Jak rozeznawać w wierze - o. Józef Kozłowski SJ - ebook

Jak rozeznawać w wierze ebook

o. Józef Kozłowski SJ

4,7

Opis

Czasami wydaje nam się, że wyszliśmy na prostą, chcemy na­śladować Jezusa.... i udaje nam się. Wygraliśmy bitwę z naszymi grzechami i złymi przyzwyczajeniami. Nasz wróg jednak nie śpi – czuwa, by zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie. Zamknęliśmy mu drzwi przed nosem, on jednak znajdzie szparę, przez którą przeciśnie się, by znów zachęcić nas do grzechu. Autor książki na podstawie własnego doświadczenia, a także reguł rozeznawania św. Ignacego Loyoli wyjaśnia taktykę, jaką stosuje nieprzyjaciel, by nas zwieść. Książka jest doskonałą pomocą dla osób początkujących na drodze wiary – nauczy przewidywać i rozpoznawać działanie złego ducha, a także doradzi, jak się przed nim mądrze zabezpieczać.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 98

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
urszulapojawa

Nie oderwiesz się od lektury

Warto przeczytać, umacnia w wierze.
00

Popularność




Ta książ­ka jest ta­nia.

KU­PUJ LE­GAL­NIE.

NIE KO­PIUJ!

o. Jó­zef Ko­złow­ski SJ

JAK RO­ZE­ZNA­WAĆ

W WIE­RZE

------------------------

se­mi­na­rium 5

------------------------

Ni­hil Ob­stat

ks. dr An­drzej Perzyń­ski Cen­zor

Im­pri­ma­tur

+ Wła­dy­sław Zió­łek Ar­cy­bi­skup Łódz­ki

Ku­ria Bi­sku­pia Ar­chi­die­ce­zji Łódz­kiej

L.dz. 1314/97 z 8 li­sto­pa­da 1997 r.

Za po­zwo­le­niem

Prze­ło­żo­ne­go Pro­win­cji Wiel­ko­pol­sko-Ma­zo­wiec­kiej

To­wa­rzy­stwa Je­zu­so­we­go – o. An­drze­ja Ko­prow­skie­go

War­sza­wa, 7 li­sto­pa­da 1997 r.

L.dz.97/132

Książ­ka nie za­wie­ra błę­dów teo­lo­gicz­nych

Ko­rek­ta

Jo­an­na Sztau­dyn­ger

Pro­jekt gra­ficz­ny

Bo­gu­mi­ła Dzie­dzic

© by Moc­ni w Du­chu

ISBN 978-83-61803-32-4

Moc­ni w Du­chu – Cen­trum

90-058 Łódź, ul. Sien­kie­wi­cza 60

tel. 42 288 11 53

moc­ni.cen­trum@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl

Za­mó­wie­nia

tel. 42 288 11 57, 797 907 257

moc­ni.wy­daw­nic­two@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl/sklep

Wy­danie je­de­na­ste

WSTĘP

Książ­ka Jak ro­ze­zna­wać w wie­rze jest wy­ni­kiem mo­ich – au­to­ra – du­cho­wych do­świad­czeń. Łą­czą się one ści­śle z prak­ty­ką Ćwi­czeń Du­chow­nych św. Igna­ce­go, zwłasz­cza z re­gu­ła­mi ro­ze­zna­nia du­chów, cha­rak­te­ry­stycz­ny­mi dla pierw­sze­go eta­pu re­ko­lek­cji, oraz z roz­po­zna­niem dro­gi wia­ry (na eta­pie na­wró­ce­nia i uzdro­wie­nia) pod­czas Se­mi­na­rium Od­no­wy Wia­ry. Roz­po­zna­nie du­cho­we, jako pe­wien dar, od­kry­łem po raz pierw­szy pod­czas swo­je­go na­wró­ce­nia w cza­sie trzy­dzie­sto­d­nio­wych Ćwi­czeń Du­chow­nych na po­cząt­ku mo­jej dro­gi ży­cia za­kon­ne­go.

Pra­gnie­niem moim jest, aby każ­dy, kto prze­ży­wa pierw­sze po­ru­sze­nie du­cha, wcho­dzi na dro­gę na­wró­ce­nia i prze­ży­wa ra­dość prze­mia­ny, miał sto­sow­ną po­moc w na­zy­wa­niu swo­ich do­świad­czeń. Książ­ka ta po­mo­że mu od sa­me­go po­cząt­ku uczest­ni­czyć w na­zy­wa­niu praw­dy o sa­mym so­bie i w głęb­szym jej po­zna­niu, po­mo­że od­róż­nić, kie­dy dzia­ła duch do­bry – anioł Boży, Duch Świę­ty; kie­dy duch zły – sza­tan; a kie­dy on sam. Chciał­bym, aby czło­wiek po­dej­mu­ją­cy ła­skę na­wró­ce­nia i prze­ży­wa­ją­cy ra­dość otwar­cia na dzia­ła­nie Du­cha Świę­te­go nie po­zo­sta­wał bez szan­sy na­zy­wa­nia swo­ich do­świad­czeń, a tym sa­mym bez po­mocy w co­dzien­nej współ­pra­cy z ła­ską Bożą.

Pra­gnie­nie udzie­le­nia czło­wie­ko­wi po­mo­cy w dzie­dzi­nie ro­ze­zna­nia du­cho­we­go sta­ło się dla mnie szcze­gól­nie in­spi­ru­ją­ce, ile­kroć koń­czy­łem, wraz z ze­spo­łem ewan­ge­li­za­cyj­nym, re­ko­lek­cje dla mło­dzie­ży lub in­nych ro­dza­jów grup. Zda­wa­łem so­bie wów­czas spra­wę z tego, że mło­dzi, gdy po­wró­cą po re­ko­lek­cjach ewan­ge­li­za­cyj­nych do swo­ich do­mów, pa­ra­fii, śro­do­wisk uczel­nia­nych czy miejsc pra­cy, będą py­ta­li o głęb­szy sens tego, co się w ich ży­ciu wy­da­rzy­ło. Będą szu­kać kie­row­nic­twa du­cho­we­go, w naj­lep­szym wy­pad­ku py­tać swo­ich dusz­pa­ste­rzy lub kie­dy do­świad­czą, po okre­sie oży­wie­nia, po­su­chy du­cho­wej, będą się gu­bić i po­wró­cą do swo­ich daw­nych grze­chów i sta­re­go sty­lu ży­cia.

Ta­kie pra­gnie­nie „cze­goś wię­cej” za­uwa­ży­łem w du­szach mło­dych lu­dzi, kie­dy w kwiet­niu 1994 r. w nie­dziel­ne przed­po­łu­dnie w So­ko­ło­wie Pod­la­skim, na pły­cie miej­sco­we­go bo­iska spor­to­we­go koń­czy­li­śmy kon­cert ewan­ge­li­za­cyj­ny z ze­spo­łem Moc­ni w Du­chu. Po kon­cer­cie mło­dzi uda­li się pro­ce­sjo­nal­nie do ka­te­dry, gdzie Mszą świę­tą uro­czy­ście za­koń­czo­no Die­ce­zjal­ne Fo­rum Mło­dzie­ży Die­ce­zji Dro­hi­czyń­skiej. Wra­ca­li oni do swo­ich do­mów z za­pa­lo­ny­mi świe­ca­mi, nio­sąc świa­tło wia­ry, a we mnie doj­rze­wa­ło prze­ko­na­nie o ko­niecz­no­ści da­nia im cze­goś na dro­gę – wy­po­sa­że­nia ich w po­mo­ce do po­zna­wa­nia praw­dy o sa­mych so­bie i do co­raz peł­niej­sze­go przyj­mo­wa­nia oso­by Je­zu­sa. Zro­zu­mia­łe więc bę­dzie od­wo­ła­nie się do do­świad­czeń, któ­re są w każ­dym czło­wie­ku, choć nie w każ­dym jed­na­ko­wo uświa­do­mio­ne.

Sto­pień na­sze­go do­świad­cze­nia du­cho­we­go za­le­ży od tego, co się w na­szym ży­ciu wy­da­rzy­ło. Pierw­sze otwar­cie w wie­rze, przy­ję­cie ła­ski na­wró­ce­nia pro­wa­dzi nas ku peł­niej­sze­mu cho­dze­niu w Du­chu Świę­tym i ży­ciu z Chry­stu­sem oraz po­zna­wa­niu w co­raz więk­szym stop­niu we­wnętrz­nej przy­na­leż­no­ści do Nie­go: „Nie je­ste­śmy sy­na­mi nocy, ale dnia – po­stę­puj­my więc jako dzie­ci świa­tło­ści” (por. 1 Tes 5, 5).

Tre­ści do­ty­czą­ce pierw­sze­go eta­pu ży­cia we­dług Du­cha, któ­re sta­no­wią głów­ną część książ­ki, uka­za­ły się w „Szu­mie z Nie­ba”, w cy­klu ar­ty­ku­łów Wzra­stać w wie­rze. Opi­sa­ne do­świad­cze­nia osób, któ­re zgo­dzi­ły się po­dzie­lić swo­im świa­dec­twem na ła­mach książ­ki Jak ro­ze­zna­wać w wie­rze, są zna­ne au­to­ro­wi oso­bi­ście.

1. ZBA­WIEN­NY NIE­PO­KÓJ

Sy­tu­acja we­wnętrz­na czło­wie­ka, któ­ry żyje w grze­chu, peł­na jest za­mę­tu i we­wnętrz­ne­go nie­po­ko­ju. Czło­wiek taki wy­cho­dzi z za­ło­że­nia, że ży­cie na­le­ży brać ta­kie, ja­kie jest, nie za­sta­na­wia­jąc się głę­biej nad sobą. Po­zwa­la mu to uś­pić su­mie­nie, a nie­po­kój we­wnętrz­ny, prze­ja­wia­ją­cy się w wy­rzu­tach su­mie­nia, prze­nieść do pod­świa­do­mo­ści i uda­wać na ze­wnątrz, że nie ma pro­ble­mu. Duch zły wy­ko­rzy­stu­je taką sy­tu­ację do swo­ich ce­lów. Przed­sta­wia czło­wie­ko­wi dro­gę do grze­chu jako nie­zwy­kle atrak­cyj­ną i po­cią­ga­ją­cą. Na­stęp­nie do­kła­da sta­rań, aby oso­ba uwi­kła­na w grzech mia­ła za­sło­ny na oczach, by jej słuch był zwró­co­ny na to, co mówi świat, zmy­sły zaś ukie­run­ko­wa­ne na za­spa­ka­ja­nie wła­snych po­żą­dli­wo­ści – naj­czę­ściej pod pre­tek­stem po­trzeb.

Taki stan du­cha ludz­kie­go jest okła­my­wa­niem sa­me­go sie­bie i od­su­wa­niem przy­ję­cia ła­ski we­wnętrz­ne­go na­wró­ce­nia w bli­żej nie­okre­ślo­ną przy­szłość. Grzech jest przez du­cha złe­go uka­zy­wa­ny czło­wie­ko­wi jako wy­zwo­le­nie, sa­mo­re­ali­za­cja, coś po­zy­tyw­ne­go. Na przy­kład oso­ba po­peł­nia­ją­ca cu­dzo­łó­stwo po­tra­fi wy­tłu­ma­czyć chwi­lo­wy smu­tek, jaki może po­ja­wić się w du­szy po ta­kim czy­nie, ko­niecz­no­ścią po­zna­nia no­we­go czło­wie­ka. Je­śli na­stą­pi­ło odej­ście w grzech cu­dzo­łó­stwa, to nie­przy­ja­ciel na­tu­ry ludz­kiej albo stwa­rza sy­tu­acje, w któ­rych czło­wiek ocze­ku­je „po­cie­sze­nia”, albo je­śli mu się to nie uda­je, sta­ra się wszel­ki­mi spo­so­ba­mi skło­nić czło­wie­ka do nie­chę­ci wo­bec sa­me­go sie­bie. Że­ru­je na na­tu­ral­nej chę­ci ko­cha­nia i by­cia ko­cha­nym. Zły duch obie­cu­je, że sam za­spo­koi głę­bo­kie pra­gnie­nie mi­ło­ści, dla­te­go utrzy­mu­je oso­bę w otę­pia­ją­cym sta­nie okłamy­wa­nia sa­mej sie­bie. A prze­cież pra­gnie­nia mi­ło­ści w ser­cu ludz­kim nie może za­spo­ko­ić ten, któ­ry ze swej isto­ty jest nie­na­wi­ścią. On może tyl­ko obu­dzić w człowie­ku mi­łość zmy­sło­wą i do­pro­wa­dzić do jej wy­na­tu­rze­nia, ze­zwie­rzę­ce­nia – co sta­nie się w kon­se­kwen­cji po­hań­bie­niem god­no­ści oso­by ludz­kiej.

Do­świad­cza­jąc po po­peł­nio­nym grze­chu eg­zy­sten­cjal­nej pust­ki we­wnętrz­nej, czło­wie­ko­wi pod­su­wa­na jest myśl, aby po­now­nie po­paść w grzech. Może przy­brać ona po­stać np. szu­ka­nia roz­ryw­ki, uciecz­ki od nudy. W ta­kim ro­zu­mo­wa­niu po­ma­ga czło­wie­ko­wi duch zły, któ­ry każ­dy prze­jaw bu­dze­nia się sa­moświa­do­mo­ści chce ukró­cić u sa­mych ko­rze­ni. Mami czło­wie­ka fał­szy­wy­mi obiet­ni­ca­mi no­wych wra­żeń, upa­try­wa­nia do­bra w do­świad­cze­niach, o któ­rych wia­do­mo, że są w ca­ło­ści złe lub do zła bez­po­śred­nio pro­wa­dzą. W sy­tu­acji, któ­ra wy­ma­ga Bo­że­go prze­ba­cze­nia, duch zły po­tra­fi wpro­wa­dzić czło­wie­ka w lęk przed uzna­niem grze­chu i wy­zna­niem go w sa­kra­men­cie po­ku­ty. Lęk – czy otrzy­mam roz­grze­sze­nie, czy nie – może przez dłu­gi czas za­trzy­my­wać nie­któ­re oso­by przed otwar­ciem się na Boże mi­ło­sier­dzie i przy­ję­ciem ła­ski prze­ba­cze­nia. Naj­lep­szym przy­kła­dem jest tu grzech prze­ciw­ko ży­ciu i lęk przed jego wy­zna­niem.

Za­kła­ma­nie du­cha złe­go skła­nia tak­że czło­wie­ka ku temu, aby za­czął roz­wa­żać swo­ją grzesz­ną sy­tu­ację, ale w ode­rwa­niu od Bo­że­go Mi­ło­sier­dzia. Oso­ba taka za­czy­na żyć w po­czu­ciu roz­dar­cia, żalu do sa­mej sie­bie, chę­ci sa­mo­uni­ce­stwie­nia. Duch zły ma spo­sob­ność pro­wa­dze­nia czło­wie­ka po­zo­sta­ją­ce­go w grze­chu (jak­by w nim za­mknię­te­go) pro­stą dro­gą do sa­mo­uni­ce­stwie­nia. Czło­wiek ma wte­dy świa­do­mość, że zro­bił źle, ale nie wi­dzi wyj­ścia z tej sy­tu­acji. Wów­czas z re­gu­ły pod­su­wa­ne są mu my­śli prze­ciw­ko ży­ciu albo na­kła­nia­ją­ce do wy­rzą­dze­nia so­bie do­raź­nej krzyw­dy. Wy­mow­nym przy­kła­dem ta­kie­go dzia­ła­nia du­cha złe­go na czło­wie­ka jest po­stać Ju­da­sza. Uczeń Chry­stu­sa prze­ży­wa roz­go­ry­cze­nie z po­wo­du zdra­dy swe­go Mi­strza: „Zgrze­szy­łem, wy­daw­szy krew nie­win­ną” (Mt 27, 4). Lecz po­zo­sta­je w tym sta­nie sam, a duch zły po­głę­bia go­rycz jego winy i do­pro­wa­dza go do my­śli sa­mo­bój­czej: „Rzu­ciw­szy srebr­ni­ki ku przy­byt­ko­wi, od­da­lił się, po­tem po­szedł i po­wie­sił się” (Mt 27, 5).

Przy­ję­cie z uf­no­ścią nie­po­ko­ju, któ­ry po­ja­wia się w su­mie­niu, ozna­cza od­po­wiedź czło­wie­ka na dzia­ła­nie Boga. Duch do­bry do­po­mi­na się, aby czło­wiek po­wo­ła­ny do ży­cia jako ob­raz Boży, wró­cił do pier­wot­ne­go ob­da­ro­wa­nia, uświa­do­mił so­bie, kim jest i do­kąd zmie­rza, jaki jest jego cel. Bóg nie może się zgo­dzić, aby czło­wiek uni­ce­stwił sie­bie w ciem­no­ści grze­chu. Bóg zna nisz­czy­ciel­ski cha­rak­ter prze­wrot­no­ści ludz­kiej i za­ku­sy prze­ciw­ni­ka. Sza­nu­jąc wol­ną wolę czło­wie­ka, upo­mi­na się po­przez na­tu­ral­ne pra­wo su­mie­nia o jego zba­wie­nie. Wo­ła­nie, ja­kie kie­ru­je duch do­bry: „Bądź roz­trop­ny i na­wróć się” (por. Ap 3, 19), może być na­tar­czy­we. Cho­dzi prze­cież o ura­to­wa­nie czło­wie­ka w sy­tu­acji jego za­gro­że­nia, nie tyl­ko pod wzglę­dem na­tu­ral­nym, ale tak­że i nad­przy­ro­dzo­nym. Je­zus, któ­ry zna cenę, jaką za­pła­cił za czło­wie­ka – grzesz­ni­ka, nie może po­zo­stać obo­jęt­ny, wie­dząc, jaką tra­ge­dię po­wo­du­je w czło­wie­ku grzech.

W chwi­lach sa­mot­no­ści i wy­ci­sze­nia przy­cho­dzi, by bu­dzić z le­tar­gu grze­chu. Je­śli to nie wy­star­cza, prze­ma­wia przez oko­licz­no­ści: cho­ro­bę, śmierć ko­goś bli­skie­go, kon­flikt ro­dzin­ny, utra­tę pra­cy; a w sen­sie po­zy­tyw­nym – przez Pierw­szą Ko­mu­nię dziec­ka, za­pro­sze­nie do roz­mo­wy po­łą­czo­nej ze świa­dec­twem wia­ry, skie­ro­wa­ne przez przy­ja­cie­la, itp. Przez te wy­da­rze­nia za­rów­no po­zy­tyw­ne, jak i ne­ga­tyw­ne, Pan ży­cia i śmier­ci, Bóg, do­po­mi­na się o wła­ści­we so­bie miej­sce w ser­cu ludz­kim: „On stoi u drzwi i ko­ła­cze: je­śli kto po­sły­szy Jego głos i drzwi otwo­rzy – zba­wie­nie sta­nie się udzia­łem jego domu” (por. Ap 3, 20). Kie­dy czło­wiek otwie­ra się z dzie­cię­cą uf­no­ścią na ła­skę prze­ba­cze­nia, wów­czas opa­da­ją oko­wy zła. Du­sza ludz­ka stę­sk­nio­na za tym, co do­bre, na­peł­nia się po­ko­jem. Roz­po­czy­na się pro­ces du­cho­we­go na­wró­ce­nia. Na­stę­pu­je za­sad­ni­czy zwrot w ży­ciu czło­wie­ka – od­wró­ce­nie się od grze­chu, a zwró­ce­nie się ku Chry­stu­so­wi. W Nim do­zna­je czło­wiek wy­ba­wie­nia i za­czy­na być świa­do­my, że to Je­zus sta­nął na jego dro­dze, upo­mniał się o nie­go i przy­wró­cił utra­co­ne sy­no­stwo.

Gdy mia­łam 16 lat po­zna­łam chło­pa­ka, któ­ry szyb­ko stał się sen­sem mo­je­go ży­cia. By­łam oso­bą wie­rzą­cą, nie zda­wa­łam so­bie spra­wy, że dru­gi czło­wiek może stać się po­wo­dem od­da­le­nia od Boga. Ufa­jąc w mi­łość – w na­iw­no­ści ser­ca – po­pa­dłam w nie­czy­stość. Nie wie­dzia­łam, czym na­praw­dę jest mi­łość. Moje wnę­trze, do­tych­czas wy­peł­nio­ne Bo­giem, zo­sta­ło za­tru­te przez grzech. By­łam mio­ta­na py­ta­nia­mi: Czy to, co ro­bię, jest złe? Szu­ka­łam od­po­wie­dzi wszę­dzie, ale tak na­praw­dę chcia­łam, żeby oka­za­ło się, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku. Było mi z tym do­brze. Pew­ne­go dnia od­na­la­złam w Pi­śmie świę­tym zda­nie, że mi­łość za­kry­wa wie­le grze­chów. Zin­ter­pre­to­wa­łam to zda­nie na wła­sny uży­tek i po­szłam za swo­imi nie­upo­rząd­ko­wa­ny­mi pra­gnie­nia­mi. Te­raz już wiem, że była to po­ku­sa złe­go, któ­ry po­słu­żył się Sło­wem Boga w moim nie­do­świad­czo­nym ży­ciu. Sama wy­tłu­ma­czy­łam so­bie, że mi­łość do chło­pa­ka za­kry­wa grzech nie­czy­sto­ści i nic nie trze­ba zmie­niać. We­wnętrz­nie czu­łam się jed­nak co­raz smut­niej­sza i sa­mot­na. Do­szło na­wet do po­czu­cia, że Bóg mnie opu­ścił. Były to jed­ne z naj­trud­niej­szych dni w moim ży­ciu. Wresz­cie przy­szedł mi do gło­wy po­mysł, by spo­tkać się z daw­nym przy­ja­cie­lem, za­an­ga­żo­wa­nym w gru­pę Od­no­wy w Du­chu Świę­tym. On bez sło­wa za­pro­wa­dził mnie (w go­dzi­nach noc­nych!) do księ­dza i od­by­łam spo­wiedź, w któ­rej po­czu­łam moc sa­me­go Boga. Wie­dzia­łam, że mu­szę ze­rwać z grze­chem i tak się sta­ło. Było to pierw­sze, tak sil­ne, do­świad­cze­nie mi­ło­ści i wszech­mo­cy Boga, udzie­lo­nej mi przez sa­kra­ment po­jed­na­nia.

Ja­kie na­su­wa się tu wy­ja­śnie­nie na płasz­czyź­nie ro­ze­zna­nia du­cho­we­go? Sy­tu­acja spo­tka­nia dru­gie­go czło­wie­ka, któ­ry oka­zu­je uczu­cie mi­ło­ści, jesz­cze nie wska­zu­je na to, że za tym, ską­di­nąd do­brym uczu­ciem, bę­dzie się kry­ło nie­upo­rząd­ko­wa­nie. W ser­cu dziew­czy­ny co­raz bar­dziej za­tra­ca się roz­trop­ność i wol­ność wo­bec wła­sne­go cia­ła. Roz­po­czy­na­jąc ży­cie sek­su­al­ne, nie do­strze­ga ni­cze­go złe­go. Wcho­dzi w rze­czy­wi­stość grze­chu, ule­ga­jąc po­ku­sie przed­sta­wio­nej pod po­zo­rem do­bra. Duch zły, zna­jąc jej uprzed­nie za­pa­try­wa­nia na za­cho­wa­nie czy­sto­ści w sfe­rze swo­ich my­śli, pra­gnień i zmy­słów, kusi do tego, by przy­sło­ni­ła Sło­wem Bo­żym swój nie­po­rzą­dek. Do­pro­wa­dza do za­tar­cia gra­ni­cy mię­dzy do­brem a złem, po to by pro­wa­dzić mło­dą dziew­czy­nę z grze­chu w grzech. Znaj­du­je­my wy­ja­śnie­nie ta­kie­go za­cho­wa­nia du­cha złe­go w pierw­szej re­gu­le ro­ze­zna­wa­nia du­chów Igna­ce­go Lo­y­oli:„Lu­dziom, któ­rzy prze­cho­dzą od grze­chu śmier­tel­ne­go do grze­chu śmier­tel­ne­go, nie­przy­ja­ciel sza­tan ma prze­waż­nie zwy­czaj przed­sta­wiać przy­jem­no­ści zwod­ni­cze i spra­wia, że wy­obra­ża­ją so­bie roz­ko­sze i przy­jem­no­ści zmy­sło­we, aby ich tym bar­dziej utrzy­mać i po­grą­żyć w ich wa­dach i grze­chach” (ĆD 314, 1).

Kie­dy zo­sta­je skie­ro­wa­ne sło­wo orze­ka­ją­ce praw­dę o czło­wie­ku – grzesz­ni­ku, i każ­dym jego czy­nie, a czło­wiek przyj­mu­je to sło­wo i na­wra­ca się – wte­dy „Mi­łość za­kry­wa wie­le grze­chów” (1 P 4, 8). To samo sło­wo zo­sta­je jed­nak pod wpły­wem znie­wo­le­nia w uczu­ciach i prze­wrot­no­ści du­cha złe­go zin­ter­pre­to­wa­ne fał­szy­wie, że to mi­łość do chło­pa­ka i jego mi­łość do dziew­czy­ny przy­kry­wa wie­le grze­chów. Na­stę­pu­je ko­lej­ne uśpie­nie wy­rzu­tów su­mie­nia i za­fał­szo­wa­nia praw­dy o so­bie sa­mej.

Skut­ki dzia­ła­nia du­cha złe­go da się za­uwa­żyć w od­czu­wa­niu przez dziew­czy­nę we­wnętrz­ne­go roz­dar­cia i smut­ku. Nie dzi­wi brak ra­do­ści na ze­wnątrz, sko­ro nie śmia­ło się jej ser­ce. Po­zo­sta­wa­nie w tym sta­nie du­cha prze­dłu­żał fakt, że duch zły na­zy­wał ja­sno­ścią to, co było w niej ciem­no­ścią, stwa­rza­jąc ko­lej­ne, nowe sy­tu­acje sprzy­ja­ją­ce po­pa­da­niu w grzech nie­czy­sto­ści.

Duch Świę­ty nie prze­sta­je upo­mi­nać się o dar zba­wie­nia, któ­ry zo­stał zło­żo­ny w mło­dej du­szy. Dziew­czy­na prze­ży­wa po­czu­cie osa­mot­nie­nia, któ­re­go udzie­la jej Bóg, by opa­mię­ta­ła się, ale to nie po­ma­ga. Wów­czas duch do­bry dzia­ła przez dru­gie­go czło­wie­ka, któ­ry przy­pro­wa­dza ją ni­czym ślep­ca do Chry­stu­sa. Za­my­sły du­cha złe­go sta­ją się jaw­ne pod­czas spo­wie­dzi, za­rów­no spo­sób jego dzia­ła­nia, jak i kłam­stwo, któ­rym dała się zwieść. Wraz z przy­ję­ciem sa­kra­men­tu po­jed­na­nia wra­ca praw­dzi­wa ra­dość i po­kój ser­ca. Pan udzie­la się jej, przy­no­si wol­ność dziec­ka Bo­że­go. Dzi­siaj ta dziew­czy­na jest bar­dzo świa­do­mie za­an­ga­żo­wa­na w dzie­ło no­wej ewan­ge­li­za­cji. Jest stu­dent­ką, zdo­by­wa okre­ślo­ny za­wód, uczest­ni­czy tak­że w ży­ciu to­wa­rzy­skim. Pra­gnie po­stę­po­wać od do­bre­go do lep­sze­go, a Je­zus jej w tym bło­go­sła­wi.