64,99 zł
Kolonia to pierwszy tom serii Nowe wieki ciemne opowiadającej o świecie w XXII
wieku. To historia o tym, że człowiek mimo wszystkich osiągnięć cywilizacji wcale się nie zmienia i ani wydłużenie ludzkiego życia, ani nawet dojście do stadium gatunku dwuplanetarnego nie zapewnią ludzkości zbawienia.
Rok 2141.
Ludzkość na Ziemi nie otrząsnęła się jeszcze po clodis – największej pandemii od półwiecza – kiedy pojawia się nowy patogen, który infekuje wyłącznie kobiety w ciąży. Grupa immunologów stara się rozpoznać jego naturę oraz znaleźć możliwe powiązania z rejestrowanymi od jakiegoś czasu na całej planecie wyrzutami neutrin.
Tymczasem populacja Kolonii marsjańskich przekracza sto tysięcy mieszkańców; aż jedna trzecia z nich urodziła się już na Czerwonej Planecie. Jednak to nie oni zajmują najlepsze posady w zaawansowanej technologicznie gospodarce Marsa i politycznych strukturach: przegrywają z ziemskimi superspecjalistami i są zmuszani do ciężkiej, niemal niewolniczej harówki, wykonując fizyczną, niewymagającą kwalifikacji pracę.
Cierpliwość urodzonych na Marsie powoli się kończy, z roku na rok coraz bardziej pragną zmian, lecz nie zdają sobie sprawy z tego, że transformacja, o której marzą, może położyć kres istnieniu Kolonii… Czy budowana od niemal stu lat społeczność marsjańska zadrży w posadach od eksplodującej rewolucji?
Kolonia z przerażającą wręcz wiarygodnością kreśli nie tylko obraz wielokulturowej, międzynarodowej społeczności marsjańskiej i nieustannych tarć w jej wnętrzu, ale także ponurą wizję Ziemi – planety, która wciąż jeszcze jest naszym domem. Historia opowiedziana z perspektywy kilkunastu zapadających w pamięć bohaterów – zarówno Ziemian, jak i kolonizatorów – prowadzi czytelnika przez swoje meandry i odkrywa punkty styku w najmniej oczekiwanych momentach. Zmusza przy tym do głębszej refleksji o geopolitycznej przyszłości Ziemi, o nadchodzącej możliwej katastrofie ekologicznej, o mocarstwach pod rządami szaleńców oraz o tym, czy ekspansja ludzkości i podbój kosmosu rzeczywiście staną się naszą jedyną nadzieją.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 1415
Tytuł oryginału
Нові Темні Віки. Колонія
Text copyright © 2023 by Max Kidruk
All rights reserved
First published in Ukraine 2023 by Видавництво Бородатий Тамарин
tamarinbooks.com
Ilustracja na okładce
Martin Jakub i Haizon Production
Wydanie oryginalne © 2024 Tetiana Kidruk
Ilustracje © 2023 Katerina Koszelewa
Mapy i rendery © 2023 Fedir Honca
Przekład
Iwona Czapla
Redakcja i korekta
Marek Stankiewicz, Monika Żuber-Mamakis, Karolina Zelewska
Produkcja, konsultacja, skład i przygotowanie do druku
Tomasz Brzozowski
Opracowanie e-wydania
Karolina Kaiser,
Copyright © for this edition
Insignis Media, Kraków 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN 978-83-68352-37-5
Insignis Media, ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków
tel. +48 12 636 01 90
insignis.pl, e-mail: [email protected]
Facebook: @Wydawnictwo.Insignis
X, Instagram, TikTok: @insignis_media
Rok 2141
Ludzkość na Ziemi wciąż nie doszła do siebie po clodis – największej pandemii od pół wieku – gdy pojawił się nowy patogen atakujący wyłącznie kobiety w ciąży. Grupa immunologów próbuje ustalić, czym jest i czy jego pojawienie się ma związek z zarejestrowanymi na całej planecie wybuchami neutrin.
Populacja kolonii marsjańskich przekracza sto tysięcy mieszkańców, a jedna trzecia z nich urodziła się już na Marsie. Nie mogą konkurować z ekspertami z Ziemi o stanowiska wymagające specjalistycznej wiedzy o marsjańskiej gospodarce. Ich przeznaczeniem staje się ciężka, wręcz niewolnicza, praca fizyczna, gdzie wystarczą minimalne kwalifikacje. Im więcej z nich osiąga pełnoletność, tym bardziej pragną zmian, nie zdając sobie sprawy, że zmiany te zagrażają samemu istnieniu Kolonii.
Kolonia – pierwsza księga cyklu fantastycznego Nowe wieki ciemne o świecie w XXII wieku. Oto opowieść traktująca o tym, że człowiek pomimo wszystkich osiągnięć cywilizacji nie zmienia się. I ani wydłużenie życia, ani nawet zasiedlenie kolejnej planety, nie gwarantują ludzkości zbawienia.
Feliks KUTORAJ
sierżant sztabowy, pracownik agencji Frontex
Nera FRANKIW
lekarka, kierowniczka jednostki medycznej 4. Wschodnioeuropejskiej Brygady agencji Frontex
Tamara FRANKIW
matka Nery
Nestor FRANKIW
ojciec Nery
Markian KNYSZ
młodszy kapral, pracownik agencji Frontex
Ed RUSOŁ
dowódca 1. Kompanii 4. Wschodnioeuropejskiej Brygady agencji Frontex, kapitan
Miriam TAJSAJEWA
dowódczyni polowa paramilitarnej organizacji Kolce
Tyrone CROWDER
zastępca Głównego Komisarza Światowej Organizacji ds. Środowiska
Kiana CROWDER
architektka krajobrazu, żona Tyrone’a
Jake DELHOMME
asystent Tyrone’a
Lauren LYNC
administratorka Departamentu Ochrony Środowiska USA
Ronna GALEANO-CROWDER
doktor nauk, genetyczka molekularna, siostra Tyrone’a Crowdera
Arrigo GALEANO
były mąż Ronny, doktor nauk ścisłych, biolog molekularny
Turi Nathaniel GALEANO-CROWDER
syn Ronny i Arriga
Anita
niania Nathaniela
Yunia ROMO
asystentka Ronny
Lexi RIVERA
reporterka
Kenton DREAGAN
programista molekularny
Bo MAYNARD
Profesor regent na Uniwersytecie Georgetown, epidemiolog
Arialdo BENZONI
dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych
Dagmara DROBNA
doktor nauk, dyrektorka Warszawskiego Centrum Monitorowania Epidemiologicznego
Jayleen HONKALA
asystentka terenowa przy arktycznym detektorze neutrin IceCube 2.0
Stellan YOUNG
doktor nauk, biolog morski, kierownik antarktycznej stacji Amundsen-Scott
Thelma BARRETT
doktor nauk ścisłych, specjalistka ds. zagadnień kosmologicznych i fizyki cząstek elementarnych, koordynatorka badań nad detektorem neutrin IceCube 2.0
Gale CONNER
dziennikarz naukowy
Tom LEFTWICH
dziennikarz naukowy
Corley WILDER
szefowa segmentu naukowego stacji orbitalnej Deep Space Habitat
Mae YOSHIAGA
starszy asystent komandora stacji orbitalnej Deep Space Habitat
Donna DAWSON
67. prezydentka USA
Elm GROMER
sekretarz stanu USA
Ned LENAGHAN
minister obrony USA
Glana VINTO
dyrektorka NASA
Leon BOCANEGRA
dyrektor CIA
Bob NOLANDER
sekretarz prasowy prezydentki Dawson
Zelda HARRISON
specjalna przedstawicielka prezydentki Dawson ds. walki z terroryzmem
Maarit TRAN
doradczyni prezydentki Dawson ds. bezpieczeństwa narodowego
Maria NASTACZENKO
prezydentka Ukrainy
Bella BLOTTO
reporterka
Kim GARTHRY
reporterka
Flint BUCKLEY
reporter
Axel MENDEZ
prowadzący porannego programu CBS This Morning
Shayena HELLER
redaktorka strony internetowej Politico
Arlo BIERLING
polityk, najpierw kandydat na prezydenta USA (z ramienia Partii Republikańskiej), a potem prezydent
Naylor HOWELL
główny strateg kampanii wyborczej Bierlinga
Aiden GORDON
prezydent USA (w latach 2114–2122)
Dorian BOLDEN
prezydent USA (w latach 2130–2138)
Ilia SIECZIN
władca Rosji (w latach 2048–2122), dyktator
Jewgenij CZIERIEPANOW
władca Rosji (w latach 2122–2132)
Gieorgij NIEDIELAJEW
władca Rosji (od 2132 r.), dyktator
Lazar CZESELSKI
szef zespołu ds. współpracy dwustronnej funduszu inwestycyjnego Clipper-SBR
Farid al-AKBARI „Czarny Kalif”
islamski fanatyk religijny, terrorysta
Abdul Fattah al-ATALLAH
kalif Wielkiego Państwa Islamskiego, terrorysta
Postaci oznaczone znakiem ° są związane z wydarzeniami na Marsie, ale mieszkają na Ziemi. Imiona urodzonych na Marsie zapisane są kursywą.
Zoe KITORAJ, również: Zoe-z-Marsa
lifecasterka, blogerka, córka Feliksa Kitoraja
Arya TERANEN
kamerzystka, współlokatorka Zoe
Rex BARBEAU
astronauta, pierwszy człowiek, który stanął na Księżycu i Marsie
Liam ROORD
inżynier górnictwa, przedsiębiorca
Hester ROORD
szefowa Marsjańskiej Służby Transportowej w Shadowbarrow, żona Liama
Jill ROORD
córka Liama i Hester
Mervin ROORD
syn Liama i Hester
Yamil ANGLADA
dyrektor firmy ochroniarskiej Trustline Security
Sabila KAN
pracownica Trustline Security
Dako DELIČ
pracownik Trustline Security
Tuomas AALTO
pracownik Trustline Security
Elandon THORNDIKE
pierwszy człowiek urodzony na Marsie
Hugo BESSEL
przyjaciel Elandona, jeden z niewielu ludzi urodzonych na Marsie, który cierpi z powodu nadwagi
Jörg FLORIAN
przewodniczący Rady Dziewiętnastu
Finn BAUER
szef Służby Specjalnej
Randy GANNON
oficer Służby Specjalnej
Viggo SVENNINGSEN
dyrektor Laboratorium Biologii Syntetycznej, radny Rady Dziewiętnastu
Björn METZINGER
członek Rady Dziewiętnastu
Emma FLAMMARION
członkini Rady Dziewiętnastu
Alfred KELLER
członek Rady Dziewiętnastu
Rita DÜRER
członkini Rady Dziewiętnastu
Bertha TILGNER
członkini Rady Dziewiętnastu
Aina LEÑERO
kierowniczka banku UniCredit Mars
John F. HORNE
wiceprezydent USA w czasie prezydentury Aidena Gordona (w latach 2114–2122), po zakończeniu kariery wyemigrował na Marsa
Ferdinand SOMMERFELD°
magnat przemysłowy, założyciel i honorowy prezes korporacji Deep Space Resources
Otto SOMMERFELD°
najstarszy syn Ferdinanda, przewodniczący rady dyrektorów korporacji Deep Space Resources
Aurora SOMMERFELD
córka Ottona
Aegon SOMMERFELD
najmłodszy syn Ferdinanda
Taylin SOMMERFELD
była żona Aegona
Ariana SOMMERFELD
córka Aegona i Taylin
Erna HIMMELBLAU
członkini Rady Dziewiętnastu, dyrektorka operacyjna Deep Space Resources na Marsie
Malcolm BRADSHAW
prezes firmy Planetary Solutions
Medard BRADSHAW
syn Malcolma
Tim NORTON
dyrektor generalny firmy Norton Industries
Kyden DILLARD
siostrzeniec Tima Nortona, mąż Aurory Sommerfeld
Reuven O’GORMLEY
radny społeczności irlandzkiej w Middledon
Jake HYNES
prawa ręka Reuvena
Toby FARRELL
ochroniarz Reuvena
Keelan MAGAURAN
naczelnik Centrum Szybkiego Reagowania
Oskar O’MARA
technolog w firmie chemicznej Ignero
Gearóid TIERNAN
watażka wykidajłów w irlandzkich pubach w Middledon
Cassia RUEDA
asystentka operatora w radioteleskopie MCRT, dyrektorka pierwszej publicznej szkoły w Newbourne
Luana ANDRADE
lekarka Centralnego Szpitala w Newbourne
Candela PRADO
architektka
Jim DOVER
właściciel sklepu z używanymi skafandrami kosmicznymi w Newbourne
Beon JI
pilot
Łarion SUWORKIN
komendant Kemergi (od 2138 r.)
Jurij PIERIEWORTOW
komendant Kemergi (w latach 2124–2138)
Lea ROBILLIARD
astronautka ESA, dowódczyni pierwszego pilotowanego lotu z Ziemi na Marsa
Becca BAUMANN
urodzona na Marsie
Josa BONNELIER
urodzona na Marsie
Luigi „Karaluch” BRIZZOLARA
urodzony na Marsie
Bianca ERENFELD
urodzona na Marsie
Jonah DONOGUE
urodzony na Marsie
Leonid „Leo” KEMCHEBEKOW
urodzony na Marsie
Ike LEDGER
urodzony na Marsie
Gwenlen LEWIS
urodzona na Marsie
Cora MONAGHAN
urodzona na Marsie
Tomislav „Tommy” NEMET
urodzony na Marsie
Baszir el-NURANI
urodzony na Marsie
Sean O’GALLORAN
urodzony na Marsie
Amber O’MORAN
urodzona na Marsie
Maeve O’NEILL
urodzona na Marsie
Trela ROQUERON
urodzona na Marsie
Deneb del TORO
urodzona na Marsie
Riona FITZGERALD
urodzona na Marsie
Postaci, których nazwiska oznaczono znakiem *, wchodzą w skład tzw. Muru Berlińskiego (pochodzą z krajów niemieckojęzycznych).
Sektor
Zakres odpowiedzialności
Członek Rady
Grupa wpływu, z jaką powiązany jest doradca lub doradczyni
Naukowy
biologia molekularna
Viggo SVENNINGSEN
DK
—
geologia
Nadin ROATTA
FR
—
astrofizyka
Herman TAUSHEV
RU
—
przedstawicielka NASA
Inka PALANDER
US
—
przedstawiciel ESA
Wakat
—
—
Przemysłowy
górnictwo i asteroidy
Erna HIMMELBLAU
DE
Deep Space Resources
paliwo i energetyka wodna
Michaela MATTSON
SE
Deep Space Resources
rolnictwo
Pawło ZAHARIA
UA
Tomuto
zasoby gruntów, kataster i odkażanie gleby
Bertha TILGNER*
CH
Planetary Solutions
elektrownie jądrowe i sieci energetyczne
Tanner GILMORE
US
Norton Industries
robotyka i druk 3D
Aika TANO
JP
Toyota Robotics
przemysł maszynowy
Alfred KELLER*
DE
Daimler AG
Infrastruktura
budownictwo przemysłowe i cywilne
Björn METZINGER*
DK
Planetary Solutions
transport i stacje orbitalne
Nina GRAY
US
SpaceX/Boeing
sieci komunikacyjne i komunikacja międzyplanetarna
Amanda KLEBBA
GB
IPN Services
Koordynacji i kontroli
utrzymanie (HWO) i zaopatrzenie z Ziemi
Emma FLAMMARION*
US
Planetary Solutions
budżet i regulacja działalności marsjańskich banków
Rita DÜRER*
AT
UniCredit Mars
służba specjalna
Finn BAUER*
DE
—
przewodniczący rady
Jörg FLORIAN*
DE
—
Olga KARAMAN
pierwsza Ukrainka na Marsie, założycielka Diaspory
Goran ZAHARIA
założyciel i przewodniczący Rady Dyrektorów agroholdingu Tomuto
Pawło ZAHARIA
starszy syn Gorana, członek Rady Dziewiętnastu
Hryhor ZAHARIA
średni syn Gorana, kierownik departamentu biologii molekularnej w agroholdingu Tomuto
Kaja DOMEK
żona Hryhora
Danyło ZAHARIA
syn Hryhora i Kai
Łukian ZAHARIA
najmłodszy syn Gorana
Marko VELET
dyrektor operacyjny Tomuto, jeden z najbliższych współpracowników Gorana
Eleonora VELET
kierowniczka działu patentowego w Sektorze Przemysłowym Rady Dziewiętnastu, żona Marka Veleta
Maya VELET
córka Marka i Eleonory
Fiona BRAJKO
dyrektorka ds. rozwoju agroholdingu Tomuto, współwłaścicielka sieci marketów warzywnych BeFresh
Darij BRAJKO
kierownik działu budowlanego w agroholdingu Tomuto, mąż Fiony
Iwo MARYCZ
operator urządzeń technologicznych w budynkach typu zamkniętego
Melania MARYCZ
żona Iwo
Ustym „Benji” MARYCZ
starszy syn Iwo i Melanii, gitarzysta Critters
Danka MARYCZ
córka Iwo i Melanii
Marian MARYCZ
młodszy syn Iwo i Melanii
Łeś KORDAS
kierownik działu poprawy właściwości odżywczych gleby w agroholdingu Tomuto
Gaja KORDAS
współwłaścicielka sieci marketów warzywnych BeFresh
Demian KORDAS
syn Łesia i Gai
Iwan WAJDA
kierownik jednostki ochrony w agroholdingu Tomuto
Taira TATARYN
współlokatorka Iwana Wajdy
Kyryło WAJDA
syn Iwana Wajdy
Potap DZEGA
były mistrz Ukrainy w boksie, zastępca Iwana Wajdy
Elmira BREUGEL
dyrektorka finansowa Tomuto
Jakow KUFTA
technolog w czerwonojarskim oddziale Tomuto
Włada KOHUT
technolożka w czerwonojarskim oddziale Tomuto
Jarko KUFTA
syn Jakowa i Włady
Anton TARUTA
kierownik reaktora elektrowni jądrowej Kamianka NPP
Amina FRAY
administratorka motelu Patera należącego do szkoły Newbourne
Lana FRAY
córka Antona i Aminy
Jarema ODNOWOŁ
urodzony na Marsie
Artem STECH
urodzony na Marsie
Weremij REUS
urodzony na Marsie
Anna REUS
matka Weremija, siostra Iwana Wajdy
Andrij REUS
ojciec Weremija
Zahar SZOSTAK
technolog produkcji żywności
Kost MACHNO
pracownik działu bezpieczeństwa Tomuto
Stas SZKABARA
pracownik działu bezpieczeństwa Tomuto
Benny LOWE
gitara basowa, pierwszy wokal
Chad MICHAELS
perkusja
Courtney PALMER
klawisze, wokal
Ustym „Benji” MARYCZ
gitara rytmiczna, bandura[II], wokal
Mervin ROORD
flet
Maeve O’NEILL
dudy
Riona FITZGERALD
wiolonczela, wokal
AAS
Air Alarm System (system sygnalizacji powietrznej)
ADR/PTS
Aircraft Data Relay & Position Tracking System (satelitarny system transmisji danych i śledzenia położenia statku powietrznego)
ALC
Airlock Chamber (śluza powietrzna)
APU
Auxiliary Power Unit (mały niezależny generator, używany do uruchamiania głównych silników samolotów, statków czy innych dużych pojazdów)
ATV
All Terrain Vehicle (marsjański pojazd terenowy, łazik)
AUV
Aerial Utility Vehicle (statek kosmiczny ogólnego przeznaczenia; zmiennopłat lub hopper)
BM-17
Bathroom Malodor 17 (chemiczny środek bojowy, amerykański rządowy standard odoru toaletowego)
COPUOS
United Nations Committee on the Peaceful Uses of Outer Space (Komitet Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Pokojowego Wykorzystania Przestrzeni Kosmicznej)
CSS
City Surveillance System (miejski system monitoringu wideo)
DDMZ
Donbas Demilitarized Zone (strefa zdemilitaryzowana Donbasu)
DRS
Distributed Relay System (zespół autonomicznych serwerów krążących wokół Słońca po pięciu eliptycznych orbitach między Marsem a Ziemią, tworzących międzyplanetarną sieć komunikacyjną)
DSR
Deep Space Resources (firma Deep Space Resources)
EASA
European Aviation Safety Agency (Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego)
EPA
Environmental Protection Agency (Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska)
ESA
European Space Agency (Europejska Agencja Kosmiczna)
EVA
Extravehicular Activity (aktywność pozapojazdowa; odnosi się do sprzętu wspomagającego działania na otwartej przestrzeni kosmicznej, np. skafander EVA)
FCC(o)
Orbital Flight Control Center (Centrum Kontroli Lotów Orbitalnych)
FCC(g)
Ground Flight Control Center (Naziemne Centrum Kontroli Lotów)
FDO „esdel”
Flight Dynamic Officer (specjalista ds. dynamiki lotu)
FRD
Facial Recognition Device (przenośne urządzenie do rozpoznawania twarzy)
GEO
Global Environmental Organization (Światowa Organizacja Ochrony Środowiska)
HEO
Highly Elliptical Orbit (wysoka orbita eliptyczna; patrz: dodatek Orbity na końcu książki)
HISS
Heavy Interplanetary Spaceship (ciężki międzyplanetarny statek kosmiczny)
HLB
Highland-Lowland Boundary (granica wyżynno-nizinna, umowna linia oddzielająca południowe, głównie górskie regiony od nizin na północy Marsa; istnienie HLB może być konsekwencją zderzenia Marsa z dużym ciałem niebieskim na wczesnym etapie ewolucji Układu Słonecznego)
HU
Hospital Unit (jednostka szpitalna)
HWO
Heat, Water, Oxygen (ciepło, woda, tlen; odnosi się do systemów podtrzymywania życia na Marsie pierwszego poziomu, których awaria stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia kolonistów)
IATA
International Air Transport Association (Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Powietrznych)
IPN
Interplanetary Network (sieć międzyplanetarna)
JAXA
Japan Aerospace Exploration Agency (Japońska Agencja Badań Kosmicznych)
LEO
Low Earth Orbit (niska orbita okołoziemska; patrz: dodatek Orbity na końcu książki)
MCRT
Martian Crater Radio Telescope (marsjański radioteleskop kraterowy)
MEO
Medium Earth Orbit (średnia orbita okołoziemska; patrz: dodatek Orbity na końcu książki)
MPS
Mars Positioning System (marsjański satelitarny system globalnego pozycjonowania, odpowiednik GPS na Ziemi)
MRSS
Mars Remote Sensing Satellite (satelita teledetekcyjny Marsa)
MSA
Martian Surface Activity (odnosi się do sprzętu wspomagającego działania na powierzchni Marsa, np. skafander MSA)
MTS
Martian Transport Service (Marsjańska Służba Transportowa)
NASA
National Aeronautics and Space Administration (Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej)
NCH
Newbourne Central Hospital (Centralny Szpital w Newbourne)
NTSB
National Transportation Safety Board (Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu, czyli rządowa agencja Stanów Zjednoczonych odpowiedzialna za badanie wypadków w transporcie cywilnym)
PLSS
Portable Life Support System (przenośny system podtrzymywania życia)
PMC
Private Military Company (prywatna firma wojskowa)
PPF
Power, Provisions, Fuel (energia, zapasy, paliwo; odnosi się do systemów podtrzymywania życia na Marsie drugiego poziomu, które mają niższe wymagania dotyczące niezawodności niż systemy pierwszego poziomu opisane pod hasłem HWO; oczekiwany czas przetrwania w przypadku awarii systemów PPF waha się od kilku godzin do tygodnia)
Prop
Propulsion System Controller (kontroler układu napędowego)
PS „pees”
Payload Specialist (specjalista ds. ładunków)
PS
firma Planetary Solutions
RAS
Range Awareness System (system kontroli zasięgu w skafandrze MSA, określa maksymalną odległość, na jaką można bezpiecznie oddalić się od łazika lub miejsca zamieszkania)
RLV
Reusable Launch Vehicle (klasa pojazdów nośnych wielokrotnego użytku służących do wystrzeliwania orbitalnych statków towarowych Starliner)
RTG
Radioisotope Thermoelectric Generator (generator termoelektryczny radioizotopowy)
SBL
Synthetic Biology Laboratory (laboratorium biologii syntetycznej)
SDL
Flight Dynamics Specialist (specjalista ds. dynamiki lotu)
SS
Special Service (Służba Specjalna)
VX „Vi-Eks”
bojowa chemiczna substancja toksyczna o działaniu paralityczno-drgawkowym
Po raz pierwszy o nowych wiekach ciemnych zaczęto mówić na Ziemi, a nie na Marsie. Określenie to nie od razu stało się popularne. Nawiązanie do epoki ignorancji i barbarzyństwa, która zapadła nad Europą po upadku cesarstwa zachodniorzymskiego, wydawało się zbyt odległą metaforą. Gdy jednak dotarło do Kolonii, wszystko właśnie zaczęło pogrążać się w chaosie, a niezbyt trafne porównanie z wczesnym średniowieczem szybko ustąpiło miejsca głębszej analogii z innymi wiekami ciemnymi – astronomicznymi – okresem u zarania dziejów, kiedy wszechświat, rozszerzając się, stał się przezroczysty dla światła, ale nie zawierał jeszcze niczego, co mogłoby świecić. Nie było żadnych gwiazd, planet ani galaktyk – żadnej plamki światła w nieprzeniknionej ciemności. I to znacznie lepiej pasowało do opisu przyszłości, w którą wkraczała ludzkość: zewsząd napierała ciemność i nikt nie wiedział, co czeka poza nią.
Antarktyczna stacja Amundsen-Scott, biegun południowy19 września 2141 roku
Jayleen Honkala przebywała na stacji od tygodnia i pewnie przyzwyczaiłaby się do nowych warunków, gdyby nie cisza, która niczym wata otulała jej mózg, i jakby zastygły zmierzch. To ostatnie dokuczało jej najbardziej. Na biegunie południowym słońce wschodzi i zachodzi raz w roku, więc kiedy Jayleen wychodziła z kompleksu mieszkalnego i podnosiła głowę, mistyczna jednolitość przedświtowego nieba budziła w niej niepokój: zawsze ten sam gradient przechodzący od głębokiego błękitu po jednej stronie do prawie całkowitego braku koloru po drugiej. Nie sposób było się do tego przyzwyczaić: przyćmione, zmęczone światło budziło w jej piersi dziwne uczucie, którego Jayleen nie potrafiła nazwać i z którego powodu instynktownie kuliła się w sobie.
Nie żeby niebo w ogóle się nie zmieniało. Jego jaśniejsza część dociskała do horyzontu pomarańczowy pasek, pod którym półtora stopnia poniżej kryło się słońce. Światło poruszało się po okręgu, ciągnąc za sobą smugę, lecz się nie pokazywało; nie wpływało na ogólny poziom jasności. Jayleen nie rozumiała, dlaczego ten czas nazywany jest białą nocą, skoro tak naprawdę wszystko wokół jest szare. Szary i przez to przypominający zgniliznę lód. Szare budynki stacji, szare kłęby chmur nad głową. Tylko nad zaniedbaną kopułą geodezyjną, pośród garstki gwiazd ledwo widocznych na szarawym tle, świecił chłodnym blaskiem Jowisz.
Jayleen wspięła się na lodowy pagórek i spojrzała na szereg platform wiertniczych widocznych w oddali. Cztery dni temu to stąd rozpoczęła się jej wycieczka zapoznawcza. Pięćdziesięciopięcioletni doktor Stellan Young, kierownik stacji Amundsen-Scott, napełnił fajkę tytoniem i gestykulując, wyjaśnił jej wówczas przeznaczenie kilku dziwacznych obiektów obecnych wokół centralnych kompleksów: naziemne zbiorniki do tankowania samolotów, lądowisko dla zmiennopłatów[1], pole antenowe, kopuła geodezyjna.
Terytorium stacji podzielone było na trzy sektory: Sektor Czystego Powietrza przeznaczony do obserwacji atmosfery, Sektor Cichy bez łazików i ciężkiego sprzętu (prowadzono tam badania sejsmiczne i inne eksperymenty wrażliwe na wibracje) oraz Sektor Ciemny, będący działką z rozmieszczonymi na niej detektorami do badania ciemnej materii. Właśnie tam patrzyła Jayleen: tuż pod wieżami wiertniczymi, głęboko w warstwie antarktycznego lodu znajdowało się największe na świecie obserwatorium neutrin IceCube 2.0.
Jayleen usłyszała niespieszne kroki i się obejrzała. Ledwo widoczną w półmroku ścieżką zbliżał się chudy mężczyzna o haczykowatym nosie. Doktor Stellan Young zauważył jej spojrzenie i pomachał z daleka. Jayleen odmachała mu w odpowiedzi, a kiedy Young podszedł bliżej, zauważyła, że trzyma w dłoni kubek gorącej herbaty.
– Jak się czujesz? – zapytał.
Jego specjalnością była biologia morska, ale ponieważ najbliższe morze było oddalone o dwa tysiące kilometrów, Young wykonywał na stacji przeważnie prace administracyjne.
Jayleen wzruszyła ramionami.
– Jeszcze nie wiem. – Po chwili pomyślała jednak, że Young może ją źle zrozumieć i dodała: – Ale cieszę się, że tu jestem.
– Naprawdę?
– Wszystkie poważne projekty zostały wstrzymane, więc to… – wskazała brodą na ciemniejące w oddali wieże – nie jest takie złe.
– No tak. – Stellan podmuchał herbatę i wziął mały łyk. – A rodzice?
– Co, rodzice? – odpowiedziała pytaniem Jayleen.
– Jak zareagowali na fakt, że zgłosiłaś się na stanowisko asystentki na stacji polarnej?
– Nie powiem, żeby skakali z radości, ale też się nie sprzeciwiali. – Tak naprawdę wcale się nie zdziwili. Matka Jayleen kierowała firmą konsultingową w Palo Alto i po tym, jak jej córka sześć lat temu porzuciła karierę finansistki, aby zapisać się na wydział astronomii w Berkeley, nic nie mogło jej już zaskoczyć. Kiedyś zaproponowała córce pracę w swojej firmie, a gdy Jayleen odmówiła, dłużej nie nalegała. Ojciec tylko machnął ręką: „Rób, co chcesz”. – Pod koniec, tuż przed moim wyjazdem, wydawało się, że chyba nawet popierają moją decyzję.
Young chrząknął.
– Mieliście już siebie dosyć po kwarantannie?
– Nie, to nie to. – Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley przeszedł na kształcenie zdalne już w lutym 140 roku. – Dwadzieścia miesięcy jak w areszcie domowym.
– Było źle? – Stellan zerknął na nią.
Pomijając krótkotrwałe remisje, pandemia clodis szalała przez dwa lata. Pół setki techników stacji pod przewodnictwem doktora Younga, których zadaniem było utrzymanie sprawności sprzętu, zimą 2140 roku utknęło na stacji, a o wydarzeniach na świecie dowiadywało się głównie z komunikatów prasowych. Zamieszczane w nich zdjęcia były przerażające: rzędy łóżek szpitalnych na ulicach Nowego Jorku, masowy grób wielkości kamieniołomu na przedmieściach Atlanty; tłumy bezdomnych przechodzących przez mur na granicy z Meksykiem…
– Nie – odpowiedziała Jayleen.
– Wcale?
– Wcale. – Pokręciła głową.
W ciągu dwudziestu miesięcy zainstalowana na jej smartfonie aplikacja CLODIS DigiTracer tylko kilkakrotnie powiadamiała o chorych na clodis albo o osobach, które miały kontakt z chorymi, wszyscy jednak pochodzili z sąsiednich rejonów: Crestwood Hills, Holmby Hills, Westwood Village. I to by było na tyle – w okresie kwarantanny w rejonie Bel Air nie zanotowano ani jednego przypadku zakażenia Clostridium, zatem ani rabusiów, którzy pustoszyli biznesowe centrum Los Angeles, ani przypominających zjawy chorych, którzy snuli się po bulwarach, wyrzucając z siebie litry płynnego gówna, Jayleen tego nie widziała.
– Nasz dom stoi w zachodniej części Los Angeles – powiedziała. – To dobry rejon, to…
– Santa Monica?
– Bel Air.
– Nieźle. – Young pokiwał głową.
I zamilkł, podobnie jak milkli znajomi i przyjaciele Jayleen, gdy tylko docierało do nich, że mieszka w okolicy, gdzie domy kosztujące mniej niż dziesięć milionów uważa się za tanie.
Mrużąc oczy, Jayleen spojrzała na smugę światła nad horyzontem i powiedziała:
– Dziwny jest ten nieustanny zmierzch. Jakby czas się zatrzymał.
– Nie na długo. Jeszcze dwa dni i słońce wzejdzie. O, tam. – Young wskazał palcem punkt na horyzoncie na prawo od wież. – Krążąc, uniesie się – palec nakreślił w powietrzu kilka kół – i nie zniknie aż do 23 września następnego roku. Jeszcze zdążysz zatęsknić za zmierzchem, wierz mi.
– A co to był za dźwięk dzisiaj rano? Słyszał pan? Godzinę przed śniadaniem.
– Coś w stylu trzeszczenia?
– Tak.
– To pęknięcia powstające w pokrywie lodowej.
– To normalne? Tak powinno być?
– Nie. Jestem tu już od dziesięciu lat z przerwami, ale nie pamiętam niczego podobnego. – Young wciągnął powietrze nosem. – Czujesz ten zapach? – Jayleen powąchała powietrze i pokręciła głową. Pachniało jak w deszczowy dzień na cmentarzu, gęstą, nasyconą wilgocią. – Lodowiec topnieje – wyjaśnił Young, a po chwili powtórzył: – Tak nie powinno być.
Sto kroków za nimi ciemniał budynek o wąskich, pionowych oknach – pierwszy z dwóch identycznych kompleksów mieszkalnych. Young zerknął na wyświetlacz elektronicznego termometru zamontowanego nad głównym wejściem. Wskazywał +0,6°С. Właściwie można było tego nie sprawdzać; i on, i Jayleen stali w samych kamizelkach włożonych na wełniane swetry.
– Często występują tutaj takie temperatury? – zainteresowała się Honkala.
– Zdarza się i do plus pięciu, ale zawsze w grudniu czy styczniu, w środku lata. Nigdy o tej porze. W zeszłym roku do końca września trzymały czterdziestostopniowe mrozy.
Jayleen spojrzała za siebie. Kompleksy mieszkalne składały się z oddzielnych modułów wzniesionych na betonowych palach, aby zapobiec ich zasypaniu przez śnieg, tyle że tej zimy śniegu nie było, przez co budynki przypominały stado zagnanych do kupy maszyn kroczących z Gwiezdnych wojen, starego filmu fantastycznego, który znalazła w sieci podczas kwarantanny.
– Sto lat temu o tej porze roku temperatura spadała do minus osiemdziesięciu. – Young przestąpił z nogi na nogę i skrzywił się, kiedy zamiast chrzęszczenia pod nogami zachlupotało. – Dlatego zero stopni bez słońca jest trochę dziwne.
Zamilkli. Young upił odrobinę herbaty.
– Dziś pierwsza zmiana? – odezwał się po chwili.
Za pół godziny, o dziesiątej czasu nowozelandzkiego, Jayleen rozpoczynała swoją pierwszą zmianę w centrum danych.
– Aha.
– Świetnie.
Young za jednym zamachem wychylił zawartość kubka.
– Idziemy? – Ruchem głowy wskazał na kompleksy mieszkalne.
– Jeszcze chwilę tu zostanę.
Doktor ruszył ścieżką z powrotem. Jayleen popatrzyła za nim, a potem odwróciła się w stronę wież. W lodzie, głęboko pod nimi, zatopione były tysiące lin z umieszczonymi na nich fotosensorami.
Pierwszy IceCube zbudowano w 2010 roku, nieopodal miejsca, gdzie teraz znajdowały się rury, które wykorzystywano podczas wiercenia. Detektor tworzyło osiemdziesiąt stalowych nici, spuszczonych w głąb odwiertów sięgających dwóch i pół kilometra pod powierzchnię. Na każdym z włókien znajdujących się na głębokości od 1450 do 2450 metrów umieszczone zostały fotosensory służące do wykrywania neutrin przybywających z kosmosu. Neutrina, najbardziej rozpowszechnione, a jednocześnie najbardziej „wstydliwe” cząstki we wszechświecie, powstają we wnętrzach gwiazd, podczas wybuchów supernowych oraz kiedy promienie kosmiczne zderzają się z cząsteczkami w atmosferze. Gdyby możliwe było stworzenie ołowianego pręta o długości roku świetlnego, neutrino przeleciałoby przez niego od jednego końca do drugiego, nie uderzając w ani jeden atom. Niekiedy neutrino oddziałuje jednak z materią, na przykład wtedy, gdy zderza się z jądrem w cząsteczce wody. Powstają wówczas różne cząstki elementarne i rozbiegają się, pozostawiając po sobie ślad świetlny. Ślad ten można uchwycić za pomocą fotosensorów, ale trudno go odróżnić od szumu tła. Z tego powodu detektory neutrin instaluje się głęboko pod powierzchnią ziemi, w wodzie lub pod lodem.
Do połowy XXI wieku w IceCubie badano neutrina przybywające z kosmosu. Z czasem detektor przestał być potrzebny, więc w 2048 roku odłożono go na półkę i przypomniano sobie o nim dopiero w 2120, kiedy zainteresowanie neutrinami ponownie wzrosło. W tym momencie stało się jasne, że nie istnieją żadne WIMP-y[2] – masywne cząstki, które wyjaśniałyby naturę ciemnej materii. Stało się też jasne, że ciemna materia jest bardziej złożona, niż uważano do tej pory, i prawdopodobnie nie ustępuje złożonością materii widzialnej. W związku z pojawieniem się nowych teorii, z których część przewidywała, że interakcja między cząstkami ciemnej materii wygeneruje neutrino o określonej energii, na początku 2130 roku naukowcy reaktywowali stare obserwatoria – IceCube na biegunie południowym, Kamiokande w górach Japonii, Antares na Morzu Śródziemnym – w celu ponownego zbadania znanych skupisk ciemnej materii. Dokładniejsza analiza pochodzących z nich neutrin powinna była pomóc w ustaleniu, który z zaproponowanych przez teoretyków modeli jest poprawny, i ostatecznie ujawnić naturę ciemnej materii.
Stary IceCube ze swoimi osiemdziesięcioma odwiertami rejestrował nie więcej niż dwa tuziny zderzeń neutrin w ciągu roku, dlatego w maju 2132 roku amerykańska National Science Foundation sfinansowała budowę IceCube’a 2.0. Prace zakończono w lutym 2140 roku. Nowy detektor składał się z 5050 nici ze stu dziesięcioma czujnikami na każdej, a po uruchomieniu miał wychwytywać półtora setki neutrin rocznie.
Jayleen patrzyła na lód poznaczony śladami gąsienic, myślała o kilometrach lodowca pod stopami i wyobrażała sobie, ile wysiłku wymagało przebicie go otworami wiertniczymi na całej jego grubości. Tematem jej pracy magisterskiej był związek neutrin z ciemną materią. Z punktu widzenia nauki praca wydawała się aktualna, jednak jej praktyczne zastosowanie w świecie, który właśnie wychodził z najbardziej wyczerpującej od początku stulecia pandemii, było wątpliwe. Jayleen obroniła się pół roku temu (oczywiście zdalnie), dwa miesiące później otrzymała z Berkeley dyplom i od tego momentu głównie marnowała czas w piwnicy domu rodziców przyklejona do konsoli AR. I wtedy, w samym środku nieznośnie upalnego lata, gdy nie interesowały ją już ani gry, ani seriale, natrafiła na informację z Departamentu Programów Polarnych National Science Foundation o zakończeniu budowy nowego detektora neutrin na biegunie południowym. Kto wie dlaczego Jayleen wysłała tam swoje CV i otrzymała zaproszenia na rozmowę online. Na jej podstawie Departament Programów Polarnych zaproponował dziewczynie sześciomiesięczny kontrakt i stanowisko asystentki terenowej na stacji Amundsen-Scott.
Jayleen uśmiechnęła się na wspomnienie tego, co sobie wyobraziła, gdy po raz pierwszy usłyszała słowa „asystentka terenowa”. Przed jej oczami pojawił się obraz, jak zgarbiona pod podmuchami wiatru ściska zdrętwiałymi od mrozu palcami statyw z probówkami, a obok niej jakiś starszy naukowiec, pokryty śniegiem i z soplami sterczącymi mu z nozdrzy niczym kły morsa, szuka czegoś w lodzie. W rzeczywistości wszystko okazało się banalne. Jej obowiązki polegały głównie na gapieniu się w monitor, niedotykaniu niczego i pilnowaniu, żeby nikt inny też niczego nie dotykał. Sto lat temu detektor znajdował się w osobnym budynku usytuowanym nad otworami wiertniczymi. Na początku 2133 roku całą aparaturę przeniesiono do Centrum Przechowywania i Przetwarzania Danych (mówiąc po prostu: centrum danych) mieszczącego się w jednym z kompleksów mieszkalnych i Jayleen nie musiała nawet wychodzić na zewnątrz. Doktor Thelma Barrett, która wyglądała na co najmniej tysiąc lat i kierowała zespołem badawczym pracującym na IceCubie, po zorganizowanej przez Stellana wycieczce zapoznawczej wyjaśniła jej, jak wszystko działa: „System wydaje sygnał dźwiękowy, gdy coś w rodzaju neutrina przybywa z wybranego obszaru odległej przestrzeni kosmicznej. Dane przesyłane są na serwery automatycznie. Od ciebie wymagamy sprawdzenia poprawności ich zapisania w logu. To zdarza się rzadko”. Wiekowa kobieta spojrzała wtedy na Jayleen z takim wyrazem twarzy, jakby nie miała wątpliwości, że zanim reanimowany IceCube wyłapie pierwsze wysokoenergetyczne neutrino, młodej asystentki nie będzie już na stacji. „Bardzo rzadko”.
Jayleen po raz ostatni spojrzała na szereg wież wiertniczych i zerknęła na zegarek. Za pięć dziesiąta – czas wracać. Odwróciła się i poszła w stronę budynków mieszkalnych.
22.05 NZST[3]
Ogólnie dość duże pomieszczenie centrum danych wydawało się ciasne z powodu nagromadzenia szaf serwerowych i braku okien. Po prawej stronie od wejścia wisiał smartboard z harmonogramem zmian; po lewej znajdował się panel sterowania, a ścianę powyżej zasłaniało kilkanaście ekranów. Większość z nich była nieaktywna. W powietrzu unosił się zapach starego kurzu.
Po miękkim półmroku polarnego nieba światło sztucznych lamp nieprzyjemnie raziło. Mrużąc oczy, Jayleen nalała sobie kawy z ekspresu i upewniła się, że włączone są odpowiednie monitory. Gdy tylko usiadła przy pulpicie, zza drzwi wyłoniła się głowa doktora Younga.
– Gotowa?
Jayleen wzruszyła ramionami. Gotowa na co? Przecież nie wystrzeliwują rakiety na orbitę.
– Nie przepracowuj się. – Stellan mrugnął do niej i już miał wyjść, kiedy Jayleen w ostatniej chwili zatrzymała go pytaniem:
– W przypadku nadzwyczajnej sytuacji mam budzić pana czy… doktor Barrett?
Oczywiście wcale nie chodziło o nadzwyczajną sytuację. Jayleen prosiła o pozwolenie na zwrócenie się do Younga, żeby nie narażać się na kontakt z okropnie zjadliwą Thelmą.
– Jakiej nadzwyczajnej sytuacji?
– Na przykład w razie pożaru.
– W IceCubie? – prychnął Young. – To zwykłe detektory wzmacniające sygnał świetlny. Pod kilometrami lodu. Jestem biologiem, nie wiem, czy może się coś z nimi stać, ale myślę, że nie ma co się martwić o pożar.
Jayleen poczerwieniała tak mocno, że Stellanowi zrobiło się jej żal.
– Cóż, kiedy system powiadomi o wychwyceniu kilku neutrin naraz, wtedy owszem, można obudzić doktor Barrett. – Young uśmiechnął się lekko. – Żeby to uczcić. W innym wypadku nic się nie stanie, jeśli poczekasz do rana. – I skinął jej na pożegnanie: – Dobrej nocy.
– Panu również, doktorze Young.
Gdy kroki Stellana ucichły, Jayleen włączyła tablet, uruchomiła YouTube’a i uniosła brwi; wideo Zoe Climbs Olympus Mons, part 4[4] znalazło się na pierwszej pozycji w zakładce „Popularne”. I to w ciągu godziny! Był to ostatni, czwarty odcinek z serii vlogów o wspinaczce youtuberki ZoeOfMars na marsjański Olimp[5]. W pierwszym odcinku Zoe opowiadała o Mortenie Rongstadzie i Tordzie Enbergu, założycielach firmy Martian Adventures, a także o szlaku z Newbourne do bazowego obozu u podnóża wulkanu. Cały drugi odcinek Tord i Morten prowadzili ją do skarpy na północnym wschodzie Olimpu. W trzecim odcinku Zoe opuściła obóz i zaczęła wspinaczkę. To wideo zakończyło się przybyciem do na wpół zakopanych w gruncie domów modułowych, tuż przed szczytem, gdzie Zoe i jej towarzysze spędzili ostatnią noc. Czwarty i finalny vlog miał pokazać wejście na kalderę[6].
Jayleen nacisnęła przycisk „Play” i przykleiła się do tabletu.
Zoe, Tord, Morten i kamerzystka Zoe wyszli z obozu o świcie. Ścieżkę, po której się poruszali, co kilkaset metrów przecinały szczeliny. Nad najwęższymi Norwegowie przerzucili niewielkie kładki, szersze obchodzili. Zbocze powoli stawało się coraz bardziej strome, a Zoe coraz częściej pomagała sobie rękami. W jednym miejscu musiała nawet wspinać się na kolanach.
„Marznę” – komentowała ochryple. „Cholernie tu zimno. Mam w skafandrze folię odbijającą ciepło i na wysokości Newbourne to w zupełności wystarcza. Podczas porannych biegów w ogóle nie włączam ogrzewania. W tej chwili system ogrzewania działa na pełnych obrotach, ale ja…”. – Uniosła dłoń do kamery w hełmie, zginając i prostując palce. „Ręce mi drętwieją”.
„Jak w zimie na Ziemi” – wtrącił Morten. Zoe odwróciła głowę i na ekranie przed Jayleen ukazał się wysoki mężczyzna w pneumatycznym skafandrze. Ciśnienie wewnątrz takich kombinezonów jest niższe niż atmosferyczne na Ziemi[7], więc Rongstad brzmiał jak postać z kreskówki. Jayleen nie mogła się do tego przyzwyczaić.
Zoe się roześmiała.
„Nie jestem taka stara, Mortenie”. – W elastycznym skafandrze powietrze docierało tylko do hełmu, ciśnienie było wystarczające, dlatego jej głos nie był zniekształcony. „Nie załapałam się na mroźne zimy na Ziemi”. – Przewodnik rozłożył ręce. „Za to byłam niemal w całkowitej próżni na szczycie najwyższej góry planety”.
W końcu grupa znalazła się nad urwiskiem. Kaldera przypominała gigantyczny krater uderzeniowy na pochyłej równinie, w którego środku znajdowało się kilka mniejszych, okrągłych formacji – kaldery w kalderze.
„Atmosferę ledwie można dojrzeć” – Zoe wskazała na przeciwległą krawędź przepaści. „Tamta pomarańczowa, niemal niewidoczna smuga, to ona. Nie ma tu typowego dla Newbourne zamglenia, a niebo nad nami jest prawie czarne”. – Potok słów się urwał; Zoe, wyginając plecy, odrzuciła głowę w tył; obok Norwegów w niezgrabnych pneumatycznych kombinezonach wydawała się bardzo drobna i krucha. „To niesamowite, jak wszystko tu różni się od równiny. Zimne słońce, czarne niebo i… nie wiem, czy widzicie… pomimo wysokości wciąż są tu chmury. Szare i bezcielesne, jak duchy”.
Operatorka skierowała kamerę na Zoe, a Jayleen poprzez atramentowe cienie na szybce hełmu zobaczyła jej lekko rozchylone usta, uchwyciła też błysk szaroniebieskich oczu. Zoe skierowała wzrok poza obiektyw i mówiła, jakby wstrzymywała oddech, by nie wybuchnąć płaczem. Jej spojrzenie emanowało niezwykłą mocą, a pod jego naciskiem w głowie Jayleen pojawiła się niespodziewana myśl: czy mogłaby być jak Zoe? Nie youtuberką, nie. Jayleen rozumiała, że nie jest wystarczająco dowcipna, że brak jej tej zdrowej autoironii i nawet w połowie nie jest tak charyzmatyczna jak Zoe. Ale czy mogłaby polecieć na Marsa i robić tam dokładnie to, co lubi? Przez dziesięciolecia po pierwszym lądowaniu w 2057 roku marsjańska Kolonia była maleńką, półautonomiczną osadą, czymś w rodzaju stacji Deep Space Habitat, tyle że na innej planecie. Ciągnęło tam chyba tylko fanatyków i dziwaków, którzy byli gotowi umrzeć w sposób spektakularny. Wszystko zmieniło się w 2112 roku, wraz z narodzinami pierwszego dziecka na Marsie. Od tego czasu koloniści nie mieli wyboru i Kolonie z każdym dniem zyskiwały na autonomii. Teraz na Marsa wyruszali nie tylko wybrańcy, jak superprofesjonaliści czy bogacze, których stać na życie na innej planecie, ale także zwykli ludzie. Dlatego Jayleen podziwiała dziewczynę w stylowym, elastycznym skafandrze, która przed dwudziestką poleciała na Marsa, szybko zadomowiła się na planecie i zaczęła zarabiać na życie tym, co…
Di-i-do-on.
Dźwięk zamarł jej w uszach. Jayleen oderwała się od tabletu i spojrzała na monitor. Większą część ekranu zajmował trójwymiarowy model IceCube’a: siatka topograficzna u góry wyznaczała powierzchnię lodu nad detektorem, a z niej zbiegały w dół białe linie – „nitki” z fotosensorami. Ale to nie wszystko. Po sygnale na kilku „nitkach” w centrum zawisły gęste grona kolorowych sfer. Kolor sfer na diagramie zmieniał się z czerwonego poprzez pomarańczowy i żółty aż do zielonego.
W prawym górnym rogu wyświetliły się informacje:
DATE
19 Sep 2141
TIME
22:36:58.939251776 NZST
EVENT_NR
01
PROJECTED_EVENT_TYPE
COSMIC NEUTRINO
T_INTERVAL
0…4000 ns
[8]
Jayleen aż odrzuciło w tył na fotelu – coś przeszło przez IceCube’a! Program kodował czas kolorem, a wielkość sfer wskazywała intensywność sygnału. Jayleen musnęła palcem po panelu interaktywnym, przesuwając pasek przewijania w dół. Otworzyła się tabela z danymi z fotosensorów. Pierwsze zderzenie! Doktor Thelma Barrett przybyła na stację dwa tygodnie wcześniej i w tym czasie IceCube został kilkakrotnie uruchomiony w trybie testowym, ale nie zarejestrowano żadnego zderzenia. A gdy tylko ona, Jayleen, usiadła za…
Di-i-do-on.
Skupiła się na monitorze, ale patrzyła z ukosa i nieufnie, jakby bała się unicestwić spojrzeniem to, co widziała. Pięćdziesiąt włókien po prawej stronie i poniżej rozproszenia plamek przedstawiających pierwsze zderzenia neutrinowe wyrastały nowe skupiska wielobarwnych sfer. Tymczasem napis w rogu ekranu się zmienił:
DATE
19 Sep 2141
TIME
22:37:12.738475935
NZST EVENT_NR
02
PROJECTED_EVENT_TYPE
COSMIC NEUTRINO
T_INTERVAL
0…3500 ns
Nad głową szumiał klimatyzator. Jayleen zamarła na kwadrans, a potem, wciąż nie odważając się odwrócić wzroku od monitora, uśmiechnęła się. Dwa zdarzenia neutrin z różnicą czasu mniejszą niż minuta. A gdzie tam! Minęło zaledwie kilka sekund. IceCube miał rejestrować średnio jedno zderzenie co dwa dni, ale skoro detektor w ostatnich tygodniach milczał, nic dziwnego, że dziś wyłapał dwa neutrina jednocześnie z różnicą paru sekund…
Di-i-do-on!
Diiii!!
Na monitorze pojawiły się trzy nowe wielobarwne skupiska.
DATE
19 Sep 2141
TIME
22:37:34.058372858
NZST EVENT_NR
05
PROJECTED_EVENT_TYPE
COSMIC NEUTRINO
T_INTERVAL
0…3000 ns
Jayleen zmarszczyła brwi. Przez chwilę czuła coś w rodzaju euforii, jednak po chwili, uświadomiwszy sobie, że będzie musiała obudzić doktor Barrett, spochmurniała. I jeszcze… Było coś jeszcze. Powinna się ucieszyć, lecz zamiast tego nie mogła pozbyć się złego przeczucia. Pięć zderzeń w ciągu minuty… Nie żeby było to zupełnie nierealne, ale wcześniej takie coś zajęłoby od kilku miesięcy do pół roku.
Ledwie zdążyła o tym pomyśleć, rozpętało się piekło.
Di-i-do-on-din-dong-din-dong-din-dong-dong-dong-dong-dong-dong-di-di-di-di-dididiiiiii…
Jayleen skoncentrowała się jak kierowca rozpędzający samochód do maksymalnej prędkości. Sygnały nakładały się na siebie. Ich kombinacja najpierw przypominała ulewę uderzającą w parasol, potem zamieniła się w trzask, który ostatecznie przekształcił się w irytujący szum. Na modelu detektora pojawiły się tysiące kolorowych sfer, a cyfry przy parametrze EVENT_NR migotały tak szybko, że wydawały się podskakiwać. Osiemdziesiąt… sto pięćdziesiąt… pięćset… tysiąc zderzeń neutrin. Licznik przyspieszał w oczach.
Rozejrzała się, a na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech. To jest żart. Ma dziś pierwszą zmianę i koledzy ze stacji postanowili z niej zadrwić. Odwróciła głowę, wpatrywała się w drzwi centrum danych i czekała, aż pojawi się w nich doktor Young, jeden z jego zastępców, a nawet sama doktor Barrett. Tylko że nikt się nie zjawiał, a buczenie wydobywające się z głośników nie cichło. Uśmiech zniknął z jej twarzy.
Odwróciła się ponownie do monitora. Jeśli to nie żart, to co? A jeśli sygnały są prawdziwe? Przypomniała sobie, jak wykładowczyni kwantowej teorii pola w Berkeley, mówiąc o neutrinach, podnosiła nad głową rękę z wyprostowanym palcem i stwierdzała, że co sekundę w opuszkę jej palca trafia sześćdziesiąt miliardów neutrin. Jayleen spojrzała na koniuszek własnego palca wskazującego. Sześćdziesiąt miliardów. Co sekundę. Miliony trylionów rocznie, z czego IceCube, największy i najbardziej zaawansowany detektor neutrin na świecie, rejestrował najwyżej kilkaset. Teraz program zgłaszał setki zderzeń na minutę. Jeśli to nie był kawał, czyjś głupi żart, to wówczas buczenie, od którego Jayleen cierpły zęby, oznaczałoby, że strumień neutrin z odległego kosmosu wzrósł o setki tysięcy… (potarła palcami czoło, matematyka nie należała do jej ulubionych przedmiotów)… o miliony razy. Może nawet więcej.
„Ach, do diabła”. – Jayleen odsunęła się od stołu. Lepiej dać się wyśmiać, niż przegapić coś ważnego.
Wyskoczyła z centrum danych, pobiegła korytarzem do schodów prowadzących na drugie piętro i się zawahała. Young czy Thelma Barrett? Doktor Barrett zajmowała jeden z „letnich” pokoi na końcu korytarza, podczas gdy Stellan Young mieszkał w przestronniejszym, „zimowym” apartamencie na drugim piętrze. Po chwili namysłu Jayleen pobiegła schodami na drugie piętro. W mgnieniu oka minęła salę rekreacyjną, dotarła do apartamentu Stellana i zapukała do drzwi.
– Doktorze Young?
Cisza.
Puk-puk-puk!
– Doktorze Young!
Jayleen podniosła rękę, żeby zapukać po raz trzeci, kiedy drzwi się otworzyły. Stellan miał na sobie sportowe szorty, bluzę bez rękawów i crocsy.
– O, Jayleen, dawno się nie widzieliśmy. – Przetarł powieki, od kącików oczu rozbiegły się zmarszczki. – Co się stało? Pali się?
Najprościej byłoby powiedzieć, jak jest: że IceCube wysyła tysiące sygnałów o zderzeniach. Jednak Jayleen bała się popełnić błąd i zamiast tego wyrzuciła z siebie jednym tchem:
– Musi pan coś zobaczyć.
– Dobrze. – Stellan przekroczył próg i machnął ręką: – Chodźmy.
Jayleen weszła do centrum danych pierwsza. Przecisnęła się między serwerowymi szafami, nachyliła się nad fotelem i spojrzała na prawy górny róg ekranu. Licznik wskazywał osiemnaście tysięcy zderzeń. Osiemnaście tysięcy! Ale pierwsze trzy cyfry liczby naprzeciwko EVENT_NR zmieniały się tak szybko, że trudno było je śledzić.
– Co to za dźwięk? – Brzęczenie wypełniło pomieszczenie i Stellan, szukając jego źródła, zaczął się rozglądać naokoło.
– Stąd. – Jayleen tknęła palcem monitor.
– Co to? – Naukowiec nachylił się nad ekranem.
Podczas pobytu i pracy na stacji nieraz miał przed oczami diagramy zderzeń, ale teraz był zdezorientowany. Obraz na monitorze stał się nierozpoznawalny: „nitki” detektora zniknęły pod plamą przypominającą ogromną wielobarwną glicynię. Ale glicynia mieniła się i pulsowała, wypuszczając coraz to nowe kiście czerwonych, pomarańczowych i zielonych „kwiatów”.
– Raporty o zderzeniach – powiedziała Jayleen. – Już dwadzieścia tysięcy.
– Czyli brzęczenie… to…
– Powiadomienie o neutrinach. Jest ich dużo i zlewają się, eee… w jeden dźwięk.
Stellan pociągnął suwak w dół. Co sekundę pod wykresem pojawiały się nowe tabele.
– No, gratuluję. – Spojrzał osądzająco na Jayleen. – Spaliłaś IceCube’a.
– Co?
– Żartuję. – Uśmiech rozjaśnił jego twarz. – To pomyłka. Fałszywy sygnał. Gdzieś doszło do zwarcia przewodów. Może woda dostała się pod izolację.
– No…
– W ciągu roku odnotujemy kilkaset zderzeń, jeśli się nam poszczęści. A ile już tu jest?
Jayleen zerknęła na liczbę po prawej stronie od EVENT_NR.
– Dwadzieścia dwa tysiące.
– Coś gdzieś szwankuje. I pokazuje nam neutrina z półkuli południowej.
– Atmosferyczne?
IceCube, mimo że znajduje się w najbardziej wysuniętym na południe punkcie planety, rejestruje neutrina przechodzące przez warstwę Ziemi z półkuli północnej. Rzecz w tym, że zderzaniu się promieni kosmicznych z atomami w atmosferze towarzyszy pojawienie się niezliczonych „neutrin atmosferycznych”. Ich energia jest znikoma i nie mają one żadnej wartości dla badaczy. Jednocześnie jest ich tak dużo, że nawet dwukilometrowa grubość lodu nie jest w stanie ich wszystkich odciąć. Spośród znanych cząstek elementarnych jedynie wysokoenergetyczne neutrina z kosmosu są w stanie przeniknąć planetę na wskroś i właśnie dlatego IceCube przetwarza sygnały dochodzące spod ziemi, a ignoruje wszystko, co spada z nieba. Czasami podczas sprawdzania i regulacji czujników detektor pracuje w trybie „odwrotnym” – testując na neutrinach tła z atmosfery – i właśnie o tym mówił Stellan Young: zdarzyła się usterka, która spowodowała, że IceCube zaczął wyświetlać na ekranie dane niskoenergetycznych neutrin atmosferycznych.
– Tak. – Young ruchem głowy wskazał na monitor. – To zwyczajny szum.
Jayleen założyła włosy za ucho. A zatem nie było powodów do zmartwień. Chociaż… dziwne. Była gotowa przysiąc, że pierwsze pięć neutrin pochodziło z dołu. Nie odważyła się jednak sprzeciwić. Young na pewno wie lepiej.
– Co teraz?
– Trzeba będzie wszystko wyłączyć. Zastanowimy się nad tym jutro rano.
Kiedy wypowiadał te słowa, na sąsiednim ekranie pojawił się sygnał.
– A to co? – Stellan się odwrócił.
Jayleen przesunęła fotel do sąsiedniego monitora.
– Wezwanie wideo od… Tsu… Tsujihary… – Pod awatarem w centrum ekranu pojawił się napis: „Tsujihara Moromao wzywa”.
– To Kamiokande. – Do tej pory zrelaksowana twarz Younga natychmiast się zmieniła. – Odpowiedz!
Ważący sto pięćdziesiąt ton wodny detektor Super-Kamiokande znajdował się na głębokości tysiąca metrów w szybie kopalni cynku Kamioka pod Tokio i był drugim co do wielkości teleskopem neutrin na świecie, zaraz po IceCube 2.0.
Jayleen nacisnęła „Przyjmij wezwanie”.
– Tak?
Na ekranie pojawiło się oblicze pozbawione zmarszczek, z równym przedziałkiem i starannie przystrzyżonymi wąsikami.
– Dobry wieczór. Nazywam się doktor Tsujihara, pracuję… – Mężczyzna, na pierwszy rzut oka czterdziestoletni, mówił powoli i z akcentem. Nagle zauważył Younga: – O, Stellan, cześć!
– Moromao. – Doktor Young zareagował lekkim kiwnięciem głowy. – Jak tam u was?
Japończyk zapewnił, że wszystko jest w porządku, patrzył jednak na Stellana takim wzrokiem, jakby chciał powiedzieć coś zupełnie innego.
– Co się stało?
– Pomyślisz, że wszyscy tutaj straciliśmy rozum. Ja osobiście uważam, że to problem ze sprzętem lub… – skierował wzrok w bok – …lub z zabezpieczeniem oprogramowania. Ale uruchomiliśmy wszystko ponownie dwa razy i chcę się upewnić, że nie rejestrujecie na IceCubie jakichś… – tutaj Tsujihara wstawił japońskie słowo podobne do „izoo”, ale szybko się poprawił: – anomalii.
Zanim zdążył dokończyć zdanie, Stellan zaklął cicho:
– Niech to szlag…
– Przepraszam? – Tsujihara przysunął się do ekranu.
Young przeniósł spojrzenie na Jayleen i wpatrywał się w nią tak, jakby to ona była winna temu, co się działo.
– U nich to samo.
– Stellanie? – dobiegło z ekranu.
– Jak, do cholery… – Young odwrócił się do monitora. – Moromao?
– Tak?
– Ile macie sygnałów o zderzeniach?
Tsujihara uśmiechnął się jak człowiek, który wie, że zaraz powie coś nieprzyjemnego.
– Zdziwisz się.
– Mów.
– Trzynaście tysięcy, Stellanie.
– U nas jest już niemal trzydzieści – wyszeptała Jayleen.
Doszedłszy do wniosku, że go nie usłyszeli, doktor Tsujihara powtórzył:
– Trzy-na-ście.
– Trzydzieści. – Stellan pokręcił głową, a potem dodał sam do siebie: – Na Kamiokande mają niższą czułość.
– Trzydzieści tysięcy? – Moromao zbladł, jakby właśnie dostał wyrok za zbrodnię, której nie popełnił. – Więc u was też?
Young ścisnął ramię Jayleen.
– Dzwoń do Francuzów na Antares – nakazał. – Ktoś z nich musi być w spisie kontaktów. Wywołaj kogokolwiek, kto jest w tej chwili online.
Obserwatorium neutrin Antares było położone na głębokości dwóch tysięcy metrów, w Morzu Śródziemnym u wybrzeży Francji.
– Wywołaj też Shermana Springfielda z Homestake.
Dawny przyjaciel Stellana, który przez pewien czas przebywał na stacji Amundsen-Scott, trzy lata temu zaczął zawiadywać detektorem neutrin na ultraczystej ciężkiej wodzie[9] w szachcie zamkniętej kopalni złota Homestake w Południowej Dakocie. Stellan nie był pewien, czy oni pracują, ale mimo to postanowił zadzwonić.
– Dobrze – zmarszczyła brwi Jayleen. – Ale w Homestake jest teraz noc.
Tak naprawdę był już ranek, ale Stellanowi nie robiło to różnicy.
– Wszystko jedno! – burknął. – Ktoś musi mieć dyżur. – Po chwili zastanowienia dodał jednak: – Albo nie. Lepiej sam zadzwonię. Wstań! Rusz się!
Pociągnął Jayleen za koszulkę, nakazując jej zwolnić miejsce.
– A ja…
– Idź, obudź Thelmę. – Zauważywszy, że kobieta stoi zdezorientowana, Stellan podniósł głos: – Natychmiast! – Po czym rozwinął panel z kontaktami i zaczął nawiązywać połączenie.
Stojąc już w drzwiach, Jayleen zerknęła na monitor – czterdzieści pięć tysięcy zderzeń. Ruszyła korytarzem do pokoju Thelmy Barrett.
Doktor otworzyła drzwi dopiero wtedy, kiedy Jayleen zaczęła walić w nie tak mocno, że aż zadrżał węgar.
– Co? – Twarz siedemdziesięciojednoletniej Thelmy była blada, a spojrzenie czujne, jakby nieustannie spodziewała się jakiegoś podstępu. – Czego chcesz?
Detektor powiadamia o dziesiątkach tysięcy zderzeń – to niezwykle proste na pierwszy rzut oka zdanie uwięzło jej w gardle i Jayleen, unikając patrzenia Thelmie w oczy, powiedziała:
– Wzywa panią doktor Young.
– Wiesz, która godzina?
Jayleen zerknęła na smartlet na lewym nadgarstku.
– Za kwadrans jedenasta.
– Nie pytałam, która godzina, idiotko, pytałam, czy zdajesz sobie sprawę, że o takiej porze… – Thelma machnęła ręką. – Czego on ode mnie chce?
„Detektor powiadamia o dziesiątkach tysięcy…”
– Powinna pani pójść do centrum danych. U nas… Tam coś się wydarzyło. Sytuacja nadzwyczajna.
Thelma rozejrzała się po korytarzu za plecami dziewczyny i zatrzasnęła drzwi. Jayleen została sama. Pół minuty później drzwi ponownie się otworzyły.
– Jeszcze tu jesteś? – Thelma włożyła szlafrok i się przepasała.
Jayleen cofnęła się, ustępując jej z drogi. Potem, gdy szła za nią, przyglądała się szyi usianej starczymi przebarwieniami i zastanawiała się nie tyle nad tym, co skłoniło Thelmę do udania się na stację antarktyczną zamiast spokojnego przeżywania starości w jakimś przytulnym miejscu, ile nad tym, kto ją tu w ogóle wpuścił. Rozczochrana i pomarszczona od przerwanego snu, doktor Barrett wyglądała jak osoba, która nie dożyje nie tylko końca polarnego lata, ale wręcz początku następnego tygodnia.
Jednak pozory myliły. Thelma pchnęła drzwi centrum danych tak mocno, że uderzyły o ścianę, i od progu zaskrzeczała przenikliwie:
– Co się dzieje?
Stellan wreszcie wypowiedział zdanie, którego nie zdołała wydusić z siebie Jayleen:
– IceCube powiadamia o dziesiątkach tysięcy zderzeń. – Zerknął z ukosa na ekran i się poprawił: – Już ponad sto.
– Ponad sto? – Thelma zamrugała zaspana.
– Ponad sto tysięcy – potwierdził.
– Jest pan pijany? – Thelma przewróciła oczami. – Musiał się zaciąć. Nie otrzymalibyśmy takich rezultatów, nawet gdyby obok Układu Słonecznego wybuchła supernowa.
Stellan pokazał na monitor z twarzą Moromao.
– To doktor Tsujihara z Kamiokande. – Przeniósł palec na sąsiedni ekran, z którego patrzyła na nich dziewczyna pięć lat starsza od Jayleen. – A to Katia Trottier z Antaresu. – Palec przesunął się na włączony, lecz ciemny monitor z podpisem na dole ekranu: „Sherman Springfield. Kamera została wyłączona”. – A tu na linii doktor Springfield z Homestake. U nich to samo. Wszędzie.
– Miło mi panią widzieć, doktor Barrett – uśmiechnęła się Trottier.
– Znacie się? – Stellan uniósł brwi ze zdziwienia.
– To moja była studentka. – Jayleen przez chwilę wydawało się, że doktor Barrett wreszcie powie coś miłego, wtrąci jakieś banalne zdanie, jakie zazwyczaj wypowiada się przy tego typu okazjach, ale nie. Stara zmrużyła oczy, jakby studiowała twarz Katii pod lupą, a potem wycedziła: – Trudno uwierzyć, że spotkałyśmy się tutaj, a nie za kasą w McDonaldzie.
Niespodziewanie monotonne buczenie urwało się, komputer wydał z siebie krótki sygnał dźwiękowy i na ekranie pojawił się komunikat:
ERROR 1608. Unable to process data[10]
– Co tu jest napisane? – Thelma ściągnęła brwi aż do nasady nosa.
Jayleen zbliżyła wskaźnik do kodu błędu i zlustrowała komunikat, który się nad nim pojawił.
– Kod szesnaście-zero-osiem… błąd systemu… część danych nie zostanie zachowana.
– Mamy pięćset terabajtów do przechowywania danych – parsknęła Thelma. – Nie gadaj głupot.
Jayleen kliknęła w „Read more”.
– Tutaj jest napisane: losowa zbieżność w czasie… lub zbyt wiele sygnałów… ślady świetlne z dwóch lub więcej zderzeń neutrin nakładają się na siebie… program pomimo zmniejszenia parametru T_INTERVAL nie rozróżnia osobnych zderzeń neutrinowych i w związku z tym ostrzega przed niemożnością zapisania informacji o nich.
Coś błysnęło w oczach Thelmy. Jeszcze nie troska, o nie, raczej zainteresowanie zabarwione skonfundowaniem. Awaria to jedno, ale kiedy komputer informuje cię, że nie może przetwarzać danych, to już zupełnie inna sprawa. Dane musiały skądś pochodzić. Chwyciwszy się brzegu stołu, zastygła nad monitorem. Różnokolorowa „glicynia” się rozrastała; jeszcze trochę, a kwietne grona zaczną wypełzać poza krawędzie ekranu. Po krótkiej chwili doktor Barrett mruknęła:
– Chyba sobie kpicie…
– Co to może być? – Stellan podczas ich nieobecności przygotował kawę i teraz postukiwał paznokciem w uszko kubka. – Supernowa?
Na kilka godzin przed grawitacyjnym kolapsem we wnętrzu supermasywnej gwiazdy rozpoczynają się dramatyczne procesy, które ściskają jądro, w wyniku czego protony zamieniają się w neutrony. Towarzyszy temu powstawanie niezliczonych neutrin. Fotony potrzebują czasu, aby przedostać się przez górne warstwy gwiazdy, neutrina jednak swobodnie opuszczają jądro, dostarczając tym samym pierwszych sygnałów, że gwiazda wkrótce eksploduje – stanie się supernową.
Odpowiedział Tsujihara:
– Cóż, jeśli założymy, że obok Układu Słonecznego przelatuje niebieski nadolbrzym o masie dwudziestokrotnie większej od masy Słońca, którego udało nam się przeoczyć, to tak, ten rozbłysk sygnalizuje, że za kilka godzin zamieni się w supernową, ale…
– Brednie – przerwała mu Thelma ze słabo skrywaną pogardą. – W promieniu setek lat świetlnych nie ma ani jednego olbrzyma zdolnego eksplodować.
– Przynajmniej wczoraj wieczorem jeszcze nie było – zgodziła się Katia.
– Zatem, co to, do diabła, jest? – Stellan rozłożył ręce, jakby chciał złapać monitor i oderwać go od ściany. – Czyli to możliwe?
Thelma pokręciła głową.
– Teoretycznie to może być jakaś niezrozumiała aktywność w jądrze galaktyki…
– Nielegalny reaktor jądrowy – odezwał się Springfield.
– Domowej roboty bomba atomowa – znowu Tsujihara.
– Bzdury. To wszystko bzdury. – Thelma znów pokręciła głową. – Gdyby to była bomba, nie rozmawialibyśmy o niej teraz.
– A więc co? – powtórzył pytanie Stellan.
– No… – Thelma wbiła wzrok w stół. – Coś, z czym jeszcze się nie zetknęliśmy.
„To nie jest odpowiedź” – pomyślała Jayleen.
Przez kwadrans wszyscy milczeli, a potem Thelma wskazała palcem na Jayleen i powiedziała:
– Włącz wiadomości.
– Jakie?
– Jakikolwiek kanał z wiadomościami.
Jayleen usiadła na wolnym krześle i uruchomiła stację roboczą, po czym wprowadziła w okno wyszukiwania tekst: „24h news channel” i weszła w pierwszy odnośnik z listy rezultatów poszukiwania.
– Tylko nie Fox – wysyczała Thelma. – Cokolwiek dla ludzi posiadających mózgi.
Jayleen kliknęła „Wróć” i wprowadziła kolejne hasło: „Wiadomości ze świata BBC”. Na ekranie barczysty, rozpikselowany przystojniak z gładko ogoloną głową i kwadratowym podbródkiem mówił, niepewnie lub niechętnie, o zniszczeniu całej partii nielegalnego telomidu z Marsa. Reporterce nie udało się wydusić z niego więcej niż dwa, trzy proste zdania. Jayleen, Stellan i doktor Barrett zamarli na chwilę, czekając na pojawienie się komunikatu „Wiadomości nadzwyczajne”, ale wywiad wciąż trwał i nic nie zapowiadało, by miał się ku końcowi.
– Co tam? – nie wytrzymała Katia Trottier.
Jayleen wzruszyła ramionami. Nic.
– Szukać czegoś innego? – skierowała pytanie do doktor Barrett.
– Nie. Wyznacz kierunek, z którego nadlatują neutrina – powiedziała. Gdy Stellan na nią spojrzał, sprecyzowała: – Trzeba połączyć się z Arecibo, Kanarami i Atakamą[11]… z innymi wielkimi teleskopami. Wyjaśnimy sytuację, poprosimy o odwołanie zaplanowanych obserwacji i nadamy im nowy kierunek. Niech patrzą. Nie rozumiem, co to może być, ale jeśli od tego nie spłoniemy, to za kilka godzin otrzymamy najfantastyczniejsze zdjęcia nieba w całej historii obserwacji astronomicznych.
Kiedy Jayleen, przesuwając palcami po stole, podłączała monitor do stacji z „glicynią”, z ciemnego ekranu powyżej dobiegł głos doktora Springfielda.
– Czy ktoś już się zastanowił nad tym, jakie to może być niebezpieczne? No… wszystkie te neutrina przechodzą też przez nas.
– Nie wiem – westchnęła Thelma. – Zgaduję, że na razie to nic strasznego, ale jeśli przepływ będzie trwał wystarczająco długo… – nie dokończyła. Bez względu na to, jak „nieśmiałe” są neutrina, przy takiej gęstości strumienia finalnie spalą wszystkie żywe istoty na swej drodze.
Dwoma dotknięciami Jayleen aktywowała klawiaturę i skupiła się na pracy. Kierunek. Źródło. Nie wspominając o niebezpieczeństwie. Cztery dni temu przy tym samym monitorze Thelma Barrett uczyła ją, jak określić kierunek przybycia cząstki: dane z fotosensorów należy przenieść do podprogramu. Ten, uwzględniwszy położenie Ziemi, ustali położenie punktu na sferze niebieskiej, z której przybyło neutrino, i połączy ten punkt z najbliższym obiektem kosmicznym. Jayleen rozwinęła tabelę danych jednego z pierwszych zderzeń, wydzieliła parametry i zamarła. Jej palce zastygły nad rozświetlonymi wirtualnymi klawiszami.
To nonsens. Po co ona to robi?
W jej głowie pojawiły się słowa Stellana.
(Coś gdzieś szwankuje. I pokazuje nam neutrina z półkuli południowej)
Jayleen zaczęła pocierać palcami brodę. Poczucie, że wykonuje niepotrzebną pracę, było irracjonalne i nieuzasadnione, ale nie mogła się go wyzbyć.
Dlaczego? Dlaczego wyznaczenie kierunku nie ma sensu?
(pokazuje nam neutrina z półkuli południowej)
Jayleen wyobraziła sobie kulę ziemską, wyobraziła sobie stację polarną w jej najbardziej wysuniętym na południe punkcie, wyobraziła sobie tryliony neutrin, jakie przecinają planetę z północy na południe, a potem…
(to zwyczajny szum)
(z półkuli południowej)
…dotarło do niej. Jej kręgosłup przeszył prąd elektryczny.
– Doktor Barrett!
– Wyznaczyłaś?
– Nie. Ja… pomyślałam… Kamiokande… Antares… przecież to półkula północna. Tak?
– Tak.
– Jeśli się nie mylę… – Jayleen się zacięła, a Thelma machnęła ręką, jakby chciała ją popędzić. – Ich sensory, podobnie jak nasze, są ustawione na wychwytywanie neutrin przenikających skorupę ziemską.
– Tak, i co w związku z tym?
– Jak zatem mogą rejestrować sygnał równocześnie z nami, czyli sygnał spod ziemi, skoro znajdują się na półkuli północnej?
Jayleen plątała się w słowach, ale miała nadzieje, że Thelma ją zrozumie. Do diabła, stara powinna domyślić się tego pierwsza!
– Jayleen, martwisz się nie tym, co trzeba – burknął Stellan z niezadowoleniem.
– Nie, nie, czekaj. – Thelma zamrugała oczami jak ktoś, kto robi sobie zdjęcie do paszportu i wie, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. – Ona ma rację.
Stellan ściągnął brwi. Jayleen zaczęła odważniej wykładać swoje przypuszczenia.
– Znajdujemy się w najniższym punkcie półkuli południowej, o tutaj. – Gestem zarysowała Ziemię i wskazała lokalizację stacji Amundsen-Scott. – To znaczy, że gdy otrzymujemy sygnał spod ziemi, to dla detektora na półkuli północnej – palec przesunął się w górę po niewidzialnej kuli – ten sam sygnał musiałby pochodzić z nieba i dlatego gubiłby się na tle neutrin atmosferycznych.
Stellan i Thelma wymienili spojrzenia. Barrett stała bliżej i Jayleen wyczuła jej napięcie. Stellan potrzebował kilku dodatkowych sekund, zanim pojął to, czego Thelma i Jayleen już były świadome: że jeśli obserwatoria neutrin zlokalizowane na różnych półkulach jednocześnie rejestrują potężne strumienie neutrin spod ziemi…
– Niech to szlag! – Mężczyzna zakrztusił się wypitą przed chwilą kawą. – Jądro ziemi?
– Im dalej, tym gorzej – stwierdził Springfield fatalistycznie.
– Coś w jądrze? – wymamrotał Tsujihara z ekranu.
Thelma spojrzała pod własne nogi z taką miną, jakby oczekiwała, że ziemia pod jej stopami zaraz się rozstąpi.
– Tak. Może. Nie wiem.
– Co dokładnie? – Znowu Stellan.
– Nie wiem – powtórzyła. – Całe życie patrzyłam w niebo. Nie wiem, co takiego może wydarzyć się w jądrze ziemi, żeby wyleciało z niego tyle neutrin!
– Trzeba skontaktować się z fachowcami – zaproponował Springfield. – Z… z geologami? To chyba leży w kompetencjach geologów, czyż nie?
Thelma pokręciła głową.
– Wątpię, żeby geolodzy wiedzieli więcej od nas o wysokoenergetycznych neutrinach.
– Czekajcie. – Jayleen uniosła palec w górę. Zdecydowała się jednak przesłać dane do podprogramu wyznaczającego kierunek, rozpoczęła obliczenia i teraz wpatrywała się w okno dialogowe w rogu ekranu.
– Co? – zapytali wszyscy zgodnym chórem.
– To nie jądro.
– Jak to? – Thelma nachyliła się nad nią.
– Obliczyłam wektor dla pierwszego zderzenia. Trajektoria przylotu przebiega pod kątem czterdziestu ośmiu stopni względem osi planety.
W centrum danych zapadła minutowa cisza, wszyscy przetrawiali to, co przed chwilą usłyszeli. Cztery detektory z różnych punktów planety zarejestrowały wybuchy wysokoenergetycznych neutrin. Na pierwszy rzut oka jest to możliwe tylko wtedy, gdy neutrina pochodzą z jądra Ziemi. Ponieważ IceCube stoi na biegunie, czyli na osi planety, kąt przybycia w tym przypadku powinien być równy zeru lub być jak najbliżej zera. Jednak kąt okazał się znacznie większy, więc neutrina nie wylatywały z jądra, to zaś oznaczało, że… Szkliste oczy, zdezorientowane spojrzenia, zaciśnięte usta. Nikt tak naprawdę nie miał pojęcia, co to oznacza.
– Cztery równoczesne eksplozje w różnych punktach sfery niebieskiej? – wymamrotała Katia.
– Nierealne – ucięła doktor Barrett.
– Teoretycznie źródło może być jedno – zaczął Moromao bez szczególnej pewności w głosie. – Ale umieszczone tak, żeby wysyłać do nas sygnał spod ziemi. Oczywiście trudno to sobie wyobrazić, ale…
– Ale można to sprawdzić – zaproponowała Katia od razu.
Odwróciła się i zwróciła po francusku do kogoś poza zasięgiem kamery. Po chwili kobieta w średnim wieku i odziana w fartuch laboratoryjny przyniosła Katii globus i wiązkę drutów. Katia przez chwilę przebijała globus drutami pod różnymi kątami, aż w końcu stwierdziła:
– Brak opcji. W przypadku trzech detektorów można jeszcze znaleźć kilka punktów, z których sygnały nadchodziłyby spod ziemi, ale jak by go nie obrócić – Katia szturchnęła globusem kamerę – kiedy mamy cztery detektory, dla jednego z nich neutrino przyleci z nieba.
Zatem sygnał nie pochodzi z jądra ziemi… i nie z kosmosu.
– Źródło jest pod ziemią, ale nie w jądrze? – przypuścił Stellan.
– Kompletna fantastyka – prychnęła Thelma.
– Nie większa niż dwieście tysięcy zarejestrowanych zderzeń – odparował Stellan.
– Gdyby wylatywały z jądra, to nie byłoby fantastycznie – burknął Springfield.
– Nie, nie – pokręciła głową Thelma. – To musi być coś innego.
Sherman Springfield niespodziewanie wstał.
– To zwalnia!
– Nie – zaprzeczył Stellan.
– Słabnie – upierał się Springfield. – U mnie słabnie.
– U mnie też – dorzucił Tsujihara.
Zdania sypały się jedno po drugim. Thelma ścisnęła skronie dłońmi, a potem nachyliła się do ekranów:
– Doktorze Tsujiharo, doktorze Springfieldzie, Katiu – przemówiła takim tonem, że sprzeczki wnet ucichły. – Wcześniej mieliśmy do czynienia z pojedynczymi aktywnościami i ustalając kierunek, rozmawialiśmy o ciele niebieskim, które może być źródłem neutrin: jakiś kwazar, supernowa lub odległa galaktyka. Teraz mamy strumień i jeśli jego źródło znajduje się w przestrzeni kosmicznej, kierunek zarejestrowany przez fotosensory powinien się zmieniać, ponieważ Ziemia się obraca. Oznacza to, że w dwóch dowolnych zdarzeniach wektory będą się różnić. Ale jeśli źródło lub źródła znajdują się we wnętrzu Ziemi, wówczas obracają się wraz z nami, a ustalony wektor nie ulegnie zmianie, niezależnie od tego, jak długo będziemy obserwować przepływ. – Spojrzała na wszystkie twarze z ekranów.
– Rozumiecie?
– Tak, pani doktor. – Moromao pokiwał głową.
– Musimy wyznaczyć kierunki, z których neutrina napłynęły do detektorów w przypadku kilku zderzeń następujących w różnym czasie.
– Już nad tym pracuję – odpowiedziała Katia.
– Ja też. – Jayleen uruchomiła klawiaturę, jej palce poruszyły się nad blatem.
Na pewien czas zapadła cisza. Springfield miał jednak rację: strumień się wyciszał; szum uległ fragmentacji i ostatecznie rozpadł się na pojedyncze dźwięki. Jayleen zauważyła zmianę sygnału dźwiękowego dopiero po zakończeniu obliczeń i zagryzając wargę, wpatrywała się w ekran.
– I jak? – Thelma postukiwała palcami o oparcie krzesła. – Wektor jest stabilny? Porusza się?
Jayleen przełknęła ślinę. Jak to powiedział Springfield? Im dalej, tym gorzej.
– Nie te, nie te.
– Co? – Thelma zacisnęła palce na oparciu, aż strzeliły kości.
Stellan jęknął. Jayleen zaczęła wyjaśniać.
– Wybrałam dwa zdarzenia z różnicą trzech minut. Wektory są różne, ale… Prawdopodobnym źródłem pierwszego neutrino jest Aliot w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy. Źródłem drugiego jest Alkor w Wielkiej Niedźwiedzicy. Odległość kątowa między nimi wynosi osiem setnych radiana[12]. Dokładnie cztery stopnie, dwadzieścia dziewięć minut i trzydzieści pięć sekund.
Wskazała na liczby w dole okna dialogowego: 4°29’35’’.
– Trzy minuty? – sprecyzowała Thelma Barrett.
– Tak.
Doktor zaklęła; błąd zaktualizowanego IceCube’a nie przekroczył trzech sekund kątowych. Ziemia obraca się z prędkością piętnastu stopni na godzinę, a w ciągu trzech minut przesunęła się o trzy czwarte stopnia, zatem różnica aż czterech i pół stopnia między zdarzeniami nie mogła być spowodowana ani ruchem planety, ani tym bardziej błędem detektora.
– Co to, do diaska, oznacza? – zapytał Stellan kompletnie zdezorientowany.
– Źródła nie ma tutaj, pochodzi z kosmosu i… – Thelma zacisnęła palce na krześle, jakby próbowała odłamać kawałek. – I to nie jest źródło. To są źródła. Co najmniej dwa w naszym sektorze, na półkuli północnej.
– Trzy. – Jayleen nie przestawała przeciągać danych do programu obliczeniowego, więc wyznaczyła kierunek dla jeszcze jednego neutrina. – Nie, zaczekajcie, nie trzy.
Stellan i Thelma ożywili się na chwilę, mając nadzieję, że Jayleen ogłosi swoją pomyłkę, oznajmi, że w rzeczywistości było tylko jedno źródło. Zamiast tego powiedziała:
– Już są cztery. – Pauza. Jej palce nadal fruwały nad klawiaturą. – Pięć. Tak naprawdę każdy z przetworzonych sygnałów pochodził z innego punktu gwiaździstego nieba.
– Odległości kątowe? – zapytała Thelma łamiącym się głosem.
– Wszystkie obiekty są blisko siebie, ale odległości między nimi są większe, niż można by to wytłumaczyć ruchem obrotowym Ziemi. Sekundę. – Jayleen wyświetliła listę na ekranie. – A więc Ferkad, czyli Gamma Małej Niedźwiedzicy. Niebieska gwiazda HD 147321 w Małej Niedźwiedzicy. Eta Draconis. Dalej… eee… Jedenasta Małej Niedźwiedzicy. Edasich, albo Jota Draconis. Galaktyka NGC 6217 w Małej Niedźwiedzicy… Thuban czyli Alfa Draconis… Aldhiba, także w gwiazdozbiorze Smoka… Dalej?
– Nie. – Doktor Barrett przycisnęła dłonie do ust. – Katiu, a co u ciebie?
Trottier spojrzała w kamerę:
– Lambda Pavonis.
Thelma w złości uderzyła dłońmi o uda.
– Przecież to jest po przeciwnej stronie rozgwieżdżonego nieba!
– Galaktyka NGC 6752 – kontynuowała Katia.
– Gdzie to jest?
– Też w gwiazdozbiorze Pawia, ale zbyt daleko od Lambdy, aby uzasadniać błąd pomiaru… Gwiazda HD 190984, to samo.
– Delta Wężownika – powiedział Sherman Springfield.
– Do diabła! – Thelma oddychała ciężko.
Jako ostatni odezwał się doktor Tsujihara z Super-Kamiokande.
– Galaktyka M104 Sombrero w gwiazdozbiorze Panny… Galaktyka NGC 4697 w gwiazdozbiorze Panny… Gwiazda HD 103774 w gwiazdozbiorze Kruka.
Wydawało się, że cały kosmos ogarnęły eksplozje.
Udręczone spojrzenie doktor Barrett błądziło między monitorami.
– Co się tu, do diabła, dzieje? – Drżący głos przeciął zastałe powietrze centrum danych. Thelma kręciła głową, jakby oczekiwała, że zaraz ktoś wręczy jej instrukcję „Co robić w sytuacji, kiedy niebo eksplodowało”. – Zarejestrowaliśmy strumień neutrin wypływający z kilkudziesięciu różnych punktów, który o pięć rzędów przewyższa standardowe oznaczenia? – Wzrok kobiety przeskoczył z Jayleen na Stellana. A potem powtórzyła: – Co się tu, do diabła, dzieje?!
Jayleen milczała. Sygnały informujące o nowych zderzeniach nadchodziły o wiele rzadziej, skojarzyło się jej to z kroplami ściekającymi z dachu po szalonej ulewie.
– Gwiazda Spica w gwiazdozbiorze Panny – przerwał ciszę głos Moromao.
Thelma obrzuciła monitor niewidzącym spojrzeniem.
– Jest najjaśniejsza w konstelacji Panny. Jeśli się nie mylę, powinna być akurat dokładnie nad nami. Łatwo ją zobaczyć.
– Na zewnątrz jest zbyt jasno – zaprzeczyła Jayleen. – Bez szans.
Thelma nie mogła wyrwać się z potoku własnych myśli, odezwała się dopiero po kilku sekundach.
– Dwieście tysięcy zderzeń… Nie mam pojęcia, co tam się stało – wskazała palcem na niebo – ale obawiam się, że kiedy światło tych aktywności dosięgnie Ziemi, zamiast przejmować się, czy je zobaczymy, będziemy musieli wymyślić, gdzie się przed nim schować, żeby nas nie spaliło. – Po chwili milczenia ruchem głowy wskazała na stół: – Czyj to tablet?
Jayleen odpowiedziała, że należy do niej, i wtedy Thelma, chwyciwszy urządzenie, nieprzyzwoicie szybko opuściła centrum danych.
– Dokąd ona poszła? – zapytał Stellan.
Jayleen wzruszyła ramionami. Kierownik stacji wstał i wyjrzał na korytarz.
– Wygląda na to, że wyszła na zewnątrz.
– Ma mój tablet – bąknęła Jayleen.
– Aha. – Stellan wyszedł za drzwi i poszedł za Thelmą.
Jayleen siedziała przez chwilę, wpatrując się w monitory, z których zerkali na nią Katia Trottier i Tsujihara Moromao, po czym również poderwała się i opuściła pomieszczenie.
Założywszy kamizelki, Stellan i Jayleen wyszli z kompleksu mieszkalnego na lód. Thelma stała pięćdziesiąt metrów od wejścia, w wyciągniętych ramionach trzymała tablet i obracając nim, przesuwała wzdłuż horyzontu. Kiedy Jayleen się do niej zbliżyła, dostrzegła, że doktor uruchomiła aplikację do badania nocnego nieba. Gwiazd nie było, ale mobilny tracker ich nie potrzebował. Na podstawie daty, współrzędnych GPS i orientacji tabletu narysował na ekranie mapę konstelacji i wskazał położenie widocznych planet.
Thelma zbliżała się do jasnego punktu na horyzoncie, gdy na urządzeniu pomiędzy Lwem i Wagą pojawił się pięciokąt z przymocowanymi do jego czterech wierzchołków połamanymi liniami. Pośrodku świecił się napis „VIRGO”[13]. Połowa gwiazdozbioru kryła się za horyzontem i linie poniżej widnokręgu zostały zobrazowane przez aplikację linią przerywaną.
– Pomyliłam się. – Nozdrza Thelmy się rozszerzyły. – Panna jest za nisko. Spica jest za horyzontem. – Spojrzała na Jayleen przez ramię. – Co oni jeszcze wymieniali?
– Eee… – Jayleen zmarszczyła czoło. – Coś w gwiazdozbiorze Kruka.
Thelma powoli unosiła tablet, aż natrafiła na prostokąt z podpisem „CORVUS”[14].
– Cholera, Kruk jest w linii prostej nad miejscem, gdzie teraz znajduje się Słońce.
– Jeszcze Paw – przypomniała sobie Jayleen. – Trottier wyznaczyła Lambdę w gwiazdozbiorze Pawia.
Okazało się, że gwiazdozbiór Pawia znajduje się nad ich głowami. Thelma naprowadziła tablet na fragment nieba podpisany PAVO[15]. Aplikacja na szarym tle narysowała konstelację składającą się z trójkąta, pięciokąta i trzech odcinków, umieściła okręgi w miejscach położenia gwiazd i nadała im podpisy: Paw, Beta, Delta, Lambda i tak dalej.
– Oto i ona – wyszeptała doktor Barrett. – Lambda Pavonis.
Jayleen Honkala i Stellan Young zamarli po obu stronach kobiety, która uniosła ręce ponad głowę, niczym do modlitwy. Odchylili głowy w tył, przenosili wzrok to na ekran, to na polarne niebo, tam gdzie tracker wyrysował okrąg z podpisem „λ Pavo”. Wszyscy troje ledwie oddychali. Tak się dzieje podczas letniej burzy; zamierasz przy oknie w oczekiwaniu na błyskawicę, która zaraz rozedrze niebo… a błyskawica wcale nie nadchodzi. Mijały kolejne minuty, Thelma się zmęczyła, kilkakrotnie zmieniała ręce, nie chcąc upuścić urządzenia, ale nic się nie działo. Niebo pokryło się zwyczajną dla tej pory roku szarością – zbyt ciemno na cienie, zbyt jasno na gwiazdozbiory.
W powietrzu nad Jeziorem Edwarda, Afryka Środkowa3 godziny 43 minuty po rejestracji wybuchu neutrin przez detektor na stacji Amundsen-Scott
Czwarta godzina lotu towarowego airbus A650 kompanii Turkish Airlines dobiegła końca. Rejs TK43 wracał pusty z Johannesburga do Stambułu. Po lewej stronie, w fotelu dowódcy, siedziała czterdziestopięcioletnia Alara Tayfur, zielonooka, brązowowłosa kobieta o tak wąskich ustach, że sprawiały wrażenie pozbawionych warg. Jej partner, z którym pracowała przez ostatnie osiem lat, niedawno przeszedł na emeryturę, a dwa tygodnie temu jego miejsce w fotelu drugiego pilota zajął trzydziestoletni Erdem Menderes. Wylecieli ze Stambułu w poniedziałek rano, przewożąc do Republiki Południowej Afryki chemikalia, lekarstwa i części zamienne do maszyn rolniczych, a teraz wracali z pustą ładownią. Ten kraj przetrwał do końca pandemii, ale nadal jeszcze nie było tam nic, co można by z niego wywieźć.
Słońce zachodziło na czerwono. Na niebie ani chmurki. Liniowiec leciał tak gładko, że wydawało się, jakby w ogóle się nie poruszał. Zrelaksowany Erdem patrzył przed siebie sennym wzrokiem. Alara, wyciągając szyję, spoglądała na coś w prawym oknie kabiny. Wcześniej, przed pandemią, kursowała tędy nieustannie.
– Spójrz tam. – Wyciągnęła rękę.
– Gdzie? – Drugi pilot odwrócił głowę.
– Na wschodzie. Widzisz?
Erdem widział tylko zielone połacie tropikalnego lasu.
– Trzy lata temu było tam wielkie miasto – wyjaśniła Alara. – Mbarara. Regionalne centrum. A teraz wszystko zarosło.
Drugi pilot wytężył wzrok, ale nadal niczego nie dostrzegał.