Krucjaty a sprawa polska - Bartosz Ćwir - ebook + książka

Krucjaty a sprawa polska ebook

Ćwir Bartosz

4,0

Opis

O czym jest niniejsza książka skoro udział Polski w krucjatach był co najwyżej symboliczny. Faktycznie: rycerstwo Korony niewiele wniosło w obronę Półwyspu Iberyjskiego czy Królestwa Jerozolimskiego. Czy na tej podstawie można jednak stwierdzić, że Polacy byli niechętni wobec idei wypraw krzyżowych lub nawet przejawiali wobec niej swego rodzaju wrogość? Czy słowa księcia Leszka Białego, który w niezwykle cwany sposób miał „wykręcić się” od udziału w wyprawach krzyżowych, argumentując to tym, że w Ziemi Świętej nie ma przecież piwa „i żyć przeto tam nie można” były rzeczywistym powodem? A może były jeszcze inne, bardziej praktyczne powody?

Zaprezentowany w niniejszej książce punkt widzenia może różnić się od punktu widzenia przyjmowanego przez większość polskich publikacji właśnie ze względu na zastosowanie takich, a nie innych priorytetów. Myślę, w każdym razie, że takie postawienie sprawy może być dla polskiego czytelnika naprawdę ciekawym eksperymentem. Zapraszam do lektury!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 258

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Co­py­ri­ght to this edi­tion © by Wy­daw­nic­two Pro­hi­bi­ta

ISBN:978-83-65546-79-1

Przy­go­to­wa­nie map:Bar­tosz Ćwir

Kon­cep­cja ar­ty­stycz­na okład­ki:Piotr To­bo­ła-Per­t­kie­wicz

Przy­go­to­wa­nie okład­ki do dru­ku:Ma­ciej Ha­ra­basz

Re­dak­cja i ko­rek­ta:Anna Olech­no

Na okład­ce wy­ko­rzy­sta­no ob­raz Jana Ma­tej­ki „Wła­dy­sław Ja­gie­łło z Wi­tol­dem mo­dlący się przed bi­twą pod Grun­wal­dem”.

Wy­daw­ca:Wy­daw­nic­two PRO­HI­BI­TAPa­weł To­bo­ła-Per­t­kie­wiczwww.pro­hi­bi­ta.plwy­daw­nic­two@pro­hi­bi­ta.plTel: 22 425 66 68fa­ce­bo­ok.com/Wy­daw­nic­two­Pro­hi­bi­tawww.youtu­be.com/c/Wy­daw­nic­two­Pro­hi­bi­taul. Dy­miń­ska 401-519 War­sza­wa

Wy­da­nie tej ksi­ąż­ki,po­dob­nie jak in­nych pro­jek­tów wy­daw­nic­twa Pro­hi­bi­ta, NIE zo­sta­ło sfi­nan­so­wa­ne z pie­nię­dzy po­dat­ni­ków.

Sprze­daż ksi­ąż­ki w in­ter­ne­cie:

Wstęp

Przy­znam szcze­rzę, że na­praw­dę dłu­go za­sta­na­wia­łem się nad tym, czy jest w ogó­le sens pi­sać ni­niej­szą ksi­ążkę, zaś moje wąt­pli­wo­ści nie wi­ąza­ły się tyl­ko i wy­łącz­nie z fak­tem, że o pol­skich krzy­żow­cach po­wsta­ło na prze­strze­ni lat ca­łkiem spo­ro in­te­re­su­jących pu­bli­ka­cji (choć trze­ba przy­znać, iż wie­le z nich daw­no się już ro­ze­szło, przez co nie są one do­stęp­ne ani na ryn­ku wtór­nym, ani tym bar­dziej na pier­wot­nym).

Po pierw­sze, hi­sto­ria Pol­ski i hi­sto­ria wy­praw krzy­żo­wych nie za bar­dzo idą ze sobą w pa­rze. Ba­da­cze nie mają wła­ści­wie żad­nych wąt­pli­wo­ści co do tego, że za­an­ga­żo­wa­nie Po­la­ków w ruch kru­cja­to­wy – w po­rów­na­niu z za­an­ga­żo­wa­niem Fran­cu­zów, Wło­chów, Hisz­pa­nów czy na­wet Niem­ców – mia­ło cha­rak­ter ra­czej zni­ko­my. Po­nad­to, ze względu na do­syć nie­licz­ne ma­te­ria­ły źró­dło­we, nie trze­ba wła­ści­wie pi­sać ko­lej­nej ksi­ążki, bo­wiem szcze­gó­ło­we opra­co­wa­nia te­jże te­ma­ty­ki do­stęp­ne są po­wszech­nie w In­ter­ne­cie. Wpraw­dzie nie­kie­dy trze­ba tro­chę bar­dziej za­głębić się w te­mat i po­szpe­rać w miej­scach nie tak po­wszech­nie do­stęp­nych jak wy­szu­ki­war­ka Go­ogle, lecz ko­niec ko­ńców do­tar­cie do na­praw­dę cie­ka­wych i ob­szer­nych ar­ty­ku­łów na te­mat pol­skie­go za­an­ga­żo­wa­nia w ruch kru­cja­to­wy nie po­win­no sta­no­wić wi­ęk­sze­go pro­ble­mu na­wet dla la­ika.

O czym za­tem pi­sać? Uczest­nic­two Po­la­ków w ru­chu kru­cja­to­wym (a tym bar­dziej Kró­le­stwa Pol­skie­go jako ca­ło­ści) nie wy­wa­rło na ów ruch wi­ęk­sze­go wpły­wu, co zresz­tą wy­ni­ka­ło wprost z fak­tu, iż pol­skie ry­cer­stwo ge­ne­ral­nie było wo­bec idei wspól­nej wal­ki z po­ga­na­mi nie­zwy­kle nie­chęt­ne, więc… za­raz, za­raz! Po­la­cy prze­ja­wia­li nie­chęć wo­bec idei wo­jen krzy­żo­wych? Fak­tycz­nie: ry­cer­stwo Ko­ro­ny nie­wie­le wnio­sło w obro­nę Pó­łwy­spu Ibe­ryj­skie­go czy Kró­le­stwa Je­ro­zo­lim­skie­go, zaś wszel­kie przed­si­ęw­zi­ęcia o cha­rak­te­rze kru­cja­to­wym po­dej­mo­wa­ne przez Po­la­ków mia­ły ra­czej nie­wiel­ką (in­dy­wi­du­al­ną) ska­lę lub łączy­ły się z ochro­ną in­te­re­sów mi­ędzy­na­ro­do­wych Ko­ro­ny. Czy na tej pod­sta­wie mo­żna jed­nak stwier­dzić, że Po­la­cy byli nie­chęt­ni wo­bec idei wy­praw krzy­żo­wych lub na­wet prze­ja­wia­li wo­bec niej swe­go ro­dza­ju wro­go­ść?

Bez względu na to, ja­kiej od­po­wie­dzi udzie­li się na po­sta­wio­ne wy­żej py­ta­nie, nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że po­dob­nych tez w pol­skiej prze­strze­ni pu­blicz­nej nie bra­ku­je. Nie­zwy­kle po­pu­lar­ne jest cho­cia­żby od­no­sze­nie się do po­sta­ci ksi­ęcia Lesz­ka Bia­łe­go, któ­ry w nie­zwy­kle cwa­ny spo­sób miał „wy­kręcić się” od udzia­łu w wy­pra­wach krzy­żo­wych, ar­gu­men­tu­jąc to tym, że w Zie­mi Świ­ętej nie ma prze­cież piwa „i żyć prze­to tam nie mo­żna”. Ot, try­umf pol­skie­go cwa­niac­twa nad fa­na­ty­zmem Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go oraz ca­łej Za­chod­niej Eu­ro­py!

I tak oto po­ja­wia się na ła­mach pol­skiej hi­sto­rio­gra­fii, a przede wszyst­kim na ła­mach pol­skiej pu­bli­cy­sty­ki i prac po­pu­lar­no­nau­ko­wych, prze­świad­cze­nie, że nie­wiel­ka ska­la za­an­ga­żo­wa­nia Po­la­ków w re­kon­kwi­stę czy obro­nę Zie­mi Świ­ętej wy­ni­ka­ła wła­śnie ze wspo­mnia­nej nie­chęci do sa­mej idei, a nie in­nych, zde­cy­do­wa­nie bar­dziej prak­tycz­nych prze­sła­nek. Nie­kie­dy na­bu­do­wu­je się na to fa­łszy­we spo­strze­że­nie całą mi­to­lo­gię i przed­sta­wia się śre­dnio­wiecz­nych Po­la­ków jako lu­dzi bar­dziej oświe­co­nych od resz­ty świa­ta, le­piej zo­rien­to­wa­nych i przede wszyst­kim zde­cy­do­wa­nie bar­dziej po­stępo­wych. Po­la­cy wie­dzie­li bo­wiem, że kru­cja­ty to po­my­sł nie tyl­ko głu­pi, ale przede wszyst­kim zły i nie­go­dzi­wy, więc nie za­mie­rza­li go w ża­den spo­sób wspie­rać.

Nie­dłu­go mu­sia­łem za­tem szu­kać, aby od­na­le­źć cel dla mo­jej ko­lej­nej ksi­ążki. Oka­zu­je się bo­wiem, że kru­cja­to­wa (a ra­czej: an­ty­kru­cja­to­wa) mi­to­lo­gia po­wsta­ła nie tyl­ko w prze­strze­ni mi­ędzy­na­ro­do­wej, lecz nie bra­ku­je jej ta­kże na grun­cie pol­skim. Na­sza rze­czy­wi­sto­ść wy­da­je się przy tym nie­co bar­dziej zło­żo­na, więc nie wy­star­czy zrzu­cić całą winę (albo przy­naj­mniej znacz­nej jej części) na Ste­ve­na Run­ci­ma­na, co chcąc nie chcąc mu­sia­łem uczy­nić na ła­mach po­przed­niej pu­bli­ka­cji.

Oczy­wi­ście mu­szę w tym miej­scu nad­mie­nić, że nie­kie­dy ksi­ążka ni­niej­sza będzie wcho­dzi­ła w buty pra­cy po­pu­lar­no­nau­ko­wej, po­nie­waż poza oba­la­niem mi­tów chcia­łbym ze­brać ta­kże wszyst­kie nie­zbęd­ne in­for­ma­cje zwi­ąza­ne z wkła­dem ry­cer­stwa Ko­ro­ny Pol­skiej w wal­kę w obro­nie chrze­ści­ja­ństwa. Po­sta­ram się przy tym wy­ra­źnie od­dzie­lić po­szcze­gól­ne seg­men­ty pra­cy (tak na przy­kład dwa roz­dzia­ły zwi­ąza­ne z pol­skim za­an­ga­żo­wa­niem w ruch kru­cja­to­wy, któ­re­go dzie­je po­zwo­li­łem so­bie po­dzie­lić na dwa eta­py). W dal­szym ci­ągu nie za­mie­rzam re­zy­gno­wać jed­nak z pu­bli­cy­stycz­ne­go cha­rak­te­ru pu­bli­ka­cji, o czym świad­czy zresz­tą sam ty­tuł. Od­nie­sie­nie do „spra­wy pol­skiej” w kon­te­kście ru­chu kru­cja­to­we­go wska­zu­je bo­wiem wy­ra­źnie na pró­bę stwo­rze­nia ca­ło­ścio­wej oce­ny tego, jak idea wy­praw krzy­żo­wych wpły­nęła na roz­wój Ko­ro­ny Kró­le­stwa Pol­skie­go, a pó­źniej Rzecz­po­spo­li­tej Oboj­ga Na­ro­dów. W tym za­kre­sie nie może za­tem za­brak­nąć ana­li­zy re­la­cji pol­sko-krzy­żac­kich oraz pró­by pod­su­mo­wa­nia dzia­łal­no­ści za­ko­nu teu­to­ńskie­go na te­re­nie Prus i Inf­lant, któ­ra zresz­tą ta­kże w Pol­sce przed­sta­wia­na jest w spo­sób jed­no­znacz­nie ne­ga­tyw­ny (co nie­kie­dy jest, jak­by nie pa­trzeć, od­da­niem sta­nu fak­tycz­ne­go).

Pi­sa­nie o kru­cja­tach w kon­te­kście pol­skim ro­dzi sze­reg trud­no­ści na­tu­ry „po­li­tycz­nej”. Otóż bar­dzo często opi­sy­wa­nie dzie­jów wła­sne­go na­ro­du wi­ąże się z pro­jek­cją pew­nych prze­ko­nań i sto­so­wa­nia od­gór­nych za­ło­żeń, któ­re ta­kże mogą pro­wa­dzić do po­wsta­nia prze­kła­mań i błędów w oce­nie sy­tu­acji. Pro­sty przy­kład: nie­jed­no­krot­nie za­rzu­ca się Sto­li­cy Apo­stol­skiej, że nie przy­zna­ła z miej­sca ra­cji Ko­ro­nie Pol­skiej w jej kon­flik­cie z Krzy­ża­ka­mi, cho­ciaż wszy­scy do­sko­na­le wie­my, po któ­rej stro­nie le­ża­ła wów­czas praw­da. Pro­blem w tym, że pa­pież nie miał o tym zie­lo­ne­go po­jęcia. Wbrew mnie­ma­niu po­nie­któ­rych Jego Świ­ęto­bli­wo­ść nie po­sia­da ma­gicz­nych mocy, któ­re po­zwa­la­ły­by bez­błęd­nie oce­niać sy­tu­ację bez do­kład­ne­go jej zba­da­nia, zaś do­cie­ra­jące doń wie­ści nie mia­ły cha­rak­te­ru szcze­gó­ło­wej ana­li­zy zda­rze­nia, lecz sta­no­wi­ły je­dy­nie ogól­ny opis sy­tu­acji. Tym­cza­sem już na­wet pró­ba do­jścia do praw­dy i za­cho­wa­nia przy tym wstęp­nej neu­tral­no­ści oce­nia­na jest przez wie­lu kry­ty­ków za dzia­ła­nie nie­ko­rzyst­ne wo­bec Ko­ro­ny. Sto­li­ca Apo­stol­ska po­win­na bo­wiem przy­znać Po­la­kom ra­cję tyl­ko dla­te­go, że są Po­la­ka­mi, i tyl­ko dla­te­go, że mó­wią praw­dę! Nie­ste­ty po­li­ty­ka za­gra­nicz­na nie dzia­ła w po­dob­ny spo­sób – tu­taj nie wy­star­czy mieć ra­cję; po­trzeb­na jest jesz­cze siła i zdol­no­ść do tego, by tę ra­cję od­po­wied­nio wy­ar­ty­ku­ło­wać i prze­ko­nać do niej in­nych.

W Śre­dnio­wie­czu zda­wa­no so­bie z tego spra­wę za­pew­ne le­piej niż dziś, stąd ża­den przed­sta­wi­ciel ów­cze­snych elit nie za­mie­rzał zry­wać dy­plo­ma­tycz­nych re­la­cji z Rzy­mem tyl­ko dla­te­go, że spór pol­sko-krzy­żac­ki nie zo­stał roz­strzy­gni­ęty zgod­nie z tym, cze­go so­bie ży­czo­no. Nie­ste­ty, obec­nie w pol­skiej pu­bli­cy­sty­ce hi­sto­rycz­nej często sto­su­je się swo­isty aprio­ryzm, gdzie z góry za­kła­da się, że pa­ństwa ościen­ne po­win­ny po­stępo­wać z ja­kie­goś bli­żej nie­okre­ślo­ne­go po­wo­du zgod­nie z pol­skim in­te­re­sem po­li­tycz­nym. Świa­do­mych czy­tel­ni­ków może za­tem dzi­wić obu­rze­nie nie­któ­rych ba­da­czy przy opi­sy­wa­niu agre­syw­nej po­li­ty­ki za­ko­nu krzy­żac­kie­go i jego eks­pan­sjo­ni­stycz­nych za­pędów czy też kry­ty­ko­wa­nie Rzy­mu za to, że nie sta­nął zde­cy­do­wa­nie w obro­nie Ko­ro­ny. Je­że­li ów brak zro­zu­mie­nia świa­ta po­li­ty­ki po­łączy się z ogól­ni­ko­wą wie­dzą na te­mat wy­praw krzy­żo­wych, po­wsta­nie spe­cy­ficz­na kom­bi­na­cja, w ra­mach któ­rej fak­tycz­nie da się za­uwa­żyć zu­pe­łną sprzecz­no­ść mi­ędzy ideą kru­cja­to­wą a in­te­re­sa­mi Pol­ski.

I w tym wła­śnie miej­scu po­ja­wia się dru­ga ze wspo­mnia­nych wy­żej wąt­pli­wo­ści – kwe­stia prio­ry­te­tów. Ni­niej­sza ksi­ążka jest jak­by nie pa­trzeć kon­ty­nu­acją cy­klu o kru­cja­tach, więc przed­mio­tem ana­li­zy prze­pro­wa­dzo­nej na jej ła­mach są wła­śnie kru­cja­ty, zaś Pol­ska słu­ży je­dy­nie jako pe­wien kon­tekst te­goż zja­wi­ska. Z po­wy­ższych względów w pu­bli­ka­cji ni­niej­szej znaj­dzie się wie­le wąt­ków zwi­ąza­nych z kru­cja­ta­mi pó­łnoc­ny­mi, któ­re do­ty­czą wy­łącz­nie dzia­łań za­ko­nu krzy­żac­kie­go albo in­nych pa­ństw chrze­ści­ja­ńskich w re­jo­nie Mo­rza Ba­łtyc­kie­go, a nie sa­mej Pol­ski. Za­pre­zen­to­wa­ny punkt wi­dze­nia może ró­żnić się od punk­tu wi­dze­nia przyj­mo­wa­ne­go przez wi­ęk­szo­ść pol­skich pu­bli­ka­cji wła­śnie ze względu na za­sto­so­wa­nie ta­kich, a nie in­nych prio­ry­te­tów. My­ślę, w ka­żdym ra­zie, że ta­kie po­sta­wie­nie spra­wy może być dla pol­skie­go czy­tel­ni­ka na­praw­dę cie­ka­wym eks­pe­ry­men­tem.

Na­tu­ral­ną kon­se­kwen­cją przy­jęcia po­dob­ne­go pa­ra­dyg­ma­tu jest po­wi­ąza­nie ni­niej­szej pu­bli­ka­cji z po­przed­nią – cho­dzi tu przede wszyst­kim o klu­czo­we za­gad­nie­nia teo­re­tycz­ne, jak cho­cia­żby kwe­stię de­fi­nio­wa­nia oma­wia­ne­go zja­wi­ska, a ta­kże na­wi­ąza­nia do kru­cjat ba­łtyc­kich (pó­łnoc­nych), któ­re przed­sta­wio­ne zo­sta­ły w po­przed­niej pu­bli­ka­cji w spo­sób ra­czej po­bie­żny. Nie­któ­re kwe­stie zo­sta­ną za­tem po­wtó­rzo­ne bądź też znacz­nie roz­sze­rzo­ne, jed­na­kże po­ja­wią się ta­kże ta­kie, dla któ­rych szer­sze­go omó­wie­nia nie wy­star­czy miej­sca. Z tego też względu za­chęcam wszyst­kich czy­tel­ni­ków, któ­rzy nie mie­li oka­zji prze­czy­tać W obro­nie wy­praw krzy­żo­wych, do za­in­te­re­so­wa­nia się ta­kże tą po­zy­cją.

Co zaś ty­czy się przy­pi­sów, to po­now­nie po­sta­no­wi­łem z nich zre­zy­gno­wać – z czy­sto prak­tycz­nych przy­czyn. Spe­cy­fi­ka pu­bli­cy­sty­ki nie po­zwa­la na ta­kie ich za­sto­so­wa­nie, ja­kie ma miej­sce w ob­szer­nych pra­cach na­uko­wych. Pro­blem w tym, że gdy­by rze­czy­wi­ście chcia­ło się użyt­ko­wać to ja­kże przy­dat­ne na­rzędzie w przy­pad­ku prac nie­będących na­uko­wy­mi czy po­pu­lar­no­nau­ko­wy­mi, wów­czas nie­raz wy­stępo­wa­ły­by sy­tu­acje, gdzie po­szcze­gól­ne od­no­śni­ki trze­ba by sto­so­wać do ka­żde­go zda­nia z osob­na. Zu­pe­łnie inne cele przy­świe­ca­ją bo­wiem pu­bli­cy­stom, a inne na­ukow­com, dla­te­go też for­ma prze­ka­zu w obu przy­pad­kach jest za­sad­ni­czo ró­żna, zaś ró­żni­ce te prze­kła­da­ją się ta­kże na sto­so­wa­ne na­rzędzia.

Z po­wy­ższych względów w ni­niej­szej pu­bli­ka­cji nie­jed­no­krot­nie po­sta­wio­nych zo­sta­nie wi­ęcej py­tań ani­że­li od­po­wie­dzi. Oso­bi­ście nie cho­dzi mi bo­wiem o na­rzu­ce­nie czy­tel­ni­ko­wi ja­kie­goś ści­śle okre­ślo­ne­go ob­ra­zu świa­ta, a je­dy­nie o skło­nie­nie go do my­śle­nia i wy­pra­co­wa­nia wła­snych wnio­sków. Opcjo­nal­nie: aby wzbu­dzić pew­ne wąt­pli­wo­ści, od­kry­wa­jąc bra­ki w prze­ka­zach po­wie­la­nych nie­jed­no­krot­nie w po­pu­lar­nych środ­kach prze­ka­zu.

Dla wy­pe­łnie­nia jed­nak luki, jaka po­wsta­je w wy­ni­ku bra­ku za­sto­so­wa­nia na­uko­wych przy­pi­sów, chcia­łbym ode­słać czy­tel­ni­ka przede wszyst­kim do bi­blio­gra­fii, w któ­rej za­wa­rłem wy­łącz­nie tek­sty prze­ze mnie wy­ko­rzy­sta­ne. Za­sto­so­wa­łem w spi­sie li­te­ra­tu­ry ty­po­wy po­dział na źró­dła, pu­bli­ka­cje zwar­te, ar­ty­ku­ły, stro­ny in­ter­ne­to­we itd., dla­te­go też w tym miej­scu chcia­łbym za­zna­czyć te ksi­ążki, któ­re w ra­mach oma­wia­nej te­ma­ty­ki są naj­istot­niej­sze. Cho­dzi tu przede wszyst­kim o dwie pu­bli­ka­cje do­ty­czące bez­po­śred­nio kru­cjat pó­łnoc­nych – pierw­sza jest au­tor­stwa Eri­ca Chri­stian­se­na, zaś dru­ga Ibe­na Fon­nes­ber­ga-Schmid­ta. W przy­pad­ku pol­skie­go za­an­ga­żo­wa­nia w ruch kru­cja­to­wy (etap I) ist­nie­je ca­łkiem spo­ro pu­bli­ka­cji, choć obec­nie nie­zwy­kle trud­no jest je do­stać (na­wet na ryn­ku wtór­nym) ze względu na wy­czer­pa­nie na­kła­dów. W ka­żdym ra­zie jed­no z naj­lep­szych opra­co­wań na­pi­sał Mi­ko­łaj Gła­dysz, któ­re­go ty­tuł brzmi: Za­po­mnia­ni krzy­żow­cy. Pol­ska wo­bec ru­chu kru­cja­to­we­go w XII-XIII wie­ku. Je­śli zaś cho­dzi o etap dru­gi, a przede wszyst­kim o samą wy­pra­wę war­ne­ńską Wła­dy­sła­wa III, to nie­wąt­pli­wie naj­cie­kaw­szą pu­bli­ka­cją jest ta au­tor­stwa Joh­na Jef­fer­so­na: The Holy Wars of King Wla­di­slas and Sul­tan Mu­rad. W kon­te­kście hi­sto­rii za­ko­nu krzy­żac­kie­go nie nad­mie­nię żad­nej kon­kret­nej ksi­ążki – za­in­te­re­so­wa­ni te­ma­tem po­win­ni, jak sądzę, przede wszyst­kim za­dbać o to, aby czy­tać nie tyl­ko opra­co­wa­nia pol­skie, lecz ko­rzy­stać rów­nież z tych na­pi­sa­nych przez au­to­rów za­gra­nicz­nych.

Ko­ńcząc ten przy­dłu­gi nie­co wstęp, mu­szę na­pi­sać do­kład­nie to samo, co zo­sta­ło na­pi­sa­ne w po­przed­niej mo­jej ksi­ążce po­świ­ęco­nej kru­cja­tom, i prze­pro­sić za wszyst­kie uprosz­cze­nia czy skró­ty my­ślo­we, któ­re nie­wąt­pli­wie na ła­mach ni­niej­szej pu­bli­ka­cji wy­stępu­ją. Z ubo­le­wa­niem ta­kże przyj­mu­ję fakt, iż nie star­czy­ło tu miej­sca na roz­wi­ni­ęcie kwe­stii pol­sko-węgier­skie­go so­ju­szu geo­po­li­tycz­ne­go, będące­go tak nie­zwy­kle istot­ną kwe­stią z punk­tu wi­dze­nia wy­praw krzy­żo­wych. W tym miej­scu po­zo­sta­je mi je­dy­nie po­wie­dzieć, że po­sta­ram się tym pro­ble­mem za­jąć zu­pe­łnie osob­no, bo kry­je on ta­kże wie­le ta­jem­nic i mi­tów, któ­re do dnia dzi­siej­sze­go nie zo­sta­ły – we­dług mnie – do­sta­tecz­nie do­brze przed­sta­wio­ne (szcze­gól­nie przez po­pu­la­ry­za­to­rów i pu­bli­cy­stów).

