedyny miesiąc w roku, oddzielający nieludzkie upały od przenikliwego chłodu i wakacyjne rozleniwienie od wykańczającego reżimu naukowego. Malwina, z racji trafienia do nowej szkoły, starała się bywać na wszystkich domówkach i urodzinach. Równie chętnie chodziła na wielogodzinne posiedzenia pod Poniatem, gdzie korzystała z ostatnich promieni letniego słońca. Tym razem z powodu niepogody znajdowała się z w mieszkaniu Beaty, znanej jakoBecia.

– Jak się bawisz? – Malwina przysiadła na skórzanej kanapie obok Krzyśka, który rozsiadł się tam z butelką piwa. Nie pił alkoholu, ale na imprezach zawsze kręcił się z czymś wysokoprocentowym w ręce, żeby sprawiać bardziej luzackiewrażenie.

– Dobrze, świetnie – Krzysiek chrupał czipsy i rozglądał się po pokoju. – Właśnie rozmawiałem z jakąś dziewczyną. Olga. Sympatyczna i niebrzydka. Tylko chyba popiła za dużo, bo poszła do łazienki trochę opróżnićżołądek.

– Fajnie. A o czym gadaliście? – Malwina uniosłabrwi.

Kuzyn odkaszlnął i zrobił sięczerwony.

– O sytuacji naUkrainie.

– Bosko. Umiesz uwieść dziewczynę – Malwina wybuchnęłaśmiechem.

Krzysiek nieodpowiedział.

Polityka go zupełnie nie interesowała, ale rzucił pierwszą rzeczą, jaka przyszła mu do głowy. Mimo to liczył, że rudowłosa Olga nie podsumowała go w myślach tak ironicznie jak Malwina. Wydawała się całkiem zainteresowana jego bełkotem. W sumie mógł udawać, że też jestpijany.

– Zauważ, że sama mnie zaciągasz na te humanistyczne imprezy. A później się nabijasz. Przecież ja nikogo tu nieznam.

– Ja też nie – wzruszyła ramionami Malwina. – Jestem w tej klasie dopiero trzy tygodnie. Ale Olga jest milutka. Dużo się uczy, więc w weekendy musi sobie odreagować. I nie ma chłopaka – dziewczyna mrugnęła konspiracyjnie i zaczęła szukać papierosów w torebce. Gdy tylko wygrzebała paczkę czerwonych Malboro, zleciało się około ośmiu nałogowców spragnionych tytoniu. Malwina hojnie rozdzielała szlugi międzyznajomych.

– Widzisz, do mnie ludzie sami lgną – uśmiechnęła się zalotnie i, prowadzona za rękę przez jakiegoś rozczochranego blondyna, zniknęła w drugimpokoju.

Krzysiek został na kanapie. Próbował podrygiwać w rytm dubstepowej rąbanki sączącej się z głośników laptopa. Zauważył Olgę wychodzącą chwiejnym krokiem z toalety. Zrobił jej miejsce i nalał soku pomarańczowego do dwóch plastikowych kubeczków. Do rana jeszczedaleko.

Zjadanie muchomorów

– Natychmiast się tłumacz. W ogóle nie chcę słuchać takich rzeczy, ale za późno, bo już powiedziałaś. Chociaż udawaj, że masz wyrzuty sumienia! – Krzysiek był wściekły, rzucał urywane zdania i miętosił w rękach swój bilet dobowy.

Nie poszli nawet do żadnej kawiarni z tego wszystkiego, siedzieli na brudnej ławce przy przystanku na Placu Bankowym. Niebo było zachmurzone, wiał chyba jakiś halny czy inny pasat. Malwina, ubrana w letnią sukienkę w różyczki, skuliła się i objęła rękami kolana. W normalny dzień Krzysiek od razu zaproponowałby jej swój sweter, ale dzisiaj patrzył tylko tępo na podświetlone logo Pizza Hut po drugiej stronieulicy.

– No więc... – zaczęła Malwina („Nie zaczyna się zdania od więc!” – usłyszała w głowie skrzekliwy głos polonistki) – Była impreza. Osiemnastka siostry Tomka. Dobrze się bawiłam. Nie myśl, że jakaś mordownia, bardzo kulturalnie, muzyka elektroniczna i białe wino. Grzesiek, ten kudłaty blondyn, który podrywał mnie u Beci, przyniósł sprawdzonytowar...

– Sprawdzony towar! – wykrzyknął Krzysiek, łapiąc się za głowę. – Mówisz już jak rasowa dilerka! Pijesz przy mnie – okej. Palisz – w porządku. Ale nie dam ci się kompletnie stoczyć. To co dalej? Ciąża? Prostytucja? Zjadaniemuchomorów?

– Zjadanie muchomorów? O czym ty chrzanisz? – Teraz Malwina była równie wkurzona. Zmarzła, chciała pogadać, a kuzyn wariował. – To, że ty jesteś jakimś cholernym ascetą nie oznacza, że ja teżmuszę.

– I co ja mam zrobić z taką informacją? Powinienem powiedzieć swoim rodzicom. Powinienem powiedzieć twojej matce. – Krzysiek już nie siedział, tylko chodził w tą i z