Igor i moralny kompas - Katarzyna Rebuś-Gumółka - ebook

Igor i moralny kompas ebook

Katarzyna Rebuś-Gumółka

0,0
5,05 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Igor i moralny kompas” to zbiór opowiadań dla dzieci i młodzieży inspirowany dziesięcioma przykazaniami. To lektura dla każdego małego i dużego człowieka, poruszająca prawdy wiary, opowiedziana z miłością i humorem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 42

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Katarzyna Rebuś-Gumółka

Igor i moralny kompas

© Katarzyna Rebuś-Gumółka, 2023

„Igor i moralny kompas” to zbiór opowiadań dla dzieci i młodzieży inspirowany dziesięcioma przykazaniami. To lektura dla każdego małego i dużego człowieka, poruszająca prawdy wiary, opowiedziana z miłością i humorem.

ISBN 978-83-8324-990-2

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Moim najbliższym

Będziesz miłował Pana Boga Twego

z całego serca swego,

z całej duszy swojej,

z całej myśli swojej

i ze wszystkich sił swoich.

Będziesz miłował bliźniego swego

jak siebie samego.

Dwa przykazania miłości

Rozdział I

Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną

— Kochanie, możesz wynieść śmieci? — zawołała mama z kuchni w sobotni poranek. Byłem jednak tak zajęty nową grą na Xboxie, że nie zwróciłem uwagi na prośbę.

— Igorku! — zawołała znowu po chwili.

Nie mogłem dłużej ignorować jej natrętnego głosu, bo za chwilę miałbym prawdziwe tsunami w pokoju, a wolałem uniknąć kłótni. Niechętnie wcisnąłem pauzę i z westchnieniem poczłapałem do kuchni, skąd dochodził zapach sernika. Co jak co, ale ciasta mamie wychodzą naprawdę dobrze. Z powodzeniem mogłaby otworzyć cukiernię, ale gdy kiedyś o tym wspomniałem tylko się uśmiechnęła i stwierdziła, że ma dosyć pracy w naszym małym gospodarstwie i że gdyby miała piec ciasta zawodowo, to chyba by to znienawidziła. Poza tym wróciła do tego, co kocha najbardziej, czyli do nauczania dzieci języka polskiego. Przez te wszystkie lata, kiedy siedziała ze mną, zajmowała się domem i doglądała mnie w czasie choroby, żeby tata mógł spokojnie pracować, zapomniała, dlaczego wybrała taki, a nie inny zawód. Teraz, kiedy podrosłem, tata zmienił miejsce pracy, co wiązało się z przeprowadzką do Bukowna, gdzie kupiliśmy mały domek z kawałkiem ziemi pod uprawę, a w tutejszej szkole zwolnił się etat nauczyciela, więc mama w końcu mogła pomyśleć o swoim rozwoju zawodowym.

— Co tam, mami, chciałaś? — zapytałem ją, kiedy wchodziłem do kuchni w naszym nowym domu, bo już zapomniałem, w jakim celu mnie przywołała.

Mama akurat zaglądała do piekarnika i chyba zatonęła w swoich myślach, bo wystraszona, aż podskoczyła.

— Matko jedyna, dziecko, ale mnie wystraszyłeś! Prosiłam cię, żebyś wyniósł śmieci, leżą na klatce schodowej.

— Po pierwsze, nie jestem już dzieckiem — zaznaczyłem na wstępie, bo siódma klasa to już nastolatki, czyli prawie dorośli — a po drugie, czy te śmieci nie mogą poczekać? Tak mi dobrze szło!

Byłem trochę rozżalony. Cały tydzień ciężko pracuję w szkole, dodatkowo chodzę na lekcje gry na pianinie, angielski i trenuję piłkę nożną. Musiałem opuścić swój ukochany Rzeszów, mieszkanie, przyjaciół i zacząć w zupełnie nieznanym miejscu od nowa. Na szczęście jestem towarzyski i nie miałem kłopotu z nawiązaniem relacji z kolegami z klasy, a i nauczyciele okazali się spoko. Chciałem jednak przez weekend się wyluzować i pograć w gierki. Coś mi się chyba należy od życia! A co odpalę sprzęt, to Igor, zrób to, Igor, zrób tamto! Wyraziłem w końcu swoje żale na głos.

— Igorku, wiem, że chcesz odpocząć, ale my z tatą także pracujemy w tygodniu i tylko w weekend możemy nadrobić domowe obowiązki. Jeśli szybko uporamy się z pracą, to wszyscy zyskamy trochę czasu na relaks.

— No dobra — zgodziłem się niechętnie. Miałem przed oczami szybkie odbębnienie zadań i grę do rana, a potem spanie przez pół niedzieli.

Niestety obowiązkom nie było końca. Kiedy tata zobaczył mnie na podwórku, jak idę z worem do kosza to zaangażował mnie do koszenia trawy, sprzątania zagród kurom, królikowi. Trzeba było też podreperować ogrodzenie, żeby psy nie uciekły, a na koniec nie ominęło mnie ogarnianie garażu, bo trudno było znaleźć narzędzia w bałaganie. Lubię spędzać czas z moim tatą, ale bez przesady. Kiedy mieszkaliśmy w bloku, to nie mieliśmy tyle pracy. Posprzątało się dwa razy w tygodniu i był spokój. Remont czy malowanie zdarzały się raz na pięć lat, a tu, w domu, ciągle było coś do zrobienia. Jeszcze mama wymyśliła sobie sułtanki, jak nazywała swoje kury, odkąd tata zbudował im prawdziwy pałac, oraz ogródek warzywny, bo — jak stwierdziła — „grzechem by było nie wykorzystać kawałka ziemi, żeby trochę zaoszczędzić i jeść zdrowiej”. Niby fajnie, ale dlaczego we wszystko angażowali mnie? Ojciec nieraz się śmiał, żebym się przyglądał i uczył, bo on wiecznie żyć nie będzie, no ale był przecież jeszcze młody, więc po co takie hasła?

W końcu wieczorem, kiedy wszystko było zrobione, wróciłem do ulubionych postaci Marvela. Około dwudziestej pierwszej do mojego pokoju przyszła mama.

— Iguś, koniec na dziś, pora się wykąpać i do spania. Pamiętaj, że rano jedziemy do kościoła na mszę za dziadka Wiesia.

— Jeszcze chwilę mamo, tak dobrze mi idzie.

— Pięć minut i jak wrócę, to wyłączysz, OK?

— Dobra — przytaknąłem i machnąłem ręką, jakbym odganiał się od natrętnej muchy.

Ale pięć minut minęło, potem nawet dziesięć, a ja nadal grałem. Zirytowana mama znowu stanęła w drzwiach.

— Igor, kończymy. Mówiłeś, że wyłączysz, a nadal grasz w najlepsze!

— Mamo — zacząłem, ale rodzicielka mi przerwała.

— Żadne mamo, albo ty wyłączasz teraz grę albo ja to zrobię.

Chciałem tylko dokończyć poziom, ale matka tego nie rozumiała. Gdy zauważyła, że nie kwapię się do porzucenia Xboxa, podeszła do gniazdka elektrycznego i wyjęła wtyczkę. Nie wiem, co się ze mną stało… Nie krzyknąłem — ja ryknąłem jak ranne zwierzę i rzuciłem się wściekły na mamę z padem w ręce! Dobrze, że tata, zwabiony hałasem, wpadł do pokoju i mnie złapał, bo byłem gotowy naprawdę uderzyć najukochańszą osobę na świecie!

— Igor, co ty robisz! — krzyknął ojciec, co mnie trochę otrzeźwiło. To i spojrzenie mamy pełne lęku i zdziwienia… Ja też nie wierzyłem w to, jak się przed chwilą zachowałem.

Po wszystkim było mi koszmarnie wstyd. Kiedy się uspokoiłem, przeprosiłem mamę. Nie dlatego, żeby mi skrócili karę na gry, ale naprawdę było mi przykro z powodu mojego wybryku. Zrozumiałem bardzo ważną rzecz: uzależniłem się od gier, dlatego zareagowałem agresywnie, kiedy mama odłączyła mi prąd. Gra stała się dla mnie bożkiem, a to bardzo niebezpieczne.

Nie pozwól, by gry, koledzy, pieniądze, telefon, internet stały się twoimi bożkami. Nie pozwól im Tobą zawładnąć, bo uzależnienie to przeciwieństwo wolności, a nikt nie chce dobrowolnie się jej pozbawiać i tkwić w więzieniu, w którym przedmioty lub inni ludzie decydują o Twoim zachowaniu.

Weź życie w swoje ręce i bądź odpowiedzialny za swoje reakcje.