Kobieta - Nina Wiater - ebook + audiobook + książka

Kobieta ebook i audiobook

Nina Wiater

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Co byś zrobiła, gdybyś pewnego dnia dowiedziała się, że twoja rodzina jest w niebezpieczeństwie? Ile byłabyś w stanie poświęcić, by ratować siebie i tych, których kochasz najbardziej?

Oto pytania, na które będzie musiała odpowiedzieć bohaterka tej powieści. Gdy jej nieporadny mąż alkoholik wpada w kłopoty z lokalną mafią, a sytuacja finansowa robi się naprawdę krucha, pozostaje tylko jedno wyjście... Kobieta, próbując podreperować rodzinny budżet, bierze roczny urlop w pracy i wyjeżdża do stolicy w poszukiwaniu dorywczego zajęcia u zamożnych ludzi. Na swojej drodze spotyka Ukrainki, mafiosów i płatnych morderców. Sprząta u warszawskich bogaczy, opiekuje się starcami i osobami niepełnosprawnymi, gotuje dla Wietnamczyków i zajmuje się dziećmi wychowywanymi w duchu eko-doktryny. Czy uda jej się znaleźć sposób, by ocalić to, co dla niej najważniejsze?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 201

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 48 min

Lektor: Barbara Liberek
Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




POGRZEB

Powietrze stało w  miejscu, z nieba lał się żar i nic nie zapowiadało, że będzie chłodniej. Był środek wakacji, a dzień był wyjątkowo upalny. W domu od samego rana panował chaos. Wszyscy biegali w kółko, szukając na siłę dla siebie zajęcia, byleby tylko nie siedzieć bezczynnie. Jakub z ciotką jeździli ciągle po mieście, załatwiając ostatnie formalności. Trzeba było przecież odebrać wieńce, dokupić napoje, wydrukować pożegnanie, kupić czarne rajstopy dla Kobiety i załatwić jeszcze masę rzeczy. Babcia w amoku odkurzała od rana, a Lenka siedziała na dworze, bawiąc się z psem i małym Łukaszem. W domu co chwila pojawiał się ktoś nowy – to Jagoda wpadła z ciastem, to koleżanki z pracy przyniosły sałatki, a znajomi Jakuba pomagali w rozstawianiu stołów. Stypa miała się odbyć w ogrodzie, na trawniku z tyłu domu. Tym samym, który kilka lat wcześniej Kobieta z mężem szykowali starannie na letnie przyjęcia, spotkania ze znajomymi i zwykłe spędzanie wolnego czasu z rodziną.

Kobieta nie spała prawie od trzech dni. Była oszołomiona i mało rzeczy do niej docierało. Dwa tygodnie temu dowiedziała się, że jej mąż zmarł na zawał. Pracował za granicą i od dłuższego czasu nie miała z nim kontaktu. Nie było to niepokojące, bo często zdarzało im się ze sobą nie rozmawiać. Czasami brak kontaktu był po prostu lepszy. Ale tym razem było inaczej. Długą ciszę zakłóciła policja, która pewnego poranka zjawiła się w domu Kobiety i poinformowała ją o śmierci męża. Znaleźli go w jego mieszkaniu. Leżał na materacu nagi, prawdopodobnie wychodził spod prysznica i szykował się do pracy. Miał rozległy zawał serca i zero szans na przeżycie. Mieszkał sam i tylko dzięki sąsiadowi udało się go odnaleźć tak szybko. Woda spod prysznica lała się przez pół dnia i zaniepokojony sąsiad wezwał właścicielkę mieszkania, która po przyjeździe na miejsce otworzyła drzwi do mieszkania i znalazła ciało męża Kobiety. Było lato, ulubiona pora roku całej jej rodziny.

Zanim sprowadzono ciało do Polski, minęły dwa tygodnie, podczas których wydarzyło się wiele rzeczy. Kobieta nie brała w nich czynnego udziału, załamana usunęła się w cień, próbując zapomnieć o tym, co się aktualnie dzieje. Jakub z ciotką i znajomymi rodziców przejęli wszystkie obowiązki. Załatwili potrzebne dokumenty, ściągnęli ciało męża z zagranicy, zorganizowali pogrzeb oraz pomoc pieniężną. Zaopiekowali się Lenką i babcią, która sama o mało nie dostała zawału serca na wieść o śmierci swojego syna.

W dniu pogrzebu świeciło piękne słońce. Mały Łukasz bawił się na podwórku, nie zdając sobie sprawy z otaczającego go zamieszania. Nigdy nie poznał dziadka, urodził się chwilę przed jego wyjazdem za granicę i nie zdążył go odwiedzić. Problemy finansowe zmusiły męża Kobiety do wyjazdu do obcego kraju, gdzie pracował jako kierowca ciężarówki za dużo lepsze, zagraniczne pieniądze. Jego trud w znaczny sposób odciążył finansowo Kobietę, która po rocznych zmaganiach i harówce u obcych ludzi mogła w końcu wrócić z urlopu zdrowotnego do swojej spokojnej pracy w bibliotece. Wydarzenia ostatniego roku dały jej nieźle w kość. Schudła, zmizerniała, miała napady duszności i ekstremalnie trzęsły jej się ręce. Była znerwicowana i proste wyjście do sklepu niekiedy sprawiało jej dużą trudność. Poniekąd przyzwyczaiła się już do swojego problematycznego życia i nie chciała nic więcej. Marzyła o spokoju i kiedy myślała, że powoli do tego spokoju się zbliża, jej mąż postanowił przenieść się do lepszego świata, zostawiając ją samą.

Od dawna się między nimi nie układało. Nie chodziło o problemy finansowe, które w ostatnich latach tak bardzo ich zmieniły. Jej mąż był znerwicowanym alkoholikiem, który w ogóle nie radził sobie z życiem. Wszystko było na głowie Kobiety i tak naprawdę cieszyła się, że jej małżonek wyjeżdża do pracy za granicę. Mogli w końcu od siebie odpocząć. Ale nigdy nie myślała o jego śmierci ani o tym, że mógłby umrzeć. Nie życzyła mu źle i w głębi duszy wierzyła, że jeszcze kiedyś będzie lepiej. Że się między nimi jakoś ułoży. Niestety, na to nie było już szansy.

Kobieta siedziała w swoim ulubionym fotelu, popijała kawę i oglądała wakacyjny odcinek Dzień dobry TVN. Wszystko wkoło wirowało. Prawdopodobnie za sprawą tabletek, które przyniosła jej Jagoda, by pomogły jej przetrwać ten okropny dzień. Nie cierpiała takich okazji. Nienawidziła ludzi i z przerażeniem myślała o całej ceremonii pogrzebowej, podczas której znajdzie się w centrum uwagi i wszyscy będą na nią patrzeć. Nie miała ochoty tam iść, nie chciała, żeby składano jej kondolencje i żeby ją pocieszano. Nie chciała zupełnie nic od nikogo. Pragnęła tylko spokoju.

Dwie godziny przed ceremonią Jakub poprosił Kobietę, aby zaczęła się ubierać. W kaplicy trzeba było być wcześniej, aby zająć pierwsze miejsca i odmówić jeszcze różaniec. Wszyscy zebrali się dość szybko i pojechali na miejsce pogrzebu. Trumna była zamknięta ze względu na procedury dotyczące przewozu zwłok z zagranicy. Nikt z rodziny nie miał nawet szansy, aby pożegnać się z mężem Kobiety. Symbolicznie tylko na trumnie Jakub z Lenką postawili ramkę ze zdjęciem ojca, takim z lepszych czasów, kiedy był jeszcze sobą i kiedy był naprawdę szczęśliwy. Przybyli goście dotykali zdjęcia, żegnając się w ten sposób ze zmarłym. Pogrzeb był duży. Sporo osób zjawiło się na ceremonii, co zdziwiło Kobietę. Była przekonana, że po ostatnich ciężkich latach mało kto będzie chciał się pożegnać z jej mężem. Kilkoro dawnych znajomych wygłosiło nawet płomienne przemowy, stojąc nad grobem zmarłego i zachwalając jego dobre serce. Wszystko to wydawało się Kobiecie bardzo dziwne i marzyła tylko o tym, aby ten dzień już się skończył.

Po ceremonii pogrzebowej najbliższa rodzina i znajomi pojechali do domu Kobiety na stypę. Uroczysty obiad serwowany był przez żonę Jakuba, babcię, ciotki i Jagodę na trawniku za domem. Kobiecie nie pozwolono nic zrobić, więc siedziała i wysłuchiwała smętnych żalów przybyłych gości i smutnych wspomnień dotyczących jej zmarłego męża. Nadal po dwóch tygodniach nie była w stanie uwierzyć, że nie żyje. Przecież wyjechał do pracy, niedługo powinien wrócić…

POCZĄTKI

Kobieta miała trzydzieści cztery lata, dwójkę dzieci i mało zaradnego męża, którego chyba już od dawna nie kochała. Mieszkała w małym domku na piętrze razem z jego rodzicami. Była to istna karuzela – dziadek alkoholik, a babcia prosta do bólu kobieta, która wszędzie potrafiła wrzucić swoje pięć groszy. Rodzina ta była skrajnie odmienna od rodziny Kobiety. Jej matka, z zawodu polonistka, brała czynny udział w II wojnie światowej, ratowała Żydów z getta, w którym poznała swojego przyszłego męża – ojca Kobiety. Był to człowiek spokojny, inteligentny i bardzo pracowity. Szkoda, że obydwoje zmarli tak wcześnie. Matka Kobiety zmarła na raka piersi kilka lat temu, natomiast ojciec dostał wylewu podczas pracy w ogrodzie. Od jego śmierci minęło już piętnaście lat. Wielokrotnie Kobieta myślała, że jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby jej rodzice nadal żyli. Pocieszał ją jedynie fakt, że jest jedną z tych szczęściar, które w pracy robią to, co naprawdę lubią. Kobieta była bibliotekarką w szkole podstawowej, a jej pasją było czytanie książek. Czytała je wszędzie i ciągle – w pracy, w domu, przed snem, po przebudzeniu – kiedy tylko miała na to czas. Bo tak naprawdę nie potrzebowała żadnych wrażeń. Lubiła usiąść sobie wygodnie w fotelu z filiżanką ulubionej kawy i oddać się lekturze nowo wypożyczonej książki.

Życie jednak bywa przewrotne i nie jest łatwo robić tylko to, co się lubi. Małżonek Kobiety oraz ich dzieci co chwila dostarczali jej niepotrzebnych wrażeń. Wyszła za mąż młodo i szybko urodziła swoje pierwsze dziecko – Jakuba. Jakub okazał się dzieckiem trudnym – nocne histerie i krzyki doprowadzały Kobietę do szału i po trzech pierwszych latach była pewna, że zwariuje i więcej dzieci mieć na pewno nie będzie. Mąż nie brał sobie zbytnio do serca wychowania dziecka, zajęty był wiecznym rozkręcaniem nowych biznesów oraz snuciem planów na przyszłość. Jednym z tych genialnych planów był wyjazd na pięć lat do Stanów Zjednoczonych. Był to jeden z cięższych okresów w życiu Kobiety. Została sama z nadpobudliwym dzieckiem, w domu rodziców męża, gdzie średnio co dwa tygodnie dziadek wpadał w alkoholowe cugi i zamęczał całą rodzinę. Nie było łatwo, ale kto ze znajomych Kobiety nie znał problemu alkoholowego? W zasadzie w każdej rodzinie wśród przyjaciół Kobiety i jej męża był ktoś, kto pił. Babcia, ojciec, matka, dziadek, brat, mąż, żona czy dziecko. Pili wszyscy – po kryjomu lub zbyt oficjalnie. Każdy to znał i nikt nie robił z tego większego problemu. Dlatego Kobieta zagryzała zęby i spokojnie czekała na męża.

Kiedy mąż Kobiety w końcu wrócił, szczęście wypełniło jej serce na pewien okres w życiu. Byli szczęśliwi, mieli pieniądze, plany i wszystko miało się ułożyć. Za zarobione przez męża dolary mieli się w końcu wyprowadzić do własnego mieszkania.

Niech to będzie małe mieszkanie, nawet w bloku, a co tam. Oby w końcu być na swoim – myślała Kobieta. Jednak plany szybko uległy zmianie po tym, jak małżonek poznał nowego kolegę o błyskotliwym pseudonimie Minus, który zaproponował mu udziały w superbiznesie.

– Stary, taka szansa zdarza się raz na kilka lat! Mówię ci, że zarobimy na tym kupę kasy! I sam będziesz sobie szefem. Wystarczy tylko wykupić stary tartak i przywrócić go do życia. Prosta sprawa. Możesz mi zaufać, pracowałem przez tyle lat w tartaku, że wiem wszystko o tym biznesie. – Tak się przynajmniej Minusowi wydawało. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Więc mąż Kobiety zaryzykował i zainwestował zarobione w Stanach pieniądze w mały tartak pod miastem.

Kobieta już wtedy wiedziała, że nic z tego nie będzie. Że nie będzie superbiznesu, nowoczesnego tartaku ani nowego życia we własnym mieszkaniu. Bezsilnie patrzyła, jak pieniądze jej męża rozpływają się w ekspresowym tempie, a on w równie szybkim tempie znika w kolejnych butelkach wódki i piwa. To, że popijał, wiedziała od początku, kiedy go poznała. Ale pił głównie piwo, a to – jak tłumaczył potem – nie to samo, co wódka. On nie jest i nigdy nie będzie taki sam jak jego ojciec.

Kiedy tartak upadł, a pieniądze zniknęły, mąż w jednym z momentów otrzeźwienia zrobił szybki rachunek sumienia i doszedł do wniosku, że jego przyjaźń z Minusem wyszła o dziwo na plus. Bo potrzebne są upadki i każdą porażkę można przekuć w sukces. Ot, taki był z niego filozof. Szybko znalazł pracę w firmie kurierskiej w stolicy. Marzenia o własnej firmie uległy zamrożeniu i nastał powolny, lecz stabilny proces odbijania się od dna. Mąż Kobiety również zaczął robić to, co umiał i lubił najbardziej – jeździć samochodem. Już w wieku czternastu lat jeździł starym fiatem po paśnikach na wsi u dziadka. Samochody nie miały przed nim żadnych tajemnic. A dzięki pomocy siostry, która mieszkała w Warszawie, miał gdzie się zatrzymać w tygodniu pełnym pracy.

Czas mijał powoli. Mąż Kobiety małymi kroczkami przybliżał się do większych pieniędzy. Po firmie kurierskiej pracował jako kierowca na betoniarkach, potem rozwoził książki, warzywa i owoce, mrożonki, aż w końcu zatrudnił się w międzynarodowej firmie transportowej, gdzie pracował jako kierowca TIR-a. Początkowo jeździł tylko po Polsce, ale szybko zrozumiał, że to trasy zagraniczne są najbardziej opłacalne. Brał więc najdłuższe kursy, jakie były możliwe – Portugalia, Hiszpania, Francja, Włochy, Anglia. W domu pojawiał się raz na trzy-cztery tygodnie, ale nikomu to nie przeszkadzało, bo te krótkie dni między kursami były wystarczające, żeby się sobą nacieszyć i nie zdążyć się sobą znudzić. Pieniądze były na tyle dobre, że mąż postanowił założyć własną firmę transportowo-usługową. Stwierdził bowiem, że nie będzie dla nikogo pracował i sam poradzi sobie z prowadzeniem własnego biznesu. W końcu od tylu lat jeździ na TIR-ach i zna się na tym jak mało kto.

Początki były całkiem niezłe. Najpierw jeden samochód kupiony na kredyt, potem drugi, kilku zaufanych kierowców i biznes się kręcił. Nastąpiło takie rozluźnienie, że w końcu zaczęto realizować dawno zapomniane marzenia. Banki kusiły łatwymi do spłacenia kredytami, więc dzięki nim w domu Kobiety i jej męża wymieniono okna oraz meble w salonie. Kupiono nowy telewizor oraz komputer dla Jakuba. W garażu natomiast pojawił się nowy samochód osobowy marki Audi. Było naprawdę dobrze.

Dobrobyt przejawiał się też w innych sferach życia codziennego. Okazało się, że Kobieta jest ponownie w ciąży. Nieplanowanej, ale w końcu sytuacja była na tyle stabilna, że kolejne dziecko nie mogło zburzyć tej sielanki. Starszy syn miał już czternaście lat, więc potrafił się sam sobą zająć. A że i Kobieta była jeszcze w pełni sił witalnych, mogła ponownie wcielić się w rolę Matki Polki. Otwierał się dla nich nowy, lepszy etap w życiu.

Długo odkładane kupno mieszkania przekształciło się w mniej kosztowny remont poddasza oraz piętra w domu teściów Kobiety. Dziadek się zestarzał i coraz rzadziej pił, a babcia, o dziwo, przestała się wtrącać w życie Kobiety i jej męża po tym, jak jej syn wymienił okna w całym domu. Aby uzyskać kolejny kredyt, potrzebna była pomoc znajomych. Najlepsza przyjaciółka Kobiety i jej męża, bezdzietna i samotna Jagoda została żyrantem kredytu hipotecznego, jaki został wzięty na remont domu. Mogła im zaufać – w końcu super im się powodziło i nigdy jej nie zawiedli, a przecież znali się prawie od dziecka. Ryzyko było więc minimalne.

Remont trwał kilka miesięcy. Wymieniono podłogi, pomalowano ściany, zrobiono całą łazienkę od nowa – nowe kafelki, płytki, prysznic, zlew, sedes. W kuchni pojawiły się nowe meble, kuchenka, pralka, lodówka, duży stół z krzesłami dla całej rodziny. Pokój Jakuba przemieniony został w sypialnię Kobiety i jej męża. W końcu miała ogromną szafę, w której wszystko się mieściło oraz duże małżeńskie łoże, a nie jak dotychczas rozkładaną wersalkę. Na poddaszu powstały dwa pokoje – jeden dla Jakuba, a drugi dla nowo narodzonej Lenki. Jakub sam zaaranżował wystrój swojego pokoju i był z niego tak dumny, że codziennie odwiedzało go kilku nowych kolegów, którym mógł się pochwalić „nowym domem”. Kobieta pragnęła, aby wszystko było idealne – wymieniali więc żyrandole, framugi, drzwi, stoliki, kupowali nowe firanki, kwiaty, doniczki oraz dywany. Jej mieszkanie w końcu zaczęło przypominać to, o którym marzyła tyle lat.

Dodatkowo latem małżeństwo postanowiło zadbać o ogród i stworzyć miejsce przyjemne dla dzieci i znajomych. Na wydzielonej uprzednio przez babcię części działki zasiano trawę oraz posadzono kilka drzew. Zbudowano ładny płotek oddzielający część rekreacyjną od ogródka z warzywami babci. Z biegiem czasu na trawniku powstały betonowy grill, altanka ze stołem i krzesłami, obok której w upalne dni dzieci moczyły się w wielkim basenie – takim, jakie mąż Kobiety widział w Stanach Zjednoczonych. Co weekend na trawniku odbywały się spotkania ze znajomymi Kobiety i jej męża. Wszyscy sprawiali wrażenie, jakby nie mieli żadnych problemów. Był to dobry czas na zawieranie nowych przyjaźni i umacnianie dotychczasowych. Dzięki temu kolejna znajoma z pracy Kobiety została żyrantem, który potrzebny był do zakupu jeszcze jednego samochodu dostawczego na rozwój firmy.

Spokój od czasu do czasu zostawał zakłócony przez Jakuba. Chłopak wpadł w złe towarzystwo i zaczął eksperymentować z alkoholem oraz używkami. Jego nocne eskapady przeplatały się z szarpaninami z ojcem oraz regularnymi ucieczkami z domu na kilka dni. Nikt nie rozumiał, dlaczego tak się działo. Kuba miał przecież wszystko, co chciał – nowy komputer, rower, superciuchy, nowy pokój, w którym mógł mazać po ścianach, pozwolenie na różnego rodzaju wyjazdy. Jedynie babcia potrafiła prosto i dosadnie skomentować zachowanie wnuka, mówiąc, że w dupie mu się poprzewracało. Ale złego słowa też nie można było o nim powiedzieć. Pomagał przy Lence, często z nią zostawał, wychodził na spacery, nie uczył się źle, był naprawdę świetny z języka angielskiego, sprawdził się również jako kapitan szkolnej drużyny piłki nożnej. Kobieta po raz kolejny stwierdziła, że musi zacisnąć zęby i przetrwać ten dziwny okres buntu, którego w swojej młodości nigdy nie doświadczyła.

Bunt minął gdzieś w okolicach pierwszego roku studiów Jakuba. Chłopak dostał się na dzienną anglistykę na Uniwersytet Warszawski, a rodzice pękali z dumy. Co prawda, okres liceum upłynął na nieustannym wożeniu Jakuba na kursy przygotowujące do matury, jak również na kłótnie poświęcone brakowi motywacji do nauki. Kobieta próbowała zapomnieć, ile pieniędzy wydali na korepetycje Kuby. Nie było to łatwe, ponieważ po kilku latach dobrobytu zaczęły pojawiać się pierwsze problemy. Nowy kierowca jej męża już pierwszego dnia pracy spowodował tak poważny wypadek, że samochód nadawał się do kasacji. On sam oznajmił, że już więcej za kółko nie wsiądzie, bo nie chce przeżyć takiego wypadku ponownie. Aby firma mogła zachować płynność finansową, niezbędny był zakup nowego samochodu. Trzecim żyrantem została kuzynka Kobiety, której dwa lata wcześniej zmarł mąż, a której dzieci miały już swoje rodziny i były w pełni ustatkowane. Jeśli chodzi o żyrowanie kredytów, to takie osoby są najlepsze. Nie mają żadnych zobowiązań i nikt im nie wspomni o ewentualnym ryzyku, a one same poczują się lepiej, mogąc pomóc bliskim w potrzebie. Również banki kochają takich żyrantów – zazwyczaj mają małe zobowiązania finansowe, które regularnie i skrupulatnie spłacają, bo nikt i nic nie wchodzi im w drogę. Wszyscy są zadowoleni.

– Czy myślałeś kiedyś o tym, co by było, gdyby nam nie wyszło z twoją firmą? – któregoś dnia Kobieta spytała męża.

– A czemu miałoby nie wyjść? – bez zastanowienia odpowiedział mąż.

– Nie wiem, tyle się teraz o tym słucha, że małe firmy upadają, popadają w długi… A my mamy wszystko dzięki kredytom. Kiedy my to spłacimy? – zaczęła martwić się Kobieta.

– Spłacimy, spłacimy. Nie martw się. Już moja w tym głowa. Jakoś to będzie – powiedział mąż, otwierając trzecią puszkę piwa.

Niestety, żadne z nich nie wiedziało wtedy, z czym przyjdzie im się zmierzyć w kolejnych latach.

***

Zima tego roku przyszła bardzo wcześnie i za nic nie chciała odpuścić. Siarczyste mrozy dawały wszystkim w kość i nawet dzieci miały już dość wszędzie leżącego śniegu. W niektórych domach trzeba było dokupować węgiel na opał, bo zapasy poczynione wcześniej szybko się kończyły. Kobieta zbytnio się nie przejmowała tą zimową aurą, mogła w końcu spędzać długie wieczory z kolejną książką w ręku. Jedynym problemem był mały labrador o imieniu Rex, którego jej małżonek kupił w dniu, kiedy zawieźli Jakuba na studia. Znajomi śmiali się potem, że wymienili dziecko na psa, ale tak naprawdę dobrzy rodzice chcieli sprawić przyjemność Lenie, która od dłuższego czasu prosiła ich o pieska. Wybrali labradora, bo to psy mądre i niegroźne. Rex, mimo swojego szlachetnego urodzenia, nie był łatwym psem. Był raczej normalny, tylko nikomu w domu nie chciało się nim zajmować, przez co wyrósł na dużego, nadpobudliwego psa o posturze niedźwiedzia z nadwagą, którego w mroźne dni trzeba było trzymać w domu, aby biedak nie przymarzł do chodnika.

Pewnego dnia, kiedy Lena bawiła się z Rexem na podłodze, Kobieta odebrała telefon od męża:

– Cześć, kierowca mi nawalił i wjechał do rowu. Jest jakaś kraksa straszna na krajowej siódemce. Nie wiem za dużo, bo przez te mrozy pada sieć i ciężko mi się z nim skontaktować – powiedział mąż.

– O Boże, ale nic mu się nie stało? – spytała zaniepokojona Kobieta

– Nie, z nim wszystko w porządku. Obawiam się tylko o samochód. Jestem niedaleko, więc podjadę do niego. Nie wiem, ile mi zejdzie, ale na pewno nie wrócę do jutra do domu. Dzwonię, żeby cię uprzedzić.

– No dobrze, to daj koniecznie znać, jak wygląda sytuacja.

– Jasne, odezwę się potem. Jak Lenka?

– Właśnie bawi się z Rexem twoimi puszkami po piwie.

– To zabierz mu to paskudztwo, bo znowu sobie pokaleczy pysk tak jak ostatnio. Co za cholera z tego psa. A jak ojciec?

– No wiesz, teraz chyba śpi, bo cicho jest na dole. Ale łaził i gadał sam do siebie jakieś dwie godziny temu. Matka zamknęła się w drugim pokoju i tyle. Na razie spokój.

– Aha… No dobra, kończę. Odezwę się potem. Trzymaj się.

– Na razie.

Kobieta nie lubiła rozmawiać ze swoim mężem przez telefon. Rozmowy były zawsze szybkie i jakby wymuszone. Zazwyczaj dotyczyły spraw służbowych – czy była już w ZUS-ie, czy księgowa załatwiła wszystkie papiery, czy kierowca odebrał kluczyki, a drugi zostawił telefon… Nienawidziła tego, że ciągle musiała te sprawy załatwiać sama. Dodatkowo wiadomość o wypadku wprawiła ją w kiepski nastrój.

– Oby tylko nie skończyło się tak jak ostatnio… – pomyślała przerażona. O kolejnym kredycie nie było już mowy, a pieniądze, które mieli dotychczas, ledwo starczały na spłatę zaciągniętych już długów. Doszło do tego, że Jakub, by utrzymać się na swoich studiach, musiał wziąć kredyt studencki, który i tak w pełni nie starczał na życie w Warszawie. Rodzice chcieli, żeby przez pierwsze lata skupił się tylko i wyłącznie na nauce i nie pracował, więc dokładali się do tego interesu tyle, ile tylko mogli.

Zima dała się również we znaki dziadkowi, który po długim okresie abstynencji zaczął znowu pić. Pił już dosyć długo, więc wszyscy byli zmęczeni, zwłaszcza jego nocnymi przechadzkami po domu w poszukiwaniu kolejnej butelki wódki. Kiedy nie pił, mało mówił i dużo robił w swoim warsztaciku, w ogrodzie lub jeździł na ryby. Ale jak już zaczął pić, to gęba mu się nie zamykała. Tak jakby na trzeźwo nie miał odwagi opowiedzieć o wszystkim, co w nim siedziało. Przy czym głos miał tak donośny, że słychać go było na ulicy. Poza tym nie był groźny, nigdy nikogo nie uderzył, nie wyżywał się na babci. Jedynie zamęczał wszystkich swoją gadką. Lubił Kobietę jako swoją synową, bo była cicha i dobra, nigdy w nic się nie wtrącała i nie chciała dużo. Może oprócz świętego spokoju, którego on nie chciał jej dać.

W nocy Kobieta kiepsko spała. Lenka, pomimo swoich ośmiu lat, ciągle przychodziła do jej małżeńskiego łoża i wciąż ją spychała. Telefon milczał, choć Kobieta długo czekała na jakiś sygnał od męża. W nerwach zaczęła liczyć kroki pijanego dziadka, który o trzeciej nad ranem ruszył na poszukiwania alkoholu.

Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, ooo! Zleciał.

Huk spadającego po schodach do piwnicy cielska obudził Rexa, który zaczął szczekać.

– Zamknij się, głupku, to tylko dziadek. Cicho już! – krzyknęła Kobieta, po czym zaczęła nasłuchiwać na nowo, czy dziadek już zdążył się podnieść, czy trzeba po niego zejść. Nie był to pierwszy jego upadek, co sprawiło, że domownicy uodpornili się już wystarczająco na tego typu hałasy w nocy.

Wstał, dobrze. Wcale mi się nie chce ruszać z tego łóżka – pomyślała Kobieta, po czym zaczęła analizować sytuację dziadka w piwnicy.

Nie wiem, czego on tam szuka. Przez tyle lat się jeszcze nie nauczył, że babcia wylewa przed nim cały alkohol i nic tam nie znajdzie. Chyba że coś znowu przemycił. A może jakieś stare perfumy dorwał? Skądś musi to mieć, przecież już tyle tygodni chodzi pijany, a z domu nie wychodzi prawie wcale. Na pewno ma jakąś skrytkę w piwnicy, o której babcia nie wie. Eh, szkoda gadać. Ciekawe, czy się chociaż ubrał? Ostatnio próbował założyć przez głowę kalesony, bo myślał, że to sweter. Głupi z niego pijak. Że też mi przyszło żyć w takim domu. Moja matka na pewno się w grobie przewraca, jak na to patrzy – pomyś-lała Kobieta, a dalsze rozważania przerwał jej dźwięk telefonu, który ją tak wystraszył, że wyskoczyła szybko z łóżka i żeby nie budzić Lenki, poszła rozmawiać do kuchni.

– Halo?

– No cześć, to ja. Wyciągamy samochód, ale z tego, co widzę, to cholera, cały przód jest skasowany. Nie wiem, przypierdolić chyba musiał w coś, bo nie mogło być inaczej – poinformował Kobietę mąż.

– Ale jak to chyba? To ci nie powiedział? Rozmawiałeś z nim?

– Tak, ale coś kręci. Od początku mi się nie podobał. Nie wiem, piździ tu strasznie. Jak na jutro zjadę do domu, to będzie dobrze. Trzeba zająć się wszystkimi formalnościami, ubezpieczenie, polisy. Załatw to wszystko jutro, proszę.

– Dobra, załatwię.

– To tyle. Zadzwonię rano. Do usłyszenia.

– No cześć… – powiedziała smutno Kobieta, po czym zaparzyła sobie kawę i usiadła przy stole. Wiedziała, że już nie zaśnie. Tę noc miała już z głowy. Trzeba czekać do rana.

Ranek również nie był do końca udany. Zdenerwowana babcia oznajmiła, że przyłapała dziadka na tym, jak pił benzynę z butelek po wódce, które stały na półkach w garażu.

– Ten idiota nas wszystkich do grobu wpędzi! – krzyczała babcia. – Wchodzę do garażu, a ten duszkiem pije benzynę. Normalnie myślałam, że zejdę na zawał! Pijaczyna od siedmiu boleści. Karetkę trzeba wzywać i ratować tego głupka, bo wiadomo, ile on tego wypił?!

– Dobrze, to ja już dzwonię. Niech mama poczeka.

– Dzwoń, bo to naprawdę szkoda słów na tego debila. Jezu… aż mnie głowa i serce od tego wszystkiego rozbolały.

– Niech mama się uspokoi. Na pewno nic mu nie będzie. Mało to razy takie głupoty robił? – powiedziała Kobieta, dzwoniąc na pogotowie.

Karetka przyjechała w miarę szybko i po wstępnych oględzinach stwierdzili, że trzeba dziadka zabrać do szpitala na płukanie żołądka. Dziadek się opierał, więc podali mu zastrzyk uspokajający, po którym się popłakał i stwierdził, że nie chce jeszcze umierać i że już nie będzie pił.

W szpitalu przeniesiono go na oddział psychiatryczny, bo było to jedyne miejsce, w którym trzymali wszystkich alkoholików, narkomanów, niedoszłych samobójców, schizofreników i inne osoby z ekstremalnymi zaburzeniami. Został tam dłużej niż ktokolwiek by się tego spodziewał, a mąż Kobiety na wiadomość o tym, co zrobił jego ojciec i gdzie się aktualnie znajduje, zareagował jedynie typowym dla siebie westchnięciem:

– Jezu…

Trudno było oczekiwać od niego jakichś głębszych emocji, skoro całe jego życie przepełnione było takiego typu wydarzeniami – stwierdziła Kobieta, po czym wzięła się za załatwianie spraw związanych z naprawą samochodu.

Kolejne