2,80 zł
Lupo to postać autentyczna, a wszystkie opisane wydarzenia faktycznie miały miejsce. Lupo — owczarek niemiecki długowłosy przyszedł na świat w Tomicach w dniu 17 marca 2011 r. Mamą jego jest suczka Nelly. Ojciec choć podobno champion z medalami widziany był tylko na zdjęciu. Do swojej ludzkiej rodziny przybył 30 kwietnia 2011 r.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 22
© Katarzyna J. Fidyt, 2016
Lupo to postać autentyczna, a wszystkie opisane wydarzenia faktycznie miały miejsce. Lupo — owczarek niemiecki długowłosy przyszedł na świat w Tomicach w dniu 17 marca 2011 r. Mamą jego jest suczka Nelly. Ojciec choć podobno champion z medalami widziany był tylko na zdjęciu. Do swojej ludzkiej rodziny przybył 30 kwietnia 2011 r.
ISBN 978-83-8104-179-9
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Moje pojawienie się w domu z ogródkiem poprzedziło pewne smutne wydarzenie. Otóż po niemal 13 przeżytych latach i dość długiej chorobie odszedł mój poprzednik, też owczarek niemiecki, ale krótkowłosy — Fax. Jego śmierć, choć była nieunikniona, bardzo zaskoczyła przede wszystkim pańcię. Jej rozpacz była wielka, choć Faxa znała krótko — niespełna trzy lata. Jednak to ona się nim opiekowała w chorobie, pielęgnowała go, leczyła, karmiła, a nawet operowała, dając mu trzy miesiące „drugiego życia”.
Gdy umarł, ogarnęła ją czarna rozpacz. Sam pochówek na działce jej rodziców był bardzo trudnym momentem. Ludzie zaczepiali ją na ulicy i pytali, co jej jest i czy mogą jakoś pomóc.
Lekarstwo znalazł pańcio. Zaczął się rozglądać za hodowlą i tak trafił do właścicieli mojej mamy — Nelly. Byłem jednak jeszcze za mały, by mogli mnie odwiedzić.
Urodziłem się dwa dni po odejściu Faxa i chyba to on mnie przysłał. Swoich nowych państwa poznałem, gdy miałem sześć dni. Od tego dnia aż do chwili, gdy mnie zabrali w wieku sześciu tygodni, odwiedzali mnie u mamy w każdy weekend. Obserwowali, jak rosnę, jak się zmieniam, jak bawię z rodzeństwem, jak się nami opiekują starzy właściciele.
Przyszedł w końcu dzień rozstania z dotychczasowym domem. Właściciele mamy powiedzieli, że moi państwo mają wybrać pieska. Wtedy stało się coś dziwnego, a niejako oczywistego. Sam podszedłem do pańcia i położyłem się na jego butach. Wtedy pańcia wzięła mnie na ręce i już po chwili spokojnie w nich zasnąłem. Wszystko było jasne. Po dwóch godzinach siedziałem już z nimi w aucie i jechałem do nowego domu.
Tak rozpoczyna się historia moich przygód, wcześniej opisywana w felietonach na Facebooku, a obecnie wydana w wersji papierowej. Zapraszam do lektury. Usiądźcie wygodnie w fotelu. Zapalcie małą, boczną lampkę. Na stoliku połóżcie szklankę z herbatą lub kieliszek wina, na kolanach głaszczcie swojego pupila i zanurzajcie się w tekście.
Lupo