Jak łatwiej żyć. Dla zbyt inteligentnych i skomplikowanych - Monique de Kermadec - ebook

Jak łatwiej żyć. Dla zbyt inteligentnych i skomplikowanych ebook

Monique de Kermadec

3,8

Opis

Czy czujesz, że mimo swojej wysokiej inteligencji masz trudności z odnalezieniem swojej życiowej ścieżki? Czy masz wrażenie, że twoje zdolności raczej stają ci na przeszkodzie, niż pomagają w życiu? Czy zmagasz się z problemami w rodzinie, pracy i wśród znajomych? Czy czujesz, że nikt cię nie rozumie, a wszystkie twoje pomysły są wyśmiewane lub nie masz odwagi zabrać się za ich realizację? Czy doświadczasz poczucia inności? Wielu bardzo zdolnych dorosłych wciąż czuje się źle ze swoją niezwykłością. Poczucie inności, będącej wynikiem wyższej, a zarazem odmiennej inteligencji, zepchnęło ich na margines życia, przez co wciąż nie odnaleźli swojej ścieżki i cierpią z powodu impasu, w którym utknęli. Skrycie marzą o wolności, mając nadzieję, że ich inność w końcu przestanie być więzieniem, a stanie się źródłem radości i inspiracji. Celem psycholożki Monique de Kermadec jest danie nadinteligentnym ludziom nadziei, wskazanie im działań, które sami będą musieli podjąć, i etapów, które powinni pokonać, żeby dojść do celu, jakim jest pogodzenie się ze swoją szczególną osobowością i nauczenie się, jak ją wykorzystywać. Jeśli więc pragniesz wieść bogatsze, bardziej satysfakcjonujące i zgodne z twoimi najgłębszymi aspiracjami życie, jeśli przeczuwasz w sobie olbrzymi potencjał, ale nie wiesz, jak go wykorzystać, ta książka jest dla ciebie. Uwolnij się wreszcie od dręczącego poczucia winy i wrażenia, że zachowujesz się egoistycznie lub szkodzisz innym. Zacznij wreszcie być dumny z własnej odmienności i skorzystaj z wszystkich płynących z niej bogactw. Bo dzięki samopoznaniu i uważnemu wsłuchaniu się w siebie możesz odmienić swoje życie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 167

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (35 ocen)
10
13
8
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




List w butelce

List w butelce

Sza­nowna Pani de Ker­ma­dec,

czuję się zagu­biona, nie wiem, co robić. Od małego byłam kom­plet­nie wyalie­no­wana, naj­pierw w rodzi­nie, a następ­nie wśród wszyst­kich ota­cza­ją­cych mnie ludzi. Wciąż mi powta­rzano, że nie jestem taka jak wszy­scy, że wszystko ana­li­zuję, że dzielę włos na czworo, że na wszystko patrzę w odmienny spo­sób. Choć czę­sto sły­sza­łam te zarzuty, nie bar­dzo je rozu­mia­łam. Pew­nego dnia ktoś poda­ro­wał mi książkę o nadzdol­nych doro­słych i zaczę­łam czy­tać… o sobie. To był mój por­tret! Prze­ży­łam szok. Nagle poczu­łam się zro­zu­miana, odzy­ska­łam kon­takt z sobą samą. Wiele razy wyrzu­ca­łam z sie­bie gniew. Minął rok, a ja wciąż nie wiem, co z tym zro­bić, co o tym myśleć. Roz­ma­wia­łam z mamą, która opo­wie­działa mi na przy­kład, że już jako czte­ro­latka potra­fi­łam samo­dziel­nie czy­tać i że nauczy­łam tego star­sze rodzeń­stwo, i o mnó­stwie podob­nych rze­czy. Muszę powie­dzieć, że po czę­ści mam to gdzieś, bo na dzi­siaj wiem tyle: mam kosz­marną pracę, która mnie uniesz­czę­śli­wia, ale czuję się tak głu­pia, że nie wiem, jak mogła­bym odnieść suk­ces w innym zawo­dzie. Nie mam poję­cia… Kiedy moja córka rów­nież nauczyła się czy­tać w wieku czte­rech lat, nic nie powie­dzia­łam. Wsty­dzę się tego. Sądzę, że mój syn też nie miewa się za dobrze. Prze­żywa wszystko rów­nie mocno jak ja i cierpi z tego powodu. Już tego nie wytrzy­muję. Nie wiem, co zro­bić, żeby to zmie­nić. Czy mogłaby mi Pani pomóc? Nie­moż­liwe, żebym była inte­li­gentna. Wiem o tym. Jestem pewna, że to nie może być to. Mam już dość. Co robić?

S.

Wstęp

Wstęp

Pianistka Hélène Gri­maud w pięk­nej auto­bio­gra­fii zaty­tu­ło­wa­nej Dzi­kie waria­cje4 wspo­mina drę­czące ją od dziecka poczu­cie odmien­no­ści, które nie­po­ko­iło jej rodzi­ców. Przy­wo­łuje słowa zaczy­na­jące się od „nie”, któ­rymi opi­sy­wali ją nauczy­ciele: „nie­moż­liwa”, „nie­pod­po­rząd­ko­wana”, „nie­okieł­znana” oraz te naj­gor­sze – „nie­prze­wi­dy­walna” i „nie­przy­sto­so­wana”. Hélène Gri­maud, nadzdolna w dzie­dzi­nie muzyki, odna­la­zła przy­naj­mniej wąską ścieżkę, na którą skie­ro­wała ją jej wyjąt­ko­wość. A ilu jest takich, któ­rzy podob­nie jak Stéphanie, autorka zacy­to­wa­nego powy­żej wstrzą­sa­ją­cego listu, zaplą­tani we wła­sną odmien­ność, idą przez życie nie­po­rad­nie niczym bau­de­la­ire’owski alba­tros, nara­żeni na ból i drwiny tylko dla­tego, że odstają od ogółu?

Tę książkę kie­ruję wła­śnie do nich. Do doro­słych, któ­rych poczu­cie inno­ści – będą­cej wyni­kiem wyż­szej, a zara­zem odmien­nej inte­li­gen­cji – zepchnęło na mar­gi­nes, któ­rzy wciąż nie odna­leźli swo­jej ścieżki i cier­pią z powodu impasu, w jakim utknęli. Posta­wi­łam sobie za cel odpo­wie­dzieć na liczne pyta­nia, jakie zadają sobie ci, któ­rzy nie chcą już dłu­żej cier­pieć z powodu wła­snej odmien­no­ści, ale pra­gną żyć życiem bogat­szym, bar­dziej satys­fak­cjo­nu­ją­cym i zgod­nym z ich naj­głęb­szymi aspi­ra­cjami. Tym, któ­rzy prze­czu­wają w sobie poten­cjał, ale nie wie­dzą, jak wyko­rzy­stać go w życiu. To książka dla wszyst­kich, któ­rych zdol­no­ści podzi­wiano, kiedy byli dziećmi, ale któ­rzy dotąd nie mogli i nie potra­fili ich wyko­rzy­stać.

W doro­sło­ści losy takich ludzi są bar­dzo różne. Nie­któ­rzy czują potrzebę odda­nia się jakiejś pasji, która staje się nicią prze­wod­nią ich życia. Część z nich osiąga sławę. Inni, bar­dziej wyco­fani, pro­wa­dzą speł­nione życie, choć ich bli­scy nie uwa­żają, by odnie­śli oni suk­ces. Zbyt wielu jest jed­nak takich, któ­rzy doświad­czają zagu­bie­nia, a nawet depre­sji. Ich odmien­ność, nie­wła­ści­wie prze­ży­wana i nie­zro­zu­miana przez oto­cze­nie, więzi ich w klatce, z któ­rej nie potra­fią się wydo­stać. Kim są? Nie wszy­scy z nich mają ponad­prze­ciętny poziom IQ, wszy­scy jed­nak pod­cho­dzą do świata i pro­ble­mów w ory­gi­nalny, oso­bi­sty spo­sób. Ich reak­cje są nie­stan­dar­dowe. Uczą się w spo­sób nie­ty­powy, a ich zain­te­re­so­wa­nia wykra­czają poza utarte ścieżki. I jak inni wyraź­nie odmienni ludzie padają ofiarą dys­kry­mi­na­cji.

Kie­ru­jąc się wła­snym doświad­cze­niem kli­nicz­nym, chcia­ła­bym im powie­dzieć, że w życiu poja­wiają się cza­sem klu­czowe sytu­acje, które wyma­gają od nas abso­lut­nego zaan­ga­żo­wa­nia, pój­ścia na kom­pro­mis albo buntu. W takich chwi­lach „odmien­nym” doro­słym znacz­nie trud­niej się odna­leźć niż resz­cie ludzi, nie­za­leż­nie od wieku prze­ży­wa­ją­cego je czło­wieka, jego oso­bo­wo­ści i wybra­nego przez niego spo­sobu na roz­wi­ja­nie wła­snych zdol­no­ści i aspi­ra­cji, a także od tego, jakie osoby – czy te przy­chylne, czy wrogo nasta­wione – spo­tka on na swo­jej dro­dze. Napi­sa­łam tę książkę, gdyż chcia­łam powie­dzieć takim doro­słym, że ni­gdy nie jest za późno, by sta­wić czoło tym sytu­acjom lub by je zaini­cjo­wać.

Aby to zro­bić, będzie trzeba meto­dycz­nie i z wła­ści­wym roze­zna­niem zadać sobie odpo­wied­nie pyta­nia na swój temat i nauczyć się pozna­wać sie­bie. To kolejny cel tej książki. Bo dzięki samo­po­zna­niu i uważ­nemu wsłu­cha­niu się w sie­bie można zbu­do­wać swoją pozy­tywną samo­ocenę. Ten wstępny etap jest konieczny, by móc pla­no­wać przy­szłość, doko­ny­wać wybo­rów, dzięki któ­rym życie jest har­mo­nijne, znaj­do­wać siłę do moty­wo­wa­nia sie­bie i wresz­cie sta­wiać czoło nie­unik­nio­nym prze­szko­dom na dro­dze do samo­re­ali­za­cji. Gdy ta pierw­sza faza, uwa­żana za pod­sta­wową przez nie­mal wszyst­kie filo­zo­fie Wschodu, dobie­gnie końca, two­rzy się prze­strzeń na roz­wi­ja­nie inte­li­gen­cji emo­cjo­nal­nej, inte­li­gen­cji rela­cyj­nej i wresz­cie inte­li­gen­cji twór­czej, która jest mocną stroną nadzdol­nych doro­słych, a słabą – wszel­kich sys­te­mów naucza­nia. Każ­demu wedle jego natury, wedle jego atu­tów i sła­bo­ści. Zada­niem tej książki jest też wes­przeć doro­słych w się­ga­niu po pomoc, w dostrze­ga­niu, kiedy jest na nią sto­sowne miej­sce i czas.

Ale skoro – jak sama twier­dzę – każdy z adre­sa­tów tej książki jest tak wyjąt­kowy, jak może ona pre­ten­do­wać do miana prze­wod­nika czy przy­dat­nej instruk­cji obsługi? W trak­cie wie­lo­let­niej prak­tyki psy­cho­lo­gicz­nej, a także pracy w gabi­ne­cie psy­cho­te­ra­peu­tycz­nym, spo­tka­łam ponad tysiąc nad­zwy­czaj­nych męż­czyzn i kobiet. Nauczyli mnie, że o ile każdy z nich jest w swej isto­cie wyjąt­kowy, dosłow­nie nad­zwy­czajny, o tyle nie­które ich mocne strony, sła­bo­ści i spe­cy­ficzne spo­soby widze­nia świata się pokry­wają. Pra­wie wszy­scy doświad­czają trud­no­ści w nazy­wa­niu i ana­li­zo­wa­niu swo­jego bólu oraz w radze­niu sobie z roz­cza­ro­wa­niami w miło­ści, przy­jaźni, rela­cjach rodzin­nych i zawo­do­wych. Jako dzieci byli roz­wi­nięci ponad swój wiek, a w wieku doro­słym ich kom­pleksy, trud­no­ści i spe­cy­ficzne spoj­rze­nie na świat prze­ro­dziły się w brak pew­no­ści sie­bie; wszy­scy doświad­czają fru­stra­cji, ponie­waż ich główne aspi­ra­cje pozo­stają nie­za­spo­ko­jone. Oto­cze­nie, prze­ra­żone ory­gi­nal­no­ścią i odstrę­czane inno­ścią takich osób, hamuje je w reali­zo­wa­niu ich pra­gnień. Ogromna więk­szość z nich, aby nie budzić nie­po­koju, zmu­szona jest do nosze­nia masek, do oko­licz­no­ścio­wego mime­ty­zmu spo­łecz­nego, w któ­rym się dusi. I wtedy z głę­bin dzie­ciń­stwa powraca do tych ludzi ocze­ki­wa­nie, żeby ktoś im pozwo­lił żyć w zgo­dzie z tym, kim są – ale tego nikt już nie może zro­bić.

Wszy­scy oni pra­gną wol­no­ści, mając nadzieję, że ich odmien­ność prze­sta­nie być wię­zie­niem. Niniej­sza książka powstała po to, by zaspo­koić to pra­gnie­nie i nadzieję oraz wska­zać im dzia­ła­nia, które sami będą musieli pod­jąć, i etapy, które będą musieli poko­nać, żeby dojść do celu. Była­bym szczę­śliwa, gdyby tacy doro­śli – wyjąt­kowe, bogate istoty, z któ­rymi spo­tka­nia dały mi tak wiele i tak bar­dzo posze­rzyły moje hory­zonty – po prze­czy­ta­niu tych stron poczuli, że mogą być sobą, że w pełni przyj­mują swoje życie i zaczną szu­kać wła­snej drogi. Była­bym szczę­śliwa, gdyby zna­la­zł­szy ją, roz­wi­nęli skrzy­dła i poczuli się speł­nieni, uwol­nieni wresz­cie od drę­czą­cego ich poczu­cia winy i wra­że­nia, że zacho­wują się ego­istycz­nie czy szko­dzą innym. Gdyby wresz­cie zaczęli być dumni z wła­snej odmien­no­ści i gotowi korzy­stać z wszyst­kich pły­ną­cych z niej bogactw.

1. Jak roz­po­znać nadzdol­nego doro­słego?

1.

Jak roz­po­znać nadzdol­nego doro­słego?

Zanim podejmę temat, któ­rym zaj­muję się od 25 lat, i napi­szę, jak radzić sobie z przej­ścio­wymi poraż­kami i ogól­nym poczu­ciem dys­kom­fortu, muszę spre­cy­zo­wać, na czym polega nadzdol­ność, co ją cechuje i w jaki spo­sób odczu­wają ją ci, któ­rzy z nią żyją, a w jaki ci, któ­rzy ją obser­wują.

Co to zna­czy być odmien­nym?

„Odmien­ność” to modne słowo, czę­sto je sły­szymy w ame­ry­kań­skich fil­mach. „Trzeba go kochać, bo jest odmienny”; „Musimy go akcep­to­wać pomimo jego odmien­no­ści” i co za tym idzie, „Jeste­śmy jedną rodziną” – to z pew­no­ścią naj­czę­ściej powra­ca­jące slo­gany w kome­diach i tragikome­diach pro­du­ko­wa­nych za oce­anem. Wyra­żają one jed­no­cze­śnie żywotną potrzebę indy­wi­du­al­no­ści w świe­cie dążą­cym do glo­ba­li­za­cji, uni­for­mi­za­cji, jed­no­rod­nego myśle­nia i dzia­ła­nia na pod­sta­wie chwy­tli­wych haseł, a także trud­no­ści tych, któ­rzy nie myślą, nie postę­pują i nie żyją tak jak więk­szość osób w ich oto­cze­niu.

Odmien­ność może być postrze­gana jako atut lub jako upo­śle­dze­nie, w zależ­no­ści od reak­cji świata zewnętrz­nego i od tego, jaki sto­su­nek ma do niej osoba, która z nią żyje. Jeśli świat zewnętrzny ją osą­dza, czuje się ona odmienna i oce­nia swoją odmien­ność nega­tyw­nie. Na przy­kład czło­wiek bar­dzo wysoki może albo cho­dzić zgar­biony, żeby ukryć swój wzrost, albo reali­zo­wać się w koszy­kówce czy mode­lingu. Podob­nie jest z odmien­no­ścią na pozio­mie inte­lek­tu­al­nym – można pró­bo­wać ją ukry­wać, żeby zostać zaak­cep­to­wa­nym przez grupę i nie zra­zić do sie­bie jej człon­ków, lub wyko­rzy­stać inte­li­gen­cję do zdo­by­cia wykształ­ce­nia wyż­szego.

Podej­ście osoby odmien­nej do wła­snej odmien­no­ści ma więc wpływ na jej spo­sób postę­po­wa­nia i sto­su­nek do świata, a zatem i na obraną drogę. W dużym stop­niu będzie ono deter­mi­no­wać życiowe wybory, a śro­do­wi­sko, w zależ­no­ści od nasta­wie­nia do takiego czło­wieka, będzie tym wybo­rom sprzy­jać lub je utrud­niać. Kolor skóry, orien­ta­cja sek­su­alna czy płeć są neu­tralne. Ale mogą się stać czyn­ni­kami dys­kry­mi­nu­ją­cymi z powodu osądu śro­do­wi­ska, nawet jeśli osoba, któ­rej ten osąd doty­czy, nie wyznaje panu­ją­cych w nim ste­reo­ty­pów. We fran­cu­skich przed­szko­lach już w gru­pie śred­nia­ków dziecko uczy się znaj­do­wa­nia w zbio­rze ele­men­tów „intruza”. W star­sza­kach ćwi­czy iden­ty­fi­ko­wa­nie „takiego samego”. Każdy pierw­szo­kla­si­sta potrafi więc porów­ny­wać, włą­czać i wyklu­czać. Wiemy, jak okrutna jest grupa wobec osoby, którą zaszu­flad­ko­wała jako odmieńca. Wskaź­ni­kiem wpływu odmien­no­ści na życie czło­wieka jest poziom odczu­wa­nego przez niego bólu… I nawet jeśli z wie­kiem taki czło­wiek obo­jęt­nieje na spoj­rze­nia innych, jego wybory i hory­zonty już zostały ogra­ni­czone przez zakazy i cier­pie­nia, któ­rych źró­dłem jest osąd śro­do­wi­ska.

Osoba odmienna i czę­sto abso­lut­nie samotna bar­dzo szybko uczy się, jak się psy­chicz­nie chro­nić przed trud­no­ściami w życiu oso­bi­stym. Nie­któ­rzy idą naprzód i osią­gają suk­ces. U innych pogłę­bia się roz­sz­cze­pie­nie mię­dzy ich naj­głęb­szą oso­bo­wo­ścią i wyzna­wa­nymi war­to­ściami a oso­bo­wo­ścią pozorną, maską, która ich chroni i służy im do inte­gra­cji z oto­cze­niem. Jesz­cze inni, by osią­gnąć akcep­ta­cję oto­cze­nia, ucie­kają się do auto­iro­nii i kon­se­kwent­nie uni­kają kło­po­tli­wych pytań, które mogłyby pod­wa­żyć ich „nor­mal­ność”. Te wybiegi nijak nie zmie­niają jed­nak ich sytu­acji: cokol­wiek by zro­bili, i tak wciąż będą inni.

Odmien­ność, o któ­rej mówię, nie jest nie­okre­ślo­nym wra­że­niem wyni­ka­ją­cym z trud­no­ści w dosto­so­wa­niu się do oto­cze­nia ani tym bar­dziej z jakie­goś zabu­rze­nia na pozio­mie psy­chiki. Jest ona cechą szcze­gól­nej grupy ludzi, któ­rych nazy­wam nadzdol­nymi doro­słymi. Bada się ją serią testów, o któ­rych będzie mowa póź­niej. Rodzi ona u nadzdol­nej osoby spe­cy­ficzny dys­kom­fort, do czego rów­nież wró­cimy, który – jeśli się nad nim nie pra­cuje – stop­niowo pro­wa­dzi do przy­gnę­bie­nia, bier­no­ści, a nawet depre­sji, a te pocią­gają za sobą nie­po­wo­dze­nia w życiu uczu­cio­wym, spo­łecz­nym i zawo­do­wym. Jest to tym bar­dziej nie­bez­pieczne, że spo­łe­czeń­stwo para­dok­sal­nie wyol­brzy­mia odmien­ność, wyno­sząc ją do mocy prawa, ale jed­no­cze­śnie ją mar­gi­na­li­zuje i coraz gorzej tole­ruje. Rów­no­le­gle z rosnącą liczbą gło­sów doma­ga­ją­cych się dziś prawa do odmien­nego myśle­nia, dzia­ła­nia i życia spo­łe­czeń­stwo wykształ­ciło w sobie mecha­ni­zmy słu­żące do pięt­no­wa­nia i odrzu­ca­nia tych, któ­rych zre­du­ko­wało do ich odmien­no­ści. A kiedy u nadzdol­nego doro­słego z nie­prze­cięt­nym IQ wystę­puje dodat­kowa odmien­ność – bo na przy­kład jest homo­sek­su­ali­stą, kobietą czy cudzo­ziem­cem – wów­czas dla ogółu staje się on „wyłącz­nie tym innym i nikim poza tym, tylko i wyłącz­nie innym” – by użyć słów psy­cho­loga Claude’a Geetsa z arty­kułu La peur de la différence5 („Strach przed inno­ścią”). Sku­mu­lo­wa­nie dwóch odmien­no­ści pogłę­bia cier­pie­nie. Wybit­nej inte­li­gen­cji towa­rzy­szą wybitna świa­do­mość oraz ogromna wraż­li­wość, a to są dwa pod­sta­wowe źró­dła psy­chicz­nej kru­cho­ści. Wyra­zi­sta oso­bo­wość nadzdol­nego doro­słego wraz z jej zło­żo­no­ścią i zdol­no­ścią do auto­mo­ty­wa­cji może zostać uśpiona, stłu­miona, ale ni­gdy nie umiera. Nadzdolny pozo­staje kimś „jako­ściowo” oraz „ilo­ściowo” odmien­nym.

Każdy czło­wiek chce się odróż­niać od innych i broni swo­jej wyjąt­ko­wo­ści – czy to przez spo­sób bycia, życia czy ubie­ra­nia się. Każdy niczym akro­bata balan­suje na linie mię­dzy lękiem przed utratą wła­snego ja, roz­to­pie­niem się i roz­pły­nię­ciem w ano­ni­mo­wym tłu­mie a stra­chem przed wyklu­cze­niem, odrzu­ce­niem czy nawet wygna­niem ze spo­łecz­no­ści. W przy­padku ludzi nadzdol­nych ta lina jest bar­dzo napięta – mają oni silną pokusę myle­nia odmien­no­ści z nie­nor­mal­no­ścią. Jedni nie potra­fią prze­kro­czyć gra­nicy oddzie­la­ją­cej ich od ogółu, dla innych jest ona zatarta. Nie­któ­rzy cier­pią, ponie­waż nie potra­fią usta­lić, co wła­ści­wie myślą, powstrzy­mują się od posta­wie­nia sobie pyta­nia: „Kim jestem?” i wzię­cia pod uwagę choćby hipo­tezy, że mogą nale­żeć do doro­słych o wybit­nej inte­li­gen­cji.

Więk­szość osób z nad­wy­daj­no­ścią inte­lek­tu­alną w pierw­szej chwili odrzuca posta­wioną dia­gnozę. Coś takiego jak wybitna inte­li­gen­cja w ich poję­ciu może doty­czyć, podob­nie jak nie­win­ność, tylko dzieci i mija wraz z wie­kiem. Jak wielu innych sądzą też, że powinna się ona prze­ja­wiać w spek­ta­ku­lar­nym suk­ce­sie potwier­dzo­nym bły­sko­tliwą karierą naukową, osią­gnię­ciami w naj­bar­dziej eli­tar­nych dzie­dzi­nach, takich jak mate­ma­tyka i fizyka, czy wyso­kim sta­no­wi­skiem w fir­mie. Wystar­czy jed­nak, że taki czło­wiek weź­mie tę hipo­tezę pod uwagę i spraw­dzi ją, a krę­pu­jące go od dzie­ciń­stwa więzy zaka­zów, nie­zro­zu­mie­nia, poczu­cia winy pękną. Uświa­domi sobie wów­czas, że musi zaak­cep­to­wać swoją odmien­ność, tole­ru­jąc bla­ski i cie­nie swo­jej inte­li­gen­cji. Bla­ski, czyli zako­pane gdzieś w głę­bi­nach pamięci marze­nia o tym, kim będzie lub czego dokona. I cie­nie, czyli fakt, że wybitna inte­li­gen­cja, w teo­rii okla­ski­wana i podzi­wiana, na co dzień bywa lek­ce­wa­żona, kwe­stio­no­wana, a czę­sto nawet znie­na­wi­dzona. Ale to wła­śnie ona – jeśli się ją zro­zu­mie, prze­pra­cuje i roz­wi­nie – pozwala omi­nąć te prze­szkody.

Jak zoba­czymy dalej, odmien­ność nie sta­nowi wyłącz­nie źró­dła cier­pie­nia. Kiedy czło­wiek nadzdolny zro­zu­mie, że nie jest ona upo­śle­dze­niem, może za to być praw­dzi­wym atu­tem i punk­tem wyj­ścia do wybit­nych osią­gnięć, jego spoj­rze­nie na świat się zmie­nia. Oczy­wi­ście na dro­dze każ­dego doro­słego zawsze mogą się poja­wić jed­nostki nie­zdolne do zro­zu­mienia ory­gi­nal­no­ści i bogac­twa jego oso­bo­wo­ści, gotowe rzu­cać mu kłody pod nogi. Jeśli nadzdolny nie zna spo­so­bów i nie ma kom­pe­ten­cji potrzeb­nych, by pora­dzić sobie z taką wro­go­ścią i na nią odpo­wie­dzieć, może się w jej obli­czu znie­chę­cić, zre­zy­gno­wać z sie­bie i z wła­snego roz­woju. Doświad­czył już tylu wahań w związku ze swoim pra­gnie­niem zaan­ga­żo­wa­nia w poprawę czy zmianę sytu­acji i jest tak bar­dzo zmę­czony czę­stym dyle­ma­tem: przed­sta­wić swoje pomy­sły i dać się zauwa­żyć, czy mil­czeć i roz­to­pić się w tłu­mie. Ale jeśli sobie uświa­domi, że jego odmien­ność jest wielką zaletą i że zamiast trwo­nić ener­gię na jej igno­ro­wa­nie i kwe­stio­no­wa­nie, powi­nien ze wszyst­kich sił ją roz­wi­jać, zapa­nuje nad swoim życiem i – jak powie­dział Nie­tz­sche – „sta­nie się tym, kim jest”.

Tacy doro­śli muszą jed­nak wie­dzieć, że są nadzdolni czy nad­wy­dajni inte­lek­tu­al­nie. Tym­cza­sem więk­szość z nich nie została w dzie­ciń­stwie prze­ba­dana. Ponie­waż nie otrzy­mali takiej dia­gnozy, napo­ty­ka­jąc na trud­no­ści czy powta­rza­jące się porażki w doro­słym życiu, skłonni są depre­cjo­no­wać i kwe­stio­no­wać wła­sną war­tość, a nawet obar­czać się winą i karać.

Warto wie­dzieć, że nadzdol­ność nie mija z wie­kiem. Ma raczej ten­den­cję do pogłę­bia­nia się – podob­nie jak cha­rak­te­ry­styczne dla niej nad­wraż­li­wość i per­fek­cjo­nizm. Cechy te, jeśli nie znaj­dują ujścia czy przy­naj­mniej racjo­nal­nego wytłu­ma­cze­nia w ramach posta­wio­nej dia­gnozy nad­wy­daj­no­ści inte­lek­tu­al­nej, rozu­miane są jako ułom­no­ści, potę­gu­jąc izo­la­cję i zamknię­cie w sobie. Trudno nawet poli­czyć nadzdol­nych doro­słych, za radą bli­skich tra­fia­ją­cych do psy­cho­loga i otrzy­mu­ją­cych złą dia­gnozę, wsku­tek któ­rej leczy się u nich zabu­rze­nia zacho­wa­nia.

Posłu­gu­jąc się tą samą logiką, nadzdolni doro­śli mają skłon­ność do postrze­ga­nia wła­snych zdol­no­ści jako cze­goś zwy­czaj­nego, a tych, któ­rzy mają inne niż oni talenty, uwa­żają za wybit­nych. Krótko mówiąc, czują się odmienni, nie wie­dzą, dla­czego tak jest, i cier­pią. Oto co o takich obda­rzo­nych wybitną inte­li­gen­cją jed­nost­kach pisał Kant: „W umy­śle tego, kto postrzega sie­bie jako do owych spraw powo­ła­nego, sama z sie­bie poja­wia się skrom­ność (…), brak zaufa­nia do wła­snych talen­tów pole­ga­jący na tym, że nie podej­muje się decy­zji samemu, lecz zasięga rady innych”6. Pierw­szą pomocą, jakiej w ramach tera­pii może udzie­lić spe­cja­li­sta po zdia­gno­zo­wa­niu wybit­nej inte­li­gen­cji, jest spo­rzą­dze­nie wraz z dia­gno­zo­waną osobą tabeli jej spe­cy­ficz­nych cech, by wresz­cie mogła zauwa­żyć ich stałą obec­ność w swoim życiu i spo­so­bie dzia­ła­nia. Tera­peuta może jej też pomóc dostrzec, jak cenny jest powrót do spo­łe­czeń­stwa, a także roz­po­znać zagro­że­nia i trud­no­ści, które na dłuż­szą metę mogą powo­do­wać fru­stra­cję, nie­po­kój i złość. Innymi słowy, może dać takiej oso­bie szansę uważ­nego przyj­rze­nia się por­tre­towi robo­czemu swo­jego sobo­wtóra – odmien­nego tak jak ona – i w ten spo­sób umoż­li­wić jej pozna­nie samej sie­bie.

Kim wła­ści­wie jest nadzdolny doro­sły?

Nadzdolny doro­sły to „doj­rzałe nad swój wiek” dziecko, które doro­sło. Może to brzmieć jak tru­izm, trzeba jed­nak o tej praw­dzie przy­po­mi­nać. „Wybit­ność” – „wysoki poten­cjał inte­lek­tu­alny”, „nad­wy­daj­ność inte­lek­tu­alna” czy wresz­cie, jak mówią Ame­ry­ka­nie, gift – nie poja­wia się w doro­sło­ści. Jest to cecha wro­dzona. Czło­wiek rodzi się z wyż­szą inte­li­gen­cją i zacho­wuje ją. Śro­do­wi­sko spo­łeczne, kraj, w któ­rym żyje, czy otrzy­mane wycho­wa­nie mogą tę cechę kwe­stio­no­wać albo prze­ciw­nie, roz­wi­jać ją, a przy­naj­mniej umoż­li­wiać jej wykry­cie poprzez testy oraz z pomocą psy­cho­lo­gów czy psy­chia­trów spe­cja­li­zu­ją­cych się w tej dzie­dzi­nie.

Jeśli więc chcemy się roz­wi­jać, nie możemy pomi­jać kwe­stii nad­wy­daj­no­ści inte­lek­tu­al­nej: psy­cho­log nie może pro­wa­dzić tera­pii pacjenta, u któ­rego ją podej­rzewa, bez prze­ba­da­nia go za pomocą dokład­nych testów (w tym słyn­nego testu na IQ) o potwier­dzo­nej wia­ry­god­no­ści, któ­rych wyniki inter­pre­tuje się zgod­nie ze stan­dar­dami dosto­so­wa­nymi do bada­nego. Doro­śli, któ­rzy przy­cho­dzą do mnie we wła­snej spra­wie, nawet jeśli w dzie­ciń­stwie prze­cho­dzili testy, wyka­zują tę samą cie­ka­wość i nie­po­kój co więk­szość tra­fia­ją­cych do mnie na kon­sul­ta­cje rodzi­ców (czę­sto dobrze zorien­to­wa­nych w tema­cie). „Co to zna­czy być nadzdol­nym?” – pytają, jakby cho­dziło o jakąś cho­robę, któ­rej obja­wów i roz­woju nie znają. Czę­sto wspo­mi­nam Cla­ire, która poja­wiła się w moim gabi­ne­cie kilka dni po kon­sul­ta­cji w spra­wie swo­ich dzieci. Mój wykład na temat nad­in­te­li­gen­cji ją poru­szył i choć zakli­nała się, że to na pewno nie jej przy­pa­dek, nie mogła się oprzeć poku­sie opo­wie­dze­nia mi o swoim dzie­ciń­stwie i o pod­rzęd­nym sta­no­wi­sku, jakie przezna­czył dla niej ojciec w rodzin­nej fir­mie, w któ­rej jej bra­cia otrzy­mali kie­row­ni­cze posady. Przy­tło­czyły ją rodzinna tra­dy­cja i ste­reo­ty­powa rola kobiety, była też roz­darta mię­dzy pokusą pod­da­nia się i nie­prze­par­tym pra­gnie­niem, by zrzu­cić kaj­dany i iść naprzód. Czy muszę doda­wać, że Cla­ire prze­szła testy śpie­wa­jąco?

Ter­min surdoué („nadzdolny”) to neo­lo­gizm po raz pierw­szy użyty przez Léona Dau­deta w książce La recher­che du beau7 („Poszu­ki­wa­nie piękna”) i wyko­rzy­stany w roku 1959 przez Juliana de Aju­ria­gu­errę w jego pod­ręcz­niku do psy­chia­trii dzie­cię­cej8. „Nadzdol­nym nazy­wamy dziecko, które posiada zdol­no­ści widocz­nie wyż­sze niż inne dzieci w tym samym wieku”. Okre­śle­nie surdoué odnosi się dziś do dzieci lub doro­słych, któ­rych moż­li­wo­ści inte­lek­tu­alne wykra­czają ponad usta­loną normę, choć czę­sto mówi się też o „oso­bach o wyso­kim poten­cjale inte­lek­tu­al­nym” lub o „przed­wcze­śnie roz­wi­nię­tych inte­lek­tu­al­nie”. Defi­niuje ono osoby obda­rzone nie­prze­ciętną inte­li­gen­cją, która prze­ja­wia się w nie­stan­dar­do­wym spo­so­bie roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów.

Na wstę­pie chcia­ła­bym uści­ślić, że z oczy­wi­stych powo­dów o oso­bach doro­słych będę mówić jako o nadzdol­nych, a nie jako o przed­wcze­śnie roz­wi­nię­tych inte­lek­tu­al­nie. Dziecko przed­wcze­śnie roz­wi­nięte inte­lek­tu­al­nie czę­sto nie jest bar­dziej inte­li­gentne od innych dzieci, ale wcze­śniej osiąga poziom wła­ściwy star­szym dzie­ciom. W przy­padku doro­słych uży­wamy ter­mi­nów „nadzdol­ność” – „nad­wy­daj­ność inte­lek­tu­alna” – lub, jak chcą Ame­ry­ka­nie, gift.

W jaki spo­sób mie­rzy się inte­li­gen­cję? Jako że obej­muje ona wszyst­kie funk­cje umy­słowe mające udział w pozna­niu kon­cep­tu­al­nym i racjo­nal­nym, opra­co­wano testy pozwa­la­jące obli­czyć ogólny poten­cjał inte­lek­tu­alny jed­nostki, a także jej zdol­ność do przy­sto­so­wa­nia się do nowych sytu­acji i roz­wią­zy­wa­nia poja­wia­ją­cych się trud­no­ści. Testy te, powstałe w więk­szo­ści w roku 1939, zostały opu­bli­ko­wane przez Ame­ry­ka­nina Davida Wechslera. Wyniki bada­nia pla­sują się na skali od 0 do 150 punk­tów i wię­cej (100 punk­tów przyj­muje się jako średni ilo­raz inte­li­gen­cji). Wynik otrzy­many po prze­pro­wa­dze­niu testu pozwala zakwa­li­fi­ko­wać bada­nego do jed­nej z sied­miu nastę­pu­ją­cych grup:

powy­żej 130 (2,2% popu­la­cji): bar­dzo wysoka inte­li­gen­cja – jed­nostka nadzdolna lub przed­wcze­śnie roz­wi­nięta inte­lek­tu­al­nie;

od 120 do 130 (6,7% popu­la­cji): wysoki poziom inte­li­gen­cji;

od 110 do 120 (16,1% popu­la­cji): ponad­prze­ciętny poziom inte­li­gen­cji;

od 90 do 110 (50% popu­la­cji): inte­li­gen­cja prze­ciętna lub śred­nia;

od 80 do 90 (16,1% popu­la­cji): poziom inte­li­gen­cji niż­szy od prze­cięt­nego;

70 do 80 (6,7% popu­la­cji): poziom ogra­ni­cze­nia umy­sło­wego;

poni­żej 70 (2,2% popu­la­cji): poziom upo­śle­dze­nia umy­sło­wego.

Nadzdolni doro­śli wystę­pują we wszyst­kich gru­pach spo­łecz­nych. Jeśli w śro­do­wi­skach uprzy­wi­le­jo­wa­nych wydają się licz­niejsi, to dla­tego, że w takim oto­cze­niu mają więk­sze szanse na to, iż zostaną zauwa­żeni i zdia­gno­zo­wani. Osoby nadzdolne żyją na całym świe­cie, pra­cują w mnó­stwie zawo­dów, repre­zen­tują wszyst­kie war­stwy eko­no­miczne i grupy wie­kowe. Miesz­kają w Paryżu i mia­stecz­kach na pro­win­cji, w każ­dym śro­do­wi­sku kul­tu­ro­wym, w tra­dy­cyj­nej kla­sie śred­niej czy w spo­łecz­no­ści imi­gran­tów.

Podob­nie jak w przy­padku dzieci, bada­nie IQ osoby doro­słej nie uwzględ­nia jej psy­chiki ani sytu­acji życio­wej – czyn­ni­ków, które od naj­młod­szych lat miały wpływ na roz­wój jej inte­li­gen­cji, która przez to nie jest w pełni zde­fi­nio­wana. Nadzdol­ność to przede wszyst­kim stan umy­słu, spo­sób spo­glą­da­nia na świat, zespół naprawdę spe­cy­ficz­nych cech, które w pra­wie każ­dym przy­padku da się zwe­ry­fi­ko­wać.

Nadzdol­no­ścią inte­re­so­wał się już Pla­ton, czego ślad znaj­du­jemy w jego Pań­stwie, jed­nak w rze­czy­wi­sto­ści zaczęto się nią zaj­mo­wać dużo póź­niej. Nie­stety wciąż postrzega się ją raczej jako pry­watne, oso­bi­ste doświad­cze­nie, porów­ny­walną do rudych wło­sów oso­bli­wość, wyra­ża­jącą się w skom­pli­ko­wa­nych osią­gnię­ciach (jak wzory mate­ma­tyczne Ein­ste­ina czy wytwory rzad­kiej twór­czo­ści arty­stycz­nej) niż jako praw­dziwe wyzwa­nie dla naszego spo­łe­czeń­stwa, nie dostrze­ga­jąc wno­szo­nego przez nią bogac­twa, które leży odło­giem, ani powo­do­wa­nych przez nią cier­pień, któ­rych można by unik­nąć.

Naukowcy zresztą o wiele czę­ściej zaj­mują się stu­dio­wa­niem natury samej nadzdol­no­ści, nie­któ­rymi zwią­za­nym z nią „darami” – takimi jak tele­pa­tia czy intu­icja – i czę­ściami mózgu, które ona wyko­rzy­stuje, niż rela­cjami osób nadzdol­nych z oto­cze­niem. Wie­dząc, że tacy ludzie to zale­d­wie 2% całej popu­la­cji, można uznać, że z jed­nej strony to zbyt mała grupa, by przy­cią­gnąć uwagę, a z dru­giej – za duża, żeby w dal­szym ciągu ją pomi­jać.

Fran­cja była pierw­szym kra­jem, który zain­te­re­so­wał się kwe­stią nadzdol­no­ści. W roku 1905 fran­cu­ski rząd popro­sił Alfreda Bineta, dyrek­tora Labo­ra­to­rium Psy­cho­fi­zjo­lo­gii na Sor­bo­nie, by zba­dał roz­wój psy­cho­lo­giczny dzieci. Jego stu­dium legło u pod­staw pierw­szego testu bada­ją­cego „poziom umy­słowy” – który trzy lata póź­niej zaadap­to­wał Lewis Ter­man, ame­ry­kań­ski psy­cho­log zachwy­cony dostę­pem do narzę­dzia do pomiaru i porów­ny­wa­nia inte­li­gen­cji. Ter­man pra­gnął pogłę­bić przed­sta­wione w książce Here­di­tary Genius9 („Dzie­dziczny geniusz”) tezy Fran­cisa Gal­tona, jakoby genialny umysł był cechą dzie­dziczną. W mojej poprzed­niej pracy10 szcze­gó­łowo przed­sta­wi­łam histo­rię „ter­mi­tów” – grupy 1444 dzieci o ilo­ra­zie inte­li­gen­cji 140 lub wyż­szym, prze­te­sto­wa­nych w wieku przed­szkol­nym i obser­wo­wa­nych przez całe życie – kiedy w roku 1955 ucznio­wie zmar­łego w 1956 Ter­mana wydali ostat­nią pracę na temat stanu tych osób, ich śred­nia wieku wyno­siła 78 lat. Choć minu­sami tego eks­pe­ry­mentu są pewne nie­ści­sło­ści, spe­cy­fika okresu pro­wa­dze­nia badań oraz dobór uczest­ni­ków, dostar­czył on kli­ni­cy­stom mnó­stwa wciąż aktu­al­nych danych. Wzbu­dził entu­zjazm licz­nych psy­cho­lo­gów i otwo­rzył drogę dla wielu innych badań. Dzięki temu w 1994 roku w Sta­nach Zjed­no­czo­nych powstał fede­ralny Ośro­dek Badań nad Oso­bami Nadzdol­nymi. Koor­dy­nuje on prace 5 uni­wer­sy­te­tów, 360 szkół i około 170 naukow­ców. Pod­jął też współ­pracę z setką ame­ry­kań­skich i kana­dyj­skich uczelni. Zwią­zani z nim naukowcy pro­wa­dzą w tej chwili bada­nia z udzia­łem 250 tysięcy dzieci.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Sten­dhal, Czer­wone i czarne, przeł. T. Boy-Żeleń­ski, Bibl­jo­teka Boya, War­szawa 1932. [wróć]

Anioł Ślą­zak, Che­ru­bowy wędro­wiec, przeł. M. Bryk­czyń­ski i J. Pro­ko­piuk, Insty­tut Miko­łow­ski, Miko­łów 2000 [wróć]

I. Kant, Antro­po­lo­gia w uję­ciu prag­ma­tycz­nym, przeł. E. Drza­zgow­ska, P. Sosnow­ska, Wydaw­nic­two IFiS PAN, War­szawa 2005. [wróć]

H. Gri­maud, Dzi­kie waria­cje, przeł. K. Kowal­czyk, Alba­tros, War­szawa 2007. [wróć]

C. Geets, La peur de la différence, „Pensée Plu­rielle” – 2003, vol. 1, nr 5, s. 7–16. [wróć]

I. Kant, Antro­po­lo­gia w uję­ciu prag­ma­tycz­nym, dz. cyt. [wróć]

L. Dau­det, La recher­che du beau, Flam­ma­rion, Paryż 1932. [wróć]

J. de Aju­ria­gu­erra, Manuel de psy­chia­trie de l’enfant, Mas­son, Paryż 2001. [wróć]

F. Gal­ton, Here­di­tary Genius, Mac­mil­lan Publi­shers and Co., Lon­dyn 1869. [wróć]

M. de Ker­ma­dec, Pour que mon enfant réussisse. Le soute­nir et l’accom­pa­gner, Albin Michel, Paryż 2010. [wróć]