Kwakrzy - John Foxe - ebook

Kwakrzy ebook

John Foxe

0,0
20,19 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Księga męczenników Foxe’a” to działo życia historyka i reformatora protestanckiego, Johna Foxe’a. Dzieło to traktuje głównie o prześladowaniu protestantów. Choć powstało w XVI w., czyta się je bezproblemowo. Prezentowany fragment dotyczy kwakrów- sekty chrześcijańskiej, zwanej również „Towarzystwem Przyjaciół”. Książka stanowi fragment „Słynnych reformatorów, którzy zmienili oblicze religii”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 32

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



John Foxe

Kwakrzy

TłumaczAleksandra Liszka

© John Foxe, 2020

© Aleksandra Liszka, tłumaczenie, 2020

„Księga męczenników Foxe’a” to działo życia historyka i reformatora protestanckiego, Johna Foxe’a. Dzieło to traktuje głównie o prześladowaniu protestantów. Choć powstało w XVI w., czyta się je bezproblemowo. Prezentowany fragment dotyczy kwakrów- sekty chrześcijańskiej, zwanej również „Towarzystwem Przyjaciół”. Książka stanowi fragment „Słynnych reformatorów, którzy zmienili oblicze religii”.

ISBN 978-83-8221-190-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Narodziny religii kwakierskiej

Rozwój, prześladowania i cierpienia kwakrów

Rys

1. William Penn; podobizna nieznanego autorstwa

Patrząc na ludzi z perspektywy historycznej, musimy wykazać się dużą delikatnością. Temu, że kwakrzy różnią się od protestantów w ważnych sprawach, związanych z religią, nie można zaprzeczyć. Mimo tego, że są odszczepieńcami względem protestantów, traktujemy ich z dużą tolerancją. Nie jest naszą sprawą zastanawianie się, czy podobne do tych, jakie wyznają kwakrzy, istniały w czasach pierwszego chrześcijaństwa. Być może -w pewnych aspektach- nie mają z nimi związku, ale pisać musimy o tym, co znamy; nie zaś tym, czego się domyślamy. To, że poglądy kwakrów traktowane były przez część pisarzy z wielką pogardą, nie ulega wątpliwości; a to, że nie zasługują na to, by odnosić się doń w ten sposób, jest równie pewne. Nazwa kwakrzy nadana im została jako wyrzut; a wzięła się z tego, że kiedy głosili, ich ciałem targały konwulsje[1], które sami odbierali jako oznakę bożego namaszczenia. Dociekanie, czy to, czy poglądy owej grupy są zgodne z ewangelią, nie jest naszym obecnym zadaniem; niemniej jest jasne, że ich pierwszy przywódca był człowiekiem o nieznanym pochodzeniu.

Swoją pierwszą pracę podjął w Leicestershire, około roku 1624. Mówiąc o tym człowieku, moje własne odczucia wobec niego zmuszony jestem odziać w historyczne szaty i dołączyć ów opis do tego, który pozostawiło samo Towarzystwo Przyjaciół[2]. W ten sposób będę w stanie wyczerpać ów temat.

Rodzice Grzegorza Foxe[3] byli ludźmi uczciwymi i szanowanymi, i wychowali go w religii ich kraju. Foxe był od dzieciństwa człowiekiem religijnym; cichy, pełen solidności i zdolności do obserwacji, która była czymś niezwykłym w jego wieku. Miał ponadto duże duchowe rozeznanie. Wychowywano go na zarządcę majątku; miał zajmować się sprawami wsi. Czymś, co podobało mu się szczególnie, było samotnicze zajęcie pasterza. Pasowało ono w szczególny sposób do jego umysłowości; dobrze współgrało z jego niewinnością i samotniczymi skłonnościami; stanowiło także symboliczną zapowiedź jego późniejszej służby.

W roku 1646. całkowicie porzucił Kościół narodowy, w tradycji którego się wychował. Rok 1647. upłynął pod znakiem pielgrzymki do Derbyshare i Nottinghamshire. Celem było nie odwiedzenie konkretnych miejsc, ale samotne, nieco bezcelowe błądzenie po miastach i wsiach, do których akurat zaniosły go nogi. Dużo pościł -donosił Swell- i wędrował często wmiejscach odludnych: jedyną jego towarzyszką była Biblia. Odwiedzał największych pustelników najbardziej religijnych ludzi z tych stron.-obwieszcza Penn. Niektórzy spośród nich, zupełnie jak dawniej Zachariasz,Anna i Symeon, dzień i noc czekali na to, aż Bóg pocieszy Izrael. Do owych ludzi był posłany i takich szukał w krajach sąsiednich. Przebywał pośródnich do czasu, w którym Bóg dał mu obowiązki ważniejsze, do których musiał dojrzeć. W owym czasie -przykładnie cichy- nauczał, próbując wyleczyć ich z samolubnych ambicji; składając świadectwo i rozprawiając na temat Chrystusa, który jest w nas i zachęcając, by czekali cierpliwie i wskutek tego byli w stanie poczuć moc bożą i by ona mogła rozgorzeć w ich sercach. By ich wiedza na temat Boga mogła stać się mocą nieskończonego życia, które można znaleźć w świetle, które objawiło się w postaci człowieka, ponieważ Słowo było życiem i owo życie jest światłością, zesłaną ludziom. Życie w Słowie; światło w człowieku; i życie, które również w człowieku się znajduje, jeśli tylko jest on mu posłuszny. Dzieci światła żyją życiem Słowa, przez które Słowo łączy ich znowu z Bogiem. Jest to właśnie nowe narodzenie[4], bez którego nikt nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Każdy, który doń wchodzi, jest większy od Jana Chrzciciela[5], ponieważ jego czasy były czasem, w którym kończył się tradycyjny legalizm, a sam Jan był człowiekiem, który zapowiadał czasy ewangelii, czyli czas Królestwa. W stronach tych odbyło się kilka zebrań. W ten sposób minęło parę lat.

W roku 1652. miał objawienie wielkiej pracy, jaką Bóg podejmuje naziemi. Jego zadaniem było rozpoczęcie publicznej działalności, która by ową pracę otwierała. Został skierowany na północ i w każdym miejscu, na które przybył- jeśli nie przed samym przybyciem, wiedział, jakie Bóg wyznacza mu zadanie. Bóg był tym, który go prowadził. Wielu ludzi nawrócił na swewierzenia, i wielu pobożnych ludzi dołączyło doń, by wspólnie oddać się powierzonej mu przez Boga pracy. Ludzie ci szczególnie często odwiedzali zgromadzenia publiczne, by uczyć, gromić i dodawać odwagi ludziom.

Czasem można było ich widzieć na rynkach; festynach, na ulicach i przy drogach, jak wzywali