 

Roz­dział INa kra­ńcu świa­ta

Istnie­je w Pol­sce pew­ne fa­łszy­we prze­świad­cze­nie, że nie ma cze­goś ta­kie­go jak głu­pie py­ta­nia – są tyl­ko i wy­łącz­nie głu­pie od­po­wie­dzi. Ten ja­kże po­pu­lar­ny slo­gan wy­da­je się jed­nak nie wy­trzy­mać zde­rze­nia z rze­czy­wi­sto­ścią, gdzie od głu­pich py­tań aż się roi. We­źmy cho­cia­żby to: czy Pol­ska leży w Eu­ro­pie? Owo na wskroś nie­do­rzecz­ne za­py­ta­nie nie­ustan­nie prze­wi­ja się w ja­kie­jś for­mie za­rów­no w pol­skiej, jak i w mi­ędzy­na­ro­do­wej prze­strze­ni pu­blicz­nej. Jak to mo­żli­we, sko­ro geo­gra­fia po­zo­sta­je nie­zmien­na od ty­si­ąc­le­ci? Wpraw­dzie ru­chy tek­to­nicz­ne czy zmia­ny kli­ma­tu do­ko­nu­ją pew­nych mi­kro­sko­pij­nych (jak na ska­lę glo­bal­ną) prze­mian w za­kre­sie cho­cia­żby ukszta­łto­wa­nia te­re­nu, jed­na­kże nie­mo­żli­we jest wła­ści­wie wy­stąpie­nie sy­tu­acji, w któ­rej na­gle – z dnia na dzień – prze­strzeń zaj­mo­wa­na przez dane pa­ństwo ode­rwie się od kon­ty­nen­tu i zu­pe­łnie zmie­ni swo­je po­ło­że­nie. Po­dob­ne wi­zje pa­su­ją ra­czej do li­te­ra­tu­ry scien­ce fic­tion ani­że­li do prac na­uko­wych czy ar­ty­ku­łów pra­so­wych.

Tym­cza­sem w Pol­sce nie­jed­no­krot­nie już po­ja­wia­ły się gło­sy, że pa­ństwa wła­ści­wie w Eu­ro­pie nie leżą, lecz mogą się co naj­wy­żej do Eu­ro­py za­pi­sać, ra­ty­fi­ku­jąc sze­reg trak­ta­tów mi­ędzy­na­ro­do­wych. Oczy­wi­ście pro­pa­gan­da opie­ra­jąca się na uto­żsa­mia­niu kwe­stii przy­na­le­żno­ści do Eu­ro­py z przy­na­le­żno­ścią do Unii Eu­ro­pej­skiej jest jak naj­bar­dziej zro­zu­mia­ła (z punk­tu wi­dze­nia jej au­to­rów), cho­ciaż dzi­wi w dal­szym ci­ągu to, jak wie­lu lu­dzi na­bie­ra się na ów na­rzu­co­ny przez pa­ństwa za­chod­nie dys­kurs. Wszy­scy ode­bra­li prze­cież pod­sta­wo­we wy­kszta­łce­nie ta­kże z geo­gra­fii, a w tym za­kre­sie od lat nic się nie zmie­ni­ło – wschod­nia gra­ni­ca Eu­ro­py leży w dal­szym ci­ągu mniej wi­ęcej tam, gdzie le­ża­ła, czy­li wzdłuż Ura­lu. Ka­żdy po­wi­nien to wie­dzieć, więc pa­pla­ni­na o tym, ja­ko­by Pol­ska była lub nie była częścią Eu­ro­py, nie po­win­na na ni­kim ro­bić wra­że­nia.

Wąt­pli­wo­ści w tym za­kre­sie opie­ra­ją się o dzi­wo na ca­łkiem lo­gicz­nych prze­słan­kach. Cho­dzi tu mia­no­wi­cie o pew­ne roz­bie­żno­ści mi­ędzy geo­gra­ficz­nym po­strze­ga­niem rze­czy­wi­sto­ści a geo­po­li­ty­ką. Rzecz w tym, że usta­lo­ne przed laty gra­ni­ce kon­ty­nen­tów, stwo­rzo­ne w opar­ciu o ukszta­łto­wa­nie te­re­nu, nie są do ko­ńca zgod­ne z gra­ni­ca­mi, ja­kie ry­su­je się w ra­mach nauk po­li­tycz­nych. Na przy­kład trud­no jest obec­nie za­kła­dać, że Eu­ro­pa z geo­po­li­tycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia si­ęga aż po Ural, sko­ro ró­żni­ce cy­wi­li­za­cyj­ne, spo­łecz­ne i po­li­tycz­ne mi­ędzy, daj­my na to, Ukra­iną a Niem­ca­mi są tak duże. W geo­po­li­ty­ce nie spo­sób po pro­stu przy­jąć tego geo­gra­ficz­ne­go pa­ra­dyg­ma­tu. Po­dob­nie wy­gląda sy­tu­acja na po­łud­niu. W ra­mach geo­gra­fii przyj­mu­je się, że kon­ty­nent eu­ro­pej­ski si­ęga do Mo­rza Śró­dziem­ne­go, po­nie­waż akwen ów sta­no­wi trud­ną do prze­by­cia prze­szko­dę, a to au­to­ma­tycz­nie kwa­li­fi­ku­je go do by­cia gra­ni­cą kon­ty­nen­tu. Je­że­li jed­nak po­trak­tu­je się Mo­rze Śró­dziem­ne jako swe­go ro­dza­ju łącz­nik, wów­czas otrzy­mu­je­my zu­pe­łnie od­mien­ny ob­raz rze­czy­wi­sto­ści. Afry­ka Pó­łnoc­na nie jest wów­czas aż tak od­le­gła, lecz może być bli­ższa dla Wło­chów czy Hisz­pa­nów niż Pol­ska, Bia­ło­ruś lub Szwe­cja. W ko­ńcu nie bez przy­czy­ny daw­ne Im­pe­rium Rzym­skie bu­do­wa­ło swo­ją po­tęgę rów­nież w opar­ciu o te­re­ny Czar­ne­go Kon­ty­nen­tu – eks­pan­sja w tym kie­run­ku wy­da­wa­ła się dla Rzy­mian w pew­nym sen­sie na­tu­ral­na. Ara­bo­wie ta­kże eks­pan­do­wa­li w po­dob­ny spo­sób.

Tak czy ina­czej w dal­szym ci­ągu nie mo­żna jed­nak my­lić po­jęć – Pol­ska leży, le­ża­ła i będzie le­ża­ła w Eu­ro­pie bez względu na to, jak za­czną pa­trzeć na świat spe­cja­li­ści od geo­po­li­ty­ki. Ta­nia pro­pa­gan­da nie po­win­na ro­bić wi­ęk­sze­go wra­że­nia na pol­skiej opi­nii pu­blicz­nej. Zresz­tą, bez względu na to, któ­ry z opi­sa­nych wy­żej punk­tów wi­dze­nia przyj­mie­my, Pol­ska (tak wspó­łcze­sna, jak i hi­sto­rycz­na) w dal­szym ci­ągu po­zo­sta­nie przy­naj­mniej po części w gra­niach Eu­ro­py. W przy­pad­ku Bia­ło­ru­si czy Ukra­iny mo­żna to­czyć spo­ry, jed­na­kże kwe­stia przy­na­le­żno­ści Rzecz­po­spo­li­tej z hi­sto­rycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia nie po­win­na być w ża­den spo­sób kon­te­sto­wa­na.

Dla­cze­go w ogó­le opi­sa­ne po­wy­żej wąt­pli­wo­ści zna­la­zły się na ła­mach ksi­ążki po­świ­ęco­nej – bądź co bądź – wy­pra­wom krzy­żo­wym? Otóż z bar­dzo pro­ste­go po­wo­du: sko­ro w dzi­siej­szych cza­sach (cza­sach zdo­mi­no­wa­nych przez ideę glo­ba­li­zmu, pe­łnych no­wo­cze­snych tech­no­lo­gii po­zwa­la­jących na ko­mu­ni­ko­wa­nie się w cza­sie rze­czy­wi­stym mi­ędzy sobą naj­od­le­glej­szych części świa­ta oraz umo­żli­wia­jących prze­miesz­cza­nie się z za­wrot­ną pręd­ko­ścią po­nad te­re­na­mi nie­gdyś zu­pe­łnie nie­do­stęp­ny­mi) po­strze­ga się Pol­skę jako pe­ry­fe­ria Eu­ro­py, a na­wet od­ma­wia się jej nie­kie­dy miej­sca na eu­ro­pej­skim kon­ty­nen­cie, to ła­two so­bie chy­ba wy­obra­zić, jak wi­dzia­na była na­sza oj­czy­zna ocza­mi Fran­cu­zów, Niem­ców, Wło­chów czy Hisz­pa­nów w cza­sach Śre­dnio­wie­cza.

Mi­nęły wpraw­dzie wie­ki, lecz od­le­gło­ści nie zmie­ni­ły się ani o jotę. Na­wet je­że­li dys­po­nu­je­my obec­nie lep­szą in­fra­struk­tu­rą dro­go­wą oraz sku­tecz­niej­szy­mi na­rzędzia­mi ko­mu­ni­ka­cji, to w dal­szym ci­ągu nie zmie­nia to fak­tu, że ist­nie­jący mi­ędzy po­szcze­gól­ny­mi punk­ta­mi na glo­bie dy­stans trze­ba prze­cież ja­koś prze­być, po­świ­ęca­jąc na to czas lub za­so­by. Sto­jące na dro­dze prze­szko­dy trze­ba ja­koś po­ko­nać, zwal­czyć ist­nie­jące trud­no­ści. Po­stęp tech­no­lo­gicz­ny (a tym bar­dziej spo­łecz­ny) nie zmie­nił za­tem tej jed­nej pro­stej za­sa­dy: że za­wsze ła­twiej jest kon­tak­to­wać się z miej­sca­mi po­ło­żo­ny­mi bli­żej niż z tymi le­żący­mi da­lej. Oczy­wi­sta spra­wa. Ko­mu­ni­ka­cja nie do­ty­czy przy tym tyl­ko i wy­łącz­nie prze­pły­wu ka­pi­ta­łu czy lud­no­ści, lecz ta­kże – co w kwe­stii wy­praw krzy­żo­wych wy­da­je się szcze­gól­nie istot­ne – idei.

Co bar­dzo wa­żne, trans­port mor­ski nie zmie­nił się na prze­strze­ni stu­le­ci aż tak dra­stycz­nie, jak mo­gło­by się to z po­zo­ru wy­da­wać – poza za­si­ęgiem dzia­ła­nia okrętów czy ich wy­por­no­ścią i wy­trzy­ma­ło­ścią obec­na sy­tu­acja wy­gląda za­sad­ni­czo po­dob­nie do cza­sów za­mierz­chłych. Ró­żni­ce do­ty­czą za­tem przede wszyst­kim trans­por­tu śró­dlądo­we­go, a ten, w kon­te­kście re­la­cji Pol­ski z pa­ństwa­mi za­chod­ni­mi, jest ab­so­lut­nie klu­czo­wy. Ko­ro­na Kró­le­stwa Pol­skie­go bar­dzo dłu­go wal­czy­ła bo­wiem o do­stęp do Ba­łty­ku (któ­re­go uzy­ska­nie – w po­łącze­niu ze zdo­mi­no­wa­niem roz­le­głych ob­sza­rów rol­ni­czych Eu­ro­py Cen­tral­nej – przy­nio­sło ogrom­ne ko­rzy­ści go­spo­dar­cze i po­zwo­li­ło Rzecz­po­spo­li­tej Oboj­ga Na­ro­dów stać się praw­dzi­wym mo­no­po­li­stą w za­kre­sie pro­duk­cji żyw­no­ści), dla­te­go też przez dłu­gi czas mu­sia­ła ogra­ni­czać się wy­łącz­nie do pro­wa­dze­nia wy­mia­ny dro­gą lądo­wą. Zresz­tą kie­ru­nek po­łu­dnio­wy i tak ni­g­dy nie ofe­ro­wał in­nej mo­żli­wo­ści. Na­wet je­że­li trans­port mor­ski był zde­cy­do­wa­nie wy­daj­niej­szy, to opły­wa­nie ca­łe­go kon­ty­nen­tu tyl­ko po to, aby skon­tak­to­wać się z Rzy­mem, nie wy­da­je się naj­roz­sąd­niej­szą opcją.

Hi­sto­ria ro­snącej mo­nar­chii pia­stow­skiej, a pó­źniej okrze­płe­go już re­gnum ja­giel­lo­ńskie­go, opie­ra się za­tem w du­żej mie­rze na ci­ągłym par­ciu ku pó­łno­cy (z prze­rwa­mi na eks­pan­sję na Rusi), zaś kie­ru­nek ten przez lata ogra­ni­czał pod­miot będący esen­cją ru­chu kru­cja­to­we­go – za­kon krzy­żac­ki. Nie ule­ga za­tem wąt­pli­wo­ści, że roz­wój pa­ństwa pol­skie­go, a za­tem za­war­ta w ty­tu­le „spra­wa pol­ska”, jest w cza­sach Śre­dnio­wie­cza nie­ro­ze­rwal­nie zwi­ąza­ny z bez­po­śred­ni­mi na­stęp­stwa­mi wy­praw krzy­żo­wych. Idea woj­ny w obro­nie chrze­ści­ja­ństwa wy­wa­rła ko­lo­sal­ny wpływ na całą Eu­ro­pę – raz w spo­sób bez­po­śred­ni i jak naj­bar­dziej po­zy­tyw­ny, co za­owo­co­wa­ło wzro­stem bez­pie­cze­ństwa ze­wnętrz­ne­go i we­wnętrz­ne­go wie­lu pod­mio­tów pa­ństwo­wych, a in­nym ra­zem w spo­sób po­śred­ni, w wy­ni­ku za­ist­nie­nia nie­jed­no­krot­nie ne­ga­tyw­nych skut­ków ubocz­nych (np. dzia­łal­no­ść za­ko­nów ry­cer­skich, kru­cjat lu­do­wych itd.). Pol­ska zaś, bez względu na wspo­mnia­ne wy­żej szem­ra­nia nie­któ­rych po­li­tycz­nych śro­do­wisk, ist­nia­ła od sa­me­go po­cząt­ku w ści­słym zwi­ąz­ku z hi­sto­rią Eu­ro­py – po­twier­dza to ta­kże fakt, iż zna­la­zła tu za­sto­so­wa­nia ide­olo­gia kru­cja­to­wa. Bez względu na to, jak oce­nia się kru­cja­ty, nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że ruch ów wpły­nął ta­kże w znacz­nym stop­niu na hi­sto­rię Pol­ski i do­ko­nał wy­ra­źnej zmia­ny w ca­łym ba­se­nie Mo­rza Ba­łtyc­kie­go.

Dy­stans ro­bił jed­nak swo­je. Ko­ro­na Kró­le­stwa Pol­skie­go po­strze­ga­na była przez pa­ństwa za­chod­nie, a przede wszyst­kim przez Sto­li­cę Apo­stol­ską (głów­ny mo­tor na­pędo­wy ru­chu kru­cja­to­we­go), za swo­isty kra­niec świa­ta, a ist­nia­ły prze­cież ta­kże inne ka­to­lic­kie mo­nar­chie w re­gio­nie, któ­rych po­ło­że­nie było jesz­cze bar­dziej od­le­głe. Wszel­kie wąt­pli­wo­ści w tym za­kre­sie roz­wie­wa sam Gall Ano­nim. We wstępie do swo­je­go po­nad­cza­so­we­go dzie­ła pi­sał: „Lecz po­nie­waż kraj Po­la­ków od­da­lo­ny jest od szla­ków piel­grzy­mich i mało komu zna­ny poza tymi, któ­rzy za han­dlem prze­je­żdża­ją [tam­tędy] na Ruś, niech się za­tem ni­ko­mu to nie wyda nie­do­rzecz­nym, je­śli parę słów na ten te­mat po­wiem (…)”. Au­tor pierw­szej kro­ni­ki Kró­le­stwa Pol­skie­go pa­trzy na spra­wę ocza­mi lu­dzi Za­cho­du, bo sam wy­wo­dzi się z te­jże wła­śnie za­chod­niej kul­tu­ry i nie pró­bu­je tego w ża­den spo­sób ukry­wać. Uza­sad­nia wręcz przed Po­la­ka­mi to, że będzie mu­siał do­dać krót­ki wstęp, któ­ry za­chod­nim od­bior­com uświa­do­mi, o ja­kim kon­kret­nie miej­scu na glo­bie jest tu­taj mowa.

Zda­nie po­wy­ższe jest nie­zmier­nie fa­scy­nu­jące ta­kże z punk­tu wi­dze­nia hi­sto­rii wy­praw krzy­żo­wych. Ano­nim pi­sze ab­so­lut­nie wprost, że w owym cza­sie pa­ństwo pol­skie w prze­strze­ni mi­ędzy­na­ro­do­wej wła­ści­wie się nie li­czy­ło – bro­ni­ło je­dy­nie wła­snych lo­kal­nych in­te­re­sów i nie mia­ło wi­ęk­sze­go wpły­wu na to, jak zmie­niał się ła­ci­ński świat. Mło­dą pia­stow­ską mo­nar­chę ko­ja­rzo­no sze­rzej je­dy­nie ze względu na szla­ki han­dlo­we wio­dące z za­cho­du na Ruś. Po­cząt­ko­wo sła­ba po­zy­cja Ko­ro­ny wi­ąza­ła się za­tem z jed­no­cze­snym po­ten­cja­łem eko­no­micz­nym, bo­wiem Pol­ska już w pierw­szych wie­kach swe­go ist­nie­nia sta­no­wi­ła po­most mi­ędzy Wscho­dem a Za­cho­dem. W jed­nym zda­niu Ano­nim za­wa­rł trzy nie­zwy­kle cen­ne in­for­ma­cje. Dwie do­ty­czy­ły go­spo­dar­ki i po­li­ty­ki, a trze­cia – re­li­gij­no­ści. Kro­ni­karz za­zna­czył bo­wiem ta­kże, że bra­ko­wa­ło w Pol­sce w owym cza­sie ja­kich­kol­wiek świ­ętych miejsc, któ­re mo­gły­by sta­no­wić cel dla piel­grzy­mów. Oczy­wi­sta oczy­wi­sto­ść, mo­żna po­wie­dzieć – w ko­ńcu Ko­ro­na sta­ła się częścią Chri­stia­ni­tas do­pie­ro pod ko­niec X wie­ku. Skąd mia­ła­by po­sia­dać po­pu­lar­ne miej­sca kul­tu? Ża­den mi­sjo­narz nie po­nió­sł tu­taj męcze­ńskiej śmier­ci, nie dzia­ły się w tym miej­scu żad­ne bi­blij­ne sce­ny…

Nie tyl­ko je­den Gall Ano­nim pod­jął się pró­by scha­rak­te­ry­zo­wa­nia da­le­kiej Pó­łno­cy, choć trze­ba przy­znać, że jego opis kra­ńca świa­ta wy­da­je się nie­zwy­kle re­ali­stycz­ny w po­rów­na­niu do wi­zji za­pre­zen­to­wa­nych przez in­nych twór­ców z epo­ki. Eric Chri­stian­sen, au­tor ob­szer­nej pra­cy po­świ­ęco­nej kru­cja­tom pó­łnoc­nym, wspo­mi­na o pew­nych źró­dłach do­ty­czących wła­śnie ba­se­nu Mo­rza Ba­łtyc­kie­go, w któ­rych aż roi się od mi­to­lo­gicz­nych stwo­rzeń czy fan­ta­stycz­nych opo­wie­ści. Adam z Bre­my pi­sał na przy­kład o ama­zon­kach za­cho­dzących w ci­ążę od pi­cia wody i ro­dzących chłop­ców o psich gło­wach, któ­rych na­stęp­nie sprze­da­wa­no na ru­skich tar­gach nie­wol­ni­ków… choć aku­rat ten wątek wy­da­je się naj­mniej fan­ta­stycz­ny. Pó­łnoc mie­li za­miesz­ki­wać jesz­cze zie­lo­ni lu­dzie do­ży­wa­jący stu lat (z pew­no­ścią po­cho­dze­nia po­za­ziem­skie­go), dzi­ku­sy o bia­łych gło­wach pa­ra­jący się ho­dow­lą po­two­rów, a na­wet ple­mio­na ka­ni­ba­li. Kra­niec świa­ta z całą swo­ją in­try­gu­jącą eg­zo­ty­ką!

Wi­ęk­szo­ść przy­to­czo­nych wy­żej opi­sów do­ty­czy wpraw­dzie La­po­nii, czy­li jed­ne­go z naj­bar­dziej wy­su­ni­ętych na pó­łnoc re­gio­nów Eu­ro­py, acz­kol­wiek prze­ci­ęt­ny za­chod­ni czy­tel­nik uto­żsa­miał je za­pew­ne z ca­łym nie­zna­nym mu ob­sza­rem da­le­kiej Pó­łno­cy. Na­zwa­nie tego miej­sca „kra­ńcem świa­ta” na­wet dla wspó­łcze­sne­go czło­wie­ka nie jest wca­le nad­mier­ną prze­sa­dą. Prze­cież w Pol­sce do dziś funk­cjo­nu­je mit o tym, ja­ko­by La­po­nia była oj­czy­zną świ­ęte­go Mi­ko­ła­ja, któ­ry wła­śnie stam­tąd wy­ru­sza ma­gicz­ny­mi sa­nia­mi na bo­żo­na­ro­dze­nio­wą wy­pra­wę, ci­ągnąc przy tym za sobą grzęznące w śnie­gu tiry z coca-colą…

Do­daj­my do tego wszyst­kie­go fakt, że Skan­dy­na­wia cza­sy świet­no­ści w epo­ce wy­praw krzy­żo­wych mia­ła już daw­no za sobą. Sła­wa wi­kin­gów daw­no już prze­mi­nęła. Na­je­żdża­nie pa­ństw za­chod­nich od dłu­ższe­go cza­su prze­sta­ło być opła­cal­ne, a wy­pra­wy na da­le­kie po­łud­nie, w oko­li­ce Mo­rza Śró­dziem­ne­go, nie przy­no­si­ły re­gio­no­wi wi­ęk­szych ko­rzy­ści. O sa­mych wi­kin­gach naj­praw­do­po­dob­niej nie­wie­le dziś by­śmy wie­dzie­li, gdy­by w ich ży­łach nie pły­nęła krew od­kryw­ców i że­gla­rzy – skan­dy­naw­skie pa­ństew­ka nie po­sia­da­ły na­tu­ral­nych złóż, zaś kli­mat zde­cy­do­wa­nie nie sprzy­jał upra­wom, więc z go­spo­dar­cze­go punk­tu wi­dze­nia lu­dzie Pó­łno­cy nie po­sia­da­li ab­so­lut­nie żad­ne­go po­ten­cja­łu. Z tego wła­śnie po­wo­du bar­ba­rzy­ńcy z pó­łno­cy roz­po­częli swo­je na­jaz­dy. Dzi­ęki po­wszech­nej bie­dzie za­pi­sa­li się na kar­tach hi­sto­rii. Adam Ker­sten nie bez przy­czy­ny roz­po­czął ksi­ążkę o hi­sto­rii Szwe­cji na­stępu­jącym zda­niem: „Szwe­cja była bied­nym, chłop­skim kra­jem na pe­ry­fe­riach ów­cze­snej kul­tu­ry eu­ro­pej­skiej (…)”.

Cze­go mie­li­by szu­kać piel­grzy­mi w tej za­po­mnia­nej przez Boga i lu­dzi kra­inie? Nie­wąt­pli­wie bra­ko­wa­ło tu miejsc świ­ętych (chrze­ści­ja­ńskich miejsc świ­ętych, do­daj­my, bo­wiem sym­bo­li ro­dzi­me­go kul­tu znaj­do­wa­ło się tu ca­łkiem spo­ro), do któ­rych mo­gli­by wędro­wać, a co za tym idzie – ba­sen Mo­rza Ba­łtyc­kie­go zna­li jako tako tyl­ko i wy­łącz­nie kup­cy. O ile za­tem Zie­mia Świ­ęta była dla prze­ci­ęt­ne­go za­chod­nie­go czło­wie­ka czy­mś, co do­sko­na­le ko­ja­rzył, na­wet je­że­li nie miał oka­zji doń piel­grzy­mo­wać, o tyle Ba­łtyk i mro­źna pó­łnoc sta­no­wi­ły te­re­ny nie­ma­lże le­gen­dar­ne. Na­wet dzi­siaj żyją po­noć lu­dzie wy­obra­ża­jący so­bie Pol­skę jako kra­inę po­kry­tą śnie­giem, gdzie znaj­du­ją się miej­sca ab­so­lut­nie nie­do­stęp­ne, do któ­rych da się do­je­chać wy­łącz­nie sa­nia­mi.

Oczy­wi­ście trud­no­ści nie spra­wia­ła tyl­ko i wy­łącz­nie od­le­gło­ść, ale rów­nież brak ja­kiej­kol­wiek in­fra­struk­tu­ry lo­gi­stycz­nej. O nie­mo­żli­wo­ści prze­miesz­cza­nia się mi­ędzy ró­żny­mi miej­sca­mi na glo­bie wca­le nie świad­czy sam dy­stans – ka­żdą od­le­gło­ść mo­żna prze­cież po­ko­nać przy po­świ­ęce­niu od­po­wied­niej ilo­ści cza­su i ener­gii. Głów­ne pro­ble­my ko­mu­ni­ka­cyj­ne tak wspó­łcze­sne­go, jak i śre­dnio­wiecz­ne­go świa­ta wy­ni­ka­ją przede wszyst­kim z na­tu­ral­nych, nie­mo­żli­wych do prze­by­cia ba­rier te­re­no­wych. Dla po­je­dyn­cze­go wędrow­ca prze­by­cie gęstych la­sów, ba­gni­stych po­je­zie­rzy czy po­kry­tych śnie­giem gór było w Wie­kach Śred­nich nie­mal nie­wy­ko­nal­nym za­da­niem. Ów­cze­sne pa­ństwa (a szcze­gól­nie tak mło­de jak Pol­ska) nie utrzy­my­wa­ły roz­bu­do­wa­nej in­fra­struk­tu­ry dro­go­wej, po­nie­waż wi­ąza­ło­by się to ze zde­cy­do­wa­nie zbyt wy­so­ki­mi kosz­ta­mi, a ko­rzy­ści nie przy­no­si­ło­by wła­ści­wie żad­nych. Z tego też względu nie­któ­rych ob­sza­rów nikt nie pró­bo­wał na­wet pe­ne­tro­wać.

Uczeń słyn­ne­go mi­sjo­na­rza i ce­sar­skie­go kanc­le­rza Ot­to­na z Bam­ber­gu, nie­ja­ki Her­bord, w na­stępu­jący spo­sób opi­sy­wał dro­gę, jaką mu­siał prze­być z Po­zna­nia do Py­rzyc w 1124 roku: „Ża­den śmier­tel­nik nie mógł bo­wiem prze­drzeć się przez te pusz­cze, do­pó­ki ca­łkiem nie­daw­no (…) [pol­ski] ksi­ążę nie ka­zał wy­rąbać szla­ku dla swo­jej dru­ży­ny, do­brze go zna­ku­jąc. Podąża­li­śmy tedy za owy­mi mar­ka­mi, ale sze­ść dni upły­nęło, za­ni­me­śmy z la­sów wy­chy­nęli i na po­pas sta­nęli na brze­gu rze­ki, któ­ra gra­ni­cę Po­mo­rza wy­zna­cza. Za­iste znoj­ny był to marsz, usta­wicz­ną wal­ką z węża­mi i dzi­kim zwie­rzem zna­czo­ny, przez te­ren często pod­mo­kły, w któ­rym grzęzły na­sze wozy, a wszyst­ko przy nie­zno­śnym kle­ko­cie i wrza­sku ptac­twa po drze­wach gniaz­du­jące­go”.

Sze­ść dni trwa­ła ta mo­zol­na wędrów­ka. Obec­nie prze­by­cie tra­sy z Po­zna­nia do Py­rzyc za­jęło­by (we­dług Go­ogle Maps) pie­sze­mu wędrow­cy nie­co po­nad 35 go­dzin. Oczy­wi­ście trze­ba w tym miej­scu wzi­ąć pod uwa­gę, że po­ka­zy­wa­ny czas nie uwzględ­nia po­sto­jów, dla­te­go też w celu usta­le­nia fak­tycz­ne­go wy­ni­ku na­le­ża­ło­by po­dzie­lić ową licz­bę przez 10 (tj. przez śred­ni czas dzien­ne­go mar­szu), choć bar­dzo mo­żli­we, że z za­sto­so­wa­niem za­przężo­nych wo­zów da­ło­by się po­ru­szać na­wet przez 12 go­dzin (albo 8, przy wy­jąt­ko­wo nie­sprzy­ja­jących wa­run­kach at­mos­fe­rycz­nych). Wy­cho­dzi za­tem na to, że obec­nie po­dob­na wędrów­ka za­jęła­by Ot­to­no­wi z Bam­ber­gu mniej wi­ęcej po­ło­wę tego cza­su, któ­ry mu­siał na nią po­świ­ęcić w okre­sie wcze­sne­go Śre­dnio­wie­cza. O ile na­wi­ga­cja nie wy­pro­wa­dzi­ła­by go na ma­now­ce…

Dla­cze­go jed­nak kwe­stia po­ło­że­nia geo­gra­ficz­ne­go Ko­ro­ny Kró­le­stwa Pol­skie­go jest aż tak istot­na z punk­tu wi­dze­nia wy­praw krzy­żo­wych? Po tym wszyst­kim, co na­pi­sa­no po­wy­żej, od­po­wie­dź po­win­na ry­so­wać się przed oczy­ma czy­tel­ni­ka względ­nie czy­sto i kla­row­nie. Geo­gra­fia wpły­wa nie tyl­ko na kszta­łto­wa­nie się po­li­ty­ki za­gra­nicz­nej pa­ństw albo na kie­ru­nek i in­ten­syw­no­ść wy­mia­ny han­dlo­wej, ale do­ko­nu­je ta­kże istot­nych zmian w za­kre­sie funk­cjo­no­wa­nia na da­nym te­re­nie kul­tu­ry oraz do­mi­nu­jących ide­olo­gii. Nie mniej­szych prze­mian do­ko­na­ła prze­strzeń w ra­mach idei kru­cja­to­wej – to, jak po­strze­ga­no wal­kę w obro­nie chrze­ści­ja­ństwa w Rzy­mie czy na Pó­łwy­spie Ibe­ryj­skim, ró­żni­ło się nie­raz znacz­nie od tego, jak po­strze­ga­no tę kwe­stię w Gnie­źnie, Kra­ko­wie, Oslo czy pra­wo­sław­nym No­wo­gro­dzie. Fakt ten ta­kże za­wdzi­ęcza­my wła­śnie geo­gra­fii.

Wspo­mnia­ne ró­żni­ce do­ty­czą przede wszyst­kim kwe­stii for­mal­nych, któ­rym po­świ­ęci­łem cały pierw­szy roz­dział w po­przed­niej pu­bli­ka­cji do­ty­czącej wy­praw krzy­żo­wych. Roz­dział ów do­ty­kał pro­ble­mu de­fi­nio­wa­nia po­jęć oraz ogrom­ne­go zna­cze­nia tego pro­ce­su w za­kre­sie kszta­łto­wa­nia ob­ra­zu opi­sy­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści w umy­słach lu­dzi. O do­kład­ne przed­sta­wie­nie ter­mi­no­lo­gii dba­li przede wszyst­kim hi­sto­ry­cy, któ­rzy zaj­mo­wa­li się ca­ło­ścio­wo ba­da­nym zja­wi­skiem, zaś po­śród ba­da­czy zaj­mu­jących się te­ma­ty­ką kru­cjat pó­łnoc­nych (ba­łtyc­kich) oraz ana­li­zą dzia­łal­no­ści za­ko­nu krzy­żac­kie­go kwe­stia ta spy­cha­na jest na mar­gi­nes. Dla­cze­go? W rze­czy­wi­sto­ści trud­no jest udzie­lić pra­wi­dło­wej od­po­wie­dzi na to py­ta­nie, bo­wiem nie spo­sób od­czy­tać my­śli i in­ten­cji, ja­kie to­wa­rzy­szy­ły au­to­rom wie­lu na­uko­wych i po­pu­lar­no­nau­ko­wych pu­bli­ka­cji. Po­zo­sta­ją do­my­sły. Wszyst­ko wska­zu­je jed­nak na to, że w tym za­kre­sie geo­gra­fia ta­kże spe­łnia­ła klu­czo­wą rolę. Sto­li­ca Apo­stol­ska wy­ra­źnie trak­to­wa­ła dzia­łal­no­ść kru­cja­to­wą pro­wa­dzo­ną na da­le­kiej Pó­łno­cy nie­ja­ko po łeb­kach, po­nie­waż Rzym nie miał mo­żli­wo­ści kon­tro­lo­wać tego, jak prze­bie­ga woj­na w obro­nie chrze­ści­ja­ństwa na te­re­nach tak od­le­głych. Rzym wła­ści­wie ni­g­dy nie ini­cjo­wał kru­cjat pó­łnoc­nych na wła­sną rękę, lecz je­dy­nie re­ago­wał na nad­cho­dzące stam­tąd pro­śby o udzie­le­nie od­pu­stów okre­ślo­nym przed­si­ęw­zi­ęciom. Z tego wła­śnie względu na pó­łno­cy bar­dzo szyb­ko za­ni­kł kru­cja­to­wy for­ma­lizm.

Nic za­tem dziw­ne­go, że w kon­te­kście wy­praw krzy­żo­wych ba­da­cze ba­se­nu Mo­rza Ba­łtyc­kie­go zu­pe­łnie swo­bod­nie ope­ru­ją ta­ki­mi nie­któ­ry­mi pod­sta­wo­wy­mi po­jęcia­mi. O ile na po­łud­niu ist­nia­ły pew­ne ofi­cjal­ne wy­mo­gi w za­kre­sie pro­wa­dze­nia kru­cja­ty (jak ślu­by krzy­żo­we, pro­ce­du­ra zwi­ąza­na z „wzi­ęciem krzy­ża”, na­wo­ły­wa­nie do kru­cja­ty, bul­le pa­pie­skie za­twier­dza­jące okre­ślo­ne przed­si­ęw­zi­ęcia itd.), o tyle na Pó­łno­cy bar­dzo często kom­plet­nie o to nie dba­no. Fak­tycz­nie pierw­sza wy­pra­wa pó­łnoc­na (z 1147 roku, zor­ga­ni­zo­wa­na przez pa­pie­ża Eu­ge­niu­sza III) zo­sta­ła prze­pro­wa­dzo­na z for­mal­ne­go punk­tu wi­dze­nia tak, jak na­le­ży, jed­na­kże pó­źniej Sto­li­ca Apo­stol­ska za­częła z wol­na wy­co­fy­wać się z prze­wod­niej roli w wal­ce prze­ciw­ko po­ga­nom, po­zwa­la­jąc so­bie je­dy­nie na za­twier­dza­nie okre­ślo­nych ini­cja­tyw or­ga­ni­zo­wa­nych przez miej­sco­wych mo­żnych, a osta­tecz­nie udzie­la­jąc od­pu­stów wła­ści­wie wszyst­kim jak leci – bez względu na cha­rak­ter czy czas za­an­ga­żo­wa­nia w dzia­łal­no­ść kru­cja­to­wą. Zmie­ni­ło się przy tym rów­nież po­de­jście do kwe­stii od­pu­stów. Osta­tecz­nie prak­tycz­nie wszy­scy, któ­rzy po­dej­mu­ją się wal­ki z po­ga­na­mi okre­śla­ni są w pu­bli­cy­sty­ce i pra­cach na­uko­wych mia­nem krzy­żow­ców, na­wet je­że­li nie zło­ży­li żad­nych ślu­bów ani nie do­sta­li for­mal­nej zgo­dy na zor­ga­ni­zo­wa­nie eks­pe­dy­cji.

Kru­cja­ty pó­łnoc­ne po­ka­zu­ją za­tem swo­istą dru­gą stro­nę me­da­lu pro­ce­su de­fi­nio­wa­nia. Ow­szem, bez przy­jęcia okre­ślo­nych de­fi­ni­cji nie da­ło­by się pro­wa­dzić żad­nej dys­ku­sji w ra­mach na­uki, a i pi­sa­nie pu­bli­cy­sty­ki wi­ąza­ło­by się z licz­ny­mi pro­ble­ma­mi. Z dru­giej jed­nak stro­ny ist­nie­je wie­le po­jęć tak roz­le­głych i zło­żo­nych, że de fac­to ich zde­fi­nio­wa­nie nie­wie­le wno­si. Mimo wszyst­ko na ła­mach ni­niej­szej pu­bli­ka­cji sto­so­wa­na będzie w dal­szym ci­ągu przy­jęta wcze­śniej de­fi­ni­cja, gdzie „kru­cja­ty” ro­zu­mia­ne były jako „piel­grzym­ki zbroj­ne za­twier­dzo­ne przez hie­rar­chię Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go, któ­rych je­dy­nym ce­lem jest obro­na chrze­ści­ja­ństwa”. Pe­wien wy­jątek od re­gu­ły sta­no­wi­ły przy tym tzw. kru­cja­ty se­zo­no­we, któ­re nie wpi­su­ją się do ko­ńca w ramy utwo­rzo­ne przez po­wy­ższe wy­ja­śnie­nie oma­wia­ne­go po­jęcia, lecz ze względu na swój cha­rak­ter trak­tu­ję je w dal­szym ci­ągu jako prze­jaw wal­ki w obro­nie chrze­ści­ja­ństwa – sta­no­wią one swo­isty wy­jątek od re­gu­ły. Jak­by nie pa­trzeć pa­pie­że bar­dzo często udzie­la­li od­pusz­cze­nia grze­chów w spo­sób zbio­ro­wy, więc otrzy­my­wa­li je nie tyl­ko krzy­żow­cy w ra­mach wcze­śniej za­pla­no­wa­nych ope­ra­cji, ale ta­kże wszy­scy ci, któ­rzy pod­jęli się obro­ny Kró­le­stwa Je­ro­zo­lim­skie­go lub in­nych za­gro­żo­nych ziem Chri­stia­ni­tas. Z tego względu im rów­nież przy­słu­gu­je mia­no „krzy­żow­ców”.

W ka­żdym ra­zie od­le­gło­ść Pol­ski od Sto­li­cy Apo­stol­skiej skut­ko­wa­ła re­duk­cją for­ma­li­zmu – wbrew po­zo­rom ca­łkiem w tym przy­pad­ku po­trzeb­ne­go. W ko­ńcu to wła­śnie for­ma­lizm blo­ko­wał wie­le nie­ko­rzyst­nych skut­ków ubocz­nych i za­po­bie­gał wy­stępo­wa­niu ini­cja­tyw, któ­re w rze­czy­wi­sto­ści ru­cho­wi kru­cja­to­we­mu je­dy­nie szko­dzi­ły. W tym miej­scu jako przy­kład na­le­ża­ło­by po­dać – nie po raz pierw­szy i nie po raz ostat­ni – wy­pra­wy lu­do­we oraz zwi­ąza­ne z nimi po­gro­my lud­no­ści, ra­bun­ki i gra­bie­że. Przed­si­ęw­zi­ęcia te z całą pew­no­ścią prze­sta­ły wy­stępo­wać wła­śnie ze względu na ści­słą for­mal­ną kon­tro­lę wszyst­kich ope­ra­cji woj­sko­wych po­dej­mo­wa­nych na dużą ska­lę. Wraz z upły­wem cza­su Sto­li­ca Apo­stol­ska wpro­wa­dzi­ła wy­móg, iż gło­sić kru­cja­tę mo­żna było tyl­ko na te­re­nach ob­jętych spe­cjal­nym po­zwo­le­niem – wszyst­ko po to, aby nie do­pro­wa­dzić do nie­po­trzeb­ne­go po­ru­sze­nia lud­no­ści, tam, gdzie nie było to ko­niecz­ne.

Od­da­le­nie Mo­rza Ba­łtyc­kie­go od ser­ca cy­wi­li­zo­wa­ne­go świa­ta przy­no­si­ło ta­kże sze­reg in­nych skut­ków. Poza nie­licz­ny­mi wy­jąt­ka­mi nie­wie­le było na świe­cie pa­ństw, któ­rym le­ża­łby na ser­cu los mro­źnej Pó­łno­cy, dla­te­go też kru­cja­ty w tym re­gio­nie nie cie­szy­ły się za­zwy­czaj wiel­ką po­pu­lar­no­ścią. Z dru­giej jed­nak stro­ny wal­ki z po­ga­na­mi pro­wa­dzo­no prak­tycz­nie bez prze­rwy, więc zde­cy­do­wa­nie bar­dziej po­trze­bo­wa­no tu­taj sta­łych sił słu­żących do obro­ny ist­nie­jących pod­mio­tów po­li­tycz­nych. Ze­wnętrz­ne wspar­cie – ma­jące cha­rak­ter se­zo­no­wy – wy­ko­rzy­sty­wa­no za­tem głów­nie do pro­wa­dze­nia ope­ra­cji ofen­syw­nych, któ­re mia­ły za za­da­nie ode­pchnąć za­gro­że­nie od gra­nic Chri­stia­ni­tas albo wy­móc na po­ga­nach ustęp­stwa (np. po­kój i da­ni­ny). Do­ra­źna obro­na po­zo­sta­wa­ła w rękach lo­kal­nych mo­żno­wład­ców. W Zie­mi Świ­ętej sy­tu­acja wy­gląda­ła za­sad­ni­czo od­mien­nie. Tam nie pro­wa­dzo­no nie­ustan­nej woj­ny, więc nie­jed­no­krot­nie przy­by­cie du­żych sił krzy­żo­wych przy­no­si­ło wi­ęcej szko­dy niż po­żyt­ku. O ile ry­cer­stwo dało się za­przęgnąć do spe­łnia­nia tak szczyt­nych ce­lów, jak cho­cia­żby od­bu­do­wa twierdz i umoc­nień wo­kół miast, o tyle z nie­sub­or­dy­no­wa­ny­mi ban­da­mi chłop­ski­mi po­dob­ny sce­na­riusz w ogó­le nie wcho­dził w grę. Pó­łnoc szczęśli­wie wol­na była od po­dob­nych pro­ble­mów, co za­wdzi­ęcza­ła wła­śnie pe­ry­fe­ryj­ne­mu usy­tu­owa­niu.

Zre­du­ko­wa­ny for­ma­lizm, nie­wiel­ka li­czeb­no­ść oraz ci­ągło­ść pro­wa­dzo­nych walk – to trzy naj­istot­niej­sze ce­chy cha­rak­te­ry­stycz­ne wy­praw krzy­żo­wych pro­wa­dzo­nych na pó­łno­cy Eu­ro­py. Na tej li­ście nie ko­ńczy się jed­nak spe­cy­fi­ka oma­wia­ne­go zja­wi­ska. Ist­niej jesz­cze je­den nie­zwy­kle istot­ny aspekt, któ­ry wy­wa­rł ogrom­ny wpływ na kru­cja­ty ba­łtyc­kie i któ­ry zresz­tą zmie­nił ob­raz wal­ki w obro­nie chrze­ści­ja­ństwa w tym re­gio­nie już u sa­mej ge­ne­zy. Otóż za­rów­no w przy­pad­ku Zie­mi Świ­ętej, jak i Pó­łwy­spu Ibe­ryj­skie­go kru­cja­ty czer­pa­ły ga­rścia­mi z idei piel­grzy­mo­wa­nia ro­zu­mia­nej jako dzia­ła­nie o cha­rak­te­rze po­kut­nym. Nic za­tem dziw­ne­go, że w ter­mi­no­lo­gii zwi­ąza­nej z oma­wia­ną te­ma­ty­ką przez wie­le lat nie stwo­rzo­no żad­ne­go osob­ne­go po­jęcia dla owych spe­cy­ficz­nych zbroj­nych wy­praw, lecz na­zy­wa­no je po pro­stu „piel­grzym­ka­mi” (krzy­żow­ców zaś „piel­grzy­ma­mi”). Na Pó­łno­cy sy­tu­acja po­now­nie wy­gląda­ła ina­czej, o czym wspó­łcze­śni au­to­rzy pi­szą z ja­kie­goś po­wo­du ra­czej nie­chęt­nie.

Wil­liam Urban w pierw­szym roz­dzia­le swo­jej ksi­ążki po­świ­ęco­nej mi­li­tar­nej hi­sto­rii za­ko­nu krzy­żac­kie­go opi­su­je sze­ro­ko kwe­stię ka­to­lic­kich mi­sji, si­ęga­jąc przy tym nie tyl­ko do po­cząt­ków hi­sto­rii wy­praw krzy­żo­wych, ale jesz­cze da­lej wstecz – do epo­ki do­mi­na­cji pa­ństwa Fran­ków. W owym cza­sie, twier­dzi Urban, żyło w ca­łej Eu­ro­pie sto­sun­ko­wo nie­wie­lu wy­kszta­łco­nych du­chow­nych, a za­po­trze­bo­wa­nie na ich usłu­gi nie­ustan­nie ro­sło. Ka­pła­ni nie trud­ni­li się tyl­ko i wy­łącz­nie po­słu­gą ty­po­wo du­cho­wą, lecz na ich bar­kach spo­czy­wa­ły ta­kże za­da­nia o cha­rak­te­rze stric­te cy­wil­nym (taki stan rze­czy utrzy­mał się zresz­tą aż do XIX wie­ku). Wład­cy kra­jów za­chod­nich po­trze­bo­wa­li du­cho­wie­ństwa do ob­słu­gi­wa­nia ro­snącej ad­mi­ni­stra­cji, po­nie­waż tyl­ko oni po­sia­da­li ku temu od­po­wied­nie pre­dys­po­zy­cje. Z tego też względu uta­rła się swo­ista „tra­dy­cja” wy­sy­ła­nia przez fran­ko­ńskich wład­ców zbroj­nej eskor­ty wraz z ir­landz­ki­mi ksi­ężmi, któ­rzy wy­ru­sza­li na­wra­cać Ger­ma­nów. Wszyst­ko po to, by chro­nić ja­kże po­trzeb­ny „ka­pi­tał ludz­ki”. Tak oto mia­ła usta­lić się prak­ty­ka wy­sy­ła­nia wraz z mi­sjo­na­rza­mi do­świad­czo­nych wo­jow­ni­ków w celu za­bez­pie­cza­nia ich pra­cy dusz­pa­ster­skiej. Na­le­ży przy tym pod­kre­ślić, że mi­sjo­na­rze przyj­mo­wa­li po­dob­ną ob­sta­wę z dużą dozą nie­chęci, bo­wiem ich ser­ca wy­pe­łnia­ło pra­gnie­nie po­nie­sie­nia męcze­ńskiej śmier­ci, a nie­któ­rzy za­pew­ne do­strze­ga­li w owej eskor­cie ta­kże za­gro­że­nie dla po­wo­dze­nia mi­sji.

Tak się nie­ste­ty zło­ży­ło, że ka­pła­ni i za­kon­ni­cy w owym cza­sie byli cen­niej­si ni­źli zło­to, więc nikt nie za­mie­rzał wy­pusz­czać ich na sa­mo­bój­cze wy­pra­wy. Ktoś mó­głby po­wie­dzieć: ale prze­cież to cza­sy świet­no­ści pa­ństwa Fran­ków, więc do kru­cjat jesz­cze da­le­ko! Rze­czy­wi­ście, to praw­da. W Eu­ro­pie Za­chod­niej w do­bie wy­praw krzy­żo­wych nie bra­ko­wa­ło ka­pła­nów, więc za or­ga­ni­za­cją zbroj­nych piel­grzy­mek do Zie­mi Świ­ętej z pew­no­ścią nie kry­ły się po­dob­ne prze­słan­ki. Rzecz w tym, że Fran­cja funk­cjo­no­wa­ła wów­czas jako część Chri­stia­ni­tas od prze­szło sze­ściu­set lat, a Pol­ska nie mia­ła na kar­ku na­wet set­ki! W mo­nar­chii pia­stow­skiej chrze­ści­ja­ństwo do­pie­ro za­czy­na­ło racz­ko­wać, dla­te­go też po­dob­ny sce­na­riusz jak naj­bar­dziej miał szan­sę za­ist­nieć. Ana­lo­gicz­nie wy­gląda­ła sy­tu­acja w Da­nii, Szwe­cji, Nor­we­gii, Pru­sach, Cze­chach…

Nie­wie­lu ba­da­czy tak moc­no za­głębia się w te­mat, jak zro­bił to Urban, ale wie­lu pod­kre­śla, że rze­czy­wi­ście ka­to­lic­kie mi­sje nie­jed­no­krot­nie po­trze­bo­wa­ły ob­sta­wy. Ele­ment ten oka­zał się klu­czo­wy dla roz­wo­ju idei kru­cja­to­wej w ba­se­nie Mo­rza Ba­łtyc­kie­go. Nie­ma­lże od sa­me­go po­cząt­ku woj­nę obron­ną prze­ciw­ko po­ga­nom pro­wa­dzo­no rów­no­le­gle do dzia­łal­no­ści mi­syj­nej, a to po­łącze­nie nie­chyb­nie do­pro­wa­dzi­ło do po­wsta­nia prak­ty­ki na­wra­ca­nia mie­czem. Prak­ty­ki, do­daj­my, ab­so­lut­nie ne­ga­tyw­nej, któ­rej Ko­ściół ka­to­lic­ki nie uznał i nie za­twier­dził jako części dok­try­ny chy­ba ni­g­dy w swo­jej hi­sto­rii. Na Pó­łno­cy tym­cza­sem z ja­kie­goś po­wo­du idea na­wra­ca­nia mie­czem nie tyl­ko prze­szła bez szem­ra­nia, lecz sto­so­wa­no ją po­wszech­nie bez wi­ęk­sze­go wa­ha­nia, choć oczy­wi­ście nie­kie­dy zda­rza­ły się ta­kże gło­sy sprze­ci­wu. O dzi­wo naj­wy­ra­źniej za­ra­ził się nią sam Ber­nard z Cla­irvaux, kie­dy zna­la­zł się w Niem­czech pod­czas gło­sze­nia II kru­cja­ty do Zie­mi Świ­ętej, choć w jego przy­pad­ku cho­ro­ba mia­ła ra­czej ła­god­ny prze­bieg i sto­sun­ko­wo szyb­ko ustąpi­ła.

Kwe­stia na­wra­ca­nia mie­czem jest do­syć zło­żo­na, dla­te­go też zo­sta­nie omó­wio­na sze­rzej w osob­nym roz­dzia­le. W tym miej­scu jed­nak nie dało się po pro­stu prze­sko­czyć nad pro­ble­mem, sko­ro jego po­ja­wie­nie się zmie­ni­ło w tak za­sad­ni­czy spo­sób kon­cep­cję pro­wa­dze­nia wal­ki w obro­nie chrze­ści­ja­ństwa w re­gio­nie ba­łtyc­kim. Dla miej­sco­wych pa­nów feu­dal­nych na­wra­ca­nie mie­czem sta­ło się rze­czą na­tu­ral­ną, po­nie­waż idea ta wy­ewo­lu­owa­ła ze sto­so­wa­nej wcze­śniej prak­ty­ki wy­sy­ła­nia zbroj­nej eskor­ty wraz z mi­sjo­na­rza­mi, aby nie do­pu­ścić do utra­ty cen­ne­go po­ten­cja­łu in­te­lek­tu­al­ne­go.

Co na to Ko­ściół? Wbrew po­zo­rom Sto­li­ca Apo­stol­ska nie mia­ła w tej kwe­stii zbyt wie­le do po­wie­dze­nia. Na kra­niec świa­ta nie do­cie­ra­ła jej wy­ima­gi­no­wa­na przez wie­lu „spe­cja­li­stów” omni­po­ten­cja. Rze­czy­wi­ście, w gło­wach nie­któ­rych czy­tel­ni­ków może wci­ąż ist­nieć fa­łszy­wy ob­raz (lan­so­wa­ny w mass me­diach) Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go jako sil­nie scen­tra­li­zo­wa­nej in­sty­tu­cji, któ­ra dzi­ęki po­wszech­ne­mu do­no­si­ciel­stwu po­sia­da­ła roz­le­głe bazy da­nych na te­mat ży­cia po­szcze­gól­nych jed­no­stek i po­tra­fi­ła bez­względ­nie wy­ko­rzy­sty­wać te dane do ste­ro­wa­nia spo­łe­cze­ństwem (a w tym ta­kże ksi­ążęta­mi i mo­żny­mi). Ów ob­raz to­tal­nej wszech­wła­dzy jest oczy­wi­ście wy­ssa­ny z pal­ca i nie ma z praw­dą naj­mniej­sze­go zwi­ąz­ku. W cza­sach wy­praw krzy­żo­wych pa­pie­stwo mu­sia­ło ope­ro­wać w sta­nie per­ma­nent­ne­go kry­zy­su. Pa­pież Alek­san­der II (ten sam, któ­ry za­twier­dził kru­cja­tę na Bar­ba­stro w 1064 roku) roz­po­czął swój pon­ty­fi­kat od kon­flik­tu z nie­miec­ką ce­sa­rzo­wą Agniesz­ką, po­nie­waż mia­ła ona wła­sne­go kan­dy­da­ta na tron Pio­tro­wy i by­naj­mniej nie za­mie­rza­ła go­dzić się z wy­bo­rem do­ko­na­nym przez kar­dy­na­łów. Hi­sto­ria jego na­stęp­cy, pa­pie­ża Grze­go­rza VII, była tak burz­li­wa, że nie da się opo­wie­dzieć jej w do­sta­tecz­nie du­żym skró­cie. Wik­tor III zo­stał wy­pędzo­ny z Rzy­mu jesz­cze przed kon­se­kra­cją przez an­ty­pa­pie­ża Kle­men­sa III po­pie­ra­ne­go przez Jor­da­na z Ka­pui i Ma­tyl­dę To­ska­ńską. Kon­flikt ów trwał jesz­cze za pon­ty­fi­ka­tu Urba­na II (tego sa­me­go, któ­ry za­sły­nął z or­ga­ni­za­cji I kru­cja­ty do Zie­mi Świ­ętej), a ta­kże za jego na­stęp­cy – Pas­cha­li­sa II. An­ty­pa­pież Kle­mens III upar­cie trzy­mał się ży­cia.

Gdzie w ta­kich oko­licz­no­ściach jest miej­sce na osła­wio­ną omni­po­ten­cję? Jest rze­czą ab­so­lut­nie oczy­wi­stą, że pa­pie­że mie­li w owym cza­sie ogrom­ne pro­ble­my z kon­tro­lo­wa­niem wła­sne­go naj­bli­ższe­go oto­cze­nia, zaś ich wpływ na wy­da­rze­nia w tak od­le­głych za­kąt­kach świa­ta jak Pol­ska (że o opi­sy­wa­nej wy­żej La­po­nii nie wspom­nę…) miał cha­rak­ter zni­ko­my. Wy­sy­ła­nie mi­sjo­na­rzy nie le­ża­ło w ogó­le w ge­stii Rzy­mu – zaj­mo­wa­ły się tym albo za­ko­ny, albo lo­kal­ne wspól­no­ty (bi­skup­stwa), a ta­kże sami przed­sta­wi­cie­le wła­dzy świec­kiej. Oczy­wi­ście zda­rza­ły się sy­tu­acje, w któ­rych to Sto­li­ca Apo­stol­ska do­ko­ny­wa­ła bez­po­śred­nich de­cy­zji w za­kre­sie dzia­łal­no­ści mi­syj­nej, jed­na­kże wbrew po­zo­rom sy­tu­acje ta­kie wy­stępo­wa­ły sto­sun­ko­wo rzad­ko.

W kwe­stii ko­mu­ni­ko­wa­nia się Rzy­mu z Pol­ską i in­ny­mi pa­ństwa­mi ba­se­nu Mo­rza Ba­łtyc­kie­go nie na­le­ży przy tym prze­gi­nać w dru­gą stro­nę i twier­dzić, że Sto­li­ca Apo­stol­ska w ogó­le nie in­te­re­so­wa­ła się lo­sa­mi Chri­stia­ni­tas w tym re­gio­nie albo nie dba­ła o to, aby utrzy­my­wać re­la­cje z miej­sco­wy­mi mo­żny­mi. Taki spo­sób my­śle­nia oba­la cho­cia­żby ko­re­spon­den­cja wy­sy­ła­na przez pa­pie­ża Grze­go­rza VII w naj­dal­sze za­kąt­ki świa­ta, in­for­mu­jąca o wy­bra­niu go na ko­lej­ne­go na­stęp­cę św. Pio­tra (m.in. do kró­la du­ńskie­go Swe­na oraz – jak przy­pusz­cza­ją nie­któ­rzy ba­da­cze – do pol­skie­go ksi­ęcia Bo­le­sła­wa Śmia­łe­go). Ist­nia­ła ta­kże pew­na li­nia ko­mu­ni­ka­cyj­na mi­ędzy Sto­li­cą Apo­stol­ską a le­ga­ta­mi czy bi­sku­pa­mi, choć trud­no jest obec­nie wy­ci­ągać da­le­ko idące wnio­ski na te­mat tego, ja­kie do­kład­nie in­for­ma­cje za­wie­ra­ła ko­re­spon­den­cja tego typu i jaki do­kład­nie przed­sta­wia­ła ob­raz lo­kal­nych wspól­not. Tak na przy­kład z li­stu pa­pie­ża Grze­go­rza VII do Bo­le­sła­wa Śmia­łe­go wnio­sku­je się nie­raz, iż Oj­ciec Świ­ęty nie­wiel­kie miał po­jęcie na te­mat tego, jak wy­gląda­ła sy­tu­acja pol­skie­go Ko­ścio­ła (będące­go wów­czas w po­wa­żnym kry­zy­sie). Le­ga­ci zresz­tą dzia­ła­li w du­żej mie­rze na wła­sną rękę – do­sta­wa­li tyl­ko ogól­ne wy­tycz­ne na te­mat po­stępo­wa­nia w da­nej spra­wie, zaś pod­jęcie prak­tycz­nych dzia­łań oraz wi­ążących de­cy­zji le­ża­ło w ca­ło­ści w ich ge­stii.

Przy­kła­dem trud­no­ści w po­ro­zu­mie­wa­niu się Rzy­mu z Ko­ro­ną jest ta­kże pręd­ko­ść re­cep­cji za­ło­żeń re­for­my gre­go­ria­ńskiej, któ­rą za­czął wpro­wa­dzać w ży­cie wspo­mnia­ny Grze­gorz VII (w XI wie­ku), jed­na­kże na zie­miach pol­skich zo­sta­ła ona zre­ali­zo­wa­na do­pie­ro w XIII wie­ku – z bli­sko dwu­stu­let­nim opó­źnie­niem! W tym wy­pad­ku nie cho­dzi jed­nak tyl­ko i wy­łącz­nie o od­le­gło­ść. Ko­ro­na Kró­le­stwa Pol­skie­go w owym cza­sie bo­ry­ka­ła się z wie­lo­ma pro­ble­ma­mi na­tu­ry we­wnętrz­nej, co z całą pew­no­ścią nie sprzy­ja­ło roz­wo­jo­wi wspól­not du­chow­nych, a tym bar­dziej ich re­for­mo­wa­niu. Nic za­tem dziw­ne­go, że du­cho­wie­ństwo na­le­ża­ło w du­żej mie­rze do gro­na zwo­len­ni­ków zjed­no­cze­nia roz­bi­tej na dziel­ni­cę Pol­ski.

Kra­niec świa­ta rządził się za­tem wła­sny­mi pra­wa­mi. Do­cie­ra­ły tu oczy­wi­ście wszyst­kie dy­le­ma­ty wi­docz­ne na Za­cho­dzie i Po­łud­niu (jak cho­cia­żby kwe­stia spo­ru o in­we­sty­tu­rę czy wła­śnie idea kru­cja­to­wa), jed­na­kże nikt ich nie kon­tro­lo­wał, przez co na­bie­ra­ły one spe­cy­ficz­ne­go, re­gio­nal­ne­go ko­lo­ry­tu. Mó­wi­ąc i pi­sząc o wy­pra­wach krzy­żo­wych w ba­se­nie Mo­rza Ba­łtyc­kie­go na­le­ży za­wsze pa­mi­ętać o tym, jak wiel­kie zna­cze­nie ma od­le­gło­ść, a tym bar­dziej jak wie­le zna­czy­ła w cza­sach Śre­dnio­wie­cza. Bez zro­zu­mie­nia tego ja­kże wa­żne­go aspek­tu nie­zwy­kle trud­no będzie zro­zu­mieć hi­sto­rię kru­cjat pó­łnoc­nych, jak i re­la­cji pol­sko-krzy­żac­kich, a ta­kże po­de­jścia do nich Sto­li­cy Apo­stol­skiej.

 

Roz­dział IIGe­ne­sis

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział IIIPia­sto­wie

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział IVPol­ska a kru­cja­ty (etap I)

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział VZa­ko­ny ry­cer­skie bardzo po­trzeb­ne

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział VIZa­kon Szpi­ta­la Najświ­ęt­szej Ma­ryi Pan­ny Domu Nie­miec­kie­go

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział VIIHer­man von Sal­za i Fry­de­ryk II Ho­hen­stauf

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział VIIIO na­wra­ca­niu mie­czem

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział IXPol­ska a kru­cja­ty (etap II)

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział XWoj­na pol­sko-krzy­żac­ka

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział XIHu­sy­ci i Pa­weł Włod­ko­wic

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Roz­dział XIISo­bie­ski i „kru­cja­ta” wie­de­ńska

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Za­ko­ńcze­nie

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

Bi­blio­gra­fia

Źró­dła:

Jan­ko z Czarn­ko­wa, Kro­ni­ka,www.zro­dla.hi­sto­rycz­ne.prv.pl;

Kro­ni­ka tzw. Gal­la Ano­ni­ma, Wy­daw­nic­two Na­uko­we Uni­wer­sy­te­tu Mi­ko­ła­ja Ko­per­ni­ka, To­ruń 2011;

Piotr z Dus­bur­ga, Kro­ni­ka Zie­mi Pru­skiej, Wy­daw­nic­two Na­uko­we Uni­wer­sy­te­tu Mi­ko­ła­ja Ko­per­ni­ka, Wro­cław 2011;

Jan Dłu­gosz, Rocz­ni­ki czy­li Kro­ni­ki Sław­ne­go Kró­le­stwa Pol­skie­go, Wy­daw­nic­two Na­uko­we PWN, War­sza­wa 2009;

Usa­ma ibn Mun­kidh, Ksi­ęga po­ucza­jących przy­kła­dów, Wy­daw­nic­two Osso­li­neum, Wro­cław 1975.

 

Opra­co­wa­nia:

Chri­stian­sen E., Kru­cja­ty pó­łnoc­ne, Wy­daw­nic­two Re­bis, Po­znań 2009;

Dąbrow­ski J., Ostat­nie lata Lu­dwi­ka Wiel­kie­go 1370-1382, To­wa­rzy­stwo Au­to­rów i Wy­daw­ców, Kra­ków 2009;

Fel­czak W., Hi­sto­ria Węgier, Za­kład Na­ro­do­wy im. Osso­li­ńskich, Wro­cław 1983;

Fon­nes­berg-Schmidt I., Pa­pie­że i kru­cja­ty ba­łtyc­kie 1147-1245, Wy­daw­nic­two Bel­lo­na, War­sza­wa 2009;

Gła­dysz M., Za­po­mnia­ni krzy­żow­cy. Pol­ska wo­bec ru­chu kru­cja­to­we­go w XII-XIII w., Wy­daw­nic­two DiG, War­sza­wa 2002;

Jef­fer­son J., The Holy War of King Wla­di­slas and Sul­tan Mu­rad, Wy­daw­nic­two Ko­nin­klij­ke Brill NV, Le­iden-Bo­ston 2012;

Ker­sten A., Hi­sto­ria Szwe­cji, Za­kład Na­ro­do­wy Imie­nia Osso­li­ńskich, War­sza­wa 1973;

Ko­necz­ny F., Cy­wi­li­za­cja Bi­zan­ty­ńska, Wy­daw­nic­two An­tyk, Lon­dyn 1973;

May­er H. E., Hi­sto­ria wy­praw krzy­żo­wych, Wy­daw­nic­two WAM, Kra­ków 2008;

Mi­lit­zer K., Hi­sto­ria za­ko­nu krzy­żac­kie­go, Wy­daw­nic­two WAM, War­sza­wa 2007;

Mó­raw­ski K., Tysz­kie­wicz J., Krzy­ża­cy, Wy­daw­nic­two Ksi­ążka i Wie­dza, War­sza­wa 1980;

Pli­siec­ki P., Dia­log o Bo­le­sła­wie Wiel­kim, Wy­daw­nic­two WER­SET, Lu­blin 2011;

Pre­kop D., Woj­na za­ko­nu krzy­żac­kie­go z Li­twą w la­tach 1283-1325, Wy­daw­nic­two Adam Mar­sza­łek, Po­znań 2004;

Sire H.J.A., Ka­wa­le­ro­wie Mal­ta­ńscy, Pa­ństwo­wy In­sty­tut Wy­daw­ni­czy, War­sza­wa 2000;

Skwier­czy­ński K., Re­cep­cja idei gre­go­ria­ńskich w Pol­sce do po­cząt­ku XIII wie­ku, Wy­daw­nic­two Na­uko­we Uni­wer­sy­te­tu Mi­ko­ła­ja Ko­per­ni­ka, To­ruń 2016;

Sro­ka S.A., Po­la­cy na Węgrzech za pa­no­wa­nia Zyg­mun­ta Luk­sem­bur­skie­go 1387-1437, To­wa­rzy­stwo Na­uko­we ,,So­cie­tas Vi­stu­ala­na”, Kra­ków 2001;

Sta­choń B., Po­li­ty­ka Pol­ski wo­bec Tur­cji i ak­cja an­ty­tu­rec­ka w wie­ku XV do utra­ty Ki­lii i Bia­ło­gro­du (1484), Wy­daw­nic­two Na­po­le­on V, Oświ­ęcim 2015;

Te­ter­czyk-Pu­zio A., Hen­ryk San­do­mier­ski (1126/1133 -18X1166), Wy­daw­nic­two Ava­lon, Kra­ków 2009;

Urban W., Krzy­ża­cy Hi­sto­ria dzia­łań mi­li­tar­nych, Wy­daw­nic­two Ksi­ążka i Wie­dza, War­sza­wa 2007;

 

Ar­ty­ku­ły:

Bie­niak J., Ge­ne­za pro­ce­su pol­sko-krzy­żac­kie­go z 1339 roku, ,,Acta Uni­ver­si­ta­tis Ni­co­lai Co­per­ni­ci”, z. 204, 1990, s. 23-49; Czar­niec­ka A., Oj­czy­zna czy Liga Świ­ęta? Ko­ali­cja an­ty­tu­rec­ka w pro­pa­gan­dzie za cza­sów Jana III So­bie­skie­go (1684-1696), [w:] Jarz­mo Ligi Świ­ętej? Jan III So­bie­ski i Rzecz­po­spo­li­ta w la­tach 1684-1696, pod red. D. Mi­lew­skie­go, Mu­zeum Pa­ła­cu Kró­la Jana III So­bie­skie­go w Wi­la­no­wie, Wi­la­nów 2017, s. 83-107;

Dy­mek B., Wal­ka Sie­mo­wi­ta IV o ko­ro­nę pol­ską, „Rocz­nik Ma­zo­wiec­ki”, nr 11, 1999, s. 57-82;

Gór­ski Sz., Bi­sku­pi i krzy­że. Tak zwa­ny epi­zod szcze­ci­ński kru­cja­ty po­tab­skiej (1147) w re­la­cjach Win­cen­te­go z Pra­gi, „Za­pi­ski Hi­sto­rycz­ne”, T. LXXXIII, 2018, s. 7-32;

Graff T., So­bór w Kon­stan­cji wo­bec mo­nar­chii pol­sko-li­tew­skiej, „Ze­szy­ty Na­uko­we Uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­lo­ńskie­go”, nr 141, 2014, s. 511-529;

Gry­giel J., Ry­cer­stwo pol­skie wo­bec hu­sy­ty­zmu i idei kru­cja­ty an­ty­hu­syc­kiej, ,,Ido – Ruch dla Kul­tu­ry: rocz­nik na­uko­wy [fi­lo­zo­fia, na­uka, tra­dy­cje wscho­du, kul­tu­ra, zdro­wie, edu­ka­cja]”, nr 4, 2004, s. 18-28;

von Güt­t­ner Spo­rzy­ński D., Pia­sto­wie a idea wy­praw krzy­żo­wych w cza­sie pierw­szej i dru­giej wy­pra­wy krzy­żo­wej, [w:] J. Do­bosz (red.), Ko­ściót w mo­nar­chiach Prze­my­śli­dów i Pia­stów, Wy­daw­nic­two Po­zna­ńskie, Po­znań 2009, s. 139-150.

Iwa­ńczak W., Po­stać Zyg­mun­ta Luk­sem­bur­skie­go w ujęciu Jana Dtu­go­sza, ,,Hi­sto­rie-Otaz­ky-Pro­ble­my”, nr 1, 2015, s. 102-112; Kała D., Ksi­ążę Jak­sa z XII wie­ku – wy­mo­wa źró­det a hi­sto­rio­gra­fia, „Me­ri­tum”, nr 3, 2011, s. 35-58;

Ko­ło­dziej­czyk D., Sto­sun­ki daw­nej Rzecz­po­spo­li­tej z Tur­cją i Ta­ta­ra­mi: czy na­praw­dę by­li­śmy przed­mu­rzem Eu­ro­py?, „Prak­ty­ka Teo­re­tycz­na”, nr 4 (26), 2017, s. 16-36;

La­bu­da G., Sta­no­wi­sko zie­mi che­łmi­ńskiej w pa­ństwie krzy­żac­kim w la­tach 1228-1454, „Prze­gląd Hi­sto­rycz­ny”, nr 45/2-3, 1954, s. 280-337;

Mar­chel S., Ze stu­diów nad ka­rie­rą Pa­wła Włod­ko­wi­ca: okres po so­bo­rze w Kon­stan­cji, „Słup­skie Stu­dia Hi­sto­rycz­ne”, nr 13, 2007, s. 183-198;

Mróz F., Od­dzia­ły­wa­nie re­li­gij­ne i kul­tu­ro­we sank­tu­arium Bo­żo­grob­ców w Mie­cho­wie w la­tach 1163-1819, [w:] Rola klasz­to­rów w pro­ce­sie kszta­łto­wa­nia się pa­ństwo­wo­ści kra­jów sło­wia­ńskich, pod red. W. Stęp­niak-Min­cze­wa, Wy­daw­nic­two Na­uko­we PAT, Kra­ków 2002, s. 155-167;

Niem­czyk K, An­te­mu­ra­le chri­stia­ni­ta­tis? Pro­pa­gan­da an­ty­tu­rec­ka a wy­pra­wa Jana Ol­brach­ta z 1497 roku w świe­tle źró­deł, „Ze­szy­ty Na­uko­we Uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­lo­ńskie­go”, z. 1, 2019, s. 43-61; No­wak Z.H., Ob­raz Zyg­mun­ta Luk­sem­bur­skie­go w pol­skiej hi­sto­rio­gra­fii: funk­cjo­no­wa­nie ste­reo­ty­pu, ,,Acta Uni­ver­si­ta­tis Ni­co­lai Co­per­ni­ci. Hi­sto­ria”, nr 24(204), 1990, s. 115-124 Pi­sko­zub A., Mi­ędzy Krzy­wo­ustym a Ło­kiet­kiem, nr 33/1-134, 1988, s. 3-10;

Po­wier­ski J., Mi­ędzy­na­ro­do­we tło kon­flik­tu pol­sko-krzy­żac­kie­go przed kam­pa­nią wrze­śnio­wą 1331 roku, [w:] Bal­ti­cum. Stu­dia z dzie­jów po­li­ty­ki, go­spo­dar­ki i kul­tu­ry XII-XVII wie­ku. Ofia­ro­wa­ne Ma­ria­no­wi Bi­sku­po­wi w sie­dem­dzie­si­ątą rocz­ni­cę uro­dzin, pod red. Z. H. No­wa­ka, To­wa­rzy­stwo Na­uko­we w To­ru­niu, To­ruń 1992, s. 269-284;

Roz­mus D., Zo­bo­wi­ąza­nia praw­ne ksi­ęcia Miesz­ka I wo­bec swo­ich dru­żyn­ni­ków w świe­tle kro­ni­ki Ibra­hi­ma ibn Ja­ku­ba, „Rocz­ni­ki Ad­mi­ni­stra­cji i Pra­wa”, nr 15 (2), 2015, s. 105-116;

Rusz­kow­ski J., Adam Mic­kie­wicz i ostat­nia kru­cja­ta?, „Pa­mi­ęt­nik Li­te­rac­ki: cza­so­pi­smo kwar­tal­ne po­świ­ęco­ne hi­sto­rii i kry­ty­ce li­te­ra­tu­ry pol­skiej”, nr 84/3/4, 1993, s. 41-62;

Sro­ka S.A., Rola Ści­bo­ra ze Ści­bo­rzyc w sto­sun­kach pol­sko-węgier­skich w la­tach 1409-1412, ,,Nowe Stu­dia Grun­waldz­kie”, nr 4, 2016, s. 69-76; Szczur S., W spra­wie suk­ce­sji an­de­ga­we­ńskiej w Pol­sce, „Rocz­ni­ki Hi­sto­rycz­ne”, R. LXXV, 2009, s. 61-104

Szwa­da A., Oko­licz­no­ści wi­zy­ty kró­la Ka­zi­mie­rza Wiel­kie­go w Mal­bor­ku w 1365 roku, „Rocz­ni­ki Hi­sto­rycz­ne”, R. LXXVII, 2011, s. 83-101;

Szwe­da A., Za­kon krzy­żac­ki wo­bec Pol­ski i Li­twy w la­tach 1411-1414, „Ze­szy­ty Na­uko­we Uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­lo­ńskie­go”, nr 141, 2014, s. 531-533;

Te­ter­czyk-Pu­zio A., Ksi­ążęta ma­zo­wiec­cy wo­bec pa­ństwa li­tew­skie­go w XIII wie­ku – wal­ka czy wspó­łpra­ca?, T. LXXV, 2010, s. 7-29;

Te­ter­czyk-Pu­zio A., Po­li­ty­ka Kon­ra­da Ma­zo­wiec­kie­go wo­bec mo­żno­władz­twa, „Słup­skie Stu­dia Hi­sto­rycz­ne”, nr 15, 2009, s. 45-60; Wa­si­lew­ski T., Za­po­mnia­ne prze­ka­zy rocz­ni­kar­skie o Bo­le­sła­wie Miesz­ko­wi­cu. O nie-Gal­lo­we poj­mo­wa­nie wcze­snych dzie­jów Pol­ski, „Prze­gląd Hi­sto­rycz­ny”, nr 80/2, 1989, s. 225-237;

Wró­bel D., Kwe­stia krzy­żac­ka a wschod­nia po­li­ty­ka Ka­zi­mie­rza Wiel­kie­go po roku 1343, „Śre­dnio­wie­cze Pol­skie i Po­wszech­ne”, nr 4, 2007, s. 136-187;

Wy­rwa A.M., A.D. 966. Chrzest ksi­ęcia Miesz­ka. Dy­le­ma­ty na­uko­we i zna­cze­nie tego aktu dla prze­mian kul­tu­ro­wych na zie­miach pol­skich. Za­gad­nie­nia wy­bra­ne, „Stu­dia Led­nic­kie”, nr 15, 2016, s. 19-72.