Kocha, lubi, zdradza. Nowe spojrzenie na problem wierności i niewierności w związku - Esther Perel - ebook + audiobook

Kocha, lubi, zdradza. Nowe spojrzenie na problem wierności i niewierności w związku audiobook

Esther Perel

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Miłość i relacje są dzisiaj mniej trwałe niż kiedykolwiek. Jak sprawić, by nasz związek przetrwał pomimo czających się pokus i zagrożeń? Czym jest zdrada w świecie smartfonów, Tindera i Instagrama?

Dlaczego ludzie zdradzają? Dlaczego robią to nawet wtedy, gdy są w szczęśliwych związkach? Czy zdrada zawsze musi oznaczać koniec? Czy może być szansą na to, by wzmocnić relację?

Ceniona na całym świecie terapeutka par radzi, jak chronić związek przed niewiernością. Jak zawczasu rozpoznać problem, który może stać się jej powodem. Jak dbać o relację tak, aby to właśnie wierność była najseksowniejszą opcją.

To książka dla wszystkich, którzy kiedykolwiek kochali” – Esther Perel

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 31 min

Lektor: Esther Perel

Data ważności licencji: 4/10/2028

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dla Jacka, którego kocham od trzydziestu lat Oraz dla każdego, kto kiedykolwiek kochał

Podziękowania

Co pchnęło mnie do napisania książki o jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów naszej natury? Mało który temat tak dobrze oddaje całą rozciągłość ludzkiego dramatu, zatem odkąd napisałam moją pierwszą książkę, Inteligencję erotyczną, właśnie on stał się dla mnie nieskończonym źródłem fascynacji. A było to jeszcze w czasach pisarskiej niewinności, zanim internet zradykalizował komunikację. Minęła blisko dekada i dziś pokazuję Wam jej efekty. Od początku pracy nad książką pozostawałam w kontakcie z czytelnikami. Dziękuję Wam wszystkim za pouczający wkład w jej powstanie.

Kilkoro z Was kibicowało mi także offline. Mówiąc krótko – bez Was by mi się nie udało. A to dlatego, że gdy piszę, myślę. A gdy myślę, mówię. Na szczęście otaczali mnie drodzy przyjaciele, szanowani koledzy po fachu i z radością przyjmowani nieznajomi. Mojej wdzięczności dla Was nie da się opisać krótkimi podziękowaniami.

Ellen Daly, mistrzyni redaktorstwa i współpracowniczka – dzięki Tobie zobaczyłam, jak pracuje geniusz. Tak umiejętnie mną kierowałaś, że nie gubiłam drogi – wiedziałam, skąd idę i dokąd mam dotrzeć. Zawsze będę już słyszeć Twój głos niczym mój osobisty GPS szacujący trasę i odległość. Laura Blum, moja współredaktorka i poetycka muza – jesteś żywym słownikiem. Uwielbiam bawić się z Tobą słowami i dopracowywać pomysły. Gail Winston, moja nieustraszona redaktorka z HarperCollins – dziękuję Ci za to, że jeszcze raz we mnie uwierzyłaś. Sarah Manges – zaczęłyśmy tę przygodę od brawurowego konspektu, a Twój redaktorski wkład okazał się nieoceniony. Tracy Brown, moja agentka literacka – ufam Ci całym sercem, co – jak dowodzi ta książka – nie zdarza się między ludźmi często. Yuli Masinovsky – zawsze przypominasz mi, jak ważna jest opowieść, czy to na papierze, czy na monitorze.

Najlepsze pomysły rzadko powstają w jednym umyśle, raczej rozwijają się pomiędzy wieloma twórczymi, zaciekawionymi myślicielami. Na kolejnych stronach wielokrotnie cytuję tych, których pionierskie refleksje – przekazywane w rozmowie albo na piśmie – pomogły mi ostatecznie ukształtować tę książkę. Jestem szczególnie wdzięczna Michelle Scheinkman, Ulrichowi Clementowi, Janis Abrahms Spring, Janet Reibstein, Tammy Nelson, Ellyn Bader, Meg John Barker, Helen Fisher, Marcie Meana, Ericowi Klinenbergowi, Ericowi Berkowitzowi oraz Pepper Schwartz.

W formułowaniu zarówno pytań, jak i wniosków niesamowicie przydatna dla mnie była wzajemna inspiracja, jakiej sobie dostarczaliśmy w interdyscyplinarnej grupie badaczy. Diana Fosha, Doug Braun-Harvey, George Faller, Natasha Prenn i Megan Fleming – jestem Wam wdzięczna za możliwość zajmowania się tym projektem od najwcześniejszych jego etapów. Joshua Wolf Schenk – sprawiałeś, że impas stawał się mniej straszny.

Nie ośmieliłabym się wydać tej książki bez uwag wnikliwych pierwszych czytelników. Wasze komentarze ukazały niedoróbki i rzucały na tekst nowe światło. Katherine Frank – każdy terapeuta, który chwyta za pióro, powinien mieć u swego boku taką antropolożkę kultury jak Ty: twórczą i niezwykle przenikliwą. Peter Fraenkel i Harriet Lerner – jesteście moimi drogimi kolegami po fachu, a także błyskotliwymi i bezpośrednimi krytykami. Steve Andreas, Guy Winch, Harriet Lerner, Aviva Gitlin, Dan McKinnon, Ian Kerner, Margie Nichols, Carol Gilligan i Virginia Goldner – Wasze, klinicystów, wykładowców i myślicieli, autorytatywne głosy były dla mnie wyjątkowo przydatne. Jesse Kornbluth, Hanna Rosin, David Bornstein oraz Patricia Cohen – jesteście czarodziejami piór, a Wasze komentarze pomogły mi używać języka tak, by był zrozumiały dla ogółu. Dan Savage i Terry Real – jesteście moimi pokrewnymi duszami. David Lewis, Daniel Mandil, Irina Baranov, Blair Miller i Daniel Okulitch – Waszemu czujnemu oku nic nie umknie. Diana Adams i Ed Vessel – dziękuję szczególnie za prowadzenie mnie, gdy pisałam o niemonogamii. Olivia Natt i Jesse Baker – dodaliście ważną perspektywę młodych ludzi. Alissa Quart – wspólne wymyślanie tytułu było świetną zabawą.

A teraz mój zespół. Malika Bhowmik – stażystka do spraw researchu, czapki z głów! Wykonałaś świetną robotę! Uporządkowałaś mój chaos. A skoro mowa o porządkach, Lindsay Ratowsky i Amanda Dieker, dzięki Wam mogłam całkowicie poświęcić czas i uwagę pisaniu książki. Na początku wspierało mnie także czworo utalentowanych studentów: Brittany Mercante, Annabelle Moore, Nicole Arnot i Alexandra Castillo. Mam nadzieję, że osiągniecie kiedyś ogromny sukces zawodowy. Dziękuję wszystkim kolegom i koleżankom, którzy przychodzą co miesiąc na szkolenia i superwizje, bo nic tak nie klaruje poglądów i myśli jak uczenie. Jonas Bamert, jestem Ci wdzięczna za Twoje badania. Bruce Milner, otworzyłeś przede mną swój sielski dom w Woodstock, gdzie mogłam, otoczona pięknem, w spokoju pisać.

Czas na rodzinę. Dziękuję moim rodzicom, którzy nauczyli mnie wypowiadać się otwarcie i których traumatyczne doświadczenie zdrady pokazało mi, że zawsze istnieje nadzieja na uleczenie – choćby tylko częściowe. Jack Saul, mój mąż – dziękuję Ci za dzielenie przygody życia i kochania. Jesteś moim ulubionym rozmówcą. Pisanie książki zawłaszcza wiele obszarów, które mi hojnie oddawałeś. Adam i Noam – mam nadzieję, że ta książka da Wam wiedzę, którą będziecie mogli wykorzystać w Waszych związkach. Nasze rozmowy o miłosnych problemach millenialsów pozwoliły mi być na bieżąco i dawały mi mnóstwo radości.

Nie da się przecenić roli moich pacjentów i wszystkich tych, którzy odsłonili przede mną swoją prywatność. Wasze zaufanie było kluczowe. To dzięki Waszym opowieściom spotykamy się ze sobą i znajdujemy nowe znaczenia. Podróżując, pracując, spotykając się z ludźmi, odbyłam wiele pasjonujących rozmów – mogę za nie jedynie podziękować, choć nie jestem w stanie wymienić wszystkich nazwisk. Dzięki Wam nie czułam się samotna w trakcie żmudnego procesu pisania, a teraz, proszę, skończyłam! Nie mogę się doczekać, żeby znowu z Wami porozmawiać.

Wprowadzenie

Istnieje taki akt transgresji, który odziera parę z więzi, szczęścia, własnej tożsamości – to romans. A jednak, choć nadzwyczaj popularny, jest zwykle opacznie rozumiany.

Złożoność miłości i pożądania u współczesnych par to temat, który zgłębiam od trzydziestu lat – jako psychoterapeutka, pisarka, trenerka i wykładowczyni. W mojej pierwszej książce, Inteligencja erotyczna, zajmowałam się naturą pragnienia erotycznego w długotrwałych związkach, ale był tam też jeden rozdział o niewierności. Ku memu zaskoczeniu, na całym świecie, niezależnie od tego, gdzie występowałam czy udzielałam wywiadu, temat zdrady dominował nad całą resztą. Okazało się, że pochłania on większość mojego czasu. Tak więc podczas gdy Inteligencja erotyczna poruszała kwestie namiętności w stałych związkach, w Kocha, lubi, zdradza śledzę trajektorię pożądania, które wychodzi poza parę.

Wyjaśniwszy to, muszę dodać, że nie jest to po prostu książka o niewierności. Romanse mogą nas wiele nauczyć o związkach: czego od nich oczekujemy, czego – jak nam się wydaje – pragniemy, do czego rościmy sobie prawa. Otwierają jedyne w swoim rodzaju okno na świat naszych osobistych i kulturowych przekonań o miłości, żądzy i zobowiązaniu. Przyglądając się potajemnej miłości z innego punktu widzenia, mam nadzieję zachęcić was, czytelników, do otwartej, uczciwej i skłaniającej do refleksji eksploracji współczesnych związków w najróżniejszych odsłonach. Chciałabym zachęcić do rozmowy z ukochaną osobą i poruszenia kwestii takich jak: wierność i lojalność, pożądanie i tęsknota, zazdrość i zaborczość, wyznawanie prawdy i wybaczanie. Zachęcam do kwestionowania poglądów, wypowiadania tego, co niewypowiadane, do odwagi w przezwyciężaniu seksualnej i emocjonalnej poprawności.

Moją rolą jako terapeutki jest stworzenie bezpiecznej przestrzeni, w której z wyrozumiałością można badać różnorodność przeżyć. Jako autorka tej książki chciałabym osiągnąć podobny cel. W tym sensie nie jest to poradnik, jak przezwyciężyć kryzys małżeński, choć mam nadzieję, że przyda się tym, którzy właśnie go przeżywają, bez względu na to, jaki mają w nim udział. Moim celem było rozpoczęcie bardziej pożytecznej rozmowy, takiej, która doprowadzi do wzmocnienia związków i sprawi, że staną się one bardziej szczere i trwałe.

Dzisiejsze rozmowy o romansach są prowadzone w wąskiej perspektywie, zachęcają do ferowania wyroków i tworzenia zbyt łatwych podziałów. Kulturowo rzecz biorąc, jesteśmy otwarci na seks jak nigdy wcześniej, lecz niewierność nadal spowija chmura wstydu i tajemnicy. Liczę, że moja książka przerwie tę ciszę i da początek nowemu sposobowi myślenia, a także mówienia o tym jednym z najstarszych aspektów istnienia. Wiele napisano o zapobieganiu i naprawie, niewiele o znaczeniu i motywach romansu. Jeszcze mniej mówi się o tym, czego się można z romansów nauczyć, a także w jaki sposób mogą one wpływać na transformację naszych stałych związków.

Niektórzy pewnie uznają, że to nieistotne. Bo przecież – jak twierdzą – ważne są tylko fakty. Samolot już się rozbił; ratuj tych, którzy ocaleli, i zwiewaj. Jednak coraz więcej osób przychodzi do mnie z pytaniem, co się tak właściwie stało, dlaczego doszło do katastrofy i czy można było jej zapobiec. Pragną zrozumieć, wyciągnąć wnioski i znowu latać. Ze względu właśnie na te osoby chcę rozpocząć dyskusję tam, gdzie zwykle się ją kończy, chcę znaleźć odpowiedzi na trudne pytania, jakie stawia przed nami niewierność.

Na kolejnych stronach będę badała wiele aspektów romansu – odniosę się zarówno do cierpienia i destrukcji, jakie wiążą się ze zdradą, jak i do ekscytacji oraz samopoznania przynależnego aktom transgresji. Chcę przeanalizować napięcie między rozległymi możliwościami, jakie daje romans, a nieuchronnym zagrożeniem, które za sobą pociąga. Co mamy zrobić z dychotomią: wyzwalający i dodający energii wymiar zdrady versus zniszczenie, jakie może ona przynieść?

Chcę również wziąć pod uwagę perspektywę rodziny, społeczności oraz kultury. Mam nadzieję, że uda mi się dyskusję o najbardziej osobistych relacjach ująć w szerszym, historycznym i społecznym, kontekście.

Jestem świadoma ryzyka, jakie niesie rozpoczęcie nowego stylu rozmowy na tak zapalny temat, i biorę je na siebie. Przekonania o niewierności krążą w naszej kulturowej psyche, a podważanie ich z pewnością zostanie przez niektórych odebrane jako niebezpieczne lekceważenie albo objaw deformacji kręgosłupa moralnego. Choć wolałabym uniknąć jednoznacznego potępiania, uniemożliwiającego głęboki namysł, nie popieram oszustwa ani nie bagatelizuję zdrady. Każdego dnia patrzę w moim gabinecie na spustoszenie, jakie ona powoduje. Zrozumienie zdrady nie oznacza jej usprawiedliwiania. A jednak, w większości przypadków, z wyjątkiem może tych najbardziej skrajnych, ufanie wyłącznie rozumowi nie zdaje się na wiele.

Pozwólcie, że opowiem, jak zbierałam materiały. Moja książka nie jest opisem naukowych badań, nie jest to też socjologiczna analiza danych zebranych przez najróżniejsze portale dla osób szukających romansu. Moje podejście przypomina raczej postawę antropologa czy odkrywcy. Rozmawiam z ludźmi i ich słucham. Surowy materiał wykorzystany w książce pochodzi zatem z moich sesji terapeutycznych, szkoleń, wykładów wygłaszanych na całym świecie, nieoficjalnych rozmów oraz z listów i komentarzy setek ludzi, którzy czytają moją stronę internetową, bloga, fanpage na Facebooku lub wysłuchali wystąpienia na TED Talks.

W praktyce psychoterapeutycznej od ponad sześciu lat koncentruję się na parach przeżywających kryzys związany z niewiernością. To z nimi zgłębiałam temat. A jako że spotykam się z partnerami także indywidualnie, miałam niezwykłą możliwość poznać doświadczenie strony zdradzającej, nie tylko cierpienie strony zdradzonej. Mam wielkie szczęście pracować z ludźmi z całego świata – pomaga mi to w zrozumieniu różnic kulturowych, ale wiem też, że moi pacjenci niekoniecznie reprezentują różnorodność ekonomiczną czy społeczną.

Romans i tajemnica idą ramię w ramię, a w tej książce przeczytacie o wielu tajemnicach. Czasem nie da się wyjawić sekretu jednej osoby, by nie zdradzić drugiej. Ze względu na zasadę poufności musiałam więc zmienić niektóre zbyt charakterystyczne – lecz kluczowe dla opowieści – szczegóły. Każda osoba występująca w tej książce została starannie zamaskowana, by zapewnić jej anonimowość, ale walczyłam o zachowanie dosłownych wypowiedzi i precyzyjnego opisu uczuć.

Na koniec jeszcze kilka słów wdzięczności. Podczas zbierania materiału i pisania tej książki inspirowało mnie i uczyło wielu innych myślicieli, autorów i ekspertów. Najważniejsza ze wszystkich była jednak książka, której zawdzięczam tytuł. Oryginalne The State of Affairs: Explorations in Infidelity and Commitment to prezentujące socjologiczną perspektywę kompendium na temat niewierności, które podnosi ten temat jako wart poważnego zainteresowania akademickiego. Czytając kolejne artykuły, poczułam przypływ odwagi, by zagłębić się w problem zdrady w jego wymiarze psychologicznym, w jego wielowarstwowość i złożoność.

Czy nam się to podoba czy nie, skoki w bok były, są i będą. Użyto mnóstwo atramentu na spisanie porad mających uodpornić nasze związki na romans, ale nie zmniejszyło to liczby mężczyzn i kobiet, którzy szukają czegoś poza związkiem. Niewierność przytrafia się dobrym małżeństwom, złym małżeństwom, nawet tam, gdzie cudzołóstwo karane jest śmiercią. Niewierność zdarza się w otwartych związkach, w których seks pozamałżeński jest kwestią podlegającą wzajemnym ustaleniom. Jednak ani swoboda zakończenia związku, ani możliwość wzięcia rozwodu nie sprawiły, że ludzie przestali się zdradzać. Po zanurzeniu się w temat, zrozumiałam, że nie ma obiektywnej prawdy, nie można stworzyć wyczerpującej typologii odzwierciedlającej zależność między namiętnością a niewiernością. Jedyne, co mogę powiedzieć z całą pewnością, to że niczego nie wymyśliłam.

Esther Perel, Nowy Jork, styczeń 2017

Część I

Przygotowanie gruntu

Rozdział 1

Nowe rozważania o małżeństwie i niewierności

Zbyt dużo czasu zajęłoby wyjaśnianie intymnego splotu sprzeczności ludzkiej natury, który niekiedy każe miłości przybrać desperacki kształt zdrady. A może takie wyjaśnienie nie istnieje.

Joseph Conrad, Some Reminiscences

Właśnie w tej chwili gdzieś na świecie ktoś zdradza, ktoś jest zdradzany, ktoś rozważa skok w bok, doradza komuś, kto ma romans, albo sam domyka trójkąt jako sekretny kochanek. Żaden inny aspekt życia w parze nie wywołuje takiego lęku, nie budzi plotek, nie fascynuje tak jak romans. Niewierność istnieje, od kiedy wynaleziono małżeństwo, a wraz z nią istnieje tabu zakazujące niewierności. Przez stulecia ubierano ją w przepisy, debatowano nad nią, upolityczniano ją i demonizowano. A jednak, mimo powszechnego potępienia, niewierność okazuje się tak wytrzymała, że małżeństwo może jej tylko pozazdrościć. Jest jedynym grzechem, któremu w Biblii poświęcono aż dwa przykazania – jedno o popełnianiu go, a drugie o samych grzesznych myślach.

W każdym społeczeństwie, na każdym kontynencie w każdej z epok, niezależnie od kar i straszaków mężczyźni i kobiety zawsze naginali ramy stanu małżeńskiego. Niemal na całym świecie ludzie się pobierają – monogamia to oficjalna norma, zaś niewierność to norma potajemna. Co więc zrobimy z tym uświęconym wiekami tabu – zakazem tyle powszechnym, ile powszechnie łamanym?

Od sześciu lat prowadzę podobne dyskusje – nie tylko w zaciszu mojego gabinetu, ale i w samolotach, na proszonych kolacjach, konferencjach, w salonach manicure, z kolegami po fachu, panem od kablówki, a także, rzecz jasna, w mediach społecznościowych. Od Pittsburgha po Buenos Aires, od Delhi po Paryż prowadzę niekończące się badania ankietowe na temat współczesnych zdrad.

Dźwięk słowa „niewierność” w różnych miejscach na świecie wywołuje różne reakcje: pełne goryczy potępienie, zrezygnowaną akceptację, ostrożne współczucie, nieskrywany entuzjazm. W Bułgarii, na przykład, grupa kobiet wydawała się postrzegać mężowskie skoki w bok jako rzecz przykrą, lecz nieuniknioną. W Paryżu temat ten wzbudził natychmiastowy dreszcz przy stole i dowiedziałam się, jak wiele osób miało okazję znaleźć się po jednej lub drugiej stronie barykady. W Meksyku kobiety z dumą zauważają wzrost liczby żeńskich zdrad, traktując to jako formę buntu wobec szowinistycznej kultury, która od zawsze pozwalała mężczyznom posiadać „dwa domy”: la casa grande y la casa chica – jeden u rodziny, a drugi u kochanki. Niewierność może i jest wszechobecna, ale znaczenie, jakie jej nadajemy – to, jak ją definiujemy, cierpimy z jej powodu, mówimy o niej – dotyczy konkretnego czasu i miejsca dramatu.

Zadam wam kilka pytań: gdy myślicie o niewierności, jakie słowa, skojarzenia, obrazy pierwsze przychodzą wam do głowy? Czy będą inne, jeśli użyję wyrażenia „skok w bok” lub „romans”? A „schadzka”, „przelotny związek”, „kumpel do łóżka”? Czy wówczas wasza reakcja skręca bardziej ku dezaprobacie czy ku wyrozumiałości? Z kim sympatyzujecie: z porzuconym, z niewiernym, z kochanką/kochankiem, z dziećmi? Czy na wasze odpowiedzi miały wpływ własne doświadczenia?

Przekonania o związkach pozamałżeńskich są głęboko zakorzenione w naszej kulturze. W Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkam i pracuję, rozmowy na ten temat bywają ekspresywne, naładowane emocjami i bardzo polaryzują rozmówców.

„Niewierność? Wykluczone!” – mówi jedna osoba. „Jak raz zdradził, zawsze będzie zdradzał!”

„Daj spokój!” – wchodzi jej w słowo druga. „Monogamia po prostu jest nienaturalna”.

„Co za bzdura!” – wtrąca się trzecia. – „Nie jesteśmy zwierzętami w rui, tylko ludźmi. Dorośnijcie wreszcie!”

Na amerykańskim rynku zdrada sprzedawana jest z mieszaniną potępienia i podniecenia. Okładki magazynów rozpowszechniają pornografię, jednocześnie prawiąc morały. Staliśmy się jako kultura seksualnie otwarci aż do przesady, jednak jeśli chodzi o wierność seksualną, nawet najbardziej liberalne umysły pozostają nieustępliwe. Co ciekawe, ta uporczywa dezaprobata, zamiast ujawnić, jak powszechne jest to w istocie zjawisko, sprawia, że zdrada ma się dobrze. Nie jesteśmy w stanie jej powstrzymać, więc przynajmniej się zgodzimy, że nie powinno do niej dochodzić. Wyborcy głośno domagają się publicznych przeprosin, po tym jak już uważnie przestudiowali brudne szczegóły prywatnego życia polityka. Dla wszystkich, od przedstawicieli najwyższych elit politycznych i wojskowych po sąsiadkę z ulicy, niewierność to egoizm, obłuda, niemoralność i perfidia. Nigdy wobec tego nie może być zwykłym przekroczeniem granic, nic nieznaczącym seksem czy prawdziwą miłością.

Współczesny dyskurs można podsumować następująco: niewierność to znak, że w związku coś się psuje. Jeśli się ma w domu wszystko, czego człowiekowi trzeba, nie ma powodu, by szukać gdzie indziej. Mężczyźni zdradzają z nudy i lęku przed bliskością, kobiety zaś z samotności i tęsknoty za bliskością. Wierny partner to partner dojrzały, oddany, życiowy; partner, który zdradza, jest samolubny, niedojrzały i brakuje mu samokontroli. Romanse zawsze są raniące i nigdy nie wpływają korzystnie na małżeństwo, nie można się z nimi pogodzić. Jedynym sposobem odzyskania zaufania i bliskości są wyjawienie całej prawdy, skrucha i rozgrzeszenie. Wreszcie: rozwód to oznaka szanowania samego siebie o wiele większa niż wybaczenie.

Moralizujący ton tego dyskursu każe przypisywać „problem” parom lub jednostkom szwankującym, co odsuwa na bok ważniejsze pytania, jakie mógłby generować zakres zjawiska. Niewierność mówi bardzo wiele o małżeństwie – nie tylko waszym, ale małżeństwie jako instytucji. Każe się nam także zanurzyć w dzisiejszej roszczeniowej kulturze, w której przywileje uważamy za coś oczywistego. Czy naprawdę wierzymy, że szybki wzrost liczby zdradzających można przypisać niemoralnym jednostkom? Przecież miliony nieprawomyślnie kochających nie są patologią.

Za czy przeciw?

Istnieje niewiele neutralnych terminów oznaczających zdradę. Przez długi czas najczęstszym sposobem na poradzenie sobie z naszymi niesfornymi popędami było moralne potępienie, nie potrafimy więc mówić o zdradzie w inny sposób. Dostępny aparat pojęciowy doskonale odzwierciedla tabu i piętno towarzyszące niewierności. Tam, gdzie poeci mówią o kochankach i przygodach, większość ludzi woli słownictwo takie jak: oszust, kłamca, zdrajca, seksoholik, kobieciarz, nimfomanka, babiarz, dziwka. Rdzeniem całego tego leksykonu jest krzywda, która nie tylko oddaje nasze poglądy, ale i je wzmacnia. Angielskie słowo adultery (zdrada) pochodzi od łacińskiego słowa oznaczającego zepsucie, demoralizację. Ja także, choć staram się przedstawić bardziej wyważoną perspektywę, jestem świadoma, jak niefortunnych słów przychodzi mi używać.

Wyważony, bezstronny dialog jest rzadki również wśród terapeutów. Romanse opisuje się nagminnie w kategoriach zniszczenia, koncentrując się na prewencji albo leczeniu ran. Zapożyczając z języka kryminalnego, klinicyści często mówią o wiernym małżonku jako o „stronie pokrzywdzonej”, o zdradzającym zaś jako o „sprawcy”. Generalnie troska kierowana jest ku zdradzanemu, zdradzającemu natomiast udziela się szczegółowych porad dotyczących naprawy sytuacji, tak by partner pokonał traumę.

Ujawnienie romansu może być niezwykle niszczące; nic dziwnego, że większość osób woli się opowiedzieć po którejś ze stron. Za każdym razem, gdy mówiłam komuś, że piszę książkę o niewierności, natychmiast słyszałam pytanie: „Jesteś za czy przeciw?”, tak jakby istniały tylko dwie opcje. Odpowiadałam: „Tak”. U podłoża tej enigmatycznej odpowiedzi leży bowiem autentyczne pragnienie zapoczątkowania bardziej zniuansowanej, mniej osądzającej dyskusji o niewierności wraz z towarzyszącymi jej dylematami. Złożoność miłości i pożądania nie poddaje się prostej kategoryzacji na dobrego i złego, ofiarę i winowajcę. Żeby było jasne: niepotępianie nie oznacza pochwalania, a od rozumienia do usprawiedliwiania daleka droga. Jednak gdy zredukujemy dyskusję do zwykłego ferowania wyroków, pozbawiamy się w ogóle możliwości rozmowy.

Nie pozostawiamy także miejsca ludziom takim jak Benjamin, dobrze wychowany gentleman po siedemdziesiątce, który podszedł do mnie po wykładzie w Los Angeles i zapytał: „Czy jeśli twoja żona nie pamięta już, jak masz na imię, to nadal jest to zdradą? Moja żona choruje na alzheimera” – wyjaśnił. „Od trzech lat przebywa w domu opieki, a ja odwiedzam ją dwa razy w tygodniu. Od czternastu miesięcy spotykam się z inną kobietą. Jej mąż leży na tym samym piętrze. Jesteśmy dla siebie wielką pociechą”. Benjamin jest być może jednym z najmilszych „zdrajców”, jakich poznałam, ale z pewnością nie jest jedyny. Mnóstwo ludzi troszczy się o dobrostan swoich partnerów, jednocześnie ich okłamując, równie wielu nadal kocha, mimo że zostali zdradzeni i okłamani, i chce odnaleźć sposób na kontynuowanie związku.

Dla tych wszystkich osób z determinacją szukam bardziej adekwatnego, a także bardziej współczującego podejścia do niewierności. Często postrzega się romans jako traumę, uraz, po którym nie wraca się już do normalności, i owszem, niektóre romanse rzeczywiście kończą związki. Lecz są i takie, które pobudzają do zmiany, tak boleśnie potrzebnej. Zdrada tnie do kości, ale rana może się zagoić. Romans może być dla pary wydarzeniem rozwojowym.

Jako że jestem przekonana, że nawet z kryzysu może płynąć coś dobrego, często słyszę pytanie: „To jak, doradzałabyś romans parze, która ma problemy?”. Jak na to odpowiadam? Są ludzie, którzy doświadczają pozytywnych, odmieniających życie stanów w przebiegu śmiertelnej choroby. A jednak wdanie się w romans polecałabym nie bardziej niż zachorowanie na raka.

Czy niewierność cię dotyczy?

Kiedy zaczęłam się interesować tematem niewierności, pytałam publiczność na przeróżnych wystąpieniach, czy ktokolwiek kiedykolwiek doświadczył romansu. Nic dziwnego, że nikt nie podnosił ręki. Niewielu ludzi przyzna się publicznie do figlów z kimś innym albo do bycia oszukanym.

Mając to na uwadze, zmodyfikowałam pytanie: „Ile osób spośród was odczuło na sobie skutki romansu?”. Podniósł się las rąk i podnosi się za każdym razem, gdy o to pytam. Jakaś kobieta w pociągu zobaczyła, że mąż przyjaciółki całuje się z piękną nieznajomą. I dylemat, czy powinna ujawnić przyjaciółce prawdę, zaważył na ich przyjaźni. Nastolatka zorientowała się, że podwójne życie ojca trwa mniej więcej od czasu jej narodzin. Matka nie może pojąć, dlaczego jej syn został z „tą lafiryndą”, jak mówi o swojej synowej, która nie jest już mile widziana na niedzielnych obiadach. Echa tajemnic i kłamstw pobrzmiewają przez pokolenia, zostawiając po sobie nieodwzajemnioną miłość i złamane serca. Niewierność to nie sprawa dwojga czy trojga – to coś, co dotyczy całych grup ludzi.

Zdradzający może i publicznie nie podnoszą ochoczo rąk, ale na osobności opowiadają mi swoje historie. Biorą mnie na stronę na przyjęciach albo przychodzą do mojego gabinetu, by powierzyć mi sekrety i podejrzenia, pragnienia, które wykraczają poza granice związku i opowieści o zakazanej miłości.

Większość tych historii jest znacznie banalniejsza niż te, o których słyszymy w mediach: żadnych ciąż, chorób wenerycznych, byłych kochanków wymuszających pieniądze. (Takie pary zapewne idą do prawnika, a nie do terapeuty). Oczywiście, poznałam także sporo narcystycznych seksualnych wszystkożerców czy beztroskich, samolubnych lub mściwych ludzi. Widziałam akty skrajnej nieuczciwości, gdy niczego niepodejrzewający partnerzy dowiadywali się nagle o drugiej rodzinie, tajnych kontach bankowych, lekkomyślnej rozwiązłości czy starannie opracowywanej dwulicowości. Siedziałam obok kobiet i mężczyzn, którzy potrafili bezczelnie kłamać mi prosto w oczy w trakcie całej psychoterapii. Częściej jednak spotykałam dziesiątki zaangażowanych osób dzielących ze sobą historię i wartości – także monogamię – których opowieści układają się w znacznie bardziej ludzką życiową trajektorię. Samotność, lata martwoty seksualnej, niechęć, żal, brak zainteresowania w małżeństwie, utracona młodość, pragnienie uwagi, odwołane loty, za dużo alkoholu – to bezpośrednie przyczyny dzisiejszej niewierności. Wiele z tych osób przeżywa w związku ze swoim zachowaniem głęboki konflikt, przychodzi zatem do mnie po pomoc.

Powodów do zdrady jest wiele, tak samo jak wiele jest reakcji na nią czy możliwych jej skutków. Niektóre romanse to akty sprzeciwu. Inne na odwrót – przydarzają się nam, gdy właśnie nie potrafimy się sprzeciwić. Ktoś może przekroczyć granice dla jednego numerka na boku, a inny chce tam emigrować na stałe. Niektóre zdrady to małe rebelie wywołane nudą, pragnieniem nowości lub potrzebą udowodnienia sobie, że się wciąż ma „to coś”. Inne odsłaniają nieznane dotąd uczucia – obezwładniającą niezaprzeczalną miłość. Paradoksalnie, wiele osób wychodzi poza małżeństwo, żeby je ochronić. Gdy zaś związek staje się przemocowy, wyjście poza niego może dawać twórczą siłę do zmiany. Zdrada może uruchomić alarm, zmuszający do pilnego skupienia się na związku, albo może zwiastować nieuchronny jego koniec. Romans to oszustwo, które jest jednocześnie wyrazem tęsknoty i utraty.

Dlatego podchodzę do niewierności z wielu różnych perspektyw. Staram się zrozumieć punkt widzenia obu stron – jaki jest skutek dla jednej oraz jak druga to rozumie. Biorę także pod uwagę, a czasem i na warsztat, pozostałych zainteresowanych – kochankę, dzieci, przyjaciół. Romans to taka historia, którą każdy z uczestników (dwojga lub więcej) przeżywa całkowicie odmiennie. Jedna historia staje się zatem wieloma historiami, a my potrzebujemy ram, które pomieszczą tak skrajnie zróżnicowane, często pozostające w sprzeczności narracje. Dyskurs „albo-albo” nie pomaga w osiągnięciu zrozumienia i pojednania. Widzenie zdrady jedynie z perspektywy spustoszenia, jakie spowodowała, jest nie tylko upraszczające, ale i mało pomocne. Zlekceważenie zniszczeń i gloryfikowanie ludzkiej skłonności do poszukiwania jest jednak równie upraszczające i nie bardziej pomocne. W większości przypadków przydatniejsze może się okazać podejście „zarówno…, jak i”. Potrzebujemy narracji łączącej, która pomoże ludziom odnaleźć się w wieloaspektowym doświadczeniu zdrady – motywacji, znaczeniach, konsekwencjach. Zawsze znajdzie się też głos, że sama próba zrozumienia tego zjawiska dodaje mu więcej godności, niż jest ono warte. Taka jest jednak praca terapeuty.

Dzień jak co dzień, przyjmuję pierwszego pacjenta. Jest nim Rupert, trzydziestosześcioletni mężczyzna, który za żoną przyjechał z Anglii do Nowego Jorku. Wie, że ona ma romans, ale zdecydował, że jej o tym nie powie. „Mam małżeństwo do uratowania i rodzinę do ocalenia” – mówi. „Koncentruję się na »my«. Rozumiem, że się w kimś zakochała, ale ciągle się zastanawiam, czy mogłaby się ponownie zakochać we mnie”.

Następni w kolejce to Delia i Russel – chodzili ze sobą na studiach i ponownie się zeszli dzięki portalowi LinkedIn lata po tym, jak każde z nich założyło własną rodzinę. Jak mówi Delia: „Nie potrafiliśmy żyć, zastanawiając się, co by było gdyby”. Teraz znają już odpowiedź, ale towarzyszy jej dylemat moralny. „Każde z nas było w terapii na tyle długo, żeby zrozumieć, że romans rzadko kiedy wytrzymuje próbę czasu – mówi Russel – ale wydaje mi się, że Delia i ja jesteśmy innym przypadkiem. To nie jednorazowa sprawa. To miłość na całe życie, która została przerwana. Mam odrzucić możliwość związku z kobietą mojego życia, wyprzeć się moich uczuć, i to w imię utrzymania małżeństwa, które nigdy nie było takie znów świetne?”

Farrah i Jude, lesbijki, obie po trzydziestce, są ze sobą od sześciu lat. Jude próbuje zrozumieć, dlaczego Farrah potajemnie wdała się w romans, już po tym, jak uzgodniły, że ich związek jest związkiem otwartym. „Miałyśmy umowę, że możemy sypiać z innymi kobietami, pod warunkiem, że sobie o tym mówimy” – relacjonuje Jude. „Myślałam, że to nas ochroni. A ona i tak mnie okłamała. Co mam jeszcze zrobić?” Nawet otwarty związek nie chroni bowiem przed zdradą.

W czasie przerwy obiadowej czytam e-maile. Jeden jest od Barbary, sześćdziesięcioośmiolatki z Minnesoty, od niedawna wdowy.

W trakcie żałoby odkryłam dowody długotrwałego romansu mojego męża. I mam teraz problemy, jakich bym się nie spodziewała, na przykład czy powinnam powiedzieć o tym córce. Na domiar złego wśród lokalnej społeczności darzono mojego męża dużym szacunkiem, a ja wciąż jestem zapraszana na rozmaite spotkania ku jego czci, na których spotykam wszystkich naszych przyjaciół. Czuję się jak w potrzasku – część mnie chce podtrzymywać jego nieskazitelny wizerunek, a inna część rozpaczliwie chce wyznać prawdę.

W wymienianych listach omawiamy moc, jaką ma to jedno odkrycie, i zastanawiamy się, jak bardzo może ono wpłynąć na zmianę oceny całego dotychczasowego życia. Jak odbudować swoje życie i tożsamość po podwójnej stracie, jaką jest zdrada i wdowieństwo?

List Susie kipi od słusznego gniewu, który czuje w imieniu matki.

Była niczym święta, gdy została z moim ojcem do ostatnich jego chwil, mimo że tak długo ją zdradzał.

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek brała pod uwagę, że można tę historię opowiedzieć inaczej. Co, jeśli jej ojciec szczerze i głęboko kochał inną kobietę, ale został i poświęcił się dla rodziny?

Adam, młody terapeuta, wysłał mi wiadomość na Facebooku po tym, jak był u mnie na szkoleniu.

Zawsze mi się wydawało, że ci, którzy zdradzają, są po prostu podłymi ludźmi. Powinni mieć przynajmniej tyle przyzwoitości, żeby uszanować osobę, z którą wzięli ślub, i nie oszukiwać jej za plecami. Jednak podczas szkolenia przeżyłem gwałtowne olśnienie. W sali było miło i wygodnie, a ja ciągle wierciłem się w fotelu, jakbym zamiast o poduchy opierał się o rozżarzone węgle. Uzmysłowiłem sobie, że zawsze ignorowałem pewien znaczący fakt, a mianowicie to, że moi rodzice, kiedy się poznali, pozostawali w związkach małżeńskich. Co więcej, mój tata doradzał mojej mamie, gdy chciała odejść od przemocowego męża. Ich romans sprawił, że pojawiłem się na świecie. Trzydzieści cztery lata temu to zdrada umożliwiła moim rodzicom odnalezienie partnera, z którym chcą spędzić resztę życia.

Czarno-biały sposób myślenia Adama legł w gruzach, zarówno w kwestiach zawodowych, jak i osobistych.

Ostatnią sesją tego dnia jest spotkanie z Lily, trzydziestosiedmioletnią kobietą z agencji reklamowej, która od dziesięciu lat przesuwa ultimatum, czekając, aż jej kochanek rozwiedzie się z żoną. Od początku ich romansu urodziło mu się jeszcze dwoje dzieci, a Lily czuje, jak jej zegar biologiczny tyka. „W zeszłym miesiącu zamroziłam swoje komórki jajowe – zwierza mi się – ale nie chcę mu mówić, bo potrzebuję mieć w razie czego asa w rękawie”. Na kolejnych sesjach odkrywa przede mną swą ambiwalencję. Raz jest przekonana, że on ją zwodzi, a za tydzień kurczowo chwyta się nadziei, twierdząc, że jest prawdziwą miłością jego życia.

Podczas kolacji dostaję „alarmującego” esemesa. Jackson jest wzburzony i natychmiast potrzebuje ze mną porozmawiać. Jego żona właśnie odkryła, że w opakowaniu viagry brakuje zbyt wielu tabletek i kazała mu się wynosić. „Szczerze mówiąc – wyznaje – okropnie się czułem, oszukując ją, ale nie potrafiłem znieść obrzydzenia na jej twarzy za każdym razem, gdy próbowałem porozmawiać z nią o moich potrzebach seksualnych”. Fantazje Jacksona były niezwykle barwne, ale w żonie budziły wyłącznie odrazę, co mu wielokrotnie dawała do zrozumienia. Po latach odrzucenia poszedł ze swoimi fantazjami do kogoś innego. „Powinienem był być szczery – mówi – ale miałem zbyt wiele do stracenia. Potrzeby seksualne są ważne, ale nie na tyle, by ryzykować utratę codziennych śniadań z moimi dziećmi”.

Słuchając tych wszystkich opowieści, bywam wstrząśnięta, oceniająca, troskliwa, opiekuńcza, zaciekawiona, zainteresowana albo zniechęcona, niejednokrotnie w ciągu jednej godziny sesji. Płakałam z nimi, bywałam pełna nadziei lub beznadziei, identyfikowałam się ze wszystkimi po kolei. Ponieważ każdego dnia widzę, do jak wielkiego zniszczenia doprowadza akt zdrady. I widzę, jak przeważnie nieadekwatny jest współczesny dyskurs na ten temat.

Okno z widokiem na ludzkie serce

Dzięki romansom możemy się wiele nauczyć o związkach. Prowokują one bowiem do pogłębionej analizy wartości, natury ludzkiej i siły erosa. Zmuszają do zadania niewygodnych pytań: Co sprawia, że ludzie przekraczają granice, nad których ustanowieniem tak usilnie pracowali? Dlaczego zdrada seksualna jest tak bolesna? Czy romans jest zawsze przejawem egoizmu i słabości czy też w niektórych przypadkach może być aktem zrozumiałym, do przyjęcia, a może nawet wyrazem odwagi i śmiałości? Wreszcie, co z tej ekscytacji, która towarzyszy zdradzie, możemy wziąć, by ożywić nasz związek?

Czy potajemną miłość zawsze należy ujawniać? Czy namiętność ma określoną datę ważności? Czy istnieje taki rodzaj satysfakcji, którego w małżeństwie (nawet w dobrym!) nigdy nie da się uzyskać? Jak osiągnąć w związku trudną równowagę między potrzebami emocjonalnymi a pożądaniem seksualnym? Czy monogamia przestała już być przydatna? Czym jest wierność? Czy można kochać więcej niż jedną osobę naraz?

Według mnie te kwestie są nieodłącznym elementem każdego intymnego związku dorosłych osób. Niestety dla większości par dopiero moment kryzysu wywołanego zdradą jest pierwszą okazją, by o nich porozmawiać. Katastrofa popycha nas w kierunku poznania istoty rzeczy. Zachęcam, by nie czekać na burzę, lecz podjąć temat w spokojniejszych okolicznościach. Rozmowa o tym, co nas gna poza wyznaczone granice, a także o towarzyszącym temu lęku przed utratą, prowadzona w atmosferze zaufania, może wręcz umocnić bliskość i zażyłość. Nasze pragnienia, nawet niewłaściwe, są przecież częścią ludzkiej natury.

Chociaż redukowanie romansu do seksu i kłamstw jest kuszące, wolę traktować niewierność jak bramę prowadzącą do skomplikowanej krainy związków i ograniczeń, które sobie narzucamy, by te związki tworzyć. Niewierność konfrontuje nas z ulotnymi i często sprzecznymi siłami namiętności: z pokusą, żądzą, nagłością, miłością w swojej niemożliwości, ulgą, pułapką, winą, złamanym sercem, grzesznością, inwigilacją, obłędem podejrzeń, morderczym pragnieniem wyrównania rachunków, tragicznym finałem. Czujcie się ostrzeżeni: podjęcie tych tematów wymaga zgody na wkroczenie do labiryntu irracjonalnych mocy. Miłość jest skomplikowana, a niewierność jeszcze bardziej. Ale otwiera okienko, przez które – jak przez żadne inne – można zajrzeć w ludzkie serce.

Nowy powód do wstydu

Rozwód. To słowo ciągle pojawia się w każdej gorącej dyskusji o niewierności, online czy offline. Jeśli planujesz mieć romans, najpierw się rozwiedź. Jeśli jesteś na tyle nieszczęśliwy, by zdradzać, jesteś wystarczająco nieszczęśliwy, by odejść. A jeśli to twój partner ma romans, natychmiast dzwoń po prawnika.

Jessica, trzydziestoparolatka z Brooklynu, matka dwuletniego chłopczyka, skontaktowała się ze mną tydzień po tym, jak odkryła, że jej mąż Julian, z którym jest od czterech lat, ma romans z koleżanką z pracy. „Odkryłam tajne konto na Facebooku pełne wiadomości do tej kobiety”. Jako dziecko ery cyfrowej rozwiązania problemu szukała online. „Wszystko, na co trafiałam, mnie dołowało” – wyjaśniła. „Przypominało to kiepskie porady z babskiego magazynu: »Ruszaj do przodu i nie oglądaj się za siebie! Raz to zrobił, zrobi to ponownie! Rzuć go!«”.

„Żadna ze stron, które przeglądałam, nie odniosła się do tego, że wciąż żywię wobec tego człowieka silne uczucia” – powiedziała. „Mieliśmy plany na całe życie, poza tym to ojciec mojego dziecka. Jestem związana z jego rodziną, która zresztą była dla mnie ogromnym wsparciem przez ostatni tydzień. Wszystkie te artykuły, wszyscy autorzy tekstów, nie wspominając o moich rodzicach, powtarzają mi, że on jest śmieciem, a moje uczucia to błąd. Mój tata posunął się nawet dalej i zasugerował, że cierpię na syndrom sztokholmski! Czuję się oceniana, jakbym była jedną z »tych kobiet«, co to pozwalają, żeby łajdaczenie się męża uszło mu płazem”.

Jessica jest kobietą niezależną finansowo, mającą różne możliwości, w odróżnieniu od wielu kobiet, które w obliczu patriarchalnych przywilejów swoich mężów nie mają żadnego wyjścia. I właśnie dlatego, że ma te szczególne prawa, nasza kultura wymaga od niej, by z nich korzystała. Gdy jej słuchałam, moje myśli powędrowały do warsztatów, które niedawno prowadziłam z grupą kobiet w marokańskiej wiosce. Kiedy im wyjaśniałam, że w dzisiejszej Ameryce kobiety takie jak Jessica są zachęcane, by były stanowcze i odeszły od męża, pewna młoda kobieta zaczęła się śmiać. „Mais, madame, gdybyśmy miały odchodzić od każdego męża, który lata za spódniczkami, całe Maroko byłoby rozwiedzione!”

Dawniej to rozwód był piętnem. Dziś zaś podjęcie decyzji o pozostaniu razem, gdy się ma możliwość odejścia, jest nowym powodem do wstydu. Dowód numer jeden: Hillary Clinton. Wiele kobiet, które wcześniej niezwykle ją podziwiały, nie mogło się pogodzić z jej decyzją o pozostaniu przy mężu, gdy miała wszystko, by odejść. „Ona się nie szanuje!”

Z pewnością są sytuacje, kiedy rozwód jest nieunikniony, jest mądrym rozwiązaniem albo po prostu najlepszym wyjściem dla wszystkich zainteresowanych. Lecz czy to zawsze jedyny słuszny wybór? Istnieje ryzyko, że w ferworze bólu i upokorzenia zbyt pochopnie połączymy własną reakcję na romans z uczuciami dotyczącymi naszego związku. Wtedy przepisuje się historię na nowo – paląc ślubne fotografie, pali się mosty, a dzieci dzielą swoje życie na dwa domy.

Jessica nie jest gotowa, by odejść od męża. „Ludzie popełniają błędy. Sama nie jestem święta, choć z nikim się nie przespałam. Niezbyt dobrze też sobie sama radzę – kiedy mi się nie układa albo jestem zestresowana, zamykam się w sobie i za dużo piję. Gdybyśmy nie dopuszczali opcji, że nasz partner się potknie, wszyscy bylibyśmy samotni i zgorzkniali”. Jest gotowa dać Julianowi drugą szansę.

Pędząc ku rozwodowi, nie bierze się poprawki na błąd, na ludzką wrażliwość. Nie bierze się pod uwagę możliwości naprawy, zdolności do wytrzymania, do wyzdrowienia. Nie bierze się poprawki na ludzi takich jak Jessica i Julian, którzy chcą się uczyć i rozwijać, wykorzystując to, co zaszło. Mówią mi: „Oboje chcemy naprawy. Odkąd to się zaczęło, toczymy dużo nieprawdopodobnych rozmów. Takich odsłaniających duszę i budujących, od lat tak nie rozmawialiśmy”. A następnie pytają: „Czy naprawdę musieliśmy przejść przez zdradę, żeby móc być ze sobą całkowicie szczerzy?”. Często to słyszę i podzielam ten żal. Ale to jedna z prawd o byciu w związku, o których się nie mówi: dla wielu par nic mniej ekstremalnego niż zdrada nie ma wystarczającej mocy, by przykuć uwagę partnera lub wstrząsnąć zmurszałym układem.

I wreszcie kłopot z taką oceniającą, represyjną i przebiegającą w napiętej atmosferze dyskusją o niewierności polega na tym, że uniemożliwia ona głębsze zrozumienie zdrady, a co za tym idzie, także odbiera nadzieję oraz przekreśla szanse na wyzdrowienie – wspólnie lub na własną rękę. Wiktymizacja sprawia, że małżeństwa są jeszcze bardziej kruche. Rzecz jasna, kiedy Julian zdradza Jessicę, gdy ta w domu zmienia dziecku pieluchy, pomocne dla niej będzie skontaktowanie się z własnym gniewem, który jest adekwatną reakcją emocjonalną na nieposzanowanie ich związku. Lecz im więcej mówię o osobach dotkniętych przez zdradę – głównym aktorze, ale i tych ogranych, kochankach, dzieciach – coraz mocniej odczuwam potrzebę nowej perspektywy na życie i miłość, takiej, która nie przypisuje winy. Nic nam nie przyjdzie z hodowania goryczy, podsycania zemsty, tworzenia podziałów. Przykład: kobieta, której wzburzenie było tak wielkie, że opowiedziała swojemu pięcioletniemu dziecku o latach złego prowadzenia się jego ojca, „bo synek powinien wiedzieć, dlaczego mama ciągle płacze”.

Choć niewierność stała się jedną z głównych przyczyn rozwodów, wiele par pozostanie razem mimo zdrad. Na jak długo jednak albo na jakich warunkach? Czy będą miały możliwość wzmocnienia swojego związku? A może zakopią romans pod hałdą wstydu i nieufności? To, jak przetrawią romans, wpłynie na przyszłość ich związku i życia.

W dzisiejszych czasach na Zachodzie większość z nas stworzy dwa lub trzy znaczące długotrwałe związki lub małżeństwa. Niektórzy z jedną osobą. Kiedy przychodzi do mnie para w kryzysie po niewierności, często mówię im: „Wasze pierwsze małżeństwo się skończyło. Czy chcielibyście wspólnie zbudować drugie?”.

Rozdział 2

Definicja niewierności. Czy rozmowa na czacie to zdrada?

Nie miałem kontaktów seksualnych z tą kobietą.

Prezydent Bill Clinton

Wszyscy chcą wiedzieć, jaki odsetek ludzi zdradza. Ale to trudne pytanie, bo najpierw wypadałoby zdefiniować zdradę. Obecne rozumienie niewierności jest bardzo niekonkretne, w dodatku era cyfrowa oferuje coraz większe możliwości potencjalnie zakazanych kontaktów. Czy rozmowa na czacie jest zdradą? A wysyłanie esemesów z podtekstem seksualnym (tzw. seksting), oglądanie porno, fetyszyzm, potajemne korzystanie z aplikacji randkowych, płatny seks, taniec erotyczny, masaż ze „szczęśliwym zakończeniem”, przygodny seks, kontaktowanie się ze swoim eksem?

Jako że nie ma jednoznacznej zgody co do definicji niewierności, szacunki dotyczące rozpowszechnienia zjawiska wśród Amerykanów znacznie się różnią: od 26 do 70 procent w przypadku kobiet i od 33 do 75 procent w przypadku mężczyzn. Niezależnie od tego, jaka jest prawda, wszyscy widzą, że liczba ta rośnie. Wielu wskazuje na kobiety jako winne tego wzrostu, gdyż gwałtownie zasypują „przepaść” w niewierności (badania mówią nawet o czterdziestoprocentowym wzroście od 1990 roku, podczas gdy u mężczyzn liczba pozostaje stała). Właściwie, gdyby definicja niewierności obejmowała nie tylko „stosunek seksualny”, lecz także zaangażowanie romantyczne, pocałunki i kontakty seksualne innego rodzaju, okazałoby się, że studentki college’ów zdradzają znacząco częściej niż ich koledzy.

Zbieranie danych jest utrudnione przez jeden prosty fakt: gdy chodzi o seks, ludzie kłamią – szczególnie jeśli chodzi o seks, którego nie powinni uprawiać. Nawet pod osłoną anonimowości stereotypy dotyczące płci kulturowej nie znikają. Mężczyźni wychowywani są do przechwałek, przesady i wyolbrzymiania swoich podbojów seksualnych, a kobiety do umniejszania, zaprzeczania i lekceważenia swoich (co nie zaskakuje, biorąc pod uwagę, że w dziewięciu krajach na świecie kobiety nadal podlegają karze śmierci za cudzołóstwo). Uczciwość seksualna jest nierozerwalnie związana z polityką seksualną.

W dodatku jesteśmy chodzącymi sprzecznościami. Większość ludzi twierdzi, że bardzo niewłaściwym zachowaniem byłoby zatajenie zdrady przez ich partnerów, a jednocześnie deklarują, że właśnie tak by zrobili, gdyby sami mieli romans. A w odpowiedzi na złote pytanie: „Czy zdecydowałbyś się na romans, gdybyś wiedział, że nigdy się on nie wyda?”, statystyki wystrzeliwują w górę. Koniec końców nie ma takich wyliczeń, choćby najbardziej adekwatnych, które pozwalałyby dziś na prawdziwy wgląd w złożoną naturę niewierności. Dlatego właśnie skupiam się na opowieściach, nie liczbach. Bo to opowieści wprowadzają nas w głęboko ludzkie kwestie tęsknoty i rozczarowania, zobowiązania i swobody erotycznej. Motywem przewodnim jest poczucie bycia oszukanym, jakie jedna strona żywi wobec drugiej. Ale to cała reszta sprawia, że owe historie są tak fascynujące. Potrzebujemy nadać wszystkiemu etykietę, dlatego mamy tendencję do wciskania zdecydowanie zbyt wielu rzeczy do szufladki z napisem „niewierność”.

Gdyby tylko było to tak proste…

„Czy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy odbył pan stosunek seksualny z kimkolwiek poza pana małżonką?” Gdyby definiowanie niewierności było tak proste jak odpowiedź na to pytanie, moja praca byłaby o wiele łatwiejsza. Bolesne szczegóły, w jakie jestem wtajemniczana, każdego dnia przypominają mi, że choć niektóre formy przekraczania granic są rzeczywiście dość jednoznaczne, świat zdrad jest równie nieprzenikniony jak sama seksualność.

Elias zaproponował żonie Lindzie, żeby skonsultowali się z ekspertem. Panuje między nimi głęboka niezgoda co do interpretacji zdrady. On, jako stały bywalec klubów ze striptizem, mnoży argumenty: „Oglądam, rozmawiam, płacę, ale nie dotykam. Gdzie tu zdrada?”. We własnym przekonaniu jest całkowicie wierny. Linda uważa inaczej i każe mu sypiać na sofie.

Ashlee właśnie odkryła, że jej dziewczyna Lisa od czasu do czasu sypia ze swoim byłym chłopakiem Tomem. „Mówi, że to się nie liczy, bo on jest facetem! Jednak moim zdaniem to pogarsza sprawę. Nie tylko robi coś za moimi plecami, ale jeszcze szuka czegoś, czego ja nie mogę jej dać. Czy jestem tylko lesbijskim epizodem w jej życiu?”

Shannon czuje się zdradzona, gdy dowiaduje się, że jej chłopak Corbin właśnie kupił paczkę prezerwatyw, choć sami ich nie używają, bo starają się o dziecko. Corbin protestuje: „Niczego nie zrobiłem! To był zaledwie pomysł! Będziesz mi przeszukiwała myśli, tak jak przeszukujesz mój telefon?”. „Paczka gumek to dla mnie coś więcej niż pomysł” – odcina się Shannon. No tak, ale czy to już niewierność?

A co z pornografią? Większość zgodzi się, że stary numer „Playboya” pod łóżkiem niekoniecznie kwalifikuje się jako zdrada, ale granice znacząco się zacierają, gdy przejdziemy z druku na ekran. Wielu mężczyzn traktuje oglądanie pornografii jako coś z tej samej kategorii co masturbacja – niektórzy nawet z dumą twierdzą, że chroni ich to przed zdradzaniem. Kobiety rzadziej widzą to w ten sposób. Violet jednak zawsze uważała się za całkiem liberalną w tej kwestii. Gdy weszła pewnego razu do gabinetu Jareda i zastała go wpatrującego się w dyszącą na ekranie blondynkę, tylko wywróciła oczami i zażartowała, że trzeba mu nowego hobby. Lecz gdy ta kobieta powiedziała „Jak u ciebie, Jared? Dochodzisz?”, Violet zdała sobie sprawę, że to Skype. „Najgorsze jest to, że on mnie usiłuje przekonać, że to nie zdrada” – mówi. „Nazywa to »personalizowaną pornografią«”.

W erze internetu możliwości flirtowania są praktycznie nieskończone. Sześćdziesiąt osiem procent współczesnych Amerykanów ma smartfona, co oznacza, że – jak dowcipnie ujął to komik Aziz Ansari – nosimy w kieszeni całodobowy bar dla singli. Nie tylko dla singli. Osoby w związkach małżeńskich mają swoje własne serwisy, jak niesławny AshleyMadison.com. Internet jest bardzo demokratyczny, oferuje każdemu równy dostęp do zakazanych pragnień.

Nie trzeba już nawet wychodzić z domu, żeby zdradzić. Można mieć romans, leżąc w łóżku obok współmałżonka. Mój pacjent Joachim przytulał się na łyżeczkę ze swoim mężem Deanem, gdy zauważył, że ten pisze z innym mężczyzną na Manhuncie. Kit siedział tuż obok swojej dziewczyny Jodi na kanapie i oglądali telewizję, gdy rozpoznał znajomy gest przesuwania palcem na iPhonie. „Ona mówi, że była tylko ciekawa, że to tylko gra i nigdy nie posunęłaby się dalej” – wyjaśnia. „Ale uzgodniliśmy, że kasujemy Tindera!”

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.

Rozdział 3

Dostępne w wersji pełnej.

Część II

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 4

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 5

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 6

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 7

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 8

Dostępne w wersji pełnej.

Część III

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 9

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 10

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 11

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 12

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 13

Dostępne w wersji pełnej.

Część IV

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 14

Dostępne w wersji pełnej.

Rozdział 15

Dostępne w wersji pełnej.

O autorce

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

TYTUŁ ORYGINAŁU

The State of Affairs. Cheating in the Age of Transparency

Copyright © 2017 by Esther Perel

Copyright © for the translation by Magdalena Zielińska

PROJEKT OKŁADKI

Magda Kuc

FOTOGRAFIA NA OKŁADCE

Copyright © stockvisual/E+/Getty Images

OPIEKA REDAKCYJNA

Przemysław Pełka

Artur Wiśniewski

ISBN 978-83-240-4885-4

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek