Jak to ze lnem było - Maria Konopnicka - ebook + audiobook + książka

Jak to ze lnem było ebook i audiobook

Maria Konopnicka

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Lektura dla klasy II, opowiada o tym, jak zaczęto uprawiać len i tkać płótno.

Opowieść o królu, który bardzo pragnął, aby jego kraj był bardzo bogaty. Marzyła mu się ogromna ilość złota, która według niego mogła zapewnić jemu i jego ludowi dostatnie życie. Pewnego dnia spotkał kupców, którzy obiecywali mu, że jeśli posieje w polu ofiarowane przez nich ziarno, to wyrośnie z niego złoto. Jakież było zdumienie króla, gdy zamiast złota całe pole pokryte było zielenią.

Tekst został uwspółcześniony oraz opatrzony przypisami, aby ułatwić zrozumienie młodszemu odbiorcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 14

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 0 godz. 19 min

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

 

 

 

Tekst został uwspółcześniony oraz opatrzony przypisami, aby ułatwić zrozumienie młodszemu odbiorcy.

 

 

 

 

 

 

Był raz król taki, co miał wielkie królestwo wszelkiego dobra i bogactwa pełne, tylko że w nim złota nie było.

Pola tam były wielkie, sady śliczne, od grusz, od jabłoni czerwieniejące z dala, po lasach zwierzyny huk, w ziemi żelaza dość, na powietrzu ptactwo takie, że co jedno odleci, to drugie przyleci, bydła, koni, owiec stada ogromne, nie do zliczenia, w rzekach ryby, jakie tylko są, i małe, i duże, kwiecia też po łąkach mnóstwo dla królewiątek małych; co jedno przekwitnie, to drugie zakwita. Ot, wszelkiej rozkoszy moc wielka! Miasta też były w tym królestwie znaczne i ludu po wsiach dość. Ale król niczym się nie cieszył, tylko ciągle markotny był, że złota nie ma w jego państwie.

– Cóż mi po tym zbożu – mówił – albo i po tych lasach, i po tych rybach w rzece, i po tych stadach wielkich, kiedy ja to wszystko muszę het, precz wywozić do moich sąsiadów za złoto, bo go u mnie nie ma. Gdyby to u mnie było złoto, cały lud mój by się ubogacił.

Lud jego biedny po wsiach skórami się odziewał i koszuli na grzbiecie nie miał, a sami bogacze z miasta musieli w dalekie kraje posyłać po drogie materiały, po jedwabie na ubiory swoje.

– Gdybym tylko złoto miał – mówił król – to mi już niczego nie zabraknie i memu ludowi.

Tak wyszedł raz sobie na drogę i chodzi w zamyśleniu wielkim, a drogą kupcy jadą.

Jak też zobaczyli króla, tak zaraz mu pokłon oddali, towary rozwiązują i pytają, czy czegoś mu nie trzeba. Król pokłon przyjął grzecznie, towary obejrzał, głową pokręcił i mówi: