Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nie musisz mieć tysięcy złotych, by budować swoją przyszłość. Ta książka pokaże Ci, jak inwestować już od 200 zł miesięcznie – bez stresu, bez żargonu, bez ryzyka, którego nie rozumiesz. Napisana z myślą o nauczycielach, pracownikach biurowych, kierowcach, młodych rodzicach – o ludziach, którzy mają niewiele wolnych środków, ale chcą zrobić z nimi coś mądrego.
Dowiesz się:
jak działa procent składany i jak pokonać inflację,
czym są ETF-y i dlaczego warto od nich zacząć,
jak krok po kroku zbudować swój pierwszy portfel inwestycyjny,
jak nie panikować przy spadkach i nie tracić głowy w dobrych czasach.
To praktyczny przewodnik, który uzbroi Cię w wiedzę, narzędzia i spokojne podejście do inwestowania. Bez obiecywania cudów. Za to z solidnym planem, który pomoże Ci zostać bogatszą wersją siebie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 213
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Inwestowanie dla zupełnie początkujących
Otokar Nowak
Copyright by Wydawnictwo Tenacitas 2025
Tłumaczenie:Piotr Elewski
Projekt okładki i layout:Ireneusz Iwanek
Skład i przygotowanie do druku:Magdalena Agniur
Korekta:Brygida Jarosławska-Kuź
Kraków 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część tej publikacji nie może być kopiowana, powielana ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie – elektronicznej, mechanicznej, cyfrowej ani innej – bez pisemnej zgody wydawcy.
Autor dołożył wszelkiej staranności, aby informacje zawarte w książce były dokładne i aktualne.Nie ponosi jednak odpowiedzialności za decyzje finansowe czy inne działania podjęte na podstawie przedstawionych treści. Inwestowanie to ryzyko.
Każdy z nas marzy o finansowym bezpieczeństwie, a może i niezależności, ale często wydaje nam się, że inwestowanie to przywilej zarezerwowany tylko dla bogatych albo wytrawnych ekspertów finansowych. Ile razy można usłyszeć stwierdzenie: „Inwestowanie? To nie dla mnie, nie stać mnie na to.”? Takie myślenie jest powszechne – i zrozumiałe, bo wokół inwestowania narosło wiele mitów, obaw i nieporozumień.
Wiele osób rezygnuje z pomnażania swoich oszczędności właśnie dlatego, że wierzy w mit, iż aby zacząć inwestować, potrzebne są ogromne środki. Prawda jest jednak inna: nawet niewielkie kwoty, odkładane i inwestowane z głową, mogą z czasem przynieść zaskakująco duże efekty. Wielkie sumy biorą się przecież z małych, systematycznie dokładanych oszczędności.
Żyjemy w czasach, gdy wiedza o finansach jest na wyciągnięcie ręki, a możliwości pomnażania kapitału stały się bardziej dostępne niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo to wciąż wielu zwykłych ludzi nie wie, jak zacząć, lub boi się zrobić pierwszy krok, by zainwestować swoje niewielkie oszczędności. Tego rodzaju bariery – brak dużej kwoty na starcie, obawa przed ryzykiem i przekonanie o własnym braku kompetencji – sprawiają, że odkładamy inwestowanie „na później”, często zbyt długo. Ta książka ma pomóc przełamać te bariery i zmienić takie błędne przekonania.
Powodów, dla których powstał ten poradnik, jest kilka. Przede wszystkim zrodziła go potrzeba obalenia szkodliwego przekonania, że inwestowanie wymaga wielkiego kapitału na start. Ten mit, w który wierzy tak wiele osób, zniechęca do podejmowania jakichkolwiek działań.
Ponadto wiele dostępnych poradników finansowych zakłada, że czytelnik dysponuje już pokaźnymi środkami albo posługuje się specjalistycznym językiem ekonomii. W efekcie brakowało prostej instrukcji dla kogoś, kto dopiero co nauczył się oszczędzać pieniądze i chce je zacząć pomnażać. Niniejsza książka ma wypełnić tę lukę – pokazując, jak inwestować nawet niewielkie kwoty w sposób przystępny i praktyczny.
Ten poradnik stanowi również naturalną kontynuację poprzedniej książki „Jak oszczędzać pieniądze i zarządzać budżetem domowym”, która skupiała się na fundamentach finansów osobistych, takich jak planowanie wydatków, ograniczanie niepotrzebnych kosztów i odkładanie pieniędzy na ważne cele. W tamtej publikacji, dzięki zastosowaniu prostych metod, sprawdzonych strategii i inspirujących przykładów, domowy budżet przestawał być źródłem stresu, a stawał się narzędziem dającym poczucie bezpieczeństwa oraz finansowej wolności. Dzięki opanowaniu sztuki oszczędzania i zarządzania budżetem domowym naturalnie pojawia się pytanie: co dalej? Co zrobić z zaoszczędzonymi pieniędzmi, aby nie leżały bezczynnie, lecz zaczęły na nas pracować? Ta książka powstała właśnie po to, by odpowiedzieć na to pytanie.
Ten poradnik wychodzi z założenia, że czytelnik może nie posiadać żadnej wcześniejszej wiedzy o inwestowaniu. Dlatego wszystkie pojęcia i zagadnienia są wyjaśniane od podstaw – prosto i przystępnie. Nie znajdziesz tu skomplikowanego żargonu finansowego ani nadmiaru teorii – zamiast tego nacisk położono na praktyczne aspekty inwestowania małych kwot oraz konkretne wskazówki, które można od razu wdrożyć w życie. Celem tej książki jest wyposażenie Cię w wiedzę, dzięki której nawet dysponując ograniczonym budżetem, będziesz podejmować świadome decyzje finansowe. Przy odpowiedniej wiedzy i systematyczności każdy ma szansę zabezpieczyć swoją przyszłość finansową – niezależnie od punktu wyjścia. Takie przesłanie przyświeca temu poradnikowi.
Wiele osób odkłada inwestowanie na bliżej nieokreśloną przyszłość, tłumacząc to właśnie przekonaniem, że najpierw muszą zebrać duży kapitał. Stwierdzenie „zacznę inwestować, jak już będę mieć odłożone porządne pieniądze” brzmi rozsądnie, ale w praktyce bywa tylko wymówką. Prawda jest taka, że nie trzeba tysięcy złotych na koncie, by rozpocząć swoją przygodę z inwestycjami – zacząć można dosłownie od drobnych kwot.
Regularne inwestowanie nawet niewielkich sum może przynieść wymierne korzyści dzięki sile procentu składanego i upływowi czasu. Na przykład odkładając 100 zł miesięcznie i uzyskując umiarkowany zysk z inwestycji, po kilku latach można zgromadzić odczuwalny kapitał. Im dłużej to robisz, tym bardziej działa efekt „kuli śniegowej”: Twój rosnący kapitał sam zaczyna na siebie zarabiać, a każde kolejne wpłaty powiększają bazę, od której naliczają się zyski. W ten sposób po 10, 15 czy 20 latach kwoty z pozoru niewielkie mogą przeobrazić się w całkiem znaczące oszczędności.Istnieje polskie przysłowie: „Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka” – doskonale oddaje ono istotę inwestowania małych kwot. Sukces finansowy często jest sumą wielu drobnych, regularnych działań. Ważniejsza od jednorazowej dużej inwestycji jest systematyczność. Duże pieniądze biorą się właśnie z tych małych, dokładanych konsekwentnie miesiąc po miesiącu.Co więcej, zaczynając od małych kwot, zyskujesz inne cenne korzyści. Po pierwsze, uczysz się dyscypliny finansowej – regularne odkładanie nawet niewielkiej sumy wyrabia nawyk, który zaprocentuje w przyszłości. Po drugie, oswajasz się z inwestowaniem i związanym z nim ryzykiem w bezpieczny sposób. Gdy inwestujesz 50 czy 100 zł, ewentualne wahania na rynku nie przyprawią Cię o bezsenność, a jednocześnie zdobywasz bezcenne doświadczenie. Z czasem, gdy poczujesz się pewniej, możesz stopniowo zwiększać inwestowane kwoty, mając już lepsze rozeznanie w tym, jak działa rynek.Dzisiejszy rynek finansowy wychodzi naprzeciw drobnym inwestorom. Istnieją fundusze inwestycyjne, rachunki oszczędnościowe z funkcją inwestowania czy platformy umożliwiające zakup ułamkowych akcji – wszystkie one pozwalają zacząć choćby od kilkudziesięciu złotych. Innymi słowy, bariera wejścia w świat inwestycji jest znacznie niższa, niż mogłoby się wydawać. Najważniejsze to wykonać pierwszy krok. Nie warto czekać latami, aż uzbieramy „duże” pieniądze – o wiele cenniejszy jest czas spędzony na rynku i procent składany pracujący na naszą korzyść. Dlatego zacznij małymi krokami, a przekonasz się, że z biegiem lat te małe inwestycje mogą stać się solidnym fundamentem Twojej finansowej niezależności.
Najkrócej mówiąc, ten poradnik przeznaczony jest dla zwykłych ludzi, którzy chcą zacząć inwestować małymi kwotami i szukają praktycznych wskazówek na początek. Nie trzeba być finansistą ani dysponować pokaźnym kapitałem – liczy się chęć poprawy swojej sytuacji finansowej i otwartość na naukę.
Ten poradnik jest dla Ciebie, jeżeli:
Adresatem poradnika może być każdy – niezależnie od wieku, wykształcenia czy dochodów. Skorzystają z niego zarówno studenci stawiający pierwsze kroki w świecie finansów, młode osoby na początku kariery zawodowej, jak i rodzice myślący o zabezpieczeniu przyszłości dzieci czy osoby zbliżające się do emerytury i pragnące zadbać o dodatkowe środki. Innymi słowy, jeśli chcesz, by Twoje pieniądze zaczęły na Ciebie pracować, a nie leżały bezczynnie na koncie – ta książka jest dla Ciebie.
Nawet najlepszy poradnik na nic się nie zda, jeśli podejdziemy do niego biernie. Aby ta książka rzeczywiście pomogła Ci w poprawie finansów, warto korzystać z niej aktywnie i z zaangażowaniem. Oto kilka sugestii, jak efektywnie pracować z tą lekturą:
Pamiętaj, że sama lektura to dopiero początek. Kluczem jest zastosowanie zdobytej wiedzy w praktyce i wytrwałość w działaniu. Jeśli podejdziesz do tej książki aktywnie i sumiennie, szybko zauważysz realne efekty: wzrośnie Twoja finansowa wiedza, a wraz z nią pewność siebie przy podejmowaniu decyzji o pieniądzach. Niniejszy poradnik może stać się Twoim solidnym towarzyszem na drodze do finansowej niezależności – skorzystaj z niego w pełni, a rezultaty na pewno Cię nie rozczarują.
Inwestowanie pieniędzy często kojarzy się z dużymi sumami i skomplikowanymi operacjami finansowymi. Jednak prawda jest taka, że nawet dysponując niewielkim budżetem – odkładając co miesiąc choćby 200 czy 300 zł – możemy skutecznie pomnażać swoje oszczędności. Ten rozdział wprowadza podstawowe pojęcia i zasady, które pokazują, dlaczego inwestowanie małych kwot ma głęboki sens, zwłaszcza jeśli robimy to systematycznie i długoterminowo. W kolejnych sekcjach omówimy pięć kluczowych aspektów: inflację (czyli dlaczego pieniądz traci na wartości), procent składany (mechanizm stojący za wzrostem oszczędności w czasie), oszczędzanie vs inwestowanie (różnice i zastosowania), znaczenie czasu (dlaczego czas bywa ważniejszy niż wysokość wpłaty) oraz praktyczne przykłady długoterminowego odkładania drobnych kwot. Wszystko to w prostym, zrozumiałym języku – bez zbędnego żargonu – aby nawet osoby początkujące mogły świadomie zacząć dbać o swoją finansową przyszłość.
Inflacja to zjawisko, które działa podstępnie, ale nieubłaganie. Najprościej mówiąc, oznacza wzrost przeciętnego poziomu cen w gospodarce, przez co z biegiem czasu spada siła nabywcza pieniądza. Innymi słowy, ta sama kwota pieniędzy pozwala kupić mniej dóbr i usług niż wcześniej. Inflację często nazywa się cichym złodziejem oszczędności, ponieważ niepostrzeżenie “podkrada” wartość zgromadzonych pieniędzy – nawet jeśli nominalnie na koncie wciąż mamy tyle samo, to realnie stać nas na mniej. Aby zrozumieć działanie inflacji, rozważmy prosty przykład z życia codziennego. Załóżmy, że bochenek chleba kosztuje dziś 4 zł. Jeśli roczna inflacja wynosi powiedzmy 5%, to za rok ten sam bochenek może kosztować około 4,20 zł. Pieniądze, które trzymasz w portfelu lub na nieoprocentowanym koncie, nie „rosną”, więc za rok mają mniejszą siłę nabywczą – za odłożone 4 zł nie kupisz już całego bochenka. To samo dotyczy większych kwot i dłuższych okresów: 1000 zł odłożone do szuflady na rok przy inflacji 5% będzie warte realnie ok. 950 zł (bo ceny w tym czasie wzrosną o 5%). Inflacja uszczupla zatem realną wartość oszczędności, mimo że liczbowo kwota się nie zmienia.
W dłuższym horyzoncie efekt jest jeszcze wyraźniejszy. Historycznie inflacja bywa różna – czasem niska (2–3% rocznie), innym razem wysoka. Nawet niewielka, ustabilizowana inflacja rzędu ~3% rocznie potrafi w kilkadziesiąt lat poważnie zmniejszyć wartość pieniądza. Przykładowo, jeśli założymy umiarkowaną inflację na poziomie ok. 3% rocznie, to w ciągu 25 lat ceny wzrosną mniej więcej dwukrotnie. Oznacza to, że kwota 10 000 zł, która dziś mogłaby sfinansować określone wydatki, za 25 lat będzie miała siłę nabywczą jedynie około 5 000 zł. Innymi słowy, inflacja w ćwierć wieku może “zjeść” połowę wartości naszych oszczędności. Ilustruje to dalszy ciąg przykładu z chlebem: za 10000 zł dziś kupimy 2500 bochenków chleba po 4 zł, ale jeśli cena bochenka wzrośnie do 8 zł za parę dekad, to za tę samą sumę nabędziemy już tylko około 1250 bochenków. Nominalnie pieniędzy jest tyle samo, lecz realnie ich wartość spada o połowę.Widzimy zatem, że trzymanie oszczędności w gotówce lub na nieoprocentowanym rachunku wiąże się z pewną ukrytą stratą. Inflacja sprawia, że bezczynne pieniądze powoli tracą swoją moc nabywczą. To tak, jakby rok po roku ktoś zabierał nam drobną część zgromadzonego kapitału, choć fizycznie kwota na koncie się nie zmienia. W środowisku nawet umiarkowanej inflacji nie wystarczy po prostu odkładać – trzeba też zadbać o to, by oszczędności “pracowały” i przynosiły zysk, który co najmniej dorówna inflacji. W przeciwnym razie pieniądze z czasem realnie maleją.
Podsumowanie (Inflacja):
Skoro inflacja zjada wartość pieniądza, rozwiązaniem jest pomnażanie oszczędności w tempie szybszym niż wzrost cen. Kluczowym sprzymierzeńcem inwestora (nawet takiego z niewielkimi kwotami) jest procent składany – mechanizm, który Albert Einstein miał podobno nazwać „ósmym cudem świata”. Brzmi zagadkowo? W istocie chodzi o odsetki od odsetek, czyli efekt reinwestowania zysków. To właśnie dzięki procentowi składanemu nasze oszczędności mogą rosnąć w coraz szybszym tempie z roku na rok.
Wyjaśnijmy to najprościej, jak się da, na liczbowym przykładzie. Wyobraź sobie, że wpłacasz 1000 zł na lokatę czy konto inwestycyjne z oprocentowaniem 5% w skali roku. Po roku dopisane zostaną odsetki w wysokości 5% od 1000 zł, czyli 50 zł – masz zatem 1050 zł. To był procent prosty, bo zysk (50 zł) został obliczony tylko od początkowej kwoty 1000 zł. Załóżmy jednak, że nie wypłacasz tych odsetek, lecz zostawiasz je na koncie, gdzie dalej pracują. W drugim roku procent naliczy się od nowej kwoty 1050 zł. Znów stawka to 5% rocznie, ale tym razem 5% z 1050 zł daje 52,50 zł. Po dwóch latach masz zatem 1102,50 zł. W trzecim roku zysk zostanie naliczony od 1102,50 zł, co da około 55,12 zł, i tak dalej. W każdym kolejnym roku kwota bazowa rośnie o wcześniejsze odsetki, dlatego zysk w złotówkach jest coraz większy, mimo że stopa procentowa (5%) pozostaje taka sama. Ten mechanizm to właśnie procent składany.
Początkowo różnica między procentem prostym a składanym wydaje się mała – w naszym przykładzie po pierwszym roku zarobek jest taki sam (50 zł). Jednak z czasem efekt się kumuluje i staje się bardzo wyraźny. Po 5 latach oszczędzania przy 5% w skali roku, na koncie uzbierałoby się około 1276 zł, podczas gdy przy naliczaniu prostym byłoby to 1250 zł. Różnica to 26 zł na korzyść procentu składanego. Może 1276 vs 1250 zł nie brzmi jeszcze imponująco, ale im dłuższy okres, tym bardziej rośnie przewaga procentu składanego. Dla porównania, przy wyższej stopie zwrotu rzędu 10% rocznie, w ciągu 5 lat kapitał wzrósłby nie o 50%, ale o ok. 61% (ze 100 zł do ok. 161 zł zamiast 150) dzięki reinwestowaniu odsetek. A w ciągu 50 lat przy 10% rocznie teoretyczny zysk wyniósłby ponad 11 600% – taka jest moc długoterminowego efektu kuli śnieżnej!
Warto zapamiętać tę metaforę – efekt kuli śnieżnej doskonale obrazuje działanie procentu składanego. Na początku z małej śnieżki (małego kapitału) zyski są niewielkie (cienka warstwa śniegu na kuli). Ale gdy kula toczy się dalej i rośnie, przyczepia się do niej coraz więcej śniegu z coraz większą powierzchnią – analogicznie, rosnący kapitał generuje coraz większe kwotowo odsetki. Po dłuższym czasie kula śnieżna może urosnąć do imponujących rozmiarów, choć zaczynała od garstki śniegu. Tak samo nawet niewielkie kwoty, jeśli systematycznie inwestowane i pozostawione, by pracować przez lata, mogą urosnąć do zaskakująco dużych sum.
Co ważne, procent składany wymaga dwóch rzeczy: reinwestowania zysków oraz czasu. Sam fakt, że bank czy fundusz nalicza nam odsetki, nie wystarczy – kluczowe jest, by tych odsetek nie konsumować od razu, lecz dokładać je do kapitału. Dzięki temu w kolejnym okresie pracuje większa kwota. Drugi element to czas: cud procentu składanego objawia się w pełni dopiero w dłuższym horyzoncie. Przez kilka miesięcy czy nawet parę lat różnice mogą być niezauważalne, ale na przestrzeni kilkunastu czy kilkudziesięciu lat efekt jest ogromny. Im dłużej pieniądze są zainwestowane, tym wyraźniej widać wykładniczy wzrost oszczędności.
Spróbuj spojrzeć na to w ten sposób: jeśli Twoje oszczędności przynoszą zysk, to w pewnym momencie Twoje pieniądze zaczynają zarabiać kolejne pieniądze. W ten sposób kapitał sam się pomnaża – pieniądz „pracuje” na pieniądz. Osiągnięcie dużych kwot nie wymaga wtedy jedynie dokładania coraz większych sum z własnej kieszeni; wystarczy konsekwencja i danie inwestycjom czasu, by procent składany zrobił swoje. Dlatego mówi się, że czas jest sprzymierzeńcem inwestora – wrócimy do tego wątku w jednej z kolejnych sekcji.
Podsumowanie (Procent składany):
Często używamy słów oszczędzać i inwestować zamiennie, jednak w finansach osobistych oznaczają one dwie różne strategie, służące trochę innym celom. Oszczędzanie to odkładanie pieniędzy w bezpieczny sposób, zwykle na krótki lub średni termin. Inwestowanie natomiast to lokowanie kapitału w aktywa (np. akcje, obligacje, fundusze, nieruchomości) z nadzieją na pomnożenie go w długim terminie, kosztem zaakceptowania pewnego ryzyka. Przyjrzyjmy się bliżej tym dwóm podejściom.
Oszczędzanie polega przede wszystkim na systematycznym odkładaniu środków finansowych w celu ich zabezpieczenia – czy to przed nagłymi wydatkami, czy na realizację relatywnie bliskich celów (kilka miesięcy lub lat w przyszłość). Najważniejsze cechy oszczędzania to minimalizacja ryzyka oraz łatwy dostęp do zgromadzonych środków. Przykładami oszczędzania są trzymanie pieniędzy na koncie oszczędnościowym, lokacie bankowej, w gotówce „w skarbonce”, itp. Takie formy zapewniają zwykle pewność kapitału – mamy prawie gwarancję, że nominalna kwota nie spadnie (np. banki są objęte gwarancjami BFG do 100 tys. euro depozytu). Jednak zyski z oszczędzania są niskie albo żadne – np. oprocentowanie lokat czy kont bywa niższe od inflacji, co oznacza, że realnie nasze odłożone pieniądze i tak tracą na wartości. Mimo to oszczędzanie jest niezbędne, bo pozwala zbudować poduszkę finansową (rezerwę na nagłe sytuacje jak awaria auta, utrata pracy, nagły wydatek medyczny) oraz odłożyć środki na konkretne bliskie cele (np. wakacje, kurs, sprzęt RTV). Ważnym atutem oszczędności jest ich wysoka płynność – w razie potrzeby możemy szybko użyć tych środków bez obaw o niekorzystny moment rynkowy.Inwestowanie to z kolei proces pomnażania kapitału poprzez lokowanie go w różnorodne aktywa lub instrumenty finansowe z nadzieją osiągnięcia zysków w przyszłości. Celem inwestowania jest więc pobudzić pieniądze do pracy, tak aby przyniosły one dodatkowy dochód lub wzrost wartości. Inwestycje mogą przybierać formę zakupu akcji spółek (stajemy się wtedy współwłaścicielem firmy i możemy zyskać na wzroście jej wartości lub dywidendach), nabycia obligacji (pożyczamy kapitał np. państwu lub firmie na procent), zakupu jednostek funduszy inwestycyjnych lub funduszy ETF, ulokowania pieniędzy w nieruchomość na wynajem, a nawet inwestowania w metale szlachetne czy start-upy. Wiąże się to z pewnym ryzykiem – wartość inwestycji może zarówno wzrosnąć, jak i spaść w zależności od warunków rynkowych. Jednak w zamian potencjalne zyski są znacznie wyższe niż na zwykłej lokacie. Inwestowanie nastawione jest zwykle na długi horyzont czasowy (wieloletni), bo na przestrzeni lat dobrze dobrane inwestycje mogą nie tylko pokonać inflację, ale i znacząco pomnożyć kapitał. Przykładowo, inwestując w zdywersyfikowany fundusz lub portfel, można oczekiwać średniorocznej stopy zwrotu rzędu kilku procent powyżej inflacji, co pozwala realnie zwiększać majątek.
Podstawowa różnica między oszczędzaniem a inwestowaniem leży więc w ryzyku, zysku i celu: oszczędzamy dla bezpieczeństwa i płynności (minimalne ryzyko, mały ale pewny zysk), a inwestujemy dla pomnażania majątku (wyższy niepewny zysk, akceptacja ryzyka wahań). Z tego wynika, że te dwie strategie nie wykluczają się, lecz wzajemnie się uzupełniają. Każdy powinien najpierw zbudować pewien poziom oszczędności – fundusz awaryjny na kilka miesięcy utrzymania, środki na planowane wydatki – zanim zacznie inwestować. Oszczędności dają poczucie bezpieczeństwa i stanowią zaplecze, dzięki któremu w razie nagłych potrzeb nie będziemy zmuszeni sprzedawać inwestycji w złym momencie. Inwestować zaś warto te środki, które nie będą nam potrzebne w krótkim terminie, które mogą spokojnie pracować latami. Taki podział pozwala zabezpieczyć swoje finanse i jednocześnie budować majątek w przyszłości. Przykład: jeśli ktoś odkłada 300 zł miesięcznie, rozsądnym podejściem może być najpierw uzbieranie np. 6-miesięcznego funduszu bezpieczeństwa (oszczędności na koncie oszczędnościowym lub w obligacjach skarbowych indeksowanych inflacją – bez ryzyka utraty kapitału). Gdy ta poduszka jest gotowa, kolejne nadwyżki finansowe można przeznaczać na inwestycje – np. regularnie wpłacać do funduszu inwestycyjnego, na Indywidualne Konto Emerytalne (IKE/IKZE) czy kupować jednostki ETF. W ten sposób część naszych pieniędzy jest bezpieczna i dostępna od ręki (oszczędności), a część pracuje na wyższą stopę zwrotu długoterminowo (inwestycje).Warto też podkreślić, kiedy oszczędzać, a kiedy inwestować. Oszczędzanie ma sens, gdy cel jest bliski lub chcemy mieć rezerwę na nieprzewidziane sytuacje. Jeśli zbierasz na coś, co chcesz kupić za rok czy dwa (np. nowy komputer, wkład własny do kredytu mieszkaniowego, wakacje) – lepiej oszczędzać, bo inwestycja mogłaby w tak krótkim czasie akurat stracić na wartości. Inwestowanie z kolei jest właściwe dla celów dalekosiężnych: emerytura za 20–30 lat, przyszłe studia dzieci, albo po prostu budowanie wolności finansowej w przyszłości. Na długim horyzoncie nawet okresowe spadki rynkowe mogą się wyrównać, a przewaga zysków nad bezpiecznym oszczędzaniem staje się wyraźna. Z reguły mówi się, że horyzont inwestycji powinien wynosić przynajmniej 5 lat, a im dłużej, tym bezpieczniej można inwestować w ryzykowniejsze aktywa jak akcje.
Podsumowanie (Oszczędzanie vs inwestowanie):
Skoro wiemy już, czym jest procent składany i jaka jest siła długoterminowego inwestowania, przechodzimy do kluczowego pytania: co jest ważniejsze – zacząć inwestować jak najwcześniej, czy czekać aż będziemy mogli odkładać większe kwoty? Intuicja początkującym często podpowiada: „Najpierw muszę zgromadzić większy kapitał, z małych kwot niewiele urośnie”. W praktyce jednak czas bywa ważniejszy niż wysokość pojedynczej wpłaty. Dlaczego? Ponieważ, jak już omawialiśmy, pieniądz potrzebuje czasu, by dzięki procentowi składanemu znacząco się pomnożyć. Każdy rok zwłoki to utracone odsetki, które mogłyby się skumulować przez kolejne lata.
Rozważmy prostą historię dwóch osób. Załóżmy, że Ania i Kasia mają po 5000 zł wolnych środków i obie planują zainwestować te pieniądze długoterminowo, powiedzmy do 65. roku życia, przy założonej średniej stopie zwrotu 7% rocznie. Ania decyduje się zainwestować od razu, mając 25 lat. Kasia natomiast zwleka – różne życiowe wydatki sprawiają, że odkłada decyzję o inwestowaniu i startuje 10 lat później, w wieku 35 lat, inwestując taką samą kwotę 5 000 zł na tych samych warunkach (do 65 roku życia). Obie panie pozostawiają swoje inwestycje, nie dokładając już później więcej pieniędzy – chcą po prostu sprawdzić, ile urośnie z ich jednorazowych 5 tys. zł. Efekt? Gdy obie osiągną 65 lat, oszczędności Anny będą niemal dwukrotnie większe niż oszczędności Kasi. Ania zgromadzi około 75 tys. zł, podczas gdy na koncie Kasi będzie ok. 38 tys. zł. Ta dekada różnicy w rozpoczęciu inwestycji zaowocowała kolosalną różnicą – Kasia ma niemal połowę mniej, mimo że wpłaciła tyle samo pieniędzy. Jej kapitał pracował po prostu o 10 lat krócej.Ten przykład pokazuje, że czas może być cenniejszy niż dodatkowe wpłaty. Pieniądze zainwestowane wcześniej mają więcej „okazji”, by zarabiać odsetki od odsetek. Można to ująć tak: każdy rok zwłoki wymaga potem znacznie większych nakładów, by nadrobić stracony potencjał wzrostu. Gdyby Kasia chciała w wieku 35 lat dorównać Ani w kwocie na koniec, musiałaby zainwestować dużo więcej niż 5 tys. zł – w praktyce, żeby osiągnąć ~75 tys. w 30 lat (35–65 lat, 7%), należałoby na starcie zainwestować około 10 tys. zł. Albo inaczej: mając 5 tys. zł, Kasia musiałaby liczyć na cudownie wysoką stopę zwrotu rocznie, by dogonić wynik Ani, która miała przewagę czasu.W świecie finansów istnieje powiedzenie: „time in the market beats timing the market”, co można przełożyć na „czas spędzony na rynku jest ważniejszy niż wyczucie momentu wejścia”. Oznacza to, że ważniejsze jest jak długo inwestujesz, niż to, kiedy zaczniesz lub czy idealnie trafisz z momentem zakupu. Często próbujemy odkładać inwestowanie, czekając na lepsze zarobki, lepszą sytuację gospodarczą czy „właściwy moment”. Jednak w ten sposób tracimy cenny czas, który mógłby pracować na nasz zysk. Każdy miesiąc i rok odkładania choćby drobnej sumy ma znaczenie, bo wydłuża okres działania procentu składanego.
Dlaczego tak się dzieje? Wróćmy do procentu składanego – on działa znacznie silniej w ostatnich latach inwestycji niż na początku. Początki oszczędzania/inwestowania są powolne, bo kapitał jest mały. Ale po kilkunastu-dwudziestu latach, gdy uzbiera się pokaźna kwota, każde kolejne 5% zysku daje już duży przyrost w złotówkach. Ostatnie lata dają największe kwotowo przyrosty wartości, więc jeśli zabierzemy sobie te lata (zaczniemy później), odbieramy sobie najcenniejszą część efektu kuli śnieżnej. Z drugiej strony, zaczynając wcześnie, zyskujemy dodatkowe lata na końcu, które najmocniej windują stan konta.
