Koniec lata na Bahamach (Światowe Życie) - Jennifer Hayward - ebook

Koniec lata na Bahamach (Światowe Życie) ebook

Jennifer Hayward

4,0

Opis

Po tragicznej śmierci męża Giovanna wraz z trzyletnim synem wyjeżdża na Bahamy. Podejmuje pracę jako projektantka wnętrz i jest szczęśliwa, bo po raz pierwszy w życiu czuje się niezależna i bezpieczna. Jej spokój jednak kończy się, gdy pewnego dnia spotyka na przyjęciu Santa Di Fiore. Santo był kiedyś jej najbliższym przyjacielem i ukochanym, porzuciła go jednak i poślubiła innego. Nigdy też nie powiedziała mu, że Leo jest jego synem…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 157

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (57 ocen)
23
13
17
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jennifer Hayward

Koniec lata na Bahamach

Tłumaczenie: Alina Patkowska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020

Tytuł oryginału: Married for His One-Night Heir

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2018

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2018 by Jennifer Drogell

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-5544-8

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

Rozdział pierwszy

– I jak im się podobało? – Giovanna De Luca oparła się o parapet w gabinecie szefowej i z kubkiem kawy w ręku chłonęła promienie słońca, które zalewały najważniejsze pomieszczenie w całej sieci luksusowych hoteli na Karaibach, własności Delilah Rothchild.

Giovanna wyglądała jak uosobienie swobody i nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, że właśnie skończyła najważniejsze zlecenie w życiu – zaprojektowała i urządziła wnętrza prywatnych rezydencji na Bahamach. To była sztandarowa inwestycja Delilah. Każda z tych rezydencji miała zostać sprzedana za ponad dwadzieścia milionów dolarów. Teraz spokojnie czekała na opinie potencjalnych kupców, z którymi Delilah spotkała się tego ranka, serce jednak biło jej szybciej niż zwykle.

Delilah wiedziała, że Giovanna mistrzowsko potrafi ukrywać emocje.

– Mam chętnych na wszystkie wille oprócz dwóch – powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem. – Te dwie pójdą w następnej rundzie, a potem będą mnie błagać o następne. W dużym stopniu zawdzięczam to tobie. Na widok wnętrz omal nie pospadały im skarpetki.

Gia powoli wypuściła wstrzymywany oddech. Pracowała dniami i nocami i stworzyła doskonałe dzieło, ale chodziło również o coś ważniejszego. Chciała w ten sposób odpłacić Delilah za wszystko, co ta dla niej zrobiła, i udowodnić, że zasłużyła na zaufanie, a także dowieść samej sobie, że potrafi sobie poradzić w wymarzonym zawodzie.

– Bardzo się cieszę, że to słyszę – powiedziała nieco ochryple. – Wiem, jak wiele znaczy dla ciebie ten projekt.

Delilah spojrzała na nią ciepło.

– Zapracowałaś na wszelkie pochwały. Nie mówię tego dlatego, że cię lubię. Biznes to biznes. Zasłużyłaś na to swoim talentem. Mamy powód do świętowania. – Podeszła do barku, nalała sobie filiżankę kawy i oparła się o blat. – Dzisiaj wieczorem urządzam barbecue, żeby świętować Junkanoo. Nic wielkiego, tylko kilku przyjaciół i partnerów w interesach. Jest okazja, żeby się spotkać i napić szampana. Włóż jakąś ładną sukienkę i przyjdź.

Gia potrząsnęła głową.

– Miałam zamiar spędzić spokojny wieczór w domu w towarzystwie Lea.

– Musisz zacząć żyć, Gio. Od śmierci Franca minęły już dwa lata. Masz dwadzieścia sześć lat i zapracowujesz się na śmierć, a wszystkie wolne chwile spędzasz z Leem. To nie jest życie.

Gia nie miała sobie nic do zarzucenia. Trzyletni syn Leo był dla niej całym światem. Był szczęśliwy, zdrowy i tylko to się liczyło.

– Poza tym – ciągnęła Delilah z przebiegłym uśmiechem – chciałabym cię poznać z pewnym moim przyjacielem. Zajmuje się finansami i po raz pierwszy od dawna jest wolny. Jest miły, ma mnóstwo pieniędzy i do tego – dodała zmysłowym tonem – wygląda bosko.

Gia przez większą część życia zdominowana była przez bogatych i wpływowych mężczyzn i nie miała najmniejszej ochoty znów wiązać się z kimś takim. Zresztą po katastrofalnym małżeństwie z Frankiem nie miała ochoty wiązać się w ogóle z nikim. Nowe życie bardzo jej się podobało, było spełnieniem jej marzeń. Ale wieczorami, kiedy Leo już spał, dopadała ją samotność. Bardzo tęskniła za matką i wciąż na nowo się zastanawiała, co by było, gdyby... Nie chciała kolejnego takiego wieczoru. Delilah miała rację. Czas już najwyższy, żeby znów zaczęła żyć. Nie chciała też sprawiać przykrości przyjaciółce, która udzieliła jej schronienia po zamachu na męża i od tamtej pory przez cały czas służyła pomocą i wsparciem.

– Nie interesują mnie związki – stwierdziła stanowczo – ale może masz rację, że powinnam wyjść do ludzi. Czy będzie tam ktoś, kogo znam?

Delilah wymieniła imiona kilku kobiet, które pracowały w hotelu.

– Co mam założyć?

We wzroku szefowej błysnął triumf.

– Coś letniego i seksownego.

Gia potrząsnęła głową.

– Nie namówisz mnie na żadną randkę, Delilah. Chcę po prostu pobyć wśród ludzi, to wszystko.

– A jednak załóż coś seksownego.

Wybrała sukienkę, która nie była ani seksowna, ani konserwatywna – w kolorze koralowym, z marszczeniami na przodzie, podkreślała jej opaleniznę i długie nogi. Pocałowała Lea na dobranoc, zostawiła go z opiekunką i przeszła pieszo niewielki dystans, jaki dzielił jej willę na luksusowym osiedlu Lyford Cay od głównego budynku. Wciąż nie mogła przywyknąć do tego, że ochroniarz Dante nie podąża za nią krok w krok ani że kiedy wychodzi za drzwi, nie musi się zastanawiać, co ją spotka po drugiej stronie.

Nie pamiętała już, kiedy po raz ostatni wychodziła gdzieś wieczorem, żeby się zabawić. Ale teraz nazywała się Giovanna De Luca, a nie Giovanna Castiglione, i była wolna.

Barbecue odbywało się na tarasie domu Delilah wychodzącym na plażę. Świętowano Junkanoo, popularne na Bahamach święto lata i sztuki. Słońce malowniczo zachodziło, niebo pokryte było różowo-złotymi smugami, w ogrodzie płonęły lampiony. W tej egzotycznej atmosferze goście raczyli się świeżą rybą z grilla i napojami na bazie rumu. Gia zatrzymała się na uboczu, ale Delilah zaraz ją dostrzegła i pociągnęła za rękę w stronę grupy.

Koktajl powitalny z dużą ilością rumu uspokoił jej nerwy. Finansista, którego przedstawiła jej Delilah, był uroczym dżentelmenem i patrzył na nią z wyraźną aprobatą. Rozejrzała się, szukając znajomych twarzy. Jej uwagę przyciągnął wysoki jasnowłosy mężczyzna, który rozmawiał z Sophie, odpowiedzialną za reklamę hotelu. Był dobrze zbudowany, w białej koszuli i ciemnych spodniach. Podniosła wzrok na jego twarz i oddech uwiązł jej w gardle. Niemożliwe, pomyślała. Nie tutaj. Nie teraz.

Serce biło jej coraz szybciej. Przestała słyszeć, co mówi do niej finansista, i zastygła w miejscu, wpatrując się w Santa Di Fiore. Miał pięknie rzeźbioną twarz i złote włosy jak anioł, a w jego ciemnych oczach można było zatonąć. Kiedyś jej się to zdarzyło. Namiętny pocałunek i burzliwy wieczór na Manhattanie przed czterema laty zmienił całe jej życie. Próbowała uciec przed losem, a tymczasem wpadła w ogień, który pochłonął ją całą.

Santo Di Fiore podniósł głowę i leniwie powiódł wzrokiem po twarzach gości. Wszystkie mięśnie w ciele Gii napięły się mocno, gdy to spojrzenie zatrzymało się na niej. W jego oczach błysnęło zainteresowanie, ale po chwili z namysłem zmarszczył czoło. Poczuła lęk i szybko odwróciła twarz. Wyglądała teraz inaczej; może jej nie pozna. Tak czy owak, musiała jak najszybciej stąd zniknąć.

Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia, ale zanim zdążyła tam dotrzeć, zatrzymała ją Delilah w towarzystwie inwestora, który ostatniego ranka kupił dwie wille. Rozmawiała z nimi z uśmiechem przyklejonym do twarzy, próbując w żaden sposób nie okazać, że cały jej świat właśnie się zawalił.

Powinien być teraz w samolocie i lecieć do Nowego Jorku, żeby się zająć najważniejszą kampanią promocyjną w historii Supersonic. W ciągu tego weekendu, kiedy wraz ze swoim bratem Lazzerem uczestniczył w dobroczynnym turnieju golfowym, w jego skrzynce zebrały się setki mejli. Tymczasem tracił czas na tropikalnej wyspie w towarzystwie królowej rynku luksusowych hoteli. Ale ponieważ obydwaj z Lazzerem starali się wypromować Elevate, nowy model butów do biegania, i przekonać inwestorów, że te buty podbiją świat, nie mógł stracić tak doskonałej okazji dotarcia do klientów Delilah. Po południu pozwolił się oprowadzić po flagowym kurorcie. Delilah powiedziała, że bardzo by chciała mieć w swoich hotelach kilka butików Supersonic, a potem zaprosiła ich obydwu na imprezę. Mieli się nacieszyć miejscową atmosferą i wylecieć rano.

Podniósł do ust szklaneczkę ze szkocką. W zwykłych okolicznościach towarzystwo tej uroczej rudowłosej dziewczyny, która przez całe popołudnie nie odstępowała go na krok, byłoby wystarczającą rekompensatą za stratę czasu. A jednak prześladowały go duchy, jak sądził, dawno już uśpione. Ta blondynka, którą zobaczył z daleka, z pewnością nie mogła być Giovanną. Giovanna miała piękne, długie kruczoczarne włosy i przysięgała, że nigdy ich nie zetnie.

Skrzywił się z frustracją. Giovanna Castiglione wyszła za innego mężczyznę i to był koniec historii. To, że jej męża zastrzelono, i że od tamtej pory nie pokazywała się w towarzystwie, nie miało żadnego znaczenia. Giovanna, w której się zakochał, była tylko iluzją, nigdy nie istniała naprawdę. Dlaczego zatem nie potrafił wybić jej sobie z głowy?

Lazzero skończył rozmowę z deweloperką i dołączył do niego przy barze.

– I co myślisz o ofercie Delilah?

– Gdybyśmy zdążyli otworzyć te butiki przed premierą, dotarlibyśmy do zupełnie nowej klienteli.

– To nie jest problem – stwierdził Lazzero. – Naszej ekipie wystarczy na to miesiąc. Ale którą sieć hoteli powinniśmy wybrać: Stefana Castiglione czy Delilah? To dwie zupełnie różne oferty.

Santo poczuł gorycz w ustach. Stefano Castiglione, ojciec Gii, dał mu kiedyś jasno do zrozumienia, że nie jest wystarczająco dobry dla jego córki, a teraz chciał wejść z nim w partnerstwo, bo Santo został producentem najsłynniejszych butów do biegania na planecie i bardzo chętnie zobaczyłby w swoich kasynach osoby kojarzone z jego marką. Santo jednak nie miał najmniejszej ochoty robić interesów z człowiekiem, który tak potraktował Gię.

– Castiglione ma większy zasięg – zauważył Lazzero. – Nie pozwól, by osobiste uczucia przysłoniły ci profesjonalny osąd.

– Jakie osobiste uczucia? – skrzywił się Santo. – Ten człowiek jest przestępcą. To, że w jego kieszeni siedzi połowa Waszyngtonu i Hollywood, nie znaczy jeszcze, że chciałbym z nim robić interesy.

Obydwaj z bratem wychowali się w pobliżu potężnej rodziny Castiglione. Stefano Castiglione, jeden z najpotężniejszych gigantów nieruchomości i hazardu w całych Stanach Zjednoczonych, był właścicielem imperium, które rozciągało się od Nowego Jorku aż po Las Vegas, a także szefem międzynarodowego syndykatu zbrodni.

Lazzero leniwie wzruszył ramionami.

– Przecież nie powiedziałem, że będziemy z nim robić interesy. Chciałem tylko zobaczyć, jak zareagujesz. A ty zareagowałeś właśnie tak, jak przewidziałem. – Spojrzał na niego spod przymrużonych powiek. – Ona wciąż nie jest ci obojętna.

– Kto?

– Gia. Miałeś połowę kobiet na tej planecie, ale żadna z nich nie potrafiła cię zainteresować. Nawet dzisiaj mogłeś mieć tę rudą od reklamy. Jak ona ma na imię? Sylvie? Sophie? A ty tymczasem myślisz o czymś innym.

– Powinienem wrócić do biura i zająć się pracą.

– I kto to mówi? Zawsze byłeś duszą towarzystwa. – Lazzero zakręcił w ręku szklaneczkę z whisky. – A gdybym ci powiedział, że Gia stoi za tobą, w ogóle by cię to nie obeszło?

Santo skamieniał. Zacisnął palce na szklaneczce, obrócił głowę i zobaczył kobietę, którą wcześniej widział w towarzystwie Delilah i jeszcze jednego gościa. Serce przestało mu bić, gdy zatrzymał wzrok na jej twarzy. Jego podejrzenia się potwierdziły. To była Gia. Koralowa sukienka podkreślała jej ponętne kształty, była jednak szczuplejsza niż kiedyś, a krótkie włosy, obcięte równo z brodą, sprawiały, że wyglądała zupełnie inaczej. Tylko jej oczy były takie same jak przed czterema laty, tamtej nocy, gdy oddała mu niewinność, a potem zostawiła go bez słowa, jakby to, co ich połączyło, nic dla niej nie znaczyło, i wyszła za innego mężczyznę.

Odwróć się, pomyślał. Udawaj, że jej tu nie ma. Ale nawet nie drgnął. Gia podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Pobladła jak ściana i natychmiast spuściła wzrok. Maledizione, pomyślał Santo. Dlaczego właśnie dzisiaj? Przecież już od lat nie pokazywała się publicznie.

– Santo – powiedział Lazzero cicho. – Nic dobrego ci z niej nie przyjdzie. Zostaw ją w spokoju.

Ignorując brata, odstawił szklankę na bar i poszedł w jej stronę, ale gdy tam dotarł, już jej nie było. Instynktownie poszedł dalej i znalazł ją na skraju tarasu. Patrzyła na morze. Przypomniał sobie, jak zobaczył ją po raz pierwszy w licealnej stołówce. Wtedy też siedziała sama. Inni uczniowie trzymali się od niej z daleka, bo do szkoły odprowadzali ją ochroniarze i wszyscy jej znajomi musieli przejść przez cenzurę potężnego ojca.

Nigdy nie zapomniał uśmiechu, który rozświetlił jej twarz, gdy Santo postawił tacę na jej stoliku i zapytał, czy może się przysiąść.

Odwróciła się, gdy się zbliżył, jakby wyczuła jego obecność. Wciąż łączyła ich ta irracjonalna więź. Stała sztywno wyprostowana, z twarzą zastygłą w maskę. Wyglądała, jakby zobaczyła ducha.

– Santo – powiedziała zmysłowym głosem, który śnił mu się po nocach. – Nie miałam pojęcia, że tu będziesz.

Zatrzymał się przed nią i wsunął ręce w kieszenie.

– Delilah chce otworzyć w swoich hotelach nasze butiki. Lazzero i ja wracaliśmy właśnie do domu z turnieju golfowego w Albany. Zaproponowała, żebyśmy tu wpadli.

– To świetnie. Wśród klientów Delilah jest kilku najbardziej wpływowych ludzi na świecie. To może być doskonałe partnerstwo.

– My też tak sądzimy. – Przytrzymał jej spojrzenie. – Przykro mi z powodu twojego męża.

Pochyliła głowę.

– Dziękuję. To był dla mnie szok. Potrzebowałam sporo czasu, żeby się z tym pogodzić.

Nabrałby się, gdyby nie zauważył, jak mocno zaciska palce na torebce.

– Gio – powiedział cicho i dotknął jej policzka. – Wszystko u ciebie w porządku?

Odsunęła się natychmiast.

– Wszystko w porządku. Wiesz przecież, Santo, że go nie kochałam. Wiesz, o co chodziło w tym małżeństwie.

– Sam nie wiem, co wiem, a czego nie wiem. Zostawiłaś mnie bez słowa.

– Santo …

Uciszył ją ruchem ręki.

– Zniknęłaś ze świata na dwa lata i pokazałaś się dopiero dzisiaj. Wybacz, że musiałem o to zapytać. Stare nawyki trudno zwalczyć.

Przygryzła wargę.

– Pracuję u Delilah od kilku lat.

– Mieszkasz tutaj? – Zmarszczył brwi.

Skinęła głową.

– Wiesz, że nigdy nie chciałam takiego życia. Po śmierci Franca skorzystałam z okazji, żeby zdobyć to wszystko, czego wcześniej mi odmawiano. Delilah jest dawną przyjaciółką rodziny ze strony matki. Zaproponowała, że pomoże mi zbudować nowe życie. Zatrudniła mnie jako projektantkę wnętrz w swoich hotelach i zaproponowała mieszkanie. Tutaj nikt nie wie, że jestem Giovanną Castiglione. Nazywam się teraz Giovanna De Luca.

– A co twój ojciec myśli o tym wszystkim?

Leciutko uniosła głowę.

– Nie wie o tym.

– Co to znaczy, nie wie?

– Nie wie, gdzie jestem. Nikt nie wie, Santo. Zostawiłam tamto życie i odeszłam.

– Uciekłaś – zdumiał się.

W szmaragdowych oczach błysnął płomień.

– Pochodzę z rodziny Castiglione. Przecież wiesz, kim jest mój ojciec. Co miałam zrobić? Powiedzieć mu, że chcę odejść? Od takiego życia nie da się po prostu odejść, można tylko uciec, nie oglądając się za siebie.

Zdumiony Santo przesunął dłonią po twarzy.

– Zaraz. Czy ja cię dobrze rozumiem? Wyszłaś za mąż za mężczyznę, którego nie kochałaś, bo ojciec ci kazał, a rodzina była dla ciebie wszystkim. A potem, kiedy twojego męża zastrzelono w biały dzień przed kasynem, odeszłaś od tej rodziny i ukrywasz się na Bahamach bez żadnej ochrony?

– Minęły już dwa lata. Nic mi nie grozi.

Takie zagrożenia nigdy nie mijały. Santo dobrze o tym wiedział.

– I co zamierzasz teraz zrobić? Ukrywać się już do końca życia?

– Nie – odrzekła buntowniczo. – Mam zamiar żyć tak, jak zawsze chciałam. Mam tu wszystko, czego potrzebuję. Już nigdy nie wrócę...

W jej twarzy widoczne było napięcie. Coś tu się nie zgadzało. Ale zanim Santo zdążył się nad tym zastanowić, podeszła do nich Delilah i zaczęła mówić o swoich wizjach związanych z otwarciem butików Elevate.

Gia zaprojektowała jeden ze sklepów, które podziwiał wcześniej, gdy oglądał hotel. Był to butik ekskluzywnej francuskiej firmy producenta odzieży. Delilah uważała, że Gia mogłaby współpracować z jego projektantami, a Santo nie odrzucił tej sugestii, bo zachwyciły go stworzone przez nią wnętrza. Ale wszystko, co mu powiedziała, nie miało sensu. Skoro stworzyła sobie idealne życie, to dlaczego wydawała się taka przestraszona? Dlaczego zdecydowała się na samotne życie na Bahamach, skoro wcześniej więzy krwi były dla niej święte? I dlaczego nie wróciła do niego?

Przez cztery lata zastanawiał się, dlaczego wtedy odeszła. Musiał wreszcie zakończyć tę sprawę raz na zawsze i wybić ją sobie z głowy. Ale najpierw chciał, żeby odpowiedziała mu na kilka pytań.

Rozdział drugi

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy