Koci Zaułek. Sekrety Leny. Tom 2 - Beata Sarnowska - ebook

Koci Zaułek. Sekrety Leny. Tom 2 ebook

Sarnowska Beata

0,0
18,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Bohaterkami serii są cztery dziewczynki w wieku 11-12 lat, które chodzą razem do szkoły i się przyjaźnią.

Tom skupia się wokół Leny Pietrzak – roztrzepanej piłkarki, zawodniczki klubu sportowego Megon. Lena jest wiecznie roztargniona, wiecznie coś gubi, wiecznie czegoś szuka. To przekłada się na jej oceny w szkole. Rodzice stawiają jej warunek: albo weźmie się za siebie, albo koniec z piłką nożną. Lena zaczyna więc prowadzić bullet journal (bujo), by jej życie było mniej chaotyczne. Któregoś dnia jednak jej dziennik ginie. Lena obawia się, że trafił w ręce Elitarnych – grupy, która uważa się za najważniejszą w szkole.

Tymczasem do fundacji trafiają nowe koty. Czy uda się znaleźć dla nich nowy dom?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 95

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Beata Sarnowska

Koci zaułek. T. 2. Sekrety Leny

Ilustracje Joanna Rusinek

Tekst: Beata Sarnowska

Ilustracje: Joanna Rusinek

Redaktor prowadzący: Katarzyna Juszyńska

Korekta: Ewa Skibińska

Projekt graficzny i DTP: Ewa Sosnowska

© Copyright for illustration by Joanna Rusinek, 2021

© Copyright for this edition by Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., 2021

All rights reserved

Warszawa 2021

Wydanie I

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

ISBN 978-83-280-9521-2

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 48

tel. +48 22 826 08 82, fax +48 22 380 18 01

[email protected]

www.gwfoksal.pl

Skład wersji elektronicznej: Michał Olewnik / Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.i Michał Latusek / Virtualo Sp. z o.o.

Rozdział 1

Lena rzuciła plecak w kąt. Zanim zdążyła usiąść, w drzwiach pokoju, który dzieliła z siostrą, pojawili się rodzice.

Na pierwszy rzut oka było widać, którą część zajmowała uporządkowana Klaudia, a którą roztrzepana Lena. W strefie tej drugiej panował bałagan – łagodnie rzecz ujmując. Z otwartego plecaka wystawały ubrania. Przy szafie leżały spodnie, bluzka, korki, ochraniacze i poduszka. Na biurku porozrzucane były szkolne zeszyty, książki, przybory do plastyki i pogniecione coś, co kiedyś dało się nazwać notesem. Na komodzie stały piłkarskie puchary, ale znalazły się tu także: długo poszukiwana niebieska skarpetka w koci wzór, breloczek, układanka, tasiemka, szkolna kreda, błyszczyk, ładowarka do telefonu i dwie paczki chusteczek higienicznych.

– Dostałaś kolejne nieprzygotowanie – oznajmiła mama i splotła ręce na piersi.

– Zapomniałam zeszytu z angielskiego. Ale nie tylko ja – tłumaczyła się Lena.

Założyła włosy za uszy. Od czasu ostatniego wykonanego przez brata cięcia na boba postanowiła zapuszczać włosy. I chyba tylko to szło jej znakomicie. Drugie, równie mocne, postanowienie ograniczenia ilości NP w szkole na razie nie zostało wypełnione.

– Nieprzygotowanie dotyczyło pracy domowej, a nie zeszytu. Poza tym mnie i taty nie interesują inni, lecz ty. – Pani Pietrzak chciała podkreślić, że z panem Pietrzakiem tworzą zgodny team i mówią jednym głosem.

– Ale pracę domową miałam właśnie w zeszycie. – Zaczęła gorączkowo przeszukiwać biurko. – Zaraz wam udowodnię, że zrobiłam. – Przekładała kolejne zeszyty i książki. – Zeszycie, gdzie jesteś? – mówiła pod nosem.

– Mogłabyś tu czasem posprzątać. – Tata wziął do ręki korki oraz ochraniacze na kolana i podał je córce.

– Są za małe, przecież wam mówiłam. – Lena odłożyła je na biurko, po czym wreszcie znalazła to, czego szukała. – O! Jest! – Otworzyła zeszyt i pokazała rodzicom zadanie. – Zrobiłam pracę domową. Widzicie?

Była z siebie naprawdę dumna. Rodzice już mniej. Widziała to po ich minach. Nie musieli nic mówić, ale się odezwali.

– Zapanujesz nad swoim roztrzepaniem albo koniec z treningami – oznajmiła mama.

Lena nie chciała zrezygnować z piłki! Nigdy! Miała przecież zostać najlepszą napastniczką na świecie. Nie mogła też sprawić rodzicom więcej problemów. Tym bardziej teraz, kiedy miał je tata.

Rozejrzała się po pokoju, zastanawiając się, co pomoże jej osiągnąć cel, o którym mówiła mama. Na biurku siostry zauważyła czerwony zeszyt. Lena już wiedziała, co powinna zrobić.

Czerwony bullet journal był prezentem od rodziców, lecz prawdę mówiąc, nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Kilka dni przeleżał na dnie plecaka, który przecież rzadko wypakowywała do końca. Natknęła się na niego, gdy szukała wypożyczonej z biblioteki książki, przeniosła go do szuflady, by ostatecznie upchnąć gdzieś między ubraniami w szafie. Dopiero teraz sobie o nim przypomniała. Poszukiwania trwały pół godziny, kolejną godzinę spędziła, oglądając YouTube’a. Blogerki zachwycały się tworzeniem własnego notesu, a bullet journal pieszczotliwie nazywały bujo.

W końcu Lena otworzyła pierwszą stronę notatnika. Wykaligrafowała swoje imię i przerzuciła kartkę. Na środku napisała pierwszy cel: PRZESTAĆ BYĆ ROZTRZEPANĄ. Dodała wykrzyknik. Na górze dorysowała trzepaczkę kuchenną i taką do dywanów. Pod napisem piłkę nożną, korki i… Spojrzała na stojący na parapecie budzik… Trening! Wrzuciła bujo do klubowego plecaka. Musiała biec. Była spóźniona.

*

– Kotastycznie! Kolejne serduszka. – Julka pokazała przyjaciółkom ekran tabletu. Zdjęcie szylkretowej kotki na instagramowym profilu fundacji Koci Zaułek zrobiło furorę. Przyjaciółki z No Name były wolontariuszkami w prowadzonej przez państwa Mazurów fundacji. Do jej podstawowych zadań należała opieka nad kotami oraz zapobieganie ich bezdomności.

– Duszka miss foto? – Lena podniosła wzrok znad zeszytu w kropki.

Na kartach bujo szkicowała portret Prezesa, a raczej próbowała to robić. Była mistrzynią – lecz nie rysunku, a strzelania goli. Grała w dziewczęcej drużynie piłki nożnej, w najlepszym miejskim klubie sportowym o nazwie MEGON.

Kiedy Duszka usłyszała swoje imię, zeszła z parapetu i podeszła do nastolatki. Zamiauczała cichutko i otarła się o jej nogi. Nie przypominała już wystraszonego czworonoga, który po pojawieniu się w kociarni pierwsze dni spędził na najwyższym poziomie kotostrady.

Na kanapie, zazwyczaj zajmowanej przez koty, siedziała Julka. Obok niej ulokowała się Zuzia, na której kolanach dumnie odpoczywał Prezes. Szary pers był kotem właścicielki fundacji, pani Agaty Mazur. Został przez nią adoptowany ze schroniska, a teraz wspaniałomyślnie wcielał się w rolę modela Leny. Jednak nic za darmo. Dzielnie znosił pozowanie, dopóki Zuzia drapała go pod brodą i za uszami.

Przyjaciółki uwielbiały spędzać czas w kociarni. Lena ubolewała, że ostatnio jest w niej zbyt mało kotów, a reszta paczki głośno ją popierała. Siedemnaście metrów kwadratowych kociego królestwa pomieściłoby co najmniej dodatkową piątkę.

Dziewczęta znały i wspierały się od najmłodszych lat. Każda miała inne marzenia, pragnienia oraz problemy. Julka Majewska planowała zostać kocią behawiorystką, Ola Olszak tancerką, Lena Pietrzak królową strzelców, a Zuzia Wójcik wciąż realizowała kolejne pasje w nadziei, że wreszcie trafi na tę jedyną. Mówiły na siebie No Name, bo nie chciały się zaliczać do żadnej z grup powstałych w klasie piątej C.

– Moja ty miss foto. – Lena nachyliła się do kotki i spojrzała w jej zielone oczy.

– Never! – oburzyła się Olka. – Miss jest tylko jedna, sis. Miss Lisek! – Mrugnęła okiem do koleżanki i zanuciła fragment piosenki, do której trenowała nowy układ.

Tanecznym krokiem podeszła do kosza z zabawkami. Mieszkańcy kociarni doskonale wiedzieli, co to oznacza: szykowała się zabawa. Ola związała na czubku głowy lekko kręcone, długie blond włosy. Wyjęła z koszyka tor zabaw z piłeczkami i zaczęła go składać.

Miss Lisek nie należała do cierpliwych. Głośno miauczała, jakby miało to sprawić, że dziewczynka szybciej odda jej zabawkę. Nastolatka uwielbiała rudą kotkę. Ta trafiła do fundacji z interwencji na pobliskim osiedlu i kiedy już się zaaklimatyzowała, okazała się najgłośniejszym mruczkiem w kociarni.

Duszka usiadła tuż obok i cierpliwie czekała, zaś Plamka zostawiła myszkę do zabawy, która utknęła pod kanapą, i podążyła za odgłosem rozskładania dawno niewidzianej zabawki. Tylko Prezes tkwił na stanowisku. Zuzia nadal drapała go za uszami, a Lena próbowała narysować kocura.

Ola rzuciła piłeczkę, za którą koty od razu popędziły. Wszystkie oprócz Prezesa – ten nie zniżał się do takich przyziemnych zabaw jak gonitwa za czymkolwiek. Jego Puchatość był stworzony do wyższych celów.

– A miss Plamka? – Julka często przychodziła do kociarni z adoptowaną przez siebie kotką.

– A miss Prezes? – Zuzia pogłaskała puszystą sierść. – Sorry, mister! – poprawiła. – To jedyny chłopak w tym gronie, więc zasługuje na tytuł.

– Szlachecki – zażartowała Olka.

– Przecież on ma już tytuł! – zawołała Lena.

– Który kotastycznie oddaje jego boskość – dodała Julka i wszystkie głośno się roześmiały.

– I puchatość! – Zuzia poprawiła gęstą grzywkę. Od kilku miesięcy zasłaniała ona niedoskonałości nastoletniej cery.

– Niech wam będzie. – Ola włożyła trzy piłeczki do przygotowanego toru i przesunęła go na środek kociarni. Usiadła na kanapie. Ponownie spojrzała na trzymany przez przyjaciółkę tablet. – Duszka miss foto, ale tylko dlatego, że to ja zrobiłam zdjęcie.

Poprawiła kaptur zielonej bluzy i rozsiadła się wygodniej.

– Jestem pewna, że dzięki niemu Duszka już niebawem znajdzie swojego człowieka – powiedziała Lena i wytarła gumką rysunek. Nie podobał się jej.

Zamknęła bujo i wcisnęła się na kanapę obok Zuzi. Jego Puchatość obdarzył ją ponurym spojrzeniem. Dla niego zrobiło się zbyt tłoczno. Zeskoczył na podłogę. Podniósł wysoko ogon i dostojnym krokiem udał się do strefy kuwet.

– Uważam, że zostanie tam całą minutę. – Julka odprowadziła wzrokiem kocura.

Prezes wzorowo korzystał z kuwety, ale jego rytuał grzebania w żwirku można było usłyszeć na całym osiedlu. Na dodatek trwał całe wieki.

– Zagrzebywanie w samej kuwecie to minuta piętnaście. Potem drapanie po ścianie i podłodze, więc pękną dwie minuty – dorzuciła Olka i wszystkie się roześmiały.

Zakłady o to, ile czasu Prezes spędzi w toalecie, stały się tradycją wolontariuszek.

– Następnym razem w pracy z polskiego opiszę koci rytuał grzebania w żwirku. – Zuzia złapała się za brzuch, który zaczął boleć ją ze śmiechu.

– Niedługo po mojego rudzielca przyjeżdżają nowi opiekunowie. – Ola zmieniła temat. Była bardzo zżyta z Miss Lisek. Spędzała z nią najwięcej czasu.

– Trafi w dobre ręce – pocieszyła ją Lena. – Będzie miała fajnego czarnego kolegę z nieco przewrotnym imieniem Rudi, pamiętasz?

– Aha – przytaknęła Olka w chwili, gdy Miss Lisek wskakiwała jej na kolana, a następnie, jak miała w zwyczaju, wtuliła się w jej szyję.

– Dwie minuty! – krzyknęła Zuzia, pokazując ekran telefonu. Odliczał sekundy od czasu, kiedy pers wszedł do strefy kuwet.

– Prezes idzie na rekord!

– Kotastycznie!

Dziewczyny po raz kolejny się roześmiały.

– A co tu tak wesoło? – W progu kociarni stanęła pani Agata Mazur, właścicielka fundacji Koci Zaułek. Miała przewieszone przez ramię kurtkę i chustę, a w dłoni trzymała torebkę, kluczyki do samochodu oraz czapkę. Tuż za nią stała szczupła, wysoka młoda kobieta.

Ze strefy kuwet nadal dochodził odgłos szurania po ścianie i grzebania w żwirku. Prezes naprawdę chciał pobić rekord. Właścicielka fundacji i jednocześnie kocia behawiorystka szybko rozejrzała się po wnętrzu i dostrzegła, że brakuje szarego persa. Była już pewna, który kot jest w strefie toalet.

– Ten to potrafi pół dnia grzebać – skomentowała pani Agata, a następnie zwróciła się do wolontariuszek: – Dziewczynki, potrzebuję waszej pomocy. Ostatnio trochę narzekałyście, że jest u nas mało kotów, więc czas na zmianę. Czy możecie przygotować kuchnię na przyjęcie nowych podopiecznych? Te koty są prawdopodobnie chore, dlatego musimy je odizolować od naszych.

– Nowe koty? Naprawdę?! Kotastycznie! – ucieszyła się Julka. Wstała z kanapy i podeszła do drzwi. Chciała jak najszybciej pomóc pani Agacie.

– To pani znalazła koty? – zapytała Zuzia nieznajomą. Okulary na nosie kobiety były zdecydowanie za duże, a lekko oderwany pompon u czapki bujał się z każdym ruchem jej głowy.

– Tak – odparła, po czym zdjęła nakrycie głowy i rozsunęła suwak płaszcza. – To znaczy nie – plątała się w zeznaniach.

– To pani Agnieszka – kocia behawiorystka przedstawiła stojącą obok kobietę – przyjechała do naszej fundacji prosić o pomoc. Nie dla siebie, a dla sąsiada, pana Franciszka, który jest już starszym człowiekiem, mieszka sam w dużym domu i przygarnia każdego głodnego kota. W dobrej wierze, oczywiście.

– Czyli koty zostały znalezione przez sąsiada? – Ola wzięła Miss Lisek na ręce.

– Nie, to jego koty – oświadczyła pani Agata. – Dziewczynki, nie mamy czasu na pogaduchy. Przygotujcie, proszę, to miejsce tak, aby było jak najwięcej przestrzeni. Wynieście na korytarz wszystko, co tylko się da. – Położyła torebkę i klucze na kuchennym stole. Szybkimi ruchami założyła kurtkę, czapkę i owinęła szyję chustą. – Potem wszystko wyjaśnię. Za chwilę zrobi się ciemno, a chcemy dzisiaj wyłapać chociaż część kotów.

– Część?! – krzyknęły jednocześnie przyjaciółki.

– To ile ich jest? – Julka zadała kluczowe pytanie.

– Siedem – wyjaśniła pani Agnieszka.

*

Przyjaciółki z zapałem zabrały się do przydzielonego przez panią Agatę zadania. Koty na swój sposób im pomagały. Eksplorowały nowy teren i nawet na chwilę żaden z nich nie wrócił do kociego raju.

Kuchenny stół został rozłożony i nakryty kolorowym kocem.

– Mogą spać tutaj – oświadczyła Lena i wygładziła posłanie. – Przyniosłam kiedyś ten koc dla naszych zwierzaków.

– Skoro Jego Puchatość go zaakceptował… – Ola wskazała na persa, który zajął centralne miejsce na stole. Z wysokości i z wyższością przyglądał się temu, co dzieje się w jego królestwie.

– Ciekawe, dlaczego ten pan zdecydował się oddać swoje koty? – zapytała Zuzia.

– Słyszałyście, że to starsza osoba – przypomniała Julka. – Ma dobre serce dla zwierząt.

– Może nie stać go na leczenie oraz jedzenie dla kotów – zaryzykowała tezę Lena, myśląc jednocześnie o swoich domowych problemach. Ostatnio nie mogła się doprosić o nowe buty i ochraniacze na trening, a jej kieszonkowe zostało wstrzymane. Miała nadzieję, że nie na długo. Przetarła parapet wilgotną szmatką. Planowała zorganizować na nim kocią telewizję live. Miejsce, z którego czworonogi mogą obserwować toczące się na zewnątrz życie. Program emitowany na żywo przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.

– Pani Agata wspomniała, że koty są chore – przypomniała ponownie Julka, zdejmując z najwyżej półki regału dwie kuwety i napełniając je żwirkiem. – Pod stołem będzie chyba najlepiej, prawda? – Nie czekając na odpowiedź, wsunęła pod stół kocie toalety.

– Na początek wystarczy, a potem koty