Kobiety Holocaustu - Zoe Waxman - ebook + książka

Kobiety Holocaustu ebook

Zoe Waxman

3,9

Opis

Jesteś kobietą?
Jesteś rzeczą.
Jesteś martwa.


Kobiecość, która kulturowo postrzegana jest jako źródło życia, w rękach nazistów zmieniła się w źródło dehumanizacji totalnej.
Kobiety w ciąży, matki małych dzieci i opiekunki osób uznanych za niezdolne do ciężkiej pracy – wszystkie wysyłano bezpośrednio do komór gazowych… A nawet jeśli nie zostały wybrane na śmierć, ich szanse na przetrwanie w obozie były drastycznie niższe, niż mężczyzn.
Dzięki zeznaniom tych, które przeżyły nazistowskie ludobójstwo oraz historiom tych, po których zostało tylko wspomnienie, Zoë Waxman nie tylko rekonstruuje horror lat 40., ale też  pozwala nam na głębsze zrozumienie go i zmusza nas do ponownego przemyślenia roli płci w historii.

Zoë Waxman -  wykładowczyni w Instytucie Orientalistycznym Uniwersytetu w Oxfordzie, wybitna specjalistka zajmującą się tematyką  Holocaustu, feministycznej roli płci i sytuacji kobiet w czasach II wojny światowej, autorka wielu uznanych publikacji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 333

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (114 oceny)
44
29
30
9
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Leo6267

Nie oderwiesz się od lektury

Wstrząsająca. Czasami musiałam robić przerwy w lekturze, żeby ochłonąć. Polecam każdemu, komu temat losów cywilów podczas drugiej wojny światowej nie jest obojętny.
00

Popularność




WPROWADZENIE

Kilka lat temu, jako względnie młoda badaczka, wygłaszałam referat na konferencji na temat Zagłady. Dotyczył on gwałtu i wykorzystywania seksualnego. Byłam jedyną kobietą w moim panelu; byłam też jedną z nielicznych kobiet biorących udział w konferencji. Moje badania znajdowały się w początkowej fazie, dlatego niecierpliwie oczekiwałam informacji zwrotnej od moich starszych kolegów. Pierwsze pytanie zadane mi po tym, jak przywołałam świadectwa kobiet, które doświadczyły molestowania w getcie, obozach koncentracyjnych i podczas ukrywania się, brzmiało: „I co z tego? Czy naprawdę warto o tym pisać?”. Przez kolejne lata pytanie to prześladowało mnie, a także w coraz większym stopniu rozwścieczało.

Moje doświadczenie nie jest wyjątkowe. Mimo rozwoju studiów kobiecych w latach siedemdziesiątych i wzrostu świadomości znaczenia kobiet w dziejach badacze Zagłady byli do niedawna wrogo nastawieni do tej perspektywy. Kiedy feministyczna historyczka Joan Ringelheim, jedna z pierwszych osób, które zajmowały się doświadczaniem Zagłady przez kobiety, zaproponowała zorganizowanie konferencji na temat kobiet i Zagłady, otrzymała od Cynthii Ozick list zawierający poniższe słowa:

Myślę, że zadajesz złe pytanie. Nie tylko w tym sensie, że nie znalazłaś właściwego pytania, ale złe w sensie moralnym – pytanie, które zmierza ku wymazaniu Żydów z historii. Dołączasz – mam nadzieję, że nieświadomie – do rewizjonistów, którzy twierdzą, że jeśli coś przytrafiło się Żydom, tak naprawdę nigdy się nie wydarzyło. Uznajesz, że nie przydarzyło się to „po prostu Żydom”. Przydarzyło się to kobietom, a fakt, że były one Żydówkami, to tylko drobny szczegół. A to nie jest szczegół. To wszystko, to cała historia[1].

Ringelheim została oskarżona o zawłaszczanie Zagłady na rzecz feministycznego projektu, przekształcanie jej z tragedii Żydów w kolejny przykład ucisku kobiet w społeczeństwie patriarchalnym. Ozick podkreślała, że „Zagłada przytrafiła się ofiarom, których nie postrzegano jako mężczyzn, kobiet czy dzieci, ale jako Żydów”[2]. Pomimo tego przeciwstawienia – a może z jego powodu – Ringelheim nie wycofała się; pierwsza konferencja poświęcona kobietom i Zagładzie odbyła się w Stern College w Nowym Jorku w 1983 roku; wzięło w niej udział ponad czterystu/a ocalałych, badaczy/ek i dzieci ocalałych[3]. Była wśród nich Vera Laska, ocalała, którą już wcześniej, gdy została wyzwolona pod koniec wojny, niepokoiła możliwość zmarginalizowania wojennych doświadczeń kobiet[4]. Owocem konferencji był między innymi pionierski artykuł Ringelheim The Unethical and the Unspeakable: Women and the Holocaust, w którym stwierdziła ona, że kobiety są w dużej mierze nieobecne w historii Zagłady, i wzywała z pasją do rewizji „wszystkich uogólnień i pomijających płeć tez dotyczących przetrwania, oporu, podtrzymywania lub upadku wartości moralnych i dysfunkcyjności kultury w obozach i gettach”[5]. Innymi słowy, Ringelheim domagała się wypracowania w obrębie badań Zagłady podejścia skupionego na kobietach, akcentującego specyfikę kobiecych strategii przetrwania w skrajnych warunkach. Postawiła tezę, że kobiety mogły przetrwać w obozach koncentracyjnych dzięki tworzeniu opartych na wzajemnej trosce i wsparciu relacji z innymi więźniarkami, podczas gdy mężczyźni próbowali przetrwać samotnie: „Kobieca kultura (nie biologia) zapewnia kobietom swoiste, odmienne warunki, w których mogą one dokonywać wyborów etycznych i działać w znaczący sposób”[6].

Sybil Milton postawiła równie silną tezę, że kobiety były pod wieloma względami bardziej zdolne do przetrwania potworności Zagłady niż mężczyźni[7]. Publikacja w 1993 roku książki Different Voices: Women and the Holocaust, pierwszego anglojęzycznego zbioru artykułów skupiających się na doświadczaniu Zagłady przez kobiety, również wypływała z tego założenia[8]. We wstępie do niego Carol Rittner i John K. Roth pisali:

Należy uznać, że pamięć o Zagładzie, podobnie jak jej badania, zostały ukształtowane przez mężczyzn. Pamiętanie Zagłady będzie jednak niekompletne, jeśli ma oznaczać tylko uwzględnianie głosów i upamiętnianie milczenia mężczyzn […]. To, co pamiętają mężczyźni, i to, co pamiętają kobiety, nie jest identyczne…

Jak podkreślają, należy zwrócić uwagę na kobiece głosy nie dlatego, by były one z istoty bardziej wyraziste czy lepsze od męskich – choć w wielu poszczególnych przypadkach rzeczywiście tak jest – ale dlatego, że są to głosy kobiet oddające ich swoiste doświadczenie w sposób, w jaki nie może tego zrobić nikt inny. Nie chodzi jednak tylko o to, by kobiety mogły mówić same za siebie. Równie, lub nawet bardziej, ważne jest to, by głosy te zostały usłyszane[9].

Pod koniec lat osiemdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych pojawiały się teksty na temat kobiet w rolach „matek” i „opiekunek”; na przykład w zbiorze ustnych świadectw dwudziestu trzech Żydówek i dwóch nie-Żydówek, które przetrwały Zagładę, zatytułowanym Mothers, Sisters, Resisters, redaktorka, Brana Gurewitsch, stwierdza, że „wszystkie te kobiety zbuntowały się przeciwko swemu losowi. Wspierały się nawzajem jak siostry i opiekowały się sobą nawzajem jak matki”; na okładce książki znalazła się wykonana w 1945 roku fotografia przedstawiająca pięć kobiet trzymających na rękach niemowlęta[10]. PracaDouble Jeopardy: Gender and the Holocaust Judith Tydor Baumel, choć również ma na celu przedstawienie pozytywnego obrazu oporu kobiet wobec skrajnych warunków, oferuje bardziej zniuansowane ujęcie, uwzględniając wpływ czynników takich jak religia czy poglądy polityczne na doświadczanie Zagłady przez żydowskie kobiety[11]. Tydor Baumel podkreśla zarówno różnice, jak i podobieństwa między różnymi kobietami wywodzącymi się z odmiennych środowisk.

Z kolei wydana w 1998 roku antologia Women in the Holocaust pod redakcją Dalii Ofer i Lenore Weitzman, zawierająca artykuły badaczek takich jak Marion Kaplan, Myrna Goldenberg, Sarah Horowitz, Joan Ringelheim i Paula Hyman, a także ocalałych – Felicji Karay i Ruth Bondy, wyznaczyła przełom w rozwijającej się dziedzinie badań nad płcią i Zagładą, poruszając kwestię ważnych aspektów kobiecego doświadczenia, takich jak życie przed wojną w Europie Zachodniej i Wschodniej, w getcie, w partyzantce, po aryjskiej stronie i w obozach pracy przymusowej. Książka, będąca efektem konferencji zorganizowanej przez Ofer i Weitzman na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie w 1995 roku, oparta została na prostym założeniu, że „uwzględnienie kategorii płci może doprowadzić nas do pełniejszego, bardziej zniuansowanego zrozumienia Zagłady”[12]. Jak można się było spodziewać, publikacja zyskała wielki rozgłos i wywarła wpływ na całe pokolenie badaczek – w tym na mnie.

Ta niewielka liczba książek wystarczyła jednak, by spotkać się z reakcją – inni badacze, należący w większym stopniu do głównego nurtu, sprzeciwiali się uznawaniu płci czy, zwłaszcza, kobiecego doświadczenia za kategorie analizy. Badacze ci, a także wielu ocalałych z Zagłady, podkreślając jej wyjątkowość jako wydarzenia niemającego swoich odpowiedników w dziejach, nie chcieli w ogóle uwzględnić kategorii płci, tym bardziej zaś rozważać, w jakim stopniu doświadczenie kobiet może różnić się – i to znacząco – od doświadczenia mężczyzn. Lawrence Langer, badacz literatury, który opublikował wiele prac na temat świadectwa – między innymi w tomie pod redakcją Ofer i Weitzman – stwierdził, że skupianie się na kobiecym doświadczaniu Zagłady oznacza próbę tworzenia „mitologii względnej wytrzymałości” w „krajobrazie powszechnego zniszczenia”[13]. Jak pisał:

Sądzę, że nie ma nic okrutniejszego i zdradzającego większą niewrażliwość niż taka próba wydobycia z owego krajobrazu powszechnego zniszczenia mitologii względnej wytrzymałości, przyznającej jednej grupie wyższy status niż innej […]. Wszystkie próby ustanawiania hierarchii w tym mroku, czy to na podstawie płci, czy na podstawie woli, duchowości lub nadziei, odzwierciedlają tylko naszą potrzebę zasiania ziarna życia w jałowej glebie kryjącej w sobie prochy dwóch trzecich europejskich Żydów[14].

Jego teza została powtórzona – znów, w tej samej książce – przez wiele kobiet, które doświadczyły Zagłady i które były zszokowane próbami zajmowania się kwestią płci, a nie jedynie kwestią rasy. Ruth Bondy, ocalała z Theresienstadt i Auschwitz, wyraziła sprzeciw wobec stanowiska Ofer i Weitzman. Zgodziła się na zamieszczenie swojego tekstu w tomie tylko z powodów ściśle empirycznych, ponieważ czuła, że doświadczenia kobiet uwięzionych w Theresienstadt powinny zostać opisane. Badaczka Helen Fagin, również ocalała, zasugerowała, że perspektywa feministyczna trywializuje Zagładę[15]. Gabriel Schoenfeld, redaktor prawicowego pisma „Commentary”, także stwierdził coś podobnego, uznając, że skupienie się na płci nie wypływa z chęci lepszego zrozumienia wydarzeń Zagłady, ale z „ideologii”. Wyjaśniał:

Fakt, że feministyczne badania Zagłady mają na celu służenie rozbudzaniu świadomości – czyli propagandzie – to coś, do czego ich zwolenniczki z dumą się przyznają, podobnie jak z dumą wykorzystują Zagładę do nadawania prawomocności samej teorii feministycznej. Niestety, by zdać sobie sprawę z tych założeń, trzeba zagłębić się w ich prozę – której ogólna ohyda przewyższa znacznie to, do czego zdolni są ich koledzy płci męskiej, a przy tym charakteryzuje się szczególnymi tonami kłótliwości i pełnego przekonania o własnej ważności egotyzmu[16].

Tego rodzaju oskarżenia wypływają oczywiście raczej z ogólnej niechęci do badań feministycznych, a zatem i do badania Zagłady pod kątem płci, niż z potrzeby prowadzenia rzetelnego dialogu z wymienionymi wyżej pracami.

Co istotne, to sama Ringelheim, a nie jej dyskutanci, podjęła wyzwanie poważnej krytyki własnych badań. Nie zakwestionowała ona wagi płci ani nie zrezygnowała z feministycznej perspektywy, ale zrewidowała swój „kulturowy feminizm”, tendencję do ujednolicania doświadczeń kobiet podczas Zagłady: „owe aspekty codziennego życia kobiet – zagrożenie gwałtem, upokorzeniem, stręczycielstwem, nie mówiąc już o ciąży, aborcji i strachu o własne dzieci – nie poddają się ujednoliceniu jako cechy doświadczenia wszystkich ocalałych”[17]. Na tej podstawie Ringelheim mogła zakwestionować własne wcześniejsze wyidealizowane założenia głoszące, że kobiety zachowywały się w szczególnie moralny czy szlachetny sposób czy że dysponowały skuteczniejszymi strategiami przetrwania niż mężczyźni.

Wyzwanie Ringelheim – włączenia płci do badań Zagłady, ale w sposób unikający ujednolicania czy idealizowania doświadczeń kobiet – zostało podjęte przez kolejne pokolenie badaczek feministycznych. Z pewnością nadal, jak ponad dziesięć lat temu zauważyła Atina Grossmann, badaczki te „pozostają w defensywie”[18]. Główny nurt badań historycznych – co sugeruje również powyższy przykład – nie uwzględnił dokonań historii kobiet czy historii uwzględniającej kategorię płci, a tym bardziej nie włączył w swój obręb intuicji wypracowanych na gruncie historii feministycznej. Opublikowane niedawno ważne prace wciąż zawierają założenie, iż Zagłada była zjawiskiem neutralnym pod względem płci, albo, jeszcze gorzej, że doświadczenie kobiet to coś pobocznego, odwracającego naszą uwagę od głównych wydarzeń. Znamienne, że niedawna praca autorstwa mojego byłego, sławnego kolegi zawiera w indeksie osobne hasło „kobiety”, ale nie zawera hasła „mężczyźni”[19]. To założenie, że doświadczenia mężczyzn są wzorcem, a przeżycia kobiet dodatkiem do nich albo że nie rzucają one nowego światła na Zagładę, okazuje się niezwykle trwałe.

Pisząc tę książkę, miałam na celu zakwestionowanie owego status quo. Mam nadzieję wnieść wkład w głębsze zrozumienie doświadczenia kobiet zarówno podczas Zagłady, jak i po niej poprzez analizę wielu poziomów płci kulturowej; opieram się w tym celu na pracach nowego pokolenia badaczek, takich jak Atina Grossmann, Kirsty Chatwood, Monika Flaschka, Rochelle Saidel i Helene Sinnreich. Być może dlatego, że zbliżamy się obecnie do chwili, gdy nie będzie już żadnych żywych świadków Zagłady, badacze wkraczają na obszary, których wcześniej unikano. W 2010 roku Sonja Hedgepeth i Rochelle Saidel opublikowały interdyscyplinarny zbiór zawierający artykuły badaczy z wielu krajów, poświęcony zagadnieniom takim jak gwałt, zmuszanie do prostytucji i wymuszone sterylizacje oraz aborcje podczas Zagłady[20]. Moja książka, mająca na celu rozwinięcie niektórych spośród tych badań, zawdzięcza wiele tym złożonym – choć wciąż skąpym co do liczby – pracom na temat kobiecego doświadczenia Zagłady, które ją poprzedziły.

Poza dziedziną badań Zagłady gender studies są dziś polem badawczym o ustalonej pozycji i cieszącym się powszechnym uznaniem. Większość historyków akceptuje to, że uwzględnienie płci jest konieczne dla zrozumienia ludzkiego doświadczenia. Joan Wallach Scott w artykule, który pozwolił nakreślić granice samego pola, definiuje płeć jako „konstytutywny element relacji społecznych oparty na postrzeganych różnicach między obdarzonymi nią jednostkami” i podkreśla, że „płeć jest głównym mechanizmem oznaczania relacji władzy” i często działa w niewypowiedziany sposób[21]. Innymi słowy, różnice między mężczyznami i kobietami interpretuje się jako społeczne i kulturowe, nie zaś biologiczne[22]. By przywołać myśl Simone de Beauvoir: „Nie rodzimy się kobietami – stajemy się nimi”[23]. Następnie zaś nasza tożsamość płciowa przeradza się w podstawę, na której przeżywamy swoje życie[24]. To prawda, że pojęcie „kobiety” jako uniwersalnej kategorii analitycznej było krytykowane za swój etnocentryzm i determinizm biologiczny[25]. Choć zgadzam się z tym, że kategoria płci funkcjonuje i jest przez ludzi rozumiana odmiennie w różnych czasach i miejscach, to jednak za Scott i większością badaczek głównego nurtu uznaję, że jest ona kluczowa dla zrozumienia ludzkiego doświadczenia.

Niniejsza książka nie tylko opiera się jednak na założeniu, że płeć jest konstruowana i warunkowana kulturowo, ale stanowi również jawny przykład historii feministycznej. Innymi słowy, wychodzi z założenia, iż feministki mają rację, postrzegając płeć nie tylko jako zjawisko uniwersalne, lecz także jako system ucisku – system działający tak, by utrzymywać kobiety w pozycji podporządkowanej. Uznaję, za Naomi Seidman, że historyczny status kobiet – w tym przypadku kobiet żydowskich – zależny jest od patriarchalnej hierarchii i mizoginii[26].

Płeć, jak twierdzi Adam Jones, staje się szczególnie ważna podczas wojen i zawirowań społecznych[27]. Płeć w epoce nazistowskiej należy, zamiast relegować ją do dziedziny historii społecznej, uznać za „kluczową kategorię polityczną”[28]. Dla feministycznej historyczki doświadczanie Zagłady przez kobiety będzie zatem szczególnie ważne i odsłaniające to, co zwykle ukryte. Życie kobiet podczas Zagłady było inne – dlatego, że były one kobietami. Teza ta ma dwie konsekwencje. Przede wszystkim oznacza, że musimy na nowo określić, co rozumiemy przez „Zagładę”, uznać, że nie była ona pojedynczym zjawiskiem, ale raczej serią różnych – i różnie doświadczanych – wydarzeń. Po drugie zaś oznacza to, że powinnyśmy uznawać Zagładę za jeden z przykładów – wyjątkowy w swej potworności, niemniej zrozumiały – działania płciowych hierarchii. Historia feministyczna ukazuje Zagładę jako niezwykle wymowny przykład działania kategorii płci.

Niniejsza książka ma zrealizować trzy cele. Po pierwsze, oprzeć się na wcześniejszych pracach, które zwracają uwagę na różnice w doświadczeniach mężczyzn i kobiet. Po drugie, ma na celu zrekonstruowanie „kobiecego doświadczenia”, mającego stanowić antidotum na głównie męską narrację; podejście takie może rzucić światło na doświadczenia, które w przeciwnym wypadku zostałyby pominięte – molestowanie seksualne, ciążę, zanik miesiączki czy bezpłodność, a także poród. Choć mężczyźni również doświadczali przemocy seksualnej, to jednak większość nacechowanych seksualnie prześladowań obierała za cel kobiety z racji ich roli rodzicielek nowego pokolenia. Przede wszystkim zaś sądzę, że – po trzecie – napisanie feministycznej historii Zagłady oznacza wykorzystanie świadectw samych kobiet do nadania widoczności ich doświadczeniom i uciskowi przed Zagładą, podczas niej i po niej.

Nie sposób oczywiście zaprzeczyć, że dla nazistowskiej ideologii i polityki ważniejsza była rasa niż płeć. Nie znaczy to jednak, że płeć nie była istotna i że można ją pominąć. Przyglądanie się życiu kobiet podczas Zagłady z perspektywy feministycznej wiąże się z rozpatrzeniem na nowo zjawisk ciąży, aborcji, menstruacji, dobrowolnego i wymuszonego seksu, molestowania i relacji rodzinnych. Chcę wykazać, że naziści, sprowadzając kobiety do ich biologicznych funkcji – gwałtu, ciąży, rodzenia dzieci, macierzyństwa itd. – obierali za cel kobiety żydowskie jako odrębną biologicznie i rasowo grupę[29]. Narodowy socjalizm, choć wspierał się na nienawiści do Żydów w ogóle, postrzegał jednocześnie Żydówki jako grupę odrębną i prześladował je w osobny sposób. Raul Hilberg ujmuje to następująco: „Ostateczne Rozwiązanie miało, w zamiarze jego twórców, unicestwić wszystkich Żydów […], ale realizowano ten cel za pomocą działań, które skupiały się osobno na mężczyznach jako mężczyznach i kobietach jako kobietach”[30].

Zinstytucjonalizowany, ludobójczy patriarchat nazistów regulował życie zarówno niearyjskich, jak i niemieckich kobiet. Często powtarzane słowa „nazistowska rewolucja będzie czysto męskim wydarzeniem”[31] odnosiły się do dominacji mężczyzn rasy aryjskiej. Kobietom aryjskim oferowano rolę „matek Rasy”, dlatego zakazano aborcji, sterylizacji i stosowania środków antykoncepcyjnych[32]. Elizabeth Heineman wskazuje słusznie, że choć pojedyncze niemieckie kobiety o właściwych korzeniach rasowych i genetycznych mogły odgrywać ważniejsze role, o ile wnosiły wkład w Volksgemeinschaft, kobietom zamężnym mówiono, że mają ograniczyć się do Küche, Kinder und Kirche (kuchni, dzieci i kościoła)[33]. W 1933 roku profesor Georg August Wagner, dyrektor kliniki dla kobiet berlińskiego szpitala Charité, ogłosił, że jajniki są „zasobem narodowym i własnością państwa niemieckiego”, oraz wezwał do „obowiązkowej troski o te organy, ważne nie tylko dla jednostki, ale i dla zdrowia i przyszłości całego Volk”[34]. Wprowadzone w 1933 roku kredyty małżeńskie pozwalały nowożeńcom na wnioskowanie o nieoprocentowane pożyczki w wysokości do 1000 marek. 25% zobowiązań było anulowane po narodzinach każdego kolejnego dziecka. Para musiała nie tylko przejść badanie lekarskie, ale i dostarczyć szczegółowe dane na temat swoich rodzin, by wykluczyć ewentualność wad genetycznych i dowieść, że jej związek jest korzystny dla państwa. Rozwiązanie to dopełniały wyższe podatki płacone przez osoby samotne[35].

W 1935 roku ustawy norymberskie zakazały małżeństw między Aryjczykami i nie-Aryjczykami. Program Lebensborn (Źródło życia) wprowadzony przez Heinricha Himmlera 12 grudnia 1935 roku wdrażał reguły higieny rasowej, zachęcając do rozmnażania się ludzi uznanych za rasowo i genetycznie lepszych. Celem było stworzenie większej liczby wyższych rasowo jasnowłosych, niebieskookich dzieci. W 1939 roku program rozszerzono o zabieranie dzieci o odpowiednich cechach z terenów okupowanych przez Niemcy krajów europejskich i umieszczanie ich w niemieckich rodzinach. Niektóre z tych dzieci dosłownie porywano z podwórek i szkół, czasem zaś przekonywano ich rodziny, że dzieci są przenoszone na jakiś czas w bezpieczniejsze miejsce. Jednocześnie wprowadzone w lipcu 1933 roku Gesetz zur Verhütung erbkranken Nachwuchses (Prawo zapobiegające pojawianiu się potomstwa genetycznie upośledzonego) zakazywało obywatelom i obywatelkom Niemiec cierpiącym na choroby takie jak schizofrenia, depresja maniakalna, wrodzone upośledzenie umysłowe i alkoholizm zawarcie małżeństwa i nakazywało poddanie się przymusowej sterylizacji lub aborcjom. Niezamężne matki i robotnicy niewykwalifikowani również byli narażeni na poddanie tym regulacjom[36]. Kobiety, które uznawano za wykolejone pod względem seksualnym – na przykład prostytuujące się, zaangażowane w związki lesbijskie albo cierpiące na choroby przenoszone drogą płciową – uznawano za „upośledzone” i sterylizowano. Choć sterylizowano i kobiety, i mężczyzn – te pierwsze za pomocą promieni rentgenowskich i radu, tych drugich za pomocą wazektomii – w szczególnym niebezpieczeństwie były te kobiety, które już zaszły w ciążę. Ponadto zabiegi, którym je poddawano, były bardziej skomplikowane, a 90% wypadków śmiertelnych w wyniku powikłań po sterylizacjach dotyczyło kobiet[37]. Nieuniknione było również to, że gdy Niemcy zaczęły prowadzić wojnę totalną, mężczyznom i kobietom uznanym za nie-Aryjczyków, za jednostki genetycznie gorsze czy aspołeczne, w większym stopniu groziło uwięzienie, a nawet śmierć[38]. Wielu Niemców niebędących Żydami, uwięzionych w domach pracy i szpitalach psychiatrycznych, zostało później wywiezionych do obozów koncentracyjnych. Około dwóch trzecich spośród 130 tysięcy Niemców niebędących pochodzenia żydowskiego wysłanych do 1943 roku do obozów koncentracyjnych zostało określonych mianem „aspołecznych”[39].

Dwie z najwcześniejszych prac poświęconych doświadczeniu kobiet żyjących w reżimie nazistowskim skupiały się na konflikcie nowoczesności i tradycji, którym naznaczona była nazistowska polityka dotycząca kobiet[40]. Totalitaryzm i agresywna mizoginia narodowego socjalizmu oznaczały, zarówno dla aryjskich, jak i niearyjskich kobiet, że państwo miało całkowitą kontrolę nad ich prawami reprodukcyjnymi. Kobiety nie miały prawa do własnych ciał. Podczas gdy Aryjki zachęcano do rodzenia tylu dzieci, ile tylko mogły, kobietom „gorszym rasowo” – gemeinschaftsfremd (obcym ciału narodu) – takim jak Roma czy Sinti, kobietom z Europy Wschodniej pracującym przymusowo w Niemczech, świadkiniom Jehowy i Żydówkom, zabraniano posiadania dzieci. Ich potencjalne potomstwo uznawano za niebezpieczne i nieczyste, a same kobiety poddawano przymusowym aborcjom – które, ponieważ były przeprowadzane w złych warunkach, często prowadziły do infekcji i trwałego kalectwa – oraz sterylizacjom.

Szczególnie zagrożone były Żydówki. Wydaje się, że Niemki rozumiały to od samego początku i usiłowały się od nich odciąć. Badanie Alison Owings przeprowadzone wśród dwudziestu dziewięciu niemieckich kobiet, które przeżyły czasy nazizmu, ukazuje, że Niemki często przerażała możliwość, iż zostaną uznane za pozostające w zbyt bliskich relacjach z Żydami. Rozmawiała ona między innymi z kobietą nazwiskiem Liselotte Otting, która nie pozwalała Żydówce nawet podlewać swoich kwiatów, kiedy sama wyjeżdżała do uzdrowiska, nie chcąc, by uznano, że brata się z wrogiem[41]. Książka Claudii Koontz Mothers in the Fatherland: Women, the Family and the Nazi Politics skupia się bardziej szczegółowo na kwestii wspólnej winy niemieckich kobiet, pokazując, że postawa, o której mówi Frau Otting, była czymś niemal powszechnym[42].

Bez wątpienia Żydówki były wykluczone ze społeczeństwa obywatelskiego. Sytuacja ta była szczególnie niebezpieczna dla kobiet w wieku rozrodczym. Żydowskie dzieci uznawano za wrogów Rzeszy, co oznaczało, że zajście w ciążę było przestępstwem. Stanie się matką oznaczało dla Żydówki łamanie niemieckiego prawa. Dlatego wiele zdesperowanych żydowskich kobiet decydowało się na nielegalne aborcje – do 1938 roku, kiedy zalegalizowano aborcję w ich przypadku[43]. Odtąd nie miały się rodzić żadne nowe żydowskie dzieci; niedługo potem zaczęto mordować te już żyjące. Podczas Zagłady straciło życie od miliona do półtora miliona żydowskich dzieci młodszych niż szesnaście lat[44].

Naziści identyfikowali Żydów i Żydówki, zmieniając im imiona na Izrael i Sara. Traktowali też mężczyzn i kobiety odmiennie na każdym etapie prześladowań, co owocowało różnymi doświadczeniami obu płci. Należy jednak podkreślić, że to nie naziści wynaleźli te mechanizmy podziału ze względu na płeć. Płeć odgrywała również ważną rolę w przedwojennym życiu rodzinnym Żydów. Badaczki takie jak Paula Hyman wniosły ogromny wkład w poznanie życia żydowskich kobiet pod koniec XIX i na początku XX wieku. Zarówno w Europie Zachodniej, jak Wschodniej życie to, przed wybuchem drugiej wojny światowej, było zorganizowane przez ściśle określone role płciowe. Choć najważniejsze zmiany społeczne XIX wieku – emancypacja, uprzemysłowienie, masowe migracje, urbanizacja i asymilacja – z pewnością przekształciły tradycyjny sposób życia, przeznaczona kobietom rola strażniczek życia rodzinnego pozostała w dużej mierze niezmieniona[45]. Jak dowodzą badaczki feministyczne, tradycyjne role płciowe nie mogą ulec zmianie, dopóki nie zmieni się znacząco model małżeństwa i rodziny. Do XX wieku żydowskie kobiety były wykluczone z aktywnego udziału w obywatelskich i religijnych sferach życia społecznego. Ich działalność miała ograniczać się do sfery domowej, edukacji i dobroczynności, praktykowanej za pośrednictwem żydowskich organizacji kobiecych, opiekujących się chorymi i biednymi członkami społeczności.

Raptowny wzrost mobilności społecznej pod koniec XIX i na początku XX wieku przekształcił również życie europejskich Żydów, nie zmieniając jednak przy tym tradycyjnych ról i norm płciowych. Wiele żydowskich kobiet nie musiało już odpowiadać za utrzymanie rodziny, mimo to jednak w większości nadal skupiały się one na sferze domowej, w szczególności zaś na wychowaniu dzieci. Co prawda wiele żydowskich rodzin z klasy średniej zatrudniało kucharkę, pokojówkę i nianię, ale wówczas panie domu zajmowały się zarządzaniem tym personelem. Pozwalało to mężczyznom poświęcić się działaniom gospodarczym czy karierze zawodowej[46]. Nie dotyczyło to jednak mniej zamożnej Europy Wschodniej, krajów takich jak Polska, Rosja, Ukraina, Białoruś, Litwa i Łotwa, gdzie Żydówki znacznie częściej musiały pracować poza domem, by utrzymać rodzinę. Kobiety zajmowały się tam drobnym handlem – tradycyjnie żydowską profesją. Również w pobożnych rodzinach brały na siebie ciężar ich utrzymania, by umożliwić mężczyznom studiowanie Tory i działanie na rzecz społeczności[47]. Nadawało to kobietom pewną władzę – nawet jeśli nie miały szans na to, by zostać uczonymi (co stanowiło znacznie ważniejszą rolę), były odpowiedzialne za dobrobyt swoich rodzin. Dawało im to również lepszą znajomość świata pozarodzinnego. Co więcej, podczas gdy ich synowie wysyłani byli do tradycyjnych szkół żydowskich, córki często posyłano do świeckich szkół publicznych. Miało to nabrać ogromnego znaczenia podczas niemieckiej okupacji.

Niemniej tym, co jednoczyło żydowskie życie rodzinne, czy to w klasie średniej, czy klasie robotniczej, w mieście czy w sztetl, w rodzinie świeckiej czy religijnej, był fakt postrzegania kobiet głównie przez pryzmat roli małżeńskiej i macierzyńskiej[48]. Kobiety, które zyskiwały wyższy status dzięki pracy poza domem, opłacały go za pomocą tej właśnie pracy[49]. Co więcej, to właśnie kobiety odpowiedzialne były za przekazywanie wartości i tradycji kulturowych, społecznych i religijnych za pomocą edukacji, obrzędów i świąt – dlatego obwiniano je też za wszelkie związane z tym niedociągnięcia. Dodatkowo w czasach dramatycznych zawirowań społecznych, gospodarczych i politycznych to kobiety obarczone były zadaniem podtrzymywania i ochrony podstawowych związków łączących rodziców i dzieci lub męża i żonę. Kiedy trudności gospodarcze i nasilający się antysemityzm zaczęły zagrażać przyszłości europejskich Żydów, poświęcenie kobiet na rzecz ich rodzin i społeczności okazało się kluczowe. Jednak mimo tego, że powszechnie doceniano odpowiedzialność kobiet za funkcjonowanie sfery domowej, ich status był niższy niż status mężczyzn.

Życie w społeczności żydowskiej określone było właśnie przez tę stabilną strukturę znaczeń, ról i doświadczeń. Miała ona również położyć podstawy pod różnice w doświadczaniu Zagłady[50]. Aby zrozumieć, jak Żydzi reagowali na przemoc, której doznawali, i zdać sobie sprawę z różnorodności ofiar Zagłady, musimy uświadomić sobie, jakie czynniki miały wpływ na tę reakcję. Nie ogranicza się to oczywiście tylko do płci. Różnice społeczne, kulturowe, ekonomiczne i polityczne również oddziaływały na doświadczenia Żydów podczas Zagłady, podobnie jak wiek i powiązania rodzinne. Nie sposób traktować ofiar jako jednolitej grupy. Były wśród nich osoby pobożne i świeckie, syjoniści, komuniści i ludzie niezainteresowani polityką. Choć niektórzy Żydzi byli biedni i mieszkali w małych wioskach, inni byli zamożniejsi i żyli w dużych miastach. Jak jednak zobaczymy, płeć, towarzysząca pozostałym cechom i je umacniająca, była czynnikiem, od którego nie dało się uciec – i który stawał się coraz ważniejszy w miarę narastania katastrofy.

Wszyscy Żydzi, niezależnie od tego, kim byli, zostali skazani na śmierć. Jak postaram się pokazać w kolejnych rozdziałach, zarówno mężczyźni, jak kobiety musieli przeżywać skrajne ubóstwo i degradację życia w gettach, niepewność i zagrożenie towarzyszące ukrywaniu się i przerażającym cierpieniom obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Nie mogli również zapobiec cierpieniom swoich najbliższych – dzieci, mężów, żon, rodziców – w końcu zaś musieli zaakceptować swoją nieuniknioną śmierć – czy to w pełnym chorób getcie w Europie Wschodniej, na polach śmierci na Białorusi, Ukrainie, Litwie, w Łotwie, Estonii i Jugosławii, czy w komorach gazowych Auschwitz-Birkenau, Chełmna, Bełżca, Sobiboru, Treblinki i Majdanka. Około sześciu milionów osób – dwie trzecie europejskich Żydów i jedna trzecia Żydów na świecie – zostało zamordowanych[51].

W Niemczech pierwsze masowe aresztowania Żydów po „nocy kryształowej” (9–10 listopada 1938) dotyczyły tylko mężczyzn. Uważano ich za większe zagrożenie, dlatego z początku byli bardziej narażeni na uwięzienie. Żydowscy mężczyźni, zwłaszcza charedi (Żydzi ultraortodoksyjni), ze swoimi brodami, pejsami i tradycyjnymi strojami, byli też łatwiejsi do zidentyfikowania. Około 30 tysięcy Żydów aresztowano na terenie całych Niemiec i przewieziono do obozów koncentracyjnych w Dachau, Sachsenhausen i Buchenwaldzie, pozostawiając kobiety i dzieci, by samotnie mierzyły się z coraz gorszą sytuacją w kraju[52]. W gettach Europy Wschodniej również rozróżniano ściśle między kobietami i mężczyznami. Mężczyźni charedi ucierpieli najbardziej podczas wczesnych prób publicznego upokarzania Żydów, tak zwanych akcji przeciwko brodom, kiedy to publicznie (i boleśnie) golono im brody. Potem mordowano ich w ramach systematycznego eliminowania przywódców społeczności. Raul Hilberg wykorzystuje statystyki gett i Einsatzgruppen (szwadronów śmierci SS), by wykazać, że w pierwszych latach wojny zabijano więcej mężczyzn niż kobiet. Na przykład w łódzkim getcie wszyscy członkowie pierwszego Judenratu (z wyjątkiem Chaima Rumkowskiego[53]) zostali zabici. Doprowadziło to do powstania czegoś, co Hilberg nazwał „społecznością świeżo odizolowaną”, złożoną z „mężczyzn bez władzy i kobiet bez wsparcia”[54]. Po ataku na Związek Radziecki w 1941 roku Niemcy zaczęli mordować nie tylko mężczyzn, ale także kobiety i dzieci.

Pierwszy rozdział niniejszej książki, dotyczący życia kobiet w getcie, ukazuje, jak relacje między płciami, dynamika relacji rodzinnych i religijności zostały podważone przez Zagładę. Rodziny zostały gwałtownie zniszczone. Kobietom nie pozwalano na przykład rodzić dzieci ani wychowywać już urodzonych. Pozostawało to w jednoznacznej sprzeczności z żydowskim prawem, zezwalającym na aborcję tylko w przypadku, gdy donoszenie ciąży lub poród oznaczały bezpośrednie zagrożenie dla życia kobiety. Mężczyźni nie mogli ochronić swoich żon i dzieci. Pomimo to – albo może właśnie dlatego – kobiety i mężczyźni usiłowali podtrzymywać przedwojenne role i zwyczaje. Nie tylko starali się nadal odgrywać role płciowe – kobiety próbowały za wszelką cenę zapewnić swoim rodzinom żywność, której było coraz mniej; także pamiętniki uwięzionych w gettach dowodzą, że płeć nadal miała duży wpływ na ocenę tego, co im się przydarzało, niezależnie od tego, czy chodziło o kobiety, czy mężczyzn. Zachowanie kobiet, na przykład, podlegało ściślejszemu nadzorowi i surowszej ocenie, co sprawiało, że ich położenie było trudniejsze niż położenie mężczyzn. Strach i bieda panujące w gettach prowadziły do rozpadu małżeństw, wzrostu liczby narodzin nieślubnych dzieci, częstości seksu przedmałżeńskiego, a nawet przypadków dzieciobójstwa. Obwiniano za to na ogół kobiety. Jednocześnie często przejmowały one zadania takie jak stanie w kolejkach po żywność albo negocjowanie z władzami getta, ponieważ zakładano, że tylko mężczyznom grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Kobietom nieustannie przypominano, że istniejąca sytuacja jest tymczasowa i wyjątkowa[55]. Po wojnie, założywszy, że udałoby im się ją przeżyć, tradycyjne role płciowe miały powrócić. Co więcej, owo przekształcenie władzy domowej i patriarchalnej nie mogło oczywiście być wyzwalające, ponieważ kobiety pozostawały jednocześnie odpowiedzialne za sferę domową. To i fakt, że nie były one wcale bardziej niż mężczyźni zdolne do chronienia własnych dzieci, rodziców – i mężów – w żaden znaczący sposób, sprawiało, że za rządów nazistów cierpiały one i były narażone na niebezpieczeństwo jeszcze bardziej.

Rozdział drugi dotyczy kobiet, którym udało się przetrwać nazistowskie ludobójstwo dzięki ukrywaniu się na wsi, w mniejszych i większych miastach w krajach okupowanych przez Niemców, takich jak Polska, Litwa, Łotwa i Ukraina. Rodziny, zmuszone do opuszczenia domów, musiały zadecydować, czy będą próbowały pozostać razem, czy będą się ukrywać osobno i mieć na przekór wszystkiemu nadzieję, że odnajdą się po wojnie. Badania nad doświadczeniami ukrywających się kobiet wciąż pozostają w fazie początkowej. Istniejące studia dotyczą na ogół grup partyzanckich, które ukrywały się w lasach, nie zaś doświadczeń jednostek. To, co Gunnar S. Paulsson nazywa „unikaniem” jako strategią przetrwania, jest w dużej mierze pomijane. Paulsson sugeruje, że lekceważenie to wypływa po części z „piętna, którym obarczona jest ucieczka”, a także z „ poczucia winy ocalałych” z powodu porzucenia rodziny[56]. Jak wykazała Lenore Weitzman – której badania wydobyły z mroku ten ważny temat – ta zaniedbana dziedzina badań Zagłady jest szczególnie istotna dla kobiet, zwłaszcza w Polsce, gdzie większość osób, którym udało się przeżyć dzięki ukrywaniu się „po aryjskiej stronie”, była kobietami. Ukrywając się, kobiety te często cierpiały z powodu oddzielenia od swoich dzieci. W rozdziale tym przyjrzę się kwestii rozstania z dziećmi i jego wpływu zarówno na rodziców, jak i na dzieci. Omówię również inne niebezpieczeństwa, na jakie narażone były ukrywające się kobiety, takie jak gwałt i wykorzystywanie seksualne. W ciągu kilku ostatnich lat przeprowadzono ważne badania nad przemocą seksualną, jakiej dopuszczali się żołnierze Wehrmachtu na Wschodzie, ale istnieje znacznie mniej prac poświęconych wykorzystywaniu kobiet przez poszczególnych „wybawców”[57].

Rekonstruowanie historii ludzi zesłanych do obozów, a tym bardziej określenie, jak płeć wpływała na ich życie (i śmierć), jest trudne z racji braku danych. Świadectwa dotyczące życia w obozach takich jak Treblinka, Chełmno, Bełżec i Sobibór są niezwykle rzadkie, ponieważ niewielu więźniom udało się przetrwać, a większość dokumentacji została przez nazistów zniszczona. Określenie, co się działo, nie jest jednak niemożliwe. Staranne przesianie danych i świadectw dotyczących innych obozów – przede wszystkim ogromnego kompleksu Auschwitz-Birkenau, będącego jednocześnie obozem koncentracyjnym i obozem śmierci – pozwala dostrzec, że nawet w ramach procesu eksterminacji płeć pozostawała czynnikiem istotnym, określającym los mężczyzn, kobiet i dzieci.

Rozdział trzeci omawia odrębność doświadczenia kobiet w obozach koncentracyjnych. Nie tylko oddzielano w nich mężczyzn od kobiet, ale też posyłano kobiety z dziećmi poniżej czternastego roku życia prosto na śmierć[58]. Bycie w widocznej ciąży również oznaczało natychmiastowy wyrok śmierci[59]. Obozowe doświadczenie kobiet – ich traktowanie przez strażników, relacje z innymi więźniami i więźniarkami, a nawet szanse na przetrwanie – było inne niż doświadczenie mężczyzn. Przed wojną mężczyźni traktowani byli w obozach znacznie gorzej niż kobiety. Doświadczali oni zarówno większej przemocy, jak i byli skazani na wykonywanie wyczerpującej pracy fizycznej, od bezsensownego „kopania, żeby kopać” do pracy na rzecz niemieckiego wysiłku wojennego. Jednak już na początku 1939 roku istniał jeden obóz przeznaczony wyłącznie dla kobiet, Ravensbrück, a wiosną 1942 roku otworzono lagier dla kobiet w Auschwitz, by zmniejszyć przepełnienie istniejącego. Żydowskie kobiety zmuszano tam do wykonywania pracy równie ciężkiej jak ta, którą wykonywali mężczyźni, stosowano też wobec nich taką samą przemoc. Ciekawe, że świadectwa kobiet ukazują, jak wiele z nich za wszelką cenę usiłowało zachować coś ze swojego poprzedniego życia. Dla niektórych oznaczało to wchodzenie w pełne miłości i troski relacje, dla innych praktykowanie własnej religii. Choć część kobiet przeszła dramatyczną przemianę, wydaje się, że przedwojenne wzorce ról i zachowań płciowych wciąż zachowywały dla nich znaczenie.

Ostatni rozdział opisuje życie w obozach dla osób przemieszczonych. Dopiero niedawno badacze zaczęli uznawać doświadczenia tych ludzi za część Zagłady, nie zaś jej następstwo. Rozdział korzysta z pionierskich prac badaczek takich jak Atina Grossmann i Judith Taylor Baumel, by ukazać reakcje kobiet na wyzwolenie i to, co po nim nastąpiło. Zwłaszcza prace Grossmann okazały się kluczowe dla projektu ukazania doświadczeń żydowskich ocalonych z naciskiem na kwestie seksualności i reprodukcji. Wyjaśnia ona, że „doświadczenie wyzwolenia (i perspektywa nawiązywania w przyszłości relacji heteroseksualnych) mogło być bardzo odmienne dla kobiet i mężczyzn, ponieważ tak wiele kobiet obawiało się napaści albo jej doznało, tym razem ze strony tych, których witały jako wyzwolicieli”[60]. Choć Niemcy zaangażowali wszystkie siły w przedsięwzięcie zabicia każdego żydowskiego mężczyzny, kobiety i dziecka, nie udało im się to. W latach 1945–1948 dziesiątki tysięcy Żydów opuściło obozy koncentracyjne i kryjówki. Wielu chciało za wszelką cenę wrócić do domu, jednak znaczną ich część zmuszono do przebywania w obozach dla osób przemieszczonych w Austrii, Niemczech i Włoszech, gdzie czekali, aż ich życie znowu się zacznie. Dla wielu kobiet był to szczególnie niebezpieczny czas, dlatego często szukały ochrony u żydowskich mężczyzn.

Mężczyźni i kobiety potrzebowali zresztą siebie nawzajem. Po tak długim okresie wymuszonej bierności i cierpienia ocaleni chcieli jak najszybciej odbudować swoje zniszczone życie. Zarazem jednak skrajność i skala Zagłady sprawiały, że nie było to łatwe. Oni sami przetrwali, ale miliony innych, w tym ich rodziny, nie. Przetrwanie nie było więc powodem do radości. Mimo to wielu ocalałych, zawieszonych w połowicznym, prymitywnym i często brutalnym świecie obozów dla przemieszczonych, pragnęło od razu założyć rodzinę. Zaświadcza o tym wysoka liczba zawieranych w tych obozach ślubów i nagły wzrost liczby urodzeń. Wielu ocalałych chciało mieć tyle dzieci, ile tylko się dało, tak szybko, jak się dało. Oznaczało to nie tylko odbudowę społeczności żydowskiej, którą chcieli wyeliminować naziści, ale i powrót do życia, które mieli nadzieję prowadzić przed wojną, zanim tak okrutnie im je odebrano. Dla wielu osób wiązało się to z ponownym podjęciem ról domowych i prokreacyjnych. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni postrzegali macierzyństwo i ojcostwo jako określenia pozwalające im na nowo zadomowić się w świecie. Mężczyźni byli skłonni znowu stać się żywicielami rodzin i obrońcami swoich żon i dzieci; kobiety były skłonne znowu dawać miłość i opiekę. Naziści chcieli zniszczyć europejskich Żydów i ich dziedzictwo, jednak ocalali nadal podtrzymywali wartości i role płciowe, które tamci chcieli unicestwić. Płeć miała znaczenie nie tylko przed wojną, ale i podczas niej; organizowała także życie tych, którzy ją przetrwali, i ich potomków.

Rozdział 1

KOBIETY W GETCIE

Przyszły historyk będzie musiał poświęcić odpowiednią kartę żydowskiej kobiecie podczas wojny. […] Dzięki jej dzielności i wytrzymałości tysiące rodzin mogło przetrwać te okropne czasy.

EMANUEL RINGELBLUM, Kronika getta warszawskiego[61]

W okupowanej przez Niemców Europie Wschodniej powstały setki gett, począwszy od getta w Radomsku, założonego w grudniu 1939 roku, skończywszy zaś na getcie łódzkim zlikwidowanym w 1944 roku. Niektóre z nich – jak w Łodzi – były zupełnie odcięte od świata zewnętrznego, inne, jak te w Radomiu, Kielcach i Warszawie, częściowo otwarte. Niektóre istniały tylko kilka dni, inne znacznie dłużej. W szczytowym momencie jego istnienia w warszawskim getcie uwięzionych było ponad 400 tysięcy osób, zaś w niektórych z mniejszych przetrzymywano zaledwie kilka tysięcy Żydów. Nie znajdowały się one także tylko w Polsce. Po ataku Hitlera na Związek Radziecki w czerwcu 1941 roku w kraju tym oraz państwach nadbałtyckich wprowadzono politykę gettoizacji[62]. Każde getto było też inne, nie tylko pod względem geografii i postaci, ale i pod względem stosowanej wobec niego polityki i sposobu wewnętrznego zarządzania. Tym, co je łączyło, była jednak wymuszona segregacja od reszty populacji i podporządkowanie władzom niemieckim. Getta od dawna uważano za przystanek na drodze do obozów śmierci; stanowią one jednak istotny rozdział historii Żydów. Ponieważ nie znali swojego dalszego losu, wielu z nich – zwłaszcza ortodoksyjnych czy charedi – sądziło, że getta mogą być ich przyszłością; zapewniały one, w pewnym stopniu, swoim mieszkańcom samorząd i ochronę[63].

Zrekonstruowanie ich historii jest trudne. Po wielu gettach nie zostało niemal nic. Niełatwo prześledzić, jak wyglądało codzienne życie nawet w największym i najdłużej istniejącym z nich. Jednak mimo chaosu, lęku i braku dokładnych informacji setki uwięzionych w gettach mężczyzn, kobiet i dzieci spisywało pamiętniki. W wielu prowadzono tajne projekty dokumentacyjne, mające gromadzić dane na temat cierpienia Żydów[64]. W Łodzi – drugim co do wielkości, ale najbardziej odciętym od świata getcie – Wydział Statystyki Judenratu tworzył Kronikę getta łódzkiego, dokumentującą życie łódzkich Żydów między styczniem 1941 a styczniem 1944 roku[65]. Archiwa stworzono też w Białymstoku w północno-wschodniej części Polski, stolicy Litwy Wilnie[66], Krakowie na południu Polski, Lwowie we wschodniej Galicji[67], Kownie w środkowej Litwie[68] i Terezinie/Theresienstadt w północno-zachodniej części Czech.

Jedno z najpełniejszych źródeł powstało w warszawskim getcie, gdzie lewicowy, świecki historyk i pedagog Emanuel Ringelblum zainicjował powstanie archiwów Oneg Szabat („radość szabatu” – kryptonim podziemnych zgromadzeń szabasowych) w miesiąc po niemieckiej inwazji na Polskę we wrześniu 1939 roku[69]. W warszawskim getcie panowały najgorsze warunki – było ono też największe. Sama liczba ludzi, w dużej mierze uchodźców, tam stłoczonych skazywała ich na głód i choroby. Zarazem jednak przebywający tam Żydzi posiadali, w porównaniu z innymi gettami, większy zakres autonomii. Warszawski Judenrat nie naciskał na kontrolowanie działań humanitarnych i w dużej mierze nie próbował ograniczać aktywności kulturalnej.

Choć oznacza to, że historycy badający getto warszawskie dysponują wieloma różnorodnymi źródłami, stwarza też problem dla historyczek feministycznych. W projekt archiwizacyjny zaangażowani byli głównie mężczyźni, nie dziwi zatem, że dokumentacja zdradza tendencję do bezkrytycznego przedstawiania kobiet zgodnie z tradycyjnymi wymogami dotyczącymi płci kulturowej[70], a zwłaszcza do podkreślania ról macierzyńskich i opiekuńczych, wykonywanych nawet w tak skrajnych warunkach. Ta koncentracja na domu i rodzinie może odzwierciedlać rzeczywistość wielu kobiet, nie jest jednak reprezentatywna dla życia ich wszystkich. Przed wybuchem wojny kobiety zaczęły zajmować coraz ważniejsze miejsce w żydowskich organizacjach i ruchach społecznych i spodziewano się, że pomimo wojny będzie tak nadal. I rzeczywiście było: kobiety nadzorowały ewakuację do schronów podczas nalotów, zajmowały się gaszeniem pożarów, a także organizacją działań humanitarnych.

Ważną częścią tej pracy było prowadzenie kuchni ludowych w getcie; dzięki temu zyskujemy dostęp do szczególnie ważnego dokumentu autorstwa kobiety. Ringelblum poprosił Rachelę Auerbach (w jidysz Rochl Ojrbach), pisarkę i redaktorkę kilku magazynów literackich, o poprowadzenie kuchni na ulicy Leszno pod numerem 40, co robiła do 1942 roku, mimo że jej rodzina nalegała, by dołączyła do niej w okupowanym przez Niemców Lwowie[71]. Kuchnie ludowe stanowiły istotny aspekt reakcji Żydów na trwającą katastrofę. Oprócz dostarczania jedzenia były również miejscami, w których odbywały się zajęcia podziemnych szkół i spotkania różnych grup młodzieżowych działających w getcie. Prowadzącym je kobietom zazdroszczono, ale także je oczerniano. Zwłaszcza te, które wydawały posiłki, oskarżano o faworyzowanie rodziny i przyjaciół. Nie było to do końca niesłuszne. Ringelblum, na przykład, wysyłał kolegów i ludzi, którym chciał pomóc, do kuchni ludowej, którą prowadziła Auerbach; na ustalone hasło miała ona dać im zupę bez konieczności przedstawiania bonu[72]. Praca ta umożliwiała jednak Auerbach spotkania z wieloma różnymi ludźmi, w tym najbiedniejszymi mieszkańcami getta; dokumentowała ona swoje spostrzeżenia w archiwach Oneg Szabat[73]. Podobnie jak Ringelblum, była zaangażowana w projekt dokumentowania żydowskiej historii i robiła wszystko, by jej pracownicy i stołownicy zostali zapamiętani przez przyszłe pokolenia.

Przynajmniej na początku niemieckiej okupacji Ringelblum i Auerbach mieli ze sobą więcej wspólnego niż tylko pracę nad archiwum. Chcieli nie tylko stawiać opór niemieckim okupantom, ale też, jako radykałowie, kształtować przyszłość Żydów. Nacisk na rolę historii społecznej – tworzonej przez jak największą liczbę osób – wiązał się dla nich z możliwością wyłonienia się społeczności bardziej zjednoczonej i budującej lepszą przyszłość. Dokumentując działania zwykłych Żydów, chcieli podważyć pozycję żydowskich elit i rozpowszechnić wpływy postaw świeckich. Z czasem jednak, gdy Ringelblum i jego współpracownicy zaczęli zdawać sobie sprawę z beznadziejności swojego położenia, jeszcze energiczniej oddali się dokumentowaniu egzystencji Żydów i jej zniszczenia. Przez całe swoje życie Ringelblum pozostawał wierny przekonaniu, że historia powinna stanowić klucz do lepszego świata. Podkreślając, jak ważna jest dokumentacja życia kobiet w warszawskim getcie, pisał: „Kobieta żydowska zapisała piękną kartę w dziejach Żydów podczas obecnej wojny światowej” (maj 1942 roku)[74]. Choć wypowiedź ta dotyczy odważnych kobiet będących łączniczkami ruchu oporu i szpiegami działającymi na całym terenie okupowanej Polski, ukazuje ona również skłonność Ringelbluma do przedstawiania kobiet w niemal heroicznym świetle.

Wyznawana przez Ringelbluma romantyczna wizja żydowskich kobiet w getcie nie była jednak podzielana przez wszystkich. Na drugim końcu spektrum znajdziemy teksty rabbiego Szymona Huberbanda, który – inaczej niż Ringelblum wysławiający ofiarność i bohaterstwo kobiet – poświęca wiele miejsca wyrażaniu swojego rozczarowania zachowaniem żydowskich kobiet, które nie spełniają stawianych im przez niego wysokich wymagań moralnych. Zamiast działać zgodnie z, jak uważał, wrodzonymi im miłosierdziem i współczuciem, zachowywały się w samolubny sposób, wykorzystując rozpad społeczny do realizacji swoich kobiecych, ale nie macierzyńskich, interesów. Nie był wyjątkiem. Co uderzające, nawet podczas tak przerażających wydarzeń niektórzy członkowie Oneg Szabat wyrażali potępienie dla kobiet ubierających się „nieskromnie”. Na przykład nauczyciel i autor pamiętników Abraham Lewin pisze o kobietach, które wciąż mogły pozwolić sobie na ładne ubrania: „Boli mnie, że żydowskie kobiety mają tak mało poczucia skromności i taktu”[75].

Mniej moralizatorskie, ale nie mniej krytyczne – a na pewno lepiej oddające rozmaitość doświadczeń różnych kobiet – były badania przeprowadzone przez Cecylię Słapakową, młodą żydowską dziennikarkę i tłumaczkę, której Ringelblum zlecił zbadanie reakcji kobiet na warunki życia pod niemiecką okupacją. Słapakowa, która rozpoczęła swoją pracę z przekonaniem, że: „Udział kobiet w konstrukcyjnym procesie naszej rzeczywistości jest niemały”[76]