Klan Matejków - Marek Sołtysik - ebook + książka

Klan Matejków ebook

Marek Sołtysik

0,0

Opis

Historia Matejki i jego rodziny – matki wychowującej dzieci „do sztuki”, braci, z których Janek wcale nie czuł się najzdolniejszy, córki Beaty, wyjątkowo utalentowanego zięcia Józefa Unierzyskiego, znakomitego witrażysty Stefana Witolda Matejki (bratanka Mistrza) – to temat na wielką filmową sagę, równie fascynującą jak ta książka. Matejko był artystą i historiozofem, badaczem przyczyn upadku Polski. Zaskakiwał kolorystyką obrazów, oburzał wprowadzaniem na płótna postaci niewymienianych wcześniej przez kroniki.

Marek Sołtysik, autor wielu historycznych gawęd, m.in. Klanu Kossaków, w Klanie Matejków przywołał słowa wielkiego malarza Jerzego Nowosielskiego: „Pamiętajmy, że Hołd pruski i Bitwa pod Grunwaldem to są ewenementy w europejskim malarstwie historycznym – to najlepsze dzieła, jakie w tym gatunku powstały. A czy na co dzień myślimy o Matejkowskiej polichromii kościoła Mariackiego w Krakowie? On [...] dał genialną koncepcję polichromii kościoła gotyckiego. Jeśli chodzi o sposób zdobienia kościoła w Europie XIX wieku, to Matejko stworzył największe dzieło”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 270

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Text co­py­ri­ght © 2019 Ma­rek Soł­ty­sik © for Wy­daw­nic­two AR­KADY Sp. z o.o., War­szawa 2019
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Żadna część tej pu­bli­ka­cji nie może być re­pro­du­ko­wana w ja­kiej­kol­wiek for­mie ani po­wie­lana gra­ficz­nie, elek­tro­nicz­nie czy me­cha­nicz­nie, w tym za po­mocą ko­pio­wa­nia, na­gry­wa­nia, ani prze­cho­wy­wana w in­for­ma­tycz­nej ba­zie da­nych bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy. Pro­simy o prze­strze­ga­nie praw twór­ców do ich wła­sno­ści in­te­lek­tu­al­nej i nie­udo­stęp­nia­nie tre­ści książki w sieci.
Re­dak­cja: Do­rota Ko­man
Ko­rekta: Ka­ta­rzyna Ku­sojć
ISBN 978-83-213-5221-3
CIP – Bi­blio­teka Na­ro­dowa
Soł­ty­sik, Ma­rek (1950- )
Klan Ma­tej­ków / Ma­rek Soł­ty­sik. – War­szawa : Wy­daw­nic­two
Ar­kady, 2019.
Wy­da­nie I, 2019. Sym­bol 5224/R.
Wy­daw­nic­two AR­KADY Sp. z o.o. ul. Do­bra 28, 00-344 War­szawa tel. 22 444 86 50/51info@ar­kady.eu, www.ar­kady.euwww.fa­ce­book.com/Wy­daw­nic­two.Ar­kadywww.fa­ce­book.com/Wy­daw­nic­two.Le­Tra księ­gar­nia fir­mowa tel. 22 444 86 61, e-mail: ksie­gar­nia@ar­kady.eu
Wy­łączny dys­try­bu­tor: DO­BRA 28 Sp. z o.o. ul. Do­bra 28, 00-344 War­szawa tel. 22 444 86 94 e-mail: biuro@do­bra28.pl, www.do­bra28.pl księ­gar­nia wy­sył­kowa: www.ar­kady.info tel. 22 444 86 97
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
.

Au­tor książki i Wy­daw­nic­two AR­KADY

ser­decz­nie dzię­kują za wzbo­ga­ce­nie książki o ro­dzi­nie Ma­tej­ków

tak war­to­ścio­wymi ma­te­ria­łami ilu­stra­cyj­nymi.

„Ma­tejko stwo­rzył naj­więk­sze dzieło...”

Na po­czątku XX wieku Ma­tejkę po­wszech­nie oplu­wano, choć – w swoim cza­sie – był to na pewno wielki ar­ty­sta. Dziś jego twór­czość jest co­raz bar­dziej ak­cep­to­wana. Pa­mię­tam zresztą uro­czy­stość z oka­zji ju­bi­le­uszu kra­kow­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych, która od­by­wała się w Sali Hołdu Pru­skiego. Obecny na niej, a dziś już nie­ży­jący ma­larz, pro­fe­sor Wa­cław Ta­ran­czew­ski, pa­trząc na Hołd pru­ski, po­wie­dział gło­śno: – O zgrozo, to mi się co­raz bar­dziej po­doba...

Wę­dru­jąc po mu­ze­al­nych zbio­rach ma­lar­stwa XIX-wiecz­nego, czło­wiek od­dy­cha z ulgą, do­piero kiedy zo­ba­czy płótno So­bie­ski pod Wied­niem: No, wresz­cie! To jest ob­raz. Pa­mię­tajmy, że Hołd pru­ski i Bi­twa pod Grun­wal­dem to są ewe­ne­menty w eu­ro­pej­skim ma­lar­stwie hi­sto­rycz­nym – to naj­lep­sze dzieła, ja­kie – w tym ga­tunku – po­wstały.

A czy na co dzień my­ślimy o Ma­tej­kow­skiej po­li­chro­mii ko­ścioła Ma­riac­kiego w Kra­ko­wie? On sam jej nie wy­ko­nał, ale dał ge­nialną kon­cep­cję po­li­chro­mii ko­ścioła go­tyc­kiego. Je­śli cho­dzi o spo­sób zdo­bie­nia ko­ścioła w Eu­ro­pie XIX wieku, to Ma­tejko stwo­rzył naj­więk­sze dzieło...”.

Je­rzy No­wo­siel­ski

Głos w an­kie­cie Ma­tejko dziś

w nu­me­rze spe­cjal­nym „Prze­kroju” 1993, nr 23.

Fa­sada domu Jana Ma­tejki przy Flo­riań­skiej 41 w Kra­ko­wie, 1873–1875; au­tor fo­to­gra­fii nie­znany

Za­cza­ro­wany stół

Słońce wstało, choć miała być wieczna noc. Mo­siężna klamka za­bły­sła w oknie – jak złota. Dziar­sko za­brzmiał hej­nał z wieży Ma­riac­kiej. Jak to jest, że to wszystko jest? Prze­cież ma­mu­sia umarła.

Jan, taki mały, ośmio­letni, zdo­był pew­ność, że od chwili, gdy już nie bę­dzie tej, która po­znała się na jego ry­sun­kach, musi zdać się wy­łącz­nie na sie­bie. Ma mu wy­star­czyć ołó­wek, pa­pier, wła­sna ręka i stół.

W lipcu 1846 roku wy­szedł z ro­dzeń­stwem do krew­nych – lecz nie z wi­zytą. Mu­sieli opu­ścić dom w Kra­ko­wie przy Flo­riań­skiej, w któ­rym w jed­nym po­koju le­żały umarłe jego matka i sio­stra. Aż do kilku dni po po­grze­bie nie wolno im tam no­co­wać. Pierw­sze pię­tro opu­sto­szało.

Było ich dzie­się­cioro i to matka, drobna, czar­no­oka bru­netka, wy­my­śliła ten stół. Wspólne ry­so­wa­nie, kal­ko­wa­nie, wy­kle­ja­nie od­by­wało się przy stole roz­le­głym jak mały ry­nek. I nie­kiedy pod­cho­dze­nie do szyby okien­nej, żeby „do świa­tła” sko­pio­wać ry­su­nek brata. Cza­sem za­po­mi­nali, że przy stole także się je. Czy z chwilą śmierci matki, czter­dzie­sto­trzy­let­niej Jo­anny Ka­ro­liny z Roz­ber­gów Ma­tej­ko­wej, za­wali się stół do ry­so­wa­nia, a po­zo­sta­nie tylko ten, przy któ­rym oj­ciec spra­wie­dli­wie wy­dziela im kromki chleba i ma­sło?

Od chwili, gdy z domu wy­nie­siono dwie trumny, opiekę nad gro­madką ob­jął oj­ciec Fran­ci­szek Ma­tejko, na­uczy­ciel mu­zyki i or­ga­ni­sta. Dzieci szybko wy­zbyły się obaw co do sta­tusu stołu. Oj­ciec miał twardą rękę, ale du­szę ar­ty­sty. Nie­wiele więc się zmieni – tyle że nie bę­dzie oce­niał ich ob­raz­ków. Jaś, który naj­chęt­niej nie wy­pusz­czałby ołówka z ręki, bę­dzie mu­siał ćwi­czyć na for­te­pia­nie. Oj­ciec, nie­gdyś gu­wer­ner w pod­kra­kow­skim pa­łacu, wie­dział, że z ma­lo­wa­nia mogą wy­żyć tylko naj­lepsi. Skoro ktoś jest – jak Jaś – nie­zdolny do na­uki ję­zy­ków i ma­te­ma­tyki, do­brze, żeby przy­naj­mniej na­uczył się grać.

Naj­star­szy z ro­dzeń­stwa, sie­dem­na­sto­letni Fran­ci­szek, za­fa­scy­no­wany hi­sto­rią, za­jął się roz­wo­jem du­cho­wym nad­wraż­li­wego Ja­sia.

Na­zwi­sko ro­dowe ojca brzmiało Ma­tieyka. Był Cze­chem ze wsi Ro­ud­ník w okręgu Hra­dec Králové, ład­nym chłop­cem z ro­man­tyczną prze­szło­ścią. Żona na­zy­wała się Roz­berg także od nie­dawna. Jej oj­ciec, Jan Piotr Ross­berg, Nie­miec, sio­dlarz, zo­stał za­pi­sany w po­czet oby­wa­teli Kra­kowa w 1785 roku i wtedy upro­ścił pi­sow­nię na­zwi­ska. Był ewan­ge­li­kiem.

Wy­kształ­cony mu­zycz­nie Fran­ci­szek Ma­tejko miał nie­le­gal­nie prze­kro­czyć gra­nicę Wol­nego Mia­sta Kra­kowa w po­wo­zie ge­ne­rała Jó­zefa Chło­pic­kiego, wol­no­mu­la­rza. Z po­le­ce­nia ge­ne­rała prze­pra­co­wał kil­ka­na­ście lat jako gu­wer­ner u hra­biów Wo­dzic­kich. Uskła­dał so­bie sumkę po­zwa­la­jącą wejść w do­ro­słe ży­cie. Jo­annę Ka­ro­linę po­ślu­bił w dwóch ob­rząd­kach: ka­to­lic­kim i ewan­ge­lic­kim. Po­mału spła­cał dom te­ściów.

Jaś był świad­kiem prze­ra­ża­ją­cej sceny przy łóżku matki (nie­świa­do­mej, że w rogu po­koju leży trup Emilki): wuj Krzysz­tof Grop­pler, gor­liwy ewan­ge­lik, ze­rwał z piersi ko­na­ją­cej me­da­liki z Matką Bożą, które przy­jęła od przy­ja­ciółki, na­le­ga­ją­cej, by zmie­niła wy­zna­nie.

Zyg­munt, czter­na­sto­letni brat Ja­sia, ugryzł rękę, która ze­rwała me­da­liki.

Bra­cia

To Zyg­munta ob­razki będą długo wi­sieć w po­koju chłop­ców. Opra­wione akwa­rele, przed­sta­wia­jące Ko­ściuszkę wspar­tego na pa­ła­szu, księ­cia Jó­zefa konno wska­ku­ją­cego do El­stery czy Kra­kusa w kie­re­zyi, nie da­dzą za­po­mnieć o ich au­to­rze po­le­głym w kam­pa­nii wę­gier­skiej. Ob­razki – z wle­pio­nymi ka­wał­kami tka­nin imi­tu­ją­cych sztan­dary i żu­pany – nie do­rów­ny­wały pra­com Ja­sia, ale cho­dziło o dumę z Zyg­munta pa­trioty.

Jaś był naj­lep­szy. Bra­cia od­ry­so­wy­wali jego ob­razki. Zwłasz­cza ten przed­sta­wia­jący sztur­mu­ją­cego żoł­nie­rza, szcze­gól­nie chwa­lony przez matkę.

Że­gnaj­cie, wy­so­kie po­koje! Po śmierci Jo­anny Ma­tej­ko­wie wy­nie­śli się z piano no­bile. Za­miesz­kali na trze­cim pię­trze. Resztę ro­do­wej ka­mie­nicy za­jęli lo­ka­to­rzy.

Przed­po­kój i dwa po­koje (plus od po­dwó­rza kuch­nia, spi­żar­nia, ubi­ka­cja). W pierw­szym po­koju – z for­te­pia­nem – po za­koń­cze­niu lek­cji była sy­pial­nia ojca i sze­ściu sy­nów. W dru­gim – dłu­gim a wą­skim – sy­pial­nia Ma­rianny, sio­stry star­szej o dwa lata od Jana, oraz ciotki Za­moj­skiej, sio­stry zmar­łej Jo­anny. Mó­wiło się, że bez­po­śred­nim po­wo­dem de­cy­zji o roz­to­cze­niu opieki nad pół­sie­ro­tami stał się dla ciotki szok na wi­dok twa­rzy Ja­sia, oszpe­co­nej zła­ma­nym, krzywo zro­śnię­tym no­sem. By upil­no­wać dzieci, które nie po­winny sza­leń­czo bie­gać, jak Jaś z pod­nóż­kiem, za­wie­dziona w mał­żeń­stwie, bez­dzietna, po­sta­no­wiła się im po­świę­cić.

Od­dany do szkoły try­wial­nej pod we­zwa­niem Świę­tej Bar­bary, Jaś nie za­grzał tam miej­sca. Po­py­chany z po­wodu ko­śla­wych bu­tów (cho­dząc, ści­nał ob­casy na ze­wnątrz, to­też prak­tyczny oj­ciec na­ka­zał mu wzu­wać co drugi dzień lewy but na prawą nogę i na od­wrót), nie­wi­dzący po­trzeby wku­wa­nia, „ock­nął się od razu jakby w azja­tyc­kim le­sie”, po­wie po la­tach Ma­rian Gorz­kow­ski. To prawda, w domu, z dala od tłumu, była Eu­ropa. Świat na­uki i sztuki. To bez zna­cze­nia, że w ce­ro­wa­nych ubran­kach.

Miej­sca w miesz­ka­niu było mało; chłopcy sy­piali po dwóch w jed­nym łóżku. Spo­śród szóstki (trzech zmarło w dzie­ciń­stwie) ma­la­rzami byli Zyg­munt, Ed­mund i Jaś. Czas po­każe, że i Fran­ci­szek chwyci za pę­dzel.

Fran­ci­szek i Ed­mund, uro­dzeni w naj­lep­szym cza­sie Wol­nego Mia­sta Kra­kowa, stu­dio­wali na Uni­wer­sy­te­cie Ja­giel­loń­skim. Ed­mund cho­dził po­nadto do Szkoły Sztuk Pięk­nych. Dzie­się­cio­letni Jan, przy­go­to­wany przez Ed­munda, zdał eg­za­min do Li­ceum Świę­tej Anny i uczęsz­czał tam od 1848 roku.

Wolne Mia­sto tra­ciło au­to­no­mię, po po­wsta­niu kra­kow­skim w 1846 roku nie­wiele zo­stało z tej wol­no­ści. Prze­ta­czały się przez Kra­ków bu­rze dzie­jowe – ko­men­to­wane w domu przez ojca i Jó­zefa Pol­lera, ho­te­la­rza, są­siada przez po­dwó­rze. Po­wsta­nie Wiel­kiego Księ­stwa Kra­kow­skiego vulgo wcie­le­nie Kra­kowa do Ga­li­cji, nie­od­le­głe echa nie­wia­ry­god­nego okru­cień­stwa: ra­ba­cji chłop­skiej, wresz­cie od­głosy po­wsta­nia wę­gier­skiego obu­dziły kra­ko­wian. Stary Ma­tejko, Czech z po­cho­dze­nia, Po­lak z mi­ło­ści, nie za­trzy­my­wał w domu dwóch swo­ich sy­nów. Rwali się do walki o wol­ność na­szą i wa­szą. Wio­sna Lu­dów! Brali udział w kam­pa­nii o wy­zwo­le­nie Wę­gier. Emi­grant Ed­mund wróci z Pa­ryża jako Zyg­munt. Po­słu­gi­wał się pa­pie­rami Zyg­munta, za­sie­czo­nego przez Mo­skali wspie­ra­ją­cych Au­stria­ków. Jako Ed­munda ści­ga­łaby go po­li­cja au­striacka – był bo­wiem jed­nym z wi­dzia­nych przez szpic­lów pod­czas zbroj­nego uwal­nia­nia po­bo­ro­wych.

Fran­ci­szek Ma­tejko ju­nior, dok­tor hi­sto­rii, nie na­le­żał do ra­dy­ka­łów. Sla­wi­sta, bi­blio­graf w Bi­blio­tece Ja­giel­loń­skiej, utwier­dzał Ja­sia w słusz­no­ści po­szu­ki­wań i wska­zy­wał mu coś wię­cej w li­te­ra­tu­rze niż po­ży­teczne Śpiewy hi­sto­ryczne Ju­liana Ur­syna Niem­ce­wi­cza ze sta­lo­ry­tami Ato­niego Olesz­czyń­skiego czy pi­sma „Psz­czółka” i „Przy­ja­ciel Ludu”. Choćby więc, na po­czą­tek, Wie­czory pod lipą Lu­cjana Sie­mień­skiego – eseje pro­fe­sora, emi­granta po po­wsta­niu li­sto­pa­do­wym, po­tem kon­ser­wa­ty­sty, pu­bli­cy­sty, wy­roczni w spra­wach sztuki.

Jak kie­dyś Ed­mund pod­czas wy­cie­czek w pod­kra­kow­skie skałki trzy­mał drob­nego Ja­sia za nogi nad prze­pa­ścią i nie po­zwa­lał mu za­mknąć oczu, aby w ten spo­sób uod­por­nić brata na lęki, tak te­raz Fran­ci­szek, wy­grze­baw­szy z fo­lia­łów drze­wo­ryt­ni­cze re­pro­duk­cje ob­ra­zów Ty­cjana i De­la­ro­che’a, po­każe je Ja­siowi, by uod­por­nić go na bez­kry­tyczne przyj­mo­wa­nie ta­nich wzor­ców.

Jaś za do­brze ry­suje, żeby tra­cić cenne go­dziny w li­ceum. Na­wet tak pre­sti­żo­wym jak Świę­tej Anny. Oj­ciec i Fran­ci­szek de­ba­tują nad dal­szą drogą trud­nego trzy­na­sto­latka.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Źró­dła ilu­stra­cji

Dom Jana Ma­tejki, Od­dział Mu­zeum Na­ro­do­wego w Kra­ko­wie:

ss. 6 oraz fo­to­gra­fia na okładce

Au­tor książki i Wy­daw­nic­two AR­KADY ser­decz­nie dzię­kują za wzbo­ga­ce­nie opo­wie­ści o ro­dzi­nie Ma­tej­ków tak in­te­re­su­ją­cymi ma­te­ria­łami ilu­stra­cyj­nymi.